Prywatny Ochroniarz — Agencja Ochrony
35 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
It was never the way she looked. Always the way she was. I could’ve fallen in love with my eyes closed.
3.


Joel zdecydowanie nie tak wyobrażał sobie swój weekend. Jedyne co się zgadzało to to, że wolny weekend planował spędzić właśnie w towarzystwie swojego najlepszego przyjaciela i jego córki. Planował zorganizować mini grilla u siebie na balkonie, żeby mogli sobie poczilować z dala od świata. Na szczęście Eph wpadł na zdecydowanie lepszy pomysł. Po co kisić się w apartamentach jak można było sobie po prostu wejść na jacht i "imprezować" na otwartej wodzie. Oczywiście imprezowanie było w tym przypadku dosyć mocnym słowem, bo wiadomo, że w towarzystwie dzieci to nie można sobie pozwolić na zbyt wiele. Joelowi jednak to nie przeszkadzało. Uwielbiał dzieci i jako, że nie miał swojego to naturalnie cała jego uwaga skupiała się na małej Teresie. Chciał być najlepszym wujkiem na świecie. Po to, żeby później ewentualnie móc być najlepszym ojcem na świecie. Chociaż na to drugie raczej się nie zapowiadało, więc skupiał się na tym na czym mógł. Tak czy siak prawie skakał z radości kiedy Eph zaproponował spędzenie weekendu na łodzi. Czuł się jak gwiazda. Chociaż nie raz miał okazję być na różnego rodzaju luksusowych jachtach. W końcu zajmował się ochroną wielu gwiazd. Ale to też nie to samo, bo wtedy musiał pracować. Teraz mógł sobie czilować i nie przejmować się absolutnie nie czym. Liczył się tylko jego kumpel, Teresa i spokój i cisza. Chociaż nie da się ukryć, że co jakiś czas zerkał w stronę brzegu. Zupełnie jakby chciał się upewnić, że nie odpłyną zbyt daleko, a jeśli odpłyną, to, że da radę dopłynąć samodzielnie do brzegu. Oczywiście taszcząc ze sobą przyjaciela i jego córkę. Samotna ucieczka nie wchodziła w grę. Naturalnie najbardziej to by wolał, żeby żadna ucieczka nie wchodziła w grę. Chciał spokojnego weekendu. A był spokojny, bo jednak był tutaj z Ephraimem, który był doświadczony na wodzie.
-Chyba właśnie tego trzeba mi było. - Powiedział kiedy Eph wyłonił się spod pokładu, gdzie zanosił na łóżko Teresę, która wyczerpana słońcem i zabawą zasnęła. Prawda była taka, że Joel też się zmęczył tym słońcem i zabawą, ale nie chciał tego mówić na głos. Zerknął na zegarek w telefonie. -Myślę, że jedzenie już się zamarynowało i będę mógł je wrzucać na ruszt, co? - Zaproponował. Jedzenie na grillu potrzebowało trochę czasu, więc nawet Teresa zdąży się wyspać, żeby wstać na gotowe. Czekając na odpowiedź przyjaciela podszedł do wędek, bo wydawało mu się, że jedna drgnęła całkiem mocno. A jednak Joel liczył na to, że uda im się wyłowić i odkryć jakiegoś australijskiego potwora. Liczył na to, że lokalna gazeta o nim napisze i może pojawi się na oficjalnym koncie National Geographic na instagramie. -Hmmm. Spokojnie dzisiaj. - Westchnął ze smutkiem i zaczął działać kołowrotkiem uznając, że może przynęta spadła, albo trzeb zarzucić w inne miejsce.

Ephraim Burnett
komodor, Dyrektor Generalny Operacji Morskich — w Royal Australian Navy
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
I cannot look weak. Not in front of my men, not in front of your men, not at all. For some time now I have been holding my entire world together with both hands, keeping my men in line, seeing to their needs, and the only way that endures is if I look the part.
fifteen
joel & ephraim
Wolałby, aby to wszystko okazało się nieśmiesznym żartem. W końcu gdy zaczynał już układać sobie sytuację z Leonie i umacniać się z faktem rozwodu oraz własnej niechęci do ich małżeństwa, natknięcie się na Gemmę zburzyło całą dotychczasową — i tak chwiejną już — piramidę wartości. Umysł niezwykle analityczny i kalkulujący stał się umysłem dwudziestoparolatka, który wrócił do dawnych czasów. Do dziewczyny, z którą chciał się związać, ale decyzja o rozstaniu wydawała się wówczas najlepsza. Nie. Najrozsądniejsza. Walki nie były wszak czymś, co potrafili zrozumieć zwyczajni ludzie. Marynarka wojenna brała udział w licznych konfliktach zbrojnych i nie wszystkie wiązały się ze stratami, ale wtedy, gdy somalijscy piraci terroryzowali wody Oceanu Indyjskiego, wielu marynarzy nie tylko zostało rannych, a część także zatonęła. Myśl o tym, że mógł nie wrócić, jawiła się realniej i siedziała mu na ramieniu. Ciążąc. Nie chciał, aby się zamartwiała, aby wypatrywała w przestrachu najmniejszej informacji. Była wówczas taka młoda... Wspomnienia ich rozstania, a także emocje wróciły z niezwykłą siłą, uderzając kapitana wprost w twarz i zdmuchując wszystko, czego dotychczas był pewien. Ephraim wszak doskonale zdawał sobie sprawę z faktu, że przy Fernwell nie umiał myśleć logicznie. I dopiero wtedy gdy ją spotkał po ponad dekadzie, zrozumiał, że tym właśnie związek z nią różnił się od tego z Leonie. Przy swojej żonie nie zatracał się w taki sposób. Nigdy nie sprawiała, że całkowicie odrywał się od własnego rozsądku. Oczywiście — kochał ją, ale nie tonął. Zupełnie jakby to doświadczenie nauczyło go czegoś. I jak sądził, iż przeszłość pozostała przeszłością, wypłynęła na wierzch w najmniej spodziewanym momencie. Dlatego właśnie wiadomość od Joela z potwierdzeniem wspólnego weekendu była niczym zbawienie.
Spokojnie dzisiaj.
- Pierwszy raz nie mam nic przeciwko - skomentował słowa przyjaciela, wcześniej dając znać, żeby ten nie czekał już dalej z jedzeniem. Ephraim był już głodny i chociaż zjedli coś przed wypłynięciem, a Teresa miała w sumie cheat day z podarowanymi jej przez Dewitta smakołykami, które jej podkradał, nie mógł pozostać obojętny przed wizją usmażonego kawałka mięsa. I właśnie dlatego też był tak wdzięczny za ten czas. Bo o to chodziło. O całkowite oderwanie od czegokolwiek. Od spraw doczesnych i skupienie się po prostu na wodzie i na niczym więcej. Nie przejmował się tym, że ryby w żaden sposób nie brały i nawet nie to było celem tej całej wyprawy. Od początku Ephraim chciał po prostu odpocząć. Spędzić miło czas pierwszy raz od tygodni, wiedząc, że nie musiał się martwić Leo czy Williamsem, o którego pobycie w miasteczku wiedział. W końcu nawet jak nie chciał wiedzieć, sława i chwała wyprzedzały muzyka, a lokalne wiadomości lubiły przypominać, że ich rodzimy celebryta wrócił na łono ojczyzny. Na szczęście kapitan nie spotkał kochanka żony na ulicy...
Podszedł do Joela i podał mu jedno ze schłodzonych piw, które wziął z lodówki, Wychodząc spod pokładu i zerknął w wodę. Faktycznie. Ryby niespecjalnie reagowały, ale potrzebowały czasu. I oni też. Marynarz klepnął w ramię w geście pocieszenia drugiego z mężczyzn i opadł kawałek dalej na miękką sofę. - Nie wiem, jak możesz tak żyć. Cały czas na lądzie. - To zawsze wracało w ich relacji. Odmienność, którą w sobie posiadali. Wpisywała się w końcu nie tylko w ichnie zawody czy style życia — Joela związanego z lądem, Ephraima związanego z wodą — ale także w skrajne charaktery. Mogłoby się wydawać niemożliwe, że ktoś podobny do Burnetta — surowy i zdystansowany, jakby nienależący do ogółu populacji — miał stać się wyjątkowo związany z kimś równie odmiennym, jak Dewitt. A jednak sytuacja, w której się poznali, zaprowadziła ich, mimo skrajności, ku trwałemu porozumieniu. Opiekun stał się przyjacielem. Dla Ephraima to było niesamowicie istotne — aby po przeprowadzce, zadbali z Leonie o prywatność. Lorne Bay było poniekąd idealne do tego, aby spróbować wycofać się ze sceny publicznej i starać się osiąść. Nie spodziewał się, że początkujący ochroniarz miał odegrać tak ważną rolę w życiu jego i jego córki. - Po pół roku mam wrażenie, że nienawidzę morza i nigdy na nie nie wrócę, a później nie mogę się doczekać, aż wypłynę - rzucił, jakby w przestrzeń, zsuwając się nieco z siedzenia i opierając głowę o zagłówek. Przez chwilę milczał, wpatrując się w niebo, aż w końcu wrócił uwagą do drugiego mężczyzny. - Kupiłeś w końcu ten motor, na który patrzyliśmy? - Ile razy już o tym rozmawiali? Żeby wybrać się gdzieś wspólnie w trasę. Tylko do tego Joel potrzebował swojej własnej maszyny.
joel dewitt
easter bunny
chubby dumpling
Prywatny Ochroniarz — Agencja Ochrony
35 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
It was never the way she looked. Always the way she was. I could’ve fallen in love with my eyes closed.
Posłał przyjacielowi uśmiech. On wbrew pozorom też nie miał nic przeciwko temu spokojowi. Jasne, wolałby, żeby złowili więcej ryb, ale jednocześnie… ile człowiek może tych ryb zjeść? Chociaż w sumie nie będę kłamać. Joel najbardziej liczył na tego potwora z głębin. Niestety istnieje spora szansa, że będzie musiał to marzenie odłożyć na kiedy indziej. Na razie miał zamiar cieszyć się tym spokojem. Miał niestety pracę, w której rzadko kiedy o spokój. Czasami tęsknił za byciem zwykłym ochroniarzem/cieciem i pilnowaniem jakiś starych magazynów czy czegoś. Z drugiej jednak strony, kochał dreszczyk emocji, który towarzyszył mu podczas ochraniania tych wszystkich osobistości. Często nie miał pojęcia czy ochrania gwiazdy, sportowców czy po prostu jakieś rodziny mafijne. Nie znał każdego celebryty jaki chodził po tej ziemi. A jego praca też nie wymagała zadawania zbyt dużej i zbędnej ilości pytań. Nikt tego nie lubił. A już na pewno ludzie, którzy chcieli chronić swoją prywatność. –Myślę, że powinniśmy nauczyć się przywykać do spokoju. – Spojrzał na przyjaciela jak już odłożył wędkę i skierował się w stronę miski z rybami, które leżały w zalewie. –Wiesz co powinniśmy zrobić? – Powiedział celując w Ephraima surową rybą. –Powinniśmy zawrzeć pakt, że przynajmniej raz w miesiącu robimy coś co nas wycisza i relaksuje. Wiesz… jak laski umawiają się na jakieś mimozy i brunche czy zakupy. Też powinniśmy coś takiego mieć. – Mówił całkiem poważnie, ale jednocześnie z taką pasją, że naprawdę będzie szczerze zdziwiony jak przyjaciel go wyśmieje, albo mu odmówi. Bóg jeden wiedział, że zarówno Ephraim jak i Joel potrzebowali takiego spokoju. Dodatkowo we wszystkim towarzyszyła im Teresa, która ewidentnie bawiła się zajebiście. Zaczął wykładać ryby na ruszt i aż uśmiechał się do siebie jak słyszał przyjemne skwierczenie.
Podziękował przyjacielowi za piwo i upił kilka łyków. –Przy życiu na lądzie trzyma mnie tylko wizja wyglądania twoich powrotów. – Zażartował sobie i otarł łzę. –Pewnie narzekałbym głośniej gdyby nie to, że przez pracę tak czy siak ciągle jestem w ruchu. – Jeszcze jak był w związku ze Scarlet to był w rozjazdach częściej, ze względu na jej pracę. Nie przeszkadzało mu to, lubił z nią jeździć. Żałował tylko, że związek nie przetrwał próby kiedy to on musiał wyjechać.
Parsknął cicho pod nosem. –Nie wiesz jak to jest? Nienawidzimy tego co mamy wyglądając za tym co wydaje się nieosiągalne. A jak już to mamy to tęsknimy za tym co znaliśmy. Nie wiem czy to ma sens. – Westchnął i opadł na miejsce obok kumpla. –Poza tym nie wiem czy morze można nazwać czymś co znasz. Przecież to jest kurewsko wielkie i w chuj niezbadane. – Aż go przeszedł dreszcz. Podziwiał Ephraima, że był w stanie tyle żyć na wodzie. Jeszcze w tych pożerających ciemnościach. Joel nie dałby zapewne rady.
-Ciągle mam w głowie słowa Scarlet, że motory są niebezpieczne. – Uśmiechnął się lekko pod nosem. –Ale w sumie… może czas, żebym jednak w ten motor zainwestował. – Podejrzewał, że teraz jego byłej jest bez różnicy czy jeździ niebezpiecznym motorem czy nie.

Ephraim Burnett
komodor, Dyrektor Generalny Operacji Morskich — w Royal Australian Navy
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
I cannot look weak. Not in front of my men, not in front of your men, not at all. For some time now I have been holding my entire world together with both hands, keeping my men in line, seeing to their needs, and the only way that endures is if I look the part.
Ephraim nie nastawiał się na dziki połów, bo najważniejsze ze wszystkiego było miłe spędzenie czasu w towarzystwie córki i przyjaciela. Ale tak — podejrzewał, że drugi z mężczyzn nie pogardziłby odrobiną emocji. Znając go, Burnett podejrzewał, że Joel najchętniej upolowałby rekina, by wrócić w chwale na brzeg. Kapitan natomiast nie był na tyle naiwny oraz lekkomyślny, aby nawet o tym marzyć, bo wszelkie morskie stworzenia posiadały siłę, o której ludzie zwyczajnie nie wiedzieli. Do tego szanował florę i faunę żywiołu, który sobie tak ukochał i nie widział powodu, aby przeszkadzać im w spokojnej egzystencji. Oczywiście nie przesadzał w swoim podejściu, znajdując odpowiedni balans. Miał także nadzieję, że finalnie policja ścignęła także tamtego rybaka, który sprzedawał na targu w biały dzień zagrożone gatunki… Mimo że od tamtej sytuacji minął jakiś czas, to w Ephraimowi wciąż pozostał niesmak. A tamta dziewczyna? Ciekawe, czy finalnie znalazła swój portfel…
Wiesz, co powinniśmy zrobić?
Energiczna reakcja kompana kazała kapitanowi zejść na ziemię i skupić się na rozmowie. Ale właśnie na to też liczył — Joel miał wyjątkowy dar do trzymania go w ryzach, gdy ten zbyt odpłynął na szerokie wody własnych rozmyślań. Pytające spojrzenie Burnetta wyczekiwało na ciąg dalszy wypowiedzi — już całkowicie obecne tu i teraz. Finał jednak okazał się nie do przewidzenia. Zachrypnięty śmiech wydobył się z dolnych partii gardła Ephraima, gdy usłyszał ten wspaniały pomysł. - Na przykład? Chcesz spotykać się na ploteczkach? - spytał wciąż rozbawiony, chociaż ekspresja twarzy nigdy nie była u niego przesadnie nad wyraz. Dewitt doskonale to wiedział i na pewno zrozumiał, że mimo tego mało angażującego wyglądu, kapitan naprawdę był zaintrygowany. Chwilę później jednak już wywracał oczami, widząc tę operetkę o wyczekującym go na lądzie przyjacielu. Nie mógł jednak wcale ukryć uśmiechu, bo mimo wszystko tego potrzebował — rozładowania napięcia przez głupie żarty i po prostu… Inne towarzystwo. Towarzystwo, które nie przypominało mu o tym, co się naprawdę działo na stałym gruncie. - Uwierz mi — o wiele łatwiej odnajduję się właśnie tam, aniżeli na lądzie. - Ephraim na wodzie czuł się bezpieczny. Co mogło go tu dosięgnąć? Żadne prawo, żadna Leonie. Żaden Hunter. Mógł walczyć jedynie przeciwko czystemu żywiołowi i właśnie o to chodziło. Jego wrogowie szli na dno. To na lądzie czuł niepokój. - Scarlet… - mruknął pod nosem imię kobiety za przyjacielem, jakby nad czymś się zastanawiał. - Dalej uważam, że była dla ciebie za młoda - stwierdził w końcu, zamykając swoje rozmyślania. Kojarzył tę dziewczynę. Spotkał ją kilkukrotnie i chociaż wydawała się miła, w oczach Ephraima wciąż wydawała się niczym dziecko. W końcu Joel był w jego wieku. Wizja, że on sam miałby się spotykać z kimś tak młodym, wydawała się... Dziwna. - Nie wspominasz o niej bez powodu. - Chociaż może nie powinno było go to dziwić. Joel sam był jak duży dzieciak i może poniekąd to był też pewnego rodzaju problem. Wydawało się, jakby pomiędzy ich dwójką była gigantyczna przepaść, bo bardziej już różnić się nie mogli. Burnett w sumie nigdy nie interesował się powodem rozstania pary, bo zwyczajnie nie był typem, który dociekał, jeżeli chodziło o cudze związki. Ludzie mieli swoje powody i jeżeli zamierzali zatrzymać je dla siebie, szanował tę przestrzeń. Jeżeli też Dewitt chciał mu coś powiedzieć, wiedział, że mógł się tym podzielić i Burnett w żaden sposób nie zdradziłby jego zaufania.
Chwilę milczał, wpatrując się w butelkę piwa, którą trzymał w dłoniach, zostawiając dopatrywania ryb swojemu towarzyszowi. Zerknął tylko raz w kierunku wejścia na pokład, sprawdzając, czy jego córka już nie wstała. - Będę wnosił o unieważnienie małżeństwa - powiedział po prostu, nie zamierzając być specjalnie czułym w tym temacie. Nie przygotowywał Joela w żaden sposób, bo jakżeby miał? Obaj znali się jednak na tyle długo, że Dewitt miał prawo wiedzieć. Ephraim zresztą chciał, żeby mężczyzna był świadomy tego co się działo. I tego, co się miało wydarzyć. Wyłapał spojrzenie przyjaciela. - Zrobiłem test na ojcostwo. - Nie musiał mówić więcej.
joel dewitt
easter bunny
chubby dumpling
Prywatny Ochroniarz — Agencja Ochrony
35 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
It was never the way she looked. Always the way she was. I could’ve fallen in love with my eyes closed.
Jakby Joel złowił rekina to jest spora szansa, że w tym samym czasie by zasłabł. On tak sobie lubił pocwaniaczkować, ale jednak życie w wodzie go przerażało. A już najbardziej to go przerażały ośmiornice i rekiny. Ośmiornice dlatego, że były w chuj inteligentne. Pewnie nawet mądrzejsze od ludzi i jakby chciały to mogłoby opanować świat. Oczywiście w mniemaniu Joela. A rekiny dlatego, że były krwiożerczymi bestiami i dlatego, że były starsze niż drzewa. Jak coś może przeżyć drzewa to należało się tego bać. Tak więc Joel w żadnym wypadku nie chciałby spotkać się z rekinem. Nawet jakby go złowił i w pewnym stopniu miał nad nim przewagę. Absolutnie nie.
-Tak. – Potwierdził z pełną powagą. –Bóg jeden wie, że akurat tobie przyda się usłyszeć parę ploteczek. Przez swoje wyjazdy byłeś nieco opóźniony, a ja mógłbym cię wprowadzić na nowo na salony. – Nie, żeby Joel był w ogóle jakimś obytym typem, który bywał na imprezach i otaczał się ludźmi. Pewnie znał jakieś trzy plotki na krzyż. I to też takie, które powiedziała mu sąsiadka w sklepie, albo jak oboje stali przy skrzynce na listy. Raczej ze swoimi znajomymi, którymi o dziwo, w większości były kobiety, nie plotkował aż tak dużo. A to co wynosił z pracy niestety było objęte tajemnicą zawodową i nie mógł tego podawać dalej. –Ja sprzedawałbym ci newsy z Lorne i okolic. No może nie okolic. Może tylko z Cairns. A ty byś w zamian opowiadał mi plotki ze statków. – Zaproponował takie rozwiązanie. Plotki ze statków nie byłyby dla nikogo raniące, bo Joel absolutnie nie znał nikogo z załogi Ephraima. –Może sprzedam ci coś soczystego z pracy, ALE bez podawania nazwisk. – Zachichotał jak mała dziewczynka, bo taki był dumny z tego, że mógłby nagiąć zasady dla swojego przyjaciela. Aż upił kilka łyków piwa, bo z wrażenia to mu w gardle zaschło. Dobrze, że Ephraim nie był policjantem. Chociaż, może wtedy dla dreszczyku emocji Joel wyznałby mu, że pierwszy raz alkoholu spróbował w wieku szesnastu lat.
-W ogóle ci się nie dziwie. – Odpowiedział z lekką zadumą i nawet spojrzał na odległe wody. Tam jego przyjaciel bywał z dala od tych wszystkich dramatów i problemów, które jednak były powodowane przez ludzi. Z drugiej jednak strony, Joel potrzebował czasami towarzystwa ludzi. Lubił sobie pośmieszkować, czasami nawet pobłaznować. Tam miałby ograniczone towarzystwo. –A ja dalej uważam, że się mylisz. – Odpowiedział z uśmiechem. Zdawał sobie sprawę z różnicy wieku między nim, a Scarlet. Nie miało to jednak dla niego znaczenia skoro oboje czuli się dobrze w swoim towarzystwie. No i w jego oczach Scarlet była bardzo dojrzałą osobą, która absolutnie nie pasowała do współczesnych wizji młodych ludzi. Najważniejsze, że DeWitt nie musiał od nikogo słuchać komentarzy, że Scarlet mogłaby być jego córką. –Wpadłem na nią wczoraj. W sklepie. – Ephraim nie był w błędzie, rzeczywiście Callaway chodziła mu po głowie. –Zaprosiła mnie na swój wieczorek autorski. – Nie mógł się doczekać tego wieczorku, bo chciał się z nią zobaczyć i jednocześnie chciał już rozwiązać zagadkę tego czy zaprosiła go z grzeczności czy biedny mógł sobie robić nadzieje na cokolwiek. Dodatkowo chciał poznać opinię kumpla.
Spojrzał na kumpla z niemałym zdziwieniem. –Unieważnienie? – Zapytał, bo to jednak poważniejsze niż rozwód. Chwycił swoje piwo i usiadł bliżej przyjaciela. Wiedział, że będą musieli zniżyć głosy do szeptu. Dobrze, że kolejną rewelację Eph wyłożył po tym jak Joel przełknął już piwo. Odstawił butelkę. –Teresa nie jest twoja? – Zapytał przerażony, bo spodziewałby się wszystkiego, ale absolutnie nie tego. Joel kochał Ephraima tak bardzo, że aż pękło mu serce na myśl o tym, że Eph nie jest ojcem dziewczynki, którą tak bardzo kochał.

Ephraim Burnett
komodor, Dyrektor Generalny Operacji Morskich — w Royal Australian Navy
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
I cannot look weak. Not in front of my men, not in front of your men, not at all. For some time now I have been holding my entire world together with both hands, keeping my men in line, seeing to their needs, and the only way that endures is if I look the part.
Spędzanie czasu z Joelem było wynagradzające. Szczególnie że jako jeden z nielicznych potrafił odciągnąć uwagę kapitana od spraw bieżących i nie będąc przy tym obrzydliwie obłudnym. Nie musiał się starać, aby sprawić, by — nawet delikatny — grymas rozbawienia pojawił się na ustach Ephraima, a do tego Burnett niezwykle sobie cenił mężczyznę ze względu na rolę, jaką pełnił w życiu Teresy. I nie chodziło o początki ich znajomości, lecz później. Gdy DeWitt wcale nie zamartwiał się spędzaniem czasu z przyjacielem i jego małą córeczką. Niekiedy nawet zostawał z nią sam, aby później chwalić się Burnettowi, że dzięki niej załatwił sobie randkę. Bo przecież nic nie działa na laski jak samotni ojcowie, stwierdził wówczas, a Ephraim nie zamierzał być wobec niego surowy. Nie mógł być. Nie na niego. Nieważne, jakich głupot się dopuszczał, kapitan miał niewątpliwą słabość do przyjaciela. Jakby go skarcił, wydawałoby się to niczym skarcenie szczeniaka.
Bóg jeden wie, że akurat tobie przyda się usłyszeć parę ploteczek. Ty byś w zamian opowiadał mi plotki ze statków.
- Jest coś ciekawego w Lorne, co powinienem wiedzieć? - rzucił ironicznie, biorąc łyk zimnego piwa. Dobrze wiedział, że miasteczko było siedliskiem tajemnic, jednak te, które go interesowały, ujrzały światło dzienne za późno. Zdecydowanie za późno. Na szczęście Joel nie pozwolił mu za długo pozostać w tym miejscu swojego umysłu. - Interesują cię plotki ze statków? A może z portów? - spytał, nie kamuflując się z delikatnym śmiechem, który przebijał się przez słowa. W końcu tak to się właśnie mówiło — że marynarz miał kobietę w każdym porcie. Skoro tak, to Ephraim powinien mieć ich całkiem sporo. Zaraz jednak temat faktycznie przeszedł na kobiety, ale na tę, której Burnett w sumie się nie spodziewał. I oczywiście — nie mylił się, gdy przyjaciel wymienił imię swojej dawnej partnerki. Przyglądał mu się uważnie i zauważył, że Joel był niezwykle podekscytowany. Aż za bardzo… - I idziesz tam, tylko żeby jej posłuchać? - W tonie Ephraima, w jego spojrzeniu i mowie ciała przebijała się oczywista wątpliwość. Patrzył na przyjaciela z wyjątkowym powątpiewaniem, ale także nie dość dobrze zakamuflowanym zatroskaniem. I nie dlatego, że kapitan nieumiejętnie się z tym krył, ale dlatego, że nie chciał. Ten związek może i pasował dwójce osób, ale rozstania zawsze ciągnęły za sobą konsekwencje. Czy dobre? Sam nie wiedział, ale nie chciał, aby przyjaciel wpakował się w coś, co miało zwyczajnie go zawieść.
Wkrótce jednak ton znów się zmienił i tym razem przyczyną był sam Burnett. Gdy padło pytanie ze strony DeWitta, pokiwał jedynie niemrawo głową. Wciąż nawet jego samego to zaskakiwało… Że taka była prawda. Zerknął na siedzącego obok szatyna. - Kojarzysz Huntera Williamsa? - Niekoniecznie trzeba było być fanem, żeby kojarzyć lokalną gwiazdę rocka, która wzeszła tak wysoko, że podbiła serca ludzi na całym świecie. Był na billboardach, w gazetach. Na plakatach w męskich toaletach publicznych. Ciężko było go nie znać, a będący w jego wieku Joel mógł prawdopodobnie chodzić z nim nawet do tej samej szkoły. Przez dłuższą chwilę Ephraim pozostawał milczący i jedynie wcześniej załączone przez niego radio — by uniknąć podsłuchów przez małą Burnett — rozbrzmiewało wokół jachtu. W końcu jednak odetchnął głęboko, wyciągając się z transu. - W sumie nawet przestało mnie to dziwić. Modelki zawsze kończą jako dziewczyny gwiazd rocka. - I znów chwila milczenia, przerwana przez samego zainteresowanego. - Wiesz w sumie tylko ty i na ten moment chciałbym, żeby tak zostało. Potrzebuję... - westchnął ciężko. - Potrzebuję sobie wszystko poukładać. Zastanowić się co dalej.
joel dewitt
easter bunny
chubby dumpling
Prywatny Ochroniarz — Agencja Ochrony
35 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
It was never the way she looked. Always the way she was. I could’ve fallen in love with my eyes closed.
-Umm… – Zaciął się na kilka chwil. Teraz to kumpel nieco go zbił z pantałyku. Tak tutaj gadał o przekazywaniu ewentualnych plotek, a wstyd się przyznać, ale niczego nie przygotował. Pewnie dlatego, że nie sądził, żeby Eph był czymkolwiek zainteresowany. –Właściwie to jest jedna rzeczy! – Aż się z wrażenia wyprostował i uniósł palec wskazujący do góry. Nie da się ukryć. Był niesamowicie dumny z tego, że tak szybko udało mu się wymyślić jakąś plotę. No nawet nie wymyśleć, bo przecież nie będzie przyjaciela okłamywał. –Kojarzysz tą moją sąsiadkę? Starą typiarę co ma 3 papugi i kota? – Z pewnością wspominał o niej przyjacielowi nie raz. Pewnie nawet pisze Ephraimowi listy opisujące życie tej sąsiadki. –No to znalazła sobie faceta, hajtnęli się po jakiś nie wiem, może dwóch miesiącach randkowania, no i wyobraź sobie, że typ nabrał z nią kredytów i spierdolił z hajsem. – Wyszczerzył się chociaż historia nie była przezabawna. Była raczej tragiczna. Chociaż wiadomo, jak jesteś słuchaczem, albo osobą, której absolutnie to nie dotyczy to jednak łatwiej się z tego śmiać niż załamywać ręce i płakać. Joel na przykład nie miał zamiaru żałować kobiety, która żyła z trzema krzykliwymi papugami.
Wzruszył bezradnie ramionami. –No trochę tak… – Zaraz się jednak rozpogodził i posłał przyjacielowi delikatny uśmiech. –Jestem pewien, że plotki na statkach albo z portów są całkiem inne. A ja lubię poszerzać horyzonty. – Zażartował sobie i dodatkowo był dumny, bo nawet mu wyszedł taki tematyczny żarcik z tym horyzontem.
Przeniósł wzrok na podłogę, dopiero po chwili pokiwał głową. –Tak. – Przyznał w końcu. –Tęsknie za nią. Jeśli będę mógł posłuchać jej głosu i na nią popatrzeć nie będąc przy tym creepem obserwującym z ukrycia to mam zamiar wykorzystać tą okazję. – Tylko przyjacielowi Joel przyznał się do tego, że za swoją była dziewczyną rzeczywiście tęsknił. Nigdy nie kochał nikogo tak jak Scarlet. Minął prawie rok od rozstania, a jego uczucia się nie zmieniły. To musiało o czymś świadczyć. Albo o chorobie psychicznej, albo o szczerym uczuciu.
-Kojarzę. – Pokiwał głową. –Okropne usta i podejrzanie jasne oczy. – Dorzucił jeszcze, żeby podbudować przyjaciela. Ephraim zdecydowanie był bardziej w typie Joela. Nie, żeby Joel przepadał za panami. Ale gdyby miał wybierać to wybrałby Burnetta. –I oni są teraz razem? – Uniósł brwi i prychnął. –Pociesz się tym, że jak Leonie osiągnie pewien wiek to ten cały Hunter zostawi ją dla młodszej dupy. – Nie czekał na odpowiedź kumpla. Mimo wszystko pokręcił głową z niedowierzaniem. Swego czasu bardzo lubił Leonie, nie mógł jej absolutnie nic zarzucić. Teraz jednak był #TeamEphraim i gdyby naszła taka potrzeba, to zepchnąłby Leonie ze stromego klifu.
-Jasne. Totalnie to rozumiem. Jak coś to możesz na mnie liczyć. – Poklepał kumpla po ramieniu. –Teresa wie? – Zapytał, bo w sumie to też było istotne.

Ephraim Burnett
komodor, Dyrektor Generalny Operacji Morskich — w Royal Australian Navy
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
I cannot look weak. Not in front of my men, not in front of your men, not at all. For some time now I have been holding my entire world together with both hands, keeping my men in line, seeing to their needs, and the only way that endures is if I look the part.
Sam nie wiedział, co mógłby powiedzieć Joelowi o jego tlących się wciąż uczuciach do Scarlet. DeWitt był dorosłym facetem, ale to nie oznaczało, że ludzie w jego wieku znali odpowiedzi na wszystkie pytania. A tym bardziej na swoje własne pragnienia — w końcu sam Ephraim miał wyjątkowo poplątane życie uczuciowe. Wcześniej zapytany, nie wahałby się z odpowiedzią, lecz aktualnie nic nie było takie jak kiedyś. Szczególnie że wciąż kochał Leonie, jednak ta, do której żywił wszelkie przywiązanie, była wykreowana sztucznie. Ta, której twarz dostrzegał aktualnie, nią nie była. A jednak nosiła jej ciało, jej zapach, jej gesty. W wielu aspektach obie wizje kobiety zlewały się w jedno, jednak kapitan zdawał sobie sprawę, że nie było to takie proste. Że nie mógł ufać swoim oczom, emocjom i musiał w pełni postawić na swoją chłodną analizę. Kalkulację. Z tego był znany i ze swojego racjonalnego podejmowania decyzji. Wśród załogantów oraz innych marynarzy posiadał reputację niepodważalnego dowódcy, logika, umiejącego działać pod presją. Podczas symulacji zawsze wybierał najlepsze rozwiązania, które później kontynuował w prawdziwym życiu. Był świetnym strategiem i odpowiedzialnym kapitanem. Medal Wybitnej Służby, Order Zasługi oraz inne nagrody były tego potwierdzeniem, lecz Ephraim nigdy nie robił tego dla odznaczeń. Nigdy też się z nimi nie odnosił. To była jego praca — aby to działało. Aby jak najsprawniej i najwytrwalej pracowali nad bezpieczeństwem oraz gospodarką morską. Dlaczego więc to nie działało na polu prywatnym? Czy to była jego ofiara? Coś za coś? Milczał więc, gdy Joel mówił o swojej byłej, pozwalając, by po prostu w milczeniu znaleźli zrozumienie. I tak naprawdę liczyło się to, że jeden słuchał drugiego, a nie oczekiwał rozwiązania dla problemów.
Zaraz jednak temat zszedł na ten związany z Burnettem. - Nie wiem, czy są razem. Raczej nie. Nie wiem - odparł, bo naprawdę nie wiedział, jak wyglądała sytuacja jego żony i tamtego faceta. Wiedział, że spotykali się podczas jego ostatniej nieobecności i zbliżyli w formie, która nie przystawała zamężnej kobiecie, ale teraz to i tak mało go to interesowało. Jeśli Joel chciał go pocieszyć, to niestety się to nie udało. Ephraim nie chciał się odgrywać na nikim. Chciał mieć po prostu spokojne życie ze swoją rodziną, ale na to wyglądało, że nie było mu to pisane. I mimo że czuł tak wiele negatywnych emocji w stosunku do Leonie, naprawdę nie życzył jej źle. Skoro Hunter był tym, z którym chciała być, nie zamierzał jej zatrzymywać. Równocześnie jednak mówiła mu te wszystkie rzeczy… O tym, że to Ephraima potrzebowała, że Ephraima kochała... Ale nie był w stanie ufać tym słowom. Nieważne jak bardzo by chciał, nie oszukiwał się. Nie zamierzał także widzieć swojej przyszłości w ciągłym powątpiewaniu. Obracaniu się przez ramię i kontrolowaniu czy ktoś, komu winien był ufać najmocniej na świecie, nie prowadził podwójnego życia. - Nie - odparł, gdy przyjaciel spytał o wiedzę dziecka na temat prawdziwego ojca. - Ma dopiero pięć lat. Już i tak zaczyna dziać się chaos, bo nie mieszkamy razem. Leonie przed nowym rokiem się wyprowadziła, bo… Odnowiła romans z tym facetem. Teresa to zauważa. Że jest inaczej. Że nie jest tak jak wcześniej. Powiem jej prawdę, gdy będzie na to gotowa, chociaż nie wiem, czy ja kiedykolwiek będę. - Umilkł na dłuższy moment, wpatrując się po prostu w nieistniejący punkt, całkowicie odrywając się od aktualnie trwającej chwili. Był sam na sam ze swoimi myślami. W końcu jednak przerwał ten stan, wstając i podchodząc do ryb. Popijając piwo, obrócil każdą z nich. - A jak twoja praca? - spytał zainteresowany, ale nie dało się także nie dostrzec wyraźnie chęci ucieczki przed powagą sprzed kilku momentów wstecz. - Robisz gdzieś w okolicy? - Mimo że Lorne Bay bylo małym miasteczkiem, zrodziło dziwnie wysoką liczbę popularnych osób.
joel dewitt
easter bunny
chubby dumpling
Prywatny Ochroniarz — Agencja Ochrony
35 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
It was never the way she looked. Always the way she was. I could’ve fallen in love with my eyes closed.
Ephraim był jedyną osobą, której Joel mógł poopowiadać o swoich rozterkach odnośnie relacji ze Scarlet. W końcu to nie tak, że każdy chce słuchać o twojej byłej. Tak samo jak nikt tak naprawdę nie powinien tęsknić za swoimi byłymi. Z drugiej jednak strony, Joel wiedział, był tego pewien jak niczego innego na świecie, że gdyby nie przyjął propozycji pracy w Londynie i gdyby nie wyjechał, to nadal byliby parą. No i nie rozstali się w gniewie i nienawiści i zdradzie, która często towarzyszy rozstaniom. Oni podjęli dojrzałą, ale trudną decyzję. Może trochę nieprzemyślaną, bo jak teraz Joel tak o tym myślał to zaproponowałby Callaway związek na odległość. Chociaż na spróbowanie. Burnett to ogólnie i tak powinien się cieszyć, że Joel nie mówił mu naprawdę wszystkiego. Jakby Joel tak na poważnie zaczął opowiadać o Callaway to Eph musiałby słuchać o motylkach w brzuchu i o tym jaki świat jest kolorowy tylko i wyłącznie dlatego, że Scarlet istnieje w tej samej czasoprzestrzeni co on. Tak, zachowywałby się jak zakochana nastolatka. Ale to też nie jego wina, że Scarlet tak na niego działała i jego uczucia do niej były równie żywe i gorące jak w dniu kiedy ich wzrok się spotkał po raz pierwszy. Tak czy siak na razie nie był odpowiedni moment na rozmawianiu o Scarlet. Trzeba było się skupić na nienawidzeniu Leonie.
Może i Ephraim nie żywił mocno negatywnych uczuć w stosunku do swojej małżonki, ale to nie oznaczało, że Joel będzie to podzielał. Absolutnie nie. Leonie momentalnie przestała dla niego istnieć i ma o niej jak najgorsze zdanie. Nie ma wytłumaczenia dla zdrady i nie ma wytłumaczenia dla wodzenia kogoś za nos przez tyle lat. Pięć lat wychowywała córkę w kłamstwie. Jak ona mogła w ogóle ze sobą żyć? Biedny Ephraim. Joel na niego zerkał i bardzo chciał go przytulić, ale domyślał się, że mogłoby to być nieco niezręczne. Byli bez koszulek, na łodzi, z dzieckiem. Ktoś z pewnością wziąłby ich za parę, a Lorne jest małe i zaczęłyby się plotki. Szanse na związek z kobietą zmalałyby dla tej dwójki. Chociaż wątpię. Byli najlepszymi dupami w mieście. –Żenada. – Skomentował nie mając na to lepszego komentarza. Zamiast się rozwieść z Ephem i puścić go wolno, żeby znalazł szczęście gdzie indziej to Leonie jeszcze miała czelność prawdopodobnie być w związku z ojcem dziecka? Pokręcił głową, bo było to nie do pomyślenia.
-Jestem ciekaw jak ona z tego wszystkiego wybrnie. – Napił się piwa. –Jasne, teraz Teresa jest jeszcze mała i niewiele ogarnia, ale kurde… zacznie dorastać i będzie widziała niektóre rzeczy. Jeżeli Leonie się nie ogarnie to pewnie na zawsze sobie spierdoli relację z córką. Przecież Teresa nie wybaczy jej tego, że była okłamywana. A nie zna innego ojca poza tobą. A teraz jeszcze ma czelność spotykać się z tym glonojadem? – Westchnął ciężko. Przepraszam, ale już jebać te dramaty dorosłych. Najgorzej na tym wszystkim naprawdę wyjdzie Teresa. Każda dziewczynka potrzebowała matki, a to co robiła Leoni nie zapowiadało dobrej relacji matka-córka. To może być kwestia nawet dwóch lat, kiedy dziewczynka zacznie się wszystkiego domyślać czy dowiadywać.
-W porządku. – Pokiwał głową. –Tak. Lorne, Cairns i w przyszłym tygodniu na tydzień będę leciał do Brisbane. Ostatnio też Tasmania. – Ma trochę jeżdżenia, ale nie narzeka. Lubił swoją pracę. –Poza tym szef teraz otworzył nowy dział i montujemy też systemy alarmowe. W sensie ja ich nie montuje. Ja tylko jeżdżę ewentualnie sprawdzić jak jest jakiś cichy alarm, a akurat jestem w okolicy. – Wyjaśnił. Firma miała się tak dobrze, że jego szef cały czas wszystko rozwijał coraz bardziej. Doił krowę póki dawała mu pieniądze. Joel absolutnie mu się nie dziwił. Jednocześnie nie miał też nic przeciwko, bo szef szanował swoich pracowników i wraz ze wzrostem hajsu na koncie szefa, obdarowywał swoich pracowników podwyżkami czy bonusami.
Więcej nie było im dane porozmawiać, bo usłyszeli zachrypnięty głos Teresy, która wołała tatę. Ephraim oczywiście spełnił swój obowiązek i poszedł do córki. Joel w tym czasie wrócił do grilla, ściągnął na półmiski to co już było gotowe do spożycia i naszykował porcje dla każdego z nich.
Resztę dnie spędzili na graniu w planszówki, układanie puzzli i zerowanie jedzenia, którego trochę narobili. Po wszystkim nadszedł czas rozstania nad czym Joel ubolewał, bo nie chciał stać się szczurem lądowym. Niestety nie miał wyboru. Podziękował kumplowi za miły dzień i umówili się, że niedługo się zgadają, żeby znowu coś porobić.

/ ztx2

Ephraim Burnett
ODPOWIEDZ