rzeźbiarko-farmerka — własna farma
28 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Rzeźbi, lepi garnki z gliny, a w międzyczasie stara się ogarnąć chaos, którym jest odziedziczona po dziadku farma.
Okazuje się, że oboje nieświadomie wyrządzali sobie przykrość, choć aktualnie to rzeczywiście Gayla była tą, która zawiodła. Czuła się z tego powodu głupio, ponieważ wcale nie chciała w niego ugodzić, jeszcze przed chwilą będąc zwyczajnie przekonaną o tym, że to on miał o niej zdanie, które nijak miało się do rzeczywistości. Choć nie minęło wiele czasu, odkąd Lindsay uświadomił ją w tym błędzie, Farnham stopniowo zaczynała rozumieć, że źle postąpiła. Rozumiała również, że teraz naprawdę musiał mieć ją za wariatkę, co, w przeciwieństwie do jej wcześniejszych obaw, było już w pełni uzasadnione. Był przecież dla niej życzliwy, a ona z zadziwiającą łatwością założyła, że próbował zrobić jej pod górkę. Pokazała mu się z najgorszej strony, zatem logiczne wydawało się to, że powinien teraz unikać jej jak ognia. Kolejny powód, aby czym prędzej wróciła w rodzinne strony – w ten sposób przynajmniej to zdołałaby mu ułatwić.
Omiotła jego twarz spojrzeniem, ale nie powiedziała nic. Prawdopodobnie powinna go przeprosić, ale na to jeszcze nie czuła się gotowa. W pierwszej kolejności musiała wszystko porządnie poukładać sobie w głowie, a jednak już teraz wiedziała, że w jakimś stopniu było jej przykro. Kiedy patrzyła na niego, czuła ten dziwny ucisk w żołądku, który przypominał jej o tym, że czuła się źle. Zawiodła, co do tego nie miała najmniejszych wątpliwości. Nie zdołała jednak powiedzieć na ten temat nic więcej, nie tylko dlatego, że odrobinę się krępowała, ale w dużej mierze przez to, iż już chwilę później skupiła się na dźwiękach dobiegających z zewnątrz. Niby nie było to nic wielkiego – ot, jakiś stukot i szum wiejącego wiatru, a jednak wydawał się on na tyle intensywny, iż Farnham nagle zaczęła czuć, ze ciężko jej złapać oddech. Skupiła się na tym, ale im bardziej się starała, tym gorzej jej to wychodziło, dlatego już moment później zrobiło jej się słabo. Oparła się plecami o ścianę, mając wrażenie, że pomieszczenie wirowało jej przed oczami, a serce biło tak prędko, iż bliskie było wyskoczenia z jej piersi. Nie był to pierwszy atak paniki, którego doświadczyła w życiu, a jednak ciężko byłoby jej przywołać pamięcią równie intensywny. Najwyraźniej znów miała problem z tym, aby zapanować nad własnymi emocjami.

Lin Hainsworth
sprzedawca / farmer — Basara
27 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
po części farmer, po części sprzedawca staroci i w pełni cynik
Nie był przygotowany na wiele rzeczy, które dziś się wydarzyły. Nie był przygotowany na tornado, w którego nadejście długo nie wierzył, przez co jego przygotowania były na ostatnią chwilę. Tylko szczęście pozwoliło mu na wyrobienie się na czas i znalezienie chwili jeszcze na to, żeby pomóc Gayli i dobrze, bo bez tego kozy pewnie odbyłyby jeszcze dalszą podróż niż wtedy, gdy uciekały z farmy samodzielnie. A wracając do tego, na co Hainsworth nie był przygotowany to kolejną rzeczą na liście było utknięcie podczas tornada razem z Farnham i jeszcze usłyszenie od niej tych rewelacji, które wprawiły go w paskudny nastrój. Naprawdę, brunetce udało się sprawić mu sporą przykrość, dając mu do zrozumienia, jak kiepskie zdanie o nim miała i jak niewiele znaczenia miały te wszystkie dobre rzeczy, które dla niej zrobił. Nie, nie oczekiwał za nie pochwał, ale miał nadzieję, że jednak udowodnią jej, iż wcale nie był zły i naprawdę chciał jej pomóc, bo zaczynał ją lubić. Koniec końców wyszło inaczej, a on nie był już zainteresowany dalszym staraniem się. Skoro według niej był taki zły i nie wzbudził nawet odrobiny jej zaufania to trudno, mógł pójść w swoją stronę, zamiast tracić czas na Gaylę… A raczej będzie mógł pójść, gdy to tornado wreszcie przejdzie, bo na razie wychodzenie stąd byłoby nierozsądne. Nie tylko naraziłby w ten sposób siebie, ale też być może Gaylę, dlatego nawet jeśli jej towarzystwo nie odpowiadało mu teraz, musiał z nią tu zostać. I pozostanie tu doprowadziło do tego, że musiał zmierzyć się z jeszcze jedną rzeczą, której zupełnie się nie spodziewał. O czym mowa? Ano o jej ataku paniki, którego ani się nie spodziewał, ani nie potrafił dobrze odczytać. Nigdy nie miał z czymś takim do czynienia, dlatego nie miał pojęcia co się działo, ale wystarczyło, że spojrzał w kierunku Farnham, żeby zrozumieć, że miało miejsce coś niedobrego. I w obliczu tego szybko zapomniał o tym, że był na nią wkurzony i pokonał dzielącą ich odległość, żeby znaleźć się obok niej. - Hej, Gayla… - odezwał się, przyglądając się jej, ale miał wrażenie, że to na nic, że ona nie zwracała teraz na niego uwagi. Jak więc miał jej pomóc się uspokoić? Nie do końca wiedząc co robił, ostrożnie ujął jej twarz w dłonie i zmusił ją do tego, żeby spojrzała na niego. - Hej… Nic się nie dzieje, ok? Jesteśmy tu bezpieczni - zapewnił ją łagodnie, będąc pewnym swoich słów. Jasne, pewne dźwięki z zewnątrz mogły brzmieć niepokojąco, ale nie miał żadnych wątpliwości względem tego, że tu, w piwnicy, nic złego im się nie stanie.

Gayla Farnham
rzeźbiarko-farmerka — własna farma
28 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Rzeźbi, lepi garnki z gliny, a w międzyczasie stara się ogarnąć chaos, którym jest odziedziczona po dziadku farma.
Mogła go przeprosić, mogła powiedzieć, że była w przeogromnym błędzie, ale co to tak właściwie by zmieniło? Znaleźli się przecież w punkcie, w którym żadne z nich nie ufało już w pełni temu drugiemu, a to oznaczało, że wszelkie starania, których mogliby się w aspekcie tej relacji podjąć, zwyczajnie straciły na znaczeniu. Dla dobra ich obojga powinni po prostu rozejść się w swoje strony i już nigdy więcej nie wdawać się ze sobą w żadne interakcje, ponieważ da się zauważyć, że nie działali na siebie dobrze. Odkąd tylko sprawy między nimi skomplikowały się, nie towarzyszyło im nic, poza bezustanną destrukcją, która dawała o sobie znać nawet w tych lepszych, przełomowych momentach. Może więc właśnie dlatego Gayla nie próbowała walczyć teraz o jego zrozumienie, z tyłu głowy cały czas mając myśl o tym, że przecież wyjeżdżała. Za kilka dni miała wrócić w rodzinne strony, zatem za pewien czas w umyśle Lindsaya stanowiłaby już tylko mgliste wspomnienie uciążliwej sąsiadki. Ten scenariusz nie odpowiadał jej tak w stu procentach, ale mimo to skłonna była go zaakceptować. Denerwowała się jednak – denerwował ją fakt, że ich relacja stała się tak napięta, a mimo to ona musiała tkwić teraz w jego towarzystwie. Stresowało ją to do tego stopnia, iż przestała panować nad własnymi emocjami, a to sprawiło, że stres w końcu wziął nad nią górę. Nim się obejrzała, zaczęła mieć trudności z oddychaniem, a nogi jakby same zaczęły się pod nią uginać. Mogła też przysiąc, iż kręciło jej się w głowie, a kiedy Lindsay znalazł się obok, bliska była już zsunięcia się po tej ścianie na podłogę. Niewykluczone, że nie zrobiła tego tylko dlatego, iż jego dłonie spoczęły na jej policzkach. Wtedy już mimowolnie zmusiła się do tego, aby na niego spojrzeć, ale przez to, jak napięta atmosfera panowała między nimi dotychczas, jego bliskość wcale nie sprawiła, że nagle poczuła się lepiej. - Nie mogę… - zaczęła, ale nie zdołała dokończyć. Zresztą, czy rzeczywiście musiała? Gwałtowna próba złapania powietrza powinna w sposób wystarczająco wymowny pokazać mu to, co próbowała powiedzieć. Nie była w stanie złapać oddechu, ponieważ za bardzo się denerwowała, a jedynym, co mogło jej teraz pomóc, było ukierunkowanie myśli na inne tory. Sama nie potrafiła sobie z tym pomóc, a skoro i jej sprawiało to kłopot, Hainsworth tym bardziej stał właśnie przed niebywale trudnym wyzwaniem.

Lin Hainsworth
sprzedawca / farmer — Basara
27 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
po części farmer, po części sprzedawca staroci i w pełni cynik
Coś w tym pewnie jest. Skoro ich znajomość dobiegała końca i dzisiejsza interakcja być może jest ich ostatnią, to rzeczywiście nie było sensu silić się na naprawianie czegokolwiek. Na to było za późno, a oni mogli po prostu pogodzić się z tym, że ta znajomość nie wypaliła, zamiast na siłę ją reanimować, bo i po co? Nie zdążyli się do siebie przywiązać, więcej mieli kiepskich momentów niż tych dobrych. A nawet jeśli te dobre były miłym wspomnieniem, to właśnie nim powinny pozostać, skoro jeszcze miały szansę właśnie w ten sposób zapisać się w jego pamięci. Tak, w jego, bo nie mógł wypowiadać się za Gaylę, a biorąc pod uwagę to, co mu dziś dowiodła, mógł zakładać, że dla niej tamte wspomnienia tak pozytywne nie były, skoro miała go za dupka, choć nawet nie miała gwarancji, że to on zrobił coś złego. No cóż, bywa i tak, i z tym też Lindsay musiał się pogodzić. Nie zawsze mógł mieć wpływ na to, jak inni go postrzegali, a koniec końców najważniejsze było to, że sam nie miał sobie nic do zarzucenia. Bo tak, wiedział, że nic złego nie zrobił i to też jej wyjaśnił, a to było teraz najważniejsze. Co ona z tą informacją zrobi, to już jej sprawa.
Teraz ta sytuacja stała się szczególnie stresująca także dla niego, bo nie wiedział jak może jej pomóc. Po raz pierwszy miał z czymś takim do czynienia, dlatego nie miał pomysłu, co ułatwiłoby jej dojście do siebie. Nie chciał jednak pozostawać bierny, dlatego próbował dać jej do zrozumienia, że nie działo się nic złego, ale to było na nic, nie zauważył żadnej poprawy. W związku z tym kombinował dalej i starał się robić to szybko. Miał wrażenie, że działał teraz pod presją czasu, przez co zrobił pierwsze, co przyszło mu do głowy i co wydawało mu się, że może odciągnąć jej myśli od tego, co działo się na zewnątrz, bo ewidentnie to było problemem. Także niewiele myśląc i nadal trzymając twarz Gayli ujętą we własne dłonie, wychylił się w jej stronę i pocałował ją. Nie kryło się za tym nic głębszego ponad to, że to jego zdaniem powinno być dla niej wystarczająco szokujące, żeby przestała myśleć o innych rzeczach. W końcu to nie mogło być czymś, czego by się spodziewała. Lub pożądała. Ale akurat za to, że tak się narzucał przeprosi ją później, najważniejsze było teraz to, by być skutecznym, a nie wychowanym.

Gayla Farnham
rzeźbiarko-farmerka — własna farma
28 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Rzeźbi, lepi garnki z gliny, a w międzyczasie stara się ogarnąć chaos, którym jest odziedziczona po dziadku farma.
Mógł nie zdawać sobie z tego sprawy, ale ona przez długi czas również nie miała na jego temat najgorszego zdania. Polubiła go, prawdopodobnie nawet bardziej niż powinna, dlatego tak ciężko było jej pogodzić się z tym, że mógł przyczynić się do tego, iż okoliczni mieszkańcy mieli ją za wariatkę. Odkąd tu przyjechała, Lindsay był niemalże jedyną życzliwą jej osobą, co zrozumiała z opóźnieniem, a później też zniszczyła w imię… No właśnie, czego tak właściwie? Nie do końca rozumiała, dlaczego odezwała się w niej ta dziwna paranoja, a jednak teraz nie miała siły o tym myśleć. Czuła się źle z tym, co miało między nimi miejsce, a na domiar złego, przytłaczała ją także sytuacja związana z tornadem. A to dało o sobie znać w najgorszy z możliwych sposobów.
Czuła, jak bicie jej serca z zawrotną prędkością przyspiesza tempa. Czuła też te nieprzyjemne przypływy gorąca, które dawały jej do zrozumienia, że dawała się ponieść emocjom. Jednak im bardziej odpychała od siebie myśl o tym, że mogło stać się coś złego, tym dotkliwsze zdawały się być objawy – Gayla nie była już w stanie samodzielnie ich zastopować. Ciężko więc powiedzieć, w jaki sposób pomóc miałby jej Lindsay, którego obecność bynajmniej nie działała na nią kojąco. Nie lubili się, byli na stopie wojennej, a gdyby tego było mało, jego bliskość chyba też dodatkowo ją stresowała. Co więcej, Gayla za nic w świecie nie wpadłaby na to, że mogłaby go pocałować, więc kiedy brunet zdecydował się na ten krok, osłupiała. Początkowo w jej umyśle rozpoczęła się burza myśli, która ściągnęła na nią ulgę. Nim Farnham zorientowała się, wszystkie jej myśli oscylować zaczęły wokół niego, oddech uspokoił się, a ona sama mogła oderwać się od jego ust i skryć za dłonią własne. Przez moment spoglądała na niego w milczeniu, jakby chciała w jego oczach doszukać się odpowiedzi na pytania, które mimowolnie nawiedziły jej umysł. Zaraz jednak zrozumiała wszystko – zdała sobie sprawę z tego, że próbował wyłącznie sprowadzić ją na ziemię, a to, w jak niewygodnym położeniu postawiła ich jej bezradność, sprawiło, iż poczuła się z tym wszystkim jeszcze gorzej. Oparła się plecami o ścianę, po której osunęła się do pozycji siedzącej i chwilę po tym, jak otoczyła kolana własnymi ramionami, skryła w nich własną twarz. Wszystko to rozstroiło ją do tego stopnia, iż zwyczajnie się rozpłakała. - Przepraszam - wyszeptała po kilkudziesięciu sekundach, kiedy choć w minimalnym stopniu udało jej się zapanować nad własnym ciałem. Choć za wiele rzeczy była mu winna przeprosiny, tym razem chodziło o to, do czego doprowadziła jej bezradność. Nie powinien przecież tu być i to nie nią powinien się przejmować – co do tego nie miała nawet cienia wątpliwości; bezustannie jednak pędził jej na pomoc, ponieważ sama nie była w stanie zrobić nic. We wszystkim zawodziła.

Lin Hainsworth
sprzedawca / farmer — Basara
27 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
po części farmer, po części sprzedawca staroci i w pełni cynik
Czy czuł się tak, jakby właśnie wydarzyło się dla niego coś strasznego? Jasne, trochę się zestresował, ale poza tym nie stało się nic złego. I z całą pewnością nie czuł się tak, jakby próba udzielenia jej pomocy w jakiś sposób go skrzywdziła, nawet jeśli zdobył się na coś, czego normalnie by nie zrobił. Tym bardziej, że w trakcie może to mu się spodobało? Zwrócił uwagę na jej miękkie usta, delikatną skórę pod jego palcami i przyjemny zapach, które na chwilę pochłonęły jego umysł, sprawiając, że ten pocałunek stał się pewną ucieczką także dla niego. I to cholernie przyjemną ucieczką, której jednak nie zamierzał nadawać żadnego znaczenia. Nie mógł tego robić i wmówił sobie, że nawet nie ma ku temu powodów, dlatego kiedy tylko pocałunek został przerwany, wiedział, że musi o nim zapomnieć. Szkoda, że łatwiej powiedzieć niż zrobić. Czuł się jednak trochę winny, gdy gayla odsunęła się od niego i momentalnie zasłoniła usta dłońmi, co dla niego było sygnałem, że postąpił źle. Przez to nerwowo przetarł palcami zarost wokół ust, czując się zwyczajnie głupio, bo ewidentnie przekroczył granicę. Nie taki był jego zamiar, ale najwyraźniej w końcu to jemu udało się popełnić błąd. Aż dziwne, że za to jeszcze nie zebrał jakiegoś opieprzu. Ale za to jak okropnie zaczął się czuć, kiedy ona się rozpłakała. Tak źle całował? A może po prostu tak nie podobało jej się to, że do tego doszło? Nie miał pojęcia, jak powinien to odbierać, ale czuł się z tym źle i była to bardzo dziwna sytuacja, w której nie wiedział, że kiedykolwiek się znajdzie. - To ja przepraszam - rzucił, odwracając wzrok gdzieś w bok. - Nie powinienem był, ale… nie wiedziałem jak inaczej pomóc - wytłumaczył się, żeby je myślała, że wykorzystał jej chwilę słabości lub coś w ten deseń, bo naprawdę nie miał pojęcia co teraz siedziało w jej głowie. Nie znał jej dobrze, dlatego nie wiedział w jaki sposób reagowała na pewne rzeczy. I najwyraźniej nie potrafił też z niej czytać, skoro źle odebrał tę sytuację i to, co dokładnie o tym myślała. Tak to jest, jak do nieporozumień dochodzi między dwójką osób, które nie dość, że nie znają się dostatecznie dobrze, to jeszcze są między nimi liczne napięcia. A tak zdecydowanie można opisać tę dwójkę.

Gayla Farnham
rzeźbiarko-farmerka — własna farma
28 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Rzeźbi, lepi garnki z gliny, a w międzyczasie stara się ogarnąć chaos, którym jest odziedziczona po dziadku farma.
Nie powinni tego analizować, ani też nadawać temu jakiegokolwiek znaczenia, ponieważ ten pocałunek nie mógł go mieć. Nie wynikał przecież z żadnych głębszych uczuć, ani nawet z pociągu fizycznego, a z prostej chęci pomocy. Gayla doceniała to, co dla niej zrobił, a jednak nie była w stanie zwalczyć wyrzutów sumienia, które rozbrzmiały w jej umyśle, kiedy się od niego odsunęła. Wiedziała, że niczego to między nimi nie zmieniało, a jednak Farnham zaliczała się do grona tych osób, dla których tego rodzaju gesty powinny mieć znaczenie. Nic więc dziwnego, że czuła się źle z tym, do czego doprowadziła – z tym, do czego w pewnym sensie go zmusiła. Bo owszem, tak właśnie czuła się w tym momencie i to pomimo świadomości, że Lindsay sam podjął tę decyzję. Cóż, najwyraźniej miała także tendencję do zamartwiania się rzeczami, o których powinna zapomnieć. Szkoda, że i w jej przypadku nie było to wcale takie proste.
Podniosła na niego spojrzenie, wyraźnie zmieszana. Czy on naprawdę przepraszał ją za to, co dla niej zrobił? Pokręciła głową, nadal nie ruszając się z miejsca. Miała wrażenie, że tym razem musiała wytłumaczyć mu to, co siedziało jej w głowie, nawet jeżeli jej samej odrobinę ciężko było za tym nadążyć. - Nie powinieneś… Nie musisz… Ja… - zaczęła, prędko jednak zaplątując się w tym, co próbowała mu przekazać. Właśnie dlatego jęknęła pod nosem i kilkukrotnie postukała czołem o własne kolana. Przy nim naprawdę czuła się jak kretynka i chyba przez to zdecydowała się mówić do własnych nóg – tak, nie spojrzała na niego po raz kolejny, zamiast tego mamrocząc coś z twarzą ukrytą pomiędzy własnymi ramionami. Dopiero po chwili zorientowała się, że była na tyle cicho, że prawdopodobnie połowy nie usłyszał. - Dziękuję - odezwała się, po czym wypuściła głośniej powietrze. Nagle przestała myśleć o tym, co działo się na zewnątrz, ale nie oznacza to wcale, że już się nie stresowała. Nie, denerwowała się dalej, ale tym razem to ta rozmowa przyprawiała ją o ciarki. - I to ja powinnam przeprosić za to, że musiałeś… To tornado trochę mnie przeraża - przyznała, po raz pierwszy eksponując przed nim swoje słabości. Rzecz w tym, że obecnie nie miała już wyboru, ponieważ i tak widział ją już w najgorszym wydaniu. Zresztą, jej słabości nie miały wpłynąć na ich relację, ponieważ ta wcześniej zasługiwała na miano katastrofy. Co więcej, nie było już chyba nic, co mogłoby sprawić, że Lindsay widziałby ją w jeszcze gorszych barwach.

Lin Hainsworth
sprzedawca / farmer — Basara
27 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
po części farmer, po części sprzedawca staroci i w pełni cynik
Oczywiście, że nie powinni nadawać temu pocałunkowi znaczenia, bo nie wynikał on z uczuć. Przynajmniej nie takich, które mogłyby tu być istotne. Hainsworth miał jednak luźniejsze podejście do podobnych gestów, dlatego nie czuł się teraz tak, jakby dzielił z nią coś, co powinno się dzielić wyłącznie z ukochaną. Może dlatego, gdyby nie jej reakcja, byłby w stanie spokojnie przejść po tym do porządku dziennego? Jej reakcja sprawiła jednak, że było inaczej. A gdy dodatkowo zaczęła później zachowywać się jeszcze dziwniej, do wyrzutów sumienia dołączyło zagubienie, ponieważ nie rozumiał, co właśnie się działo. I co próbowała mu przekazać, bo gdy zaczęła mówić do kolan, zupełnie nic nie rozumiał. Jego uszu dobiegało wyłącznie jakieś mamrotanie, z którego nic nie był w stanie wyciągnąć.
Kiedy mu podziękowała, Lin uśmiechnął się łagodnie, jednocześnie nieco się uspokajając. Może nie było jednak tak źle, jak mu się w pierwszej chwili wydawało? Najwyraźniej nie miała mu za złe tego, że pozwolił sobie skraść jej pocałunek. I może też wcale nie oceniała go krytycznie? Naprawdę nie chciał, żeby poczuła się tak, jakby wykorzystał w tamtej chwili ją i jej słabość, bo nawet jeśli jej nie lubił, to wcale nie znaczy, że mógłby chcieć postawić ją w niekomfortowym położeniu. Nie, tym bardziej, że przecież jedyne, co próbował zrobić, to pomóc jej, bo widział, jak stres i zamartwianie się tym, co działo się na zewnątrz, wpływało na nią. Chciał odciągnąć od tego jej myśli i to, trzeba to przyznać, wyszło mu nieźle. - Daj spokój, nie masz za co przepraszać. Też się boję, ale… No, jesteśmy tutaj bezpieczni, więc postaraj się za bardzo nie przejmować tym, co dzieje się na zewnątrz - odparł, przyznając się do tego, że on również nie znosił tego wszystkiego nie wiadomo jak dzielnie. To nie tak, że podobne sytuacje były na porządku dziennym. On też raczej nie miał do czynienia z czymś podobnym, bo jakim doświadczeniem jest jedna sytuacja? Także on też się bał i co dziwne, przyznał się do tego. I to przed nią. Na ogół nie lubił dzielić się z innymi podobnymi rzeczami, a jednak teraz zdecydował się, dochodząc do wniosku, że usłyszenie tego mogło jej pomóc. Zatem tak, cały czas próbował jej pomóc i przejmował się nią bardziej niż powinien, ale nic nie potrafił na to poradzić. Kiedy widział przed sobą tę kupkę nieszczęścia, nie mógł odmówić jej pomocy, nawet jeśli pewnie kiedy będzie już po wszystkim, ona wróci do wkurzania go.

Gayla Farnham
rzeźbiarko-farmerka — własna farma
28 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Rzeźbi, lepi garnki z gliny, a w międzyczasie stara się ogarnąć chaos, którym jest odziedziczona po dziadku farma.
Nie podejrzewała go o niecne zamiary, a tym, co uchroniło jej umysł przed podobnymi wnioskami, był właśnie ten brak sympatii pomiędzy ich dwójką. Choć Gayla nie zawsze pałała do niego niechęcią, obecnie miała wrażenie, że z jego strony nie mogło wyglądać to podobnie. Nie teraz i na pewno nie po tym, jaki kształt przybrała ich znajomość na skutek jej niefortunnej pomyłki. Tak czy inaczej, Farnham wydawało się, iż jego niechęć do niej była na tyle permanentna, iż Lindsay nie mógłby zdecydować się na ten pocałunek, gdyby w jego mniemaniu nie był on koniecznością. Dojście do takiego wniosku było dla niej na tyle proste, iż w jakimś stopniu ułatwiło jej pogodzenie się z tym, do czego między nimi doszło. Dzięki temu, iż nie sądziła, aby mogły kryć się za tym jakieś uczucia, czy choćby fizyczny pociąg, nie miała intensywnie tego rozpamiętywać. Żałowała tylko, że przez jej panikę brunet zmuszony był do czegoś, na co bynajmniej nie musiał mieć ochoty.
Coraz lepiej sprawdzał się w roli, do której pełnienia nieświadomie został zmuszony. Kiedy już pierwsze objawy paniki minęły, wystarczyło samo zagadywanie jej, aby Gayla poczuła się nieco lepiej. Przyczynić mogła się do tego także życzliwość, której nagle doszukała się w jego spojrzeniu, co jednocześnie popchnęło ją do myśli o tym, iż musiała być wcześniej wyjątkowo głupia – w końcu jak mogła myśleć, że próbował bez powodu jej zaszkodzić, skoro teraz dbał o jej samopoczucie, chociaż wcale nie był do tego zobowiązany? Najwyraźniej nie był złym człowiekiem, co w końcu do niej dotarło, a w ślad za tym wnioskiem pojawiły się także wyrzuty sumienia. Wiedziała już bowiem, że cokolwiek wcześniej między nimi było, legło w gruzach za sprawą jej głupiego zachowania. - Opowiedz mi coś - poprosiła, odkładając na bok wszelkie negatywne myśli. Musiała zadbać o to, aby nie dopadł jej kolejny atak paniki, ale nie dlatego, że całowanie go było nieprzyjemne. Nie chciała po prostu po raz kolejny stawiać ich w sytuacji, która jeszcze bardziej by między nimi namieszała. Stało się już przecież wystarczająco, by stwierdzić, że to, co ich łączyło, idealnie wpisywało się w definicję słowa skomplikowane.

[akapit]

KONIEC

Lin Hainsworth
ODPOWIEDZ
cron