uczeń — lorne bay state school
18 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Nastolatek, który nie zaznał w życiu miłości ani przyjaźni, ale za to zaznał bardzo wielu pieniędzy. Nie znosi Lorne Bay i ciężko jest go znieść.

Pelle był z natury osobą niezwykle ciekawską. Choć bardzo często starał się udawać niewzruszonego i zobojętniałego, wiedział o wiele więcej na temat ludzi dookoła niż to okazywał. Nigdy jednak nie przyszłoby mu do głowy, że mógłby włamać się do czyjegoś domu. Naprawdę nie wyobrażał sobie co musiałby z niego chcieć aby porwać się na coś takiego, ale na szczęście tajemnica ta miała zostać odkryta właśnie tego popołudnia.
Wiedział doskonale, że willę (jego zdaniem mniej ekskluzywną niż ta w której sam mieszkał) zamieszkiwał Matthew Comstock. Nie urodził się dziś ani nawet wczoraj, a jako umiarkowany fan kina potrafił rozpoznać w nim aktora z wielkiego ekranu. Nie ekscytowało go to jakoś wybitnie, ale zawsze o tym myślał kiedy mijał jego posesję w drodze do domu. Rutyna była zawsze ta sama - zerkał mu na podwórko, w okna, a potem gapiąc się w asfalt zastanawiał się czy był akurat w domu. Podobno z niego nie wychodził, nie od czasu samobójstwa jego żony, ale to tylko plotki które słyszał w szkole i widział w internecie. Może nie żył? Na samą myśl po karku przeszedł mu dreszcz. Zwrócił twarz w kierunku salonowych okien aby przystąpić do rutyny mijania jego domu i wtedy też oślepił go blask.
Jak zostawiało się telefon na biurku a zza okna mocno świeciło słońce, to ekran często odbijał to światło na ścianie albo na suficie. Pelle lubił się tym światełkiem bawić poprzez machanie telefonem i nierzadko świecić nim ludziom po oczach. Miał siedemnaście lat, więc takie rozrywki jeszcze był mu pisane.
Właśnie czegoś takiego zdawał się być ofiarą więc wzdrygnął się i zrobił unik. Musiał wyglądać idiotycznie robiąc wygibasy w obronie przed promieniem światła, ale naprawdę go to wystraszyło. Czyżby on to zrobił?
Idiotycznie było zakładać, że Matthew siedział w oknie i czekał aż ludzie zerkną w stronę jego domu aby ich oślepić, ale... szanse nigdy nie były równe zeru, prawda?!
Nim zdołał to racjonalnie przemyśleć kroczył już w kierunku okna, wcześniej bezproblemowo wchodząc na posesję byłego aktora. Nie było to trudne bo brama nie była całkowicie zamknięta i mógł ją odsunąć przy włożeniu w to odpowiedniej siły. Im bliżej się znajdował tym szybciej biło jego serce i czuł narastającą ekscytację. Co chwila rozglądał się tylko dookoła, ale w pobliżu nie było żywej duszy.
To co zastały jego brązowe ślepia przerastało jego najśmielsze oczekiwania. Pomieszczenie było wypełnione plakatami filmów w których Matthew grał, a do tego wszystkiego sprawcą całego zamieszania był stojący dumnie na jednej z szaf Oscar. Wciągnął ustami powietrze w wyrazie zaskoczenia i zachwytu. Rzadko kiedy odczuwał tak intensywnie pozytywne emocje, ale był w tamtej chwili na jakimś haju adrenalinowym.
Bardzo powoli i niepewnie przyłożył dłonie do szyby i po raz kolejny w ciągu ostatnich paru minut został zaskoczony, kiedy ta pod jego wpływem zaczęła przesuwać się w prawo. Dom Comstocka oficjalnie stanął przed nim otworem, a do jego nozdrzy dotarł raczej przykry zapach... sam nie wiedział czego. Najciszej jak tylko potrafił wszedł do środka. Oddychał zdawkowo i starał się nie przełykać śliny w obawie przed zdemaskowaniem. Nie miał nawet pojęcia czy aktor nie był w pomieszczeniu obok, ale no... co mu szkodziło? Teraz nie było już odwrotu. Stanął więc przed jedną z najbardziej spopularyzowanych nagród jakie można było otrzymać i wyciągnął swoje długie smukłe palce, aby powoli przejechać po sylwetce Oscara. Był chłodny, gładki i... całkowicie zwyczajny.

matthew comstock
były aktor — bezrobotny
47 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Zdobywca Oscara. Lokalny duch. Koneser kokainy.
5. + Outfit

Matthew sam nie wierzył w to co się dzieje, ale przez ostatnie parę dni był naprawdę zajęty. Zapewne nie jest to coś z czego byliby dumni jego rodzice, gdyby żyli. Jego agentka będzie pewnie wściekła, a syn zignoruje go tak jak zawsze. Mimo wszystko sam Comstock był pod wrażeniem tego, że coś go w końcu zainteresowało. I tym czymś było zorganizowanie imprezy. Skromnej domówki. Zaprosił swoich znajomych z Hollywood, którzy nie odwrócili się od niego po zakończeniu kariery oraz swojego najlepszego przyjaciela, Jasona. Agentka załatwiała mu nawet kokainę. Oczywiście biedna Mira nie miała zielonego pojęcia, że Matt organizował imprezę i że jutro ma umówione kilka spotkań w celu zatrudnienia ekskluzywnych dziwek. Tego jej nie powie. Zgnoiłaby go od razu za samą myśl o czymś takim. W końcu ona dba o to, żeby jego reputacja była na jakimś poziomie. A on w tym czasie rujnuje to dziwkami. Plusem jest to, że nie zdecydował się na jakieś tanie kobiety nocy. Wybrał ekskluzywne agencje, dlatego dopiero się z nimi będzie kontaktował.
No tak czy siak obecnie siedział sobie w swojej obszernej garderobie i wciągał kokainę z podeszw pantofli od Gucci. Był też nieco pijany, więc opowiadał właśnie historię swoim ubraniom jak miał te pantofle na imprezie organizowanej przez Antonio Banderasa. Oczywiście nikogo to nie obchodziło. Nawet ubrań. Comstock sięgnął po termos, w którym spodziewał się mieć jakiś alkohol. Niestety był pusty. Dał sobie jeszcze chwilę, aż w końcu się podniósł, poczuł jak kokaina zaczyna działać i momentalnie postawiła go na nogi. –Tak, tak. Woda. – Powiedział celując palcem w swoje odbicie w lustrze. Kłamał samego siebie, bo wiedział, że po żadną wodę nie idzie. Ubrał szlafrok i w kapciach, mocno trzymając się poręczy zszedł na dół do kuchni. Stanął sobie przy blacie i zaczął wlewać tam mieszankę odpowiednich alkoholi. Kątem oka dostrzegł jakiś ruch w pokoju z nagrodami. –Zaraz to sprawdzę! – Powiedział karcącym głosem do termosu, w który wlewał dalej drinki. Zamieszał to wszystko drewnianą łyżką, zakręcił dokładnie i ruszył w stronę pokoju.
-To dopiero nowość. – Skomentował stając w progu i wpatrując się w młodego chłopaka. Zastanawiał się czy to jego Hayden czy może ktoś z obsługi. Nie kojarzył jednak, żeby zatrudniał nastolatków. Przeniósł wzrok na Oscara, przy którym stał chłopak. Widać, że w domu przed paroma godzinami była ekipa sprzątająca. Oscar najczęściej walał się w każdym pomieszczeniu. Ktoś jednak zawsze odstawiał go na miejsce. –Zawsze się tego obawiałem, wiesz? – Wycelował palec i starał się celować w chłopaka, ale że był pod wpływem wszystkiego to trochę mu nie wyszło. –Że ktoś tutaj przyjdzie i mnie okradnie. Ewentualnie mnie zabije. A ja mam na sobie jeden z gorszych szlafroków, bo inne są w praniu. – Rozłożył bezradnie ramiona. Rozłożył je tak mocno, że trochę alkoholu wylało się z termosu. Widocznie nie zakręcił go dostatecznie mocno. –To chyba najmniej wartościowa rzecz w tym domu. – Dorzucił kiwając głową w stronę statuetki. –Dostaniesz za niego… może… nie wiem… czterysta dolarów? – Wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów i odpalił sobie jednego. -Pewnie nawet mniej. - Dodał wypuszczając dym. Zależy czy Matt miał jeszcze jakiś fanów. Pewnie jakby umarł to Oscar mógłby zostać uznany za jakiś obiekt kolekcjonerski. Wątpił w to, ale kto wie. Nie był gwiazdą wielkiego formatu. Był jednym z tych zdobywców Oscara, którzy ostatecznie rezygnowali z kariery, albo brali udział w totalnych szmirach.

pelle åström
ambitny krab
małpie psoty
uczeń — lorne bay state school
18 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Nastolatek, który nie zaznał w życiu miłości ani przyjaźni, ale za to zaznał bardzo wielu pieniędzy. Nie znosi Lorne Bay i ciężko jest go znieść.
Zamarł na dźwięk głosu dobiegającego z pomieszczenia obok. Mieć takiego pecha to już naprawdę przesada. Pewnie się okaże, że ktoś go w tej Australii przeklął albo co gorsza, że doczepił się do niego jakiś poletergeist. W myślach łudził się, że być może mężczyzna jednak przejdzie w dalsze rejony domu. Zrobił jedynie jeden marny krok w tył i wtedy też został przyłapany na włamaniu.
- Ja... - zaczął słabo, ale aktor kontynuował wypowiedź więc skupił się jedynie na jej wysłuchaniu. Na wzmiankę o szlafroku zapaliła mu się w głowie lampka. Nie mógł być trzeźwy, nie było takiej szansy. Jego ruchy były niezdarne, jego wymowa była nienaturalna, a słowa gubiły sens. Nie wiedział jeszcze czy to był dobry znak dla niego czy wręcz przeciwnie.
- Przepraszam. Nie chciałem Cię okraść, przysięgam - wyciągnął nawet ręce w geście obronnym jakby ten miał go postrzelić. Niestety naoglądał się filmów i wydawało mu się, że ludzie sukcesu niestety często trzymali takie niebezpieczne rzeczy w domu. Nie zdziwiłoby go gdyby zaczął do niego wymachiwać rewolwerem, drugą ręką wylewając bóg wie co z termosu.
- Chciałem go tylko... zobaczyć z bliska - wzruszył głupio ramionami. Nie wiedział sam czy mówił prawdę. Wchodząc do jego domu i dotykając statuetki nie postanowił jeszcze o tym czy zechce ją ze sobą zabrać jako suwenirek. Teraz wydawało mu się rzecz jasna, że na pewno by tego nie zrobił, ale nigdy nie mieli już poznać prawdy. - To był błąd - pokora, pokuta, przeprosiny... yada yada yada, trzeba było to odbębnić wszystko. - Z bliska dużo traci - dodał nieco żartobliwie. Nie zdziwiło go wcale, że był taki bezwartościowy, bo kiedy mógł mu się przyjrzeć z odległości kilku centymetrów to zrozumiał, że był to jakiś badziew. Normalnie nie odważyłby się czegoś takiego powiedzieć, ale może jak go rozbawi w takim stanie to obejdzie się bez konsekwencji?

matthew comstock
były aktor — bezrobotny
47 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Zdobywca Oscara. Lokalny duch. Koneser kokainy.
Zapewne dnia następnego, o ile Matthew przeżyje do jutra (w końcu nie zna zamiarów chłopaka), nie będzie pamiętał tego całego zdarzenia. Albo będzie pamiętał jak przez mgłę, myśląc, że miał jakiś popierdzielony sen. Ewentualnie będzie miał rozmowę ze swoją agentką, która notorycznie sprawdza monitoring w jego domu, żeby być na bieżąco z tym co Matthew odpierdala. Był trochę takim więźniem, ale w jego przypadku dużo osób liczyło na to, że w końcu wyjdzie z tego domu i zacznie żyć pełną piersią.
Przymknął na chwilę oczy kiedy chłopak zaczął się jąkać. Mógłby przysiąc, że jeszcze parę chwil temu kokaina postawiła go na nogi. Teraz się czuł jakby miał zaraz zasnąć. Może w końcu nadszedł jego czas? Może rzeczywiście umrze w trakcie napadu na jego dom, ale nie z powodu odniesionych ran tylko z powodu kokainy i alkoholu. Oparł się troszkę wygodniej, żeby nie wyłożyć się na podłodze i podniósł wzrok na chłopaka, który się odezwał. Matt zdążył zapomnieć, że ktoś z nim jest.
Machnął ręką. –Myślisz, że mi na tym zależy? – Zaśmiał się i machnął ręką na półkę z nagrodami. Patrzył na statuetki jeszcze dłuższą chwilę. Jakby Pelle go okradł to długo Matt nawet nie ogarnąłby co zginęło i że coś zginęło. Prędzej załoga zajmująca się domem zauważyłaby braki na półkach.
-Zgadzam się. – Potwierdził i lekko się chwiejąc podszedł do chłopaka. Ale nie żeby coś mu zrobić czy nawiązać jakąś więź. Po prostu musiał się o coś oprzeć, żeby popatrzeć na Oscara. –Jest okropny do trzymania jak wręczają ci go, jesteś zestresowany, pocą ci się dłonie i wszyscy się na ciebie gapią. – Wpatrywał się w statuetkę. –Jest ciężki. I zbiera odciski paluchów tak łatwo. – Skrzywił się. Był zdania, że osoby wręczające Oscary nagrodzonym, powinny mieć założone rękawiczki. Nie, żeby mu na samej nagrodzie tak bardzo zależało. Jasne, wtedy jego kariera nabrała tempa. Teraz Oscar był po prostu… pamiątką. Nie taką upamiętniającą jego karierę, ale taką, która przypominała mu o dniu, w którym poznał miłość swojego życia.
Spojrzał teraz na chłopaka. –Mówiłeś, że po co tutaj przyszedłeś? – Zapytał marszcząc brwi. Już wszystko mu się pojebało i nie pamiętał czy chłopak przyszedł po Oscara i go okraść, czy żeby go okraść, ale zatrzymał się przy statuetce czy jeszcze z jakiegoś innego powodu. –Pracujesz dla mnie? – Zawsze to mogło być jakąś opcją. –Nie jesteś nieletni? – Będzie musiał pogadać z Mirą jak się okaże, że zatrudniają dzieci.

pelle åström
ambitny krab
małpie psoty
uczeń — lorne bay state school
18 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Nastolatek, który nie zaznał w życiu miłości ani przyjaźni, ale za to zaznał bardzo wielu pieniędzy. Nie znosi Lorne Bay i ciężko jest go znieść.
Zerknął na nagrody, a potem z powrotem na mężczyznę. Czuł się dziwnie w jego towarzystwie, ale wcale nie z powodu jego sławy. Pierwszy raz w życiu obcował świadomie z kimś kto był naćpany. Skłamały mówiąc, że nie było to na swój sposób ekscytujące. Jedynym minusem była ta niepewność w kwestii potencjalnej broni.
- Nie wiem...? Może czasem? - no bo nie wydawało mu się, że trzymałby te wszystkie rzeczy w przypadku gdyby nie miały dla niego najmniejszego znaczenia. Musiało się w nim tlić cokolwiek, jakiś chociażby najmniejszy sentyment który powstrzymywał go przed wyrzuceniem swoich statuetek i innych szpargałów do kosza.
Wystraszył się gdy ten ruszył w jego stronę i wykonał asekuracyjny krok w tył. Naprawdę nie miał zielonego pojęcia czego się po nim spodziewać. - Nosi się go potem ze sobą resztę wieczoru? - zapytał, bo skoro już poznawał sekrety i sekreciki odbierania takiej prestiżowej nagrody to nie chciał pozostawić żadnego zagadnienia pod znakiem zapytania. Rozbawiła go wizja, że po otrzymaniu ktoś go na przykład wkładał tak luzem do torebki, ale prawdopodobnie tak właśnie było.
- Ja.... ummm - zaciął się, ale nie spodziewał się, że tak szybko powrócą do kwestii jego obecności w willi. Zaaferowany obcowaniem z Matthew oraz jego nagrodami nie zdążył wymyślić sobie bajeczki na poczekaniu. - Tak? - odparł niepewnie. Skoro go o to pytał, to musiał mieć naprawdę nieźle poprzestawiane w głowie w danej chwili. Nie wiedział jeszcze jaki zakres obowiązków wchodził w jego wyimaginowaną pracę dla aktora, ale zawsze było to lepsze wyjaśnienie niż jego własna ciekawość. - Nie, dopiero co miałem osiemnaste urodziny - skłamał jak zwykle w kwestii swojego wieku, ale niestety pomyślał, że w może w ten sposób mężczyzna zaoferuje mi alkohol.
Każdy normalny nastolatek na jego miejscu próbowałby już stąd uciec albo przeprosił milion razy i prosił o brak konsekwencji, ale im dłużej stał w jego salonie tym więcej widział korzyści w kontynuowaniu rozmowy z nim.

matthew comstock
były aktor — bezrobotny
47 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Zdobywca Oscara. Lokalny duch. Koneser kokainy.
Matthew już dawno przestał czuć się sławny. W momencie szczytów swojej sławy jego ego naprawdę wyjebało w kosmos i potrafił z tego powodu zachowywać się naprawdę nieprzyjemnie. Był dobrym aktorem, ale prywatnie bywał koszmarny. Otwarcie zdradzał swoje partnerki, rozbił swoją rodzinę, rozbijał cudze rodziny i niespecjalnie się tym wszystkim przejmował. Po prostu korzystał z uroków sławy i tego, że mimo wszystko, jakimś cudem, ludzie wybaczali mu wszystko. Rzeczywiście celebryci byli traktowani inaczej. Zwłaszcza biali, heteroseksualni mężczyźni. Do porządku doprowadziła go Michelle, która absolutnie nie pozwalała mu na to, żeby się tak zachowywał. Otwarcie mówiła o jego występkach i niejednokrotnie publicznie wypominała mu to, że zachował się tragicznie wobec swojego syna.
Teraz? Teraz Matthew nie byłby w stanie nawet wymienić jednego tytułu swojego filmu czy serialu. Właściwie to nawet nie potrafiłby powiedzieć czy grywał w serialach czy filmach. Wszystko było jednym, wielkim, zamazanym wspomnieniem. No i tak właściwie było łatwiej. Współczuł tylko swojej agentce, która jednak próbowała go przy sobie zatrzymać i podtrzymywała jego żywot.
Pokręcił głową. –Gówno. – Rzucił wskazując na nie. –Warte tyle co nic. – Zapewne dla psychofanów były coś warte. Może gdyby Matthew jakoś się dla świata zasłużył to jego statuetki znalazłyby się w muzeach, albo jacyś bogaci i ważni ludzie chcieliby mieć je u siebie. A prawda była taka, że był zwykłym aktorem, który równo spierdolił swoje życie.
-Wręczają ci go. Dajesz absolutnie beznadziejną przemowę. Później idziesz do człowieka, który graweruje twoje imię i nazwisko. – Nachylił się w stronę swojej statuetki jakby chciał sprawdzić jak się nazywa, albo czy jego nazwisko jest wygrawerowane poprawnie. –Później jak jesteś kobietą to przebierasz się w inną kieckę i przechodzisz do miejsca gdzie są fotoreporterzy. Jebią ci tymi fleszami po oczach i odpowiadasz na ich durne pytania. – Westchnął ciężko, bo rozmawianie przychodziło mu z trudem. –No chyba, że jako facet lubisz kiecki. Zdarza się. Wiedziałeś o tym? Faceci lubią ubierać teraz sukienki. Mhm. – Pokiwał głową i upił trochę ze swojego termosu. Oblał się przy tym, bo termos był rzeczywiście źle zamknięty. Jemu to w ogóle nie przeszkadzało. Przecież to nie tak, że próbował zaimponować temu dzieciakowi.
-Aha. – Pokiwał głową i próbował patrzeć na niego podejrzliwie, ale mu nie wychodziło. –Wszystkiego najlepszego? – Złożył mu niepewne życzenia, bo nie wiedział jak dawno miał te urodziny. –Ah, zresztą pewnie dostałeś kartkę i bon, albo koszyk czy co tam wysyłają. – Machnął ręką i zaciągnął się papierosem, który prawie całkowicie spalił się w jego dłoni. –To co robisz? Polerujesz statuetki? – Zapytał próbując rozkminić do czego jego ekipa zatrudniłaby kogoś tak młodego. –Prowadzisz mojego instagrama? – To jedyne co mu przyszło do głowy, ale nie był pewien czy ma instagrama.

pelle åström
ambitny krab
małpie psoty
uczeń — lorne bay state school
18 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Nastolatek, który nie zaznał w życiu miłości ani przyjaźni, ale za to zaznał bardzo wielu pieniędzy. Nie znosi Lorne Bay i ciężko jest go znieść.
Pelle zachowywał się okropnie i bez wielkiej sławy czy blockbusterów na koncie, chociaż na pewno był to inny kaliber niż w wykonaniu mężczyzny. On był po prostu opryskliwy, niekiedy bezczelny, a wszystko to było spowodowane dorastaniem oraz nagłymi zmianami w jego życiu. U Comstocka było to o wiele bardziej złożone i proporcjonalnie bardziej szkodliwe dla tych w jego otoczeniu.
Musiał przyznać, że ciekawych rzeczy się dowiadywał. Nie były to informacje których się nie spodziewał, ale teraz przynajmniej miał już pewność jak wygląda proces wręczenia statuetki. Na pytanie o kiecki skinął tylko głową. Nie zamierzał wdawać się z nim w złożoną dyskusję na temat ekspresji, ubrań czy zacieraniu się granic płciowych. Czuł, że tylko by sobie niepotrzebnie zszargał nerwy. Jednocześnie starał się wymyślić o kim konkretnym aktor mógł mówić, ale jedynym facetem noszącym regularnie sukienki który przychodził mu do głowy był Harry Styles. Ach, no i Hugh Jackman ostatnio pojawił się gdzieś w spódnicy... a może to był Brad Pitt? Starsi aktorzy zlewali mu się nierzadko w jedną osobę.
- Tak. Dziękuję - skinął niepewnie. Żałował, że faktycznie nie dostał, ale ponownie nie miał zamiaru wyciągać go z mylnego przekonania bo zwyczajnie mu się to nie opłacało. Zabrnął już za daleko ze swoją siatką kłamstw i musiał to doprowadzić do końca.
- Poleruję statuetki - wybrał tę mniej ryzykowną opcję, ale jego wewnętrzna potrzeba poczucia się ważnym na tym ucierpiała. Wahał się nad jakimś social media ambassador w krajach europejskich, ale nie wiedział czy taka praca w ogóle istniała, a nie wiedział już sam jak ogłupiały był w tej chwili gospodarz.
- Prawie skończyłem, niedługo będę się zbierać - jak tak spojrzał z wierzchu, to statuetki wydawały mu się całkiem czyste, więc mogła to być jego droga ucieczki. - Chyba, że potrzebujesz towarzystwa - spojrzał na termos, a potem znowu na niego. Cykał się podejmować takiego ryzyka, ale szansa na darmowy alkohol czy fajki była dla niego warta świeczki.

matthew comstock
były aktor — bezrobotny
47 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Zdobywca Oscara. Lokalny duch. Koneser kokainy.
Gdyby był bardziej napity, albo mniej zaćpany to z pewnością opowiedziałby o tym jak Hollywood jest jednym, wielkim siedliskiem gwałcicieli i pedofilii. Jak już nie należał do tego świata to nie miał nic przeciwko temu, żeby o tym opowiadać. Chociaż nawet za czasów kariery nie był typem, który siedział z zamkniętą gębą. Zawsze był chamski i bezczelny i mówił i robił to co przychodziło my na myśl. Świata jednak nie zmienił. Nie, żeby pragnął go zmieniać.
Machnął ręką i ponownie upił kilka łyków ze swojego termosu. –Abszolutnie nie ma sza co. – Znowu machnął ręką, bo zapomniał, że już to zrobił. Wysłanie takiego kosza prezentowego czy czegoś nie było dla niego problemem. Głównie dlatego, że się tym nie zajmował i nawet nie wiedział czy to rzeczywiście były kosze prezentowe, czy vouchery, czy może nawet po prostu zwykła kartka z życzeniami. Wiedział za to, że jego podpis był złożony przez kogoś innego. Jeszcze kiedyś próbowali go zmusić do tego, żeby wykonał kilkanaście podpisów na kartkach na zapas, ale Matt nie był łatwą osobą jeśli chodziło o współpracę. Jak już porzucił swoją karierę to miał na myśli to, że porzucił wszystko co z tym związane. Nawet podpisywanie kartek dla ludzi, którzy uparcie chcieli dla niego pracować, wierząc w to, że Comstock będzie miał swój wielki come back.
-Serio? – Parsknął śmiechem i po chwili już śmiał się tak bardzo, że aż musiał złapać się za brzuch. Przy takim wysiłku jakim był niekontrolowany śmiech, bolały go wszystkie organy. Musiał teraz ze sobą walczyć, żeby powstrzymać te niekontrolowane odruchy. –Jezu. – Mruknął jak już się trochę uspokoił. Otarł twarz, bo rzeczywiście pociekły mu prawdziwe łzy. Dawno nic go tak nie rozbawiło. –Pojebana praca. Mam nadzieję, że chociaż ci dobrze płacą. – Wycelował w niego palec zapominając o tym, że to on mu tak naprawdę za to płaci. Chyba. Nie był nawet tego pewien.
Podążył za wzrokiem chłopaka i spojrzał na swój termos. –Ależ jestem kurwa niegościnny. Nic ci do picia nie zaproponowałem! – Pacnął się w czoło i położył chłopakowi dłoń na ramieniu i pociągnął go za sobą. –Chodź, chodź. Pokażę ci jakim jestem barmanem. – Zachichotał. Nie był barmanem. Tak naprawdę to był w tym beznadziejny i mieszał wszystko co miał pod ręką. A, że jemu smakowało to tylko dlatego, że było mu bez różnicy jak coś smakuje. –Jak chcesz coś zjeść to mam jedzenie w lodówce. Zawsze coś przynoszą. – Gestem ręki wskazał mu lodówkę.

pelle åström
ambitny krab
małpie psoty
uczeń — lorne bay state school
18 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Nastolatek, który nie zaznał w życiu miłości ani przyjaźni, ale za to zaznał bardzo wielu pieniędzy. Nie znosi Lorne Bay i ciężko jest go znieść.
Domyślał się, że za kulisami półświatek aktorski nie był taki kolorowy jak mogłoby się wydawać. Przykładów było najbardziej wiele, a takim który żył najwyraźniej w jego głowie był chociażby Kevin Spacey. Cieszyło go, że ludzie zdobywali się na odwagę aby opowiedzieć o swoich ciężkich przeżyciach z osobami, które niegdyś zdawały się być nietykalne, a teraz mogły być obalone za pomocą jednego tweeta. Dobrze, że jego nigdy nie ciągnęło do aktorstwa czy sławy, bo kompletnie nie pasował do tego grona.
Przechylił głowę i sam również się wyszczerzył. Początkowa obawa powoli przechodziła w zainteresowanie, a jego pijackie zachowania zaczynały go bawić. Cieszyło go, że czymś tak durnym zdołał go aż tak rozśmieszyć. Może włamanie nie było wcale taką złą decyzją? Czy to oznaczało, że powinien był to robić częściej?!
- Nie narzekam - wzruszył ramionami. Nie potrafił sobie nawet wyobrazić ile mogłoby wynieść wynagrodzenie za coś tak abstrakcyjnego jak polerowanie statuetek, ale nie spodziewał się po nim pytania o szczegóły więc nie przygotowywał sobie w głowie na zapas odpowiedzi.
Zaskoczył go tym nagłym napływem gościnności i ręką na ramieniu, ale nie opierał się i grzecznie podążył za nim. Przy okazji rozejrzał się trochę po wnętrzu, ale nic dziwacznego nie rzuciło mu się jeszcze w oczy. Zapowiadało się na to, że faktycznie miał się dorobić darmowego alkoholu od aktora, a to uznał już za osobiste zwycięstwo. Zaczynał się tutaj czuć coraz pewniej i wstyd przyznać, ale Matthew zajmował obecnie pierwsze miejsce w jego rankingu najbardziej lubianych osób w Lorne Bay. Niewiele musiał zrobić aby zapracować na to miejsce, ale i tak było to osiągnięcie zważywszy na to jaki Åström był wybredny w stosunku do ludzi.
- Dzięki - skinął głową i faktycznie do lodówki podszedł. Było w niej sporo jedzenia i szczerze go to zaskoczyło. - Co za specjał mi przygotujesz, barmanie? - zapytał go z rozbawieniem i wyjrzał zza drzwi lodówki, aby przyjrzeć się jego dalszym poczynaniom. Nie wiedział jeszcze czy zamierzał faktycznie coś jeść, ale przejrzeć opcji nie zaszkodziło.

matthew comstock
były aktor — bezrobotny
47 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Zdobywca Oscara. Lokalny duch. Koneser kokainy.
Gdyby Matthew nie zrezygnował z kariery w odpowiednim momencie to zapewne sam byłby tematem takich afer. Przed związkiem z Michelle na planie był profesjonalistą, skupiał się na pracy, miał jednak niepoukładane w głowie, sława i pieniądze zrobiły swoje i czasami z Comstockiem było ciężko się dogadać. Gdyby kontynuował karierę po śmierci żony to z pewnością szybko sam by sobie tą karierę zrujnował. Obecnie był wrakiem człowieka i odciął się od wszystkich, żeby nikogo nie pociągnąć ze sobą na dno. Plusem było to, że w tym swoim spierdoleniu tkwił tak bardzo samotnie, że nie dotykało to ani jego najbliższych współpracowników, ani załogi pracującej w domu. Od kilku lat ma tą samą agentkę, asystenci też mu się nie zmieniali. Nawet ekipa sprzątająca jego dom przez tyle lat była ta sama. Dochodziły tylko nowe twarze jak pojawiały się nowe obowiązki. Dobrze, że jeszcze nie doszło do tego, że muszą zatrudnić kogoś kto będzie go ubierał czy przewijał. Chociaż nie ma co kłamać, zdarzały się przypadki kiedy znajdywali Matta we własnych wymiocinach i doprowadzali do porządku. Parę razy nawet wzywali karetkę i Comstock był zabierany do szpitala. Miał lepsze i gorsze momenty na swojej karuzeli spierdolenia. Czasami kręciła się mocniej, a czasami przejażdżka była nawet przyjemna.
Pokiwał głową. –To dobrze. – Cieszył się, że miał zadowolonych pracowników mimo, że sam ich nie zatrudniał. –Ale w razie co szukaj lepszej pracy. Coś takiego nie będzie dobrze wyglądało w twoim CV. – Zaśmiał się nawet, bo wyobraził sobie, że ktoś na serio wpiszę w CV, że czyścił statuetki u zapomnianego przez boga i świat przychlasta. –Nie pozwól, żeby ktoś ci powiedział, że hajs nie ma znaczenia. – Wycelował w chłopaka palec. Matthew, o dziwo, pamiętał jak poziom jego życia się podniósł kiedy zaczął otrzymywać lepsze role i lepsze pieniądze. Pamiętał dostawanie masy darmowych i drogich produktów tylko po to, żeby mógł je promować, żeby ludzie, których na to nie stać, kupowali to, tylko dlatego, że jakiś gwiazdor tego używał. Z tego zawsze chciało mu się śmiać, ale jednocześnie nie narzekał i korzystał. Pieniądze oznaczały władzę. Zawsze ten, kto miał więcej hajsu był w pewnym sensie lepszy od osoby biedniejszej. Lepsza opieka medyczna, lepsze traktowanie. Oczywiście były minusy, ale na razie Matt o nich nie myślał. Albo nie chciał myśleć, bo wtedy musiałby się przyznać do tego, że jest problemem.
Wybuchnął śmiechem na pytanie chłopaka. –Lubię cię. – Wycelował w niego palec i pokręcił głową nadal się śmiejąc. –Szkoda, że ekipa sprzątająca nie jest taka śmieszna jak ty. – Ekipa sprzątająca była zatrudniana przez firmę zewnętrzną i zapewne mieli wpis w umowach, żeby pod żadnym pozorem mu się nie narzucać i nie przeszkadzać mu w jego życiu codziennym, więc biedacy nie mieli nawet jak się wykazać. –Przygotuje ci mojego drinka śniadaniowego, którego nazwałem Morning Sex, bo to taka przystawka dla Sex on the beach. – Wymyślił to na poczekaniu. Nigdy nie nazwał swojego drinka. Tym bardziej, że ciężko było nazwać drinkiem coś co było po prostu zbitką wszystkiego pod ręką. –Podasz sok pomarańczowy? – Zapytał machając ręką i przy okazji zajmując się miksowaniem alkoholi w blenderze. –Jak jeszcze raz masz na imię? – Zmrużył oczy patrząc na chłopaka i zastanawiając. –Rafael? – Próbował zgadnąć, żeby nie było przypału.

pelle åström
ambitny krab
małpie psoty
uczeń — lorne bay state school
18 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Nastolatek, który nie zaznał w życiu miłości ani przyjaźni, ale za to zaznał bardzo wielu pieniędzy. Nie znosi Lorne Bay i ciężko jest go znieść.
W tej chwili żałował, że nie posiadał większej wiedzy na jego temat. Strzępki informacji, które pamiętał, nie tworzyły pełnego obrazu tego człowieka i nie do końca jeszcze rozumiał jakim cudem wylądował w takiej pozycji, że złodzieja traktował jak przyjaciela i częstował go w dodatku alkoholem oraz własnym jedzeniem. Było to przede wszystkim smutne, ale był zbyt pochłonięty eksplorowaniem tego niewielkiego, ale jakże intensywnego, świata aktora. Wiedział doskonale, że po powrocie do domu dokona dogłębnej analizy jego osoby w internecie. Żałował tylko, że nie miał nawet komu opowiedzieć o tym, co właśnie przeżywał.
- Dobrze. To tylko taka praca w czasie studiów, nie zamierzam robić tego profesjonalnie - uśmiechnął się lekko na własny żart. Jeśli ktoś na świecie faktycznie polerował statuetki i podchodził do tego poważnie, to przeprosiłby za te szydercze komentarze, ale na ten moment zdawało mu się to zbyt abstrakcyjne, aby było prawdziwe. Co się zaś tyczyło pieniędzy... mówił do złej osoby. Pelle odkąd się urodził, pławił się w luksusach. Jego ojciec z roku na rok coraz mocniej rozwijał swoją firmę, a to oznaczało nieustanny wzrost jego kieszonkowego. Kompletnie nie zdawał sobie z tego sprawy, ale prawdopodobnie sam również był problemem.
- Dziękuję. Ty też jesteś w porządku - zaczynał się tutaj czuć bardzo komfortowo i na moment zapomniał o wszystkim co go trapiło na tym krańcu świata. Takich chwil brakowało mu na co dzień i nie potrafił uwierzyć, że dobrą zabawę znalazł w miejscu tak nieoczywistym i z pozoru niedostępnym. Ciekawiło go jak wyglądała taka codzienna praca pod Matthew i czy wszystkich traktował tak łagodnie, czy nawet przyjacielsko, ale był bystrym dzieciakiem i czuł, że trafił na najlepszy możliwy moment jego dnia. Dziękował za to w myślach (sam nie wiedział komu) i chciał zostać tutaj przez jeszcze jakiś czas. Nowa znajomość oznaczała nowe możliwości, a tych zdecydowanie był ciekaw.
- Brzmi intrygująco. Rozumiem, że w zestawie z tym drugim, skoro to tylko przystawka - wyszczerzył się. Upijanie się z prawie pięćdziesięcioletnim facetem nie było najrozsądniejsze, ale w ostatnim czasie Pelle był tak wyprany z przyjemnych przeżyć, że był skłonny zrobić coś na tyle głupiego. Oczywiście nie zamierzał przesadzać i wrócić do domu na nogach, ale w jego wieku zawsze intencje były dobre, a potem człowiek i tak postępował w najgorszy możliwy sposób. - Się robi, Szefie - skinął głową i dość szybko zlokalizował pokaźny kartonik w półce w lodówce. Przekazał go swojemu barmanowi i usiadł na stołku po drugiej stronie blatu, zupełnie jakby serio był teraz w barze. - Pe... - zaciął się, bo poczuł się przy nim tak swobodnie, że prawie chlapnął mu swoim prawdziwym imieniem. Na to pozwolić sobie nie mógł. Twarz może i zapamięta (choć wątpił), ale znalezienie go tylko na tej podstawie byłoby skomplikowane, nawet jeśli mieszkali przy tej samej ulicy. - Percy - dokończył jak gdyby nigdy nic. Nie widział nic złego w wykorzystaniu imienia Matthewsa. Było ładne i uważał, że całkiem by mu pasowało. - Myślisz, że Rafael do mnie pasuje? Jestem biały jak mąka - przyjrzał się własnym dłoniom. Nie miał w sobie nic kojarzącego się z krajami, w których mówiło się po hiszpańsku (lub jego pochodnych), a imię to właśnie tak mu się kojarzyło. Oczywiście nie myślał, że ludzie musieli mieć imiona pasujące do ich narodowości, ale jednak czułby się niepoważnie, mając imię, które nie kojarzyło się z białym człowiekiem. Jego kulturą był biały chleb oraz lukrecja, pogodził się z tym i nie chciał zawłaszczać tego, co do niego nie należało. - Ty za to wyglądasz jak Adam... albo może coś takiego poważniejszego, hmm, nie wiem, Reynold? - przyglądał mu się uważnie. Matthew z jakiegoś powodu średnio mu pasowało, ale to pewnie przez pryzmat roli, które ten odgrywał. Jeśli już go widywał na ekranie, to nigdy nie miał tak na imię, więc dziwnie było mu tak o nim myśleć w zaistniałej sytuacji.

matthew comstock
ODPOWIEDZ