uczeń — lorne bay state school
18 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Nastolatek, który nie zaznał w życiu miłości ani przyjaźni, ale za to zaznał bardzo wielu pieniędzy. Nie znosi Lorne Bay i ciężko jest go znieść.
fyra
kläder

Każdy dzień w Lorne Bay niósł ze sobą nową życiową lekcję. Ostatnio nauczył się, że nie warto było włamywać się sławnym aktorom do domu, a dzisiaj czekało go doświadczenie nieco innego gatunku; równie dosadnie pouczające - wychodzenie na spacer do lasu bez jego znajomości podczas wątpliwych warunków pogodowych było fatalnym pomysłem.
O tym że się zgubił zorientował się po około dwudziestu minutach. Wtedy nieszczególnie się tym przejął, no bo jakby... jak trudne mogło być dojście do domu? Nie brał jednak pod uwagę, że nad koronami drzew zbierały się naprawdę ciemne chmury. Dotychczas pogoda była jedynie wietrzna i lekko pochmurna. Nie sądził nawet, że burze w Australii w okresie zimowym mogły być możliwe, ale w tym miejscu nie istniały najwyraźniej żadne zasady.
Na pierwsze krople zareagował zmarszczeniem brwi i próbą użycia Google Maps (niespodzianka - brak zasięgu!). - Detta är skitsnack - burknął pod nosem, no bo brak zasięgu był przecież tylko w filmach... tak przynajmniej myślał do tego momentu. Rozejrzał się dookoła próbując uspokoić umysł, ale każda strona wyglądała przecież tak samo. W Szwecji nie mieli lasów deszczowych, więc skąd miał wiedzieć gdzie iść? Nie minęła nawet minuta, a z nieba spadł tak intensywny deszcz, że aż go zamurowało ze zdziwienia. Rzucił się do biegu i jego wuefistka ze Szwecji mogłaby być dumna, bo tak jak nigdy nie mogła go zmusić do motywacji, tak teraz był niczym The Flash. Niestety nie udało mu się dramatycznie wybiec z krzaków prosto na swoją ulicę (taki efekt chciał właśnie uzyskać), a na domiar złego był coraz bardziej mokry. Spodziewał się, że drzewa zatamują opady, ale nic z tych rzeczy. Na ziemi robiło się coraz bardziej mokro i stawianie kroków było niemałym wysiłkiem. Wiedział, że musiał albo jak najszybciej wrócić do cywilizacji; albo chociaż się gdzieś schować. Dylemat został rozwiązany w chwili gdy natrafił na wielkie drzewo z dziurą która na oko byłaby w stanie go pomieścić. Nie widząc innej opcji - wbiegł z impetem do dziury i wpadł prosto na... drugą osobę?! Krzyknął wysokim głosem i wypadł z powrotem na zewnątrz, ale naprawdę dawno już go nikt tak nie wystraszył. Wpierw myślał, że to wilk, a potem, że to zwłoki, ale kiedy kobieta w środku się poruszyła to ogłupiał. - Vad fan?! - rzucił tylko i wgramolił się z powrotem do dziury, ale tak, aby się z nią (kobietą) nie stykać w żaden sposób. Wyglądał jak szczur, a do tego był ubrudzony od błota przez upadek sprzed kilkunastu sekund. Zmierzwił włosy do tyłu i odchrząknął, przyglądając się jej niepewnie.
- Co tu robisz? - zapytał głupio, ale no skąd miał wiedzieć? Może zamiast ukrywać się przed tym monstrualnym opadem deszczu zwyczajnie lubiła tu bywać?

Josephine Collins
komandor porucznik, prawnik — Australian Defence Force
34 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
The woman who follows the crowd will usually go no further than the crowd. The woman who walks alone is likely to find herself in places no one has ever been before.
Josephine & Pelle
#6

   Nie spodziewa się spotkać tu nikogo, jednak skłamałaby, gdyby powiedziała, że z pełnym rozmysłem wybrała to drzewo na swoje miejsce sacrum w tym momencie. To przypadek, podobny, jak ten, który dotknął jego, spycha ją pod rozłożyste, gęste gałęzie, które jako jedyne spełniają w tym momencie rolę prowizorycznego parasola. Jest prawie pewna, że utknęła, jak on, na długie godziny na totalnym wypizdowie, skazana na całkowite odosobnienie i swoje myśli, zalewające falą głowę. Ostatnie, co zakłada, to że ktoś znajdzie się w tym samym miejscu, pod tym samym drzewem w tę właśnie ulewę, odbierając jej wątpliwie wygodną przestrzeń.
   A jednak.
   W kilka sekund później coś uderza o jej pierś, a że kobieta nie spodziewa się tego wcale, odrzuca ją w tył, podobnie, jak jego impet uderzenia wyrzuca z powrotem na ulewę. Ona opiera się łopatkami o szorstki konar za sobą, a jej skupiony wzrok podąża za jej agresorem.
   — Serio? — rzuca chyba tylko w eter. Bardziej niż uderzenie i lekki, nieprzyjemny prąd, jaki przechodzi jej pierś, drażni ją chłód, jaki odbija na jej skórze wraz z mokrą koszulą. Sama idealnie wyczuwa czas, w którym powinna schować się przed deszczem. Jest suchutka, a teraz woda z jego ciuchów odbija się na nagiej skórze odsłoniętych ramion i powietrze staje się nagle bardziej drażniące, chłodne. Josephine spodziewa się jakichś przeprosin, kiedy jej wzrok napotyka na gładką, jeszcze nie bardzo mocno zarysowaną młodzieńczą szczękę. Bezczelny, nie przeprosił. Od razu cisnął w nią bezpośrednim pytaniem, na które uniosła nieznacznie jedną brew ku górze.
   Była starsza. Wychowała się w wojsku. Respektowała kulturę osobistą i hierarchizację.
   — Co tu robisz, M'am.
   Strofowała go już wraz z pierwszym zdaniem, bo nie była jakąś tam przypadkową trzpiotką, do której mógł się zwracać, jak do swojego szkolnego kolegi.
   — Liczę krople spadające z nieba — zakpiła w nagłym przepływie frustracji, a chwilę potem dodała — A jak myślisz?
   Testując jego błyskotliwość, bo nie wyglądał jej na aż tak głupiego, jak to zaprezentował w pierwszym pytaniu. Jeszcze nie spisała go na straty. Miał coś takiego w sobie, co pozwoliło jej zaryzykować stwierdzeniem, że może być bardziej niepozorny niż można zakładać.
   — Nie możesz sobie znaleźć innego drzewa?
   Wiedziała, że nie. To jedno w promieniu kilkudziesięciu metrów wyglądało na takie, które zniesie te krokodyle łzy spadające im na głowy. Ton jej wypowiedzi łagodniał jednak z każdym następnym słowem, kiedy lustrowała spojrzeniem jego przemoczoną sylwetkę. Włosy lepiły się mu do twarzy, jak w tych romantycznych filmach dla nastolatek, którym gięły się kolana na takie sceny w ulubionym serialu, a koszula przylegała do białego podkoszulka ściśle, co pozwoliło jej stwierdzić, że pogoda nie pozostawiła na nim dosłownie żadnej suchej nitki.
   — Ech, nieważne. Wyżuł CIę krokodyl i wypluł?
   Nie potrafiła się powstrzymać przed tym pytaniem, kiedy wzrok padł na jego ubłocone buty. Szczególnie buty, właśnie.

pelle åström
ambitny krab
Joe
uczeń — lorne bay state school
18 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Nastolatek, który nie zaznał w życiu miłości ani przyjaźni, ale za to zaznał bardzo wielu pieniędzy. Nie znosi Lorne Bay i ciężko jest go znieść.
Dyszał ciężko po sprincie który miał za sobą i parę razy odchrząknął. Nie był stworzony do takich biegów i miał nadzieję, że był to tylko jednorazowy wybryk. Nie chciał się jej za bardzo przyglądać. Byłoby to dziwne i niezręczne, choć ciężko tutaj mówić o komforcie kiedy dosłownie ślęczeli w dziurze drzewa podczas apokaliptycznej ulewy. Jedną z rzeczy która od razu rzuciła mu się w oczy był kolor jej włosów. Jego zdaniem był łudząco podobny do jego własnego i wydało mu się to zabawne. Chociaż coś w tej tragicznej scenie podnosiło go na duchu.
- Nie wyglądasz tak staro - odparł bezmyślnie, ale kiedy targały nim intensywne emocje to od razu reagował złośliwością na wszelakie negatywne czy uszczypliwe teksty. Nawet mu nie było głupio tak naprawdę, bo kobieta może i była starsza, ale irytowała się w podobny sposób co on. Jak to o niej świadczyło?
Jeśli zaś chodziło o formy grzecznościowe to zawsze zwalał to na karb pochodzenia. W Szwecji ewenementem było adresować ludzi w inny sposób niż po prostu na ty.. Nigdy nie rozumiał krajów w których trzeba się było płaszczyć tytułami przed kimś. Uważał to za żałosne.
- Myślę, że jesteś sucha i że gdybyś siedziała tu wcześniej to byłoby Ci na rękę, że pada i masz wymówkę - przedstawił jej swój punkt widzenia. Pierwotnie zamierzał powiedzieć, że wszystkiego się już spodziewa po tym durnym kraju, ale w porę ugryzł się w język. Nie żeby jego faktyczne słowa były jakieś lepsze, ale ona sama go prowokowała.
- Uwierz, że bym chciał - burknął tylko. Durne pytanie, ale sam zaczął z ich zadawaniem więc nie mógł mieć teraz pretensji. Normalnie pewnie by nawet nie zwrócił uwagi na to drzewo podczas zwykłego spaceru, ale teraz doceniał, że natura działała czasem w tak dziwny sposób. Ciekawiło go czy ktoś znalazł się już tu kiedyś w podobnej sytuacji. Może wiele lat temu ktoś tutaj umarł?! Zerknął niepewnie na ziemię na której siedzieli, ale nie rzuciły mu się w oczy żadne szczątki ludzkie, uff.
- Nie. Pada deszcz - posłał jej zirytowane spojrzenie. Odnosił wrażenie, że robiła mu na złość i przypominała mu w tym jego własną matkę. Do niej też odnosił się z wieczną łaską i nerwami. Objął się trochę mocniej rękoma bo zaczął drżeć z zimna. Faktycznie był całkowicie przemoczony i nie bardzo wiedział co miałby z tym zrobić. Wielkie krople skapywały mu z końcówek włosów na kark więc co chwila wydawał z siebie niezadowolony jęk. To było jak dotąd najgorszym co tutaj przeżył.

Josephine Collins
komandor porucznik, prawnik — Australian Defence Force
34 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
The woman who follows the crowd will usually go no further than the crowd. The woman who walks alone is likely to find herself in places no one has ever been before.
Nie odczytała jego słów jako złośliwych. Powód był prosty, kobietę po trzydziestce, określaną mianem "młodo wyglądającej" ciężko tym urazić. Uśmiechnęła się nawet zdawkowo, wieńcząc ten uśmiech jeszcze zdystansowanym prychnięciem. Nie można powiedzieć, że okazywała mu otwartą wrogość. Jej postawa była bardziej złożona, ręce miała splecione na piersi w absolutnie zamkniętej pozie, ale głowę przechylała w jego kierunku, obserwując go czujnym spojrzeniem. Wtedy, kiedy inwazyjnie przywłaszczał sobie część niewielkiej wolnej przestrzeni pod drzewem, jak i kiedy przez jego twarz przebiegał cień niezadowolenia, kiedy burczał w jej kierunku — musiała przyznać, całkiem sprawiedliwie, bo nie zadbała wcale o dobre, pierwsze wrażenie, zwyczajnie nie zakładając, że będzie z nim dzielić teraz na dłużej wspólną przestrzeń.
Jestem tu tym samym przypadkiem, co Ty. Brat nauczył mnie odczytywać pogodę, na morzu musi teraz wiać szóstka czy siódemka... – kolejną uwagę dodała bardziej do siebie niż do niego, krzywiąc się nieznacznie na swoje słowa. Pierwszy raz od śmierci Nathaniela, nie licząc rozmowy z Ephraimem, sama poruszyła temat zmarłego brata. Kwestia wyszła naturalnie, z rozmowy, ale i tak wywołała w niej sprzeczne emocje. Sentyment, zmieszanie na jej twarzy i ten rodzaj skrzywienia, o które nie pyta się obcych osób. Odetchnęła na własne słowa, nie pogłębiając tematu, kiedy już uświadomiła sobie jego kierunek. Wręcz zmieniając tor, w jakim ta rozmowa szła.
W tym celu ulokowała obserwujące spojrzenie na nim, jasnymi tęczówkami przebiegając po całej jego sylwetce, nie mogąc nie zauważyć, jak obejmuje się rękoma z zimna.
Lepiej żebyś to ściągnął.
Wskazała podbródkiem na jego wierzchnie ciuchy, spodnie też były w podobnym stanie, co jego koszula, dlatego nie czekając na jego odpowiedź, sama zrzuciła z siebie własną przednią warstwę, pozostając w samym sportowym staniku, odpowiednio przyzwoitym, żeby nie prowokować nastoletnich oczu zbyt mocnym negliżem. Podała mu swoją koszulę, utrzymując jego spojrzenie.
Weź, Tobie i tak lepiej pasuje do oczu — mruknęła trochę rozbawiona, bo prawdę mówiąc nie zwróciła uwagi na jego oczy, przynajmniej do czasu własnych słów, dopiero teraz skupiła wzrok na jego tęczówkach, kontrolnie sprawdzając, czy jej niepewny argument miał jakąkolwiek słuszność.
Jesteś jedynakiem? Masz same siostry? - zagadnęła, zgadując, że musiał być. Gdyby miał braci, nie powinien tak dramatycznie reagować na wodę skapującą mu na skórę. Nathaniel wyśmiałby ją, gdyby w tak perfidnie dziewczęcy sposób reagowałaby na trochę chłodu i kropli na skórze.
Jak już masz mi mówić na Ty, mów mi Joe.
Zamiast z powrotem spleść ręce na piersi, wysunęła jedną z rąk poza gałęzie gęstego drzewa, weryfikując, czy natężenie ulewy rośnie czy maleje. Pozostawało bez zmian... więc wyglądało na to, że aby panująca wokół nich niezręczność, zmalała, mieli jeszcze co najmniej jakiś kwadrans, bądź dłużej na znalezienie wspólnego języka, czy przynajmniej ciekawego tematu do rozmowy.

pelle åström
ambitny krab
Joe
uczeń — lorne bay state school
18 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Nastolatek, który nie zaznał w życiu miłości ani przyjaźni, ale za to zaznał bardzo wielu pieniędzy. Nie znosi Lorne Bay i ciężko jest go znieść.
Nie wiedział czym były szóstka i siódemka, ale skoro na lądzie padało w taki sposób to zakładał, że te wartości oznaczały naprawdę silny wiatr. Czy go to choć trochę interesowało? Absolutnie nie. Josephine nie musiała się przynajmniej obawiać, że zaraz padnie ofiarą jakiś niewygodnych pytań o zmarłego brata. Pelle miał inne rzeczy na głowie i ciężko mu się było skupić na czymkolwiek innym.
- Co?! Nie - obruszył się i posłał jej gniewne spojrzenie spod zmarszczonych brwi. Niestety miała rację. Koszula którą miał na sobie była gruba i dżinsowa, więc ważyła teraz naprawdę sporo i totalnie pogarszała sytuację. Powodem dla którego tak zareagował był wyłącznie wstyd. Jak to młody chłopak, był bardzo przewrażliwiony na punkcie swojej aparycji i nie chciał się przed nią rozbierać. Nie lubił swojego wychudzonego korpusu oraz trądziku, który z uporem maniaka atakował jego plecy.
Odwrócił wzrok w momencie kiedy uświadomił sobie co kobieta wyprawiała i poczuł się bardzo niekomfortowo. Nie radził sobie z takimi rzeczami jak nagość, ale był jeszcze gówniarzem więc ciężko mu się było dziwić.
- Mam brązowe oczy - zwrócił uwagę na jej bezsensowny komentarz, ale zaraz faktycznie wziął od niej koszulę i zaczął się szamotać z tą własną której ściągnięcie graniczyło z cudem. Gdy udało mu się to osiągnąć, to wyrzucił ją na ziemię przed drzewem w akcie mikroagresji i westchnął ciężko. Już jej nie chciał po tym wszystkim więc miał gdzieś czy przemoknie bardziej. T-shirt zdjął już bez takich przeszkód i bardzo szybko narzucił na siebie jej koszulę, zapinając ją aż po ostatni guzik. Wyglądał całkiem dobrze, ale nie miał możliwości tego zauważyć ani tym bardziej docenić zważywszy na warunki w jakich się znaleźli.
- Jestem jedynakiem - potwierdził cicho jej podejrzenia. Nie rozumiał dlaczego mu zadała takie pytanie i skąd niby wiedziała, ale mu się to nie podobało. Czyżby chciała mu coś zasugerować?
- Joe... po prostu Joe? - pomyślał, że to raczej chłopięce imię, ale też żyli w takich czasach, że powoli odchodziło się już od ścisłego podziału na niebieskie czy różowe. Odpowiadało mu to i nie rozumiał dlaczego boomerzy mieli z tym taki problem, ale nawet on miał jakieś takie odruchy czy skojarzenia jak właśnie w przypadku jej imienia. - Pelle - dodał po chwili, no bo chociaż tyle z jego dobrego wychowania, że też się jej przedstawił.
- Skoro się na tym znasz... to wiesz ile jeszcze będzie tak lać? - w jego głosie pojawił się cień nadziei. Był zdesperowany i chciał już zwyczajnie wrócić do swojego pokoju. Podciągnął kolana pod klatkę piersiową, ale tym razem już się nie obejmował bo spodnie miał nadal mokre, a koszula była przyjemne sucha. Zrobiło mu się lepiej w związku ze zmianą odzienia, chociaż ogólnie wciąż odczuwał nieprzyjemny chłód, ale już nie na tyle agresywny aby szczękał zębami.

Josephine Collins
komandor porucznik, prawnik — Australian Defence Force
34 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
The woman who follows the crowd will usually go no further than the crowd. The woman who walks alone is likely to find herself in places no one has ever been before.
Faktycznie, jego oczy były brązowe, wcześniej mogłaby przysiąść, że jego uroda idealnie odpowiadała skandynawskiej i założyła, że oczy ma równie jasne, co stereotypowy Skandynaw. Zresztą, na które to pochodzenie naprowadzałyby też pierwsze słowa, jakimi się do niej zwrócił w obcym języku, trochę przypominający szwedzki czy norweski, tak naprawdę nie rozpoznawała różnicy. Dalej już tylko przyglądała mu się z boku, pozostawiając sobie przestrzeń do oceny jego osoby. Mało miała w sobie litości dla jego wstydliwej nastoletniej natury, bo i też małą miała styczność z nastolatkami, żeby można było w niej znajdować takie pokłady empatii. Ona zaś własnego poczucia wstydu wyzbyła się mieszkając w wojskowych barakach.
Splotła więc ręce na piersi, bezpardonowo podążając spojrzeniem za ruchem chłopaka, podświadomie rysując sobie w głowie trwały obraz jego osoby.
Wyglądasz... — podsumowała sama sobie, zadowolona ze swojej pierwszej dedukcji.
Joe — powtórzyła twierdząco i ściągnęła łopatki na jego imię, zastanawiając się właściwie, jak je wymówić. Wypowiedział je szybko, jednosylabowo? Nie zwróciła uwagi, zanim poświęciła wystarczająco uwagi jego słowom, już zakończył przedstawienie się, więc tylko skinęła głową na zrozumienie, nie sądząc tak naprawdę, żeby jeszcze kiedyś miała okazję wymawiać jego imię, po tym, jak ich drogi się rozejdą.
Rozmowa o pogodzie nie wróżyła im w końcu najlepiej na przyszłość...
Nie mam pojęcia, nie jestem pogodynką, ale wygląda na to, że jeszcze chwilę to potrwa.
Wobec tego cofnęła się głębiej pod gęstszą część gałęzi i oparła się o konar ramieniem, przechylając głowę w jego kierunku.
W normalnych warunkach, z dorosłym facetem, pewnie szarpnęłaby się o trochę zaczepne "Zabaw mnie", ale nie sądziła, żeby na oko nastoletni chłopak mógł wypełnić jej czas adekwatnymi rozrywkami, dlatego zwiesiła ton, chwilę milcząc w zastanowieniu.
Nie jesteś zbyt towarzyski, co?
Spróbowała w końcu w ten sposób.
Nie jesteś też stąd, wiec skąd?
Jeśli będzie wiedziała kim jest, może łatwiej będzie poprowadzić rozmowę w obranym ściślej kierunku. Dobry research nie jest w końcu zły.

pelle åström
ambitny krab
Joe
uczeń — lorne bay state school
18 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Nastolatek, który nie zaznał w życiu miłości ani przyjaźni, ale za to zaznał bardzo wielu pieniędzy. Nie znosi Lorne Bay i ciężko jest go znieść.
Nie wiedział jak się wyglądało na jedynaka, ale sfrustrowało go to wewnętrznie jeszcze bardziej. Miał wrażenie, że się z niego w ten sposób nabijała, a kpina to coś co znosił bardzo ciężko. Szkoda więc, że prawie wszędzie się jej doszukiwał i nawet te szczere interakcje traktował z dozą nieufności. Mimo wszystko porzucił ten temat dla własnego komfortu psychicznego. Musiał się kupić na ogrzaniu własnego ciała i przetrwaniu tego opadu deszczu.
Zagięła go swoim pytaniem i posłał jej niepewne spojrzenie, a potem wzruszył ramionami i uciekł wzrokiem w bok. Ciężko było się z nim dogadać, ale nie był to efekt który osiągał celowo. Jego zachowania były w głównej mierze podyktowane niekontrolowanymi emocjami, niezręcznością oraz frustracją, która towarzyszyła mu w zasadzie nieustannie.
- Nikogo tu nie znam - powiedział tylko cicho na swoją obronę. Ciężko było wyjaśnić jej własne zachowanie, zwłaszcza, że pytanie ujęła w taki specyficzny sposób. Poniekąd mówił prawdę, bo może jakby nawiązał tu jakąś pozytywną relację to jego ogólne podejście do świata uległoby ociepleniu, ale były to tylko pełne nadziei domysły. Chwilowo nie zapowiadało się aby cokolwiek w tych kwestiach miało ulec zmianie.
- Ze Szwecji. Przeprowadziłem się jakoś ponad miesiąc temu - w zasadzie bliżej było już dwóm miesiącom, ale starał się nie dopuszczać do siebie tej przykrej świadomości.
- A Ty? Jesteś stąd, Joe? - nareszcie wykazał się jakąś inicjatywa i odbił pytanie, zerkając przy tym na nią ze szczerym zainteresowaniem. Może mógł się od niej dowiedzieć czegokolwiek pozytywnego na temat tego miejsca? Póki co służyło mu bowiem za personalne purgatorium.

Josephine Collins
ODPOWIEDZ