Bezrobotny — Nierób na garnuszku ojca
18 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Wesoła ciamajda, z mnóstwem pomysłów. Spontaniczna, życzliwa, energiczna!
Każda kobieta powinna doświadczyć choćby raz w życiu czegoś takiego. Ten podziw na twarzach całej trójki, ta bezkresna miłość i oddanie we wzroku Angelo — to uczucie nie mogło równać się z żadnym innym. Już wiedziała, że wybór był idealny, poczuła się jak księżniczka, rodem z bajek Disneya, która tak uwielbia. Oby tylko nie zgubić pantofelka, oby książęta nie zmienili się w żaby, oby nie obudziła się ze śpiączki w szpitalnym łóżku, kiedy wybije północ, bo to było jak sen, serio... Jakby rozbijając się tym samochodem, mocno uszkodziła sobie głowę i wszystko teraz toczyło się w niej, a jej ciało spoczywało w szpitalnym łóżku, podpięte do kabli i respiratora.
Tego właśnie pragnęła! Widzieć podziw w oczach ukochanego, to dla niego chciała być tak piękna i silna, pokazać mu całą sobą, że jej miłość nie jest chwilowa, że po powrocie do domu nagle się nie rozmyśli i nie stwierdzi, że skoro już byli w tych Włoszech to może go zostawić i iść żyć, życiem głupiutkiej nastolatki i spotykać się z chłopcami w swoim wieku.
Jeśli choćby skosztujesz prawdziwego mężczyzny, już nigdy w życiu żaden chłopiec nie zagości w twojej głowie, tego Angelo mógł być pewien.
Wyglądał tak dostojnie, tak władczo, ale i łobuzersko, zawadiacko przez ten swój kapelutek, jakby całą trójką doskonale bawili się motywem mafijnym. Obserwowała, jak ujmuje jej dłoń, jak lekko się ugina, jak jego wargi dotykają miękkiej skóry, pachnącej jak truskawki w śmietanie. Miała wrażenie, że lewituje kilka centymetrów nad ziemią, tak bardzo była szczęśliwa! Czuła się tak, jakby sukienka nie była uszyta z najlepszych materiałów, a została stworzona z fragmentu bezchmurnego nieba. Jakby krawiec wyciął w nim dziurę specjalnie dla niej i to z niej uszył kieckę. Aplikacje zrobione były z kryształków lodu i kropel deszczu, koronki z prawdziwych listków i pnączy - dokładnie tak się czuła. Bajkowo, a to był tylko zwykły jedwab, trochę koronek i tiulu oraz sztuczne kamyczki. Nie mogła się nie uśmiechać, aż pokazała piękne, białe, równe ząbki słysząc słowa podziwu pod swoim adresem, jakby mogła, to by podskoczyła z radości, ale bała się, że się wywali na tych szpilkach. Nie ufała swoim miękkim jak wata nogom. Oblała się lekkim rumieńcem i spuściła lekko głowę na sekundę, ale zaraz zadarła wysoko podbródek, dumna ze swoich wyborów i słów trzech przystojniaków. Ego wywaliło jej w kosmos, tak jakby dopiero teraz zrozumiała, ile jest warta. Halo, po takich słowach, po takich spojrzeniach nawet najbrzydsza kobieta świata uznałaby, że jest najpiękniejsza.
Oj Franku, Franku... Ty jeszcze nie wiesz kochany, że to część planu na zemstę na twojej skromnej osobie... Który teraz przez nadwyraz silne emocje zszedł na drugi plan. Kroczyła przy nich dumnie, z wysoko zadartym podbródkiem, setki par oczu wydawały się nie istnieć. Och gdyby tylko mogła teraz czytać w myślach Angelo, pewnie popłakałaby się ze szczęście, bo jej wyglądały dość podobnie. Sceneria się zmieniła, byli na plaży, gdzie przy samym brzegu czekał na nich łuk weselny, calutki opleciony białymi różami i zielonymi pnączami, czekał na nich ksiądz. Angelo stał tam z nim, ubrany w beżowy garnitur, a ona... Ją do niego prowadził ojciec. Miał na sobie sukienkę w stylu boho, bardzo skromną, ale elegancką, na twarz zarzucony miała delikatny welon. Ojciec oddał rękę swojej córki Angelo i odszedł na swoje miejsce. Ceremonia była bardzo skromna, tylko dla najbliższej rodziny i kilku przyjaciół, nie to, co tutaj, z pompą i przepychem. Luksus bił z każdej dekoracji, Gabi nawet nie chciała myśleć, ile milionów kosztowało zorganizowanie tego wesela.
Ona... Ta, co uważa, że jeszcze ma czas na podejmowanie takich poważnych decyzji, wiążących na całe życie, ona, która chce jeszcze smakować życia, a nie zakopywać się w obowiązkach żony i matki, myślała o ślubie, o tym, że chce spędzić z tym mężczyzną reszta dni, wspólnie, tyle ile Bóg pozwoli im być razem. Z zamyślenia wyrwał ją głos Angelo, tuż przy jej uchu. Aż poczuła gorąco rozlewające się po całym ciele, patrzyła na niego z taką miłością i oddaniem... Dziś nie świętowali tylko zaślubin Marcello i Rosalii, to było ogólnie święto miłość. Na chuj komuś jakieś walentynki! 1.08.2023 - od teraz to dzień miłości, gigantycznej, szczerej, prawdziwej, szalonej i już zawsze dla niej walentynki będą w ten dzień. Widziała w jego oczach łagodność i ciepło, które nie często tam gościły, dlatego teraz tak bardzo je doceniała. Zdecydowanie bardziej docenia się to, co nie jest uznawane za pewnik, co nie jest nam darowane każdego dnia, a dawkowane z umiarem, lub darowane okazjonalnie, wtedy człowiek jeszcze bardziej tego pragnie.
Odszedł, a ona odprowadziła go wzrokiem, nie mogąc już doczekać się przyjścia Rosalii. Nie musiała długo czekać, z głośników popłynęła muzyka, a Gabi myślała, że się skręci ze śmiechu! Rosalia pokazała wszystkim, że też umie się bawić, że ma poczucie humoru, za co Gabi pokochała ją jeszcze bardziej. Parsknęła śmiechem, kiedy zdała sobie sprawę, z jakiego filmu pochodzi muzyka, ale przestała się śmiać kiedy zobaczyła ją. Okej widziała ją w tej sukience, ale nie miała pojęcia o koronie i welonie. Szczęka jej opadła, dosłownie zaraz będzie musiała zbierać zęby z podłogi. I tak jak przypuszczała, wzruszyła się, widząc, jak kobieta wraz ze swoją świtą zmierza do ołtarza, ale Gabi cały czas się uśmiechała. To już... To ten moment. Nie mogła oderwać wzroku od "młodej" pary.
Gabi splotła ze sobą palce dłoni i uniosła je ku swojej twarzy, zatrzymała je na wysokości swoich ust, oprła się o nie noskiem i cały czas powtarzała sobie w myślach, żeby nie ryczeć, żeby nie płakać, żeby tylko nie pęknąć. Gapiła się na parę jak zaczarowana, to było piękniejsze, niż sobie wyobrażała. Zerknęła na Angelo dokładnie w tym samym momencie, w którym on spojrzał na nią. To było takie nieme wysyłanie sobie wiadomości pod tytułem: KOCHAM CIĘ, KOCHAM CIĘ, KOCHAM CIĘ, KOCHAM! Kiedyś to będziemy my.
Zaczęła się ceremonia, po włosku, ale Gabi to nie przeszkadzało, trzymała się bardzo mocno, się trzymała, dopóki nie zaczęli składać sobie przysięgi, którą sami stworzyli.
Kiedy Marcello skończył, po policzkach Gabi ciekły wielkie łzy wzruszenia, nie mogła się opanować, wyła, dosłownie wyła jak bóbr, tracąc ostrość widzenia. Pomiędzy przysięgą Marcello a Rosalii... Uniosła no nosa chusteczkę i się w nią wysmarkała, a było bardzo, bardzo cicho, niemal jak makiem zasiał, więc wszystko było słychać. Nie mogła inaczej, bo w szóstkę wyglądali tak pięknie przy tym ołtarzu! Cholerna wrażliwość, cholerna emocjonalność, dobrze, że nie było tu żadnego kamerzysty ani fotografa, bo Gabi miałaby najbrzydsze zdjęcia ze wszystkich gości.
Nie mogła się już uspokoić do końca ceremonii i chlipała sobie w te mokre już, nienadające się do niczego chusteczki, wzięła ich ze sobą zdecydowanie za mało. Dopiero pod koniec zaraz przed pocałunkiem pary, jakiś młody chłopak z tyłu stuknął ją w ramię i podał całą paczkę chusteczek. Gabi podziękowała mu skinienie głowy. Ha! Makijaż jednak przetrwał to całe wycie, trzeba załatwić napiwek dla makijażystki. Wytarła oczy, znów cicho się wysmarkała i zaczęła się uspokajać dopiero kiedy z głośników zaczął płynąć prawdziwy marsz weselny, a wszyscy goście, począwszy od pierwszych rzędów, zaczęli wstawać, okazując tym samym szacunek młodej parze. Byli już Panem i Panią Denaro, najważniejszymi osobami w całym tym zbiegowisku, powodem całego zamieszania i szczęścia. Zaczęli iść czerwonym dywanem powoli, za nimi Angelo z siostrą Rosalii, Franek z przyjaciółką, to było piękne i Gabi wcale nie miała za złe, że kobiety trzymają się JEJ braci. Czekaj co? Nie. Jej Angelo. Franek nie był jej! Huh...
Dopiero za nimi pierwsze rzędy zaczęły się opróżniać, musiało to tak wyglądać, żeby nie zapanował chaos i dzika bieganina. W tym wypadku nie będzie oczekiwania na to, aż wszyscy goście złożą młodej parze życzenia osobiście, to trwałoby wieki. Dlatego wszystkie prezenty, które dostali od zebranych były umieszczone w innej części ogrodu na gigantycznych stołach, teraz zmierzali bezpośrednio do miejsca, gdzie odbędzie się cała impreza, do miejsca, które Gabi i Angelo szykowali wczoraj, a raczej doglądali wszystkiego. Oni mieli miejsca przy stole prezydialnym, droga tam trochę zajęła, ale ciśnienie zdążyło z Gabi zejść. Czekał ich jeszcze pierwszy taniec małżeństwa, pewnie jakaś krótka przemowa i dopiero później pyszne jedzonko i biesiadowanie do rana. Gabi trzymała się blisko orszaku, nie chciała stracić ich z oczu, dopiero kiedy doszli na miejsce i Angelo mógł kulturalnie odsunąć się od siostry Rosalii, jej miejsce zajęła Gabi, wsuwają się pod jego ramię, obejmując go ręką w pasie i opierając głowę na jego ramieniu.
- To było takie piękne...- powiedziała lekko zachrypniętym od płaczu głosikiem. Potrzebowała teraz odrobiny przytulenia, poczucia jego ciepła, żeby uspokoić się do końca. Czuła się wypruta z emocji, a przecież jeszcze tyle miało się dziać!

Ares Kennedy
rozbrykany dingo
Gabi
Książę Sycylijskiej Mafii — Właściciel Kuranda Hotel i studia tatuażu
36 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
I'm an Italian Mafia King who lives in Asutralia So baby don't smile to me if you don't like dangerous game
Tę ceremonię Angelo zapamięta do końca życia. Nic go jeszcze tak nie poruszyło jak ten moment, w którym zginął bezpowrotnie. To było w jego życiu bardzo przełomowe, przez głowę przeleciało wiele niezwykle dojrzałych myśli, a rzucane ukradkiem spojrzenia na Gabi wymieniali bardzo porozumiewawczo i wiedział już, że myśleli w ten sam sposób. To niedorzeczne i lekkomyślne, ona była młoda, a on był jednym z najniebezpieczniejszych ludzi na świecie, a wciąż, potrafili myśleć o sobie poważnie.
Marcello z Rosalią wyglądali jak prawdziwa Królewska Para. Wszyscy traktowali ich z szacunkiem, zaprezentowane postawy budziły ten szacunek. Szedł za nimi pod rękę z siostrą młodej, zerknął tylko przez ramię, czy Gabi ruszyła za nimi. dostrzegł kątem oka, że Lorenzo pcha wózek swojej matki, a jednocześnie babci braci Denaro. Kobieta miała 102 lata, ale dożyła jeszcze tego ślubu. Costanza była niegdyś doradczynią swojego rządzącego syna, a później wnuczka. Wszyscy wiedzieli, że to ona tak naprawdę rządzi Nostrą i każdy się jej bał, a później zachorowała, starość ją dopadła. Wciąż budziła postrach, lecz już od wielu lat nie miała nad Marcello przewagi. Wyglądała na zadowoloną, na tyle, na ile potrafiła być.
W tle grał marsz, goście podążali za nimi kolejno, a Młodzi prowadzili wszystkich gromadzonych do strefy gastronomicznej. Stoły zastawione były w tym samym stylu, co górował nad motywem. Czarne brusy, złote zastawy i róże. Świeczki i światełka. Goście usadzeni byli według schematów, a Młodzi, ze świadkami, oraz ich partnerami mieli swój oddzielny stół, który widoczny był z każdego końca tejże części. Nieopodal, bo zaledwie po zaraz za dzielącą ogród fontanną i basenem rozstawiona była scena, oraz zbudowany został parkiet z drewna. Scena zasłonięta była kotarą, nie była wysoka, a jedynie stworzona z również drewnianego podestu. Ukryta póki co, by nikt nie dostrzegł póki co, kto się na niej znajduje. Jednak miejsce dostrzegalne było niemal z każdego miejsca w ogrodzie, ale na pewno z każdego ze stołów.
Goście zajmowali miejsca, a Angelo mógł w końcu odejść od chwilowej partnerki, ze skinieniem głową. Najpierw poczuł dłoń Gabrielle Glass, a dopiero później dostrzegł jej sylwetkę. Jego ciało zareagowało automatycznie, obejmując drobne ciało partnerki ramieniem. Złożył na jej głowie pocałunek. Pachniała specyfikami do włosów, ale jej specyficzny zapach się w nim nie zgubił.
- Tak, to prawda. - Spojrzał w błękitne oczy nastolatki z góry, znów zadziwiająco ciepłym spojrzeniem. - To jeden z ważniejszych momentów w moim życiu. Ciesze się, że jesteś tu ze mną. - Zdążył jeszcze powiedzieć, nim usłyszał głos babci za plecami.
- Piękna uroczystość Marcello. Gratulację. - Lorenzo stał za jej wózkiem przed Młodymi. Młoda Para zaś stała przed stołem, aby wszyscy ich widzieli, razem ze świadkami i ich najbliższymi. Goście wciąż zajmowali miejsca, ale babcia Denaro chciała być pierwszą osobą, która pomówi z Młodymi.
- Dziękuję/ - Odparł krótko Marcello.
- Witaj w rodzinie Rosalio. - Wyciągnęła w jej stronę dłoń, którą Rosalia ujęła pierwszy raz w życiu i dygnęła w lekkim ukłonie. Oczy staruszki skierowały się w stronę Angelo i Francesco, którzy stali ramię w ramie. Obok Angelo oczywiście stała Gabi, wciąż przez niego przytulana.
- Którego z was jest to partnerka? - Widziała jak wchodzą we trójkę i bardzo tego nie popierała.
- Babciu, poznaj Gabrielle, to moja ukochana. - Angelo odezwał się pierwszy, patrząc staruszce w oczy, a gdy skończył mówić jego wzrok padł na Gabrielle. - Gabi, to moja babcia, Costanza Denaro. Najstarszy członek naszej Rodziny. - Rzucił jej bardzo stanowcze i porozumiewawcze spojrzenie, żeby wiedziała jak ważna była to osoba. Wspomniana kobieta wbiła w nastolatkę ciemne spojrzenie, tak ciemne, jak Angelo, miał jej oczy i ten sam w nich chłód. Zmierzyła ją od stóp po czubek głowy i wydała z siebie cisze "hm".
- Nie jesteś Włoszką. - Rzuciła zimno i pstryknęła w powietrzu palcami. - Lorenzo. - Po wypowiedzeniu imienia jej syna, ten rzucił przepraszające spojrzenie Gabrielle i zabrał od nich matkę, zawożąc na jej miejsce, tuż obok niego. Była całkiem blisko od głównego stołu, ale na tyle daleko, by nie mogła ich dokładnie widzieć. Marcello widział co zrobić. Wszyscy ludzie kłaniali się jej nisko, gdy ich mijała, a ona wydawała się nie zwracać na nikogo uwagi.
- Powiedziała, że nie jesteś Włoszką, ale nie przejmuj się nią kompletnie. - Szepnął Angelo Gabrielli na ucho, widocznie rozbawiony.
Pogratulowali Młodej Parze, składając im krótkie życzenia. On, Gabi, Franek, siostra Rosali i jej mąż, oraz Fiona z narzeczonym. Jako najbliżsi i najważniejsi. Mogli zająć wtedy miejsca, dostrzegając, że i goście byli już usadzeni. Marcello z Rosalią wygłosili krótkie przemówienie, podczas którego wszyscy stali, witając ich na weselu i życząc dobrej zabawy. Kiedy zajęli miejsca, Angelo poprosił, by nikt jeszcze nie siadał i wzniósł pierwszy toast za ich zdrowie. Krótko po tym rozbrzmiała spokojna muzyka, podczas której cały sztab ludzi zaczął roznosić jedzenie. Było go też całe mnóstwo na stołach. Jedli, rozmawiali między sobą, pil pierwsze toasty. Bracia powiedzieli swoje przemówienia, mniej, lub bardziej poruszające, czasami wplatając jakieś anegdoty z humorem. Angelo mówił dłużej, ale był oczywiście poważniejszy od Franka, który nie mógł się powstrzymać od ciągłego wplatania humoru. Jednak nie przekroczył granicy Marcello, wszystko było ze smakiem.
Po części powitalnej i oficjalnej, Marcello wstał, zapinając marynarkę i wyciągnął w stronę Rosali dłoń. Ta ją ujęła z lekkim ukłonem i ruszyli w stronę parkietu. Angelo poprosił wszystkich o pozostaniu na swoim miejscu i korzystając z okazji, gdy wszystkie oczy zwrócone były na Młodych, on i Francesco rzucili sobie porozumiewawcze spojrzenia, wyciągając zza pleców broń, którą wsunęli sobie pod stół, w specjalnie zamocowane tam kabury. Później dłoń Angelo powędrowała na udo Gabrielle, a jego spojrzenie padło na jej oczy. Posłał jej tajemnicy uśmiech.
- Myślę, że to ci się spodoba. - Nie mówił o broni, a o tym, co się miało zaraz wydarzyć. Skierował swoje spojrzenie na parkiet zadowolony, dostrzegając tam wtulonych już w siebie nowożeńców. Rosalia wtulała policzek w ramię Marcello, a ten opierał swój o jej głowę. Chwile tak tkwili w tej pozie, aż nastała cisza. W pewnym momencie kurtyna opadła, odsłaniając w końcu scenę w całej okazałości. O złoty stelaż oplecione były czarne róże, a z górnych jego części zwisały małe lampki. Na scenie pojawił się popularny Włoski zespół, Måneskin, który znany był na świecie po wygraniu Eurowizji. Mało kto wiedział, że Marcello kochał muzykę i był fanem tego konkursu. Zaprzyjaźnił się z zespołem, po cichu ich finansując,o czym prawie nikt nie wiedział. Wszyscy zaczęli klaskać, a wtedy rozbrzmiała pierwsza piosenka, do której Para Młoda wykonała swój pierwszy taniec. Podczas niego wypuszczane były nieustanne przez drony drobne złote konfetti nad samym parkietem, które wyglądały jak deszcz ze złota. Kiedy muzyka przyspieszyła Rosalia odpięła część swojej sukni, a Marcello wtem podniósł ją wysoko. Rosali kręgosłup wygiął się w łuk, gdy rozłożyła swoje ręce, będąc prezentowaną przez swojego męża w obrotach. Wtedy Angelo z Frankiem poderwali się, inicjując głośne oklaski, za którymi poszli wszyscy goście. Marcello z Rosalią tańczyli jak zawodowi tancerze, było to bardzo widowiskowe. Skończyli w swoich ramionach dokładnie tak, jak rozpoczęli taniec, a oklaski trwały i trwały. Damiano, lider zespołu jeszcze je podsycał, również klaszcząc,zachęcając resztę gestami, by nie kończyli. Zszedł ze sceny i podszedł do Nowożeńców, witając ich uściskiem dłoni, witać było z daleka, że składa im życzenia. Marcelo uścisnął go jak starego druha i ucałował dłoń Rosali, wchodząc z wokalistą na scenę.
- Chodź. - Angel chwycił Gabi za rękę i wyciągnął ją zza stołu, razem z Francesco z resztą. We dwóch ciągnęli ja w stronę parkietu, na którym pojawili się razem z siostrą i druhną Rosaline. Ale tylko oni.
- To dla Ciebie moja najdroższa żono. - Rzucił Marcello przez mikrofon, nim rozbrzmiały nuty kolejnej piosenki. Ku zdziwieniu wszystkich, jak i chyba Rosali, która wyglądała na naprawdę zaskoczoną tą sytuacją, zamiast Coraline, Coraline z ust Damiano padło Rosaline, Rosaline. Śpiewał te słowa na zmianę z Marcello,zastępując jej imieniem imię pierwotnej wersji przez całą piosenkę. Marcello nie śpiewał za dużo wersów, głównie te gdzie pojawiało się imię jego żony, a gdzieniegdzie śpiewał razem z Damiano. Przez cały utwór patrzył na Rosaline ze sceny, wskazując na nią otwartą dłonią. Angelo, Francesco i cała reszta, która stała z Rosalią pod sceną otaczając ja w półokręgu, kołysząc lekko do piosenki. Angelo ujmował swoja partnerkę w pasie z szerokim uśmiechem i co jakiś czas składał na czubku jej głowy pocałunek, zerkając, czy na pewno nie mdleje od nadmiaru emocji. Piosenka skończyła się, a Marcello zszedł ze sceny po kilku schodkach w oklaskach, przywitany na parkiecie przez Rosalię uściskiem i długim pocałunkiem.
- Zapraszamy wszystkich! - Rozbrzmiał wokalista zespołu przez mikrofon i pojawił się trzeci utwór. Angelo wyciągnął dłoń do Gabi, rozpoczynając z nią taniec, a Francesco gdzieś z boku porwał jedną z kuzynek, która dołączyła na scenę z innymi gośćmi.
- Jak ci się podoba? - Spytał Gabi na ucho nim zainicjował obrót.
Damiano gdzieś tam w tle podmieniał oryginalne imię z piosenki na "Rosaline', tak jak wcześniej.
zdolny delfin
Twój koszmar
brak multikont
Bezrobotny — Nierób na garnuszku ojca
18 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Wesoła ciamajda, z mnóstwem pomysłów. Spontaniczna, życzliwa, energiczna!
To było dużo... Dużo emocji, ale takich pozytywnych! Tego było Gabi trzeba, czuła się przeszczęśliwa, zmęczenie przygotowaniami i stresem z tym związanym gdzieś kompletnie uleciało kiedy mogła już odetchnąć z ulgą i w końcu stanąć przy Angelo. Potrzebowała jego bliskości, to przy nim czuła się bezpieczna jak przy nikim innym, mimo że wcale nie powinna. Ten delikatny kwiatuszek brylował właśnie wśród jednych z najniebezpieczniejszych ludzi na świecie, a wydawała się kompletnie tego nie dostrzegać.
Dostrzegała, ale dzięki Rosalii miała na to zupełnie inne spojrzenie i przez to mogła czuć się taka bezpieczna, kochana i zaopiekowana.
- Dziękuję, że mnie ze sobą zabrałeś...- odpowiedziała z ciepłym uśmiechem, a oczy wesoło zamigotały spod tych długaśnych rzęs, którymi zatrzepotała zalotnie, bo nie była przyzwyczajona do tego typu udziwnień kosmetycznych. Drgnęła lekko, słysząc zachrypnięty, starczy, kobiecy głos. Drżał lekko, brzmiał jak głos tych wszystkich babć śpiewających w kościele, ale był wyjątkowo chłodny i mało przyjemny. Odwróciła się razem z Angelo, z jej twarzy nie schodził ciepły i przyjazny uśmiech. Słuchała krótkiej wymiany zdań młodej pary z babunią, która później zwróciła się do nich. Zrozumiała każde jej słowo, choć nie było to proste, nie zmieniła jednak wyrazu twarzy ani na sekundę, mogła wyglądać na tępą idiotkę przez to, ale jakoś specjalnie się tym nie przejmowała. Po tym jak Angelo spojrzał na nią tak stanowczo, wiedziała już, żeby lepiej nie robić niczego głupiego, nie wychylać się za mocno, a już zwłaszcza nie robić niczego, co było typowe dla niej. W normalnych okolicznościach pewnie przy przykucnęła i przytuliła kobietę na powitanie, całując ją w policzek, ale drgnęła tylko lekko i skinęła głową uprzejmie.
- Dobry wieczór.
Nerwowym gestem odgarnęła kosmyk włosów za ucho i westchnęła cicho, słysząc jej przytyk odnośnie swojej narodowości. Ugryzła się w język, na serio zacisnęła na nim swoje równe, białe ząbki, żeby niczego nie powiedzieć, a cisnęły jej się na usta konkretne riposty. Czyżby Panienka Glass dojrzewała i zaczęła pojmować kiedy może mówić, a kiedy lepiej tego nie robić? Być może, ale nie liczyłabym na to. Kwestia jasności umysłu, bo silne emocje związane ze ślubem opadły. Odprowadziła kobietę wzrokiem.
- Nie musi mnie ani lubić, ani akceptować, ważne, że dla ciebie jestem najważniejsza.- odpowiedziała bardzo dojrzale jak na siebie. Później był czas na pogratulowanie Marcello i Rosalii, kilka przemówień, toastów i wreszcie zaczęło się to, na co Gabi czekała najbardziej na świecie. JEDZENIE.
Ten chodzący żołądek na dwóch nogach marzył o tym, żeby wgryźć się w jakieś pyszne warzywa i owoce, wędliny, sery, makarony, umoczyć usta w wybornym winie. Boże jedzenia było tyle, że mogła umierać szczęśliwa. Na domiar złego chciała spróbować wszystkiego i Angelo z Frankiem dbali o to, żeby kieliszek nie był pusty, tak samo jak i talerz. Nie dość, że stoły uginały się od jedzenia, to jeszcze był rozstawiony szwedzki bufet z najróżniejszymi przystawkami i daniami, był grill z mięsiwem, słodki stół, fontanna z czekoladą i owocami. Och tak, do tej fontanny Gabi dorwie się później. Póki co jej brzuch chyba nie będzie w stanie zmieścić niczego więcej, ale to się zmieni, kiedy wreszcie wyskoczy na parkiet, żeby zedrzeć tam buty do tego stopnia, że podeszwa się przetrze i jej stopy dotkną gołej ziemi. Dopijała właśnie któryś z kolei kieliszek białego wina, kiedy to postanowiła trochę mniej kulturalnie oprzeć się o krzesło.
- Nie zmieszczę ani kęsa więcej.- oświadczyła stanowczo. Dla niej w sumie wesele mogłoby już dobiec końca, bo się najadła, ale chciała się cieszyć, tańczyć, skakać. Roznosiła ją energia, choć nieco teraz stłumiona przez wzgląd na to jak bardzo się najadła.
Wtedy właśnie Marcello i Rosalia udali się na parkiet, a Gabi miała idealny widok na to co robi Angelo i Franek. Zacisnęła usta w cienką linię, nadal nie lubiła broni, ale nie skomentowała tego nawet połową słowa, nawet nie wywróciła teatralnie oczami na tę dramaturgię, przecież rezydencja była jak forteca, nic złego nie mogło się wydarzyć. Gabi jeszcze zdążyła pomachać Gigi, która siedziała przy jednym ze stolików, miały okazję pogadać trochę przy przygotowaniach, w sumie to Gabi się cieszyła, że ona przyjechała, ale nie była pewna, czy usadzenie jej przy jednym stoliku wraz z Antonio było dobrym pomysłem, bo patrzyli na siebie spod byka, chyba nie będąc do końca zadowolonymi z obrotu sytuacji.
- Yhym... Twoja ręka na moim udzie zawsze mi się podoba, choć jest rozpraszająca.- wyszczerzyła zęby w uroczym uśmiechu, nawiązując z ukochanym kontakt wzrokowy, ale bardzo szybko go przerwała, bo powiodła spojrzeniem na scenę, gdzie młodzi tulili się do siebie w uroczy sposób. Tego to się chyba nikt nie spodziewał, a już zwłaszcza nie Gabi. Była pewna, że grac będzie jakiś randomowy zespół ze standardową listą szlagierów weselnych we włoskim stylu, ale się przeliczyła.
- Nie! Co ty pierd...Co ty pierniczysz! Nie możliwe! Jak? To są hologramy, ich nie może tu być! Nie możliwe, absolutnie nieprawdopodobne! To są jakieś żarty!- zaczęła się gapić to na Angelo, to na Franka i kompletnie nie skupiła się na tańcu młodych. Serce waliło w piersi, miała ochotę zerwać się na równe nogi i polecieć, piszczeć pod scenę nie zważając na nic, nawet drgnęła tak, jakby zamierzała wstać, ale ona tylko zacisnęła palce na krawędzi obrusu. W oczach miała czyste szaleństwo, szok, niedowierzanie i dzika radość. Na żywo wyglądali sto razy lepiej niż na teledyskach czy fotkach. Myślała, że zemdleje z wrażenia serio! Teraz już rozumiała te wszystkie piszczące laski na koncertach The Beatles, które tam mdlały przed sceną.
Końcówka tańca Marcello i Rosalii wyglądała niczym kultowa scena z Dirty Dancing i mimo szoku Gabi nie mogła się powstrzymać od wstania z miejsca i żwawego klaskania, nawet gwizdnęła na palcach z uciechy.
- Co? Gdzie mam iść... Gdzie ty mnie ciągniesz...?- rzuciła zdezorientowana, ale złapała go za rękę, szła za Angelo jak takie cielątko, pewnie i w ogień by za nim poszła, jakby jej kazał iść i w niego skoczyć, ale to była tylko droga na parkiet, gdzie przystanęli, bo... Marcello wskoczył na scenę, robiąc coś, czego chyba nawet sam papież by się nie mógł po nim spodziewać. Ej właśnie... Gdzie jest papież? Przecież to on powinien udzielać im ślubu. Mafia i kościół, co za różnica, jeden pies.
Gabi wpatrywała się w Marcello oniemiała, jednak nie był taki sztywny, jaki się wydawał! Bardzo zyskał w jej oczach, ale i tak ciągle patrzyła się na Damiano i resztę zespołu, bo wydawało jej się abstrakcyjne. W środku się cała trzęsła z emocji, dobrze, że Angelo był obok i czasem sprzedawał jej słodkiego buziaka, bo by zemdlała. Na kij jej jakiś koks, o który chciała Angelo poprosić jak będzie zmęczona. Teraz to jej nic nie ruszy, tak miała wyjebane w kosmos endorfiny i adrenalinę.
- Kiedy mogę zacząć piszczeć i fangirlować?- zapytała całkiem poważnie, nim została porwana do tańca. Okej, nie spodziewała się w ogóle, że Angelo potrafi tańczyć! Serio, myślała, że przez swoje gabaryty jest ociężały niczym słoń w składzie porcelany, a ruszał się genialnie i fantastycznie prowadził. Gabi wydawało się, że to ona przy nim jest strasznie sztywna, a wcale tak nie było, bo wyglądali razem wspaniale i lekko. Parkiet zaczął zapełniać się ludźmi, wszyscy wydawali się świetnie bawić i byli równie zaskoczeni co Gabrielle.
- To jest jakiś obłęd! OBŁĘD!- zawołała w trakcie obrotu, a jej sukienka pięknie zafalowała w ruchu. Już całkiem zapomniała o suszeniu głowy swojemu mężczyźnie na temat tego, że ma się oszczędzać, nie tańczyć za dużo i za dużo nie pić, przez wzgląd na swoje obrażenia. Była zamroczona i naćpana, nie będąc naćpaną. Jak na gust Gabi piosenka skończyła się zdecydowanie za wcześnie, bo chciała tak trwać w ramionach Angelo do końca świata i tak sobie razem tańczyć, tuptać przez to życie kroczek za kroczkiem.
- Trzymaj mnie, bo zemdleje z wrażenia...- powiedziała już kiedy przestali tańczyć i wtuliła się w jego ciało, była cała rozpalona, policzki miała gorące, oczy roziskrzone, a serce chciało ulecieć z piersi, i nie była to wina zmęczenia po tańcu, bo na to miała jeszcze bardzo dużo energii.

Ares Kennedy
rozbrykany dingo
Gabi
Książę Sycylijskiej Mafii — Właściciel Kuranda Hotel i studia tatuażu
36 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
I'm an Italian Mafia King who lives in Asutralia So baby don't smile to me if you don't like dangerous game
Soft 18+ | Post zawiera treści o narkotykach
Wiedział, że tak będzie. Specjalnie nie mówił jej o zespole wcześniej, żeby miała niespodziankę. Wiedział, że jego partnerka uwielbia muzykę, że lubi Maneskin, bo nie raz puszczał ich piosenki i sobie do nich podśpiewywała. Ciężko mu było nie puścić pary z gęby, ale wytrzymał i warto było dla tych iskrzących się oczu i podekscytowania. Niespodzianki za niespodziankami. Tego, że jego brat zaśpiewa i on się do nie spodziewał, szczególnie w takim repertuarze. Angelo pomyślał, że tego nigdy by nie przebił, ani on, ani nikt inny na świecie i że lepszego wesela jego brat nie mógł zorganizować. Wiedział, że wiele z tych rzeczy było robionych tylko dla Rosaline, a gdyby on miał organizować swój własny ślub, na pewno nie byłby aż tak huczny. Bardzo przeżywał, że coś może złego się wydarzyć, ale zabezpieczenia których użył, były prima sort. Nic złego nie miało prawa się wydarzyć.
Angelo potrafił dobrze tańczyć, jak każdy z Denaro. Tego też ich uczono, to była jedna z podstaw etykiety i dobrej prezentacji. Gabi nie miała jeszcze okazji się o tym przekonać, aż do teraz. Wywijał z nią w rytm muzyki, wręcz płyną po parkiecie. Nie odrywał spojrzenia od swojej partnerki, która wyglądała jak na najlepszym haju swojego życia. Zaśmiał się z jej słów, a gdy piosenka dobiegła końca, wtulił nastolatkę w swoje ciało, śmieją się w głos. Był dzisiaj taki beztroski, zupełnie jak ona zawsze, a i inaczej niż zazwyczaj. Pojawił się w nim totalny luz, ani jeden mięsień nie spinał się bez potrzeby. Nawet nie pamiętał już, że miał jakieś rany, że jego nos dopiero co się zrastał. Niczego nie było, żadnego bólu, czy dyskomfortu. Jakby umarł i był w raju.
Pocałował ukochaną w dłoń, kiedy następowała zmiana zespołów. Poprzedni zszedł ze sceny, a na nią wkroczył inny, też znany na Sycylii, ale dużo mniej od poprzedniego. Zaczęli grać jakiś utwór, ale Angelo postanowił skorzystać z innej okazji. Jeszcze zdążą potańczyć.
- Chodź mała. Przedstawię cię im. Tylko spkojnie. - Zaśmiał się i chwycił blondynkę za dłoń, prowadząc ją na tyły sceny. Goście zajęci byli nowym zespołem i początkiem zabawy, tak samo jak Młodzi i Franek i reszta.
- Hej Damiano! - Angelo machnął do niego ręka z odległości. - Victoria, Ethan, Thomas, cześć. - Przywitał wszystkich po kolei i stanął przed nimi z Gabrielle,w ciąż trzymając ją za dłoń. Wiedział, że w tej przerwie mieli akurat czas na zjedzenie czegoś, napicie się i poczęstowaniem narkotykiem.
Narkopunkty... O to też Marcello zadbał. W niektórych miejscach stały wózki ze złotymi tacami, oraz skrzyneczkami, a obsługiwali je dedykowani kelnerzy. Można było poczęstować się praktycznie czystym koksem, prosto z ich dystrybucji, oraz tabletkami z MDMA. Jeden z tych punktów przeznaczony był tylko dla braci Denaro i ich gości i to właśnie tam Angelo planował zabrać zespół.
- Angelo, cześć! - Wokalista powitał go jak starego druha,klepiąc go po plecach jak wcześniej Marcello i spojrzał na Gabi. Reszta zespołu im pomachała, rzucając krótkie "hej" "cześć".
- Chciałem wam kogoś przedstawić. - Zwinnie przeszedł na Angielski. - To moja dziewczyna Gabrielle. Jest waszą fanką, też umie śpiewać i to całkiem nieźle. - Pochwalił się nią dumnie. Damiano chwycił dłoń blondynki i ukłonił się jej, całując po rączce. Nie odrywał od niej spojrzenia.
- Ciao Gabrielle. Miło cię poznać. Hm, skoro śpiewasz, to może będziesz chciała dołączyć do jakiegoś numerku? Tylko tak mogę ci zaproponować. - Zażartował, klepiąc Angelo po ramieniu i odsunął się od nich,rozwiązując koszulę.
- Pewnie chcecie się trochę wyczilować. Drink i kreseczka? - Zaproponował wskazując na czarny namiot postawiony w niedalekiej odległości. Wszystkim spodobał się ten pomysł, więc przenieśli się do namiotu, w którym stal stół z narkotykami, alkoholem i jakimiś przekąskami. Rozgościli się tam, polali alkohol, a Angelo podał kryształową rurkę Damiano, który wciągnął pierwszy. Wrzucił do ust winogrono i położył się na kanapie, a Vitoria posypała mu kreski po klacie, żeby reszta członków zespołu mogła sobie powciągać. Bawili się przy tym świetnie, Angelo też się zaśmiał, ale on wciągnął z tacki. Spojrzał na Gabi, której wcześniej wcisnął drinka w rękę.
- Chcesz?- Machnął rurką zachęcająco.
- Tu jeszcze trochę zostało. - Zachęciła ją basistka, wskazując na brzuch wokalisty.
- Victoria.... - Damiano lekko się przestraszył, ale Angelo uspokoił go gestem dłoni.
- Jeśli tylko masz ochotę... - Spojrzał na Gabi zachęcająco, uśmiechając w diabelski sposób i wskazał ręką na roznegliżowanego Damiano z koksem na klacie. Ciekawy był, czy to zrobi. Gabrielle Glass wystawiona na pokusę przez same nasienie szatańskie.... Wylądowała w samym środku słodkiego piekiełka.
zdolny delfin
Twój koszmar
brak multikont
Bezrobotny — Nierób na garnuszku ojca
18 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Wesoła ciamajda, z mnóstwem pomysłów. Spontaniczna, życzliwa, energiczna!
Zdecydowanie 18+

Jak na prawdziwą Australijkę Gabi kochała Eurowizję! Poważnie, od wielu lat oglądała każdy finał i ekscytowała się wykonawcami. W zasadzie odkąd skończyła 10 lat! Bo to w 2015 roku pierwszy raz Australia wzięła udział w konkursie, tak w ramach 60 finału, jubileuszowego. Od tamtej pory Gabi nie przeoczyła żadnego wydarzenia, obstawiając, że znajomymi kto wygra w danym roku i to ona była pewna w 2021, że wygrają właśnie Włosi i postawiła na to wszystkie swoje żelki, cukierki i czekoladki. Och jakże ona się wtedy obłowiła w słodycze! Nigdy nie była tak bogata, jak wtedy, dopóki nie dostała karty kredytowej Angelo, także mógł sobie tylko wyobrazić jak bardzo uwielbiała Måneskin! Nie tylko Damiano, ale i całą resztę. Tyle że to zawsze frontman kradł całą uwagę i wszyscy skupiali się na nim, nie dostrzegając zajebistości pozostałych. Gabi kochała każdego z osobna i wszystkich razem, nie wyobrażała sobie, by zespół mógł składać się z innych członków.
Te buty, które miała na stopach, to był jednak dobry wybór, bo kompletnie nie czuła, że chodzi na szpilkach, jakby stąpała bosymi stópkami po chmurach, także była dobrej myśli względem stanu swoich nóg po weselu. Och ona jeszcze nie wiedziała...
- Ty chyba zwariowałeś! Ja nie chcę, ja zemdleje, zobaczysz, wyzionę ducha i będziesz mieć moje życie na sumieniu, nie chcesz mnie zabić prawda?- i tak właśnie Angelo słuchał Gabi, gdy już sobie coś ubzdura w tym wytatuowanym łebku. Dała się pociągnąć przez tłum na kraniec parkietu, a później za scenę. Miała teraz idealną okazję na zbadanie ścieżki na potem. Zespół, który zastąpił gwiazdy wieczoru, zasiadł do swoich instrumentów, od pianina, przez perkusję, na gitarach kończąc. Grali jakieś luźne jazzowe kawałki, przy których przyjemnie się tańczyło.
Tak, Angelo Denaro zwariował, oszalał, postradał zmysły kompletnie, już nie było czego zbierać, był na straconej pozycji, psychiatra nie pomoże, psycholog raczej też sobie nie poradzi. Gabi zaczęła płonąć, dosłownie znów poczerwieniała na policzkach, przecież takie rzeczy nie dzieją się ot tak! Gdzie ona, taka skromna, grzeczna dziewczynka z małego miasta w Australii i tacy znani na całym świecie Artyści? Przecież to musiał być sen. Mimo całego swojego wdzięku, niebywałej wręcz urody, pięknej kiecki, makijażowi, fryzurze — kompletnie straciła pewność siebie i mózg jej zwolnił na obrotach, bo większości rzeczy nie rejestrował. Gwar tłumu zelżał, dłonie zaczęły jej się lekko pocić, języka zabrakło w gębie. Tak to bywa, kiedy spotykasz swoich idoli. W sensie... Lubiła ich bardzo, ale i tak miłością jej życia jest Imagine Dragons. W każdym razie oniemiała, kiedy poczuła, że Damiano chwyta ją za dłoń, patrzyła za tym ruchem jak zaczarowana, ten jego wzrok, ten uśmiech, miękkość ust na skórze. Poważnie była bliska omdlenia. Nie rejestrowała żadnych narkopunktów, żadnych tabletek, niczego takiego, z resztą raczej i tak trzymałaby się z daleka, bo nadal była dość sceptycznie nastawiona do tego typu używek, choć w pamięci miała, jak dobrze się bawiła po tej odrobinie, którą wzięła z Angelo. To było niebezpieczne, że jej się podobało, bardzo niebezpieczne...
Musiała się opanować, wziąć głęboki oddech i zebrała się w sobie, żeby nie wyjść na bezmózgą idiotkę, zaśmiała się z żartu wokalisty i wywróciła teatralnie oczami. Gdy puścił jej dłoń, pomachała reszcie zespołu.
- O ile dobrym śpiewaniem można nazwać wycie przed lustrem i używanie szczotki do włosów jako mikrofonu, to pewnie, że tak.- zażartowała błyskotliwie. Och jakże ona się nie doceniała, siebie i swoich umiejętności. A jeszcze tej nocy będzie je prezentować przed tymi wszystkimi ludźmi. Na samą myśl zrobiło jej się niedobrze. Nawet nie zauważyła kiedy weszli do namiotu, kiedy w jej dłoni znalazł się kieliszek z jakimś niezidentyfikowanym trunkiem, który natychmiast wychyliła, opróżniła jednym łykiem, ze stresu. Mieszanie wina z innymi alkoholami nie było dobrym pomysłem. Czuła się przytłoczona tymi narkotykami, ale przecież wiedziała, gdzie i z kim jest i że zdecydowanie nie będzie grzecznie.
- Nie wiem... Chcę?- zapytała speszona i przygryzła wargę. Spojrzała na Angelo, szukając w nim wsparcia, ale ten był wyjątkowo wyluzowany, na dodatek samą ją zachęcił gestem dłoni, uspokoił też Damiano, że go nie wykastruje za to, że jego laska wciąga koks z brzucha wokalisty. Ona się czuła tak, jakby już srogo przyćpała. Zaschło jej w ustach, ta sceneria kompletnie nie pasowała do jej "księżniczkowego" outfitu. Popatrzyła po wszystkich zebranych i czuła, że jak powie NIE, to wyjdzie na sztywniarę i zwykłego, tchórzliwego kurczaka. Była tchórzem jak cholera! Presja... Co presja robi z ludźmi!
Odstawiła pusty kieliszek na stolik i zrobiła najbardziej irracjonalną, abstrakcyjną rzecz na świecie. Wzięła od Angelo rurkę i zrobiła to... Wciągnęła jedną, niedużą kreskę z brzucha wokalisty, ale ręce jej się trzęsły strasznie, na co Victoria się zaśmiała i pomogła jej utrzymać rurkę w ręku, coś szepnęła jej na ucho, na co Gabi się uśmiechnęła i chyba trochę wyluzowała. Nie... Ona chyba nigdy nie polubi procesu pobierania narkotyków, bo ani to dobrze nie smakowało, ani nie było przyjemne w nosie, bo szczypało.
- Jeśli komuś o tym powiem... To ni w ząb mi nie uwierzą, no nie ma na to najmniejszej szansy.- powiedziała z niedowierzaniem i wróciła sobie do Angelo, usiadła mu na kolanach i objęła go ramieniem za szyję, po czym pocałowała namiętnie, ale bardzo krótko. Jakże ona pragnęła tych ust od samego rana! Spędzili w tym namiocie około pół godziny, śmiejąc się, żartując, rozmawiając o kompletnych głupotach, pojedli trochę, a później poszli się bawić do reszty. Koks działał, Gabi miała imprezę życia, serio, bawiła się z każdym, kto tylko tego chciał, skakała, tańczyła, śmiała się, żartowała, nie miała nawet pół minuty czasu na to, żeby usiąść. Na dodatek Franek jej nie odpuszczał i jak tylko widział, że jest wolna, albo kończy z kimś tańczyć, to natychmiast podbijał, z czego Alice nie była w ogóle zadowolona, patrzyła na blondynkę spod byka, jakby planowała jej morderstwo.
W każdym razie Gabi już na serio nie miała siły, to znaczy miała, ale czuła, że musi się napić i coś zjeść, bo cukier jej spadł, dlatego wróciła do głównego stołu, gdzie zastała Angelo rozmawiającego z Gigi dość luźno. Ta, gdy tylko zobaczyła Gabi, uśmiechnęła się i powiedziała coś w stylu "zostawiam was samych gołąbeczki" i zniknęła w tłumie, bawić się dalej.
Blondynka objęła Angelo od tyłu za szyję i mocno przytuliła.
- Potrzebuję chwili na regenerację- mruknęła mu do ucha, bo tak jak wcześniej nie narzekała na buty, tak, teraz kiedy stopy troszkę spuchły, zaczęła odczuwać dyskomfort. Potarła nosem miejsce tuż za uchem ukochanego, napawając się jego męskim zapachem.
- Chyba dam stopom odpocząć i padnę na kolana przed moim Królem...- zaśmiała się cicho, jakoś tak złowieszczo. Sięgnęła przez stół po serwetkę, ujęła podbródek Angelo i nakierowała jego twarz na siebie, by móc patrzeć mu w oczy. Upuściła serwetkę na podłogę.
- Ups... Coś mi spadło.- wyszczerzyła ząbki w uroczym uśmiechu i kucnęła, żeby "podnieść" serwetkę. Rozejrzała się konspiracyjnie, czy nikt prócz Angelo nie patrzy i wślizgnęła się pod stół, zniknęła pod nim. To był bardzo spontaniczny pomysł, pojawił się w jej główce nagle, niespodziewanie i wiedzona chyba tym cholernym koksem, czuła, że nie może się powstrzymać.
Spoiler
Znalazła sobie wygodną pozycję między nogami Angelo, odchyliła lekko obrus, tak, by móc zerknąć na niego z dołu i poruszała sugestywnie brwiami. Ciekawa była, czy jej ucieknie przestraszony, czy zostanie i będzie płonąć, nie móc dać po sobie niczego poznać, żeby nie narobić im obojgu wstydu, bo ludzi było to dosłownie masa! Goście, obsługa...
- Nie zdradź nas tatusiu...- mruknęła zadowolona i ułożyła dłoń na kroczu Angelo i zaczęła masować mu penisa przez spodnie, póki co. Dopiero kiedy poczuła, że robi się twardy, pochyliła się do jego spodni i zaczęła ustami manipulować przy guziku, próbując go odpiąć w ten sposób, ale było to trudniejsze, niż jej się wydawało, ale w końcu się udało! Zębami rozpięła suwak, podobnie ściągnęła materiał bokserek. Kto by się spodziewał tak popieprzonej akcji po słodkiej i niewinnej Gabi... NIKT, nawet ona sama, ale pragnęła swojego ukochanego, chciała dać mu odrobinę szczęścia. Tylko ta rana na podbrzuszu trochę ją hamowała i przez ułamek sekundy pomyślała, żeby przestać. To zaszło jednak za daleko, musiała brnąć dalej. Ujęła jego męskość w dłoń i zaczęła przesuwać po całej jej okazałej długości, z fascynacją obserwując jak puchnie, jak żyłki zaczynają pulsować. Ciekawa była jak wygląda teraz jego twarz, czy daje coś po sobie poznać, czy kompletnie nie. Nie mogła się dłużej powstrzymać i polizała go od nasady aż po samą główkę, mrucząc przy tym z zadowolenia, co mógł jedynie poczuć po wibracjach wydobywających się z gardła. Tęskniła za tym, a trzeba przyznać, że nie wiele kobiet lubi robić loda. Ona lubiła i to bardzo. Otoczyła wrażliwą główkę ustami i zatoczyła koło językiem, nawilżając dokładnie. Nie bawiła się w czułości i delikatność, pochłaniała go całego na tyle, na ile mogła i na tyle na ile pozwalała jej pozycja, nie miała nad Angelo litości, pieściła go namiętnie, z pasją, zaangażowaniem, czując, jak z każdą chwilą jest coraz bliżej szczytu. Już go znała, wiedziała po charakterystycznych ruchach i napinaniu mięśni, że to długo nie potrwa. Oboje byli wyposzczeni, nagrzani na siebie jak piece kaflowe albo jak silniki parowe lokomotywy. Nawet nie wiedziała, że dołączył do nich Franek i usiadł sobie na miejscu Gabi, tak była zajęta zaspokajaniem ukochanego. W ostatnim momencie przed wytryskiem przyssała się do główki członka, jak do ulubionej rurki z kremem i przyjęła do ust kilka strzałów nasienia, które wypełniło całe ich wnętrze. Przełknęła grzecznie zawartość ust, dumna z siebie i swojego dzieła. Językiem wyczyściła dokładnie penisa z resztek nasienia, sprawiając, że i tak wrażliwy po orgazmie mógł czuć kolejne fale rozkoszy. Tak jak go odpakowała, tak teraz ładnie zapakowała spowrotem, układając członka w taki sposób w bieliźnie, w jaki Angelo lubił najbardziej, zapięła mu spodnie, guzik, ułożyła w spodniach koszulę i wylazła spod stołu, ale nie od strony Franka tylko od drugiej, gdzie na szczęście nikogo nie było. Zerknęła na najmłodszego z braci lekko speszona, nie spodziewała się, że te tu będzie, ale przecież nie wyprze się tego co zrobiła. Wytarła kciukiem nieco nasienia, które zostało jej w kąciku ust i patrząc to na jednego, to na drugiego, oblizała tego kciuka. Była znacznie bardziej odważna przez koks i jakoś nie specjalnie mocno skrępowana. Wzruszyła lekko ramionami i jak gdyby nigdy nic klapnęła sobie obok Angelo na krzesełku.

- Jak tam? Dobrze się bawicie? Bo ja rewelacyjnie. Teraz sobie zjem, napiję się czegoś i wracam do zdzierania butów na parkiecie.- powiedziała to tak naturalnie i swobodnie, jakby przed chwilą nie zrobiła najbardziej odjechanej rzeczy w kwestii erotycznej, w całym swoim życiu. Najpiekniejsze było to, że Angelo nie mógł teraz zrobić nic, w senie... Mógł ją przerzucić sobie przez ramię i wynieść z wesela, ale raczej tego nie zrobi. Gabi uśmiechała się słodko i niewinnie, oczka błyszczały jej radośnie kiedy zaczęła sobie nakładać jedzenie na talerz, żeby się napchać. Wgryzła się w kawałek soczystego arbuza i trochę soku pociekło jej po brodzie, a ona wydała z siebie taki dzięki jakby conajmniej piła słodką ambrozję prosto z Olimpu.
- Mmm... ale pyszny i soczysty!- zamruczała zadowolona. Nigdzie nie jadła tak dobrych arbuzów, jak tutaj.
Aniołek z różkami i diabelskim ogonkiem, niewiniątko, które swoim ogniem potrafi palić wszystko na swojej drodze.

Ares Kennedy
rozbrykany dingo
Gabi
Książę Sycylijskiej Mafii — Właściciel Kuranda Hotel i studia tatuażu
36 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
I'm an Italian Mafia King who lives in Asutralia So baby don't smile to me if you don't like dangerous game
Podekscytowanie jego partnerki było całkiem urocze. Jak ona cała, faktycznie kompletnie jakby ją odkleiło od scenerii. Angelo patrzył na nią zaciekawiony, czy ulegnie pokusie, czy nie, ale o tyle, na ile ją znał... wiedział, że nie przeoczy takiej okazji. Chciał jej pozwalać na jak najwięcej przy swoim boku, żeby czerpała z życia ile mogła, póki jej... cóż, nie usidli. Na razie mogli korzystać ze wszystkich udogodnień życia. Angelo nadal był wolnościowcem i nie chciał, by odbierano mu wolność, nawet w związku. To się nie zmieniło, ale w drugą stronę było mu trochę ciężej. Dlatego w sytuacjach, takich jak ta, dawał Gabi możliwości przeżywania. Dlatego właśnie patrzył jak nastolatka wciąga ten koks z brzucha wokalisty i jakoś dziwnie mu się to podobało. Może dlatego, że lubił demoralizować? Może nie tyle co demoralizować, co przedstawiać wszystkie smaki życia, a przecież po to ono było, by korzystać z jego smaków. Dodatkowo wiedział, jakie emocje się w niej teraz musiały kłębić, oraz, że nie zapomni tego do końca życia. Że to właśnie z nim budowała takie trwałe i intensywne wspomnienia.
Jej usta, ten pocałunek był krótki, ale taki intensywny, smaczny i zadziwiająco intymny. Później zrobiło się luźniej. Wypili jakieś shoty z kolorowego alkoholu, sączyli drinki i Angelo wciągnął jeszcze jedną kreskę z piersi Gabrielle, która ciągle siedziała mu na kolanach. Czuł się świetnie, jak ryba w wodzie, to było jego życie, jego świat. Tęsknił za nim, a teraz jeszcze była przy nim ona. Gabrielle Glass czyniła te momenty jeszcze lepszymi, dlatego ją kochał. Nie odbierała mu wolności, przestał czuć z jej strony presję, wszystko przychodziło naturalnie. Nie robiła wyrzutów, nie denerwowała, o nic. Akceptowała to wszystko jakim jest i to było dla niego najważniejsze. Może to jej wiek, a może dojrzałość, której się nauczyła. Nieważne. Czuł się przy niej wolny, czuł się przy niej dopieszczony i po prostu, dobrze. Swoboda, jaką przy sobie mieli, była zauważalna od razu, nawet zespół, z którymi przesiedzieli chyba z pół godziny stwierdził, że są bardzo dopasowani.
Rozeszli się. Maneskin poszli jeszcze zjeść coś ciepłego przed kolejnym występem, a oni wrócili na parkiet. Chwilę tańczyli razem, wtedy uderzyły narkotyki i Angelo dał się trochę ponieść. Wyrwał do tańca Rosaline, a później Franek, który w tym czasie zajmował się Gabrielle, odbił mu młodą. Zamienili się partnerkami, a później znowu wrócił i zabrał mu Kwiatuszka. Angelo nie miał nic przeciwko, akurat wykorzystał moment, by zatańczyć z tymi, z którymi wypadło mu dzisiaj to zrobić. W pewnym momencie poczuł jakby coś go pociągnęło w brzuchu i przypomniał sobie o ranie, więc postanowił chwile odpocząć. Dostrzegł kątem oka, że Franek dalej obraca jego partnerkę, więc tylko pokręcił głową i wrócił na swoje miejsce. Razem z Gigi, z która właśnie jako ostatnią tańczył. Nadrobili trochę zaległości i wtedy wróciła jego partnerka. Wyprostował się pod jej dotykiem, unosząc brew, gdy padły dość jednoznaczne słowa. Nic nie powiedział, a jedynie obserwował, co kombinowała, bo wiedział już, że właśnie tak było. Podążał wzrokiem za jej dłonią, za chusteczką, która leciała na podłogę, a później drobna nastolatka zniknęła pod stołem. Już wiedział. O kurwa. Pomyślał zadowolony urywając uśmiech po ręka i wsunął się z krzesłem na tyle, ile to było możliwe, ułatwiając blondynce zadanie. Czuł rosnące w nim podekscytowanie, aż rozejrzał się, by upewnić, że nikt tego nie widział. Nie pomyśleli o jednym, za ich plecami, kilka kroków dalej stała ochrona. Dał sobie głowę uciąć, że któryś z nich, bądź też wszyscy, doskonale widzieli jak Gabi włazi pod stół.
Uśmiechnął się szerzej i schował usta w dłoni jeszcze bardziej.
Spoiler
Lędźwie płonęły. Wyprostował się, nabierając w płuca powietrze, oparł łokciem o stół. Jeszcze jej słowa... nie odezwał się, znów. W milczeniu czekał na to co nadejdzie, a każdy jej dotyk powodował kolejne lekkie drgania ciała. Musiał nad sobą panować, ale jak mógł, kiedy czuł co robi. Pierwsze zetknięcie drobnej dłoni z jego twardym już kutasem było wręcz bolesne, przeszywające. Zaschło mu w gardle, złapał za kieliszek i przechylił jego zawartość, musiał się czymś zająć. Próbował oddychać, mieć kamienną twarz, ale przepadł, czując jej mokre i miękkie usta na główce. Wypuścił powietrze z płuc i schował się za dłonią, chowając wyraz rozkoszy. Wyprostował się, płonął z podniecenia. Ta sytuacja, jej ruchy, zaraz eksploduje. Z całych sił ze sobą walczył, rozglądając na boki, czy nikt go nie widzi, ale w pewnym momencie przestał, miał to w dupie. Ciało napinało się i puszczało, jakby walczyło same ze sobą, ale kutas twardniał i puchł coraz bardziej w jej rozkosznych usteczkach.
- Gdzie się ten nasz Kwiatuszek zgubił? - Nagle uszu Angelo dobiegł głos brata. Zesztywniał jeszcze bardziej, a raczej jego ciało, bo prącie w ustach Gabrielle twardsze już być nie mogło... Wyprostował się i z kamienna twarzą spojrzał w przód, by nie zdradzić po oczach co się dzieje. Szczęka zacisnęła się, nie mógł ani słowa wydusić. Dłoń powędrowała na udo i wbiła się w nie wręcz boleśnie, ale bólu nie odczuwał. Kosztowało go to wiele, po czole popłynęła stróżka potu. Francesco usiadł obok brata i nachylił się do niego, kładąc mu dłoń na ramieniu.
- Ej wszystko w porządku? - Słyszał, że się zmartwił. Pewnie pomyślał, że to coś z ranami, że za mocno szalał na parkiecie, przeforsował się i trzeba będzie go znowu szyć. Angelo przytaknął głową, ale wciąż nic nie powiedział. Franek uniósł brwi i również się wyprostował, głupiejąc. Skąd mógł wiedzieć, że Angelo właśnie dochodzi obficie w usta Gabrielle? Drgnął niespokojnie i znów chwycił się za twarz, ukrywając w dłoni emocje. Szczęka mężczyzny zaciskała się chyba silniej niż zwykle i wtedy Francesco połączył kropki. Spojrzał na ruszający się lekko obrus na brzuchu brata, na jego poczerwieniałą od wstrzymywania oddechu twarz i jej wyraz, który przebił się między palcami. Nagle w tle rozbrzmiał znowu Maneskin. W czas....
-Czy...? - Francesco znał odpowiedź na to pytane i w cale nie musiał czekać na przytaknięcie brata. - O kurwa. - Poprawił się i wyprostował, samemu czując w kroku ruch. Jego męskość drażniąco zaczęła napierać w rozporek. Angelo jęknął cicho i sięgnął po kolejny kieliszek, przechylając go szybko, gdy Gabrielle "czyściła" jego penisa z nasienia, robiąc to w rytm muzyki... Zrobiło mu się duszno, miał wrażenie, że zaraz umrze z rozkoszy. Kompletnie nie czuł ran, znieczulony alkoholem i kokainą. Franek nie bardzo wiedział co robić, aż sam miał ochotę rozpiąć sobie rozporek i zmusić Gabrielle, żeby teraz zajęła się nim. Szczególnie, że wiedział już o jej śnie.
Wtedy wyszła spod stołu. Obydwaj podążali za jej ruchem jak zahipnotyzowani. Wzrok Angelo był nieco nieobecny, kompletnie go odkleiło, oderwało od rzeczywistości, do której próbował wrócić. Oczy Francesco połyskiwały z podniecenia, palił się w nich żar, którego Gabi jeszcze nie mogła nigdy obserwować i ten żar był bardzo podobny do tego, który pojawiał się w oczach starszego z braci, gdy bzykał Gabrielle.
Żaden z nich nie spodziewał się po niej tak wyuzdanego gestu. Obydwaj spięli się i patrzyli tak samo, jak ściera z kącika spermę i zlizuje ją z palca lubieżnie. Ich oczy pociemniały, w tym samym momencie, dokładnie tak samo. Patrzyli na nią jakby byli w szoku, a jej słowa przeleciały przez uszy. W tle napierdalał w perkusję Ethan tak mocno jak waliły ich serca, jakby wiedział, że bracia Denaro chcieliby właśnie zerżnąć niewinną Gabrielle dokładnie jak w jej śnie. Spojrzeli po sobie, a wtedy po brodzie nastolatki popłynął arbuz. Angelo odchylił się nieco w tył, by dać Francesco możliwość sięgnięcia przez niego do dziewczyny. Angelo chwycił jej brodę silnie i zmusił, by spojrzała w ich stronę, a wtedy Francesco starł kciukiem sok z arbuza dokładnie tak, jak wcześniej ona starła sobie spermę. spojrzał jej w oczy i zlizał ten sok.
- Faktycznie soczysty... Bracie, sprawdź, czy tak soczysty jak ona. - Chyba pierwszy raz Gabrielle miała szansę słyszeć tak chłodny głos z gardła Franka. Angelo nachylił się do Gabrielle, wciąż trzymając jej brodę i polizał jej usta, zassał, jakby miał pocałować, ale odsunął się i oblizał.
- Dokładnie tak. - Brzmiał jak jego młodszy brat. Wbijali w nią chłodne spojrzenia, w których oddali tlił się ogień. Źle, że ich prowokowała, bardzo źle, musiała to wiedzieć...
- Hm. - Mruknął Francesco i otwierał usta, by powiedzieć coś jeszcze, ale za jego plecami usiadł Marcello z Rosalią. Przełknęli ślinę, Angelo puścił Gabi i obydwoje się wyprostowali.
- Jeszcze z tobą nie skończyliśmy. - Rzucił cicho Angelo, zerkając na Marcello. Wyglądał na dość zmęczonego i nic dziwnego, w końcu od początku tańców ani na chwile nie zeszli z Rosalią z parkietu.
- Zdrowie bracia! - Wyciągnął w ich stronę kieliszek, więc i oni je unieśli, wypijając grzecznie. Usiedli z Rosalie na swoich miejscach, przegryzając coś. W tle poleciała kolejna piosenka. Angelo sięgnął po winogrono.
- Nie znasz ani dnia ani godziny. - Rzucił ostrzegawczo do Gabi, ale nawet na nią nie spojrzał, wsuwając sobie winogrono do ust. Nie dlatego, że miał na nie ochotę, ale dlatego, że musiał się czymś zając, żeby jej sobie tutaj zaraz na tym stole nie wziąć. Wciąż było mu gorąco, musiał ochłonąć...
zdolny delfin
Twój koszmar
brak multikont
Bezrobotny — Nierób na garnuszku ojca
18 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Wesoła ciamajda, z mnóstwem pomysłów. Spontaniczna, życzliwa, energiczna!
Gabi nie miała pojęcia, kompletnie nie wiedziała, że Franek zdaje sobie sprawę z tego co działo się pod stołem. Dziewczyna była święcie przekonana, że Angelo zachowa kamienną twarz, nie da po sobie nic poznać, ale widać brat znał go na tyle dobrze i dostrzegał bardzo wiele w otoczeniu, że dość szybko połapał się, o co chodzi. A zdawał się być takim kretynem! Pozory, to były tylko pozory, bo Franek to cholerny bystrzak i mega spostrzegawczy, zupełnie jak Angelo i Marcello, przed nimi nic się nie ukryje, a już zwłaszcza emocje i uczucia Gabi, bo ona jest jak taka otwarta książka, kompletnie nie potrafi udawać, wszystko, co czuje i myśli niemal odbija się w jej oczach i mimice twarzy. To było mega dziwne i podniecające uczucie, robić coś tak szalonego, gdzie blisko pięćset osób może cię nakryć i uznać za totalną szmatę. Aż samej jej robiło się pod tym stołem gorąco. Nic dziwnego, przecież cały czas buzowała z nadmiaru niespożytkowanej, seksualnej energii. Alkohol robił swoje, narkotyki też nie pomagały, Gabi była totalnie wyzwolona, pozbawiona zahamowań i moralności, nawet swojej zwyczajowej empatii. Angelo musi sobie zapamiętać, że pijana Gabi to śmieszna Gabi, na dodatek bardzo frywolna i lekkomyślna. Niestety tak na nią działał alkohol — zawsze upijała się na wesoło, dodając do tego narkotyki, stworzyła się mieszanka wybuchowa.
Ona była strasznie rozbawiona, w środku skręcała się z radości i uciechy, do czasu... Czemu oboje patrzyli na nią w taki sposób? Nie podobał jej się ten mrok na ich twarzach, aż momentalnie wytrzeźwiała i zaczęła panikować w głowie, że zrobiła coś złego, że Angelo jest na nią zły, że tak się nim zabawiła, ale czemu Franek też patrzył na nią tak stanowczo i chłodno? Już jej się odechciało jeść i nawet zdążyła odłożyć arbuza na talerzyk, nim Angelo chwycił ją za podbródek, a ją przeszły dreszcze. Przecież tu nie było zimno! Jej było wręcz gorąco, boże...
Teraz to jej zaschło w ustach, poczuła w dole brzucha charakterystyczny skurcz, źrenice mocno się rozszerzyły, a żyła na smukłej szyi zaczęła się uwydatniać, bo napełniła się większą ilością krwi.
Wiedziała, że Franek na nią leci, ale żeby Angelo pozwolił bratu na coś takiego? Zaraz... Czekaj, chwilunia! Momencik! FRANEK WIE O JEJ ŚNIE. Połączyła kropki, wszystko zlało się w jedną całość i zalała ją fala chłodu, a żołądek skręcił się w supeł.
Tak, teraz zrozumiała, że nie powinna była robić nic z tego co się wydarzyło, bo mogła ponieść tego surowe konsekwencje. Czemu oni muszą być tak cholernie seksowni! Najchętniej poszłaby z nimi teraz, w tej sekundzie gdzieś, gdzie mogliby się ukryć przed setkami par oczu ze trzystu gości, i dwustu osób obsługujących wesele, w tym wliczając ochroniarzy.
Była soczysta, bardzo... Aż musiała zacisnąć lekko uda, ale ratunek przyszedł szybciej, niż się spodziewała. Nie dość, że na scenie grali Maneskin to jeszcze Marcello i Rosalia wrócili do stołu na chwilę odpoczynku. Gabi wypiła z nimi toast i postanowiła, że to koniec z piciem na dziś, bo i tak była już nieźle wstawiona.
- Ooo, Franek na pewno skończył.- posłała młodszemu z braci spojrzenie spod byka, co znaczyło tylko tyle, co: sio z łapami, chociaż to była tylko poza, maska bezpieczeństwa. Chwilkę posiedzieli, a Gabi poczuła przemożną chęć ewakuacji, wyjścia z tej napiętej sytuacji obronną ręką, więc wpadła na genialny pomysł, ale wiązało się to z wykorzystaniem najstarszego z braci.
Nastolatka nałożyła na czysty talerzyk cytrynową babeczkę, kawałek sernika z brzoskwiniami i tartę z malinami.
Wstała i obeszła krzesła tak, że teraz stała pomiędzy Marcello i Rosalią i pochyliła się lekko do przodu.
- Mogę porwać twojego męża do tańca? Jeden, krótki taniec?- zapytała uprzejmie Rosalię i uśmiechnęła się lekko. Kobieta pokiwała głową na znak, że się zgadza i uśmiechnęła się ciepło do Gabi. Wiedziała, że Marcello jest zmęczony, ale taki jest koszt bycia gwiazdą wieczoru.
Postawiła przed mężczyzną talerzyk ze słodkościami, zatrzepotała uroczo rzęsami i wypaliła:
- To mój haracz dla niebezpiecznego pana z mafii, zjesz sobie, jak wrócisz z parkietu. Wiem, to nowoczesne, że pani prosi pana, ale kto by się tam przejmował. Chodź, leci świetny kawałek!- zaśmiała się radośnie i... Udało się, haracz zadziałał i poszła z Marcello na parkiet, chwytając go pod ramię. Odwróciła jeszcze głowę gdy odchodziła z Panem Młodym, nie takim młodym i pokazała Frankowi i Angelo koniec języka. Marcello ją uratował! Wywijała z nim przez całą piosenkę, dała się prowadzić, wykręcać, obracać, śmiała się przy tym wesoło i radośnie. To było takie ciepłe, kochane słoneczko, nie da się jej nie kochać!
Po przetańczeniu jednej piosenki uprzejmie podziękowała Marcello i odprowadziła go wzrokiem do stołu prezydialnego. Zespół zszedł ze sceny i tak jak poprzednim razem zastąpił go inny, grając ludziom do kotleta, a członkowie zespołu wmieszali się w tłum, brylując wśród gości. Gabi udało się zatańczyć z każdym z nich, a najlepiej oczywiście bawiła się z Damiano, choć ten był wyjątkowo powściągliwy w tym tańczeniu. Nastolatka zniknęła gdzieś w tłumie, została porwana w wir zabawy!
***
Czas mijał, ona zdzierała sobie buty w tańcu i zabawie, co chwile ktoś częstował ją drinkami, porywał do rozmowy albo tańca. Nawet z Gigi chwilę się pobawiła, a później znów zniknęła.
Ciężko było znaleźć odpowiedni moment na to co zaplanowała Gabi, nie przywiozła młodej parze żadnego wyrafinowanego prezentu, bo co mogła im dać? Ramkę na zdjęcia? Zestaw serwetek albo szybkowar? Bez sensu, przecież mogli pozwolić sobie na wszystko i jeszcze więcej, nie było pewnie żadnej rzeczy, której nie mogli kupić. Dawanie ludziom, którzy mogą mieć wszystko, prezentów materialnych mija się z celem. Dokładnie tak samo było z Angelo, jemu bardzo trudno coś kupić, dlatego na jego urodziny wpadła na szalony pomysł z wyskakiwaniem z tortu i wyścigami samochodowymi. Tu nie było tak łatwo jak z nim, musiała się bardzo postarać, żeby wymyślić coś naprawdę niesamowitego, co zostanie w pamięci Marcello i Rosalii do końca życia.
Niebie nie było ani jednej chmurki i z racji oddalenia rezydencji od miasta to na niebie pięknie błyszczały gwiazdy. Zespół przygrywał skoczne kawałki, tak by każdy mógł się wytańczyć do woli. Gabi była już lekko zmęczona, bo praktycznie wcale nie miała szansy na to, żeby usiąść, napić się, zjeść. Ciągle ktoś ją prosił do tańca, ciągle ktoś zagadywał, nie żeby jej to przeszkadzało! Wręcz przeciwnie! Była szczęśliwa i pełna energii, ciągle szukała wzrokiem ukochanego, posyłała mu uśmiechu i przepraszające spojrzenia gdy znów ktoś ją porywał do tańca, przecież chciała z nim spędzić też trochę tego czasu.
Udało jej się wyrwać z objęć jakiegoś mężczyzny, którego imienia nie pamiętała już w momencie gdy się jej przedstawiał, a mówiąc wyrwać z ramion, mam na myśli dziki taniec, nic zdrożnego, nikt tu nie chciał robić afer!
Widać było jak na dłoni, że Gabi bawi się świetnie, ale… Zbliżała się już pora podania tortu weselnego, więc to była ta chwila, albo żadna, później już by się nie odważyła. Nagle gdzieś zniknęła, rozpłynęła się jak kamfora i przez dobre dziesięć minut nikt jej nie widział. Porwała Fabio i Stefano do namiotu zespołu, zapytała, czy udało im się zorganizować wszystko, o co poprosiła. Na całe szczęście chłopaki dobrze się sprawili. To był ten czas, bardzo się denerwowała, chyba jeszcze gorzej niż przed tym jak chłopaki jechali na akcję, dobra nie… Wtedy było gorzej, teraz był to inny rodzaj stresu. Jeszcze nigdy nie przyszło jej występować przed tak dużą ilością osób! Zawsze było to kameralne grono kilku przyjaciół i jakichś obcych ludzi w barze karaoke. Zespół muzyczny dobrze wiedział, co robić, mieli zakończyć grany kawałek i udać się na krótką przerwę na regenerację i posiłek. Gabi wyjrzała z namiotu, kątem oka i zaschło jej w ustach. Sięgnęła po butelkę wina stojącą na jednym ze stolików obsługi i się napiła, tak na odwagę. Wypiła duszkiem chyba z pół butelki!
Wyszła na scenę, nikt specjalnie nie zwracał na nią uwagi, i dobrze. Wzięła do ręki mikrofon i postukała w niego kilka razy dłonią, sprawdzając, czy jest włączony. Był.
- Dobry wieczór, dobry wieczór czy mogę prosić o uwagę?- zaczęła po włosku. Głos jej drżał ze zdenerwowania, ręka zaczęła się trząść kiedy dotarło do niej, co właśnie będzie się działo. Nerwowy uśmiech błąkał się po jej twarzy, omiatała wzrokiem całe stado ludzi, mimo to nikt nie za bardzo zwracał na nią uwagi. Ludzie byli pogrążeni w rozmowach inni w jedzeniu, jeszcze inni w tańcu do cichej muzyki puszczonej w tle, na czas nieobecności zespołu.
Być może starała się zwrócić uwagę gości nazbyt delikatnie i niepewnie, bo widać po niej było, że ma straszną tremę i nie mówiła zbyt głośno. Trzymała w jednej ręce kieliszek z białym winem, w drugiej mikrofon, policzki miała zarumienione. Gdy dostrzegła, że nie ma chętnych, by popatrzeć na scenę, miała ochotę z niej zejść i się wycofać, póki jeszcze mogła, ale wtedy jakiś młody chłopaczek, ten, który dał jej chusteczki na samej ceremonii, może w jej wieku, może ciut starszy, który przyglądał się jej od początku wesela, gwizdnął na palcach, wydarł się po włosku, że prosi o uwagę dla damy i wskazał ręką na scenę. W tym momencie z ręki Gabi wypadł mikrofon, próbowała go złapać, co wyglądało dość zabawnie, ale upadł na ziemię, uderzył o nią z impetem i z głośników coś ostro zaczęło piszczeć, sprawiając wszystkim dyskomfort, ale przynajmniej miała uwagę wszystkich gości, o którą kilka sekund wcześniej prosiła. Schyliła się po mikrofon, podniosła go i lekko zmieszana się zaśmiała.
- Przepraszam-- powiedziała ze sporym zakłopotaniem i uśmiechnęła się przymilnie, zrobiła minę dokładnie taką, jakby było jej przykro, że uraziła uszy zebranych. Tak było! Zdecydowanie nie chciała nikomu sprawiać nieprzyjemności, wręcz przeciwnie.
- Um… Eheheh… Tego… Bo ja… Ugh… Przepraszam, nigdy nie stałam na scenie w świetle przed tak dużą ilością osób.- znów ten nerwowy śmiech a plamy czerwieni na policzkach pogłębiły swój kolor.
- Dawaj mała! Tu są sami swoi! Dodajmy dziewczynie trochę odwagi! - był to ten sam młody chłopak, który gwizdnął, zaczął bić brawo i wiele osób poszło za jego śladem, z tłumu dało się słyszeć gwizdy i klaskanie. Gabi przygryzła lekko wargę i wlepiła wzrok w swoje buty. Wzięła głęboki oddech i posłała wdzięczne spojrzenie nieznanemu jej chłopakowi. Jeszcze raz omiotła spojrzeniem tłum.
- Dziękuję. Bo… Widzicie, przyjechałam z drugiego końca świata, za moim kochanym Angelo, a nie wypada przyjeżdżać na wesele bez prezentu dla młodej pary. I… Przepraszam, strasznie się denerwuje i brakuje mi słów. Marcello, Rosalio, mogę was prosić tu przed scenę, na parkiet?- wskazała dłonią na miejsce wyznaczone do tańca. Było jej trochę głupio, ale nie uważała, że teraz robi coś złego, prosząc młodą parę do siebie bliżej. Powoli się uspokajała, a gdy już świeżutkie małżeństwo znalazło się na środku parkietu i mogła nawiązać z nimi kontakt wzrokowy, jakby cała reszta ludzi przestała istnieć. Jej akcent nie był najlepszy, brzmiało to tak jakby wszystkiego wyuczyła się używając tłumacza google, albo ktoś pomógł jej napisać przemowę. Cóż… Prawda jest troszkę inna.
-Wiem, że to, co za chwilkę się wydarzy, nie będzie super samochodem, wycieczką w kosmos czy kolejnym zestawem sztućców, ale chciałabym, żebyście wiedzieli, że to jest prosto z serca. Macie już wszystko, a nawet więcej, bo macie siebie, a to znacznie więcej niż moglibyście pragnąć. Niczego więcej do szczęścia nie potrzebujecie, bo mając siebie nawzajem, nie ma rzeczy niemożliwych do zrobienia, miłość uskrzydla i życzę Wam, żebyście na tych skrzydłach zalecieli bardzo daleko, tam, gdzie marzycie. Dlatego teraz wznoszę skromny toast za wasze zdrowie i bezpieczeństwo i jednocześnie dziękuję, że przyjęliście mnie z takim ciepłem i miłością. Zdrowie Marcello i Rosalii - uniosła kieliszek ze swoim winem. Przez tłum przeszły słowa: Za zdrowie Marcello i Rosalii, brzdęk kieliszków i pomruk zadowolenia. Gabi znów wzięła głęboki oddech, to nie był koniec. Odstawiła kieliszek na ziemię i z niepewnym uśmiechem podeszła do pianina, przy którym usiadła. Nakierowała sobie bliżej mikrofon i zerknęła na parkiet i zebranych ludzi. Dobrze, że siedziała do nich bokiem, nikogo nie widziała kiedy spojrzała na klawisze, to ją mniej stresowało niż to, co miało nadejść później.
Głupio się czuła, ale do odważnych świat należy, chciała im dać coś od serca, a użycie własnego talentu wydawało się być czymś wyjątkowym.
Zaczęła grać, słychać było, że się denerwuje, dźwięki nie były perfekcyjne, ale przynajmniej ze śpiewem trafiła w odpowiednie nuty. Nie patrzyła już na nic, wyłączyła się. Ale, ale… To nie było wszystko. Po zakończonej piosence rozległy się brawa, ona się uśmiechnęła skrępowana. Z namiotu wyszedł jeden z członków zespołu grającego do kotleta, niosąc dla niej stołek i gitarę klasyczną. Stołek postawił na samym środku sceny, zaraz przed stojącym mikrofonem, który ustawił odpowiednio do wzrostu dziewczyny. Gabi na drżących nogach podeszła do stołka, wzięła od mężczyzny gitarę, przerzuciła pasek przez ramię. Dopiero teraz dotarło do niej, ile par oczu się w nią wlepia, zaschło jej w ustach, serce zaczęło walić jak oszalałe, narastała w niej panika, więc zamknęła oczy. W tym czasie Fabio i Stefano zaczęli rozdawać coś ludziom w tłumie i wyjaśniali krótko instrukcje. Padł pierwszy dźwięk gitary, wszystko było ładnie podłączone do systemu nagłaśniającego, więc Gabi nie musiała się niczym martwić. Wzięła znów głęboki oddech, tym razem głos bardziej jej drżał, bo chciała patrzeć na Marcello i Rosalię, na ich miny, a nie mogła tego robić bez patrzenia na tłum. Gdzieś w połowie piosenki w niebo zaczęły się unosić setki lampionów, to one właśnie były rozdawane zebranym wraz z zapałkami, by w odpowiednim momencie mogli to zrobić. Niebo zajaśniało od ilości dryfujących po nim ciepłych ogników. Gabi patrzyła na to jak zaczarowana, nie zaprzestając swojego śpiewania, a gdy skończyła, rozległy się prawdziwe, szczerze brawa i gwizdy, na co mocno się zarumieniła, aż poczerwieniały jej uszy.
- Dziękuję, ale to jeszcze nie koniec… To była tylko rozgrzewka. Nie miałam zbyt wiele czasu, by przygotować tekst, bo poznałam waszą historię ledwie kilka dni temu i bardzo dużo się działo, ale… Napisałam dla Was piosenkę.- ukryła twarz w dłoniach bardzo zakłopotana, jeszcze nigdy, przenigdy przed nikim nie śpiewała swoich piosenek, które głównie wkładała do szuflady, żeby czekały na lepsze czasy. Na dodatek na weselu bawili się jej idole, którzy tworzenie muzyki mają w małym paluszku.
Znów dźwięki gitary rozbrzmiały w głośnikach, trochę dłuższy gitarowy wstęp bez słów a później padły… Piękna piosenka o miłości Marcello i Rosalii, a jej tekst brzmiał następująco:

In the heart of Palermo, a tale unfolds,
A love between two worlds, a story yet untold.
She's a doctor with a heart so kind and pure,
He's a gangster bound by his demands,
Searching for a cure.

In a city of shadows, where danger lurks at night,
Their love bloomed like 500 roses, oh so bright.
Sweet pastries and secrets they'd often share,
A forbidden love, they couldn't help but dare.

Amidst the chaos, their love began to grow,
Behind closed doors, they'd find solace, you know.
He'd bring her gifts, wrapped in mystery and thrill,
She'd kiss his scars, love him against her will.

Their love was a secret, whispered in the dark,
A dance on the edge, a dangerous spark.
In the alleys of Palermo, their love would hide,
Two worlds colliding, with no place to hide.

In a city of shadows, where danger lurks at night,
Their love bloomed like 500 roses, oh so bright.
Sweet pastries and secrets they'd often share,
A forbidden love, they couldn't help but dare.

Marcello and Rosalia, a love so true,
A story of devotion, forever anew.
They danced beneath the moonlit sky,
Their love like a melody, soaring high,
Hand in hand, they'll face each day,
Together they'll find their own sweet way.

Through trials and triumphs, they stood strong,
In each other's arms, they both belong,
Through every season, their love will bloom,
A love like theirs, can weather any gloom,
In the joy they share, and tears they dry,
They'll paint a canvas, where love won't die.


Pozwoliła rozbrzmieć ostatnim nutom gitarowej solówki, cały stres gdzieś uleciał, zdjęła z ramion pasek od gitary i oddała go mężczyźnie, który wcześniej jej ją podał. Pozwoliła sobie pomóc z zejściem ze sceny i poszła przytulić Rosalię i Marcello, jeszcze raz składając im serdeczne życzenia, tak już bardziej osobiście i z dużą dozą miłości. Zamienili kilka słów stojąc sobie na tym parkiecie, będąc w centrum uwagi, ale Gabi musiała ich przeprosić bo... No niestety wypijając tyle płynów zachciało jej się siku, a to i tak późno jak na to ile wypiła. Nie chciała korzystać z łazienek zbudowanych specjalnie na okazję wesela, więc poszła do rezydencji, dosłownie biegła, bo już nie mogła wytrzymać. Zniknęła w toalecie na parterze na kilka chwil, ogarnęła się, ładnie użyła bidetu, poprawiła lekko włosy i była zwarta i gotowa do powrotu do zabawy. Opłukała ręce i wyszła z toalety. Znów grali jakąś fajną piosenkę, a że była sama to postanowiła sobie potańczyć, wiwijała w korytarzu i śmiała się. Podeszła do jednej z rzeźb i zaczęła do niej gadać pijacko.
- Halo, zatańcz ze mną... Czemu nie chcesz zatańczyć, ale jesteś sztywniakiem...- uwiesiła się na tej rzeźbie a ta pod naporem dziewczyny spadła z cokołu i się uszczerbiła.
- O jej... przepraszam pana bardzo...- czknęła pijacko i próbowała podniesć rzeźbę, ale jej to kompletnie nie wychodziło, więc machnęła na to ręką. Na policzkach miała alkoholowe rumieńce, skóra była lekko spocona z wysiłku przez to ile tańczyła, zaczęły ją boleć stópki, bo buty ją jednak trochę obtarły. Impreza nie jest dobra, jeśli nie wrócisz z niej z pęcherzami na stopach! W każdym razie olała już tą rzeźbę i ruszyła w stronę miejsca wesela, przez przeszkolny korytarz, by wyjść do ogrodu.

Ares Kennedy
rozbrykany dingo
Gabi
Książę Sycylijskiej Mafii — Właściciel Kuranda Hotel i studia tatuażu
36 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
I'm an Italian Mafia King who lives in Asutralia So baby don't smile to me if you don't like dangerous game
Najtrudniej było ochłonąć. Jeszcze gorzej osiągnąć było spokój po narkotykach i wydarzeniach, które miały miejsce pod stołem. Gabrielle Glass wyrwała się ze szponów braci Denaro, a oni zostali zaproszeni do rozmów o Rodzinnych sprawach przez ich wujków i ich synów przy fontannie. Co jakiś czas Angelo zerkał w stronę swojego Kwiatuszka, którego co rusz porywał ktoś do tańca. Wiedział, że nie każdy się odważy, tylko członków Rodziny było stać na tę odwagę. Obcy się bali, zarówno głów Nostry, jak ich najbliższych i partnerek. Mimo, że to było wesele, zauważalny był pewien podział i nie przekraczano pewnych granic. Impreza zaczynała się tak, czy siak rozkręcać. Ludzie korzystali z narkopunktów dość chętnie, nikt nie musiał się dzisiaj powstrzymywać. Maneskin znów wrócił na scenę, rozbrzmiał kolejny utwór. Do Angelo podeszła siostra siostra Rosalie, przypominając mu, że jeszcze razem nie tańczyli, więc przeprosił męskie grono, idąc z nią na parkiet. Tańczyli obok Gabi, która akurat proszona była przez kuzyna Angelo. Kiedy piosenka się skończyła, Angelo szepnął Gabi na ucho, że musi wracać jeszcze na chwilę do męskiego grona, ale niech się pobawi. Franek przyszedł z ratunkiem, a on wrócił do poprzedniego towarzystwa. Rozbrzmiała kolejna piosenka, akurat, gdy dołączył do nich Marcello. Usiedli wszyscy przy jednym stole, częstując się kreskami i wznosząc toasty.
- Niech żyje nasz Capomandamento i jego żona! - Wzniósł toast jeden z członków Rodziny.
- Hy, hey, sono diventato immortale! - Krzyknęli słowa piosenki razem z Damiano i przechylili kieliszki z alkoholem. Wyglądało to jak scena z tych wszystkich niedorzecznych filmów o mafii, szczególnie, że tak idealnie wbili się w tekst granej w tle piosenki. Nikt nie śmiał im przerwać, rozmawiali o ostatniej akcji, leciało mnóstwo przechwałek i historii, tylko Francesco najwięcej milczał, o dziwo. Poleciał jeszcze jeden utwór nim zespół zmienił się tym mniej znanym. Rosalia zabrała Marcello, a Angelo z Frankiem jeszcze chwile zostali na miejscach, jednak krótko. Angelo chciał wrócić do tańczenia, mając ponownie siły na kolejną fale tańców z Gabrielle. Wiedział, że musi uważać, bo przez alkohol i narkotyki nie czuł już bólu, a szwy wciąż mogły puścić, jak i stać inne rzeczy. Dlatego musiał pamiętać o przerwach.
Nie zdążył jednak podejść do ukochanej, bo zaczepił go Lorenzo. Chciał coś obgadać, więc odeszli na bok, zapalając cygara. Pochłonęli się rozmową, którą przerwało dopiero głośne piszczenie z głośników i nagły stuk. Angelo od razu zerwał się na nogi, ale nic się nie działo, odgłosy dobiegały ze sceny.
Co ona robi? O nie... nie nie... Od razu pomyślał, że Gabrielle wpadła na jakiś chory pomysł. Znał ją nie od dzisiaj, a po kresce wszystko mogło jej przyjść do głowy, jeszcze odważniej niż zazwyczaj. Dlatego przeprosił Lorenzo i zaczął przedzierać się przez tłumy. Zobaczył Francesco, akurat, kiedy Gabi prosiła Marcello z Rosalią pod scenę. Niedobrze, niedobrze... Leciał przez ogród, łapiąc Franka za ramię.
- Co ona robi i od kiedy mówi po Włosku? - Francesco wyglądał na zaskoczonego. Dopiero teraz dotarło do Angelo, że faktycznie tak jest. Chciał coś powiedzieć, ale to ona mówiła, a on zaczął łączyć kropki. Uspokoił się... czyli chciała tylko zaśpiewać.
- Nie wiem Franek. Może tylko nauczyła się przemowy na pamięć z tłumacza. - Tak to tłumaczył, ale przecież słyszał, że nie popełniała typowych dla tłumacza błędów, a takie, jak ludzie popełniali na początku nauki języka. I już wiedział. Ty podstępna gówniaro... Pomyślał i skrzyżował ręce na piersi, uśmiechając się kącikiem ust. Denerwowała się, w ten swój uroczy sposób. Do momentu aż zaczęła śpiewać, Angelo natychmiast odpłynął w jej głos, przymykając oczy. Uwielbiał te dźwięki. Przechodził go po całym ciele dreszczem, mógł umrzeć słuchając jak śpiewa. Odpływał zupełnie inny świat, kolejna dawka koksu uderzyła jego głowę, a teraz jeszcze uświadczył zastrzyku ulubionej heroiny, dawka rozkoszy.
- Nie wiedziałem, że Gabi umie śpiewać... - Rzucił Franek równie oczarowany.
- Potrafi i to jak... Jeszcze wielu rzeczy o niej nie wiesz. - Nie otwierał oczu, wsłuchując w głos ukochanej. Francesco już się nie odezwał, również słuchając. Później drugiej piosenki i... trzeciej? Angelo był z niej taki dumny, zrozumiał, że napisała tą piosenkę sama, jak i Marcello z Rosalią, którzy wyglądali na zadowolonych i wzruszonych. On sam miał dreszcze, co zdarzało się bardzo rzadko. Czy mógł zakochiwać się w niej jeszcze bardziej? Kiedy to będzie miało kres, to ciągle rosnące uczucie?
Mógł godzinami słuchać jak Gabi śpiewa, nie raz namawiał ją, żeby się tym zajęła. Nie mogła zrobić międzynarodowej kariery z nim u boku, ale mogła robić to dla siebie i niekoniecznie na światowych scenach.
- Masz zamiar jej się oświadczyć? - Wypalił Francesco, gdy Gabi kończyła trzecią piosenkę. - Czy ja mam to zrobić? - Nagle piosenka się skończyła, wszyscy zaczęli bić brawo, więc i on zaczął, rzucając Franowi jedynie w odpowiedzi długie spojrzenie i diabelski uśmieszek, który mógł być jednoznaczną odpowiedzią. Dostrzegł, że do Gabrielle podszedł jeszcze Damiano, nim ta zniknęła mu z pola widzenia i pewnie składał gratulacje.
-Coś jednak potrafisz. Może jednak zaśpiewasz później z nami? - Rzucił jej na odchodnym, czego Angelo nie usłyszał. Podszedł do brata, zaś od niego słysząc pochwałę w stronę jego ukochanej. Zgodził się z nim i przeprosił, nie chcąc zgubić Gabi, bo dostrzegł w tłumie jej powiewająca sukienkę. Bardzo się gdzieś spieszyła, wiec zaczął ja niezauważalnie śledzić. Poszła do łazienki, więc on wdrapał się na piętro wyżej, żeby obserwować ją jak będzie wracać. Stanął przy balustradzie i czekał, oparty o nią leniwie.
Wyszła. Oglądał przedstawienie jakie dawała z uśmieszkiem, była urocza, gdy się napiła. Przed oczami stanął mu obraz sprzed godziny, kiedy to klęczała pod jego stołem. Wziął głęboki wdech i ruszył za nią, wiedział już, że to jej koniec. Szła przeszklonym korytarzem, z którego widać było bawiących się nieopodal ludzi. Chwycił ją za ręce, przygwoździł do barierki przy szklanej ścianie, krzyżując jej nadgarstki na plecach i unieruchomił drobne ciało dziewczyny, wbijając w nią biodrami, klatką piersiową. Jego usta znalazły się przy uchu blondynki, w które głośno oddychał. Brzuch zapewne boleśnie wbijał się jej w barierkę.
-Nie mówiłaś, że znasz Włoski. Wodziłaś swojego Pana za nos.... - Ręka podbierał materiał jej sukienki. Jego głos był zimny, zachrypnięty, niebezpieczny. - Bardzo. Bardzo niegrzeczna dziewczynka. - Pchnął ją silnie w następstwie czego uderzyła policzkiem o szybę, pochylając do przodu, przewisając przez złoty reling. Pięknie się do niego wypięła, podziwiał ten widok z głośnym zadowoleniem.
Spoiler
- Marzyłem o tym, żeby cię zerżnąć odkąd zapychałaś się pod stołem moim kutasem. - Sprawnie przeszedł na perfekcyjny Włoski, przecież musiała go rozumieć, a nawet jeśli nie... Uwielbiał jak brzmiały te słowa w jego Rodowym języku. Mruknął cicho, chwytając nieustannie nadgarstki małolaty w jednym ręku na jej plecach, zaś drugą w końcu podciągnął ta przeklętą kieckę. Gabrielle miała idealny widok na bawiących się przed nią ludzi. Angelo zastanawiał się, czy ona zanotowała, że ta ściana pokryta była Weneckim lustrem i oni mogli ludzi widzieć, ale oni ich już nie. Jeśli nie miała tej świadomości... cóż. Przeszedł go dreszcz podniecenia na tą myśl. Przesunął dłonią po jej majteczkach, napotykając coś twardego... Mruknął krótkie "hm" i odciągnął na bok koronkę, pod którą coś błysnęło. Zaschło mu w gardle, już wiedział, że wepchnęła sobie w tyłek koreczek.
- Masz go od początku, czy wsadziłaś go teraz? - Nakręcił się. Nie czekał na odpowiedź, zrywając silnym pociągnięciem majtki z tyłka Gabrielle. W powietrzu rozniósł się dźwięk pękającego w szwach materiału, który wylądował pod nogami nastolatki. W każdym momencie ktoś mógł wejść do korytarza, choć szanse malały. Podczas gdy ona uciekała, gdy on na nią czekał, gdy ona zbiła nieco swojego sztywnego partnera sprzed chwili, a teraz stali w tym cholernym korytarzu. W tym czasie młodzi kroili tort. Właśnie patrzyli z daleka, jak cała uroczystość trwała, a on sprzedał jej siarczystego klapsa w nadal zaczerwieniony po ostatnim tyłek. Trzasnęło, klasnęło, a pośladek zatrząsł się nerwowo.
- Bardzo niegrzeczna dziewczynka. - Powtórzył się znowu. Nadgarstki musiały jej już cierpnąć, jak i policzek, wciskany bezczelnie w szybę od naciskiem jej pochylonego ciała.
Brzdęk. Rozbrzmiał rozpinający się pasek od spodni mężczyzny. Następnie rozporek. Angelo płonął, nakręcony wszystkimi wydarzeniami z dzisiaj,pełen emocji, płonął żarem pożądania, który płonął w jego ciemnych jak smoła oczach i gorących jak lawa lędźwiach. Kutas napierał na spodnie boleśnie, gotowy na kontynuowanie dzisiejszych przygód, drżąc niespokojnie. Jego właściciel westchnął cicho i przełknął cicho ślinę, bo zaschło mu w ustach od widoku, który miał.
-Błagaj żebym nie wyjął tego korka z twojego błyszczącego tyłeczka i nie wyjebał cię tam. Błagaj o moją łaskę, bo pokusa jest już ogromna. Błagaj, żebym jej nie uległ. - Ostatkami rozumu powstrzymywał drzemiąca w nim bestie, która wciskała swoje łapska w szczeliny tych drzwi. Gabi wciąż była analną dziewicą, a on teraz jeszcze bardziej chciał jej tego pozbawić. Brzmiał poważnie, niebezpiecznie, mogła znać już ten ton. Używał go, gdy bestia wychodziła na światło dzienne i puszczały mu jakiekolwiek hamulce.
Uwolnił ją ze spodni, przesuwając trzonem po mmm mokrej cipce. i korku analnym, który musiał ruszyć się już jej wnętrzu.
- Błagaj. - Powtórzył, patrząc szaleńczym wzrokiem na korek, który chwycił i poruszył nim we wnętrzu nastolatki ostrzegawczo. W tle grała jakaś spokojna muzyka, a goście raczyli się tortem. Ja mam tu swój, lepszy.
zdolny delfin
Twój koszmar
brak multikont
Bezrobotny — Nierób na garnuszku ojca
18 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Wesoła ciamajda, z mnóstwem pomysłów. Spontaniczna, życzliwa, energiczna!
Uczucie szczęścia i radości, jakie czuła po wypiciu takiej ilości alkoholu i wciągnięciu kreski, a później adrenalina związana z niespodzianką, było niesamowite. Jeszcze te szczere brawa, gwizdy, wiwaty, wzruszenie na twarzach młodej pary, to było coś, co warto zapamiętać, bo takie rzeczy nie dzieją się często. Komplement od Damiano też zrobił swoje, jakby urosła o kilka centymetrów. Nie potwierdziła, że sobie z nimi pośpiewa, ani nie zaprzeczyła, chciała pozostać tajemniczą Australijką, ahahah. Bardzo tajemniczą! Musiała jednak mężczyznę przeprosić, bo ucisk na pęcherz stawał się nie do zniesienia, istniało ryzyko, że nie doniesie balastu do punktu zrzutu, to by dopiero była wtopa, więc nawet zatrzymywana przez jakichś ludzi grzecznie im odmawiała, albo rzucała ciche i uprzejme "dziękuję" na gratulacje związane z niespodzianką. Przyspieszyła więc kroku, załatwiła, co miała do ogarnięcia, a później cóż... Nastąpiła mała katastrofa w postaci rozwalenia rzeźby, na którą po krótkiej walce machnęła ręką. Dziarsko szła sobie do wyjścia, niemal podskakując i podśpiewując pod nosem piosenkę siedmiu krasnoludków z Królewny Śnieżki.
- Hej ho, hej ho, do ogródka by się szło...- zaczęła pogwizdywać i wtedy wydarzyło się coś, czego kompletnie się nie spodziewała. Przecież impreza miała być bezpieczna, a ona przeraziła się tym, że została napadnięta, nie wiedząc, kto ją tak silnie chwyta, nawet nie usłyszała zbliżających się kroków, dlatego spanikowała i zaczęła się szarpać, co spowodowało, że nadgarstki, w uścisku Angelo wykręciły jej się dość boleśnie. Pierwsze i jedyne, o czym pomyślała to o tym, żeby nadepnąć mężczyźnie na nogę ostrą szpilką, ale wtedy usłyszała jego groźnie brzmiący głos tuż przy swoim uchu i odetchnęła z ulgą, że to jej ukochany. I tak miała ochotę zdzielić go w łeb, za to jak bardzo ją przestraszył!
- Angelo! Przestraszyłeś mnie, ty wariacie! Myślałam, że zaraz umrę!- musiała go upomnieć, ale zaśmiała się cicho, nie zważała na to, że czuła pewnego rodzaju dyskomfort związany z pozycją, w jakiej się znalazła. Lubiła ten jego mroczny głos, zwłaszcza kiedy mówił po włosku, to sprawiało, że miała ciarki na plecach od samych jego słów.
- Niespodzianka kochanie.- uśmiechnęła się pod nosem, czego nie mógł widzieć, ale zdecydowanie słyszał to rozbawienie w jej głosie, nie umiała go ukryć. To zdecydowanie nie było wodzeniem za nos, a raczej asymilacja, ukłon w stronę gospodarzy i kultury, jaka panowała na Sycylii. Brakowało jej dużo do perfekcji, do pełnego zasobu słów i poprawnej gramatyki, ale dzięki aplikacji, jaką miała zainstalowaną w telefonie, codziennie poznawała jakieś nowe słówko, jego odmianę i przykłady użycia w zdaniach.
Przestało jej być do śmiechu, kiedy nazwał ją niegrzeczną dziewczynką i popchnął na szybę, plasnęła twarzą na szybę jak natrętna mucha, która się o nią obija, gdy chce wylecieć z pomieszczenia, do którego głupio wleciała.

18+
Spoiler
- To jest nas dwoje, chociaż ja marzę o tobie od kilku dni, przez to, jaki jesteś wredny, złośliwy i okrutny! Mam nadzieję, że moja słodka zemsta nauczyła cię, że ja też potrafię w złośliwości...- połowa wypowiedzi padła po włosku, druga po angielsku. Wygięła pięknie kręgosłup do dołu, tym samym wbijając się pośladkami w jego krocze jeszcze mocniej, a policzek jeszcze bardziej rozpłaszczył się na szybie, aż zęby Gabi odciskały się na delikatnej błonie śluzowej policzka, od wewnętrznej strony. Wzrok nastolatki padł na ogród i ogarnęło ją przerażenie, że ktoś może ich zobaczyć, przecież nie byli w końcu tak daleko od miejsca całego zbiegowiska.
- Angelo, nie... Przestań, tam są ludzie, ktoś może zobaczyć, ja tak nie chcę...- teraz to do niej dotarło, przecież skoro ona wszystko widziała to i oni musieli być perfekcyjnie na widoku. Sukienka szła wyżej i wyżej, najpierw tiul, potem satyna, która zapewne wyślizgiwała się z palców Angelo, z racji swojej śliskości o miękkości. Mimo to, mimo strachu, że ktoś może ich zobaczyć, mimo tak silnego unieruchomienia i tak czuła narastające z każdą sekundą podniecenie. Zagryzła mocno wargę, czując jego dłoń przejeżdżającą po pośladkach i między nimi, już wiedziała, że poczuł to co tam skrywała, ot taka dodatkowa ozdoba, chciała go zaskoczyć i chyba się udało.
- Od początku...- powiedziała dość cicho, jakby bała się, że zrobiła coś złego, poczerwieniała automatycznie i lekko szarpnęła rękami, żeby jakoś je oswobodzić z uścisku ukochanego. Pisnęła, czując, jak bielizna wpija się jej w cipkę, kiedy była naprężana, po to, żeby się rozerwała. O nie, takie piękne, koronkowe majteczki, które kosztowały więcej niż jej trzymiesięczne kieszonkowe, kiedy je jeszcze dostawała. Ona chyba nigdy nie wyjdzie z myślenia "biedaka".
Miał ją teraz jak na tacy, z tym połyskującym, diamentowym korkiem, wyeksponowaną, wilgotną kobiecością, mógł z nią zrobić dosłownie wszystko, ale ona bała się, że mężczyzna przesadzi, nie ze względu na nią, tylko na swoje szwy.
- AŁAŁA TY DRANIU! ZA CO?!- aż krzyknęła kiedy padł pierwszy cios, a po pośladku rozeszło się nieprzyjemne, ale cholera jednak przyjemne pieczenie. Czemu te klapsy tak cholernie ją kręciły, to było aż nie do pomyślenia. Momentalnie po udach zaczęły spływać jej kropelki wilgoci, ale żeby podniecić się aż tak jednym klapsem? Tu raczej chodziło o całokształt tej sytuacji, brak możliwości zrobienia czegokolwiek, nakręcanie się wzajemne przez ostatni czas, to musiało się tak skończyć.
- Nie będę błagać...- rzuciła odważnie i uśmiechnęła się pod nosem, wiedziała, że jej tego nie zrobi, była pewna, że znów żartuje, dokładnie tak jak w samolocie, kiedy tak paskudnie zabawił się jej kosztem, z czego później razem się śmiali. Siat zawirował kiedy poczuła jego męskość na cipce, jak zachłannie się po niej przesunął i był teraz calutki wilgotny od jej soków, zamruczała cicho kiedy przesunął nim między pośladkami, ale już mniej zadowolona była kiedy poruszył tym korkiem w jej wnętrzu. Dostarło do niej, że wcale nie żartuje, a nie była gotowa na to, żeby zwyczajnie wyjebał ją w tyłek, bała się tego jak cholera, za dużo czytała o bólu i dyskomforcie z tym związanym.
- Dobra! Już dobra! Błagam! Proszę cię, nie chcę! Angelo, jeśli to jest znów okrutny żart, jak z samolotu, to przysięgam, że cię zamorduje we śnie poduszką!- nie zważała na to, czy ktoś może usłyszeć jej krzyki, błagania i zobaczyć jak się szamocze.
Cóż... Mieli widownię, żadne z nich tego nie wiedziało, ale młody chłopak, który od momentu ceremonii zaślubin aż po wspieranie Gabi pod sceną, siedział sobie skitrany na piętrze i ich obserwował. A poszedł za Gabi do domu, żeby z nią pogadać, może spróbować poderwać, ale nie... Oczywiście, że musiał zostać świadkiem tego, jak jego kuzyn pieprzy swoją dziewczynę. Biedny siedział tam na tym pięterku i zerkał jednym okiem, w obawie przed tym, że zostanie zauważony.
Ares Kennedy
rozbrykany dingo
Gabi
Książę Sycylijskiej Mafii — Właściciel Kuranda Hotel i studia tatuażu
36 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
I'm an Italian Mafia King who lives in Asutralia So baby don't smile to me if you don't like dangerous game
18+
Spoiler
Dobrze, że się przestraszyła, taki był jego cel. Podniesienie ciśnienia, adrenalina, wszystkie emocje były dobre. Szprycował ją nimi wściekle, na każdym kroku, przez cały tydzień, by teraz wybuchły w odpowiednim momencie. Już mu się nie wyrwie, nie odwiedzie, to był ten moment. Dopadł swoją ofiarę, którą od dawna obserwował z daleka, a teraz przyszedł w końcu czas na jej konsumpcję. W całości, bez żadnego ale.
Prychnął w odpowiedzi, ona chciała udzielać mu lekcji? Cóż, tak, była zadziorna, doprowadzała go do szału, ale to były tylko prowokacje, którym o dziwo długo nie ulegał. Chciał przerzucić ją sobie przez ramię i zanieść do sypialni, a tam męczyć jej soczystą cipkę do samego rana, albo i dłużej, aż by padła z wycieńczenia, ale nie. Da jej tylko troszeczkę, weźmie dla siebie, da przedsmak tego co nadejdzie. To był jego plan.
- Doprawdy? Ale ja chcę. - Rzucił głosem nieznającym sprzeciwu, drocząc się z nią, bo znał prawdę. Wiedział, że nikt ich nie zobaczy, ale ona niech myśli inaczej. Ten wyrzut adrenaliny musiał być nieziemski, zazdrościł jej teraz tego strachu i wszelkich emocji, które ją ogarnęły. Chciał dać więcej i brać więcej.
Przeszedł go dreszcz podniecenia. Miał już świadomość, że przechodziła tak cały wieczór, jego mała osobista kurewska. Błysnęły białe zęby w odbiciu szyby, ale tylko częściowo i krótko. Zadowolenie i duma. Tworzył potwora, swoją małą dziwkę, która pokazywała się jedynie w jego towarzystwie. Była uosobieniem wszystkiego, o czym marzył każdy mężczyzna. Grzeczna, ułożona, niewinna, kocha dziewczynka, która pod jego wpływem zamieniała się w diabełka świstającego kusząco przed jego nosem ogonem. Mmm machała nim teraz z zaczerwienionego od klapsa dupska, które Angelo wielbił całym sobą. Spiął się, gdy pisnęła, słysząc jej skamlanie i pomasował piekący pośladek w cale nie delikatnie. Miętosił go w palcach uwielbieniem.
- Za kłamstwo. - Czy to nie ona twierdziła, że zatajanie prawdy również nim było? Wypowiedział to z ogromną satysfakcją, pierwszy raz będąc po tej drugiej stronie.
Poczuł jak ciekną po niej soki, mrukną gardłowo, a jej słowa obudziły bestię. Nie będzie błagać? Nie straszył jej. To już nie były tylko niewinne groźby, ale miały swoje pokrycie w rzeczywistości. Zrobiłby to. Był bliski, bardzo bliski, a ona jeszcze mu się stawiała. Zakładała na szyję niewidzialny sznur, za który mógł pociągnąć w każdej chwili. Powinna już go znać, powinna wiedzieć, że kiedy Angelo Denaro ma w oczach mrok, nic ani nikt nie jest w stanie powstrzymać go od czynienia zła.
- Nie? - Przekręcił korkiem jeszcze mocniej, a jej soki wręcz paliły jego naprężonego wściekle kutasa. Czuł bijące ciepło od nastolatki, jej strach, którym się napawał, och jakże chciał to zrobić. Już miał wyciągnąć ten cholerny korek, zastąpić go swoją męskością, już wyobrażał sobie jak było tam przyjemnie ciasno, ale powiedziała to. Westchnął, może trochę zawiedziony, ale to był moment, w którym wiedział, że to i tak nadejdzie. Szybciej, niż jej się wydaje.
- Grozisz mi? - Warknął złowrogo i docisnął jej korek w tyłek, tym samym mocniej ściskając za nadgarstki. Przestawał powoli nad sobą panować, nad uściskiem i siłą. Nie wiem, skąd pojawił się rozsądek, ale nie zrobił tego. Błagała, jak kazał, więc chyba jego honor uratował jej dupsko, dosłownie.
Puścił w końcu korek i przeniósł dłoń we włosy nastolatki. Wplatał je tam, nie bacząc na ułożoną idealnie fryzurę. Wcisnął palce w jej głowę, zacisnął je wokół włosów i pociągnął za nie mocno, by jeszcze mocniej wygiąć jej twarz, by mogła na niego patrzeć, wciąż wciśnięta w szybę.
- Nie żartowałem. Masz dzisiaj wyjątkowo dużo szczęścia, moja mała kurewko. - Mówiąc po Włosku wcisnął się w końcu między jej uda i wszedł do samego końca w niemal płynącą sokami cipkę nastolatki. Zamknął oczy i rozkoszował się tym momentem, wypuszczając z płuc całe powietrze. - Nareszcie. - Jakby czekał wieki, ten tydzień ciągnął się w nieskończoność. Niemal zapomniał jak cudownie było być w jej wnętrzu, takim ciepłym i przyjemnym.
- Tatuś tęsknił. - Otworzył oczy wypowiadając te słowa i rzucił swojej kochance niebezpieczne spojrzenie. Dobrze znany płomień tlił się w jego czarnym spojrzeniu, gdy zaparł się na jej głowie jedną ręką, drugą nieustannie trzymając nadgarstki nastolatki i narzucił ostre tempo. Nie szczędził ani jej ani siebie, pieprzył ją tak, jak lubił najbardziej, zniewolił i zeszmacił, jakby była jego sex zabawką. Napierał biodrami dziko, pierwotnie, jak nie człowiek, wyrzucają głowę w tył i jęknął głośniej. Sapał i warczał, a jego wzrok padł na czerwony pośladek dziewczyny, na którym odbiły się jego palce. Nakręcił się jeszcze bardziej, choć brutalniej już nie mógł jej brać.
Nie miał pojęcia, że jego siedemnastoletni daleki kuzyn siedzi na górze i ich obserwuje, że nakręca się tym widokiem, że sam chciałby wziąć ją w ten sposób, choć nie miał nawet odwagi zagadać. Nie miał pojęcia, że zrobiło mu się duszno i zaczął się ze sobą zabawiać. Skąd miał wiedzieć? Miał ważniejsze rzeczy niż patrzenie, czy nikt nie patrzy. Miał to w dupie, to on był tu jednym z najważniejszych ludzi w tym domu i to jego dom. Mógł robić co chciał, więc pieprzył swoją gówniarę w jednym z holów jak chciał i kiedy chciał. Chciał teraz i robił to teraz, mocno, cudownie, przyjemnie, rozkosznie. Nie czuł bólu, nie czuł niczego poza czystą euforia i rozkoszą. Ciepło rozchodziło się z jego krocza, paraliżowało wszystkie mięśnie, które próbowały się napinać. To nie był szybki numerek, nie trwało to chwilę. Nacierał na nią i nacierał, wręcz bolenie w pewnym momencie. Opróżniła wcześniej jego jaja do swojego gardła, więc teraz musiała przyjąć w siebie całą, długą serię jego pchnięć. Gdzieś w tle znów rozbrzmiała muzyka, która idealnie wpasowała się w jego rytm. Odleciał. Był kompletnie w innym uniwersum, ślizgając się po wnętrzu ukochanej jakby składał jej hołd. Rwał jej włosy, ściskał nadgarstki, porwała się sukienka, a on nacierał i nacierał, ciężko, po czole płynął mu już pot. Przed oczami było ciemno, był tylko on i ona i dźwięki muzyki. Oddychał ciężko, dyszał i warczał, dochodząc w końcu w jej wnętrzu boleśnie, długo, tak kurwa przyjemnie! Krzyknął, wrzasnął i prawie złamał nadgarstek kochance.
Przestał. Wyplątał dłoń z jej włosów, puścił w końcu obolałe nadgarstki i dyszał głośno, chwytając powietrze. Oparł się o jej tyłek i chwytał oddech, próbując nie zemdleć, ale koks działał świetnie. Poklepał ja po gołej skórze lekko i w końcu przełknął głośno ślinę, patrząc jak z jej cipki wypływa lepki płyn ich soków zmieszanych ze sobą. Nie mógł się powstrzymać i zgarnął trochę, rozcierając to na jej pośladku, a później oblizał palce. W tle leciał już inny utwór, kiedy Angelo schylał się po woje spodnie i zaciskał pasek na biodrach. Poprawił włosy, robiąc krok tył. Był chłodny, jego spojrzenie nadal zimne, kiedy unosił brew, patrząc na żałośnie - cudownie wyglądające ciało Gabi.
- Idź doprowadź się do porządku. - Poprawił rękawy w marynarce, patrząc za swoim ruchem. Nadal byli w grze, to był jasny znak - to jeszcze nie koniec. Wyciągnął ze spodni cygaro i zapalił je, odchodząc od Gabrielle w końcu.
- Ładnie wyglądasz z moja spermą na dupie. Ciekawe jakby wglądała wypływając z niej. - Rzucił przez plecy i wyszedł w końcu z pomieszczenia, zostawiając za sobą zapach cygara.
Stanął przed drzwiami, rozglądając się wokół i dochodząc do siebie ze świeżym powietrzem w płucach. Wiedział, że Gab pójdzie w drugą stronę - do domu. Na pewno pójdzie się przebrać, jak prosił (kazał). Chwilę tam stał, żeby zrobiło mu się lepiej, bo fakt, trochę dziwnie się poczuł. Nie spodziewał się, że przez drzwi przejdzie lekko wystraszony i poczerwieniały Mattia. Stanął jak wryty, ze strachem w oczach, gdy napotkał się na Angelo, też nie spodziewał się go tu spotkać.
- A ty co tam robiłeś? - Angelo natychmiast połączył kropki Zmarszczył brwi. - Widziałeś. - Nie pytał. Wiedział. Mattia przełknął głośno ślinę i poluzował krawat, rozglądając się na boki, jakby szukał kogoś, kto go nagle magicznie uratuje przed wielkim, strasznym Angelo.
- Ja... - Ale nie mógł nic więcej z siebie wydusić. Angelo położył mu dłoń na ramieniu.
- Mam nadzieję, że czegoś się tam nauczyłeś. A teraz spadaj. - Machnął głową i pociągnął z cygara. Chłopak zamrugał i natychmiast oddalił od Angelo, idąc w stronę swoich rodziców. Mafiozo zaśmiał się i zaraz po nim ruszył w stronę brata z jego świeżutką żoną. W tle leciał kolejny utwór, do którego zaczął śpiewać z Rosalią, która natychmiast zaczęła z nim tańczyć, gdy go zobaczyła. Miała na sobie już inną sukienkę, co w cale nie zaskoczyło Angelo. Pewnie chciała się swobodniej bawić już do końca, bo konic, cóż, nie nadejdzie w cale tak szybko.
zdolny delfin
Twój koszmar
brak multikont
Bezrobotny — Nierób na garnuszku ojca
18 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Wesoła ciamajda, z mnóstwem pomysłów. Spontaniczna, życzliwa, energiczna!
18 +
Spoiler
Tak, Gabi też potrafiła pokazać pazurki, tutaj bardzo mocno się hamowała, bo przecież obiecała być grzeczną i posłuszną, ale tak jak zapowiedziała, robiła to tylko dlatego, że wymagała tego sytuacja i okoliczności, w jakich się znaleźli. Angelo doskonale zdawał sobie sprawę z tego jak Gabi patrzy na patriarchat i ślepe podporządkowywanie się mężczyznom. Jej ojciec przecież był totalnym szowinistą, uważał, że kobiety nadają się tylko do rodzenia dzieci, sprzątania, prania i gotowania, uważał je za gorsze i głupsze od mężczyzn. Zawsze Gabi podcinał skrzydła, co ją cholernie denerwowało i za wszelką cenę pokazywała mu, że będzie inaczej niż mówił. Powiedzieć jej, że nie da rady czegoś zrobić, czegoś osiągnąć... To był jej punkt zapalny, wtedy się odpalała determinacja, ambicja, honor, duma i niewyobrażalna siła.
Nieźle... Chciał, aby ich oglądano w trakcie zbliżenia, co za fetyszysta! Teoretycznie powinna bardziej stanowczo się wyrywać i protestować, ale nie chciała, bo to był jej Angelo, chciała wreszcie poczuć go w sobie, tak cholernie za nim tęskniła, tak bardzo go pragnęła, że setki par oczu, które mogły ich dostrzec, nie miały żadnego znaczenia. Niech patrzą i zazdroszczą, bo oni nigdy nie będą mieć Angelo na własność, on należał tylko do niej, a ona tylko do niego i tak już pozostanie na zawsze, co by się nie działo, a przynajmniej tak myślała Gabi.
Poniekąd właśnie spełniał jedną z jej najskrytszych fantazji, czyli właśnie możliwość przyłapania przez kogoś, kiedy będą się pieprzyć. Nie miała pojęcia, że faktycznie byli oglądani na gorącym uczynku, a obserwator umiera z podniecenia.
- To nie było kłamstwo! Ałć... to boli!- skrzywiła się nieznacznie, kiedy jego silne palce zaczęły miętosić obolały pośladek. Oddychała szybko, aż szyba zaparowała od tego oddechu, zaczęły po niej spływać strugi skroplonej pary, nie tylko związane z jej oddechem, ale i gorącem ciała, bo płonęła. Złapał swoją małą sarenkę, niczym groźny drapieżnik i zaraz miał się wgryźć w jej ciało, wyszarpywać kawałki smakowitego mięsa, konsumować jeszcze na żywca, kiedy ona będzie krzyczeć. W tym wypadku nie z bólu, ale z rozkoszy. Modliła się w duchu, żeby wreszcie w nią wszedł, kręciła niespokojnie tyłeczkiem, w oczekiwaniu na to aż ją wypełni, niemal desperacko szukając jego kutasa, tak cholernie go pragnęła. To była czysta desperacja, naprawdę niemal płakała z bezsilnej złości, bo nie mogła zrobić nic, tylko lekko się wić i wyginać, tak silnie ją trzymał. Z tych słodkich ust wydobywały się stłumione jęki, sapnięcia i mruknięcia.
- O... obiecuję...- wymamrotała zduszonym głosem, tak, zdecydowanie mu to obiecywała, a nie groziła, chociaż i tak oboje wiedzieli, że ta dobra duszyczka nie byłaby zdolna do morderstwa, nawet jeśli od tego zależałoby jej własne życie. Zawsze dobro innych na pierwszym miejscu, później dopiero ona, nawet kosztem własnego zdrowia i komfortu.
Kokaina już dawno przestała działać, ale krążyły w niej endorfiny, adrenalina i kortyzol, więc był to porównywalny haj co po narkotykach, alkohol też robił swoje, nie była kompletnie trzeźwa, zdecydowanie dość mocno się spiła, ale jeszcze kontaktowała i wiedziała, co się dzieje, była tylko w szampańskim nastroju.
- Tylko twoja... Weź mnie, błagam, weź mnie w końcu, bo oszaleję! - nie musiała długo prosić, ale Angelo musiał słyszeć w jej głosie dziką desperację, ona naprawdę szczerze go błagała o to rżnięcie, to było pragnienie, którego niezaspokojenie mogło skutkować katastrofą, bo obu stronach i wtedy poczuła, jak mocno napiera na jej wejście, jak wciska się w nie z lekkim trudem, ale jednym, płynnym ruchem. Miała gdzieś, że rujnuje jej fryzurę, choć wsuwki wbijały się boleśnie w skórę głowy.
- TAK!- krzyknęła, niemal zdzierając, sobie gardło, kiedy wreszcie całkowicie ją wypełnił, aż po same jądra, które plasnęły charakterystycznie. Rozstawiła nieco szerzej nogi, tyle mogła zrobić, wygiąć ciało w łuk, wypinając pupę w górę. Delektowała się tym wypełnieniem, boże, widziała gwiazdy, anioły grające na trąbkach i śpiewające swoje pochwalne pieśni. Trafiła do nieba.
Uwielbiała ten wyraz jego twarzy, ten żar, to pragnienie... Angelo to kochanek perfekcyjny, choć czasem ponosi go do tego stopnia, że Gabi czasem się boi, co może się wydarzyć, ale hej... Przecież oboje byli szczęśliwi!
- Ja też tęskniłam tatusiu, tak bardzo... Pieprz mnie mocno... Zerżnij swoją małą dziewczynkę. Kocham cię i twojego wielkiego kutasa...- wychrypiała w amoku, już sama nie wiedząc, co mówi i robi. Chciała tylko pędzić wspólnie do mety, jak najszybciej, szaleńczo, boleśnie. Zapomniała, że Angelo miał się oszczędzać, bardzo uważać na siebie.
Krzyczała z rozkoszy, z kącika ust ciekła jej ślina, rzekomo wodoodporny makijaż, który miał wytrzymać trzy dni, dosłownie spływał jej ze skóry wraz z kropelkami potu, szminka się rozmazała, ona cała drżała, sama pomagała mu w tych szaleńczych ruchach, nabijała się na niego, pięknie się zgrali, przez co odgłos uderzania ciało o ciało był naprawdę silny, jakby cholera chcieli wejść w siebie nawzajem i stać się jednością. Gabi przestała kontaktować, liczyła się tylko ta rozkosz, nawet nie czuła, że jej ręce są wykręcane coraz mocniej, że palce Angelo zaciskają się na nich mocniej i mocniej. Dawał jej rozkosz, sam biorąc ją garściami, nawet nie wiedziała ile razy doszła zaciskając się na jego potężnej męskości spatycznie. Krzyczała jego imię, zdzierając sobie gardło, błagała o więcej i dosłownie płakała z rozkoszy. Zmysły szalały, serce waliło, po skórze spływały strugi potu, szyby parowały od ich oddechów i rozgrzanych ciał, nogi miała jak z waty, twarzyczka, dekolt mocno czerwone, normalnie zagryzała sobie usta niemal do krwi, aż wreszcie doszli, Angelo pierwszy raz, ona któryś z kolei, zalewając jego i samą siebie własnymi sokami. Drżała calutka, kolana dygotały, uda kurczyły się miarowo, to wyglądało dosłownie tak jak zjazd po ostrym ćpaniu a nie jebaniu. Praktycznie w ogóle nie docierały do niej bodźce z otoczenia, żadna muzyka, żadne dźwięki, tylko ich przyspieszone oddechy i ciała splecione w ekstazie. Choć nie mogła powiedzieć, nadgarstek zaczął boleć ją dość mocno.
Starała się ustać na nogach, ale to było cholerne ciężkie zadanie, dobrze, że puścił jej nadgarstki, mogła się oprzeć nimi o barierkę, żeby nie upaść. Sukienka była w ruinie, cały tiul się porwał, ona stała tak chwilę, próbując dojść do siebie, ale nie ważyła się ruszyć. Spodziewała się, że ją przytuli, pocałuje czule jak zawsze kiedy kończyli miłosne uniesienia, ale nie... Kazał jej iść się ogarnąć i jeszcze sprzedał sprośny komplement. Zostawił ją taką przytuloną do szyby, ociekającą własnymi sokami, pomieszanymi z jego nasieniem, upodloną, dosłownie potraktowaną jako seks zabaweczkę. Ona i jej overthinkng zaczęły działać, kiedy już nie mogła ustać na nogach i upadła na kolana, a sukienka zakryła jej nagi tyłek. Próbowała się uspokoić i wtedy usłyszała czyjeś pospieszne kroki, poczuła dłoń na ramieniu.
- Nic ci nie jest? Potrzebujesz pomocy? Ja bym nigdy cię tak nie potraktował, zasługujesz na więcej, piękna, na wiele więcej... On powinien cię nosić na rękach.- był to ten sam chłopak od chusteczek do nosa, od wsparcia pod sceną. Gabi przeniosła na niego przerażone spojrzenie, przełknęła ślinę i wywaliła na niego oczy. Był tu cały czas? Wszystko widział? Boże, aż jej się niedobrze zrobiło. Odtrąciła jego rękę, cała się spięła i potrząsnęła głową, wskazując mu wyjście, co znaczyło tyle, że ma spierdalać. Chwilę jej zajęło, zanim była w stanie stanąć na nogi i powlec się na górę, kompletnie skołowana.
Wyglądała jak siedem nieszczęść, taka potargana, z porwaną sukienką, zrujnowanym makijażem. Dojście do ich apartamentu zajęło jej trochę, bo cały czas miała miękkie nogi. W głowie jej się kręciło kiedy ściągała z siebie kieckę i buty. Musiała poprawić fryzurę, a w zasadzie całą rozwalić i zrobić coś na szybko na nowo, ale to po prysznicu. Lodowatym na dodatek. Zmyła z siebie wszystko i dopiero to przyniosło jej ukojenie, choć w głowie nadal miała mętlik. Ach, no i wyjęła z siebie błyskotkę, którą dostała od Gigi, a w zasadzie cały zestaw, od najmniejszego, który miała w sobie, aż po naprawdę spory okaz. Wszystko spoczywało w eleganckim futerale w komodzie.
Nie było jej na weselu dobre czterdzieści minut, jak nie godzinę, bo przecież nie pokaże się ludziom w stanie agonalny, tudzież z obrzydliwym makijażem i potarganymi włosami. W zasadzie dopiero teraz wyglądała jak typowa Gabi, niemal bez śladu makijażu, taka naturalna i promienna. Włosy zaplotła sobie w luźny warkocz i zmieniła sukienkę oraz buty. Miała też okazję zerknąć na powiadomienia w telefonie, miała kilkanaście nieodebranych połączeń od ojca i matki, ale zignorowała to kompletnie, miała lepsze rzeczy do roboty, chciała iść dalej jeść, pić i tańczyć. Wróciła do ogrodu, przywdziewając na usta delikatny uśmiech, po drodze zatrzymała się jeszcze przy fontannie z czekoladą i napchała się owoców, ot na podniesienie poziomu cukru we krwi. Najchętniej to by się w tej czekoladzie wykąpała, miała takie małe marzenie, żeby kiedyś to zrobić, w takiej cieplutkiej, mlecznej czekoladzie i się w niej pławić. Na szczęście nikt jej przy tej fontannie nie napadł i miała okazję poobserwować jak rodzina Denaro bawi się na parkiecie, jak szaleją, jak Rosalia nie jest już tą sztywną, spokojną i zdystansowaną babką, jak Angelo i Franek z nią balują. Ona tak jakby już otrzeźwiała, była bardzo spokojna i uśmiechnięta, największe emocje opadły i zaczęła odczuwać lekkie zmęczenie.
Przeszła między stolikami w kierunku parkietu, chciała poprosić Angelo, żeby usiadł i odpoczął, ale ten się zbyt dobrze bawił i chyba nie miała serca mu tego odbierać. Oparła się o jeden z kamiennych filarów, zaplotła ręce na klatce piersiowej i obserwowała wszystko z uśmiechem. On był taki szczęśliwy, tak promieniał, tak pięknie się uśmiechał. To było jego miejsce na ziemi, w Australii nigdy nie był aż tak radosny. Na palcach jednej ręki mogła policzyć podobne sytuacje. Nadal dziwnie się czuła z tym, że ktoś widział ich w tak intymnej sytuacji, dlatego kiedy kuzyn Angelo się na nią gapił z drugiego końca parkietu, ona od tego wzroku uciekała jak tylko mogła.

Ares Kennedy
rozbrykany dingo
Gabi
Książę Sycylijskiej Mafii — Właściciel Kuranda Hotel i studia tatuażu
36 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
I'm an Italian Mafia King who lives in Asutralia So baby don't smile to me if you don't like dangerous game
Gdyby tylko wiedział, że młody ośmielił się rzucić w stanie Gabrielle Glass takie słowa... Lepiej dla niego, że tego nie słyszał, ani nie widział. Tylko, czy Gabi go nie wsypie? Sytuacja mogłaby zrobić się dość napięta, szczególnie,że jego rodzice niezbyt lubili Angelo, ze wzajemnością. Mieli kiedyś starcie o jedną sytuację, od tamtej pory starają się unikać. Szczególnie, że tamci byli na przegranej pozycji.
Nic takiego jednak się nie działo. Angelo bawił się z rodziną, w krótkiej przerwie pijąc z Francesco kolejnego shota i zabrali Rosalie na kreseczkę. Marcello wtedy bawił się z jej siostrą.
-Wyglądasz jak prawdziwa Królowa! - Rzucił Franek, trzymając jej srebrną tacę. Zazwyczaj mieli o siebie dystans, ale teraz się pojednali. Kobieta zaciągnęła się proszkiem i podała Angelo kryształową rurkę.
- Wiem Francesco, ale dziękuję. - Uśmiechnęła się do niego szeroko i spojrzała na drugiego z braci. Siedzieli sobie w namiocie. - Skoro już o tym mowa, gdzie podziałeś swojego Kwiatuszka? - Chyba trochę jej nie było... Angelo wiedział, że nastolatka potrzebowała całkiem długiej chwili żeby się ogarnąć, dlatego w odpowiedzi zaśmiał się, pokręcił głową i wciągnął długą kreskę.
- Musiała iść się przebrać. - Nie musiał więcej mówić. Franek pokręcił głową i sięgnął po tacę, a Rosalia zaśmiała cicho i pomasowała go po ramieniu, o które się wsparła i wstała, poprawiając sukienkę. Wyszła z namiotu, zostawiając Franka z Angelo samych.
- Wiem o czym myślisz. - Zaczął starszy z braci.
- Serio tego chcesz? - W końcu mieli okazje o tym porozmawiać.
- Dużo nad tym myślałem i.... ten ostatni raz, bracie. Możemy to zrobić. - Coś błysnęło w jego ciemnych oczach.
- Nie zajebiesz mnie po wszystkim? Albo w trakcie? - Franek nie wyglądał na przekonanego. Angelo zaśmiał się i pokręcił przecząco głową.
- Jesteś jedyną osobą, której ufam. Jeśli Gabi ma taką skrytą fantazję, chcę ją po prostu spełnić. Z kim, jak nie z tobą? Nie do końca podoba mi się, że miała o tobie mokry sen, ale myślę, że wzięło się to z nadmiaru emocji. Opowiadałem ci.
- Tak, tak...
- Ale nie dzisiaj. Dzisiaj chcę ją mieć tylko dla siebie. Może po wyścigach?
- Mnie dwa razy pytać nie musisz. - Zaśmiał się, na co Angelo pokręcił głową.
- Wiem. Musimy ustalić granice... Słuchaj. - Popukał palcami w kolano i zaczął opowiadać mu jak to widzi swoimi oczami. Nikt im nie przerywał, mieli idealną okazję wszystko ustalić i dogadać. Wrócili na parkiet do zabawy, jakby nigdy nie zniknęli i nie ustalali właśnie jak spełnią jedną z największych Gabrysiowych fantazji. Angelo nie stresował się ani trochę, udał zarówno bratu, jak i swojej ukochanej.
Dziwne. Nigdy nie miał w sobie tyle zaufania, co teraz.
Weszło idealnie. Miał humor, który lubił najbardziej, na krawędzi, dokładnie w tym punkcie, który powodował u niego całkowite rozluźnienie. Jaja opróżnione, mózg skoksowany, podpity, dobra muzyka, brakowało tylko...
Gabrielle. Dostrzegł ją kątem oka, kiedy wróciła? Nie miał już na sobie marynarki, an muszki, koszula była rozpięta z dwóch guzików, a trzymały ją szelki przyczepione do spodni. Podszedł do niej, po drodze podziwiając od stóp po czubek głowy jak pięknie wygląda. Oparł się prawą dłonią o marmurowy filar, o który wspierała się plecami, tuż obok jej głowy i lekko pochylił w stronę jej zgrabnego ciała. Zatrzymał głowę bardzo blisko twarzy Kwiatuszka, lustrując ją swoim spojrzeniem. Zatrzymane zostało na ponętnych ustach.
- Co to za Księżniczka? - Uśmiechnął się i pocałował jej usta krótko. - Jesteś taka piękna. - A on kompletnie naćpany i schlany. Chwycił podbródek nastolatki w swoje palce i złączył ich spojrzenia ze sobą. - Mam dla ciebie cukierka. - Wyciągnął z kieszeni dwa cukierki w kształcie serduszek, oczywiście były różowe. Nie były to zwykłe cukierki, a po prostu MDMA. Wrzucił obydwa do ust i znowu pochylił do nastolatki, podając jej językiem jeden z nich prosto do gardła. Zaśmiał się i chwycił ją za rękę, ciągnąc na parkiet i zaczął obracać, trochę w inny sposób jak obił to jeszcze godzinę temu.
- Nadal mnie w sobie czujesz? ? - Szepnął jej na ucho gdzieś w środku zabawy. Bawili się dalej, z krótką przerwą gdzieś po drodze na jedzenie, dla niej, bo jemu kompletnie się nie chciało przez to jak był nafaszerowany. Zapalił sobie cygaro i czekał a Gabi skończy, a później znowu wrócili do zabawy. Nie chciał jej już nikomu oddawać do tańca, już mieli swoja szanse, teraz jego kolej, do białego rana i jeszcze dłużej! Tańczyli, bawili się , w pewnym momencie dołączając też do Marcello i Rosali, przewinął się też gdzieś Franek. Poleciała pierwsza z trzech ostatnich piosenek, do której Marcello zatańczył z Gabi, a Angelo Gabrielle. Później się zamienili. W czasie robiło się coraz mniej osób, odpadali ci najstarsi i ci, którzy nie ćpali. Na weselu bawiło się już może ze sto osób. Poleciała druga z trzech piosenek, do której Angelo chwycił mocno Gabi, śpiewając razem z Damiano i pewnie z nią w głos. Zachowywał się, jakby miał z dwadzieścia lat mniej. Nie przejmował się, że jest Angelo Denaro, szalał jakby był randomem, który nie musi stosować się do etykiety. Zupełnie jak wokalista, który zdarł z siebie koszulę i zszedł ze sceny na parkiet z mikrofonem, rozpoczynając ostatni utwór. Zachęcił Angelo, Gabi, Franka, Marcello i Rosalie, żeby weszli z nim na scenę. Tańczyli wszyscy razem, dostając od Damiano mikrofon w odpowiednim momencie.
-Because I'm the devil who's searching for redemption! - Krzyknął Damiano z Marcello.
- I'm a killer who's searching for redemption! - Wokalista tym razem śpiewał z Angelo.
-I'm a fucking monster who's searching for redemption - Na końcu Damiano z Angelo i Francesco, stając do tego pierwszego plecami. Tracili wszystkie hamulce, jakby wszyscy zapomnieli gdzie są, nawet Rosalia latała wokół nich jak gazela, wymachując długimi rękawami. Wszyscy krzyczeli słowa piosenki, nie tylko ci na scenie, ale taże ludzie pod nią. Każdy miał już dobry zjazd, a zza horyzontu wychodziło słońce. Na sam koniec piosenki Angelo chwiycił Gabrielle, podniósł ją wysoko i wyśpiewał jej w usta słowa:
- And I could be the monster. I wanna be your slave, I wanna be your master! - Łącząc ich usta w długim pocałunku. Ludzie klaskali, cieszyli się krzyczeli, a zespół kłaniał im, na końcu przytulając grupowo z synami Denaro i ich partnerkami. Też byli już kompletnie porobieni. Marcello powiedział, żeby zostali ile chcą i bawili się z nimi, na co ci przystali bez mrugnięcia okiem. Było coraz jaśniej.
- Chodź mała. - Angelo pociągnął Gabi do namiotu, gdzie wciągnął kolejną kreskę.
- To się szybko nie skończy. Trzymaj. - Poczęstował i ją, po czym wrócili do zabawy. Większość kobiet nie miało już butów, mężczyźni marynarek, a oczy wszystkich były otwarte bardzo szeroko. Grała już sama szybka muzyka, żeby goście mogli się bawić. Chwycili nawet Marcello i podrzucali go do góry skandując jego imię i tytuł. Wesele powoli zamieniało się w jedną wielką imprezę, brakowało tylko, by ktoś wpadł na jakiś ryzykowny pomysł z samochodami, motorami,śmigłowcem, czy bronią, na całe szczęście Marcello pozostawał na tyle świadomy, by pilnować ludzi i ucinać pomysły w zalążku. Nadal pozostawał tym najodpowiedzialniejszym, a Franek, cóż, jak to Franek. Zestawienie go z wokalistą zespołu było złym pomysłem. Gdzieś w środku dnia stwierdzili, że to świetny pomysł wskakiwać do basenu! W końcu zrobiło się bardzo ciepło. Wskoczyli do wody całkowicie nago, za czym poszła reszta zespołu.
- Kurwa... nie byłby sobą, gdyby czegoś nie odjebał. - Angelo śmiał się, patrząc na tę scenę, trzymając Gabi za rękę. Ciągle jej pilnował, jakby miała mu zaraz uciec, albo ktoś miał ją ukraść. Pilnował, żeby świadomie, czy też nie do końca (Sorry Gabi) miała ciągłość w cukierkach i białym proszku, jak i Angelo. Wszyscy mieli w sobie ogrom energii, nawet zespół, który też dostawał extra staf.
Ludzie zaczęli iść za pomysłem tych w basenie, więc i Angelo spojrzał na Gabi ostrzegawczo. Nie rozebrali się, chwycił ją mocno za nogi, przerzucił przez ramię i rozbiegł się, wpadając z nią do wody, śmiejąc w głos. Gdy tylko się wynurzyli, Angelo zanurzył się w usta Gabi, przygwożdżając ja biodrami do ścianki basenu. Tylko Marcello z Rosalią nie dołączyli, stali i śmiali się z gości, klaszcząc i dopingując im, ale im tak do końca nie wypadało. Co innego z braćmi młodego, którzy bawili się w najlepsze.
W pewnym momencie młodzi zniknęli, chociaż wszyscy wiedzieli dlaczego. Rozpoczęło się suszenie na leżaczkach na słońcu, jakieś dziwne zabawy i gry. Franek narzucił tylko spodnie na dupsko i również zniknął... po chwili wyjeżdżając na białym koniu.
- Zamawiała Pani Księcia? - Spytał Gabrielle, nim ruszył galopem przed siebie. Dlaczego doszło nagle do wyścigów konnych? Zorganizowali je na szybko, udział wzięło trochę osób, w tym i Angelo, który finalnie wygrał cały konkurs.
- Oto i prawdziwy książę. Księżniczko? - Podjechał do Gabi w koronie z welonem Rosali i wyciągnął w stronę swojej ukochanej dłoń, by z nim wsiadła. Zabrał ją na przejażdżkę, będąc ubranym w same spodnie i... szelki, ale bez koszuli, bo tak było mu najwygodniej. Wprowadził konia w galop, a później kazał Gabi mocno trzymać, cwałując za posiadłość, gdzie odbywała się wcześniej ceremonia zaślubin. Pojeździli i wrócili, Gabi pewnie chciała wrzucić coś na ząb. Angelo poleciał kolejną kreseczkę i kolejny alkohol, nie miał dość. Chciał bawić się i tańczyć, beztrosko, za wszystkie młode lata, z których nie skorzystał. Zachowywał się z Gabi, jakby był w jej wieku, nieustannie. Nie chciał, żeby ta zabawa się kończyła i nie tylko on. Wjeżdżały coraz lepsze hity, stare, które wszyscy znali i śpiewali.
Zbliżał się wieczór, więc Angelo zgarnął Gabrielle i zniknęli innym z oczu, kierując do swojego apartamentu.
- Chcę się z tobą pieprzyć do rana i później kochać, a później znów pieprzyć, jakby jutra miało nie być. Ja pierdole Gabrielle jak ja cię kocham! - Krzyczał na dużych schodach, na których ciągnął za sobą Gabrielle. Na szczycie chwycił ją w pasie i podniósł do góry, okręcając wokół siebie, jak na tych wszystkich jej romantycznych filmach.
- Kiedyś zostaniesz moją żoną! I urodzisz mi gromadkę dzieci! I będziemy Królem i Królową! Jestem z tobą niepokonany! Chodź, szybko, chodź... Postawił ją na ziemi i pociągnął do apartamentu.
zdolny delfin
Twój koszmar
brak multikont
ODPOWIEDZ