sprzedawca / farmer — Basara
27 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
po części farmer, po części sprzedawca staroci i w pełni cynik
Oboje po drodze popełnili błędy. I to spore. nawet jeśli to Lindsay był ostatni, to wcale nie znaczy, że można zapomnieć o tym, co zrobiła Gayla i jego winić za wszystko złe, co było ich w znajomości. Oboje byli winni temu, że zaprzepaścili szansę, która ewidentnie przed nimi stała. W końcu to nie tak, że zawsze było między nimi źle. Był przecież moment, kiedy układało się między nimi dobrze i coraz bardziej się na siebie otwierali. A Lin, choć nie przyzna tego na głos, chyba tęsknił za tym. Żałował, że sprawy potoczyły się w taki sposób, a im nie udało się przekonać o tym, dokąd mogła zaprowadzić ich ta znajomość, gdyby nagle, tak naprawdę bez dobrego powodu, nie zaczęliby ze sobą walczyć. Tego jednak już się nie dowiedzą, bo zbyt wiele się stało i nie wrócą już do tamtego momentu. Nawet jeśli coś się między nimi poprawi, nie będą już zmierzali w tym samym kierunku, wszystko miało być inne. Ale czy będzie gorsze, czy lepsze, o tym jeszcze mieli się przekonać, bo mimo wszystko ta znajomość się nie zakończyła. Wciąż pozostawali w swoich życiach i jak widać, nadal się o siebie troszczyli. No, tak dokładniej to dziś Hainsworth troszczył się o Farnham, która była w kiepskiej kondycji, a obok nie miała nikogo, kto mógłby się nią zająć. W związku z tym brunet wziął to zadanie na siebie. - Nie mi jedynemu - odbił piłeczkę, bo poczuł się atakowany, a przecież nie on jeden był zmienny. Czy przypadkiem nie tak dawno temu, to ona miała go za największe zło, bo wydawało jej się, że rozpuścił o niej jakieś plotki i bawił się jej kosztem? I czy po tym, jak dał jej do zrozumienia, że była w błędzie, nagle znów nie zaczęło jej zależeć na lepszych stosunkach z nim? Także w tej chwili przyganiał kocioł garnkowi. - Jaki prezent? - zapytał wyraźnie zaskoczony, bo tego zdecydowanie się nie spodziewał. I nie miał pojęcia o co w tym chodziło, ale był ciekawy. Kto by nie był, gdy słyszał o prezencie dla siebie? Właśnie dlatego pociągnął temat, zadając pytanie, które nurtowało go najbardziej, choć mógłby też spróbować się dopytać o to, dlaczego przywiozła prezent akurat dla niego. I może to pytanie byłoby trafniejsze? Może to pomogłoby lepiej zrozumieć jej podejście do niego. Ale oczywiście bardziej w pierwszej chwili musiała zainteresować go kwestia rzeczowa.

Gayla Farnham
rzeźbiarko-farmerka — własna farma
28 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Rzeźbi, lepi garnki z gliny, a w międzyczasie stara się ogarnąć chaos, którym jest odziedziczona po dziadku farma.
Choć nie była dziś w formie, zatem okazanie mu tego było utrudnione, nie można zaprzeczyć temu, że Gayla również się o niego troszczyła. Nie musiała robić tego w identyczny sposób, tym bardziej, że – bądźmy szczerzy – gdyby przyszło jej zatargać go do domu, prawdopodobnie nie sprostałaby temu zadaniu. Wystarczy jednak cofnąć się myślami do chwili, kiedy dowiedziała się prawdy o jego matce. Nie było nic, co mogłaby zrobić, aby zdjąć z jego piersi ten ciężar, a jednak naprawdę się wtedy zmartwiła. Choć od tamtego wydarzenia minęło wiele lat, prędko pojęła, że brunet wcale nie zdołał się z tym uporać, dlatego sama zmiękła. I może gdyby nie było między nimi tak źle i niezręcznie, spróbowałaby coś zrobić, ale aktualnie nie miała zbyt dużego pola do popisu. Musiała zaakceptować to, jak wyglądała ich znajomość, a prawda jest taka, że ona nie istniała prawie w ogóle. Ograniczali się przecież tylko do tych interakcji, które wymuszała na nich codzienność i… nieprzewidywane wypadki. Dzisiejszy wieczór zaliczał się właśnie do tej drugiej grupy, czego Gayla prawdopodobnie w końcu miała pożałować. Z drugiej jednak strony, może poza bólem głowy nie zostanie jej z niego nic? Nie było to przecież aż tak nieprawdopodobne. - Komu jeszcze? Ja cały czas cię lubię - choć warto nadmienić, że to nie zawsze bywa łatwe. Zdarzały się chwile, kiedy sprawiał jej przykrość, a ona wściekała się na niego, ale nawet to nie było w stanie zabić tej sympatii, czyniąc ją jeszcze bardziej frustrującą, niż była na co dzień. Właśnie tak było – lubiła go, chociaż nie zawsze potrafiła powiedzieć dlaczego. Podobnie byłoby, gdyby zapytał ją o ten prezent. Na pewno nie potrafiłaby logicznie wyjaśnić, dlaczego to właśnie on miał go otrzymać, a jednak z jakiegoś powodu chciała sprawić mu przyjemność. Nie było to wiele, ot, zwykły drobiazg, którego zobaczenie spowodowało skojarzenie z Hainsworthem, na skutek którego nie mogła sobie odmówić. Od tamtej pory zalegał w jednej z jej szafek. - Miły. Zupełnie do ciebie nie pasuje - wytknęła mu, jednak nie był to jakiś ogromny zarzut w jego stronę. Nie, tym razem było to już chyba tylko pijackie droczenie się, przełamane koślawym uśmiechem, który mu posłała. Odsłaniała jednak przed nim własne myśli, bowiem w ostatnim czasie zdecydowanie nie mogła uznać go za miłego, choć sama przecież próbowała taka być. Chciała, żeby to zadziałało, a jednak ich znajomość posiadała rysy, które nie pozwalały im pójść naprzód.

Lin Hainsworth
sprzedawca / farmer — Basara
27 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
po części farmer, po części sprzedawca staroci i w pełni cynik
Miała swoje dobre momenty, kiedy nawet potrafiła tę troskę okazać i doceniał je, nawet jeśli były rzadkie, co było wymuszone tym, że częściej bywało między nimi źle niż dobrze. Widział jednak to, że troska i sympatia nie były jednostronne, dlatego pewien czas temu coraz bardziej się na nią otwierał. Teraz jednak, pomimo tego, że nadal był tego wszystkiego świadomy, było to dla niego trudniejsze. Miał pewne opory i manewrował w tej relacji ostrożnie, ponieważ Lindsay miał ogromne zaufanie i choć je do Gayli stracił w wyniku nieporozumienia, to i tak odbudowanie go było dla niego trudnym zadaniem. Po prostu przez to, co zrobiła mu jego mama, nie potrafił tak po prostu ufać ludziom. W jego głowie było tak wiele wątpliwości, często wynikających z ogromnej samokrytyki, że po prostu bał się otworzyć i dać pewnym relacjom szansę. - Nawet wtedy, jak byłem naczelnym wrogiem, który rzekomo robił z ciebie łowczynię spadków? Bo nie sprawiałaś wtedy takiego wrażenia - przyznał, pierwszy raz dzieląc się z nią tym spostrzeżeniem. Mówił jednak prawdę, miał w tamtym okresie bardzo poważne i nie takie bezpodstawne wątpliwości, czy mogła go lubić. W końcu miała do niego jakieś dziwne pretensje, uważała, że wyrządził jej dużą krzywdę - wtedy naprawdę jeszcze go lubiła? W to akurat wątpił. - Powinnaś zastanowić się nad tym, kogo krytykujesz. Wiesz, że nadal mogę porzucić cię na środku drogi i wtedy będziesz musiała radzić sobie sama? - ostrzegł ją, jednak w tej groźbie nie było ani grama prawdy. Nawet jeśli miała go za niemiłego, to tak do końca nie mógł taki być. Nie byłby w stanie ot tak ją porzucić, za bardzo by się martwił. Przejmował się jej bezpieczeństwem i chciał odstawić ją do domu, aby mieć pewność, że dotarła tam cała i zdrowa, dlatego nieważne ile będzie go po drodze krytykowała, pewnie dalej będzie ją prowadził. Ale chociaż była pijana, a on starał się grać obojętnego, to wcale nie tak, że jej słowa go nie ruszyły. Przejmował się tym, jak go teraz opisywała, ale analizę tego postanowił odłożyć na później. Nie chciał, żeby to go teraz rozkojarzyło, tym bardziej, że to mogło być ciężkim tematem - w końcu Gayla wyciągała przeciwko niemu całkiem ciężkie działa. Mogła myśleć o nim co chciała, mogła też uważać, że jej nie lubił, ale prawda jest taka, że jej zdanie z jakiegoś powodu było dla niego istotne, dlatego źle mu się słuchało tego wszystkiego.

Gayla Farnham
rzeźbiarko-farmerka — własna farma
28 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Rzeźbi, lepi garnki z gliny, a w międzyczasie stara się ogarnąć chaos, którym jest odziedziczona po dziadku farma.
To, jak niewiele o sobie wiedzieli, wyłącznie im szkodziło. Gayla nie miała pojęcia, że w pewnych kwestiach powinna obchodzić się z nim delikatniej, ponieważ problemy z jego przeszłości nadal nie pozwalały mu o sobie zapomnieć. Gdyby tylko wiedziała; gdyby zdawała sobie sprawę z tego, co zrobiła mu jego matka, na pewno nie pozwoliłaby, aby uwierzył, że i ona zniknęła bez słowa. Ich relacja nie była wówczas szalenie poważna, dlatego nie uważała, aby informowanie go o krótkim wyjeździe było konieczne, ale wystarczyło, że wiedziałaby, a na pewno spojrzałaby na to inaczej. Teraz zresztą miała taką szansę – wiedziała już, co wydarzyło się w jego życiu, a on wiedział nieco więcej o niej, dlatego jedyną trudnością pozostawało to, czy w ogóle chcieli jeszcze coś w tej relacji zmienić. Lindsay nie był bowiem jedyną osobą, która się sparzyła, ale to, jak odbierali to, co było między nimi złe, sugerowało, że coś jednak dla siebie znaczyli. Może więc mieli znaleźć powód, aby jednak o tę znajomość zawalczyć? To miało się dopiero okazać. - Dlatego właśnie było mi przykro - odparła, jednocześnie wyznając mu coś, na co raczej nie pozwoliłaby sobie, gdyby była w pełni trzeźwa. Jej nieprzyjemne zachowanie sprzed kilku tygodni nie było niczym innym, jak reakcją na myśl o tym, że nie lubił jej do tego stopnia, iż skłonny był w oczach innych osób zrobić z niej wariatkę. To naprawdę sprawiło jej przykrość, ale, jak się później okazało, miała to na własne życzenie. I było jej głupio, że podejrzewała go o coś takiego, ale, jak widać, nie była jedyną osobą, która miała problem z zaufaniem. W końcu czy przed kilkunastoma dniami Lindsay nie zafundował jej tego samego? Co się zaś tyczy jego groźby, jeśli chciał ją przestraszyć, nie udało mu się. Gayla bowiem odpowiedziała mu na nią uśmiechem i po raz pierwszy stawiła mu opór. Zatrzymała się na moment i popatrzyła na niego, trochę się przy tym chwiejąc. - Przyznałbyś mi wtedy rację - wytknęła mu, najwyraźniej bardzo z tej możliwości zadowolona, ponieważ uśmiech na jej ustach był teraz wyjątkowo szeroki. - I chyba trochę lubisz mnie ratować - krzyczeć na nią też chyba lubił, co było akurat tą częścią ich znajomości, za którą Gayla średnio przepadała. Dostrzegała jednak też i te lepsze momenty, co zdradzał komentarz sprzed chwili. Było trochę rzeczy, za które mogła być mu wdzięczna, a dziś najwyraźniej do tej listy dopisać będzie można coś jeszcze.

Lin Hainsworth
sprzedawca / farmer — Basara
27 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
po części farmer, po części sprzedawca staroci i w pełni cynik
Zdecydowanie ta niewiedza grała dużą rolę w ich problemach. Rzecz w tym, że nie dotarli jeszcze do momentu, w którym byliby w stanie swobodnie o wszystkim ze sobą rozmawiać. Na pewno w takim miejscu nie był jeszcze Lindsay. Ale w jego przypadku dotarcie do niego było cholernie trudne, bo on większości osób nie lubił opowiadać o tym, co mu ciążyło. Nawet swoim przyjaciołom. Niby był z nimi blisko, ale jednak nie potrafił otworzyć się przed nimi całkowicie, bo bał się i zwyczajnie nie potrafił. Miał problem z mówieniem o swoich troskach, częściowo z winy ojca, który, gdy jeszcze był dzieciakiem, nie chciał rozmawiać z nim o mamie i wiecznie ucinał ten temat. Przez to Hainsworth stał się taki niedostępny. - A wystarczyło zapytać i nie byłoby ci przykro - skomentował jeszcze, nie po to, by wytknąć błąd w jej postępowaniu, a po prostu zwrócić jej uwagę na to, że nie był taki straszny i w razie wątpliwości mogła zawsze zwyczajnie go zapytać - wtedy wyjaśniłby jej wszystko. Pod warunkiem, że nie będzie w tym czasie na nią wściekły, wtedy trudno do niego dotrzeć i rozmawiać z nim o czymkolwiek, zdawał sobie z tego sprawę, ale co z tego? W takich chwilach ta wiedza i tak nie pomagała, bo ciężko mu było zapanować nad własnym zachowaniem. Wiedział jednak, że musiał nad tym popracować, szczególnie po tym, co ostatnio pokazał. Nie chciał przecież taki być. I z całą pewnością nie chciał odstraszać od siebie ludzi, a to była najprostsza droga ku temu, właśnie dlatego musiał zwalczyć takie zachowania. - No trudno, skoro i tak mnie za takiego masz… - wzruszył wolnym ramieniem. Jakiś sens to miało - skoro tak czy siak miała go za niemiłego, to po co się starać? Różnicy nie zrobi to, czy potwierdzi jej słowa, czy tego nie zrobi. Co nie znaczy, że miał taki zamiar. - Ach tak? Skąd taki wniosek? - zapytał, próbując jednocześnie znów zachęcić ją do ruchu, dlatego delikatnie ją pociągnął. Oczywiście wiedział skąd wzięła taki wniosek, ale starał się po prostu podtrzymać rozmowę, bo miał wrażenie, że była ten temat tak zaangażowana, że tylko to trzymało ją jeszcze przy jakiejś świadomości. A właśnie tego potrzebował, by przy nieco mniejszym wysiłku dostarczyć ją do domu. Gdyby mu tu teraz odpłynęła, musiałby się natrudzić, żeby odstawić ją na miejsce, więc czemu nie ułatwić sobie misji? Poza tym, no po prostu lubił z nią rozmawiać, najwyraźniej nawet wtedy, gdy się go czepiała. Szok.

Gayla Farnham
rzeźbiarko-farmerka — własna farma
28 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Rzeźbi, lepi garnki z gliny, a w międzyczasie stara się ogarnąć chaos, którym jest odziedziczona po dziadku farma.
Nie potrafili się ze sobą porozumieć, co wyniszczało tę znajomość, zanim ona dobrze rozkwitła. Problem mógł leżeć w tym, jak zamknięty był na nią brunet, ale również w tym, że Gayla nie zrobiła nic, aby utwierdzić go w przekonaniu, że mógł jej zaufać. Zamiast postąpić tak, jak zrobiłaby to każda, dorosła osoba, ona pozwoliła na to, aby pochłonęły ją własne kompleksy. Ugięła się przed tym, czego sama się obawiała, w ten sam sposób dodatkowo go od siebie odpychając. Może więc większa zażyłość nie była im pisana? A może jednak musieli zaliczyć to nieprzyjemne starcie z rzeczywistością, aby w końcu nauczyć się tego, jak ze sobą obcować? Tak, to też mogło być istotne. - Przyganiał garnek kotłowi. Albo… No, wiesz o co mi chodzi - wytknęła mu, co, jak na osobę w jej stanie, było całkiem celnym spostrzeżeniem, prawda? On przecież także z łatwością założył, że Gayla zniknęła z jego życia bez słowa, choć mógł poprosić ją o wyjaśnienia. Oboje mieli więc na swoim koncie błędy, które przyczyniły się do tego, jak pogmatwana była teraz ich znajomość. Zadziwiające było jednak to, że pomimo wszystkich tych przeszkód i przykrości, ilekroć ich drogi krzyżowały się, oni wykazywali sobą zainteresowanie. Czasem było ono ciut nietrafione, a jednak odzywało się za każdym razem. Czyżby jednak nie byli aż tak straszni?
Nie odpowiedziała, jednak nie dlatego, że miał stuprocentową rację. Gayla miała względem niego bardzo mieszane uczucia i, jeśli miała być szczera, nie umiała zdefiniować tego, jak on podchodził do niej. Bywało, że byłaby skłonna poręczyć za jego brak sympatii, a jednak czasami działo się coś, co sugerowało, że jednak ją lubił. Wysyłał jej sprzeczne sygnały, wywołując w jej głowie mętlik. Chyba nawet alkohol nie mieszał jej tak bardzo. - Bo cały czas to robisz, jesteś dobrą wróżką. Tylko brakuje ci różdżki - zamachała dłonią w powietrzu bez większego ładu, w tym samym momencie poddając się temu, że znów zaczął ją prowadzić. Zrobiła kilka kolejnych kroków, na to decydując się chyba bezwiednie. Biorąc jednak pod uwagę to, że coraz więcej ruchów była w stanie wykonać sama, mogło zrobić jej się trochę lepiej. Czy to znaczy, że odzyskiwała świadomość? Niekoniecznie. Nadal nie do końca wiedziała, co się działo wokół niej, a jednak to nie znaczy, że nie wiedziała, co mówiła. Pośród tej pijackiej paplaniny przemycała bowiem swoje prawdziwe myśli; było ich tam więcej, niż we wszystkich rozmowach, które dotychczas ze sobą odbyli.

Lin Hainsworth
sprzedawca / farmer — Basara
27 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
po części farmer, po części sprzedawca staroci i w pełni cynik
To dziwne, że tak się sprawy miały, ponieważ wydawało się, że mieli wszystko, aby w tej znajomości odnieść sukces. Lubili się, powstała między nimi jakaś nić porozumienia, znali mniej więcej swoje rodzinne sytuacje, a poza tym troszczyli się o siebie - dlaczego zatem wszystko układało się tak źle? Albo raczej, dlaczego oni z takim uporem wszystko psuli? Bo chyba tak można już o tym powiedzieć - uskuteczniali celowy sabotaż, tylko dlaczego? Przecież było widać, że obojgu na tej znajomości zależało. Dlatego zamiast dalej ją psuć, może powinni spróbować coś w niej naprawić? Może jeszcze nie było na to za późno. - Wiem? - zapytał przekornie, ale tak, wiedział co próbowała powiedzieć i cóż, nie mógł się z nią kłócić. Chociaż nie była dziś w najlepszej formie, to jednak miała rację - popełnił dokładnie taki sam błąd, co ona i na poważnie nie mógł się jej czepiać, byłaby to hipokryzja. A o nim choć wiele złych rzeczy można powiedzieć, to nie to, że był hipokrytą… chyba!
Bo to było dosyć zmienne. Mimo to w przeważającej części sytuacji lubił ją, ale może dosyć nieporadnie jej to okazywał i to było wynikiem części nieporozumień. Lindsay pechowo był trudnym przypadkiem, do którego trzeba się przyzwyczaić i nauczyć z nim żyć, ponieważ nie wpisywał się w żadne standardy. Ale wiele osób mogłoby potwierdzić, że mimo wszystko warto się natrudzić i dotrzeć do niego, ponieważ był oddanym przyjacielem. - I skrzydeł. Wyobraź sobie, o ile prostsza byłaby teraz ta droga powrotna z nimi - rozmarzył się, może tylko delikatnie wytykając jej to, że prowadzenie jej wcale nie było tak prostym zadaniem. Chociażby ze względu za ten nagły postój, który obawiał się, że mógł nie być ostatnim. A i to nie było jedyną trudnością. Po prostu niełatwo chodzi się z kimś uwieszonym na twoim ramieniu w taki sposób, ale Hainsworth nie zamierzał z powodu tego odpuszczać. Może nie był to najprzyjemniejszy spacer z kobietą u boku, ale i tak chciał jej pomóc, a poza tym… nie było też wcale tak najgorzej. Jak pisałam, choć brunetka dużo na niego narzekała, to całkiem przyjemnie się dziś z nią rozmawiało. Poza tym zyskiwał dzięki temu jakąś jasność w kwestii tego, jak ona czuła się względem niego. To naprawdę wiele mu tłumaczyło i dobrze było się tego dowiedzieć.

Gayla Farnham
rzeźbiarko-farmerka — własna farma
28 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Rzeźbi, lepi garnki z gliny, a w międzyczasie stara się ogarnąć chaos, którym jest odziedziczona po dziadku farma.
Ciężko powiedzieć, co przesądziło o tym, jak obecnie układała się ich relacja, ale rzeczywiście szkodzili czemuś, co miało zadatki na dobrą przyjaźń. Lubili się, potrafili się zrozumieć, a jednak za nic w świecie nie byli w stanie dogadać się wtedy, kiedy dyskusja dotyczyła czegoś poważniejszego, niż żarty i niewinne zaczepki. Może oboje byli niedoświadczeni w dojrzałych relacjach, a może z jakiegoś powodu obawiali się tego, czym ich relacja mogłaby się stać, gdyby tylko sobie na to pozwolili. Tak czy inaczej, jeśli prędko nie wezmą się w garść, mogą się już o tym nie przekonać. W końcu już teraz wszystko zdążyło się naprawdę mocno skomplikować.
Wzruszyła lekko ramionami i uśmiechnęła się niewinnie, nie będąc w stanie ocenić, czy rzeczywiście bez problemu to załapał. Pewnie byłoby łatwiej, gdyby nie była tak bardzo podchmielona. To zdecydowanie nie pomagało jej w czytaniu z niego, jak z otwartej księgi – nie, żeby to kiedykolwiek było łatwe. Hainsworth był bowiem jedną z tych osób, które naprawdę ciężko było rozszyfrować, a przecież Gayla naprawdę się starała. Przez pewien czas ona naprawdę pragnęła go poznać. - Do twarzy ci bez nich - skwitowała, oczyma pijackiej wyobraźni widząc chyba to, jak wyglądałby ze skrzydłami, które, jej zdaniem, w ogóle by mu nie pasowały. Najpewniej ujmowałyby mu uroku, a warto nadmienić, że Farnham miała go za faceta całkiem przystojnego. Zmiennego i wrednego, owszem, ale też atrakcyjnego na tyle, że miło było czasami zawiesić na nim oko. Robiłaby to pewnie z większą przyjemnością, gdyby stosunki między ich dwójką nie były aż tak napięte.
Trudno w to uwierzyć, ale ich próba dotarcia do domu w końcu zakończyła się sukcesem. A może raczej skończyła się tak próba dotarcia w jego okolicę? Kiedy bowiem przekroczyli próg podwórka Gayli, brunetka była już na tyle zmęczona, że omal nie zasnęła w ramionach Hainswortha, tym samym najpewniej jeszcze bardziej utrudniając mu poruszanie się. - Daleko jeszcze? - jęknęła, mając wrażenie, że nogi zaraz odmówią jej posłuszeństwa. Swoją drogą, chyba znów traciła kontakt z rzeczywistością, ponieważ nie zorientowała się, że byli już prawie na miejscu. Prawie, bo przecież nadal musieli dostać się do środka, a Gayla nie wyglądała teraz jak ktoś, kto mógłby współpracować w kwestii znalezienia klucza.

Lin Hainsworth
sprzedawca / farmer — Basara
27 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
po części farmer, po części sprzedawca staroci i w pełni cynik
Może kiedyś będą w stanie dojrzalej podejść do tej relacji, jeszcze zanim będzie za późno. Czas, właściwie to trudno ocenić czy grał na ich korzyść, czy wręcz przeciwnie. Prawdę powiedziawszy to wiele zależało od sytuacji Gayli, bo u Lina wiele nie miało się zmienić - nadal miał tu tkwić, a jego charakter, cóż, nie był lekki, ale nie ma co się spodziewać, że nagle nastąpi jakaś jego przemiana. Wiele też zależy od ich chęci i tego, czy jeszcze będą chcieli zaangażować się w tę znajomość. Lindsay miał względem tego pewne wątpliwości, choć i tak to co myślał, zupełnie nie zgrywało się z tym, co robił, ale to już rzecz, którą sam będzie musiał przemyśleć. A tymczasem skupiony był po prostu na tym, żeby odprowadzić ją bezpiecznie do domu. To zaś wcale takie łatwe nie było. Po pierwsze coraz ciężej prowadziło się coraz bardziej otępiałą Gaylę, a po drugie własne zmęcznie i dystans dawały o sobie znać. Mimo to Hainsworth dzielnie parł naprzód, nie mając innego wyboru. Mógł oczywiście zadzwonić po taksówkę, jednak doszedł do wniosku, że teraz już się nie opłacało, a sens miałoby to jedynie, gdyby odwiozła ich spod baru, a nie gdy byli już w połowie drogi. Teraz miał już jakoś dać sobie radę i rzeczywiście mu się udało, bo byli już naprawdę blisko jej domu - było go już widać. Na jego widok brunet poczuł pewną ulgę, choć dotarcie tam wcale nie oznaczało końca przygody. Ale za to miał to być koniec najmniej przyjemnej części - ciągnięcia za sobą Farnham, bo miał wrażenie, że właśnie tym stało się to pod koniec. - Zaraz będziemy na miejscu. Możesz już dać mi klucze - polecił jej, dochodząc do wniosku, że sama pewnie nie da sobie rady z otwarciem drzwi. Najwyraźniej jednak pokładał w niej zbyt wiele wiary, zakładając, że da sobie radę ze znalezieniem owych kluczy. Cóż, to był jego błąd, z którego jeszcze nie zdawał sobie sprawy. Na razie był zbyt zajęty pokonywaniem ostatnich kilku metrów, a gdy to się udało, odetchnął z ulgą, zatrzymując się pod samymi drzwiami. Nie puścił jednak brunetki, jakby w obawie, że to mogłoby się skończyć nieciekawie. Czy robił to słusznie? Nie miał pojęcia, ale na pewno nie zamierzał tego sprawdzać. Już wolał dmuchać na zimne, żeby później nie żałować głupiej decyzji.

Gayla Farnham
rzeźbiarko-farmerka — własna farma
28 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Rzeźbi, lepi garnki z gliny, a w międzyczasie stara się ogarnąć chaos, którym jest odziedziczona po dziadku farma.
Ciężko rozprawiać o dojrzałości, kiedy jedna ze stron ledwie trzyma się na nogach, a właśnie tak sytuacja wyglądała w przypadku Gayli, która od kilkudziesięciu minut czuła się wręcz koszmarnie. Miała wrażenie, jakby na zmianę to jej ciało i umysł odmawiały posłuszeństwa. Ilekroć chciała coś zrobić czy powiedzieć, plątały jej się nogi albo język, przez co w chwili obecnej nie sprawiała wrażenia osoby szczególnie kontaktowej. W oczach Lindsaya musiała być więc jeszcze większym utrapieniem, niż bywała ogólnie, zatem należała mu się spora pochwała za to, że wytrzymywał z nią dzielnie i, chociaż na pewno miał ku temu niejedną sposobność, zdecydował się bezpiecznie odstawić ją do domu. Choć Gayla nie do końca była świadoma tego, co działo się wokół niej, nie ulega wątpliwości, iż powinna ostatecznie dojść do wniosku, że Hainsworth nie był jednak tym uosobieniem zła, za które miała go do niedawna. Wręcz przeciwnie, miał całkiem dobre serce, czego ona z jakiegoś powodu nie chciała zauważyć.
Była wykończona. Mieli za sobą naprawdę długi spacer, a gdyby tego było mało, Gayla naprawdę była wyczerpana z powodu doprawionego alkoholu. Miała ochotę już tylko przytulić głowę do poduszki i zasnąć, co, według zapowiedzi Lindsaya, miało nastąpić w najbliższej przyszłości. Na samą myśl o tym uśmiechnęła się, przez co chyba niedostatecznie skupiła się na jego poleceniu. Z drugiej jednak strony, nawet gdyby się wysiliła, czy rzeczywiście byłaby w stanie udzielić mu w pełni zadowalającej odpowiedzi? To zdecydowanie nie było teraz jej mocną stroną. - Nie mam - odpowiedziała, wzruszając przy tym beztrosko ramionami. Nie kłamała – nie miała ze sobą kluczy, a wszystko dlatego, że odkąd zajmowała się farmą, przyzwyczaiła się do pozostawiania klucza od domu pod wycieraczką. Był tam za każdym razem, kiedy wychodziła (nawet na krótką chwilę!), co w pewnym sensie było skutkiem jej przygody sprzed kilku miesięcy. Po tym, jak Lindsay musiał wymienić jej zamki, wolała być przygotowana na każdą ewentualność, a jednak teraz nie pomyślała o tym, aby poinformować go, gdzie ten klucz się znajdował. Jej pijacki umysł założył chyba, że dla Hainswortha było to tak samo oczywiste, jak dla niej. Nie miała pojęcia, jak bardzo się myliła.

Lin Hainsworth
sprzedawca / farmer — Basara
27 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
po części farmer, po części sprzedawca staroci i w pełni cynik
Oczywiście, że nie był taki straszny! Mógł sprawiać takie wrażenie, czasem pewnie celowo, ale koniec końców to naprawdę dobry facet, który nie chce dla innych źle. Po prostu nie pokazuje się zbyt często z tej lepszej strony, bo za bardzo boi się tego, że ktoś to wykorzysta i znów go zrani. Zwyczajnie wolał dmuchać na zimne, bo obawia się, że inaczej marnie by skończył. A wystarczy mu to, że zraniła go jego matka. To była krzywda, która wyczerpała wszelkie limity prawdopodobnie na całe jego życie, patrząc na to, że jeszcze się po niej nie pozbierał i nie wyglądało na to, by prędko miało to nastąpić. Właśnie dlatego był ostrożny w kontaktach z innymi ludźmi. Druga sprawa, że czasem potrafił pokazać się z gorszej strony tak po prostu, bo brakowało mu pewnych hamulców. Nie od razu, ale po czasie żałował takich sytuacji i dokładnie tak było z niedawnymi wydarzeniami między nimi. Może częściowo ze względu na to podwójnie zależało mu na tym, żeby teraz pokazać Farnham, że wcale nie był taki zły?
Co? Kiedy tylko powiedziała mu, że nie ma kluczy, brunet posłał jej pytające, naglące i nerwowe spojrzenie. Tak, wszystko w jednym! Po prostu nie mógł uwierzyć w to, co właśnie usłyszał. Już byli tak blisko celu i znów komplikacje? Cud, że jeszcze miał cierpliwość. Ale jakoś jeszcze jej nie wyczerpał, najwyraźniej miał jej do Gayli więcej niż do innych osób. - Jak to nie masz? To jak chcesz dostać się do środka? - po zadaniu jej drugiego pytania, naszła go pewna myśl, dlatego wolną dłonią nacisnął na klamkę, ale to nic nie dało, drzwi się nie otworzyły. Czyli jednak nie była tak głupia, żeby pozostawić je otwarte, chociaż tyle. A przez chwilę na poważnie się tego obawiał! - Drzwi są przecież zamknięte - dodał po sprawdzeniu tego. Poważnie, nie miał pojęcia jak chciała wejść do środka, skoro niby nie miała kluczy. Ale wychodząc przecież musiała je mieć, jakoś zamknęła te drzwi. Tylko co w takim razie później się z nimi stało? No i czy faktycznie powinien jej ufać, że ich nie miała? Była w takim stanie, że mogła pleść bzdury, podczas gdy klucze były schowane w jakiejś jej kieszeni. Nie rwał się jednak do sprawdzania tego, bo… no nie chciał, żeby coś mu zarzucono, dlatego liczył jeszcze na to, że brunetka będzie z nim współpracowała. Jeśli nie, wtedy będzie musiał przestać przejmować się błahostkami.

Gayla Farnham
rzeźbiarko-farmerka — własna farma
28 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Rzeźbi, lepi garnki z gliny, a w międzyczasie stara się ogarnąć chaos, którym jest odziedziczona po dziadku farma.
Bez wątpienia powinni byli jakoś to sobie poukładać. Jak na dwójkę dorosłych osób przystało, powinni porozmawiać ze sobą szczerze i wprost wyjaśnić nie tylko własne pobudki, ale i oczekiwania względem tej drugiej strony. Szkoda tylko, że to nie jest łatwe, kiedy w grę wchodzą uczucia. I nie, nie mowa tu o czymś głębszym, a o zwyczajnej sympatii, której przecież im względem siebie nie brakowało. Gayla naprawdę go polubiła, choć warto nadmienić, że to początkowo wydawało jej się niewykonalne. Myślała, że to, co robił, miało za zadanie udowodnienie jej, że wcale tu nie pasowała. Dopiero po pewnym czasie zorientowała się, że była w błędzie, ale jakimś cudem i tak udało im się doprowadzić do zbyt dużych komplikacji. Albo mieli wyjątkowy talent do ranienia innych, albo to siebie uwielbiali pakować na minę. Tak czy inaczej, zdecydowanie zawiedli - oboje.
Nie była teraz najlepszym towarzystwem, zatem jego cierpliwość do niej rzeczywiście godna była pochwały. Warto jednak nadmienić, że Gayla nie kontrolowała własnego zachowania, a to też nie była jej wina. Sięgając po alkohol w barze, nie robiła tego po raz pierwszy i nie miała powodów, aby zakładać, że tym razem się na tym przejedzie. Nie sprowadziła tego na siebie celowo, tak samo jak i jego nie zaciągnęła tutaj siłą. Naprawdę nie chciała być dla niego kłopotem. - To otwórz - odparła, a jej mina sugerowała, że wydawało jej się, iż prosiła go teraz o oczywistą oczywistość. Jak widać, spacer musiał wcale jej nie pomóc, skoro teraz nie miała świadomości tego, że Lindsay nie czytał jej w myślach i sam nie miał pojęcia, gdzie znajdowały się jej klucze. Nie myślała jednak logicznie, ale to akurat musiał jej wybaczyć. Albo przynajmniej spróbować. - Szybko. Chcę do łóżka - jęknęła, będąc zwyczajnie zmęczoną spacerem, który za sobą mieli. Było późno, ona była wstawiona, a droga z baru nie należała do najkrótszych. Dobrze jednak, że w jej trakcie mogła liczyć na towarzystwo Lindsaya, który nie bez problemów, ale jednak zdecydował się odstawić ją do domu, albo… no próbował to zrobić, bo, jak widać, nawet pijana Gayla nie byłaby sobą, gdyby nie utrudniła mu roboty, prawda? A, jak zostało ustalone, nie był to pierwszy raz, kiedy przychodził jej z odsieczą, w dodatku przez coś, co ona sama (chociaż nie bezpośrednio) skopała.

Lin Hainsworth
ODPOWIEDZ