Książę Sycylijskiej Mafii — Właściciel Kuranda Hotel i studia tatuażu
36 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
I'm an Italian Mafia King who lives in Asutralia So baby don't smile to me if you don't like dangerous game
Oczywiście, że miał w domu młotek, chociaż ze spawarką byłoby trochę ciężej, akurat tego nie potrzebował od niczego. Nie umknęło mu jednak jej zdziwienie, co w cale nie zdziwiło jego. Patrząc na Aresa raczej nikt nie powiedziałby, że jest miłośnikiem gotowania i ma w domu fartuchy, maszynkę do makaronu, specjalny piekarnik do pizzy i wiele wiele innych. Ale to był jego sposób na przeniesienie tu kawałka swojego domu.
- To dobrze. Czyli nie mam żadnej konkurencji. - Znów ta zuchwałość i pewność siebie, ale co poradzić? Wiedział jacy są jego rodacy i gdyby Gabi znała jednego z nich, rozpętałaby się wojna - nawet i dosłownie.
- Nie wiem po co oni tam to pchają... najlepszy makaron to właśnie taki, a nie inny. Jest jeszcze sól do wody i wychodzi alla perfezione. - Znów machnął palcami, nieco podirytowany faktem, o którym wspomniała. Ogólnie była cała masa produktów, które w sklepach po prostu posiadały jakieś substancje konserwujące i chemie, a wystarczyło poświęcić dosłownie chwilę, aby zrobić coś pysznego. Angelo miał wrażenie, że ona dostanie kulinarnego orgazmu, próbując całkowicie domowego makaronu, zrobionego od A do Z przez nich samych. Jeszcze przy blanciku...
Widział, że jest w siódmym niebie i dokładnie o to mu przecież chodziło. Ares zdawał sobie sprawę z tego, jak gotowanie działało na kobiety, bo mężczyźni rzadko kiedy sięgali po gary, choć tam skąd pochodził, było zupełnie inaczej.
- Stać mnie. Trzyj. - Rzucił jakby było to tak oczywiste, jak fakt, że mleko jest białe, wzruszywszy przy tym ramieniem obojętnie. Przejmowała się truflami? Stojąc na marmurowych posadzkach w domu, który kosztował więcej niż cały budynek w którym mieszkała. Wciąż zadziwiła go tym, jak wiele rzeczy nie dostrzegała... ale to może i lepiej? Chociaż on też nie zauważył, kiedy skaleczyła się w palca. Zajęty muzyką i makaronem nawet nie dostrzegł telefonu, który wyjęła. Tak, świetnie się bawił, co było teraz jego niedopatrzeniem, bo raczej nie chciał, żeby ktoś nagrywał w jego domu cokolwiek i zawsze bardzo tego pilnował, a teraz? Chyba po prostu nie spodziewał się, że tak zrobi, w końcu obserwował ją od jakiegoś czasu i nie zauważył tendencji u Gabi kamerowania wszystkiego jak leci. Właściwie zadziwiająco rzadko odpalała aparat.
Hm, dziwne było mu słuchać jak ktoś zwracał się do niego pełnym "imieniem i nazwiskiem" jeszcze z takim tonem. Ostatni raz kiedy komuś na niego pozwolił był jeszcze w jego nastoletnich czasach. Drgnęła mu brew odruchowo, w normalnych warunkach Gabi już by tego żałowała, ale on wiedział, że to pewnie jakiś wstęp do żartu. Oczywiście zbytnio się nie pomylił, uśmiechając w odpowiedzi.
-Raczej na taką, co lubi robić wszystko, czego jej nie wolno. - Rzucił jej zadziorne spojrzenie, przecież właśnie tak było. Czemu miałby myśleć, że nie próbowała papierosów? Skoro myślał, że mogła już sięgać wcześniej po trawę.
A tu proszę, kolejny jej pierwszy raz z nim. Czuł wewnętrzną satysfakcję sprowadzając ją "na złą drogę" i z tego, że tak wiele "zakazanych" rzeczy próbowała właśnie z nim. Mógł pokazać jej jeszcze więcej przyjemności z życia i więcej i więcej, aż dojdzie do takiej granicy, że nie będzie już czego przekraczać.
Obserwował jak próbuje podołać wyzwaniu ze skrzyżowanymi ramionami na piersi widocznie rozbawiony, ale i zaciekawiony. Zakrztusiła się, ale on ani się nie śmiał, ani nie poruszył, patrząc w zaciekawieniu co zrobi. Czy go zdziwiła? Jeszcze nie dawno by tak było, a dzisiaj po prostu pokiwał głową jakby był pod wrażeniem - góra dół, uśmiechając łobuzersko.
- No brawo. - Podszedł do niej i zabrał jej blancika, bo przecież dwa buchy pod rząd na początek to i tak dużo, musiał ją poobserwować. Zaciągnął się bardzo mocno i długo, wypuszczając tego dość sporo z płuc. Uwielbiał zapach trawy.
- Teraz... teraz się wyluzujesz, poczujesz świat i będziesz bawić jeszcze lepiej. Chodź, dokończymy makaron i zobaczymy jak na ciebie zadziała. - Chwycił ją za rękę i wciągnął do kuchni. Z blantem w ustach wstawił wodę na makaron, którą osolił i włączył palnik pod patelnią. Zaciągnął się i nachylił do ust Kwiatuszka, całując ją i jednocześnie wypuszczając dymek do jej płuc. Puścił jej oczko i pokazał jak wrzucić czosnek, cebule, w jakiej kolejności co szklić. Makaron się już gotował, a Ares otworzył czerwone wino, które nalał do kieliszków. To była chwila jak dokończyli danie, a na dwóch talerzach rozłożone było tagliatelle z sosem truflowo parmezanowo czosnkowym. Kennedy rozwiązał Gabi fartuszek, swój tez zdjął i przenieśli się z jedzonkiem i winkiem do salonu. Poczuł jak trawa zaczyna działać, więc na nią też musiała.
- Czujesz to? - Musiała czuć. Wzniósł jeszcze toast winem, widocznie już mając lekko przymrużone oczy. Dość szybko wypalił tego pierwszego blanta. Powoli rozluźniało mu się ciało.
- I co powiesz? Skro już powiedziałaś mi tak, to teraz obiecasz stado bąbelków? - Zaśmiał się, jedząc makaron bardzo spokojnie. Ogólnie jego ruchy zwolniły, w porównaniu do tego, jak zachowywał się zazwyczaj.
Wolną dłoń ułożył na jej nagim udzie, tym razem dużo wyżej niż zazwyczaj i tak sobie po nim subtelnie sunął - góra, dół, góra, dół, bardzo leniwym ruchem.

Gabrielle Glass
rozbrykany dingo
Twój koszmar
brak multikont
Królowa życia — śpiąca na pieniądzach
19 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Wesoła ciamajda, z mnóstwem pomysłów. Spontaniczna, życzliwa, energiczna!
Ooo... Oburzył się porównaniem domowego makaronu do tego marketowego! Biedny Ares, co on by zrobił jakby zobaczył, że Gabi łamie spaghetti na dwa, czasem na cztery, żeby było jej łatwiej jeść. Przecież by się lewą nogą przeżegnał i jeszcze ją oblał wodą święconą i odprawił egzorcyzmy.
Uniosła ręce w obronnym geście, nie będzie się kłócić ze znawcą, wolała się nie wypowiadać na tematy, o których nie ma pojęcia. Woli uciec od tematu, powiedzieć, że nie może wejść w dyskusję, bo nic o tym nie wie niż udawać greka.
- Makaron dwujajeczny... - zachichotała.
Oni żyli w zupełnie innych światach, ona oszczędna, wyliczona, rozsądna pod względem wydawania pieniędzy - on mogący kupić sobie wszystko, co chciał i kiedy chciał. To było dokładnie tak jak mówił kiedyś z chodzeniem po bułki a potem wejściem do salonu z samochodami. Nie masz kasy to twoja mentalność się nie zmieni i zawsze będziesz się zastanawiać czy kupić sobie żarcie na mieście czy lepiej mrożonkę w markecie. Gabi zawsze miała duży dystans do bogatych dupków ze szkoły, bo i takich w niej miała. Myśleli, że mogą wszystko, że każdy ma robić to czego oni chcą tylko dlatego, że mają kasę. Ugh... Jaką ona na nich miała alergię! Na kółku dyskusyjnym zawsze się z nimi kłóciła, bo mieli odmienne zdanie, skoro żyli w różnych światach. Kiedyś myślała, że jednemu udało jej się przemówić do rozumu, ale nie... Jemu chodziło tylko o jedno, ale to bolesny dla Gabi temat i lepiej go nie ruszać.
- Za dużo mam z tobą tych pierwszych razów wiesz?- pytanie rzuciła luźno i wcale nie chciała usłyszeć na nie odpowiedzi. Wolała skupić się na odczuwaniu efektów palenia marihuany, które jakoś jeszcze nie nadchodziły. Miała poczuć luz? Miało być błogo? Coś ten towar to chyba trefny, bo nie działał. Tak przynajmniej myślała, ale nie wygłaszała opinii na głos. Co ona myślała, że to działa jak za dotknięciem magicznej różdżki?
Troszkę się pomyliła, ale zaraz miała się przekonać, że jest inaczej, zwłaszcza, że dostała w prezencie dymnego buziaczka, na którego zareagowała równie łobuzerskim uśmiechem. Obserwowała uważnie jak Ares działa z tym makaronem. Ledwie minęło pół godziny a oni już mieli pełne talerze!
Co śmieszne telefon Gabi cały czas nagrywał. Na szczęście nim wyszli z kuchni to go ze sobą zgarnęła i rzuciła na kanapę obok siebie.
- Nic nie czuję, to chyba jakieś zepsute zio.... Dobra. Czuję, ale jazda...- już miała zacząć narzekać, aż wreszcie poczuła jak cały ból brzucha jej odpuścił, ciałko się rozluźniło i zrobiło się jakoś tak błogo...
Rozsiadła się wygodnie na kanapie, oparła głowę na zagłówku i wgapiła się w sufit. Talerz z makaronem zrobił się dziwnie ciężki. Ależ to był odlot — lekkość, poczucie pustki w głowie, zero niepotrzebnych myśli tylko luz.
- Jezuuuu co? Lubię dzieci, super się z nimi dogaduję, ale przez maksymalnie dwie godziny. Żadnych dzieci przed trzydziestką. Skąd nagle takie pytanie? Nie mów, że szukasz młodej żony co ci urodzi włoską drużynę piłkarską.
Wzdrygnęła się na samą myśl o ciąży, o pieluchach. Nie, nie, nie... Zdecydowanie nie, jeszcze do tego nie dojrzała. Wpakowała sobie w usta pokaźną porcję makaronu i aż jęknęła! Pytanie tylko dlaczego, czy przez rękę na udzie czy przez to jak smakował makaron. Chyba jednak to drugie.
Dosłownie znów jęknęła jakby miała orgazm - miała, ale kulinarny. Spojrzała na Aresa z niedowierzaniem.
- To jeszt pfepyfne, obedne, lepfe nif szeks... - gadała z pełnymi ustami i ciężko było ją zrozumieć, ale może Aresowi się uda. Normalnie zaczęła się wić po tej kanapie w spazmach rozkoszy kulinarnej.

Ares Kennedy
rozbrykany dingo
Gabi
Książę Sycylijskiej Mafii — Właściciel Kuranda Hotel i studia tatuażu
36 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
I'm an Italian Mafia King who lives in Asutralia So baby don't smile to me if you don't like dangerous game
Zabawne, że miała taką awersję do bogatych dupków ,a właśnie gotowała z jednym makaron, paliła skręta i latała po jego domu bez bielizny. Przecież Ares niczym nie różnił się w podejściu do pieniędzy i świata. Oczywiście, że wszystkim rządziły pieniądze i oczywiście, że wszystko dało się kupić, nawet miłość - wbrew temu, co mówili przeciwnicy tego spojrzenia na sprawę. To, co go odróżniało od jej rówieśników to doświadczenie i umiejętność perfekcyjnie prowadzenia tej gry. Pierwsza zasada była taka, by głośno o tym nie mówić, na wstępie temat jest spalony. Kennedy oczywiście mówił Gabi o majątku i wypowiadał na niektóre tematy, ale nie na tyle kontrowersyjne, żeby się oburzyła. Mądrość przychodziła z wiekiem.
Oczywiście, że się nie zgodził, tych pierwszych razy według niego wciąż było za mało. Jak to mówią, apetyt rośnie w miarę jedzenia i tak było zarówno z nim, jak i z nią, tego był pewien. Miał zamiar za każdym razem posuwać się o kolejny krok i jakoś tak miał przeczucie, że ona będzie tak za nim szła, jak nieświadome cielątko na rzeź.
Zepsutego zioła to on na pewno nie miał, czyściutki towar pierwszej klasy, jak wszystko co miał w domu i pochodziło... z jego sprzedaży. Zawsze oddzielał swoje małe dawki wszystkiego i trzymał pod ręką na różne okazje, czy też bezokazje. Uśmiechnął się szerzej, widząc jak w końcu na nią zaczyna działać. Tak właśnie myślał, że ból menstruacyjny przestanie jej dokuczać, że się rozluźni, wyluzuje i będzie jeszcze bardziej urocza niż zazwyczaj.
W cale się nie pomylił. Chyba go nie zrozumiała, znowu się zaśmiał, ten jego śmiech był trochę inny niż zazwyczaj, jakby bardziej beztroski i prawdziwy? Lekki, naturalny. Chodziło mu oczywiście o to, że jak spróbowała jego pizzy to ju wykrzykiwała, że za niego wyjdzie, to teraz po makaronie miała chcieć dzieci - dla niego oczywisty żart, ale nie chciało mu się tego tłumaczyć, bo właściwie podchwycił temat.
- Eeeej szkoda, chciałbym mieć dużą rodzinę. Serio serio. - Taka mentalność. Chciał mieć oczywiście najstarszych synów i najmłodszą córkę, żeby cała banda mogła jej bronić. Tak to właśnie widział. W ilu sztukach? To nie miało większego znaczenia, po prostu miała być garstka, czyli więcej niż trzy.
Temat szybko poszedł w zapomnienie, gdy oko Aresa dostrzegło te spazmy odbywające się obok. Przestał na chwilę jeść, obserwując jak Gabi pięknie wije się na kanapie, myśląc, jakby się wiła, gdyby to on był przyczyną tych ruchów. Wypił wino i oblizał wargi.
- A skąd wiesz? - Wypalił na jej porównanie, bo jak mogła porównywać coś do czegoś, czego jeszcze nie... robiła. - Ahaaaaa - Sięgnął po talerz i zapchał się makaronem, myśląc, że się za nim tak schowa przed wytłumaczeniem Gabi swoich myśli. Trochę mu się przykro zrobiło... nawet trochę bardzo. Jak to nie będzie jej pierwszym, to kto to był? Nagle poczuł niepohamowaną chęć zamordowania tej osoby i to nie była żadna przenośnia. Ares dojadł makaron, znów przepił winem i poszedł po więcej zioła. Zwinął kolejnego blanta i wrócił do Kwiatuszka na kanapę, z której zrzucił kilka poduszek, żeby mogli się na niej wygodniej rozłożyć. Upadł na miękki mebel, obok swojej towarzyszki i sięgnął po pilota od telewizora, włączając Netflixa. Zapalił buszka i sięgnął po Gabi, żeby ją do siebie przyciągnąć. Podał jej blanta prosto w usta, żeby nie musiała się fatygować, ani też żeby nie odmówiła. Leżeli na kanapie wysoko oparci o jakąś poduszkę, żeby widzieć telewizor, na którym leciał dość mocny film jak na ten stan - interstellar.
- Jakbyś poleciała w kosmos... - Pociągnął buszka i sięgnął ręką po drobną dłoń nastolatki, splątując ich palce razem. Uniósł je splątane w górę i zaczął taniec ich palców ze sobą. - Teraz jest trochę jak w kosmosie co, tak lekko... - Uśmiechnął się, nie odrywając wzroku od ich splątanych rąk. - Ale jakbyś tak poleciała... to byś wróciła, czy wlałabyś spiknąć z jakimś na przykład kosmitą, jakbyś go spotkała? Ej bo to jest ciekawe w ogóle. - Ares zawsze miał dziwne rozkminy po zielsku.

Gabrielle Glass
rozbrykany dingo
Twój koszmar
brak multikont
Królowa życia — śpiąca na pieniądzach
19 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Wesoła ciamajda, z mnóstwem pomysłów. Spontaniczna, życzliwa, energiczna!
Znowu wrócimy do motywu wieku i różnic. Jak chciał mieć dzieci to szybko musi się zabrać za ich robienie, bo potem będzie stary i nie będzie mógł ich wychowywać. Co to za pożytek z ojca, z którym nie można pograć w piłkę, bo go w krzyżu łupie albo dopadła go podagra?
Kto wie, może gdzieś tam chodziły po tym świecie małe Angelo i Angeliki, a może nawet któreś z dzieci było w wieku Gabi, ewentualnie trochę młodsze — wszystko było możliwe! Niejedna baba pewnie chciała go złapać na dziecko, biorąc pod uwagę status finansowy i pozycję, jaką się szczycił.
- Maks trójka i nie wcześniej niż po 25 roku życia, na to jestem w stanie pójść. Nie negocjuję, koniec tematu.- starała się brzmieć poważnie, nawet groźnie mu pomachała paluchem przed nosem dla podkreślenia wagi swojej wypowiedzi. Nie z nią te numery! Chciała się wyszaleć! Dla niej posiadanie dzieci to taka alegoria poświęcenia, oddania się całkowicie osobie, która sama się na ten świat nie pchała, przywiązanie do krwi ze swojej krwi do końca życia. Na ten moment taka miłość i takie wyrzeczenia były dla niej abstrakcją. Gdzieżby... Matka, która pali zioło, kradnie łodzie i robi rzeczy o których jeden bóg raczy wiedzieć.
Nawet go już nie słuchała kiedy jadła ten przepyszny makaron, trufle smakowały bardzo specyficznie, nie do końca wiedziała, czy to jej smaki, ale sam makaron i ten serowy sosik... Obłęd. Ona chyba jest jednak królową taniości i takie wynalazki jak trufle i szafran, ostrygi, homary, czy inne wykwintności to takie udziwnianie prostego jedzenia. Wciągnęła makaron dosłownie nosem tak bardzo jej smakował i tak bardzo była głodna, jeszcze nim zaczęli gotowanie.
- Jak to skąd wiem? Myślałeś, że co? - zapytała zaskoczona kiedy odstawiała talerz na stolik, ale nie trafiła i tenże spadł na podłogę i się roztrzaskał. Cała Gabi, chodząca destrukcja.
- Oj... Przepraszam. Patrz jak się roztrzaskał... Odłamki się ułożyły w serduszko!- zaczęła się śmiać i wstała z kanapy, ale nie po to żeby zbierać szkoło tylko do siatki z zakupami. Wyjęła z niej bokserki, które jej kupił i naciągnęła na tyłek, bo zaczęło jej za bardzo w tyłek wiać, albo wiało cały czas i teraz to czuła mocniej. Wróciła na kanapę kilka sekund przed tym jak Ares na nią klapną i porwał ją bliżej siebie. Normalnie cóż za gentleman, wpycha kobietom coś w usta bez pytania, nie ma co... Całe szczęście był to tylko skręt, którym lekko się zaciągnęła. Wszystko miało lepsze kolory, było bardziej wyraziste a mimo to w umyśle panował spokój. Patrzyła jak zaczarowana na ich dłonie, jak się ze sobą złączają i fruną pod sufit. Ręce wydawały jej się zdecydowanie za długie.
- Ale wiesz, że kosmici nie istnieją? Wróżka Zębuszka i Króliczek wielkanocny też nie... Ale jak rozmawiać czysto hipotetycznie to zależy jak ci kosmici by wyglądali. Bo jeśli jak takie zielone potwory ze śliskimi mackami, to raczej bym uciekała, ale jakby byli nie wiem... Tacy jak ludzie, np. z dwiema głowami, mnogimi członkami, w sensie mam na myśli ręce i nogi a nie penisy, nie myśl sobie! No, to zależy serio. Jakby chcieli mnie zabić albo robić testy to pierwsza rakieta na ziemię moja, ale jakby chcieli tylko pogadać to why not? Kosmita też człowiek.- wzruszyła lekko ramionami i usiadła, miała gdzieś film, wolała oglądać Aresa więc znów bezczelnie usiadła mu okrakiem na biodrach a ręce położyła na klatce piersiowej.
- No i sama bym nie chciała lecieć w kosmos... Jak już to tylko z tobą. Zobaczysz, kiedyś polecimy i to nie raz.
Ciekawe, o czym mówiła bo brzmiało dwuznacznie. W kosmitów nie wierzyła, ale w jednorożce już tak.
- Inaczej ma się sprawa z jednorożcami, wiesz? Nie słuchaj ludzi, one istnieją...

Ares Kennedy
rozbrykany dingo
Gabi
Książę Sycylijskiej Mafii — Właściciel Kuranda Hotel i studia tatuażu
36 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
I'm an Italian Mafia King who lives in Asutralia So baby don't smile to me if you don't like dangerous game
Zapewne tak było, ale Ares się tego zbytnio nie obawiał. Raczej nie dałby się złapać na dzieciaka, tylko zrobiłby jak jego ojciec. Pozwalał tym matkom odchowywać te dzieci przez pierwsze kilka lat, aż dojdą do takiego wieku, że będzie mógł je od nich zabrać i dalej wychować pod siebie. Tak było po prostu najłatwiej. Jak sobie pomyślał o tych strasznych bąbelkach, jak były małe, to mu się jakoś słabo robiło. Wolał na gotowca, jak z resztą wszystko W końcu to książę Sycylii, jakby nie patrzeć.
- To do dupy mała. - Podsumował w smutku, ale udawanym, przecież nie planował strzelać z nią ślubu i dzieci... gdyby się tak trafiło, robiłby pewnie w taki sposób, jaki opisany był wyżej, ale przecież nikt tutaj na serio teraz nie mówił. Faktycznie już był taki czas, żeby zaczął tych potomków strzelać, ale jakoś tak... nie było w jego życiu na tyle "silnej' partnerki, żeby mógł zacząć to robić. Raczej zacznie po prostu szukać tych dzieci, na bank jakieś znajdzie. Jednak... nie o tym teraz.
No jak o co sobie myślał? Że dziewica! Na całe szczęście...
Rozbiła talerz.
Kurwa. Rozbiła talerz. Ares po trawie się uspokajał i nie reagował tak nerwowo jak zawsze, więc tylko zmarszczył brwi i wychylił się zza kanapy, patrząc na odłamki jakieś drogiej zastawy
- Ty faktycznie. - Też widział tam serduszko. Wyglądał na kompletnie niewzruszonego tym co się stało. Bardziej za to zainteresowało go coś innego... Czy ona...
- Byłaś bez majtek? - I on dopiero to zauważył? Zrobił ust takie nieme "o", ale wtedy dotarło do niego, że teraz przecież już je miała i już było za późno... szybko jednak o tym zapomniał. Ważniejsze było tera co innego. Leżeli tak, patrząc w plączące się ze sobą palce nad głowami, a głoś Gabi brzmiał jeszcze ładniej niż zazwyczaj. Kojarzył mu się z dzwoneczkami na święta bożego narodzenia, był taki kojący, dźwięczny, ciepły i dziewczęcy. Jakby była elfikiem mikołaja... od kosmitów do świąt? Na samym początku lata?
Znów szybko o tym zapomniał, bo słuchał Gabi w milczeniu.
- Nie wiadomo nie wiadomo, przecież nie możemy być sami w taaaaakim dużym wszechświecie! A może są inne wymiary, a może Marvel studio ma racje i przygotowują nas na prawdę, ale powoli... ej niektóre kobiety to by marzyły o takich kosmitach z dwoma penisami, ty nie, naprawdę? Kurde ciekawe czy kosmitki miałyby na przykład cztery piersi.... kurde, ale to byłoby dziwne. Chyba jednak wole dwie. Jakby kosmici nas najechali to zwołałbym całą mafię świata i byśmy do nich dołączyli. Musieliby być silni. - Teraz od gadał od rzeczy, tak, jakby zupełnie jej tu nie było.
Ale była i go zaatakowała! Bardzo mu się ten atak spodobał, mogła dostrzec to na jego odprężonej i udekorowanej leniwym uśmiechem twarzy. Skończył blanta, niespiesznie przenosząc obie dłonie na talię nastolatki.
- Jakbyś chciała to mógłbym cię zabrać. Do nieba za blisko... - Podłapał dwuznaczność i pociągnął temat, śmiejąc się cicho. - Jednorożce? - Znowu się zaśmiał, błądząc po ciele dziewczyny dłońmi. Z bioder na jej uda, z ud na biodra, wąskie plecy. Tak sobie ją poznawał leniwie dotykiem. - Chcę mieć kiedyś stajnię, to może uda się do niej takiego jednorożca złapać? Wiesz, gdzie można? Jak znasz ich miejscówki, to weź się podziel, fajnie byłoby mieć takiego. Jazda na jednorożcu musiałaby być odlotowa... dosłownie. Myślisz, że latają? - Znowu się zaśmiał, bawiąc jej długimi włosami dla odmiany.
- Masz takie bujne włosy, jest ich tak dużo i są takie mięciutkie i ... można by w nich kotwicę ukryć. - Ściągnął ją bezwstydnie za te włosy w dół, by móc złączyć w końcu ich usta w namiętnym pocałunku. W tle leciała akurat muzyka z filmu.
Ta scena wyglądała tak, jakby sami byli aktorami w środku sceny.
Czy to jego telefon dzwonił? Grał gdzieś w tle, ale Ares wydawał się tym nie przejmować, kompletnie zatracając w miękkich wargach nastolatki.

Gabrielle Glass
rozbrykany dingo
Twój koszmar
brak multikont
Królowa życia — śpiąca na pieniądzach
19 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Wesoła ciamajda, z mnóstwem pomysłów. Spontaniczna, życzliwa, energiczna!
Amerykę odkrył z jej brakiem bielizny! Przecież nie wyszłaby spod prysznica i nie oznajmiła mu, że nie ubrała gaci, bo są mokre od basenowej wody. Sam tego nie odkrył to jego problem, ale tak... Była w sklepie bez bielizny, siedziała w jego samochodzie bez bielizny, robili razem makaron, gdy nie miała bielizny.
- Tak wyszło... Strój kąpielowy suszy się w łazience.- roześmiała się na tę jego zdziwioną minę.
Chyba będzie częściej sięgać po zioło, bo ta lekkość i euforia, jaką czuła, było czymś bardzo przyjemnym. Wszystkie troski odleciały w dal, wszystkie kłódki w głowie się pootwierały, a w związku z tym szufladki z różnymi ograniczeniami, które rozsypały się w drobny mak po kontakcie z powietrzem. Czas wydawał się płynąć wolniej, oddechy były głębsze, do płuc docierało więcej tlenu, który później rozprowadzany był po całym organizmie. Wizja niebycia jedynymi istotami we wszechświecie wryła się w główkę Gabi bardzo głęboko, czy chciała, czy nie kosmitki z czterema cyckami i kosmici z dwoma penisami już zostaną w niej na zawsze. Co raz się zobaczyło, nawet oczami wyobraźni, już niestety nie jest do odzobaczenia.
Słuchała Aresa z dość skonsternowaną i lekko zniesmaczoną miną, jego głos z kolei brzmiał jak zza szklanej ściany, był przytłumiony, przytłaczała go muzyka z filmu, którego i tak nie oglądali, bo leciał sobie w tle, a oni byli zajęci czymś zupełnie innym. Ares bezczelnym macaniem ciała Gabi a ona kontemplacją nad kosmitami. Niech sobie macał! To było przyjemne - same pozytywy! On zadowolony, że może sobie podotykać, ona bo to sprawiało, że dostawała gęsiej skórki, tudzież wzbudzało lekkie podniecenie. Wcześniej powiedział, że jej pragnie, a lepszego komplementu kobieta chyba nie może usłyszeć, będąc w raczkującym związku.
- Weź, po jakie licho dwa penisy i cztery cycki? Toż to więcej roboty, ale z drugiej strony może i dwa razy więcej przyjemności? Oh well... Cytując klasyka: I guess we'le never know.
Zaraz zaraz... Czy on właśnie wspomniał coś o mafii i ona tego nie zanotowała? Trochę się wsypał mówiąc o zwoływaniu całej mafii świata i słowami, że "byśmy do nich dołączyli". Na szczęście Gabrielle nie połączyła kropke, ona czasami wydawała się być ślepa i głucha na wiele rzeczy, trochę jak jury krajów głosujących w Eurowizji dając Włochom tyle punktów. Nie umniejszając oczywiście ludziom pochodzenia włoskiego!
Gdyby Aress teraz siedział w głowie Gabi to pękałby ze śmiechu. Nie chodziło jej o jednorożce z bajek... To było raczej bardzo dwuznaczne i tej aluzji nie załapał, nawet ona to ogarnęła dopiero po chwili.
- Chyba mówimy o dwóch różnych gatunkach jednorożców. Ty myślałeś o koniach a ja o ludziach, konkretnie o mężczyznach. Zgadza się, nie? Jeden róg jest? Jest. Nie jesteś przypadkiem kosmitą z dwoma rogami?
Nie mogła wytrzymać i zaczęła się tak szaleńczo śmiać! Sama nie mogła uwierzyć swojemu torowi rozumowania, ale wizja pięknej stajni z konikami wydawała się czymś niesamowitym. Chyba właśnie zdradził jej jedno ze swoich marzeń, musiała to zapamiętać, może się uda.
- Jaką znowu kotwicę...?- okej, jej wyobraźnia nie sięgała aż tak daleko, ale tego co zrobił to się nie spodziewała, a było cholernie pociągające - dosłownie i w przenośni.
Wyrwało jej się z ust ciche "wow", zanim ich usta złączyły się w pocałunku. Westchnęła cicho z przyjemności, oparła ręce po obu stronach jego głowy i bezwstydnie wsunęła język między jego wargi, głęboko i zachłannie jakby chciała go połknąć. Skill pocałunku u obojga był opanowany do perfekcji, ale to też jest tak, że osoba, do której czujesz pociąg fizyczny, całuje znacznie lepiej niż taka, do której nie czujesz chemii. Już Gabi ma to przetestowane.
Dźwięk telefonu Aresa dochodził do niej jak przez mgłę, mieli ustawiony podobny dzwonek, więc wydawało jej się, że to do niej ktoś dzwoni, ale też to olała.
Mieli być grzeczni i trzymać od siebie łapki z daleka, ale choć nie wychodziło. Ktoś musi zachować rozsądek i będzie to raczej Gabi. Zamruczała w jego usta z zadowolenia i bezczelnie przerwała pocałunek. Sprawnym ruchem zsunęła się z jego ciała, tak, że znów leżała obok i uśmiechała się jak wariatka.
- Zostało coś jeszcze tego makaronu? A masz może lody w zamrażarce? Wiem! Mam pomysł! Skoro umiesz robić pizzę, pyszny makaron to musisz też być mistrzem w robieniu lodów! Włoskie gelato, musisz to potrafić, wtedy urodzę ci nawet dziesiątkę dzieci nawet jutro. Ale cholera rozmnażanie tak nie działa, nie jestem gremlinem, że wystarczy mnie polać wodą i zaczną mi bąbelki z pleców wyskakiwać.
Zerwała się na równe nogi i stanęła przed kanapą, wyciągnęła ręce do Aresa, żeby ewentualnie pomóc mu wstać, żeby mogli pójść do kuchni robić te lody.

Ares Kennedy
rozbrykany dingo
Gabi
Książę Sycylijskiej Mafii — Właściciel Kuranda Hotel i studia tatuażu
36 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
I'm an Italian Mafia King who lives in Asutralia So baby don't smile to me if you don't like dangerous game
Miała rację - więcej przyjemności, ale i więcej roboty, oczywiście.
Ares już nawet nie chciał sobie tego wyobrażać, jego myśli galopowały zbyt daleko i te myśli rysowały się w coraz to dziwniejsze kształty, a jednak nie chciał wchodzić na te tematy z Gabi. Dlatego po prostu się zaśmiał, również nie rejestrując ten, że sypnął się niechcący im jest. Nie powiedział też tego wprost, zawsze mógł mówić, że żartuje, skoro i ona żartowała, że jest z Mafii, skoro pochodzi z Sycylii. Był to zawsze dobry argument, gdyby właśnie w takiej sytuacji jak ta sypnął ze dwa słowa za dużo - co nigdy się nie zdarzało. Czemu więc powiedział to teraz? Może jednak czuł pewnego rodzaju bezpieczeństwo, skoro ona sama z tego żartowała. Dodatkowo zauważył właśnie, że Gabi wiele rzeczy wydaje się nie dostrzegać właśnie. Nie wypytywała jak inne kobiety o wszystko, co mogło wydać się podejrzane, ona nawet nie zasypała go pytaniami o Marco i Carlo, o to, czemu się tak przed nim płaszczyli, czemu mógł ich bić, a tamci się nie bronili i czemu w ogóle był taki agresywny. Kim byli, co tu robili. Był jej za to cholernie wdzięczy, chociaż sam już nie był pewien, czy ona jest na tyle mądra, że nie pyta, czy po prostu właśnie nie rejestruje pewnych faktów. Mniejsza, najważniejsze, że dalej był bezpieczny, mimo swojej wpadki.
- Ahaaaaaaaa! - Jakby go olśniło. Słuchał w skupieniu słów Gabi, po których zawiesił się na chwile i kiedy dotarł do niego sens tego co powiedziała zaczął się śmiać. On się chyba jeszcze nigdy w życiu tyle nie śmiał co przy niej... - A no to tak tak, bez wątpienia, mam róg, chyba nawet go widziałaś! Teraz magicznie się chowa. - Przyłożył sobie palec do ust jeszcze, ciekaw czy teraz też się zarumieni? Wyluzowała się, to na pewno, odważniej wypowiadała pewne słowa i mówiła o pewnych rzeczach. No dobra, dowiedział się już, że dziewicą nie była, ale patrząc po jej wcześniejszych reakcjach i zachowaniach, Ares dalej twierdził, że zbyt doświadczona to ona nie była. Strzelał, że przed nim miała jednego, może maksymalnie dwóch. "Przed nim", jakby już ją sobie przywłaszczył.
Właściwie to ... tak.
Pochłaniał ją w mroczną odchłań swojego życia z dnia na dzień coraz głębiej i głębiej, tak głęboko jak teraz całował ją z uwielbieniem. Tak bardzo jak chłonął ją swoimi dłońmi, całe jej ciało, bezwstydnie i śmiało, lecz niespiesznie i z granicami. Wiedział, że jak zajdzie za daleko, już się nie powstrzyma, nawet w tym wyciszającym go stanie. Rozpoznał zaskoczenie Gabi i to, jak jej się podobały jego ruchy, to jak pociągnął ją za włosy... ciekaw by jak zareaguje na inne rzeczy, ale to nie dzisiaj, nie teraz...
Dobrze, że przerwała to pierwsza, bo on mógł się nie opanować. Poczuł nieprzyjemny chłód samotności.
Słuchał jej słów jakby do niego nie docierały, ale dotarły i końca wypowiedzi zaśmiał się przeciągle i tak jakby leniwie. Wsunął sobie ręce pod nowe i patrzył na stojącą nad nim postać, bezwstydnie przesuwając po niej wzrokiem od stóp do głowy. Lody? Loda to ona mogła zrobić, jak to on miał robić loda? Miał małego laga, zastanawiając się nad jej słowami, ale jak w końcu zorientował się o co chodziło, to machnął ręką i powiedział przeciągnięte "Aaaaaaa" jakby to nagle stało się najoczywistsze na świecie.
- To będzie dziwne z moich ust, ale tak, zrobię ci loda. - Rzucił w rozbawieniu. - Tylko to trochę zajmie, bo to się musi zmrozić, ale przecież mamy caaaaaaałą noc! - Wstał w końcu i ruszył z nią do kuchni. Wyciągnął śmietanę, mleko, jajka i cukier. Znowu, tak jak wcześniej pokazał jej krok po kroku jak wszystko przygotować - jak ubić jajka z cukrem, zagotować mleko ze śmietaną, jak to wszystko ze sobą na koniec połączyć i wrzucili to do zamrażalnika.
- Wiesz co Kwiatuszku, ja chyba muszę oddzwonić w pare miejsc.. - Nagle do niego dotarło, że nie zrobił porządków. Aktualny jego stan nie powiem, bardzo ratował właśnie kilka słów i to dosłownie. Ares sięgnął do telefonu i wyszedł z nim do ogrodu, wybierając pierwszy numer.
- Złamany? Szkoda, że sę nie wykrwawił, ale spoko Marco, możesz mu powiedzieć, że go nie zajebie. Tylko niech trzyma się od niej z daleka... Ty w sumie też. Musimy się spotkać, wpadnij do mnie jutro po dwunastej. Tak, tak, sam. Trzeba dokończyć sprawy niedokończone. Ciao. -Mówił po Włosku, ale bardzo spokojnie, co chyba dość mocno zdziwiło jego rozmówce. Gdyby nie był po paleniu, pewnie krzyczałby i przeklinał, groził im śmiercią i cholera wie co jeszcze. Ares nie potrafił panować nad emocjami, a teraz? Był oazą spokoju, lotosem n środku jeziora.
Wybrał kolejny numer, znów rozmawiając z kimś w swoim ojczystym języku i znów bardzo spokojnie. Jeszcze jeden, ta rozmowa trwała najdłużej i już mógł wrócić do Kwiatuszka.
- Kici kici.... - Rzucił w stronę domu rozbawiony, co żadną nowością tego wieczora nie było. - Lodzik chyba już gotowy! Gdzie kocica? - Dlatego miał tak świetny humor? Ten towar chyba był jednak moceijlszy, niż mu się wydawało...


Gabrielle Glass
rozbrykany dingo
Twój koszmar
brak multikont
Królowa życia — śpiąca na pieniądzach
19 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Wesoła ciamajda, z mnóstwem pomysłów. Spontaniczna, życzliwa, energiczna!
To nie tak, że była na tyle mądra i nie chciała drążyć tematu i zadawać niewygodnych pytań, ani też nie było do końca tak, że niczego nie widziała. Gabi ma tendencję do wypierania trudnych dla niej rzeczy ze swojego umysłu, jednak trwa to krótko i wszystko wraca do niej gdy zostaje sama. Dusi wszystko w sobie, zawsze stara się postępować tak, by nikogo nie zranić choćby jednym słowem, zawsze stawia się na miejscu drugiego człowieka i myśli, jakby ona sama się poczuła gdyby ktoś powiedział czy zrobił to, na co ona akurat ma ochotę. Ona nie potrafi się wściec, nie umie krzyknąć, nie umie rzucić soczystą kurwą czy w złości coś rozwalić. Musiałoby się stać naprawdę coś tak niepojętego, żeby zaczęła się uzewnętrzniać i dawać upust wszystkiego, co w niej siedzi. Gabi to typ osoby, która o wszystko i o wszystkich wiecznie się zamartwia i stawia dobro drugiej jednostki ponad swoje własne. Wracając do mądrości lub braku rejestrowania faktów — ona zwyczajnie potrzebowała czasu na przetrawienie pewnych rzeczy i któregoś pięknego dnia pewnie wróci do tematu i padną niewygodne pytania.
Być może kiedyś przyjdzie dzień, że nauczy się mówić o tym co leży jej na serduchu bez obaw o to, że ktoś się obrazi czy będzie mu przykro, ale to jeszcze nie teraz.
Nikt nie jest idealny, każdy ma wady i nawet ona, taka ciepła, wesoła i "czysta", je ma, także nie można aż tak bardzo idealizować tej panienki, bo jeszcze w piórka obrośnie i zacznie zadzierać nosa. Chociaż... Skoro była jego kwiatuszkiem i traktował ją jak księżniczkę, to dlaczego by z tego nie korzystać? Problem w tym, że jak ludzie mają za dobrze, to im się w głowach przewraca, oby Gabi to nie spotkało.
Lubiła gdy się śmiał, naprawdę! Sprawiało jej to dużo radości i było bardzo przyjemne. Lepiej wywoływać u kogoś śmiech aniżeli łzy czy złość, tak jak po tym gdy się do niego nie odzywała i biedny się wściekł na tyle, by zagrozić jej, że to ostatnia wiadomość. Na samą myśl przechodziły ją nieprzyjemne dreszcze, a wyrzuty sumienia waliły ją w łeb.
- Ja wiem, że zrobiłeś to specjalnie, żebym się zarumieniła, bo lubisz jak moja twarz, przypomina buraka, kiedyś się odpłacę pięknym za nadobne i to ty będziesz umierać ze wstydu, zobaczysz.- pokiwała głową, pewna swoich słów. Nie wiedziała jeszcze, jak mu się odpłaci, ale postawiła sobie za punkt honoru odegrać się za ten basenowy striptiz, chociaż czy powinna? Widoczek był całkiem zacny!
Z zaskoczenia dźgnęła Aresa palcem między żebra. Może to wystarczy za odwet, będzie musiała to przemyśleć.
Problem w tym, że ona wcale nie chciała przerywać tych pocałunków, była na granicy rozsądku z całkowitym odpuszczeniem swoich zahamowań, ale podszepty aniołka, który siedział za prawym uchem, skutecznie odciągnęły ją od jego ust i ciała, a później pozostało już tylko iść do kuchni robić te lody. Mało która kobieta tak naturalnie cieszy się z żarcia, większość się kryje i marudzi, że to tuczy, tamto jest niezdrowe, na randkach jedzą tylko sałatkę i piją wodę. Gabi nie miała z tym problemu, jedzenie to życie i pewnie tym ile go pochłaniała, zadziwiłaby niejednego. Matka jej powtarzała, że ją lepiej ubierać niż żywić, ale nie miała pojęcia, że takie ciuchy, jakie jej się podobają, są znacznie droższe od jedzenia.
Jak byli już w kuchni to Gabi sobie wskoczyła na kuchenny blat i posadziła na nim zadek, obserwowała, jak Ares działa z lodami i beztrosko machała sobie nogami.
To było takie relaksujące, normalne... Zwyczajne, jakby nie znała innego życia, dosłownie jakby właśnie tu było jej miejsce. Miała taki maślany i zakochany wzrok kiedy na niego patrzyła, dosłownie czuła, że w środku eksploduje za każdym razem kiedy widziała jego uśmiech. Chciała, żeby był szczęśliwy, bezpieczny, zdrowy i tylko dla niej, a ona dla niego. To strasznie irracjonalne tak bardzo zakochać się w kimś w tak krótkim czasie.
- I zostawisz mnie tu całkiem samą?- wydęła lekko wargi i ułożyła usta w podkówkę, dając jasny komunikat, bólu, żalu, smutku i poczucia niesprawiedliwości. Najchętniej wskoczyłaby mu na plecy, uwiesiła się na szyi, nogi zaplotła wokół bioder i tak sobie na nim wisiała w trakcie rozmowy telefonicznej, ale powstrzymała te swoje dzikie zapędy. Tłamszenie ludzi swoją miłością nie jest dobre, a ona miała do tego tendencje, osaczanie, zaciskanie się mocniej i mocniej, jak boa dusiciel.
- Trudno. Jak szybko wrócisz to może ci wybaczę.- wzruszyła ramionami i odprowadziła Aresa wzrokiem. Zeskoczyła z blatu i podreptała do salonu, gdzie chwilkę się pokręciła. Wpadła na bardzo.... Bardzo głupi pomysł, ale nadal była pod wpływem marihuany, więc nic dziwnego. Zaczaiła się w ciemności nieopodal drzwi tarasowych. Nie rozumiała ani słowa po włosku, ale nie chciała podsłuchiwać, nie o to jej chodziło. Miała plan i jakież to było śmieszne, że wpasował się w jego nawoływanie.
Nie było jej na kanpie w salonie, nie było jej widać też w kuchni i bum!
Ares mógł poczuć słodki ciężar na plecach i ręce owijające się wkoło brzucha.
- Przyczajony tygrys, ukryty smok! Mam cię!- parsknęła śmiechem wprost w jego plecy i... Lekko go w nie dziabnęła. Może nie powinna tak podchodzić do faceta, który swoje przeżył, na dodatek dość mocno kryminalnie, ale przecież ona nie miała o tym pojęcia. Było to poniekąd niebezpieczne, bo mogły zadziałać jego instynkty i mógł zrobić coś, czego wcale nie chciał.
Przyczyna dobrego humoru Aresa była inna aniżeli sama marihuana... To euforia wywołana spędzaniem czasu z osobą, przy której czuje się dobrze i swobodnie. Gabi czuła dokładnie to samo!

Ares Kennedy
rozbrykany dingo
Gabi
Książę Sycylijskiej Mafii — Właściciel Kuranda Hotel i studia tatuażu
36 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
I'm an Italian Mafia King who lives in Asutralia So baby don't smile to me if you don't like dangerous game
Angelo nigdy nie uważał, że określenie "za dobrze" powinno istnieć. Temu za dobrze? Skoro ktoś był szczęśliwy, miał rzeczy, które go uszczęśliwiało, czy je robił - to znaczy od razu, że jest za dobrze? Nigdy nie rozumiał tego określenia, a słyszał je wielokrotnie w stronę jego osoby. Nie wprost oczywiście. Oczywiście, to było tak, że apetyt rósł w miarę jedzenia i ciężko było się później na przykład cofnąć, jednak to nie od ilości dóbr ludzie się zmieniali, a od tego, że nigdy nie byli przyzwyczajeni do posiadania ich. Z nim było inaczej, on dorastał w takich a nie innych warunkach i życie w dobrobycie, jak to mówią nie miało jak go zmienić. Fakt, że jeśli Gabi nagle zacznie dostawać od Aresa coraz więcej drogi rzeczy, czy zacznie ją też rozpieszczać w swoich działania, to będzie tego wymagała już zawsze, ale co w tym złego? Każdy ma prawo do swoich wymagań i jeśli stanie się rozpieszczona księżniczką, to przynajmniej będzie szczęśliwa, nie stawiając później na byle jakość. Jasne, Ares wiedział, że ciężko będzie komuś dorównać jego gestom i temu, do czego ją przyzwyczai, ale to też sprawi, że nigdy nie przestanie o nim myśleć... a wysoko postawiona poprzeczka przecież też zrobi dobrze jej samej.
- Mnie się nie da zawstydzić Kwiatuszku. - Rzucił z wyższością i przekąsem, że jej plan od razu jest skazany na niepowodzenie. Nie było takiej rzeczy, która by go zawstydziła, już dawno przestał czuć tę konkretną emocję. Mógł co najwyżej w niektórych sytuacjach czuć zażenowanie, choć najcześciej była to po prostu irytacja, czy złość.
To w cale nie było takie irracjonalne, jak mogło jej się wydawać. Młode dziewczyny łatwo otwierały się na emocje i łatwo było je nimi wypełnić. Ares robił wszystko, żeby poczuła się przy nim dobrze, bezpieczna, rozpieszczona i chciana. Została przez niego dosłownie bombardowana samymi pozytywnymi emocjami i gestami, ale to nie była miłość. To było bardzo silne zauroczenie, endorfiny szalały, ciało i mózg chciało coraz więcej i więcej, dając pozorne szczęście. Nie musiała nawet wypowiadać tego na głos, widział w każdym jej geście i spojrzeniu, że przepadła bezpowrotnie, co napawało go po prostu satysfakcją. Już wygrał i brakowało jeszcze tyko przypieczętowania tej wygrania łóżkiem. Nadal nie był pewien, czy powinien tą relację od razu skazywać na bezlitosny koniec, czy właśnie jeszcze chwile się zabawić z Gabi... cholernie podobała mu się zabawa z nią i dzisiaj też... być tak beztrosko i nie sztucznie, jak z większością lasek. Chociaż to mogło być też mocno poparte jej wiekiem, tak właśnie sobie to tłumaczył.
Powoli też odczuwał już zmęczenie i podczas rozmów przez telefon naszła go gdzieś myśl, że może zjedzą lody i się już położą? Dziwnie było mu z myślą, że w jego łóżku będzie spała kobieta, której nie przeleci. To się zdarzało .... nigdy właściwie, jak o tym myślał. On ni sypiał z laskami, on z laskami sypiał. To będzie dla niego nowe doświadczenie, ale wiedział, że ten ruch jest wart tego, co przyniesie przyszłość. Nawet jeśli faktycznie nie była dziewicą, ale prawie nią była... Znowu wewnętrzne tłumaczenia Aresa.
Tak, czy inaczej szedł po domu, rozglądając się na boki i kompletnie stracił czujność, nieco zamroczony już trawą, a też nie spodziewając się takiego ruchu. Mimo zamroczenia i spowolnienia procesów mózgu, Ares posiadał naturalne odruchy i o tyle, o ile go zaatakowała od tyłu jeszcze by przetrawił, tak już jej ugryzienie było zbyt dużym ruchem. To wszystko działo się tak szybko, że zareagował bardzo odruchowo, a narkotyk krążący w jego krwi nie zdołał tego w żaden sposób zahamować. Okej, gdyby nie to, zapewne Gabi potrzebowałaby zaraz hospitalizacji, a tak "jedynie"....
Chwycił ją za głowę, kucając i tym samym przerzucając ją przez plecy do przodu. Poleciała jak szmaciana lalka wystrzelona w powietrze niczym z procy i runęła na twardą, marmurową posadzkę w miejscu, w którym dzisiaj już polała się krew. Na szczęście Angelo nie miął przy sobie żadnej broni, a jedynie przybrał ofensywną postawę, wyglądając przy tym trochę jak lew, który właśnie ma zaatakować... Wtedy dopiero uświadomił sobie, że nie zaatakował go żaden wróg, włamywacz, czy ktokolwiek inny jak właśnie ona...
- Kurwa mać Gabi! - Nagle jakby rzeczywistość wróciła, a THC straciło na swej mocy. To trochę tak, jakby pijanego oblać kubłem zimnej wody, dokładnie tak ciało mężczyzny zareagowało na przypływ adrenaliny.
Zamrugał, rzeczywistość znów była realna, a on podbiegł do leżącej dziewczyny na podłodze. Od razu pomógł jej podnieść się do siadu.
- Nic ci nie jest?! - Zlustrował ją całą spojrzeniem, szukając złamań, ran, krwi, czegokolwiek, ale.... na całe szczęście niczego takiego nie było. Musiała jedynie mocno uderzyć się głową, bo widział jej zamroczenie. Miała więcej szczęścia niż rozumu...
- Co ci strzeliło... ja pierdole dziewczyno... Wszystko okej? Mogłem cię zabić, nigdy więcej tak nie rób! - Jednocześnie był na nią wściekły i cholernie zmartwiony. Przytrzymywał ją, żeby nie opadła z powrotem na ziemie i czekał na reakcje... miał nadzieję, że jednak szybko zbierze się do siebie, wolał jej do szpitala nie wieźć. Miał wstrząśnienie mózgu, czy nie? Starał się przeanalizować sytuację, ale jednak trawa nieco przytłaczała jego myśli.

Gabrielle Glass
rozbrykany dingo
Twój koszmar
brak multikont
Królowa życia — śpiąca na pieniądzach
19 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Wesoła ciamajda, z mnóstwem pomysłów. Spontaniczna, życzliwa, energiczna!
Dla niej szczęście nie było pozorne, ona je czuła całą sobą, każdą komórką ciała. Przepełniała ją radość i ekscytacja na myśl o jego oczach, ustach, dotyku, poczuciu bezpieczeństwa, słodkich słówkach i robieniu całej masie rzeczy wspólnie aż po sam koniec świata. Problem w tym, że młode osoby nie odróżniają zauroczenia od prawdziwej miłości. Dla nich każde poznanie kogoś z kim nawiążą nić porozumienia jest wielką miłością aż po grób. Snują we własnych głowach idealne scenariusze, myślą o tych wszystkich pięknych chwilach, jakie razem przeżyją, a zderzenie z szarą codziennością w końcu ich przerasta. Osoba, którą się pokochało całym sercem przestaje być taka idealna, zaczynają się sprzeczki o pierdoły. Ewentualnie to jedna z zakochanych osób zdejmuje różowe okulary i zostawia drugą. Zostaje tylko płacz i zgrzytanie zębami! Najpiękniejsze w tym wszystkim jest to, że każdy taki związek niesie za sobą pewną lekcję i zmienia człowieka nieodwracalnie. Na początku dajesz całą/całego siebie natychmiast, bez zastanowienia. Serce, duszę, umysł, ciało... Później każdemu zaczynasz dawać mniej i mniej, aż górę bierze rozsądek i zaczynasz inaczej podchodzić do związków.
Na całe szczęście Gabi jest jeszcze na tym etapie, że potrafi dać z siebie wszystko i to bez opamiętania — na szczęście dla Aresa, bo dla niej samej już nie koniecznie.
Nie przemyślała swoich ruchów, atakując mężczyznę od tyłu, w ogólne tego nie przekalkulowała, uznała to za mega słodkie! Miała nadzieję, że Ares się obróci, porwie ją w swoje wielkie ramiona i odwdzięczy się pięknym za nadobne, czyli też ją ugryzie, albo zacznie łaskotać bezlitośnie. Zwykle tak bywało w jej wcześniejszych związkach i tymże też się kierowała. Nie mogła mieć pojęcia, że zostanie potraktowana jak szmaciana lalka. Wszystko dla niej działo się w zwolnionym tempie, obrazy przesuwały się przed oczami klatka po klatce, dopiero runięcie na ziemię i uderzenie głową w marmur odbyło się z normalnym przyspieszeniem. Dosłownie jakby ktoś jej rozłupał głowę na dwoje, w uszach zaczęło dzwonić, przed oczami pojawiły się ciemne plamy, których ni jak nie mogła się pozbyć.
Słowa Aresa dochodziły do niej jakby z oddali, z drugiego pokoju albo nawet drugiego końca domu, leżała bezwładnie, dopóki nie pomógł jej usiąść. Porównując rozmiary obojga, siłę Aresa i kruchość młodego ciałka Gabi... Poważnie oboje mieli wielkie szczęście. On, że jej nie zabił, bo miałby kłopoty nie tylko z prawem, ale i jeszcze większe z psychiką, a ona... Ona ma szczęście, że żyje i nie jest połamana.
Mówią, że to zwykle pijani i naćpani mają takie szczęście, że nawet jak ulegną wypadkowi to mało co im się dzieje, a jakby na trzeźwo byłby wypadek to śmierć na miejscu, także dobrze, że alkohol krążył w żyłach wraz z marihuaną.
Otworzyła oczy i zamrugała kilka razy.
- Ooo... Jest was dwóch... Cześć Ares i cześć Ares....- wyciągnęła rękę do przodu, by pogładzić mężczyznę po policzku, ale pogłaskała nie tego co trzeba, bo jej dłoń natrafiła na pustkę. Skrzywiła się nieznacznie i zamrugała kilka razy i z dwóch Aresów zrobił się jeden i to w całkiem ostrych barwach, choć w głowie lekko się jej kręciło. Położyła rękę na swojej potylicy i rozmasowała miejsce uderzenia, oj będzie siniak i całe szczęście, że tylko on.
- Auć... Nie wiem, chyba nie. - spojrzała na niego z lekkim wyrzutem. Taki duży chłop i przestraszył się jej, takiej małej pchle, która mogłaby go skrzywdzić tylko wtedy gdyby trzymała go na muszce? Ares zachował się jak ninja, skrytobójca czy inny komandos. Och, może to pierdolnięcie się głową o podłogę otrzeźwi Gabi, wstrząśnie wszystkimi kropkami jakie miała w mózgu i je w magiczny sposób połączy? Może tak być, nie jest to w żadnym stopniu wykluczone.
- Przepraszam, nie chciałam cię przestraszyć....
Wymamrotała nadal skołowana. Tia, tylko ona potrafi przeprosić sama będąc poszkodowaną, cała Gabi. Najpierw cały świat, później ona sama, jakie to było typowe.
Pierwszy raz poczuła się przy nim zagrożona i to nie przez okoliczności niezależne od nich, tylko przez niego samego, jakby dostrzegła pierwszą z wielu czerwonych flag. Wpatrywała się w Aresa przez chwilkę, ale nic na ten temat nie powiedziała.
Ona nie otrzeźwiała, bo zaczęła się śmiać i to tak naturalnie dla siebie, jakby właśnie nie była o cal od śmierci. To było takie irracjonalne! Powinna się podnieść i wyjść, wezwać taksówkę i wrócić za dnia po swój samochód i gitarę, a ona kretynka się śmiała.
- Ależ musiałam mieć minę jak tak leciałam...Frrruuu....- rozłożyła szeroko ręce i nimi zamachała niczym ptak. Ciekawe jakie konsekwencje będzie miało to uderzenie w głowę, czy przypadkiem Gabi nie będzie jeszcze bardziej "gabriellowata", czy wszystkie klepki będą na miejscu, albo nie poprzestawiają się jeszcze bardziej. Zaczęła się zbierać z podłogi, żeby stanąć na równe nogi, ale kiepsko jej to szło, nogi nie chciały współpracować, ależ to był wstyd. Przecież nie była aż tak bardzo pijana i tak bardzo zjarana, żeby stracić kontrolę nad członkami.
- Weź mi pomóż. Ale ty masz wielkie oczy... Uważaj bo ci zaraz wypadną na podłogę.
Mina Aresa mówiła jedno: był przerażony tylko ciekawe, o co tak bardzo się bał. O nią, o to, że jej nie puknie, o to że mogła umrzeć i miałby problem ze zwłokami czy o swoją marmurową podłogę, albo samego siebie, że odkryją śmierć nastolatki i pójdzie siedzieć na długie lata w australijskim więzieniu, jeśli oczywiście Gabi by faktycznie umarła.

Ares Kennedy
rozbrykany dingo
Gabi
Książę Sycylijskiej Mafii — Właściciel Kuranda Hotel i studia tatuażu
36 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
I'm an Italian Mafia King who lives in Asutralia So baby don't smile to me if you don't like dangerous game
Miała wzrokowe omamy... Patrzył jak nieporadnie macha ręką i próbuje coś dostrzec, zapewne kręciło jej się w głowie i nie widziała poprawnie. Znał to uczucie, ktoś go kiedyś jebnął w potylicę baseballem. Nic przyjemnego.
Czekał, aż odzyska kontakt z rzeczywistością, aż trochę dojdzie do siebie i... właśnie, czego się spodziewał? Miał ogromne szczęście, że była pod wpływem, że mogła czuć się nieśmiertelnie, a odczuwany ból był dużo mniejszy niż normalnie. Miał szczęście, że to skończyło się tak, ale nie dlatego, że bał się kicia, bo by w nim nie wylądował. Zatuszowałby odpowiednio sprawę, albo zwalił na kogoś innego. Nic nowego. Jednak on nie chciał po prostu żeby ona umierała. Patrząc na nią teraz złapał się na tym, że tak myślał. Nie chciał, po prostu.
Nic takiego jednak miało nie nadchodzić, Gabi zaczęła pieprzyć trzy po trzy i zachowywać jak typowa osoba na haju. Trochę mu ulżyło, ale to nie znaczy, że nie był na nią zły, bo był. Nie powinna była ta robić i uważał, że to tylko i wyłącznie jej wina, a jego reakcja była jak najbardziej słuszna i naturalna.
Pokręcił głową. Nic nie powiedział, tylko pomógł jej wstać. Na słowa cisnęły mu się same niemiłe słowa, dlatego postawił właśnie to wszystko przemilczeć. Najważniejsze, że żyła i przyjęła sytuację w taki, a nie inny sposób.
- Chodź, myślę, że musisz się położyć. - Obejrzał jeszcze tył jej głowy, nim pomógł wejść po schodach do sypialni. Posadził ją na łóżku, była skołatana, naćpana i trochę podpita.
- Zostań tu, jasne? - Poszedł na dół po okład, nagle czuł się tak jakby kompletnie wytrzeźwiał, choć wciąż go nieznacznie trzymało. Miał jednak na tyle trzeźwy umysł, że powyłączał na parterze wszystkie urządzenia, zakodował alarm w domu i wziął okład dla Gabi. Ta jednak przysypiała, gdy do niej wrócił, więc znowu westchnął i poszedł do garderoby. Przebrał się długie, szare spodnie do spania, a dla niej wyjął jakiś luźniejszy t-shirt.
- Gabi przebierz się... Gabi. Gabi będzie ci niewygodnie. No dawaj mała. - Znów westchnięcie, dziewczyna była niemal nieprzytomna. Podejrzewał, że to nie tylko od trawy, ale głownie od uderzenia. Co miał zrobić? Przecież nie zostawi jej w tej sukience. Pomógł jej się przebrać, przy okazji mając możliwość pierwszy raz zobaczyć ją nago. Wiedział, że ma piękne ciało, ale nie miał teraz głowy się tym zachwycać. Była misja do wykonania, wsadził ją w swoją białą koszulkę, która wisiała na niej jak worek i pomógł wejść pod kołdrę. Położył się od razu za nią. Wszystko odeszło w niepamięć, kiedy owładnął go jej zapach, otulił do snu niczym jego ramiona otuliły jej drobne ciało. Wcisnął ją w siebie i zasnął szybciej niż się spodziewał. Emocje nagle opadły.
Jasne światło wdzierało się przez duże okna sypialny, wychodzącej na wodę. Ares nie za bardzo pokojarzył najpierw fakty, wtulając mocniej w kobietę obok siebie... chwila, co? Zmarszczył brwi i otworzył oczy, jasne światło boleśnie dopadło jego źrenic. Zamrugał i dostrzegł całą masę włosów, a później drobne ciało, wtulone w niego. Gabi... no tak. Przypomniał sobie wczorajszy dzień i wieczór.
Kurwa oby to nie przyniosło tylko problemów. Muszę ją jakoś udobruchać, może obędzie się bez zbędnych pytań. Ostrożnie wyplatał się z jej objęć, aby nie obudzić i zszedł do kuchni po cichu, przyrządzając śniadanie Nakroił pomidorów, upiekł tosty, nałożył masełka, zrobił herbatę i usmażył jajka. Kto nie lubi jajek na śniadanie? Poruszał się bardzo cicho, żeby nie obudzić śpiącej na górze dziewczyny do której niedługo później znowu dołączył. Śniadanie przyniósł na specjalnej tacy i odłożył na chwilę obok łóżka. Wślizgnął się pod kołdrę ostrożnie i znów otoczył drobne ciało nastolatki ramionami.
- Dzień dobry Kwiatuszku. - Szepnął, składając pocałunek za jej uchem, później kolejny na szyi i kolejny, a później odwrócił ją w swoją stronę, gdy się przebudziła i pocałował w usta namiętnie, lecz delikatnie. W pomieszczeniu było przyjemnie jasno i pachniało jajkiem, oraz bekonem.

Gabrielle Glass
rozbrykany dingo
Twój koszmar
brak multikont
Królowa życia — śpiąca na pieniądzach
19 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Wesoła ciamajda, z mnóstwem pomysłów. Spontaniczna, życzliwa, energiczna!
Kiedy ona wcale nie chciała się kłaść... Mimo tępego bólu z tyłu głowy, chciała tańczyć, śpiewać i robić masę innych rzeczy na jakie tylko obojgu przyszłaby teraz ochota. Nie miała jednak siły protestować więc grzecznie poszła z Aresem do jego sypialni. Boże... Męska sypialnia była dla niej czymś tak mistycznym jak święty gral. Nigdy w żadnej nie była dłużej niż dwadzieścia minut. Tak naprawdę cały ten dom był takim mistycznym klockiem do okrywania kawałek po kawałku, bo należał do zatwardziałego kawalera. Nigdy nie rozmawiali o swojej przeszłości związkowej, to nie był jeszcze ten etap znajomości. Poznawali się, sprawdzali co lubią, a czego nie, starali się wyczuć swój vibe, chociaż Gabi to już planowała ślub i wybierała sukienkę. Póki co czysto teoretycznie, no ale... Kiedyś zaczną rozmawiać na takie tematy, co zapewne ani dla jednego, ani dla drugiego łatwe nie będzie.
Poczuła pod pośladkami miękki materac i jedwabistą w dotyku pościel, przesunęła po niej rękami i coś niewyraźnie wymamrotała. Brzmiało to trochę jak: miękka jak chmurka, nic dziwnego. Jednorożce lubią chmurki, a ty jesteś jednorożcem, pięknym dorodnym jednorożcem. Było to wypowiedziane bardzo niewyraźnie, bełkotliwie i cicho, ciężko było to zrozumieć.
- Zostać tutaj....- te słowa padły już bardzo wyraźnie. Gdy go nie było jeszcze coś tam gadała do ściany, jakby się z nią kłóciła, albo opowiadała jakąś historię. Nawet przestała już rejestrować najważniejsze fakty i nie przeszkadzało jej to, że Ares ją rozbiera i siedzi przed nim w samych majtkach. Moment nakładania jego koszulki nie został przez nią zapamiętany bo już zaczęła odpływać, nie tylko przez używki ale i zamroczenie po niefortunnym wypadku.
Ułożyła się wygodnie gdy jej pomógł, przylgnęła do jego ciała, nogę przerzuciła przez jego biodro i tak zasnęła jak kamień. Miała koszmarny sen w postaci tych dwóch pionków sprzed kilku godzin, śniła jej się głównie morda Carlo, obleśnego typa ze złotym zębem. Trochę przez sen się wierciła, ale generalnie spała grzecznie, wciśnięta w męskie ciało, otulona jego ramionami, z buźką ukrytą w zagłębieniu jego szyi. Jej nos przepełniał zapach Aresa, czuła przy sobie jego ciepło i stalowe mięśnie.
Chciała jeszcze spać, bardzo... Cały dzień, dwa dni... Gabi to zdecydowanie nie poranny ptaszek i pobudka o ósmej czy dziewiątej to kara za grzechy.
Jeszcze pięć minut tato... - mruknęła sobie w myślach, ale jak poczuła usta mężczyzny tuż za wrażliwym uchem, momentalnie przeszły ją dreszcze, nie mówiąc już o tym całusie złożonym na szyi.
Otworzyła ciężkie powieki i ziewnęła tak słodko, bo przy tym ziewaniu wydała z siebie bliżej nieokreślony dźwięk. Pierwsze co dotarło do jej oczu to niesamowita jasność, potem zarejestrowała obecność Aresa, jego twarz zaczęła się wyostrzać i wtedy poczuła jego miękkie wargi na swoich.
No takie przebudzenie to było coś, nawet jak łeb bolał tak jak jeszcze nigdy w życiu. Momentalnie ułożyła dłoń na jego policzku i pogłębiła pocałunek dość zachłannie jak na takie niewiniątko.
- Dzień dobry jednorożcu...- powiedziała lekko zachrypniętym głosem, kiedy już ich usta się rozłączyły. Uśmiechnęła się zaspana i moooocno przeciągnęła. Okej, nie tylko głowa ją bolała, tyłek też sobie pewnie zbiła.
- Mogłabym się tak budzić każdego dnia, wiesz?- rzuciła bez żadnego zastanowienia. To było niemal jak wyznanie nieprzemijającej miłości aż po grobowe deski, ale na całe szczęście faceci jak im się nie powie wprost to mało co łapią. Zerknęła w dół na ich ciała i próbowała przypomnieć sobie jakim cudem znalazła się w jego łóżku, w zbyt dużej koszulce, w której dosłownie się topiła, ale żaden obraz nie przychodził jej do skołatanego łebka.
- Masz na sobie tylko spodnie? Dobry ruch, bardzo dobry ruch...- wyszczerzyła się w uroczym uśmiechu i rękę z męskiego policzka przesunęła na nagi tors, przebiegła po nim palcami, ciesząc się każdą wypukłością, aż dotarła do brzucha i słynnego kaloryfera czy tarki, różnie ludzie to zwą. Mogłaby na tej tarce trzeć parmezan pół dnia i by się jej nie znudziło.
- Przypomnisz mi jak wylądowaliśmy razem w łóżku? Boli mnie tyłek, my chyba nie...- momentalny skok adrenaliny. Usiadła, wyprostowała się i wgapiała w Aeresa wielkimi oczami. Serce zaczęło walić jak młotem, zerknęła w dół. Nie no miała majtki, nie mogli przecież tego zrobić, ale mimo wszystko ogarnęła ją panika. Przecież jak już to zrobią to chciała pamiętać każdą sekundę! Dosłownie jakby ktoś rzucił w lustro małym kamyczkiem i wszystko zaczęło się rozpadać.
Musiała mieć przezabawną minę zagubionego we mgle dziecka, któremu ktoś zabrał cukierka.

Ares Kennedy
rozbrykany dingo
Gabi
ODPOWIEDZ