walczy w klatce — zazwyczaj nielegalnie
36 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
‘Cause what we need is what we once had
Time won’t stand still
Just say you will
Because I need you there
Bros before hoes
chociaż czasem jednak nie

[akapit]

Musiał wrócić do treningów. Niezależnie od tego, co działo się ostatnio dookoła niego i jak potężny huragan rozpędził się w jego życiu, Lorenzo musiał zarabiać — mimo odkładanych dużych oszczędności, dom taki jak jego i poziom życia, do którego się przyzwyczaił swoje kosztowały — a przede wszystkim musiał robić coś. Cokolwiek. Siedzenie w domu zdecydowanie nie zaliczało się do tego kręgu.

[akapit]

To było główną motywacją do napisania do Dicka, kiedy wreszcie rano, czyli po dziesiątej, zwlókł się z wielkiego, pustego łóżka ustawionego pośrodku wielkiego, pustego pokoju. Kiedy nie miał ochoty na widzenie się z nikim, dziwnym trafem zawsze widział się właśnie z nim. I to chyba było samo w sobie definicją przyjaźni, która cementowała ich relację bardziej lub mniej już od wielu lat. Poznali się tam, gdzie zazwyczaj nie znajduje się przyjaciół; w klatce. Jasne, oboje mieli swoje za uszami i jakby nie patrzeć łączyła ich jedna kobieta, ale może z powodu wyrachowania, egocentryzmu i zapatrzenia tylko na swoje potrzeby tak dobrze się we dwójkę dogadywali.

[akapit]

Im mniejsze oczekiwania od ludzi, tym mniej zawodu.

[akapit]

Choć posępny i od samego rana skory do marudzenia, Lorenzo musiał przyznać, że w gruncie rzeczy naprawdę cenił sobie znajomość z Remingtonem.

[akapit]

Kogo innego mógłby otwarcie, z szerokim uśmiechem nazywać kutasem i nie dostać za to w ryj?

[akapit]

Przez cały dzień kręcił się bez celu po mieście, a o ustalonej godzinie był już na siłowni, przebrany w sportowy strój i po krótkiej, ale intensywnej rozgrzewce. Treściwe wiadomości wymienione z przyjacielem nie wzbudziły w nim najmniejszego przeczucia, że coś może być nie w porządku, choć gdyby dostał wiadomość pod tytułem: „Musimy porozmawiać.” od jakiejkolwiek kobiety na świecie, zapewne spierdalałby jak najdalej, żeby tylko nie doszło do rzeczonej rozmowy. W przypadku Dicka alarmy ostrzegawcze nie zawyły w jego świadomości ani raz.

[akapit]

Uśmiechnął się nawet pod nosem, kiedy zauważył mężczyznę wchodzącego na salę do ćwiczeń wynajętą specjalnie na tą okazję.

[akapit]

No wreszcie — rzucił swobodnie na powitanie. — Make-up robiłeś czy co ci tyle zajęło? — zapytał, uśmiechając się szerzej podczas bandażowania rąk dla stabilizacji. Kontuzja na treningu nie wchodziła w grę.

Richard Remington
przyjazna koala
Falcone
komendant — Lorne Bay Fire Station
34 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
komendant straży pożarnej, którego życie prywatne właśnie zaczyna się rozpadać po ujawnieniu jego dawnych grzeszków pod wpływem narkotyków
Richard Remington może był obojętnym na wszystko dupkiem, który nawet ofierze wypadku mógł powiedzieć, żeby nie histeryzowała (od tych płaczów naprawdę czasami można było dostać migreny), ale to niosło za sobą kilka zalet.
Przede wszystkim po burzliwym związku z Delilah był w stanie nawiązać z nią dobre relacje. Nie udało się im – rodzice nie będą dumni z takiego połączenia i trudno, żyje się dalej. A po drugie był w stanie zaakceptować fakt, że jego przyjaciel się z nią spotyka i nie czuć ani grama zazdrości z tego powodu. Jego pragmatyczny umysł umiał sobie przetłumaczyć, że to w zasadzie naturalne, że z kółeczka wspólnych znajomych nagle pojawiają się nowe pary i fakt, że obie dzielili się jedną kobietą nie sprawia, że mają zacząć z tego powodu drzeć koty. W imię czego? Dziewczę to było już dla Dicka przebrzmiałą pieśnią przeszłości (trochę jak ta, co jej ostatnio odebrał dziewictwo), więc dlaczego miałby rezygnować z kumpla?
I z walk, które stanowiły stały element ich przyjaźni. Męskiej tak jak tylko się da – z napieprzaniem się po mordzie, piciem piwa i komentowaniem kolejnych lafirynd, które pojawiały się i znikały, niezależnie od tego jak zajętym Delilah człowiekiem był Lorenzo.
Mogliby tak sobie żyć we względnej homeostazie, gdyby nie niepokojące wiadomości, które wymienił z byłą. Richard sprzed trzech miesięcy, upaprany pod nosem białym proszkiem machnąłby na to rękę, ale ten wpadł w niesamowity szał. Może chodziło o to, że znęcanie się nad dziewczyną wydawało mu się ciosem poniżej pasa, a nie żadnym nokautem; a może o fakt, że Dick już znał tego typu piosenki i wiedział, że potem kończy się na ostrym dyżurze i uświadamia sobie, że ciężarna partnerka ma obite przez niego żebra i właśnie roni wasze pierwsze dziecko. Może to tknęło go tak bardzo, że postanowił rozmówić z Thompsonem, a może upadł na głowę i zaczął mieszać się w nieswoje sprawy, ale efekt tego był taki, że zjawiał się w salce na tyle poirytowany i wkurwiony, że nie czekał na żadne rozmowy o pogodzie.
Po prostu znienacka złapał go za koszulkę i przyciągnął do siebie, miarkując się, czy strzelić go w mordę już czy za chwilę.
- Jak ty możesz patrzeć na siebie w lustrze? Wyzywać własną dziewczynkę od dziwek?! Co jest z tobą nie tak, człowieku? – brawo, właśnie rozpoczął październikowy festiwal czystej hipokryzji, bo sam wcale nie był lepszy i powinien z całą pewnością nie podchodzić do tego tak impulsywnie, ale skoro do większości rzeczy podchodził obojętnie to… Doceniał, że reaguje, że ktoś w jego życiu znaczy przynajmniej tyle, że postanowił się za nią wstawić.
Nawet jeśli skończy się to mocnym mordobiciem, tym razem bez zasad i bez klatki, więc równie dobrze mógł sobie już zwijać z powrotem te bandaże.

Lorenzo Thompson
walczy w klatce — zazwyczaj nielegalnie
36 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
‘Cause what we need is what we once had
Time won’t stand still
Just say you will
Because I need you there

[akapit]

Późno zdał sobie sprawę, że coś nie gra. Że Dick wpadł do sali jak tornado, że grymas wściekłości wykrzywiał jego twarz już od progu, że całym sobą zdawał się wrzeszczeć o złości skierowanej prosto w niego. Że tamto „musimy porozmawiać” było dokładnie tym samym tekstem, którego kobiety używały w momencie gdy Lorenzo miał przejebane i z którym konfrontacji unikał jak ognia.

[akapit]

Na to nagłe szarpnięcie nie zareagował odruchowo, nie odepchnął go ani nie starał się wyrwać; wciąż jeszcze tkwił gdzieś w swoim zdziwieniu, kiedy Dick przyciągnął go do siebie i wciąż starał się zrozumieć coś, co zdawało się przekraczać jego zdolności pojmowania. Bandaż wypadł mu z ręki i potoczył się po podłodze, ale Lorenzo w ogóle nie zarejestrował tego faktu, całym jestestwem skupiony na przyjacielu, który go atakował. I nagle, w jednej sekundzie cała ich przyjaźń, cała przeszłość i wszystkie pozytywne emocje przestały się liczyć. Zniknęły, zupełnie jakby ich nigdy nie było, pozostawiając po sobie tylko destylowane wkurwienie narastające z każdym kolejnym słowem Remingtona, z docierającym do niego ich sensem.

[akapit]

A kiedy wreszcie zrozumiał, na moment zrobiło mu się czarno przed oczami z lodowatej furii, która objęła jego umysł niczym imadło.

[akapit]

Powinien być raczej wściekły na własną dziewczynę, która zamiast porozmawiać z nim o problemach w ich związku, leciała z tym do swojego b y ł e g o , do faceta, który prawie ją przeprowadził na tamten świat w jednym ze swoich chorych narkotykowych zjazdów. Może powinien. Ale Delilah tutaj nie było i w tym momencie ciężko było mu się na nią złościć, bo wściekłość ta nie mogłaby znaleźć ujścia w czynach — za to Dick stał tutaj i był całkiem materialny, kiedy zaciskał palce na materiale jego koszulki, stojąc z nim twarzą w twarz.

[akapit]

Jak śmiesz — wycedził, wściekle przy tym mrużąc oczy na sekundę przed odepchnięciem od siebie mężczyzny, w co włożył zdecydowanie zbyt dużo siły i agresji zważywszy na fakt, że formalnie jeszcze nie zaczęli ćwiczyć.

[akapit]

Tłumaczenie, że nigdy nie nazwał Delilah dziwką — że to ona użyła tych słów — i że wcale się tak wiele nie mylił w ostatecznym rozrachunku w tym momencie nie miało sensu. Nie miało też większego znaczenia, bo Remington powiedział o kilka słów za dużo. Wepchał się za mocno w sprawy, które kompletnie go nie dotyczyły; na teren Lorenzo. A jego wybujała terytorialność nie pozwalała na ignorowanie takiego zachowania.

[akapit]

Jak, kurwa, śmiesz pouczać MNIE w kwestii traktowania MOJEJ dziewczyny?! — ryknął w odpowiedzi i cały się najeżył; wszystkie mięśnie karku i ramion napięły się automatycznie, a oczy pociemniały o ton. Wkurwienie wymyło zieleń, pozostawiając tylko głęboką czerń rozszerzonych źrenic. — Ty, Remington? Ze wszystkich ludzi na świecie akurat ty nie masz prawa — warknął przez szczęki zaciśnięte tak mocno, że rzędy zębów aż o siebie nieprzyjemnie zgrzytały. — Co ty możesz wiedzieć? — wypluł to pytanie z brzmiącą w głosie ironią.

Richard Remington
przyjazna koala
Falcone
komendant — Lorne Bay Fire Station
34 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
komendant straży pożarnej, którego życie prywatne właśnie zaczyna się rozpadać po ujawnieniu jego dawnych grzeszków pod wpływem narkotyków
Och, więc na tym głównie opierała się ich przyjaźń. Na podobieństwie, które dotąd jeszcze nie miało okazji wybrzmieć, a teraz miało zamienić tę salę do ćwiczeń w krwawą posokę. Jako wielki fan Netfliksa i życia bez perspektyw, Dick wskazałby na Squid Game, nawet jeśli to on był żałośnie rozbuchanym pieniędzmi dupkiem, a Lorenzo musiał zarabiać na siebie. Ta różnica, pozornie nieistotna sprawiała, że Remington tak naprawdę nie przejawiał żadnych hamulców. Ktoś inny mógłby się zatrzymać prosto na krawędzi, a on jeszcze podkręcał gaz i przyśpieszał.
W razie czego memory 5 i jego tatuś zjawiał się jak książę na białym koniu, ratując go przed opresją. Z tym, że teraz nie chodziło o pudrowanie noska, ale o nią. O dziewczynę, którą niemalże zniszczył swoim zamiłowaniem do kokainy i której należał się przez to szacunek. Pokręcone tłumaczenie człowieka, którego zwykle napędzał instynkt.
Nie żadna wyrachowana i przemyślana strategia, która zakładałaby rozmówienie się z mężczyzną na spokojnie i poznanie zeznań obu stron. Nie, to wydawało się Dickowi zbyt skomplikowane, więc od razu wziął kumpla we fraki i postanowił przypomnieć mu dobre maniery. Na przykład, te związane z faktem, że kobieta to świętość i można wprawdzie pomstować na nią przy alkoholu, ale szarpanie się z nią bądź toksyczne wycieczki to już gruba przesada.
Pogratulować mu zatem hipokryzji, która sączyła się z każdej jego zgłoski, którą wypowiadał w stronę przyjaciela tonem oświeconego przez czas i natchnionego. A tak naprawdę nie mógł przemóc tej ochoty, by sprać Lorenzo, więc gdy tylko odepchnął go od siebie, najeżył się i ruszył na niego znowu, czując, że tak, nawet bez kokainy wściekłość napędzała go jak nigdy.
Pamiętał te czasy, gdy dosłownie łamał sobie kości podczas ulicznych bójek, klatki wprawdzie przyniosły nieco cywilizowaną odmianę tej adrenaliny, ale nadal był człowiekiem, który kierował się impulsem, a ten wydał mu na razie proste polecenie zabij i właśnie tym kierował się, gdy pięścią sięgał poharatanej twarzyczki Thompsona.
- Skoro żali się mnie, to chyba musisz być zajebistym partnerem, co? – znał wszak ich historię i wiedział, że Dick należał nie tylko do trudnych chłopaków, ale do tych najbardziej toksycznych. Może Delilah faktycznie miała jakiś typ, skoro to właśnie oni ją ruchali i teraz z jej powodu postanowili obić sobie mordy. – I skończ z tym, że ja! Ja przynajmniej skończyłem marnie przez to wszystko, a ty zachowujesz się jak pierdolony furiat i co? Masz kolejne dziwki na fiucie – wykrzykiwał kolejne zniewagi, czując, że zaraz przestanie mówić, bo jak dostanie w zęby to się zapewne nie pozbiera, ale nie potrafił przestać.
Ktoś wyłączył mu instynkt samozachowawczy i jedynie o czym myślał, to nakopać temu człowiekowi tak, by jego była nie musiała znowu cierpieć. Może i powinien pamiętać, że to jego przyjaciel, ale póki bielmo czystej wściekłości oplatało jego oczy, to nie mógł spojrzeć na niego inaczej jak na patologicznego agresora.
O ironio, to on najpierw rozpoczął z nim bójkę zamiast załatwić to możliwie jak najbardziej polubownie.

Lorenzo Thompson
walczy w klatce — zazwyczaj nielegalnie
36 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
‘Cause what we need is what we once had
Time won’t stand still
Just say you will
Because I need you there

[akapit]

Wszystko od momentu wejścia Remingtona do sali aż do pierwszego ciosu stało się w tempie nie pozwalającym na chwilę zastanowienia i przeanalizowania tego, co właściwie się tutaj odpierdalało; w tempie nie zostawiającym pola do popisu dla logiki. Jedynym, co wiedział w całej sprawie Lorenzo był fakt, że Delilah jakoś kontaktowała się z Dickiem — a może była u niego i widziała się z nim twarzą w twarz?

[akapit]

Sama myśl gotowała mu krew w żyłach, podjudzana chorobliwą zazdrością, z którą wciąż sobie nie radził jeśli chodziło o kobietę. Nawet pomimo ostatnich, dość tragicznych wydarzeń.

[akapit]

W każdym razie, Falcone nie miał pojęcia ile z tego wszystkiego wie przyjaciel ani jak mocno wmieszany jest w ich awanturę. Nie miał czasu na spokojne wyjaśnienie swojego zachowania i przedstawienia sytuacji ze swojego punktu widzenia, ale nawet gdyby go miał... Pewnie by i tak z niego nie skorzystał. Zdecydowanie bardziej wolał wyjaśnić sobie sprawy z Dickiem właśnie w ten sposób, który to on wybrał wraz z przypuszczonym atakiem. Pięści przemawiały dosadniej niż słowa. Ciosy i krew przeciwnika — przyjaciela? — były najlepszą odpowiedzią. A cała reszta traciła na znaczeniu w obliczu rosnącej furii, której jak na ironię Lorenzo na arenach zupełnie się wyzbywał.

[akapit]

Bo emocje przeszkadzały.

[akapit]

Ale na myśl, że mógłby być gorszym partnerem niż Remington nie tyle zalała go krew, co wręcz zrobiło mu się niedobrze. Richard wiedział w jaki sposób prowokować. Wiedział też zapewne, jak wiele zyskuje się na wytrąceniu przeciwnika z równowagi i już chwilę później całą tą wiedzę bardzo skutecznie wykorzystał. Kiedy pięść trafiła Lorenzo w twarz, aż mu zadzwoniło w uszach, a zęby zdawały się zgrzytnąć o siebie i poprzemieszczać w dziąsłach. Słyszał obelgi, cały potok słów, które w jego mózgu nijak nie chciały się złożyć w żadną składną całość. Wziął wdech. Przetrzymał powietrze w płucach. Ale wkurwienie nie minęło.

[akapit]

Zajebię cię — oświadczył spokojnie i w kontrze do tego spokoju gwałtownie poderwał głowę i wzrok, a ułamek sekundy po nich również dłoń zaciśniętą w pięść.

[akapit]

Zwinął się w krótkim zamachu i wycelował w splot słoneczny Remingtona, nie prostując ręki w łokciu tylko po to, żeby zyskać na czasie i wyprowadzić kolejny szybki cios drugą, tym razem mając za cel dolną szczękę, która powinna znaleźć się niżej w odruchu niemal bezwarunkowym po uderzeniu przeciwnika w brzuch. Lorenzo nie tracił czasu na kontry ani zachowawcze bronienie się przed potencjalnymi atakami czy uniki. Nie dlatego, że nie doceniał Dicka — w końcu zbyt wiele razy widział jego zabójczą skuteczność w akcji.

[akapit]

Może dlatego, że chciał żeby bolało. Remingtona z oczywistych względów; ponieważ wtrącał się w sprawy, w które żaden porządny przyjaciel by się nie wtrącał zważywszy na historię, jaka łączyła go z Delilah, a która gdzieś bardzo głęboko wciąż nieprzyjemnie uwierała Lorenzo w bok. Ale też jego samego; bo pewnie właśnie na to zasłużył.

[akapit]

Co nie zmieniało faktu, że bardziej niż chętnie zobaczyłby krew na tej wykrzywionej złością buźce Dicka.

Richard Remington
przyjazna koala
Falcone
komendant — Lorne Bay Fire Station
34 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
komendant straży pożarnej, którego życie prywatne właśnie zaczyna się rozpadać po ujawnieniu jego dawnych grzeszków pod wpływem narkotyków
Robienie sobie natychmiastowego wroga z Lorenzo przypominało wchodzenie do klatki i ciągnięcie za wąsy lwa w klatce. Nie takiego cyrkowego, co jest oswojony i przyzwyczajony do ludzi, ale takiego, którego wyciąga się prosto z sawanny czy innego buszu (nie znał się na geografii aż tak bardzo) i takiego wkurwionego pakuje do uwięzi. A potem zamiast wycofać się i dać mu czas na przetrawienie tego stanu rzeczy podchodzi do niego. Ba, na luzie pakuje się mu w jego jedyne miejsce odosobnienia i żeby było zabawniej czochra go tak, by już do reszty postradał zmysły.
Znał przecież tego człowieka i wiedział, że właśnie skazuje się na szybki wyrok śmierci, że jak tak dalej pójdzie to jego krew przyozdobi te ściany, ale między racjonalnym myśleniem jest jeszcze wąska szczelina, którą mógł nazwać impulsywnością.
To ona doprowadzała do tego, że Dick chodził wiecznie połamany, poobijany bądź bez któregoś z garnituru śnieżnobiałych zębów. Poza tym, oni obaj lubili walczyć, po prostu ubrali to w normy zdrowej i bezpiecznej klatki.
Która teraz okazała się przesadą, skoro zamiast rozegrać to w sportowy sposób, z zachowaniem zasad fair play obaj zaczęli okładać się pięściami. A przynajmniej zaczął Richard, który na dodatek nie potrafił nigdy zamilknąć, sącząc słowa, które mogły okazać się jego ostatnimi. Dobrze znał Lorenzo i wiedział, że ta groźba to nie jest określenie rzucone na wiatr.
Ten walnięty człowiek naprawdę mógł go zabić i jeśli był moment na refleksję, to właśnie teraz, gdy wyprowadzał cios w jego brzuch i ugięły mu się nogi, a gwiazdy pojawiały się nad jego głową i nie były to jak zawsze te pokroju milfów z branży porno, a autentyczne ciała niebieskie, które miały mu przypomnieć, że przyszło mu nauczać człowieka silniejszego od siebie.
Przynajmniej tak mu się wydawało, gdy za dotykiem jego brzucha poszła pięść i poczuł, że krew zalewa jego pole widzenia. Jeśli ten kretyn chciał mu zafundować przebranie na Halloween, to właśnie mu to się udało.
- Ty mnie, kurwo, ty mnie?! – zapytał jednak, przełykając nie tylko wstyd co czerwoną ciecz, która sączyła się z nosa i ruszył do ataku, podcinając mu nogi jak zraniony i przez to cholernie niebezpieczny drapieżnik.
Nie był wprawdzie tak samo silny, ale był szybki i postanowił to wykorzystać, choć jakoś nie wyobrażał sobie chwili, gdyby mógł kumpla skopać tak jak to zrobił z Lorry swojego czasu. Przecież wtedy był nakręcony przez kokainę, na trzeźwo takich rzeczy nie robił.
Dlatego też dopadł Lorenzo, gdy tylko zaliczył glebę i zaczął się z nim szamotać, nie uderzając go w głowę. Jeśli chciałby go zabić, to miał okazję, ale był na tyle racjonalny, by wiedzieć, że nawet oni nie mogą mordować ludzi do kaprysu.
Wystarczyła tylko porządna bójka raz za czasu, koniecznie z połamanymi nosami i obitymi żebrami, bo przecież inaczej się nie liczy, prawda? Tak sobie myślał, gdy po raz kolejny to on był na dole, a Thompson wyprowadzał cios.
- Jesteś najbardziej toksycznym chujem, jakiego znam! A znam siebie – och, zamilcz, Dick, bo za chwilę w wyniku wstrząśnienia mózgu przestaniesz znać kogokolwiek.

Lorenzo Thompson
walczy w klatce — zazwyczaj nielegalnie
36 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
‘Cause what we need is what we once had
Time won’t stand still
Just say you will
Because I need you there

[akapit]

Krew barwiąca biel skóry była czymś, czego widok wyłączał myślenie Falcone’a. Znaczenie zaczynały mieć tylko oddech i rytmiczne bicie serca, palące od wysiłku mięśnie, kolejny krok i ustawienie stopy. Cios i ból wbijający się niczym igła w głąb czaszki. Satysfakcja płynąca z okrutnej przemocy, która pomagała mu radzić sobie z rzeczywistością w każdej formie. Widok ten powodował, że zapominał o co walczy i kto stoi naprzeciwko niego. Zapominał o miejscu i czasie, skupiając się tylko na płonących wściekłością oczach przeciwnika.

[akapit]

Słowa Dicka docierały do niego z trudem, docierały zniekształcone, zupełnie jakby Lorenzo znalazł się pod wodą; zagłuszone szumem krwi w uszach. Z resztą słowa przestały mieć jakiekolwiek znaczenie. Nie istniała żadna przyczyna ani skutek, ani konsekwencje; tylko pięści, krew z nosa kapiąca na matę siłowni, krwiaki kwitnące pod skórą. I ta wściekłość, ta zajadłość, ta chorobliwa upartość w dążeniu do rzeczy najbardziej destrukcyjnych.

[akapit]

Atak wyzwalał w nim to wszystko, co na co dzień spoczywało nieruchomo w najgłębszych zakamarkach umysłu.

[akapit]

Wreszcie przywalił plecami o podłogę i uderzenie wycisnęło mu powietrze z płuc, a Dick nie odpuszczał. Lorenzo też nie zamierzał tego robić. Zbyt rozpędzony, zbyt przekonany, że chce mu zrobić prawdziwą krzywdę, kiedy kolejny raz uderzał go w szczękę. Zbyt zaaferowany, żeby zauważyć, że nie są w klatce, że nie walczą na śmierć i życie, że powinny tu panować zasady. Jakieś.

[akapit]

Ciosy sypały się dalej, szarpali się i tłukli aż do utraty tchu, aż wreszcie w którymś momencie wrócił rozsądek; a przynajmniej jego przebłysk w momencie, w którym uderzenie w skroń mogłoby spowodować poważny uraz Remingtona. Dopiero wtedy Lorenzo włożył całą swoją siłę nie w to, żeby pięścią dosięgnąć przyjaciela, ale żeby go od siebie brutalnie odepchnąć. Mocno do tego stopnia, że znaleźli się na odległość większą niż wyciągnięcie ręki. Dysząc ciężko, Lorenzo usiadł na macie i pokręcił wolno głową na boki, ale nie spuszczał wzroku z Dicka. Zupełnie jakby wciąż spodziewał się ataku z jego strony. Rozszalałe tętno nie chciało zwolnić, ale świat dookoła znów nabierał realnych kształtów i znaczenia, a wraz z nim powrócił powód, dla którego pobili się jak dwójka nastolatków.

[akapit]

Spierdalaj, Dick... — wysapał, zmęczony jakby właśnie przebiegł maraton, po czym niedbałym gestem rozmazał przedramieniem krew na górnej wardze. — Weź po prostu... Spierdalaj.

[akapit]

Tylko ćwiczyli czy to było naprawdę? Chciał tylko z nim walczyć czy zrobić mu realną krzywdę? Teraz, kiedy wyrwał się ze spirali przemocy, Lorenzo nie był pewien jaki cel mu przyświecał kilkanaście sekund temu. Ale i tak przeszedł nad tym do porządku dziennego zaskakująco swobodnie. Znał przecież Dicka. Za tego człowieka rzuciłby się w ogień — ironicznie, skoro to on pracował jako strażak.

[akapit]

Przemoc zupełnie naturalnie wypłukała całą wściekłość.

[akapit]

Choć gdyby kiedykolwiek pomyślał o wizycie u psychologa, z pewnością nie spotkałby się tam z akceptacją takiego stanu rzeczy.

[akapit]

Rozmawiałeś z nią? Co ci powiedziała? — zapytał wreszcie pomiędzy ciężkimi oddechami, jeszcze nie wstając z maty tylko dlatego, że bał się, że nogi odmówią mu posłuszeństwa. Oparł się o ścianę, ale nie pozwolił sobie na przymknięcie powiek.

[akapit]

Teraz wreszcie zagłuszony wcześniej adrenaliną ból przebił się na pierwszy plan, uderzając Lorenzo tępym pulsowaniem w skronie. Odezwały się obite, może popękane żebra, a smak żelaza na języku był bardziej gorzki niż zwykle.

Dick Remington
przyjazna koala
Falcone
komendant — Lorne Bay Fire Station
34 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
komendant straży pożarnej, którego życie prywatne właśnie zaczyna się rozpadać po ujawnieniu jego dawnych grzeszków pod wpływem narkotyków
Męskie towarzyszów rozmowy znacznie różniły się od tych żeńskich, które zawierały w sobie tyle słodyczy, że prędzej czy później szło się tym cukrem udławić. Znał te wszystkie podrygi płci pięknej. Niby kłótnia, godzenie się w popisowy sposób i wbijanie sobie noża w plecki, gdy tylko nadejdzie odpowiednia okazja. Mężczyźni tacy jak on – to znaczy obrzydliwie terytorialne samce (w skrócie zwykli kretyni) może i walczyli do ostatniej krwi, ale jeśli się godzili to już na dobre.
Może i z Lorenzo dali sobie obecnie po ryju więcej razy niż ustawa z kodeksu braterskiego przewiduje, ale kiedy już w końcu oddychali głęboko i jego kumpel miał zadać ten jeden cios, poczuł, że znowu odrzuca go od siebie. Tak, by obaj się opamiętali i skończyli z tłuczeniem się bez żadnych reguł.
Westchnął, niby nawet z rezygnacją (zawsze był fanem zdzierania sobie skóry), ale oddychał na tyle głęboko, by przemyśleć sprawę i powrócić do status quo ich relacji. Takiej, której nie zdąży poruszyć żadna dupa, nawet jeśli umie poruszać się w pięknie opiętych spodenkach.
Delilah mogła być wyjątkowa i ssać nawet jak staromodny odkurzacz z przeciągu stuleci, ale nadal pozostawała tylko kobietą, więc poza zwyczajową bójką o jej honor nie należało się spodziewać, że będą ją przekładać ponad siebie. Może to dobrze, że urodzili się we współczesnych czasach, bo sekundanci pojedynku zapewne nakazaliby im dokończenie sprawy w tylko jeden sposób, a tak to mieli nawet szansę na piwo albo dziesięć, gdy już tętno spadnie do normy i gdy już przestaną wyglądać jak pobite z każdej strony śliwki węgierki.
Boże, jak to wszystko puchło, a on nie miał pod ręką żadnego środka przeciwbólowego. Wszak był byłym ćpunem, więc przysługiwała mu medytacja i paracetamol. Mógł pomyśleć o tym, zanim potłukł sobie plecy, naruszył ledwo poskładany bark i wreszcie czuł, że jego nos wygląda na nieźle potargany.
Oby to nie było złamanie, bo z ich dwójki wyglądał zawsze o niebo lepiej.
Ułożył się jednak na macie, podpierając plecami ścianę.
- A co ona mogła mi powiedzieć? Że jesteś zazdrosnym i zaborczym chujem, który niszczy waszą relację. Nic czego bym wcześniej nie wiedział – wzruszył ramionami i doprawdy zabawne było, że przed kilkoma minutami podobne wyznanie obudziło w nim zwierzę, które chciało skopać Thompsona do śmierci.
Najwyraźniej jednak potłuczone żebra uczyły rozsądku i sztuki konwersacji. – Masz gdzieś jakiś spirytus? – tylko niech nie pomyśli, że do obmycia jego widocznych ran. Zapalił papierosa, ocierając ręce z krwi i czując się jak ci wszyscy gangsterzy, którzy palą nad ciałem ofiary.
Z tym, że jego była całkiem żywa i żwawa, niech Bogu będą dzięki.

Lorenzo Thompson
walczy w klatce — zazwyczaj nielegalnie
36 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
‘Cause what we need is what we once had
Time won’t stand still
Just say you will
Because I need you there

[akapit]

I w sumie ma rację — odpowiedział z zastanawiającą nonszalancją i swobodą jak na ciężar oskarżenia, z którym się właśnie zgodził. — Ostatnio na imprezie poznałem fajną laskę. Dogadujemy się bez słów — mruknął, w ten sposób zapewne nie pozostawiając wiele do domysłu przyjaciela w kwestii jakiego rodzaju jest ta nowa znajomość.

[akapit]

O spotkaniu Delilah w klubie nie wspomniał ani słowem. Dick musiał wiedzieć, że ta kobieta nie jest święta. I że ta jego chorobliwa zazdrość i zaborczość nie są bezpodstawne.

[akapit]

A choć Lorenzo w życiu by nie przyznał, że wpierdol od Remingtona pomógł mu przejrzeć na oczy — zwłaszcza że po tym wpierdolu właściwie widział podejrzanie mniej przez tańczące przed oczami mroczki — to jednak musiało być w tym trochę prawdy. Albo przynajmniej połowiczna część prawdy skryta w słowach przyjaciela i spora ilość hipokryzji w myśleniu o tej drugiej części jak na kogoś, kto znalazł sobie inną kobietę i w jej ramionach regularnie szukał pocieszenia przez dłużący się czas rozstania z Delilah. Ale był tylko facetem, miał swoje potrzeby. Z pewnością Dick doskonale by go zrozumiał.

[akapit]

Chociaż było to słabym pocieszeniem zważywszy na fakt, że jego kumpel do klatki i picia na umór był ex-ćpunem, playboyem i do związków nie nadawał się wcale, a kobiety zwykł traktować jak zabawki cieszące nawet krócej niż nowa fura. Lorenzo czasem nawet mu tego zazdrościł; że nie czuje, że się nie przywiązuje. Że ma na wszystkich wyjebane dopóki tylko jego satysfakcja się zgadza.

[akapit]

Z powątpiewaniem spojrzał z ukosa na Dicka, kiedy tamten odpalał papierosa w zamkniętym pomieszczeniu z pewnością wyposażonym w instalacje przeciwpożarowe. Ale nie miał zamiaru mu prawić żadnych kazań; w końcu jedyne czego sam chciał to wlać w siebie jak najwięcej jak najmocniejszego alkoholu, wymieszać to z dymem tytoniowym i przegryźć silnymi lekami przeciwbólowymi, których miał pełną szafkę w swoim domu.

[akapit]

A po chuj mi spirytus na siłowni? — prychnął, krzywiąc się przy tym w parodii uśmiechu, bo każdy grymas powodował eksplozję bólu w okolicach nosa i kości policzkowych. — W domu mam jakiś alkohol i przeciwbólowe. Zapraszam panią — dodał, zmuszając wreszcie ociężałe i obolałe ciało do podniesienia się do pionu i ustania na własnych, wyjątkowo miękkich nogach. — Bo na laski to jeszcze przez jakiś czas się dzięki tobie nie wybiorę — sarknął i cudem powstrzymał ochotę żeby splunąć na matę pod stopami Dicka mieszaniną śliny i zbierającej się w ustach krwi.

Dick Remington
przyjazna koala
Falcone
komendant — Lorne Bay Fire Station
34 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
komendant straży pożarnej, którego życie prywatne właśnie zaczyna się rozpadać po ujawnieniu jego dawnych grzeszków pod wpływem narkotyków
- Znaczy ty dobrze pchasz, a ona dobrze ciągnie –o tak, Dick zdawał sobie sprawę, że jego przyjaciel zazwyczaj z kobietami dogadywał się w jeden jedyny sposób i tak naprawdę nie miał nic do takiego. Spustoszenie mu wpierdolu w imię poszkodowanej byłej można było zaliczyć do jego obowiązków, ale już mieszanie się w ich podchody to było za wiele dla Remingtona. Dla człowieka, który lubował się we wchodzeniu w butach w czyjeś skomplikowane życie uczuciowe i rozpieprzaniu wszystkiego, bo mu się nudziło.
To też świadczyło o tym, że mógł sporo mówić, ale tak naprawdę Lorenzo był mu bliski. Gdyby było inaczej, to na pewno zakręciłby z powrotem w głowie Delilah i sam sprawdziłby jak się po wielu latach dogadują. Znając możliwości Richarda to okazałoby się, że znalazłaby z nim dużo lepszy, wspólny język. Albo też sama zaprezentowałaby mu nabyte możliwości oralne. Ale nie, szanował tę relację i mimo, że była okupiona już nie tylko potem, ale dużo ilością sfermentowanej krwi, którą spluwał do kubła jak nieświeżym winem, to była dla niego przykładem więzi nie do zdarcia.
Może dlatego machnął ręką na ich wzajemne potyczki wszelakie. Jak chcą, to niech się pozabijają, ale wtedy pochowa ich za jednym zamachem, żeby nadal nie musiał dobierać odpowiednich stron. Na razie jednak musiał poczuć zęby z powrotem bez krwi i przejrzeć się w lustrze, by zobaczyć, że wszystko zdrowo i jednakowo puchnie.
Miał nadzieję, że ta bestia z klatki niczego mu nie złamała, bo byłoby to bardzo niewygodne, jeśli wziąć pod uwagę niedogodności związane z nieobecnością jego ulubionego wrzoda na dupie, czyli formalnie komendanta straży. Mógł zapewne o tym pomyśleć, zanim puścił się w atak na Lorenzo, ale jakby był taki poukładany i spokojny, to obecnie czekałby na poród swojej partnerki. A tak to został sam i najgorsze, że wcale nie było mu źle z tego powodu, zwłaszcza gdy mógł sobie popatrzeć na swojego przyjaciela.
Który wyglądał jak siedem nieszczęść. I na cholerę była mu ta baba?
- To mówisz, że nie lecą na twoją zajebistą osobowość? Jakoś mnie to wcale nie dziwi – musiał mu dogryzać i jeszcze pogłaskał go po głowie, czując, że stąpa po bardzo cienkiej linii, ale chyba już wyczerpali limit przemocy na dziś. - Masz jakieś oksy? – choć i tak miał je zabronione, ale lubił słuchać o możliwościach. - I wiesz co? Praktycznie zostałem komendantem – nadrabiania pozostałych rewelacji nadszedł czas, póki jeszcze mogli ruszać tymi pieprzonymi szczękami, które również były w opłakanym stanie.

Lorenzo Thompson
walczy w klatce — zazwyczaj nielegalnie
36 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
‘Cause what we need is what we once had
Time won’t stand still
Just say you will
Because I need you there

[akapit]

Coś w tym stylu — odpowiedział wciąż z tym samym, krzywym uśmiechem.
Bezpośredniość Dicka była zbawienną odmianą po tych wszystkich skomplikowanych rozmowach z kobietami, w których przez większość casu Lorenzo czuł się jak przygłupi saper na polu minowym. Może dlatego tak bardzo polubił Odette. Z nią sprawy były proste, bo chodziło o seks, który dla obojga był bardziej niż przyjemny. Dobrali się idealnie, a sama myśl o kolejnym spotkaniu na które umówili się na siłowni powodowała u Lorenzo nienaturalne pobudzenie, przyspieszone tętno i przyjemne ciepło.

[akapit]

Wrócił na ziemię z wyjątkowo twardym lądowaniem, kiedy Dick się znów odezwał, a ból uderzył kolejną falą.

[akapit]

Lubią mięśnie i tatuaże. Powinieneś pomyśleć nad jednym i drugim — odgryzł się w tym samym tonie, w którym zwracał się do niego Dick. Na pytanie o oksykodon Lorenzo pokręcił tylko głową z wyraźnym pobłażaniem. — Mam lepsze rzeczy.

[akapit]

Teraz, kiedy dał już upust swoim negatywnym emocjom przy użyciu twarzy przyjaciela, nie pozostała w nim żadna potrzeba agresji. Zwykłe przepychanki słowne były raczej pokracznym odzwierciedleniem sympatii, którą darzył Remingtona mimo jego rozlicznych wad jakie trzymały wszystkich porządnych ludzi z daleka od niego. Ale sam był zbyt do niego podobny, żeby powiedzieć to na głos.

[akapit]

Podniósł się wreszcie i nieco ociężale ruszył za Dickiem do szatni chyba tylko dlatego, że w plecaku zawsze nosił środki przeciwbólowe, których teraz potrzebował bardziej niż jakichkolwiek miłych słów od Remingtona.

[akapit]

Serio? Ktoś dał ci jakieś odpowiedzialne stanowisko? Ludziom chyba przestało zależeć na dobru obywateli tej zapadłej dziury — rzucił niemal wesoło, po czym z przesadnym rozmachem uderzył – wróć, poklepał – przyjaciela po plecach, z głupkowatą satysfakcją dodając chwilę później: — Moje gratulacje, stary.

[akapit]

Później tego wieczora, po tabletkach i whiskey, miał bardzo przyjemny odlot w towarzystwie przyjaciela, którego — z pewnością w którejś chwili — próbował zabić.

/zt x2
Dick Remington
przyjazna koala
Falcone
ODPOWIEDZ