Bezrobotny — Nierób na garnuszku ojca
18 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Wesoła ciamajda, z mnóstwem pomysłów. Spontaniczna, życzliwa, energiczna!
Odpoczywała, zbierała siły do dalszej zabawy, choć oczęta trochę się jej kleiły, przez to jak wiele emocji miała tego dnia, jak bardzo wzruszała się na weselu, jak dobrze bawiła się, tańcząc z różnymi ludźmi. Najbardziej psychicznie chyba wyczerpał ją jej występ przed tyloma ludźmi, ale to, co stało się później, skutecznie zredukowało to napięcie. To niebezpieczne, ale w seksie zaczęła odnajdywać ukojenie zarówno tych negatywnych emocji, jak i pozytywnych. Przymykała oczęta, odpływając na króciutką drzemkę, niczym kura na grzędzie, pod tym filarem, i wtedy jej drapieżnik znów ją dopadł, osaczył tym swoim dużym, apetycznym ciałem. Było po nim widać, że jest ostro zrobiony, a miał się oszczędzać! Jako, ze Gabi już niemal zeszła faza po narkotykach i alkoholu, włączyła się pani moralizatorka, chciała mu nawtykać, że co on sobie myśli tyle pić i ćpać po takim urazie, że za dużo wywija na parkiecie i tak dalej. Typowe, babskie gderanie, ale nie zrobiła tego, to przecież było wesele jego brata. Spojrzała mu w oczy tym swoim zakochanym wzrokiem, topiła się pod jego spojrzeniem, nawet pod takim przyćpanym i przychlanym.
- Jak to? Nie poznajesz? Twoja księżniczka...- uśmiechnęła się promiennie, choć wyglądała na zmęczoną, jakby właśnie sen uciekał z jej ocząt. Zamruczała cichutko, czując jego usta na swoich i objęła go za szyję, potrzebowała się przytulić.
- Jakiego znowu cukierka?- nim zdążyła poznać odpowiedź, ona przyszła sama. Nie chciała więcej ćpać, zmusił ją do tego podstępem, nie miała jak inaczej zareagować, tylko grzecznie przełknąć różowe serduszko. Och jakie to urocze, podzielił się z nią miłością i serduszkową przyjemnością. Spojrzała na niego z lekkim wyrzutem, ale naprawdę nic nie powiedziała, ani pół słowa, nie skomentowała tego, choć przyszło jej to z trudem. Nie chciała mu psuć zabawy, niech się cieszy, niech korzysta, przecież niedługo znów wrócą do tego nudnego, ułożonego życia w Australii, a on biedny znów przygaśnie. Dopiero teraz widziała go prawdziwie szczęśliwego, choć poniekąd było to dla niego destrukcyjne.
Porwał ją do tańca, narkotyk jeszcze nie zaczął działać, nie wiedziała, czego może się spodziewać po czymś takim. Dobrze, że zmieniła buty, bo w tamtych już nie dałaby rady. Tańczyli w najlepsze, wywijali jak profesjonaliści, pięknie się zgrywali w każdym ruchu. Wyglądali niemal jak Rose i Jack tańczący na pokładzie Titanica, Gabi się śmiała, była taka radosna! Nie ma nic piękniejszego niż uśmiechnięty Kwiatuszek z tym swoim miłosnym błyskiem w oczach.
- Troszkę, ale chyba będziesz musiał później poprawić...- zaśmiała się w odpowiedzi, troszkę go prowokując i podpuszczając. Lubiła to robić, sama nie wiedziała dlaczego, ale wydawało jej się to zabawne, słodkie i zadziorne. Cukierek w końcu po około pół godzinie zaczął działać, ogarnęła ją euforia i miłość do całego świata, jakby jeszcze jej miała w sobie za mało. Tuliła każdego, kto jej się napatoczył i mówiła, jak bardzo go kocha, chciała całować, nawet do Marcello i Rosalii startowała z dziobem, trzeba było ją mocno zajmować, tak miała w czubie i nie odmawiała ani alkoholu, ani kolejnych porcji kresek. Nie zwracała specjalnie uwagi na innych ludzi, tylko na najbliższą rodzinę. Tak bardzo tańczyła, tak bardzo ze wszystkimi śpiewała, że po pierwsze: rozwaliła sobie buty doszczętnie, więc musiała latać bez, po drugie tak bardzo zdarła sobie gardło przy śpiewaniu, że jak tylko próbowała z kimś rozmawiać, to chrypiała, jakby ktoś prześcieradło rozdzierał. W pewnym momencie już nie wiedziała, czy jest jeszcze noc, czy już dzień, ile jest na nogach i co w ogóle się dzieje. Latała po parkiecie, ciągle coś kradła ze stołu do żarcia, nieustannie piła wino i inne trunki, do tego stopnia, że pewnie jak już wszystko z niej zejdzie, to będzie rzygać jak kot, bo nie była przyzwyczajona do aż takiego imprezowania i wysiłku dla organizmu. To nie był zdrowy tryb życia, musiała uważać, żeby się w nim nie zatracić, bo utracone zdrowie ciężko jest odzyskać, a będąc po przeszczepie szpiku, w zasadzie trzeba na siebie uważać do końca życia.
Obłęd, to był czysty obłęd, tego inaczej nie dało się wytłumaczyć, bo rozsądna Gabi kompletnie straciła wszelkie blokady, więc dobrze, że Angelo ją pilnował i trzymał pod swoimi skrzydłami, bo to się mogło skończyć różnie. Alkohol lał się strumieniami, żarcie prawie nie znikało i gdyby nie Gabi to sporo by się zmarnowało, a nie znosiła marnowania jedzenia. Dziewczyna autorytarnym tonem wygłosiła wszystkim przemowę dotycząca głodu na świecie, o obowiązku tych bogatszych, żeby pomagać biednym, o tym, że trzeba segregować śmieci i zawsze nosić czyste majtki. Tak, to była jej konkluzja, każdemu wmawiała, że musi nosić czyste majtki, bo nie znają dnia ani godziny jak ich karetka będzie ze środka miasta zabierać i to jest wstyd mieć brudne majtasy. Gabi pijana jest strasznie śmieszna, ale nie brakuje jej właśnie takich moralizatorskich gadek. Komuś nawet tłumaczyła bardzo dobitnie, jak robi się sałatkę cezar, krok po kroku, bardzo dokładnie opisując każdą czynność. Nawet już nie wiedziała, komu to tłumaczyła, ludzkie twarze zaczęły jej się zlewać. Oczywiście, że Franek musiał coś odwalić, nie byłby Frankiem gdyby tak się nie stało, a za nim poszła cała masa ludzi w tym Angelo, mimo protestów Gabi i jej błaganiom by tego nie robił. Woda była przyjemnie chłodna a oni tak blisko siebie... Ubrania przyklejały się do ich ciał. Miała ochotę je z niego zerwać i dać się przelecieć w wodzie przy wszystkich, tak byłaby skłonna to zrobić! Całowała się z Angelo jak szalona, obejmując go za szyję, bawiąc się jego włosami, ale w końcu została przez kogoś porwana, to wodnego polo a jeszcze później Franek wpadł na pomysł użycia dmuchanych czołgów i wojny na wodne naboje. To dopiero był ubaw! Jak ostatnia kretynka walczyła z Frankiem na śmierć i życie, kompletnie nie zwracając uwagi na to, że połowa ludzi w basenie jest goła. Nawet nie zauważyła zniknięcia Marcello i Rosalii tak dobrze się bawiła, choć ciało powoli odmawiało jej posłuszeństwa, ale kolejna porcja białych kryształów zdziałała cuda. Aż zaczęła się zastanawiać czy przypadkiem nie ma halucynacji związanych z tym białym koniem. Musiała przetrzeć oczy ze zdumienia, gapiąc się na Franka z niedowierzaniem.
- A po jaki chuj mi książę jak mam Króla?- zapytała, szczerząc zęby jak ostatnia wariatka. Ależ soczyście zaklęła! No tego to by się po niej nikt nie spodziewał. Sama chciała wziąć udział w tych wyścigach, ale to były męskie przepychanki. Ze dwadzieścia koni tyło trawnik rezydencji swoimi kopytami, tworząc z niego klepisko. Ogrodnik będzie miał co robić. Skoro nie mogła się ścigać, to chociaż dopingowała, choć niemal całkiem straciła głos. No oczywiście, że Angelo wygrał, pan champion, zwycięzca, zdobywca i tak dalej.
Zdążyła już wyschnąć po basenowych przepychankach.
Widok Angelo w koronie wywołał w niej histeryczny atak śmiechu, tak, że niemal nie mogła chwycić jego dłoni i władować się na konie tuż za jego plecami. Wyglądał w tej koronie idiotycznie, więc mu ją zdjęła i wsadziła sobie na głowę, a jego mocno objęła, wtulając się w jego plecy i delektowała się każdą chwilą tej przejażdżki. To był niezły maraton, pracownicy i obsługa musieli uznać ich za totalnie pieprzniętych, ale kto by się przejmował? Żarcie, alkohol, dragi wszystko lało się i sypało strumieniami, włącznie z dziką muzyką, tańcami i śpiewami. Na sam koniec zostali najwytrwalsi, w tym Gabi i Angelo. Gabi wcale nie chciała iść, bo sobie siedziała przy scenie i chrypiała coś do mikrofonu, to był chyba kolejny wykład o klęsce klimatycznej, albo o bogu i jego miłości, czy coś takiego, ale oczywiście nikt jej pierdolenia już nie słuchał.
Została porwana do domu, Angelo musiał ją nieść przez wysypany kamyczkami podjazd, bo nie miała na stopach butów i strasznie narzekała, że kamienie wbijają się jej w stopy, dopiero przy schodach pozwoliła się postawić na ziemię.
- Głośniej, nie słyszę!- zawołała radośnie. Słyszała, ale kiepsko, bo długo siedziała przy głośnikach, z których waliła muza. Została porwana w jego ramiona, obrócił się z nią, jak na tych wszystkich romantycznych filmach a ona piszczała z uciechy, nie zważając na to czy kogoś obudzi, czy nie, miała to gdzieś. Oni się tylko liczyli i to, co ich łączy.
- Jeśli to były oświadczyny Panie Denaro to stać pana na coś lepszego!- zawołała ze śmiechem i nie zastanawiała się ani chwili nad tym, by za nim dosłownie biec. Gdzieś w połowie korytarza zaczęli się całować, rozbijać po ścianach, macać zachłannie, pozbywać się ubrań. Sukienka Gabi spadła tuż przed drzwiami apartamentu, a spodnie Angelo kawałek wcześniej. Kiedy byli już na swoich włościach, Gabi obejmowała Angelo za szyję a nogami w biodrach i całowała namiętnie, wręcz brutalnie, zachłannie. Poczuła, jak zostaje rzucona na łóżko, ze zwierzęcą siłą.
18+
Spoiler
- Chodź tutaj i mnie posmakuj, zjedz swoje ulubione śniadanko tatusiu...- wymruczała, odchylając koronkowe stringi tak by miał idealny pogląd na jej różową cipkę, która błyszczała z podniecenia. Zaśmiała się ze swojego cringe'owego tekstu i pokręciła lekko głową, przesunęła palcem między wargami sromowymi, nie odrywając spojrzenia od twarzy ukochanego.
- Tylko ty sprawiasz, że jestem taka mokra... Chodź, nie każ się prosić, czekam na ciebie i twój zwinny język.- uśmiechała się szczęśliwa, podniecenie i tak już było wywalone w kosmos, ale działanie prochów opadało, więc Angelo musiał się spieszyć, jeśli chciał Gabi jeszcze trochę wykorzystać. Zachęcała go, przygryzając dolną wargę, trzepocząc uroczo rzęsami i pożerając jego piękne ciało wzrokiem. Ukradkiem zerknęła na opatrunek, czy przypadkiem nic się nie wydarzyło i czy nie widać na nim żadnych oznak otwarcia rany.


Ares Kennedy
rozbrykany dingo
Gabi
Książę Sycylijskiej Mafii — Właściciel Kuranda Hotel i studia tatuażu
36 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
I'm an Italian Mafia King who lives in Asutralia So baby don't smile to me if you don't like dangerous game
To wesele zostanie na zawsze w ich pamięciach jak to niezapomniane.
Angelo właśnie w ten sposób chciał je zapamiętać, właśnie tak chciał, by było. Ślub brata był dla niego bardzo ważny, dla niego i dla Francesco. Wiedzieli, że to właśnie Marcello ożeni się pierwszy, a to wydarzenie przejdzie do historii ich Rodziny po wsze czasy. Średni Denaro cieszył się na to tak mocno, jakby sam stawał na ślubnym kobiercu, a do tego... może bliżej, niż mu się wydawało. Tak. Zdecydowanie było stać go na lepsze zaręczyny, jak te. Zaśmiał się w odpowiedzi i pokręcił głową, bo co miał jej powiedzieć? Że tak? Że padłby przed nią teraz na kolana, gdyby miał tylko pierścionek, gdyby nie chciał uczynić tego wyjątkowym? Jak to wesele? Żeby już zawsze pamiętała o tym dniu, już zawsze wspominała je nie tylko z uśmiechem na ustach, ale i całą masą towarzyszących uczuć, które chciał rozpalić. Pokazać jej, jaka jest dla niego wyjątkowa.
Jak to szło? Łobuz kocha najbardziej? Przecież ta dziewczyna stała się całym jego światem. Jego powietrzem, jego życiem. Nie przypuszczał, że kiedykolwiek się zakocha, a stało się. Silnie i wyjątkowo, jakby ktoś rzucił na niego klątwę.
Był szczęśliwy. Naprawdę szczęśliwy widząc jej iskrzące się oczy, uśmiech, słysząc ten słodki śmiech, jej wzrok. Jej wzrok był najlepszy, nieoceniony, nie do podrobienia. To dziwne, ale nie chciał już innych kobiet. Ona mu wystarczała. Rozbijał się z nią po korytarzach rodzinnej posiadłości pijany jej miłością, spragniony bliskością, gubią ubrania bez rozumu.
18+ soft
Spoiler
Wpadł z nią do apartamentu, obwieszoną na jego biodrach jak koala. Całował łapczywie jej szyje, podbródek, ucho, piersi, mostek. Całował ją jakby chciał pożreć, jakby jutr miało nie nastać, jakby potrzebował kosztować każdego centymetra tego wspaniałego ciała, by przeżyć. jego myśli krążyły już tylko wokół niej, jej apetycznego ciała, piersi, jej bioder, cipki, ud, soczystych, wspaniałych ud, pleców, takich pięknych i szczupłych nóg. Rzucił ją na łóżko i chwycił za pasek spodni, odpinając go z brzdękiem, rzucił go na łóżko. Wzrok, wygłodniały wzrok padł na jej lśniącą, młodą, idealną kobiecość. Oczy mafiozy poczerniały, palił się w nim istny pożar, płonął.
- Ciii malutka, już do ciebie idę. - Jakby ją uspokajał, jakby się bała,że tego nie zrobi. Wsunął się jednak pomiędzy jej nogi, oplatając ramiona wokół jej cudownych ud i przysunął ją do siebie, zatapiając w jej słodkiej cipce jak w ulubionym deserze. Tak właśnie było. Doskonale ją znał, wiedział, jak dotykać i gdzie, czy głębiej, czy mocniej, lżej, czy wolniej. Robił jej tak dobrze, jak było to tylko możliwe, doprowadzając na pierwszy dzisiaj szczyt.
Nie musiała się martwić, nie odpadnie. Zadbał o to. Skoro wpadli już w ten ciąg, musieli go kontynuować. Angelo wyciągnął ze spodni worek z koksem i posypał go sobie na brzuchu Gabi, wciągając zwinnie w dziurkę szybciutko. Jej zaś posypał na swoim kutasie, którego niedługo później uwolnił ze spodni. Chcąc, nie chcąc, musiała się poczęstować, robiąc mu dobrze. W międzyczasie wsadził obie MDMA do gęby i Gabi również. Wiedział, że ich po tej mieszance wystrzeli i nie mylił się.
Byli w niebie. Dotyk, tak intensywny, jakby dotykali się pod skórą, macali swoje nerwy, swoje dusze, przenikali się, lecieli, dryfowali nad ciałami, doświadczając intensywnie. Ich języki tańczyły ze sobą, ciała były ciągle złączone, uniesienie. Głaskał jej włosy, takie miękkie i cudowne, całował usta, policzki, szyję, każdy możliwy skrawek do którego dosięgnął. Kochał się z z nią długo i namiętnie, delikatnie, łącząc ich w jedność, romantycznie i blisko, trzymał ją blisko. Później zerżnął ją od tyłu, bardzo mocno, bijąc jej tyłek jakby była jego workiem treningowym, to sam zrobił z jej cipką, którą niszczył, każdym kolejnym silnym ruchem bioder. Nie skończył w niej jednak, bo chwycił jej usta i w nich skończył, znowu zalewając jej gardło nasieniem. Lubił widzieć jak je połyka, jaka jest grzeczna. Później znowu się z nią kochał, częstując kolejną kreseczką, ją i siebie, kolejną różową tabletką w kształcie serduszka.
- Kocham cię. Jesteś moim światem. - Powtarzał, kochając się z nią na podłodze tarasu, takiej przyjemnej, chłodnej. Zawinięci byli w firankę, którą wcześniej zerwał, skąpani w blasku gwiazd, które zdążyły już wyjść. W ogrodzie trwała jeszcze impreza, ale on jej nie słyszał, skupiony na swojej ukochanej, którą wciskał ciasno w swoje ciało, rozkoszując każdym jego milimetrem.
Później całowali się w tuleni w siebie długo. Całowali i całowali, pożerając wzajemnie zachłannie. Długo, intensywnie, wszędzie. Składał jej cześć swoimi ustami, myśląc o tym, jaka jest piękna i wspaniała. O tym, ja cieszy się, że ją poznał, że przyszła do niego na ten tatuaż. O tym, jak stała się wszystkim, jaki był bez niej pusty i szczęśliwy gdy była obok. Że była tu, teraz i wcześniej i zawsze. Tonął w tym szczęściu, jak i w jej ciele. Znowu i po raz kolejny, unosząc ja wysoko, ponad świadomość. Przerzucał ją jak chciał, na fotel, na stolik, fortepian i dywan, na szafkę, na szafę, na szybę i do wanny, przy lustrze i na podłodze, na kanapie i łóżku. Byli wszędzie, a wszystko było tu.
- Zaufaj mi. - Poprosił cicho na jej ucho, gdy leżeli na łóżku, ona na nim brzuchem, a on wlepiał w jej ciało od tyłu. Odgarniał jej włosy z twarzy i całował po policzku. W ręku coś trzymał, ale nie mogła tego dostrzec. Miał żel, taki lekko znieczulający, ale lubrykant. Nalał go, był trochę zimny, między jej pośladki i wsunął palec w jej tyłek.
- Chcesz tego? Chcesz żebym był twoim pierwszym? Chociaż tak. - Stało się to dla niego ważne. Nie mógł być jej pierwszym w tej pięknej cipce, to chociaż w dupce będzie. Nie rozkazał, nie wziął co jego, zapytał. Poprosił. Cholernie go to jarało, już wcześniej i wcześniej wcześniej też. Dzisiaj po zobaczeniu w jej tyłku korka wiedział, że chce, bardzo chce to zrobić i prawie zrobił to siła, ale zaczekał, by zrobić to ja należy, by pozwolić jej czuć rozkosz, nie ból, by ja tego nauczyć i w końcu zostać jej pierwszym.
- Będę delikatny. Obiecuję. - Był. Jego palec, jego usta, którymi składał pocałunki na szyi nastolatki, za jej uchem, na jej zaróżowionym policzku. -Dla ciebie w końcu umiem. - Dodał cicho, ale nie wiedział, czy to słyszy.
Pierwszy raz, odkąd poznał tę dziewczynę i pierwszy raz, odkąd uprawiał seks, jego mrok zniknął, bestia nie wyszła na zewnątrz. Był on. Angelo Denaro, zakochany, szczęśliwy, prawdziwy. Bez żadnych masek.

zdolny delfin
Twój koszmar
brak multikont
Bezrobotny — Nierób na garnuszku ojca
18 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Wesoła ciamajda, z mnóstwem pomysłów. Spontaniczna, życzliwa, energiczna!
Spoiler
Angelo Denaro dorósł, dojrzał... Z twardego, zielonego banana stał się żółciutkim i mięciutkim w środku banankiem! ON DOJRZAŁ naprawdę! To cud, że nie chciał innych kobiet, serio to jakby Sahara zamarzła a Ocean Spokojny wysechł do cna i kto to zrobił? Kto był przyczyną takiego galimatiasu? Jedna, mała, żywiołowa rozgadana łamaga, jaką jest nasza urocza Gabrielle, która przy Angelo zmieniła się ze skromnej i wstydliwej panienki w istnego demona seksu, którego pragnęła ciągle i w każdej ilości. Najchętniej nie wychodziłaby z łóżka, z niewielkimi przerwami na coś do jedzenia, picia i krótkie spanie. Popatrzmy, Gabi nie jest łobuzem, a kocha najmocniej na świecie, tak bardzo, że nie wyobraża sobie oddychania bez tego mężczyzny u swojego boku. To jej tlen, jej woda, jej pokarm, jej cały świat, paliwo napędowe do działania. Żyje dla jego szczęścia i bezpieczeństwa, niczego więcej jej nie potrzeba, wtedy i ona będzie szczęśliwa. Tak jak powiedziała na swojej jakże pięknej przemowie dla Marcello i Rosalii: miłość uskrzydla, a ona czuła się tak jakby swobodnie dryfowała w chmurach, raz po raz dotykając ich puchatości stopą czy ręką.
To, co odwaliło się po jej prośbie, przechodziło najśmielsze oczekiwania perfekcyjności zbliżenia, a raczej zbliżeń, bo było ich wiele. Ciała obojga były napędzane nielegalnymi środkami, więc nawet nie czuli, że organizmy wołają o to by wreszcie przestali, to się nie liczyło. Delikatność przeplatana była brutalnością, by znów nastał spokój i chwilowe wyciszenie.
- I Love You to the Moon and Back...- odparła na jego wyznanie miłości, po którym dosłownie uroniła łezkę wzruszenia. Cholerna emocjonalność kiedyś ją wpędzi do grobu.
To było coś więcej niż zwykły seks, cielesna przyjemność... To było zwieńczenie cudownego święta miłości, które trwało bite dwa dni. Chyba jeszcze nigdy nie wypieścili swoich ciał od czubków palców po koniec nosa, Gabi nie pozostawała dłużna ukochanemu, wiedziała, co lubił najbardziej i w jaki sposób go dotykać, co mówić i jak wyginać się pod jego dotykiem i nie było to wyuczone, tylko już zdążyli się tak dobrze poznać, że ciała działały instynktownie. Wielbiła swojego mężczyznę milionem pocałunków, muśnięć delikatnych dłoni, a kiedy był na to czas, gryzła go i drapała. W którymś momencie nawet tak mocno go dziabnęła w ramię, że przebiła zębami skórę, ale nie mogła się powstrzymać przy którymś z kolei orgazmie. Poczuła smak jego krwi w swoich ustach i zaczęła go przepraszać. Zaliczyli chyba 80% pozycji z Kamasutry, 90% powierzchni apartamentu włącznie z łazienką, zniszczyli jakieś wazony, połamali stolik, przy którym jedli śniadanie, powyrywali trochę klawiszy z pianina, ogólnie była demolka. Nawet telewizor wiszący w salonie został zniszczony, pękł ekran, został wyszczerbiony cienki plastik obudowy. Jak? Nie pytajcie, bo sami tego nie wiemy. Teoretycznie Gabi nie chciała już ćpać, ale nie umiała Angelo odmówić, nie była w stanie, widząc jego szczęście no i jej słaba silna wolna była zbyt słaba.
Ciężko było jej pojąć tym swoim małym rozumkiem, jak można kogoś tak bardzo kochać, to nieziemskie uczucie wypełniało każdą komórkę jej ciała. Angelo był tym, przy którym chciała zasypiać i budzić się każdego ranka, tym o którym myśli, kiedy nie są ze sobą i nawet pięciominutowa rozłąka jest obrzydliwie bolesna i rozdziera serce na milion kawałków. Niebo, gwiazdy, słońce, wchody i jego zachody, nic nie było piękniejszym od tej miłości, którą byli dosłownie pijani.
Leżeli już w łóżku, ona na Angelo, mocno w niego wtulona, uspokajała oddech po kolejnej dawce rozkoszy, nie wiedziała, czy jeszcze jest w swoim ciele, czy już wyszła i stanęła obok, patrząc na wszystko z boku. Ich ciała lepiły się od potu, ich wydzielin, śliny, dosłownie gdyby tak zasnęli, to by się od siebie rano nie odkleili.
- Ufam przecież, bezgranicznie...- odparła lekko oburzona, że musiał ją o to poprosić. Jak on w ogóle śmiał, aż się uniosła lekko, opierając ręce po obu stronach jego głowy i patrzyła na jego twarz badawczo, marszcząc przy tym brewki. Nie wiedziała, o co mu chodzi, dopóki nie poczuła czegoś zimnego między pośladkami a później jego palca, który się w nią wwiercał. Momentalnie się spięła, przez co dość mocno zacisnęła się na tym jego palcu, jakby nie chciała go wpuścić dalej. Jej oczy mówiły wszystko: NIE RÓB TEGO. Widać było, jak się waha, jak przetwarza, bo zagryzła mocno wargę i z całych sił spróbowała się rozluźnić. Jak mogła mu odmówić, skoro jego twarz była teraz taka spokojna, a w oczach tliło się nic innego jak czysta miłość, czułość, opiekuńczość i niema prośba, która została wkrótce wypowiedziana.
- Boję się... Ale wiesz, że zrobię dla ciebie wszystko, prawda? Jeśli to cię uszczęśliwi... Zróbmy to, znaczy spróbujmy. Hasło bezpieczeństwa to "jednorożec".- nie mogła się nie uśmiechnąć do swoich własnych słów. Ach te jednorożce, ciągle w jej głowie i to się chyba nigdy nie zmieni. Pocałowała mężczyznę krótko i zeszła z niego tak, że ułożyła się na łóżku, z mocno wypiętą pupą, klatkę piersiową przytuliła do pościeli, musiała ukryć zawstydzoną twarz przed jego wzrokiem, ale nie tylko to chciała ukryć, bo był to też strach. Została perfekcyjnie przygotowana do tego co miało zaraz nadejść, cierpliwie, spokojnie, bez pośpiechu. Nie było to zbyt komfortowe, ale czułe słowa Angelo, to jak ją uspokajał i chwalił, że radzi sobie dobrze, zdziałały cuda i po chwili rozciągania i wyluziwaniu mógł się zacząć w nią powoli wsuwać, oczywiście halo, proszę nie zapominać o gumce! Higiena pracy na pierwszym miejscu.
Czuła jak powoli się w nią wdzierał, delikatnie, milimetr po milimetrze, musiała zagryźć zęby na pościeli, bo nadal ciężko było jej z tego czerpać przyjemność, ale uspokajające gładzenie po plecach sprawiało, że nie spinała ciała i mógł w nią wejść do samego końca. Trochę to trwało, ale się udało, Angelo musiał być w siódmym niebie w tak niemal miażdżącej ciasnocie, miał to czego pragnął, pozbawił ją "analnej cnoty", był jej pierwszym i jedynym, bo nigdy, przenigdy, nikogo więcej w ten sposób w siebie nie wpuści. Musiała się przyzwyczaić do jego obecności.
- N...nie ruszaj się przez chwilę...- poprosiła zduszonym głosem, bo cały czas skrywała twarz w pościeli. Wyrównała sobie oddech, rozluźniła lędźwie tak bardzo jak tylko mogła i westchnęła cicho.
- Już, chyba już możesz... - zacisnęła palce na prześcieradle. To było w cholerę głębokie i intymne, bardziej być jednością nie mogli. Trochę od dupy strony, ale też się liczy! Kolejna bariera i kolejny łańcuch w umyśle Gabrielle pękł na najsłabszym ogniwie. Już ich wiele nie zostało, by potwór opuścił skrzynię.
Ares Kennedy
rozbrykany dingo
Gabi
Książę Sycylijskiej Mafii — Właściciel Kuranda Hotel i studia tatuażu
36 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
I'm an Italian Mafia King who lives in Asutralia So baby don't smile to me if you don't like dangerous game
18+
Spoiler
Ta noc była długa wspaniała, świt nigdy mógł nie nadejść. Angelo był prawdziwie szczęśliwy, pieprząc swoją ukochaną na Ojczyźnie, w domu Rodzinnym, po zajebistym weselu, na którym w końcu bawił się tak dobrze, jak od kilku lat nie potrafił. W zasadzie to nigdy... i ten seks. Miał wiele kobiet, wiele trójkątów, czworokątów i wszystkich innych możliwych figur geometrycznych, ale... to nie było to. Nie czuł różnicy do teraz i w cale nie była ona spowodowana używkami, choć na pewno wzmocniona, ale te doznania były zupełnie inne. Rozpieprzyli cały apartament, samo to już o czymś świadczyło. Angelo dawno nie zrobił takiego rozpierdolu, to było kurewsko wspaniałe.
Widział strach w jej oczach, czul, jak się spina i mocno zaciska na jego palcu, ale nie cofnął go. Pozwolił Gabi przyzwyczaić się do tego uczucia. Zawsze brał czego chciał, ale tym razem postawił kobietę przed wyborem. Dziwne uczucie, dawać go komuś, ale nie było takie złe jak myślał. Mimo, że bardzo tego pragnął, jeśli odmówi, zrozumie. I spróbuje innym razem. Bo to nie oznacza, że się podda. Jednak nie musiał, bo się zgodziła. Na ustach Angelo zabłąkał się uśmieszek, który pojawiał się tam zawsze, gdy dostawał to, czego chciał. Jeszce mogła odmówić, rzucić to okropne hasło bezpieczeństwa, z którym już nie chciał za bardzo dyskutować (Wiedziała, że nienawidził tego słowa), bo nie daj Boże zmieniłaby zdanie.
Był dla niej bardzo delikatny. W odpowiedni sposób pieścił i przygotowywał jej dziurkę na rozdziewiczenie. Żel, którego używał również mu w tym pomagał, powinien przynieść jej niedługo ukojenie, a ból zniknie całkowicie. Dłoń mężczyzny subtelnie sunęła po pięknych, zgrabnych plecach nastolatki. Nie widział jej twarzy, ale domyślał się, co by w niej dostrzegł.
- Spróbuj się rozluźnić, będzie przyjemnie, obiecuję. - Ale tylko jeśli uda jej się przestać spinać ciało. Wiedział, że się bała i to była teraz bardziej walka ze strachem. - Myśl o tym pozytywnie, tylko na początku będzie trochę dziwnie, a później czeka na ciebie nowa rozkosz, zaufaj mi. - Wiedziała, że gdy coś obiecywał, to był tego pewien. Nie przestawał jej pieścić, głaskać, był bardzo delikatny, a jego głos kojący i spokojny. - Zaopiekuję się tobą. - Szepnął, krążąc dłonią po jej pośladku, - Jak zawsze. - Wyciągnął w końcu palce z jej środka, była gotowa, a on aż płonął z niecierpliwości. Chciał to zrobić odkąd ją znał, podbić niezbadane tereny, zabrać jej cnotę, którą jeszcze zostawiła, specjalnie dla niego. Nabrał więcej żelu, nim w końcu chwycił jej pośladki, lekko rozwierając i wsunął najpierw główkę.
- Ciii.... Rozluźnij się. - Przypominał jej, głaszcząc miękką skórę kciukami. Przymknął na chwilę oczy i zapadł się w rozkoszy, bardzo, bardzo powoli wsuwając w jej tyłek. Jęknął, była taka ciasna, było mu tak cholernie przyjemnie, nastąpił wybuch przyjemności. - Jezu... - Mruknął cicho i otworzył oczy, słysząc, by się zatrzymał. Zrobił, o co prosiła, patrząc na jej ciało i podziwiając, jak się rozluźnia, jak na niego przygotowuje. Oddychał bardzo płytko, czekając.
- Dzielna dziewczynka. - Mruknął cichym barytonem, lekko zachrypniętym, kiedy poczuł jak wiotczeje. Przesunął dłonią wzdłuż jej kręgosłupa, a drugą sięgnął przez płaski brzuszek, do jej cipki. Delikatnie zaczął bawić się łechtaczką, bardzo powoli cofając biodra. Wchodził w nią ostrożnie, poruszał powoli, przyzwyczajając do nowego doznania, a z jego gardła wydobywały się co rusz ciche westchnięcia, było mu tak kurewsko dobrze. Nie przerywał pieszczot palcami jej mokrej, gorącej od nadmiaru seksu cipuszki, wrażliwego już guziczka, poruszając w jej tyłku coraz śmielej, ale nie za mocno. Zadrżał, a spomiędzy ust wyrwało się głośniejsze jęknięcie, kształtując coś na miarę długiego "tak". Nie zatrzymywał wędrówki po jej ciele, silna dłoń snęła po nim z uwielbieniem, jakby składała cześć, trafiając na ramię, plecy, piersi, żebra, podbrzusze, szyję. Pieścił ją w każdy możliwy sposób, jej ciało, jej kobiecość, tyłeczek. Przez okno zaczęły wpadać już promienie wschodzącego słońca, to już? Angelo jednak nie przestawał, był dla swojego Kwiatuszka bardzo delikatny, chcąc sprawić jej jedynie przyjemność, by już zawsze dobrze to doświadczenie wspominała, może się tego nauczy? I będzie chciała jeszcze? On chciał i to bardzo. Miał ją już całą, z każdej możliwej strony, w każdy możliwy sposób. Cholernie go to jarało, myśl, że nie tylko jest pierwszy i jedyny, ale że teraz posiadł ją już wszędzie. Poza tym, lubił anal, to doznanie i fizyczne i psychiczne, a w jego głowie panowało istne tornado uniesień.
- Jesteś taka dzielna... - Szeptał w rozkoszy. - Grzeczna mała... - Aż nim targnęło. Zacisnął zęby, przez które rozbrzmiał wyraz zadowolenia. - Kwiatuszku. - Jego kutas płonął, z nadmiaru seksu, z przyjemności, z ciasnoty. Piekło, było gorąco i duszno, dochodził dzisiaj tyle razy, że myślał o końcu, że już więcej nie da rady. Jednak było mu tak wspaniale - stało się. Drżał, cały drżał, zaciskając palce na skórze kochanki, na jej biodrze, mocno, drugą wsuwając w jej cieplutką i mokrą cipkę, kiedy dochodził intensywnie, długo, boleśnie, rozkosznie, krzycząc przy tym dziko.
Kiedy skończył było już prawie jasno, pomarańczowe światło wschodu słońca zalało całe pomieszczenie, a dźwięki imprezy ustały już jakiś czas temu. Angelo przytulił się do pleców Gabi, która runęła na łóżko. Wtulił jej drobne ciało w swoje wielkie cielsko, głaszcząc dziewczynę po głowie, całując ją tam.
- Jak się czujesz Kwiatuszku? - Szepnął jeszcze cicho, chcąc by się z nim tym podzieliła.
Przytulali się tak chwile i zasypiali, towar już puszczał, ale musieli się umyć, więc Angelo zabrał nastolatkę pod szybki prysznic. Umył ją dokładnie, a w tym czasie obsługa znów zmieniła im pościel, w której po chwili mogli znów wtulić się w siebie i zasnąć.
Spali cały dzień. Wieczorem wstali, by coś szybko zjeść, ale obydwoje byli zmęczeni i zniszczeni, dlatego po posiłku poszli spać znowu i znowu - przespali całą noc. Ten sen był już o wiele lepszy i głębszy od poprzedniego. Byli zregenerowani, najedli się, mogli w końcu normalnie odespał, a ich ciała odpocząć. Angelo zdążył jeszcze pogadać z bratem przed tym drugim snem, bo musieli obgadać jutrzejszy wieczór. Wszystko spoczęło na głowie Franka, który załatwiał wszystko, podczas gdy Angelo tulił we śnie Gabrielle Glass.
Nie obudzili się zbyt wcześnie, było prawie południe. Dźwięki zza okna były zbyt głośne, ekipy sprzątały ogród, który wyglądał, jakby przeszło przez niego tornado. Spuścili wodę z basenu i z fontanny, bo wymagały kompletnej wymiany. Po całym domu też krzątali się ludzie, tylko do ich apartamentu nikt nie mógł się dobić. Posprzątają później, jak pojadą na wyścigi. Tak. Na wyścigi.
Angelo z Gabi zebrali się na śniadanie, które zjedli z samym Frankiem.
- Jak ci się podobało wesele? - Zapytał młodszy braci przy stole, nalewając sobie kawy. Nie wiem jak wy, ale ja dopiero zmartwychwstaje... do wieczora musimy być w pełni sił! - Widać było jego podekscytowanie.
- Otóż to. Jeszcze ci nie mówiłem Kwiatuszku, ale organizujemy dzisiaj w nocy.... Uwaga. - Trzymał Gabi w napięciu, a i w jego oczach tliło się podekscytowanie. Aż obrócił się w stronę Gabi i uśmiechnął szeroko jak psocące dziecko. - Wyścigi! - Wydusił w końcu z siebie, na co Franek zasymulował odgłos sportowego auta.
- To taka nasza tradycja. - Pospieszył z wyjaśnieniami Angelo. - Kiedyś organizowaliśmy je co miesiąc, wstęp był dla wszystkich, zjeżdżała się cała masa ludzi. Warunkiem był przyjazd samochodem i dyskrecja. To znacz dyskrecja... Wszyscy wiedzieli, że zapierdalamy po Palermo i okolicach. - Zaśmiał się krótko. - Ale zero rozpowszechniania zdjęć i informacji. Wtedy to nie było jeszcze tak popularne jak dzisiaj, ostatni taki wyścig zorganizowaliśmy osiem lat temu. - Dało się dosłyszeć tęskne westchnięcie Francesco. - Ja i Franek byliśmy organizatorami, nazywaliśmy te wydarzenia La Gara Nostra. Mamy specjalne auta na tą okazje i stroje, za którymi ukrywamy gęby. Zawsze jeździmy po nocach, startujemy o północy, z rożnych miejsc. Franek rozpuścił wczoraj informacje, że dzisiaj widzimy się na E90 w tunelu. Blokujemy miasto i odłączamy kamery i radary. Będzie kilka mniejszych wyścigów przez pierwsze dwie godziny z tunelu na prawie prostym odcinku o długości 2,5 km. Ty weźmiesz w takim udział, mam dla ciebie autko. - Wiedział, że jej się spodoba. Przesunął dłonią po jej udzie i wrócił do jedzenia śniadania. - Później wszyscy jedziemy na 30 km odcinku. Będziesz na nim moim pasażerem, ale ostrzegam, będzie ostro. Kończymy niedaleko plaży Albatros, więc zjeżdżamy tam i imprezujemy do rana. - Zdradził jej cały plan, cholernie nim podekscytowany. Wiedział, że i ona będzie.
- Nie mogę się doczekać, żeby was wszystkich opierdolić na mecie. - Rzucił wesoło Franek, pijąc kawę.
- Śnisz. - Angelo spiorunował go wzrokiem. - Tylko raz udało ci się mnie pokonać gówniarzu.
- A dzisiaj będzie kolejny. - Rzucił wciąż bardzo wesoło, wgryzając się w kawałek ciasta.
- Widzę, że ktoś tu zaczął bujać w obłokach...
zdolny delfin
Twój koszmar
brak multikont
Bezrobotny — Nierób na garnuszku ojca
18 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Wesoła ciamajda, z mnóstwem pomysłów. Spontaniczna, życzliwa, energiczna!
18+
Spoiler
Uspokajał ją, był czuły, delikatny, wspierający i wyrozumiały, chyba każda dziewczyna chciałaby mieć takiego partnera na swój pierwszy raz z zabawami analnymi, bo to dawało poczucie bezpieczeństwa i świadomość, że facet wie, co robi. Dodatkowo nie odstraszało od ewentualnych kolejnych prób, nawet jeśli za pierwszym podejściem by się jej zwyczajnie nie podobało. Te wszystkie czułe słowa i gesty, chwalenie jej w krytycznych momentach, sprawiały, że była w stanie się rozluźnić. To nie było tylko zwykłe ruchanie w dupsko, bo tak i już. Mimo wszystko pokazało obojgu, że mogą sobie ufać, a Gabi swoją zgodną wykazała pewnego rodzaju dojrzałość i to, że nie jest zamknięta na próbowanie, wedle niej, tak ekstremalnych rzeczy. Oj ona chyba jeszcze nie ma pojęcia, co to jest ekstremalność.
Nie czuła się nazbyt komfortowo, to było najdziwniejsze uczucie świata i daleko było mu do rozkoszy, takiej, jaką odczuwała w trakcie tradycyjnego zbliżenia. Nie bolało dzięki żelowi i tego jak dobrze ją przygotował, ale żeby miała powiedzieć WOW, no to zdecydowanie nie ten adres. Gdyby nie to, że ją głaskał, pieścił wymęczoną już cipkę, która piekła i bolała, ale mimo to odczuwała przyjemność z tych pieszczot, to zdecydowanie byłaby tylko kolejną ciasną dziurką do zaspokojenia męskich potrzeb. Najważniejsze było to, że nie pozostawił po sobie traumy. No i hej... Pierwszy raz zawsze jest dziwny to po pierwsze, po drugie chyba za mocno skupiała się na tym co czuje, zamiast odpuścić i dać się ponieść. Najlepsze w tym wszystkim było to, że jemu było dobrze, ekstremalnie wręcz, bo dźwięki, jakie z siebie wydawał, były muzyką dla uszu Gabi. Nie ma nic gorszego w łóżku niż facet, który nie sygnalizuje, że jest mu dobrze i milczy, nawet raz nie jęknie, a Angelo łóżkowy repertuar wokalny miał opanowany w stu procentach do perfekcji, od świntuszenia po dzikie warczenie, jęki, a nawet niemal agonalne krzyki. Tempo ruchów bioder mężczyzny z każdą chwilą stawało się szybsze, czuła, że jest blisko, ona na orgazm już nie miała siły, tak jakby przestała w ogóle cokolwiek czuć, ale było to kompletnie zrozumiałe po takiej ilości "petite mort" jak przez ostatnie godziny. Starała się być zaangażowaną kochanką, odpowiednio wyginać, czasem coś jęknąć, bo przecież mimo wszystko to głaskanie i czułości były bardzo przyjemne. Czas jej się nie dłużył, to nie było na zasadzie "odbębnić" i koniec, absolutnie! Czuła się w jakiś sposób kompletnie, totalnie przez niego posiadana, był już wszędzie i ta świadomość sprawiała jej radość, no i nie zamknie się na kolejne próby podejścia do analnej przyjemności. To był moment, w którym ich ciała dosłownie zaczęły już odmawiać posłuszeństwa, dlatego opadła bez życia, nie mogąc ruszyć nawet ręką czy nogą, zaczęła odczuwać skutki intensywnej zabawy. Zakwasy, ból między nogami, dyskomfort w tyłeczku, choć nie za wielki. Ciałko wysyłało jej sygnały, że jeśli przyjdzie jej do głowy robienie czegoś więcej, to istnieje ryzyko całkowitego odcięcia.
- Nieżywa...- wychrypiała tym swoim zdartym głosem i zaśmiała się cicho, wcisnęła się mocniej w jego ciało i odszukała silne męskie ramię, którym objęła się za talię, zgięła mu rękę w łokciu i położyła męską dłoń na swojej piersi, jakby chciała mu zasugerować, że może się pobawić niczym antystresową kulką, ale nie o to jej chodziło, to był zwykły, czuły gest, no i wiedziała, jak Angelo lubi te jej jędrne cycuszki. Zaczęła odpływać, miała gdzieś, że pościel wygląda, jak wygląda i pachnie, słońce zaczęło już wschodzić, a oni dopiero szli spać po maratonie. Jęknęła niezadowolona kiedy porwał ją to łazienki pod prysznic, dosłownie zasypiała mu w ramionach kiedy ją mył, była teraz taka krucha i delikatna, jakby od najmniejszego dotyku miała się rozsypać. Sen przyszedł bardzo szybko, baterie się wyczerpały, ale przynajmniej mogli się do siebie tulić. Gabi była tak zmęczona, że nawet nie zmieniała zbyt często pozycji spania, a przecież zwykle łaziła po całym łóżku, czasem budząc się ze stopami na twarzy Angelo, z twarzą przy jego kroczu, w główką na jego brzuchu, albo w jakiś dziwaczny sposób przez niego poprzekładana w plątaninie kończyn, w zaskakujących pozycjach, które wyglądały, jakby była połamana, kompletnie nienaturalnie.
Czuła się jak zombie po całym dniu spania, nawet nie miała ochoty wstawać wieczorem na coś do jedzenia, jechała bardziej na autopilocie i ulegała namowom Angelo, żeby coś zjadła i wypiła. Załatwiono im też porządną dawkę nawodnienia w postaci elektrolitów i witamin, ale Gabi w ogóle nie skojarzyła, że coś takiego dostali i nie połączyła kropek, że KAŻDY wie, co tu się odwalało. Dreptała śmiesznie jak kaczuszka z kanapy do łóżka, poprosiła o lodowe okłady i nim zasnęła, żaliła się Angelo, że boli ją cipka i wymagała wręcz, żeby jej żałował i mówił, jak bardzo jest biedna, domagając się przy tym tulenia i głaskania. Pieszczoszek, ot co. Znów odpłynęli w spanko, nie wstając aż do następnego dnia, niemal do południa. Gabi obudziła się trochę przed Angelo, ogarnęła się, żeby wyglądać świeżo, choć nadal dość trudno jej się chodziło. Miała swoje wsparcie w postaci preparatu, który kupiła kiedy kochali się pierwszy raz i to przynosiło ulgę, przyspieszało regenerację delikatnych błon śluzowych. Było bardzo ciepło, wręcz gorąco, więc Gabi postawiła na lekką sukienkę i japonki, mimo wszystko nadal wyglądała na zmęczoną i jakąś taką przygaszoną. Kiedy wstała przed Angelo w końcu dorwała się do swojego telefonu, miała ze sto nieodebranych połączeń od rodziców i kiedy do nich oddzwoniła z domu przyszły niezbyt miłe wieści, ale i tak nie mogła nic zrobić, będąc tak daleko, nawet jakby była na miejscu to nie mogłaby zrobić kompletnie nic. Zwlokła się z Angelo na to śniadanie, dawno nie czuła się taka... Przybita, jakby całe szczęście z niej uleciało. Jakby wypaliły się w niej wszystkie emocje i już nic nie było w stanie ich wzniecić. Oczywiście stół uginał się od pysznego jedzenia, znajdowały się na nim ulubione dania każdego z nich. Gabi, póki co piła sok pomarańczowy, ot, żeby podnieść sobie cukier i odzyskać energię.
- Ciężko będzie je zapomnieć.- powiedziała z lekkim uśmiechem, bo taka była prawda. Takie wspomnienia zostają z człowiekiem na zawsze. Umoczyła usta w soku, pijąc go spokojnie, była wyjątkowo cicho.
Jak to wieczorem mają być w pełni sił? Spojrzała na Franka pytająco, później na Angelo, oczekując wyjaśnień. Myślała, że to już koniec wrażeń, bo w zasadzie za dwa dni czekał ich wylot, tylko zastanawiała się dokąd, czy do Dubaju, czy jednak do Polski.
Brwi Gabi powędrowały ku górze, słysząc, co będzie się działo w nocy, uśmiechnęła się znad szklanki z sokiem, a oczy jakby odzyskały trochę blasku, zwykłego dla niej. Och jak ona uwielbia szybkie samochody! No i podobała jej się energia Angelo i Franka, widać było, że cieszą się jak dzieci, jakby dostali nowe zabaweczki.
- O kurcze, ale super!- starała się z siebie wykrzesać entuzjazm, ale zabrzmiało to dość smutno jak na nią, a wcale nie chciała, by tak było, ona na serio poczuła ekscytację. Sięgnęła po jakąś słodką bułkę i słuchała opowieści Angelo, na policzki wracał rumieniec, a na usta lekki uśmiech.
Lubiła kiedy ukochany mówił o czymś z taką pasją i zaangażowaniem, to było naprawdę miłe uczucie słyszeć go takiego zadowolonego. Znów kolejna bomba.
- Co? Ja będę się sięgać?- zapytała z lekkim niedowierzaniem. Zamrugała i odstawiła szklankę z sokiem na stół, trochę za mocno, bo ta się przewróciła i rozlała po stole, ale się tym nie przejęła w ogóle.
- Oby czerwone, bo czerwone są szybsze!- uśmiechnęła się, ukazując rząd równych ząbków i zaczęła się śmiać, skutecznie odciągnęli jej myśli od złego samopoczucia.
- Ostro? Czyli tak jak lubisz najbardziej, ha! A ja kocham szybkość, chociaż moje autko w Australii to za mocno zapierniczać nie może, a ludzie tam jeżdżą jak ofermy, nie mam pojęcia, kto im dał prawo jazdy.- westchnęła cicho i wstała ze swojego krzesła, żeby wpakować się Angelo na kolana i się do niego przytulić, nie zważając na to, że jeszcze nie skończył jeść. Yhym... Powiedziała, ta co jeździ tak, że nie powinna mieć prawa jazdy. Zdała je za ósmym podejściem i to tylko dlatego, że egzaminator miał już jej dość i bał się o swoje życie i zaliczył jej wszystko dla świętego spokoju, by nie musieć więcej z nastolatką wsiadać do jednego samochodu.
- Noooo już koguciki, weźcie, ściągajcie koszule i tłuczcie się na gołe klaty. Ach te męskie przepychanki, uroczy jesteście. Zachowajcie energię na wyścig, bo nie styknie wam tego testosteronu.- zaśmiała się i oparła głowę na ramieniu Angelo, komuś tu jeszcze było za mało tulasków i czułości. To miało jednak trochę inny cel, chociaż było cudownym profitem.
- Zanim gdziekolwiek pojedziemy chciałabym żebyś poszedł na zmianę opatrunku i żeby sprawdzili, czy wszystko w porządku. Jakieś USG czy coś, bo to był poważny maraton. Chce wiedzieć, że wszystko jest w porządku. Zrobisz to dla mnie prawda? - szepnęła mu to do ucha z niebywałą czułością i troską.

Ares Kennedy
rozbrykany dingo
Gabi
Książę Sycylijskiej Mafii — Właściciel Kuranda Hotel i studia tatuażu
36 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
I'm an Italian Mafia King who lives in Asutralia So baby don't smile to me if you don't like dangerous game
Wiedział, że się ucieszy, a to nie koniec niespodzianek.
- Oczywiście, że czerwone. Tylko najszybsze dla mojej księżniczki. - Doskonale ją znał i wiedział, jaki miała gust. Najszybszego auta jej oczywiście nie da, ale załatwił takie w sam raz dla niej i w sam raz takie, by ten wyścig wygrała. Oczywiście.
- Tak, ludzie to totalni debile. Powinna być możliwość strzelania do nich. - Franek dopijał kawę.
Gabi przerwała im małą wymianę zdań, na co Angelo pokręcił głową i przytulił ją do siebie lekko, głaszcząc po smukłych plecach. Zdążył się już przyzwyczaić, że ta mała była niczym lep, a pewne ruchy wyuczone były już automatycznie.
Chwilę zastanowił się nad odpowiedzią na jej prośbę. Przegryzł kolejny kawałek jedzenia, zapił to kawą i westchnął. Wiedział, że jeśli odmówi, będzie mu truła dupę cały dzień, a tego nie chciał. Miało być miło.
- Dobrze. - Rzucił krótko i dokończył śniadanie.
Reszta popołudnia minęła im dość leniwie. Najpierw poprosili Rosalię, by faktycznie zbadała Angelo, zaś ta stwierdziła, że jest on jak robot. Wszystko świetnie się goiło, więc poszli odpocząć do ogrodu, w którym wymieniono już wodę w basenie i grzało przyjemnie słońce. Angelo wykonywał co jakiś czas telefony, związane z organizacją wyścigu. Gabrielle Glass mogła uslyszeć jego słowa, w końcu już ni musiał się przed nią kryć, a dodatkowo wiedział, że znała Włoski. wciąż był na nią za to lekko zły, ale i jednocześnie pod wrażeniem, jak dużo zdążyła się w kilka miesięcy nauczyć.
Rozmawiał z jakimiś ludźmi, co mieli pomóc w organizacji, dopinał czasy i miejsca. Pogadał z DJem, który miał grać na plaży i z komendantem policji, którego miał na zaszyfrowanej linii. Łapówki. To one rządziły światem, za pieniądze dało się kupić właściwie wszystko, rodzina Denaro wiedziała o tym najlepiej.
Na obiad Angelo zabrał Gabi do świetnej restauracji z widokiem pod Palermo, gdzie zjedli świetną pizze i makaron. To tam jadał niegdyś Marcello z Rosalia, opowiedział jej kilka historii przy okazji.
Dzień minął szybko. Zdrzemnęli się jeszcze godzinkę przed szykowaniem, żeby nabrać więcej sił. Angelo wciągnął kreseczkę, ale nie proponował tego już Gabrielle, widząc, że dziewczyna miała ogromny zjazd po ostatnich wydarzeniach. Narkotyki puściły i to normalne, że nagle pojawiał się spadek formy. Gabi i tak trzymała się całkiem nieźle.
- Mam dla ciebie ciuszki. Wiem, że nie posiadasz takich szmat, więc kazałem cię w nie zaopatrzyć. Będziesz wyglądała w tym zajebiście. - Wyszedł spod prysznica, owinięty ręcznikiem w pasie. Otworzył szafę i wyjął z niej torbę z jakiegoś odzieżowego sklepu. Kazał zrobić zakupy jednemu ze swoich ludzi. Wręczył prezent dziewczynie i zsunął z bioder ręcznik.
- Wyjaśnię ci kilka zasad bezpieczeństwa i błagam Gabi, trzymaj się ich, bo obydwoje będziemy mieli przejebane. - Nie straszył jej, jego głos był wręcz rozbawiony. Znał ją już i wiedział, że była... cóż, ofermą. Zazwyczaj inicjowała wpadki w najgorszym momencie, ale nigdy naumyślnie. Wiedział to. Zaczął się ubierać, kontynuując.
- Ja i Franek musimy mieć ciągle zakryte gęby. Każdy nas zna, ale nikt nie wie jak wyglądamy i tak ma pozostać. Nie mogę ryzykować, bo jak odkryją moją facjatę, już nigdy nie opuszczę Sycylii. - Siedział na łóżku, będąc już dużo poważniejszym niż wcześniej. Stała przed nim skrzynka, z której wyciągał kolejne elementy garderoby. - Ty nie masz żadnej maski. Będziesz tam jako ty. Z tego jeszcze się wybronimy, w końcu ja, Ares Kennedy przyleciałem z tobą oficjalnie na Sycylię. Wzięliśmy udział w wyścigu i tyle, gdyby pojawiły się jakieś komplikacje. Twoja oficjalna obecność też będzie dobrym alibi. Jednak musisz trzymać się ode mnie z daleka. Oficjalnie się nie znamy. Samochód, który dostaniesz należy do niejakiego Roberto Affiero, chłopak ma dwadzieścia pięć lat i jest synem jednego z Sycylijskich biznesmenów, z którym rzekomo Ares Kennedy prowadzi interesy. Nie są powiązani z Nostrą. Oficjalnie. - Wsunął na tyłek spodnie, wstając, by je zapiąć i wsunąć do nich koszulę. - Możemy ze sobą rozmawiać, podchodzić do siebie, wymieniać słowa. Zawsze możesz powiedzieć, "Tak rozmawiałam z Angelo Denaro, ale prywatnie go nie znam. W końcu to był jego wyścig" - Przygotowywał ją na rożne ewentualności. Miał nadzieję, że Gabi w razie czego będzie potrafiła zachować kamienną twarz. Pakowanie się z nim w związek oznaczało w razie czego mocne krycie dupy na psach, a wiedział, że Gabi jest miękka dupa. Zaczął wiązać muszkę.
- Poprosiłem cię, żebyś mi towarzyszyła w głównym wyścigu, a wiesz, że Denaro się nie odmawia. Ares cię ostrzegł. Bałaś się i nie miałaś wyjścia. - Wątpił, żeby musiała tłumaczyć się z tego we Włoszech. Nikt nie miał prawa ich tu przyskrzynić, policja i wojsko byli powiadomieni.
- Wątpię, by cokolwiek złego się stało. Nie na Sycylii. Zobaczymy co będzie po tej nocy, czy ktoś będzie tak kurwa głupi i zrobi zdjęcia i nagrania, czy nie. Boję się trochę gówniarzy. Te osiem, dziesięć lat temu ludzie byli bardziej, cóż. Mądrzy. Zobaczymy. Tak, czy inaczej, trzymaj się na wyścigach troszkę dalej, ale na imprezie na plaży już luz. Tam będą tylko zaproszone i zaufane osoby, randomy do domu. - Wyjaśnił, wyciągając z kufra rękawiczki, które na razie wsunął do kieszeni marynarki, oraz maskę. Stał przed Gabi w praktycznie kompletnym stroju. Musiał tylko jeszcze nałożyć maskę na ryj, ale to później.
- Będzie zajebiście, nie martw się. - Miał nadzieję, że zbytnio się nie zepnie ta jego pogadanką, ale musiał jej przedstawić plan awaryjny i zasady. Wyciągnął jeszcze swoją spluwę, dodatkowy magazynek i wsadził zabezpieczoną do kabury, którą zakrył marynarką.
- To też tylko w razie czego. - Wszystko w razie czego... Ale musiał. Podszedł do Gabi, chwycił ją pasie, przyciągnął do siebie pewnym ruchem i szepnął w usta. - Wyglądasz cholernie seksownie. - Po czym wpił w miękkie wargi zachłannie.
Założył maskę na głowę, prezentując już w pełnej okazałości swojej ukochanej.
- Oficjalnie przedstawiam ci Angelo Denaro. - Rozłożył ręce. - Diabeł z Palermo. - Tak na niego mówili te osiem lat temu podczas wyścigów. Zaciągnął jeszcze rękawiczki i mogli ruszać.
Na dole złapali się z Francesco, który rzucił jakiś komplement do Gabi, zapewne taki bardzo nie na miejscu i zjechali do garażu. Odwiedzili go z Gabi po raz pierwszy. Była to wielka hala pod całą willą, wypchana przeróżnymi samochodami. Wyglądało to bardziej jak parking podziemny całego osiedla, niżeli kilku osób. Dwa samochody, wyczyszczone, zatankowane stały przed wyjazdem, z kluczykami położonymi na dachu. Ludzie Nostry przygotowali i odkurzyli fury, które już dawno nie miały okazji, by wziąć udział w wyścigu.
Dziesięcioletnie Bugatti Angelo, oraz ośmioletni Mclaren Franka lśniły w białym garażowym jasnym świetle niczym nówki.
- A oto nasze dzieciątka. - Angelo pozwolił Gabi chwilę nacieszyć oczy i otworzył drzwi od strony pasażera w swoim supercarze.
- Zapraszam Panią. - Wskazał jej dłonią środek auta i poczekał aż wsiądzie. Zajął miejsce za kierownicą i włączył silnik. Rozbrzmiał głośno i złowrogo, gotując się od środka. - Ach, piękny dźwięk. Tęskniłem za nim. - Pogłaskał brykę po desce rozdzielczej. - Ty swój dostaniesz na miejscu. Wysadzę cię pół kilometra wcześniej. Czeka tam na ciebie Gigi z twoją furą. - Wyjaśnił, nim zapytała, czemu ona nie jedzie trzecim autem.
- Kurwa dziesięć lat... ta bryka ma dziesięć lat, a wciąż ma w sobie więcej życia niż te wszystkie nowe plastiki. - Westchnął tęsknie i ułożył dłoń na udzie Gabi. Franek w samochodzie obok, również go grzał. Musieli chwilę zaczekać.
- Gotowa? - Spojrzał na Gabi przez małe otwory w masce, ściskając jej apetyczne udo.
zdolny delfin
Twój koszmar
brak multikont
Bezrobotny — Nierób na garnuszku ojca
18 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Wesoła ciamajda, z mnóstwem pomysłów. Spontaniczna, życzliwa, energiczna!
Nie do końca wiedziała, czy Franek sobie żartuje, czy mówi poważnie z tym strzelaniem do ludzi dlatego parsknęła śmiechem i akurat w kwestii prowadzenia aut musiała mu przyznać rację. Gabi nie często była agresywna, ale za kółkiem włączała się w niej bestia! Przeklinała, wymachiwała pięściami, pokazywała środkowy palec, kilka razy zdarzyło jej się wysiąść z samochodu i wdać z kimś w pyskówkę, bo oczywiście zajechanie komuś drogi nie było jej winą i musiała człowieka zwymyślać. Ta dziewczyna jest święcie przekonana o tym, że jeździ niczym mistrzyni formuły pierwszej, a droga dla niej ma 10 metrów szerokości, znaki nie istnieją, ale chociaż światła honoruje, dokładnie tak jak wtedy kiedy przerżnęła w GTA, bo zatrzymała się na czerwonym. Także wracając do meritum! Mogłaby mieć w schowku schowaną spluwę i strzelać do debili za kierownicą, jakby ją wkurzyli i byłoby to faktycznie legalne.
Uwielbiała przebywać w towarzystwie tej dwójki, przy nikim innym jak przy nich się tak dużo nie śmiała, uwielbiała słuchać ich przepychanek słownych, głupich żartów i typowo męskich gadek. Śniadanie minęło im w naprawdę przyjemnej atmosferze, zwłaszcza że Angelo przystał na prośbę Gabi i zgodził się na to, by go zbadano, dla spokoju jej ducha, w przeciwnym razie nie byłaby w stanie w pełni czerpać radości z tego co miało nadejść.
Teraz kiedy wiedziała, że ukochany jest jeszcze twardszy niż myślała mogła spokojnie oddać się relaksowi nad basenem, chociaż nie miała obranego bikini, bo nie chciała odsłaniać czerwonego tyłka. Wpadła do nich Gigi, pożartować, pośmiać się, trochę zabawić Gabi, a raczej zabawić się nią, bo lubiła tę gówniarę, a zwłaszcza to, jaki miała na nią wpływ pod względem kobiecych rad. Plotkowały sobie wesoło, kiedy Angelo załatwiał sprawy związane w wyścigiem. Szeptały coś między sobą, chichotały, wymieniały spojrzenia, czasem zerkały na mężczyznę i znów chichotały zupełnie jakby Gigi też była nastolatką, a już dawno ten okres życia ma za sobą.
Gianna została nad basenem z jakąś książką w dłoni, zadowolona ze spokoju, z tego, że jest w domu, z tego, że ma spokój od jebanego Antonio, którego nawet nie było na weselu.
Gabrielle wydawała się wracać na dobre tory, skutecznie odciągano jej uwagę od zjazdu po dragach, pompując w nią dużą ilość hormonów szczęścia, które wydzielały się w organizmie zupełnie naturalnie. Widoki z restauracji, w której byli okazały się niesamowite, jedzenie jeszcze lepsze, chociaż dla niej nie ma lepszej pizzy niż ta, wyrabiana rękoma Angelo. Nastolatka praktycznie w ogóle nie używała telefonu, zrobiła ledwie kilka zdjęć samego jedzenia, widoczków z restauracji, ich dłoni splecionych ze sobą na zastawionym stole, wiedziała, że Angelo nie lubi pokazywać swojej pięknej buźki w mediach społecznościowych. Nawet na Instagramie nie miał zbyt wielu fotek gdzie widać jego twarz, chociaż i takie też można było tam znaleźć.
Jak uszczęśliwić Gabryśkę? Dać jej jeść, dać jej łóżko i od czasu do czasu przelecieć i dziewczynka chodziła jak w zegarku, prosta w obsłudze jak konstrukcja cepa, aczkolwiek sen przez godzinę sprawił, że wcale nie chciało jej się wstawać, była taka rozleniwiona i nieprzytomna, że gdy Angelo poszedł pod prysznic, ona jeszcze kimała wtulona w miękkie podusie, a miała przecież wstać i zacząć się ogarniać. Jak zawsze "jeszcze pięć minut" skończyło się na pół godzinie. Usiadła na łóżku gdy Angelo wyszedł spod prysznica, ziewnęła cicho, słodko przetarła oczęta i przeciągnęła się, wyrzucając ręce ku górze.
- I po jakie licho ludziom ubrania, skoro bez nich wygląda się najlepiej?- zapytała jeszcze senna, kiedy tak lustrowała ciało Angelo badawczym spojrzeniem. Ile razy go nie widziała, tyle razy uznawała, za najpiękniejsze na świecie.
- O proszę, zaczynasz mnie nawet ubierać jak swoją laleczkę...- rzuciła zupełnie bez zastanowienia, nadal będąc jeszcze w półśnie, chociaż jak zrzucił ten ręcznik z bioder aż wstała, kiedy odbierała od niego torbę z rzeczami. Nie mogła się powstrzymać i klepnęła go w tyłek, tak soczyście, że aż ręka ją zabolała. Dobrze, że tylko klepnęła, bo miała ochotę wgryźć mu się w zadek jak w kawał soczystego mięska.
Oho... Szykowało się kolejne kazanie! Aż wywróciła teatralnie oczami, oczywiście, że nie mogło się obyć bez monologu, a jej tak bardzo ciężko było nie wchodzić mu w słowo! Słuchała go, w międzyczasie ogarniajac się do wyjścia. Wybrała bieliznę, wskoczyła w te dziwne fatałaszki, w których czuła się trochę... Przebrana, jak na Halloween, którego zbyt często w Australii się nie obchodzi, to bardziej amerykańska tradycja.
Od czasu do czasu mruczała coś na zasadzie "yhym, okej, jasne, dobra, aha", dając tym samym znać, że go słucha. Przysiadła przy toaletce i zaczęła robić sobie makijaż, choć wcale nie miała ochoty na podkład, za to bardzo mocno podkreśliła oczy i jebnęła sobie krwistoczerwone usta, ot dla zabawy, bo zwykle nie używała takich odważnych kolorów. Cały czas zerkała na Angelo w lustrze, gapiła jak się ubierał, przez co miała lekkie problemy z utrzymaniem eyelinera w ręce, żeby zrobić sobie idealne kreski. Wyglądał powalająco seksownie, uwielbiała go w takich eleganckich ciuchach, ale tak jak wspomniała wcześniej, zdecydowanie w nagości mu najlepiej. Odwróciła się do niego przodem, nadal siedząc na stołku przy toaletce. Odchyliła się do tyłu i zlustrowała mężczyznę pożądliwym spojrzeniem. Biła od niego pewność siebie i... Władza. Aż ją ciarki po plecach przeszły, zwłaszcza w momencie kiedy pakował spluwę, nic nie powiedziała na ten temat, już przywykła do myśli, że to nieodłączna część ich życia i ten widok będzie jej towarzyszyć już zawsze. Oby tylko nie musiał używać broni przy niej. Wstała z krzesełka, akurat w momencie kiedy Angelo do niej podszedł, zgrali się perfekcyjnie. Przydusił ją do siebie, uwielbiała kiedy tak robił, to było takie... Pociągające! Na zasadzie: "jesteś moja, maleńka, biorę co chcę, a teraz chcę twoich ust". Aż zrobiło jej się gorąco od tego pocałunku, a świat zawirował. Miała ochotę zerwać z niego i z siebie te ciuchy i... Stop. To straszne być tak wiecznie napaloną!
- To samo mogę powiedzieć o tobie, ale boję się, że jak powiem to na głos, to nie będzie żadnych wyścigów, bo się na ciebie rzucę i nie wypuszczę z łóżka do rana.- wyszczerzyła się w rozbrajającym uśmiechu, poprawiła mężczyźnie muszkę, która lekko się przekręciła i wtedy założył maskę na twarz. Mina automatycznie się zmieniła. Gabi spoważniała, ale to nie trwało długo, nie mogła powstrzymać drgania kącików ust. Musiała odwrócić wzrok, żeby nie parsknąć.
Batman... On wygląda jak cholerny batman! Umrę! Gabi oddychaj, nie podkopuj męskiej pewności siebie, nie parskaj śmiechem, wdech, wydech, wdech... Oddychaj... ufff... Wdech nosem, wydech ustami.- musiała się jakoś uspokoić.
- Chyba Batmana z Palermo...- no oczywiście, że nie mogła się powstrzymać przed tym komentarzem, no kurwa nie mogła, przecież by pękła, rozpadła się na milion kawałków. A tak się starała! I starania poszły się jebać jak króliczki energizera. Pokręciła lekko głową. Jeszcze nim wyszli zrobiła sobie kitkę, gładko zaczesała włosy i umiejscowiła kucyka wysoko, ale z tyłu głowy, żeby kudły jej się nie plątały, na dodatek wyciągnęła sobie ze dwa pasemka, żeby opadały na twarz. Dopiero wtedy zeszli. Gabi trzymała się o krok za Angelo, bezczelnie gapiąc się na jego tyłek i niemal jak tak za nim szła to podskakiwała z radości, jakby miała dostać wcześniejszy świąteczny prezent.
Gdy Gabi weszła do garażu nie wiedziała, gdzie ma podziać oczy, było tam tyle samochodów i motorów, że tyle to widziała tylko na jakimś parkingu w centrum handlowym, ale tamte się do tych nie umywały!
- O cholera... To wszystko wasze? Ile z tego jest kradzione?- zapytała oniemiała, nim natknęli się na Franka, który jak zawsze błysnął taktem, sprzedając Gabi niewybredny komplement. Na jego widok Gabrielle zgięła się w pół ze śmiechu, ale ten jego chełmik ją totalnie rozwalił.
- Franek... Wyglądasz... jak... wielka... ćma... Oooo albo jak kleszcz! Była kiedyś taka głupia bajka z kleszczem, ćmą, kolesiem z krzesłem zamiast głowy i serowym księżycem.- no nie mogła przestać się śmiać. Musiała aż oczy otrzeć, bo się popłakała. Ledwie łapała oddech. Oni byli absolutnie niemożliwi! Dopiero jak się uspokoiła mogła podziwiać autka, które serio, robiły wrażenie i nastolatka przyznała sobie order naczelnej blachary, bo te autka serio ją kręciły, a już zwłaszcza z ich dówjką za kółkiem. Przeszłą między autami, dotknęła karoserii obu, i rzuciła spojrzenie braciom, takie które mówiło wszystko: ALE MNIE TO KURWA PODNIECA. Normalnie jakby nie sunęła palcami po metalu tylko po ich ciałach, bo nie od dziś wiadomo, że takie super bryczki, to przedłużenie męskich członków, choć ani jednemu, ani drugiemu to nie było w ogóle potrzebne.
Wsiadła do samochodu Angelo, rozsiadła się wygodnie, dostosowała nachylenie fotela i jego dosunięcie do deski rozdzielczej i zerknęła w bok.
- Ależ on mruczy! Zupełnie jak ty kiedy się kochamy...- zaśmiała się z uciechy i postukała obiema dłońmi po desce rozdzielczej, ot tak z uciechy. Oczy jej lśniły, zatrzasnęła drzwi i opuściła szybę na potem, bo miała coś w planie.
- Czaisz, że miałam osiem lat, kiedy ten samochód był nowy?- zapytała całkiem poważnie. Czasami ta różnica wieku, jaka ich dzieliła, potrafiła ostro jebnąć w łeb, w najmniej spodziewanych momentach. Pokręciła głową z niedowierzaniem i zapięła pas, ot tak z przyzwyczajenia.
- Oczywiście, że jestem gotowa, spal gumy, niech Franek wącha spaliny!- wychynęła przez okno, żeby rzucić Frankowi spojrzeniem wyzwanie. Wystawiła przez okno rękę i pokazała młodszemu z braci środkowy palec i pokazała mu też koniuszek języka, żeby zdawał sobie sprawę, że się tylko droczy i zgrywa.
- Au revoir, sucker!- zawołała, nie mogąc spokojnie usiedzieć w fotelu, schowała się do auta i wtedy opony zapiszczały, ślinik zamruczał i ruszyli z garażu, zostawiając Franka za sobą.

Ares Kennedy
rozbrykany dingo
Gabi
Książę Sycylijskiej Mafii — Właściciel Kuranda Hotel i studia tatuażu
36 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
I'm an Italian Mafia King who lives in Asutralia So baby don't smile to me if you don't like dangerous game
Wywrócił oczami.
- To pies, nie nietoperz. - Wyjaśnił chłodno. Batman... w sumie też mogło być. W zasadzie wiele miał wspólnego nocnym mścicielem. Pieniądze władza, świetny sprzęt, tylko ich cele nieco się różniły. Nieważne.
- A czy to ważne? - Uśmiechnął się pod maską. Większość tych samochodów kupili, ale zdarzały się i takie, co sobie wzięli jako trofeum, albo spadły im po trupach. Niektóre wygrali w wyścigach, stało kilka obklejonych fajnych samochodów, które zabrali konkurencji lata temu. Stałe nieużywane, jako trofea na podwyższeniu gdzieś w końcu garażu.
Angelo zaśmiał się na słowa Gabrielle Glass wycelowane w jego brata. Mówił mu keidyś podobnie, przez co doszło między nimi nawet do bójki, więc wiedział, że to dość wrażliwy temat.
- Spierdalaj Glass. To zając. Wyścignę cię i wyrucham. - Pokazał jej środkowy palec, opierając o fioletową karoserię auta. Brzmiał na dość urażonego, na co starszy z braci znów się zaśmiał. - Wal się Angelo.
- To później. - Nastała cisza. Obydwoje podążyli wzrokiem za Gabi, która dotykała ich samochodów cholernie delikatnie. Sunęła po nich dłońmi jak po dziełach sztuki, jak po.... jego ciele. Zaś jej wzrok mówił im wszystko. Angelo pewien był, że Franek uśmiecha się dokładnie tak jak i on pod ciężką maską.
- Podoba mi się to porównanie. - Mogła usłyszeć w jego głosie zadowolenie. Jednak po jej następnych słowach zaśmiał się krótko.
- Tak, okropna z ciebie gówniara. - Klepnął ją po nodze. Plasnęło cicho, lecz to plaśnięcie nie przedarło się rzez dźwięk auta. - Ty bawiłaś się lalkami, a ja zapierdalałem nocami po Palermo i... też bawiłem laleczkami. - Może nie powinien był o tym teraz mówić, ale tak cholernie mu pasowało. Pokręcił głową i sięgnął do radia, włączając playlistę. (bez tych spokojnych wstawek) Rozbrzmiała pierwsza piosenka, akurat, jak Gabi darła się do Franka. Angelo parsknął śmiechem, paląc gumę, jak i jego brat, gdy otwierały się drzwi od garażu
- Do abordażu! - Jakże pasowało to do nuty. Drzwi otworzyły się całkowicie i obydwaj ruszyli z piskiem opon, zostawiając za sobą zapach palonej gumy i spalin. Wepchnęło ich w fotele, gdy wjeżdżali pod lekką górkę. Wypadli z domu jak rakiety, wchodząc bokiem obok siebie w najbliższy zakręt. Bardzo, bardzo ciasno i blisko, Gabi mogła widzieć Franka przez szyby. Wylecieli na główną drogę jak pociski, lecąc przez boczne drogi ile fabryka dała. Strzelało z rur złowrogo, a dźwięk ich silników był tak głośny, że łącząc z muzyką, zagłuszał myśli. Angelo skupił się na zadaniu, obie dłonie trzymając mocno na kierownicy. Każdy zakręt pokonywali bokiem, a gdy jechał przed nimi, bądź na przeciwko jakiś samochód, robili szybkie uniki. Angelo miał świadomość, że Gabi siedzi z boku, ale nie skupiał się zbytnio na jej komforcie. Miał nadzieję, że ciasno zapięła pasy. W pewnym momencie szyba Franka się uchyliła, a przez nią wysunęła ręka ze środkowym palcem w stronę Gabi, kiedy udało mu się ich wyprzedzić prawą stroną po jakieś zatoczce.
- A to mała kurwa! Trzymaj się mała. - Angelo wcisnął gaz do dechy, przez co samochód zawył złowrogo i po chwili jechali już przed Frankiem. Dojechali do ronda, które ich zwolniło, nie dało się go pokonać bokiem. Tu jeszcze był normalny ruch, zapaliło się czerwone światło, więc stanęli przed zjazdem obok siebie, spuszczając szyby.
- Jeszcze raz pokażesz mi młoda palucha, a ci go wsadzę w....
- Hamuj się przegrywie! - Wrzasnął zza ramienia Gabi Angelo, a następne słowa Franka zagłuszył przygazowaniem. - Coś mówiłeś, bo nie dosłyszałem? - Parsknął śmiechem i ruszył jak rakieta. Fioletowy poleciał za nim. Już tak nie zapierdalali, jechali w miarę normalnie, dojeżdżając do Palermo. Angel wrzucił kierunkowskaz dla Franka, by dać mu znać, że zjeżdżają. Dokąd? Do McDonalda rzecz jasna.
- Co dla mojej księżniczki? - Nie mogło obyć się bez maka. Wiedział, co się zaraz stanie. - Jak zobaczysz, że ktoś próbuje zrobić zdjęcie, kiedy spuszczę szybę, chowaj się. - Poinstruował Gabi, żałując, że nie wziął dla niej na przykład różowej kominiarki. Złożyli zamówienie, Franek stał za nimi. Kiedy podjeżdżali pod okienko po odbiór, wyskoczyło kilka osób, natychmiast robiąc zdjęcia samochodom. Angelo trzymał szyby w górze, które były tak ciemne, że chroniły ich przed zdjęciami. Dopiero pod okienkiem je spuścił, a młody Włoch, który je obsługiwał aż drgał z podniecenia. Najpierw pobrał opłatę, Angelo dał mu sto euro i rzucił, że reszty nie trzeba.
- Czy... czy mogę zdjęcie? - Zza jego ramienia rzucało spojrzenia kilku osób. Angelo westchnął i zgodził się, prosząc Gabi, by schowała za jego ramieniem. Młody chłopak odwrócił się tyłem do okienka, robiąc selfie z Angelo i kawałkiem jego auta. Mafiozo pokazał dwa środkowe palce do aparatu i odjechał, gdy zobaczył, że młody strzelił swoje foty. Dalej już unikał aparatów, by przypadkiem nie ustrzelili Kwiatuszka. W lusterku zobaczył, że Franek nawet wysiadł z auta, żeby strzelić sobie zdjęcia ze zgromadzonymi.
- Ten nigdy nie opuści okazji... - Rzucił bardziej do siebie. Odebrali zamówienie, jedząc je w drodze na wyścig, na który byli "spóźnieni" dwadzieścia minut. Zawsze tak przyjeżdżali. Dali ludziom się zjechać i poustawiać, wjeżdżając na samym końcu, by rozpocząć wyścigi.
Zjechali w jakąś boczną drogę, akurat mijały ich jakieś dwa auta, ewidentnie jadące na wyścigi. W oddali słychać było dużo ryczących silników, kiedy Angelo zatrzymał się na uboczu, tuż przy czerwonym Mercedesie, który przeznaczony był właśnie dla Gabi. Opierała się o niego Gigi.
- I co, podoba się? - Spytał Angelo Gabi, ściągając na chwilę maskę z twarzy. Rzucił jej roziskrzone spojrzenie, a białe zęby lśniły w półmroku. Wysiadł z auta, otworzył ukochanej drzwi i przywitał z kuzynką. Wziął od niej kluczyki i podszedł do Gabi, machając nimi w powietrzu. - Tylko nie kozacz za bardzo mała. Bez ręki, czy nogi też byłabyś seksowna, ale wolę cię z powrotem w jednym kawałku. Obiecaj tatusiowi, że będziesz grzeczną dziewczynką. - Rzucił ze swoim firmowym uśmieszkiem i znów chwycił nastolatkę w psie, przyciągając ją do siebie. Pocałował ją ostatni raz przed wyścigami, długo, namiętnie i z pasją. Gigi i Franek rzucali coś pod nosami, żeby ich pospieszyć.
- Uważaj na siebie Kwiatuszku. - Dodał już ciszej i poważniej, dając jej w końcu kluczyki do ręki. - Miłej zabawy, rozgnieć ich. Kocham cię mała. - Klepnął ją w tyłek i wycofał do swojego auta, gdzie znów wrzucił maskę na twarz, odjeżdżając z piskiem opon, a za nim Franek. Gigi dostała jasne instrukcje, gdzie mają podjechać, gdzie stać i być. Wiedziała, jak się zachować i tak, miała niańczyć Kwiatuszka.
zdolny delfin
Twój koszmar
brak multikont
Bezrobotny — Nierób na garnuszku ojca
18 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Wesoła ciamajda, z mnóstwem pomysłów. Spontaniczna, życzliwa, energiczna!
- W twoich mokrych snach Franceco Denaro, w twoich kurwa snach!- rzuciła mężczyźnie ciętą ripostę odnośnie tego, że ją wyrucha, choć dla niej to było raczej głupim żartem i metaforą, że on im dojebie w trakcie jazdy na ten wyścig, a nie dosłownym tłumaczeniem jego myśli. Jak bardzo się myliła...
Nie skomentowała słów Angelo odnoście zabawek laleczkami, zarówno z jej strony jak i z jego, bo ona to się Barbie nigdy nie bawiła, wolała samochody, koparki, ciężarówki i regularnie bawiła się w katastrofy drogowe. Miała nawet zabawkowy helikopter policyjny, ambulans, kilka cystern, jakieś wywrotki, małe figurki w postaci żołnierzyków, którzy robili zazwyczaj za policjantów i złodziei. Dobra, lalkami też się trochę bawiła, ale były to bardziej te typu bobas do zabawy w dom, ale Barbie? Może miała z jedną przez całe życie i ta zwykle robiła za zwłoki wielkoluda, które trzeba było transportować przywiązane do płoz helikoptera. "Matka" wychowywała ją w takim klimacie, że nie było podziału, że coś jest tylko dla chłopców, albo tylko dla dziewczynek i Gabi mogła sobie wybierać i przebierać, w czym tylko chciała.
Wbiło ją w fotel, aż pisnęła z radości i złapała Angelo za udo, bardzo wysoko, niemal tuż przy kroczu i wbiła w to udo palce. To było to! To była adrenalina, którą tak bardzo kochała, której ciągle szukała. Nic dziwnego, że zakochała się w jednej, wielkiej, chodzącej, czerwonej fladze, ale dzięki temu miała życie, o jakim inne mogą tylko pomarzyć, a jej się to nawet nigdy nie śniło.
Oczy jej lśniły, zapomniała całkiem o tym, że laska jego ojca jest w szpitalu, z zagrożoną ciążą, zapomniała o całym świecie, liczyła się tylko ta szybkość. Nie wiedziała, gdzie ma patrzeć, czy na drogę, czy na śmigające za oknem widoki, czy może na Angelo tak sprawnie i pewnie operującego kierownicą i skrzynią biegów. Boże, ale on ją teraz kręcił! Normalnie w głowie miała wizję, że się teraz kochają, kiedy on tak pruje, stawiając na szali ich zdrowie i życie. Te ich przepychanki wyglądały tak jak rodem z Fast and Furious, Gabi się z tego tak bardzo śmiała, że nie była w stanie powstrzymać łez, a brzuch ją bolał tak jakby miała trzy okresy na raz. Zwłaszcza wyła z tego jak Angelo Franka zagłuszył silnikiem. Nastolatka nawet wjęła telefon z tylnej kieszeni spodni, żeby sobie ponagrywać, trochę jak tak zapierdalali, ale tylko widoczki za oknem, które dosłownie były jak smugi, no i drogę przed nimi. Nie spodziewała się wizyty w McDonaldzie, to był ten moment, w którym spojrzała na Angelo jak zakochany szczeniak, wzruszona do granic możliwości. To było tak cholernie słodkie! Tak o nią dbał! Wiedział, jak bardzo kocha niezdrowe żarcie, wiedział, że lubi mieć pełny brzuszek, a jeśli miałaby wybrać między ratowaniem tonącego szczeniaczka a ratowaniem tonącego burgera to wybrałaby to drugie. Dobra, może nie, ale w drodze po szczeniaczka zgarnęłaby to żarcie.
- Mam najlepszego mężczyznę pod słońcem!- pisnęła rozczulona i rzuciła mu całą długą listę żarcia, na jakie miała ochotę, oczywiście połowy nie mieli, bo menu nieco różni się w zależności od kraju, ale burgerki wleciały, Shake waniliowy, wielkie frytki, ogromna cola i Gabi mogła umierać szczęśliwa.
- Mówisz, że mam być tajemniczą laską Pana Denaro? Deal.- zachichotała i tak dla podkreślenia swoich słów zsunęła się nieco w dół na fotelu, żeby się skryć, nawet mając świadomość, że szyby są ciemne jak bezgwiezdna noc.
Mało nie parsknęła śmiechem słysząc prośbę obsługi o zdjęcie, jakby kuźwa byli jakimiś celebrytami, to było takie abstrakcyjne! Ale w sumie prawdziwe, a Glass cały czas nie mogła sobie jakoś poradzić z tym, że są tu tacy znani i szanowani i wielbieni niczym bogowie.
- Ach ta sława...- skomentowała występy Franka, nic dziwnego, że mu się w głowie poprzewracało, skoro był tak hołubiony. W lusterku widziała jak obejmuje jakieś laski, które się do niego ślinią, albo pozują mu na masce samochodu. Wariactwo totalne, ale przynajmniej miała swoje jedzonko, które trzymała w torbie jak największy skarb. Gani popijała swojego szejka, zajadała frytasy, raz po raz podtykając jakąś do ust Angelo. Niby sam sobie mógł poradzić, ale to było miłe tak go karmić, nawet mu burgera pod nos podstawiała, żeby mógł się w niego wgryzać, sama się tak napchała, że ledwie była w stanie się ruszyć.
W końcu przyszło im się rozstać, to będzie bardzo trudne dla Gabi, udawać, że nie zna Angelo, gapić się na to jak reagują na niego laski i nie wydrapać im przez to oczu. Zatrzymali się gdzieś w bocznej drodze, gdzie czekała na nich Gigi - która wyglądała jak totalna hotówa, oparta o czerwonego Mercedesa. Gabi wlepiała w nią oczy i w auto też. Było czerwone!
- O w pipe jeża, co ty farmazonisz?!- aż pisnęła i z ekscytacji miała problem, żeby otworzyć drzwi auta, na dodatek zapomniała odpiąć pas, więc mało nie wypadła z tego samochodu gdy nacisnęła zwolnienie blokady, a Angelo wybawił ją z opresji, otwierając jej drzwi. Gapiła się to na niego, to na Gigi, która uśmiechała się leniwie, w firmowy dla rodziny Denaro sposób. Gigi wyglądała tak jakby brała udział w takich wyścigach codziennie i nie specjalnie ją to obchodziło, ale uśmiechała się na widok podnieconej, podekscytowanej, rozemocjonowanej Gabi. Przywitała się z nimi i oddała kluczyki kuzynowi, odchodząc gdzieś na bok. Trochę im zazdrościła tej miłości, czasem rzucała im smutne spojrzenia, czasem się rozczulała a czasami była wredną zołzą, czyli w sumie nic nowego.
Gabi próbowała siegnąć po kluczyki z ręki Angelo, ale te dyndały za wysoko i wyglądała śmiesznie, niemal podskakując, żeby je dostać. Cholera, nie mogła mu obiecać, że nic nie odwali mając do dyspozycji coś takiego.
- Obiecuję tatusiowi, że POSTARAM się być grzeczną dziewczynką.- wyszczerzyła zęby w uroczym uśmiechu. Trochę nawiązywała do jego obietnicy sprzed akcji, że dołoży wszelkich starań, że do niej wróci. Zatraciła się w tym pocałunku bez pamięci, objęła go za szyję, wspięła się na palce. Boże ile to było szczęścia! A jeszcze na dodatek Angelo tak pięknie pachniał.
- Zaraz się porzygam...- mruknęła Gigi, krzywiąc się lekko, słysząc te słowa o tatusiu i teraz gapiąc się na to jak się całują. Zerknęła na Franka zdegustowana i dźgnęła mężczyznę łokciem między żebra, żeby gdzieś wyładować agresję. Napatoczył się to teraz miał.
W końcu się od siebie odkleili z cichym mlaśnięciem, na odchodne jeszcze dostała w tyłek, na co się zaśmiała. To było takie typowe, męskie zagranie to klepanie w tyłek! Kiedyś jej to strasznie przeszkadzało, ale w wydaniu Angelo cholernie kręciło.
- A ja ciebie Demonie prędkości!- zawołała za nim, niemal piszcząc z uciechy. Gigi zrobiła małą pantomimę, udając, że puszcza pawia i wsiadła na miejsce pasażera w merolku i nacisnęła klakson, żeby nastolatkę pogonić. Rzadko siadywała na miejscu pasażera, ale teraz musiała zrobić wyjątek. Gabi popędziła do auta, miała problem, żeby trafić kluczykami do stacyjki, tak się jej ręce trzęsły.
- Ej, kurwa... Mała, weź się uspokój, bo nas zabijesz nim dojedziemy do miejsca wyścigu, a to tylko 500 metrów. Jestem zbyt piękna, żeby umierać w tym wieku, no i nie wypróbowałam nawet połowy pozycji z kamasutry, więc jak nie chcesz mieć mojego życia erotycznego na sumieniu, i ogólnie życia, to weź oddech i wyluzuj.- wywróciła oczami z politowaniem. Nie uśmiechało jej się niańczenie gówniary, sama wolałaby się ścigać i to na równi z Angelo i Frankiem. Ona zdecydowanie wybrałaby zupełnie inne autko, nawet dla tej gówniary, ale to była Gigi, na nią trzeba brać poprawkę, że nie zna czegoś takiego jak strach czy hamulce.
- Dobra, już dobra, ale zrozum, że to są emocje! Kocham cię Gigi i twoje życie seksualne jest dla mnie tak samo ważne jak moje, więc nie wybaczyłabym sobie, gdyby się zakończyło.- szturchnęła brunetkę łokciem w ramię i zapięła pas, wzrokiem sugerując towarzyszce, że ma zrobić to samo, na co Gigi prychnęła i nie miała zamiaru tego zrobić, do czasu... Gabi odpaliła autko, ale silnik jej zgasł jeszcze nim ruszyła, wiec Włoszka jednak zapięła ten pas już czując przez skórę co się święci. Gabi odpaliła ponownie i powolutku, dając kierunkowskaz włączyła się do ruchu. Chuj, że droga była pusta nie? Ona musiała dać kierunkowskaz, na co Gigi palnęła się w czoło i wydawała jej instrukcje gdzie ma jechać i jak się zachowywać, gdzie zaparkować.

Ares Kennedy
rozbrykany dingo
Gabi
Książę Sycylijskiej Mafii — Właściciel Kuranda Hotel i studia tatuażu
36 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
I'm an Italian Mafia King who lives in Asutralia So baby don't smile to me if you don't like dangerous game
Nie miałby przeciwko, gdyby wskoczyła mu na uda podczas jazdy i sobie po prostu go wzięła. Szkoda, że tego nie zrobiła, bo Angelo miał dokładnie taką samą wizję. On, skupiony na drodze i kierownicy, a ona doprowadzająca go w tym momencie do szaleństwa... Ale trudno, jeszcze będą mieli okazje. Obydwoje skupieni byli na swoich rzeczach, a Gabi tak niewiele trzeba było do radości, wystarczyło jedynie żarcie. Miała też przedsmak tego, co będzie się działo. Tak, ludzie kochali braci Denaro, niegdyś dużo robili dla tego miasta. Rozumieli, że chcą dla Sycylii dobrze, większość z nich za nimi stawiała. Dzisiaj powinni pojawić się sami poplecznicy, choć nigdy nie wiadomo, czy i wrogów nie przywieje. Dlatego przy pasie Angeli i Franka znajdowały się giwery. Przecież takie wydarzenie, było idealną okazją co strzelaniny, czy po prostu zamachu. Denaro liczyli jednak na rozsądek ludzi i strach przeciwników, w końcu na wyścigach miało pojawić się całe mnóstwo ludzi, kochających organizatorów. To byłoby jak pchanie się do ula pszczół, gdy królowa siedzi w środku, jawne samobójstwo i istna głupota.
Gabrielle Glass, starszy z braci uwielbiał widzieć na jej ustach uśmiech. Dla tej dziewczyny robił wiele, była uosobieniem jego oczekiwań, choć... w niektórych kwestiach się nie zgadzali. Tak, czy inaczej, kochał ją, na zabój i chciał rozpieszczać na każdym kroku. Trudno, że ją rozpieszczał, od tego był. On ją, a ona jego, układ wydawał się prosty i idealny. Radość nastolatki na widok samochodu była do przewidzenia, jej iskrzące się oczy były jak miód na spróchniałe serce Angelo. Nie bał się o nią, ufał jej. I Gigi, mimo wszystko. Wiedział, że nie pozwoli, by dziewczynie spadł włos z głowy, ale jednocześnie miała jej pokazać ich świat, więc na pewno będzie ryzykownie i niebezpiecznie. Na to liczył. Chciał, by żyła pełnią życia, póki jeszcze mogła, żeby korzystała z jego wszystkich przywilejów, pełnią piersią, a piersi miała śliczne. Stop.
Potrząsnął głową, odjeżdżając z bocznej uliczki z piskiem opon, bokiem wchodząc w najbliższy zakręt i o niemal nie zderzył się z nadjeżdżającym samochodem, który wydawał się go nie widzieć. Też wyglądał, jakby jechał na wyścig, a kiedy zorientował się, czyje auto pawie skosił, wyhamował, puszczając Angel przodem i świecąc mu światłami.
- Pizda. - Rzucił pod nosem i poczekał na Franka, z którym się zrównał, wjeżdżając na boczną drogę. Chcieli dojechać najpierw na metę krótkiego odcinka, gdzie porozmawiali chwilę z dwoma mężczyznami, którzy będą z nimi sędziować. Położyli na mecie trzy torby wypchane banknotami i kazali jednego z osiłków ich pilnować. Przywitali się ze wszystkimi, na mecie było z dwadzieścia samochodów i z pięćdziesiąt osób. Angelo zdziwił się, jak zostali tam przywitani. Leciała muzyka, a ludzie machali im, piszczeli, poleciał jakiś stanik. Spędzili tam zaledwie z dziesięć minut i wsadzili dupska do aut, jadąc na start, który znajdował się przed tunelem podziemnym. Wzdłuż trasy stało całe mnóstwo samochodów, ciężko było zliczyć ile. Wszyscy cieszyli się i skakali, na ich widok krzycząc ich imiona i gwiżdżąc. Tęsknili. Ludzie tęsknili za tym wydarzeniem, jak i oni. Dojechali w końcu na start, gdzie stały kolejne ustawione samochody i cała masa ludzi. Anglo z Frankiem stanęli przy samej linii startu, wysiadając z aut. Kątem oka Angelo dostrzegł samochód Gabi, dokładnie tam, gdzie kazał Gigi podjechać, bardzo, bardzo blisko ich. Denaro stanęli przed autami i wyrzucili w tłum małe torebeczki z koksem. Tłum krzyczał, cieszył się, leciała głośna muzyka, niektóre auta przygazowały, wydając z siebie charakterystyczne pomruki.
- Witamy wszystkich po ośmiu latach! I tych nowych również! Mamy nadzieję, że będziecie bawić się ŚMIERTELNIE DOBRZE! - Zawołał Angelo, stając na masce swojego samochodu. Czy on właśnie dostał znowu stanikiem?
- Jesteście gotowi na 37 edycję La Gara Nostra?! - Krzyknął Franek, na co tłum oszalał. Bracia Denaro podjudzali ich rękoma.
- Zaczynamy od serii krótkich wyścigów! Dobierajcie się silnikami, możliwa dopuszczalna różnica to 70 koni i litr pojemności! Na mecie czeka na każdego nagroda! Pięć tysięcy euro! Można wziąć udział maksymalnie dwa razy podczas całej nocy. - Mówiąc to Angelo zszedł z auta natychmiast obeszło go kilka kobiet.
- Dołączacie do zabawy? - Zapytała jedna z nich, zawieszając się na jego szyi, a jej palec przesunął po diamentowej masce mafiozy.
- Ja i Francesco bierzemy udział w głównym wyścigu, na krótkich sędziujemy. Jeśli ktoś ośmieli się wyzwać nas na krótkim, stawką będzie jego bryka! - Angelo zdawał się nie przyjmować kobietami przy sobie.
- Główny wyścig zaczyna się za dwie godziny! Minimum na start to 500 koni i 4 litry pojemności, maksymalnie 1200 i 16! Jeśli komuś uda się nas prześcignąć, dostanie .... sto tysięcy ! Powodzenia frajerzy! - Franek otoczył ramieniem dwie laski, jedna z nich była z chorągiewką,a druga, chuj wie kim była. Wszyscy znów krzyczeli, auta zawyły złowrogo. Angelo dostrzegł w tłumie Gabi i jej samochód, patrząc krótko w jej stronę. Kobiety ucałowały braci Denaro w maski, a ci po tym wsiedli do swoich aut, paląc krótko gumę. Ruszyli z piskiem i przejechali zygzakiem przez siebie, raz jeden przed jednym, raz drugi, driftując przy tym, a późnij wypruli przed siebie, przecierając szlak krótkiego wyścigu. Na metę dojechali w tym samym momencie, ustawiając bryki po dwóch jej stornach. Wszędzie trwała impreza, ludzie puszczali muzykę, pili, ćpali, rozmawiali, gazowali autami, przechwali się i szukali par na pojedynki. Dziewczyny tańczyły na maskach, a niektóre czekały przy swoich brykach na wyścig z groźnymi minami. Angelo poczuł.. wolność. W końcu wrócił do dawnych czasów i przyzwyczajeń, czując przy tym tak, jakby nigdy z Włoch ne wyjechał. Był kurewsko szczęśliwy, jego ciało przechodziły wręcz dreszcze podniecenia.
Wyścigi zaczęły się. Jeden po drugim, trzeci, kolejny, ósmy, kolejny. Angelo z Francesco na mecie wypłacali przez okienko aut zwycięzcom ich nagrody, z niektórymi zbijali piątki, z niektórymi robili kontrolowane selfie.
- Te Angelo! - Podjechało jakieś niebieskie Ferrari na metę. - Wyzywam cię! - Wskazał na niego palcem. Angelo obszedł jego samochód, nachylił przez otwarte okno i cmoknął.
- Mam takiego w garażu, tylko żółtego... z chęcią sprawę mu siostrzyczkę. Czekaj na stracie. - O tak. Czekał na to. Wsiadł w swoją bestię i wypruł na linie startu. Następna po nim miała być Gabi, więc Angelo nie mógł się powstrzymać, skoro stanęła zaraz za nim. Wyszedł z samochodu i podszedł do blondynki, opierając o mercedesa ręką i nachylając do niej blisko, bardzo blisko.
- Hej mała, nie jesteś za młoda na wyścigi? - Ujął kosmyk jej włosów w swoje palce i przybliżył twarz blisko, niebezpiecznie blisko jej, patrząc jej w oczy. - Rozjeb go Kwiatuszku. - Szepnął bardzo cicho i przesunął dłonią po jej policzku i brodzie, rzucając jej długie spojrzenie na odchodnym. Wsiadł do auta i ustawił się na starcie z przeciwnikiem. Spojrzeli po sobie przez okna i gazowali. Hostessa pomachała chorągwią w gratkę na znak startu i obydwaj zawodnicy ruszyli z piskiem opon. Na początku szli łeb w łeb, przez ponad pół trasy. Angelo w pewnym momencie znalazł się bardzo blisko przeciwnika, spychając go na zewnętrza stronę toru, niemal poza pas, czego ten się wystraszył. Angelo przekroczył linię mety jako pierwszy, a tłum znowu oszalał.
- Kluczyki. - Angelo wysiadł z auta i wyciągnął do mężczyzny dłoń, czekając.
- Kurwa zajechałeś mi drogę! - Ten drugi wyskoczył z auta jak z procy, lecąc w stronę Angelo.
- Nieważne, wygrałem. - Ale tamten się nie zatrzymywał. Wyglądał jakby leciał do niego z łapami, więc Angelo wyciągnął pistolet zza marynarki i wycelował w nieznajomego mężczyznę, który natychmiast się zatrzymał.
- Kluczyki. - Angelo wyciągnął w jego stronę dłoń ponownie, przykładając koniec lufy do piersi czarnowłosego, prawdopodobnie na oko trzydziestoletniego Włocha. Ten zrobił się czerwony ze złości, zagotował się i oddał w końcu klucze do auta w łapę Denar. Zrobiło się jakoś cicho, wszyscy obserwowali zaistniałą sytuację, a wyścigi zostały wstrzymane.
- Kurwa! - Mężczyzna odszedł, kopiąc w oponę swojego ex auta.
- No, no, niezłe. - Skomentował Franek, chodząc wokół auta. - Teraz nikt nas nie wyzwie... - Zrobił zawiedzioną minę.
- Jeszcze będziesz miał czas jakiś komuś zapierdolić. A teraz na stanowisko, Gabi jedzie. - Klepnął Franka po plecach i wrócił na swoje miejsce, a młodszy brat na swoje.
- Z kim leci?! - Krzyknął Franek, nie mogąc dostrzec początku trasy.
- Z jakimś młodym typkiem z M5 - Tyle zdążył zobaczyć na starcie.
- O kurwa, myślisz, że wygra? - Franek jakoś zaczynał wątpić.
- Jasne. - Ale Angelo nie miał żadnych wątpliwości. Wierzył w swoją laskę!
Rozbrzmiały dźwięki silników. Angelo z zaciekawieniem wypatrywał fur.
- Dawaj mała, gaz do dechy, dawaj... - Gadał pod nosem.
zdolny delfin
Twój koszmar
brak multikont
Bezrobotny — Nierób na garnuszku ojca
18 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Wesoła ciamajda, z mnóstwem pomysłów. Spontaniczna, życzliwa, energiczna!
Całe długaśne życie przed nimi i jeszcze będzie okazja do tego, żeby robić większe głupoty niż to, co chodziło Gabrielle po tej ślicznej główce. Seks w pędzącym samochodzie? Proszę bardzo. Seks na dachu wieżowca — nic prostszego. Seks na diabelskim młynie czy jakiejś innej ekstremalnej lokalizacji? Mówisz i masz, pod warunkiem że nikt nie będzie się na nich gapić. Gabi jest pierwsza do robienia poronionych rzeczy, pod tym względem jest trochę jak Franek, któremu wystarczy rzucić pomysł a on wchodzi w niego obiema rękami i nogami, nie zważając na nic, co może być tego następstwem.
Gabi jechała jak ofiara losu, powoli niczym babcia, która jedzie do kościoła tylko raz w tygodniu w niedzielę. Gianna nie mogła uwierzyć w to co widzi, ale kierowała nastolatką na wyznaczone jej miejsce. Nastolatka tłumaczyła się tym, że nie zna samochodu i musi go trochę wyczuć, bo jak dała gazu to jej za mocno wystrzelił do przodu. Zaparkowała krzywo, dosłownie na milimetry od karoserii innego samochodu i dumna wysiadła z autka, żeby sobie usiąść na jego masce, a w zasadzie oprzeć o nią nonszalancko. Zaplotła ręce na klatce piersiowej, rozglądała się wszędzie taka uśmiechnięta i szczęśliwa, chłonąc całą atmosferę, zapachy, dźwięki, twarze otaczających ją ludzi. Gigi za to przeżywała styl prowadzenia Gabrielle i przez jakiś czas nie wysiadała z samochodu, uznała, że Angelo jest skończonym kretynem dając swojej dziewczynie taki samochód do zabawy. Czy on nigdy w życiu nie jechał z nią autem, kiedy to ona prowadziła? Biedny, nieświadomy niczego człowiek!
Gabi miała wypieki na policzkach, obserwowała zajście przed nimi, a najgorsze było to, że nie mogła podejść do Angelo i wyrwać doczepów tym cholernym laskom, które się do niego śliniły. Nawet jakiś stanik poleciał, a kątem oka zobaczyła nawet fruwające majtki!
- No wy chyba sobie żartujecie! Ja wam dam majtki w m...
- GABRIELLE MILCZ- ostrzegła ją przerażona Gigi i wyskoczyła z auta, złapała blondynkę za ramię, w razie gdyby ta chciała wyskoczyć do Angelo i pokazać wszystkim, że on należy do niej. Hej! Była gotowa to zrobić! Serio miała ochotę podejść, zerwać mu tę maskę z twarzy i pocałować namiętnie przy wszystkich i pokazać, że świata poza sobą nie widzą. Nastolatka zacisnęła pięści bardzo mocno, na dodatek ściągnęła usta w cienką linię, a z jej oczu ciskały gromy. Nie w Angelo tylko w te cholernie seksowne laski, których on zdawał się w ogóle nie dostrzegać. Jemu ufała, ale nie tym harpiom czyhającym na jej włoskie ciasteczko. Wysłuchała wszystkiego, Gigi zaczęła jej wszystko tłumaczyć, na co Gabi ją uciszyła.
- Cicho, rozumiem wszystko, uczę się włoskiego od kilku tygodni.- oświadczyła z dumą, na co Gianna pokręciła lekko głową i rozluźniła nieco uścisk na ramieniu blondynki, i to był błąd, bo Gabi to poczuła i zaczęła się jej wyślizgiwać, bo zobaczyła, jak jakieś wstrętne babsko ze sztucznymi cycami i ustami glonojada obłapia jej faceta i się w niej zagotowało do tego stopnia, że przestała nad sobą panować.
- Kurwa Gabi, nie!
Gigi mało kiedy panikuje, a teraz wyglądała na przerażoną, bo nastolatka już się przeciskała przez tłum. Na całe szczęście ktoś zagrodził jej drogę swoim wielkim cielskiem. Był to jakiś koleś, który bardzo mocno się jej przypatrywał i ostrzył sobie na nią ząbki.
- No cześć piękna, to do mnie tak prujesz z tym swoim apetycznym tyłeczkiem?- zagaił i objął Gabi ręką w pasie, przyciągają do siebie stanowczo, na co dziewczyna zareagowała natychmiastową próbą odsunięcia się od mężczyzny, ale ten się tym nie przejmował. Dopadła do nich Gigi i zmroziła mężczyznę spojrzeniem tak morderczym, że chłop zgłupiał.
- Zostaw moją laskę złamasie, jej nie interesują kutasy, prawda kochanie?- wyplątała Gabi z jego uścisku. Chłop wydawał się być w szoku, Gabi zresztą też, ale tylko pokiwała głową. Gigi przyciągnęła ją do siebie, uśmiechnęła się złowieszczo, odgarnęła dziewczynie kosmyk włosów za ucho z niebywałą czułością. W oczach Włoszki iskrzyło się rozbawienie.
- This my baby and ain't NOBODY finna TOUCH her!- zawołała dobitnie i bezceremonialnie pocałowała Gabrielle na oczach wszystkich zebrany, namiętnie, z pasją, nawet dziewczynę za tyłek złapała. Gabrielle była w szoku, skamieniała, zesztywniała i nawet nie śmiała się ruszyć, oblała się rumieńcem. Czy każdy Denaro musi traktować ją w ten sposób? Oni są pojebani!
- Gigi, ale ty jesteś głupia...- wymamrotała, kiedy kobieta się już od niej odsunęła i zaczęła się śmiać. Tym gestem zapewniła Gabi nietykalność cielesną na cały czas trwania zabawy. Włoszka wydawała się wyluzowana i kompletnie nie przejmowała się reakcję nastolatki. Zerknęła na swój nadgarstek, otworzyła jedną z komór w niej i wciągnęła z niej do nosa biały proszek. Tak Gigi miała biżuterię z miejscem na narkotyki, bo nie lubiła jak panowie, latać z woreczkami, to było kompletnie bez klasy.
I zaczęło się dziać grubo, impreza trwała w najlepsze, Gigi faktycznie traktowała Gabi jak swoją dziewczynę, co chwila ją obejmowała czy porywała do tańca, kilka razy proponowała jej narkotyki, pokazywała jak się bawić, jak odpuścić i czuć wolność. Gabi była cholernie podekscytowana cieszyła się wszystkim, piszczała, krzyczała, ekscytowała się kiedy inni się ścigali, aż wreszcie miała przyjść jej kolej, tylko jakiemuś debilowi przyszło na myśl, żeby wyzwać Angelo, na co nastolatka patrzyła oniemiała. Przecież chłop straci samochód! Wiedziała to, z góry to już wiedziała, dlatego wysiadła z autka, oparła się pośladkami o karoserię samochodu, zaplotła ręce na klatce piersiowej i uniosła brew ku górze widząc jak podjeżdżają i ustawiają się na starcie.
Oooo tego się nie spodziewała, że sam Pan Denaro raczy podejść do takiej szarej myszki, której przecież nie zna. Aż się uśmiechnęła rozbawiona, ale postanowiła grać w jego grę, nie odrywała spojrzenia od jego oczu. Poczuła narastające podniecenie.
- Kiedyś trzeba zacząć Panie Denaro, a podobno pierwszy raz boli najbardziej, chociaż myślę, że tłoki MOJEGO autka mają dobre smarowanie i obędzie się bez zatarcia silnika.- wyszczerzyła zęby w uroczym uśmiechu, nie mogła się powstrzymać. Jego kolejne słowa sprawiły, że poczuła skok adrenaliny i motywację do tego, żeby faktycznie wygrać swój wyścig. Gigi stała z boku i mało nie umarła ze śmiechu widząc tę sytuację, ale się nie wtrącała. Rzucała tylko wymowne spojrzenia kierowcy drugiego samochodu, bo koleś był gorącym ciachem. Może noc z nią jakoś osłodzi mu gorycz przegranej i stratę samochodzika.
Dość szybko zniknęli im z oczu, a co się wydarzyło na mecie pozostanie dla dziewczyn słodką tajemnicą. Gigi dała jeszcze nastolatce kilka rad przed startem, spojrzała na laskę machającą chorągiewką, która przez krótkofalówkę odbierała sygnał, że może puszczać następnych.
- Wsiadaj i zapieprzaj młoda to twoja chwila.- zaśmiała się radośnie i poklepała autko po masce, odsunęła się na pobocze, żeby przypadkiem nikt jej nie potrącił. To była ostatnia para, wszyscy inni byli już na mecie i czekali na tych śmiałków. Gabi pokazała Gigi uniesione w górę kciuki, położyła obie ręce na kierownicy i czekała na sygnał do startu. Śmieszne, bo nigdy nie prowadziła półautomatu, ale i tak czuła, że sobie poradzi. Przygazowała troszkę, spojrzała w bok na swojego przeciwnika i wyszczerzyła się do niego jak jakaś wariatka. Koleś wydawał się bardzo poważny i rzucał dziewczynie groźne spojrzenia, nawet pokazał jej środkowy palec.
- O ty chuju... Ty tak? Dobrze, bardzo dobrze. Zginiesz w kłębie spalin z mojej rury wydechowej!- zaczęła się śmiać złowieszczo i wtedy dostali sygnał do startu. Gabi nawet się nie zastanawiała tylko ruszyła z piskiem opono, czując ten wbijający w fotel pęd. Aż się wydarła na całe gardło z ekscytacji. Włączyła radio na cały regulator i docisnęła gaz tak mocno, że na liczniku ekstremalnie szybko pojawiła się maksymalna prędkość.
- I KTO JEST, KURWA DEMONEM PRĘDKOŚCI?! KTO! NO PRZECIEŻ, ŻE JA! HA! ZMIAŻDŻĘ CIĘ NĘDZNY ROBAKU!- śmiała się radośnie, prując przed siebie z zawrotną prędkością. Koleś nie odpuszczał, szybko ją dogonił, zrównał się z nią, rzucali sobie wyzywające spojrzenia. Ta trasa obejmowała tylko jeden łagodny zakręt i była naprawdę króciutka, więc jej przejazd nie zajmie więcej niż około minuty przy takiej prędkości. Chłopak zaczął Gabi wyprzedzać, wymachując do niej pięścią, ale ona nie miała zamiaru się poddać. Weszła w zakręt po zewnętrznej, ze stresu tak mocno zaciskała palce na kierownicy, że aż jej ręce zbielały, ale udało jej się wziąć chłopaka na ostatniej prostej, wyprzedzając go o całą długość samochodu, tyle, że... Gabi widząc metę wcale się nie zatrzymała tuż za nią!
- MAM CIĘ SKURWYSYNU! WYGRAŁAM! HA! WĄCHAJ SPALINY!- znów się śmiała, minęła obu Denaro i zrobiła manewr, o którym zawsze marzyła, odkąd zobaczyła Szybkich i wściekłych. Zaczęła hamować, samochodem zarzuciło tak, że zaczął kręcić się wokół własnej osi, wyglądało to tak, jakby straciła kompletnie panowanie nad kierownicą, ale tak nie było. Zrobiła kilka kółek, spod opon szedł dym a ona ustawiła się frontem do przegranego, który walił właśnie rękami w swoją kierownicę i nacisnęła gaz, jadąc mu dosłownie na czołówkę. Wyglądało to tak, jakby chciała go staranować. Chłopak miał śmierć w oczach, a Gabi zatrzymała się tuż przed maską jego auta, zabrakło może z pół metra, by w niego uderzyć.
Odpięła pas, wysiadła z samochodu i zaczęła odstawiać dziki taniec radości z racji wygranej.
- Aha, aha.. Kto cię zmiażdżył, no kto? No kto jest mistrzem kierownicy? Aha....! No ja!- wyrzuciła do góry ręce z uciechy i zakręciła tyłeczkiem, odwróciła się w poszukiwaniu swoich sędziów. Boże, jaki to był strzał adrenaliny i radości! Teraz to będzie przekonana, że jest mistrzynią kierownicy! To znaczy ona zawsze to wiedziała, odkąd dostała prawko, ale teraz? Teraz już jej nikt nie wmówi, że prowadzi jak ostatnia oferma, co z tego, że parkowanie idzie jej okropnie, a znaki drogowe są tylko dla ozdoby?

Ares Kennedy
rozbrykany dingo
Gabi
Książę Sycylijskiej Mafii — Właściciel Kuranda Hotel i studia tatuażu
36 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
I'm an Italian Mafia King who lives in Asutralia So baby don't smile to me if you don't like dangerous game
Niestety nie widział tej scenki zazdrości, skupiony na innych sprawach. Nie chciał tez poświęcać zbyt dużej uwagi Gabi, by ktoś tego po prostu nie wyłapał i zbytnio zainteresował. W końcu Angelo zawsze był mocno wybredny na tych wyścigach, ci, co na nie jeździli dobrze wiedzieli. Szczególnie laski, które dosłownie zabijały się o uwagę któregoś z Denaro. Teoretycznie nie wiedziały, jak mafiozi wyglądają, ale te które dostały się do ich łóżek, puszczały plotki, soczyste opisy. Dupeczki wariowały, były jak kotki w rui, chcąc zostać tą, która zasiądzie w aucie któregokolwiek z Denaro na ostatnim wyścigu, a później na jego kutasie. Angelo nie musiał im czytać w myślach, by o tym wiedzieć, ta walka trwała zawsze, teraz nie było inaczej. Zdawał sobie sprawę, że Gabi to widzi, ale wiedział, że Gigi jest obok i zawsze powstrzyma nastolatkę przed głupimi pomysłami. Nie chciał dawać jej też do nich zbytnich powodów i ani nie obejmował tych kobiet, a właściwie nie przejawiał w ich stronę zainteresowania. Jeszcze podszedł do niej, tajemniczej laski, która stała z boku i wyglądała jakby nie była stąd. Każdy wiedział, że zainteresowanie kimś Angelo znaczyło jedno, porażkę dla innych. Cóż. Był jej i już tylko jej. Nie należał do nikogo, bo nie był własnością, ale jego serce odnalazło dom, w którym odnajdywał też go jego kutas. Po co więc odwiedzać inne, skoro ten jeden był najlepszy?
Uśmiechnął się na jej słowa i choć nie mogła dostrzec tego uśmiechu pod jego maską, tak mogła zrobi to już w jego odkrytych oczach. Już nic nie odpowiedział, znikając w tłumie i odjeżdżając. Kolejne auto do kolekcji. Oddał kluczyki dla jednego z jego ludzi, który zabierze brykę do garażu i skupił na wyścigu Gabi. Obserwował uważnie, zbliżali się, ryk silników był coraz głośniejszy, a on wsuną dłonie do kieszeni spodni, próbując zachować spokój, ale aż cały się spinał, gadając ciągle coś do siebie, jakby mówił do niej. Właściwie to nie... nie miał nigdy okazji jeździć z Gabi autem, ale obserwował jej wyczyny w gta, słuchał przechwałek i dla niego było to dość jasne, że umiała prowadzić, prawda?
-Dobrze, jeszcze... dawaj maleńka, jeszcze troszeczkę... - Szepnął, gdy byli na ostatniej, krótkiej prostej. Tłum szalał, to był ostatni krótki wyścig, wszyscy zebrani byli na mecie, wiwatując na widok dwóch wyżynających ostatnie oleje kierowców. I stało się coś, czego ani Angelo, ani Franek się nie spodziewali. Czerwony samochód wpadł za metą w poślizg i na ich sprawne oko w cale nie wyglądało to jak kontrolowany manewr, auto padło w autorotację, a Angelo drgnął, robiąc dwa koki przed siebie, jakby to miało pomóc. Spojrzał na Franka, ten też szykował się do biegu w stronę swojego auta, ale co by to dało? Rozjebie się... kurwa tylko nie w barierkę... Nie mógł zrobić nic. Zalała go fala gorąca. Niepotrzebnie jej na to pozwoliłem, ja pierdole! Wstrzymał oddech, ale auto... zatrzymało się na szczęście na drodze, choć w cale nie tak daleko barierki zakrętu. Już miał się rzucić do swojego auta, pierdoląc to wszystko, miał w dupie, że okaże jej zbyt duże zainteresowanie. Musiał do niej pojechać, myślał, że jest przerażona, ale ona... ruszyła na swojego przeciwnika, co wprawiło Angelo w osłupienie. Patrzył na tą scenę, jak zatrzymuje się przed sfrustrowanym kierowcą bmw,jak wypada ze swojego auta, jak się cieszy. Tłum zaczął cieszyć się razem z nią, a nawet na nią ruszył. Złapali ją i zaczęli podrzucać do góry, skandując "vincitore!"
Angelo ruszył w stronę tłumu, ludzie schodzili mu z drogi, opuszczając Gabrielle Glass na ziemię. Jakiś dwóch, napakowanych gości zaczęło do niej zagadywać o to skąd jest, czy ma ochotę skoczyć z nimi na after party do jednego z nich. Wspomnieli coś o pool party i wielkiej willi i że będzie tam połowa tych ludzi. Angelo stanął za nimi, słuchając tego wszystkiego, patrząc Gabi prosto w oczy. Pozwolił mężczyznom skończyć i wtedy zagrzmiał nad nimi:
- Ta mała jedzie ze mną. - Odwrócili się w jego stronę, nie wyglądali na zbyt zadowolonych. Zgromił lodowatym spojrzeniem najpierw jednego, a później drugiego. Napięli się, chcieli coś powiedzieć, ale wiedzieli, że z Denaro się nie zadziera. Za plecami Angelo stanął jeszcze Francesco.
-Jakiś problem? - Jego głos brzmiał ostrzegawczo. Wszyscy dookoła zamilkli, przyglądając tej scenie w napięciu. Zrobiło się gęsto, bardzo gęsto. Nie chcieli odpuścić, tu rozchodziło się też o ich honor. Angelo odsunął marynarkę, a Franek kurtkę, pokazując osiłkom broń. Spojrzeli po sobie i wyszli na przeciw braciom, którzy już stali obok siebie, stając jeden na jednego.
- Żaden. - Odpowiedział w końcu jeden z nich. - Chcemy się wpisać na główny wyścig. - Dodał, a Denaro schowali bronie z ubraniami.
- Jak któryś z na wygra, zabieramy tą ostrą blondi ze sobą. - Dodał drugi, zerkając przez ramię na Gabi. Angelo roześmiał się ironicznie. Nie, nikt jej tu o zdanie nie pytał, została kartą przetargową dwóch silnych przeciwników.
- Nie jest nasza, nie będziemy nią handlować. - Rzucił stanowczo Angelo i przeszedł przez środek dwóch Włochów, uderzając ich w ramiona. Stanął przed Gabi i ujął je podbródek tak, by spojrzała mu w oczy.
- Wsiadaj do fury złociutka. - Przesunął po jej ustach kciukiem i odszedł ze zbiorowiska.
- Koniec show, wypierdalać na start, albo metę! - Krzyknął w tłum i ruszył z Frankiem do stoiska, gdzie zbierali dane chętnych. Zgłosiło się dwudziestu czterech kierowców, łapiących w wymagania. Znaleźli sobie, albo mieli towarzyszki/ towarzyszów, a reszta rozjeżdżała się albo do domów, albo na metę, by obserwować kto wygra. Podobno ruszyły jakieś zakłady za hajs, po tym co się stało. Okazało się, że jeden z tych kogucików ma starszego Aventadora, a ten drugi podobnego Mclarena do Franka.
- Co to za typy? - Spytał Franek Angelo na boku.
- Nie mam pojęcia, ale się dowiemy. - Organizowali After po ich wyścigu i przyjechali świetnymi furami. Coś im nie pasowało. Tak, czy inaczej, dokończyli formalności i ustawili samochody na linii startu według kolejności, od najsłabszych z przodu, do najmocniejszych na końcu, by szanse były w miarę równe. Tym samym, on, Franek i tych dwóch osiłków stali na samym końcu. Angelo wsiadł do swojego auta, w którym była Gabi.
- Podobało mi się to, co zrobiłaś na mecie. - Rzucił, ustawiając auto do wyścigu. Położył dłoń na jej udzie, którym się zabawiał, idąc w górę. - Jestem z ciebie dumny mała... i trochę wkurwiony, ale karą zajmę się później. - Spojrzał na dziewczynę. - Gotowa spuścić im wpierdol? - Rzucił z ekscytacją. Silniki już rozbrzmiewały, a na przodzie pojawiła hostessa z szachownicą. Angelo przygazował, by rozgrzać silnik jeszcze mocniej, parząc nieustannie w oczy Gabi.
zdolny delfin
Twój koszmar
brak multikont
ODPOWIEDZ