sprzedawca / farmer — Basara
27 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
po części farmer, po części sprzedawca staroci i w pełni cynik
Z czegoś te błędy na pewno wynikały, ale z czego? Czy w innych relacjach byli równie destrukcyjny? Lindsay nie mógł mówić za Gaylę, ale w jego przypadku odpowiedź była zdecydowanie przecząca. Jasne, to nie tak, że z każdym, kogo poznał, miał świetny kontakt, ale nie przypominał sobie, żeby z kimś tak wojował. Może to znak, że ta znajomość nie miała być niczym więcej i lepiej będzie ograniczyć kontakt ze sobą? Niewykluczone, ale jak widać, Hainsworth z jakiegoś powodu nie potrafił się do tego zastosować. I zapytany o to, dlaczego tak było, pewnie nie znalazłby żadnej sensownej odpowiedzi, bo naprawdę tego nie wiedział. Nie miał pojęcia, dlaczego nie potrafił unikać kontaktów z nią i za każdym razem spieszył jej z pomocą. W końcu to nie tak, że zrobił to tylko dziś, robił to niemal za każdym razem, gdy widział, że jej potrzebowała. Po prostu nie potrafił się wtedy powstrzymać.
Powiedzmy, że była dziś traktowana z taryfą ulgową. Lin nie zamierzał czepiać się tego, że była pewnym ciężarem i że momentami była upierdliwa, bo wiedział, że nie była w normalnym stanie. Alkohol ma na człowieka różny wpływ, wiedział o tym, dlatego przymykał oko na pewne rzeczy i po prostu starał się bezpiecznie odstawić ją do domu, bo właśnie na tym mu zależało. Chciał mieć pewność, że trafiła tam i po drodze nic jej się nie stało, bo miał wrażenie, że w jej obecnym stanie wydarzyć się mogło wszystko. Dlatego zamiast przejmować się tym, co mogłoby się wydarzyć, wolał temu zażegnać. - Jak? Nie mam kluczy. Daj mi je - polecił jej, łudząc się, że może jednak zaraz wyciągnie je z jakiejś kieszeni, bo naprawdę nie chciał posuwać się do ostateczności. I nawet nie wiedział, czy ona by coś dała. Bo co jeśli Farnham naprawdę nie miała tych kluczy, bo je zgubiła? I może była tego w pełni świadoma, dlatego twierdziła, że ich nie ma, i po prostu mu tego nie wytłumaczyła? Obawiał się, że jest na to całkiem realna szansa. - To szybko, daj mi te klucze - popędził ją tak samo, jak ona jego, bo co innego mógł zrobić? Przeszukać ją? Włamać się do jej domu? Znów, tak swoją drogą. Lindsay nie chciał decydować się ani na jedno, ani na drugie, ale jeśli nie będzie miał innego wyjścia, to nie będzie mogła winić go za improwizowanie. Tym bardziej, że wcześniej naprawdę próbował załatwić to inaczej.

Gayla Farnham
rzeźbiarko-farmerka — własna farma
28 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Rzeźbi, lepi garnki z gliny, a w międzyczasie stara się ogarnąć chaos, którym jest odziedziczona po dziadku farma.
Niełatwo określić co dokładnie, a jednak coś cały czas pchało tę znajomość do przodu, po drodze wpychając ich także na przeszkody, z którymi ewidentnie nie potrafili sobie poradzić. Ilekroć działo się coś złego, zamiast podejść do sprawy w sposób rozsądny, oni z zadziwiającą łatwością dawali się ponieść emocjom, które, kiedy chodziło o tę konkretną relację, wymykały im się spod kontroli. Gayla również nie miała pojęcia, dlaczego tak to działało, ponieważ do niedawna miała się za osobą zdroworozsądkową, która na wszystko znajdowała logiczne wyjaśnienie. Nie pozwalała na to, aby pogłoski mąciły jej w głowie, a jednak od przyjazdu do Lorne Bay właśnie temu się poddawała. Próbowała udawać, że za jej zachowanie odpowiadało rodzinne miasteczko jej rodziców, ale czy rzeczywiście to ono przesądzało o tym, jak obchodziła się z Hainsworthem? A może, co znacznie trudniej było jej zaakceptować, to w nim było coś, co sprawiało, że traciła zdrowy rozsądek? Teraz już naprawdę nie wiedziała.
Uśmiechnęła się głupawo, kiedy ponaglił ją z kluczami. Oparła głowę w okolicach framugi, a później głośniej wypuściła powietrze. Najwyraźniej samo oczekiwanie na to, aż będzie mogła w końcu wejść do domu, sprawiało jej zbyt duży wysiłek – tak, jej, a co tu dopiero mówić o Linie, który przecież musiał uprzednio ją tutaj przytargać. - Klucze… - zaczęła, jakby chciała zdradzić mu miejsce ich położenia, ale nie dokończyła. Zamiast tego poruszyła się gwałtowniej, tym samym utrudniając mu dalsze podtrzymywanie jej, a wszystko przez to, że jakiś przebłysk rozsądku (albo raczej pijaństwa) podpowiedział jej, że powinna w tym momencie sięgnąć pod wycieraczkę. Nachyliła się więc, ale momentalnie się zachwiała, a to, że nie upadła na twarz, było wyłącznie zasługą obecnej za jej plecami ściany. Poleciała na nią, a później dosłownie się po niej zsunęła, przez co już chwilę później siedziała na podłodze. Leniwie trąciła ręką wycieraczkę, pod którą zaszczebiotały klucze. Nie udało jej się wyciągnąć ich całkiem, na to najwyraźniej była zbyt zmęczona, ale przynajmniej dała mu do zrozumienia, że to właśnie tam powinien szukać. Może więc istniała jeszcze szansa na to, że Hainsworth zdoła zaciągnąć ją do środka, wpakować do łóżka i w końcu się od niej uwolnić? To na pewno był najlepszy scenariusz, jakim mógł zakończyć się ten wieczór.

Lin Hainsworth
sprzedawca / farmer — Basara
27 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
po części farmer, po części sprzedawca staroci i w pełni cynik
Jeśli chodzi o współpracę, dziś była wybitnie niepomocna. Lindsay naprawdę wiele od niej nie potrzebował. Jakoś doprowadził ją tutaj sam, na szczęście nie musząc jej za sobą ciągnąć, ale i tak miał wrażenie, że większość roboty odwalił on. Nie skarżył się jednak, bo od początku wiedział, że to będzie tak wyglądało. Było to zwyczajnie do przewidzenia. Dlatego nie marudził i jakoś ją tutaj dotaszczył. Teraz jednak oczekiwał minimum więcej wysiłku z jej strony, ponieważ inaczej nie był w stanie sobie poradzi. Albo raczej był w stanie, ale do innych opcji nie chciał się posuwać, ponieważ uważał, że były ostatecznością. I wolałby się na tą ostateczność nie decydować, dlatego cały czas próbował namówić ją do tego, żeby poszukała tych cholernych kluczy, ale miał wrażenie, że to było na nic. W dodatku jeszcze ta sierota mu się wyślizgnęła i zanim zdążył zareagować, już osunęła się po framudze na dół. Najwyraźniej to jednak nie było takie złe. Nie tylko dlatego, bo nie wyglądało, żeby zrobiła sobie krzywdę, ale też ze względu na to, że wreszcie znalazły się klucze. Nim jednak zainteresował się nimi, najpierw przykucnął przed brunetką i przyjrzał się jej uważniej. - Chyba nic sobie nie zrobiłaś, co? - zapytał, nadal się jej przyglądając. Nie widział niczego niepokojącego, jej upadek też nie wyglądał na szczególnie nieciekawy, więc uznał, że może na chwilę ją tak zostawić i zająć się drzwiami, skoro wreszcie w ręce trzymał klucze. Zatem wyprostował się i otworzył drzwi. Po tym jak je pchnął, zajrzał do środka, żeby zapalić światło. Chciał widzieć, gdzie się poruszał. A po załatwieniu tego jeszcze raz spojrzał na Gaylę, która nie wyglądała tak, jakby miał o własnych siłach podnieść się z ganku. Nie spodziewał się też tego, że uda mu się ją jeszcze gdziekolwiek poprowadzić, dlatego westchnął ciężko i pochylił się nad nią, aby móc wsunąć ręce za jej plecy i pod jej kolana, a później dźwignąć ją z ziemi. Nie było lekko, ale jakoś dał radę. A nie ostrzegł ją o swoich zamiarach tylko dlatego, że nie widział w tym już sensu. Nie sprawiała wrażenia szczególnie kontaktowej, więc nie produkował się. Po co miał mówić do ściany? Wolał po prostu przejść do działania. I zrobił to. Najpierw wszedł z nią do środka, drzwi zamykając za sobą nogą, a później rozejrzał się, zastanawiając się nad tym dokąd teraz. Zbyt wiele razy nie był w środku, nie znał zatem za dobrze rozkładu tego domu. I przez to nieco zabłądził, dwa razy trafiając do złych pomieszczeń. Dopiero za trzecim razem trafił do pokoju, który wyglądał na jej sypialnię. W związku z tym wszedł tam i odstawił brunetkę na łóżko, później zaś wysunął spod niej kołdrę i przykrył ją nią. Więcej nie mógł dla niej zrobić. No może poza dostarczeniem jeszcze do sypialni szklanki wody, którą postawił na szafce nocnej, oraz miski, którą położył obok łóżka, tak na wszelki wypadek. Później, nie czując się dobrze z myślą, że miałby ją samą zostawić w domu w takim stanie, postanowił, że zostanie. Nie wiedział dlaczego robił to dla niej, ale naprawdę nie podobała mu się myśl, że miałaby być teraz sama, dlatego usiadł na fotelu, znajdującym się w jej sypialni, z zamiarem zaśnięcia na nim. Tu przynajmniej będzie cały czas obok i w razie co będzie w stanie interweniować.

Gayla Farnham
rzeźbiarko-farmerka — własna farma
28 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Rzeźbi, lepi garnki z gliny, a w międzyczasie stara się ogarnąć chaos, którym jest odziedziczona po dziadku farma.
Reszta wieczora prędko stała się czarną plamą. Choć wymamrotała jeszcze coś pod nosem, kiedy Lindsay dźwignął ją z miejsca i zaniósł do sypialni, niemal całkowicie ją odcięło. Wystarczyło zresztą, żeby przytuliła się do poduszki, a wówczas już całkowicie straciła kontakt z rzeczywistością. Zasnęła, a jednak nie była to przyjemna noc. Budziła się bezustannie, co chwila przekręcała się z boku na bok, a nagłe przypływy gorąca sprawiały, iż rozkopała pościel, przez co najbliższa okolica łóżka mogła wyglądać tak, jakby przeszło przez nią tornado. Jak łatwo się domyślić, nie pospała zbyt długo. Ból głowy wywołany tym, co znalazło się poprzedniego wieczora w jej alkoholu, sprawił, że ocknęła się jeszcze przed świtem. Jęknęła przeciągle, mając wrażenie, że to dziwne pulsowanie zaraz rozsadzi jej głowę, a kiedy ponownie przekręciła się na łóżku, jej spojrzenie spoczęło na śpiącym w fotelu Hainsworthcie. Zdecydowanie nie był to widok, którego się spodziewała – jak wspomniałam, poprzedni wieczór pamiętała jak przez mgłę, ale wnosząc po tym, co zastała dookoła, była w stanie domyślić się, dlaczego się tu znajdował. Momentalnie ogarnęło ją poczucie palącego wstydu, dlatego zaklęła nawet cicho pod nosem. Wiedziała, że wygłupiła się przed nim po raz kolejny, a to, że nie zrobiła tego z własnej winy, chyba dodatkowo to utrudniało. Nie chcąc o tym myśleć, ani też przypadkiem obudzić bruneta, dźwignęła się z miejsca. Nie od razu, ponieważ przez chwilę musiała jeszcze posiedzieć na skraju łóżka, mając nadzieję, że przestanie kręcić jej się w głowie. Zanim wyszła z pomieszczenia, sięgnęła jeszcze po skopany wcześniej z kołdry koc i delikatnym ruchem przykryła nim bruneta. Skoro pomógł jej poprzedniej nocy, przynajmniej tyle mogła dla niego zrobić.
Zaliczyła długi prysznic. Nie pomógł jej w pełni, ale zdecydowanie tego potrzebowała. Przetarła ręcznikiem mokre włosy, wcisnęła się w świeże ciuchy, a później bez pośpiechu zeszła do kuchni, gdzie wodą zapiła kilka tabletek aspiryny, które miały jej pomóc. Dopiero po tym zabrała się za przygotowanie jakiegoś śniadania, które w siebie prawdopodobnie będzie musiała wcisnąć, ale jeśli chciała wrócić dziś do żywych, była pewna, że będzie musiała to zrobić. Swoją drogą, przy okazji naprawdę próbowała przywołać pamięcią to, co stało się poprzedniego wieczora, ale poza faktem, że zamówiła jedno piwo, nie pamiętała praktycznie nic. Nie muszę chyba wyjaśniać, jak bardzo ją to zaniepokoiło – bardziej niż to, że zastała dziś w swoim domu bruneta. A skoro o nim mowa, kiedy i on się przebudził i dołączył do niej w kuchni, spróbowała powitać go uśmiechem – spróbowała, ponieważ ten wyszedł jej ciut koślawo. - Chyba powinnam ci podziękować, co? - zapytała, chwilę później przygryzając nerwowo dolną wargę. Nadal nie wiedziała, jak dokładnie powinna się czuć, ale ból głowy na szczęście maskował odrobinę poczucie wstydu. Zresztą, nie był to przecież pierwszy raz, kiedy się przed nim wygłupiła, prawda?

Lin Hainsworth
sprzedawca / farmer — Basara
27 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
po części farmer, po części sprzedawca staroci i w pełni cynik
I jemu tej nocy nie spało się najlepiej. Zasnął co prawda całkiem szybko, widocznie był naprawdę zmęczony. Już nawet nie ze względu na to, że musiał doprowadzić Gaylę do domu, bo to tylko wbiło ostatni gwódź do jego trumny. Dla niego przecież żaden dzień nie jest tak do końca lekki przez to, że na głowie miał farmę, swoją pracę, no i jeszcze ojca. Ale poprzedni rzeczywiście szczególnie dał mu w kość, przez co Lin spałby jak suseł, gdyby nie to, że zmuszony był spać na fotelu. Nie będzie przecież pakował się do łóżka Farnham, a spanie w innym pokoju mijałoby się z celem jego pobytu tam, dlatego został mu ten nieszczęsny fotel, z którym zdecydowanie się nie polubił. Strasznie się na nim wiercił przez całą noc, aż w końcu rano znalazł odpowiednią, może nieco dziwną pozycję, w której musiała zastać go brunetka, gdy przykrywała go. Swoją drogą był zaskoczony tym, że obudził się przykryty. To sprawiło, że od razu zerknął w stronę łóżka, gdzie Gayli już nie zastał. Dopiero po tym spojrzał na okno, odnotowując, że był już ranek. Musiała zatem już wstać. I na niego to chyba też była pora, dlatego może nie był do końca wyspany, ale zwlókł się z fotela, a później wyszedł z sypialni. Farnham nie musiał długo szukać. Namierzył ją dosyć szybko i dołączył do niej w kuchni, ziewając jeszcze. Dopiero później zwrócił uwagę na to, że nie tylko on nie był dziś w najlepszej formie, ale to akurat było do przewidzenia. - Wystarczy szklanka wody. I może obietnica, że więcej nie doprowadzisz się do takiego stanu, bez zapewnionej eskorty do domu - poprosił ją z troski, nie z czepialstwa. Nie miał przecież niczego złego na myśli. I z całą pewnością nie próbował czepiać się tego, że piła. Była dorosła, mogła sobie na to pozwolić. Tylko, mogła to robić z rozsądkiem - jeśli nie pod względem ilości, to przynajmniej wcześniej dbając o to, by zapewnić sobie bezpieczny powrót do domu. Dlatego brunet wspomniał o tym, po czym przetarł sobie twarz dłonią. Sam nie miał za sobą lekkiej nocy, choć na pewno nie była ona tak zła, jak dla niej. On mógł ewentualnie poskarżyć się na to, że przed zaśnięciem nieźle się wymęczył, a później spał na niewygodnym fotelu, co aż tak straszne nie było. Ale wystarczająco złe, żeby Lin mógł teraz czuć pewien dyskomfort. Nie jest to jednak nic, czego miałby nie przeżyć, więc Gayla nie musiała się nim przejmować.

Gayla Farnham
rzeźbiarko-farmerka — własna farma
28 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Rzeźbi, lepi garnki z gliny, a w międzyczasie stara się ogarnąć chaos, którym jest odziedziczona po dziadku farma.
Nie była głupia, wiedziała przecież, że samotne wychodzenie i upijanie się w barze mogło być niebezpieczne, ale wczorajszy wieczór wcale nie miał się tak zakończyć. Nie zaplanowała tego i nie przypuszczała, że mogła doprowadzić do tego na własne życzenie, co tylko sprawiało, że tamten dzień wydawał jej się jeszcze bardziej niepokojący. Ilekroć wracała myślami do zamówionego przez siebie piwa, koniec końców dochodziła do wniosku, że nie pamiętała nawet, aby dopiła je do końca. Myśl o tym sprawiała, że Gayla odczuwała nieprzyjemny ścisk w żołądku – ten jego rodzaj, którego bynajmniej nie mogła zrzucić na poalkoholowe niedogodności. Miała wrażenie, że w tamtym barze musiało stać się coś niedobrego, a jednocześnie nie chciała rzucać oskarżeń na wiatr. Sama niewiele z tego rozumiała, dlatego próbowała rozgryźć to, kiedy na tych kilkanaście minut została w kuchni sam na sam ze swoimi myślami. To jednak w końcu zostało przerwane przez bruneta, a kiedy wysłuchała jego słów do końca, nerwowo przygryzła dolną wargę i pokiwała głową na boki. - Nie powiedziałabym, że sobie to zaplanowałam. Zamówiłam tylko jedno piwo - wspomniała z przekąsem. Z jakiegoś powodu chciała, aby wiedział, że wcale nie sprowadziła tego na siebie celowo. Nie chciała zalać się w trupa i narażać na niebezpieczeństwo – tym razem ono samo przyszło do niej. Swoją drogą, zdecydowanie musiała rozprawić się ze swoją koleżanką, ponieważ to z jej powodu trafiła do tego baru, a ostatecznie nie mogła nawet liczyć na jej pomoc. To dopiero było frustrujące! Nie chcąc jednak o tym myśleć, Gayla przetarła dłonią twarz, a później znów spojrzała na Lina. Po raz kolejny przychodził jej z odsieczą, nie mogła mu się za to nie odwdzięczyć, dlatego chwilę po tym, jak podała mu szklankę wody, przystanęła obok i omiotła go spojrzeniem. - Nie zjesz ze mną śniadania? Przynajmniej tyle jestem ci winna - stwierdziła, unosząc kącik ust ku górze. Po tym znów wróciła do kuchenki, na której powoli smażyła się jajecznica. - I zanim odmówisz… Jakiś czas temu widziałam zawartość twojej lodówki. Nie sądzę, żeby od tamtego czasu się zmieniła - wspomniała, też niczego mu teraz nie zarzucając. Chciała tylko dać mu do zrozumienia, że u siebie nie znajdzie niczego lepszego, a skoro ona i tak wzięła się już za przygotowania, mógł skorzystać z jej oferty. Zdecydowanie na to zasłużył.

Lin Hainsworth
sprzedawca / farmer — Basara
27 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
po części farmer, po części sprzedawca staroci i w pełni cynik
Lindsay nie miał o tym wszystkim pojęcia. Nie wiedział, że w barze wydarzyło się więcej, niż zaobserwował. Właśnie dlatego z góry założył, że Gayla musiała po prostu za dużo wypić. Cóż, zdarza się to każdemu, prawda? Dlatego Hainsworth nie zamierzał czepiać się jej i mówić jej, jak powinna pić. Była dorosła, dlatego wierzył, że wiedziała co robi. Mogła tylko dopilnować paru detali, ale o tym już przed chwilą jej wspomniał i więcej dodawać nie zamierzał. No, przynajmniej do czasu, aż nie dowiedział się od niej, że wczoraj wypiła tylko jedno piwo. Nie potrafił w to uwierzyć, co chyba było po nim widać, bo wyglądał na zaskoczonego. Początkowo pomyślał, że go wkręcała, ale potem naszła go myśl, że może wcale tego nie robiła, bo co jeśli… Lorne Bay metropolią nie jest, ale i tu mogli trafić się podejrzani kolesie i nie do końca czystych intencjach. Na samą myśl o tym również jego coś ścisnęło w żołądku. Bo co stałoby się, jeśli wczoraj nie zdecydowałby się zabrać jej do domu? Prawdę powiedziawszy nie chciał o tym myśleć, dlatego pokręcił głową, jakby to miało pomóc mu w wyrzuceniu tych myśli z głowy. - Tak czy siak, dobrze, że po tym jednym piwie zabrałem cię do domu - odparł, tym komentarzem chyba próbując ją zapewnić, że zabrał ją z baru, zanim do czegokolwiek doszło, jeśli w ogóle do czegoś mogło dojść. Pamiętał, że wczoraj nie była zbyt kontaktowa, dlatego uznał, że mogła mieć teraz jakieś dziury w pamięci - właśnie ze względu na to postanowił ją uspokoić, gdyby miała teraz jakieś obawy. Nie miał pojęcia, co więcej mógł zrobić. Prawdę powiedziawszy, to obawiał się, że nic.
Czy chciał odmówić? Nie. Lin nie jest z tych skromnych, którzy każdą formę podziękowania odrzucali, dlatego planował powiedzieć śniadaniu tak, jeszcze zanim zaczęła go do tego przekonywać. Tym bardziej, że odpowiadała mu opcja, gdy ktoś choć w tej jednej rzeczy go wyręczy. Nim jednak coś powiedział, najpierw wziął w dłoń wodę, o którą ją poprosił i upił kilka łyków ze szklanki. - W takim razie cię zaskoczę - odezwał się, odkładając szklankę na blat. Tuż po tym oparł się ramieniem o ścianę, krzyżując ręce pod klatką piersiową. - Jest jeszcze gorzej, więc chętnie skorzystam z oferty - przyznał w końcu i nawet uśmiechnął się, pomimo tego, że nadal nie był w perfekcyjnej formie. Pewnie jeszcze będzie musiał później odespać tę noc, choć najpierw po powrocie do domu będą czekały na niego obowiązki na farmie. Już na samą myśl o tym miał dość.

Gayla Farnham
rzeźbiarko-farmerka — własna farma
28 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Rzeźbi, lepi garnki z gliny, a w międzyczasie stara się ogarnąć chaos, którym jest odziedziczona po dziadku farma.
Choć chciałaby powiedzieć, że miała nad sytuacją kontrolę i w przeciwieństwie do niego wiedziała coś więcej na temat poprzedniego wieczora, nie posiadała takiego komfortu. Ten został jej odebrany, ponieważ ktoś inny zdecydował się wprawić ją w stan nietrzeźwości. Obecnie, kiedy cofała się myślami do tego jednego piwa, którego nawet nie zdążyła dopić, na jej rękach pojawiała się gęsia skórka, bynajmniej niewywołana tymi przypływami chłodu, które pojawiały się na skutek uciekającego z jej ciała alkoholu. Był to pierwszy raz, kiedy poczuła, że wcale nie musiała być w tym miasteczku bezpieczna, a warto nadmienić, że takie poczucie nie doskwierało jej nawet w Brisbane. Nic więc dziwnego, że czuła się nieswojo i zdecydowanie potrzebowała odciągnąć własne myśli od rejonów, które teraz napawały ją dyskomfortem. Swoją drogą, w tym zadaniu znakomicie sprawdził się Lindsay, który tym jednym, prostym zdaniem próbował teraz dodać jej otuchy. Może nie udało mu się jej uspokoić, a jednak wywołał na jej twarzy łagodny uśmiech. W tym momencie naprawdę doceniła to, co dla niej robił.
Nie wiedziała, czego powinna się spodziewać. Choć odstawił ją do domu, ba, został z nią nawet, ich relacje nadal były dość… skomplikowane. Tak, Gayla nie miała pojęcia, czy powinna określać je mianem napiętych, czy może były one zwyczajnie dziwne, ale wiedziała, że cholernie trudno jest je zdefiniować. Tak czy inaczej, chciała odwdzięczyć mu się przynajmniej w ten sposób – bo owszem, wydawało jej się, że zasługiwał zdecydowanie na więcej, a jednak gdyby powiedziała to na głos, prawdopodobnie panująca między nimi atmosfera jeszcze bardziej by zgęstniała. Tak, przez to, jak łatwo było im coś skomplikować, obecnie obawiała się wykonywania takich ruchów. - W takim razie możesz zrobić sobie kawę - poleciła, podczas gdy sama sięgała już po talerze. W innych okolicznościach prawdopodobnie sama by go obsłużyła, ale skoro już miała zaserwować mu śniadanie, wolała, aby nie okazało się ono przypalone. - Tam są kubki, a tam znajdziesz całą resztę - poinstruowała go, w międzyczasie nakładając jedzenie na talerze, chwilę później przenosząc je na niewielki stolik, który stał w kącie kuchni. Odkąd się tu wprowadziła, nie zmieniła wystroju – do tego nie czuła się upoważniona. Doprowadziła jednak to miejsce do porządku, a przynajmniej próbowała, bo przecież pracy tu miała tak wiele, że nadal nie zdążyła wszystkiego ogarnąć. A jej determinacja, cóż, momentami trochę podupadała.

Lin Hainsworth
sprzedawca / farmer — Basara
27 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
po części farmer, po części sprzedawca staroci i w pełni cynik
Lindsay nie potrafił wyobrazić sobie jak się teraz czuła. Nigdy nie znalazł się w podobnej sytuacji i istniała o wiele mniejsza szansa, niż w jej przypadku, że kiedykolwiek się w takiej znajdzie. Dlatego nie mógł i nie zamierzał teraz mówić, że ją rozumie. To nie byłoby w porządku. Mógł przynajmniej spróbować trochę ją uspokoić, zapewniając ją, że wczoraj nie wydarzyło się wiele złego i miał kontrolę nad jej sytuacją, bo tak faktycznie było. Odkąd odkrył, że są w jednym barze, co jakiś czas zerkał w jej kierunku. Widział jak spędzała czas z koleżanką, a także wiedział mniej więcej co działo się po jej zniknięciu. Dlatego mógł z całą pewnością stwierdzić, że jeśli coś ktoś jej później dosypał, to nie miał szansy zrobić niczego więcej. Na szczęście.
Było lekko dziwnie, to prawda, sam to widział. Prawdę powiedziawszy nie wiedział na ile mógł sobie pozwolić, gdy tutaj zostawał, ale doszedł do wniosku, że zamiast uciekać, wolał najwyżej przeprosić na następny dzień lub posłuchać kolejnego opieprzu. To przecież nie tak, że nie był do tego przyzwyczajony już, heh. Poza tym była opcja, że Gayla nic nie będzie miała mu za złe i, jak się okazało, właśnie ona okazała się realna. Farnham była wdzięczna i zanosiło się nawet na to, że uda im się spędzić w swoim towarzystwie całkiem przyjemny poranek. To akurat miła odmiana. Dziwne w tym wydawało się tylko to, że pierwszy raz jadł śniadanie z kobietą po nocy spędzonej u niej, gdy ta naprawdę do niczego między nimi nie doszło. - Tylko sobie? - zapytał zaczepnie, ruszając się z miejsca, by podążając za jej instrukcjami zebrać wszystko, co było mu potrzebne i przygotować tę kawę. Później mogli razem zasiąść do śniadania, które udało im się przetrwać w równie spokojnej atmosferze, co w ich wykonaniu było prawdziwym wyczynem. W końcu na ogół wiecznie się żarli, a doprowadzić do tego mógł byle powód. Dziś jednak było inaczej i po śniadaniu rozstali się w koleżeńskich stosunkach, mogąc wrócić ze spokojem do swoich obowiązków. Tak jakby, bo Hainsworth nie potrafił zapomnieć o tym, co wydarzyło się w barze. I podejrzewał, że z Gaylą było podobnie. Niestety, nic więcej w tej sprawie nie mógł dla niej zrobić.
KONIEC
Gayla Farnham
ODPOWIEDZ
cron