Książę Sycylijskiej Mafii — Właściciel Kuranda Hotel i studia tatuażu
36 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
I'm an Italian Mafia King who lives in Asutralia So baby don't smile to me if you don't like dangerous game
To było dziwne. Dzieci jedzące oddzielne posiłki? Chyba tego nie rozumiał, chyba jednak go to przerastało. To jakaś nowa moda wychowywania dzieci? Cateringi dla dorosłych, jasne, normalna sprawa, w końcu to bardzo wygodne rozwiązanie, ale dla dzieci? Angelo patrzył na te dzieciaki i ich tęskny wzrok i łamało go serce. Miał ochotę im dać te pierdolone jajka, aż zęby zazgrzytały. Pierwsza sprawa, która go zdenerwowała. Dlaczego matka tak chwaliła sobie swojego drugiego syna? Dla Włocha był zwykłym burakiem, chwalącym się tylko mało istotnymi w zasadzie rzeczami nadętym... Nie mógł się źle wyrażać o rodzinie, to go strasznie stopowało, ale nie potrafił spojrzeć na Mateusza normalnie. Niby brat, ale nie czuł absolutnie żadnej więzi z tym człowiekiem, wydawał się taki.. obcy. Nie wyrażał zbytnich chęci zaciśnięcia chęci i poznania się. Od razu sprawnie przechodził na tematy o sobie, jakby odnaleziony po latach brat był jakimś tam dawnym znajomym, co wpadł na kawkę. Nie podobało mu się to podejście i z tego co widział, Gabi też nie. W ogóle wyglądała na dziwnie niezadowoloną. To przez Julkę? Laska zaczepiała go pod stołem, na co on reagował jedynie krótkimi spojrzeniami na nią. Chciał, by przestała, ale ona kontynuowała, jakby nie złapał już za pierwszym razem, że by go wyruchała w kuchni, gdyby tylko mogła, widział to aż za dobrze. Westchnął, myśląc, że jest bardziej bezczelna od niego, a to już wyczyn.
- I jest w tym najlepsza. - Pochwalił nastolatkę, którą pogłaskał po głowie, gdy się do niego przytuliła. Chciał tym samym też zasugerować Julce, że gra skończona, nie miał zamiaru sobie z nią dłużej pogrywać, bo wiedział, że to mogło skończyć się źle. Zaufanie Gabi i tak miał już nadszarpnięte, po tym co zrobił jej w przeszłości, to było stąpanie po naprawdę cienkim lodzie, czuł jak skrzypi pod jego nogami.
Wtedy blondynka odezwała się, a Angelo słuchał jej słów z coraz bardziej ściągniętymi w złości brwiami. Mocno ścisnął dłoń Gabi, jakby tym samym dodając jej otuchy, by nie słuchała tej zrobionej laleczki, a jego. w dodatku.. Też szukał trochę u niej pomocy, bo było blisko, żeby się odpalił, a tego nikt nie chciał.
- Powiedz, Julcia. - Spojrzał na nią ironicznie. - Jak bardzo gnębili cię w szkole, że każdy swój kompleks przelewasz na ładniejsze od siebie laski? Widzisz, słońce, ty musiałaś przejść wszystkie te zabiegi, żeby dobrze wyglądać, ale moja Gabi urodziła się z taką piękną urodą. - Próbował nad sobą panować i wyszło mu całkiem dobrze. Z takimi jak ona trzeba było ich językiem, inaczej nie rozumiały.
Zaczęło robić się gorąco, jeszcze wtedy Michalina wyjechała informacją o ciąży. Angelo zmarszczył brwi jeszcze bardziej, co tu się kurwa właśnie działo? Czy ona jeszcze wczoraj nie narzekała na Gabrysia? Zaczynał wątpić w mądrość swojej siostry i jego zdanie o niej zaczynało powoli się wahać. Jednak mimo to, poczuł, że trzeba jej w tej sytuacji pomóc, a nie oceniać, bo ona swoją pokutę jeszcze odjebie. Dlatego trochę rozumiał zdenerwowanie jego brata, ale z drugiej strony, nie rozumiał jak mógł rzucić teraz w nią takimi słowami. Okej, zgadzał się z tym, nie powinna wchodzić drugi raz do tej samej rzeki, ale nawet nie miała szans się jakoś wytłumaczyć, powiedzieć co się stało. Angelo zaciskał dłonie coraz bardziej, widząc jak zmartwiona całą tą sytuacją jest ich matka.
- Dzieci proszę nie kłóćcie się... - Była tym strasznie rozżalona. Chciała jednocześnie wstać i zdzielić syna szmata po głowie, a z drugiej strasznie ją to bolało, że takie szczęście, jakie miała, mając przy sobie wszystkie swoje dzieci, przerodziło się w rodzinną kłótnię. Miruś przytulił żonę, a Angelo nawet nie zwracał uwagi już na Majka. Jego dłonie opadły ciężko na stół , a on dźwignął się na nogi.
- Dość. - Rzucił głosem nieznającym sprzeciwu, patrząc na Mateusza. - Jej trzeba pomóc, tak sam jak matce ku.... - Złapał się za język, bo patrzyły na niego wszystkie dzieci. Obszedł stół i stanął przed Mateuszem, cały nastroszony jak paw, groźnie, ciskając w niego z oczu piorunami, ale i tak nad sobą panował i tak się powstrzymywał, ale szał był blisko. Tak blisko ja Angelo swojego brata, patrząc na niego z góry. Tego zaś strach obleciał, bo mocny był tylko w gębie, ale jak przychodziło co do czego...
- Jezusmaria.... - Ich matka wstała z krzesła, gotowa ich rozdzielać. Angelo wyciągnął otwartą dłoń, by ją powstrzymać. Biedna, wiedziała, że jej pierworodny może być niebezpieczny.
- Posłuchaj mnie uważnie. Jesteś moim bratem, więc będę cię tolerował, ale nie będę tolerował takiego zachowania i braku szacunku do swojej rodziny. Chwalić kasą to się umiesz co, a matka nawet piekarnika nie ma i porządnej łazienki. Apartamenty i wycieczki, a matuli coś pomogłeś? Siostra się pogubiła, a ty co? Wstydzę się za ciebie, jesteś zwykłym pozerem. - Dźgnął go palcem w pierś, a gdy ten palec leciał w jego stronę, mężczyzna cofnął się o pół kroku, jakby się bał, że dostanie zaraz w zęby.
- Masz ją przeprosić, jasne? I żadnych krzywych tekstów do końca spotkania. - Ostatkiem sił powstrzymywał się od słów, które chciał wypowiedzieć. Nie zrobił mu krzywdy tylko dlatego, że były tu dzieci, a sam pamiętał jak źle patrzyło się na przemoc za dzieciaka. Nie musiał jednak używać wulgaryzmów, gróźb, czy przemocy Mateusz doskonale wyczuł złą energię od Michała. Wiedział, że to ten typ, z którym lepiej nie zadzierać, źle mu się z mordy patrzyło.
- Dopiero tu przyjechałeś, nie masz pojęcia... - Czy on próbował dyskutować? Aż mu ciśnienie skoczyło.
- Lepiej nie próbuj. - Rzucił mu ostrzeżenie, gniotąc wręcz morderczym spojrzeniem. Nastała cisza, którą przerwał Angelo, odchodzący gniewnie od brata. Minął wszystkich i wystrzelił z pokoju, idąc w stronę korytarza. Po drodze tylko zatrzymał się na chwilę przy Gabi,
- Zaraz wrócę. - Rzucił i poszedł do łazienki. Zapukał i wszedł od razu do siostry, która właśnie ocierała ręcznikiem usta i usiadła na wątpliwie wyglądającej zamkniętej klapie toalety.
- Wszystko okej? Potrzebujesz czegoś? - Zainteresował się, kucając przed nią. Nigdy nie miał siostry, a teraz kiedy w końcu ją miał, rozumiał już jak to jest. Chęć opieki, ona była automatyczna.
- Ale z tego Mateusza palant. - Rzucił nagle, unosząc brwi. - To nasz brat, ale jest kurwa jakiś porażony umysłowo. Słuchaj, nie przejmuj się nim. To jest nieważne. Poradzisz sobie jakoś? Gabryś jest ojcem? Słuchaj ja chcę ci pomóc. - Chwycił ją za dłonie, patrząc jej w oczy. - Jesteś świetną matką, Majki to super gość. Będziesz też zajebistą matką dla córki. Ale musisz... jakoś wyjść z tego szaleństwa. Słuchaj, wiem, że pojawiłem się nagle i za dobrze się nie znamy, ale bardzo chciałbym jakoś nadrobić swoją nieobecność. Chodź. - Pomógł jej wstać i przytulił ją do siebie, głaszcząc po plecach. - Zawsze chciałem mieć siostrę wiesz? - Rzucił już nieco weselej, też trochę w końcu uspokajając. Wyciągnął ją na długość ramion i wyciągnął coś z kieszeni. To jego złoty rolex, który miał wczoraj na nadgarstku.
- Nie mogę robić w tym kraju większych wypłat, ani przelewów, ale na razie mogę dać ci to. - Zabrał jej telefon z kieszeni i wpisał w notatniku numer i adres w Katowicach. - Tutaj go sprzedaż, już wszystko jest dogadane. - Wpisał jej swój numer i pobrał aplikację, która będzie służyła do zaszyfrowanych rozmów. Oddał siostrze telefon i pogłaskał po ramieniu dłonią. Ten zegarek był wart jakieś pół miliona w złotówkach, więc na początek jej starczy. - Nikomu nic na razie nie mów, nawet matce okej? Masz do mnie numer, przez tą aplikację możesz pisać śmiało o wszystkim. To powinno starczyć ci na jakieś małe mieszkanie... spróbuję ci dosłać jakoś więcej jak wrócę do domu, wiesz, nie mogę tak jawnie robić przelewów. - Rzucił jej porozumiewawcze spojrzenie. - Ale pomogę tobie i matce, obiecuję, a Mateusz... Jebał go pies. Chodź Misia, wracamy i schowaj go dobrze. - Wskazał na zegarek, czekając już przy drzwiach.


Gabrielle Glass
zdolny delfin
Twój koszmar
brak multikont
Bezrobotny — Nierób na garnuszku ojca
18 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Wesoła ciamajda, z mnóstwem pomysłów. Spontaniczna, życzliwa, energiczna!
Według Gabi atmosfera była dość mocno napięta już od samego wejścia, te oceniające ich spojrzenia, krytyczne wręcz, ze strony Mateusza. Chyba kompletnie mu się nie podobali, dlatego chciał im tak bardzo zaimponować, pokazać, że jest lepszy, bardziej inteligentny, że doszedł do wszystkiego własną ciężką pracą. Dobrze, to ostatnie faktycznie jest prawdą, ale nic więcej i absolutnie to nie daje mu prawa do takiego okropnego zachowania, jakie im prezentował, a Kasia wydawała się zapatrzona w syna jak w obrazek. Takie właśnie są matki, nie widzą wad swoich dzieci, choćby byli najgorszymi kryminalistami. Wróć, takie są normalne matki, które czują więź ze swoimi dziećmi, a nie te wyrodne i z problemami psychicznymi.
Gabi uśmiechnęła się dumna z tego uroczego komplementu, lubiła być dobra w różnych rzeczach, bo to oznaczało wygraną, a nic jej tak nie cieszyło jak triumf. Przegrana nie wchodziła w grę w żadnym aspekcie egzystencji, wtedy się obrażała śmiertelnie i zamykała w sobie na dłuższą chwilę, dopóki faktu nie przetrawiła. W tym momencie czuła się paskudnie, naprawdę źle, nawet straciła blask w oczach, Julia zasiała w jej głowie bardzo mroczne ziarenko, które z czasem pewnie zacznie kiełkować i mieszać w łebku blondynki, ale stało się coś, co wprawiło Gabrielle w stan euforii! Poczuła się jak lwica, silna, pewna siebie, waleczna... A to tylko dlatego, że miała za swoimi plecami majestatycznego, niebezpiecznego i niezaprzeczalnego króla w postaci wielkiego lwa z bujną grzywą, który ryczy donośnie i pokazuje ostre jak brzytwy zęby i pazury. Jeśli miłość jest w stanie rosnąć każdego dnia, to jej uczucie, którym darzy Angelo teraz wyjebało w kosmos i zaczynało pochłaniać wszystko na swojej drodze jak czarna dziura. Blask wrócił w te jej błękitne oczy, uśmiechnęła się promiennie i dumnie, wpatrzyła się w Angelo, mając w dupie Julkę, jej ostentacyjne zachowanie i jej zadufanego w sobie męża. Ani ich nie lubiła, ani ich lubiła, byli jej zupełnie obojętni.
Julia ściągnęła usta w tak zwaną rybkę, ale jej obstrzyknięta botoksem twarzyczka nie wyrażała praktycznie żadnych emocji, tylko oczy ciskały gromami.
- Ależ skąd mój drogi, ja tak tylko z dobroci serca i troski o wasz związek, nic więcej!- ton jej głosu stał się słodki jak cukierki, które podarowali w prezencie dzieciakom. Momentalnie złagodniała, dochodząc do wniosku, że nie ma co bawić się w złośliwości i przepychanki słowne, bo ani Gabi nie pójdzie w pięty, ani Angelo nie spojrzy na nią przez to lepiej, wręcz przeciwnie, takim sukowatym zachowaniem tylko traciła w oczach obojga, a jakby nie było chciała się podobać Angelo i uszczknąć coś dla siebie z jego ciała, choć teraz była na spalonej pozycji. Widziała jak mężczyzna patrzy na Gabi, jak ją uwielbia, na nią Mateusz nigdy tak nie patrzył, już cieplejszym wzrokiem gapił się w laptopa i swoje cyferki.
Gabi mimo wszystko starała się jakoś Angelo ugłaskać, bo widziała, że wybuch jest blisko, że wystarczy jedno słowo wypowiedziane nie takim tonem jak trzeba i z nieba spłynie ogień, ale wtedy Misia wywaliła ze swoją ciążą, wydawać się mogło, że to szczęśliwa informacja, ale oczywiście Mateusz musiał wszystko zepsuć. Mirek w sumie to był szczęśliwy, że będzie mieć wnuczkę, już nawet się uśmiechał i chciał wstać po wódeczkę, żeby to opić, ale wszystko potoczyło się bardzo szybko. Gabi nie zdążyła złapać Angelo za rękę, nawet nie zdążyła powiedzieć, że ma uważać na swoją rękę. Huknęło, stół się zatrząsł, Majki gapił się na wujka ze zdziwieniem, ale zaczął się śmiać, wstał, wylazł spod stołu i zaczął walić w niego pięściami tak jak wujek chwilkę temu rękami. Gabi go powstrzymała i zgarnęła malucha na swoje kolana, jakoś tak zupełnie instynktownie. Wolała się nie mieszać, ale widać było, że Mateusz jest przerażony, Julia też nie do końca pewna, Kasi ściskało się serce oglądając tę wymianę uprzejmości.
Mogło wydarzyć się absolutnie wszystko, ale Gabi wiedziała jedno — Angelo nie skrzywdzi członka swojej rodziny. Powie, co myśli, może strzeli z liścia albo piąchy, żeby ustawić gówniarza do pionu, ale nic więcej. Gapiła się na to lekko oniemiała, nadal trzymając Majkiego na kolanach, a ten zaczął bawić się kosmykiem jej włosów i wtulił w nią mocno i ufnie. Carla i Leon przekręcali śmiesznie głowy, ale dziwnie się uśmiechali, jakby to, że ktoś ustawia ich ojca sprawiało im radość, dopiero na ostry wzrok matki przestali się uśmiechać i spuścili głowy, wbijając wzrok w swoją jaglankę, której ubyło z pudełek bardzo mało.
Gabi oczywiście pokiwała głową, wiedziała, że Angelo chce sprawdzić co jest z Miśką, a ta właśnie kończyła wymiotować i płukała usta miętowym płynem, po czym klapnęła sobie na kibelek, którego klapa zatrzeszczała pod jej ciężarem.
- Wszystko jest dobrze, poranne mdłości. Niby powinny minąć miesiąc temu, ale nie mogę się ich pozbyć. Z Majkim było zupełnie inaczej.- westchnęła smętnie i uśmiechnęła się wymęczona. Patrzyła na Angelo ciepłym wzrokiem pełnym miłości, trochę podobnym do tego Gabi, ale jednak innym.
- Zmienił się odkąd wyjechał do Warszawy. Nie był taki, to był fajny gość. Pojebało mu się we łbie od kasy i Julka ma na niego zły wpływ, ciągle chce więcej i więcej i więcej.- odgarnęła za ucho jasny kosmyk włosów i przesunęła spojrzeniem po zatroskanym obliczu swojego starszego brata. Widziała, że szczerze się o nią martwi, ale nie widziała takiej potrzeby, radziła sobie świetnie.
- Oczywiście, że on. Jest debilem skończonym, ale go chyba nadal kocham. Wiem, popierdolone, ale on miewa swoje momenty, potrafi być super ojcem dla Majkiego, potrafi być całkiem niezłym facetem i nie ma złego serca, ale jest nieodpowiedzialnym leniem. Wiem, że powinnam się uczyć na błędach, ale to był moment nieuwagi i wyszło jak wyszło.- wytłumaczyła się ze wszystkiego tak jakby czuła się winna, że znowu wpadła, że znów zaciążyła przez własną głupotę, ale kiedy przychodzi taki moment, że podniecenie sięga zenitu to o pewnych rzeczach przestaje się kompletnie myśleć. Pomógł jej wstać i zagarnął w swoje ramiona, to było bardzo przyjemne uczucie, czuła się dziwnie bezpieczna.
- Uwierz mi, że nie chciałeś, to droga przez mękę, takie odstraszanie każdego potencjalnego faceta od majtek siostry.- zaśmiała się już w nieco lepszym humorze. Wystarczył przytulas, zapytanie o to jak się czuje, czy da radę i wszystko stało się piękniejsze i te słowa o tym, że jest dobrą mamą... No przesłodkie.
- Czekaj, co? Ty zwariowałeś...- zaczęła się stawiać, gadać, że nie potrzebuje pomocy, że nie musi niczego sprzedawać. Typowa polska duma, typowa babska duma, że sobie ze wszystkim poradzi sama. Trochę zgłupiała słysząc, że ten zegarek to równowartość mieszkania. Jak zegarek mógł być tyle warty? Nie możliwe. Gapiła się na Angelo oniemiała, ściskając zegarek w ręku, jakby ją normalnie parzył, jakby był ciężki, od swojej wartości. Słuchała wszystkich rad i wskazówek, ale nadal uważała, że nie powinien jej dawać tak drogiej rzeczy. Generalnie byłaby głupia nie przyjmując takiego prezentu, ale to było bardzo ciężkie do zrealizowania, biorąc pod uwagę fakt, że o wszystko, co w życiu miała, musiała walczyć sama, no poza ojcem i matką, bo tych miała wspaniałych i bez nich by zginęła.
- Ty zwariowałeś do reszty... Ja... Ja nie wiem, co mam powiedzieć. Dziękuję braciszku.- widać było, że się wzruszyła, bo oczy jej się zaszkliły i musiała pomachać sobie rękami przed oczami.
- Ja... już wiem jak dam na imię córce. Będzie mieć na imię Andżelika.- powiedziała bez najmniejszego namysłu, to zostało już postanowione. Otarła policzki wierzchem dłoni, wzięła kilka głębszych oddechów, żeby zebrać siły do wyjścia z łazienki. Nim wróciła z Angelo do salonu poszła schować zegarek, z duszą na ramieniu, tak się bała, że go uszkodzi, albo zgubi.
Gabi w tym czasie pomagała Kasi sprzątać ze stołu po śniadaniu, znosząc wszystko do kuchni, zgarnęła ze sobą Carle i Leona i ukradkiem wskazała im talerz z jajkami i wędlinami, żeby sobie dzieciaki jadły co chciały. Zabrała ich do kuchni pod pretekstem pomocy w odnoszeniu talerzy do zlewu. Dziwnie jej było siedzieć z Mateuszem i Julią w salonie w niezręcznej ciszy dlatego skupiła się na znoszeniu wszystkiego, plus przygotowaniu do kawy i ciasta, bo Kaśka wczoraj upiekła makowca, babkę, sernik, murzynka i jeszcze jakieś takie na zimno z galaretką i owocami zrobiła. Kiedy Gabi wracała do salonu niosąc talerz z sernikiem natknęła się na Angelo, wpadając na niego, prawie że i wywalając ciasto na podłogę, na całe szczęście obyło się bez ofiar.
- Wszystko w porządku?- zapytała bardzo cicho, przyglądając się bacznie ukochanemu.
- Ja... jestem pod ogromnym wrażeniem tego jak się zachowałeś, to było... Epickie. Ale im poszło w pięty. Duma mnie rozpiera z tego, jaki jesteś wspaniały, i że Mateusz nie stracił zębów, ja bym chyba mu przywaliła. I znów zostaniesz wujkiem!- Gabi wyglądała tak, jakby wszystko już po niej spłynęło jak po kaczce, niesamowity dar, że tak sobie ze wszystkim radzi, tak jakby tak miało być i koniec.

Ares Kennedy
rozbrykany dingo
Gabi
Książę Sycylijskiej Mafii — Właściciel Kuranda Hotel i studia tatuażu
36 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
I'm an Italian Mafia King who lives in Asutralia So baby don't smile to me if you don't like dangerous game
To było szaleństwo, zupełnie inaczej wyobrażał sobie ten dzień. Miał duże oczekiwania w stosunku do brata, poznając wcześniej matkę i siostrę, ale ten okazał się być po prostu rozczarowaniem. Trudno, tak, jak powiedział, będzie go tolerował, bo jest jego rodziną, ale po tym jak się zaprezentował, raczej nie chciał mieć z nim większego kontaktu. Miał taką myśl, żeby pojechać z nimi do Warszawy, skoro tam mieszkali, a oni mieli samolot, mogli wyjść gdzieś razem na miasto, poznać się lepiej, trochę zabawić, ale nie. Teraz Angelo był już pewien, że nic takiego nie nastąpi. Chociaż wyjazd do stolicy Polski wieczorem w cale nie był wykluczony, mogli jeszcze coś zwiedzić, skoro nie polecieli do tego Dubaju, a przecież Angelo obiecał to ukochanej. Może to nie to samo, ale zawsze coś.
- Mhm, widać. - Jedno i drugie, gołym okiem. Żona jego brata była wyrachowana i bezczelna, a on sam, cóż, zachłyśnięty nowy życiem myślał, że już jest panem świata.
- Miłość, co... - O dziwo teraz ją trochę rozumiał. Jeszcze parę miesięcy temu powiedziałby jej, że jest głupia, skoro tak robi, wiedząc jaki jest Gabryś, ale teraz doskonale wiedział, jak to jest po prostu kogoś kochać i sam był świadkiem ile kobieta jest w stanie znieść dla swojego faceta. Gabi też wpakowała się w związek z nim, mimo, że przejawiał najgorsze cechy, zdradzał ją i ranił, ale dała mu tą szanse. Może ten jej łepek też by się ogarnął?
- Spróbuję przemówić mu do rozsądku. To już drugie dziecko... Albo się chłop ogarnie teraz, albo nigdy. - Musiała to wiedzieć.Jeśli Gabryś spierdoli, powinna go raz na zawsze zostawić, tak uważał.
- Uwierz, że mi by się to podobało. - Zaśmiał się krótko, bo przecież był szalony. Z ogromną przyjemnością groziłby jej kandydatom śmiercią, za zranione serduszko i egzekwował swoje kary. Może by ich nie zabijał, bez przesady, ale na pewno miałby duży ubaw, trochę ich torturując, fizycznie, czy psychicznie.
Obawiał się, że może nie chcieć przyjąć pomocy, ale uważał, że byłoby to po prostu nierozsądne, w jej sytuacji. Na szczęście siostra się ucieszyła i schowała ten zegarek, Angelo uśmiechał się do niej zachęcająco, bo dla niego to było nic. On sobie kupi nowy, a rodzinie trzeba pomóc. Powiedział jej jeszcze, że jej się to bardziej przyda niż mu i małemu Majkelowi i Andżelice, której imię brzmiało dla niego tak naprawdę bardzo ładnie.
Jak się okazało, nie tylko on zbawiał świat, bo Gabrielle Glass postanowiła rozpieścić trochę sztywno wychowywane dzieci. Szkoda, że Angelo tego nie widział... za to ktoś na niego wpadł. Odwrócił się szybko i zręcznie złapał talerz, który niosła jego niezdarna ukochana. Pokręcił głową.
- Tak, a u ciebie? - Mogli wymienić między sobą kilka słów, bo rodzeństwo czekało w salonie, a matka kręciła się jeszcze w kuchni. Ten przedpokój to było dobre taktycznie miejsce.
- Ciężko się było powstrzymać, no chciałem mu wyjebać, ale... dzieci. Nie chcę żeby widziały takie sceny, nie powinny. - Wyjaśnił jej, skąd wzięło się w nim tyle dyscypliny i opanowania. Gabi nie wiedziała jak dokładnie Angelo był traktowany za dzieciaka, ale mogła się tego domyślać, po tych zdawkowych informacjach, które od niego na ten temat otrzymała. Teraz on nie chciał być przez siostrzeńca i bratanków zapamiętany w ten sposób, bo to było pewne, że ten obraz wyryłby się im w głowach do końca życia.
- A jeśli chodzi o Misię, trochę jej pomogłem. - Uśmiechnął się delikatnie i zagarnął ją do salonu. Mateusz wstał i podszedł do Misi, która też już podeszła do stołu i przeprosił ją za to,że się uniósł. Chyba czekał, aż Angelo wejdzie do pokoju, żeby to zrobić. Coś mu nie pasowało w tym całym Michale, panoszył się jakby miał do tego prawo i uważał się za lepszego od wszystkich. Ale nie chciał problemów, dlatego przeprosił siostrę grzecznie i wrócił na miejsce do żony, do której szepnął coś na ucho. Ich matka wydawała się już bardziej zadowolona, widzą, że dzieci się godzą i łapią jakąś nić porozumienia, a przynajmniej w jej matczynych oczach.
- Zjemy mamo ciasto, wypijemy kawę i będziemy się zbierać. Mamy jeszcze sporo obydwoje do ogarnięcia przed jutrzejszą pracą. - Wyjaśnił Mateusz, sięgając po kawałek ciasta.
- Szkoda, myślałam, że dłużej zostaniecie... a wy? Kiedy macie samolot? - Kasia spojrzała na Angelo i Gabi z nadzieją w oczach.
- Jutro o 12. - Odpowiedział Angelo, pijąc kolejną już dzisiaj kawę.
- Z Katowic?
- Nie, z Warszawy. Myślałem, że was odwiedzimy...
- Spojrzał na brata.- Ale skoro macie tyle pracy, nie będziemy zawracać wam głowy. - Jakże politycznie rozwiązał ten problem.
- Tak się niefortunnie złożyło... - Rzucił w odwecie Mateusz. - Z Warszawy do Australii jest teraz lot? - Zdziwił się, jakby połączył jakieś kropki.
- Nie. Lecimy przez Dubaj. Mieliśmy zrobić sobie przystanek, ale też muszę wracać do roboty. Mam trzy biznesy, które po dwóch tygodniach pewnie już beze mnie płonął, a do Dubaju zdążymy jeszcze wrócić. - Doprecyzował, że nie jest jedynie właścicielem hotelu, co zdenerwowało Mateusza jeszcze bardziej. Angelo uśmiechnął się cieplutko, oczywiście rozgrywając to celowo. Spojrzał na matkę, jakby coś go olśniło.
- O, a może za miesiąc spakujecie się z Mirusiem i polecicie tam z nami? Kiedy ostatnio byliście na wakacjach? - W jego głosie słychać było tylko kulturę i troskę. Jebany manipulant. Chociaż na wycieczkę i tak chciał ich zabrać, podejrzewał, że...
- Ojej, tak daleko to nigdy, zwariowałeś, co ty, my już starzy na takie wycieczki. - Tak, jak myślał. Nigdy. Kasia widocznie się zestresowała, ale widział w niej jakąś ekscytację. Angelo zmarszczył brwi i przeniósł wzrok na Mateusza.
- Kurde. Jak to? - Spytał z teatralną troską. - Nie zabrałeś rodziców na Bali? - Cmoknął kilka razy z dezaprobatą, kręcąc głową. - Nie no dobra, nie winię. - Postukał złotymi sygnetami o stół, a minę miał taką, jakby go w zupełności rozumiał. - Wasza dwójka i dzieci, wiadomo, to nie są tanie wycieczki, wam w złotówkach trochę trudniej. - Niby okazał zrozumienie, a tak naprawdę pod jego słowami kryło się drugie, dobrze zrozumiane bratu drugie dno. Aż poczerwieniał ze złości, ale nic nie powiedział. Angelo czuł coraz większą satysfakcję. Sięgnął po dłoń swojej ukochanej i spojrzał na nią z zadowoleniem przelotem , puszczając jej oczko.
- W takim razie ustalone. Mamo, macie paszporty?
- Nie, co ty synek, nie były nam potrzebne.
- To złóż w tym tygodniu, dobra?
- Kobieta zasłoniła usta dłońmi, aż wstała od stołu ze szczęścia i podbiegła do Michała, ściskając go mocno. Cieszyła się na tą wycieczkę, bardzo. Nie była za granicą, odkąd wróciła tych cholernych Włoch trzydzieści siedem prawie lat temu. Najdalej, gdzie jeździła, to na kolonie z dziećmi po Polsce, w góry, albo nad morze. Lubiła Władysławowo, ale zawsze marzyła o Dubaju.
- Jejku synek, ale super! MIREK! Jedziemy do Dubaju, Michał nas zabiera! ... Ty też z nami pojedziesz Gabi? Musisz, koniecznie! - Spojrzała na synową, która już w jej oczach była jak kolejna córka.
zdolny delfin
Twój koszmar
brak multikont
Bezrobotny — Nierób na garnuszku ojca
18 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Wesoła ciamajda, z mnóstwem pomysłów. Spontaniczna, życzliwa, energiczna!
Gabi też trochę inaczej wyobrażała sobie Mateusza, tworząc w głowie jego obraz na podstawie uprzejmości Mirka i Kasi oraz zachowawczej Miśki. Myślała, że to będzie równie ciepły i wesoły człowiek, ale bardzo niemiło ją zaskoczył, wydawał się być nadętym bucem, z którymi Gabi zawsze walczyła i przerzucała się argumentami dotyczącymi wyższości jednych nad drugimi, co kompletnie nie ma racji bytu. Julia była totalnym lamusem, kimś, z kim Gabi chyba nie byłaby w stanie znaleźć wspólnego języka, choć zwykła dogadywać się z niemal każdym. Trochę się na tej rodzinie zawiodła, a dzieciaki mieli takie fajne i zupełnie inne, kiedy były razem z nią i Kaśką w kuchni. Gabi miała wrażenie, że Leon i Carla są trzymani zbyt krótko i kompletnie nie mają dzieciństwa, zwłaszcza że oboje świetnie mówili po angielsku i zachowywali się bardzo dorośle. To był taki kontrast między Majkim a nimi, że aż się przykro robiło, ale przecież to nie jej rola, żeby wychowywać cudze dzieci i dawać rodzicom rady, jak to robić. Przecież nie miała własnych dzieciaków i tacy ludzie zwykle są odbierani na zasadzie: co ty możesz wiedzieć, skoro swoich nie masz, zrób sobie i wtedy pogadamy.
Misia doskonale wiedziała, że Michał ma racje, jeżeli Gabrysiem nie wstrząśnie wiadomość o drugim dziecku, jeśli nie postawi sprawy na ostrzu noża to już nie będzie czego zbierać, ale mimo wszystko nie będzie chciała mu ograniczać kontaktu z ojcem. Pokiwała jedynie głową, strasznie wdzięczna losowi, że Angelo zjawił się w ich życiu, choć wcale niczego od niego nie chciała, nie oczekiwała pomocy, ale mimo wszystko czuła z nim strasznie silną więź, kochała go przez długie lata, nie mając nawet pojęcia czy żyje, a teraz mogła mu oddać całą tę miłość, jaką w sobie miała od dawna.
Gabi miała serce w gardle, kiedy poczuła, że talerz z ciastem wysuwa jej się z rąk, ale Angelo stanął na wysokości zadania i uratował zarówno ciasto, jak i podłogę oraz dumę Gabrielle. Już ją znał na tyle, żeby wiedzieć, że jej lepiej takich rzeczy nie powierzać, bo ona jest w stanie potknąć się na prostej drodze i wybić sobie zęby. Dlatego wyszczerzyła się do niego w głupawym uśmiechu.
- Fantastycznie. Spierniczyłam z salonu pomóc Kasi, żeby z nimi nie siedzieć, strasznie dziwni ludzie...- zaśmiała się cicho. Oni ją w sumie bawili, nie miała im za złe tego jak się zachowywali, choć Julia sprawiła jej dużo przykrości. Nie, żeby się jakoś specjalnie przejmowała tym, co myślą o niej inni ludzie, ale gdzieś tam w łebku miała zasiane pewne wątpliwości mimo wszystko. Przecież najważniejsze było to, że podobała się sama sobie w miarę, a przy Angelo sto razy bardziej, bo ciągle obsypywał ją komplementami, widziała jego wzrok, nie mogła odkleić od siebie jego rąk, ciągle ją dopadła w różnych randomowych momentach dnia, tylko po to, żeby ją pocałować, przytulić, pomacać cycka czy tyłeczek, a ona nie była mu dłużna zaskakując go równie mocno takimi nagłymi przypływami czułości. Czasami miała ochotę go taj mooooocno przytulić i dosłownie udusić z tej miłości, bo nie radziła sobie z tak silnymi emocjami.
- Myślę, że Majki by ci kibicował, żebyś walił mocniej, a Leon i Carla wydawali się całkiem zadowoleni z upokorzenia twojego brata. Aż mnie samą pięść zaswędziała, kiedyś mnie nauczysz jak się boksować.- uśmiechnęła się i na ułamek sekundy przytuliła Angelo, by podkreślić, to jak bardzo jest z niego dumna, no i oczywiście miał rację, ani dzieci, ani matka nie zasługiwały na to, by oglądać obrazek wypadających zębów, krwi i powalenia na podłogę.
- Opowiesz mi później co to za pomoc, chodź, wracajmy już, bo pomyślą, że ich obgadujemy i w sumie mieliby rację.
Dała się pokierować do salonu, kroków do wykonania nie było zbyt wiele. Misia wydawała się patrzeć na Mateusza chłodno, ale przyjęła przeprosiny, choć i tak miała wrażenie, że zrobił to na siłę. Nie skomentowała tego, posłała jedynie Angelo porozumiewawcze spojrzenie, jakby to z nim spędziła dwadzieścia lat życia, a nie z Mateuszem i jakby to on pojawił się w ich życiu ot tak z dupy, a nie Michał. Majki momentalnie znalazł się na kolanach u mamy i mocno się do niej przytulił, zadowolony wyglądał na stół za czymś słodkim do jedzenia, a i tak zeżarł już sporą część słodkości, którą dostał w prezencie i chyba dlatego zrobił się lekko senny. Misia objęła syna ramionami i pocałowała w czoło, odgarnęła mu loczki z policzków i oparła brodę na jego główce, głaszcząc synka po pleckach. To był cały jej świat, jej największy skarb i nie zamieniłaby tego, co ma na nic innego.
- I to jest powód, dla którego nigdy nie chciałam być dorosła, praca i obowiązki...- westchnęła Gabi z lekką nostalgią. Dorosłe życie zawsze ją przerażało, więcej się robi z musu niż z chęci a obowiązki się piętrzą. Trzeba pamiętać o płaceniu rachunków, robieniu zakupów, wizytach u lekarzy, o wyrzucaniu śmieci i masie innych, ona nie była gotowa na dorosłość, nie chciała jej. Tak jak jest, jest idealnie, nie ma praktycznie żadnej odpowiedzialności i czuje się kompletnie bezpieczna i zaopiekowana. Może to zabrzmi głupio, ale powoli przekonuje się do takiego modelu, że to facet ma dbać o dobrobyt rodziny, a kobieta o domowe ognisko.
- Chciałabym zostać w wami dłużej i lepiej was poznać...- wzięła głębszy oddech i posłała Angelo spojrzenie zbitego szczeniaczka, wydęła śmiesznie usta i ułożyła je w podkówkę. To była niema prośba o to, żeby przedłużyć pobyt, chociaż o kilka dni, ale i tak wiedziała, że to jest niemożliwe. Lekko się naburmuszyła i posmutniała. Julia patrzyła na Gabi z politowaniem wymalowanym na twarzy, bo nastolatka zachowywała się jak rozpieszczona księżniczka, nie rozumiała co taki facet jak Angelo w niej widzi. Przecież blondynka nie miała niczego innego poza zgrabnym tyłkiem. Nie błyszczała inteligencją, nie miała forsy, klasy, ubierała się jak dziewczynka, a nie jak kobieta, zero stylu, zero oleju w głowie i ambicji, jednakże, póki co Julia nic na ten temat nie mówiła, bo zdawała sobie sprawę, że Angelo sprytnie ją zdisuje, jak wcześniej, a głupia nie była. Wiedziała kiedy się zamknąć.
Gabi przysłuchiwała się wymianie zdań braci i gdzieś w środku skręcała się ze śmiechu dokładnie łapiąc te drobne aluzje i niuanse. Trochę ją przerażał obrzydliwie uprzejmy ton Angelo, ale przez to właśnie takie piękne i cholernie zabawne i inteligentne!
- Tak, mieliśmy zaliczyć Dubaj, ale on się raczej nigdzie nie wybiera i na nas poczeka, są rzeczy ważne i ważniejsze, wybraliśmy wizytę u was. - powiedziała z ciepłym uśmiechem wymalowanym na twarzy i spojrzała na Kasię i Mirka z dużymi pokładami miłości w oczach. Ich się nie dało nie lubić, byli tacy gościnni i przyjaźni, czego nie można powiedzieć o Julce i Mateuszu.
Podobała jej się ekscytacja na twarzy Kasi i skwaszone mini Julii i Mateusza, wyglądali tak jakby im ktoś gówno pod nos podetknął, gotowali się ze złości, Angelo ich załatwił z taką klasą i z tak pięknym sarkazmem, że Gabi w środku z uciechy aż tańczyła kankana.
- Oczywiście, że pojadę, już mnie nikt ani po dobroci, ani po złości nie odsunie od mojego mężczyzny. Takie wyjazdy tylko wspólnie. Nie wyobrażam sobie rozłąki dłuższej niż kilka godzin, a i tak usycham z tęsknoty jak nie jesteśmy obok siebie.- powiedziała spokojnie i położyła rękę na karku Angelo, przesunęła palcami po potylicy, drapiąc lekko skórę głowy w czułym geście. Nie mogła się oprzeć przed położeniem brody na ramieniu ukochanego i patrzeniu na niego znów w ten sam sposób, jak zakochany szczeniak. Nagle nie przeszkadzało jej publiczne okazywanie uczuć, przed którym tak zawzięcie się zawsze broniła, bo uważała, że to niestosowne.
- Słodka z was para doprawdy. Macie jakieś urocze przezwiska? Ty pewnie Gabi mówisz do Michała kochanie, misiu, cukiereczku. Wyglądasz mi na taką, co lubi tego typu określenia.- Julia rzuciła dość zawistnie, na co Gabrielle uśmiechnęła się wrednie i odwróciła lekko głowę w stronę kobiety, mierząc ją chłodnym spojrzeniem.
No normalnie teraz to w Gabi się zagotowało, tak, że znów stwierdziła, że nienawiść jednak istnieje. Ależ ta kobieta działała jej na nerwy! Wywłoka!
- Nie żartuj sobie nawet w ten sposób Julio. Ten mężczyzna zasługuje na coś lepszego niż jakiś marny cukiereczek. Ta siła, ta prezencja, klasa i inteligencja zasługują na miano samego Króla, który jest tylko ciut niżej w hierarchii od samego Boga.- nie przestawała smyrać go po głowie i nagle sobie ot tak wstała i bezceremonialnie pocałowała Angelo prosto w usta, krótko, acz bardzo namiętnie. Obeszła jego krzesło, jakby obchodziła stół i zaplotła ręce na szyi ukochanego od tyłu i wtuliła się w jego plecy, przewieszając głowę przez jego prawe ramię i patrzyła na minę Julii i Mateusza. Misia w tym czasie usłyszała, że woda na kawę i herbatę się gotuje, co oznajmiał gwizdek, więc wstała, ułożyła Majkela, który przysnął, na kanapie i poszła zalać napoje. Strasznie ją bawiła ta szopka i przepychanka słowna między nimi, dlatego w kuchni popłakała się ze śmiechu. Czy w ten sposób wyglądałoby życie, gdyby miała obu braci obok siebie przez całe życie? Ech... Tego się już nie dowie.
Julia groźnie zmrużyła oczy wpatrując się w Gabi jak w robaka, ale nie miała na to żadnej ciętej riposty, dlatego Gabi szczerzyła się do niej jak ostatnia wariatka. Misia wróciła z dzbankami pełnymi kawy i herbaty, które postawiła na stole i klasnęła w dłonie zachęcając wszystkich, włącznie z dziećmi do jedzenia ciasta. Spojrzała na Julię i Mateusza, żeby nawet nie śmieli dzieciakom zakazywać zjedzenia czegoś słodkiego, bo jeśli to zrobią, to ich spojrzeniem zamorduje. Majkel na tej kanapie zaczął się wiercić i kręcić i wydawać z siebie dźwięki przypominające te markujące latanie samolotu i strzelanie z karabinu. Chyba śniło mu się, że lata... Tak to jest jak ktoś się nawpierdziela słodyczy. Gabi nie bardzo chciała się odklejać od Angelo, dobrze jej było go tak sobie tulić od tyłu i czasem cmoknąć w policzek czy ucho, ale... Ciasto wygrało. Zjadła z każdego po wielkim kawałku, a później dzieciaki zaciągnęły ją przed telewizor, bo Majki się zbudził i we troje uczyli Gabi jakiegoś dziwnego tańca do piosenki Baby Shark. Na początku było jej głupio, ale tak się wkręciła, że przestała zwracać uwagę na cokolwiek i po kilku minutach już umiała cały dziki taniec, który wymyśliły dzieciaki. Śmiała się z nimi w głos kiedy coś jej nie wychodziło a oni ją poprawiali. Cała trójka nie chciała dać jej spokoju, a ona po półgodzinie była już wykończona i zaczerwieniona. Mimo wszystko pasowały jej dzieciaki w koło, bo... Sama poniekąd była jeszcze trochę dzieckiem, co prawda nie na takim poziomie jak pięciolatki, ale ej... Może trochę! Bawiła się przecież świetnie, dlaczego miała oszukiwać, co ważne nie trakotwała dzieci jak dzieci a jak ludzi.
- Mateusz, powinniśmy już jechać i tak będziemy mieć problem z dzieciakami, bo zjadły za dużo cukru, już je nosi, a co to dopiero będzie w samochodzie.- Julka wstała z miejsca i podeszła do Kasi, żeby się pożegnać, przytulić ja i ucałować w oba policzki, ale zrobiła to tak sztucznie i sztywno, bez grama ciepła i miłości, że nawet udawany uśmiech nie pomógł w zatarciu tego wrażenia.
- Dziękujemy za gościnę mamo.- powiedziała tonem, który mógłby nawet zmrozić piekło, ale Kasia wydawała się tego nie widzieć i nie słyszeć, bo kochała zarówno Julkę jak i swojego syna, a za wnukami wskoczyłaby w ogień.
- Maaaaamoooo ale my nie chcemy jeszcze jechać! Gabi jest super! Chcemy się jeszcze bawić! Zobacz jakie piękne warkoczyki mi zaplotła, wyglądam jak Elsa!- Carla chyba pierwszy raz odezwała się takim pewnym i wesołym tonem. Leon podchwycił i też zaczął prosić żeby jeszcze zostali.

Ares Kennedy
rozbrykany dingo
Gabi
Książę Sycylijskiej Mafii — Właściciel Kuranda Hotel i studia tatuażu
36 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
I'm an Italian Mafia King who lives in Asutralia So baby don't smile to me if you don't like dangerous game
Bardzo podobało mu się to oznaczenie przez nastolatkę terytorium. Odwzajemnił jej wzrok, pełen miłości i szacunku, tym samym pokazując w jakiej są relacji. Tak jak i ten pełen pasji pocałunek, którego nie wstydził się ani przez sekundę. Angelo i wstyd? Jego matka patrzyła na nich maślanymi oczami, ciesząc, że jego syn ma tak dobrą kobietę. Nie przeszkadzał jej już jej wiek, zaczynała rozumieć Angelo, dlaczego wybrał właśnie ją. Jej wzrok, jej gesty, dotyk, jej słowa... Tego się nie spodziewała, ale on już tak Gdy mówiła o nim tak wspaniale, wbijał swoje spojrzenie w Mateusza, po raz kolejny okazując mu nad nim wyższość. Jego wyjebane już w kosmos eo wyjebało jeszcze wyżej, o ile to w ogóle możliwe. Lubił, gdy go tak nazywała i tak o nim mówiła, choć tak mocne słowa padły chyba pierwszy raz. Aż zadarł wyżej podbródek dumny. Okazała mu ogromny szacunek, co bardzo sobie cenił, nie tylko w ludziach, ale właśnie kobietach. Lubił być podziwiany i szanowany, a w oczach Gabi widział to niemal codziennie.
Dzieciaki porwały jego ukochaną, a on przyglądał się ich wybrykom rozmarzonym wzrokiem. Właśnie takiego widoku pragnął w ich domu. Nieważne, czy tym w Australii, czy przyszłym we Włoszech, dom był tam, gdzie była ona. Zmieniały mu się nieco poglądy i choć Włoska Rodzina nadal była dla niego najważniejsza, tak teraz tworzył swoją własną, dostrzegał to. Ciekaw był, co przyniesie kilka najbliższych lat, ale nie widział tego w swojej głowie inaczej, aniżeli właśnie tak, jak teraz widział na żywe oczy. Z tą różnicą, że Gabi szalałaby z ich dziećmi, nie z obcymi.
Nawet nie miał za bardzo już ochoty rozmawiać z Mateuszem i jego żoną. Za to przysiadła się do niego Michalina, z która wymienił subtelnie kilka słów na temat Gabi, oraz jego pomocy. Mieli już ze sobą stały kontakt, mogli o siebie pisać i dzwonić przez specjalną aplikacje. Michalina wydawała się być bardzo mu za wszystko wdzięczna, a on uważał siostrę za cudowną kobietę. Cieszył się, że chociaż ona okazała się w porządku i... halo, miał w końcu młodszą siostrę, o którą może dbać! Widziała, jak patrzył na ukochaną i zazdrościła jej, nastraszyła pewnie Angelo, żeby nawet nie próbował jej skrzywdzić. Ta rozmowa była miła i uspokoiła nerwy Angelo, który wciąż był bardzo zawiedziony bratem.
Jakoś nie było mu szkoda, że musieli się zbierać. Mateusz wydawał się bardzo oschły i jakby zdenerwowany, ciekawe dlaczego... Angelo miał wewnętrzną satysfakcję, widząc, jak ich dupy bolą, tylko tych dzieci było mu żal. Szczególnie, jak na koniec jego brat poustawiał je do pionu gdy nie chciały wyjść i jeszcze oznajmiły jak bardzo lubią ciocię Gabi. Jednak nie było gadania, mieli wychodzić i koniec. Pożegnali się ze wszystkimi, Angelo chłodno uścisnął im dłonie na pożegnanie i zostali z jego matką, Mirkiem, Miśką i Majkiem. Pomogli im ogarnąć trochę, wybrali się na spacer, poszli na gofry i zjedli jeszcze razem obiad. Atmosfera bez Mateusza i Julki zrobiła się taka jak dnia poprzedniego. Dużo rozmawiali, śmiali się, miło spędzali po prostu czas, a Majki wydawał się zakochany w nowym wujku i cioci, nie chciał odstępować ich na krok. Bawili się z nim i śmiali, ogólnie ten dzień, pomijając felernego śniadania, był świetny. Angelo kupił matce jeszcze nowy telefon, bo ten jej nie obsługiwał aplikacji, którą chciał jej zainstalować do kontaktu z nim. W końcu zamienili trochę więcej słowa z Mirkiem, okazał się całkiem fajnym gościem. Angelo go polubił, bardzo dbał o jego matkę, to było widać.
Niestety zbliżał się wieczór, więc musieli się pożegnać. Najsmutniej chyba było Majkowi i Kasi, która płakała, ściskając mocno syna i prosząc, żeby już nigdy jej nie znikał. Chlipała, mówiąc, jak bardzo ich kocha, że chciałaby ich widywać, zaprosiła ich na święta i wyprzytulała Gabi, dziękując jej za wszystko co robi dla jej syna. Padło dużo miłych słów, nie tylko ze strony Kasi, ale i Misi, Angelo i zapewne Gabi. To było ciężkie pożegnanie... Angelo też pokochał swoją nową rodzinę.
Na tyle, że poszedł jeszcze do Gabrysia Usiadł z nim przy stole, sam na sam, a Gabi spędzała wtedy czas z jego bratem i dawnym przyjacielem Angelo. Gabryś miał wielkie oczy jak spodki, a Angelo zachowywał spokój, tłumacząc mu, jakie ma teraz opcje. Wyłożył kawę na ławę, mówiąc mu kim jest i co mu zrobi, jeśli skrzywdzi jego siostrę. Nie groził mu, tylko uprzedzał, że ma trochę porywczy charakter i duże zaplecze. Zaproponował mu pewien układ, kazał znaleźć porządną pracę i wyznał, że pomoże finansowo siostrze, ale jeśli ją skrzywdzi, zostanie totalnym bankrutem. Miał proste wyjście - albo dać Misi spokój, zacząć pracować i płacić alimenty, biorąc czynny udział w życiu ich dzieci, albo zaopiekować się nią, dziećmi, stworzyć rodzinę i zapierdalać. Miał jeszcze trzecią opcję, zranić ją, albo zawieść Angelo i zostanie kaleką do końca życia. Poklepał go na odchodnym po plecach, traktując bardzo ciepło i milo, poza tym, że mu trochę pogroził. Gabryś wydawał się dobrym ziomkiem, tak jak mówiła Kaśka. Po prostu pogubionym i leniwym. Teraz miał motywację.
Dopiero wtedy mogli opuścić kamienicę i udać do hotelu, z którego zabrali swoje rzeczy. Angelo wypożyczył samochód, którym dojechali do Warszawy, dość szybko ku jemu zdziwieniu. Nocowali gdzieś w centrum, w hotelu Warszawa, z pięknym widokiem na centrum. Budynki były wysokie, a miasto bardzo nowoczesne. Oczywiście, że wybrali się na krótką imprezę do jakiegoś klubu na dachu. Trochę popili, ale nie za dużo, po prostu świetnie się bawili, wracając do pokoju chwilę po pierwszej. Czekał na nich szampan, oraz romantyczna otoczka, rozsypane przez pracowników róże wszędzie, na prośbę Angelo. Przygaszone światła robiły atmosferę i ten wielkomiejski widok za oknem. Oczywiście szampan zniknął szybko, a oni zajęli sobą przed snem. Kochali seks tak mocno jak kochali siebie, ale ten nie był długi. Za to bardzo romantyczny i dla odmiany delikatny. Angelo znów powiedział Kwiatuszkowi jak bardzo ją kocha, jak bardzo dziękuję jej za te dwa ostatnie tygodnie.
- To dużo zmieniło. - Wyznał jej przed snem, głaszcząc po rozgrzanych polikach i tuląc do siebie z miłością. - Niech już tak zostanie na zawsze.
Tak właśnie dwutygodniowa wycieczka Angelo Denaro i Gabrielle Glass dobiegła końca. Wybrali się na lotnisko i wsiedli w samolot, nie mając pojęcia, co czeka ich po przylocie w Cairns.

- Koniec -
zdolny delfin
Twój koszmar
brak multikont
ODPOWIEDZ