Książę Sycylijskiej Mafii — Właściciel Kuranda Hotel i studia tatuażu
36 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
I'm an Italian Mafia King who lives in Asutralia So baby don't smile to me if you don't like dangerous game
- Niezupełnie o to mi chodziło, ale dziękuję. - Jak dla niego to był tylko i wyłącznie komplement. Jasne, że był narwany i dobrze o tym wiedział, ale ta cecha czyniła go doskonałym wojownikiem. Był nie do zatrzymania, gdy nadchodziła jego furia, zupełnie jakby był jednym z tych superbohaterów z jakąś nadprzyrodzoną mocą, która włączała się i wyłączała w odpowiednim momencie. Z tą różnicą, że on nie zawsze był tym dobrym, choć przecież zawsze walczył w dobrej sprawie.
To jednak nie był czas ani miejsce na opowiadanie jej swojej historii, dlatego postanowił odłożyć to na później, całkowicie pochłonięty już w tej scenie niczym z tych jej romantycznych filmów. Miała rację, to było jak ich pierwszy pocałunek,a w zasadzie nim był. Pierwszy raz całowała Angelo Denaro, a nie wykreowanego Aresa. Jego, prawdziwego, oryginalnego, takim, jakim był, z całym jego bagażem doświadczeń i krwią na rękach. Mimo scen, które zobaczyła i doświadczeń, które odczuła. Mimo wszystko, tak po prostu pozwoliła mu całować swoje usta, jakby nic nie miało dla niej znaczenia, mówiąc mu tym samym - Nic nie zmieni moich uczuć do ciebie.
A on nigdy nie wierzył, że spotka taką osobę. Niby widział związek Rosali i Marcello, niby obserwował, jak zostawia dla niego całe swoje życie i poświęca je jemu, dowiaduje wszystkiego powoli i wspiera we wszystkich decyzjach. Nauczyła się walczyć, strzelać i wszystkich haseł bezpieczeństwa. Została nie tylko jego partnerką w miłości, ale i w życiu. Wcześniej Angelo myślał, że to niemożliwe, by ktokolwiek kiedykolwiek zachował się w ten sposób. Teraz zobaczył, że jednak jest możliwe, a dzisiaj doświadczał to na własnej skórze. Żaden scenariusz, który ułożył sobie przez ostatnią dobę w głowie nie pasował do wydarzeń, które nadeszły.
Dlatego ten pocałunek znaczył więcej, niż mogło jej się wydawać. On pragnął obiecać jej że wróci do niej żywy, a ona, że przyjmie go z powrotem, nieważne kim jest. W tym momencie wiedział, że musi wrócić. Nie dla siebie, nie dla Familii, ale dla niej. Nie mógł zostawić jej teraz samej.
- Nie. Nigdy. - To brzmiało tak stanowczo, że nie mogła wątpić w te słowa. Nawet jeżeli wziąłby na ręce upragnionego syna, wciąż miałby go dzięki niej. Kompletnie nie brał już pod uwagę, że jakakolwiek inna kobieta mogłaby urodzić mu potomka, to musiała być ona... Odgonił od siebie te myśli, nie chciał ich, nie mogły nachodzić go w takim momencie, nie, kiedy wszystko może się jeszcze zrujnować.
Zamrugał, wybudzając się letargu i zaśmiał krótko na jej słowa i gest. nic nie odpowiedział, czując jak jej dłonie zsuwają się na jego pośladki, wiedział, że je uwielbiała. Coś błysnęło w jego oku.
- Możesz prosić mnie o cokolwiek tylko chcesz, bez ograniczeń.... A rozmowy... rozmowy są nudne, możemy w tym czasie robić różne, dużo ciekawsze rzeczy. - Dziwny optymizm zalał jego głowę, jakby problemy kompletnie przestały myśleć. Chciał tylko spędzić z nią miło czas, jak zawsze, nie myśląc o tym co ma nadejść, czy wiszącej nad nimi rozmowie. Zerknął na zegarek i odsunął się od niej, zamykając boks, który otworzyła.
- Ale najpierw obowiązki. Chodź, bo się spóźnimy, a chcę się jeszcze przebrać. - Chwycił jej dłoń i wyprowadził ze stajni, idąc w stronę ogrodu.
- Uwielbiam ten dom. Długo jednak mnie w nim nie było, ale zamieszkałem tu z powrotem jak miałem szesnaście lat. Bawiłem się w tym ogrodzie z Frankiem, pamiętam jak dziś jak mnie gnojek wrzucił do wody, bo zabrałem mu taki mały miotacz ognia, który sam skubany zrobił. Mały piroman. Ukrywałem go przed ciotkami, bo podpalił kucharzom gacie, jeden przez poparzenia nie mógł siedzieć tydzień na dupie. - Zaśmiał się krótko na to wspomnienie. - Był okropny, ale lubiłem spędzać z nim tu czas. Próbowałem dać Frankowi odrobinę normalności, której mi nieco w jego wieku zabrakło... Opowiem ci o tym więcej kiedyś, teraz nie ma czau. - Wtrącił anegdotkę, uchylając nieco ze swojej historii, gdy przemierzali ogromny ogród z basenem pośrodku, który trochę przypominał jezioro i wielką fontanną na końcu. Wchodzili właśnie po rozległych schodach w stronę wejścia, z którego właśnie wyszła para. Gabi na oko kobiecie mogła dać nie więcej jak 45 lat, a mężczyźnie może z dziesięć więcej, ale wprawdzie jej zbliżała się pięćdziesiątka, a on był trzy lata po sześćdziesiątce.
- O wilku mowa... - Dodał pod nosem i westchnął, zatrzymując na chwilę na ich widok na schodach. Dlaczego powiedział, że akurat o nich mowa? Bo to właśnie w ich domu Angelo wychowywał się między siódmym, a szesnastym rokiem życia, to właśnie oni przygotowywali go do "roli" jaka miał pełnić przyszłości. Jeszcze jeden wdech i ruszył znów na górę, ciągnąc za sobą Gabi za rękę, którą ściskał dość mocno. Zatrzymał się tuż przed nimi i skoczył wzrokiem od jednego, do drugiego.
- Angelo... W pierwszej chwili cię nie poznałam. Jak ty wydoroślałeś. - Kobieta rozłożyła w jego stronę ramiona i przytuliła go bardzo zachowawczo, szybko od niego odsuwając.
- Minęły lata Heleno, a Angelo w końcu jest mężczyzną, którym miał się stać. Miło cię widzieć. - Arturo poklepał go po ramieniu, a jego wzrok padł na Gabi. Tak samo jak i Włoszki, która bardzo uważnie zlustrowała ją wzrokiem.
- Tak minęły lata, ale wy prawie się nie zmieniliście. Miło was w końcu widzieć. - Czy tak miło, to nie do końca, ale musiał być uprzejmy. Nie musiał, ale wypadało. - Przejdźmy na Angielski dla wygody mojej partnerki. Poznajcie Gabrielle, choć pewnie już o niej słyszeliście... Gabi, to jest Helena i Arturo, przez prawie dziesięć lat pełnili rolę moich rodziców. - Nie miał innego określenia na ich funkcję, a wprost Rodzicami by ich nie nazwał. Helena była niską, filigranową Włoszką, o ciemnych włosach i oczach, oliwkowej cerze i lekkim makijażu. Wyglądała elegancko i sprawiała wrażenie niebyt sympatycznej. Była siostrą jego ojca Arturo był wysokim, prawie tak wysokim jak Angelo, postawnym mężczyzną o siwym zaroście i przenikliwym, zielonym spojrzeniu. Też nie budził zbytniej sympatii na pierwszy rzut oka, jego twarz była ściągnięta w chłodnym wyrazie. Nie widział ich dwanaście lat,od ostatniej Rodzinnej okazji. To był chyba pogrzeb siostry Arturo.To właśnie on pierwszy uścisnął dłoń Gabrielle, a dopiero po nim jego żona chwyciła nastolatkę za ramiona, świdrując ją wzrokiem. Angelo przyglądał się tej scenie lekko spięty.
- Bardzo młoda, umie się zajmować domem? - Spytała bezczelnie Angelo, ale nie odrywając wzroku od jego dziewczyny.
- Angielski. - Upomniał ją Angelo, ignorując lekko już zirytowany jej pytanie.
- Śliczna z ciebie dziewczyna, ale uroda to nie wszystko. Mam nadzieję, że dbasz o niego jak należy. Lepiej żeby tak było. - Zdjęła w końcu dłonie z jej ramion i cofnęła się do boku swojego męża, przesuwając dłonią po jego ramieniu. Chciała coś jeszcze dodać, ale Angelo uniósł dłoń, by ją powstrzymać.
- Wystarczy. - Warknął, na co kobieta zareagowała automatycznie. Sprzedała mu siarczystego liścia, aż klasnęło charakterystycznie. Otworzył szeroko oczy i z wściekłością przeniósł na nią z powrotem wzrok, bo uderzyła tak niespodziewanie i tak mocno, że jego głowa okręciła się w prawą stronę. Aż się w nim zagotowało. Arturo wyglądał nieco niepewnie. Jakby to, co zrobiła jego żona nie do końca było odpowiednie. Nie sprawowali już nad nim władzy, a gdyby chciał Angelo szybko zrobiłby z nimi porządek. Jedyne co mogłoby go powstrzymać to honor, bo choć był ju nad nimi, wciąż byli starsi i szacunek im się należał.
- Nie uciszaj mnie jak swoich goryli, Angelo. - Zadarła dumnie brodę w górze. - Chcę dla ciebie dobrze. Ta, czy inna dziewczyna, nieważne. Każdą sprawdzę... - Przeniosła wzrok na partnerkę "syna",wciąż z dumnie uniesioną głową. - Mam nadzieję, że będziemy miały jeszcze okazję porozmawiać sobie we dwie. - Posłała jej delikatny uśmiech, ale nie był zbyt ciepły.
Nie mogę do tego dopuścić... Przeszło go od razu przez myśl i jakby chciał ją chronić, ujął ją ramieniem w pasie. Arturo dostrzegł ten gest, ale wciąż milczał, jakby to on dla odmiany w tym małżeństwie stał w cieniu swojej żony.

Gabrielle Glass
rozbrykany dingo
Twój koszmar
brak multikont
Królowa życia — śpiąca na pieniądzach
19 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Wesoła ciamajda, z mnóstwem pomysłów. Spontaniczna, życzliwa, energiczna!
Oczywiście, że to był komplement! Jak mogło być inaczej! Przecież musiał wiedzieć, że jest dla niej najpiękniejszy na świecie i nikt inny się nie liczył. Okej... On i Henry Cavill i koleś z Imagine Dragons, ale to był inny rodzaj miłości i ślinienia się do facetów. Przecież ich nigdy w życiu nie spotka, aczkolwiek to dwaj jedyni, z którymi mogłaby rozważyć zdradę, do której pewnie i tak by się nie posunęła.
Faktycznie, jakby spojrzeć od technicznej strony tej całej skomplikowanej sytuacji, to właśnie tak było, to był ich pierwszy pocałunek, choć znali już swoje usta to teraz musieli poznać się na nowo. Inaczej... To Gabi musiała zmienić myślenie i zupełnie przewartościować swoje życie, moralność i poglądy na wiele spraw. Sceneria nie była zbyt romantyczna, by się całować, ale jak się nie miało, co się lubi, to się lubiło, co się ma, no i nieważne gdzie, ważne z kim.
Miłość jest ślepa i głucha, człowiekowi zakładane są klapki na oczy, do uszu wciskane stopery. Niby to tylko chemia, niby to działanie oksytocyny i paru innych hormonów tworzy w umyśle taki stan, ale czy to jest ważne? Dla kogoś tak emocjonalnego i wrażliwego jak Gabrielle naukowe fakty się nie liczyły. Ona myśli i działa sercem a nie mózgiem, co w wielu kwestiach jest błędnym postępowaniem, ale w jej przypadku wydaje się, że połączenie między tymi dwoma organami kompletnie nie istnieje, a mózg nie jest używany do niczego innego niż podstawowe funkcje życiowe. Niby niedojrzała, niby infantylna, chaotyczna i totalnie spontaniczna, a emocjonalnie na poziomie bardzo, bardzo starego człowieka. W tej kwestii nie można było odmówić jej mistrzostwa. Bardzo dobrze czytała nastroje innych ludzi, często tylko na nich patrząc, czuła to samo co oni, od radości, przez smutek, po strach. Nauczyła się już z tym żyć i ignorować obcych, choć łatwo nie było i wymagało to wiele pracy.
Jeśli Angelo myślał, że ominie ich rozmowa, to neistety, ale grubo się mylił, bo Gabi była na nią gotowa i raczej nie zaśnie, dopóki nie pogadają tak od serca, to by ją zjadło, wyżarło wielką dziurę jak od kwasu solnego i nie zmrużyłaby oka przez całą noc.
- Yhym... Niezła próba mój drogi, ale nic z tego. Policzymy się, jak będziemy sami w naszej sypialni.- pogroziła mu palcem, jak niegrzecznemu dziecku, które zbiło cenny wazon i pokręciła głową. Skoro mogła prosić, o co chciała, to w jej umyśle zaczęła się gonitwa. Willa z basenem? Samochód ze szczerego złota? Basen wypełniony ciepłą czekoladą, w której mogłaby pływać pół dnia i przy okazji ją żreć jak świnia? Lot w kosmos? A może zakup prywatnej wyspy gdzieś na karaibach? Nieee... Nie w tych kategoriach myślała, zdecydowanie nie. Każda myśl wiązała się raczej ze sferą uczuciową, wspólną dla nich, z przeżyciami, dotykiem, bliskością. Po co jej diamenty, po co złoto, to nic nie znaczy, kompletnie nic.
Poruszanie się w szpilkach po takiej nawierzchni jest dość trudne, a w przewodnikach ostrzegali, żeby nie zabierać do Włoch butów na obcasie, bo może się to skończyć skręceniem kostki. Droga była wykładana kamieniami, co powodowało lekkie chwianie się cienkich szpilek, ale dzięki temu, że trzymała się Angelo, udało się jej jakoś przetrwać. Słuchała jego opowieści o Franku i nawet się zaśmiała wyobrażając sobie tę sytuację. Zobaczyła Franka w trochę innym świetle i pomyślała, że naprawdę mogłaby się z nim dobrze bawić, bo mają podobny vibe i poczucie humoru. Wizja Angelo wpadającego do basenu była tak zabawna, że nie mogła się jej oprzeć.
- Kiedy mówisz o Franku per "mały", jakoś mi to nie pasuje. Przecież jest wysoki jak dąb. Fajnie musi być, mieć rodzeństwo. Człowiek wtedy wie, że może na kogoś liczyć, kiedy rodziców już zabraknie.- powiedziała jakoś tak nostalgicznie, jakby żałując, że nie ma brata albo siostry, co oczywiście niedługo miało się zmienić, tylko różnica wieku w jej przypadku będzie kolosalna i to nie to samo, kiedy dzieciaki różni tylko kilka lat.
- Z cierpliwością u mnie krucho, ale poczekam na tę opowieść, tyle ile będzie trzeba, kiedy będziesz gotowy.- zerknęła na niego kątem oka. Wyrozumiałości jej nie brakowało, ciekawe czy kiedyś jej źródełko się wyczerpie.
Byli już bardzo blisko schodów prowadzących do głównego wejścia, gdy na ich szczycie zamajaczyły dwie postacie, których Gabi nie znała. Przyglądała im się spokojnie, gdy poczuła, jak palce Angelo zaciskają się na jej dłoni mocniej. To był wyraźny znak, że poczuł się niekomfortowo, zestresował się, jakby miało nastąpić coś złego. Zerknęła na niego badawczo, jakby chcąc odczytać cokolwiek z wyrazu jego twarzy.
To było bardzo dziwne uczucie, czyli musiał to być dla niego ktoś ważny, ta dwójka, ona też lekko się zestresowała, ale przywdziała na usta ciepły uśmiech, bardzo przyjazny, ale zachowawczy. Błądziła wzrokiem po twarzach starszej pary i słuchała tej wymiany zdań po włosku. Rozumiała dużo, głównie z kontekstu, i o to chyba chodzi w porozumiewaniu się w obcym języku. Nie oceniała ich po wyglądzie, choć byli bardzo wytworni, biła od nich pewnego rodzaju nieprzyjemna aura, która sprawiała, że włos się jeżył, choć mężczyzna wyglądał dużo bardziej sympatycznie niż kobieta, która bacznie się jej przyglądała.
- Dobry wieczór, bardzo miło mi państwo poznać.- uśmiechnęła się dumna z tego, że wypowiedziała te słowa po włosku, z całkiem dobrym akcentem. Oczy jej zamigotały wesoło i ufnie spojrzała na mężczyznę, który ściskał właśnie jej dłoń. Wydawał się sympatyczny, czego nie mogła do końca powiedzieć o Helenie, która położyła jej ręce na ramionach, dość silnie wbijając w nie paznokcie.
- Staram się, proszę Pani, staram się z całych sił, żeby był szczęśliwy, chociaż z gotowaniem bywa ciężko i lepiej nie ryzykować zatrucia pokarmowego.- zaśmiała się cicho i posłała jej rozbawione spojrzenie, choć nie widziała w wyrazie jej twarzy, by i ją jej słowa bawiły. To było dość stresujące doświadczenie, ale Gabi, jak to Gabi podchodzi na luzie do rozmowy z każdym.
Wszystko stało się bardzo szybko, słowo Angelo, reakcja Heleny, zdziwienie malujące się na twarzy Gabrielle i momentalnie kobieta straciła w jej oczach cały szacunek, jaki dostawał każdy już na starcie. Spiorunowała ją spojrzeniem tak zimnym i wściekłym, że chyba jeszcze nigdy na nikogo tak nie patrzyła. Jak ona śmiała go uderzyć i to jeszcze przy niej? W ogóle jak śmiała, nieważne czy przy niej, czy gdyby byli sami. Tak nie traktowało się bliskich. Przestąpiła pół kroku naprzód, jakby chciała swoim własnym ciałem obronić ukochanego, przez co dystans między kobietami się zmniejszył, stały od siebie oddalone od jakieś pół metra, nie więcej. Gabi nie spojrzała na Angelo, wiedziała, że to musiało być dla niego dość mocno krępujące, godzące w męską dumę, honor.
- Och tak... Ja też mam taką nadzieję Heleno, zdecydowanie znajdę dla ciebie trochę czasu w naszym napiętym grafiku, choć prawdopodobnie będziesz musiała chwilę poczekać na to spotkanie.- powiedziała dość chłodno jak na siebie i jakby z pewnego rodzaju groźbą w głosie. Były podobnego wzrostu, więc ich oczy idealnie się ze sobą spotykały na tej samej linii i żadna nie chciała odpuścić zerwania tego kontaktu wzrokowego, jakby walczyły właśnie na miecze. W Gabi obudziła się lwica, która ryczała głośno w środku, a napięcie, jakie fruwało w powietrzu, można było teraz kroić na kawałeczki.

Ares Kennedy
rozbrykany dingo
Gabi
Książę Sycylijskiej Mafii — Właściciel Kuranda Hotel i studia tatuażu
36 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
I'm an Italian Mafia King who lives in Asutralia So baby don't smile to me if you don't like dangerous game
Niezbyt wiedział, czy to w stajni było groźba, czy obietnica... Nie dopytał, wolał dostać niespodziankę, bo przecież nastawił się pozytywnie, patrząc a na ton jej głosu i zachowanie tak ogólne. Na pewno była troszeczkę na niego zła, może nadziej zawiedziona i było jej przykro, jak zawsze, gdy zrobił coś złego. Najważniejsze było dla niego to, że nie widział już tej złości, którą dostrzegł, gdy się obudziła. Całe jej zachowanie wskazywało, że będzie jak zawsze, że emocje opadły i mogą żyć dalej, ciesząc się sobą, nie rozdrapując zbędnie ran.
- Wtedy nie był taki wysoki. - Uśmiechał się na wspomnienie tego, jak wtedy było. - Tak, fantastycznie jest mieć rodzeństwo... Ty też niedługo będziesz je miała. Nie ma to znaczenia, że z innej matki, my też we trzej mamy je różne i żadnego wpływu to na nas nie ma. Między Marcello, a Frankiem też jest taka duża różnica wieku i teraz, kiedy są już dorośli tak jej nie czuć. Poza tym... teraz masz też nas. - Posłał jej dłuższe spojrzenie i pogłaskał kciukiem skórę na delikatnej dłoni. Akceptując jego zyskała w oczach całej Familii i od dziś została jej pełnoprawnym członkiem. Nie musiała mieć z nim ślubu, by tak mówili i sądzili, tu panowały trochę inne zasady. Zyskała właśnie całą masę ciotek, wujków i kuzynów, braci i siostry. Tak się właśnie wszyscy traktowali, dla nich wartości Rodzinne były najważniejsze.
Wyrozumiałość... to właśnie ona zaprowadziła ją w te miejsce. Szła za rękę z jednym z najniebezpieczniejszych ludzi na świecie, a jednocześnie była najbardziej bezpieczna. Ochrona, którą zyskała, Rodzina, którą właśnie zdobyła była na całym świecie, wszędzie będą na nią patrzeć i ją chronić. Nawet jeżeli jego by zabrakło... Nie. Znów odpędził od siebie tą myśl, skupiając na napotkanych członkach Rodziny, akurat tych, na których najmniej chciał w tym momencie wpaść. Jednak stało się, a sytuacja nie była zbyt przyjemna. Zarówno dla niego,jak i Gabi i Arturo. Jedynie Helena, jak resztą zawsze czerpała z tego spotkania satysfakcję. To nie jest tak, że ona nie kochała Angelo, bo był dla niej zawsze jak upragniony syn, którego mieć nie mogła, ale jej wrednie toksyczny charakter nie pozwalał na okazywanie ciepła, znała tylko agresję i przemoc, zarówno tą fizyczną, jak i psychiczną. Była bardzo podobna do swojego brata, a jego ojca.
Zaskoczony słuchał, jak Gabi mówi po Włosku, ale w tym wzroku była duma. Uśmiechnął się przelotnie, twierdząc, że po prostu nauczyła się jakiś podstawowych zwrotów, pewnie na przywitanie i pożegnanie, może jakieś dziękuję i przedstawienie się. Raczej nie spodziewał się, że uczyła się całego języka, ale i tak zrobiło mu się bardzo miło, że spróbowała choć tego. Był z niej bardzo dumny, to sporo znaczyło dla niego i innych na pewno też. Zależało jej na tym, by dobrze wypaść, nawet teraz. Widział, jak się uśmiecha, zawsze taka serdeczna i z sercem do wszystkich. Mówił jej, że nie może tak do końca wszystkim od razu ufać, ale właśnie taka już była i to dzięki temu byli teraz razem.
- To lepiej byś się nauczyła. - Rzuciła jeszcze z przekąsem, uśmiechając sarkastycznie, bo twierdziła, że jeżeli nie będzie wystarczająco dbała o Angelo, ten znajdzie sobie inną. Nie docierało do niej, że on się zakochał, twierdziła, że to przejściowe, a dziewczyna szybko zostanie zastąpiona.
Sytuacja zrobiła się bardzo napięta. Kobiety wyglądały jakby miały rzucić sobie do gardeł, a ich partnerzy stali za nimi, gotowi w każdej sekundzie na interwencję. Angelo zapomniał nawet na chwilę, że dostał w ryj, Helena kiedyś często go tak biła, więc można powiedzieć, że był do tego przyzwyczajony. Teraz nie miała do tego prawa, ale mimo wszystko nic jej zrobić nie mógł. To znaczy mógł, ale nie za coś takiego. Zamiast tego ułożył Gabi dłoń na ramieniu, lekko ciągnąć ją w swoją stronę i spojrzał porozumiewawczo na ojczyma, który przytaknął głową.
- A już myślałam, że nie masz pazurków. - Helena uśmiechnęła się lekko. Jako temperamentna Włoszka nie szanowała kobiet, które cicho siedzą pod miotłą. Chciała dla Angelo kogoś, kto będzie zarówno go rozpieszczał, ale i postawi do pionu, gdy trzeba.
- Dość. - Angelo zagrzmiał, na co Arturo otoczył żonę ramieniem.
- Co ten głód robi z ludźmi... Chodźmy na kolację, napijemy się wina i humor od razu będzie lepszy. - Na starość zrobił się spokojniejszy i łagodniejszy, teraz Angelo to widział. Dziękował mu w duchu za te słowa i objął ramieniem znowu Gabi, całując ją w czubek głowy.
- Widzimy się przy stole. - Rzucił, odciągając w końcu Gabi od tych rekinów.
- Do zobaczenia Angelo. - Usłyszał za plecami miły już głos Heleny i westchnął, prowadząc Gabi po wielkich schodach już w domu na górę.
- Najgorsze spotkanie mamy za sobą... Przepraszam cię za nią, Helena, ona nic się nie zmieniła. - Pokręcił głową. - Nie przejmuj się... Zawsze była zimną suką. Dlatego urwałem z nimi kontakt, dwanaście lat temu, ale widzę, że trochę za bardzo się poczuła znowu. Zajmę się tym na kolacji. Porozmawiam z nią na boku, żeby nie zawracała ci więcej głowy. - Spojrzał na nią, gdy wchodzili do apartamentu. Drzwi otwierał im ochroniarz. - Nie wiedziałem, że nauczyłaś się zwrotów po Włosku... - Uśmiechnął się nagle, zmieniając humormomentalnie. - To bardzo miłe zaskoczenie, jestem z ciebie dumny mała.

Gabrielle Glass
rozbrykany dingo
Twój koszmar
brak multikont
Królowa życia — śpiąca na pieniądzach
19 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Wesoła ciamajda, z mnóstwem pomysłów. Spontaniczna, życzliwa, energiczna!
Uwielbiała zaskakiwać ludzi, robić im niespodzianki, a nauka ojczystego języka ukochanego zdecydowanie należała do takowych, tylko niosło to za sobą pewne nieoczekiwane konsekwencje. Kiedy Angelo się dowie, że ona rozumie, to mu mina zrzednie, gdy się zorientuje, że od pewnego czasu, wie co on mówił kiedy zwracał się do niej po włosku albo do kogoś ze swojego otoczenia. Och jak ona się nie może doczekać, aż mu powie! Wszystko ma się wyjaśnić na weselu, chociaż i to pewnie nie do końca wyjdzie, tak jak tego chciała. Wszystko jeszcze może się zmienić, może wcale nie będzie miała okazji zrobić tego, co planuje od dłuższego czasu. Nie była w stanie przywieźć z Australii żadnego cennego prezentu dla Marcello i Rosalii, więc musi kombinować w inny sposób.
Włoski nie był taki trudny, jak mogłoby się wydawać, wystarczyło tylko opanować podstawy gramatyki, pamiętać o kilku zasadach łączenia liter i zapamiętać masę słówek i to wystarczy na początek.
To nie tak, że Gabi się nie uczyła gotować. Ona nawet jak starała się coś zrobić zgodnie z przepisem, postepując krok po kroku, to coś ją rozpraszało i się odrywała od czynności, potem nie pamiętała, co już zrobiła, a czego nie, czasem myliła przyprawy, albo zapominała, że coś się piecze, smaży czy gotuje. Bardzo łatwo było ją rozkojarzyć, a najczęściej pochłaniał ją Instagram i Tik Tok, albo jakieś powiadomienia na telefonie czy wiadomości od znajomych. W pewien sposób było to urocze, a z drugiej mogło irytować. Bałagan, jaki po sobie zostawiała, często smród i naczynia nienadające się już do użycia. Tylko ona potrafiła zrobić z czyściutkiej kuchni, wysprzątanej dwie godziny wcześniej, istny chlew.
Adrenalina znów wywaliła w kosmos, klatka piersiowa Gabi zaczęła się unosić i opadać zdecydowanie szybciej. To było elektryzujące, ale w tej chwili walczyła o to co jej się należy, czyli o szacunek i o Angelo, bo nikomu nie pozwoli go tak traktować. Zacisnęła nawet pięści ze złości, spięła się cała, ale przecież nie zamierzała się rzucić na kobietę z pięściami. Niewiasty mają zdecydowanie inny system walki, one wolą uszczypliwości, kąśliwe komentarze, zawoalowane groźby — a przynajmniej te kulturalne, a nie Dżesiki i Karyny z wiejskich dyskotek, co szarpią się za kudły o byle gówno.
Helena i Gabi zdecydowanie należały do tych kulturalnych, co było widać na załączonym obrazku. Glass nie mogła się już doczekać tej audiencji i rozmowy z nią, choć czuła pewnego rodzaju respekt i szacunek względem starszej kobiety.
Gest Angelo ją uspokoił choć trochę, to był jasny sygnał dla niej, że on się tym zajmie, że przejmuje decyzyjność za to, co się teraz będzie działo i powinna się wycofać, póki jeszcze mogła i nie powiedziała zbyt dużo, a chciała jeszcze coś dodać. Dopiero gdy ją do siebie przyciągnął delikatnie, acz stanowczo, przestała wpatrywać się w twarz Heleny i zerknęła na ukochanego, tak jakby doskonale znała swoje miejsce w szeregu. Nie do końca tak było, bo z jej spontanicznością i działaniem zamiast myślenia, mogło być różnie.
Nie powiedziała już nic więcej do kobiety i jej męża, skinęła im tylko lekko głową na pożegnanie, bo w końcu zaraz znów się zobaczą i dała się poprowadzić do domu.
- Nie przepraszaj, to było bardzo cenne spotkanie.- powiedziała spokojnie. Zupełnie tak jakby otworzyła nową, pustą księgę, którą właśnie zapisywała nowymi doświadczeniami. Chciała dobrze wszystko zapamiętać, musiała się nauczyć jak się zachowywać, co i komu mówić, a kiedy gryźć się w język. Nie zdawała sobie sprawy z powagi sytuacji i robiła to kompletnie automatycznie, jakby właśnie się do tego urodziła. Instynkt, obudził się w niej jakiś inny niż wcześniej.
- Spokojnie, nie boję się jej, umiem rozmawiać z ludźmi, nie musisz mnie bronić przede wszystkim na każdym kroku.- dodała dość pewnie. Czuła się na tyle dorosła, by potrafić prowadzić poważne dyskusje, choć znając ją, w połowie zacznie odbiegać od głównego wątku i przejdzie do żartów, uśmiechu i filozoficznych rozważań.
Weszli do apartamentu, znów przy drzwiach stał Stefano, który wyglądał na lekko bladego, ale już spokojnego. Chyba będzie musiała go przeprosić przy pierwszej możliwej okazji, bo zrobiła mu świństwo. Nie może tego powtórzyć, musi pamiętać, że to też są ludzie i nie robić nic jej na przekór, tylko mają rozkazy, których muszą przestrzegać.
- Wejdziesz między wrony, musisz krakać jak i one, co nie?- uśmiechnęła się zadowolona. Połechtał jej ego swoimi słowami, zrobiło jej się strasznie miło i poczuła takie wewnętrzne ciepełko. Lubiła te cztery słowa "jestem z ciebie dumny", bo tylko od niego je słyszała. Nie uświadczyła ich nigdy ani od ojca, ani od matki, tej biologicznej oczywiście.
Usiadła na brzegu łóżka i walnęła się na nie plecami, oddychając głęboko nocnym powietrzem, zrobiło się już zupełnie ciemno. Nawet nie wiedziała, która jest godzina. Uniosła się na łokciach, żeby popatrzeć sobie, na to jak Angelo się rozbiera, żeby zmienić ubranie.
Póki co nie zwróciła się do niego jeszcze tym imieniem, ani tym które poznała, ani jego starym.
- Nie spiesz się z tym rozbieraniem- rzuciła luźno i poruszała sugestywnie brwiami, po czym się zaśmiała i czekała na przedstawienie, bezczelnie lustrując mężczyznę spojrzeniem. Gapiła się na niego jak na kawałek mięsa, ale i z rozbawieniem. Mimo wszystko z tyłu głowy cały czas kołatały jej się myśli, które prędzej czy później muszą znaleźć z niej ujście.
Założyła notę na nogę i zaczęła kręcić w powietrzu małe kółeczka, tą wysoką szpilką. Nim wyjdą na kolację musi jeszcze poprawić czerwoną szminkę na ustach, choć wydawało jej się, że produkt jest wystarczająco trwały, by przetrwać cały posiłek, wolała mieć pewność, że nie zje pomadki w trakcie.
- Ależ ty jesteś seksowny....- wymruczała z zadowoleniem oglądając sobie jego ciałko, tylko ten opatrunek maskujący ranę krzywdził jej serduszko.

Ares Kennedy
rozbrykany dingo
Gabi
Książę Sycylijskiej Mafii — Właściciel Kuranda Hotel i studia tatuażu
36 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
I'm an Italian Mafia King who lives in Asutralia So baby don't smile to me if you don't like dangerous game
Brak umiejętności kulinarnych nie był dla niego żadnym problemem. Angelo uwielbiał gotować, a kiedy mu się nie chciało, było przecież coś takiego jak dostawa do domu. Gabi nie musiała stać przy garach, nigdy tego od niej nie wymagał, a nawet jeśli już i doprowadzała kuchnie do opłakanego stanu, też nie miał jej tego za złe. Przecież mieli sprzątaczkę. Byle tylko on nie musiał niczego za nią robić, bo wtedy się denerwował, ale generalnie wychodził z założenia, że jego kobieta ma być jego kobietą, a nie służącą. Te mógł sobie wynająć, stać ich na to było.
- Zawsze będę cię bronił, Kwiatuszku. - Rzucił miękko, jakby to było najoczywistsze na świecie. Dla niego było. Cieszył się, że chciała być taka samodzielna, ale nie byłby w stanie stać z boku i tylko patrzeć. Szczególnie, kiedy jest atakowana przez kogoś z jego rodziny. Jedyną osobę, która mogła to zrobić mieli już z głowy, a przynajmniej na razie. Angelo miał nadzieję, że nic więcej jej do głowy nie strzeli, a jego rozmowa przyniesie jakieś efekty. Wolał, by nie dochodziło do walki na noże podczas kolacji, miało być miło i spokojnie. Postanowili nie dzielić się informacjami o jutrzejszych wydarzeniach z nikim, dopóki wieczór nie dobiegnie końca. Czekało ich jeszcze jedno zebranie, z resztą członków, ale to dopiero z samego rana. Wcześniej nie mogli też sypnąć nawet słowa. Podejrzewali, że mogą mieć kreta, skoro De Luca wiedzieli o ich transporcie. Musieli być bardzo rozważni, szczególnie w tym, co mówią na głos. Kolacja tez musiała zostać przesunięta, zarówno w czasie, jak i miejscu. Nie mogli ryzykować w ogrodzie, że dosięgnie ich snajper, albo zaatakują z powietrza. ich willa była fortecą, dobrze strzeżoną i z różnymi nowoczesnymi systemami, nawet przeciw dronowymi, ale mimo wszystko musieli uważać. Dlatego postanowili przenieść kolację do jednej z jadalni, po prostu w dobrze strzeżone miejsce.
Uśmiechnął się jedynie w odpowiedzi i w milczeniu podszedł do swoich walizek, na których ułożone były dwa pokrowce. Wziął ten beżowy i odłożył go na bok, zdejmując z siebie koszulkę. Czuł na sobie wzrok Gabi, a jego kącik drgnął nieznacznie w górę. Stał do niej przodem, w samych spodniach, których pasek kliknął głośno, gdy go odpiął, nawiązując kontakt wzrokowy z dziewczyną. Brew Angelo drgnęła, jakby rzucał jej wyzwanie, a guzik spodni odpuścił. Ich suwak powoli się rozpinał, gdy mężczyzna wyciągał ze szlufek pasek. Materiał ledwo trzymał się na biodrach mężczyzny, podczas kiedy on ruszył przed siebie niespiesznie. Stanął w rozkroku, trzymając nogi kobiety między swoimi udami, dłonią sunąc po jej rozgrzanym poliku.
- Nie dotykaj. - Zabrzmiał surowo, a jego kciuk przesunął się po jej dolnej wardze. Robił to celowo, by rozpalić ją i zostawić, by czuła to napięcie cały wieczór, finalnie rozładowując je po kolacji. Właśnie tego chciał. Odsunął się, a jego spodnie opadły na ziemie. Nie odrywał wzroku od błękitnych oczu dziewczyny, wsuwając kciuk pod materiał bokserek, które ściągnął do górnej linii męskości, ukazując jej ukochaną linię V. Wiedział, jak ja lubiła Uśmiechnął się zadziornie i odwrócił tyłem, a bokserki w końcu opadły, ukazując umięśniony tyłek. Szedł przed siebie, a tyłem do nastolatki, trzęsąc nim przy każdym kroku. Nawet nie obrócił się za siebie, podchodząc na powrót do pokrowca, który nagusieńki rozsunął, napinając każdy mięsień na szerokich plecach. Dopiero teraz obrócił się przez ramię, by spojrzeć na Gabi.
- Po kolacji pozwolę ci zrobić ze sobą co tylko chcesz. Musisz być jednak najpierw bardzo grzeczna i posłuszna.- - Rzucił, uśmiechając kącikowo i wrócił do wyjmowania rzeczy. Narzucił na plecy koszulę, odwracając do niej przodem i zapinał ją powoli.
- Musisz najpierw poznać zasady. Nie będą one przyjemne. - Naciągnął na tyłek świeżą bieliznę, spodnie i wciskał powoli w nie koszule. - Marcello jest najważniejszy. Kiedy coś mówi, kiedy choćby otworzy usta, nikt nie ma prawa się odezwać. Jeśli on nie mówi, rozmowy inicjują mężczyźni. Kobiety reprezentują swoich partnerów... - Zapinał mankiety, patrząc na nie w spokoju. Wiedział, że ciężko jej będzie to wszystko pojąć i przyjąć do wiadomości, ale musiała się dopasować. - ...i nie odzywają się nieproszone. - Spojrzał na nią ponowie, zarzucając na ramiona marynarkę. - Im starszy członek Rodziny, tym większy szacunek mu się należy, nawet jeśli w hierarchii jest niżej. Marcello jest Ojcem Chrzestnym, ja jestem jego aktualnym następcą, następnie jest Franek, a za nim dopiero Lorenzo, ojciec Gigi. Mimo to, Lorenzo jako brat naszej ojca i starszyzna, ma pierwszeństwo głosu. Dopiero za nami są inni mężczyźni, a za nimi wy, nasze partnerki. - Zapiął marynarkę i wsunął na nadgarstek nowy zegarek, zapinając go uważnie. Gdy skończył, złączył spojrzenie z oczami Gabrielle. Reprezentował się tak. - Pamiętaj, że w pewien sposób mnie reprezentujesz. Tobie nikt uwagi nie zwróci, chyba, że zdenerwujesz Marcello, ale na razie cię lubi. - Ruszył w jej stronę i stanął przed łóżkiem, otulając otwartą dłonią miękki polik nastolatki. - Cała Familia nie może doczekać się żeby cię lepiej poznać, a niektórzy poznać trochę lepiej. Jesteś bardzo wyjątkowym gościem, Kwiatuszku. Możesz przygotować się na całą masę pytań, odpowiadaj szczerze. Nie ma w naszej Rodzinie tajemnic, ani tematów tabu. Staraj się jednak nie wybiegać przed szereg, choć nie będzie trudno... Nikt nie rozumie czemu nagle zmieniłem zdanie i co jest w tobie wyjątkowego, że postanowiłem się związać. Dlatego pewnie będziesz w centrum zainteresowania. Te wszystkie zasady brzmią tylko tak źle, ale źle nie będzie. Jesteś gotowa? - Wysunął w jej kierunku drug dłoń, za którą miała złapać, by pomóc sobie wstać. - Gdybyś poczuła się niekomfortowo i chciała wyjść, powiedz "chyba zrobiło się późno Angelo". - Ustalił hasło bezpieczeństwa, uzmysławiając sobie, że jeszcze nigdy nie nazwała go jego prawdziwym imieniem. Właściwie.... mówiła do niego bezosobowo odkąd przylecieli do Włoch.
- Chcesz mnie jeszce o coś zapytać? - To była jej ostatnia szansa.

Gabrielle Glass
rozbrykany dingo
Twój koszmar
brak multikont
Królowa życia — śpiąca na pieniądzach
19 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Wesoła ciamajda, z mnóstwem pomysłów. Spontaniczna, życzliwa, energiczna!
To urocze, że tak chciał ją przed wszystkim chronić, tylko niestety tak się nie da. Nie da się chronić ludzi w każdym błędem, złym słowem, chorobą, większymi lub mniejszymi wypadkami. To było nierealne! Życie składa się z momentów lepszych i gorszych, los przeplata ścieżki, czasami wystarczy być w złym miejscu o złej porze i problem murowany. To nie musi być coś wielkiego. Złapanie kataru, kradzież portfela, wombat na drodze, którego nie chce się zabić, bo uważa się, że ma rodzinę i ta rodzina będzie miała ci za złe, że zabiłeś tatę wombata... Życie jest nieprzewidywalne, nigdy nie wie się jakie karty zostaną rozdane akurat w tej partii. Dlatego Gabi właśnie czerpała z niego jak najwięcej, starając się nie przejmować trudnościami, bo one raz były, a raz nie. A kiedy miało się kogoś, kogo się kocha, wszystko jest łatwiejsze, zrozumiała to dobitnie, kiedy pierwszy raz poczuła motylki w brzuchu i ciepło w mostku, które rozlewało się po całym ciele, wypełniając ją całkowicie.
Gabi obserwowała Angelo jak wygłodniała pantera, której odmawiano jedzenia przez bardzo długi czas, ale mimo to w jej oczach tańczyły wesołe ogniki i ciepło, nieprzeniknione, otulające ciepło. Była ciekawa czy podchwyci jej myśli i zaśmiała się w momencie, gdy zrozumiała co się dzieje. Aż się poprawiła na tym łóżku, bardziej unosząc na rękach, normalnie jak dziecko czekające na prezent świąteczny.
- Ooo... Tak, tak... podoba mi się!- zawołała podekscytowana i uśmiechnęła się szeroko. Na klik paska zareagowała lekkim drgnięciem z ekscytacji, gotowa niemal zaklaskać i pisnąć z uciechy. Uwielbiała to, jaki mieli dystans do wielu spraw i potrafili się bawić niezależnie od okoliczności. Miała przed sobą najlepszego przyjaciela, opiekuna, partnera, fenomenalnego kochanka. Czy mogła chcieć czegoś więcej?
- Nie sprawiedliwe, dlaczego ty możesz mnie dotykać, a ja ciebie nie?- wydęła śmiesznie usteczka i wygięła je w podkówkę, bo już wyciągała rękę ku jego perfekcyjnemu brzuchowi, żeby osunąć ją w dół, odgiąć, materiał bokserek, zajrzeć do środka i udawać zawstydzoną, bez ostrzeżenia puszczając gumkę tak, że by strzeliła w skórę, ale niestety zakaz to zakaz i trzeba to szanować. Pożerała go wzrokiem, jasne oczy w półmroku trochę pociemniały, niebezpiecznie. Gotowa była jednak się nie posłuchać i go dotknąć, ale jej drań spieprzył sprzed nosa, na co jęknęła zawiedziona i uderzyła pięścią w materac, by dać upust swojej frustracji. Drań, drań i jeszcze raz drań i chyba za to kochała go najbardziej, za ten kalejdoskop emocji, jaki jej ofiarował każdego dnia.
Zakołysała się na łóżku i uniosła wzrok do sufitu, nie mogąc się opanować, bo zrobiło jej się bardzo gorąco, aż musiała się powachlować ręką.
- Pozwolisz? Sama sobie wezmę, mam nieograniczoną ilość życzeń, sam mówiłeś. Ja pamiętam. I ja zawsze jestem grzeczna, a przynajmniej się staram, to się liczy. - pogroziła mu palcem i obserwowała jak się ubierał, choć ze smutkiem, bo lubiła jak był nagi, ale ubranego też go lubiła, bo przecież ubierał się rewelacyjnie.
- Zasady? Nie bardzo rozumiem. - aż usiadła do pionu, wyprostowała się jak struna, jak uczennica siedząca w pierwszej ławce, kujonka pierwszej wody. Słuchała Angelo z uwagą, a z każdym jego słowem coraz bardziej marszczyła nosek, oburzona do granic możliwości. To zakrawało na tak totalnie obrzydliwy patriarchat, gdzie kobieta nie ma kompletnie nic do powiedzenia, że aż jej się zrobiło od tego słabo. Średniowiecze, dosłownie średniowiecze, zaćmione umysły. Nie powiedziała tego na głos, zacisnęła tylko pięści ze złości, ale musiał dostrzec jej minę, bardzo niezadowoloną.
- Ale to jest pojebane...- powiedziała prosto z mostu i runęła na łóżko, wlepiając wzrok w sufit, z którego uśmiechały się do nich jakieś cherubinki. Powtarzała sobie w myślach to, co usłyszała, modląc się, żeby niczego nie pokręcić. Nie znosiła takiej nierówności społecznej, zawsze się jej sprzeciwiała, dlatego zaczęła się z tej frustracji kulać po łóżku i znów usiadła do pionu.
Akurat wtedy Angelo stanął przy łóżku i położył jej dłoń na policzku, patrzyła na niego z dołu z lekkim wyrzutem, pretensją, złością, ale i bezgraniczną miłością.
- Nieee... Wcale teraz nie czuję żadnej presji, ani troszkę. Jestem oazą spokoju, kwiatem lotosu na łagodnej tafli cholernego jeziora. Jestem wręcz jak wagon pełen starych medytujących tybetańskich mnichów.- nie, wcale w jej głosie nie rozbrzmiewała ironia, oczywiście, że nie... Gdzieżby!
Złapała go za rękę i dała sobie pomóc wstać, mimo to cały czas patrzyła na niego z dołu, teraz czuła się przy nim jeszcze mniejsza niż zwykle, choć miała na stopach wysokie szpilki.
- Okej. Chyba zrobiło się późno. Muszę tam iść? Nie chcę, już nie jestem głodna. Boli mnie brzuch.- natychmiast użyła szyfru, który jej podał, a jeszcze na kolację nie zeszli. Czy chciała o coś zapytać? Oczywiście! Miała milion pytań, a każde kolejne rodziło następne. Serce w niej zamarło, nie lubiła być w centrum uwagi, to skromna dziewczyna z małego miasta w Australii. Oczy w nią wlepione choćby na karaoke w barze zawsze ją stresowały, a teraz będzie się czuła podobnie. Ze dwadzieścia par oczu będzie się na nią gapić. To mogło przytłoczyć. Pokręciła głową z niedowierzaniem, w co się wpakowała. Nie znosiła wszelkich zasad, ograniczania wolności i tak dalej. W środku się gotowała, choć po twarzy i ruchach nie było tego widać.
Pokręciła głową i wsunęła rękę pod ramię mężczyzny i na miękkich nogach ruszyła z nim po schodach na dół, gdzie została poprowadzona kilkoma korytarzami, przerażona wielkością rezydencji i ilością ochrony jaka była rozstawiona na każdym kroku. Weszli w końcu do bardzo gustownego, długiego pokoju, urządzonego w starym, barokowym klimacie. Z sufitu zwisały kryształowe żyrandole, w niektórych miejscach stały świeże kwiaty w zdobnych wazonach. Ogólnie panował tu przepych i blichtr. Gabi rozejrzała się uważnie. Normalnie jakby była w scenografii jakiegoś filmu. Centrum pomieszczenia okazał się długi stół, przyozdobiony ze smakiem i skromnością, przy każdym krześle stała zastawa stołowa z rodzinnym monogramem. Wszyscy na nich czekali, u szczytu stołu siedział Marcello i Rosialia, obok siebie, jak król i królowa, ramię w ramię. Zostały dwa puste miejsca po jego prawicy. Gabi wywnioskowała, że są one przeznaczone dla nich. Zasada była prosta, przy stole panował
jasny układ. Mężczyzna, kobieta, mężczyzna kobieta, w określonym porządku w zależności od ważności i funkcji. Gabi wzięła głęboki oddech, była tak cholernie spęta, że trudno jej się szło. Ruszyli do swojego miejsca, Gabi uśmiechała się trochę tak jak Hermiona na Balu Bożonarodzeniowym, gdy wyszło na jaw z kim się na nim pojawiła. Ktoś z obsługi sali odsunął dla nich krzesła, Gabi podziękowała młodemu chłopakowi, uśmiechając się do niego przyjaźnie, ale ten wydawał się niewzruszony. Ignorował ją. Nie wiedziała, czy powinna coś powiedzieć, przywitać się, cokolwiek, więc dla bezpieczeństwa milczała. Choć i tak ciężko by było jej cokolwiek powiedzieć, tak bardzo mocno zaciskała zęby. Miała to szczęście, albo nie... Że obok niej siedział Franek, posłała mu przerażone spojrzenie. Musiał mieć z niej niezły ubaw, widziała to w jego oczach. Spojrzała po wszystkich twarzach, ludzie byli tacy poważni! Przecież ona umrze z nudów na tej kolacji, ducha wyzionie i będzie obecna tylko ciałem. Przełknęła cicho ślinę, nie, serio, nie czuła absolutnie żadnej presji, w ogóle.

Ares Kennedy
rozbrykany dingo
Gabi
Książę Sycylijskiej Mafii — Właściciel Kuranda Hotel i studia tatuażu
36 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
I'm an Italian Mafia King who lives in Asutralia So baby don't smile to me if you don't like dangerous game
Spodziewał się takiej reakcji. Znał już Gabi i jej podejście do niektórych spraw, ale niestety, jeśli będzie jego partnerką, musi nauczyć się kilku podstawowych zasad i się do nich dostosować. Ten świat był inny niż ten, który znała. On sam jeszcze do niedawna niezbyt szanował kobiety, tak samo jak i Franek i wielu członków jego Rodziny. Nie mówiąc już nic o ich kontrahentach, których na szczęście na kolacji nie będzie. W Rodzinnym gronie atmosfera nie była taka napięta, nie było ryzyka, że ktoś zaraz wyciągnie broń i zacznie się afera, kiedy ktoś tylko powie coś, co nie spodoba się drugiej stronie. Zasady niby obowiązywały, ale nie były tak ścisłe, jak właśnie przy tego typu spotkaniach. Angelo przeszła myśl, że raczej nigdy nie będzie chciał jej ze sobą zabrać, a w trakcie pobytu we Włoszech może się ich kilka po drodze zdarzyć. Szczególnie, że dawno go tu nie było i właściwie miał kilka spraw do załatwienia. Na razie jednak pierwszy schodek. Musi przyzwyczaić się do ich stylu życia, a to była świetna okazja.
Uśmiechnął się na jej słowa, czując sarkazm już od pierwszego z nich. Denerwowała się, to oczywiste, ale będzie przy niej i postara się, żeby czuła w jakiś sposób komfortowo. Wiedział, że to dla niej nie łatwe, szczególnie, że nie zdążyli tak naprawdę o tym wszystkim porozmawiać. Podziwiał jej siłę, że po tym co się stało, jest w stanie normalnie z nim funkcjonować i zdobyła się na zejście na ta kolację. Stawiała czoło kolejnym próbom i problemom, co sprawiało, że Angelo pękał z dumy i zadowolenia.
- Nie musisz, ale okażemy wtedy brak szacunku dla gospodarzy. - Nie musiała. Mogła zostać, a on zszedłby sam, ale wtedy Marcello i Rosalia na pewno byliby niepocieszeni, a cała Familia uznałaby ją za problematyczną i niewychowaną. - Spokojnie mała. Jestem przy tobie, nie będzie tak źle. Moja Rodzina jest cudowna, tylko Helena i Arturo są takimi owcami. Zobaczysz. - Spróbował ją jakoś podnieść na duchu, ale i tak nic to nie dało. On w przeciwieństwie do niej, miał świetny humor, nie mógł przestać się uśmiechać. Dawno nie widział tych ludzi, a w dodatku miał przy sobie ją. Tego właśnie pragnął, gdy lecieli do Włoch, by była przy jego boku w takich różnych ważnych chwilach, przy Angelo, nie przy wykreowanym Aresie. Teraz wiedziała, znała całą prawdę, a dobrowolnie szła z nim na kolację z Familią. Wiedziała kim są i oni i może stresowała się nieco, ale jej odwaga i lojalność były dla Angelo bardzo ważne i doceniał to. Bardziej niż mogła przypuszczać.
Poczuł ciepło w klatce piersiowej, gdy weszli do jadalni. Przed wejściem stało dwóch uzbrojonych ochroniarzy, ale w sali już ich nie było. Tam zaś byli jego bracia i inny członkowie rodziny. Czekali już tylko na nich. Angelo zajął swoje miejsce, panowała cisza, wszyscy na nich patrzyli, z ciekawością przyglądając jego partnerce, jakby doszukiwali się w niej jakieś magii. Francesco jako jedyny uśmiechał się do Gabi, obok niego siedziała dziewczyna Vito (23 lata), której jeszcze nie miał Angelo okazji poznać, obok niej właśnie jego kuzyn Vito (41 lat), a obok niego Roberto (35 lat) z Alessandro (47 lat), byli parą, dość ciekawą, bo Roberto był bratem Paolo (27 lat), a Alessandro bratem Ugo(41 lat), który siedział na przeciwko niego z ich siostrą Chanel (30 lat), która zaś siedziała obok swojego partnera Paolo, który zaś był bratem Roberto właśnie. Koło Paolo siedziała Helena z Arturo, a na przeciwko Angelo z Gabi siedział Lorenzo z Alessandrą.
-Spóźniłeś się. - Marcello spojrzał na brata z uniesionymi brwiami.
- Wybacz, były korki na mieście, wiesz jak jest. - Po jego słowach zawisła chwilowa cisza, którą przerwał śmiech Marcello, a później już wszystkich zebranych.
- Dobrze was widzieć. Gabrielle, chciałem cię oficjalnie powitać w naszej Rodzinie i pozwól, że przedstawię ci wszystkich zebranych. - Oderwał od niej wzrok i spojrzał po wszystkich przy stole. Poza Heleną, wszyscy wyglądali na przyjaźnie nastawionych. - Francesco już znasz. - Franek ciągle patrzył na Gabi rozbawiony, dotykając ją teraz po ramieniu sugestywnie. - Lorenzo i Alessandra są rodzicami Gigi, którą z tego co wiem, poznałaś. Lorenzo jest bratem mojego ojca. Arturo i Helenę też już chyba miałaś przyjemność spotkać... - Po tych słowach na ustach Rosali zabłąkał się rozbawiony, ale ledwo widoczny uśmieszek, aż musiała opuścić głowę w dół, by to ukryć. Franek też zareagował sugestywnym spojrzeniem na Gabi, które z reszta rzucał co chwile. - Paolo nasz kuzyn i jego partnerka Chanel, oraz Ugo, kuzyn. Na przeciwko jego brat Alessandro, a bok narzeczony Roberto. Roberto jest bratem Paolo. Później Vito, kuzyn, oraz jego partnerka, Angelo ty chyba też nie miałeś jeszcze przyjemności, Alice. - Dziewczyna pomachała do nich. Wszyscy, których przedstawiał wychylali się w stronę Gabi, wywołani przez Marcello i uśmiechali do niej, albo pokazywali gest dłonią na przywitanie. Tylko Helena patrzyła nieprzychylnie. - Mam nadzieję, że dobrze czujesz się w naszym domu i zostałaś odpowiednio ugoszczona... Angelo? - Angelo przez cały czas trzymał pod stołem Gabi za rękę, głaszcząc ją po niej kciukiem delikatnie. Wiedział, że i tak nie spamięta wszystkich imion i powiązań. Co chwila zerkał na nią, a teraz patrzył na brata, wywołany do odpowiedzi.
- Ma wszystko czego potrzebuje, dbam o to. - Spojrzeli na Gabi, czekając na jej odpowiedź, a kiedy padła zza końcu stołu wychylił się Roberto z uśmiechem od ucha do ucha.
- Pewnie nie możesz się doczekać wesela? U was też robi się takie huczne? Bo jesteś z Australii tak? Podobno macie pająki wielkości głowy, to prawda? - Roberto zawsze dużo gadał, zupełnie jak Franek, a ten zaś położył dłoń na drugiej dłoni Gabi, ściskając ją jak Ares i nachylił do jej ucha.
- Miło cię znów widzieć piękna. - Te słowa padły jeszcze nim zza stołu wyłonił się Roberto z masą pytań.
- Powiedz nam coś o sobie, wszyscy jesteśmy bardzo ciekawi kto skradł serce Bezlitosnego Angelo. - Dodał Alessandro po wybuchu swojego narzeczonego.
Kelnerzy zaczęli przynosić na stół ciepłe potrawy, polewając wszystkim do kieliszków czerwone wino. Angelo dostrzegł dłoń swojego brata, ale zareagował jedynie delikatnym uśmiechem. Teraz Gabi miała wsparcie z dwóch stron...

Gabrielle Glass
rozbrykany dingo
Twój koszmar
brak multikont
Królowa życia — śpiąca na pieniądzach
19 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Wesoła ciamajda, z mnóstwem pomysłów. Spontaniczna, życzliwa, energiczna!
Mózg dziewczyny był w totalnej rozsypce, nie pojmowała wciąż, że to wszystko dzieje się naprawdę. Może kiedy ratowała się przed wyrzutami sumienia, w związku z przejechaniem wombata i wjechała w drzewo, tak bardzo uszkodziła głowę, że teraz leży w śpiączce w szpitalu i to wszystko dzieje się tylko w jej umyśle nasączonym środkami przeciwbólowymi i innymi lekami? To byłoby najprostsze wyjaśnienie, ale fakty były inne.
W małym ciele wielki duch, jak mówią mądrzy ludzie, co zabawne to właśnie te niskie i kruche osóbki są zazwyczaj najbardziej wygadane i energiczne, działają jak petardy, nie boją się świata, nie boją się wypowiadanych przez siebie słów i nie zważają na konsekwencje, gdy coś mówią. Gabi poniekąd była taką trochę Małą Mi z Muminków, choć teraz znacznie wyciszoną, dojrzalszą i co najważniejsze — nie aż tak paskudnie pyskatą, choć się jej zdarzało. Dziś jednak nie mogła sobie pozwolić na plecenie bzdur, wiedziała, jak ta kolacja jest ważna dla Angelo, wiedziała, że chciał, aby zachowała się dojrzale i przynajmniej postarała się zapamiętać wszystkie zasady, które jej przekazał. To była prawda, reprezentowała go, była jego ozdobą, wizytówką, oznaką, że podejmuje dobre decyzje, nie tylko te dotyczące rodzinnych interesów, ale i prywatne, co czyniło go w oczach innych człowiekiem, któremu zdecydowanie bardziej należy się szacunek. Mogła ten jeden raz schować dumę do kieszeni, przestać na chwilę walczyć, mogła to zrobić dla niego i była pewna, że da radę.
Znała podstawowe zasady dobrego wychowania, wszak była córką prawnika, który nie raz i nie dwa zabierał ją na dobroczynne gale i spotkania z bardziej wpływowymi kontrahentami. Dlatego też totalnie rozumiała, że zaproszeń, od ludzi, u których się gości, nie powinno się odrzucać przez wzgląd na czystą uprzejmość. To było bardzo proste, przecież chcieli okazać swoją gościnność, pokazać, że jest mile widziana, akceptowana i chcieli pokazać jej odrobinę włoskiej kultury biesiadowania, jeszcze nim przyjdzie jej bawić się na ogromnym weselu, o ile do niego dojdzie.
Angelo był kompletnie rozluźniony, mówiło o tym wszystko w jego ruchach i mimice oraz migoczących oczach, czego nie można było powiedzieć o Gabi, która czuła na sobie wzrok tych wszystkich ludzi. Jedno było zauważalne, gdy spojrzała na Marcello i Rosalię poczuła ulgę. Nic im nie było, zwłaszcza partnerce Marcello, którą z miejsca pokochała całym swoim serduszkiem, jego też, ale no...Od niej biło takie ciepło i klasa, że można było się przy niej poczuć dobrze, jednocześnie mając świadomość, jaka jest jej pozycja. Pasowała do tego miejsca idealnie, jakby urodziła się do tej roli, błyszczała niczym najjaśniejsza gwiazda, zachowując przy tym skromność i niebywały powab.
Wszyscy byli tak pięknie ubrani... Kobiety miały na sobie gustowne sukienki, cudowną biżuterię, mężczyźni też ubrani byli bardzo elegancko. Trochę dziwnie się poczuła w tym swoim kombinezonie. Początkowo chciała ubrać sukienkę, miała ją przygotowaną. Klasyczna, mała czarna z dekoltem w serek, o odpowiedniej długości, ale że ucierpiała fizycznie, nie chciała świecić poranionym kolanem. Trochę zaschło jej w ustach, miała ciarki na plecach, czuła, że żołądek się skurczył i prawdopodobnie nic nie wciśnie. Rozejrzała się po zebranych, starając się każdemu posłać uśmiech, ale był on bardzo nerwowy.
Marcello zagrzmiał, choć głos miał łagodny, w tej ciszy rozbrzmiał jak uderzenie w gong, Gabi aż lekko drgnęła i spojrzała na najważniejszą osobę w sali z lekkim przestrachem. Potem na Angelo, który palnął coś o korkach. Powstrzymała parsknięcie śmiechu i spuściła głowę, żeby to ukryć, ale oczy nie oszukiwały, widać było, że w środku umiera ze śmiechu i gdy wszyscy się zaśmiali i ona sobie na to pozwoliła. Uniosła wzrok, jakby odrobinę się rozluźniając. Czuła się jak taki balonik, z którego spuszczane jest powoli powietrze. Wróciła spojrzeniem na Marcello, bo zwrócił się bezpośrednio do niej, uśmiechnęła się, bo jego słowa były bardzo miłe i znaczyły bardzo wiele, choć ona jeszcze nie do końca zdawała sobie z tego sprawę. Słuchała uważnie, choć ręka Franka, sugestywnie gładząca jej ramię, wcale nie pomagała. Czuła zapach jego perfum, który był jednym z piękniejszych jakie czuła.
Tia... Miałam okazję, bardzo bliską, za bliską... naga prawda, zbyt naga...- pomyślała optymistycznie, wypierając pamiętne obrazy z głowy. To było kompletnie niemożliwe. Ile razy będzie Franka widziała, tyle razy przed oczami będzie stawać jej... Nie. Żadnego stawania, niech lepiej nie staje.
Gabi przenosiła spojrzenie na każdego, kto był jej przedstawiany, ale wszystkie te imiona zaczęły jej się zlewać i mieszać gdzieś w połowie, ale każdemu starała się skinąć głową i posłać wciąż nerwowy uśmiech. To wszystko dlatego, że powtarzała sobie w łebku, żeby nie wyjść na prowincjonalną prostaczkę, która weszła na salony i nie wie, co robić i jak się zachować.
- Jest jak we śnie...- odpowiedziała dość niepewnie i ścisnęła rękę Angelo lekko, żeby dodać sobie otuchy, zerknęła najpierw na Marcello, a później na Angelo, i cholera trochę za bardzo utonęła w jego oczach, wystarczyło, by przeskoczyła między nimi jedna iskierka, a ona topniała jak lody wyjęte z zamrażarki przy trzydziestostopniowym upale.
Poczuła na swojej drugiej dłoni coś ciepłego i ciężkiego, bardzo miękkiego i delikatnego w swojej sile. Momentalnie przeszły ją dreszcze, zerknęła szybko w dół, przełknęła ślinę i niezauważalnie zwilżyła usta językiem. Jeszcze te słowa Franka, wypowiedziane wprost do jej ucha... Poczuła się tak jakby powiedział jej coś okropnie nieprzyzwoitego, a były to tylko miłe słowa stęsknionego, przyszłego szwagra. To znaczy... Eee... Dlaczego właśnie wyobraziła sobie samą siebie w białej sukience, idącą alejką usłaną różami, na końcu której czeka na nią Angelo? Czemu takie głupie myśli pojawiały się w najmniej odpowiednich momentach? Dobrze, że szybko została sprowadzona na ziemię. Skoro zostało jej zadane pytanie, to kultura wymagała, by podpowiedzieć no i trzymała się przecież zasady, by nie odzywać się niepytana! Aż sama z siebie była dumna, bo w nerwach zwykle gadała pięć razy więcej i z pięciokrotnie mniejszym sensem.
- Nawet nie wie Pan...nawet nie wiesz jak bardzo.- rozluźniła uda, które zaciskała, za chwilkę mieśnie brzucha i ramiona.
- Australia ma to do siebie, że jest bardzo wielokulturowa i to tak naprawdę zależy od tego, kto i skąd pochodzi, w jakiej tradycji się wychował, ale takie typowe australijskie wesela nie specjalnie odbiegają od tych, które można obejrzeć na filmach amerykańskich.- jakoś tak wyszło, że kompletnie instynktownie splotła palce z Frankiem i ścisnęła jego rękę lekko, co dotarło do niej dopiero za chwilę.
- Zdarzają się i takie wielkości małego psa, chociaż one wolą się trzymać z daleka od miast, to stereotyp, że tam wszystko chce nas zabić. To trochę tak jak z tym stereotypem, że Włosi na wszystko mają czas i nigdzie się nie spieszą i wszędzie się spóźniają, ja nie mam takich doświadczeń i uważam to za bzdurę. Chociaż... Jeśli kiedyś przyjdzie wam chęć, odwiedzić Australię to radziłabym uważać na wombaty...- kącik ust jej drgnął z rozbawienie, bo tylko ona przy tym stole łapała ten żarcik sytuacyjny, nawet Angelo nie powiedziała, w jaki sposób rozkwasiła swojego żółtego garbusa. Rozejrzała się po twarzach zebranych i utkwiła wzrok w Helenie, przesyłając jej telepatycznie wiadomość.
Ty byś mogła spotkać takiego wombata okropna jędzo...
Czuła się teraz jak na grupie wsparcia anonimowych alkoholików, choć tam nie uświadczyłaby wina. Została wywołana do odpowiedzi, jakby właśnie miała zdradzić im dlaczego pije i od ilu lat. Wyplątała dłoń z uścisku Franka i z lekkim zakłopotaniem pogładziła się po szyi, co było oznaką niepewności.
- Dziwnie tak mówić o sobie... Chyba jestem ciekawa was tak mocno jak wy mnie.- zaśmiała się i pokręciła lekko głową, mając nadzieję, że tymi słowami uda jej się jakoś wybrnąć z sytuacji z twarzą. Na stole zaczęło pojawiać się jedzenie, w kieliszkach wino, ale nikt nie ważył się rozpocząć jedzenia, dopóki Marcello nie oznajmi, że mogą rozpocząć ucztę. Widziała jednak, że jej odpowiedź nie była zbyt satysfakcjonująca, więc westchnęła cicho. Co miała im powiedzieć, że jest postrzeloną nastolatką, która kradnie łódki i organizuje wyścigi samochodowe?
- Jestem Gabi, po prostu Gabi... zabrzmi to tak, jakbym nie miała ambicji i planów, ale zwyczajnie nie wiem, co chcę robić w życiu. Miałam iść na studia, ale postanowiłam zrobić sobie przerwę, muszę znaleźć w życiu cel, bo jego sens już znalazłam, i siedzi obok mnie.- zerknęła na Angelo uśmiechając się ciepło, znów jej oczy migotały, wgapiała się w ukochanego jak zakochany kundel. Teraz już miała nadzieję, że zaspokoiła ciekawość Alessandro.

Ares Kennedy
rozbrykany dingo
Gabi
Książę Sycylijskiej Mafii — Właściciel Kuranda Hotel i studia tatuażu
36 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
I'm an Italian Mafia King who lives in Asutralia So baby don't smile to me if you don't like dangerous game
Nie wątpił, że jego ukochana nie potrafi się zachować, ale znał ją na tyle, by wiedzieć, że jest mistrzem przypału. Jeśli ktoś ma coś palnąć w nieoczekiwanym momencie, była to właśnie Gabi. Najczęściej uważał to za urocze, ale niestety w jego świecie musiała nauczyć się to kontrolować. Jak wyżej, na Rodzinnej kolacji jeszcze mogła zaliczać wpadki, ale jeśli weźmie ją na jakiekolwiek inne spotkanie, nie ma tam miejsca na błędy.
Wszyscy słuchali jej z zainteresowaniem, jakby miała sprzedać im jakieś magiczne receptury. Angelo słyszał, że się stresuje, ale nie miał jej jak inaczej wesprzeć, niż po prostu trzymać za rękę nieustannie. Z resztą dostała wsparcie z dwóch stron, Franek robił dokładnie to samo, zadowolony, że splątała z nim swoją dłoń. W jego głowie zaczęły pojawiać się nieprzyzwoite myśli, dokładnie jak i w głowie Angelo. Od dawna ich mózgi działały podobnie, często myśli przychodziły w tym samym czasie, jakby byli nie braćmi z taką różnicą w wieku, ale bliźniakami, których umysły są ze sobą w pewien sposób połączone.
Każdy zauważył jej początkową pomyłkę, kiedy zwróciła się na "Pan" do jednego z nich, ale tylko kilka osób się na to uśmiechnęło. W tym Angelo. To dobrze o niej świadczyło, jak i kultura jej wypowiedzi i porównanie stereotypów do ich kultury.
- Niektóre są prawdziwe, jak na przykład to, że każdego Włocha mdli od widoku ananasa na pizzy. - Wtrącił z rozbawieniem Paolo. Na jego słowa Ugo wzdrygnął się teatralnie.
- Nawet nie wspominaj. - Jego angielski był bardzo słaby, a akcent mocno Włoski. Wszyscy cicho zaśmiali się, ale pozwolili kontynuować Gabi wypowiedź. Marcello siedział w ciszy z dłońmi splątanymi pod brodą, na których ją oparł i słuchał nastolatki z delikatnym uśmiechem na ustach, wpatrzony w nią jak w obrazek. Nikt nie rozumiał o co chodzi z tymi Wombatami, więc Roberto postanowił dopytać:
- To jakieś straszne wielkie stworzenia? Są bardzo agresywne, jak niedźwiedzie? - Jego narzeczony zaśmiał się cicho na jego słowa, widocznie wiedząc czym są wombaty, ale pozwolił odpowiedzieć Gabrielle na to pytanie.
Franek spojrzał lekko zawiedziony na nastolatkę, gdy zabrała dłoń, ale zabrał i swoją, to był dla niego jasny znak.
- Możesz pytać o co tylko chcesz. - Odezwał się w końcu Marcello, dając jej przyzwolenie na zadawanie pytań, a nie tylko odpowiadanie. Jego głos był spokojny, Angelo zawsze podziwiał jego wewnętrzną równowagę.
- Nie wiesz na co się piszesz bracie. - Rzucił do niego rozbawiony i przeniósł spojrzenie na swoją partnerkę, gdy zaczęła jednak mówić o sobie. Ich oczy spotkały się, a w środku zrobiło mu się ciepło od słów, które wypowiedziała. Posłał jej uśmiech, który zarezerwowany był tylko dla niej i który wszyscy zebrani mogli dostrzec na jego ustach pierwszy raz w życiu. Patrzył na nią ze wszystkimi emocjami, którymi ją darzył, widocznie szczęśliwy. Roberto z Alessandro wydali z siebie charakterystyczny dźwięk dla rozczulających scen, w synchroniczny sposób. Ciche "ooooooo" wyrwało się z ich płuc i oparli się o siebie, patrząc na zakochaną parę. Wszystkich chyba poruszyły słowa Gabrielle nawet Helena wyglądała jakby do niej dotarły.
- Wydaje mi się, że znalazłaś i cel. - Powiedziała Rosalia, uśmiechając ciepło do dwójki po jej prawej stronie. Marcello zrozumiał aluzję i chwycił jej dłoń, którą ucałował.
- To bardzo piękne słowa. - Skierował swoje zarówno do narzeczonej, jak i dziewczyny brata. Spojrzał na nią i uniósł w jej stronę kielich z winem. - Dziękuję, że pojawiłaś się w życiu Angelo. - Dostrzegał, jak szczęśliwy w końcu jest jego brat, a to uszczęśliwiało i jego. Angelo pocałował Gabi w czoło i chwycił za swój kieliszek, unosząc go w stronę Marcello i Rosali. Był cholernie szczęśliwy, jak chyba jeszcze nigdy w całym swoim życiu. Siedział przy Rodzinnym stole, z najbliższą sobie rodziną i Gabi po prawicy, zapominając kompletnie o wszystkich problemach. Ich dłonie wciąż były ze sobą splątane.
- Cieszy mnie, że widzimy się w takim gronie. Wypijmy za nowe początki i naszą powiększającą się Rodzinę. - Marcello w końcu wzniósł toast, co po nm zrobili wszyscy przy stole, powtarzając za co piją.
- Ucztujmy razem! - Marcello zachęcił wszystkich do skosztowania jedzenia, co tez zrobili. Wszyscy zajęli się jedzeniem, Angelo umierał z głodu, więc nakładał sobie ogromne ilości, wrzucając na talerz Gabi jakieś ciekawsze potrawy, czy produkty, zachęcając ją, by spróbowała. Co jakiś czas rzucał jej spojrzenia, jakby się upewniał, że na pewno tu jest i wszystko jej smakuje. W pomieszczeniu zapanował gwar, charakterystyczny dla większej kolacji, przerywany cichszymi rozmowami między sobą. Niektórzy zadawali Gabi pytania, ale już mniej wnikliwe, bardziej o to jak jej się tu podoba, czy smakuje jej jedzenie, jak się tu czuje, czy była kiedyś już we Włoszech, czym się interesuje. Angelo czasami coś wtrącił, opowiedział im historię o kradzieży motorówki, która później okazała się jego. O wyścigu jaki mu zorganizowała. Wszyscy byli pod wrażeniem, że ta niepozorna nastolatka robiła z nim takie rzeczy. Wiedział, że zyska tym w ich oczach i zyskała, a najbardziej w Marcello, który dla żartu powiedział, żeby trzymała się z dala od portu i jego łodzi. Rosalia mało się odzywała, tak samo jak Chanel. Tyko dziewczyna Vito, niewiele starsza od Gabi czasami coś wtrąciła, szczególnie do dziewczyny. chyba liczyła, że mogą się zaprzyjaźnić, biła od niej bardzo podobna aura, więc i Angelo zaczął tak myśleć Jej angielski też nie był wyśmienity i brakowało jej czasami słów, ale Gabi chyba wszystko rozumiała. W pewnym momencie rzuciła do niej, że muszą umówić się same na ploty. Atmosfera była bardzo przyjemna, zeszło napięcie z początku, a z każdym kieliszkiem wina wszyscy rozluźniali się coraz bardziej. Ani Marcello, Angelo, Franek i Lorenzo nie wspomnieli o jutrzejszym dniu, wszyscy zachowywali się, jakby nic kompletnie się nie stało. Helena przestała rzucać Gabi spojrzenia i zajęła się swoim towarzystwem, chyba na razie jej odpuszczając. W pewnym momencie Angelo odciągnął ją od stołu i zamienił kilka krótkich zdań na temat swojej dziewczyny i jej poprzedniego zachowania. Obiecała mu, że nie będzie jej zaczepiać, ale jakoś nie mógł w to do końca uwierzyć. Gdy wrócił do stołu, oczy Gabi już się świeciły. Kiedy go nie było, Franek zagadywał ją na tematy związane z mieszkaniem z Gigi, popytał trochę o nią, bardzo się nią interesował. Rzucał jej długie spojrzenia i firmowe uśmieszki, ale nie był przy tym nachalny, wręcz odwrotnie.
- Odbijany. - Rzucił do brata rozbawiony, kładąc dłoń na udzie Gabrielle Glass. Pochylił się w jej stronę i szepnął jej na ucho. - Wszystko dobrze, moja księżniczko? - Teraz mogło dotrzeć do niej, że naprawdę nią była. Może niekoniecznie tego, czego chciałaby być, ale fakty były takie a nie inne.
rozbrykany dingo
Twój koszmar
brak multikont
Królowa życia — śpiąca na pieniądzach
19 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Wesoła ciamajda, z mnóstwem pomysłów. Spontaniczna, życzliwa, energiczna!
Yup, Gabi ma na drugie imię Przypał, wszystko jej się imało jak błoto psiego futra, wszystko przez nierozważność, lekkomyślność i ekstremalną spontaniczność oraz dość specyficzne poczucie humoru. Nie raz i nie dwa bywało tak, że ktoś coś powiedział, a ona się zaśmiała, choć żadne słowo czy sytuacja wcale zabawna nie była, a jej komentarze względem tego ociekały płynnym złotem. Z jednej strony urocze, z drugiej problematyczne, zwłaszcza teraz, kiedy musiała zachowywać się wzorowo, nieważne czy była to rodzinna kolacja, czy kolacja w interesach. Jeśli w dalszym ciągu poważnie myślała o tym, żeby być z Angelo, musiała to zrozumieć i bardzo szybko dorosnąć, nabrać dystansu i ogłady. Oczywiście, że myślała poważnie, absolutnie nie dopuszczała do siebie innych myśli.
Czuła wsparcie obojga i bardzo to doceniała, wiedziała, że nikt w tej sali nie jest jej wrogiem, wszyscy byli bardzo uprzejmi, ale to chęć wypadnięcia przed nimi jak najlepiej sprawiała, że jest zestresowana, choć z każdą chwilką mniej i mniej. Nie zabrała ręki z uścisku Franka, dlatego, że jej to przeszkadzało, lubiła go, to był tylko taki odruch, żeby się jakoś uspokoić.
Ananas na pizzy... Cholera, ona lubiła pizzę po hawajsku! Już chciała się z tym zdradzić, nawet nie raz i nie dwa prosiła Angelo, o to by jej taką pizzę zrobił. Za każdym razem widziała żądzę mordu w jego oczach, co strasznie ją bawiło. Powstrzymała się jednak, nie chcąc wywoływać międzykulturowej batalii kulinarnej. Umówmy się, kuchnia Australijska nie jest jakaś wymyślna, a najbardziej znane "dania" to fairy bread i vegemite sandwich, tego nie je się w żadnej innej części świata. Nawet przywiozła ze sobą Vegemite, i to kilka butelek, by móc rozdać ludziom w ramach upominku od "cioci z Australii". Mama zawsze ją uczyła, że nie jedzie się nigdzie z pustymi rękami, ale na upominki jeszcze przyjdzie czas.
- Wombaty to takie... duże, urocze ssaki, mogą ważyć nawet 35 kg, niektórzy mówią, że mają dużo wspólnego z misiami koala. W ogóle nie są groźne, chyba że wychodzą na ulicę w środku nocy, a ty jedziesz samochodem w wielkich emocjach i nie chcesz zabić zwierzątka, więc wjeżdżasz w drzewo, żeby przypadkiem rodzina tego wombata nie miała ci za złe, że zabiłeś jedynego żywiciela rodziny. Poważnie, oczami wyobraźni widziałam, jak małe wombaty pozywają mnie do sądu o alimenty, albo przypuszczają na mnie jakiś zmasowany atak. Lepiej nie zadzierać z wombatami.- no i masz, zaczęła pleść bzdury z tych nerwów, choć dla niej miało to właśnie wielki sens! Właśnie w tym momencie Angelo dowiedział się, co się wydarzyło z jej żółtą strzałą i mógł doskonale wiedzieć, w którym momencie się to wydarzyło.
Och tak... Marcello nie wiedział, co robi, udzielając jej pozwolenia na zadawanie pytań, bo miała ich milion pięćset! Spojrzała na niego, a potem na Angelo, który uprzedził go lojalnie o konsekwencjach, za co niezauważalnie zarobił z łokcia, między żebra a Gabi nadęła lekko policzki. Na szczęście przyszły jej do głowy słowa, które wypowiedziała i wzrok ukochanego mówił jej wszystko, patrzyli na siebie jak takie totalnie zakochane szczeniaki, choć gdy Gabi usłyszała to słodkie "ooo", zrobiło jej się lekko głupio, że tak wypaliła z takim wyznaniem przy wszystkich i się zarumieniła, ale uśmiechała się nadal.
Ciężko jej było przenieść wzrok z Angelo na Marcello i Rosalie, ale zrobiła to i zobaczyła najsłodszy i najbardziej "powerful" gest i oznakę miłości, szacunku i bezgranicznego oddania, jakim para się darzyła. I jeszcze słowa Marcello... Teraz to ona miała ochotę zrobić "awwwwwww..." i się rozpłynąć w kałużę krystalicznie czystej wody. Gabi się wzruszyła, tak totalnie, że w jej oczach zaszkliły się łzy, aż musiała pomachać sobie ręką przed twarzą, żeby przypadkiem się nie popłakać z tych emocji. To było straszne, że można być tak wrażliwym, empatycznym i emocjonalnym. Ona się tak łatwo wzrusza! To kulka najbardziej chaotycznych i nieprzewidywalnych emocji, które wręcz z niej promienieją. Głupio było pić za samą siebie, ale uniosła kieliszek do ust. Musiała dziś pamiętać, by za wiele nie pić, bo była bardzo zmęczona i alkohol bardzo szybko ją powali.
Umierała z głodu, w brzuchu burczało już od czasu gdy się obudziła, dlatego z ulgą przyjęła przyzwolenie na jedzenie i nie odmawiała sobie absolutnie niczego.
Angelo dbał o nią, podtykał pod nos najlepsze kąski, a ona nie bała się próbować wszystkiego, bo włoska kuchnia jest najlepsza na świecie, wiedziała to już, nim poznała swojego mężczyznę, ale teraz odkrywała wcześniej nieznane smaki. Widać było, że zapomniała o stresie, jadła, piła, rozmawiała, odpowiadając na pytania, zadając swoje, starając się zamienić z każdym, choć kilka słów, jednocześnie będąc cholernie wdzięczna, że rozmawiają z nią po angielsku, żeby czuła się tak bardzo komfortowo jak to tylko możliwe. Zrobiła też bardzo ciekawą rzecz, prosząc każdego, z kim rozmawiała o to, by nauczył ją ich zdaniem, najbardziej włoskiego słowa jak to tylko możliwe, widać było, że chce poznać kulturę, język i się w nią wpasować. Nie zdradzała się też jeszcze z tym, że nauczyła się włoskiego, i gdy ktoś rozmawiał między sobą, to ich jako tako rozumiała. Trochę się jej głupio zrobiło, jak Angelo zaczął opowiadać o kradzieży motorówki i o wyścigu, musiał ją normalnie przy każdym z tym wsypywać! Jej było głupio, że jest taką kryminalistką, a on był głupi z tego dumny. Szepnęła mu do ucha, że policzą się za to później.
Gabi jak to Gabi, śmiała się dużo, chętnie rozmawiała, niestety nawet kilka razy zdarzyło jej się chrumknąć gdy ktoś powiedział coś zabawnego, przez co cała jadalnia parskała śmiechem, a jej czerwieniały uszy ze wstydu.
Najmniej rozmawiała z Heleną, ale to nie dlatego, że nie chciała, tylko kobieta nie specjalnie wchodziła z nastolatką w interakcje, ale szanowała to, przynajmniej jej nie dogryzała i chyba jakoś tak złagodniała...
Brzuch powoli jej się napełniał, trochę kręciło się jej w głowie od wina. Tak, zdecydowanie mogłaby się zaprzyjaźnić z dziewczyną Vito, która jakoś tak dziwnie zerkała na Franka co jakiś czas. Gabi znała to spojrzenie i w sumie się jej nie dziwiła, Franek to ciacho.
Nie poczuła się źle gdy Angelo odszedł na bok z Heleną, bo miała u swojego boku Franka, który skutecznie odwracał jej uwagę od patrzenia w stronę tamtej dwójki, rozwalał ją tymi swoimi uśmieszkami i świdrującym spojrzeniem, miała wrażenie, że ją rozbiera wzrokiem, ale przy tym nie był natarczywy. Mieli wspólny vibe z poczuciem humoru i swobodzie wypowiedzi. Gigi... Kobieta petarda, początkowo jej nie polubiła za bardzo, bo wydawała się jej wyniosłą, rozpieszczoną i wredną małpą, ale przy głębszym poznaniu i ilości czasu, jaką ze sobą spędzali, dziewczyna dała się poznać od zupełnie innej strony. Była jej doradczynią, a co ważne, one naprawdę się zaprzyjaźniły.
- Dlaczego tak się interesujesz Gigi?- zapytała w końcu Franka, nim Angelo do niej dopadł, kładąc rękę na udzie, ukrytym pod materiałem spodni. Uwielbiała czuć tam jego rękę, to był taki fajny gest pokazujący "jesteś moja, należysz do mnie". Ułożyła dłoń na jego ręce i przymknęła oczy, czując ciarki biegnące po uchu, na kark i plecy. Czuła ciepły oddech Angelo na swojej skórze, drażnił wrażliwe miejsca samym ciepłem bijącym od jego ciała, a wino, które wypiła, potęgowało to uczucie.
- Tak, jest cudownie. Twój nadworny błazen skutecznie mnie zabawia mój królu...- zaśmiała się cicho i otworzyła oczy, by posłać Frankowi spojrzenie pełne rozbawienia i wyszczerzyła zęby w uroczym uśmiechu, słodkim i niewinnym. Odwróciła głowę lekko w bok, trafiając policzkiem na nos Angelo, i lekko tym policzkiem go potarła.
- Jestem już lekko zmęczona, różnica czasu trochę daje o sobie znać. Ale zjadłabym coś jeszcze...- rozejrzała się po stole w poszukiwaniu czegoś, na co miałaby jeszcze ochotę. Chyba właśnie obsługa miała zmianę warty, bo nikogo nie było w zasięgu wzroku, no i Gabi nie była przyzwyczajona, że ktoś nad nią skacze. Niestety poczuła się trochę nazbyt swobodnie, przez wino i ogólną przyjemną atmosferę. Dostrzegła przepyszne Arancini stojące nieopodal rąk Marcello. Wyprostowała się na krześle, uśmiechnęła szeroko.
- Marcello, podasz mi Arancini? Są tam, blisko ciebie.- chwyciła w rękę swój mały talerzyk, żeby móc go podać mężczyźnie, by mógł jej nałożyć kilka kulek i wtedy... Nastąpiła cisza, jak makiem zasiał. Sztućce przestały szczękać, kieliszki przestały o siebie stukać, rozmowy ucichły, wszyscy wpatrzyli się w Gabi i Marcello.
And it was at this moment, She knew, She fucked up. Momentalnie jej twarz się spięła, źrenice rozszerzyły, usta lekko rozchyliły. Już wiedziała, wiedziała, że zrobiła coś złego, powiedziała, coś, czego nie powinna mówić. Zmroziło ją, dosłownie oblał ją zimny pot. Przełknęła głośno ślinę, co dało się słyszeć, bo taka cisza panowała. Jakby ktoś upuścił szpilkę w drugim końcu sali, to by usłyszeli.
- Co zrobiłam? - zapytała patrząc w panice na Angelo, na Marcello, na Franka, znów na Macello. Przyłożyła rękę do ust, odłożyła talerzyk na stół, a jej policzki przypominały kolorem wino, które wszyscy dziś pili.

Ares Kennedy
rozbrykany dingo
Gabi
Książę Sycylijskiej Mafii — Właściciel Kuranda Hotel i studia tatuażu
36 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
I'm an Italian Mafia King who lives in Asutralia So baby don't smile to me if you don't like dangerous game
Słuchał tej historii z rozbawieniem. Tylko ona mogła ratować życie jakiś zwierząt, narażając się na niebezpieczeństwo. Pokręcił lekko głową, tak jak i niektórzy członkowie przy stole, trochę rozbawieni, a trochę rozczuleni wyznaniem Gabi. Ta opowieść dużo o niej mówiła, można było wyciągnąć dość jasne wnioski - była wrażliwą i dobrą dziewczyną. Nie wszystkich jednak bawiła ta historia, bo nie wszyscy chyba ją pojęli. Nieważne, najważniejsze, że Angelo w końcu poznał całą prawdę dotyczącą jej żółtego garbusa.
- Cholera, byłaś o włos od kryminału. - Rzucił z powagą Franek, nie mogąc się powstrzymać przed tym komentarzem. Angelo jednak tego nie skomentował, bo nie widział w tym jakiegoś sensu, rzucił jej tylko spojrzenie, mówiące, że już wszystko rozumie.
Romantyczne gesty, miło spędzony czas, chwila oddechu i ucieczka od tego, co nieuniknione. Wszyscy dobrze się bawili i nawet Gabi wyglądała już na wyluzowana. Cieszył się, że złapała wspólny język z jego Rodziną, bo choć znał ją już na tyle, że domyślał się tego (w końcu ona żyła dobrze niemal z każdym), tak trochę obawiał się, jak to ostatecznie wyjdzie. Nadal nie przeprowadzili rozmowy, nadal w jej głowie musiały kłębić się pytania i niedopowiedzenia. Temat tego kim był on i jego Rodzina, wydawał się tematem tabu, a z drugiej strony potrafiła z nimi żartować, śmiać się i prowadzić normalne konwersacje, jakby w cale nie brzydziła się tym, co robią, w końcu jej stosunek do przemocy był dość jasny. Uosobienie niewinności wpadło właśnie w mroczne sidła, prosto do gotującego kotła, a nadal potrafiło odnaleźć wspólny język z jego mieszkańcami.
Alice, dziewczyna Vito też była w miarę tutaj nowa, ale ona znała prawdę od dawna, z tego co wiedział. Wszystko przychodziło jej naturalniej, a już na pewno próba zwrócenia na siebie uwagi prze Francesco. Vito był już po czterdziestce, różniło ich prawie dwadzieścia lat. Franek był lepszym kąskiem, ale wiedziała, że w tej Rodzinie nie łatwo będzie przeskoczyć od kuzyna do kuzyna, oni byli wszyscy sobie wierni, nie odbijali swoich dziewczyn. Nie tak naprawdę. Dlatego przez całą kolację, zaczepiała Franka,tak, by nikt tego nie zauważył i nie wiedziała, że Gabi ja złapała raz czy dwa na gorącym uczynku. Raz nawet szepnęła coś do najmłodszego z braci sprośnego, ale on wyglądał na bardziej zainteresowanego Gabrielle, niż nią. Ani Angelo, ani Marcello nic nie zauważyli, pewnie gdyby tak było, wyprosiliby ją z kolacji, nie chcąc zwyczajnie rozpoczynać niepotrzebnego konfliktu. Franek miał trochę inne podejście, on najmniej miał się etykiet i poprawnego zachowania. Miło pewnie łechtała jego ego.
- Bo jej nie ufam i mam nadzieję, że wam tam za bardzo nie miesza. Ona zawsze coś kombinuje.- Franek wydawał się bardzo przejęty tą kwestią. I niepocieszony, że nazwała go nadwornym błaznem. Angelo jednak to rozbawiło, szczególnie, że zwróciła się do niego Per Królu, co słyszał zarówno jeden, jak i drugi jego brat. Jaki on był z tego teraz dumny, aż wyprostował się i uniósł podbródek ku górze.
-To koniecznie zjedz coś jeszcze, żebyś miała trochę sił. Nie dam ci tak szybko dzisiaj zasnąć, już marzę o twoim smacznym ciałku na deser... - Powiedział tak cicho, by usłyszała to tylko ona, zaciskając jej nieco mocniej dłoń na udzie, która zadziwiająco szybko znalazła się na nim nieco wyżej.
To stało się tak szybko. Wzrok Angelo padł na talerzyk, który oderwał się od stołu, a raczej oderwała go smukła dłoń jego partnerki. Nie zdążył jej zatrzymać, nieco rozkojarzony swoimi myślami o seksie, które nieco zaburzyły jego spojrzenie na rzeczywistość i opóźniły czas reakcji. Zrobiła to, a wszyscy zamarli. Cisza była głośniejsza niż gwar ją poprzedzający. Wszyscy patrzyli na Marcello, łącznie z Angel,który prosił go wzrokiem o wyrozumiałość. Najmłodszy z braci chwycił za chusteczkę i zdusił w niej śmiech, udając, że po prostu ociera nią usta. Dłoń Angelo sugestywnie nakazała wrócić Gabi na miejsce, zaś wzrok Marcello utkwiony był w purpurowej twarzy Gabrielle. Gdy się do niego odezwała z tą prośbą, akurat wkładał do ust widelec z kawałkiem deseru. W spokoju go przeżuł, odłożył sztućce, nie odrywając od niej spojrzenia i uśmiechnął się delikatnie. Rozbawiła go ta sytuacja, bo wiedział, że nastolatka zrobiła to ze zwykłego przyzwyczajenia i nie miała na myśli go obrazić. Szczególnie, gdy spytała ich co złego zrobiła. Rosalia pogłaskała narzeczonego po ramieniu i sięgnęła po talerz Gabi, nakładając jej to, o co poprosiła. Angelo jej pomógł, bo sama by nie dosięgnęła i teraz też wziął od niej talerz, z wdzięcznością w oczach, stawiając go przed swoją partnerką.
- Proszę złotko. - Kobieta posłała jej ciepły uśmiech, przerywając ciszę. - Nie przejmuj się. Angelo? - Zwróciła się do niego, więc i on przeniósł na nią wzrok.
- Tak, wiem Rosalio. - Nie musiały padać z jej ust kolejne słowa, by domyślił się, co chciała mu przekazać. Wszyscy wiedzieli, że Gabi była tu nowa, a Angelo nie wyjaśnił jej wszystkich zasad i to teraz była tylko i wyłącznie jego wina. Widział jednak, że Marcello nie ma mu tego za złe, tylko cała reszta Rodziny nie wiedziała czemu Marcello się nie odezwał. Powinien był ją skarcić, upomnieć, postawić w odpowiednim miejscu w szeregu, bo tak zrobiłby z każdym innym, poza swoimi braćmi.
- No ładnie. - Szepnął rozbawiony Franek pochylając w stronę Gabi. Wiedział, że tylko jej mogło się to teraz upiec, ale zadowolony był, że ktoś kazał zrobić coś jego bratu. Rozchodziło się tylko i wyłącznie o to, że nie wolno było Marcello nic kazać zrobić, a zwracanie się do niego z prośba musiało mieć konkretną formę, by nie zabrzmiało jak uraza. To jemu usługiwano, a nie on usługiwał innym i choć był dobrym człowiekiem bardzo wyrozumiałym, tak zasady były zasadami.
- Brakuje mi muzyki... -Walnął nagle Marcello i pstryknął palcami, na co zza rogu wyszedł jeden z kelnerów. Poinstruował go, czego chce i po chwili po sali rozbrzmiała jakaś Włoska muzyka. Od razu uśmiechnął się i upił wina, dając tym samym znać wszystkim zebranym, że mają wrócić do biesiadowania, więc tak też wszyscy zrobili. Tylko Helena łypała na Gabi nieprzychylnym spojrzeniem.
- Dokończ to i idziemy. - Angelo szepnął na ucho Gabi kilka słów, ale nie parząc na nią. Wychylił na raz całą zawartość kieliszka. Przez chwilę się zestresował, że Marcello uderzy wino do głowy, wiedział, jaki potrafi być jak wypił. Wstał od stołu, pewnie z zamiarem wyjścia do toalety, bo odłożył sztućce tak, jakby miał wrócić i przeszedł za plecami Angelo, klepiąc go po ramieniu. Nachylił się do Gabrielle, by coś jej jeszcze przekazać. Chwytał ja delikatnie za ramiona, przysuwając usta do jej ucha. W taki sposób, że ani Angelo, ani Franek tego nie usłyszeli, a ona go nie widziała.
- Nigdy nie okazuj strachu, nawet przede mną. Szacunek tak, ale nie strach. Kiedyś mam nadzieję wy zasiądziecie u szczytu tego stołu, a Angelo stanie się twoim Królem, tak naprawdę. Podoba mi się to, jak go nazwałaś i jak na niego patrzysz. Pamiętaj Gabrielle. Jesteś tak samo ważna jak Rosalia, daj to odczuć innym. - Przesunął dłońmi po jej ramionach i zniknął, wychodząc z jadalni.
- Co ci powiedział? - Angelo od razu się zainteresował, parząc na partnerkę pytająco. Franek też się nachylił z drugiej strony, chcąc wszystko wiedzieć.
- Zebrałaś pierwszy opierdol od papy Marcello? - Franek ewidentne za dużo wypił, widać to było po jego oczach i słychać było w silnym Włoskim akcencie.

Gabrielle Glass
rozbrykany dingo
Twój koszmar
brak multikont
Królowa życia — śpiąca na pieniądzach
19 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Wesoła ciamajda, z mnóstwem pomysłów. Spontaniczna, życzliwa, energiczna!
Gabi wydawała się być kompletnie odklejona od rzeczywistości, niby tu pasowała, bo prezentowała się świetnie, wyglądała jak milion dolarów, była młoda, świeża, a z drugiej strony kompletnie nie pasowała, przez wzgląd na swoją delikatną naturę i czystą, choć teraz już nieco skalaną, dobroć. Ona nie patrzyła na tych ludzi jako na członków najniebezpieczniejszej organizacji na świecie, tylko właśnie jak na osobne jednostki. Każdy był tu dla niej człowiekiem, który miał marzenia, cele, był czyimś synem, ojcem, bratem, kimś, kogo ktoś kocha i potrzebuje. Oczywiście, że z tyłu głowy miała myśl, że każdy z tych mężczyzn pewnie choć raz w życiu kogoś zabił, albo zlecał handel ludźmi, narkotykami, samochodami, bronią, działami sztuki czy innymi cudami dostępnymi na tym świecie. Wiedziała, że była w creme de la creme tego uniwersum i z reguły sami nie brudzili sobie rąk, choć i z tym jak widać było po zajściu po wylądowaniu, bywa różnie.
Ciężko jej było pojąć jak Angelo sobie z tym wszystkim radzi, ale wnioskowała, że dla niego to właśnie była normalność, tak jak dla niej kiedyś wstawanie z samego rana, pójście do szkoły, zrobienie lekcji, spotkanie ze znajomymi i typowe prozaiczne rzeczy. Mimo iż była taka rozgadana, z każdym starała się znaleźć nić porozumienia, to jej myśli pędziły szaleńczym torem. To się nazywa kobieca podzielność uwagi, ot co.
Skoro Alice widziała, że Franek jest bardziej skupiony na Gabi, musiała się czuć paskudnie, biedna usiała być zazdrosna, ale nastolatka tego nie dostrzegała, cały czas wesoło rozmawiając i żartując.
Przy Franku mogła czuć się swobodnie, był bardzo sympatyczny i wesoły, dziś wyjątkowo dobrze mu patrzyło z oczu, miał takie łobuzerskie spojrzenie roześmianego dzieciaka, jakby zastanawiał się co tu spsocić.
- Masz o niej bardzo złe zdanie, to naprawdę miła dziewczyna i nie zazdroszczę jej tego, co przeszła.- rzuciła spokojnie, jakby wiedziała o czymś, o czym ani Angelo, ani Franek nie mają pojęcia.
Teraz wszystko się zmieniło, popełniła najgorszą z możliwych gaf, jakie mogła zrobić, a nie miała niczego złego na myśli. Nie dość, że bała się teraz, że obraziła Marcello to jeszcze tego, że Angelo będzie na nią zły i będzie mieć pretensje, że się nie posłuchała, albo, że to jemu się dostanie za jej zachowanie, czego absolutnie nie chciała. Miała wrażenie, że serce przestało jej bić, choć pędziło z taką prędkością jak internet światłowodowy w UPC, czas zwolnił, sekundnik przesuwał się po tarczy zegara sto razy wolniej. Ta cisza była nie do zniesienia. Zaschło jej w ustach, odechciało się jeść, miała wrażenie, że pozbędzie się całej zawartości swojego żołądka, ale na szczęście nic takiego się nie stało. To było oczekiwanie jak na wyrok śmierci, albo jak na strzał w głowę z przyłożenia. Nawet ciepły uśmiech partnerki Marcello jej nie pomógł w tym, że odetchnęła z ulgą.
Teraz to ona położyła rękę na udzie Angelo, i zupełnie automatycznie i na tym Frankowym, zaciskając tam palce bardzo mocno. Nawet na egzaminach kończących szkołę nie była aż tak zdenerwowana.
Poważnie, spodziewała się jakiegoś opierdolu, ostrych słów, albo chociaż wskazania drzwi i nakazu opuszczania jadalni, jak niegrzecznemu, pyskującemu dzieciakowi.
Muzyka? Żadnego krzyku? Żadnej reprymendy? Z głośników zaczęła lecieć cicho spokojna włoska melodia.Gabi zerknęła na dwie kulki na swoim talerzyku, czuła na sobie wzrok Heleny, widziała, jak na nią patrzy, co kompletnie odebrało jej chęci do jedzenia, ale skoro już poprosiła o te kulki i je dostała, to nie wypadało ich nie zjeść. Wsunęła jedną do ust i zaczęła żuć, choć wszystko rosło jej w buzi. Gapiła się na talerzyk, czując się tak jakby wszystkich zawiodła. Chyba dopiero teraz dotarła do niej powaga sytuacji, ranga Marcello i Angelo i Franka. Żaden z nich nie był dobrym wujkiem, kolegą, ziomkiem z podwórka, tylko na serio kimś ważnym, bardzo, bardzo ważnym. Przełknęła zawartość swoich ust i wtedy poczuła duże, ciepłe i miękkie ręce, które spoczęły na jej wątłych ramionach. Drgnęła lekko, spodziewając się absolutnie wszystkiego, ale umówmy się, nikt jej nie zamorduje za niewiedzę, nie dziś, nie teraz. Znów przestała oddychać, słuchając słów mężczyzny wypowiadanych spokojnym, miękkim, wręcz kojącym głosem. Widać po niej było, że źrenice jej się rozszerzyły, każdy neuron w mózgu bombardowany był mocą tych słów. Dotarły do niej i tylko lekko pokiwała głową, niemal niezauważalnie.
Ależ bracia Denaro się na nią rzucili! A ona tak mocno wbijała palce w uda obojga, że aż rozbolały ją palce. Napięcie jej w ogóle nie opuściło, pokręciła głową na znak, że nie chce o tym mówić. Nie była już w stanie się odezwać. Posłała Angelo błagalne spojrzenie, choć nie wypowiedziała słów, o które ją prosił, musiał zrozumieć, że chce już pójść, dlatego pożegnali się ze wszystkimi bardzo kulturalnie i uprzejmie. Tyle jeszcze z siebie wykrzesała, choć miała wrażenie, że już dostała łatkę prostaczki. Nie odzywała się ani słowem przez całą drogę do sypialni, nawet nic nie widziała przed oczami. Jakby Angelo zaprowadził ją do piwnicy i tam zostawił, to pewnie nawet by nie zauważyła. Znów na każdym kroku ochroniarze, przed drzwiami ich lokum również.
- Daj mi chwilę...- poprosiła bardzo cicho.
Kiedy weszli do środka, dziewczyna nie zatrzymała się, puściła ramię ukochanego i zniknęła za drzwiami łazienki, zamykając je na małą zasuwkę. Stanęła przy umywalce, o którą się oparła i wpatrzyła się w swoje odbicie w lustrze, dopiero teraz wypuściła z płuc powietrze. Odkręciła wodę, tak by poleciała lodowata i przemyła nią twarz. Myślała, że to przyniesie jej ulgę, ale się myliła. Zaczęła szybciej oddychać, wlepiała spojrzenie w samą siebie, po policzkach ciekły jej łzy. Przez szybki oddech zaczęło jej się kręcić w głowie. Odwróciła się plecami do umywalki, woda dalej leciała, ona osunęła się na podłogę, oddychając ciężko. Czuła się uwięziona we własnej głowie, chciała się gdzieś schować, a zarazem uciekać na oślep. Szumiało jej w uszach, kręciło w głowie, czuła ucisk w klatce piersiowej. Nie wiedziała co się z nią dzieje, straciła kontakt z rzeczywistością. Serce dudniło w piersi, po czole zaczęły sunąć drobne kropelki potu. Nigdy w życiu tak się nie czuła, nawet nie wiedziała co to jest, nie miała świadomości, że przechodziła właśnie atak paniki. Wszystko się nawarstwiło. Nerwy związane z lotem, strzelanina, poznanie całej jego rodziny, teraz ta koszmarna wtopa, po której pewnie będą teraz oceniani. Bomba związana z tym gdzie trafiła i zrozumienie, jacy są ważni i niebezpieczni jednocześnie. Zaczęła mieć problemy z oddychaniem, miała wrażenie, że umiera, albo już nie żyje. Najgorzej, bo stało się to pierwszy raz, może gdyby wiedziała, że jest to atak paniki, a nie zawał serca to też inaczej zaczęłaby reagować.
Pękła, zwyczajnie pękła, wcale nie była silna ani odważna, Angelo się mylił.

Ares Kennedy
rozbrykany dingo
Gabi
ODPOWIEDZ