Książę Sycylijskiej Mafii — Właściciel Kuranda Hotel i studia tatuażu
36 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
I'm an Italian Mafia King who lives in Asutralia So baby don't smile to me if you don't like dangerous game
18+
Podobało mu się to. Bardzo, bardzo mocno. To była "ksywka", którą mógł zaakceptować, adekwatna i męska. Z innymi miałby problem, szczególnie, że ludzie przyzwyczajają się mówić w jakiś sposób do ich partnerów i później już nad tym nie panują, wymyka im się to automatycznie w gronie innych osób również. Nie mógł sobie na to pozwolić, nie on, żeby nazwała go kiedyś przy kimś "misiu" na przykład. Nie był żadnym misiem... Szczególnie, że mieli razem mieszkać, więc pewnie często będzie gościć jego pracowników. Tym wszystkim jednak pogłowi się kiedy indziej, teraz działy się dużo ciekawsze rzeczy, a to przecież dopiero początek...
- Tak właśnie na ciebie dzisiaj patrzę i widzę zupełnie nieznaną mi Gabi... Lubię tę Gabi, a raczej powinienem powiedzieć Gabrielle. - Jej pełnego imienia używał tylko, jak był na nią zły, a dzisiaj wypowiedział je z uwielbieniem, ze stu procentowym akcentem Włoskim, jakby pochodziła właśnie stamtąd, jakby tak oryginalnie brzmiało jej imię. Bardzo mu się to podobało, szumiało mu nadal w głowie po tym wszystkim co przed chwilą zaszło i miał wrażenie, jakby tracił kontakt z rzeczywistością, a tego nadchodziło coraz więcej...
Nie mógł oderwać wzroku od jej perwersyjnego zachowania, obserwował je dokładnie, jego oczy pociemniały, zaszły dobrze jej znaną mgłą, gdy padał na jej język, tak prawnie śmigający po słodkiej rurce. Serce zabiło mu szybciej, krew szumiała w uszach i w męskości, czuł to dobrze znane napięcie każdą komórką ciała. Już nie widział nastolatki z deserem w ustach,miała w nich coś innego, jeszcze tak bezwstydnie wciągnęła cały krem. Był pod takim wrażeniem, tego co wyczyniała, że tak zastygł w bezruchu z tą cholerną rurką w gębie i patrzył. Dopiero na jej słowa zamrugał, jakby odzyskał choć odrobinę świadomości i zjadł pozostałość deseru, przysuwając do Gabi, jakby chciał sprawdzić, czy na pewno wszystko dzielnie zjadła.
- O tu chyba trochę zostało...- Tak jak i ona wcześniej, tak i on teraz zlizał jej policzka resztki kremu, z kącika jej ust, w które bezczelnie wsunął swój język i złączył ich usta w słodkim pocałunku. W głowie rozbrzmiały słowa, które przed chwilą padły, a których nie do końca był świadom....
"Chyba połknęłam wszystko"
Oj jeszcze nie, jeszcze będę miał dla ciebie trochę kremu...

To był jego koniec. Nie zwracał już uwagi na otoczenie, na opuszczająca ich obsługę, która w końcu zniknęła z pola widzenia, wycofując się subtelnie na tyły latarni, a później spod niej odjechali. Ares w tym czasie całował Gabi, jakby świat miał się jutro skończyć. Dłoń wplątaną miał w jej polik i włosy, a kciuk błądził gdzieś po rozgrzanym policzku. Druga znów odnalazła drogę na jej okrytą nogę i znów wślizgnęła się pod sukienkę, tym razem nie powstrzymując się przed celem. Kciuk odnalazł bieliznę, pod która się wsunął i zaczął delikatnie swój masaż. Bardzo delikatnie.
Angelo.... mów mi Angelo.... Chciał już usłyszeć jak wymawia jego prawdziwe imię. Był ciekaw, jak brzmi w jej ustach, jej głosem, ale nie mógł, nie mógł jej teraz o tym powiedzieć, jeszcze musiał być cierpliwy.
Nie. Nie tak... Jeszcze raz, znajdź w sobie siłę ten ostatni raz...
Oderwał się od niej, choć był cały rozpalony i chciał doprowadzić ją na pierwszy szczyt, ale wiedział, że to się tak nie skończy i finalnie tu zostaną. Wiedział, że jak się dziś rozpędzi to nic, ani nikt go nie zatrzyma, a przecież miał coś wyjątkowego... Resztkami zdrowego rozsądku udało mu się lekko wyhamować, oblizał kciuka, patrząc dziewczynie w oczy wyzywająco.
- Wstań. - Rzucił głosem nieznającym sprzeciwu i nawet pomógł jej wstać. Bez słowa wyjaśnienia chwycił ją za dłoń i zaczął ciągnąć w stronę barierki przy morzu, gdzie znajdowało się małe wyjście. Ares otworzył bramkę, przez która przeprowadził ukochaną, prowadząc po niewielkich, ale dość prostych schodach na dół. Droga, która od nich prowadziła w stronę plaży była zrobiona prowizorycznie przez jego ludzi, normalnie tu nie istniała. Ułożyli coś twardego i rozwinęli długi, czerwony dywan na zbudowanej ścieżce. Po obu stronach, tak jak przy latarni, stały lampiony ze świecami, a na jej końcu znajdowało się łózko z baldachimem. Stało na piasku, nieopodal linii brzegowej. Nie było widać tego ze stolika z góry, bo droga prowadziła w nieco inną stronę, zakryta kilkoma palmami, które pięknie i tę drogę zdobiły, gdy je mijali. Ares nie zatrzymał się nawet na chwilę, prowadząc Gabi za sobą i uśmiechał się pod nosem, zadowolony z finalnego efektu. Niebo pokryte było już gwiazdami, które lekko oświetlały morze. Po dwóch stronach łóżka stały spore pochodnie bambusowe, które płonęły dzikim ogniem, tak dzikim, jaki oni mieli zaraz wzajemnie rozpalić... Łóżko pokryte było czarną pościelą, na której porozrzucane były płatki róż. Słychać było trzaskający ogień, spokojne fale i odgłosy nocnych zwierząt w oddali. Ares stanął koło łóżka, tam, gdzie kończyła się droga i odwrócił w stronę Gabi, chwytając ją za obie dłonie.
- Będę kochał się z tobą dzisiaj całą noc. Aż zastanie nas świt. - Puścił te dłonie i chwycił twarz nastolatki w zamian mocno, wpijając się w jej usta niespodziewanie i z taką samą pasją, jak i wcześniej. Nic już nie istniało, cały świat był gdzieś w oddali. Pragnął, by ta noc była dla niej wyjątkowa, by zapomniała jak ją skrzywdził i na powrót cieszyła jego dotykiem, bliskością. Pragnął dać jej rozkosz, o jakiej nawet nie marzyła.

Gabrielle Glass
zdolny delfin
Twój koszmar
brak multikont
Bezrobotny — Nierób na garnuszku ojca
18 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Wesoła ciamajda, z mnóstwem pomysłów. Spontaniczna, życzliwa, energiczna!
+18

Pełne imię dziewczyny w jego ustach zawsze zwiastowało coś niepokojącego, ale nie dziś... Dziś brzmiało jak obietnica. Nie... Jak przyrzeczenie, to lepiej oddaje tego wagę. Własne imię dźwięczało jej w uszach, odbijało się echem w pustce, jaką teraz czuła w głowie. Chyba pierwszy raz w życiu nie czuła się jak dziecko, jak nastolatka, która dopiero wkracza w dorosłość, tylko właśnie jak prawdziwa kobieta, jak 100% czystej, silnej, pewnej siebie i swojego ciała kobiety, która wie jak i czego używać, by dostać, to czego pragnie, a pragnęła jego.
Tylko przy odpowiednim facecie kobieta może poczuć się w ten sposób. Oni przychodzą i odchodzą, bzykają się z tobą, próbują ukraść serce, niewinność, ale tylko jednemu udaje się posiąść cię całą. Serce, duszę, umysł i ciało, tylko przed jednym jedynym jesteś w stanie otworzyć się calutka i czerpać siłę z jego siły, podsycając ten płomień swoimi atutami.
To, co w tym momencie ich łączyło było zupełnie inne niż jeszcze kilka godzin wcześniej, albo to ona znów romantyzuje i dodaje wartość do czegoś, czego wcale nie powinna. Nie ważne, dla niej tak było.
Wyglądało to tak, jakby Gabi urosła o kilka centymetrów, choć była krasnalem, to teraz miała mentalnie ze dwa metry wzrostu. Gdyby emocje mogły wychodzić uszami, to z tych nastolatki tryskałaby duma w tym momencie, nic innego tylko fontanna czystej dumy.
Z każdą sekundą czuła jak podniecenie w ciele jej mężczyzny rośnie i rośnie, do tego stopnia, że jego przyrodzenie dosłownie dusiło się w spodniach, a jej to sprawiało dziką satysfakcję. Nie ma nic lepszego niż uczucie bycia pożądaną, chcianą, dosłownie taką, którą chciałoby się pożreć, wchłonąć w całości albo kawałeczek po kawałeczku.
- Ups... Chyba w takim razie musisz...- no nie dokończyła, bo czytał jej w myślach, zrobił dokładnie to, co chciała, aby zrobił. Aż cichutko zamruczała z zadowolenia i przymknęła powieki z przyjemności. Zadrżała od tego pocałunku...
Spoiler
Drgnęła lekko, czując jego dłoń na swoim nagim udzie, która tak bezczelnie sunęła w górę, powoli, niespiesznie, wręcz torturując tym dotykiem. W pierwszej chwili miała taki momenc, że chciała odtrącić jego rękę, nie pozwolić jej zajść za daleko, to było silniejsze od niej, więc ułożyła swoją drobną dłoń na jego ręce, ale wtedy się zreflektowała i pozwoliła mu iść dalej, nawet delikatnie rozsunęła uda, nie mogąc się doczekać, aż wreszcie jej dotknie. Była już zupełnie gotowa, mokra, śliska i rozgrzana tak, że nic tylko się tam wślizgnąć i zostać na długie minuty.
- Ares...- westchnęła wprost w jego usta, gdzieś między pocałunkiem a pocałunkiem. Był taki delikatny, tak czuły, a ona płonęła, chciała mocniej, więcej, już, teraz w tej chwili, chciała, aby jej ciało zostało owładnięte tą cudowną rozkoszą. Sam dotyk był bardzo przyjemny, subtelny i powolny, jakby specjalnie ją tak dręczył, ale nie... On nie chciał jej wystraszyć swoją natarczywością, tak jakby tą delikatnością prosił o zgodę, o wybaczenie, o to by pozwoliła na więcej.
- Nie... nie przestawaj....- poprosiła niemal błagalnie, kiedy kazał jej wstać, wcześniej zaprzestając wszystkich swoich słodkich tortur. Perwersyjny człowiek... Lubiła jak ją tak zaskakiwał, a oblizanie kciuka, z takim smakiem zdecydowanie było miłym akcentem. Nie miała jednak wyjścia, musiała wstać, choć nogi miała jak z waty, miękkie i ciężko było jej ustać na tych wysokich szpilkach. Patrzyła tęsknie na jego usta, których chciała teraz posmakować, choć wiedziała, że poczuje swój własny smak na nich. Na samą myśl przeszedł ją jakiś taki perwersyjny dreszczyk.
Czy chciała, czy nie musiała za nim pójść, bardzo ostrożnie stawiała kroki, szpilki nie ułatwiały zadania, choć droga była raczej równa i nieskomplikowana, Gabi trzymała kurczowo rękę Aresa, jakby się bała, że powinie się jej noga na którymś z etapów. Była skołowana, co na nich czekało? Kolejna niespodzianka? Nie było ich już dziś aż nadto? Serce waliło w piersi, sutki z tych emocji same, bez żadnej stymulacji z zewnątrz zrobiły się twarde i stały jak antenki. Gapiła się oniemiała na to łóżko, na te pochodnie, na pościel, na płatki kwiatów, a wcześniej na czerwony dywan. Tu się wydarzyło więcej niż w tych wszystkich komediach romantycznych, które tak kochała oglądać. Oj... Teraz już żadna, ale to żadna nie będzie wyjątkowa, bo TO było wyjątkowe. Jeśli myślała, że randka na plaży z pizzą i lampionami była czymś wyjątkowym, to się grubo myliła. Ares przeszedł samego siebie i to wszystko niemal mogło konkurować z pływaniem z delfinami, choć póki co te delfiny to był zwycięzca wszystkich cudownych rzeczy, które razem robili.
Widać było szok malujący się na twarzy nastolatki, w oczach odbijały się płomienie pochodni, usta miała lekko rozchylone, jakby chciała coś powiedzieć, ale nie mogła odnaleźć żadnych słów.
- To jest... Niesamowite...- wymamrotała w końcu. Czekaj co? Kochać się? Do rana? KOCHAĆ SIĘ?! Chyba się przesłyszała. I to jeszcze do rana? Nie wiedziała, czy tego chce, wspomnienia tamtej nocy były jeszcze świeże. Wróć. Chciała, pragnęła, czuła to całym swoim ciałem, była gotowa, on był gotowi, oboje byli gotowi. NIe mogła nie odwzajemnić tego pocałunku. Zarzuciła mu ręce na szyje i z zapartym tchem wdała się w namiętny taniec z jego ustami. Ich języki toczyły ze sobą małe zapasy, a ona nie mogła się powstrzymać, by nie chwycić zębami jego dolnej wargi i lekko za nią pociągnąć.
- Pragnę cię Ares... Pragnę jak nikogo innego na świecie. Tęskniłam za tobą tak bardzo...- wymamrotała drążycm z podniecenia głosem. Odsunęła się kawałek i wsunęła ręce pod jego marynarkę, by ją z niego ściągnąć. Gdy opadła za nim zaczęła powoli rozpinać guziki koszuli, odsłaniając nagi tors. Zadarła lekko głowę ku górze, by patrzeć mu w oczy i rozpinała te guziki dalej, powoli, bez pośpiechu, sprzecznie ze swoim okrutnym pragnieniem. Gdy już rozpięła je do połowy, wsunęła pod koszulę ręce, które okazały się być sopelkami lodu. Ot urok Gabi, zawsze zimne dłonie i stópki. Delektowała się ciepłem jego skóry, jej teksturą i gładkością. Pochyliła się lekko do przodu i musnęła ustami miejsce między jego mięśniami piersiowymi.
- Mam coś dla ciebie...- powiedziała bardzo cicho. Nie wiedziała, czy powinna to robić, ale po rozmowie z Gianną, to chyba był dobry krok. Sięgnęła ręką w stronę swojej sukienki, po stronie, po której nie było rozporka. Odchyliła ją do góry i oczom Aresa ukazała się czarna, satynowa podwiązka, a za nią było coś zatknięte. Mały woreczek strunowy z... kosem. Tak. Giana powiedziała, że jeśli między nimi do czegoś dojdzie, to ma się nie wahać tylko podarować mu ten woreczek. Podarować to duże słowo, bo Gigi mu go zajebała, ale wiedziała, że w ten sposób zapewni im dłuższą zabawę, a co za tym szło, miała chatę tylko dla siebie na dłużej.
Nie chciała wspominać o Gigi, bo by stracili nastrój, ale Ares mógł się domyślić, że to nie pomysł Gabi, ona na to by nigdy nie wpadła.
Nastolatka ujęła rękę mężczyzny i wsunęła w nią woreczek, powiodła spojrzeniem od tej dłoni, przez ramię po jego twarz, jakby szukając odpowiedzi, czy dobrze zrobiła, czy poszła o krok za daleko i wszystko zniszczyła, bo nie była pewna tego ruchu.
Ares Kennedy
rozbrykany dingo
Gabi
Książę Sycylijskiej Mafii — Właściciel Kuranda Hotel i studia tatuażu
36 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
I'm an Italian Mafia King who lives in Asutralia So baby don't smile to me if you don't like dangerous game
+18
Spoiler
Seksowna i pewna siebie kroczyła za nim, tak emanując kobiecą energia, że czuł ją na swoim karku. Przy nim stawała się silniejsza, a chciał uczynić ją jeszcze silniejszą, tak jak ona czyniła go delikatniejszym dla niej. Nigdy nie pomyślałby, że wyląduje w takim układzie, w dodatku z tak młodą dziewczyną. Szedł po miękkim dywanie i myślał o tym jak piękna była, co ma pod spodem, czy będzie jej w końcu z nim dobrze. Tak bardzo pragnął, by w końcu ten strach z jej oczu zniknął, przecież nie chciał jej skrzywdzić, ani wcześniej, ani teraz. Dzisiaj musiała mu zaufać, choć odrobinę, bo bez tego przepadną. Istniało ryzyko, że odmówi, że nie da rady, ale on już nie da rady się więcej powstrzymywać. Bał się, że znów może zaatakować, wziąć co jego, był już za mocno nakręcony, by mu odmawiać. Nigdy nie wykazywał się taką cierpliwością i szacunkiem do innej kobiety, ona była pierwsza. Pierwsza potrafiła mu odmawiać, pierwsza trzymać na dystans, bez dostania przy tym po twarzy, czy po prostu... Nie. Nie chciał o tym myśleć, ona tego chciała Czuł to przy stole, czuł i widział, słyszał. Prosiła, by nie przestawał, pozwoliła mu się w końcu dotknąć, więc teraz czeka ich cudowna noc.
Znał jej pragnienia i marzenia. Zdążył poznać na tyle, by wiedzieć, co jej się spodoba, co nie, jaka randka jest jej wymarzoną, a jaka prosto z koszmarów. Takie jak te mógł jej organizować ciągle, dla niej chciał się starać, okazywać jak się czuje i sprawiać, by była najszczęśliwsza na świecie u jego boku. W końcu robił takie rzeczy dla kogoś, bo sam tego chciał, a nie dlatego, bo wiedział, że ten ktoś tego chce i przyniesie to jakieś korzyści. Oczywiście dzisiaj też na nie liczył, ale to nie był powód, dla którego zorganizował cały ten wieczór. Chciał potraktować ją jak księżniczkę, by poczuła, jakie życie przy nim może wieść, tak naprawdę.
Pozytywne zaskoczenie na jej twarzy było jasnym przekazem. Nie mógł się pomylić i nie pomylił, była poruszona. Jej słowa, jej pocałunek, wszystkie złe myśli odeszły daleko, zostali tylko oni i ta plaża, cała dla nich, do rana, do jutra.
Angelo... mów mi Angelo proszę. Ta myśl znów pojawiła się w jego głowie, ale musiał być silny, nie mógł do końca stracić cholernego rozsądku, jeszcze przez jakiś czas musiał być dla niej Aresem.
- Nie bardziej jak ja. - I tęsknił i pragnął, całym sobą. Był wrażliwy na jej dotyk, mogła to od razu wyczuć. Marynarka opadła, a on przyglądał się jej, cierpliwie czekając aż pozbędzie się koszuli, ale ona zwlekała Skończ już te tortury, cholera, chcę być już w tobie... Drgnął, gdy go pocałowała, odchylając lekko głowę w tył, a na miejscu tego pocałunku pojawiły się wypustki, dreszcz przeszedł jego ciało. Chciał złapać ją za ramiona i rzucić na łóżko, ale musiał nad sobą panować, musiał... Co powiedziała? Zamrugał i spojrzał na nią, wracając do rzeczywistości powoli.
- Co takiego? - Dopytał niecierpliwie, marszcząc lekko brwi. Sunął za nią spojrzeniem i prędzej spodziewał się jakieś seksownej bielizny, może jakiegoś harnesa, ale to... Patrzył zaskoczony za woreczkiem z kryształową zawartością, który umieściła na jego dłoni. Spojrzenie na jej twarz, znów na woreczek.
- Najdroższa.. - Wsunął póki co "prezent" do kieszeni spodni, które nadal miał jeszcze na tyłku i wplótł dłoń w jej włosy, ujmując delikatnie ciepły polik. Ramieniem oplótł jej drobne ciało i jednym, pewnym pociągnięciem przysunął ją od siebie, wpadła w jego ciało, zakleszczył ją w uścisku, przesuwają kciukiem po pełnych wargach i patrzył za tym ruchem, uśmiechając delikatnie.
- Chciałem pokazać ci, że dzisiaj jesteś jedynym potrzebnym mi kryształem, ale ty zrobiłaś coś piękniejszego. - Polizał jej usta krótko. - Jesteś cudowna. Dziękuję. - Dziękował jej za zrozumienie, jakim się teraz wykazała. Nawet nie wiedziała ile to dla niego znaczy... On próbował pokazać jej, że i bez narkotyków mogą spędzić cudowną noc, a ona mu je podsuwała pod nos, bo wiedziała, że wtedy było mu najlepiej, że mógł dłużej i więcej.
Czy to nie oznaczało,że ich związek wszedł na kolejny level?
Dłużej już tak nie potrafił, wpił się w jej usta namiętnie, rozkoszując jej smakiem z każdą kolejną sekundą coraz mocniej. Całował i wielbił ją każdym swoim gestem, a dłoń rozpoczęła wędrówkę po jej nagich plecach. Chłonął ja, dotykiem, pocałunkiem, bliskością. Nagle chwycił ja za biodra i uniósł, jakby nic nie ważyła i ułożył ją delikatnie na łóżku, opierając ręka obok jej głowy. Spojrzał w błękitne oczy z góry, na chwilę się zatrzymując, jakby chciał cieszyć tylko widokiem, który widział.
- Jesteś najpiękniejszą kobietą na świecie, moja mała - Szepnął niczym zakochany kundel i podniósł się do siadu, ściągając z siebie koszulę. Pomógł Gabi wsunąć się dalej na łóżko i zaczął całować ją po odsłoniętym przez rozporek udzie. Nagie, gorące, soczyste zachęcało go aby szedł wyżej i szedł. Delikatnie złapał za jej majtki, które zsunął, odkrywając tak dawno nie widzianą kobiecość...
- Mmm moja brzoskwinka. - Wsunął się między jej nogi, odsuwając nieco materiał sukienki w górę, by mieć lepszy dostęp i polizał ją, rozkoszując tym smakiem, jakby była jego ulubionym daniem.
- Mmmm cudowna, najlepsza,najsmaczniejsza. - Znów zakosztował swojej lepkiej słodyczy, sunąc językiem pomiędzy jej cipką, a kończąc na łechtaczce. Odsunął się jednak i wyciągnął z kieszeni torebeczkę, której zawartość rozsypał nieco na jej wzgórku łonowym.
- Postaraj się nie wiercić, bo rozsypiesz tatusiowi cukiereczki... - Diabelski uśmieszek pojawił się na jego ustach, rzucając Gabi wyzywające spojrzenie. Wyciągnął z drugiej kieszeni portfel, a z niego złota kartę i banknot. Zwinął go, a kartą delikatnie przesunął po jej skórze, układając koks w długa, równą kreskę. Z dziwnym błyskiem w oku spojrzał Gabi w oczy podczas tego procesu i wsunął w jej mokrą cipkę dwa palce.
- Ciii kochanie. Nie ruszaj się. - Przypomniał jej, kończąc swoją robotę i odrzucił gdzieś kartę, chwytając za banknot. Powoli poruszał się palcami w jej wnętrzu, a kciukiem bardzo subtelnie bawił z jej łechtaczką. Wiedział, że nie ma zbyt łatwego zadania, ale nie spieszył się z przyłożeniem banknotu do jej wzgórka.
- Pięknie wyglądasz z tej perspektywy. - Pokręcił jeszcze głową otępiony widokiem, który miał i nachylił w końcu nad jej ciałem, wciągając pół kreski w jedną dziurkę nosa i pół w drugą. Musiało ja to załaskotać. Perwersyjnie pstryknął banknotem, który poleciał w jej stronę i wylądował w dekolcie.
- Grzeczna dziewczynka. - Aresa palce poruszały się coraz głębiej i szybciej, a kciuk ustąpił miejsca jego językowi. Lizał ją i doprowadzał do wyżyn najlepiej znanymi sobie technikami. Co jakiś czas zerkał na jej twarz, by upewnić się, że wszystko w porządku, że jej ten dotyk dalej nie odrzuca, że czerpie z tego przyjemność. Palce łaskotały ją od środka nie nachalnie, a próbując łechtać najbardziej czuły punkt w jej wnętrzu. Mruczał cicho z zadowolenia, rozkoszując jej smakiem, jej bliskością w końcu... tak zajebiście smakujesz i jesteś taka mokra, Gabi kurwa jak to robisz, że jesteś taka zawsze mokra... Tak, zrób to dla mnie, dojdź, no dalej mała... Już prawie...
Gdy to poczuł, jeszcze chwilę się od niej nie odrywał. Jeszcze chwilę, bardzo delikatnie lizał jej łechtaczkę, aż nie uznał, że wystarczy. Podciągnął się na ramionach i spojrzał w oczy dziewczynie, oblizując wargi i palce, wylizał je dokładnie, mrucząc przy tym i przymykając oczy z rozkoszą.
- Zostań w nich dzisiaj. - Dotknął jedną dłonią kostki jej nogi, mówiąc o wysokich szpilkach. - I w biżuterii... - Nie kazał. Prosił. Mogła wyczuć, że ton jego głosu jest zupełnie inny niż zazwyczaj.
Wyciągnął z kieszeni na powrót woreczek, w którym wciąż było sporo koksu i spojrzał na niego, a później na Gabi. Klęczał obok niej, rozpinając pasek, guzik, rozporek, ciągle patrząc jej przy tym w oczy. Wyciągnął z bielizny twardego kutasa, który miał wrażenie, że przy najbliższy dotyku eksploduje. Nabrał na palec bardzo niewielką ilość narkotyku i rozprowadził ją sobie po górnej części penisa.
- Chcesz spróbować? - Nie wymuszał tego na niej. Jeśli się nie zgodzi, po prostu strzepie kryształ z chuja, ale... jakoś chciał zobaczyć, jak ona go z niego zlizuje. To bardzo malutko... spodoba ci się. Spróbuj, proszę... zróbmy to razem...
Gabrielle Glass
zdolny delfin
Twój koszmar
brak multikont
Bezrobotny — Nierób na garnuszku ojca
18 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Wesoła ciamajda, z mnóstwem pomysłów. Spontaniczna, życzliwa, energiczna!
Spoiler
Mogłaby go dziś nazywać, tak jak tego chciał — królem, panem, tatusiem, a nawet Angelo jeśli tylko by jej to powiedział. Ta randka była tak magiczna, że pewnie by nawet się nie zastanawiała nad przyczyną nazywania go innym imieniem. Była totalnie rozsypana, na drobne kawałeczki, rozpuszczona jak lód wyjęty z zamrażarki odpowiednio wcześnie by móc to zrobić, a jednocześnie w jakiś dziwny sposób cała i kompletna, to on ją dopełniał. Każdy jego gest, każde słowo, ruch, trafiały na odpowiednie miejsce i skutecznie kruszyły mur lęku i zahamowań, jakimi otoczyła swój umysł. Już prawie nic po nic nie zostało, zgliszcza, które przez silne podmuchy wiatru ulegały erozji.
Gabi zdawała sobie sprawę z tego, że za nią tęsknił, że jej pragnął, że chciał się z nią kochać każdego cholernego dnia, gdy go odpychała i nie pozwalała na zbyt dużo. Nie wiedziała jak zwykłe pocałunki, muśnięcie dłoni, przeciśniecie się przez drzwi, w których akurat stał on, na niego działa. To znaczy, wiedziała, czuła to, ale nie dopuszczała do skołatanej głowy tego wszystkiego. Z drugiej strony cholernie się bała, że poszuka tego u innej kobiety, zwłaszcza że jedną, piękną miał na wyciągnięcie dłoni, która spała w sypialni dla gości, która wcale nie spieszyła się, by znaleźć sobie lokum. Co zaskakujące nie miała wrażenia, że ją zdradza... Kobiety to czują, zazwyczaj jest taki dziwny niepokój, obawa, a ona jej nie miała. Bardzo ważne było też to, że był dla niej cierpliwy, wyrozumiały, znosił odmowy z godnością, choć nie raz widziała, jak zaciska usta w cienką linię, jak się męczy, co też nie sprawiało jej radości, ale z każdym dniem było lepiej i lepiej, aż nastał dzisiejszy i wszystko pękło, napięcie stało się niewyobrażalne, chciała być z nim blisko, tak blisko jak jeszcze nigdy, to był inny level bliskości, choć pewnie sobie to uroiła, jak wiele innych rzeczy w życiu.
Miała ochotę całować jego ciało, pieścić je palcami, składać na nim milion pocałunków, pokazać mu jak jest dla niej ważny, traktować tak jak na to zasługuje, dać tyle rozkoszy ile będzie w stanie znieść. Zapach jego ciała i ciepło od niego bijące przyprawiał ją o dreszcze, a gdy złożyła na jego torsie pocałunek i poczuła, jak na niego zareagował, to było coś pięknego.
"Prezent" okazał się być bardzo zaskakujący, ale dostrzegła wtedy w oczach Aresa pewien blask, jakby coś się w nim zmieniło, więc uśmiechnęła się lekko, niepewnie, ale jednak. Przyciągnął ją do siebie tak stanowczo, tak jak lubiła najbardziej. Kciuk błądzący po wargach skwitowała delikatnym jego ucałowaniem, niemal niezauważalnym muśnięciem języka.
Podziękować to powinieneś Gigi... Ja to zrobię, ja jej podziękuję za nas oboje...- pomyślała bardzo optymistycznie, ale nie będzie się teraz zastanawiać, w jaki sposób to zrobi, co innego teraz stało na ostrzu noża. Chciała gonić jego usta kiedy tak ją polizał po wargach, ale jej uciekł. Wystarczyło tęskne spojrzenie za nimi, pełne lekkiego wyrzutu, a zareagował, tak jak tego w tym momencie pragnęła. Pocałunek był głęboki, tak prawdziwy i szczery, a ona nie mogła się powstrzymać przed zachłannym zasysaniem jego wagi, podszczypywaniem, podgryzaniem i wtedy jej plecy dotknęły czarnej, atłasowej pościeli. Nie rzucił jej na łóżko jak worka kartofli, ułożył na nim z największą starannością i delikatnością, co dla niej było czymś tak cholernie ważnym w tym momencie, że nawet sobie z tego sprawy Ares nie zdawał.
Świdrował ją wzrokiem, a ona prócz jego twarzy widziała jeszcze rozgwieżdżone niebo, a to nie jedyne gwiazdy, jakie dziś będzie widzieć, a raczej będą...
- Przestań, bo się rumienię...- zaśmiała się cicho i ukryła twarz w dłoniach, faktycznie się zarumieniła, ale zaraz odsunęła ręce od twarzy i uniosła się lekko na łokciach.
- Walić fałszywą skromność... Wiem, pokazujesz mi to całym sobą, widzę to, czuję, jestem pewna, że w twoich oczach jestem najpiękniejsza pod sło... pod gwiazdami, a księżyc przy mnie blednie.- obserwowała, jak pozbywa się koszuli z tego pięknego ciała, jak każdy mięsień się porusza, jak silne dłonie odrzucają ubranie. Miała ochotę usiąść i powrócić do całowania każdego skrawka jego pokrytej atramentem skóry, ale ukochany miał inne plany, a ona posłusznie idąc za jego sugestiami, dała się ponieść, a było czemu. Nie wzdrygała się, chciała tego, jego dotyk palił jak pochodnie, które płonęły obok łóżka. Wpiła aż palce w czarną satynę i wygięła lekko plecy w łuk, wystarczył tak subtelny dotyk, pozbycie się bielizny, poczucie wiatru muskającego nagą kobiecość, tak mokrą i chętną, że już bardziej chyba się nie dało.
- Tylko twoja...- wymamrotała już tak bardzo nakręcona, że przestała myśleć co się dzieje, co robi, a jego jedno liźnięcie sprawiło, że na serio zobaczyła gwiazdy, fajerwerki, zimne ognie i feerię najróżniejszych barw. Pieszczota jak szybko się zaczęła, tak szybko się zakończyła, a miała wrażenie, że już miała orgazm, że doszła tak mocno, że pościel pod nią zawilgotniała, ale to było tylko w jej głowie, bo ciało nie osiągnęło szczytu.
- Co takiego?- zapytała zdezorientowana. Była na tak wysokich emocjach, że cała drżała, a skóra pokryta była drobnymi wypustkami. Znów musiała się unieść lekko na łokciach, by zobaczyć co się dzieje między jej nogami. Gapiła się na ten show jak zahipnotyzowana, biała kreska na jej wzgórku łonowym, szatański błysk w oku Aresa, już wiedziała co się święci, że zaraz coś odwali i nie myliła się. Poczuła jego palce w swoim wnętrzu i drgnęła niespokojnie, odchyliła głowę do tyłu i jęknęła cicho. Palce wsunęły się w nią jak ciepły nóż w miękkie masło. Jak miała się nie ruszać, jak miała ochotę poruszyć niespokojnie biodrami, żeby wysunąć z siebie jego palce i nabić się na nie jeszcze raz i kolejny i jeszcze raz? Resztkami silnej woli, jakie jej pozostały próbowała nawet nie drgnąć, nie poruszyć żadnym mięśniem, nawet na chwilę przestała oddychać, by przyspieszony jego rytm nie sprawił, że choć odrobina koksu się z niej zsunie. Nie ułatwiał jej zadania, tak bezczelnie się z nią bawiąc, doprowadzając na skraj wytrzymałości.
Oczywiście, że łaskotało, a łaskotki Gabi ma koszmarne, jest ekstremalnie wrażliwa na wszelkie muśnięcia, nawet czasami delikatny dotyk materiału piżamy sprawiał, że miała łaskotki. Dopiero kiedy banknot dotarł na jej dekolt uznała, że może odetchnąć i jęknąć, poruszyć niespokojnie biodrami. Wiła się pod jego dotykiem.
- Dzięki za napiwek tatusiu...-rzuciła jeszcze, nim zaczęła odlatywać, sięgnęła po banknot i wcisnęła go sobie pod sukienkę, między piersiami. Zaśmiała się cicho, choć zaraz ten śmiech zamienił się w jęki, westchnięcia i ciche piski. Nie mogła się powstrzymać i położyła dłoń, zakończoną perfekcyjnie zrobionymi paznokciami na jego głowie i drapała go nimi po niej, czasem sugerując mocniejszy nacisk, a czasem całkowicie odpuszczając. Nie potrzebowała wiele, była tak bardzo rozpalona, że wystarczyły dwie minuty, a jej ciałko całe się spięło w słodkiej ekstazie, racząc Aresa małym potokiem brzoskwiniowego soku z między nóg Gabi. Ciasne wnętrze dziewczyny, nie... Kobiety, płonęło z rozkoszy, uda drgały i przez chwilkę nie była w stanie się uspokoić, tak mocno to przeżywała.
Oczy zaszły jej mgłą i przez chwilkę nic nie widziała, ale jak odzyskała ostrość widzenia, to zobaczyła Aresa patrzącego jej w oczy i lubieżnie oblizującego palce, co sprawiło, że zadrżała. On naprawdę kochał smak jej kobiecości i to jak szybko robiła się dla niego mokra i gotowa... Patrzyła na niego znów jak kiedyś, ufnie, jak zakochany szczeniaczek, oddany, gotowy na absolutnie wszystko, wierny, lojalny i tylko jego. Pokiwała lekko głową i uśmiechnęła się z zadowolenia. Na dźwięk rozpinanego paska, a potem rozporka lekko się wzdrygnęła, zamknęła oczy, pamiętała ten dźwięk i za wszelką cenę chciała wyprzeć to wspomnienie z pamięci, wzięła głębszy oddech i odepchnęła je z taką siłą, że rozbiło się o przeciwległą ścianę mózgownicy i rozpłynęło się w drobny mak. Otworzyła oczęta i wbiła wygłodniałe spojrzenie w jego nabrzmiałego członka, który zachęcał do tego, by wziąć go do ust już samym swoim wyglądem. Najpiękniejszy penis, jakiego widziała w życiu, a troszkę ich było. Patrzyła teraz to na twarz ukochanego, to na jego penisa, na którym teraz znajdowała się odrobina koksu. Widać było, że toczy ze sobą walkę. Aniołek na prawym ramieniu szeptał: zostaw. Diabełek na lewym: zrób to. Przecież nic jej nie groziło, była u boku mężczyzny, który z ćpaniem ma duże doświadczenie, a przecież nie jest uzależniony. Co się może stać od jednego razu? Przecież nie stanie się narkomanką. Zawiesiła spojrzenie na jego oczach i skoro już lekko doszła do siebie po tak silnym orgazmie ona również uklęknęła.
- Nie wiem...- powiedziała spokojnie i rozwiązała sukienkę na karku, która opadła na jej biodra, zwisając z nich smętnie, ukazując kompletnie nagą klatkę piersiową. Pod taką sukienkę zdecydowanie nie potrzebowała ubierać stanika.
- Teraz ty się nie ruszaj... Chcę dać ci tyle rozkoszy, ile będziesz w stanie znieść.- przygryzła mocno wargę i zerknęła w dół na sterczącego kutasa, który wręcz krzyczał i błagał, o to by go dotknęła choć jednym palcem.
Przesunęła rękami po jego ramionach, używając do tego paznokci i rozpoczęła swoją wędrówkę do upragnionego celu, znacząc ścieżkę mokrym językiem. Zaczęła na jabłku Adama i koniuszkiem języka jechała powoli w dół, aż dotarła do lewego sutka, którego uszczypnęła zębami zaczepnie, przez ułamek sekundy. Jej dłonie zjechały na męskie biodra, gdzie palce delikatnie wbiły się w skórę. Tortury za tortury... Język powoli sunął dalej, przez sam środek ciała na umięśniony brzuch, gdzie wsunął się w pępek, który Gabi objęła ustami i lekko zassała.
Nie mogła oprzeć się przed obsypaniem pocałunkami podbrzusza, skrzętnie omijając członka, choć sama miała na niego ochotę.
- Spróbuję...-powiedziała w końcu, choć bardzo niepewnie i z duszą na ramieniu zaprzestała tortur i polizała miejsce, na którym rozsypał koks. Takiego smaku się nie spodziewała, było gorzkie i niezbyt smaczne, trochę szyczypało w język. Spojrzała na Aresa z dołu, będąc w dość zabawnej pozycji, bo musiała wypinać lekko pupę gu górze by móc pochylić twarz nad jego członkiem.
- Nie smaczne...- lekko się skrzywiła.
- Musimy temu zaradzić i popracować nad tym by ta rurka dała mi trochę kremu...- zaśmiała się cicho i ujęła jego męskość w dłoń u samej nasady. Lodowate paluszki jak zawsze, sopelki lodu na rozgrzanym penisie musiały piorunować. Gabi zamruczała cichutko z zadowolenia. Tęskniła za tym. To zaskakujące ale lubiła mu robić dobrze ustami, mało kobiet to lubi, więszkość nie czerpie z tego radości i uważa za przykry obowiązek, a jej to sprawiało frajdę dlatego z uśmiechem na ustach wsunęła w nie jego męskość, która tak przyjemnie je wypełniła. Bardzo uważała by nie przesunać po kutasie zębami, choć znając Aresa to i takie zabawy lubi. Ryzyko odgryzienia penisa to zawsze jakaś adrenalina.
Zassała się na członku mocno i odsunęła głowę, dzieki czemu tak śmiesznie mlasnęło a ona z zadowoleniem na twarzy się zaśmiała.
- Najpyszniejsze Cannoli na świecie...- wyszczerzyła się w uroczym uśmiechu i... Zebrała w ustach trochę śliny i wypuściła ją z ust prosto na główkę penisa, żeby rozsmarować ją po całej jego długości, by ręka miała odpowiedni poślizg do masażu jaki mu fundowała, choć zdecydowanie wolała pieścić go ustami, i tak też zrobiła. Ruchów ręką było ledwie kilka, by znów pochłonąć członka Aresa w czeluść słodkich, niewinnych usteczek, które mógł teraz zbrukrać, potraktować je tak jak tego potrzebował i chciał. Gabi mruczała cicho dzielnie pracując ustami po całej długości kutasa, nie zapominając o pieszczotak tak wrażliwych na dotyk jądrach, brała go głęboko, choć dziś wyjątkowo miała lekki problem z połknięciem go do samej nasady, ale przecież liczą się chęci i ciężka praca!
Kocham tego kutasa... Uwilebiam go, chcę go już poczuć w sobie, chce się stać z tobą jednością Ares... Uwielbiam jak tak warczysz... To podniecające. Mój Król...
Ares Kennedy
rozbrykany dingo
Gabi
Książę Sycylijskiej Mafii — Właściciel Kuranda Hotel i studia tatuażu
36 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
I'm an Italian Mafia King who lives in Asutralia So baby don't smile to me if you don't like dangerous game
18+
Spoiler
Wprowadził ją na pierwszy tej nocy szczyt z dumą. Dotarła tam niezwykle szybko i intensywnie, jakby nie było drogi jakiej razem nie pokonają. Tworzyli teraz jedność, team, jej krzyki, jego rozkosz, pracowali jak dobrze naoliwiona maszyna, a dopiero się rozkręcała, dopiero była na pierwszym biegu. Ares uwielbiał jej jęki, jej obwieszczenie spazm jakie jej dawał, chciał by cierpiała w tej rozkoszy bez końca. Ile dzisiaj jeszcze przed nimi dzisiaj tych szczytów? Nie wiedział, ale chciał zdobywać jak najwięcej - w łóżku, jak i życiu. Razem.
Sunął spojrzeniem po lekko spoconym ciele Gabi, od jej stóp, tak pięknie wygiętych pod szpilkami, długą nogę, mokrą i błyszczącą kobiecość, unoszącą się szybko klatkę piersiową. Czekał, aż złapie oddech, aż wróci do rzeczywistości i przyjdzie do niego bardzo cierpliwie. Noc jeszcze długa, nie musieli nigdzie się spieszyć, mogli się sobą rozkoszować powoli, tak długo, jak tego chcieli.
Podążał spojrzeniem za każdym jej ruchem. Jak podnosi się na lekko drących jeszcze nogach, ja klęka przed nim, jak patrzy na niego wzrokiem, o który tyle walczył - wrócił. Pełen zaufania i miłości, te spojrzenie było wyjątkowe i głębokie, przeszywało jego mroczną duszę światłem. Pojawiła się też niepewność, która ani trochę go nie zdziwiła, przecież Gabi nigdy nie miała w sobie żadnego twardego narkotyku. Doskonale wiedział co robi, wiedział ile jej dać na pierwszy raz, by mogła odczuć jak to jest, a jednocześnie nie odczuła złych skutków. Obiecał sobie, że jeżeli dzisiaj ona u na tyle zaufa, by spróbować i jeśli jej się to spodoba, będzie bardzo na nią uważał. Nie chciał jej uzależnić, a pragnął by doznawała przy nim jak najwięcej, by czerpała z życia wszystkie jego przyjemności.
Spojrzenie powędrowało za zsuwającą z jej ciała sukienką i zatrzymało na pięknie sterczących piersiach. Zaciągnął wargi do środka i oblizał je, uwielbiał jej młode, idealne ciało.
Nie odpowiedział. Czując jej paznokcie na swojej skórze jęknął i odchylił lekko głowę w tył, a każdy jej następny dotyk palił jak cholera. Czuł jak rozchodzi się po nim całym, przeszedł go dreszcz, drgnął niespokojnie, ale nie mógł, bo... Czyli zrobi to? Jej słodkie usteczka całujące twardą skórę były jak tortury, najlepsze, takie, jak uwielbiał najbardziej. Spojrzał w dół i usłyszał, że spróbuje... uśmiechnął się zadowolony i błysnęły mu oczu. Wątpił, że to zrobi, a na go zaskoczyła.
- Gabrielle... - Mruknął jej imię z Włoskim akcentem, wsuwając palce w jej głowę, gdy pierwszy raz jej język zetknął się z jego nabrzmiałym kutasem. Był na takim samym skraju jak i ona wcześniej, chciał, by już wzięła go całego do buzi, wiedział, że to nie potrwa długo.
- Jestem z ciebie dumny... - Szepnął nim oznajmiła, że koks jest niesmaczny. Ares zaśmiał się krótko i przytaknął lekko głową na jej kolejne słowa, głaszcząc jej polik kciukiem subtelnie.
- Częstuj się. - Rzucił cicho i patrzył jak ujmuje go w zimną dłoń, która przyniosła zarówno ukojenie rozgrzanemu członkowi, jak i nieziemskie doznanie. Ares złapał się słupka łóżka, wbijając w niego palce i aż otworzył usta z rozkoszy, gdy w końcu ponętne usta kobiety zacisnęły się na nim. Jęknął, oczy zaszły mgłą, ale widział ją, była piękna wypinając tak rozkosznie pupę, nie śmieszna. Przesunął po niej wzrokiem, a później zobaczył jak na niego splunęła, zacisnął dłoń mocniej, przygotowany na to co nadejdzie. Roześmiał się, słysząc jej słowa, ale nie miał już siły odpowiedzieć. Wyrzut głowy w tył, ciche jęki przerodziły się w charakterystyczne warknięcia. Dłoń na głowie Gabi zacisnęła się trochę mocniej, ale nie tak mocno jak zazwyczaj, a z wyczuciem. Jego biodra zaczęły się lekko kołysać, ale niemal niewyczuwalnie. Nie chciał jej pieprzyć w usta, nie chciał zerżnąć jej gardła jakby była każdą inną suką. I tak było mu dobrze. Nie, nie dobrze, wspaniale. Patrzył, jak pięknie sunie po jego pulsującym kutasie, jak reaguje na każdy, najmniejszy dotyk, wspaniała... cudowna... o tak maleńka... najlepiej... myśli ciągle skupione były na niej. Tak jak myślał, ie trwało to długo. Nie potrzebował wiele, szczególnie, że widok, który teraz miał sam w sobie powodował ogromne podniecenie, a jeszcze jej usta, jej cudowne, głębokie gardło... Mięśnie napięły się, stwardniał już cały, drżał na silnych nogach, palce boleśnie wbijały się w drewno, a on dochodził, eksplodując wręcz w jej ustach obficie śmietanką, na którą tak czekała... Zalewał jej gardło, a z jego wydobyło się zwierzęce warknięcie, na końcu zduszone, bo już nie miał siły krzyczeć, zabrakło powietrza, a nie mógł nabrać kolejnego. Ten orgazm był inny. Ogromy, potężny, owładnął całe jego ciało, cały jego mózg, zaćmił umysł. Zastygł, próbując złapać oddech i chwilę w tej pozycji tkwił, nim jego oczy otworzyły się i na powrót znalazły drogę do oczu Gabi. Pociągnął ręką jej twarz, by zmusić ją do klęknięcia przed nim, pociągnął ja do góry i wpił w jej usta namiętnie, kompletnie nie przejmując tym, że czuje na języku smak swojej spermy. Nie przeszkadzało mu to, bo jej wargi były takie soczyste, wielbił je teraz całą siłą.
- Już żadne inne usta nigdy nie przyniosą mi takiej błogości. - Szepnął, opierając się czołem o jej czoło i uśmiechnął się. Szeroko, prawdziwie, pełnią szczęścia, które go nagle opanowało. Zaczął się śmiać i wtulił ich ciała w swoje, czując na torsie sterczące sutki kobiety. Pochłaniał ją swoimi dłońmi, sunął nimi po całych plecach, po głowie, zsuwając bardziej materiał jej sukienki i pchnął ja, by upadła na łóżko, ale zrobił to z wyczuciem, którego się właśnie nauczył. Zaczął całować jej szyję, jej dekolt, piersi, płaski brzuch, chwytając oburącz brzegi śliskiej sukienki. Zsuwał ją z jej ciała pod swoja brodą, pod ustami, którymi wytyczał drogę pocałunków, jak i ona wcześniej robiła to na jego ciele. Pozbył się jej sukienki, pozbył reszty swoich ubrań i stanął przed łóżkiem, podziwiając po raz kolejny widok, jakim go uraczyła. w tym szpilkach, w tej biżuterii, jej ciało wyglądało teraz jakby było najdroższym diamentem na świecie. Ares pokręcił głową i dotknął łóżka kolanami, na zewnątrz jej ciała, dotykając dłonią jej stopy, po której przesunął, te szpilki cholernie go jarały. Wspinał się po niej, nie odrywając wzroku od jej pięknych oczu i w końcu dotarł do samej góry, układając prawą dłoń koło miękkim poduszki, na której spoczywała jej głowa, a lewą dalej sunąć po jej ciele, bo została w tyle.
- Czujesz? - Szepnął, pytając czy narkotyk już działał, czy zaczęła odczuwać świat mocniej, intensywniej, czy czuła jak rozpiera ją energia, jak ładuje się każdym jego dotykiem, bo on już to czuł. - Jak bardzo cię pożądam? - Dodał ciszej i spojrzał na jej rozchylone usta. Wsunął dłoń pod jej kolano i zmusił nogę do zgięcia się w nim, do tego, by soczyste udo kobiety przylgnęło do jego boku. Znów stwardniał, napierał na nią stwardniałą męskością, świdrując spojrzeniem jej piękna twarz.
- Czujesz? - Powtórzył zachrypniętym barytonem, łapiąc z nią kontakt wzrokowy i w tej chwili wchodząc w jej rozgrzane ciało do samego końca jednym, ale wolnym ruchem. - Jak idealnie do siebie pasujemy? - Zanurkował w jej szyi, którą polizał, a język skończył wędrówkę na płatku ucha, który zassał. Wślizgnął się do jego wnętrza, tak jak jego męskość wślizgiwała w mokre wnętrze jej soczystej cipki.
- Czekałem na ciebie całe swoje życie. - Nie kontrolował tego już. Mówił w swoim ojczystym języku, zaciskając pięść na poduszce, a palce drugiej ręki wbijając w biodro swojej ukochanej. Nie pieprzył jej, jego ruchy były płynne, wolne, ale głębokie i w ostatniej fazie silne. Biodra falowały z lubością, dawał jej największą, możliwą, czystą rozkosz, jaką mogła odczuć z seksu. Zero bólu, sama, prawdziwa erupcja błogości. Sięgnął po poduszkę i wcisnął ją pod jej biodra, by je unieść, by czuła go jeszcze intensywniej, jeszcze dokładniej. Rozpychał się w jej wnętrzu bezczelnie, wpijając w jej usta łapczywie. Rozpływał się, unosili się nad ziemią, to było wręcz duchowe połączenie, jeszcze nigdy czegoś takiego w swoim całym nędznym życiu z nikim nie poczuł.
Jesteś miłości mojego życia, zabije każdego, kto się do ciebie zbliży... Och Gabrielle, co ty ze mną zrobiłaś.
Gabrielle Glass
zdolny delfin
Twój koszmar
brak multikont
Bezrobotny — Nierób na garnuszku ojca
18 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Wesoła ciamajda, z mnóstwem pomysłów. Spontaniczna, życzliwa, energiczna!
Spoiler
Zaskakiwać go będzie zawsze, każdego dnia, dopóki albo coś nie pierdyknie, albo z niewyjaśnionych powodów zadecydują o rozstaniu, bo los lubi płatać różne figle, albo dopóki śmierć ich nie rozłączy. Nawet gdy będzie stara i pomarszczona jak suszona śliwka, to każdego dnia będzie Aresa zaskakiwać, bo większość decyzji, jakie podejmuje, są cholernie spontaniczne i bardzo często lekkomyślne, ale przecież w tym cały urok Gabrielle Glass, prawda? W tej świeżości, nieprzejmowaniu się konwenansami, sztywnymi regułami, radością z każdej pięknej chwili takiej jak te, czy zwykłego listka tańczącego na wietrze. Ona nawet z prezydentem Stanów Zjednoczonych gadałaby jak z kolegą ze szkolnej ławki, uśmiechając się do niego w trakcie malowania białego domu w kwiatuszki.
Zaufanie... Ciężka sprawa to zaufanie, bo niby mu ufała, ale nie ufała, ale znów ufała i znów pojawiały się wątpliwości, ale w tym momencie nie liczyło się nic. Ich świat był tu i teraz, byli zamknięci w szczelnej bańce swoich odczuć, emocji, ekstazy owładniającej ciała. Byli tu bezpieczni, mogli oboje czuć się w pełni zrozumiani, akceptowani takimi, jakimi są, bez żadnego oceniania i oczekiwań. Jak to prosto ująć w kilku ładnych słowach: byli teraz dla siebie całym światem, on był nim dla niej, ona dla niego. Głębiej i mocniej nie mogli czuć tego połączenia na każdym froncie, jakby wypili Ayahuasca czy inne szamańskie ustrojstwo.
Imię dziewczyny wypowiadane z tak silnym włoskim akcentem sprawiło, że znów poczuła dreszcze, nie tylko w kręgosłupie, dole brzucha, ale i w swoim rozedrganym z emocji serduszku.
Ty draniu... Dumny z deprawowania słodkiej nastolatki, która uległa twoim szatańskim namowom zażycia narkotyków? Ładne, rzeczy... Pięknie. Ale dziewczyna nie mogła mu nie posłać uśmiechu, nawet jeśli śmiały się tylko jej oczy. Uwielbiała wyraz zaskoczenia na jego twarzy za każdym razem gdy robiła coś, czego kompletnie nie mógł się spodziewać. Znał ją, naprawdę dobrze ją znał, a zawsze potrafiła wprawić mężczyznę w osłupienie. Sama też była z siebie dumna, ale wiedziała, że jest z nim bezpieczna, że żadna krzywda jej się nie stanie. Choć jeszcze kilka tygodni temu zarzekała się, że nigdy w życiu tego gówna nie tknie. Nigdy nie mów nigdy Kwiatuszku. Niesamowitym uczuciem było patrzenie, jak ciało Aresa reaguje na jej pieszczoty, jak drży, jak jest mu cholernie dobrze, jak wpija palce jednej ręki w lite drewno łóżka, zupełnie inaczej niż te znajdujące się w jej włosach, które powoli przestawały się trzymać w gustownym upięciu. Dwa różne światy, ręka miażdżąca drewno a ta dotykająca Gabrysiowej twarzy i włosów. Miała wrażenie, że słyszy pękanie sęków, skrzypienie tego drewna, ale to było tylko złudzenie. Niesamowicie podniecał ją widok prężącego się męskiego ciała, lubiła go oglądać z tej perspektywy, mogłaby tak przed nim klęczeć i wypinać pupę ku górze dzień i noc, dopóki nie opadłaby z wycieńczenia.
Mogła się spodziewać, że nie potrwa to długo tak jak i z nią, przecież oboje byli wyposzczeni i głodni siebie. Wiedziała, że jego orgazm będzie równie potężny co jej, z tą różnicą, że ona dostanie swoją upragnioną śmietankę. Zaskakujące, że można lubić smak nasienia, ale Ares dobrze się odżywiał, chociaż pił, palił cygara i ćpał to nie psuło to smaku spermy. Trysnął w jej gardło obficie, raz, drugi, trzeci, z każdym kolejnym drgnięciem kutasa nasienia było mniej, a ona mogła swobodnie wszystko przełknąć i bezczelnie oblizać nabrzmiałego penisa, tak wrażliwego na dotyk, że niemal mogło to sprawiać ból. Była z siebie dumna, pozwoliła mu dojść do siebie, ale nie mogła sobie odmówić dotykania go, wodzenia dłonią po brzuchu, biodrach, w uspokajający sposób, nawet lekko się wyprostowała i oblizała dokładnie usta, z cichym mlaśnięciem.
Porwał ją... Porwał ku górze i wpił się w jej usta, kompletnie nie przejmując się, że przed chwilą w nie doszedł i pocałował tak namiętnie i głęboko, że mało brakowało, a by się rozpadła na kawałki. Nie wiedziała już, czy to wina narkotyków, czy tego jak bardzo była teraz zalewana różnymi emocjami i słowami, ale dosłownie poczuła jakby wszystkie synapsy przyspieszyły i czuły zdecydowanie mocniej. Wewnątrz narosła niezrozumiała euforia i poczuła, że może wszystko, dosłownie wszystko.
- A niech no by tylko spróbowały...- rzuciła luźno i też zaczęła się śmiać. Biada... Biada każdej lasce, która śmie podbijać do jej mężczyzny. Teraz każda piękna kobieta była zagrożeniem, w każdej widziała wroga, choć nie powinna, biorąc pod uwagę swoją przyjazną naturę, ale swojego trzeba bronić, o swoje trzeba walczyć. Chwile trwali w tej bliskości, błądząc po swoich ciałach rękami, głaszcząc się i delektując ciepłem lekko spoconych ciał, uspokajali się przed kolejną przygodą, przed kolejną górą, którą mieli razem zdobyć. To było takie przyjemne, niknąć drobnym ciałem w tych silnych ramionach...
Znów poczuła na plecach śliski atłas pościeli, Ares to pojętny uczeń, powinien dostać świadectwo z czerwonym paskiem, choć... To ona wolałaby mieć czerwony pasek na tyłeczku.
Niebo wydawało się bardziej granatowe, gwiazdy świeciły mocniej, chmury sunęły po niebie znacznie szybciej. Czy to się działo naprawdę? Nie spała? To nie był jakiś dziwaczny, bardzo realistyczny sen?
Czuła się wielbiona, jak prawdziwa bogini, jakby każdy pocałunek jaki zostawiał na jej ciele był słodką ofiarą, na którą reagowała bardzo entuzjastycznie cichymi westchnięciami, przygryzaniem wargi, wężowymi ruchami. Przepięknie się ruszała pod wpływem jego dotyku, ale przecież ona też chciała go dotykać, całować, przytulać, wciąż było jej mało i mało, jakby ciągle czuła niewyobrażalny głód. Byli kompletnie nadzy, choć na stopach dziewczyny cały czas wedle prośby Aresa znajdowały się niebotycznie wysokie szpilki zapinane na pasek, tuż nad kostką.
Zachichotała gdy dotknął stopy i sunął dłonią w górę, powoli, łaskocząc bok ciała niewyobrażalnie, aż musiała lekko odchylić głowę do tyłu, delektując się tym spokojnym ruchem. Czuła wszystko mocniej, zaskakująco silnie odbierała świat, każdy dźwięk, muśnięcie, zapach, smak. Wirowało...
- Świat mi się kręci, a ty jesteś jego centrum...- wymamrotała, nie mając pojęcia, jak tanio może to brzmieć, ale miała to gdzieś. Marzyła o jednym, chciała go poczuć w sobie, mocno, głęboko, chciała stać się z nim jednością i trwać tak już zawsze.
- Nie ma lepszego uczucia na świecie, nie ma... czuję... Jesteś tak blisko, czemu nie...?- urwała nagle, bo zrobił to, o co chciała zapytać, poczuła jak twarda męskość, naciera na mokrą dziurkę i wsuwa się w nią, rozpychając w środku, jakby to był jego dom, jakby tam właśnie miał być. Mimo tego jak bardzo różne w rozmiarze były ich ciała perfekcyjnie do siebie pasowali, jak puzzle ze skomplikowanej układanki. Gabi odsunęła lekko drugą nogę w bok, by Ares miał więcej miejsca dla swojego muskularnego ciała.
Zwariowała... Jeśli tak wygląda szaleństwo, to chce być szalona już zawsze, usta na szyi, język w uszku, zęby na jego płatku. Zrozumiała każde słowo wypowiedziane po Włosku, aż otworzyła szeroko oczy, których źrenice tak bardzo się rozszerzyły, że błękit jej oczu zupełnie zginął. To było najpiękniejsze zdanie, jakie mogła usłyszeć! Przepełniła ją euforia, taka, jakiej jeszcze nigdy nie czuła, miała wrażenie, że radość wychodzi z jej ciała porami, nosem, uszami, ustami, każdym możliwym otworem. Nie znosiła być tak bardzo bierna i leżeć jak kłoda, tylko skończone pizdy tak robią, zarzuciła ręce na szyje Aresa i wpiła się w jego usta zachłannie, namiętnie, nie mogła przestać go całować, nie patrzyła, gdzie całuje. Raz były to usta, raz policzki, szyja, ramiona, znów usta. Pojękiwała mu do ucha tak słodko, że to powinno stać się jedynym, czego chciał słuchać. Byli w końcu jednym ciałem, które kipiało najgorętszą lawą. Ocierała się o jego nagie ciało swoim, zgrywała ruchy swoich bioder z jego, działali pięknie jak szwajcarski zegarek.
- Zwolnijmy... powoli... nie chcę jeszcze.... Tak...- poprosiła, wręcz błagalnym tonem i faktycznie zwolnili, ciut się uspokajając, delektując tą bliskością i pocałunkami, tylko po ty, by za chwilkę puścić wszystkie hamulce i odpłynąć w jednoczesnej ekstazie, drżąc wspólnie, napinając ciała jak struny od gitary, z której wydobywały się najpiękniejsze dźwięki. Aż wbiła paznokcie w jego plecy i przesunęła nimi po nich, zostawiając zadrapania, nie do krwi, ale ślady na tatuażach zdecydowanie pozostaną na kilka dni.
- ARES!- krzyknęła w ekstazie, spinając pośladki, uda, drżąc niewyobrażalnie w tak silnym orgazmie, jakiego jeszcze nigdy nie doświadczyła, a wszystko dlatego, że zaufała mu ze wzięciem prochów, gdyby nie to... Byłoby przyjemnie i cudownie, ale nie aż tak intensywnie. Nie mogła się opanować i żeby zdusić swój krzyk musiała zagryźć zęby na jego ramieniu, mocno, bez żadnego wyczucia, a przecież nie chciała sprawiać mu bólu..
Ares Kennedy
rozbrykany dingo
Gabi
Książę Sycylijskiej Mafii — Właściciel Kuranda Hotel i studia tatuażu
36 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
I'm an Italian Mafia King who lives in Asutralia So baby don't smile to me if you don't like dangerous game
18+
Spoiler
Unosili się i opadali, razem, wspólnie, tworząc jedność. Pragnął, by już tak pozostało, by została jego partner in crime, największym sprzymierzeńcem, partnerem idealnym nie tylko w łóżku, ale i w życiu. To było tak dziwnie wyzwalające, dopuścić do siebie wszystkie te kłębiące się całe życie uczucia, które uważał za swoją słabość, a słabością w cale się nie okazały. Teraz czuł się silniejszy, z nią przy boku niezwyciężony. Gotowy, by wyznać prawdę, by poprosić, by została prawdziwą Księżniczką Sycylii. Dlatego tak ją nazywał, dlatego lubił, gdy ona nazywała go Księciem, Królem. Jeszcze nie wiedziała, że nimi byli, że mogli nimi być, razem, wspólnie robiąc niesamowite rzeczy. Już nie wątpił, że da radę, jak mógł w nią wątpić, jak ona oddawała mu całą siebie? Znosiła wszystko, wybaczała wszystko, chciała jedynie by przy niej był i to właśnie chciał zrobić, a nawet więcej...
Kochał się z nią, widząc to wszystko przed oczami. Jaka potężna się staje przy jego boku, jaki on staje się jeszcze silniejszy, niezwyciężeni. Razem, już zawsze. Ponosiły go emocje, tak niewyobrażalnie silne, spotęgowane dodatkowo białym kryształem, którego skutki i ona już odczuwała. Zareagowała, jakby rozumiała jego słowa, ale przecież nie mogła ich rozumieć. Może po prostu lubiła, jak do niej mówił w swoim ojczystym języku, podobno brzmiał romantycznie...
Zwolnił, tak jak chciała i spojrzał jej w oczy z bliska, opierając o siebie czołami. Świdrował ją spojrzeniem, a wtedy poczuł ból. Cudowny ból, kiedy wbijała w niego swoje szpony. Oderwał głowę, odgiął ja w tył, a z jego gardła wydobył się charakterystyczny ryk, syk rozkoszy. Uwielbiał być drapany, uwielbiał być bity i duszony. Gabi znała już jego słabe strony, jak i on znał jej i blondynka postanowiła je teraz wykorzystać.
- Tak Gabrielle, tak! - Wtedy wgryzła się w niego tak cudownie. Jej zęby przegryzły twardą skórę, poczuł to. Przyspieszył, już nie mógł tak dłużej, koniec się zbliżał, a ona go tylko przyspieszyła. Targnęło nim nieziemskie uczucie ekstazy, wyniosło go nie na szczyt, wyniosło go w kosmos, gdy dochodził, tak boleśnie, lecz tym razem prawie bez wytrysku, co bolało bardziej, co przynosiło jeszcze większą rozkosz. Krzyknął, dochodząc intensywnie i patrzył jej w oczy, wbijając palce w jej rozgrzany i czerwony policzek. Kilka mocniejszych pchnięć, agresywnych wręcz i nadszedł koniec. Opadł. Nie wyszedł z niej, po prostu opadł na nią ciężko, wtulając się w nią, chowając nos w jej szyję i oddychając ciężko. Wdychał jej cudowny zapach, ich serca dudniły przez piersi, czuł jej na sobie i swoje w uszach. Uśmiechał się, napawając tą chwilą, była cholernie niemożliwie nieprawdopodobna. Nie wiem ile tak tkwił, ale tkwił póki oddech się nie wyrównał, całował ją tylko co jakiś czas po szyi i szeptał do ucha jaka jest cudowna, jak mu było wspaniale. Głaskał ją po głowie i pozwolił im na chwilę wytchnienia. W końcu odsunął się i pogłaskał jej policzek, patrząc w głębie jej ciepłego oceanu.
- Cudownie, prawda? - Uśmiechnął się zadowolony jak cholera, bo wiedział, że nie pożałuje zażycia narkotyków. Czuł, jak się pod nim wiła, jaki potężny orgazm przeszedł jej ciało. Skradł krótki pocałunek i położył się obok, śmiejąc krótko i spojrzał w gwiazdy. Chwycił jej dłoń i wskazał palcem na jakiś gwiazdozbiór.
- Patrz, gwiazdozbiór Złotej Ryby. Która ci się podoba najbardziej? Podaruję ci którą tylko chcesz i nazwę twoim imieniem. - Odwrócił w jej stronę głowę i puścił dłoń, obserwując idealny profil. Nie przestawał się uśmiechać.
- Zaczekaj chwilę... - Poprosił i wstał, podchodząc do skrzynki, która stała obok łózka. Wyciągnął z niej pojemnik, w którym był lód. Postawił go obok i wyjął jedną kostkę. Trzymał ją na razie w palcach, kiedy klękał okrakiem nad Gabi.
-Wyglądasz na bardzo rozgrzaną... pomogę ci. - Wsunął sobie kostkę między usta i zaczął sunąć nim od szyi ukochanej, przez obojczyki, pomiędzy piersiami, wrócił do sutka, a później w dół, przez żebro,na brzuch, przez pępek, rozgrzany wzgórek łonowy, przez jej zaczerwienioną już kobiecość, schładzając ją odpowiedni. Udo, sunął po udzie powoli, kostka już prawie się rozpuściła. Nie dotarł do końca nogi, ale tam pocałował jej stopę kilkukrotnie, docierają do palców wciąż chłodnymi wargami.
- Lepiej? - Zapytał miękko i uśmiechnął w swój firmowy sposób. Wrócił do niej okrakiem i chwycił za jej biodra, sprytnie przekręcając z nią na plecy. Tak, że to teraz ona siedziała na nim.
- Spróbujesz czegoś? Dla mnie? - Wiedział, że miała uraz, by brał ją od tyły, niestety, bo bardzo lubił tę pozycję, dlatego wpadł na inny pomysł. - Poskaczesz sobie troszkę po mnie? Tyłem? Chciałbym widzieć twoje piękne pośladki, te cudowne szpilki, wąskie, seksowne plecy. Marzę, by zobaczyć jak mnie sobie tak bierzesz. - Wyznał, patrząc na nią z dołu i głaszcząc miękki polik. Bardzo lubił to robić, miał wrażenie, że uspokaja to ich oboje.
Gabrielle Glass
zdolny delfin
Twój koszmar
brak multikont
Bezrobotny — Nierób na garnuszku ojca
18 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Wesoła ciamajda, z mnóstwem pomysłów. Spontaniczna, życzliwa, energiczna!
Spoiler
Każda dziewczyna to księżniczka, tak powinno być, tak powinny być traktowane wszystkie kobiety, bez względu na swój wiek, status materialny czy pochodzenie. No, chyba że są wrednymi sukami albo skończonymi pizdami, to wtedy można przymknąć oko, choć przecież nikt nie rodzi się tylko zły albo tylko dobry. W ludziach mieszka tyle samo światła co ciemności i to okoliczności, w jakich przyjdzie im żyć, sytuacje, jakie przyjdzie im spotykać na swojej drodze, ważą na tym co wygra: mrok czy jasność.
Moralność to trudna sprawa, każdy swoją ma, dla każdego jest coś, czego nigdy by nie zrobił, nawet pod groźbą kary śmierci. To trochę jak z powiedzeniem, że nigdy by się nikogo nie zabiło — ale nie można być pewnym swojej reakcji na sytuację zagrożenia własnego życia. Czy mając wtedy jakąś broń w ręce, nie zrobi się czegoś, żeby się uratować? Tego się człowiek nie dowie, dopóki nie stanie oko w oko z daną sytuacją — to samo można powiedzieć, o tym, co zrobi Gabi gdy wreszcie Ares, a w zasadzie Angelo, wszystko jej wyjawi.
Orgazm był niesamowity, a już zwłaszcza dlatego, że osiągnęli go niemal równocześnie, ona ciut przed nim, ale skurcze pochwy tylko spotęgowały jego doznania. Gabi zdarła sobie gardło od krzyku rozkoszy, jaki się z niego wydarł, nim Aresa użarła. Była jak dziki zwierzak wypuszczony z ciasnej klatki, niekarmiony, niepojony i odizolowany od wszelkich bodźców, które teraz docierały do niego z trzykrotną siłą. Mało brakowało, a straciłaby przytomność z tej rozkoszy, słodkiej, bolesnej rozkoszy, zrobiło jej się ciemno przed oczami, zobaczyła niemrawo jakieś kolorowe światełka tańczące w tym mroku i wtedy poczuła coś ciężkiego opadającego na jej wątłe ciałko. To był Ares, a ten ciężar był najsłodszy na świecie, uwielbiała, jak bardzo zapierał jej dech w piersi. Objęła go ciasno ramionami i gładziła po plecach, muskając czoło rozgrzanymi wargami, to była bardzo intymna chwila bliskości, tak właśnie powinno to wyglądać po każdym miłosnym uniesieniu. Dużo czułości, słodkich buziaczków, miłych słów, jakie padały z ust obojga względem siebie, a nie odwrócenie się na drugi bok i zaśnięcie snem kamiennym, bo i tak się zdarzało w przeszłości, nie między nimi, ale ogólnie. Przytulanie to jedna z najprzyjemniejszych czynności, jakie można zaoferować drugiemu człowiekowi.
- Nie mam słów, by opisać, co teraz czuję, a to jest niezły wyczyn Panie Kennedy...- uśmiechnęła się promiennie, patrząc mu w te ciemne oczy. Wyglądał na takiego szczęśliwego! Taką twarz chciała oglądać, chciała być lekiem na całe zło, jakie mogłoby go kiedykolwiek spotkać, wsparciem w trudnych chwilach, towarzyszką radości w pięknych, ramieniem do wylania łez jeśli tylko będzie tego potrzebować. Chłód omiótł jej rozgrzane ciało kiedy położył się obok niej, wygięła więc usta w podkówkę, ale zaraz zajął jej przesiąknięty całą masą bodźców mózg swoimi słowami. Zaczęła się śmiać, ściskając lekko jego rękę, taaak... Już widziała oczami wyobraźni, jak jakaś gwiazda nosi jej imię. To było niedorzeczne, w sensie... Bardzo romantyczne, ale chyba nierealne do spełnienia. Prawda? Nie da się ot tak kupić komuś gwiazdy i nadać własnej nazwy? A może się da? A co jeśli się da i wcale nie żartował? Aż się przeraziła i przestała śmiać.
- To istnieją jakieś super markety z gwiazdami? Nie możliwe, nie da się komuś kupić gwiazdy...- wypowiedziała swoje myśli na głos, przekręciła głowę lekko w bok i ucałowała krótko ramię mężczyzny. Ledwie żyła, ciało płonęło, na jego powierzchni pojawiło się zdecydowanie więcej kropelek potu, oddech się uspokajał, serce wracało do normalnego rytmu.
- Co ty znowu kombinujesz?- zapytała zdezorientowana i przeciągnęła się lekko, coś jej przeskoczyło w barku nieprzyjemnie. Czy to już starość? Zaczyna się starzeć? Nie chciała być stara! Ot myśli pędzące jak światłowód, a wszystko przez koks. Tak łatwo było ją teraz rozproszyć! Coś zagrzechotało znajomo i już wiedziała co się święci. Lód... Aż się uśmiechnęła na wspomnienie z ich pierwszej wspólnej nocy.
Pisnęła cicho, czując chłód na skórze i zaczęła się śmiać, ale nie w głowie było jej odtrącanie tej gry zmysłów! O nie, nie i jeszcze raz nie! Chichotała cały czas, nie dość, że kostka była bardzo zimna, no brawo... jak to lód, nie? To jeszcze strasznie ją łaskotał, ale gdy dotarł do cipki, skamieniała, to było mocne, bardzo mocne... Rzeczywiście była mocno rozgrzana, wręcz do czerwoności, krew dobrze krążyła w tym intymnym miejscu, aż musiała złapać łapczywiej powietrze w płuca i wpić palce w pościel.
Dopiero teraz dotarło do niej jak mocno Aresa ugryzła, bo dostrzegła ślady swoich zębów na jego skórze, i znów ją rozproszył... Tym razem pocałunkami na stópce, na której cały czas miała buta. Dobrze, że całą siłą woli powstrzymała się przed tym, by go nie kopnąć w twarz, bo to było pierwsze co chciało zrobić jej ciało, tak bardzo ją to załaskotało, na co się zaśmiała.
- Przy tobie zawsze będę taka rozgrzana... Żaden lód tego nie zmieni, ale... Tak, przyniosłeś swojej dziewczynie chwilową ulgę, dziękuję mój Panie...- dygnęła lekko głową i wtedy BUM, szybka zmiana pozycji i teraz to ona była na górze, aż je się w głowie zakręciło. Błędnik zwariował, musiała się oprzeć rękami o tors mężczyzny, żeby nie paść na niego jak długa i nie walnąć głową o jego głowę, znów zachichotała.
- Nie wiem, musisz mi najpierw powiedzieć, o co chodzi...- uśmiechnęła się i wpatrzyła w jego oczy spokojnie i uważnie, czekają na propozycję. W zasadzie nie było już niczego, czego by dla niego nie zrobiła, wystarczyło tylko wypowiedzieć te słowa na głos. Słuchała uważnie i leciutko się spięła. Do czasu pamiętnej nocy, pozycja na tak zwanego pieska też była jej ulubioną. Kochała być brana od tyłu, właśnie gdy była na czworaka albo przyduszona do ściany, ewentualnie przełożona przez oparcie kanapy, bądź przy kuchennym stole, albo oparta o zimne kafle pod prysznicem.
Przygryzła lekko wargę, zastanawiała się nad odpowiedzią, ale czy mogła mu odmówić? Nie mogła i nie chciała. Jej misternie układana fryzura teraz wyglądała, jakby ją piorun strzelił, dlatego sięgnęła do ozdobnej gumki i ściągnęła ją z włosów, a te kaskadą opadły na plecy. Gumkę odrzuciła gdzieś w piasek, teraz będzie mogła takich kupić sobie sto tysięcy jeśli tylko będzie chciała, heheszki.
Zapadła chwila milczenia, dość niezręcznego, ale ona delektowała się dotykiem jego dłoni na swoim policzku, przymknęła nawet na chwilkę oczy.
- Marzenie...- szepnęła, ale tak by to usłyszał. Uśmiechnęła się, bo jeszcze jakiś czas temu opowiadał jej, że nie ma ich zbyt wielu, bo dużo już w życiu robił. Jeśli to ona mogła zostać spełnieniem jego marzenia, to przecież będzie najszczęśliwsza na świecie.
- Ciekawe ile jeszcze tych marzeń przy mnie powstanie...- uśmiechnęła się i też pogładziła go po policzku, z niebywałą czułością, tylko po to, by lekko go w niego klepnąć kilka razy, jak grzecznego pieska po główce.
Przekręciła się plecami do niego, oparła dłonie o jego kolana na chwilkę i wypięła pupę.
- Podziwiaj co ze mną zrobiłeś...- zaśmiała się, dając mu chwilkę na nacieszenie oczu widokiem mokrej, zaczerwienionej cipki. Nie miała zamiaru jednak natychmiast się na niego nabijać, co to, to nie... Odwróciła głowę lekko do tyłu i zerknęła na twarz Aresa, uśmiechnęła się kokieteryjnie i przysunęła cipką do jego kutasa, ale zamiast się na niego nabić, zaczęła przesuwać po nim swoją kobiecością, tak jakby robiła to ustami, ślizgając się na nim, w przód i w tył, dosłownie obciągając mu swoją mokrą cipką.
- Taki twardy i gorący... - zamruczała i wyprostowała się, wplotła palce we własne włosy i zaczęła się nimi bawić, nie zaprzestając ruchów swoich bioder, pokrywając męskość Aresa swoimi sokami, czyniąc go od nich naprawdę śliskim. Robiła dobrze i sobie i jemu.
- Chcesz, żebym go dosiadła?- zapytała już totalnie wyluzowana, otwarta jak jeszcze nigdy wcześniej, jakby pozbyła się wszelkich hamulców, nawet tych związanych ze świntuszeniem. Zaśmiała się jakoś tak chłodno, jakby odkryła w sobie dominującą naturę.
Klęczała nad nim, smukłe nogi spoczywały po obu stronach jego ciała, pięknie prezentowały się w szpilkach. Jej ciało poruszało się hipnotyzująco niczym kobra tańcząca do muzyki z fletu. Wpatrzyła się w ciemny, szumiący ocean, czuła naturę całą sobą, czuła jego całą sobą, a chciała poczuć znów głęboko, na swoich zasadach, w swoim tempie, pozwolić mu dojść albo nie pozwolić, w zależności od kaprysu.
Wolną dłonią sięgnęła do jąder mężczyzny i lekko je ścisnęła.
- Powiedz to, powiedz, że chcesz, bym cię ujeżdżała...- głos miała niższy, bardziej seksowny, lekko zachrypnięty przez to, jak wcześniej krzyczała z rozkoszy. Trochę chciało jej się śmiać, ale Ares nie widział teraz jej twarzy i w sumie dobrze, bo ona nie widziała jego i to dało jej pewnego rodzaju śmiałość, gorzej by było jakby miała to mówić, patrząc mu w oczy. Kutas był już tak śliski i tak twardy, że uznała, iż oboje są gotowi na to co miało znów nadejść. Ujęła jego męskość w dłoń i naprowadziła na swoje wejście i opadła na niego jednym, silnym ruchem, odchyliła głowę do tyłu, więc jej włosy połaskotały ciało Aresa bezlitośnie.
- Tak...!- krzyknęła usatysfakcjonowana, tym jak znów czuła się pełna. Kuźwa... Ona sobie chyba zrobi odlew członka Aresa i będzie sobie z nim latać między nogami, kiedy nie będzie go obok niej, żeby móc w niej być, słodko ją wypełniać, rozpychać i dawać rozkosz.
Nie mogła się powstrzymać, praktycznie natychmiast zaczęła dziki rajd na jego kutasie, zataczając małe kółeczka biodrami i wykonując ruchy pionowe. Mężczyzna miał piękny pogląd na obie jej dziurki, widział jak kutas ginie w jej wnętrzu i się z niego wysuwa, jak pięknie okalają go jej wargi sromowe, jak ociekał jej wilgocią, tego pragnął, to to dostał. Gabi jak zahipnotyzowana tańczyła na tym członku, zamknęła oczy wyobrażając sobie jak teraz wygląda jego twarz i bawiła się własnymi włosami, wplatając w nie palce, zaciskając je na nich, zgniatając i rozluźniając uścisk, a przy tym tak słodko pojękiwała. Odgłos uderzania ciała o ciało niósł się niemal echem po pustej plaży.
Ares Kennedy
rozbrykany dingo
Gabi
Książę Sycylijskiej Mafii — Właściciel Kuranda Hotel i studia tatuażu
36 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
I'm an Italian Mafia King who lives in Asutralia So baby don't smile to me if you don't like dangerous game
18+
Spoiler
Roześmiał się, widząc jej reakcję, no tak, mogła się tego nie spodziewać. Dopiero wchodziła w ten świat nieograniczonych możliwości, gdzie za pieniądze można kupić dosłownie wszystko. Chcesz i masz rzeczy niemożliwe stają się możliwe, a te o których myślałaś, jak o nie do spełnienia, nagle się spełniają.
- Da się. - Poruszył brwiami nim błysnęły jego białe jak śnieg zęby. Oczywiście, że podaruje jej tę gwiazdę, już obiecał, a on swoje obietnice spełniał. Jednak nie o tym teraz, nie chciał jej zbytnio rozproszyć. Ten lód był dobrym pomysłem, jej ciało reagowało automatycznie, poruszając pod każdym jego dotykiem jakby krzyczało - proszę mój skrawek też!
Wydał z siebie cichy pomruk, przypominający "Hmmm" Henrego grającego Wiedźmina. Kącik ust powędrował ku górze, a przez ciało przeszedł dreszcz podniecenia i władzy, gdy nazwała go swoim Panem. Tak też mogła do niego mówić, jego reakcja mówiła wszystko. Jej niestety też. Widział na twarzy Gabi cień strachu, wspomnienia musiały wrócić, już myślał, że tego nie zrobi. Obserwował długie, gęste włosy, wijące się po jej ciele, gdy wypościła je z gumki. Oplotły jej ciało niczym szal, z jego perspektywy wyglądała jak prawdziwa Bogini.
- Kilka ich jest... - Wyznał jakby pod wpływem jakieś magii, rzuconego przez niej czaru. Patrzył na nią jakby był zahipnotyzowany, na jej twarz, jej ciało, aż zapierało mu dech. Ciężko było wywrzeć na nim takie wrażenie, wiele kobiet w życiu już miał, ale ona była jakaś wyjątkowa.
Przekręciła się, aż mu zaschło w ustach na ten widok. Sięgnął palcem do jej czerwonej kobiecości i przesunął po niej delikatnie, jakby sprawdzał, czy jeszcze jest cała, czy może kontynuować rozkosze. Była ciepła i mokra, nieustannie, wspaniale... Opadł głową i przyparł się łopatkami o łóżko, gdy zaczęła się o niego poruszać, a z jego płuc uleciało całe powietrze ze świstem. To było jak tortury, cudowne, słodkie tortury, którym chciał być teraz poddawany. Zamrugał i spojrzał na tę cudną scenę, podkładając sobie dwie poduszki pod głowę, aby lepiej wszystko widzieć.
- Tak... proszę... - Wyszeptał, oglądając jak się przed nim słodko wije, na jej smukłe nogi, krągłe pośladki, wska talie i idealne plecy. Tatuaż, który jej zrobił idealnie odznaczał się na jasnej skórze, był jak jego podpis na tym młodym ciele, uśmiechnął się, ale ona nie przestawała tortur. Jęknął, patrząc jak się o niego ociera i zacisnął zęby, czując dłoń kobiety na swoich jądrach.
- Chcę żebyś mnie ujeżdżała, zrób to, teraz! - Nie musiał długo czekać. Jak na rozkaz nabiła się na niego, a jemu zabrakło w płucach tchu. Zacisnął dłonie na jej pośladkach, dość silnie, wciskając głowę w stos poduszek. Zaczął się dziki taniec pożądania, który miał zaszczyt oglądać. Pokręcił głową, sunąc dłońmi z jej pośladków, na łydki i dotarł do szpilek za które złapał. Przygwoździł jej nogi do łóżka i zaczął wychodzić jej na przeciw biodrami, sprawiając, że odbijała się od jego ciała jak piłeczka kauczukowa.
- Piękna... och.... moja Bogini! - Warknięcia układały się dziko w słowa, podniecenie rosło i rosło, szum w uszach, lecz nie od pobliskich fal. Ciało młodej kobiety skąpane w pomarańczowym świetle ognia tańczyło w rytm płomieni, wyglądała jak szamanka, która odprawia dzikie tańce na jego kutasie, aż wzrokiem na niego powiódł, patrząc jak ginie i na powrót pojawia się z jej wnętrza. Śliski od jej soków, silny, rozgrzany do czerwoności jak i jej cipka. Jego wzrok padł na drugą dziurkę Gabi, patrzyła na niego zachęcająco, czuł jakby była zaniedbana. Lewa dłoń wciąż spoczywała na bucie Gabrielle Glass , zaś prawa rozpoczęła wędrówkę powrotną, swoją starą ścieżką do pośladka. Lekko go ugniótł i wsunął palce na kość ogonową kobiety. I lekko wyżej, na kręgosłup, lekko na niego naciskając, by zmusić ją do większego pochylenia do przodu. Podparł się nieco na łokciu lewej ręki, a prawego kciuka przysunął do ust. Naślinił go porządnie i zaczął masować wejście do odbytu blondynki. Był jeszcze niezdobyty, bardzo go kusił, choć kiedyś namówił ją na zatyczkę, to nigdy nie zdołał spenetrować. Choćby palcem...
- Nawet nie wiesz, och Gabi! - Krzyknął, czując prąd przechodzący przez jego ciało z tego podniecenia. Ten widok... Nie potrafił nawet określić jego piękna - Jak pięknie tak wyglądasz... nie przestawaj mała. Nie przestawaj. - Prosił już ciszej, wsuwając kciuk w jej cisną dziurkę bardzo delikatnie. Poczekał, aż przyzwyczai się do pierwszego uczucia i zaczął się w niej poruszać, w rytm ruchów jej bioder.
- Tak... - Szepnął zafascynowany tym widokiem. - Właśnie tak... Dobrze ci Kwiatuszku? - Mruknął owładnięty szałem podniecenia. Zacisnął zęby, patrząc jak zatapia się w jej dwóch dziurkach, spełniony tym co widzi, rozgrzany do granic możliwości. Pragnął, by ten palec ustąpił miejsca jego kutasowi, ale wiedział, że nie będzie na to gotowa, jeszcze nie dzisiaj. I tak zrobiła duży postęp. Wyciągnął po chwili palec z jej wnętrza i podciągnął się na łokciach wyżej, objął ciasno jej drobne ciało w uścisku i opadł z nią do tyłu na łóżko, wciskając z ustami w jej szyję.
- Nie mogłem się oprzeć... jesteś za piękna, za bardzo mnie kusisz. - Szepnął na jej ucho, a zaraz po tych słowach zaczął poruszać się pod jej ciałem biodrami, biorąc ją od dołu, powarkując wciśnięty w jej szyję, którą atakował pocałunkami łapczywie. Jedna z jego dłoni zjechała w dół, na jej łechtaczkę, stymulując ja dla większych doznań, a drugie ramie wciąż wciskało ją w jego ciało. Jeszcze w takiej pozycji jej nie miał. To było cudowne... Była tak cholernie blisko, a w oddali widział gwiazdy na niebie. Jego ciało czuło każdy skrawek kochanki, delektowało się jego bliskością, jak podskakuje na nim, jak się w nie wbija, jak serce łomocze pod wielkim ramieniem, jak jej oddech przyspiesza, synchronizując z jego własnym. Doświadczał dzisiaj czegoś wyjątkowego... Pragnął, by było tak już zawsze.
zdolny delfin
Twój koszmar
brak multikont
Bezrobotny — Nierób na garnuszku ojca
18 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Wesoła ciamajda, z mnóstwem pomysłów. Spontaniczna, życzliwa, energiczna!
18+
Spoiler
Ciężko było się teraz skupić na jakieś bardziej rzeczowej rozmowie i wypytywaniu o szczegóły tych marzeń, jakie miał Ares. Nie do końca nawet była pewna, czy zapamięta jego słowa na tyle, żeby wrócić do tej kwestii, gdy już emocje opadną, a oni będą w siebie wtuleni, spokojnie przysypiać z wycieńczenia. To była jazda bez trzymanki, jeden orgazm za drugim, z kilkuminutowymi przerwami między każdym kolejnym. Prawdopodobnie, gdyby nie poszła za prośbą mężczyzny, już po poprzednim nie byłaby w stanie się ruszyć, ale teraz czuła niewyobrażalną moc sprawczą, jakby była kulą śniegową, która się toczy z wielkiej góry i zgarnia wszystko na swojej drodze. Jeśli podniecenie mogło rosnąć bez końca, to Gabi zamieniała się właśnie w Sukkuba, to pasowałoby do wizji Aresa o szamance odprawiającej pogańskie czary, kończącej cały rytuał wzięciem w posiadanie ciało mężczyzny, tylko po to, by po wszystkim go zabić, a wcześniej powić niemowlę. Dzięki bogu za antykoncepcję.
Scena, w której oboje właśnie brali udział, wyglądała jak rodem wyjęta z filmów porno, które Gabi ostatnimi czasy dość często oglądała, by się w jakiś sposób doedukować, nauczyć się świntuszenia, podpatrzeć ciekawe techniki różnych czynności, a nawet pozachwycać się kunsztem operatora kamery, bo nie oglądała paskudnych i wulgarnych, tylko takie dedykowane specjalnie dla kobiet, z dużą estetyką i przywiązywaniem wagi do szczegółów.
Świat fantazji i ten realny zaczął się jej już mieszać, ciało powoli przestawało się nadawać do czegokolwiek, mimo iż wewnętrznie czuła się szczęśliwa, spełniona i silna, mięśnie drżały z wycieńczenia, w ustach zaschło z odwodnienia, jęki i krzyki stały się bardziej zachrypnięte niż na początku, ale było jej tak cholernie dobrze! Krocze paliło żywym ogniem, po ciele błądziły dreszcze, miała wrażenie, że zaraz zemdleje, gdy poczuła jego dłoń na swoich plecach, ewidentnie dająca znać, że ma się trochę pochylić, a zraz po tym drgnęła zaskoczona tym, co się wydarzyło, a nie było wcale nieprzyjemne! Zawsze myślała, że nigdy w życiu nie spróbuje zabaw analnych, a tu proszę, niespodzianka. Nowa fala doznań sprawiła, że ciało dostało kopa, zaczęła wracać na dobre tory, ale wzrok miała zdziwiony, niczym Chihuahua, której weterynarz wcisną w zadek termometr. Ani na sekundę nie przestała go ujeżdżać, teraz trzymając już ręce na czarnej pościeli, bo tak było prościej i wygodniej.
- Tak.... Cudownie! Nie przestawaj... Chcę więcej... daj mi więcej....- wychrypiała, pewnie zaskakując go swoją entuzjastyczną reakcją na tę specyficzną pieszczotę. Zwariowała, neurony przestały ze sobą kontaktować, każdy czuł coś innego, każdy z innym nasileniem, a koniec końców okazywało się, że tworzą zbiorcze uczucie, jakim była obezwładniająca rozkosz. Poczuła, jak silnie ją obejmuje, a jednocześnie pustkę w drugiej dziurce, która okazała się kolejnym miejscem, które mogło dawać przyjemność. Ich lepkie od potu skóry stykały się teraz niemal każdym calem.
- Nie opieraj... się...nigdy... Zrobię... dla ciebie... dla nas... zrobię wszystko... Chcę wszystkiego, tylko z tobą...- wymamrotała między urywanymi, niemal agonalnymi oddechami, ale ta agonia była słodka, bolesna, bo każdy mięsień w ciele palił żywym ogniem, ale była cudowna. Położyła drobną dłoń na jego dużym łapsku, które ułożył na jej cipce, by móc pieścić łechtaczkę, i pozwoliła sobie na lekkie kierowanie jego ręką, nadanie rytmu, tempa, siły nacisku.
- Tak, właśnie tak lubię najbardziej...jesteś nieziemski... - wymruczała z zadowolenia, i słuchała jego warknięć i sapnięć, jakby to była najsłodsza muzyka dla jej uszu, i była, bo znaczyło to tyle, że jest mu tak samo dobrze jak i jej. Nie mogła się powstrzymać i drugą ręką złapała za jego dłoń i pokierowała na swoją szyję, subtelnie sugerując, by ją tam zacisnął, nie bawiąc się w delikatność. Proszę bardzo, Kwiatuszkowi spodobało się podduszanie w dwie strony, kto by pomyślał, że z delikatnego, białego przebiśniegu wyjdzie wonna róża z solidnymi kolcami.
Czuła, że już dłużej nie wytrzyma, że zaraz zemdleje, straci przytomność, bo fala nadchodzącego kolejnego orgazmu była tak silna, że zwyczajnie ją odetnie. Przyszedł gwałtownie, targnął całym ciałem, jakby poraziła ją błyskawica, i tym razem lunął deszcze... Już wcześniej zdarzało jej się squirtować, ale teraz zrobiła to widowiskowo i obficie, nie mogąc w ogóle opanować własnego ciała, wijąc się, spinając mięśnie, zaciskając zęby tak mocno, że niemal słyszała, jak pękają jej kości. To był jej koniec... Umarła, dosłownie umarła i powstała z martwych, bo poważnie zamroczyło ją na kilka, kilkanaście sekund, ciężko stwierdzić, ile trwał blackout. Jeśli kiedyś twierdziła, że wie, co to kolory to się myliła, dopiero teraz widziała każdą możliwą barwę świata. Słyszała te kolory, widziała muzykę, chóry anielskie łaskotały jej uszy, a diable widły dźgały w pięty.
- Chcę jeszcze... więcej... jeszcze raz...- wymamrotała w amoku, ale jedno było pewne: jej drobne ciałko nie zniesie już ani jednego orgazmu więcej, było ekstremalnie wykończone, choć umysł chciał jeszcze bardziej przesunąć granicę.
Ares Kennedy
rozbrykany dingo
Gabi
Książę Sycylijskiej Mafii — Właściciel Kuranda Hotel i studia tatuażu
36 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
I'm an Italian Mafia King who lives in Asutralia So baby don't smile to me if you don't like dangerous game
18+
Spoiler
Więcej... mógł dać jej więcej, marzył by wepchnąć rozgrzanego niczym stal w kuźni kutasa w jej dupsko. Myślał o tym, przez chwilę się zawahał, ale nie, nie teraz, nie tak. Miał na to inny pomysł, musiał o tym pamiętać. Resztkami sił się od tego powstrzymał i po prostu kontynuował to, co już zaczął, cholernie zadziwiony jej nagłą otwartością i odwagą. Była taka wyuzdana, taka śmiała, to było nowe i zaskakujące, ale pozytywnie, bardzo pozytywnie. Jego oczy były niczym smarowane niebiańskim balsamem, ten widok sprawiał nieopisaną przyjemność, dał się nawet prowadzić. Jedna dłoń dostała jasne instrukcje. Szybko załapał.
- Właśnie tak? - Wysapał w jej ucho. Instrukcja numer dwa dotyczyła dłoni numer dwa. Dłoń numer dwa szybko ich posłuchała i niczym nie myśląc, zacisnął palce wokół jej szyi solidnie. Już nie miał hamulców, już się nie bał jej dotykać, po prostu dawał jej co chciała, podduszając przed samym orgazmem - cholera ja silnym!
Ona dochodziła w najbardziej spektakularny sposób, w jaki tylko mogła dojść kobieta, a on obserwował to show z błyskiem w oku. To było cholernie satysfakcjonujące, dać komuś taki orgazm - to dzięki niemu. Angelo stwórca obfitych orgazmów! Stworzył jeden, a teraz i drugi. Obydwoje dosięgnęli najwyższego z możliwych szczytów, na którym nie było już tlenu, dusili się swoją rozkoszą bez pamięci, dysząc w pustą i cichą przestrzeń, tworząc słodką jedność.
- Wiem najdroższa.... ja... też... - Wysapał, wtulając ją w swoje ciało i błądząc dłońmi po jej lepkim i mokrym. Ocierał się nosem o jej szyję, o jej policzek, pozwalając im złapać w końcu trochę tchu. Myślał nad tym skąd w niej nagle tyle chęci i zastanawiał się, czy to przez to, że było jej tak wspaniale i się nakręcała, czy przez krążący w żyłach narkotyk, który już odpuszczał... czuł to i on, a przecież wciągnął dużo więcej. Koks działał cuda, ale trzeba było to podtrzymywać, a oni... kochali się ostatnie godziny, bo tak minęły godziny, a ostatni stosunek trwał prawie jedną pełną. Wszystko już odpuszczało, a zamiast nadludzkiej siły pojawiało się zmęczenie, czuł, jak go owłada, jak wszystkie mięśnie powoli wiotczeją i odmawiają posłuszeństwa.
- Ale najpierw trochę się prześpijmy, chodź... - Pomógł jej przekręcić się do siebie przodem i przytulił ją tak, jak lubiła najbardziej - całym sobą, zakrywając silnymi ramionami, by w nim kompletnie utonęła. Głaskał ją po włosach i ucałował w czoło, uśmiechając pod nosem szczęśliwy.
- Byłaś niesamowita. - Szepnął jeszcze nim odpłynęli w ramiona Morfeusza.
Cichy szum fal, odbijających się od brzegu przyjemnie uspokajał jego umysł. Stopy miał bose, a piasek był przyjemnie ciepły. Kilka kroków przed nim tańczyła rozwiana lekkim wiatrem biała suknia, leżąca zwiewnie na drobnym ciele blond włosej kobiety, której śmiech był jak melodia, układał się w melodie. Śpiewała piosenkę, której nie rozumiał, której nie znał, ale była piękna. Tańczyła, skakała i obracała się wokół własnej osi,krążąc wokół niego niczym po orbicie, taka szczęśliwa, chwyciła go za dłonie.
- Chodź, Angelo, chodź bo się spóźnimy! Twoja matka już na nas czeka! - Wyśpiewała w rytm poprzedniej melodii i zaśmiała się, ciągnąc go w stronę skarpy. U jej szczycie stał dom, odm, który dobrze znał, w którym się wychował, ale chwila... Przecież jego matka nie żyła...

Cichy szum fal, odbijających się od brzegu przyjemnie lizał jego umysł, niczym najmilszy budzik świata. Wymamrotał coś niezrozumiale i obudził się, a jego oczy natychmiast zapiekły. Światło wschodzącego słońca dopadło jego zaspaną twarz, gdzie był? Minęła chwila nim się zorientował. Nie pamiętał już snu, był tu i teraz, wtulając do siebie drobnego Kwiatuszka z uśmiechem. Spała, a więc patrzył chwilę na jej twarz z dziwnym szczęściem. Kombinował coś, wiedziałaby to, gdyby tylko miała otwarte oczy, ale tak nie było. Wsunął dłoń pomiędzy jej uda i zaczął delikatnie pieścić jej wymęczona w nocy kobiecość, suwając między nią palcami powoli. Delikatna zabawa z łechtaczką i ułożył usta na jej ustach, składając na nich krótki pocałunek. Ocknęła się, więc wsunął między uda twardniejącego kutasa, który śmiało zastąpił jego palce. Całował ją, wsuwając w nią delikatnie, by przyzwyczaić do swojego powrotu - musiała być już obolała. Na pewno była, jej wnętrze wręcz parzyło, dlatego był delikatny, dlatego powoli wsuwał się i wysuwał, jakby tylko chciał ją łaskotać.
- Dzień dobry śpiąca królewno. - Wyszeptał i wrócił do całowania jej już bardziej namiętnie, a dłoń powędrowała w gęste włosy, wplątując w nie i zaciskając palce lekko na głowie. Nigdzie im się nie spieszyło, a ona chciała więcej, to dostała więcej. Powoli, delikatnie, lecz po czasie nieco przyspieszając. Uważał jednak, bo wiedział jak zmęczona była już jej cipka, a koks już dawno uleciał z jej organizmu. Była całkowicie trzeźwa i podatna, w zupełnie inny sposób niż w nocy. On z reszta tak samo, ale ta bolesna przyjemność była dla niego błoga. Kochał się z nią, tak długo, aż nie doszła, a gdy tak się stało wtulił ją w swoje ciało, całując w czubek głowy. O już nie miał siły na orgazm.
- Jak się czujesz kochanie? - Szepnął, głaszcząc jej ciało jakby wymagało teraz opieki i całej delikatności, na jaką było go stać. W końcu stał się delikatny. Dla niej - jedynej osoby na tym świecie.
Gabrielle Glass
zdolny delfin
Twój koszmar
brak multikont
Bezrobotny — Nierób na garnuszku ojca
18 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Wesoła ciamajda, z mnóstwem pomysłów. Spontaniczna, życzliwa, energiczna!
Spoiler
Ona była cudowna? Ona? To chyba jakaś pomyłka, w sensie... Nie. Nie pomyłka, ale jakoś nie uważała, że ma na tyle wspaniałe umiejętności, by nazywał ją mianem wspaniałej. To on był perfekcyjnym kochankiem, nabył przecież wprawy przez lata i przez to ile kobiet przewinęło się przez jego łóżko, tylne siedzenie samochodu czy inne miejsca. Najpiękniejsze w tym wszystkim było to, że te umiejętności teraz wykorzystywał na niej, a ją uczył tego, co sprawia mu radość, czego oczywiście nie wykorzysta na żadnym innym mężczyźnie. Nie było nawet takiej opcji, najmniejszej szansy, że kiedykolwiek będzie w stanie pomyśleć o dłoniach innej osoby na swoim ciele, aniżeli tych należących do Aresa.
Nie chciała spać, nie czuła się w żaden sposób senna, ciało było zmęczone, wręcz wykończone na skraj swoich możliwości, ale umysł był przytomny, gdy doszedł do siebie po tak gigantycznym, ekstremalnie silnym orgazmie. Najchętniej zaczęłaby gadać i nie zamknęłaby się do samego świtu, gdyby tylko jej na to pozwolił, ale nie było mowy o dyskusji, jak Ares coś powie, to tak ma być i koniec, już się trochę tego nauczyła, ale to nie oznaczało, że nie będzie z tym w jakiś sposób walczyć, jeśli coś nie będzie dziewczynie pasować. Co to, to nie. Teraz tak zwyczajnie było wygodniej, oboje byli wyczerpani.
- Oboje byliśmy mój Królu... Oboje...- ziewnęła cicho i tak śmiesznie przy tym ziewnięciu pisnęła, jak zawsze gdy to robiła. Gdy się śmieje, to chrumka, gdy ziewa, to piszczy, zabawne zwierzątko z tej naszej Gabryśki.
Nie mogła przestać się uśmiechać, miała rozanielony wyraz twarzy, choć powieki same opadały, tak bardzo ciężkie się zrobiły, i nagle poczuła, jak te silne ramiona otulają ją całą. Kochała w nich ginąć, czuć się taka malutka i bezbronna, a za jednym razem w stu procentach bezpieczna i chroniona przez całym złem tego świata. Zadarła głowę lekko ku górze, by skraść Aresowi krótki pocałunek, a później ukryła twarz w zagłębieniu jego szyi, omiatając ją gorącym oddechem, przerzuciła prawą nogę przez jego biodro i zasnęła "na misia koala". Odpłynęła szybko, dobrze, że ciało wiedziało, co robić, bo dalej by je katowała, gdyby nie to i nie dałaby, Aresowi przestać aż by nie umarła.
Było jej ciepło i mięciutko, cudownie pachniało morską bryzą i wodorostami, perfumami Aresa, ich spoconymi ciałami, szum oceanu otulił ich swą melodią. Gdyby teraz ktoś zrobiłby im zdjęcie, mogłoby trafić na jakąś okładkę romantycznej książki dla sfrustrowanych kur domowych, bo pięknie razem wyglądali na tym zdewastowanym łóżku.
Gabi chrapała cichutko, nie jakoś drażniąco, ale jak była bardzo zmęczona, to się jej to zdarzało. Takiej pobudki się nie spodziewała. Czuła jak każdy mięsień ją boli, od czubków palców u stóp po mięśnie twarzy, a już najbardziej piekło ją krocze, które teraz było pieszczone przez palce Aresa. W pierwszej chwili myślała, że ma mokry sen, że sobie to ubzdurała, że wszystko, co się wydarzyło, było tym snem, a ona przesadziła z masturbacją. Nie chciała otwierać oczu, bo miała wrażenie, że gdy to zrobi, to sen odejdzie w zapomnienie. Rozchyliła lekko usta, wzdychając cicho, dyskomfort mieszał się z przyjemnością i wtedy ją pocałował. Powieki automatycznie się uniosły, słońce raziło w oczy, a wzrok potrzebował sekundy, by się przyzwyczaić do światła. Wyraz twarzy Gabi mówił jedno: zaskoczył ją znów, ale w pozytywny sposób, bo te niebieskie tęczówki migotały pełnią szczęścia.
- Dzień dobry mój piękny panie... Kim jesteś i co robisz między moimi nogami?- zaśmiała się i odchyliła głowę lekko do tyłu. Tym razem orgazm nie był tak intensywny, był raczej spokojny i krótki i nie tak gwałtownie targający ciałem, ale się pojawił, mimo tego jak była obolała. Z tym że jej się ten ból podobał, mogła czuć go już zawsze.
-Cudownie, bo jesteś obok mnie.- odpowiedziała tym swoim słodko zachrypniętym głosikiem i oparła czoło na czole Aresa, rękę położyła na jego policzku i uśmiechnęła się rozanielona taką pobudką i jego czułością. Na nowo odczarował jej seks, co dla obojga przecież jest bardzo ważne. Cóż, stworzył sobie poniekąd taką małą, napaloną laskę, bo jak już raz zazna się takiej rozkoszy, to będzie się chciało ją odczuwać ciągle, najlepiej kilka razy dziennie.
- Dziękuję... Za tą kolację, za prezent, za to, że tak bardzo się postarałeś, za twoją czułość i tych tysiąc orgazmów... I za milion kolejnych, które wspólnie przeżyjemy.
Z niebywałą czułością i delikatnością złożyła na jego ustach słodki pocałunek, taki pełen miłości i ciepła, że nie da się go pomylić z żadnym innym. Jej wzrok mówił wszystko, nie potrzeba było tu więcej żadnych słów. "Kocham cię" - krzyczało wręcz, waliło po łbie pałką.
I nagle... Gabi usiadła gwałtownie. Była strasznie poczochrana, wyglądała na przestraszoną, gapiła się wielkimi oczami na Aresa, jakby zobaczyła ducha, albo jakby znów miał ją chcieć zamordować, czy coś w tym stylu. Cała Gabrielle, cała ona. Tylko ona potrafi przyprawić człowieka o zawał serca i wyskoczyć z czymś takim. To ją napadło nagle, wzięło z zaskoczenia, jak Ares przed kilkoma chwilami.
- Ares...? Co z tym całym jedzeniem z wczoraj? Przecież to się zmarnuje, tam na tym stole było tego tyle, że cały oddział wojska by się najadł. Nie można marnować jedzenia... Co się z tym stanie? Chyba tego nie wyrzucimy? No nie patrz tak na mnie!
Wyrzuciła to z siebie na jednym oddechu. Gdzieś w oddali pierwsze ptaki zaczęły się budzić i krzyczeć po swojemu, a jakieś mewy wydawały się wręcz śmiać z słów Gabi. Ona naprawdę podeszła do sprawy poważnie i się przejęła.
Czuła, że ma zakwasy, czuła pieczenie, chciało jej się pić, jeść, musiała iść do toalety, a martwiła się co się stanie z taką ilością żarcia jaka została na górze przy stoliku.

Ares Kennedy
rozbrykany dingo
Gabi
ODPOWIEDZ