były surfer, który uczy — surf shack
28 yo — 196 cm
Awatar użytkownika
about
Eks surfer, który własnoręcznie (przy pomocy narkotyków) zniszczył swoją karierę i wrócił po latach do rodzinnego miasteczka, gdzie szuka szczęścia i sensu w życiu.
Nie planował dzisiaj nigdzie wychodzić. Tak naprawdę od powrotu do rodzinnego miasteczka, nie miał ochoty pokazywać się częściej niż było to absolutnie konieczne. Tkwił więc w swoich czterech ścianach i wyściubiał nos poza dom jedynie po zakupy. To, co się stało, co go spotkało, było osobistą porażką i nie potrafił przestać o tym myśleć. A to nakręcało w nim obawę przed tym, że mieszkańcy Lorne Bay z pewnością będą go oceniać przez pryzmat ostatnich wydarzeń, które były tylko i wyłącznie jego winą. Wszak nikt nie kazał mu pomagać sobie w zawodach dodatkowymi środkami ani tym bardziej pakować się w bardzo szemrane towarzystwo. Jego ambicja była jednak jak zwykle pięć kroków przed rozumem i teraz pozostawało mu tylko wziąć swoje błędy na klatę i żyć dalej. Problem w tym, że nie potrafił.
Jak to się zatem stało, że wylądował nie dość, że poza ciepłą kanapą, a w dodatku na imprezie? Był to zdecydowanie jeden z momentów, kiedy żałował, że rodzicom udało się w końcu doczekać córki. A w zasadzie dwóch za jednym zamachem, bo bliźniaczek. W dodatku z piekła rodem, a przynajmniej w opinii Theodora w chwili, w której jego spokój przy szklance whisky przerwał siostrzany jazgot. Przekrzykiwały się jedna, przez drugą, że nie może podkulać ogona i chować się w swojej męskiej jamie, a powinien stawić czoła temu, co nawywijał.
Mówiły z sensem, prawdopodobnie kiedyś im za to podziękuje, ale w tej chwili jedyne, o czym marzył, to zamknąć im drzwi przed nosem, przekręcić zamek i powrócić do ululania się alkoholem. W ten sposób mijał mu już prawie tydzień, odkąd pojawił się w mieście. Widocznie taki był limit czekania sióstr Willoughby i miarka się przebrała.
Właśnie odchodził od baru ze szklanką bursztynowego trunku, za zdecydowanie zbyt wysoką cenę, kiedy jego wzrok natrafił na Susan. Niech to szlag. Poczuł, jak nagle robi mu się gorąco, a głosik w głowie podpowiada mu jak najszybciej odwrócić się plecami i wmieszać w tłum, ale zdążyła go dostrzec. Co teraz? Co miał jej powiedzieć? „Cześć kochanie, pojebała mi się kariera, więc wróciłem. Nadal mnie kochasz? Bo ja ciebie tak.” Skrzywił się na samą myśl o tak beznadziejnym wstępie do rozmowy po bądź co bądź kilku długich latach. Pociągnął spory łyk trunku dla dodania sobie kurażu i ruszył w kierunku blondynki pewnym krokiem, starając się nie dać po sobie poznać tego, jak bardzo drżał w środku. Jak galaretka, której tak szczerze nienawidził.
Cześć Sisi — zaczął, zanim zorientował się, że prawdopodobnie sforfirował prawo do nazywania jej w ten sposób, w momencie, w którym spierdolił z jej życia, wybierając karierę. Zdrobnienie, jakiego zwykł używać, wyszło z niego jednak tak naturalnie, że nie zdołał się powstrzymać, czy choćby o tym pomyśleć — Dobrze cię widzieć — dodał, nie mając zielonego pojęcia, co innego mógłby w tej chwili powiedzieć. Uśmiechnął się przy tym dość nieporadnie i wzruszył ramionami, a jego wolna dłoń powędrowała do zarośniętego kilkudniowym zarostem policzka, który podrapała w odruchu zdenerwowania. Jego spojrzenie błądziło z kolei wszędzie, byle z daleka od twarzy kobiety, w którą nie miał odwagi spojrzeć.

suzie worthington
powitalny kokos
A.
gigi i aria
studentka i sprzedawczyni — sklep odzieżowy Rowie
29 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Córka pastora, sprzedawczyni w sklepie z ciuchami i studentka ostatniego roku, której marzeniem było zostać biologiem morskim. Do niedawna wolała poznawać nowych ludzi, szaleć na imprezach oraz udawać, że wciąż ma dwadzieścia lat, jednak teraz, jej jedynym celem jest poderwanie swojego hydraulika.
Wraz z nadejściem słonecznej wiosny, dziewczyna z ogromną radością wcisnęła w głąb szafy grubsze swetry i wierzchnie ubrania. Co prawda w Australii pory roku mocno odstawały od warunków atmosferycznych reszty świata ale przecież nawet mieszkańców Lorne, zaskoczyć mogła odrobina chłodu i nieprzyjemnego szkwału. Poza huraganem, który wiele miesięcy temu przeszedł przez ulice miasteczka, nie mieli tu zbyt wielu anomalii i pogodowych i okazji do wciągnięcia na siebie cieplejszej kurtki ale i takie sytuacje się zdarzały. Lubiła takie dni - mogła całkowicie zmienić swoją stylizację i wykorzystać szmatki, które kolekcjonowała w swojej wypchanej po brzegi garderobie. Teraz, gdy słońce utrzymywało się na siebie odrobinę dłużej, a temperatura pozwalała na zrzucenie z siebie kurtek, młodsze społeczeństwo zbierało się na plaży, korzystając z pogody i uroków tutejszych dobrodziejstw. Wróciły także imprezy pod gołym niebem, których blondynka była ogromną fanką, dlatego nie zamierzała marnować wolnego, piątkowego popołudnia i w przeciągu godziny wyszykowała się na wyjście z przyjaciółmi. Nie kombinowała zbyt wiele z makijażem i fryzurą - postawiła na swój dzienny, prosty makijaż i zostawiła proste włosy. Wciągnęła na siebie długie, jasne jeansy z przetarciami oraz biały, crop top, fitujący z białymi sneakersami. W takim zestawie czuła się najlepiej, więc nie traciła czasu na przebieranie całej szafy. Przed wyjściem zdążyła jeszcze zamienić dwa słowa ze swa współlokatorką, żałując, że ta nie miała możliwości pójścia na te imprezę razem z nią i opuściła domek. Droga przez las za dnia wcale nie była jej straszna, choć i wieczorami nie obawiała się aż tak bardzo - mieszkała tutaj spokojna i związana ze sobą społeczność, więc raczej nie zapuściłby się tu ktoś obcy. Jakby nie patrzeć, sama była obca i wciąż próbowała odnaleźć się w zupełnie nowym, zamkniętym środowisku. Spójrzmy prawdzie w oczy - gdyby nie mieszkająca tutaj Ell, pewnie nigdy nie pomyślałaby o tym by opuścić osiedle betonowych domków w okolicach centrum.
Bawiła się w najlepsze w gronie najbliższych przyjaciół oraz kilku nowopoznanych osób, a gdy jej plastikowy kubek znowu okazał się wyschnięty, odeszła od towarzystwa i przez piasek ruszyła w stronę lokalnego, małego baru, który oferował alkohol, przysmaki i muzykę, rozbrzmiewającą na pół plaży. Świetny biznes, pomyślała, żałując, że sama nie wpadła na to wcześniej! Połączyłaby pracę z imprezowaniem - żyć nie umierać. Zanim jednak zdążyła podeprzeć się lady i złożyć powtórne zamówienie, dostrzegła odchodzącego od baru bruneta, którego widok sprawił, że przez kilka kolejnych sekund brakło jej tchu w płucach. Zatrzymała się, i zacisnęła zęby, czując jak fala żalu i złości, przejmuje jej ciało. Gdy się odezwał, zmierzyła go wzrokiem i głośno parsknęła.
Nie masz prawa ani mnie tak nazywać ani w ogóle do mnie zagadywać. Zejdź mi z oczu — burknęła i ruszyła naprzód, mijając go bez słowa. Przez ostatnie lata starała się posklejać swoje spękane serducho i wierzyła, że naprawdę jej się udało. Przestała zastanawiać się nad tym gdzie był, co robił i czy uczucia, którymi - jak sam twierdził - ją darzył były prawdziwe. Czy tęsknił, żałował i przeglądał ich stare, wspólne zdjęcia. Nie była jednak osobą, która zamknęłaby się w czterech ścianach i przepłakała miesiące z powodu jakiegoś chłopca - poszła na studia, podjęła się prawdziwej pracy i imprezowała, do oporu. — A ciebie nie, dasz wiarę? Jakimś cudem, po upływie.. już nawet nie wiem ilu lat, nie mam potrzeby na ciebie patrzeć i nawet mi się nie chce. Zbrzydł mi ten widok dawno temu — uśmiechnęła się zadziornie i oparła na barowym blacie, czekając na barmana, który obecnie przyjmował inne zamówienia. Teraz, miała ochotę napić się jeszcze bardziej aniżeli przed dwoma minutami.

teddy willoughby
były surfer, który uczy — surf shack
28 yo — 196 cm
Awatar użytkownika
about
Eks surfer, który własnoręcznie (przy pomocy narkotyków) zniszczył swoją karierę i wrócił po latach do rodzinnego miasteczka, gdzie szuka szczęścia i sensu w życiu.
Przyjął jej słowa na klatę z widoczną pokorą. Miała do nich święte prawo i nie zamierzał tego negować. W końcu zostawił ją wtedy w Lorne Bay, jak największy idiota, podążając za karierą. Teraz wiedział, że zachował się dziecinnie, ale wtedy widmo kariery, majaczącej na horyzoncie, na wyciągnięcie ręki, było dla niego zbyt kuszące. I jak się potem okazało - zgubne. Ale skąd mógł to wtedy wiedzieć? Czy teraz postąpiłby inaczej? Prawdopodobnie tak, ale nikt nie wynalazł sposobu na cofnięcie się w czasie, także mógł jedynie zacisnąć zęby i pogodzić się z konsekwencjami swoich decyzji, słuchając Cher i popijając whisky.
Kiedy odwróciła się do niego plecami, w pierwszej chwili chciał chwycić ją delikatnie za ramię i zatrzymać, ale skończyło się na tym, że jedynie wyciągnął w jej kierunku rękę, która następnie opadła smętnie wzdłuż ciała. Nie próbował jej zatrzymać, nie ruszył za nią. Wiedział, że to tylko pogorszyłoby sprawę. Pomyślał, że da jej czas. Dla niej zapewne spotkanie z nim było porównywalnym szokiem, jak dla niego, jeśli nie większym. W końcu nigdy miał tu nie wracać, co z obecnej perspektywy, byłoby prostsze i dla niej, i dla niego. Cicho liczył jednak na to, że przez te kilka lat, kiedy go nie było, nie zmieniła się aż tak bardzo, a ich spotkanie będzie miało ciąg dalszy. Odetchnął, z niekrytą ulgą i nie mógł ukryć minimalnego uśmieszku, jaki przemknął przez poważne jak dotąd oblicze Willoughby'ego. Wyprostował się i zrobił krok w jej stronę.
A jednak na mnie patrzysz, więc może nie zbrzydł ci tak zupełnie, do samego końca? — zaryzykował stwierdzenie, w typowym dla siebie nonszalanckim tonie, który zawdzięczał głównie wypitemu alkoholowi. Oparł się łokciem o bar i spoglądał na Suzie, raz po raz uciekając jednak wzrokiem gdzieś na bok, jakby zbyt długie spoglądanie w jej niebieskie oczy mogło poskutkować śmiercią. I pewnie, gdyby zależało to tylko od Worthington, tak właśnie by było. Na szczęście dla Theodora, nie była mityczną Meduzą, a jego pierwszą miłością. Odchrząknął — Chciałem cię przeprosić, Suzie. Wiem, że powinienem zrobić to dawno temu, ale jestem skończonym idiotą i nawet nie będę tego ukrywał. Przepraszam. Naprawdę — wyrzucił z siebie ze skruchą. Nie liczył na to, że teraz magicznie padnie mu w ramiona, a lata, w których go tutaj nie było, zostaną wymazane, jak za dotknięciem magicznej różdżki. Chciał, tylko aby mogli spojrzeć sobie w oczy i minąć na ulicy bez niesmaku. W tej chwili nie liczył na żadne rozgrzeszenie i ckliwe powroty, zdając sobie sprawę z tego, że na nie nie zasługiwał. Zresztą, kto chciałby upadłą gwiazdę surfingu z problemem z uzależnieniami? Nikt. Przynajmniej w odczuciu Teddiego, który klasyfikował samego siebie gdzieś na samym dole hierarchii.

suzie worthington
powitalny kokos
A.
gigi i aria
studentka i sprzedawczyni — sklep odzieżowy Rowie
29 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Córka pastora, sprzedawczyni w sklepie z ciuchami i studentka ostatniego roku, której marzeniem było zostać biologiem morskim. Do niedawna wolała poznawać nowych ludzi, szaleć na imprezach oraz udawać, że wciąż ma dwadzieścia lat, jednak teraz, jej jedynym celem jest poderwanie swojego hydraulika.
Mocno by się zdziwiła gdyby próbował się jakkolwiek bronić, bo bez względu na to co motywowało go do opuszczenia rodzinnego miasteczka, wierzyła, że powinien w zupełnie inny sposób pożegnać się z blondynką. Zniknął z jej życia kiedy wkraczała w dorosłość i tak naprawdę wierzyła w to, że wspólnie uda im się połączyć plany i pragnienia - bez konieczności pożegnań czy dziwnych przerw. Cóż, najwidoczniej mocno się pomyliła co do chłopaka, który dla własnej kariery, był w stanie bez mrugnięcia okiem, zostawić za sobą życie w Lorne i łączące ich uczucie. Kochała go tak, jak kochać mogła nastolatka - była w tym wszystkim do bólu szczera i oddawała się tej relacji bez zahamowań, łamiąc tym samym wszelakie zakazy rodziców, dbających o to by ich córka nie trafiła na chłopca, który przekreśliłby jej przyszłość i lata dobrych manier. Cóż, poniekąd Teddy zaprzeczał wszystkiemu co wpajano jej w dzieciństwie ale gdy pojawiał się w domu państwa Worthington, pamiętał o kulturze i skromności, którą niejednokrotnie zaskoczył samą Susan. Przy niej był książkowym przykładem ł o b u z a, który lubił wychodzić poza schemat ale mocno ją to pociągało - resztę dziewczyn w szkole zresztą też, bo nie zapominajmy, że w tym wszystkim był też obłędnie przystojny! Teraz jednak nie zwracała uwagi na jego śliczną buźkę, nową fryzurę i szerokie barki, które stanowiły o tym, że przez ostatnie lata pracował nad swym ciałem. Nie obchodziło jej to - tak sobie w duchu powtarzała.
Ale nie dłużej niż jest to koniecznie — burknęła opryskliwie, wpatrując się w butelki z alkoholem, które znajdowały się za plecami barmana, który biegał od klienta do klienta. Widok bruneta, wywołał w niej skrajne emocje - miała ochotę krzyczeć i płakać jednocześnie; co najmniej jak gdyby spotkali się tydzień po tym jak zniknął z miasteczka. Rany były świeże pomimo upływu lat. Gdy kątem oka dostrzegła, że chłopak rozsiada się przy barze, westchnęła ciężko i wywróciła oczami. — Po co za mną łazisz? Szukasz przebaczenia? Szybkiego numerku? Na pewno znajdzie się gąska, która ma tak samo nierówno pod sufitem jak ja te kilka lat wstecz — stwierdziła podirytowana, chcąc czym prędzej ulotnić się z butelką tequili. Potrzebowała rozproszenia, które byli w stanie zagwarantować przyjaciele i większa ilość alkoholu. Nie potrzebowała za to jego wyjaśnień i przeprosin, które winien złożyć przed laty. Przez jego zniknięcie, zmieniło się wszystko - najbardziej dziewczyna, która totalnie się pogubiła pod wpływem złamanego serduszka.

teddy willoughby
ODPOWIEDZ