sprzedawca / farmer — Basara
27 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
po części farmer, po części sprzedawca staroci i w pełni cynik
Na co komu były walentynki? Tego Lindsay nie rozumiał. Przynajmniej z perspektywy przeciętnej osoby, nie firm, które na tym święcie zarabiały. Ale może po prostu miał problem z przekonaniem się do tego dnia, bo nigdy nie miał z kim go świętować? Nie angażował się w relacje z kobietami na tyle, aby chcieć, z którąkolwiek z nich spędzić ten dzień, dlatego mógł też nie rozumieć, co inni w tym widzieli. Wiedział za to, że przez wszechobecną atmosferę święta zakochanych, sam w tym okresie miał problem ze znalezieniem dla siebie miejsca. Z kolegami wyjścia były utrudnione, bo część z nich wolała ten czas spędzić z partnerkami. Lindsay w tym okresie wolał z paniami się nie umawiać, by nie doszukiwały się w jego zamiarach zbyt wiele, a wszelkie pojawienie się na mieście wiązało się z tym, że zewsząd będzie atakowany walentynkowymi okazjami. Nawet w ulubionych lokalach, ale nawet wizja tego, że podobnie mogło być dziś w Rudd’s nie przekonała go do zrezygnowania z pójścia tam. Umówił się z dwójką kolegów, którzy podobnie jak on nie mieli nic lepszego do roboty. I nie, nie wiedzieli, że pakują się na imprezę dla singli, którą albo sam pub, albo ktoś w nim postanowił zorganizować, najwyraźniej myśląc o ludziach, dla których dzisiejsze święto nie było przeznaczone. Można zatem uznać, że tej trójce się poszczęściło, bo choć tu będą mogli w jakimś stopniu uciec przed tym, co w tym dniu zdecydowanie nie było dla nich.
Czy spodziewał się, że zastanie tu Gaylę? No nie, tym bardziej nie w towarzystwie swojego kumpla i przyjaciółki Farnham, z której sam był na randce w ciemno i po której nie miał z nią żadnego kontaktu. No cóż, nic między nimi nie zaskoczyło, sam prędko stamtąd uciekł, więc zrozumiałe było to, że ten temat umarł. Może gdyby poznali się w innych okolicznościach, to wyglądałoby inaczej, ale jest jak jest. Teraz jednak więcej jego uwagi skupiła na sobie Gayla, choć też nie do przesady. Od czasu do czasu zerknął w jej kierunku, ale to tyle. Przynajmniej do czasu, aż nie spostrzegł, że zaczęła się dziwnie zachowywać, jakby przesadziła z piciem. I akurat teraz po jej koleżance nie było żadnego śladu. Tylko przez to postanowił zaczepić brunetkę, odchodząc od stolika, który zajmował z kolegami. - Zaszalałaś dzisiaj, co? - odezwał się, dłoń opierając o bar tuż przed jej twarzą, by zwrócić na siebie jej uwagę, gdyby miała wątpliwości, czy to do niej się zwraca.

Gayla Farnham
rzeźbiarko-farmerka — własna farma
28 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Rzeźbi, lepi garnki z gliny, a w międzyczasie stara się ogarnąć chaos, którym jest odziedziczona po dziadku farma.

[akapit]

DZIEWIĘTNAŚCIE

Gdyby ktoś ogłosił lokalny plebiscyt i zorganizował w nim kategorię dla największych niezręczności, Gayla z całą pewnością uzyskałaby taką statuetkę. W ostatnim czasie była mistrzynią znajdowania się w sytuacjach, które większość osób uznałaby za skrajnie niekomfortowe. Jedną z nich było choćby piastowanie stanowiska piątego koła u wozu, jakim stała się w relacji własnej koleżanki z facetem, który pewien czas temu to właśnie ją zaprosił na randkę. O ile nie czuła żadnego żalu względem swojej znajomej – nie przywiązała się bowiem do tego mężczyzny, a jej zainteresowanie nim zmalało w momencie, w którym pojęła, iż był on kolegą Hainswortha, to jednak cały ten dziwaczny trójkąt wydawał jej się zwyczajnie nie na miejscu. Mogła życzyć im szczęścia, a jednak nie chciała brać w tym czynnego udziału, do czego, nieświadomie, była wciągana. Co gorsze, nieświadomy był chyba również tamten chłopak, ponieważ wcale nie kwapił się do wyciągnięcia jej koleżanki na kolejne spotkanie. To ona goniła za nim jak głupia, co dzisiaj Farnham miała okazję obserwować podczas jednej z imprez, które odbywały się w Rudd’s. Patrzyło się na to wyjątkowo przykro, dlatego w którymś momencie zdecydowała się sięgnąć po alkohol. Nie piła dużo, nie była nawet wielką fanką drinków, dlatego kupiła sobie tylko jedno piwo, które miało wystarczyć jej na cały wieczór. I wystarczyło, co więcej, poskładało ją bardziej, niż mogłaby sobie tego życzyć, co było prawdopodobnie skutkiem tego, że Gayla bezmyślnie zostawiła je bez opieki, kiedy na moment wyszła do toalety. Po powrocie dopiła je, a później nagle poczuła się koszmarnie. Uderzyła w nią fala nieprzyjemnego gorąca, a ona sama nabrała wrażenia, że zaśnie zaraz na barze. Nie miała też siły wstać o własnych siłach, czując się tak, jakby kończyny odmówiły jej posłuszeństwa. Gdyby miała wrócić teraz do domu sama, na pewno nie dałaby sobie rady. - Lindsay - odezwała się chwilę po tym, jak usłyszała głos bruneta, na którego zerknęła zamglonym wzrokiem. Uśmiechnęła się, zdecydowanie zbyt szeroko nawet jak na kogoś, kogo jego widok mógłby ucieszyć. - Gdzie jest twoja walentynka? - zapytała, przekładając głowę na jedno z ramion, które ułożyła wcześniej na barze. Tak, dosłownie na nim leżała, co było skutkiem jednego, nawet nie jakoś szczególnie smacznego piwa. Gdyby jej nie poskładało, bez wątpienia od razu zorientowałaby się, że to musiało zostać doprawione.

Lin Hainsworth
sprzedawca / farmer — Basara
27 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
po części farmer, po części sprzedawca staroci i w pełni cynik
Całe szczęście, że Lindsay w niczym podobnym nie uczestniczył. Choć on pewnie nie dopuściłby do takiej sytuacji i szybko położyłby kres, ponieważ nie zamierzał uczestniczyć w czymś, co tak bardzo negatywnie wpłynęłoby na jego samopoczucie. Już i tak wystarczająco poświęcił się w imię przyjaźni, gdy pozostał na tej podwójnej randce, na której była także Gayla, choć odkąd zorientował się, że tam była, kompletnie nie potrafił się odnaleźć i odliczał czas do końca. Tam jednak przynajmniej był z kimś umówiony, nie na doczepkę, więc można powiedzieć, że miał tam jakiś cel w tym, by pozostać, jednak rola piątego koła? Nie, w coś takiego na pewno by się nie wpakował i pewnie byłby zaskoczony, że Farnham postanowiła w tym uczestniczyć tym bardziej, że jej koleżanka uganiała się za facetem, z którym to ona wcześniej była na randce. I który jej koleżanką też raczej szczególnie nie był zainteresowany, bo rozmawiał o tym z Hainsworthem po tamtej feralnej randce. Chociaż uważał, że koleżanka Gayli jest w porządku to stwierdził, że nie tego szuka. Ale jak wspominałam, Lin nie na niej dziś skupił uwagę, dlatego nawet nie zwrócił uwagi na to, że mogła oglądać się za jego kumplem. Zauważył tylko Farnham, która po pewnym czasie ewidentnie nie była w najlepszej formie. Brunet postanowił zainteresować się nią, skoro nagle została sama. Nie mógł przecież tak jej zostawić, nieważne jak niezręczna i dziwna była obecnie ich relacja. Ale i tak dziwniejsza od ich relacji była dziś sama Gayli, której teraz przyglądał się z nieukrywanym zaskoczeniem. - Moja walentynka? - popatrzył na nią ze ściągniętymi ku sobie brwiami. - Tam, mam nawet dwie - odpowiedział na jej pytanie, palcem wskazując na stolik, przy którym siedzieli jego koledzy. Żartował sobie, bo co innego mógł zrobić? Miał wrażenie, że poważna rozmowa z Farnham przy jej obecnym stanie nie była możliwa. A poza tym, co tu dużo mówić? Nie miał żadnej walentynki, nie przeszkadzało mu to, dlatego też nie czuł potrzeby krycia się z tym i mógł przyznać się do tego, że ten szczególny dla niektórych dzień spędzał w towarzystwie kumpli. Tylko kumpli, ok? Pomimo tego, co jej przed chwilą powiedział, tamta dwójka zdecydowanie nie była jego walentynkami.

Gayla Farnham
rzeźbiarko-farmerka — własna farma
28 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Rzeźbi, lepi garnki z gliny, a w międzyczasie stara się ogarnąć chaos, którym jest odziedziczona po dziadku farma.
Pomimo tego, iż niejednokrotnie udowadniała, jak bardzo była uparta, potrafiła też wykazywać się wyrozumiałością względem swoich znajomych. Jej koleżanka może i nie należała do grona szczególnie rozgarniętych, ale była jedną z nielicznych osób, które ciepło ją tutaj przywitały. Życzliwość wprost od niej biła, dlatego Gayla pozwalała jej wciągać się w tę maskaradę, jednocześnie nie mając serca sprowadzić jej na ziemię. Bo owszem, nie była ślepa i dostrzegała to, że kolega Hainswortha nie odwzajemniał jej zainteresowania, a jednak dzielnie zaciskała zęby i pozwalała swojej koleżance wierzyć, że może jednak coś w tym obszarze ugra. I może rzeczywiście ugrała? Zniknęła przecież z zasięgu wzroku brunetki, jednocześnie zostawiając ją na pastwę losu dokładnie wtedy, kiedy Farnham potrzebowała jej najbardziej. Całe szczęście, że teraz zainteresował się nią ktoś, kto nie odpowiadał za zawartość jej szklanki z piwem. Bądź co bądź, skoro ktoś miał czelność coś do niego dodać, cała ta sytuacja mogła skończyć się znacznie gorzej, a póki co jedyną nieprzyjemnością było to, jak bardzo się kompromitowała. To jednak zaboleć miało ją dopiero wtedy, kiedy Gayla zda sobie sprawę z tego, jak potoczył się dzisiejszy wieczór. Na razie nie była chyba świadoma niczego. No, może poza tym, kto właśnie się przed nią znajdował. A skoro o tym mowa, kiedy Lindsay wskazał kierunek, w którym znajdowały się jego walentynki, Gayla podniosła swoją ciężką głowę i zerknęła w tamtym kierunku. Choć robiła to jakby w zwolnionym tempie, jakieś trybiki w jej głowie w końcu zaskoczyły, jednak nie do końca tak, jak można by tego oczekiwać. Bo nie, nie była w stanie na to, aby wyłapać żart. - Och - odparła przeciągle, sygnalizując w ten sposób, że w końcu zrozumiała. - Czyli to jednak nie uda - pokiwała głową, mówiąc to chyba bardziej do siebie, niż do bruneta. - Ale aż dwie? - zapytała, koślawo przekrzywiając głowę. Do tej pory chyba nieszczególnie zastanawiała się nad jego życiem uczuciowym, a jednak teraz musiała chyba uznać tę potrójną randkę za coś godnego podziwu, bo właśnie z takim wyrazem twarzy teraz na niego spojrzała – trochę tak, jakby była pod wrażeniem. Radził sobie w końcu zdecydowanie lepiej niż ona!

Lin Hainsworth
sprzedawca / farmer — Basara
27 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
po części farmer, po części sprzedawca staroci i w pełni cynik
Każdemu zdarzy się przesadzić z alkoholem? Akurat tego Lindsay u innych nie mógł krytykować. Nie dlatego, że sam przesadzał z piciem, on akurat pił bardzo świadomie i mocno się ograniczając, bo nie chciał doprowadzić się do takiego stanu jak ojciec. Nie chciał, żeby inni myśleli, że jest taki jak on, a nawet jednorazowy wyskok w przypadku Lina mógł do tego doprowadzić. No i właśnie przez ojca też nie miał prawa krytykować innych, gdy pili więcej. Osądzać też nie, dlatego Farnham mogła być spokojna, przed nim raczej nie musiała bać się o to, że się wygłupi. Widział już tyle pijackich wybryków, że nic raczej nie było w stanie już zrobić na nim wrażenia. Zresztą, co dziwne, Hainsworth był teraz na tyle przejęty jej stanem, że naprawdę nie przykuwał zbyt wielkiej wagi do tego, jak głupie mogło być jej zachowanie. Bardziej zastanawiał się nad tym, co z nią począć… No, dopóki nie zbiła go z pantałyku swoim komentarzem, z którym, swoją drogą, zupełnie nie trafiła. Pomimo tego, co przed chwilą jej powiedział, on wcale nie był na randce ze swoimi kolegami, nie był nawet tak nimi zainteresowany, bo mężczyźni go nie pociągali. Więc nie, nie chodziło ani o jej uda, ani o nich, musiała dalej szukać rozwiązania tej zagadki. - Co? - zapytał, dopiero po chwili łącząc kropki i łapiąc, o co jej chodziło. - Nie, nie… To był żart! Żartowałem. Wyszedłem z kolegami, to nie moje walentynki… A zresztą, po co się tłumaczę? Dociera w ogóle do ciebie co mówię? - zapytał, bo gdy w trakcie swojego monologu ją obserwował, miał wrażenie, jakby jego słowa teraz się od niej odbijały. Nie wyglądała dobrze, nie sądził też, że powinna tu dłużej pozostać, bo i tak nie była w stanie kontynuować zabawy. Tylko gdzie do cholery była jej koleżanka, która powinna się nią teraz zająć? Lindsay się rozejrzał, ale nie widział jej nigdzie na horyzoncie. - Gdzie twoja walentynka? Widziałem, że byłaś tu z Alice - zapytał, ponieważ chciał dać jej kumpeli znać, żeby zajęła się Farnham i odstawiła ją do domu, bo powinna teraz odpocząć i dojść do siebie, zamiast leżeć na barze. Tym bardziej, że różni ludzie tu krążyli, a Hainsworth nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, że w jakiś sposób już dziś brunetka miała do czynienia z kimś niebezpiecznym, kto odpowiadał za jej stan.

Gayla Farnham
rzeźbiarko-farmerka — własna farma
28 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Rzeźbi, lepi garnki z gliny, a w międzyczasie stara się ogarnąć chaos, którym jest odziedziczona po dziadku farma.
Wbrew temu, co mogło mu się wydawać, ona też nie planowała pić na umór. Może nie znali się szalenie dobrze, a jednak było kilka okazji, kiedy sięgali po alkohol w swoim towarzystwie, dlatego Lindsay powinien mieć już pewne spojrzenie na to, jak niewiele Gayla była w stanie wypić. Jej dzisiejszy stan nie był zatem skutkiem wpadki, przynajmniej nie jej własnej, ponieważ nie była nawet bliska tego, aby można było stwierdzić, iż ściągnęła to na siebie na własne życzenie. Stroniła od alkoholu, a po dzisiejszym wieczorze miało się to prawdopodobnie jeszcze nasilić. Zanim jednak dojdzie do takich wniosków, musiała jakoś dostać się do domu, ale na razie nie była w stanie sama się do tego zebrać. W końcu nie tylko nogi, ale i wszystkie inne części ciała odmówiły jej posłuszeństwa, nie mówiąc już nawet o rozumie, który zdecydowanie wymykał jej się spod kontroli. To by wyjaśniało, dlaczego w odpowiedzi na jego pytanie pokiwała głową na boki w bliżej nieokreślonym geście – ciężko było więc stwierdzić, czy to, co powiedział, dotarło do niej, czy może jednak niekoniecznie. - Alice… - zmrużyła oczy, wysilając wszystkie szare komórki do tego, aby przywołać choć trochę informacji na temat własnej koleżanki. - Kocha Patricka. Może znalazł jej pantofelek i teraz poszli gdzieś razem? Albo karoca już zamieniła się w dynię? Która godzina? - zapytała, prostując się nawet na swoim miejscu, co było prawdopodobnie największym osiągnięciem w kwestii ruchu, jakiego mogła osiągnąć. Gdyby spróbowała zejść ze swojego krzesełka, prawdopodobnie od razu by upadła, ale tego na szczęście nie próbowała. Przyciągnęła natomiast do siebie w połowie pustą szklankę z piwem, prawdopodobnie zamierzając się go napić. - Jesteś dobrą wróżką, Lin? - zapytała, zaczynając bawić się słomką umieszczoną w szklaneczce, ale nawet to zrobiła na tyle nieporadnie, że trochę płynnej zawartości rozlało się na zewnątrz. Po takiej ilości alkoholu, którą sama wypiła, zdecydowanie nie powinna znajdować się w aż tak tragicznym stanie, chociaż… Sama chyba nie do końca to dostrzegała – jeszcze.

Lin Hainsworth
sprzedawca / farmer — Basara
27 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
po części farmer, po części sprzedawca staroci i w pełni cynik
Tylko czy tamte doświadczenia wystarczyły, aby mógł z całą pewnością stwierdzić, że Gayli nie zdarzało się od czasu do czasu wypić więcej? No nie, dlatego jego obecne podejrzenia wcale nie były takie bezpodstawne. Ale znów - on jej nie krytykował. Po prostu odnotował, że dziś najwyraźniej pozwoliła sobie na więcej i może nie wyczuła momentu, w którym powinna przestać. Albo po prostu go zignorowała. Nie wnikał, teraz to i tak nie miałoby sensu, dlatego nawet nie próbował dopytywać o to, dlaczego doprowadziła się do takiego stanu. Wolał raczej skupić się na znalezieniu jakiegoś rozwiązania, żeby jej pomóc, bo ktoś musiał się nią zająć. I miał nadzieję, że tym kimś będzie jej koleżanka, z którą tu przyszła, ale z tej dziwnej paplaniny brunetki wywnioskował, że to mogło wcale nie być takie proste. Nie miał pojęcia co do wszystkiego miał Patrick i o co chodziło w nawiązaniu do Kopciuszka, ale także w to nie zamierzał wnikać, dochodząc do wniosku, że to pewnie nie miało żadnego sensu, było zwykłą, pijacką paplaniną, którą należy zignorować. W tym akurat miał ogromne doświadczenie, więc także teraz poszło mu gładko. - Jeszcze nie północ - odparł, cały czas uważnie ją obserwując. Zachowywała się bardzo dziwnie, ale znów - to norma w przypadku pijanych osób, dlatego nie doszukiwał się w tym drugiego dna i nie planował żadnego śledztwa w sprawie tego, jak do tego doszło. Po prostu uznał, że poniosła ją impreza z kumpelą, która gdzieś po drodze zaginęła, najwyraźniej podrywać Patricka albo kogoś innego. Albo innego Patricka od tego, którego on miał na myśli. Mniejsza jednak o nią. Nie Alice była teraz jego zmartwieniem, tylko ta kupka nieszczęścia, która nawet na tym stołku ledwie się trzymała. - Chyba muszę nią zostać - odpowiedział jej, dochodząc do wniosku, że szukanie Alice mijało się z celem. Sam będzie musiał odstawić Gaylę do domy. - Chodź, zabiorę cię do domu - zaproponował, wyciągając w jej stronę rękę, aby mogła się na niej wesprzeć. Domyślał się, że utrzymanie równowagi mogło sprawiać jej teraz problemy, dlatego zamierzał pomóc jej także w tym. Pod warunkiem, że zdecyduje się z jego pomocy skorzystać, choć czy miała jakiś wybór? Możliwe, że Lin był gotów wynieść ją stąd, jeśli nie będzie współpracować lub nie pojawi się jej koleżanka, bo przecież jej tak tu nie zostawi.

Gayla Farnham
rzeźbiarko-farmerka — własna farma
28 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Rzeźbi, lepi garnki z gliny, a w międzyczasie stara się ogarnąć chaos, którym jest odziedziczona po dziadku farma.
Cóż, w chwili obecnej mógł ją oceniać, a ona i tak nie byłaby w stanie się z tego wybronić. Dopiero jutro, kiedy dojdzie do siebie i przeanalizuje uważnie wydarzenia dzisiejszego dnia, w jej głowie będzie mogła zapalić się lampeczka dotycząca tego, co zaszło w barze. Niewykluczone zatem, że Farnham postanowi przedstawić mu jakieś sprostowanie, nie chcąc wyglądać w jego oczach na pijaczkę, która nie miała nad sobą kontroli. Może nie znała wszystkich szczegółów, ale dostrzegała to, jak spoglądał na własnego ojca, a jej, pomimo tego, jak wiele złego wydarzyło się między ich dwójką, nadal zależało na tym, by miał o niej dobre zdanie. Nie wiedziała, dlaczego było to dla niej tak ważne, ale zamiast to analizować, w końcu chyba zdecydowała się to zaakceptować.
Wydęła lekko usta, kiwając głową tak, jakby nie tylko rozumiała, ale też i zgadzała się z tym, co mówił, choć warto nadmienić, że nawet tak zdawkowe informacje wpadały do jej umysłu tylko po to, by za moment z niego uciec. Gayla nie była w stanie dostatecznie skupić się na rozmowie, a jednak zadziwiająco dobrze szło jej skupianie uwagi na samym Lindsayu. Odkąd znalazł się obok, obserwowała go niemal bezustannie, jednocześnie starając się wyciągnąć jak najwięcej z tego, co do niej mówił. Warto jednak nadmienić, że kiedy zdecydował się ją stąd zabrać, nie ruszyła się z miejsca od razu. Dopiero jego wyciągnięta dłoń dała jej do zrozumienia, że powinna wstać, co zresztą zrobiła. Dość pokracznie, ponieważ od razu się potknęła, ale wszystko przez to, że jej nogi były jak z waty. Musiała więc przytrzymać się nie tylko bruneta, ale też i baru, który puściła dopiero po dłuższej chwili. Wtedy też skupiła swoją uwagę na twarzy Hainswortha, w czym pomogła sobie, opierając głowę na jego ramieniu. - Nie jesteś dzisiaj taki straszny - przyznała, nadal nie ruszając się nawet na krok. Do tego przecież i tak potrzebowała jego pomocy; bez niej mogła co najwyżej usiąść i dalej przytulać się do stołu, a to, cóż, nie prezentowało się przecież najlepiej.

Lin Hainsworth
sprzedawca / farmer — Basara
27 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
po części farmer, po części sprzedawca staroci i w pełni cynik
W przypadku jego ojca za spojrzeniem Lina kryła się długa historia, choć może też podświadomie mógł mimo wszystko oceniać ludzi podobnych jemu? Z własnego doświadczenia wiedział przecież, że ci ludzie szkodzili nie tylko sobie, ale też bliskim wokół siebie. Dlatego mógł mieć pewne uprzedzenia, które były dla niego na tyle naturalne, że ich nie zauważał. Ale czy mógł być krytyczny wobec Gayli? Raczej nie. końcu to nie tak, że takie sytuacje zdarzały się jej nagminnie, tyle wiedział. Mieszkali przecież obok, czasami pili w swoim towarzystwie, zatem miał na ten temat pewne pojęcie. Może nie nie wiadomo jak wielkie, ale wystarczające, by teraz nie wrzucić Farnham do jednego worka ze swoim ojcem. To jeden powód mniej do martwienia się dla niej następnego dnia. Tych i tak będzie miała wystarczająco dużo po tym, co ją dziś spotkało.
Nie miał pojęcia czy zdawała sobie z tego sprawę, ale było po niej widać, że kontakt z nią był ograniczony. Właśnie dlatego szczególnie nie starał się z czymkolwiek do niej dotrzeć, ani o cokolwiek dopytywać, nie widział w tym sensu. Doszedł do wniosku, że najlepiej będzie po prostu ją stąd zabrać, a skoro pomóc w tym nie mogła mu jej koleżanka, to zadanie musiał wziąć na siebie. Nie spodziewał się, że tak potoczy się ten wieczór, ale jak widać, tak musiało być. Czy miał z tym problem? Prawdę powiedziawszy to nie. Niczego mu to nie psuło, w końcu i tak nie miał nic lepszego do roboty, dlatego nie był na Farnham zły. - A kiedykolwiek jestem straszny? - zapytał szczerze zaskoczony. Ok, bywał trudny, a kiedy się pokłócili, na pewno nie był najmilszy, ale nie on jedyny. Ale czy w normalnych interakcjach zasługiwał na miano strasznego? Wolałby nie, ale komentarz Gayli, nawet jeśli była pijana, musiał mieć jakieś źródło, którego był ciekawy. Miał jednak wątpliwości, czy dziś uda mu się je poznać. Niezależnie od tego, w końcu objął brunetkę w talii, by zapewnić jej większą stabilizację. - Chodźmy - odezwał się po chwili, zaczynając prowadzić ją do wyjścia, jeśli z nim współpracowała. Inaczej musiałby ją za sobą ciągnąć, a tego na razie robić nie zamierzał. Miał nadzieję, że jednak pomoże mu w zadaniu choć na tyle, żeby był w stanie w miarę łatwo ją poprowadzić.

Gayla Farnham
rzeźbiarko-farmerka — własna farma
28 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Rzeźbi, lepi garnki z gliny, a w międzyczasie stara się ogarnąć chaos, którym jest odziedziczona po dziadku farma.
Jej dzisiejszy stan nie był jego problemem i zdecydowanie nie powinien zaprzątać sobie tym głowy, zwłaszcza po tym, jak ich relacja wyraźnie zmierzała do punktu, w którym mieli przestać odgrywać w swoich życiach jakkolwiek istotne role. Błądzili niczym dzieci we mgle, zbliżając się do siebie na chwilę tylko po to, aby już moment później znowu się od siebie oddalić. Zdawać by się mogło, że nie mogli w ogóle się o siebie troszczyć, co wnosić można po ciosach, które zadawali sobie nawzajem mniej lub bardziej świadomie, a jednak czy nie dało się zauważyć również tego, że kiedy jedno z nich przechodziło gorsze momenty, to drugie próbowało pomóc? Czasami okazywali sobie to śmielej, niekiedy kryli to pod maską innych zachowań, a jednak obdarzyli się wzajemną troską i w jakimś stopniu dalej byli dla siebie ważni, tylko zupełnie nie umieli sobie tego okazać. Nie potrafili też wrócić na tory, z których ta relacja nie byłaby już w stanie się wykoleić. Naprawdę byli niczym dwójka dzieciaków, które ktoś musiał poprowadzić do celu.
Gayla była dziś niczym dziecko także w innych aspektach, włącznie z tym, że chyba nie do końca potrafiła chodzić. Gdyby Lindsay puścił ją, prawdopodobnie nie byłaby też w stanie raczkować, zatem nie pozostałoby jej nic innego, jak leżenie plackiem i liczenie na to, że osoby przechodzące przez lokal nie zdołają jej zadeptać. To, na szczęście, nie groziło jej już dzięki Lindsayowi. - Jak pokazujesz, że mnie nie lubisz - odparła bez cienia zawahania. I chociaż była teraz skrajnie wstawiona, warto nadmienić, że akurat to spostrzeżenie nie było wyssane z palca. Naprawdę uważała, że nie darzył jej sympatią, a kiedy to pokazywał, nie był szczególnie przyjemny. Gayla nadal pamiętała, jak czuła się po wizycie na urodzinach jego koleżanki i wiedziała też, że nie chciałaby tego powtarzać. To, co Lindsay serwował jej teraz, było zatem miłą odmianą, która, bądźmy szczerzy, długo się pewnie nie utrzyma. Tak jak Farnham nie była w stanie utrzymać się na własnych nogach. Kiedy Hainsworth zdecydował się ją wyprowadzić, wolnym krokiem ruszyła przed siebie, ale zdecydowanie potrzebowała amortyzacji. Jak widać, nie tylko myślenie sprawiało jej teraz trudność, dlatego Lindsay musiał liczyć się z tym, że droga do domu będzie długa, żmudna i zaprawiona jej marudzeniem. Bo owszem, na tym, co powiedziała mu do tej pory, najpewniej wcale nie zamierzała poprzestać.

Lin Hainsworth
sprzedawca / farmer — Basara
27 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
po części farmer, po części sprzedawca staroci i w pełni cynik
Czasem tak bywa? Chciałoby się tak powiedzieć, ale nie, oni byli cholernie dziwnym przypadkiem, który raczej nie bywał. Raczej prosiłoby się o stwierdzenie, że we dwójkę byli nietypowo durni i w temacie tej relacji podejmowali tak irracjonalne decyzje, że ktoś naprawdę musiałby się nagimnastykować, żeby znaleźć dla nich jakieś uzasadnienie. Prawdę powiedziawszy pewnie oni sami mieliby z tym problem, choć Lindsay by się do tego nie przyznał. Nie umiałby powiedzieć, że tak, głupio robił i postępował nieprzemyślanie, gdy odtrącał Gaylę, zamiast poprosić ją normalnie o jakieś wyjaśnienia. Był na to zbyt uparty i zbyt dumny. Mógł tylko przeprosić ją za to, że czasem wyszedł z niego dupek, co zresztą zrobił, i postarać się o to, żeby więcej nie traktować jej tak ostro. Bo wcale nie czuł się dobrze z tym, jak ją wtedy potraktował. Nie chciał tak się zachowywać, nie chciał taki być i zamierzał w przyszłości nad tym popracować.
Wypuścił głośno powietrze, gdy stwierdziła, że jej nie lubi. Czy miała rację? Nie. A czy mogła tak myśleć? No… częściowo pewnie tak i nawet Lindsay musiał się z nią zgodzić, bo rzeczywiście długo nie okazywał jej sympatii, a obecnie też nie wychodził żadną inicjatywą, by dowieść, że jednak ją lubił, pomimo tego wszystkiego, co zaszło. Winę można zrzucić na to, że brunet po prostu był kiepski w interakcje międzyludzkie, ale z tego Gayla powinna już zdawać sobie sprawę. - Gdybym cię nie lubił, myślisz, że bym cię teraz niańczył? - wymownie zerknął na nią kątem oka. Powinna się nad tym głębiej zastanowić, tym bardziej, że trochę go przecież znała i powinna wiedzieć, że Hainsworth nie robił rzeczy, które mu nie odpowiadały. A na pewno do tej kategorii należałoby zajmowanie się osobą, której los szczególnie go nie interesował i za którą zwyczajnie nie przepadał. Pewnie kompletnie by jej nie zignorował, ale prędzej zamówiłby dla niej jakąś taksówkę, niż sam zobowiązałby się dostarczyć ją do domu, a tak postąpił w przypadku Farnham. Zamierzał odstawić ją pod same drzwi, by mieć pewność, że dotarła tam bezpiecznie i czy było z nią wszystko w porządku. Bądź co bądź doprowadzenie się do takiego stanu może być kiepskie w skutkach, Lin coś na ten temat wiedział, przecież od lat zajmował się alkoholikiem i prawdopodobnie przerabiał z nim już niemal wszystko.

Gayla Farnham
rzeźbiarko-farmerka — własna farma
28 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Rzeźbi, lepi garnki z gliny, a w międzyczasie stara się ogarnąć chaos, którym jest odziedziczona po dziadku farma.
No cóż, najwyraźniej taka już była ich natura, a utrudnianie sobie tej relacji z jakiegoś powodu było jedyną formą interakcji, w jakiej się odnajdywali. Nie potrafili ze sobą funkcjonować, a jednocześnie przez wzgląd na bliskie sąsiedztwo, w pewnym stopniu byli na to skazani. Przez długi czas Gayla przypuszczała, iż nie będzie miała na co narzekać, a jednak ostatnio znów nie czuła się w tym miasteczku komfortowo. Znała już więcej osób, miała do kogo zwrócić się z codziennymi problemami, ale coś w tym wszystkim i tak nie grało. Nadal odnosiła wrażenie, że tu nie pasowała, a myślami coraz częściej uciekała w kierunku wyprowadzki. Nie, żeby był to jej główny cel, a jednak ta jako jedyna mogła okazać się czymś, co ich dwójkę odciągnie od tej ciągłej walki.
Bywały chwile, kiedy i ona się nie popisywała. Zdarzało się, że ona również traktowała go tak, jakby był jej najgorszym wrogiem, choć wcale tak o nim nie myślała. Ostatnio jednak, to znaczy od czasu swojego powrotu z Brisbane, Gayla nie zrobiła nic, czym mogłaby dać mu do zrozumienia, że coś miała mu za złe. Inaczej było z Hainsworthem, który znacznie namieszał jej tym w głowie. Choć przeprosił za swoje zachowanie, ono i tak zakorzeniło w umyśle brunetki to, że zwyczajnie nie darzył jej sympatią i najwyraźniej odciągnięcie jej od tej myśli nie miało należeć do zadań najprostszych. - Lubisz, nie lubisz. Strasznie szybko ci się to zmienia - zauważyła, robiąc kolejny krok do przodu. Zdawać by się mogło, że wyjście na zewnątrz dobrze jej zrobi, a jednak różnica temperatur nie była na tyle duża, aby cokolwiek mogła zmienić. Zresztą, ciężko stwierdzić, czy istniało w ogóle cokolwiek, co mogłoby postawić ją teraz na nogi. Chyba musiała po prostu dostać się do domu i to odespać. - Przywiozłam ci prezent - oznajmiła po chwili, nagle najwyraźniej przypominając sobie o czymś, czym koniecznie musiała się z nim podzielić. Jej umysł działał teraz dość nieskładnie i podsuwał jej przypadkowe myśli, których część wypowiadała na głos. Co się zaś tyczy domniemanego prezentu, był to niewielki drobiazg, który zabrała ze sobą z Brisbane. Zanim jednak zdołała mu go wręczyć, sprawy między ich dwójką koszmarnie się skomplikowały, a później… a później nie zdołały poprawić się na tyle, by Gayla jeszcze tego chciała.

Lin Hainsworth
ODPOWIEDZ