podróżnik — szwendający się
28 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
siedzę dwie godziny w Planie B sam, miałaś już być moją żoną, ale dalej bez zmian
002

Wściekł się gdy dowiedział się od matki co właściwie miało miejsce. Generalnie nie był to pierwszy taki numer jaki mu wycięła, bo od pewnego czasu zdecydowanie za cel wzięła sobie wyswatanie go. Uważała, że wie najlepiej co będzie dla niego dobre i nie przyjmowała zupełnie do wiadomości, że ten miesiąc nie był aż taki zły. Powiedział tylko matce, że ma to jakoś wyjaśnić i odkręcić i on nie zamierza brać w tym udziału. Wolałby jednak, żeby sprawa była klarowna, bo nie chciał nadziać się kiedyś na Raine na spacerze albo w restauracji i wysłuchiwać kolejnej litanii pomówień. Poza tym nie chciał, żeby jakieś dziwne plotki zaczęły krążyć. Chyba podziałało, bo matka (przy nim!) usunęła tego tindera, uprzednio pokazując mu wiadomości jakie wymieniała z dziewczynami i to był moment, w którym Nemo odechciało się po prostu istnieć, bo takiego festiwalu cringe'u nie doświadczył dawno.
Ku swojemu niezadowoleniu dowiedział się też wtedy, że matka ponownie umówiła go z Barlowe, twierdząc że najlepszym sposobem będzie zrzucenie na nią całej winy. Przepraszać jednak nie zamierzała i liczyła, że Lovegood zrobi to za nią. Zgodził się mając nadzieje i obietnice, że już mu nie będzie pomagała znaleźć dziewczyny i wtrącać się w jego prywatne życie nie będzie. Cóż, miał nadzieję, że tym razem dotrzyma słowa.
Przeżywał swoiste deja vu idąc z tym samym kwiatkiem pod adres, gdzie miał wyjaśnić, przeprosić i pogadać jak ludzie z dziewczyną. Oczywiście chyba teraz jasne było, że to żadna randka nie była, a on sam w głowie nazywał to spotkaniem pokutnym. Do samego końca starał się jednak tego nie roztrząsać ponieważ sprawiało to, że czuł się dość średnio. Tym razem stawiał na improwizacje i tym razem był przekonany, że jak będzie chciał iść to po prostu pójdzie. Brał też pod uwagę, że wcale nie będzie musiał wchodzić do środka i ją tylko przeprosi i da kwiatka i będzie wolny. Miał przekonać się już za parę sekund, bo zawahał się przed zadzwonieniem dzwonkiem, ale w końcu dwukrotnie zadzwonił i czekał z nadzieją, że nie przywita go naburmuszona mina i groźny ton głosu.
- O, cześć. Ja przyszedłem to wszystko wytłumaczyć, bo wyszło totalnie głupio i... ja to wszystko odkręcę, szczególnie te teksty z turbinami, nie wiem co jej strzeliło do głowy, bo przecież te teksty niektóre... - wyrzucał słowa bardzo szybko, być może celowo nie dopuszczając jej do głosu zanim nie powie tego czego właściwie nie przemyślał ani nie przygotował. - I kupiłem croissanty w piekarni, na zgodę, mają jakieś owocowe nadzienie. I mam kwiatka też, teraz już sam go zabrałem i jest to prezent, a nie jakiś koń trojański, który zbudowała moja matka. Słowo! - powiedział na jednym wydechu i przeciwsłoneczne okulary, założone bo zachodzące słońce drażniło mocno oczy, zjechały mu na czubek nosa. W końcu w jednej dłoni miał tego kwiatka, a w drugiej papierową torebkę ze słodkościami.

Raine Barlowe
powitalny kokos
nick autora
brak multikont
studentka mechatroniki — przyszły technik turbin
22 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Powracająca po kilku miesiącach do Lorne Bay studentka mechatroniki, która próbuje zacząć życie na nowo.
81.

Wychodząc z Once Upon a Tart uderzyła się mocno w łydkę, ale była tak wściekła i zdeterminowana do szybkiej ewakuacji, że tylko pod nosem jęknęła, maszerując prosto do domu, gdzie to po szybkim prysznicu, żeby nie kleić się jak brzoskwiniowa kawa mrożona, przyłożyła do nogi mrożoną mieszankę warzyw, a teraz właśnie kończyła zmywać patelnię po trzeciej już chyba obiadowej porcji chińszczyzny, w końcu nie można tak sobie zamrażać, rozmrażać i w ogóle! Najbardziej na świecie chciała być dojrzała i mieć kompletnie wyjebane na to, że chłopak właśnie zrobił z niej idiotkę, ale nie mogła się powstrzymać, więc po spotkaniu, owszem, napisała mu całą litanię na Tinderze, o tym jakim niedojrzałym i niepoważnym jest człowiekiem, żeby znaleźć odpowiedź, że to wszystko nie tak, że to nie jego wina i że jej wszystko wytłumaczy.
Niezupełnie wierzyła w dobre intencje Nemo i jego niewinność, w końcu nie miała żadnych powodów do tego, żeby choć trochę mu zaufać, a jednak z jakiegoś powodu podała swój adres i pasujący jej czas, kiedy więc usłyszała dzwonek do drzwi, wiedziała, że to on. Dokończyła zmywanie, powoli podeszła do drzwi i zanim zdążyła powiedzieć choćby cześć, uderzył ją potok słów, którymi była nieco zaskoczona, bo przecież z jednej strony to tylko winny się tłumaczy, ale z drugiej jakby stanął w progu i po prostu stał, to też nie uznałaby, że wszystko jest okej.
- Dobra, dobra, a skąd mam wiedzieć, że tamte wiadomości to nie ty? - zapytała, wcale nie patrząc na jego twarz, ani opadające okulary, a na kwiatka i torbę słodkości. Cóż, była chyba trochę przekupna, a jeśli jego wersja wydarzeń była prawdziwa, należała mu się prawdziwa pochwała za to, że nie zostawił rośliny samej sobie, tylko się nią zaopiekował, po tym jak Raine zrobiła scenę i wyszła. - Brzoskwiniowe? - uniosła jedną brew do góry, zaglądając do rogalików i zamknąwszy za sobą drzwi wejściowe, zrobiła kilka kroków w stronę stolika i dwóch krzeseł, zbitych i skręconych z desek, które znalazła w przydomowej komórce. Rzecz jasna było widać, że nie jest to masowa produkcja ze sklepu budowlanego (albo ogrodniczego? gdzie się kupuje takie rzeczy?), ale jak na ręczną robotę przy użyciu wiertarki, wyglądały całkiem nieźle. Przydałoby się je pomalować, bo gdzieniegdzie wypłowiały już od słońca, ale cóż, poprzednie spotkanie w kawiarni nie wyszło im najczyściej, a jeśli miała się pobrudzić, wolała na zewnątrz.

Nemo Lovegood
raine barlowe
nata#9784
me, myself & I
podróżnik — szwendający się
28 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
siedzę dwie godziny w Planie B sam, miałaś już być moją żoną, ale dalej bez zmian
Właśnie miał tutaj swojej niewinności dowieść, choć przecież nie ułożył żadnego planu ani konkretnej linii obrony, a jakąś powinien mieć. I już pierwsze pytanie sprawiło, że nie wiedział co powiedzieć, fatalny był w te klocki ewidentnie. - No booo... - zamyślił się na krótką chwilę, bo chciał być teraz konkretny i sensowny. Skoro miał wyjaśnić całą sprawę to potrzebował klarownych dowodów. - Na przykład zobacz - wyciągnął telefon, odblokował go i podał dziewczynie - Nawet nie mam tindera. Może można jakoś sprawdzić jak pobierzesz, że mój mail nie został użyty do rejestracji czy jak to się tam loguje - on sam do końca nie wiedział, bo nigdy w social mediach nie brylował i oczywiście nie był całkowitym gamoniem, który by nic o tych apkach nie wiedział, co to to nie. Po prostu nie używał z własnego wyboru uznając, że wystarczy mu WhatsApp no i instagrama też miał, choć nic nigdy nie dodawał. Teraz sama Raine mogła zweryfikować czy mówił prawdę czy nie, choć brał też pod uwagę możliwość, że w ten sposób nie będzie można tego łatwo sprawdzić. No cóż, wtedy będzie kombinować inaczej, ale zdecydował się zacząć właśnie od tego.
- Nie wiem, możliwe że tak - tak po prawdzie to powiedział tylko, że chciałby dostać jakieś owocowe, a co mu tam pani w cukierni władowała to już była prawdziwa tajemnica. Uznał, że tak czy siak wielkiego znaczenia to nie miało, skoro nic o dziewczynie nie wiedział, więc zdał się na los, że być może tym razem jakoś się do niego uśmiechnie i nie trafi na smak, którego nie cierpiała. Poszedł za nią i ustawił kwiatka na stoliku, bo już teraz był jej. Przeszło mu przez myśl, że może wyląduje w śmietniku, bo będzie przypominać o tej nieprzyjemnej sytuacji z Once Upon a Tart. Podwójną motywację teraz miał do tego by wszystko wyjaśnić. - Fajne. Sama robiłaś czy gdzieś kupowałaś? - uniósł pytająco brew patrząc na krzesła, bo sam przymierzał się do zakupu jakiś ogrodowych mebli. Niestety ciągle odkładał to na inny czas. - Dobra, to jeszcze może żeby wyjaśnić. Moja matka wpadła na wspaniały pomysł, że mnie wyswata i założyła tego tindera, z którego pisała do ludzi i z tobą też pisała chyba najwięcej chyba uznała, że... - tu urwał, bo się trochę zapędził, bo właściwie nie wiedział o co chodziło i dlaczego akurat Raine jego matka uznała za odpowiednią osobę. Stwierdził w myślach, że musi się jej kiedyś o to spytać. - No, w każdym razie to ona wypisywała te rzeczy. I te głupie to chyba z koleżanką po winie, bo pokazała mi i przescrollowałem te wiadomości i niektóre to były... o jezu... w każdym razie ja o niczym nie wiedziałem, bo powiedziała mi, że mam komuś przekazać kwiatka i myślałem, że to chodzi o jakąś jej koleżankę, a ona wrzuciła mnie na spotkanie z tobą. Ja o niczym nie wiedziałem, stąd te wszystkie niedopowiedzenia, a ta rozlana kawa to przecież przypadkowo było. Swoją drogą uratowałaś tą sukienkę? - przerwał, żeby złapać oddech i zdjął okulary z nosa zawieszając je na koszulce. - I nie wiem co jeszcze. Chciałbym cię po prostu bardzo przeprosić, za to całe zamieszanie i za to, że poczułaś się źle bo nie powinnaś. I te słowa, które powiedziałaś to później mi siedziały w głowie i to nie tak, że jakieś żarty, przecież każdy normalny gość by chciał wyjść na randkę z taką dziewczyną... - się znów zagalopował i urwał, bo w sumie nie chciał znów czegoś odwalić. - Fajnie tu masz - rzucił jeszcze zmieniając temat, bardzo sprytnie nieudolnie odwracając uwagę.

Raine Barlowe
powitalny kokos
nick autora
brak multikont
studentka mechatroniki — przyszły technik turbin
22 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Powracająca po kilku miesiącach do Lorne Bay studentka mechatroniki, która próbuje zacząć życie na nowo.
- Oszalałeś chyba, nie będę ci przeglądała telefonu! - odruchowo po niego sięgnęła, może dlatego, że kwiatek był dla niej, rogaliki dla niej, to i telefon trochę dla niej, ale przecież, że nie, więc zaraz wyciągnęła go znowu w stronę chłopaka. Pewnie miał trochę racji, że jakoś się to wszystko dało posprawdzać, ale o ile Raine była technologicznie całkiem uzdolniona, o tyle nigdy nie bawiła się w żadne gierki, szpiegowanie, czy stalkowanie, więc nie miała zielonego pojęcia, czy nie ma jakichś opcji tajemnych folderów, do których można powkładać niechciane aplikacje. Hej, przecież ludzie w związkach w jakiś sposób się musieli zdradzać i to ukrywanie nie mogło być chyba takie skomplikowane. Przed nią na przykład dość łatwo było coś ukryć, bo jak nawet ktoś jej pokazywał na swojej komórce zdjęcia słodkich piesków,a dostał powiadomienie o nowej wiadomości, odwracała zawsze wzrok, chcąc uszanować jego prywatność.
- Robiłam, to nawet nie jest takie trudne. Można podpatrzeć jakiś wzór w internecie, albo wzorować się na jakimkolwiek krześle, wiertarka, piła, szlifowanie, olej i jest - wzruszyła ramionami, jakby to było tak samo proste, jak przyłożenie karty płatniczej do terminala, ale w gruncie rzeczy dla niej było. Było też przyjemne, bo uwielbiała grzebać w takich rzeczach, nauczyła się tego od taty i jakoś jej zostało. Nawet latarką świeciła robiącemu, a nie sobie! - O - otworzyła usta dokładnie na kształt tej literki, bo jakoś na moment odpłynęła myślami do krainy desek i wkrętów, aż zapomniała, że Nemo przyszedł z wyjaśnieniami, a nie po stolarskie porady.
- Okej, okej, okej, poczekaj - uniosła dwie ręce do góry, jakby chciała go zatrzymać, tylko, że siedział naprzeciwko, więc właściwie nie było przed czym. - Twoja mama serio się pod ciebie podszywała, żeby cię z kimś umówić? I myślała, że to wypali? - może liczyła na miłość od pierwszego wejrzenia u obydwu stron i to, że bez żadnych dramatów się dogadają, ale jak widać wyszło zupełnie inaczej, do tego Raine dość niemiło się do chłopaka odniosła i nie dość, że ona się poczuła z całą sytuacją źle, to jeszcze jemu niewinnemu się dostało. - Właściwie... Ja też muszę cię przeprosić. W sensie nie muszę, to znaczy powinnam, ale chcę też - zmarszczyła brwi, gubiąc się już w tym jakiego czasownika modularnego powinna użyć, czy jak tam się to wszystko nazywało. - Booo... No byłam przekonana, że to ty mnie próbujesz wkręcić, nie? Mam takich głupich chłopaków na studiach, do tego to była moja pierwsza randka z tindera, a jeszcze ta sukienka, sam wiesz - miała nadzieję, że wiedział, spojrzała nawet na niego, czekając na jakiś cień zrozumienia, przepływający po twarzy chłopaka. - Chociaż w sumie to nie randka, matko, jaka historia - westchnęła ciężko i dramatycznie, mimowolnie sięgając ręką w kierunku kwiatka i skubiąc jednego z liści. - A sukienka spoko, sprała się, ale i tak w sumie żadna szkoda, bo nie mam gdzie w niej chodzić - skomentowała to jeszcze wzruszeniem ramion.
- Naprawdę tak myślisz? - uśmiechnęła się szeroko, trochę wchodząc mu w słowo, jak powiedział, że fajnie tam ma, co mogło być odpowiedzią zarówno na jeden, jak i drugi komentarz. - Powinieneś to miejsce zobaczyć rok temu. Góra chwastów, dziurawe ogrodzenie i taka trochę ruina, a tak to trochę ogarnęłam. I znowu zapuściłam, bo ostatnio mnie nie było. Chcesz wody? - wędrując wzrokiem po tarasie i kawałku trawnika przed domkiem, wróciła do papierowej torby z rogalikami i już wstawała, żeby przynieść mu szklankę z napojem, tym razem takim, którym się nie da pobrudzić.

Nemo Lovegood
raine barlowe
nata#9784
me, myself & I
podróżnik — szwendający się
28 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
siedzę dwie godziny w Planie B sam, miałaś już być moją żoną, ale dalej bez zmian
Może oszalał, ale też uznał, że to chyba optymalny sposób by jakoś dowieść swojej niewinności. W każdym razie ten telefon jednak od niej odebrał i zrobił wymowną minę, która miała znaczyć, że no dał z siebie wszystko. Sam za bardzo z telefonu nie korzystał uważając, że w sumie potrzebny mu był tylko do wysyłania wiadomości i do dzwonienia. Oczywiście nieraz sprawdził coś w internecie, ale generalnie przeszkadzało mu to, że w obecnych czasach do wszystkiego trzeba było mieć osobną aplikacje, a samo czytanie tak małych czcionek wywoływała u niego frustracje. Pewnie gdyby się nad tym zastanowił, to by mógł przyznać, że był jak jego dziadek i osoby w podobnym wieku, ale nieprzesadnie mu to przeszkadzało.
- Ekstra, można coś takiego u ciebie zamówić? Albo może byś sprzedała mi jakieś protipy albo coś, bo pewnie wyszłoby to trochę taniej niż kupując ze sklepu? Poza tym chyba większa frajda jak się coś samemu zrobi. Też mam jakieś deski, to może nawet nie trzeba byłoby wiele kupować, ale to by trzeba jakoś sprawdzić - do końca nie był co do tego przekonany, ale ludzie tak mówili to pewnie nie mogli się mylić. Sam chętnie by to przetestował na własnej skórze.
- Głupie, co nie? Ale serio wpadła na taki pomysł - westchnął ciężko i uniósł do góry ręce w geście poddania. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego jak głupio to wszystko brzmiało. - Zawsze była trochę naiwna - to akurat była duża prawda, być może oglądała zbyt wiele głupich seriali albo komedii romantycznych. - Nie, przestań. Ty nie musisz. To ja namieszałem. To znaczy moja matka. Ale wiesz to moja rodzina, to też moja wina, z mojej strony jest luz - zapewnił ją od razu, bo jeszcze tego mu tu brakowało, żeby to ona go tu przepraszała. W jego mniemaniu nie było ku temu najmniejszego powodu. Potarł dłonią skroń zastanawiając się przez chwilę. - I co oni robią? W sensie chodzi mi o tych głupich chłopaków? - zainteresował go trochę ten temat, choć też czujnie trochę się jej przyglądał, jakby się miało okazać że to niezbyt wygodny dla niej temat. - Całe szczęście - skwitował i zmrużył lekko oczy. - Tooo... nie jesteś zła, tak? - czyżby misja zakończona sukcesem? Może to był jakiś jego szczęśliwy dzień i powinien jeszcze jakąś zdrapkę kupić, skoro tak bezproblemowo się wszystko toczyło?
- No jasne, że tak - zapewnił ją energicznie kiwając głową. - Nie jest aż tak zapuszczone jak mówisz, wygląda okej - na pewno na bardzo przytulne, przynajmniej ten taras, na którym siedzieli. - Bardzo chętnie - bo już trochę się rozsiadł, a trochę do przejścia miał, żeby do niej trafić, to i mu w gardle zaschło. Jeszcze od tego gadania i tłumaczenia.

Raine Barlowe
powitalny kokos
nick autora
brak multikont
studentka mechatroniki — przyszły technik turbin
22 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Powracająca po kilku miesiącach do Lorne Bay studentka mechatroniki, która próbuje zacząć życie na nowo.
- Nie no, nie robię nic na zamówienie, chociaż jak mi nie wypali aktualny plan na życie, to zawsze mam jakąś alternatywną ścieżkę rozwoju. Ale jak chcesz to mogę ci pomóc, albo chociaż pożyczyć narzędzia - chociaż z tym drugim byłoby ciężej, bo odkąd kupiła sobie swoją pierwszą własną wiertarkę, nie wyobrażała sobie jej nie mieć. Zawsze przydawała się w najmniej oczekiwanym momencie, a razem z kombinerkami, WD40 i butelką rozpuszczalnika, stanowiła podstawowe wyposażenie każdego domu. Rozpuszczalnik to w ogóle było złoto, jak raz Raine postanowiła sobie pomalować paznokcie jakimś starym lakierem i wyszło jej mocno średnio, a nie miała zmywacza, sięgnęła po fioletową butlę rozpuszczalnika i zeszło raz-dwa. Może i miała potem trochę suche palce, ale ważne, że zadziałało.
- Może to wino jej pomogło aż za mocno? - bo chyba coś wspominał, że popijając wino z koleżanką założyła profil na Tinderze. A wiadomo, że po alkoholu się staje trochę odważniejszym, trochę bardziej pewnym siebie (przynajmniej ona tak miała), więc łatwiej wpadać na głupawe pomysły. - Ej, ej, takie myślenie, że się odpowiada za czyjeś winy jest akurat nie okej. To znaczy, ja sobie nie wyobrażam brania odpowiedzialności za cokolwiek, co moje siostry odstawiły w życiu - a wszystkie były starsze, więc istniało duże prawdopodobieństwo, że miały na koncie kilka nieprzyjemnych sytuacji i nie chciałaby być postrzegana przez pryzmat ich zachowania. - A ja jednak też się zachowałam nie w porządku, normalnie nie jestem taka, słowo - dla zapewnienia uniosła dwa palce do góry, drugą dłoń położyła gdzieś w okolicy serca, jakby składała przysięgę harcerza, którym nigdy nie była. Ale też nigdy nie była specjalnie porywcza. Większość uczuć tłumiła w sobie i nie dawała ich po sobie poznać, tylko w przypadku tej ich nie randki coś w niej pękło. - Noo, nic szkodliwego właściwie, po prostu nie wszyscy potrafią przyjąć do wiadomości, że dobrych ocen i stypendium nie mam za ładne oczy, czy krótkie spódniczki, zresztą spójrz na mnie - tutaj bardziej chodziło jej o krótkie spódniczki, bo co prawda widział ją drugi raz i za pierwszym miała na sobie dziewczęcą sukienkę, ale tym razem to były jeansowe szorty i luźna koszulka z nadrukiem, który albo był stylizowany na vintage, albo rzeczywiście złowiła ją w jakimś lumpie, już sama nie pamiętała. Stypendium za to było jej dumą, bo ciężko na nie pracowała, zwyczajowo tonąc w notatkach, bo po prostu potrzebowała tego do utrzymania się. - Nie, skoro to twoja mama, to nie mam za co być zła na ciebie, co najwyżej na nią, ale też w gruncie rzeczy chyba nic takiego się nie stało - wzruszyła rmaionami, bo może po prostu randkowanie nie było dla niej i tyle?
Wróciła po chwili z dwiema szklankami wody, jedną postawiła przed nim, tę lekko wyszczerbioną zostawiła w ręku. - Serio, było duużo lepiej, muszę się wziąć za jakieś jesienne porządki, ale nie było mnie tu kilka miesięcy, więc mam na to jakieś usprawiedliwienie, wiesz jak jest przy posiadaniu ogródka. W sumie to nie wiem, czy wiesz, bo nie wiem gdzie mieszkasz...? - zakończyła pytająco. Z jednej strony nie wiedziała czy to moment na zadawanie pytań i takie jakby poznawanie się, a z drugiej, w końcu siedzieli na jej tarasie, więc on już miał jakieś informacje.

Nemo Lovegood
raine barlowe
nata#9784
me, myself & I
podróżnik — szwendający się
28 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
siedzę dwie godziny w Planie B sam, miałaś już być moją żoną, ale dalej bez zmian
- Szkoda - skwitował krótko, bo jednak gdyby coś robiła to byłoby super ekstra. Choć może sama rozmowa z dziewczyną zmobilizuje go do tego by przejrzeć jakieś internetowe projekty i samemu wziąć się do roboty. - Ale to jakbym coś sam robił i potrzebował pomocy albo rady to mogę się do ciebie odezwać? - wpadło na ten pomysł w ostatniej chwili, bo jeśli już dojdzie do tego majsterkowania w jego wydaniu to pewnie sam internet nie wystarczy i pół Lorne będzie wiedziało, że on coś sam robi. A pomoc Raine w takim wypadku mogła być naprawdę nieoceniona zważywszy na fakt, że na własne oczy widział i miał już dowód, że coś tam potrafi.
- Ekhm, no chyba tak. Nie wiem, ale aż głupio za te wszystkie pierdoły jakie wypisała do ciebie, chociaż niektóre były całkiem śmieszne. To znaczy nooo... na swój sposób - dodał jeszcze po chwili bo niby tak i jeszcze w normalnych okolicznościach może by go to bawiło gdyby nie fakt, że został postawiony w tak ciężkiej sytuacji i musiał gęsto się tłumaczyć z tego całego ambarasu. Nie wiedział właściwie czy dziewczynę to bawiło czy nie, ale w jakiś sposób było to skuteczne skoro ostatecznie zgodziła się na to by się spotkać. Nawet jeśli ta randka miała być dla niej fatalnym przeżyciem. - Niby masz rację, ale jednak zamieszany w to też byłem, pośrednio przynajmniej, więc muszę odpowiedzialność ponieść. Jeśli te croissanty nie załatwia sprawy - uśmiechnął się do niej bo w końcu może na jakąś inną pokutę zasługiwał albo coś w tym stylu? Spojrzał na nią niepewnie żeby cokolwiek z jej twarzy wyczytać, choć był w to zdecydowanie najgorszy. Na pewno już sam jej sukienkę poplamił, więc całkowicie niewinny nie był jakby się mogło wydawać. - Więc jeśli chcesz to możemy zacząć od początku. To znaczy nie od tindera, bo nie umiem, ale... - urwał bo złapał się na tym, że być może randkę proponował, a przecież niekoniecznie chciał. I to nie z jej powodu, bo przecież była bardzo ładna dziewczyną. Po prostu w jakiś dziwny sposób nie czuł się jeszcze gotów by randkować i chyba nie do końca miał na to ochotę. - W sensie no wiesz, jak chcesz się kumplować albo coś - spróbował jeszcze wybrnąć jakoś zgrabnie z gracją słonia w sklepie z porcelaną.
-Aż tak dobrze sobie radzisz z turbinami? - zapytał trochę głupkowato zanim dotarło do niego, że w kontekście tych pisanych na tinderze wiadomości zabrzmiało to nieco dwuznacznie, a przecież nie chciał. - To znaczy na studiach! - szybko się poprawił i za jej namową zmierzył ją wzrokiem. Rzeczywiście spódniczki nie założyła, ale z drugiej strony on żadnym profesorem nie był. Choć cały czas szukał pracy by uczyć. - Uff - odetchnął z ulgą bo jeśli było okej i dzisiejsza misja została zakończona sukcesem to chyba było to najlepsze co udało mu się osiągnąć w tym tygodniu.
Napił się wody niemal od razu. - To jakbyś potrzebowała pomocy to ja mogę - zaoferował się głównie z grzeczności i lekkiej kurtuazji, bo nie do końca wierzył żeby pomocy potrzebowała. Szczególnie jego, bo chyba nie do końca znał się na takich pracach ogrodowych, które wykraczały poza przycięciem krzewu czy koszeniem trawy. - Ja? Ja mieszkam na Opal Moonlane. Ale rodzice mają ogród, a ostatnio przesiaduje tam równie często - bo wciąż nie potrafił do końca zdecydować się na to co chce i gdzie chce.


Raine Barlowe
powitalny kokos
nick autora
brak multikont
studentka mechatroniki — przyszły technik turbin
22 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Powracająca po kilku miesiącach do Lorne Bay studentka mechatroniki, która próbuje zacząć życie na nowo.
- Żadnym specem nie jestem, więc nie wiem na ile pomogę, ale jak się da to pewnie - kiwnęła głową i przez chwilę przemknęło jej przez myśl, że właśnie obcy jej zupełnie chłopak zagaja o coś, co rzadko kiedy przyciąga ludzi, więc może to taki mały pretekst do ewentualnego kolejnego spotkania? Dosyć szybko przeszli z wydzierania się na siebie (nawet jeśli to Raine się głównie wydzierała) do spokojnej i całkiem przyjaznej rozmowy, więc nie miałaby nic przeciwko, gdyby mieli kontynuować tę znajomość, nawet jeśli na składaniu razem mebli. - O matko, jak teraz sobie pomyślę, że ja rozmawiałam nie z tobą, tylko twoją matką, to... - momentalnie jej policzki pokryły się szkarłatnym odcieniem czerwieni, a sama Raine spuściła głowę, korzystając z przykrycia rozpuszczonych włosów. Żadna z niej nie była flirciara, a z większością znajomych jej chłopaków nawiązywała typowo kumpelskie relacje, tym bardziej było jej więc głupio, kiedy okazało się, że rozmawiała w ten sposób z dorosłą kobietą, która raczej nie była nią zainteresowana w ten sposób. Okej, może i te turbinowe żarty wcale nie były dobre, ale doceniła wtedy wysiłek, nieco większy niż zwykłe "bolało jak spadałaś z nieba?". Dużą rolę odegrało tu też wypite wino, które w ogóle nakłoniło Raine do założenia konta na Tinderze i przerzucania kolejnych profili okolicznych kawalerów. - Nie, naprawdę, jesteśmy kwita - krzyki za croissanty i wszystko było naprawione. Cóż, ona nie wyobrażała sobie sytuacji, w której jej matka kłamstwem i oszustem stawia ją w takiej sytuacji, ale co Nemo z tym zrobi to już była tylko i wyłącznie jego sprawa, za to Raine czuła się jak najbardziej usatysfakcjonowana tą wymianą. I rogaliki były całkiem dobre, bo zdążyła jednego w międzyczasie skubnąć. - Ale...? - wbiła wzrok w oczy Nemo, kiedy urwał na chwilę, bo o ile nie wyobrażała sobie, żeby mieli teraz pisać do siebie w aplikacji randkowej i wyczekiwać pierwszego spotkania, skoro już i tak nastąpiło, o tyle tak naprawdę nie miała pojęcia czy chodzi mu o zaproszenie na prawdziwą randkę, taką z oglądaniem filmu w kinie, gdzie się do siebie w ogóle nie odzywa i nie ma to sensu, czy...? - O - odpowiedziała tylko, nie wiedząc właściwie czy jest zawiedziona, czy zadowolona. Szybko się otrząsnęła z początkowego zdumienia, w końcu, jakby nie patrzeć, koleżeńska relacja była jak najbardziej okej, a po awanturze, jaką mu zrobiła bez jego winy, nie powinni nawet myśleć o tym, żeby brnąć w to dalej. O nie, byłoby tylko gorzej. - No pewnie, czemu nie? Przed wyjazdem zaczęłam trochę zwiedzać różne zakamarki obrzeży Lorne i potrzebuję do tego kompana - zafalowała w jego kierunku brwiami, jakby wychodząc z propozycją planu, który mieliby realizować w przyszłości, ale w gruncie rzeczy chciała się wybrać z kimś do lasów Tingaree i nie widziała dobrych kandydatów, bo jak ostatnio poszły z Harper na swoją małą wycieczkę, skończyło się mało sportowo.
- Ummm, właśnie wróciłam parę tygodni temu ze stażu, więc całkiem nieźle, tak bym powiedziała - i była dumna ze swoich studiów, ale nie chciała się chwalić, że fizykę ma w jednym paluszku, mechanikę w drugim. Jeśli mieli się zakumplować, z pewnością usłyszy o tym jeszcze nie raz, nie dwa, nie siedem, na razie mu oszczędzi. - Ale większość ludzi uważa, że to nudne i nie wie nawet co mi się w tym podoba. A ty? W sensie czym się zajmujesz? - bo skąd miała wiedzieć, czy jego matka umieściła prawdziwe informacje na profilu? Na razie wiedziała, że... właściwie nic nie wiedziała, nawet jego wiek mógł być ściemą.
- A znasz się na roślinach? Bo po tym - wskazała głową na doniczkę, którą przyniósł - wcale tak nie wygląda - i nie miała mu tego za złe! Ona też się nie znała, ogród wcześniej odświeżyła z pomocą koleżanki, która wiedziała dużo, dużo więcej niż Barlowe. - A rodzice gdzie? - zapytała od razu, może trochę zbyt wścibsko, ale to tylko jej naturalna ciekawość. - Przepraszam, że tak głupio wypytuję, ale w sumie to wiem o tobie tylko tyle, że masz na imię Nemo - i przydałyby się im do wypełnienia jakieś złote myśli, żeby móc wiedzieć jaki kto ma numer buta i ulubiony kolor. Teczki prawdy. Może to jednak nie było takie głupie? Jak jest głupie i działa, to wiadomo jakie jest.

Nemo Lovegood
raine barlowe
nata#9784
me, myself & I
podróżnik — szwendający się
28 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
siedzę dwie godziny w Planie B sam, miałaś już być moją żoną, ale dalej bez zmian
- O, to ekstra! - powiedział z entuzjazmem, bo ten plan w tej chwili wydawał mu się naprawdę ciekawy i poczuł jakiś dziwny przypływ animuszu związanego z tą kwestią. - Co nie? Głupie strasznie - burknął jeszcze pod nosem bo jakoś nie bardzo chciał ciągnąć ten temat, który wydawał mu się totalnie żenujący. Sam najchętniej gdyby tylko mógł zmieniłby to wszystko i najchętniej puściłby to w niepamięć licząc, że i ona to zrobi. - To dobrze - bo jak kwita to kwita. Zamyślił się też na moment skupiając spojrzenie gdzieś na podłodze, bo nie wiedział jak odpowiednio ubrać w słowa to co miał na myśli, ale zanim odpowiedział, to Raine ponownie się odezwała i chyba nie musiał już kończyć. Trochę głupio mu się zrobiło, bo na dobrą sprawę wiedział, że mógł powiedzieć coś innego, a z drugiej nie chciał też jej oszukiwać już na wstępie i obiecywać złotych gór (tak się mówi?), skoro nie do końca miał aktualnie ochoty na randkowanie. Szczególnie w obliczu tej sytuacji mogłoby to być bardzo dziwne, po tym wszystkim co zrobiła jego matka. - Myślisz, że się nadaje? Sam po powrocie nie zdążyłem wszystkiego odpowiednio eksplorować, więc jak najbardziej się na to piszę - zaoferował się dość grzecznie i spojrzał na nią. Nawet jeśli wstępnie nie miał tego w głowie to musiał uznać, że mogła to być ciekawa odskocznia od nudnej codzienności.
- Tak? Gdzie miałaś staż? To coś z turbinami tak? - głupio dopytał, bo po prawdzie to wciąż niewiele o niej wiedział i wszystko to co było związane w jakimkolwiek stopniu z techniką, było dla niego czarną magią. - Ja? W sumie to nic ciekawego. Aktualnie jestem bezrobotny - mruknął z zażenowaniem, gdyż chyba już trochę zbyt długo istniał w tego typu impasie i powinien jak najszybciej to zmienić. - Trochę wróciłem tu z konieczności, trochę rozglądam się za ofertami pracy w tutejszych szkołach, a trochę zastanawiam się czy znów nie rzucić wszystkiego i nie wyjechać z dala od Lorne - ze zdziwieniem uznał, że to ostatnie stwierdzenie, wyszło z jego ust mimowolnie,, jednocześnie będąc potwierdzeniem tego co od dłuższego czasu chodziło mu po głowie.
- Nieee, nie bardzo. To znaczy wiem, że są zielone i trzeba je podlewać, ale ogólnie to nie bardzo - uśmiechnął się do niej, bo nie uważał, by posiadał jakieś specjalne umiejętności w zakresie roślin doniczkowych lub jakichkolwiek innych. - Rodzice w Sapphire River - upił ze szklanki wody i odruchowo spojrzał na telefon by sprawdzić, która godzina. Przeczytał krótką wiadomość wysłaną przez jego matkę, która wyświetliła się na wyświetlaczu i przewrócił oczami. - Nie, spoko. Jak chcesz to możesz pytać, choć pewnie się rozczarujesz po tym jak zareklamowała mnie moja matka - sam nie potrafił się nigdy dobrze sprzedać i nawet nie zamierzał udawać, że jest inaczej. Nie czuł też, że ten moment jest w jakikolwiek sposób idealny do tego by się nagle zwierzać dziewczynie. Tym bardziej, że lista sukcesów była niesamowicie krótka, za to liczba życiowych i osobistych porażek mogłaby sprawić, że po raz kolejny popadłby w jakiś dziwny nastrój. Zdecydowanie nie lubił i nie potrafił rozmawiać o sobie.

Raine Barlowe
powitalny kokos
nick autora
brak multikont
studentka mechatroniki — przyszły technik turbin
22 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Powracająca po kilku miesiącach do Lorne Bay studentka mechatroniki, która próbuje zacząć życie na nowo.
- W sumie nie wiem. Lubisz chodzić? Boisz się pająków i nietoperzy? Masz wygodne buty? - od razu spojrzeniem powędrowała do jego stóp. Sama najczęściej biegała w swoich oldskoolach, wymienianych raz na kilka sezonów, kiedy już wytarła się jej dziura na pięcie i o dziwo nigdy nie skręciła w nich kostki, nie potknęła się o sznurówkę, nic z tych rzeczy. Można więc było powiedzieć, że może na nich polegać, a do tego na wyprawę do Nowej Zelandii sprzed kilku miesięcy, kupiła nawet buty do chodzenia po górach - żadne bardzo profesjonalne, bo te byłyby pewnie zbyt drogie na jej budżet, ale sięgnęła po takie ze średniej półki cenowej, co wydawało się jej najrozsądniejsze. To trochę jak z pytaniami na quizie, gdzie trzeba wybrać liczbę - najczęściej padało na tę środkową.
- Tak, z turbinami - kiwnęła głową, od razu się mimowolnie uśmiechając, bo miała na ich punkcie kompletnego fioła. Nigdy nie wzdychała do żadnego chłopaka z One Direction, ale jak widziała w jakimś programie przyrodniczym turbinę, to szeptem krzyczała, żeby wszystkich uciszyć, bo ona chce posłuchać. - Studiuję mechatronikę i myślę o tym, żeby po studiach pracować jako technik, ale akurat w okolicy nie ma za dużo farm, jest jedna, ale też kawałek drogi stąd, więc jak trafiła się oferta, to się za dużo nie zastanawiałam. No i akurat tak w życiu mi się potoczyło, że dobrze było wyjechać - nigdy nie była tak długo daleko od domu, więc czuła się z tym średnio komfortowo, a przez to czuła też silną potrzebę powrotu, tu było jej miejsce, nie wiedziała co więc zrobi jak skończą się studia i stanie przed wyborem pracy w wymarzonym zawodzie, albo szukania zapchajdziury na miejscu. - Jesteś nauczycielem? Czego? Ja daję korki. To znaczy, ostatnio trochę przestałam, ale ogólnie daję - zainteresowała się od razu, bo o tej karierze akurat nigdy nie myślała, ale lubiła ludzi, którzy lubili uczyć innych ludzi. Uważała, że powinni mieć powołanie, żeby kształtować młode umysły, umieć zachęcać do zgłębiania tematu, sama na kilku takich w całej swojej edukacji trafiła.
- O, czyli gdzieś niedaleko? - dzielnica może nie była największa, ale w gruncie rzeczy Raine w swojej chatce mieszkała dość daleko od cywilizacji, za to bliżej mokradeł, więc wcale nie wyglądało na to, żeby miała mieć kogoś obok siebie, ale to trochę tak, że jak się słyszy coś powiązanego ze swoją osobą, od razu próbuje się stworzyć jeszcze większe powiązania. - Uhm - odpowiedziała tylko, bardziej odpowiadając na jego mowę ciała, niż to, co rzeczywiście powiedział. - Jak musisz już iść to spoko, dzięki za roślinę i w ogóle. Kwita - powtórzyła jeszcze raz, żeby podkreślić, że nie ma między nimi żadnych niewygodnych tematów, wszystko zostało wyjaśnione, ale wyglądał, jakby miał gdzieś być, przynajmniej takie odniosła wrażenie, więc nie chciała go też zatrzymywać, bo nic jej nie był winien.

Nemo Lovegood
raine barlowe
nata#9784
me, myself & I
podróżnik — szwendający się
28 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
siedzę dwie godziny w Planie B sam, miałaś już być moją żoną, ale dalej bez zmian
- Lubię, często się kręcę gdzieś w okolicy, pewnie wyrabiam wszelkie normy kilometrów, które powinien wykonywać człowiek - wzruszył ramionami, ale taka była prawda, bo często po prostu się gdzieś szwendał, choć nie zapuszczał się w jakieś dziksze miejsca, co mogło być akurat całkiem zrozumiałe. - Ale buty to nie wiem - teraz przez moment wyraźnie się zamyślił, bo chyba żadnych takich stricte trekkingowych nie miał, raczej jakieś zwykłe vansy albo adidasy, w każdym razie jeśli miałoby kiedyś wypalić to może się w odpowiednie zaopatrzy, żeby nie było przypału.
- Mmmhmmm - mruknął, bo jednak dla niego zarówno turbiny jak i mechatronika brzmiały trochę abstrakcyjnie i nie miał zielonego pojęcia w tej kwestii. - I co się robi na tej mechatronice? Budujecie silniki czy jak to działa? - bez udawanego zainteresowania zapytał, bo to było coś nowego, czego akurat bardzo chętnie by się dowiedział, a biorąc pod uwagę fakt, że siedział tutaj z ekspertem w tej kwestii to może nauczy się czegoś nowego. - A co to się stało? Uciekłaś? - może sprzed ołtarza? Niczego na tę chwilę nie mógł wykluczyć, w myślach skarcił się też, że może to pytanie było zbyt osobiste i wścibskie, ale już było za późno i padło. - W teorii tak, a praktycznie... - urwał i pokręcił przecząco głową, bo nie mógł się tutaj wbić w żadną pracę i aktualnie egzystował poza zawodem. - Trochę pomagam ojcu, ma galerię sztuki w Brisbane, ale to nie jest nic poważnego ani nawet na pełen etat. Nie wiem może powinienem w końcu schować w kieszeń honor i poprosić, żeby mnie zatrudnił. Chyba jednak nie jestem w pełni gotowy, żeby zobaczyć ten rodzaj satysfakcji na jego twarzy - przewrócił oczami, bo trochę mu to spędzało sen z powiek. Czas jednak biegł i uciekał i może rzeczywiście powinien w końcu podjąć jakąś męską decyzję zamiast lawirować i unikać poważnej pracy tkwiąc w jakimś rozkroku i próżni? Wyraźnie zmarkotniał od razu i szybko napił się wody, żeby nie dać po sobie poznać. - O, ja też przez pewien czas udzielałem, jak dorabiałem sobie w Europie - to akurat bardzo dobrze wspominał i być może powinien nigdy nie wracać do Australii? O tym też coraz częściej myślał.
- Tak, całkiem niedaleko, jak będę potrzebował tej pomocy przy meblach, to pewnie zobaczysz, ale pewnie kojarzysz dom, taki jasnoniebieski - dość charakterystyczny miał kolor, który akurat nigdy mu się nie podobał, a był ewidentną fanaberią jego matki. - Nie, nie, nie muszę - od razu zaprzeczył, bo rzeczywiście mogła tak pomyśleć, choć żadnego ponaglenia ani przypomnienia w wiadomości nie otrzymał. - Po prostu matka napisała eee coś głupiego. Pyta się jak jest i że chyba fajnie i... - wziął głębszy oddech, ale jak już zaczął to postanowił, że skończy. - Czy będę na kolacji czy nie wracam dzisiaj wieczorem - przewrócił oczami, bo nawet nie zamierzał tam iść, ale pewnie już ją ciekawość na tyle zżerała, że musiała się wypytać. Pewnie miała przed oczami jakąś wizję płomiennego romansu i najprawdopodobniej skoro jej nie odpisał to uroi sobie w głowie, że zajęte ręce miał. Na przykład rozbieraniem dziewczyny. Jednym słowem - przejebane miał z tą swoją rodzicielką. - Chociaż jak masz jakieś plany, to też nie chcę ci nic zmieniać - ogólnie to gadało się miło, ale może miała w perspektywie coś ciekawszego do robienia.

Raine Barlowe
powitalny kokos
nick autora
brak multikont
studentka mechatroniki — przyszły technik turbin
22 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Powracająca po kilku miesiącach do Lorne Bay studentka mechatroniki, która próbuje zacząć życie na nowo.
- Niektórzy ludzie myślą, że rakiety kosmiczne, albo marsjańskie łaziki, albo coś jeszcze innego - uśmiechnęła się szeroko, bo kiedy mówiła, że studiuje mechatronikę, większość osób wyobrażało ją sobie dłubiącą ze śrubokrętem przy tajemniczych maszynach, które miały zmienić losy świata, a prawda była taka, że większość czasu na zajęciach się po prostu uczyli. No i nie każdy mógł brać udział w tak ekskluzywnych projektach, nie oszukujmy się, większość kończyła w różnych zakładach produkcyjnych, gdzie grzebali przy sprzętach, o których ludzie nawet nie mieli pojęcia. Dalej była to praca wymagająca niesamowicie dużej wiedzy, intuicji i tego czegoś, ale nie wszystko musiało być tak spektakularne. - Tak naprawdę studia są trochę nudne, przynajmniej jak się o nich opowiada, no wiesz, matematyka, fizyka, mechanika i tak w kółko, a najwięcej rzeczy robi się w teorii - nie od dziś wiadomo, że większość kierunków studiów wcale nie przygotowywała do pracy i nie była fascynująca pod względem praktycznych umiejętności. Raine angażowała się sama w koło naukowe, szukała różnych staży, ofert rozwoju, bo naprawdę pasjonowała się tym, co robi, ale też zabierało jej to mnóstwo czasu i mniej go miała na swoje prywatne rzeczy. - Można tak powiedzieć - kiwnęła głową, na chwilę pozostając w zamyśleniu, bo w pewnym sensie jej wyjazd był ucieczką, ale usprawiedliwiała się długo tym, że to była też okazja. - Nie zrobiłam nikomu nic złego, ani nielegalnego, ani... nie wiem nawet co jeszcze. Ale potrzebowałam trochę odpocząć i trafiła się okazja, więc z niej skorzystałam.
- O, to brzmi całkiem interesująco - kiwnęła głową na potwierdzenie swoich słów i rzeczywiście uważała pracę w galerii jako coś ciekawego. W ogóle była dosyć ciekawa, chciała się dowiadywać o nowych miejscach, nowych rzeczach, zainteresowaniach innych ludzi. - Z ojcowskimi sprawami raczej nie pomogę, ale może warto dać mu...? Nie, dobra, nie wiem nic, nie wcinam się, nie rzucam złotymi radami z internetowych poradników! - nie miała pojęcia jakie Nemo miał relacje rodzinne - wiedziała, że matka chciała znaleźć mu jakąś dziewczynę, ale to nie uprawniało jej do dawania porad z dupy dotyczących ojca. Poza tym sama nie miała ze swoim zbyt dużego kontaktu, w końcu leżał od kilku lat w łóżku, mieszkając w domu opieki i ledwo co ją poznawał, czasem wcale, czasem pytał o szkołę, a czasem myślał, że jest kimś zupełnie innym. - W Europie? - oczy się jej aż zaświeciły, kiedy usłyszała, że był na innym kontynencie. Jej marzeniem było zobaczyć kiedyś śnieg i budynki starsze niż poprzednie stulecie, usłyszeć inne języki, podróżować, ale nie miała na to na razie pieniędzy, więc zadowalała się podróżami do innej dzielnicy, albo miasteczka, czyli praktycznie żadnymi.
Początkowo chciała go wyśmiać, że rzuca kolorem domu i oczekuje, że będzie wiedziała, ale... rzeczywiście kojarzyła o który mu chodziło. Lorne Bay było jednak małe, a poszczególne dzielnice to już w ogóle! - O - ułożyła usta w dokładnie tę okrągłą literkę. - Nie mam w sumie nic takiego dzisiaj, jeszcze nie odnowiłam siatki moich znajomości, więęęc... - więc była trochę nudziarą i tyle. Trochę głupio jej było po kilkumiesięcznej nieobecności narzucać się znajomym, którzy w międzyczasie zdążyli sobie jakoś "załatać" to miejsce po jej osobie i mieli po prostu inne plany. - To co na kolację? - zapytała, chcąc nawiązać do wiadomości od mamy, ale też wiadomo, nie chciała jakoś roztrząsać tego, że się dopytuje, śle smsy, czy coś w tym stylu. - W sensie twoją kolację - zmarszczyła brwi, bo nie wiedziała, czy to w jej głowie tylko zabrzmiało, jakby go może zapraszała na swoją kolację, czy co, ale nie chciała się i jemu narzucać. W ogóle taka była nierzucająca się, więc jej wybuch w kawiarni był najprawdopodobniej pierwszym i ostatnim, którego Lovegood miał być świadkiem.

Nemo Lovegood
raine barlowe
nata#9784
me, myself & I
ODPOWIEDZ