uczeń — lorne bay state school
18 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Nastolatek, który nie zaznał w życiu miłości ani przyjaźni, ale za to zaznał bardzo wielu pieniędzy. Nie znosi Lorne Bay i ciężko jest go znieść.

Przez ostatnie tygodnie skupiał się głównie na nauce boksu. Percy ostatecznie zdecydował się mu pomóc w nabraniu odwagi oraz umiejętności, które miały mu pomóc w obronie przed jego prześladowcami. Ci co prawda zdawali się mu nieco odpuścić, ale Pelle już doskonale wiedział, że nie mógł się poczuwać zbyt pewnie. Lepiej być przygotowanym na każdą sposobność. W tym przypadku była to bójka z kilkoma chłopakami którym się nie podobało, że Pelle był taki negatywnie nastawiony do Lorne oraz jego mieszkańców. Był łatwym celem i zdawał sobie z tego sprawę. Chuderlawy, o wręcz anemicznej postawie, chowający się za niesforną grzywką i bez kogokolwiek u swojego boku, kto mógłby stanąć w jego obronie. Percy co prawda go raz obronił, ale to był zwykły przypadek. Był mu wdzięczny, ale nadeszła kolej, aby sam potrafił się uchronić przed złem tego świata.

Farma Callawayów nie była jego świadomym celem. Nie przyszedł tutaj z żadnym konkretnym zamiarem i kiedy się zorientował, że znajdował się na prywatnym terenie, to w pierwszej chwili rozważył nawet wycofanie się. Potem dopiero przypomniało mu się, że ostatnio złamanie prawa i włamanie się na czyjąś posesję zaowocowały wyłącznie w same pozytywy. Co prawda nie spędził u aktora-sąsiada zbyt wiele czasu, ale dawno się tak dobrze nie bawił i tyle mu wystarczyło, aby z wiekszą pewnością udać się w głąb winnicy. Czuł się tego dnia nieco sfrustrowany. Odbyli z Matthews naprawdę solidne zajęcia i czuł, że robił faktyczny postęp. Pozwolił sobie na to, aby jego czujność spadła w obecności rudowłosego i bezmyślenie zaproponował mu spędzenie czasu po zajęciach. Ten odmówił ze względu na inne plany, ale Pelle odebrał to rzecz jasna jako atak na jego osobę i poczuł się upokorzony. Potrzebował sobie jakoś poprawić nastrój, więc wyszedł na długi spacer przed siebie i z tego też powodu eksplorował tereny na których nie powinno go być. Zrobił parę zdjęć, które pewnie przyjdzie mu usunąć jeszcze tego samego dnia i zaczął podjadać dorodniejsze winogrona. Na butelkę pełną wina walającą się luzem nie miał co liczyć, więc raczył się chociaż samymi owocami, które zamieniano w tak szlachetny trunek.

salvador callaway
Właściciel winnicy i farmy — Farma Callaway
53 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Mam winiarnię i stado... dzieci, hehe
8.

Salvador w tym tygodniu pracował na terenie swojej winiarni trochę mniej. No i to nie tak, że całkowicie sobie to odpuścił. Nigdy w życiu. Po prostu musiał nadzorować dostawy swoich win do punktów sprzedaży na terenie miasta oraz nieco dalej. Nie wychodził jednak poza obszar Queensland. A przynajmniej nie robił tego osobiście. Wiedział, że jego wina rozchodzą się dalej, ale na chwilę obecną nie miał zbyt wiele czasu, żeby dokładniej się w to zaangażować. Zdecydowanie musiał ponownie przemyśleć kwestię zatrudnienia większej ilości ludzi.
W tym tygodniu jednak czas Salvadora w sporej mierze został poświęcony Leonardowi. Młodszy brat potrzebował nieco pomocy w odświeżeniu swojego mieszkania. A Salvador oczywiście swojej rodzinie nigdy nie odmawia. Winiarnia zawsze była dla niego priorytetem, bo jednak musiał utrzymać interes, który stworzył jego ojciec. Kiedy jednak w rodzinie pojawiała się sprawa, która wymagała jego atencji rzucał wszystko. Nieważne czy kontaktowała się z nim żona, któreś z dzieci, ojciec czy brat. Salvador chciał być dostępny dla swojej rodziny. Nie przeżyłby tego gdyby któremuś kiedykolwiek sprawił zawod. No i wrócił sobie właśnie od Leonarda, porozmawiał z pracownikami, którzy kończyli właśnie dzień w pracy i postanowił, że przejdzie się trochę po swoim terenie. Lubił tak od czasu do czasu, w ramach relaksu, chwili dla ciebie i przemyślenia wielu rzeczy, pospacerować między drzewkami.
To był też jeden z tych momentów kiedy Salvador żałował, że nie kupił jeszcze tych koni. Mógłby sobie właśnie jechać na koniu między winogronami i w krótszym czasie zrobić obchód całego terenu. A tak to mógł sobie tylko pospacerować paroma alejkami. Nie miał niestety czasu, żeby posprawdzać wszystko. No i zaczął właśnie rozmyślać o tym, że niedługo zacznie się sezon letni w Australii, więc będzie mógł na nowo otworzyć niewielki barek, w którym serwował trunki swojego wyrobu. Przez chwilę nawet myślał o tym, że w sumie oczyszczaniem baru mógłby się zająć już teraz, ale jakiś ruch między grządkami odwrócił jego uwagę.
-Przepraszam. – Zaczął, ale jego ton głosu nie należał do najuprzejmiejszych. W końcu nie był naćpanym i zapomnianym aktorem. –Mogę ci w czymś pomóc? – Wyprostował się, żeby nastraszyć chłopaka swoją posturą. Jak Sal chciał to potrafił być przerażający. Mimo wszystko żałował, że nie miał przy sobie broni, którą kupił specjalnie na takie okazje. Nie był fanem takiego działania, ale wiadomo, konkurencja mogła chcieć zniszczyć jego uprawy. –Nie pracujesz dla mnie, nie kojarzę twojej twarzy, więc możesz od razu przejść do prawdy. – Sal nie zatrudniał nie wiadomo jakiej ilości ludzi, żeby nie kojarzyć swoich pracowników.

pelle åström
uczeń — lorne bay state school
18 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Nastolatek, który nie zaznał w życiu miłości ani przyjaźni, ale za to zaznał bardzo wielu pieniędzy. Nie znosi Lorne Bay i ciężko jest go znieść.
Wzdrygnął się mocno podczas zrywania winogrona, kiedy zza jego pleców dobiegł go jakiś niski głos. Naprężył się jak cięciwa łuku i ze spłoszonym spojrzeniem przyglądał się nieznajomemu mężczyźnie. Na jego policzkach szybko pojawiła się wściekła czerwień. Jego ostatnie perypetie z włamaniami zakończyły się ogromnym sukcesem i poczuł się zbyt pewnie z tym co mu wolno. Teraz musiał słono zapłacić za okazaną pychę.
- Yyy, nie - odparł bezmyślnie, chowając dłonie za plecami. W jednej z nich trzymał trzy winogrona. Nie żeby mu na nich jeszcze zależało, ale cykał się je wyrzucić na jego oczach.
Jak potwornego pecha musiał mieć, aby spotkać właściciela winnicy akurat w tej chwili i w tym miejscu?! Jego tereny zdawały się być naprawdę pokaźne, więc uznał to za bardzo okrutny żart ze strony losu.
Zmarszczył brwi na samą myśl, że mógłby pracować przy zrywaniu winogron. Uważał, że taka praca fizyczna była poniżej jego godności. Tak to było jak się ktoś wychowywał w chłodnej i bogatej rodzinie. - Nie pracuję - przytaknął mu dla pewności, że w tej kwestii nie pozostało już nic do dopowiedzenia.
- Ja... po prostu szedłem przed siebie i straciłem rachubę czasu. Szczerze mówiąc nie wiem nawet gdzie jestem - przyznał szczerze, ale też takim tonem, jakby wcale nie działo się nic złego i jakby wcale nie naruszył jego prywatności. Włamanie się do domu aby dotknąć Oscara to jedno, ale podjadanie paru winogron na polu? Bez przesady.
Zrobił mały krok w tył, bo nie bardzo wiedział czego się po tym facecie spodziewać. Gdyby miał się okazać obłąkany, to chciał być gotów do gwałtownej ucieczki.

salvador callaway
Właściciel winnicy i farmy — Farma Callaway
53 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Mam winiarnię i stado... dzieci, hehe
Salvador nie miewał zbyt wielu nieproszonych gości na terenie swojej farmy. Jak już ich miał to najczęściej były to zbłąkane, dzikie zwierzęta. Pierwszy raz spotkał się z tym, żeby na jego terenie pojawił się nieproszony człowiek. Dłuższą chwilę Sal spędził na zastanowieniu się, kim młody mężczyzna może być. Oczywiście pierwszą myślą było to, że może ktoś z konkurencji najął jakiegoś młodego chłopaka, który liczył na łatwą kasę. Z drugiej jednak strony… tak, konkurencja na tym rynku była spora, ale jednak rywalizacja między winnicami nigdy nie była tak ostra, żeby którykolwiek z właścicieli myślał o zaszkodzeniu konkurentowi. Panowie nawet raz na jakiś czas spotykali się na różnego rodzaju zjazdach i relacje były naprawdę przyjacielskie. Szybko więc odrzucił tą teorię i nadal przyglądał się chłopakowi. Nie dostrzegł w ręku żadnego narzędzia zbrodni, którym mógłby zrujnować winorośle Sala. Zamiast tego dostrzegł kilka owoców winogron.
-Jesteś głodny? - Ton głosu miał nadal podejrzliwy, ale uznał, że może chłopak jest bezdomny i z jakiegoś powodu uznał, że poskacze sobie po farmach w celu znalezienia czegoś do jedzenia. Była to zdecydowanie lepsze rozwiązanie niż jedzenie niezidentyfikowanych owoców na terenie lasów i puszczy. Chłopak nie wyglądał na bezdomnego, ale równie dobrze mógł uciec z jakiegoś ośrodka wychowawczego albo od rodziny, która nie należała do takich, które dbają o swoje dzieci.
-I wędrowałeś po australijskich pustkowiach czy przywędrowałeś tu z miasta? – Dopytał jeszcze, bo jednak farmy i winnice znajdują się na obrzeżach miasta. Musiał sprawdzić jak bardzo chłopak próbował kłamać. Jeszcze raz zerknął na owoce w dłoni chłopaka i miał tylko nadzieję, że nie wylądują na ziemi. Przeżyje jak ktoś by go okradał, żeby napełnić pusty żołądek, ale nie wybaczy marnowania jedzenia.
-Chodź. Odprowadzę cię do wyjścia. – Spacer powrotny w stronę domu czy bramy wyjazdowej chwilę potrwa. W tym czasie Sal zdąży wycisnąć nieco więcej informacji od chłopaka. Wyciągnął rękę w jego stronę, a jak chłopak podszedł to Salvador położył mu dłoń na ramieniu i skierował w stronę wyjścia. –Mieszkasz w okolicy? – Zapytał przyglądając się chłopakowi kątem oka. –Gdzie są twoi rodzice? – Dopytał, bo chłopak nie mógł być pełnoletni. A jeśli był to miał naprawdę młodo wyglądającą buzię.

pelle åström
uczeń — lorne bay state school
18 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Nastolatek, który nie zaznał w życiu miłości ani przyjaźni, ale za to zaznał bardzo wielu pieniędzy. Nie znosi Lorne Bay i ciężko jest go znieść.
Pelle nie miał pojęcia, że właściciele winnic mogli mieć między soba takie waśnie rodem z filmów. Gdyby tylko usłyszał jego podejrzenia, to najprawdopodobniej nie powstrzymałby śmiechu. Nawet gdyby robili sobie takie rzeczy, to Pelle w życiu nie zniżyłby się do poziomu brania w tym udziału.
- Co? - zaskoczyło go to pytanie, ale wtedy też namierzył jego wzrok i sam również zerknął na swoją dłoń, pokazując mu już wprost, że trzymał w niej winogrona. Nie zamierzał ich wyrzucić, bo słusznie przeczuwał, że byłoby to odebrane za brak szacunku. - Nie... chciałem... byłem ciekaw jak smakują - wzruszył ramionami. Zawsze jadał tylko takie winogrona, które kupiono wcześniej w sklepie i zastanawiała go różnica w smaku. Głupie, ale prawdziwe!
- Mieszkam na obrzeżach i ruszyłem przez łąki - ciężko było mu wyjaśnić jak się tutaj dostał, bo zwyczajnie tego nie pamiętał. Zamyślony, tracił kontakt ze światem niemal całkowicie i nie jest to hiperbola.
- O.. okej - przytaknął niepewnie. Mężczyzna zachowywał się bardzo łagodnie i nie rozumiał jak miał to zinterpretować. Chyba ostatecznie wolałby, aby jakiś wieśniak biegł za nim z widłami, a on musiał uciec w nieznane. Teraz było po prostu... dziwnie. Podszedł do niego i spiął wyraźnie na zainicjowany dotyk. Nie przepadał za byciem dotykanym, ale też nie chciał go dodatkowo denerwować, więc zacisnął zęby i przyspieszył kroku.
- Tak... chyba. W Pearl Lagune - nie znał się jeszcze dobrze na miasteczku, więc miał zaburzoną percepcję tego jaka była jego topografia.
Na wieść o rodzicach parsknął śmiechem, ale szybko spoważniał, pokrywając się na twarzy czerwienią. - Mama nie mam pojęcia - nie odzywał się do niej od dłuższego czasu i choć zakładał, że nadal mieszkała w Szwecji, to nie mógł mieć przecież pewności, prawda? - Ojciec z resztą też, pewnie na jakiejś konferencji w Sydney - wzruszył ramionami. Nie planował brzmieć tak dramatycznie, ale może chociaż uda mu się dzięki temu uniknąć jakichkolwiek konsekwencji? Niezręczność tego spaceru była dla niego wystarczającą karą.

salvador callaway
ODPOWIEDZ