architekt — c.w. construction
24 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
chodząca życiowa rewolucja. nie grzeszy nadmiarem pieniędzy, więc wyniosła się od matki. pracę na kilka etatów zamieniła na tą wymarzoną, architekta. a dużo dosyć przypadkowych znajomości na jedną najbardziej szczególną - to alfiemu oddaje całą swoją uwagę.
+ Wren Rhodes

Przyjrzała się mu przeciągle. Próbowała go chyba w ten sposób wybadać co do tego, czy po prostu się z nią w tym momencie droczy, czy świadomie zrzuca wszelkie próby jej flirtu. Była raczej zwyczajna do tego, że jej potencjalne ofiary śmiało łapią haczyk tych pewnych amorów i jednak odpowiadają jej w pewien oczekiwany sposób. Wren nadal więc wydawał się być zagadką.
- Hm - westchnęła sobie, próbując ułożyć w głowie odpowiednią odpowiedź. - Obawiam się, że oboje mówimy o innych rodzajach z a b a w y - była ciekawa jego osoby, ale wszak nie pytała go teraz o zakres zainteresowań. Może było to pewnego rodzaju generalizowanie, ale nie uważała żadnych barów czy pubów za właściwie miejsca na takie poznawanie się. Mniej lub bardziej zobowiązujący flirt za to - owszem. Jeśli bowiem chodzi o relacje damsko-męskie, dosyć śmiało można było uznać, że Sage ma to szczęście i jest w tym temacie przez los po prostu rozpieszczona. Jest śliczna, wygadana, ma odpowiednio dobrą bajerę a jej uśmiech rozpuszcza niejedno serduszko. Zwykle nie ma żadnego problemu z tym, by zdobyć sobie towarzystwo płci przeciwnej, choć wyjątkowo dzisiaj starała się nie traktować akurat Wrena jako swoistego trofeum. Był przemiły, dobrze się jej z nim rozmawiało, a że coraz śmielej podnosił rękawicę, którą rzucała swoimi zaczepkami - powiedzmy, że uznawała to za wypadek przy pracy.
- Może po prostu jesteś jeszcze za młody... wiesz, twoja grupa docelowa dopiero kończy podstawówkę - pozwoliła sobie na może odrobinę paskudny żarcik, ale cóż - zwykle jednak dosyć rzucającym się w oczy aspektem związków dla kasy była różnica wieku, więc skoro ewentualna partnerka Wrena faktycznie była dopiero w połowie swojej przygody ze szkolnictwem. Aż się sama Sage gdzieś do siebie pod nosem uśmiechnęła, jak niedorzeczna w ogóle była to wizja. Potem jednak stwierdziła, że temat był w sumie pewnie nie na miejscu, czas więc się z niego jakoś wycofać, więc zaczęła od tego, że po prostu bardziej już wątku nie rozwijała.
O ile Sage lubiła flirtować, o tyle już żarty - tym bardziej te z jej pracy - o jakimś bardzo seksualnym podtekście powodowały, że zaczynała się czuć jakby odrobinę nieswojo. Nie była jakimś zupełnym ponurakiem, lubiła się śmiać nawet sama z siebie, ale w takich momentach nie umiała po prostu wybrnąć z taką gracją by nie wyjść na albo najbardziej napaloną kobietę świata, albo na sztywniarę z kijem w dupie. Wytknęła więc mu jedynie język i rzuciła krótko:
- Cieszę się, że umiesz poradzić sobie sam w podbramkowych sytuacjach - i oh damn, tak była dumna z tego co w tej chwili właśnie zasunęła, że wyszczerzyła się jedynie w odrobinę podłym uśmieszku, po czym jednak zacmokała w jego stronę, jakby przepraszająco. Musi sobie na stałe wpisać tą odpowiedź w repertuar, kiedy ktoś zacznie drwić z jej pracy. A właściwie z jednej z prac.
Słysząc jego propozycję, klasnęła najpierw w dłonie bezgłośnie, po czym pokiwała mu odrobinę karcąco palcem:
- Ktoś tu próbuje być niegrzeczny? - spojrzała na niego z rozbrajającą miną, ale żeby nie poczuł się ostatecznie postawiony pod ścianą, czy w jakieś niezręcznej sytuacji, postanowiła jednak zmienić temat i dodała krótko: - Shoty będą okej - i jednak odwróciła się by ponownie skupiać na sobie uwagę barmana. Oczekując na to, rzuciła gdzieś trochę jakby w eter:
- Czemu? Nie ma dreszczyka emocji? Źle być... jak to jest w tych serialach policyjnych? Papugą? - zaśmiała się, w tym samym czasie wyciągając rękę po pierwszy kieliszek z wódką, który właśnie został przed nią postawiony. Uniosła go do góry w czymś w rodzaju toastu. - To za co? - noc była jeszcze bowiem raczej młoda, więc tych okazji do opisania mogli znaleźć całą listę.
Prawnik — neelsen group cairns
31 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Wren poniekąd nie łapał się na te jej zaloty, poniekąd je ignorował - to znaczy widział, że go bajeruje i doceniał to, ale należał do tych starodawnych facetów, którzy sami woleli podrywać, a kobieta mogła najwyżej dawać się bez mrugnięcia okiem. Może jego ojciec nie miał za wiele wpływu na niego w kwestii wychowania, bo jednak był sobotnim, żeby nie powiedzieć że ojcem od święta, tak jednak coś tam na pewno mu przekazał. Nawet w ostatnich latach, bo wtedy ich kontakt się poprawił. Zupełnie jakby pan Atwood nie potrafił się dogadać z gówniakiem, ale z prawnikiem bez problemu.
-Bardzo prawdopodobne-zaśmiał się. Możliwości zabaw było mnóstwo, każdy potrafił na pewno coś dla siebie znaleźć. Warto jednak pamiętać, że był już w okolicach 30, nie dla niego było chlanie na umór, skakanie do dziwnych melodii w klubach i tak dalej. Co nie znaczy, że dla niego liczyła się już tylko praca, drzemka po obiedzie i raz na jakiś czas wyjście na deskę. Co to, to nie.
-I mówisz, że do czasu aż będą pełnoletnie uda mi się zdobyć fortunę, którą będą mogły wydawać na głupoty?-zapytał. Właściwie, z własnego doświadczenia wiedział, że nie do końca to tak działa. Z tego co było wiadomo, jego matka była w podobnym wieku, do żony Lorda Atwooda, wiec to nie tak, że każdy facet w kryzysie wieku średniego sięga po młodsze panienki. On sam... Choć był młody, mógł mieć już jakieś preferencje i chyba najlepiej dogadywał się z osobami podobnymi do niego, wiekiem, zachowaniem, podejściem do życia. A niestety, zamożność potrafiła sprawić, że inaczej świat się widzi. I to nie tak, że się dyskredytowało osoby biedniejsze, jednak trudno było czasem złapać wspólny język.
-Jestem dużym chłopcem, potrafię sobie poradzić w wielu sytuacjach-przyznał. Jeśli Sage niespecjalnie chciała żartować ze swojej pracy, to Wren też nie będzie. On jednak uważał, że trzeba mieć do wszystkiego dystans i starał się mieć w swoich tematach. Nie mógł jednak naciskać na Sage, by nagle miała takie samo podejście jak on.
-Ty, od samego początku, mała-zaśmiał się. On był grzeczny, on potrafił się zachować jak gentelmen, z nutką szaleństwa zamiast kija w tyłku. To Sage od samego początku była bardziej zadziorną, prowokującą stroną, która liczyła na wiele. Czy się doliczyła, czy przeliczyła? W tym momencie trudno było powiedzieć, trzeba było poczekać i zobaczyć. -Wiesz, nie jestem takim prawnikiem, aby brać udział w jakiś spektakularnych akcjach. -zaśmiał się tylko. Był nudny, częściej siedział z klientami w sali konferencyjnej, niż w sądzie, a wykłócał się najwyżej o wysokość alimentów. Z resztą był młody, niedoświadczony, więc nie dostawał nic ciekawego.
-A czy musi być konkretny powód? Na zdrowie-odrzucił myśl i wychylił kieliszek na jeden raz, lekko się krzywiąc - w końcu nie był alkoholikiem!

Sage Gilmore
architekt — c.w. construction
24 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
chodząca życiowa rewolucja. nie grzeszy nadmiarem pieniędzy, więc wyniosła się od matki. pracę na kilka etatów zamieniła na tą wymarzoną, architekta. a dużo dosyć przypadkowych znajomości na jedną najbardziej szczególną - to alfiemu oddaje całą swoją uwagę.
+ Wren Rhodes

Uśmiechnęła się jedynie cwanie pod nosem i wzruszyła bardzo delikatnie ramionami. Zwykle wskazywałoby to na pewnego rodzaju obojętność, tym razem jednak raczej próbowała się chyba dostosować do tempa, do jakiego dosyć skutecznie wyhamowywał ją jej aktualny towarzysz. Może zabrzmi to w dość próżny sposób, ale nie była zwyczajna tego, że ktoś tak dosyć otwarcie zrzucał i zwalniał jej flirt, było to dla niej pewną nowością i musiała znaleźć sposób, by się dostosować.
- No wiesz... Masz czas, żeby zacząć odkładać na czarną godzinę - odpowiedziała pewnie, po czym zaśmiała się szczerze. Faktycznie, może polowanie na bogatego kawalera tylko po to by został czyimś mężem nie brzmi jak najlepszy pomysł pod słońcem, ale to się działo gdzieś na świecie każdego dnia. Więc czemu by nie zakładać, że i na drodze Wrena stanie pewnego dnia dziewczyna, która bardziej niż jego czarującą osobowością będzie zainteresowana zawartością jego portfela? Sage uważała zawsze, że pewna grupa zawodów, biedni panowie chcą czy nie chcą, będzie generować takie zainteresowanie.
- Hm, nie mi to chyba oceniać - Gilmore nie byłaby w końcu sobą, gdyby nie wykorzystała możliwości na skomentowanie czegokolwiek w tak dwuznaczny sposób. Dorzuciła mu do tego ten swój cwany, firmowy już chyba uśmieszek, żeby chłopina dosyć jasno zrozumiał co dziewczyna miała przed chwilą na myśli. - Ej, ej, z tą małą to tak nie szarżuj... Znasz odpowiednią rymowankę? - zaśmiała się kolejny raz. Cóż, nie startowała z nią przecież bez zapowiedzi, trudno jej było wyczuć czy Wren ma tak samo proste i durne poczucie humoru jak ona, a przecież ostatnim czego chciała to przepraszanie teraz mężczyzny, a raczej jego urażonej dumy.
- Czyli co, klepiesz po ramieniu zdradzonych małżonków i próbujesz puszczać tych niewiernych w samych skarpetkach? - zapytała wprost. Kiedy była małą dziewczynką, miała przez chwilę pewnego rodzaju "fazę" na zostanie prawnikiem, ale z czasem stwierdziła że nie ma ani odpowiedniej gadany, ani sumienia by udowadniać że czarne jest białe. A i te jej rysuneczki pochłonęły ją tak skutecznie, że zdecydowała się poświęcić wszystko i zostać architektem.
- Na zdrowie zatem! - przytaknęła na jego toast, po czym również przechyliła swój kieliszek na raz. Skrzywiła się przy tym nieźle. Sage dosyć szybko zapominała jak fatalna w smaku jest wódka.
Prawnik — neelsen group cairns
31 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Wren lubił, gdy idzie po jego myśli, choć to stwierdzenie brzmi źle. A tak naprawdę nie było w nim nic złego, bo nie ma co się zmuszać do relacji, czy zdarzeń, które nie są po jego myśli. Pewnie, warto czasem wyjść ze strefy komfortu, ale nie da się non stop żyć poza nią. Dlatego też dopasowywał tą relacje, czy interakcję do tego, jak lubi je prowadzić. Nie na siłę, ale próbował czy się da.
-Sage, dlaczego Ty mi tak źle życzysz?-zapytał niby na poważnie, jednak nie dało się ukryć tego, że była nutka rozbawienia w jego głosie. Śmiał się, ale to już drugie pytanie, czy może nawet trzecie, które poruszało ten temat. Na prawdę nie miał szans na prawdziwą miłość i żonę, która chce go dla tego, jakim jest, zamiast dla jego pieniędzy, czy zawodu. Pozycji w społeczeństwie nie miał, bo wolał nie mieć, więc przynajmniej na to nie uda mu się złapać jakieś dziuni.
-Musisz mi uwierzyć na słowo, serio.-stwierdził. Nie było to najbardziej dwuznaczne stwierdzenie w tej rozmowie, która dość obfitowała w takie przygadywanie sobie i to z obu stron. To nie tak, że Wren tylko sypał głupimi tekstami niczym jakiś incel, albo tylko brunetka, pokazując przy tym, że nie ma co liczyć na konkretną rozmowę z jej strony. Bo jeśli w tym temacie się dogadują... To na pewno będą mogli ze sobą pogadać.
-Znam wiele, ale nie wiem o której akurat mówisz. To jak wolisz, żebym Ciebie nazywał? Młoda? -cóż, to określenie kojarzyło mu się z młodszą siostrą i nie było do końca pozytywne. A mała? Było wręcz czułe, więc trudno się obrazić słysząc taką ksywkę! Nie kojarzył, aby jakakolwiek koleżanka mówiła mu, że szczerze gardzi tym przezwiskiem.
-Częściowo tak, choć znacznie częściej podaje chusteczki, niż klepię po ramieniu-stwierdził, sugerując to, że jego klientkami częściej były kobiety. No tak się jakoś składało, że to one były bardziej chętne wydać więcej pieniędzy, aby otrzymać to co chcą, czyli rozwód, odpowiedni podział majątku i opiekę nad dziećmi. Tych ostatnich spraw Rhodes najbardziej nie lubił prowadzić, bo bo dopóki kłócą się dorośli, to nie ma sprawy, ale wplatanie w to dzieci średnio wydawało mu się poprawne.
Blondyn wychylił jeden kieliszek wódki, skrzywił się i wypuścił głośno powietrze, po czym sięgnął po drugi kieliszek. Na całe szczęście, tylko dwie kolejki zamówili, bo co jak co, ale wódka potrafiła sieknąć człowieka konkretnie. Mężczyzna przeniósł dłoń na swoje udo, zahaczając palcami o udo kobiety. Przez przypadek! Ale nie żałował, więc tylko uśmiechnął się lekko i nie przepraszał. -Jakieś dalsze plany na wieczór? -zapytał. On właściwie miał zamiar się zbierać, lecz Sage mu w tym skutecznie przeszkodziła. Nie to, że był totalnie zafixowany na to, by już iść do łóżeczka, ale niespecjalnie planował balować do rana. Nie w jego wieku. A skoro mieszkali drzwi w drzwi, to równie dobrze mogli wspólnie wrócić taksówką. Czy w sumie wspólnie wrócić na piechotę, bo przecież daleko nie mieli.

Sage Gilmore
architekt — c.w. construction
24 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
chodząca życiowa rewolucja. nie grzeszy nadmiarem pieniędzy, więc wyniosła się od matki. pracę na kilka etatów zamieniła na tą wymarzoną, architekta. a dużo dosyć przypadkowych znajomości na jedną najbardziej szczególną - to alfiemu oddaje całą swoją uwagę.
+ Wren Rhodes

Roześmiała się perliście, słysząc o tym, że rzekomo źle życzy swojemu aktualnemu towarzyszowi. Nikt chyba do tej pory nie sugerował jej, że jest jakąś wiedźmą - a przynajmniej nie w tak otwarty sposób - i musiała przyznać, że bawiło ją to teraz w najlepsze.
- Źle? Wcale nie, ja po prostu... och, nazwijmy to tak, że chyba lepiej być zapobiegliwym, tak? - cóż, nie mogła być na sto procent pewna, czy jej złote rady kogokolwiek kiedykolwiek doprowadziły do czegoś dobrego, ale Wren był dosyć nową postacią w jej życiu i (biedny, nieświadomy) musiał się po prostu liczyć z tym, że i na nim w mniejszym czy większym stopniu będzie się starała to sprawdzić.
- Młoda - rzuciła gdzieś luźno w przestrzeń, jakby jedynie sprawdzając brzmienie tego jednego słowa. - Młoda, skarbie, to ja już byłam. Dawno temu i nieprawda - między Bogiem a prawdą to dziewczyna miała dopiero dwadzieścia kilka lat, a przez to jak przez te wszystkie ostatnie zasuwa, często czuła się jakby miała co najmniej z dziesięć więcej. Nigdy jednak na głos tego nie powiedziała, w końcu nie była jednym z tych nieszczęśliwych dzieciaków, wbajerowanych w wymagające studia przez rodziców, których to marzenia mieli spełniać. Nie, Gilmore pracowała na to czego sama chciała właściwie od zawsze, więc nawet to że jest cholernie ciężko miało na swój sposób słodki smak.
- Wybacz więc, że to powiem, ale mam nadzieję, że nie będę musiała nigdy korzystać z tego twojego klepania po ramieniu - zaśmiała się jednak. Owszem, czasem mogło się wydawać, że Sage specjalnie nie wygląda jakieś wielkiej romantycznej miłości, a raczej jedynie dobrego układu, w którym zgadzałaby się głównie kasa, ale szczerze mówiąc było mocno odwrotnie. Po tym jak jej mama nie miała szczęścia w relacjach z facetami, ona sama mocno liczyła na to, że los się jakoś w drugim pokoleniu odbije i wypracuje sobie jakiegoś przyzwoitego partnera. Przyzwoity. To było jej ulubione słowo, kiedy chodziło o wybieranie potencjalnego partnera.
- Czy doholowanie się do domu można uznać za plan na wieczór? - odpowiedziała po chwili pytaniem. Sama również dochodziła do wniosku, że jak na jeden wieczór wystarczy jej już wrażeń, i że nadchodzi odpowiedni czas by się z tego miejsca ewakuować. - Chyba, że za taki uznamy to, że będziesz mi towarzyszył? - cóż, łatwo było w końcu zaplanować coś za kogoś. Uśmiechnęła się jakoś tak zachęcająco nawet, do tej pory zdążyła w końcu swojego sąsiada polubić, a i nawet na swój sposób zaufać, czemu więc miałaby mu tego nie zaproponować?
Prawnik — neelsen group cairns
31 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Ależ Wren nie nazywał brunetki wiedźmą, ani czarownicą, tylko stwierdzał fakt, że nie rozumie, czemu Sage zapowiada mu, że chcąc czy nie chcąc, trafi w końcu na jakaś kobietę, która będzie chciała korzystać z jego pieniędzy i będzie udawać uczucie do niego. To nie jest w końcu nic miłego, ani coś, o czym ktokolwiek marzy. Nawet kobiety, które mają ciągotki do bogatych partnerów, nie widziałyby chyba nic złego w tym, żeby przy okazji faktycznie faceta kochać, bo jest wspaniałym mężczyzną. Wtedy życie na pewno byłoby łatwiejsze, bo nie trzeba by szukać kochanka, który by spełniał mężowe obowiązki.
-Ale co jest zapobiegliwego w tym, że wróżysz mi, że panna będzie mnie chciała skroić na kasę? Zapobiegliwa byś była, jakbyś powiedziała, że słuchaj Wren, jesteś fajnym facetem, nigdy nie ufaj babom, bo są często interesowne"-szczerze? Jakby nowopoznana kobieta, bo tak trzeba było nazwać Sage, powiedziała mu coś w twarz, to by prychnął śmiechem i zapytał, co kobiety jej zrobiły, że jest skłonna użyć takiego określenia, również do siebie.
-Ile Ty masz niby lat, co?-zmarszczył brwi i przyjrzał się dokładnie jej twarzy, ale także zerknął na jej ciało. Na pewno będzie musiał teraz powiedzieć, na ile lat Gilmore wygląda, a jak źle powie, to dostanie w ryj. Po chwili zastanowienia się, ustalił w głowie dość ostrożną, a zapewne prawdziwą odpowiedź.-Dwadzieścia trzy? cztery?-strzelił w ciemno. On sam nie uważał się za starego, ba czuł się naprawdę młodo w pewnych momentach (najczęściej na plaży, a nie w sądzie), a był zdecydowanie starszy od brunetki. -Młoda dupa jesteś, co to za jęczenie i żebranie o komplementy?-skwitował tylko, udając, że przejrzał dziewczynę na wylot.
-Klepanie po ramieniu nie jest najgorsze, ale życzę Ci, żebyś nie musiała się w najbliższym czasie rozwodzić. I właściwie teraz tego prawnika, specjalisty od rozwodów i ulubieńca kobiet w średnim wieku olśniło, że on totalnie na pałę założył, że ktoś tak młody nie może być po ślubie. Więc dość szybko to nadrobił i spojrzał na lewą dłoń Sage, która na szczęście leżała na barze i nie trzeba było się gimnastykować.
-Odholuje Cię do domu, pewnie. Wiem w końcu gdzie mieszkasz-zaśmiał się. No głupotą byłoby jakby oboje w podobnym czasie wracali w to samo miejsce totalnie osobno. Zwłaszcza, że lepiej, bezpieczniej dla kobiety byłoby mieć towarzystwo.-Jako że daleko nie mamy, to chcesz iść na piechotę, czy księżniczka życzy sobie taksówki?-zapytał. To nie tak, że musieli przejść tylko na drugą stronę ulicy, a brunetka pewnie do takiej krótkiej kiecki założyła jakieś mało wygodne, ale efektowne szpilki, które nie nadawały się na spacery nawet po dość prostych chodnikach ich miasta.
Prawnik machnął do kelnera, żeby podliczył za ich wspólne, a także wcześniejsze drineczki i piwka, a on za wszystko zapłaci. W końcu obiecał to Sage, a dodatkowo no jednak coś tam dobrego w sobie miał i uważał, że tak po prostu wypadało. Zapłacił telefonem i wyciągnął jeszcze z portfela jakiś napiwek dla gościa, po czym położył Sage dłoń na lędźwiach, kierując w stronę wyjście z klubu


Sage Gilmore

/zt x2
ODPOWIEDZ