aplikantka w prokuraturze — Crown Prosecutor's Office
28 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Od 5 lat wmawia sobie, że jej narzeczony wcale nie zginął, ale potrzebowała zmiany otoczenia, więc wyjechała z Francji i próbuje skupić się na karierze zawodowej.
8, ale muszę pozmieniać numery.

- Myślę, że oboje robicie sobie krzywdę, a przecież zasługujecie na szczęście... tylko osobno.
- Ale przecież on nie chce mnie zostawić.
- Remigius jest bardzo opiekuńczy, będzie cierpiał, jeśli w ten sposób ochroni kogoś innego... ale nie chciałabyś zrobić tego samego dla niego?
- Nie potrafię.
- Potrafisz. To chwilę poboli, ale tak będzie dla was lepiej. Masz moje wsparcie, możemy to razem przemyśleć.

***

Czuła, że coś jest nie tak, ale jeszcze nie zdobyła się na to, żeby zapytać. Kiedy ostatnio rozmawiała z Lisbeth, pomogła jej zaplanować wszystko. wierząc, że robi dobrze. Nie chciała dla nich źle, już na pewno nie dla kuzyna, którego kochała jak brata, a który powinien mieć przy sobie kogoś dobrego, kto da mu szczęście. Lisa też zasługiwała na coś pozytywnego... z jakimś miłym chłopakiem w swoim wieku, który lepiej ją zrozumie, niż producent. Osobno nie będą narażeni na nieprzychylną ocenę publiczną, skupią się na sobie, na swoich karierach. Może Remy w końcu zwiąże się z kimś, z kim będzie chciał zbudować wspólną przyszłość? Bardzo mu tego życzyła i z takim nastawieniem wracała do jego domu, licząc, że może zamówią sobie wspólnie coś dobrego do jedzenia.
- Remigius! - zawołała od progu, ale nikt jej nie odpowiedział. Obeszła kilka razy korytarze, potem zajrzała do garażu i policzyła wszystkie samochody. Stały na miejscu, jeśli się w tym nie pogubiła. Zajrzała do jego sypialni, potem zeszła niżej do gabinetu. Było w nim ciemno, więc o mały włos by z niego nie wyszła, gdyby coś jej nie podkusiło do tego, aby zapalić światło. - Merde! Przestraszyłeś mnie! - zawołała po francusku, bo przy nim najpewniej używała głównie tego języka. Zaraz dotarło też do niej w jakim stanie był jej kuzyn. Wyglądał okropnie, siedział po ciemku, a przed nim była pusta butelka i z resztą w powietrzu dało się wyczuć zapach alkoholu. Wcześniej, zanim wyszła do pracy, widziała, jak się snuł z pełną, ale nie komentowała tego. Teraz natomiast przerażenie ścisnęło jej gardło, bo postąpiła kilka kroków na przód i dotarło do niej, że stolik kawowy, który znajdował się między kanapą, a fotelami w przedniej części gabinetu już nie istnieje, a pozostała po nim tylko kupa szkła, której drobinki rozniosły się po dywanie i kafelkach. - Remy? - zapytała niepewnie, przestępując nad jakąś statuetką, którą najpewniej rzucił w ów stolik, a która teraz składała się z dwóch części. Nim jednak dodała coś jeszcze, on sam się odezwał. Mamrotał coś, czemu nie chciała zawierzać. - Nie mów tak... - poprosiła, podchodząc bliżej. - Lorne Bay to twój dom. Kochasz te miasto - przypomniała mu, zaciskając dłoń w pięść. - Jesteś świetnym producentem... wszystko co robisz ma sens - zapewniła, ale skłamałaby mówiąc, że nie była przerażona tym widokiem. Nie tego się spodziewała.

remigius soriente
Producent || Dokumentalista — Eclipse Pictures
38 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Razem z Lisą łatają swój pokiereszowany związek, ale jemu nadal marzy się ucieczka z Lorne bay; chociaż na kilka chwil.
Noc, którą miał za sobą była tak koszmarna, że niewiele z niej zapamiętał poza paraliżującym uczuciem beznadziei i smutku. Z drugiej strony alkohol, który niezmiennie krążył w jego żyłach od kilkudziesięciu godzin na pewno miał wpływ na to jak postrzegał rzeczywistość. Ta zaś malowała się w okropnie przykrych barwach, bo odkąd Lisbeth opuściła bramy jego posiadłości, uprzednio na wskroś raniąc go swoimi słowami, uświadamiając jak cholernym dupkiem i głupcem był; wszystko straciło sens.
Na przemian załamywał się, po czym wkurwiał niszcząc wszystko co wpadało mu w ręce. Najbardziej zaś dołował go ten pierdolony gabinet, na każdym kroku przypominający mu to kim był, co osiągnął, jak się zatracił, zmienił i zniszczył. Sam już nie wiedział, czy żałował swojej decyzji o pozostaniu w Lorne Bay, czy wręcz przeciwnie wkurwiało go to, że zbyt późno zdecydował się wreszcie znaleźć jakąś stabilizację w życiu. Gubił się we wszystkim, a gdy przestawał myśleć o popełnionych błędach słowa Lisbeth odnowa, bolesnym echem ryły się w jego pamięci.
Krzywdził ją, manipulował W mówił, że będzie z nim szczęśliwa, chociaż widział jak się bała go zawieść. Jak nieustannie starała się sprostać jakimś wyimaginowanym oczekiwaniom, których on nie miał, ale ona ze swoją słabą psychiką wszystko odbierała nie tak jak powinna. Jakim był okrutnikiem pozwalając jej sądzić, że znajdzie szczęście u boku kogoś tak zepsutego swoim hedonizmem jak on, bo nawet kiedy sądził, że robi coś dla niej, tak naprawdę zawsze chodziło tylko o niego.
- Wybacz... - Rzucił, mrużąc oczy, bo od dawna siedział w totalnej ciemności i potrzebował chwili, aby przyzwyczaić się do światła. Wpółprzytomnym wzrokiem omiótł pomieszczenie, ale nie zrobiło to na nim żadnego wrażenie. Nie przejmował się też tym jak żałośnie musiał wyglądać w oczach swojej kuzynki, która ewidentnie była poruszona jego stanem. - Wiesz, jakie to wszystko, kurwa, bezsensowne? Po chuj mi ten dom? Jakie w ogóle ma znaczenie to co robię? To głupie... Głupie, że nadal siedzę tutaj. Po chuj siedzę w tym Lorne? - Wymruczał, nadal nie odwracając się do Laurissy tylko wciąż tkwiąc w tej samej pozycji ze wzrokiem wbitym gdzieś w pustą przestrzeń ogrodu i ciemną taflę basenu, falującą delikatnie pod wpływem wiatru. - Gówno ma, a nie sens. Wszystko co robię, robię dla pierdolonych pieniędzy i chuja z tego mam - burknął, po czym sięgnął po stojącą przed nim butelkę, ale okazała się być pusta, więc w przypływie złości cisnął nią w stronę wiszącej na ścianie, drewnianej maski przez co ozdoba spadła z hukiem obok rozbitego szkła. - Kiedyś nie potrzebowałem tego, chciałem tylko robić... Chciałem podróżować, a potem wszystko się zjebało, aż poznałem Lisę i... - Znów wpatrywał się w przestrzeń, ale na wspomnienie Westbrook na jego twarzy pojawił się cień uśmiechu. Zniknął jednak równie prędko, bo chwilowe uczucie szczęścia, ponownie zastąpiła pustka i ból. - Przez moment uwierzyłem, że to nowy rozdział, że to ma sens i wiesz co? - Teraz zaś zaśmiał się, co nie zwiastowało niczego dobrego, tym bardziej, że sięgnął po papierosy, a tych nie palił już od bardzo dawna. - Nie miało! Nie miało żadnego. Nie dla niej. Zostawiła mnie. Zostawiła i miała rację, tylko ją krzywdziłem... - dokończył, rozbawionym tonem, po czym jeszcze przez moment smiejąc się oparł o zagłówek sofy i zaciągnął tytoniem.
Wiele by dał by nic nie czuć. By móc po prostu zasnąć i obudzić się w innym świecie, albo wcale, bo w zasadzie nie czuł, aby cokolwiek miało mieć jeszcze dla niego jakikolwiek sens.

remigius soriente
aplikantka w prokuraturze — Crown Prosecutor's Office
28 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Od 5 lat wmawia sobie, że jej narzeczony wcale nie zginął, ale potrzebowała zmiany otoczenia, więc wyjechała z Francji i próbuje skupić się na karierze zawodowej.
Była przerażona. Nie tylko stanem pomieszczenia, ale przede wszystkim Remigiusa. Serce w jednej chwili zaczęlo jej bić, jak wściekłe i chyba nawet przez moment obawiała się, że nie będzie miała z kuzynem kontaktu. Całe szczęście mówił dość przytomnie, chociaż jego słowa niewiele miały wspólnego z tym, co chciałaby od niego usłyszeć. martwiła się o niego, chciała dla niego jak najlepiej i wierzyła, że po rozmowie z Lisą, po tym, jak zniknie ona z jego życia, to najlepsze w życiu Soriente nadejdzie. Chciała mu o tym powiedzieć, stanąć w opozycji do jego słów, ale zamiast tego podskoczyła, wrzeszcząc na całe gardło, gdy cisnął butelką o ścianę. Nie spodziewała się czegoś takiego i naprawdę napędził jej stracha.
- Remigius! - skarciła go za to co zrobił i mówił, bo nie mogła pozwolić na to, aby tak myślał. Znalazła się więc obok i po chwili wahania położyła mu dłoń na ramieniu, delikatnie je przy tym gładząc. - Nie mów tak o sobie... nie udawaj, że jesteś jakimś snobem, bo dobrze wiemy, że tak nie jest i nigdy nie będzie - spróbowała z tej strony, ale czuła, że blondyn potrzebuje się wygadać. W prawdzie wierzyła, że znajdzie go w o wiele lepszym stanie, ale jeśli tak miał to przeżywać... cóż, czuła, że powinna go wspierać. Potem... potem będą się z tego jeszcze śmiali. Tak właśnie próbowała zagłuszyć kiełkujące poczucie winy. Kiedy w końcu padło imię Lisy, poniekąd po części poczuła ulgę. Czyli jednak się rozstali. Doskonale... zrobiła to, teraz będzie już tylko lepiej, a Remy jedynie chwilowo był zagubiony, nie rozumiejąc porzucenia. - Och, ale czy to nie szansa? Sam teraz powiedziałeś, że przez Lisę zrezygnowałeś z tego, czego pragnąłeś - złapała go za słówka, decydując się na to, by obdarzyć go uśmiechem. - Wcale jej nie krzywdziłeś, to ona krzywdziła ciebie... teraz będziesz mógł być tym, kim chcesz - pociągnęła dalej temat. Niby nie chciała mówić źle o Westbrook i na pewno nie zamierzała w tym temacie przesadzać, ale jej priorytetem było podnoszenie Remigiusa na duchu, a nie skupianie się na dobrym imieniu jego - na szczęście - już byłej dziewczyny. - Będziesz miał swój nowy rozdział i teraz możesz napisać go takim, jakim chcesz... przecież... Lisa była tylko jedną z wielu... ile miałeś dziewczyn? Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że się tym będziesz teraz załamywał? - zapytała, chcąc nieco podnieść go na duchu, a przynajmniej wierzyła, że to właśnie w tym momencie robiła. - Będziesz szczęśliwy, Remy, bo zasługujesz na wszystko co najlepsze - dodała jeszcze, z całego serca wierząc, że właśnie tak będzie. W jej założeniu tylko ta pierwsza reakcja miała być u Soriente taka nagła... pewnie duma mu ucierpiała, bo to on został rzucony. Przecież nie wierzyła w to, że faktycznie miałby kochać tą kupkę nieszczęść, jaką była Lisbeth.

remigius soriente
Producent || Dokumentalista — Eclipse Pictures
38 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Razem z Lisą łatają swój pokiereszowany związek, ale jemu nadal marzy się ucieczka z Lorne bay; chociaż na kilka chwil.
Głos Laurissy był jak rozmyte tło. Niby Remy słyszał co do niego mówiła, ale nie potrafił się skupić, wciąż mętnym wzrokiem śledząc rozmywające się za oknem, ciemne kształty. Był zmęczony. Nie miał już siły myśleć, wykańczała go beznadzieja w jaką wpadł i poczucie winy, bo to właśnie nim obarczał się najmocniej. Nieustannie rozpamiętywał każdą chwilę spędzoną z Lisbeth i każdy znak ostrzegawczy, który zignorował uważając, że skoro się kochają to przecież to tylko związkowy problem; rozwiążą go i będzie dobrze. Nie było. Nigdy nie było, bo tylko on wierzył w tę głupią miłość, a przecież Westbrook od początku była tylko niewinną ofiarą. Zmanipulowana, ślepo wpatrzona w starszego od siebie faceta, o prestiżowej pozycji... Jakim był idiotą wierząc, że między nimi było coś więcej. Okłamywała go od początku, uciekała przed nim, nie chciała pomocy, a on ślepo za nią podążał chyba samemu wmawiając sobie, że ma to więcej sensu niż podpowiadał mu rozsądek.
-Que pouvez-vous en savoir ? Tu ne me connais pas du tout, Laurissa. - burknął pod nosem, samemu nie kontrolując za bardzo tego w jakim języku obecnie prowadzili konwersację. - Nic takiego nie powiedziałem! - Uniósł głos, a przy tym odrzucił dłoń kuzynki od swojego ramienia. Jednak ten chwilowy atak złości szybko mu przeszedł, gdy dostrzegł strach skrywający się w spojrzeniu Lauri. -Ona sprawiła, że cokolwiek znów miało sens po tym jak zabiłem Margot - wymamrotał, dowalając sobie jeszcze śmiercią siostry, bo jakby mało miał wyrzutów sumienia, jak jeden mąż uderzyły w niego traumy z przeszłości, korzystając z tego, że nie miał siły, aby się przed nimi bronić. - Krzywdziła mnie... - powtórzył, a kącik jego ust zadrżał delikatnie. - Jak mogłaby mnie krzywdzić? Nie miała szans z tym co jej zrobiłem, jak ją zmianipulowałem jak... Kurwa wiesz, że kiedyś podszywałem się pod kogoś innego, by ze mną rozmawiała? Ukradłem jej dziennik, podrzuciłem pendrive, by tylko mieć pretekst, aby się z nią spotkać, ja... To ja ją krzywdziłem -wyjaśnił, a przez to że wypowiedział to wszystko na głos zdał sobie sprawę z tego jak kuriozalnie to brzmiało. Kuriozalnie i okrutnie. Zaśmiał się więc, chociaż ta reakcja była chyba bardziej przerażająca, aniżeli miałby zaraz wybuchnąć płaczem. - Dobrze, że mnie zostawiła, dobrze - dodał, po czym wstał z miejsca, ale gdy tylko podniósł się do pionu, zachwiał się delikatnie. Potarł zmęczoną twarz dłońmi i zaczął rozglądać się za jakimś alkoholem, chociaż większość tego co znajdowało się w barku w jego biurze zdążył już rozbić, albo wypić. - De quoi parles-tu? Lisbeth n'est pas une aventure d'un soir. A jak ci się wydaje? Wyglądam na szczęśliwego? - Syknął, ponownie wymierzając osądzające spojrzenie w stronę Laurissy. Pojęcia nie miał skąd w niej taka durna postawa, bo przecież wiedziała, że był z Westbrook do dawna. Spędziła z nimi święta, mieszkała z nimi, więc czemu sądziła, że mógłby od tak zapomnieć o kimś kogoś kocha. - Na nic nie zasługuje - rzucił oschle, a że dostrzegł ponad ramieniem kuzynki jedną z ocalałych butelek to zaraz ruszył w tamtym kierunku. - I przestań mi wmawiać, że jest inaczej, Lauri! Przestań. Po prostu pozwól mi... Sam nie wiem. Pierdole to już. Mam dość Lorne Bay, mam dość tego wszystkiego - wyrzucił z siebie zlepek kilku postrzępionych zdań imitujących stan jego myśli, bo te także na niczym nie mogły się dłużej skupić, nieustannie i tak powracając i krążąc wokół osoby Lisbeth.

Laurissa Soriente
aplikantka w prokuraturze — Crown Prosecutor's Office
28 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Od 5 lat wmawia sobie, że jej narzeczony wcale nie zginął, ale potrzebowała zmiany otoczenia, więc wyjechała z Francji i próbuje skupić się na karierze zawodowej.
Póki co jeszcze próbowała sobie wmawiać, że nie jest tak źle, że to tylko chwilowe i co najważniejsze, to wszystko nie działo się z jej winy. Mogła jednak udawać, ale sama jak na dłoni widziała, że próbuje po prostu wyciszyć rosnące w niej wyrzuty sumienia, bo to co działo się z jej kuzynem, trudno było uznać, za nieznaczący spadek formy.
- Nie opowiadaj głupot, Remy... znam ciebie doskonale - ona sama w ogóle nie zaprzątała sobie już głowy angielskim, bo w takich warunkach i tak byłoby się jej trudniej na nim skupić. Zdecydowanie wolała prowadzić tą rozmowę w ojczystym języku, już pomimo to była wystarczająco trudna. - Remy, nie mów tak - chociaż zadrżała cała, gdy podniósł na nią głos, to nie chciała jeszcze ustępować, a wiedziała, że wmieszanie w to wszystko Margot będzie zdecydowanie jednym z gorszych posunięć. - Sam przepracowałeś stratę siostry... ty sam, bo masz w sobie siłę, tamta dziewczyna tylko bardziej ciebie przygnębiała - przypomniała mu, a może nawet prosiła w ten sposób, by spojrzał na to wszystko pod takim kątem. Nie znała dokładnie historii związku kuzyna z Lisbeth, więc teraz skrzywiła się w konsternacji, gdy jej nieco na ten temat zdradził, ale wciąż nie miała prawa odpuszczać swojego stanowiska. Musiała przekonać Remigiusa o tym, że to co się wydarzyło, było dla niego możliwie najlepszą opcją. - Nie krzywdziłeś jej! - jednocześnie jednak nie potrafiła pozwalać mu na to, by otaczał się poczuciem winy, bo na to sobie nie zasłużył. Nie po raz kolejny. - O! Dokładnie, na tym się skup! Dobrze, że ciebie zostawiła! - podchwyciła jego własne słowa z dużą dozą zaangażowania, bo chociaż on sam powiedział je w innym znaczeniu, to przekaz był najważniejszy. Musiała mieć pewność, że tak będzie na to patrzył. Jak na coś dobrego. Tylko, że wciąż serce jej pękało, gdy widziała, w jakim jest stanie. Sama też powoli traciła już swoje opanowanie i zaczynała się w tym wszystkim gubić. - Jeszcze nie, ale będziesz szczęśliwy! Remigius, ona by ci nie dała szczęścia i sama o tym wiedziała, więc dobrze, że miała na tyle przyzwoitości, by pozwolić ci odejść! - zawołała, bo czuła, że traci grunt pod nogami. Być może źle dobrała słowa, być może zdradziła nieco zbyt wiele, ale Remigius był pijany, a ona też nie była przygotowana na tego typu atrakcje po powrocie do domu. W jej głowie całe ich rozstanie miało przebiegać całkiem inaczej. - To może wyjazd dobrze ci zrobi? - to akurat nie brzmiało najgorzej. Nim jednak dodała coś więcej, złapała za butelkę, orientując się, że to do niej zmierza Remy i odeszła od niego na parę kroków, cały czas śledząc go wzrokiem. - Musisz się zdystansować, odciąć do niej, gdyby miała - zaczęła, ale jednak ugryzła się w język, chcąc zmienić przebieg wypowiedzi. - Po prostu dobrze będzie się odciąć - powtórzyła więc tą część, nakłaniając samą siebie do tego, aby zachowała spokój, ale nie było to ważne, gdy tak bardzo przerastała ją ta rozmowa.

remigius soriente
Producent || Dokumentalista — Eclipse Pictures
38 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Razem z Lisą łatają swój pokiereszowany związek, ale jemu nadal marzy się ucieczka z Lorne bay; chociaż na kilka chwil.
Słuchał słów Laurissy, ale nie przywiązywał do nich większej wagi, bo przecież doskonale wiedział, że były tylko czczymi farmazonami, które wypowiada się zawsze, gdy próbuje się kogoś pocieszyć. Owszem, był jej wdzięczny, a przynajmniej tak sądził, za to, że próbowała podnieść go na duchu, ale jednocześnie nic co mówiła nie robiło na nim żadnego wrażenia.
- Och! Nie to miałem na myśli, przecież wiesz - burknął, samemu też przechodząc już tylko na francuski, bo rozmowa w dwóch językach, gdy był tak spokojny alkoholem nie brzmiała jak najlepszy pomysł. - Dobrze, że mnie zostawiła dla niej... Tylko dla niej, bo nie zasługiwała na to, abym ją tak dręczył - dodał, bo oczywiście on miał na wszystko swój własny punkt widzenia. - Nic nie wiesz.. - mruknął, gdy Laurissa zaprzeczyła jego słowom, ale zaraz potem po raz pierwszy bardziej skupił się na tym co mówiła, a raczej to co powiedziała faktycznie go zaintrygowało. Słuchał dalej, a swoje lekko zamroczone spojrzenie, skierował na twarz kuzynki, zaraz po tym jak otworzył złapaną przez siebie butelkę wódki. - Skąd wiesz co ona wiedziała? - Zmarszczył się delikatnie wyczuwając jak postawa Laurissy nieco się zmienia, jakby ona sama poczuła lekki niepokój. - Rozmawiałaś z nią? - Dopytał, bo jakim cudem w inny sposób mogłaby się chociażby domyślać, że Westbrook sądziła, że nie dawała mu szczęścia. Przecież na każdym kroku starała się publicznie pokazać, że między nimi nie ma problemów, a jak już to na pewno nie dzieliłaby się swoimi zmartwieniami z kimś, komu by na pewno nie ufała i dobrze nie znała.
Kolejna porcja, ostrej i nieprzyjemnej w smaku wódki rozgrzała jego gardło. Czuł, że nie powinien sięgać po raz kolejny po alkohol, ale właściwie było mu wszystko jedno i z dwojga złego wolał jutro czuć się fatalnie ze względu na męczącego go kaca, a nie tylko koncentrować cały swój ból na osobie Lisbeth.
- Nie wiem... Chciałbym stąd uciec. Uciec tak na dobre - zaczął znów skupiać się na kwestii porzucenia Lorne Bay, które w ostatnich lata było dla niego wybitnie okrutnym miejscem. - To miasto zabiera mi wszystko i mam już dość - mruknął i smętnym wzrokiem spojrzał na uniesioną przez siebie butelkę. - Sprzedam ten dom w cholerę... Wybacz... Znaczy się możesz tutaj mieszkać ile zechcesz, ale potem... To potrwa i... - Gubił się już w tym co mówił i myślał. Było mu niedobrze i słabo, więc chwiejnym krokiem znów skierował się w stronę kanapy, z której nie chciał już wcale schodzić tej nocy.

Laurissa Soriente
aplikantka w prokuraturze — Crown Prosecutor's Office
28 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Od 5 lat wmawia sobie, że jej narzeczony wcale nie zginął, ale potrzebowała zmiany otoczenia, więc wyjechała z Francji i próbuje skupić się na karierze zawodowej.
Chociaż uważała, że to zerwanie w szerszej perspektywie będzie dla Remigiusa czymś dobrym, nie mogła pozwolić na to, aby się oskarżał. Nie po tym, jak przechodził to po śmierci siostry. Lisbeth musiała mu nagadać, żeby pozwolił jej odejść, ale Laurissa mogła to już teraz prostować, nie pozwalając kuzynowi osunąć się w tą bezdenną rozpacz, do której tak usilnie zmierzał.
- Jakie dręczył? Do cholery jasnej, zadbałeś o tą dziewczynę, pomogłeś jej stanąć na nogi, a ona po prostu tego nie doceniała! Nie zrobiłeś nic złego, ale na pewno dużo dobrego dla niej! - wyrzuciła z siebie pospiesznie, ciesząc się, że Remigius też przeszedł na francuski, bo zdecydowanie było jej łatwiej uczestniczyć w tej dyskusji, gdy używała rodzimego języka. Mogła jednak lepiej się pilnować, bo zdradzanie, że rozmawiała z Lisą nie należało do najmądrzejszych... chociaż kiedyś i tak by mu o tym powiedziała, bo nie uważała siebie za intrygantkę, a teraz nie zamierzała mu w żywe oczy płakać. - Tak, rozmawiałam z nią - przyznała więc bez bicia. - Była zagubiona i potrzebowała z kimś o tym wszystkim porozmawiać - wyjaśniła zaraz, nie zdradzając póki co zbyt wiele. Poza tym była zdecydowanie bardziej zaaferowana tym, że Remy wciąż pił i odmawiał zaprzestania tego wyniszczającego organizm procesu. W dodatku jego plany mocno nią wstrząsnęły bo owszem, chciała dla niego jak najlepiej, ale przy tym nie chciała być powodem, przez który zdecyduje się na tak radykalne środki, jak sprzedaż całego domu.
- Remy, może... zacznij od jakiejś wycieczki? - podeszła za nim do tej kanapy i kucnęła przed nią, uważając na walające się wszędzie szkło, będące już tylko wspomnieniem kawowego stolika. - Pojedź na jedną z tych swoich wypraw... zaraz kogoś poznasz i zobaczysz, że odzyskałeś swoje dawne życie, które tak kochałeś - zaproponowała, bo chociaż nigdy nie pochwalała rozwiązłego podejścia swojego kuzyna, to teraz uważała, że te nie byłoby taką najgorszą opcją. Wierzyła przy tym, że naprawdę wystarczy mu jakaś atrakcyjna, charyzmatyczna kobieta, z którą spędzi miły, niezobowiązujący czas i zrozumie, że związek z Lisą wcale nie dawał mu tego, czego tak naprawdę potrzebował.

remigius soriente
Producent || Dokumentalista — Eclipse Pictures
38 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Razem z Lisą łatają swój pokiereszowany związek, ale jemu nadal marzy się ucieczka z Lorne bay; chociaż na kilka chwil.
Nie myślał jasno, ale z drugiej strony nawet nie próbował wygrzebywać się z mułu na dnie, w którym obecnie brodził. Widział wszystko tylko w czarnych barwach, oskarżając siebie o każde niepowodzenie i kłótnie jaką kiedykolwiek odbył z Westbrook. Co więcej nawet, gdy do głowy wpadały mu pozytywne wspomnienia, zaraz odbijał ich obraz w krzywym zwierciadle. Obwiniał się za bycie egoistą, hedonistą, który w osobie biednej Lisbeth znalazł ofiarę mogącą spełnić jego chore fantazje. W zasadzie zaczął się nawet zastanawiać nad tym, czy faktycznie nie miał jakiegoś kryzysu i młoda, głupia dziewczyna nie była jego lekarstwem.
- Czy ty się słyszysz, Rissa? - Zaśmiał się, co było kompletnie nie adekwatne do sytuacji, ale obecnie nic dla Remigiusa nie miało sensu. - Przecież ta dziewczyna robiła wszystko co chciałem. Uległa mojej osobie, bawiłem się nią, chociaż sądziłem, że robiłem dobrze.... Jej słaba psychika była mi sprzymierzeńcem, którego bez sumienia wykorzystywałem - katował się dalej nie potrafiąc odpuścić. Po prostu szukał wytłumaczenia dla tego co zaszło. Sądził, że kochał Lisę, był pewien, że ona go także, a potem nagle wszystko zaczęło składać się w zupełnie inny obraz, w którym on był oprawcą, a ona ofiarą i miało to o wiele więcej sensu niż ich popieprzona miłość.
Otrzeźwiał na moment, gdy Laurissa przyznała się do rozmawiania z Westbrook przed tym jak dziewczyna z nim zerwała. Ta wiadomość wprowadziła do sytuacji zupełnie nowy wątek, a Soriente starał się nim jakoś uzupełnić to co już sam stworzył w swojej głowie.
- Zagubiona? Ona? Skąd wiedziałaś, że była zagubiona? Lisa ciebie nie lubiła, czemu miałaby ci się zwierzać - wyrzucił, trochę nie myśląc o tym jakich słów używał, ale chodziło mu o to, że Westbrook z taką łatwością nie opowiadała na prawo i lewo o swoich uczuciach. - I coś jej powiedziała? - Dopytał, dobrze wiedząc, że Rissa za jego byłą dziewczyną także nie przepadała.
Przez te niespodziewane informacje, czuł jak ponownie zaczyna przepełniać go irytacja, więc ukojenie dla tej emocji znów odnalazł w alkoholu. Nie miał pojęcia ile już wypił, ale dawno nie czuł się tak skołowany. Poza tym pił od rana, kilka razy wymiotował i znów pił, bo taki schemat znał sprzed lat, tak pomagał sobie z poczuciem winy po śmierci Margot i tylko to sprawiało, że chociaż na kilka godzin nie pamiętał o swoich grzechach.
- Nienawidzę tego miasta. Nienawidzę tej pieprzonej Australii, nie mam po co tutaj dłużej być - skłamał, ale kierowany emocjami starał się sam sobie wmówić, że ukochany kontynent jest dla niego piekłem. - Muszę stąd uciec, potrzebuję... - dodał jakby w panice, ale faktycznie wmawiał sobie, że opuszczenie Lorne Bay jest póki co najlepszym co może dla siebie zrobić. - I przestań... Nie chcę nikogo, rozumiesz? Kurwa! Kocham ją, więc... Więc jak możesz mi mówić, że miałbym sobie szukać kogoś innego - warknął z pretensją, po czym ponownie upił niewielką ilość alkoholu i odrzucił butelkę, bo zrobiło mu się słabo i tylko schowanie głowy w ramionach jakkolwiek pomogło mu poradzić sobie z mdłościami.

Laurissa Soriente
aplikantka w prokuraturze — Crown Prosecutor's Office
28 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Od 5 lat wmawia sobie, że jej narzeczony wcale nie zginął, ale potrzebowała zmiany otoczenia, więc wyjechała z Francji i próbuje skupić się na karierze zawodowej.
Kompletnie nie o takie efekty jej chodziło i nie tak wyobrażała sobie swojego kuzyna po zerwaniu z Lisbeth. Miał odżyć, a tym czasem z jakąś mijającą sekundą bała się o niego jeszcze bardziej.
- Nie opowiadaj bzdur, Remigius! Ona tak tego nie postrzegała! Nikt tak na to nie patrzył - już nie liczyło się to, jak mieszała się w zeznaniach własnych i Westbrook. Nie mogła pozwolić, aby Remy tak się zadręczał. - Wmawiasz sobie głupoty - dodała więc z mocą, zastanawiając się, czy sama w ogóle sobie poradzi. Może mogłaby zadzwonić do jego rodziców? Ale z drugiej strony był dorosłym facetem... po prostu była mocno skołowana i poniekąd czuła, że sama naważyła piwa, którego nie wyła w stanie wypić.
- Bo może nie miała nikogo innego, żeby porozmawiać? - to, że Lisa jej nie lubiła, postanowiła zignorować, nawet jeśli poczuła się z tym dość dziwnie. Z drugiej strony ona też do byłej dziewczyny kuzyna nie pałała jakąś specjalną sympatią, więc nie powinna kręcić nosem na te fakty. Poza tym zaczęła się stresować tym, co ma mu powiedzieć. Umiała kłamać, miała być prokuratorem, lawirować w faktach też potrafiła, ale miała przy tym na tyle rozwinięty wewnętrzny kodeks moralny, że nie chciała w ten sposób traktować swojego kuzyna. Co innego w pracy, a co innego w rodzinie, która od zawsze była dla niej naprawdę istotna. - Powiedziałam jej to, co widzę, Remy - zawyrokowała więc, zaciskając dłoń w pięść, jakby miało jej to dodać animuszu. - Że wydajesz się być przy niej przygnębiony, że zrezygnowałeś z podróży, które kochałeś, że jej problemy ciebie przytłaczają i, że być może... moglibyście być szczęśliwsi osobno - wypowiedziała te słowa pewnie, ale nie bez strachu. Wiedziała, że po tym wyznaniu nie będzie już możliwości na odkręcenie tego, co się rzekło, ale miał prawo wiedzieć. Tak czuła, a mimo to już cisnęła się z tym, aby dopowiedzieć coś jeszcze. - Sama musiała widzieć, że ciebie krzywdzi, skoro faktycznie ciebie rzuciła! Pewnie doskonale zdawała sobie sprawę, że ciebie rani i uznała, że tak będzie dla ciebie lepiej - nie mogła wiedzieć, jak to wszystko wyglądało aktualnie u Lisy. Prawdę mówiąc trochę egoistycznie wcale się nad tym nie zastanawiała. Westbrook miała swoją rodzinę, więc ktoś inny powinien o nią zadbać, kiedy Laurissa skupiała się na swoim kuzynie. Wstrząsnęło nią jednak to, gdy Remy powiedział, że kocha Lisbeth. Na moment wstrzymała nawet oddech, tracąc azymut.
- Kochasz? Remy, ona pewnie nawet nie wie czym w ogóle jest miłość... tylko byś przy niej cierpiał - spróbowała z tej strony, spokojniej, chcąc go przekonać do swojej racji. - Pomyślmy o wyjeździe - musiała odwrócić jego uwagę. - Zapanujemy coś, pomogę, jeśli byś chciał! Znów poczujesz, że żyjesz, gdy zmienisz otoczenie, gwarantuję ci to - zapewniła, chwilę po tym, jak jej pisk przerwał ciszę, w odpowiedzi na rzut butelką. Musiała spróbować go jakoś wyciszyć.

remigius soriente
Producent || Dokumentalista — Eclipse Pictures
38 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Razem z Lisą łatają swój pokiereszowany związek, ale jemu nadal marzy się ucieczka z Lorne bay; chociaż na kilka chwil.
Nie obchodziło go co Laurissa myślała o jego słowach. Nawet jeśli zdrowy rozsądek podpowiadał mu, że przesadzał to i tak nie chciał go słuchać. Wolał obarczać się winą, wmawiać sobie jak cholernie skrzywdził Lisę i wykorzystał, bo przynajmniej dzięki temu nadal siedział na tyłku topiąc pamięć o niej w alkoholu, zamiast szukać jej i błagać, by do niego wróciła. Rissa mogła więc próbować swoich sztuczek, ale do Soriente nic nie docierało, a przynajmniej działo się tak momentu, w którym kuzynka nie przyznała się przed nim do rozmów z Lisbeth.
Zmarszczył się słuchając jej tłumaczeń, ale w sumie już ich nie komentował. Bardziej ciekawiło go dlaczego w ogóle ze sobą rozmawiały i cóż... Wolałby chyba nie wiedzieć o tym, co Laurissa powiedziała Westbrook.
- Co kurwa jej powiedziałaś? - Uniósł głos i pełne niezrozumienia spojrzenie na Rissę. Miał wrażenie, że ponownie stoi przed nim Lisbeth, bo przecież podobnych sformouwań użyła w rozmowie z nim. Oczywiście po francusku nie brzmiało to tak samo, ale sens i argumenty były podejrzanie podobne. - Nie wierzę... - Pokręcił głową, czując jak myśli w niej kotłują się i pędzą jeszcze szybciej. Nie potrafił się już kompletnie skupić, a złość po prostu w nim wrzała. - Przestań obarczać ją winą do cholery! - Fuknął, bo miał dość. Jedno akurat się nie zgadzało. Lisa miała na tyle odwagi, aby powiedzieć mu wprost o tym, że to on ją krzywdził, a nie okłamywać go i brać winę na siebie. - Pomogłaś jej tylko dojść do właściwych wniosków. Do tego, że będzie jej lepiej beze mnie, bo nie ja się męczyłem o ona! - Burknął, po czym starał się przypomnieć słowa Lisbeth i Laurissy, ale wszystko mu się mieszało. - Skąd wiesz w ogóle co mnie przytłaczało? Czemu zakładałaś, że.... Kurwa, Rissa! Mieszkałaś z nami kilka tygodni! Jak mogłaś... Chuja mnie znasz skoro nagadałaś Lisie takich głupot - warknął na kuzynkę, a po tym jak skończył mu się alkohol, a Laurissa nadal jęczała coś o podróżach po prostu nie wytrzymał. - Zamknij się! Zamknij się do cholery! - Krzyknął, zaciskając palce na swojej głowie i włosach. Odczekał chwilę, starając się zapanować nad mdłościami i złością, po czym wstał z kanapy, co wcale nie było takim dobrym pomysłem, bo dopiero po dwóch krokach odzyskał równowagę. - Nie dość ci tego co zrobiłaś? Nagadałaś Lisie i teraz ze mną próbujesz tego samego! Sama gówno wiesz o miłości. Żyjesz przeszłością, wmawiając sobie, że Lyam do Ciebie wróci. A on nie wróci, rozumiesz?! - Wlepił w nią niezbyt przytomne, ale za to przepełnione żalem spojrzenie. - On nie żyje i pogódź się z tym w końcu! Bo nie tylko mi, ale sobie też spierdolisz życie - dodał, a chociaż po trzeźwemu nigdy nie użyłby w stosunku do Laurissy tak dobitnych słów, nie znaczyło to, że nie zgadzał się z własnymi twierdzeniami. Od lat uważał, że Rissa popełniała wielki błąd wciąż karmiąc się złudną nadzieją. Dlatego też ściągnął ją do Australii. Chciał jej pomóc, a w podzięce ona rozpieprzyła mu związek.

Laurissa Soriente
aplikantka w prokuraturze — Crown Prosecutor's Office
28 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Od 5 lat wmawia sobie, że jej narzeczony wcale nie zginął, ale potrzebowała zmiany otoczenia, więc wyjechała z Francji i próbuje skupić się na karierze zawodowej.
Może prowadzenie tej rozmowy, kiedy Remigius był pijany, nie było najmądrzejszym posunięciem, ale aktualnie i tak nie miała wyboru. Nigdy wcześniej nie obawiała się swojego kuzyna i wiedziała, że by jej nie skrzywdził, ale jednocześnie był sporych rozmiarów facetem, który aktualnie przez alkohol ledwo trzymał się na nogach i to sprawiało, że jakiś pierwotny lęk się w niej pojawił.
- Będę! Ona to widzi, ja to widzę, a ty jesteś za dobry - nie chciała wcale tak szybko odpuścić. Z resztą, jakim prokuratorem miałaby być, gdyby z łatwością rezygnowała ze swojego stanowiska? Raczej marnym. - Dobra, jak wolisz tak to widzieć, to też spoko... ważne, że oboje w końcu przejrzeliście na oczy, że ten wasz związek nie miał sensu. Skoro jesteś tu i pijesz, zamiast próbować to odkręcać, to też jesteś takiego zdania - zmieniła trochę taktykę. Jak już chciał się oskarżać, to w sumie lepiej tak, niż jakby miał zrozumieć, że Lisbeth wcale nie chciała z niego rezygnować. Jeszcze byłby gotowy do niej pojechać i wówczas znów znaleźliby się w nieciekawym położeniu, w którym wierzyliby, że są szczęśliwi. - Nie nagadałam jej żadnych głupot! Od dawna czytała, co o niej piszą, że nie jest dla ciebie wystarczająco dobra. Zadręczała się tym, a teraz, kiedy nie jesteście już obok siebie, podołujecie się jakiś czas, ale w końcu wyjdzie wam to na dobre. Ona skupi się na sobie, ty może znajdziesz sobie kogoś normalnego, a nie... no do cholery! Pożal się Boże gówniarę, która poza problemami nie wniosła nic do twojego życia! - nie wytrzymała, bo i w niej nerwy zaczęły narastać. Sytuacja nie sprzyjała trzymaniu nerwów na wodzy, a Laurissa wcale nie była na tyle delikatna, by nie dać się ponieść emocją, gdy te w niej zaczynały wrzeć tak, jak teraz. Tym bardziej, kiedy kazał jej się zamknąć, a ona nie mogła uwierzyć, że spotkała się z taką zniewagą ze strony swojego starszego kuzyna. Tylko, że nie mogła przewidzieć tego, jak niebawem miał on jej podciąć skrzydła... a może raczej nogi, bo niemalże kolana się pod nią ugięły, a do oczu mimowolnie napłynęły łzy. Nim się zorientowała... w pomieszczeniu rozległo się plaśnięcie, a ona cóż... była zszokowana tym, co zrobiła.
- Remy, ja... - chciała w odruchu przeprosić, gładząc dłoń, którą dopiero co wymierzyła mu policzek, ale jednak przeprosiny nie przeszły jej przez gardło. Była zbyt zagubiona. - Nie waż się porównywać tego, co łączyło mnie i Lyama do tego, co jest między tobą, a tym dzieciakiem! Ja od pięciu lat żyję tak, jakby Lyam miał wrócić, a wy co? Wystarczyła jedna rozmowa ze mną, by to co mieliście się rozpadło. Właśnie takie to było trwałe, Remigius - powiedziała z mocą, też dając się ponieść emocją, które normalnie nie władałyby nią nigdy podczas rozmowy z ukochanym kuzynem.

remigius soriente
Producent || Dokumentalista — Eclipse Pictures
38 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Razem z Lisą łatają swój pokiereszowany związek, ale jemu nadal marzy się ucieczka z Lorne bay; chociaż na kilka chwil.
To nie tak, że nie dostrzegał jak Lauirssa reagowała na Lisbeth. Zdawał sobie sprawę, że panie za sobą nie przepadają, ale liczył na to, że jeśli poznają się lepiej to zapałają do siebie sympatią. Remy przekonany był to tym, że jego kuzynka po prostu potrzebowała czasu, aby odnaleźć się w nowych realiach. I nie miał na myśli tylko nowego miejsca zamieszkania i pracy, ale też sytuacji, w której on związany był z jakąś kobietą na poważnie. Oczywiście w swojej naiwności nie przewidział tego, że sprawy nabiorą zupełnie innego charakteru i obrócą się przeciwko niemu prowadząc do katastrofy.
- Nic nie wiesz o mnie i o Lisbeth! Jesteś jak ci wszyscy kretyni, którzy wypisywali o nas bzdury! Nie wiem czego się w ogóle spodziewałem, skoro od lat siedzisz pod kloszem tatusia i napawasz się swoją wyjątkowością. Jesteś równie nadęta jak reszta tej pierdolonej elity do jakiej chciałabyś mnie też zaliczyć, ale kurwa nie.... - Wyrzucił z siebie pod wpływem złości, gdy Laurissa nazwała Lisbeth gówniarą. - Dla ciebie ktoś normalny to panna tobie równa, ale nie po to spierdoliłem na drugi koniec świata, aby bawić się w te wasza gierki... I właśnie to Lisbeth wniosła w moje życie, normalność, prawdę i zwyczajne życie bez wiecznego torowania sobie drogi nazwiskiem. Czegoś, czego ty nigdy się nie nauczysz, bo za wygodnie ci patrzeć na ludzi z góry - dodał, a potem było tylko gorzej, bo wtrącił do rozmowy kwestię Lyama i w zasadzie mógł się spodziewać, że zakończy się to nieprzyjemnie. Jednak, gdy faktycznie poczuł uderzenie, a pieczenie rozeszło się po jego policzku, do którego przyłożył pace, był zaskoczony.
Spojrzał na Laurissę i sam nie wiedział jak powinien zareagować. Z jednej strony wydawało mu się, że zasługiwał na to co zrobiła, bo powiedział zdecydowanie zbyt wiele, a przy tym nie wszystko było prawdą, a z drugiej nigdy nie chciał, aby między nimi sprawy spieprzyły się tak bardzo. Jeśli kogoś ze swojej rodziny naprawdę potrzebował to właśnie jej, a w chwili, której wymierzyła mu policzek zrozumiał, że prawdopodobnie faktycznie zaraz zostanie zupełnie sam na tym popieprzonym świecie.
Jednak tak szybko jak poczuł wyrzuty sumienia, tak prędko zniknęły one, gdy Laurissa ponownie otworzyła usta. Złość na nowo w nim zawrzała, a pięści zacisnęły się pod wpływem odczuwanych emocji.
- Wynoś się! - Warknął, pokazując palcem w stronę drzwi. - Wynoś! Nie chcę ciebie dłużej słuchać - dodał, bo z każdym kolejnym słowem jakie wypowiadała, jego serce rozbijało się na miliony kawałeczków, chociaż i tak było już w strzępach. - Idź! Daj mi spokój! IDŹ! - Warknął raz jeszcze, a potem ponownie opadł na kanapę, bo nie miał nawet siły dłużej stać. Właściwie to już na nic nie miał sił i jedyne czego pragnął to chociaż przez moment poczuć ulgę, o niczym nie myśleć i niczego nie czuć.

Laurissa Soriente
ODPOWIEDZ