właścicielka salonu z sukniami ślubnymi — salon sukien ślubnych
28 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Sprzedaje suknie ślubne i czeka na znak od losu
#2


- Serio, nie wiem po co mnie tu ciągniesz. Chcesz żeby nas tu ktoś napadł? Jakiś seryjny morderca? - Zapytała, bo nie wydawało jej się żeby coś dobrego mogło ją spotkać po środku takiej puszczy. - Dlaczego nie mogłyśmy spędzić miłego dnia na plaży z drinkiem w ręku? - Oczywiście musiała sobie pomarudzić i powoli odczuwała, że zaczynają ją boleć nogi. Nie była wielką fanką takiego łażenia bez większego celu, a przynajmniej bez celu, który ona znała, dlatego miała nadzieję, że w końcu jej przyjaciółka się z nią podzieli jakąś większą ilością informacji.
- Okej, czekaj, stój... - rzuciła w końcu i stanęła kładąc sobie ręce na biodrach. Zmierzyła kobietę spojrzeniem od stóp do głów i lekko pokręciła głową. - Słyszałam tą historię o księciu przemienionym w żabę, więc jeżeli idziemy teraz do jakiejś zapomnianej przez boga sadzawki, bo chcesz się przelizać z płazami, to muszę Cię tutaj zatrzymać... książęta są przereklamowani - to był taki żart, chociaż trochę i taki przez łzy. Fern miała swojego księcia z bajki, który był chodzącym ideałem, ale kopnęła go w dupę w najgorszym z możliwych momentów. Wiedziała, że nie byliby razem szczęśliwi, bo jak się okazało on chciał dzieci, a ona zupełnie nie. Nie wyobrażała sobie siebie w roli matki. Nie chciała go unieszczęśliwiać nie mogąc mu dać wielkiej rodziny i chociaż zostawianie kogoś przed ołtarzem zapewne nie jest dobrym pomysłem, to jeszcze gorszym wydawało jej się być hajtanie się z kimś, kto chciał innych rzeczy od życia niż ona. Trzeba było wybrać mniejsze zło. - Napije się i możemy iść dalej - skrzywiła sie, a później wyciągnęła butelkę wody z plecaka i pociągnęła z niej kilka dużych łyków.
powitalny kokos
catlady#7921
zoya - inej - james - luna - joshua
kryminolog — bez pracy
29 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
29 letnia wdowa, która wróciła do Lorne Bay po latach, żeby załatać złamane serce i otworzyć w okolicy szkołę sztuk walki. Ale czy to jej się uda?
#5

Mara miała misję… chociaż nie wiedziała jaką. Ale hej, to nie było istotne, czy nie powinno się mówić, że liczy się droga, a nie cel? No albo coś w ten deseń? No dobra, nie wiem właściwie co chciała osiągnąć, bo sama kompletnie nie wiedziała czego chciała. Narastało w niej uczucie, że powinna coś zrobić, ale kompletnie nie wiedziała co i jak. Oczywiście wiedziała, że musi otworzyć szkołę sztuk walki, ale poza planami na piśmie ten cel się jakoś rozmywał, jakby powoli przestawał mieć dla niej sens… jakby wszystko trochę ten sens gubiło i gdzieś po drodze się po prostu zacierał. A co lepiej pomagało jej go wydobyć, niż odpowiedni wysiłek fizyczny? Nie do końca miała nastrój na kopanie i uderzanie, poza tym ciężko było w tym mieście znaleźć dobrego partnera, któremu nie zrobiłaby krzywdy, więc postanowiła na bardziej wymagający wysiłek. I o dziwo, na towarzystwo.
- Nie narzekaj, nawet nie wiesz jakie to jest dobre dla zdrowia tak się czasem zmęczyć, dotlenić. Przyda ci się - zapewniła Fern. Nie wiem jakie mają backstory, bo jestem sklerotykiem, ale nieważne. - Poza tym nikt cię nie zabije ani nie napadnie przy mnie, pamiętaj że jestem szkolona do walki i prędzej zabiję napastnika - zapewniła ją, a potem uśmiechnęła się niewinnie. [b[- Żart [/b[- zapewniła ją, chociaż bardziej adekwatnym określeniem byłoby raczej to, że skłamała jej prosto w oczy. Oczywiście że nie miałaby oporów przed zabiciem kogoś, zwłaszcza kiedy stawką było jej życie. W jej historii rodzice zostali zamordowani… więc oczywiście że zawsze wybierała opcję kill than be killed.
- Tyłek możesz sobie spalić innym razem, upić możesz się co wieczór. A kiedy ostatni raz po prostu szłaś przed siebie i pokonałaś siedem wzgórz? - zapytała, a potem zmarszczyła lekko brwi, westchnęła i faktycznie zatrzymała się, pozwalając kobiecie nadgonić. Powoli uniosła brwi.
- Magiczne żaby? Czy w tym miasteczku każdy uwierzy w magiczną bzdurę? Dopiero co inna wariatka wmawiała mi, że wisi na mnie klątwa, a to nawet nie Nowy Orlean! - wywróciła oczami. Swoją drogą Luizjana miała piękny klimacik! I piękna bajka z tego wyszła, ale Mara nie była człowiekiem, który oglądał bajki, więc kompletnie nie połączyła tutaj kropek. - Poza tym fuj, co to za zoofilia? Weź zmień kanały w swoim TV, bo oglądasz coś podejrzanego - dodała z obrzydzeniem. Na pewno nie bałaby się dać owinąć wężami, ale żaby? Ble. Całowanie ich? No pojebało!
- Na pewno? Nie trzeba wzywać jakiegoś umięśnionego ratownika, helikoptera? - dopytała z udawaną troską. No ale sama tez się przy okazji napiła wody ze swojego plecaka, bo to aż takim durnym pomysłem nie było i nawet ona musiała to przyznać.
ODPOWIEDZ