Lekarz oddziału ratowniczego — Cairns Hospital
33 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Lekarz oddziału ratunkowego, który przez lata jeździł na misje z ONZ.
017.
{outfit}

Cóż. Odkąd udało mu się chociaż trochę naprawić relacje z Robinem już aż tak nie omijał kawiarni Hungry Hearts. Mimo tego, że gdy był tu po raz ostatni to prawie się z Callawayem pokłócił przy wszystkich ludziach to teraz był dobrej myśli. Może sernik znowu będzie dobrze smakować? Miał ochotę tego spróbować, myślał o tym całą drogę powrotną z Cairns, gdzie właśnie skończył dyżur. Żałował, że Sadie nie chciała z nim tu wpaść ale najwyraźniej dalej miała w planach udawać, że jej narzeczeństwo jest takie super, chociaż Eric już wiedział swoje. Nastąpi jeszcze taka chwila, gdy Sadie Mansley zapuka do drzwi jego gabinetu gotowa na seks. Musiał jeszcze tylko chwile poczekać, a nie ma się co oszukiwać, nasz kochany McDreamy był człowiekiem niesamowicie cierpliwym. On poczeka, aż się idealna okazja wydarzy. Na razie jednak podjechał samochodem pod kawiarnie żeby się napić kawy w okazyjnej cenie i coś sobie zjeść zanim wróci do domu i legnie się samotnie w łóżko, żeby w końcu się porządnie wyspać. Miał mieć teraz parę dni wolnego, które planował wykorzystać na odpoczynek, ale też chciał się trochę rozejrzeć za własnym mieszkaniem. Ile można było mieszkać z siostrą? Potrzebował kawalerskiego gniazdka i wypadałoby zacząć tych swoich czterech kątów szukać.
Gdy wszedł do środka to od razu podszedł do lady. Nie musiał się nawet za bardzo zastanawiać co chce, bo zawsze brał to samo, najwyraźniej był trochę przewidywalny w tej kwestii. Zamówił sobie kawę i ciasto, a później rozejrzał się za wolnym stolikiem i wtedy dostrzegł Robina. Miał małe deja vu z tą tylko różnicą, że tym razem obok mężczyzny rozsiadła się jakaś mała dziewczynka, która jak się mógł Eric domyślić była Robina córką. Pomachał mu z daleka nie wiedząc, czy powinien tam podejść czy nie, ale cóż... chyba mógł się przywitać. - Widzę, że próbujesz do swojego sernika przekonać nowe pokolenie - powiedział gdy już stanął obok stolika przy którym siedział Callaway z córką. Eric nie wiedział trochę jak się zachować, ale postanowił się z dzieckiem też przywitać i o dziwo nie podał jej ręki mówiąc, że nazywa się dr Worthington. O dziwo powiedział, że nazywa się Eric i żeby mu przybiła piąteczkę. Zapytał też ile ma lat, bo to chyba było takie standardowe pytanie. - W ogóle nie jest do Ciebie podobna, całe szczęście, pewnie jest ładna po mamie - rzucił do Robina posyłając mu uśmiech. Mam tylko nadzieję, ze Eric kiedyś nie będzie równie zdziwiony jak Ty podczas grania w simsy i się nie okaże za 20 lat, że jego nowa młoda partnerka to córka Robina. To byłoby dziwne.

Robin Callaway
sumienny żółwik
catlady#7921
Luna - Joshua - Zoey - Ella - Cece - Bruno - Cait - Judith - Benedict - Owen
Starszy oficer mechanik — lorne bay
36 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
I'd rather die tomorrow than live a hundred years without knowing you.
010.
Następny rejs Robina został przesunięty. Normalnie byłby z tego powodu wściekły, ale tym razem coś mu podpowiadało, że być może właśnie tak powinno być. Miał możliwość spędzenia czasu z Annie i z Helenką. Wiedział, że automatycznie oznaczało to, że jego kolejny rejs nieco się wydłuży, ale był gotowy zaryzykować. Trochę liczył na to, że dla niego będzie to wyjazd, który przeleje szalę goryczy i Robin zdecyduje się na to, żeby rzucić obecną pracę i skupić się na rodzinie, albo chociaż na innej pracy. Takiej, która nie będzie od niego wymagała wiecznych podróży. Chociaż jakby były to krótkie i logiczne podróże to nie miałby nic przeciwko. Poza tym mógł sobie tylko wyobrazić stres przez jaki przechodziła Annie za każdym razem kiedy wypływał i musiała czekać na sporadyczne telefony, żeby dowiedzieć się co tam u niego. Nie zawsze mieli możliwość regularnego kontaktu z rodzinami. A załoga była na tyle liczna, że każdy chciał mieć możliwość kontaktu z rodzinami. Obecnie jednak Robin korzystał z przedłużonego wolnego i spędzał czas z córką. Dzięki temu Annie mogła się skupić na swojej pracy, co było również istotne, bo musiała się wykazać w nowym miejscu.
Dzisiaj postanowił zabrać Helenkę do swojego ulubionego lokalu. Oczywiście to nie była jej pierwsza wizyta tutaj. Robin jednak zabierał tutaj córkę sekretnie. Annie nie była jak te wszystkie instagramowe matki, które za chuja nie podadzą dziecku cukru, ale oboje zgodnie uznali, że wyświadczą małej przysługę ograniczając jej spożycie tego cukru. Czasami jednak Robin lubił złamać tą zasadę i przemycał córeczce jakieś słodycze. Dzisiaj był w końcu ten dzień. Mała skończyła niedawno dwa lata i pewnie nadal miała wysoki cukier po ilości tortu jakie zjadła, ale tylko raz w życiu obchodzi się drugie urodziny, prawda? Jeszcze fakt, że Robin miał przyjemność w tych urodzinach uczestniczyć wiele oznaczał. Po dotarciu do kawiarni zamówił dwa różne ciasta (z czego jedno naturalnie było sernikiem z brzoskwiniami), kawę dla siebie, a dla małej jakieś ciepłe mleko, albo smoothie. Nie wiem co dziecko piłoby w kawiarni, bo ja normalnie bym dziecka do kawiarni nie puściła, ale wiadomo… to ja i moja niechęć do dzieci w miejscach publicznych.
Podziękował kelnerce, która właśnie dostarczyła mu zamówienie i mimowolnie spojrzał w stronę lady, gdzie jego spojrzenie spotkało się z Ericiem. Uśmiechnął się na jego widok i nawet mu odmachał. Gestem ręki zaprosił go do stolika. Wiedział, że mogło być niezręcznie, ale nie chciał, żeby tak było. Tą część znajomości mieli już za sobą. Zaśmiał się na komentarz Erica. – Skończyła dwa lata, więc potajemnie mogę jej pokazać mój ulubiony sernik. – No pewnie nie powinien, ale no raz nie zawsze prawda? Następnym razem przyjdą tutaj jak mała będzie kończyła trzy lata. Cieszył się, że Worthington przejął inicjatywę poznawania się z Helenką, bo on sam nie wiedziałby jak to rozpocząć. Jedyne co zrobił to tylko zachęcił córkę, żeby się nie wstydziła i żeby przybiła Ericowi piąteczkę. – Mam nadzieję. Annie jest zdecydowanie ładniejsza. – Odparł z uśmiechem patrząc się na córkę. Helenka miała nieco cech charakterystycznych po nim, ale ogólnie to cieszył się z tego, że bardziej przypominała swoją mamę. – Dosiądziesz się? – Zapytał wskazując wolne krzesło. – Chyba, że masz jakieś plany. – Dodał, żeby nie było, że go zmusza czy coś. – Miałem się odezwać odnośnie tego. – Wskazał na siebie i miał oczywiście na myśli fakt, że był obecny w mieście, a miał wypływać. – Przesunęli mi rejs. – Wyjaśnił krótko, bo w sumie nie było sensu w zagłębianiu się w służbowe sprawy. Pewnie nawet nie mógł za bardzo o tym mówić tak czy siak.
Lekarz oddziału ratowniczego — Cairns Hospital
33 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Lekarz oddziału ratunkowego, który przez lata jeździł na misje z ONZ.
Nic tylko się cieszyć, że najdziwniejszy etap ich relacji mają za sobą. To nie znaczyło jednak, że Eric zawsze czuł się komfortowo, teraz na przykład jednak wydawało mu się, że nie powinien do niego zagadywać. Nie chciał mu psuć czasu spędzonego z córką, ale też byłoby bardzo dziwne i niemiłe, gdyby się tak po prostu odwrócił i wyszedł. O Ericku można było wiele powiedzieć, zazwyczaj, że gadał durne rzeczy, ale nie można na pewno mi zarzucić, że był niemiły czy wredny. No chyba, że był wkurwiony, to może i owszem, o czym w sumie Robin miał okazje się przekonać. - Ooo czyli tutaj lawirujesz na krawędzi - no tajemnica mogła przestać nią być jak się dziecko wygada, chociaż Eric nie wiedział czy te dzieci już umieją mówić w tym wieku na tyle żeby się dogadać w ten sposób. On naprawdę był chujowym lekarzem, albo na zajęcia z pediatrii chodził wiecznie najebany i zaliczył to jakimś cudem. Mogło tak być. Eric wiedział tyle co musiał. Zaśmiał się cicho słysząc jego słowa i pokiwał głową. Nie znał jego żony (tak przynajmniej mu się wydawało) więc nie był w stanie w stu procentach tego stwierdzić. - Będzie miała w życiu łatwiej - bo nie od dziś wiadomo, ze ładni ludzie mieli w życiu prościej. Eric był tego idealnym przykładem. Nawet się nie starał, a ludzie go lubili. Mógł sobie gadać bzdury, a nikt nie miał mu tego za złe. Gdyby byl brzydki to pewnie juz dawno, by go cancellowali. - Miałem iść spać, ale myślę, że przeżyje jeszcze chwilę - powiedział uśmiechając się bardziej do dziecka niż do Robina, bo jednak nie chciał żeby ten mały kwiatuszek się tu rozryczał. Eric może się nie znał na dzieciach, ale wiedział, że są bardzo delikatne i jak dostają za mało uwagi to ryczą. - Daj spokój - machnął ręką. Nie musiał mu się tłumaczyć. Już nie, a przynajmniej nie z tego. Mógłby się wytłumaczyć z tego dlaczego go zostawił. - Co Ty gadasz? Ale coś się stało, że zmienili plany? - W końcu świat był teraz nie do końca aż tak bezpieczny jak jeszcze te parę lat temu wiec może musieli sie upewnić, że nie wyślą statku w jakieś chujowe miejsce. Usiadł sobie na krześle naprzeciw Robina i jego córki. - Musisz się cieszyć, że masz więcej czasu dla rodziny - on by się pewnie cieszył na jego miejscu. - W sumie po naszym ostatnim spotkaniu zacząłem się zastanawiać nad swoim wyjazdem. Znalazłem niedawno dość spoko możliwość, wyjazd na dość krótko, wiesz żeby nie wyjść z wprawy - pochwalił się nawiązując jeszcze do ich ostatniej rozmowy na plaży.

Robin Callaway
sumienny żółwik
catlady#7921
Luna - Joshua - Zoey - Ella - Cece - Bruno - Cait - Judith - Benedict - Owen
Starszy oficer mechanik — lorne bay
36 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
I'd rather die tomorrow than live a hundred years without knowing you.
Dla Robina to też nie do końca było komfortowe. W sensie nie miał problemu z tym, żeby Eric do niego podchodził i zagadywał. Nie miałby z tym problemu nawet jakby siedział teraz nie tylko z Helenką, ale też z Annie. Bardzo chętnie przedstawiłby Erica Annie. Chociaż w sumie nie wie, że ci się już znają. Bo tak jest, prawda? Nie pamiętam za bardzo. Tyle człowiek ma wątków, że już się gubi. Co prawda nie wiedziałaby jak powinien przedstawić Erica, co było absolutnie głupie. Mógł go po prostu przedstawić jako znajomego. Jednak dla Robina właśnie to było najbardziej krępujące w tej całej sytuacji. Że mógłby przedstawiać Erica jako przyjaciela, a ludzie od razu by się domyślili, że to nieprawda i jego sekret zostałby wyjawiony w dość głupi sposób.
- Jak ktoś się dowie, to będę miał przesrane. Także liczę, że dotrzymasz nasz sekret. – Wskazał na siebie i córkę. Czuł, że może w tej kwestii Ericowi zaufać. W końcu inny jego sekret trzymał w tajemnicy do dzisiaj. A przynajmniej tak Robin zakładał, bo nikt nigdy go o to nie zapytał, a jednak Lorne nie było jakieś duże, a oboje bywali tutaj regularnie. Wydaje mi się, że dwuletnie dziecko już byłoby się w stanie dogadać, ale jak widać wiem o dzieciach tyle co Eric. Dzięki bogu, że mój instynkt macierzyński jest uśpionym wilkiem, bo sprowadziłabym na tą planetę niedorajdę.
- Mam nadzieję. – Odparł zerkając na córkę z uśmiechem. Oczywiście Robin dołoży wszelkich starań, żeby rzeczywiście jego córka miała w życiu łatwo. On sam nie mógł narzekać, bo jednak miał udane dzieciństwo i był szczęśliwy. Po prostu nie chciałby, żeby jego córka, tak jak on, musiała dorastać czy być osobą dorosłą, która musi skrywać sekret na temat swojej osoby, bo nie czuje się komfortowo z tym czy świat ją zaakceptuje czy nie.
Ucieszył się, że Eric się dosiadł i że tym razem uniknęli robienia jakiś scen w tej biednej kawiarni. Jeszcze oboje dostaliby zakaz wstępu i Robin musiałby ludzi pod kawiarnią namawiać, żeby mu kupili kawałek jego ulubionego sernika. – Rozumiem, że wracasz z dyżuru? – Zapytał niby znając odpowiedź, ale kto wie, może Eric po prostu był imprezową bestią i dopiero co wracał z jakiejś imprezki. Robin nie trzymał się w młodym towarzystwie i nie wiedział, że Worthington jeździł sobie na koncerty Kylie Minogue z jakąś młodą typiarą.
- Nie, nie. Wszystko jest okej. Po prostu mieli jakieś problemy w jednym z portów i odmówili im wypłynięcia i teraz czekają na decyzję. Zdarza się, że inne kraje z jakiegoś powodu robią problemy. – Pewnie nie podobało im się to, że jakaś randomowa Australia dostarcza pomoc medyczną ludziom, którzy nie byli Australijczykami. Wiadomo, że niektóre kraje miały nasrane w głowach i kontrolowały swoich obywateli nawet jeżeli chodziło o kwestię życia czy śmierci. – Owszem. Ale to jednocześnie oznacza, że zostanę później w trasie na dłużej. – Uśmiechnął się nieco smutno. Pocieszał się tym, że naprawdę rozważał zakończenie swojej kariery w podróży.
- Ooo. To super! – Naprawdę szczerze się cieszył, że Eric znalazł jakąś alternatywę. – I gdzie? Nadal Afryka? Na ja długo? – Zapytał. – Może zgra się to z moim wyjazdem i będziemy w stanie posłużyć ci transportem. – Zażartował, bo pewnie Eric szybciej by dotarł samolotem niż statkiem. Kto by chciał utknąć na statku na tak długo.
ODPOWIEDZ
cron