Bezrobotny — Nierób na garnuszku ojca
18 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Wesoła ciamajda, z mnóstwem pomysłów. Spontaniczna, życzliwa, energiczna!
Post zawiera delikatne treści 18+

Najzabawniejsze w tym wszystkim było to, że Gabi nie zdawała sobie sprawy z własnego uroku i z tego jak działa na mężczyzn. Jej niewinność, słodka buźka, migoczące oczęta i ten promienny uśmiech, niejednemu mąciły w głowie. Dopiero przy Angelo uczyła się tego, że jednak jest seksowna, że może rozpalać zmysły, ale chciała to robić tylko dla niego. Wydawała się ślepa i głucha na wdzięki innych mężczyzn, nawet gdy ci jawnie próbowali z nią flirtować, rzucali aluzjami, propozycjami wyjścia na kawę czy drinka. Byli to zarówno chłopcy w jej wieku jak i kompletnie obcy ludzie na mieście, w różnym przedziale wiekowym. Na całe szczęście odkąd przyjechali do Włoch, takie zagrywki od obcych i rodziny kompletnie ustały, tylko Franek wydawał się niczym nie przejmować. Gabi nie jest ślepa! Oni wszyscy, calutka rodzina, od Marcello przez Angelo po Franka, Helenę, Alessandrę i całą resztę — oni wszyscy byli… Nie. Oni wszyscy są obłędnie piękni, mają klasę, wdzięk, czar, styl. Nastolatka była w raju, cieszyła oczy wszystkim dookoła, a jak wiadomo z pięknymi ludźmi dużo łatwiej nawiązać relacje. Człowiek to próżna istota i niestety pierwsze, na co patrzy, to jest wygląd, nieważne jak się zapiera, że jest inaczej.
Gabi i Franek byli razem jak takie duże dzieci! Nastolatce można to jeszcze jakoś wybaczyć z racji wieku, ale Franek powinien być już poważnym, statecznym mężczyzną, ale z nim nie dało się być poważną, za Chiny ludowe. Ten ich wspólny vibe był niebezpieczny, bardzo ryzykowny, choć widać było po Gabi, że nie patrzy na Franka, tak jak patrzy na Angelo. Ona traktuje brata ukochanego jak najlepszego kumpla, dla którego żaden pomysł nie jest zbyt szalony, żeby go zrealizować. Żałowała, że Angelo nie może do nich dołączyć. Moczenie opatrunków zbyt długo nie było wskazane no i fizycznie mógł nie dać rady, dlatego kiedy wrócili do apartamentu, Gabi odetchnęła z ulgą, choć nie na długo.
Paskudnik, okropnik, okrutnik, menda, dziad grochowy, gamoń, palant, przebrzydły kusiciel, demon, szatan… Tak bezczelnie się przed nią rozbierać, kiedy postanowiła, że nie ma opcji na to, że się skusi na jakiekolwiek igraszki dla jego dobra.
Okej, to jeszcze zniosła z godnością i tylko podziwiała to piękne ciało, od czubków palców po końcówki włosów i głupia by była, żeby mu pomocy odmówić pod prysznicem. Pomogła mu się umyć dokładnie, caaaalutkiego wyszorowała gąbką, trochę rękami. On ją kusił, ona jego też, nie była mu dłużna! Ciśnienie rosło, tętno przyspieszało, oddech się urywał, ale żadne z nich nie zrobiło nic w stronę tego, by napięcie zredukować.
To jest niepoważne być tak pięknym, ale wkładał w to dużo pracy na siłowni, zdrowo się odżywiał, dbał o siebie, a jej od tego się kręciło w głowie. Siedziała sobie spokojnie na brzegu łóżka, otulona ręcznikiem, zadowolona z siebie.
- Ojoj, moje biedactwo. Oczywiście, że zrobię, chyba już inaczej nie umiem spać jak tylko nago.- wyszczerzyła ząbki w uroczym uśmiechu, wstała i zrzuciła z siebie ręcznik, który miękko opadł na ziemię. Niby miała go nie prowokować, żeby ciśnienia nie podnosić, ale sam się o to prosił!
Z rana spali na łyżeczkę, ona tym razem była tą małą, zazwyczaj cholera była małą łyżeczką… Spała spokojnie, dopóki nie poczuła jego wielkiego łapska na swojej piersi, którą zaczął ugniatać, w pośladki wbijał jej się poranny wzwód ukochanego. Miała w pamięci jak nie raz i nie dwa budził ją porannym seksem z zaskoczenia i taka trochę otępiała, zaspana, mocniej cisnęła tyłeczek w jego biodra, dociskając go tym samym do jego krocza. Ziewnęła i przeciągnęła się, mało nie traktując Angelo z łokcia w oko, ale obyło się bez ofiar.
- Dzień dobry mój Królu…- wymruczała zadowolona, ale zaraz się otrząsnęła i szybko strąciła jego rękę ze swojej piersi. Zrobiło jej się zbyt gorąco i musiała to przerwać, nie mogła przegrać zakładu. Tydzień, to tylko tydzień, cholerny tydzień…
To nie był prosty dzień, każdy był lekko spięty, nawet Franek zachowywał powagę, Gabi nie ważyła się luźno rozmawiać czy żartować, w ogóle bardzo mało mówiła, starała się tylko być przy Angelo, wspierać go z całych sił, choć mogła jedynie trzymać go za rękę, ściskać ją czasem mocniej, gładzić kciukiem jej wierzch, obdarzać ukradkowymi, ciepłymi spojrzeniami. Uroczystości trwały długo, każda odbyła się po włosku i absolutnie nie miała za złe, że tak się działo, dzielnie trwała i znosiła długie stanie na szpilkach, dużo modlitw, podniosłych i smutnych chwil. Okropna empatia sprawiała, że czuła ten sam ból i to samo cierpienie co rodziny poległych i sama uroniła kilka łez. Ona chyba nigdy się nie nauczy, czuć mniej niż powinna w takich chwilach. Była bardzo spokojna i wyważona jak na nią, nawet gdy już zostali sami, nie mówiła zbyt wiele, oboje przeżyli wszystko na swój sposób wewnętrznie, ale byli obok siebie i dla siebie, wtuleni w czułych objęciach spokojnie zasnęli po zjedzeniu późnego obiadu.
Kolejny poranek okazał się być dla Gabi serią niespodzianek, śniadanie do łóżka, propozycja wycieczki do Palermo, nie mogła się nie zgodzić! Chciała zobaczyć kawałek Włoch skoro już tu była i nie oglądać tylko czterech ścian apartamentu. Cały czas jednak bała się o stan zdrowia Angelo i była trochę upierdliwa, dopytując, jak się czuje, czy coś go boli, czy nie powinni gdzieś usiąść. On wydawał się jednak niewzruszony, twardy jak skała, ale ona i tak się zamartwiała, to typowa Gabi.
Kiedy sobie tak jechali do Palermo, obserwowała dłonie mężczyzny na kierownicy, schło jej od tego w ustach, uwielbiała jego styl jazdy. Nawet w którymś momencie bezczelnie zdjęła szpilki i ułożyła nogi na jego udach, rozsiadając się wygodnie, dopóki nie dojechali na miejsce. Po Palermo poruszali się głównie na pieszo, albo meleksem zgarniętym gdzieś po drodze, to była naprawdę przyjemna wycieczka! To był dobry motyw na oczyszczenie głowy, zwłaszcza że Gabi bardzo się wszystkim ekscytowała, wszędzie chciała zajrzeć, wszystkiego spróbować i dotknąć. Dorwała nawet na targu taki sam kubek, jaki zbiła w domu Angelo. Nie w ich domu. Namówiła Pana Denaro, żeby zrobili sobie zdjęcia w fotobudce i żeby kupili sobie „bransoletki przyjaźni”, takie plecione z mulin i koralików, ot taki lep na turystów. Wracając, była umęczona, bolały ją stópki, więc znów sobie pozwoliła na taki sam zabieg jak w trakcie jazdy do Palermo, ale ręki między udami to się nie spodziewała. Chciała już coś powiedzieć, rzucić aluzją, że ktoś tu nie wytrzymuje i chyba ona wygrywa zakład, ale nic więcej się nie wydarzyło, choć jej hormony szalały, a ciałko płonęło. Bawiły ją te jego podchody, ale nie mogła zaprzeczyć, że to właśnie ją kręciło i cholernik wiedział, co robi.
Skoro leżał taki półnagi i się głaskał, to ona postanowiła przytulić się do niego, znów z gołymi cyckami, a jakże! I leniwie, niespiesznie macała sobie jego tors, tak jak lubił najbardziej. Używała paznokci, opuszek palców, dopóki nie usnęła jak kamień, wykończona wycieczką.
Rano, mało brakowało, a Angelo dostałby w czapę za tą rękę między jej udami, a było co macać i cholera musiał to czuć, działał na nią jak ten cholerny narkotyk i to, co się działo między tymi zgrabnymi nóżkami, tylko to potwierdziło, dlatego zarumieniła się zawstydzona, nie chcąc się przyznać do tego, że się łamie i jest bliska dosłownie zgwałcenia Angelo.
Cóż ten facet kombinował? Powoli zaczynała zapominać, że przeszedł zabieg, że był poturbowany, bo siniaki zaczęły znikać, czuła ekscytację. Ubrała się swobodnie, tak jak prosił, miękkie, czarne rurki, jakaś sprana, szara koszulka i mało zębów z ziemi nie zbierała, jak zobaczyła, że czeka na nią na motorze. To był instant kisiel w gatkach! Serce załomotało, on się dla niej tak bardzo starał! Kochała go z każdym dniem mocniej i mocniej i przy okazji pragnęła jak… jak maruder pragnie wody po kilku dniach na pustyni, bez dostępu do niej.
- Podryw na czarną, wielką bestię między twoimi nogami?- zażartowała w dwuznaczny sposób i klasnęła w dłonie z uciechy i poskakała w miejscu, tak była podekscytowana. Porwała kask w ręce, nałożyła go i bez żadnego zastanowienia wsiadła za ukochanego, jakby już milion razy jeździła na motorze. Nawet wiedziała jak i gdzie się złapać, ale to tylko oglądanie seriali i filmów sprawiło, że wiedziała, jak to zrobić.
To dopiero było coś! Śmiała się, krzyczała, ekscytowała każdym zakrętem, zdzierała sobie gardło, choć nie powinna. W którymś momencie nawet wyrzuciła ręce w górę, trzymając się motoru tylko udami, ale to trwało tylko kilka sekund, bo się przestraszyła, że zleci.
Ten pęd powietrza, ta szybkość, to było takie wyzwalające! Chyba obojgu było tego trzeba. To była jedna z najbardziej romantycznych i ekscytujących rzeczy, jaką razem robili, nie mówiąc już o namiętnych pocałunkach na czarnym rumaku. Miała ochotę zedrzeć z niego ubrania, wgryźć się w jego skórę, obsypywać ją pocałunkami, paść przed nim na kolana i błagać by ją wziął, ale cały czas z tyłu głowy kołatała jej się myśl, że muszą uważać, a ona nie może przegrać, choć była tak cholernie nakręcona, że chyba dostała aż gorączki.
Gdy wrócili, musiała iść wziąć szybki, lodowaty prysznic, pod którym myślała tylko o jednym, tak cholernie była napalona, że to aż fizycznie bolało! Ten dzień to było istne szaleństwo, ale Gabi wydawała się być w swoim żywiole, choć z pozoru mogło się wydawać, że jest chodzącym chaosem, który nie umie się zorganizować. Jeśli chciała, to potrafiła! A przecież pragnęła pomóc, zrobić coś, przydać się, więc nawet nie miała za złe Angelo, że sobie gdzieś tam czasem posiedział, pobawił się telefonem, ale jednego darować mu nie mogła. Tych piekielnych sprośności, aluzji, tekstów, niby przelotnych muśnięć, ale ona już go rozgryzła, robił to specjalnie, a ona biedna musiała mocniej zaciskać uda, drżała, czując jego oddech na karku, przy uchu, cholera… Wystarczyłoby, żeby teraz ją lekko dotknął, a by doszła i zobaczyła przed oczami miliony gwiazd. Starała się jednak skupić na pracy, co było ciężkie. Dostała ładny plan, jak mają stać stoły, gdzie stać jakie kwiaty, do niej należało usadzenie gości według schematu. Stawiała ładnie winietki wedle instrukcji, jakie dostała, sprawdzając dziesięć razy czy nie usadziła kogoś źle, ale chyba nie zrobiła żadnej gafy. Przygotowała też tablicę, gdzie było pięknie widać, kto i gdzie siedzi, a osób było… Bardzo dużo, aż się zaczęła gubić, kto jest kim. Najważniejsze, że stół prezydialny ogarnęła perfekcyjnie. Czuła się wykończona, jeszcze Franek ją rozpraszał żartami. Raz go nawet przyłapała na mieszaniu winietek i przesadzaniu gości tak, że ktoś siedział obok kogoś, kogo wcale mógł nie lubić, za co dostał od niej po łapach, bo poprawianie tego zajęło jej zdecydowanie za dużo czasu. Ten cholernik wziął za to odwet i gdy już wracali do domu, wjebał ją do fontanny, lodowatej i nieprzyjemnej! Aż jak się wynurzyła, to miała lilię wodną na głowie i jakieś glony na ryju. Już on jej za to zapłaci… Postanowiła, że się zemści! Musiała tylko wymyślić jak. Była przemoczona i szczekała zębami, bo wieczór był wyjątkowo chłodny.
W sumie dobrze się stało, bo ona była tak cholernie rozpalona, że taki zimny “prysznic” dobrze jej zrobił i wyjątkowo musiała przyznać Angelo rację. Gdy znaleźli się w pokoju, natychmiast zaczęła ściągać z siebie mokre ciuchy, przecież musieli się wyspać, żeby mieć siłę na super balowanie! Była mega podekscytowana, nawet zagrywki Angelo poszły w niepamięć, choć jak zobaczyła go nagiego pod prysznicem… Zaklęła pod nosem, ale starała się trzymać łapki przy sobie i tym razem ubrała piżamkę! Kusą, bo kusa, ale coś na siebie nałożyła. Była zmęczona, ale zadowolona i dumna z tego ile udało się zrobić.
Drań… Wiedział jak lubiła gdy nazywał ją swoją dziewczynką, miała wtedy dreszcze, gęsią skórkę, kolory tańczyły przed oczami. Powierciła się, wciskając w niego mocniej, jakby błagała o dotyk, jakby prosiła, aby ją wziął, w niemy sposób, ale tak właśnie było! W środku ją skręcało, hormony buzowały, to było nie do zniesienia.
- Zawsze będę dla ciebie dawać z siebie wszystko, po to mnie masz, a ja ciebie. Kocham cię do szaleństwa.- wymamrotała, odlatując w krainę snów. Ziewnęła przeciągle i tak słodko pisnęła kiedy to robiła, jak zawsze, to dla niej takie charakterystyczne! Śmiech jak świnka, ziewanie jak piszcząca myszka. Pełen repertuar zwierzęcych dźwięków.
- Dobranoc mój Królu…- z tymi słowami na ustach usnęła snem sprawiedliwego. Była potwornie zmęczona, a kiedy tak się dzieje, to wtedy ma najbardziej pojebane sny ever.
18+
Spoiler
Siedziała w czerwonym pokoju, z czarnymi meblami, to wyglądało trochę tak jak pokoik do gry w pokera, albo pokój narad wojennych, czy coś w tym stylu. Siedziała w nim kompletnie naga, miała na stopach jedynie bardzo wysokie szpilki i czekała, sama nie wiedziała na co. Serce łomotało jej w piersi, wiedziała, że zaraz coś się wydarzy. Pośladki spoczywały na środku skórzanej, pikowanej kanapy. Usłyszała skrzypienie drzwi, do pokoju wszedł nagi Angelo, już gotowy do działania, prezentował się dumnie, przesuwał ręką po swojej męskości, uśmiechał się diabelsko. Gabi już była gotowa uklęknąć przed nim, kiedy drzwi znów zaskrzypiały i wszedł równie gotowy Franek. Nastolatka posłała przerażone spojrzenie ukochanemu i chciała zaprotestować, ale widziała ogień w jego oczach, czystą, niczym niezmąconą żądzę, podobnie było z oczami Franka. Jakby los zrobił „kopiuj, wklej”! I to, zamiast ona paść na kolana, to zrobili to oni, obaj na raz, zaczęli od całowania szpilek, powoli sunąc ustami wyżej, zostawiali na skórze mokre ślady. Masowali jej nóżki, przygryzali skórę, przesuwali po niej językiem niczym dobrze zgrana maszyna. Delikatnie, acz stanowczo rozsunęli jej nogi, by dostać się do wewnętrznej strony ud, i nim dopadli się do jej cipki, popatrzyli sobie w oczy i się przelizali ze sobą, przez co Gabi aż jęknęła i zagryzła mocno wargę. Ten sen był tak realistyczny, że czuła każdy dotyk, każde muśnięcie, nawet czuła smak powietrza, które pachniało cygarami. A dalej… Dalej można się domyślać, co się działo, a nie było to ani subtelne, ani delikatne. Raz brał ją Angelo, raz Franek, jak jeden był w niej, to drugi penetrował jej usta i tak na zmianę, póki obaj nie doszli, w międzyczasie dając jej chyba ze sto orgazmów.

Dlatego rano obudziła się cała mokra, dosłownie zlana potem, czerwona na twarzy, z ręką między udami. Obudziła się gwałtownie, do tego stopnia, że przerażona usiadła na łóżku, wyprostowana jak struna i zamrugała kilka razy. Słońce już wstało, łaskotało ją po nosie promieniami. Gabi musiała palnąć się z otwartej dłoni w czoło, żeby się ocucić. Pomachała głową, przez co włosy jej się bardziej rozczochrały. Wyglądała na zszokowaną, przerażoną wręcz. Wyjęła rękę z majtek, była cała mokra.
- Ja pierdzielę…- wymamrotała, nie chcąc obudzić Angelo, ale ten drań już nie spał i uśmiechał się w ten swój firmowy sposób. Popatrzyła na niego, na swoją rękę, znów na niego i o ile to możliwe zrobiła się jeszcze bardziej czerwona. Porwała poduszkę, walnęła się na materac na płasko i zakryła twarz tą poduszką, piszcząc w nią z zażenowania. Ten sen był popieprzony, nierealny, kompletnie odklejony! Serce jej waliło, miała kaca moralnego, mimo iż to był tylko cholerny sen! Co ten Franek tam robił… Co ten Angelo jej zrobił! Przez ostatnie dni dosłownie prał jej mózg i to w ten najbardziej erotyczny sposób ze wszystkich możliwych. Ona była na skraju wytrzymałości, dlatego przez sen robiła sobie dobrze. Szczerze? To był jej pierwszy w życiu tak intensywny sen erotyczny, żeby musieć wpakować rękę w piżamę i zacząć się zaspokajać.
- Nie pytaj!- zawołała, stłumionym przez poduszkę głosem. Absolutnie nie chciała o tym rozmawiać. NIGDY.

Ares Kennedy
rozbrykany dingo
Gabi
Książę Sycylijskiej Mafii — Właściciel Kuranda Hotel i studia tatuażu
36 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
I'm an Italian Mafia King who lives in Asutralia So baby don't smile to me if you don't like dangerous game
Delikatne 18+

Zasypiał z uśmiechem na ustach. Ich relacja rozwinęła się w stronę, której Angelo kompletnie się nie spodziewał. Stali się silni, zaufanie wróciło z jednej ze stron, a z drugiej pojawiło. Doświadczenia, których doznali ich umocniły, więzi stały nierozerwalne, jakby znali się od zawsze, jakby Gabi była jego Rodziną. Była jej członkiem, została zaakceptowana przez wszystkich z kolei, oraz samą głowę - Marcello. Rosalia ją kochała, a młodszy brat Angelo mógł nosić na rękach. Gabrielle Glass wzbudzała same pozytywne emocje w każdym, kogo napotkała. Była jak księżniczki Disneya, które tak uwielbiała. Nawet ostatnie wydarzenia nie zniszczyły jej ciepła i promieni, które wydzielało jej wewnętrzne słońce, a trochę się o to martwił. To już nie byłaby ta sama Gabi. Wiedział, że po powrocie będzie nieco odmieniona, ale już teraz widział, że nie w sposób, o jaki się martwił.
Spał bardzo spokojnie. Ostatnie dni były dość intensywne, przeplatane różnymi emocjami, począwszy od negatywnych do tych bardzo pozytywnych. Jutro też miało ich nie szczędzić, ale Angelo miał nadzieję, że będą tam na nich czekały już tylko same pozytywne emocje. Zawsze istniało ryzyko, że ktoś ich zaatakuje, że nagle Włoska policja wpadnie i zrobi z nimi porządek, przecież to idealna okazja.
Ha. Marcello to dobrze przemyślał i zaangażował Sycylijskie służby do ochrony. To by oznaczało wojnę domową, której żadna ze stron nie chciała. Denaro nigdy nie robili niczego po łebkach, wszystko było perfekcyjne zaplanowane, przemyślane. Jak i ten jutrzejszy ślub, ale o tym później...
Obudził go w cale nie taki cichy jęk nastolatki. Otworzył oczy, w pierwszej chwili myśląc, że jęczy z bólu, ale to, co zobaczył... Na ustach pojawił się firmowy diabelski uśmieszek. Odsunął się nieco od dziewczyny, by móc podziwiać jej poczynania. Coś jej się śniło, bardzo intensywnego. Jej ciało reagowało, jakby to w cale nie był sen, a w pewnym momencie nawet zaczęła sama się dotykać. Angelo patrzył na to wygłodniałym wzrokiem, czując suchość w gardle i ciepło w lędźwiach. Rozkręcała się jak karuzela, czy ona na pewno spała? Czy go tylko tak wodziła? Spała... Czasami przestawała i przekręcała na drugi bok, a on sobie zaglądał przez jej ramię, co też tam czyni. Na koniec miał jednak idealny widok, nie przerywał jej, nie budził, zachowywał cicho, jedynie leżąc i patrząc, podziwiając show, jakie dawała mu kompletnie nieświadomie. Miał ochotę skorzystać z okazji, skoro była taka gotowa i wziąć ją z zaskoczenia, ale wolał poczekać aż się obudzi i będzie tego wszystkiego świadoma. Chciał widzieć, jak płonie rumieńcem, tak mocno jak płonęły teraz jego lędźwie. Czy to już? Koniec jej wstrzemięźliwości? Tak bardzo chciał wygrać ten zakład, bo ona go chyba do końca nie zrozumiała...
Angelo w cale nie czekał kto pierwszy ulegnie. Angelo czekał aż ona rozłoży przed nim nogi nim tydzień się skończy, tak, jak zarzekł. Rozpalał ją przez ostatnie dni, wzbierając w niej te wszystkie emocje do punktu kulminacyjnego, który miał być załamaniem jej postanowienia. Czuł się dobrze, wręcz wspaniale tego ranka. Był przekonany, że mógł już bez problemu zrobić chociaż podejście do seksu. Jak będzie mu ciężko, przecież może być bierny, a ona dla odmiany mogłaby przejąć całą kontrolę.
Już widział to oczami wyobraźni. Wtedy się obudziła, a on dostrzegł na jej twarzy upragniony rumieniec. Uśmiechał się szeroko, bardzo zadowolony z tego, co przed chwilą widział i tego, jaka jest tym zawstydzona. Białe zęby lśniły, a dziewczyna wręcz płonęła ze wstydu. Ten pisk w poduszkę był tak rozbrajający, że Angelo zaśmiał się krótko.
- Oj nie... - Mruknął przysuwając się do niej. Zawisł nad smukłą szyją swoimi ustami, oddychając po jej skórze, a dłoń sunęła po cienkiej, przyjemnej piżamce od pleców dziewczyny, po jej pupę.
- To było wspaniałe widowisko Gabrielle. - Rzucił cichym, zachrypniętym barytonem, a jego usta spotkały w końcu szyję, pokrytą wypustkami. - Chcę znać wszystkie szczegóły... Mów. - Rozkazał chłodno, masując lekko jej pośladek. - Śniłem ci się? Co z tobą robiłem? - Chrypał wciąż prowokacyjne, a jego dłoń wślizgiwała się pod materiał cienkich spodenek. - Brałem cię brutalnie, czy delikatnie? Chcesz żebym kontynuował? - Polizał płatek jej ucha, który przygryzł. - Mów. Natychmiast. - Jego głos był chłodny, niebezpieczny i nie znal sprzeciwu. Gabi mogła go już rozpoznać, bo używał go, gdy zamieniał się w jej bestię. Niebezpieczną i niezatrzymaną.
zdolny delfin
Twój koszmar
brak multikont
Bezrobotny — Nierób na garnuszku ojca
18 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Wesoła ciamajda, z mnóstwem pomysłów. Spontaniczna, życzliwa, energiczna!
Księżniczka Disneya... Pfahahaha dobre, tylko nie dostała na drogę korony i klejnotów, a zwierzęta jej nie obsiadały, a ona nie śpiewała, zamiast mówić. Chociaż... Z tym śpiewaniem bywało różnie, bo potrafiła sobie coś tam nucić pod nosem przy różnych czynnościach i cholerka, ale te zwierzaki też się trochę zgadzają, patrząc na to, jakie podejście miała do bardzo niebezpiecznego i nieokiełznanego konia, który mieszkał w stajni nieopodal. Teraz na serio została koronowana na księżniczkę, nie urodziła się nią, a stała przez to, z kim się związała. Była trochę jak Mulan! Przecież ona była wiejską dziewczyną, odważną, waleczną, honorową, ale zwykłą panienką i to dzięki temu w kim się zakochała, została księżniczką. Tak, porównanie nastolatki do bohaterek jej ulubionych bajek, przy których śmiała się, płakała i śpiewała razem z bohaterami to bardzo trafna diagnoza, ale nie o tym tutaj teraz! Są ważniejsze rzeczy do rozważania!
ŚLUB! To już dziś! Tak bardzo na to czekała, tak długo szukała idealnej sukienki i dodatków, które spoczywały w futerale w garderobie i Gabi miała żądzę mordu w oczach, kiedy tylko widziała, że Angelo się zbliża do pokrowca. Miał nie widzieć jej przed ślubem! Normalnie tak, jakby to oni mieli go wziąć a nie Macello i Rosalia, ale chciała go zaskoczyć, chciała zobaczyć na jego twarzy promienny uśmiech, może nawet szok, niedowierzanie, chciała zobaczyć podziw, dumę i całą masę innych rzeczy, bo cholera... Kiedy tylko przymierzyła tę sukienkę w jednym z bardzo drogich butików w Australii, to wiedziała, że żadnej innej nie chce. Na poważnie, jakby sama wybierała sukienkę ślubną, a to nie był koniec niespodzianek. Ciekawa była, czy Angelo zauważy wszystkie drobne detale, których to ona przywiązała bardzo dużo uwagi. Czekał ją dziś bardzo ekscytujący dzień, od makijażu, przez fryzurę, po ubranie sukienki, przygotowanie drugiej na zmianę, kiedy tą właściwą się już zmęczy. Miała też towarzyszyć Rosalii w jej przygotowaniach, jak cała reszta "tych ważnych" kobiet w rodzinie i co najciekawsze, miała wreszcie poznać Panią Babcię Denaro, która jakimś dziwnym trafem wcześniej nawet nie pojawiała się rozmowach, a przecież jest seniorką rodu, najważniejszą osobą zaraz przed Marcello i Rosalią, to jej należy się największy szacunek z racji wieku.
Oczywiście, że ten dzień musiał zacząć się z przytupem, jak mogło być inaczej? Gabi była przerażona własnym snem i tym, jak się czuła po przebudzeniu. Płonęła, była tak gorąca, że jej ciało wydzielało zdecydowanie więcej ciepła niż zazwyczaj, nawet dłonie i stopy nie były soplami lodu. Dlaczego tak się krępowała tego snu? Przecież to się działo tylko w jej głowie, nie robiła niczego złego! A jej wyrzuty sumienia i zażenowanie sięgały zenitu. To wszystko przez Angelo i jego cholerne zagrywki, rozpalanie jej do czerwoności i porzucanie, tylko po to, by sama go poprosiła o seks. A była skłonna to zrobić, naprawdę wczoraj wieczorem była tego bliska, ale uparła się, że nie będzie błagać i faktycznie kompletnie nie zrozumiała idei tego wyzwania, zakładu, zwał jak zwał. Była pewna, że walczą o to, kto pierwszy nie wytrzyma i od tego zależał jej honor i duma!
- Przeeeeestań....- rzuciła nadal tak koszmarnie zawstydzona i w szoku, że nie mogła się powstrzymać przed "odrzuceniem" ukochanego. Jego dotyk sprawiał jej niemal fizyczną agonię, nie mówiąc już o tej psychicznej. Chciała być twarda, chciała się dobrze bawić na weselu, pomagać jak tylko się da, sprawić by Marcello i Rosalia czuli się dobrze i niczym nie musieli martwić, ale to było takie rozpraszające!
Skąd w ogóle w jej głowie pojawił się Franek! Nagle! Cholera dobrze, że nie było tam Marcello, bo zaczęłaby poddawać w wątpliwość swój stan psychiczny i zrzuciłaby wszystko na barki traum, jakich doświadczyła w ostatnich dniach. Wait... Miała jakiś dziwny flashback kogoś siedzącego w cieniu, ze szklanką whiskey w dłoni i cygarem w ustach, to dlatego tak jej nim pachniało! Boże, oni na serio śnili się jej we trójkę, tylko na szczęście najstarszy był tylko obserwatorem. Cholera co? Nie, ona nie jest normalna, zdecydowanie nie jest i powinna się leczyć.
Znowu pisnęła i pokręciła głową na znak, że nic nie powie, nie wymówi ani jednego słowa związanego ze swoim snem, ta ręka na pośladku była jak kara a nie nagroda, przecież ona cała dygotała, próbowała mu zwiać, nawet nie miała już siły trzymać poduszki przy twarzy, ta klapnęła na ziemię miękko. Policzki Gabi były gorące, na kościach jarzmowych widniały bardziej czerwone plamy, a oczy szkliły się od łez, bo... Miała wyrzuty sumienia, że śniło jej się coś takiego pojebanego. Nie mogła mu powiedzieć, totalnie nie mogła, bo to było niemal jak zdrada!
Drżała pod jego dotykiem, chciała poczuć jego rękę dotykającą łona, drugą, która ścisnęłaby pierś, usta na szyi, uszku, policzkach. Nie. Tego było za dużo. Zakryła twarz dłońmi i zaczęła się nerwowo śmiać i próbowała się wywinąć spod niego, ale kompletnie jej to nie szło. Dlaczego rozmawianie o takich rzeczach musi być tak cholernie trudne! Już wolała rozmawiać o uczuciach, o miłości, strachu, złości, aniżeli o seksie! Jakby mogła, to by spłonęła na węgielek. Przypomniały jej się własne słowa dotyczące 100% szczerości i aż załkała ze zgryzoty i nadmiaru emocji, był to płacz bez łez.
- Nie chcesz wiedzieć, naprawdę nie chcesz tego wiedzieć.... Czuję się tak, jakbym cię cholera zdradziła! Ale to się działo tylko w mojej głowie, przepraszam, serio.... To tylko moja głowa!- zaczęła się tłumaczyć, przepraszać, nadal z zasłoniętą twarzą. To mogło oznaczać absolutnie wszystko! Od seksu z Henrym Cavillem po grupową orgię ze wszystkimi celebrytami na których miała crusha. Odsunęła łapki od oczu, ale miała je zamknięte, nie mogła na niego patrzeć gdy będzie mówić, co jej się faktycznie śniło. Położyła ręce na jego ramionach, tak jakby szukając oparcia. Dobrze, że leżała, bo chyba by upadła i boleśnie się obiła.
- Tylko się nie denerwuj...- zaczęła spanikowana, serce jej waliło, przyspieszyło jeszcze bardziej niż w momencie gwałtownego wybudzenia.
- Boże, ale to jest żenujące... Śniłeś mi się z... Z Frankiem i z Marcello... To chore, moja głowa jest chora, to wszystko przez ciebie- znowu ukryła twarz w dłoniach i zaczęła się nerwowo śmiać, pokulała się pod nim, nie mogąc wytrzymać z emocji.
- Ty i Franek, ze mną, a Marcello się patrzył... My. Jezu nie chcę o tym myśleć nawet, koniec, stop. Nic mi się nie śniło, zapomnij o tym.
Przekręciła się na brzuch, przez to otarła się pośladkami o jego biodra, zawyła z desperacji i zakryła sobie głowę rękami, uderzyła głową o materac kilka razy. Jeszcze nigdy w życiu nie czuła takiego wstydu! Nawet wyskoczenie z tortu na imprezie pełnej ludzie nie miało do tego podjazdu. Umierała, ona w środku umierała, ale na zewnątrz też. Chciała zniknąć, zapaść się pod ziemię, a już zwłaszcza chciała, by Angelo przestał się na nią gapić, teraz od niego dużo zależy z tym jak nastolatka będzie się czuć i czy to nie zaważy na ich związku, który teoretycznie był bardzo silny, ale jednak uderzony wazonik, w nieodpowiednim miejscu mógł się rozprysnąć.

Ares Kennedy
rozbrykany dingo
Gabi
Książę Sycylijskiej Mafii — Właściciel Kuranda Hotel i studia tatuażu
36 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
I'm an Italian Mafia King who lives in Asutralia So baby don't smile to me if you don't like dangerous game
Robili już razem takie rzeczy, a ona nadal się go wstydziła i rozmów, które dla Angelo były jeszcze większą frajdą. Lubił ją taką, zawstydzoną i unikającą spojrzenia, zakrywającą przed jego ciemnym spojrzeniem, żeby tylko ne daj Boże nie powiedział jej czegoś sprośnego w oczy. To go nakręcało, chciał jej jeszcze bardziej, co było chyba p prostu naturalnym procesem. Jak i teraz, piszczała uroczo i się przed nim chroniła, a on rozpędzał się jak kilometrowy pociąg, nacierał na nią całą swoją siłą. Umysłu póki co. Chciał widzieć jak płonie ze wstydu, gdy będzie opowiadała mu swój sen, bo teraz musiała mu go opowiedzieć, nie miała wyboru. Napierał na nią biodrami, gotowy do działania, wystarczyło tylko jedno słowo, jeno małe słówko. Proszę.
Jak on chciał to teraz usłyszeć...
Nakręcał się coraz bardziej, dłoń była coraz dalej, a jego spojrzenie ciemniało. Kompletnie jakby zapomniał, że muszą wstać i zacząć przygotowania, a najpierw pojawić na śniadaniu, na które byli zaproszeni razem z Frankiem i kilkoma jeszcze osobami. Chyba się na nim nie pojawią, jak tak dalej pójdzie...
+18
Spoiler
Podniecenie rosło z każdą kolejną sekundą, mogła poczuć to na swoim ciele, gdy jego kutas stwardniał i napierał na nią. Już powoli zaczynał tracić panowanie i wiedział, że po prostu zaraz ją sobie weźmie już bez czekania na jej błagania, bez pytania, po prostu. Weźmie co jego, a tylko wystarczył mały zapalnik, historia z jej snu, która musiała być intensywna, skoro tak bardzo na nią zadziałała, skoro aż sama się przez sen masturbowała.
Jednak... całe napięcie zaczęło ustępować, gdy w końcu raczyła coś powiedzieć. Brwi Angelo momentalnie się zmarszczyły, a zamiast podniecenia jak za machnięciem czarodziejską różdżką, pojawiła się złość. Nie zabrzmiało to dobrze... Miał ochotę ścisnąć jej gardło i zagrozić, że nie ma prawa fantazjować o innych mężczyznach, ale w ostatniej chwili się przed tym powstrzymał.
- Spójrz na mnie i powiedz z kim chciałabyś się bzykać. - Mogła usłyszeć w jego głowie chłód. Jego wzrok był zimny, ciemny, był w nim dobrze znany jej mrok i wystarczył jeden błąd... jeden, by uwolniła bestię, której uwalniać nie chciała. On też nie chciał...
- Mów. - Zagrzmiał. Kazała mu się nie denerwować?! Trochę na to za późno. Zacisnął zęby, czekając na to, co nadejdzie... Z kim mogła mieć aż tak intensywny sen? Z kim jak nie z nim... Nie mógł tego w żaden sposób zaakceptować, a Gabi pewne usłyszała jak zgrzyta tymi zaciśniętymi zębami. Mięśnie napięły się, a on trzymał jej ciało w potrzasku. Opierał teraz obie dłonie po dwóch stronach jej głowy i patrzył na nią niebezpiecznie, dociskając biodrami do materaca. Miał ochotę teraz nie tylko ją dusić, ale wyjebać ją tak, żeby widziała gwiazdy, żeby już nigdy nie myślała o innych kutasach niż jego. Ale nie, to nie mogło być dla niej przyjemne, znów pomyślał o pieprzeniu ją w dupsko, które biłby przy okazji na kwaśne jabłko.
Jeden niewłaściwy ruch...
Nagle ciśnienie zeszło. Wziął głęboki wdech i wydech, gdy padły w końcu słowa wyjaśniania. Nie, nie zdenerwował się bardziej, nie zrealizował swojego planu ukarania jej znowu gwałtem, którego żałowałby, jak tego pierwszego... Musiał przestać mieć takie myśli, dobrze, że Gabi nie czytała mu w głowie... Pokręcił głową. Czemu nie był zły? Czemu mu ulżyło? Wiedział, że jej sen był spowodowany napięciem między nimi. Nie pojawił się w nim nikt randomowy, nie ruchał jej żaden aktor, czy kolega. To był i tak on i Franek... a Marcello jako widz, z jakiegoś powodu Angelo poczuł ukucie podniecenia. Wizja bzykania Gabrielle razem ze swoim młodszym bratem, była ... fascynująca. Nie raz we dwóch posuwali jedną laskę, kiedyś to była ich ulubiona forma zabaw erotycznych. Angelo wiele wtedy Franka nauczył i była to jedyna osoba, z którą by się Angelo podzielił swoją ukochaną.
Tak. Zrobiłby to. Na określonych zasadach oczywiście, z jednego, bardzo prostego powodu. Nie był o niego zazdrosny. Mimo ich ostatniego pocałunku, wiedział, że Gabrielle nigdy by go nie zostawiła dla najmłodszego z Denaro. Tego był pewien. Z reszta wiedział też, że Franek nie próbowałby Gabi odbić. Zauważył też, że między nimi pojawiła się pewnego rodzaju więź. Dlaczego by tak... Dlaczego by nie pozwolić tym emocjom eksplodować?
Przeszły go nagle dziwne myśli. Gabrielle była młoda, a jej podboje seksualne dopiero się tak naprawdę rozkręcały. Nie próbowała nadal wielu rzeczy, a teraz? Otaczała się mężczyznami z krwi i kości, silnymi i atrakcyjnymi, posiadającymi władzę i pieniądze. Kobiety jak i mężczyźni, też były wzrokowcami i również miały swoje fantazje. Nie był głupi, doskonale wiedział, że jej umysł p prostu skrycie musiał tego pragnąć, a on chciał spełniać wszystkie jej pragnienia. Tak, jak i ona bała się, że on pójdzie szukać pewnych wrażeń, gdyby mu czegoś brakowało,w innych laskach, tak i on mógł myśleć, że jest za młoda na zbyt szybkie wejście w poważny związek i za jakiś czas stwierdzi, że też musi skorzystać z życia i nadrobić rzeczy, których nigdy nie mogła spełnić. To działało w dwie strony.
Nie odzywał się, ciągle o tym myśląc. Nie zorientował się nawet, kiedy Gabi przekręciła się do niego tyłem, a on dla odmiany napierał teraz na jej wypięty tyłek. Zamrugał. Uśmiechnął się i przysunął do jej szyi, przy której zawisł przez krótki, lecz dla niej pewnie za długi czas. Mogła poczuć jego oddech na szyi, biodra na tyłku i silną dłoń na głowie. Wplątał palce w jej włosy, lecz jeszcze za nie nie pociągnął.
- Braliśmy cię na raz, czy naprzemiennie? - Zachrypł cicho na jej ucho w końcu. - Było ci dobrze? Chciałabyś być brana na dwa baty? - Wiedział, że ją dręczył, ale chciał to wiedzieć. Cholernie stwardniał znowu na swoje myśli, które pędziły galopem w stronę erotycznej ekstazy. Podniecił się i kurwa... chciał to zrobić. W głowie nawet rodził się już jakiś plan, lecz nie miał póki co zamiaru jej go zdradzać. Wiedział, że w głowie Gabi musi toczyć się teraz wojna, czy powinna mu mówić, czy nie, więc postanowił ją zachęcić...
- Nie jestem zły. Opowiedz mi więcej o tych swoich fantazjach. Twoja cipka jest jak wodospad.. chciałabyś żebym zerżnął cię z bratem? - Mówił cicho, zachrypniętym po nocy głosem, lubieżnie i prowokacyjnie. Odsunął się nieco i pociągnął lekko za jej włosy, by odsłonić jeden z jej płonących wstydem policzków. Przeleciał wzrokiem po jej twarzy powoli, a przed jej oczami spoczywała sobie jego wydziarana dłoń, której palce wbijały się w łóżko, dźwigając na sobie ciężar właściciela.
Gabrielle Glass
zdolny delfin
Twój koszmar
brak multikont
Bezrobotny — Nierób na garnuszku ojca
18 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Wesoła ciamajda, z mnóstwem pomysłów. Spontaniczna, życzliwa, energiczna!
Spoiler
Gabi była wychowywana na grzeczną dziewczynkę, na taką, która ma siedzieć prosto, uśmiechać się, dobrze się uczyć, nie chodzić na dzikie imprezy i wiecznie straszono ją, że jak będzie uprawiać seks, to szybko zajdzie w ciążę, wmawiano jej, że seks jest zły, a grzeczne dziewczynki nie powinny o tym myśleć. Dlatego tak ciężko było jej rozmawiać na te tematy, mówić o swoich pragnieniach, upodobaniach, fantazjach. Niejednokrotnie słowo kutas czy cipka nie chciały przejść jej przez gardło. To znaczy, jeden kutas regularnie się w jej gardle znajdował, ale chodzi o samo słowo. Przy Angelo się otwierała, on pokazywał jej, że seksem można się bawić, że przyjemność z niego pochodząca nie jest zła, a fakt, że w łóżku nazywa ją dziwką, suką czy w inny sposób, nie oznacza, że tak myśli, a ją to cholernie kręciło. Umieli się w łóżku śmiać, żartować, ale i być całkiem poważnymi ludźmi. Nie brakowało też delikatności i czułości, muśnięć, słodkich pocałunków, ale wciąż... Mówienie o tym, to nie to samo co robienie! Ta blokada nie została jeszcze zdjęta z jej młodego łebka, ale na wszystko przyjdzie czas. Już teraz Angelo dopierał się do dobrze zabezpieczonego zamka skrzyni pełnej skarbów, która owinięta jest masą łańcuchów i schowana na dnie tej ślicznej główki.
Nie mogła mu nie powiedzieć, nie teraz, kiedy poprosiła, aby nie był zły. Mógł sobie pomyśleć dosłownie WSZYSTKO i teraz nie było już odwrotu, ton jego głosu też nie pozostawiał złudzeń, przyprawiał o dreszcze. Tak jakby już ich nie miała na całym ciele, wcale... Ten niebezpieczny ton tylko je pogłębił, chyba polubiła ten dreszczyk emocji związany ze strachem i zaczął ją podniecać. Kto tu budził bestię... Może pod tymi łańcuchami w skrzyni mieszkała jakaś groźna maszkara i jak się ją wypuści, to spłonie świat? Czuła jego podniecenie, czuła jak jego oddech przyspiesza, a to nie pomagało jej się skupić. Pragnęła swojego ukochanego, zrobił z jej mózgu papkę przez ostatnie dni, nie było tam już nic, prócz myśli o seksie, o dzikim, zwierzęcym seksie, o wgryzaniu się w jego ciało, nawet jeśli miałaby mu pozrywać te cholerne szwy i zacząć się kąpać w jego krwi. Dobra... Ta myśl poszła trochę za daleko, ale chciała, aby dał jej rozkosz. Pierwszy raz w życiu tak cholernie egoistycznie chciała, żeby to jej było dobrze. Zazwyczaj była tą, co zarówno daje jak i bierze, ale teraz chciała tylko brać, pełnymi garściami.
Ta sytuacja przypominała jej koszmarne sny, gdzie stoi nago przed całą klasą i musi czytać referat i każdy się z niej śmieje, że jest goła. Spodziewała się każdej możliwej reakcji, od wielkiego focha i pretensji, po awanturę i rzucanie przedmiotami po pokoju, ale tego co się wydarzyło... Za nic nie przewidziała. Poczuła jego silną dłoń wplątującą się w jej gęste włosy, oddech na szyi sprawił, że zacisnęła mocno pośladki, które zrobiły się twarde jak kamienie, przez to jak je napięła. Zupełnie instynktownie otarła się o jego nabrzmiałe krocze, marząc po cichu o tym, żeby on pękł, żeby ją sobie wziął, nieważne w którą dziurkę, chciała, aby zwyczajnie ją zerżnął.
- R...razem...- wymamrotała zażenowana. O ile to możliwe to czerwień na policzkach się pogłębiła, a ona zacisnęła powieki. Skupienie się było niemal niemożliwe, oddychała szybko, przez co trochę robiło jej się ciemno przed oczami, wiec starała się opanować, ale jego słowa, jego zachrypnięty głos, przepełniony pożądaniem i podnieceniem, oddech na szyi, tego było za dużo na to, jaką jajecznicę zrobił jej z mózgu przez ostatnie dni. Wtedy szarpnął, a jej głowa oderwała się od jedwabnego prześcieradła, na tyle wysoko by po lekkim przekręceniu kątem oka mogła zerkać na twarz mężczyzny. Czemu on się tak cholernie napawał jej wstydem!
- Chcę się pieprzyć tylko z tobą, teraz... Proszę... weź mnie teraz... Nie wytrzymam tego dłużej....
Jęknęła niemal z płaczek na końcu nosa, to podniecenie bolało ją niemal fizycznie, miała ochotę mu się wypiąć jak kotka w rui, potrzebowała go, tak cholernie go teraz potrzebowała! Hardy wzrok, uparciuszka zniknął, a tak bardzo zapierała się, że wytrzyma. Nic z tego! Ta silna dłoń wbijająca się w pościel, palce zaciśnięte na włosach. Oczy jej złagodniały, pojawiła się w nich niema prośba, patrzyła na ukochanego lekko bokiem, musiał widzieć, jak bardzo jest zdesperowana, jak go tym spojrzeniem wręcz błaga. W dupie miała to śniadanie, nawet ślub jeśli będzie trzeba.
- Błagam, Angelo...- powiedziała to bardzo cicho, jakby się wstydziła tego, że upadła aż tak nisko by błagać go o seks. Jej jedwabna piżamka całkiem przemokła w kroku.
Ares Kennedy
rozbrykany dingo
Gabi
Książę Sycylijskiej Mafii — Właściciel Kuranda Hotel i studia tatuażu
36 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
I'm an Italian Mafia King who lives in Asutralia So baby don't smile to me if you don't like dangerous game
18+
Spoiler
Telefon dzwonił i dzwonił, jednak był za daleko, a dźwięki miał wyciszone, by go dosłyszeć. Wibrował wesoło w kieszeni jego spodni, które wczoraj nosił. Cała ta sytuacja sprawiła, że zapomniał o otaczającym go świecie, a nawet gdyby była kompletna cisza, zapewne i tak nie usłyszałby stąd tych wibracji.
Wszystko przestało istnieć. Jego podniecenie wyjebało się w kosmos, poza jakąkolwiek skalę i wiedział już, że to ich koniec. Ich oddechy były przyspieszone, biodra Gabi domagały się by w nią wszedł, kusząco wysuwając w jego stronę twarde pośladki. Na jej skórze wyczuwał drobne wypustki, a jego serce waliło jak szalone. Czuł w uszach płynącą krew. Dlaczego wizja tego trójkąta tak strasznie go napędziła? To nie było normalne, ale Denaro wiedział, że normalnym nie był. Zaschło mu w ustach, słysząc, że we śnie brał Gabi z Francesco jednocześnie. Jego wizje ubarwiły się jeszcze bardziej. Widział jak wciska kutasa w jej mokrą cipkę, a Franek w ciasne dupsko. Słyszał jej jęki w swojej głowie, jak jej ciało wygina się w każdą ze stron z rozkoszy, a bracia uśmiechają się do siebie przez drobne ramię osiemnastolatki. Dlaczego widział to tak wyraźnie...
Oczy zaszły mu mgłą, już wiedział, że nie ma odwrotu. Ona też to wiedziała. Zaczęła go błagać, a on tych błagań słuchał z satysfakcją. Mruknął z zadowolenia i zsunął dłoń z jej głowy na szyję, łapiąc za nią silnie. Przysunął usta do ust swojej kochanki, patrząc z bliska w widoczne błękitne oko.
- Mówiłem, że będziesz błagać. - Uśmiechnął się w swój firmowy, diabelski sposób, sięgając dłonią do swoich spodni. Zsunął je, pomagając sobie nogą, by za daleko się od nastolatki nie odsunąć i oddychał jej oddechem, wciskając twardego kutasa między jej rozgrzane i mokre uda.
- Grzeczna dziewczynka, już taka mokra dla tatusia.... - Wyciągnął swoją męskość z jej ud, by ściągnąć jej spodenki z pośladków. Ale tylko tyle, by mieć dostęp do jej tyłka. Oblizał palca i wsadził go do jej dupska, patrząc na nią z ogniami w oczach. Już miał w nią wejść, wślizgnąć w jej niewyobrażalnie mokrą cipkę, kiedy jego uszu dobiegł dźwięk otwierających się drzwi.
Zajebie...
-NIE TERAZ KURWA! - Wrzasnął, myśląc, że to ochroniarz, ale do apartamentu wpadł jego brat.
- Co nie teraz, dzwonię do ciebie i dzwonię, wszyscy na was cze.... - Kiedy tylko usłyszał jego głos, natychmiast wyciągnął palca z Gabi i koniuszek swojego kutasa, który zdążył tylko umoczyć.... Natychmiast wstał z łóżka i zdążył przed nim stanąć, kiedy brat skończył w pół słowie, wchodząc do sypialni. - O. - Zatrzymał się nagle, widząc już przyczynę spóźnienia Angelo. - O. Może dołączę? - Uśmiechnął się szeroko i pomachał do Gabi. - Hej! - Przywitał się jak gdyby nigdy nic.
Gdyby on tylko wiedział... Angelo przeszło przez myśl, że to idealna okazja. Gdyby nie to piekielne śniadanie, zaraz Marcello zacząłby ich szukać. Nie, to nie był dobry moment.
- Franek. Wyjdź. - Angelo wsparł się pod biodra. Nie wstydził się brata, widzieli się w dużo gorszych sytuacjach. - Zaraz dołączymy, nie czekajcie. Wyjdź. - Powtórzył, na co Franek przewrócił tylko oczami.
- Do zobaczenia przy stole. - Rzucił bardziej do Gabi niż do Angelo, uśmiechając przy tym w ich sposób i wyszedł w końcu. Angelo westchnął i odwrócił się w stronę Gabi.
- O wilku mowa. - Nie kryl rozbawienia. - Wstawaj mój mały zboczuszku, idziemy. - Zarządził wielce rozżalony tm, że im przerwano. - Później z tobą skończę. - Dodał jeszcze z uśmieszkiem i odwrócił się, wychodząc z pomieszczenia. Musieli się streszczać. Gabi mogła podziwiać jego żelazne pośladki na odchodnym.

Gabrielle Glass
zdolny delfin
Twój koszmar
brak multikont
Bezrobotny — Nierób na garnuszku ojca
18 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Wesoła ciamajda, z mnóstwem pomysłów. Spontaniczna, życzliwa, energiczna!
Spoiler
Przegrała... To była SROMotna klęska, dosłownie! Nienawidziła przegrywać, to godziło w jej honor i dumę, ale naprawdę już nie dawała rady. To napięcie było nie do zniesienia, gotowało się w niej, wrzało, para szła uszami, nosem, ustami, wylatywała z każdego pora skóry pod wysokim ciśnieniem. Jeżeli Angelo będzie na nią działać, tak do później starości to wróżę im naprawdę udany związek. Tak, Gabi widziała się przy jego boku aż do momentu, w którym rozdzieli ich tylko śmierć.
Zamknij się, jeszcze kiedyś się odegram. Wygrałeś bitwę, ale to ja wygram wojnę... Zobaczysz... To nie groźba, to obietnica, Angelo Denaro, to obietnica! - pomyślała ze złością, ale odepchnęła to od siebie. Usłyszała kilka słów, które sprawiły, że zaliczyła blackout, w sensie była przytomna, ale jakby dostała obuchem w głowę, jakby była na haju. Już witała się z gąską, a raczej sporym gąsiorem, już czuła jak powoli się w nią wsuwa, samą główką, myślała, że zwariuje, że dojdzie tylko od tego, aż tu nagle... JEB. Drzwi otworzyły się z impetem.
Głos franka dobiegł ich spod drzwi, chłop się wcale nie krępował, wlazł bez pukania i zastał ich w trakcie niemal... Pukania. Gabi gdy tylko usłyszała jego głos, pisnęła z przerażenia. Dobrze, że Angelo z niej zszedł, stanął obok łóżka, bo ona dzięki temu mogła zakryć się szczelnie cienką kołdrą, tak, że było widać tylko przerażone oczy, z których niczym dym, znikało podniecenie. To było jak kubeł zimnej wody na głowę.
- Nie! Idź sobie!- Gabi krzyknęła przerażona, wzięła z łóżka drugą poduszkę i cisnęła nią przez pokój, trafiając Franka prosto w twarz. Poduszka klapnęła pod jego stopy z cichym pacnięciem, ale Gabi przez ten swój rzut straciła swoją tarczę w postaci kołdry, bo się z niej lekko zsunęła, odsłaniając górną część ciała. Sutki idealnie przebijały jej się przez cienki materiał satynowej piżamki. Zarumieniona twarz, roziskrzone oczy, wszystko sugerowało tylko jedno — było gorąco, a on im przerwał. Gabi miała ochotę go zabić! Nie tylko za to co zrobił teraz, ale i za to, że pojawił się w jej śnie. O tak, o to była na niego najbardziej zła! Nie zapraszała go do swojej głowy, wlazł tam siłą i za bardzo się rozgościł. Dobrze, że się posłuchał brata i wyszedł, bo Gabi była skłonna rzucić mu się do gardła i przegryźć tętnicę. Była wściekła, niezaspokojona i nadal rozgrzana do czerwoności.
- Aaaaaaagrrrrrrrrrrrr....................!- zawarczała z bezsilności i walnęła się na łóżko, zakryła się caluteńka kołdrą, aż po sam czubek głowy i zaczęła się kulać po tym łóżku z wściekłości i frustracji. Nawet załkała cicho i przeklęła pod nosem coś niezrozumiałego, pod adresem Franka. Tak się po tym łóżku kulała, że zaplątała się w kołdrę i z niego zleciała na prawą stronę.
- Ała...- jęknęła, wykopując się z burrito, udało jej się wystawić głowę, włosy opadły jej na oczy, więc zdmuchnęła je z twarzy akurat wtedy kiedy Angelo z tym swoim zgrabnym tyłkiem był zwrócony w jej kierunku i wychodził z sypialni. Jego też miała ochotę udusić! Faktycznie trzeba było się streszczać, ale nie mogła się pokazać na śniadaniu w takim stanie więc szybko skoczyła pod lodowaty prysznic, uważając, żeby nie zmoczyć włosów, na ich umycie przyjdzie czas za chwilkę. Prysznic pomógł uspokoić ciało, choć emocje nadal były wysokie. Ubrała się szybko, oczywiście wcześniej nakładając bieliznę, uczesała szybko włosy w niedbały koczek na czubku głowy i była gotowa do tego, żeby zejść z Angelo na śniadanie. Choć wcale nie miała ochoty jeść, zaczęła się denerwować tym dniem, a co dopiero musiała czuć Rosalia!
Śniadanie było zorganizowane na tarasie od strony różanego ogrodu, stał jeden długi stół, wszyscy już tam byli i spokojnie konsumowali posiłek. Wydawali się bardzo zadowoleni i zrelaksowani, słońce pięknie świeciło, ćwierkały ptaszki, a dla nich zostało miejsce obok Franka, Gabi specjalnie zajęła krzesło z daleka od niego, zmuszając Angelo, żeby usiadł obok brata.
- Dzień dobry, przepraszamy, że kazaliśmy wam na siebie czekać.- posłała Marcello i Rosalii ciepły uśmiech. Nie tłumaczyła się, pojechała tekstem zasłyszanym na tik toku, że liderzy nie przepraszają za spóźnienie, tylko za to, że ktoś musiał na nich czekać, o taki mądry ten tik tok, bawi i uczy!
Na stole był taki przekrój jedzenia, że Gabi nie wiedziała, gdzie ma patrzeć i czego spróbować, tyle że ona nie była głodna, za bardzo się denerwowała. Sięgnęła po sok ze świeżo wyciskanych pomarańczy i umoczyła w nim usta, nie gadała tyle co zwykle bo... Miała focha na Franka. Odstawiła szklankę na stół i kichnęła cicho, zasłaniając usta i nos zgięciem łokcia. O-oł... Czyżby przeziębiła się przez to wczorajsze wrzucenie do fontanny? Na całe szczęście nie, ale mogło to tak wyglądać!

Ares Kennedy
rozbrykany dingo
Gabi
Książę Sycylijskiej Mafii — Właściciel Kuranda Hotel i studia tatuażu
36 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
I'm an Italian Mafia King who lives in Asutralia So baby don't smile to me if you don't like dangerous game
Nie mogła już tego usłyszeć, ale śmiał się z niej pod nosem słysząc jak spada ze wściekłości z łóżka. Podniecenie opadło, ale w zamian nie pojawiła się złość. Cała ta sytuacja była tak kuriozalna, że średni z Denaro zaczął się nią napawać. Gabi przeżywała piekło, to pewne - znowu rozpalona i pozostawiona, ten jej sen i jeszcze Franek jako wisienka na torcie... cóż, jeszcze jej tam nie położył, ale kto wie, co za śmietanka się z tego zgotuje. On już miał swój mały chytry plan. Gabrielle miała przejebane, ale czemu go to tak cieszyło?
Ogarnął się szybko i włożył świeże ubranie, siadając w salonie z telefonem na kanapie w rozkroku. Przeglądał zaszyfrowane pliki, które wysyłano mu z Australii. To, że był na wakacjach, nie oznaczało, że nie doglądał interesu. Oczywiście, że ciągle miał to pod kontrolą. Odpisał krótko do łącznika, wydając mu dalsze instrukcje i kiedy kończył pisać, akurat dołączyła do niego Gabi. Wstał, nie odrywając wzroku od telefonu, nawet gdy wychodził z nią z apartamentu. Dopiero na schodach zablokował telefon i podał ramię nastolatce, rzucając na nią okiem.
- Wyglądasz jak cukierek. - Skomentował jej sukienkę, patrząc już przed siebie. - Później go rozpakuję. - Dodał to w taki sposób, jakby mówił już tylko do siebie. Zaprowadził ich do ogrodu, gdzie wszyscy już czekali. Wszyscy, poza Vito, pomyślał smutno, lecz szybko odgonił te myśli, odsuwają Gabrielle krzesło które wybrała. Normalnie zdziwiłby się, że nie usiadła obok jego brata, ale patrząc na dzisiejsze wydarzenia.. Uśmiechnął się pod nosem i zajął miejsce obok. Słowa jego partnerki lekko go zaskoczyły, jakby uczyła się etykiety specjalnie na tę okazję. Ciekawe czego jeszcze się nauczyła.
- Nie szkodzi. Zapraszamy. - Przywitał ich Marcello z przyjaznym uśmiechem i skazał na stół.
- Przed taką imprezą trzeba się porządnie wyspać. Też wam tak dobrze poszło bracie? Stresujesz się? - Spytał Angelo nalewając sobie kawy i posłał Marcello lekko wredny uśmieszek.
- Ani trochę. Panna młoda mi sprzed ołtarza nie ucieknie, to pewne. - Spojrzał na Rosalię i posłał jej uśmiech, jak się okazało - firmowy braci Denaro. Wszyscy trzej układali usta dokładnie w ten sam sposób. - Nie dałaby rady. - Dodał, żartując sobie z ich pozycji, oraz ochrony, na co przyszła panna młoda zaśmiała się krótko i wróciła do jedzenia. Widać było, że ciśnie jej się jakaś riposta na usta, ale postanowiła nie używać jej w towarzystwie.
- Francesco. - Zagaił Marcello. Wszyscy mieli szampańskie humory. - Tylko proszę cię, bez numerów. Nie ubieraj białej kiecki na wejście zamiast młodej. - Niby żartował, ale wszyscy przy stole znali już Franka i każdy wiedział, że to raczej żaden żart, choć niektórzy zaśmiali się krótko. Angelo w cale by się nie zdziwił, gdyby najmłodszy z nich planował wielkie wejście. Wiedział jednak, że w oczach Marcello byłaby to po prostu kolejna kompromitacja trzeciego z braci.
Gabi kichnęła nim Franek odpowiedział, więc Angelo chwycił ją za dłoń i rzucił krótkie "na zdrowie". Francesco wychylił się zza jego ramienia i zanim Angelo spytał Gabi, czy dobrze się czuje, ten zdążył wtrącić.
- To przez tą wczorajszą fontannę? Myślałem, że Angelo wystarczająco cię rano rozgrzał... - Na co Angelo zgromił go wzrokiem, rzucając mordercze niemal spojrzenie. Nie przy stole debilu... Przeszło go przez myśl. Brat miał go jednak gdzieś, nachylił się w stronę Gabi przed jego ciało, by dodać coś, co tylko ona mogła usłyszeć.
- Na przeziębienie najlepszy jest wyciąg z Braci Denaro... - Chciał coś jeszcze powiedzieć, ale Marcello nie musiał nawet tego słyszeć, by wiedzieć, że gada od rzeczy.
-Francesco. - Zagrzmiał, na co najmłodszy się wyprostował. Średni braci tylko na to czekał i uśmiechnął się zadowolony z siebie, wracając do nakładania sobie śniadania jak gdyby nigdy nic.
- Dobrze, dobrze, nie będzie białej kiecki. - Westchnął, wyglądając przy tym jak dziecko, któremu odebrano właśnie możliwość zabawy. - Będzie różowa. - Dodał uśmiechając szeroko i upił łyka kawy. Angelo wywrócił oczami, każdy zajmował się sobą,a niektórzy słuchali ich dziwnej wymiany zdań. Było słychać ciche westchnięcie głowy rodu. Mężczyzna postanowił już nie odpowiadać, wracając do posiłku, z widoczną nadzieją, że jego brat jednak żartuje.
- Gabrielle, słońce? - Zagaiła Rosalia. - Dobrze się czujesz, potrzebujesz czegoś? - Widocznie zmartwiła się stanem dziewczyny. Francesco jeszcze zdąży dostać od niej reprymendę. W końcu wszyscy na ślub mieli być w pełni sił i zdrowi. Dlatego Angelo całkowicie pochłonęło jedzenie. Był głodny jak wilk, potrzebował dużej dawki energii przed przygotowaniami, które zaraz będą miały miejsce. Po głowie ciągle chodziły mu myśli związane z dzisiejszym porankiem i nie mógł przez to patrzeć na Francesco. Postanowił z nim pogadać, jak już zostaną sami. Po śniadaniu mieli się rozgrupować. Gabi jeszcze do końca nie wiedziała jak to będzie wyglądać. Przygotowywania dalej trwały, po domu i ogrodzie krzątali się jacyś ludzie, noszący różne pudła, czy większe gabaryty. Nadal wszystko dopinali. On i Gabi będą musieli spędzić resztę popołudnia z młodymi, pomagając im w przygotowaniach siebie, oraz wspierając w sposób, w jaki poproszą. Angelo wiedział, że Rosalia wydobyła z tego czasu jedną godzinę dla Gabi na ogarnięcie siebie. Akurat wtedy, gdy on będzie z Marcello. Będą mijać się do samego końca, więc to śniadanie było ostatnią chwilą przed ślubem.

Gabrielle Glass
zdolny delfin
Twój koszmar
brak multikont
Bezrobotny — Nierób na garnuszku ojca
18 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Wesoła ciamajda, z mnóstwem pomysłów. Spontaniczna, życzliwa, energiczna!
Dobrze, że nie słyszała jego śmiechu, bo by się obraziła jeszcze bardziej. Teraz tylko cierpiała jej duma i była zła na samą siebie i... Franka. Dlatego kiedy szli na śniadanie, nie miała problemu, żeby chwycić pod ramię ukochanego i przejść z nim na luzie do części ogrodu, w której jej jeszcze nie było. Róże były w pełnym rozkwicie, od czerwonych, przez różowe, po śnieżnobiałe, a nawet żółte.
Cały czas w uszach dźwięczała jej obietnica rzucona przez Angelo, dotycząca rozpakowania cukierka. Och ona też chciała go rozpakować... Cukrową laskę konkretnie.
Angelo potrafił się ubrać, zawsze i w każdej sytuacji prezentował się genialnie. Dla niej mógł mieć zwykłe, szare, dresowe spodnie i biały t-shirt i wyglądał wspaniale, ale mężczyzna ma gust, i to bardzo dobry, poniekąd w pierwszych chwilach znajomości właśnie na to poleciała. Co z tego, że myślała, że jest gejem? Co było, a nie jest, nie pisze się w rejestr!
Tak jak przez pierwsze chwile była bardzo spęta i nadal rozpamiętywała pogwałcenie ich prywatności przez Franka, tak teraz całkowicie o tym zapomniała, przez ten żart o ucieczce sprzed ołtarza. Zaczęła się śmiać, mało nie krztusząc się sokiem pomarańczowym. Wyobraziła sobie Rosalię próbującą zwiać, niczym ninja, ale przecież doskonale wiedziała, że tak się nie wydarzy, dlatego to było właśnie takie zabawne.
- Myślę, że jakby Rosalia chciała zwiać to żadna siła na niebie czy ziemi, jej by od tego nie odwiodła. Ale nawet nie ma co gdybać, tę miłość widać gołym okiem.- rzuciła luźnym stwierdzeniem. Oj tak, jeśli kobieta czegoś bardzo chce, to prędzej czy później, nie ważne, jakimi sposobami, osiąga swój cel, zwłaszcza taka silna babeczka jak Rosalia, niedługo Pani Denaro.
Widać było, że z Gabi zeszło trochę ciśnienie, bo sięgnęła po jakąś słodką bułkę, przy okazji po drodze chwyciła na widelec apetyczną kiełbaskę i położyła ją na talerz Angelo, dbając, by dostał do jedzenia, to co lubi najbardziej.
- Jedz, musisz mieć dziś dużo siły, żeby dać radę, no i musisz jeść, żeby szybciej DOCHODZIĆ do siebie.- cmoknęła Angelo czule w policzek i wgryzła się w swoją bułkę. Mało brakowało, a udusiłaby się ze śmiechu słysząc tekst Marcello odnośnie Franka i sukienki. Czy z nimi można w ogóle zachować powagę? Wyobraźnia nastolatki jest zdecydowanie zbyt kolorowa, bo przed jej oczami stanął Franek w wielkiej, białej sukni, z diademem na głowie, w pełnym makijażu, w kryształowych pantofelkach. Wyglądał jak wielka beza! Z ledwością przełknęła zawartość swoich ust. Musiała otrzeć oczy ze śmiechu, chociaż... Uśmiech z jej twarzy zszedł dość szybko. Wszystko przez osobę, która właśnie w jej myślach poślizgnęła się na schodach w tej białej kiecce i spadła na sam dół obijając sobie tyłek, bardzo boleśnie.
Nastolatka się zarumieniła i zerknęła pospiesznie na Marcello i Rosalię, omiotła spojrzeniem resztę zebranych gości. Huh... Zrobiło się bardzo, bardzo, bardzo gorąco, znowu!
- Poprawka Fracesco, poprawka... Z JEDNEGO z braci Denaro, mój drogi.- wyszczerzyła zęby w rozbrajającym uśmiechu i poklepała Angelo po udzie, po czym zacisnęła na nim lekko palce, wbijając pazurki przez materiał spodni. Skoro on się mógł nad nią znęcać, to i ona też to zrobi!
Franek to takie duże dziecko! Tak bardzo jego vibe zgrywał się z tym Gabi, że nie mogła nie parsknąć śmiechem, słysząc słowa wypowiadane po włosku, ale to się fajnie zgrało w czasie z jej wcześniejszą wypowiedzią, tak, że nie szło poznać, że cokolwiek po włosku zrozumiała.
- Wszystko w porządku, to pewnie od tego intensywnego zapachu róż, dziękuje. To ja powinnam się ciebie zapytać, czy wszystko ok, wiesz? Nie możesz się dziś przejmować niczym innym tylko sobą. Jeśli mogę jakoś pomóc, coś zrobić, czegoś dopilnować, to mów śmiało. Nie pozwolę, żebyś w swoim dniu się czymkolwiek przejmowała, jak mam komuś skopać tyłek, to się nie krępuj, jestem gotowa.- zaśmiała się i uniosła zgięte w łokciach ręce przed swoją twarz, zacisnęła pięści i wyprowadziła cios przed siebie, śmiejąc się przy tym. Śniadanie upłynęło im w naprawdę przyjemnej atmosferze, dużo się śmiali, żartowali, jedli. Gabi dbała o to, żeby Angelo się porządnie najadł, co chwila podsuwała mu na talerz ulubione warzywa, wędliny, w razie potrzeby dolewała mu kawki, sama też sobie dobrze pojadła, a przy końcu śniadania Rosalia dała jej znać, że to już czas rozstać się z panami. Tym razem ta rozłąka nie bolała, nie sprawiała dyskomfortu, bo wiedziała, że wszyscy będą bezpieczni, no i miała się zrobić na bóstwo dla ukochanego!
Wstała więc od stołu, wygładziła sukienkę na udach i przeszła za krzesło Angelo. Objęła go od tyłu, mocno wtulając się w jego plecy. Przesunęła nosem po jego szyi, chłonąc jego zapach, który zawsze ją uspokajał i podniecał jednocześnie.
- Nie mogę się doczekać, aż zobaczę cię w garniturze, uwielbiam kiedy jesteś taki elegancki i dostojny, mam ochotę wtedy paść przed tobą na kolana i patrzeć z dołu, z uwielbieniem. Pragnę cię tak bardzo, że mam ochotę zabić Franka, za to, że nam dziś przerwał.- szeptała mu do ucha, seksownie zachrypniętym głosikiem. Przesunęła językiem po jego uchu, a palcami wodziła po męskim torsie. W końcu odsunęła się i wyprostowała. Spojrzała na Franka, który upaćkał sobie kąciki ust kremem z eklerka. Zwróciła się do najmłodszego z braci.
Ujęła jego podbródek między palec wskazujący, a kciuk, żeby zwrócić jego twarz w swoją stronę.
Pochyliła się lekko ku jego twarzy, wydawać się mogło, że chce go pocałować, tak bardzo intensywnie patrzyła mu w oczy. Uśmiechnęła się niewinnie i kciukiem drugiej dłoni starła mu krem z kącika usta.
- A z tobą policzę się później, nie znasz dnia ani godziny jak się zemszczę, za tą fontannę i przerwanie nam dziś w sypialni.- wyprostowała się, poklepała Franka po policzku, otwartą dłonią, tak jakby klepała niegrzeczne dziecko, ale nie mocno.
Spojrzała na Angelo, uśmiechnęła się niewinnie, ale jej wzrok mówił wszystko: specjalnie to zrobiła, wiedząc, że Angelo wie co jej się śniło, chciała go jeszcze bardziej rozpalić. Zdawała sobie sprawę, że jej sen go podniecił, dlatego wsunęła sobie w usta kciuk, na którym znajdowała się resztka kremu z kącika ust Franka, oblizała go dokładnie, nie odrywając spojrzenia od oczu ukochanego i ze śliskim uśmieszkiem ruszyła za Rosalią, żeby ją dogonić. Kiedy to zrobiła, pogrążyły się w rozmowie na temat planu dnia, co się będzie działo i rzuciły się w wir przygotowań. Gabi najbardziej podobał się moment, kiedy Rosalia była malowana przez profesjonalną makijażystkę i czesana przez fryzjerkę, a później jak siostra i przyjaciółka kobiety ubierały ją w suknię ślubną. Przygotowania trwały wieki, a Gabi kompletnie się w nich zatraciła, ale znalazła chwilkę czasu na to, żeby wysłać do Angelo pikantną wiadomość, ze zdjęciem. Nie mogła się powstrzymać!

Ares Kennedy
rozbrykany dingo
Gabi
Książę Sycylijskiej Mafii — Właściciel Kuranda Hotel i studia tatuażu
36 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
I'm an Italian Mafia King who lives in Asutralia So baby don't smile to me if you don't like dangerous game
Robili to automatycznie. Kompletnie nie odnotowywał tego, że Gabi kładzie mu kolejne jedzenie na talerz, po prostu jadł, to, na co ma ochotę, a ona doskonale wiedziała, na co będzie zaraz ją miał. Jakby czytała mu w myślach. Z boku na to patrząc, wyglądało to dziwnie, jakby ułożyli ten scenariusz przed śniadaniem, ale oni po prostu się już tak dobrze znali i swoje potrzeby. Angelo przestał już to nawet widzieć. W przeciwieństwie do reszty zgromadzonych, w czym i Marcello.

- Nigdy nie widziałem, żebyś był tak z kimś zgrany. - Skomentował, gdy odeszli od stołu. - Gabrielle. Lubie ją. Ciesze się, że masz kogoś, kto o ciebie tak dba, bracie. Teraz tyko czekać na twoje wesele. - Poklepał go po ramieniu, gdy wchodzili do willi.

Angelo wyprostował się pod dotykiem nastolatki, patrząc niewzruszony gdzieś przed siebie, gdy ta tak pięknie-brzydko do niego mówiła. Nie uśmiechał się, nie zdradził niczego swoim zachowaniem, jakby mówiła mu coś mało ważnego, a wprawdzie od środka aż go rozsadzało. Jedynie oczy mu pociemniały i zaszły mrokiem, którego większość ze zgromadzonych czytać nie umiała. Kiwnął jej głową i zacisnął mocniej palce na porcelanie, z której sączył kawę. Wziął ostatni łyk, by nawilżyć zaschnięte gardło. Zrobiło się duszno.

- Podejrzewam, że to trochę wrażliwe pytanie, ale o co chodzi z waszą trójką? - Marcello odezwał się po chwili konsternacyjnej ciszy, widocznie nad czymś zamyślony, gdy Angelo pomagał mu przy szelkach z tyłu.
- Z jaką trójką? - Odezwał się Franek, siedzący ze szklanką whisky na fotelu. Przebywali we trzech w gabinecie Marcello, gdzie trwały jego przygotowania, oraz uraczyli się niedużą ilością trunków. Wyczyścili i załadowali bronie, które oczywiście mieli zamiar przy sobie mieć. Marcello nadal był przewrażliwiony potencjalnym atakiem, co nie do końca ich dziwiło.
- Z wami i Gabrielle. - Zapadła cisza. Franek i Angelo spojrzeli po sobie, jakby jeden szukał odpowiedzi w drugim. Wszyscy z tu obecnych byli spostrzegawczy i bardzo inteligentni, chociaż najmłodszy sprawiał często wrażenie debila, tak nie było.
- Obserwowałem ją na pierwszej kolacji, jak i przy dzisiejszym śniadaniu. Nie chcecie, nie musicie odpowiadać, jestem po prostu ciekaw. - Poprawił na sobie materiał koszuli i spojrzał w odbicie lustra. Zza pleców wyłoni mu się Angelo. Zdziwiony, że Franek nagle zapomniał języka w gębie.
- Nic się nie wydarzyło Marcello. Gabi jest... bardzo otwarta na ludzi, czasami nie dostrzega pewnych intencji, jest dobrą duszą i stara się nie widzieć złych intencji.
- Nie żebym je miał. - Odezwał się w końcu Franek. - Gabrielle ma bardzo podobne usposobienie do mnie, myślę, że dlatego się dogadujemy, ale nie ma w tym nic więcej. No może po akcji trochę w szoku ją pocałowałem, ale po prostu się napatoczyła. To kompletnie nie tak, jak myślisz bracie. - Uniósł ręce w geście poddania, wymachując złotym płynem w szklance. Marcello uniósł brew, dostrzegając lekkie poddenerwowanie Angelo.
- Skoro tak mówicie... - Ten człowiek samym swoim tonem głosu wywierał presje i respekt. Angelo westchnął. Ich więź zawsze była silna, mówili sobie praktycznie wszystko.
- Gabi miała dzisiaj sen. - Przyznał się w końcu. - Od powrotu z akcji nie było między nami zbliżeń, bo Kwiatuszek martwi się o moje rany.... - Gdy to powiedział Marcello uśmiechnął się delikatnie, a Franek powstrzymał śmiech. - Ach ten Kwiatuszek. - Wtrącił, ale Angelo go zignorował, kontynuując: - ... więc... Postanowiłem rozpalać ją przy każdej możliwości, żeby się ugięła. Doprowadziłem ją już do takiej agonii, że przyszły erotyczne sny. - Przyznał zadowolony z siebie. - Zajebiste. - Wtrącił znów Franek, któremu iskrzyło się w oczach. Marcello stał w miejscu, wciąż z uniesionymi brwiami, patrząc w odbicie brata pytająco. Czekał na finał tej opowieści.
- Śniliśmy się jej dzisiaj, Franek. We dwóch. - Spojrzał w końcu na młodszego brata, ale z oczywistych faktów jednak ukrywając jeden malutki szczegół - że Marcello też tam był i na nich patrzył. Nie chciał jednak tego wypowiadać na głos, szczególnie teraz. - Dlatego jest na ciebie taka cięta i dlatego zrobiła to co zrobiła. Ona płonie ze wstydu, Panowie, więc zwracam się do waz z prośbą o wyrozumiałość. - Wisiała cisza. Marcello wyglądał na lekko zaskoczonego, a Frankowi świeciły oczka. Odstawił szklankę i wstał z kanapy, przechadzając się po pomieszczeniu podekscytowany.
- Myślisz o tym, o czym ja myślę? - Zapytał w końcu, stając w miejscu i patrząc na średniego z braci z dystansem.
- Tak. - Skomentował krótko Angelo, a jego kącik ust drgnął lekko.
- Zawsze wiedziałem, że coś jest z wami nie tak. - Marcello westchnął i rzucił w Angelo kapeluszem. - Ciekawość zaprowadzi mnie kiedyś do grobu... Nie chcę więcej wiedzieć. Ubierajcie się. - Mimo wszystko ton jego głosu był rozbawiony, ale pokręcił lekko głową i sięgnął po szklankę z trunkiem, biorąc ostatni łyk.

Francesco siedział wpatrzony w Gabi jak w obrazek. Z lekkim zaskoczeniem, ale i podniecenie, które dostrzegł Angelo. Czekał na rozwój wydarzeń, kątem oka dostrzegając zaciekawiony wzrok najstarszego z braci. Franek zesztywniał, a Angelo podążał wzrokiem za palcem Gabrielle. Chyba wszyscy przy stole przyglądali się temu przedstawieniu zaciekawieni i może nieco zniesmaczeni co po niektórzy. Gabrielle nie zdawała sobie chyba z tego w ogóle sprawy, ale właśnie rozpoczęła nowy temat plotek w rodzinie. Nie. Nie był zły, rozbawiło go to, do tego stopnia, że musiał ukryć uśmiech, spuszczając wzrok.
- Obiecujesz? - Franka zęby błysnęły jasną bielą. Widać było, że go to nie obeszło, że oddech zwolnił. Angelo znał to uczucie, nastolatka działała tak i na niego. również to teraz poczuł, obserwując zwinny język nastolatki, który sunął po jej palcu. Zrobiło się duszno.
- To co... idziemy? - Marcello zgarnął lekko rozjuszonych braci.

Kończyli się ubierać, jak telefon Angelo zawibrował. Zmarszczył brwi i odczytał wiadomość, sztywniejąc. Dosłownie. Spotkało się to z zainteresowaniem braci, który zatrzymali się w swoich czynnościach, patrząc pytająco na średniego z nich. Odpisał i wstrzymał oddech, jego oczy poczerniały.
- Ta mała wyuzdana... - Ale nie dokończył, bo przyszła kolejna wiadomość i kolejne zdjęcie. Aż się w nim zagotowało, już oczami wyobraźni widział jak przerywa Gabi w przygotowaniach, jak rzuca ją na łożko, kredens, fotel, cokolwiek będzie w pobliżu i ....
- Co się stało? - Ale on już wiedział co się stało. Franek z zainteresowaniem próbował zajrzeć mu przez ramię, ale Angelo zablokował ekran.
- Zaraz wracam. - Rzucił stanowczo i wyciągnął pistolet zza spodni, ruszając w stronę drzwi.
- Angelo! Nie ma na to czasu, zapomnij! - Franek chwycił go za ramię.
- Nie zdążysz. Musimy schodzić. - Marcello zorientował się o co chodziło, wyglądał na rozbawionego.
- Nie wytrzymam... puść mnie, dołączę do was. Spiorę ją za to kurwa,wydymam ją aż.... - W jego oczach panował mrok. Francesco sprzedał mu otrzeźwiającego liścia.
- Ogarnij się. - Chwycił jego pistolet i wsadził go do dłoni brata. Angelo spiorunował go wzrokiem.
- Dość. - Marcello rozdzielił ich, nim doszło do bójki. Znał już braci, wiedział, że prowokacyjny strzał Francesco skończyć mógł się dalszym rękoczynem. Ułożył dłonie na ich klatkach piersiowych.
- Idziesz z nami. Koniec dyskusji. - Marcello wsadził mu na głowę kapelusz. - Oddychaj. Nie możesz zejść do gości ze wzwodem. - Popatrzyli się po sobie po tych słowach i wszyscy na raz, w jednym momencie parsknęli śmiechem.
I tak cię dorwę. Masz przejebane mała, pomyślał, gdy schodzili na dół. Marcello już cię dzisiaj więcej nie uratuje...

Marcello, Angelo, oraz Francesco wyszli w końcu gotowi do ceremonii widać kolejno przybyłych gości. Każdy z nich był ubrany inaczej, w swoim, charakterystycznym stylu, choć garnitury mieli w kolorze czarnym. Marcello miał na swoim rozmaite wzory, młodsi z braci garnitury w kratę. Każdy z nich miał na szyi muchę, choć ta Franka wisiała luźno, nie lubił być zapięty pod szyję. Na głowach wszystkich głów Nostry spoczywał charakterystyczny kapelusz z rondelkiem typu fedora z takim samym wzorem,jak garnitur właściciela. Pd marynarkami mieli oczywiście szelki, trzymające spodnie, a na stopach czarne lakierki. Każdy z panów na nadgarstku posiadał zegarek, również w kolorze czarnym, a plecami spoczywała ukryta broń, którą później trzymać będą pod stołami w specjalnie przygotowanych kaburach. Bezpieczeństwo przede wszystkim.
Jeśli już o bezpieczeństwie mowa, dom obstawiony był przez ochroniarzy Nostry, którzy ubrani na czarno porozstawiani byli co jakiś czas na baczność. Na zewnątrz dom obstawiało wojsko, a w powietrzu, wysoko, niezauważalnie latały dwa patronujące drony. Bracia Denaro stali w wejściu, witając gości i kierowali ich do ogrodu, zaś Marcello ściskał dłonie ważniejszym przybyłym. po obu ich stronach stało po trzech ochroniarzy. Ludzie wchodzili i wchodzili, a podjazd wypełnił się samochodami. Goście dzielili się na członków Nostry, bliższą, bądź dalszą Rodzinę, na przyjaciół, na kontrahentów, polityków, mniej, bądź bardziej znanych i kilku odznaczonych wojskowych. Goście zostali poinstruowani o nieprzynoszeniu swoich telefonów, a ci, którzy zdecydowali się je zabrać, musieli złożyć w depozytach. Każdy gość przed wejściem do domu, przechodził przez ustawiony przed drzwiami wykrywacz metalu. Nieważne, kim był. Marcello miał obsesje na punkcie bezpieczeństwa tego ślubu i zadbał, by każdy został odpowiednio sprawdzony. Jedynie ich trójka, oraz ich kobiety mogły posiadać na tej imprezie telefony, choć Angelo nie był do końca przekonany, czy Gabi powinna go ze sobą mieć.
W ogrodzie grała skrzypaczka, umilająca gościom czas, a cały dom, oraz ogród przystrojony był w kolorze czerni, czerwieni, oraz złota. Wisiało mnóstwo małych lamp, oświetlających drogę przez ogród na tyły domu, który również był obstawiony z każdej strony. Na drzewach oplątane były róże, a w ich gałęziach znajdowały się małe lampki. Nastrój był lekko mroczny, ale magiczny, niektóre elementy wyglądały jakby lewitowały. Zostały postawione w wielu miejscach drzewa ze złotymi listkami, a wszędzie przeplatały się róże, w każdym z trzech kolorów przewodnich. Przed samym końcem klifu za domem stał zbudowany mały ołtarz, do którego prowadził długi, czerwony dywan, obsypany czarnymi płatkami róż. Ustawionych było mnóstwo krzeseł, a korytarz prowadzący do ołtarza budował tunel wysokich drzew, których gałęzie układały się w półokrągłe przejście. Sam ołtarz był w kolorze złota, a opleciony był czerwonymi różami. Czekał już tam zaprzyjaźniony ksiądz, który od zawsze oferował się Marcello, że udzieli im tu ślubu. Pogoda była idealna, bezchmurna, temperatura odpowiednia, wiał bardzo lekki, ale przyjemny wiatr. Niektórzy goście stali, niektórzy już siedzieli. Było ich łącznie około trzystu.
Przybyli wszyscy. Bracia Denaro zostali w wielkim holu sami z ochroną, czekając aż Panie pomagające Rosalie do nich dołączą, w tym i Gabrielle Glass, na którą Angelo czekał najbardziej. Ich uszu dobiegł charakterystyczny stukot szpilek.... Angelo poprawił muszkę, mankiety i czekał z niecierpliwością na swoja ukochaną, wypatrując jej nóg.
Jak przed akcją... Przeszło go przez myśl, stojąc po prawicy swojego brata. Po lewicy zaś czekał Francesco, ale wszyscy trzej skierowali swoje spojrzenie na szczyt schodów.
zdolny delfin
Twój koszmar
brak multikont
Bezrobotny — Nierób na garnuszku ojca
18 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Wesoła ciamajda, z mnóstwem pomysłów. Spontaniczna, życzliwa, energiczna!
Totalnie nie dostrzegała krytycznego wzroku Heleny, zazdrosnego spojrzenia Alice... Gabi miała wszystko, czego ona teraz mieć nie mogła i dziewczyna jej strasznie zazdrościła, aż zaciskała usta w cienką linię, a palce boleśnie wbijała sobie w uda, kiedy Gabi tak bezczelnie pastwiła się nad Angelo i Frankiem, który wgapiał się w nastolatkę jak w obrazek. W ogóle nie wydawała się być w żałobie po stracie ukochanego, ale cóż... Może to była tylko maska, a w środku cierpiała?
W każdym razie mleko się rozlało, na usta wszystkich teraz wejdzie relacja tej trójki, plotka będzie ewoluować, zmieniać się i w końcu wyjdzie na to, że Gabi żyje w trójkącie z Angelo i Frankiem i planują razem długie, szczęśliwe życie. Ha! Zabawne, biorąc pod uwagę, jak bardzo we troje do siebie pasują i totalnie uzupełniają się pod każdym względem.
***

Gdyby Gabi wiedziała, co odwala się w gabinecie Marcello, już nigdy w życiu nie spojrzałaby mężczyźnie w oczy! Prze nigdy! Na dodatek nie chciałaby więcej przylecieć na Sycylię, albo jeśli już to kazałaby Angelo bookować dla niej hotel. Dobrze, że pewne tajemnice zostają za zamkniętymi drzwiami. Panowie mają swoje sekreciki, panie swoje, choć ślub dojrzałej kobiety, która wie, co robić z partnerem w łóżku wygląda trochę inaczej aniżeli ślub niedoświadczonej młódki. Gabi poznała siostrę i przyjaciółkę Rosalii, obie były bardzo wesołymi i ciepłymi kobietami, całe przedpołudnie wspólnie rozmawiały, pomagały we wszystkim, sączyły po kieliszku wina na rozluźnienie, aż wreszcie przyszedł czas na pomoc w ubieraniu Panny młodej. Gabi troszkę żałowała, że nie będzie miała niespodzianki, w postaci pierwszego spojrzenia na Rosalię w białej sukni, ale przypuszczała, że i, tak czy siak, będzie ryczeć, jak ją zobaczy, a jak będą sobie składać z Marcello przysięgę... Chusteczki. Musi zabrać ze sobą dużo chusteczek higienicznych. Dziwne, ale panna młoda była bardzo spokojna, biło od niej ciepło, równowaga. Gabi nie dostrzegała na jej pięknej twarzy żadnych oznak stresu. Chciałaby być taka spokojna w dzień swojego ślubu, ale do tego jeszcze daleko, pewnie z dziesięć lat, albo może nawet nigdy nie doczeka się pierścionka zaręczynowego. Nie, żeby się jej do tego spieszyło.
Przez całe przygotowania Alice stała z boku, kiedy Gabi próbowała do niej zagadać, ta nie raczyła jej odpowiadać, więc nastolatka postanowiła, że nie będzie jej ruszać. Rozumiała, że dziewczynie musi być ciężko, dlatego większość czasu spędziła na rozmowach z Chanel.
***

Emocje, które jej towarzyszyły, były skrajnie odmienne od tych, które odczuwała w dzień, kiedy wysłała ukochanego na wojnę, nie wiedząc, czy z niej wróci. Teraz oprócz tego, że wrzała z podniecenia, przez to wszystko, co działo się w ostatnich dniach, to jeszcze roznosiła ją ekscytacja, szczęście, że będzie mogła brać udział w tak podniosłym i szczęśliwym wydarzeniu. Będzie patrzeć, jak dwoje pięknych i mądrych ludzi składa sobie przysięgi, jak łączy się ich nierozerwalnym węzłem. To ukoronowanie wszelkich trudów i potwierdzenie, że razem można więcej. Czuła, że troszkę sobie u Angelo nagrabiła tymi SMSami, ale chciała, by poczuł się tak jak ona, chciała, aby wrzał, by się gotował, by emocje sięgały zenitu, a i tak nie mógł nic z tym zrobić, nie dopóki nie zostaną sami w jakimś odludnym miejscu. Poniekąd była dumna z tej małej prowokacji, czuła się pewna siebie i swoich wdzięków, przy Angelo stawała się najlepszą wersją siebie, choć dopiero próbowała, co to znaczy uwodzić, kusić i rozpalać, choć temu mężczyźnie nie było wiele potrzeba, żeby się odpalił. W każdym razie… Proces malowania i czesania przebiegł bardzo sprawnie, choć dziwnie się czuła z taką ilością „tapety” na twarzy. Prosiła makijażystkę o delikatny makijaż, ale ta wydawała się jej nie zrozumieć i zrobiła jej full glam make-up. Był delikatny, ale ilość produktów, jakie nałożyła na jej buźkę, była przerażająca. Krem, baza, podkład, korektor, brązery, rozświetlacze, róż, cienie do powiek, eyeliner, tusz do rzęs, kępki sztucznych rzęs… Bała się, że gdy spojrzy w lustro, zobaczy kogoś innego, dlatego, kiedy podano jej zwierciadełko, zamrugała zaskoczona. Wyglądała… Jak ona! Świeżo, świetliście, jasnoróżowy cień na powiekach pięknie podkreślał niebieski odcień jej tęczówek. Wyglądała praktycznie tak, jakby nie miała tego makijażu, podkreślał walory jej naturalnej urody, nie był przerysowany i sztuczny. Podobnie było z fryzurą, nie chciała ani poważnego koka, ani dziecinnych komunijnych fal, nie miała dla fryzjerki żadnej inspiracji, ale ta, wysłuchując jej, czego nie chce, spisała się na medal i fryzura Gabi wyszła obłędnie. Było to upięcie bardzo eleganckie, ale dziewczęce, troszkę łobuzerskie, troszkę à la księżniczka. Dlatego nie wyglądała na poważną, to raczej była fryzura adekwatna do jej wieku.
Zaczęła się trochę denerwować, bo czas zejścia na dół zbliżał się nieubłaganie. Nałożyła na stopy najdroższe buty świata, w sensie inaczej… najdroższe buty, jakie posiadała w swojej, póki co skromnej kolekcji. Paradowała po sypialni w bieliźnie, a w zasadzie w majtkach i pończochach na pasie, oraz w tych szpilkach, taka pięknie pomalowana i uczesana… Oglądała się w lustrze z dumą i nie mogła się doczekać, aż ubierze sukienkę. Użyła też swoich ulubionych perfum, o ironio… Carolina Herrera — Good Girl. Teraz pozostało jej tylko założyć biżuterię, sukienkę i zejść po tych marmurowych schodach, modląc się o to, żeby się na nich nie zabić. Cały czas towarzyszyły jej trzy dobermany, których nie omieszkała głaskać i do nich gadać, dla zabicia czasu. Ubrała wreszcie sukienkę. Telefon zostawiła w sypialni, czuła, że dziś nie będzie go potrzebować, no i hej, nie miała gdzie go schować, nie będzie przecież martwić się torebką. W dekolt włożyła sobie tylko kilka chusteczek higienicznych, bo wiedziała, ze będzie płakać!
Wyszła z sypialni, po tym jak jeden z ochroniarzy zapukał do drzwi. Wszystkie panie, prócz Rosalii ze świadkowymi zaczęły już schodzić na dół. I znalazły się u stóp schodów znacznie szybciej niż Gabi. Czy ona się obraziła? A może coś się stało, że nie zeszła z kobietami?
Trzymała się trochę z tyłu, ale to tylko dlatego, że się denerwowała. Szła korytarzem do schodów, a za nią trzy wierne psiaki. Znów te dziwne emocje: a co jeżeli przesadziła z kreacją, a co jeśli Angelo się nie spodoba, albo uzna, że wygląda zbyt dziecinne, cukierkowo, księżniczkowo, i wcale nie jest tą, którą chce mieć dziś u swojego boku? Tak, miała objawy, ale przecież czuła się piękna! Wzięła głęboki oddech, stojąc na tych schodach u ich szczytu i zaczęła powoli schodzić, przesuwając smukłą dłonią po poręczy. Czekał na nią… Stał tam na dole i wyglądał powalająco! Nie był sam, obok niego stał Franek i Marcello. Cholera, dranie paskudne! To znaczy... Najprzystojniejsze na świecie, ale dranie! Wyglądali dokładnie tak jak ze starych, gangsterskich filmów! Aż jej się gorąco zrobiło, co za piękni ludzie. Piękni, silni, zamożni, z władzą i wpływami. Zniewalający!
Widziała ich szybciej, niż oni dostrzegli ją. To było wejście smoka, efektowne, z klasą, wdziękiem. Na ustach Gabi błąkał się niepewny uśmiech, ale oczy migotały radośnie, serce w jej piersi biło jak oszalałe. Przecież to Rosalia wychodziła za mąż, a nie ona, a czuła się tak, jakby to ona szła po czerwonym dywanie prosto do ołtarza.
Oczom braci ukazał się przepiękny obrazek, ślicznej, młodej kobiety, która wyglądała tak zniewalająco, że swą urodą mogła przyćmić samą pannę młodą, czego oczywiście nie chciała, bo sama w takim dniu oczekiwałaby, że będzie wyglądać najlepiej ze wszystkich kobiet na całej uroczystości. Sukienka Gabi była dopasowana, skromna, choć wyglądała na koszmarnie drogą (i była droga!), idealnej długości, żaden tiul nie ciągnął się po ziemi, ozdobne aplikacje mieniły się w świetle, a ona przystanęła na ostatnim schodku, nie odrywała wzroku od Angelo, chcąc wyczytać z jego twarzy każdą emocję.
Foto 1, foto 2, Filmik
Wyciągnęła do niego dłoń, aby pomógł jej zejść z ostatniego schodka.
Wyglądała na taką słodko speszoną, ale i dumną z tego jak wygląda, pachnie i jaką biżuterię ma na sobie. Dała sobie zrobić u jubilera wiszące kolczyki, oraz łańcuszek z zawieszką z… Niebieskich kamyczków z bransoletki, mieniły się pięknie osadzone w srebrze. Tylko tyle udało się zrobić sześciu ocalonych kamyczków. Para kolczyków, wisiorek i kamyczek na rzemyku, który dała Angelo tamtej nocy.
- Mam na sobie kilka tysięcy twoich dolarów kochanie, jak na mnie leżą?- zapytała, uśmiechając się słodko. Zdawała już sobie sprawę z tego, że Angelo kręci wydawanie na nią forsy, dlatego nadal kontynuowała ich rozpoczętą kilka dni temu grę, która rano miała się zakończyć, ale przerwał im Franek. Ech… on też wyglądał przepięknie, i jak miał się jej nie śnić? Nie mówiąc już o Marcello, kompletnie nie dziwiła się Rosalii, że ją usidlił!
Mimo wszystko nie odrywała zakochanego spojrzenia od Angelo.
- Chyba bardziej gotowi już nie będziemy, prawda?- zapytała, próbując jakoś rozluźnić atmosferę. Pozwoliła sobie chwycić Angelo pod ramię. Westchnęła cicho, ale nadal musiała brnąć w swoją gierkę i ni z tego ni z owego, wepchnęła też rękę pod ramię Franka. Pozwolili Marcello pójść przodem, oni we trójkę ruszyli za nim, pozostałe kobiety już były dość daleko, zmierzały ku wyznaczonemu miejscu ślubu. Szli spokojnie, Gabi się nie odzywała, była lekko sztywna, zdenerwowana, ale rozglądała się jak pięknie wszystko wygląda, to było tak bajkowe...! Teraz pomyślała, że jej niebieska sukienka kompletnie nie pasuje do klimatu wesela, ale było już za późno na jakiekolwiek zmiany. Ściskała obu braci za ramiona. Tak długo czekała na ten dzień, tak bardzo chciała już się bawić na weselu, jeść, pić, tańczyć do bladego świtu. Szli alejką wysypaną płatkami róż, Gabi została odsrawiona na swoje miejsce, w pierwszym rzędzie pięknie przystrojonych krzesełek, a panowie stanęli przy ołtarzu za Marcello. Dziwnie się czuła bez Angelo przy boku, tak pusto i niepewnie, ale uśmiechała się mimo wszystko. Nieco nerwowo, ale jednak była szczęśliwa. Nie mogła oderwać wzroku od tych przystojniaków. Wszyscy wydawali się już być na swoich miejscach, dopiero teraz, kiedy się rozejrzała, uderzył ją ogrom tej uroczystości. W życiiu nie widziała tylu ludzi w jednym miejscu. Dobra... Moooże na jakimś koncercie, ale to co innego. Zostali poproszeni o ciszę i spokój i dosłownie po trzech, czy czterech minutach zaczęłą rozbrzmiewać z głośników melodia, oznaczająca, że panna młoda już się do nich powoli zbliża. Z końca alejki majaczyła biel jej sukienki. Gabi uniosła dłoń do ust, mało tam nogami nie przebierała z ekscytacji. Na wszelki wypadek wyjęła z cycków dwie chusteczki, bo wiedziała, że zaraz się rozpłacze.

Ares Kennedy
rozbrykany dingo
Gabi
Książę Sycylijskiej Mafii — Właściciel Kuranda Hotel i studia tatuażu
36 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
I'm an Italian Mafia King who lives in Asutralia So baby don't smile to me if you don't like dangerous game
Ciemne spojrzenie mężczyzny wodziło po pojawiających się kobietach, lecz żadna z nich nie była Gabrielle Glass. Gdzie jesteś? Mogła potknąć się o sukienkę, wychodząc z pokoju, albo zatrzasnęła się w toalecie, gdy szybko do niej po coś wracała... Mogło przydarzyć się dosłownie wszystko, od nieszczęśliwego wypadku, do których była urodzona, aż po poważne wydarzenia, jak złamanie nogi, ręki, czy po prostu trema. Zacisnął pięści, ale wtedy pojawiła się. Całe napięcie zeszło, każdy najmniejszy mięsień rozluźnił się. Jego szczęka puściła, a wzrok złagodniał. Przyglądał się jej jak oczarowany, sunąc spojrzeniem od jej lśniących butów, przez pojawiające spod tiulu co rusz nogi, połyskujące, długie i piękne. Gorset, opinający talię wyglądał jakby był przezroczysty, a jej piersi prezentowały się dumnie. Długa, piękna smukła szyja, Angelo zapomniał jak się oddycha. Jej oczy, odbijające kontrastem spod delikatnego makijażu, zatonął w nich bez pamięci. Wywarła na nim wrażenie, jakiego jeszcze nigdy nie doświadczył, nawet śliny przełknąć nie mógł. Zapomniał o wszystkim. O weselu, braciach obok, tym, jak był na nią zły, wszystko poszło w niepamięć. Zamrugał, wyciągając w jej stronę dłoń i uchylił się przed nią w ukłonie, jakby była samą Królową Brytyjską.
Na nią, nawet oni nie byli radzi. Kiedy jeszcze żyła.
Dłoń Gabrielle była ciepła i przyjemna, ujął ją z szacunkiem, delikatnie, a gdy jej stopy znalazły się już na jego poziomie, ucałował tę dłoń po wierzchu, cienkiej jak papier strukturze skóry. Jego wzrok padł na charakterystyczną biżuterię, którą rozpoznał od razu. Wziął w końcu głęboki wdech, widocznie oczarowany wdziękiem swojej ukochanej. Wyglądała jak księżniczka, piękna,, dojrzała kobieta pewna swych wdzięków.
Jej słowa.
Uderzyły go podwójnie. Na ustach narysował się w końcu jego firmowy uśmieszek, który na ustach brata widniał już od samego początku. Udało jej się. Oczarowała swoim wdziękiem wszystkich trzech najniebezpieczniejszych braci na świecie. Każdy jeden z Denaro widział w Kwiatuszku już nie Kwiatuszka, a silną, dumną kobietę.
- Jakbyś ubrana była w miliony, mój najpiękniejszy z kwiatów. - Nawet nie zorientował się, gdy przeszedł na Włoski. Tylko raz mogła uraczyć się takim pełnym podziwu spojrzeniem Angelo. Na ich randce pod latarnią, gdy pierwszy raz zaskoczyła go podobnym widokiem. Jednak ten dzisiaj, był nie do porównania. Angelo nie widział w niej ani jednej skazy, żadnego niedociągnięcia, była perfekcyjna, od stop aż po głowę. Patrzył na nią jak na największy skarb, nie mógł oderwać spojrzenia ani na sekundę.
- Pięknie wyglądasz Gabi. - W głosie Franka nie krył się już żaden sarkazm, czy rozbawienie. Jego komplement był szczery i poważny, choć uśmiechał się dużo szerzej i luźniej, niż jego starszy brat. Najstarszy zaś przytaknął głową z uznaniem.
- Godna następczyni mojej przyszłej żony. - Skomentowała głowa Nostry, uchylając kapelusza. Założył go zgrabnie na głowę ponownie, zgadzając ze słowami nastolatki i ruszył przed siebie, wkraczając ostatni raz do ogrodu jako Kawaler.
Angelo użyczył ramienia swojej partnerce, a jego głowa znów wykonała gest lekkiego ukłonu. Jakby nagle zyskała w jego oczach pewnego rodzaju szacunek, przecież Angelo Denaro nie kłaniał się przed nikim. Jego nozdrzy dopadł dobrze już znany mu zapach, którym zachłysnął się niemal w uwielbieniu. Ku jemu zaskoczeniu i jak się okazuje, ku zaskoczeni Francesco, ujęła i jego ramię. Angelo uśmiechnął się delikatnie, nie komentując tego gestu, zaś jego brat uniósł dumnie podbródek.
- Czuje się zaszczycony. - Szepnął w jej stronę znów o dziwo bez kąśliwości. Wszystkie spojrzenia były na nich zwrócone, a Angelo zerkał tylko na partnerkę, by upewnić się, że jej z tym komfortowo. Wyglądała jakby była nieco nieobecna, a kiedy skierował swoje spojrzenie wprzód i on odleciał.
Nagle Marcello zniknął. Franek zaraz po nim. Stąpali po czerwonym dywanie w stronę ołtarza, a wszystkie spojrzenia skierowane były na nich. Powiewał materiał jej sukni i nie był już dłużej niebieski. Pod jego nogami pojawiała się czysta biel, a kiedy spojrzał na partnerkę, jej twarz przykryta była cienkim welonem. Posłał jej delikatny uśmiech, wyglądała jak Bogini. Jej idealna twarz skalana była jedynie płomiennym rumieńcem, wyglądała świeżo, jak słońce. Oczy iskrzyły się błękitem, a w jego odbiciu widział siebie. Cały świat przestał istnieć, szli do ołtarza z zamiarem złożenia sobie przysięgi. Nie widział na jej miejscu nikogo innego, nie wyobrażał sobie by przy jego boku, aż do śmierci, kroczyła inna kobieta.
To była ona. Tylko ona. Już zawsze. Jego przyszła żona.
Nagle po drugiej stronie zmaterializował się jego brat. I kolejny. Ludzie, coraz więcej ludzi. Wrócił do rzeczywistości. Ucałował dłoń Gabrielle, patrząc jej w oczy nieustannie. Patrzył na nią, jakby była całym światem, jego powietrzem, każdą, najmniejszą cząsteczką, dzięki której żył. To ten moment, ta chwila, nastrój, otoczenie... ta wizja. To wszystko sprawiło, że czuł wszystko jeszcze mocniej, jeszcze intensywniej, marząc, by któregoś dnia to ona stanęła z nim przed ołtarzem. On. Angelo Denaro, drżący przed zobowiązaniami, przed choćby związkiem, marzył o ślubie. Dotarło do niego, że wszystko się zmieniło. Naprawdę. Przepadłem. Kurwa przepadłem. Pomyślał i nachylił do ucha Gabrielle, układając delikatnie dłoń na jej nagich plecach. Na tatuażu, który sam jej zrobił, który był pieczęcią ich związku, jego początkiem. Będzie trwał wiecznie.
- Teraz to ja pragnę paść ci do stóp i podziwiać, moja królewno. - Szepnął jej na ucho i odsunął, muskając dłonią jej podbródek. - Zaczekaj tu na mnie grzecznie. - Ton jego głosu był zadziwiająco łagodny, jakby nie należał do niego. Posłał jej uśmiech, z długim spojrzeniem, nim odwrócił się w stronę Marcello, zostawiając ją za sobą. Francesco ukłonił się w jej stronę lekko, trochę groteskowo naśladując wcześniejsze zachowanie Angelo i dołączył do braci. Młodsi poprawili Panu Młodemu muszkę, kapelusz i stanęli na swoich miejscach w dumnych, prostych pozach, wypatrując Rosali. Marcello spiął się, równie dumnie, acz trochę nerwowo, zapewne chcąc ujrzeć już swoją przyszłą żonę. Pewnie każdy zastanawiał się, jak będzie wyglądała Rosalia, czy ubierze się skromnie, zasłoni cała, jak nakazywała etykieta, czy wyłamie się z tradycji i zabłyśnie, zaskoczy.
To, co na pewno zaskoczyło, bądź też nie, wszystkich zebranych, był wybrany przez Rosalię marsz. Wyszła z wysoko podniesiona głową, na której spoczywała korona. Jej twarz była poważna, chłodna, a wzrok skupiony był tylko w jednym miejscu. Na samym końcu dywanu, w twarzy jej narzeczonego. Przyszłego męża. Jej króla. Ciało Rosali pokrywała ciężka suknia której kolor zmieniał się w zależności od światła. Po czerwonym dywanie ciągnął się długi, piękny, zdobiony welon, zbierając ze sobą płatki czarnych róż. Za jej osobą szły dwie druhny, ubrane w złote sukienki. Jej siostra, oraz przyjaciółka chirurg również miały poważne wyrazy twarzy, wyglądały we trzy jak najpotężniejsze kobiety na świecie.
Marcello, gdy usłyszał pierwsze nuty muzyki, uśmiechnął się szeroko, niemal nie wybuchając śmiechem. Francesco ledwo się przed tym powstrzymał, a białe zęby Angelo lśniły całą okazałością. Ta kobieta... nie dziwił się bratu, że to właśnie ona szła do niego teraz przed ołtarz.
Stało się coś, czego na pewno nikt się nie spodziewał. Kiedy Rosalia, krocząc w całej swojej potędze do ołtarzu patrzyła w oczy przyszłego męża, z jego owitych mrokiem popłynęły łzy. Nawet jemu nie śniło się takie wejście Angelo dostrzegł to, ale nie potrafił zareagować. Łez na policzku brata nie widział od dwudziestu lat... Ułożył jedynie dłoń na jego ramieniu i patrzył na Rosalię jak oczarowany. Wybór muzyki mógł wydawać się śmieszny, ale on uważał, że lepiej wybrać nie mogła. Nie wiedział, że Rosalia ma aż takie wyczucie.
Stanęła przed jego bratem, a on obserwował jak ten chwyta za welon i z zadziwiającą delikatnością odsłania twarz ukochanej. Na jej ustach zarysował się w końcu uśmiech, a w oczach pojawiła radość. Dopiero w tym momencie.
- Kocham cię. - Dosłyszał, ale ledwo, gdy jego brat nie mógł wyjść z podziwu jakie wejście zrobiła jego narzeczona. Tych słów nie miał szans usłyszeć nikt poza nim, Frankiem, druhnami i księdzem, który wyglądał na bardzo szczęśliwego. Nie skomentował słów Marcello, nie odważył się. Rosalia zaś ukazała lekko swoje zęby w uśmiechu, Angelo widział pełnie jej szczęścia. Znał te wzrok, taki sam widział w oczach Gabrielle, gdy kierowała na niego swój przenikliwy błękit. Zerknął na nią. Posłał jej długie spojrzenie, pełne miłości i ciepła, co w jego przypadku zdarzało się tak często jak śnieg w lato.
Ksiądz rozpoczął ceremonię, głosząc kilka słów do zebranych i młodych. Ci, zamiast standardowej przysięgi wybrali te napisane przez siebie. Ksiądz zawinął im wokół dłoni, które ze sobą skrzyżowali długa szatę.
- Marcello Denaro. Niegdyś to nazwisko budziło w tobie same lęki, a dzisiaj, ty, Rosalio Mario Marchetti, stoisz ze mną przed Bogiem. Uratowałaś mi życie raz i kolejny, a ja przysięgam ci dzisiaj chronić twojego aż po ostatnie tchnienie. Pierwszy raz zobaczyłem cię podczas śmierci i przysięgam, że wtedy też zobaczę cię po raz ostatni. Jestem i będę twoim największym przyjacielem, twoim oparciem w dobrych i złych chwilach, twoją miłością i oddechem, jak ty jesteś moim. Tarczą, gdy przyjdzie taka potrzeba i wiernym mężem, którym pragnąłem zostać od chwili, gdy cię ujrzałem. Tym skuterem w cytryny, który powiezie cię przez życie. - Obydwoje uśmiechnęli się szerzej przez zaszklone oczy. - Dzisiaj biorę sobie ciebie za żonę i ślubuję ci to wszystko po grób i do końca świata. - Angelo stał za jego plecami i nie miał okazji widzieć twarzy brata, lecz po głosie wiedział, jak mogła teraz wyglądać. Poruszyło go to przemówienie i jego przyszłą żonę najwidoczniej również, Angelo widział jej wzruszenie i walkę samą ze sobą. Starała się nie uronić łez, wpatrując w jego brata roziskrzonym spojrzeniem.
- Marcello Denaro. - Odezwała się w końcu, lekko drżącym głosem. Przymknęła na chwilę oczy i zebrała w sobie, by jej głos znów stał się silny i spokojny jak zawsze. - To nazwisko budziło we mnie lęki, a dziś ja, Rosalia Maria Marchetti, stoję z tobą przed Bogiem, prosząc go o wieczność u twojego boku. Przysięgam nosić twoje nazwisko z dumą i przysięgam reprezentować cię godnie, jako swojego męża i przywódcę. Kochać, szanować i dbać każdego dnia, jak w dniu, w którym pierwszy raz spojrzałam ci w oczy. Zawsze być twoją tarczą, gdy przyjdzie taka potrzeba i największa przyjaciółką, której nigdy nie zabraknie. Wierną żoną, skuterem w cytryny i nicią chirurgiczną, scalającą wszelkie rany. Biorę sobie ciebie za męża i ślubuję ci to po grób i do końca świata. - Nie przygotowała swojej przysięgi. Dostosowała ją do jego słów, co według Angelo okazało się najpiękniejszym gestem w jego stronę. Wiedział, co to znaczyło i cała Nostra również o tym wiedziała. Zauważył, że po jej policzku cieknie łza, lecz nie widział reakcji Marcello, który pękał z dumny i wzruszenia. Ksiądz podał im obrączki i wygłosił mowę końcową, ogłaszając ich mężem i żoną. Zwieńczyli przysięgę długim pocałunkiem, który wspierany był głośnymi oklaskami gości. Angelo nie krył wzruszenia, uśmiechając szeroko, gdy przeleciał nad nimi dron, rozrzucając nad wszystkimi gośćmi czerwone płatki róż. Spojrzał przez nie na twarz Gabrielle, a jego aż promieniała. Nie spodziewał się aż takiego wzruszenia. Po sobie, Marcello, a na pewno nie po Franku, który odwrócił się do wszystkich tyłem, ocierając łzy. Widział to.
zdolny delfin
Twój koszmar
brak multikont
ODPOWIEDZ