Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
#43

Odpal mi konsolę i podaj mi piwo, a będę cały Twój. Faceci... No dobra, wbrew smsowym zapowiedziom Luke nie planował podpierdalać siostrze typa. Tak naprawdę cieszył się z nowych newsów z życia Billie. Czy Winfield czuł w kościach, że tak się zakończy przyjaźń jego siostry i Gusta? I tak, i nie. Z jednej strony za każdym razem, kiedy widział ich maślane spojrzenia wkładał sobie do ust dwa palce symulując odruch wymiotny. Don't judge him, był tylko młodszym bratem. No ale z drugiej strony, tak długo tkwili w tym friendzone, że ta wizja Billie i Gusta razem jednak się oddalała. No i każde z nich na pewnych etapach swojego życia było w krótszych bądź dłuższych związkach. Grunt, że w końcu się odnaleźli, mogli złapać za ręce i we dwójkę czmychnąć na jednorożcu w stronę zachodzącego słońca.
Anyway, Luke zgodnie z zapowiedzią wziął Harry'ego dosłownie pod pachę i ruszył do gniazdka zakochańców. Ugh, jeszcze chyba się nie przyzwyczaił do końca do tej myśli, że Gust jest jego potencjalnym szwagrem. Chyba dopiero jak zobaczy ich razem to ta informacja do niego dotrze.
- Elo - rzucił, kiedy Gust otworzył mu drzwi wejściowe do mieszkania. Przy nodze Johansena natychmiast wyrósł Ollie, na którego widok Harry trochę się skulił i nawet trochę pisnął. Młody miał jeszcze trochę nieprzepracowanego brudu z życiorysu i czasami bywał ciut bojaźliwy - cóż, jak na psa znalezionego na śmietniku przystało. - Okej, szybkie pytanie. Jaki Ollie jest wobec nowych psów? - spytał podejrzliwie, bo nie narazi dziecka na traumę tak po prostu puszczając go na ziemię przy obcym psie! Tak tak, Luke dużo czytał na ten temat ostatnimi czasy. Może nawet opowie coś Gustowi jak powinien chować swojego psa? Pff, na bank zacznie go pouczać.

Gust Johansen
Wrócił z czynnej służby — zastanawia się co dalej
33 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
..przy tobie znów chcę wszystkiego i jeszcze to wszystko mógłbym móc..
O nie nie, tu nie było w ogóle mowy o jakimś "końcu przyjaźni". Gust był prawie pewny, że jak już skończą kiedyś ten swój busy miesiąc miodowy, stopniowo wrócą do bycia najlepszymi ziomkami z bonusami. Lepszej relacji nie mógł sobie wyobrazić; a przy okazji, jeśli Luke wspomniałby coś o maślanych spojrzeniach, które zauważał wcześniej, Johansen byłby bardzo zaintrygowany. Może rzeczywiście czasami się zagapił na Billie, okay, nie przeczył, że mogło mu się zdarzyć, ale Billie na niego? Naaah, coś mu się przywidzieć musiało. Teraz to była inna rozmowa, prawda, ale wcześniej nie mógłby sobie przypomnieć czy rzeczywiście byli wymownie uroczy. Albo byli, tylko weszło to tak bardzo w ich normę, że blondyn po prostu tego nie zauważał.
- Hey~ - tak, zdecydowanie ucieszył się bardziej na widok czworonoga, niż Winfielda; Ollie z resztą też. Ogon chciał mu się urwać z ekscytacji, tyle że.. Biedny psiak się bał, hm?
- To misiek, nie widziałem jeszcze, żeby przejawiał agresję jakkolwiek. Ale czekaj, ogarniemy to inaczej. Ollie, wycofaj się. No już. Cofaj. - odwrócił się tyłem do nich, pozwalając tym samym, żeby sobie wszedł, a nie stał tak w wejściu. Tym samym gestem ręki i napieraniem na swojego dalmatyńczyka wymusił w nim wycofanie się o kilka większych kroków do tyłu. Dalej było standardowe siad, po którym poszło waruj, a na końcu zostań, połączone z krótkim pomizianiem go za uchem.
- Ok. Pochowałem jego zabawki, żeby nie zrobił się za bardzo terytorialny, miskę z jedzeniem też, nie mają powodów, żeby się sprzeczać. - wyprostował się, pokazując mu dwa kciuki w górę. Był też prawie pewny, że Ollie rzeczywiście się nie ruszy ze swojego miejsca, póki nie dostanie komendy zwalniającej.. Prawie, bo zdarzało mu się mieć problem z koncentracją jak jego pan.

Luke Winfield
golabki
AR#7194
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Luke po prostu patrzył na Gusta i Billie z dystansu, więc możliwe że widział więcej niż sami zainteresowani. Jasne, sam miał sporo kumpelek z dzieciństwa, z którymi nigdy nic więcej go nie łączyło. Ale w przypadku Billie i Gusta coś wyczuwalnie wisiało w powietrzu. Jakaś chemia, feromony i parę innych ścisłych pojęć.
To, że widok psa cieszył o wiele bardziej niż widok Luke'a nie było zaskakujące. Młodszy Winfield potrafił być naprawdę upierdliwym wrzodem na dupie. Być może nawet sam Gust na prośbę Billie odbierał go za młodu z imprezy, z której od 3 dni zapominał wrócić. Znajomość z Lukiem bywała często sprawdzianem cierpliwości, więc nic dziwnego że czasami można było mieć go dosyć.
- Wow, byliście na jakimś szkoleniu? - spytał z uznaniem i faktycznie wszedł bardziej do środka, a kiedy zdecydował że jest już bezpiecznie, puścił swojego małego kawalera na ziemię. Dłonie wciąż miał przy nim, na wypadek gdyby Harry jednak poczuł zagrożenie, ale psiak powoli zaczął zbliżać się do Olliego, obwąchał go i nawet zaczął merdać ogonkiem. Pierwsze koty za płoty. - No dobra, chyba obejdzie się bez większej dramy. Harry lubi ludzi, ale z innymi psami ma czasami jakiś problem - stwierdził i podniósł się z kucków, żeby wreszcie podać dłoń Gustowi w geście typowego męskiego powitania.
- Dalej mogę mówić do Ciebie po imieniu, czy już tylko per "szwagier"? - roześmiał się unosząc pytająco brew i przeszedł do salonu. - To chyba ten moment, kiedy powinienem powiedzieć że jeśli skrzywdzisz moją siostrę, to będziesz miał do czynienia ze mną - zmrużył oczy i wymierzył w Gusta wskazujący palec. Uh uh, wiało grozą! Zwłaszcza, że po chwili Luke jak gdyby nigdy nic chwycił za dwa browary, które to od razu otworzył i jedną z butelek wręczył Johansenowi.

Gust Johansen
Wrócił z czynnej służby — zastanawia się co dalej
33 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
..przy tobie znów chcę wszystkiego i jeszcze to wszystko mógłbym móc..
O tak, zdecydowanie z Billie zaliczyli radosne wycieczki w poszukiwaniu Luke'a.. Mimo, że nie miałby nic przeciwko urządzania sobie takich podróży samotnie, przecież Winfield by sobie nie odpuściła zgarniania zapijaczonej, chudej dupy odrobinę młodszego brata z jakiejś imprezy, która trochę się przedłużyła. Sam Gust miał baardzo dużo troski do oddania, zajmowanie się bliskimi było dla niego jak oddychanie i może jeszcze Luke nie był jego bratem, ale hey, wystarczyło, że był bratem Billie; należała mu się też uwaga i pomocna dłoń, jeśli była taka potrzeba. Albo piwo i gnicie na kanapie, to też była zawsze opcja. Lubił go, nigdy nie określił go w myślach jako upierdliwego czy denerwującego.. Trochę przypominał mu Billie, może dlatego miał taryfę ulgową.
- Hm? - przez krótki moment nie wiedział o jakim szkoleniu mógł mówić, dopiero po chwili załapał, że rzeczywiście, Ollie miał trochę żołnierskiej musztry od szczeniaka. - A. W sumie nie, on się chyba po prostu lubi uczyć. Billie nauczyła go aportować.. tyle że biegnie jak debil za wszystkim, co rzucisz. Ostatnio zaaportował mój telefon, wiesz, rzucony na odpierdol na kanapę. Dobrze, że sobie zębów nie połamał. - mógł być całkiem mądrym psem, ale mimo wszystko Gust wolał się podpierać komendami, nie samymi gestami. Zupełnie inaczej byłoby, gdyby Billie nauczyła go biec za czymś na komendę "aport", nie? No ale nic straconego, jeszcze to naprawią.
- Pewnie ma jakąś traumę, nie? Biedny. - coś wiedział o traumach, były ciężkie do zwalczenia u ludzi, których możliwości rozumowania były znacznie szersze, niż u psów.. Totalnie nie wiedziałby jak to ugryźć w przypadku czworonoga. - ..są jacyś psi.. terapeuci? - no bo jak to inaczej nazwać? Niby słyszał o jakimś facecie, który posiadał show w tv, ale jakoś niespecjalnie by wierzył facetowi, który zestresowane psy otacza dodatkowo światłami, mikrofonami i wielkimi kamerami. Jakoś nie kalkulowało mu się to ani trochę. Zapamiętał sobie też, żeby mieć na oku swojego dalmatyńczyka; był większy, lubił się bawić stając na tylnych łapach i "skacząc" na drugiego psa, co mogło Harry'ego przestraszyć. Był jednak pewny, że komenda "hey", niezmiennie oznaczała "przerwij wszystko co robisz, bo mi się to nie podoba" i akurat tej zawsze słuchał.
- Szwagier brzmi jakbyśmy byli kumplami z pracy, jeżdżącymi "na ryby" co weekend, a tak naprawdę zachlewali pały podczas jakiegoś bar hopping w innym mieście. - rzucił z rozbawieniem, właściwie bladego pojęcia nie mając skąd mu się takie skojarzenie brało. Żadne z jego rodziców nie miało rodzeństwa, żarciki o wujkach i ciotkach znał tylko takie, które słyszał od znajomych w towarzystwie, więc ni cholery nie znał się na realnych szwagrach. - Nie mam złych zamiarów. No, chyba że za złe mi będziesz miał jak już nie będzie miała na nazwisko "Winfield", ale to w sumie jej, nie mój wybór. - wzruszył lekko ramionami, nie mogąc sobie za bardzo wyobrazić czym mógłby złamać serce Billie.. Chyba tylko, gdyby serio wrócił w pudełku ze służby? Innej opcji nie widział, a tej konkretnej raczej będzie starał się unikać jak tylko mógł; miał dodatkową motywację teraz, skoro Billie była w końcu jego.
Przyjął piwo bardzo chętnie, wskazał nim w stronę tv, zanim upił łyka.
-Chcesz wydać moje pieniądze na coś na tym zakurzonym xboxie? - zagadnął, mając w sumie w planach już od dawna sobie zagrać, ale jakoś tak.. Dorosłość czasami nie szła w parze z wylegiwaniem się z padem na kanapie, niestety.

Luke Winfield
golabki
AR#7194
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Luke niestety tej troski okazywanej mu przez Gusta i Billie często nadużywał. Przynajmniej teraz był ciut bardziej ogarnięty i nawet jak zachlał to był w stanie zamówić sobie Ubera czy taxi i nie wydzwaniał już po rodzinie. Ale fakt faktem, że Luke i Billie byli do siebie bardzo podobni i czasami ciężko było się połapać, że nie łączą ich więzy krwi.
- Oesu, no jak pozwoliłeś Billie uczyć czegoś swojego psa, to wiadomo że nie mogło skończyć się to dobrze - stwierdził rozbawiony, no bo oczywiście, że nie zamierzał sobie darować przy Johansenie pocisków w stronę siostry. Taka rola rodzeństwa, right? Zresztą, Luke w taki właśnie sposób okazywał to, że żywi względem kogoś wyższe uczucia, więc tak naprawdę był to niemalże komplement.
- No, pewnie ta - spojrzał z troską na Harry'ego, który coraz śmielej czuł się w nowym miejscu i z nowopoznanym towarzyszem. - Są psi behawioryści, psie przedszkola i nawet kurwa psie podstawówki. Uwierzysz? - sam za bardzo nie mógł w to na początku uwierzyć i nawet z Billie cisnęli bekę, że psiaki siadają w ławkach i wkuwają matmę. Jakby miały za mało traum w życiu... Ale w sumie kiedy zapoznał się bardziej z tematem stwierdził, że takie szkolenia dla psów w grupie wcale nie były takim znowu złym pomysłem. Zawsze to też opcja na socjalizację z innymi czworonogami, której taki Harry na przykład potrzebował. Chociaż nazewnictwo było bardzo bekowe i Luke nie mógł przejść obok tego obojętnie.
- O Jezu, masz rację. Już nigdy tak do Ciebie nie powiem, obiecuję - aż się skrzywił, bo mama Winfield akurat miała brata, do którego papa Winfield zwracał się właśnie per szwagier. I tak, jeździli na ryby, a na imprezach rodzinnych śpiewali nuty typu "szła dzieweczka do laseczka". Kiedy mały Luke im się przyglądał, obiecał sobie że nigdy się taki nie stanie. - Wooohoo. Czekaj, czekaj. Wy już na etapie planowania ślubu jesteście? - zaskoczony przysiadł na kanapie i sam również odpalił browarka. Chociaż nawet jeśli już byli po zaręczynach, to czy Luke byłby zdziwiony brakiem wylewności Billie w tym temacie? Totalnie nie.
Jako, że Luke musiał rozchodzić te wszystkie newsy o Billie i szwagrze, a najlepiej rozbiegać, sięgnął po pada.
- Możemy ponapierdalać w Fifę - zaproponował i nie czekając na odpowiedź zaczął odpalać grę. - No ale wracając do Ciebie i Bills... Stary, dopiero się do niej wprowadziłeś, daj sobie czas na rozmyślenie się - stwierdził z rozbawieniem, no wiadomo, nie mógł sobie darować. Nie wiedzieć czemu perspektywa ślubu kogoś z bliskich mu osób - czy to siostry, czy jakieś bliskiego kumpla - zawsze wywoływała w nim jakąś dziwną konsternację. A może to po prostu widoczne na horyzoncie zmiany gdzieś w głębi go przerażały? Billie niezainteresowana stałymi związkami była pewną stałą w życiu młodszego Winfielda, a teraz nagle miałoby się to wywrócić do góry nogami. Co będzie dalej, może Luke sam się kiedyś ożeni??

Gust Johansen
Wrócił z czynnej służby — zastanawia się co dalej
33 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
..przy tobie znów chcę wszystkiego i jeszcze to wszystko mógłbym móc..
Tresura to było dużo powiedziane, serio. Zarówno Gust jak i Ollie traktowali uczenie się tych psich nowych rzeczy jako zabawę, bardziej niż cokolwiek innego.
- Sama sobie pozwoliła. - przyznał, lekko wzruszając ramionami, bo o ile pamiętał to wszystko poprawnie, to jedyną jego prośbą było, żeby czasami to żywe srebro wybiegała.. Był też pewny, że niektóre rzeczy, których go nauczyła, były zupełnie bez sensu. To była Billie, nie? Miała czasami swoje genialne pomysły bo tak, ale właściwie nie miał zwykle nic przeciwko.
Okay. Rzucone do jego własnego czworonoga sprawiło, że znacznie się rozluźnił i przestał wgapiać w swojego pana. Zamiast tego ogon mu się rozmachał, bo przecież nieczęsto miał futrzastych nowych kolegów na kwadracie, nie?
- To brzmi zajebiście. Myślisz, że w psich przedszkolach też mają godzinę na drzemkę? - zażartował, unosząc lekko brwi, ale jeszcze nie odrywał spojrzenia od dwóch psiaków. Jego dalmatyńczyk był, jakby nie było, większy z dwójki i o ile był delikatną bestią, blondyn wolał się upewnić, że nie zamachnie się na nowego kolegę łapą za bardzo.
Rozbawiła go nawet bardziej reakcja Winfielda najpierw na szwagra, a potem na rzuconą półżartem wzmiankę o zmianie statusu. Właściwie to po kim, jak po kim, ale po nim się podobnej reakcji spodziewał. Nie sprawiał wrażenia faceta szukającego stałości, a wszystkie przygody, w których z Billie zgarniali jego chudy tyłek z imprez, utwierdzał go w tym przekonaniu. Dla każdego coś, nie? Nie wiedział do końca, czy przypadkiem jego aktualna dziewczyna nie ma podobnych poglądów na pieczętowanie stałych związków, ale hey. Kiedyś na pewno o to zagada.
Machnął ręką, bo w sumie wszystko mu było jedno w kwestii gry, serio. Równie dobrze mógł chillować i dać się bawić Luke'owi, nie widział problemu w takiej opcji.
- Miałem naprawdę dużo czasu na zastanowienie się, czego chcę i to się raczej nie zmieni. - wzruszył lekko ramionami, rozsiadając się ze swoim piwem na kanapie obok niego w końcu. Sprawa była w gruncie rzeczy bardzo prosta, nie? Przynajmniej dla niego taka była. Kochał ją, ona jego, chcieli być razem i fantastycznie; jedyne kwestie, które zostały do dopięcia, to dogadanie się kto czego chce. - Nie rozmawiałem z nią na ten temat jeszcze, jakoś nie było czasu. - byli zajęci innymi rzeczami, jego przeprowadzką i tymi innymi, bardziej przyjemnymi w tym ich małym mieszkaniu.
- Z resztą, sam sobie pomyśl, nie? Gdybyś miał kogoś przy sobie, kogo szczerze uwielbiasz na każdym możliwym poziomie, nawet z tych wkurzających i wrednych i zupełnie ci nie pasujących powierzchownie.. nie potrzebowałbyś się rozmyślać. - bladego pojęcia nie miał, czy Luke się za kimś uganiał, z kimś był, jakie miał poglądy na związki czy inne takie. Po prostu stwierdził, że przecież nie zaszkodzi, jeśli przedstawi mu jak to wygląda z jego strony.

Luke Winfield
golabki
AR#7194
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Luke roześmiał się pod nosem. "Sama sobie pozwoliła" - no wypisz - wymaluj cała Billie. Pomyślał sobie przez moment, że Gust znakomicie radzi sobie w dźwiganiu ciężkiego charakteru jego starszej strony. Może to była recepta na udany związek? Akceptować drugą połówkę zamiast przypierdalać się do wszystkiego na każdym kroku? Ciekawe, ciekawe... No ale co on tam mógł wiedzieć, skoro żadna z jego relacji obok zdrowego związku nawet nie stała.
- Nie wiem, stary, ale jeśli tak to chyba się tam zakręcę - odparł z szerokim uśmiechem. Wzrok Luke'a również powędrował na dwa psiaki, ale zdaje się że panowie całkiem nieźle odnajdywali się w swoim towarzystwie. Harry w razie czego wiedział, że w jeśli poczuje się zagrożony to może śmiało wskakiwac na kolana swojego pana. W końcu nie jedną noc ze sobą spędzili, wyczuwali już takie rzeczy!
- No ta, prawie całe życie - odparł odnośnie czasu na zastanowienie się. - Już nawet ja zacząłem wątpić, że wyjdziecie z tego friendzone'a. Zawsze czułem, że Was do siebie ciągnie - oznajmił wzruszając ramionami.
Oczywiście, że miał teraz zamiar trochę się powymądrzać na temat tego, czego to on nie wiedział na długo przed nimi i jak to jego czujne oko wszystko wyłapywało. Oczywiście jak tylko stąd wyjdzie napisze do Billie soczyste "A NIE MÓWIŁEM??". Echh, taki brat - wróżka to skarb!
- O, stary. To lepiej zagadaj jak najszybciej. Wiesz, Billie... no, średnio lubi zobowiązania. Nawet jeśli to miałby być tylko głupi papierek i pierścionek na palcu - stwierdził, w międzyczasie wybierając jakąś kopaninę na konsoli. Kierowała nim czysta troska, no bo hej, chyba żaden facet nie chciałby usłyszeć od laski "nie" w odpowiedzi na pytanie, czy ta zostanie jego żoną. Bez ślubu przecież też można było fajnie ze sobą żyć, o ile obie strony tego chciały, nie? Najgorzej, to się do czegoś zmuszać byleby spełnić oczekiwania drugiej połówki. No ale wiedział, że taki przypadek akurat Billie i Gusta nie dotyczył, bo siostra była ostatnią osobą na tej półkuli, która do czegokolwiek by się zmuszała. Gust z kolei nie był raczej typem gościa, który przekreśliłby wszystko co było między nimi, gdyby Billie jednak kręciła nosem na ślub.
Słysząc pytanie zadane przez Gusta Luke poczuł uderzającą fale gorąca, po czym zmarszczył brwi i przeniósł na niego nieco skonsternowany wzok. Aż za pauzował grę, bo pytanie szwagra trochę wybiło go z toru. Sam nie rozumiał swojej reakcji na to - teoretycznie - czysto teoretyczne pytanie.
- Nie wiem, stary... skąd mam wiedzieć takie rzeczy? Pewnie ta - odparł nieco nerwowo rozglądając się za swoim piwem, no przecież gdzieś tu było pod ręką! A teraz nagle uciekło, no nigdy go nie było kiedy naprawdę go potrzebował!! - Czemu mnie o to pytasz? I w ogóle strasznie tu gorąco, otworzę okno, co? - wstał i podszedł do okna, otwierając je na oścież.

Gust Johansen
Wrócił z czynnej służby — zastanawia się co dalej
33 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
..przy tobie znów chcę wszystkiego i jeszcze to wszystko mógłbym móc..
Naprawdę nie rozumiał co takiego bracia Billie widzieli w niej "trudnego".. Była uparta, prawda, złośliwa też, bywała nieznośnie upierdliwa i często robiła rzeczy "bo tak". Jedyne co rzeczywiście mógłby uznać za ciężkie w jej przypadku, to tendencja do zakładania, że wiedziała lepiej. Dorosła już do wielu rzeczy, niektórych pewnie nigdy nie miała zmienić, ale to nic; wciąż nie dostrzegał niczego, z czym nie mógłby sobie poradzić. Tak, definitywnie, to była recepta na udany związek; dostrzegać przywary drugiej osoby, ale generalnie być w stanie je zaakceptować. Przynajmniej według Gusta tak to działało.
Jak to sama Billie powiedziała; wszyscy wiedzieli, oprócz niej samej, najwyraźniej. Najprawdopodobniej nawet się nie zdziwi, kiedy Luke do niej napisze, mówiąc, że o wszystkim wiedział już dawno temu. Nie on jeden, okay? Johansen skwitował tylko szczerym uśmiechem i kiwaniem głową. Nie widział powodu, żeby wyprowadzać go z błędu, prostować, że w sumie to tak do końca nie był friendzone i że nie sądził, żeby wcześniej im wyszło, gdyby powiedział cokolwiek.. Bo i po co? Wyszło dobrze tak jak wyszło i mogli się z Billie cieszyć miesiącem miodowym i rzyganiem tęczą, co chyba obydwoje mieli zamiar robić. Gust bardziej wewnętrznie niż zewnętrznie, ale tak już miał.
- Na pewno nie jak najszybciej.. - zaczął powoli, dopiero teraz się nad tym mocniej zastanawiając. Prawda, Billie dotychczas nie miała najmniejszego zamiaru szukać sobie kogoś "na stałe", ale z drugiej strony nie sądził też, żeby kładła na szali relację z nim, jeśli miałaby w zamiarze bawić się tylko przez chwilę. Nah. Ni cholery w to nie wierzył i właściwie w tym konkretnym przypadku był jej pewny. Ufał jej, wiedział, że nie bawiłaby się jego sercem i nie mówiłaby mu tych wszystkich ładnych rzeczy, gdyby nie były prawdą. To, czy będą podpisywać jakieś papierki, czy zakładać obrączki albo zmieniać nazwiska; to już sobie na pewno ustalą w praniu, on naprawdę nie miał w głowie żadnego wyobrażenia takiego związku. Był otwarty na propozycje i sugestie; jedyne, co przeszkadzało w tym momencie, to.. - Jestem żołnierzem, nie? Nie mogę się tak po prostu "zwolnić", to nie takie proste, a jednak chciałbym już na stałe być tutaj w momencie, w którym będę z Billie o tym rozmawiać. - wydawało mu się to sensowne. Nie potrzebował, żeby Billie miał kawałek metalu na palcu jako jakiś rodzaj talizmanu mającego odstraszać od niej innych mężczyzn i nie sądził, żeby ona potrzebowała tego samego od niego. Zaufanie to podstawa, nie?
Uniósł brwi, bo takiej reakcji ani trochę się nie spodziewał. Pytanie było retoryczne, więc to też nie tak, że spodziewał się odpowiedzi, bardziej za jego pomocą chciał przedstawić prosto swoje podejście. Usiadł wygodniej, podniósł też jedną nogę, opierając kostkę na kolanie i przyglądając mu się dokładniej, spokojnie upijając trochę własnego piwa. Uśmiechnął się nawet odrobinę, półgębkiem, bo może i nie był najbardziej domyślnym facetem na ziemi, ale jego reakcja była całkiem oczywista.
- Oho. Okay, zamieniam się w słuch. - rzucił rozbawiony, kiedy Luke wstał, żeby otworzyć okno. - Bo wyraźnie potrzebujesz to przerobić. - dodał i postanowił zachować dla siebie, że szkolili go trochę pod kątem mediacji i rozmów ze swoimi podopiecznymi o tym co ich gryzie i uwiera. Terapeutą czy psychologiem nie był ani trochę, ale żył już trochę na tym świecie, był odrobinę od niego starszy i jako osoba trzecia, mógł mieć całkiem ciekawe i wartościowe rzeczy do powiedzenia, nie? Totalnie.

Luke Winfield
golabki
AR#7194
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Luke wypowiadał się źle o rodzeństwie o tak, dla samej zasady. Oczywiście ich kochał, ba bla, ale przecież nie mógłby nazywać się młodszym bratem, gdyby śpiewał peany na cześć Toma i Billie. Dla Bills i tak był w miarę łaskawy, bo jeśli chodziło o Toma to nie miał żadnych oporów by obrażać go zawsze i wszędzie, zwłaszcza pod jego nieobecność. No ale taki los, nie umiałby być dla nich miły.
A Gust to inna sprawa, skoro mieli teraz ten swój miesiąc miodowy, to pewnie patrzył na Billie przez różowe okulary i nawet jej wady wydawały mu się być zaletami. No ale Luke nie winił go za to, bo co on tam wiedział. Miesiąc miodowy z laską przeżywał może raz w życiu w okolicach dwudziestki, a potem to już doświadczał tylko równi pochyłej. Pretensje, krzyki, kłótnie, czyli wszystko to, czego w życiu nie życzyłby Billie i Gustowi. Nawet kiedy Winfield chciał, żeby było dobrze, to nie wiedział jak to zrobić bo jednak nałogi i umiłowanie do zabawy były silniejsze.
– To kiedy? Bo wiesz, wyglądasz na bardzo zdecydowanego. Daj mi chociaż czas, żebym ogarnął sobie jaki porządny garnitur – uniósł lekko brew. Tak tak, Luke, bo najważniejsze w tym wszystkim było twoje ja, ja, ja i to żeby Ty dobrze wyglądał na ślubie swojej siostry. Jego egoizm ujawniał się w najmniej spodziewanych momentach. W sumie to nawet trochę im zazdrościł tego, że mieli taki fajny związek bez dram. Że oboje wiedzieli, czego chcą i patrzyli w tym samym kierunku. I że żadne z nich nie dostawało skrzywienia kręgosłupa od rozglądania się na boki. Akurat w tej kwestii i Luke miał do Gusta pełne zaufanie i wiedział, ze nie skrzywdzi on jego siostry. To już prędzej spodziewałby się, że Billie wywinie mu jakiś numer, ale nie taki powiązany z osobą trzecią – bardziej taki związany z jej charakterem i usposobieniem do życia.
– A jak wygląda takie „zwalnianie się”? Nawet jeśli będziesz tu na stałe, to będą mogli znowu Cię gdzieś ściągnąć? – spytał. Pomyślał, że trochę to przejebane jednak – życie w takiej niepewności. No i też pozostawało pytanie, cz y Gust będzie w stanie tak na dobre pożegnać się z wojskiem? Czy to jednak nie działa trochę tak, że ciągnie wilka do lasu?
Luke oczywiście był przekonany, że jego reakcja nie wywołała żadnych, ale to absolutnie żadnych podejrzeń. Ot po prostu wstał się przewietrzyć, co nie. Sam był zdziwiony, że jego organizm okazał się być tak zdradliwy, bo przecież kłamanie jak z nut wychodziło mu zazwyczaj wspaniale.
– Ale co przerobić? Moje napady duszności? Daj spokój, to chyba normalne przy wysokich temperaturach na tej półkuli, nie? – parsknął śmiechem, bo Winfield do zwierzeń o rozmów o uczuciach nie był kompletnie przyzwyczajony. Ba, miał traumę po tym jak po adopcji matka i ojciec przeczołgali go po chyba wszystkich specjalistach i psychologach w tym Stanie, próbując dotrzeć do tego dzieciaka wyciągniętego nie wiadomo skąd. Nie lubił tych pytań, uważał je za niewygodne i uwierające, a na większość z nich po prostu nie potrafił odpowiedzieć. Wyrwali go z patoli to wyrwali, na chuj drążyć temat. A ci drążyli i drążyli, otwierając wszystkie szufladki z traumami, których Luke potem nie potrafił domknąć. – Nie wiem, Gust. Pojebane to wszystko – wydusił w końcu z siebie, wzdychając ciężko.

Gust Johansen
Wrócił z czynnej służby — zastanawia się co dalej
33 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
..przy tobie znów chcę wszystkiego i jeszcze to wszystko mógłbym móc..
Jakiś procent Gusta trochę zazdrościł egocentrykom, serio. Uważał, że w granicach zdrowego rozsądku była to naprawdę przydatna cecha; nazwałby ją nawet self-preserving. Pod koniec dnia, skoro był tylko on i jego własne myśli, to dlaczego nie miałby zadbać o swoje potrzeby, swój image i generalnie własny interes?
- Kiedy już wrócę. Będziesz miał czas na dobranie garnituru, nie martw się. - uśmiechał się szeroko, całkiem ubawiony faktem, że to na tym postanowił się skupić, jakby to on się miał oświadczać w tym garniturze co najmniej.
Musiał się przez moment zastanowić nad jego pytaniem pomocniczym, jak to wszystko przedstawić w skrócie. Był cywilem, tak samo jak Billie przed nim nie wiedziała zbyt wiele oprócz tego co widziała w Pearl Harbor czy jakimś innym Szeregowcu Rayanie. Czyli naprawdę niewiele. Że nosili mundury i czasami coś gdzieś pierdolnęło bez zapowiedzi, tak.
- Dużo papierków, dużo badań psychologicznych, dużo przekonywań, czy na pewno nie chciałbym być w rezerwie; to jest to, co mówisz, że mogliby mnie ściągnąć kiedy i gdzie by chcieli. A ja chcę tak zupełnie odejść, więc zostawią mi tylko.. Z tego co wiem, mundury, książeczkę wojskową, broń, odznaczenia rangi... No i fakt, że skończyłem służbę "honorowo". - wzruszył pod koniec ramionami, bo nie wiedział tak na dobrą sprawę na ile Winfield szanował sobie dumę czy inne honorowe, ideologiczne pierdolety. Dla niego samego były, Billie też wydawała się rozumieć te kwestie i właściwie tyle mu wystarczało.
Chichotał pod nosem, w swoją butelkę, słysząc bardzo kreatywną wymówkę "napadu duszności".
- Astma to poważna sprawa. - odpowiedział, nadal tak samo rozbawiony, postanawiając zgodzić się na jego tłumaczenie chociażby częściowo. Astmy prawdopodobnie nie miał, a przynajmniej Gust nie zauważył, żeby kiedykolwiek wypluwał płuca wychodząc po schodach czy biegnąc kawałeczek. Nie miał zamiaru naciskać, tak czy siak, bo serio to nie było w jego stylu. Nawet jeśli zauważał jakieś rzeczy, zwykle tylko dawał znać, że rzeczywiście je zauważył, ale generalnie nie miał potrzeby ciągnięcia swoich ludzi za język. Jeśli nie chcieli mówić.. To jaki sens był w zmuszaniu?
Pokiwał głową, właściwie nieco zdziwiony, że Luke jednak nieśmiało coś zaczął. Huh, może jednak chciał trochę poruszyć temat, który mu zalegał.
- Nie ująłbym tego lepiej, tak. - na swoje życie i to, jak się toczyło, nie miał ani trochę powodu do narzekania, ale.. Uznał chyba, że jeśli się z nim zgodzi, może zachęci go do mówienia. Z doświadczenia wiedział, że o ile wyrzucanie z siebie trudnych rzeczy nie było najprostsze, zazwyczaj wszystko robiło się trochę bardziej klarowne, kiedy wisiało w powietrzu, w końcu wypowiedziane.
Wyciągnął dłoń z piwem w jego stronę, stuknął butelką w jego butelkę i pociągnął kilka łyków. Jeśli chciał kontynuować, to był całymi uszami, serio; tym małym gestem chciał mu to tylko podkreślić.

Luke Winfield
golabki
AR#7194
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Problem pojawiał się wtedy, kiedy dbanie wyłącznie o swój własny interes niemal zaczynało kierować czyimś życiem. Taki typ człowieka wymagał od drugiego wiele, samemu dając z siebie prawie że nic. A pytanie o garnitur było podyktowane głównie tym, że Luke był niemalże pewien, że zostanie jednym z drużbów na ich ślubie. Byłoby to dość ryzykowne posunięcie biorąc pod uwagę umiłowanie młodszego brata wybranki Gusta do alkoholu i zabawy. Chociaż na ślubie Toma i Elaine jako tako się spisał jak na tamten okres swojego życia – najebał się dopiero po północy, za to nie miał ze sobą żadnych dragów, bo pewnie nawet nie miałby z kim pociągać nosem w kiblu. No temu to dopiero należał mu się jakiś order…
Faktycznie Luke czerpał swoją wiedzę na temat służby wojskowej głównie z filmów. Nie miał też pojęcia jaki stopień miał Gust i czym on się tam właściwie zajmował. Wydawało mu się, że żołnierz żołnierzowi nierówny i nie każdy zostaje wypuszczony na front. Niektórzy pełnią pewnie inne funkcje typu medyk, ktoś musi też pewnie ogarniać zaopatrzenie.
– Czyli to takie przejście na żołnierską emeryturę? – dopytał, próbując przetłumaczyć sobie Gustowe słowa na swój zwykły, prosty język. – Pewnie dobrze płacą po takim honorowym odejściu – stwierdził, bo głównie takie kwestie go interesowały, a nie żadne tam idee. Chociaż akurat jego ego i męska duma miały się całkiem nieźle i pozostawały na levelu „wyjebane w kosmos”. Chociaż pewnie postrzegał te cechy trochę inaczej niż Gust.
– No nie? Szacuje się, że w Australii rocznie na astmę umiera około 5% procent chorych – stwierdził ze śmiertelnie poważną miną, a następnie parsknął śmiechem. – Nie no, zmyśliłem to przed chwilą – wyjaśnił drapiąc się po karku, chcąc trochę rozwlec w czasie swoje wynurzenia, a żartem nadać im nieco luźniejszy ton.
Totalnie szanował teraz Gusta za to, że nie wierci mu dziury w brzuchu, tylko pozwala mu – niczym kotu – samemu do siebie podejść i się wysprzęglić. A że nie było to łatwe, bo dla Luke’a generalnie rozmowa bez śmieszków i zbywania tematu prosta nie była, wypił jeszcze parę łyków piwa, pogapił się na miasto przez okno, aż w końcu – dla bezpieczeństwa dalej stojąc przy otwartym oknie – westchnął.
– No właśnie, właśnie – zgodził się z Gustem, po czym zaczął wić się jak piskorz wokół tematu, który sam w zasadzie rozpoczął. – Załóżmy, że znam kogoś kto jest wredny, wkurwiający i doprowadza mnie do szewskiej pasji i czasami w głowie opracowuję plan morderstwa. Ale jednocześnie nie umiem tej osoby tak o, wywalić ze swojego życia – zawiesił się, bo w zasadzie sam nie wiedział czy bardziej chciał się wygadać, że jest w chujowej sytuacji, czy o coś spytać. Jeśli to drugie, to nie wiedział z kolei czego sam od Johansena oczekiwał – że powie mu jak zwiać z takiej relacji? Czy że zachęci go, żeby w to wjechał jak dzik w żołędzie? No pojebane, zupełnie tak jak oznajmił na wstępie!

Gust Johansen
Wrócił z czynnej służby — zastanawia się co dalej
33 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
..przy tobie znów chcę wszystkiego i jeszcze to wszystko mógłbym móc..
Aż tak daleko Gust jeszcze nie wybiegał; w końcu nawet jeszcze nie zapytał głównej zainteresowanej, nie? Nie miał też jakichś specjalnych wymagań czy wyobrażeń w temacie ślubów.. Zupełnie szczerze mówiąc, nigdy jakoś specjalni mu nie zależało na tym typowym "zakładaniu rodziny". Pewnie, chciał mieć drugą osobę obok siebie, kto by nie chciał; ale do szczęścia nie potrzeba mu było obrączek, oficjalnych papierów ani nawet małych człowieków biegających po domu. Wychodził z założenia, że te kwestie wychodzą same z siebie i to jest coś, o czym decydowało się wspólnie. Było całkiem możliwe więc, że Luke będzie miał jakąś swoją rolę podczas mniej lub bardziej oficjalnej imprezy rodzinnej.. Hey, mógł być na przykład tym człowiekiem od pilnowania, żeby ludzie się bawili? Chociaż nie, może to nie byłby najlepszy pomysł, większość odpadłaby przed północą.
Pokiwał głową z twierdzącym mruknięciem, przyznając, że w sumie to tak, mógł to tak nazwać.
- Za młody jestem na "emeryturę".. Ale mój psychol chce mi załatwić papiery na rentę, tak dodatkowo. - przynajmniej tyle, co rozmawiał ze swoim lekarzem-opiekunem, chociaż właśnie, Johansenowi za bardzo na pieniądzach nie zależało. Miał pieniądze, miał sporo oszczędności, miał rodziców, którzy na brak dostatku też nie narzekali i w dodatku był jedynakiem, więc gdyby trzeba było pomóc, nie musieliby tej pomocy na nikogo dzielić. Blondyn podniósł dłoń do swojej głowy i wykonał przy skroni krótki kołowrotek, trochę tłumacząc, że rentę pewnie dostanie na głowę. Mimo, że naprawdę nie chciał przyznawać, że cierpiał na zespół stresu (bo "nie widział zagrożenia w wiatraku nad swoją głową" a duże cienie, gęste tłumy i nieskupiony hałas "jedynie trochę go niepokoiły), to przyznawał, że lata służby odbiły się na jego psychicznym i fizycznym zdrowiu.
Dobra, chyba niewielka ilość snu zaczęła się na nim odbijać, bo przez moment zmarszczył brwi i zaczął się naprawdę zastanawiać, czy pięć procent to przypadkiem nie trochę dużo. Przecież astma była teraz dość powszechna i w dzisiejszych czasach chyba już niewiele ludzi na nią umierało, nie..? No, tak czy siak, dobrze, że sprostował, bo wyszedłby na ostatniego naiwniaka. Parsknął nawet lekko pod nosem, kręcąc głową.
A później zaczął słuchać, dając mu dokładnie tylko samo uwagi, ile chciał, ale... No, nie mógł powstrzymać uśmiechu błądzącego mu po twarzy.
- Jestem prawie pewny, że Billie tak o mnie myślała przez ostatnie kilkanaście lat. - stwierdził w końcu, nie próbując utrzymać na wodzy własnego rozbawienia. Idąc z resztą tropem tego, że Billie i Luke byli super do siebie podobni, wybierając lekki ton i trochę żartując mógł osiągnąć więcej i tym samym pomóc się brunetowi otworzyć trochę bardziej, niż gdyby mówił do niego z grobową miną. - To chyba u was rodzinne. Totalnie nie wiecie jak sobie radzić z osobami, na których wam zależy, a które nie są częścią waszej rodziny. To całkiem zabawne, sorry. - mówił do Billie zawsze, że tupała nóżką w takich sytuacjach. Wcześniej, zanim jeszcze przeszli ze swoją relacją na trochę inny rodzaj, wydawała się tym bardziej irytować, im bardziej miał rację, czy sprawiał, że zdawała sobie sprawę z tego, jak ważny jest jej życiu. To musiał być jakiś Winfieldowy gen... Albo po prostu kwestia, że adoptowane dzieciaki sztampowo miały często problem z przerabianiem emocji? Meh, nie lubił takich stwierdzeń.

Luke Winfield
golabki
AR#7194
ODPOWIEDZ