lorne bay — lorne bay
23 yo — 162 cm
Awatar użytkownika
about
Prześpię się i zapomnę; mam własne życie, własne smutne, łachmaniarskie życie już na zawsze.
Było już powoli lepiej. Małymi kroczkami wracała do życia, któremu daleko było od jej poprzedniego żywota, ale, które miała zamiar wykorzystać do ostatniej kropli. Chciała wyjechać z isaaciem do Indonezji, chciała odbudować relacje z Viper, chciała zacząć pracować i zarabiać nie wydając wszystkiego na kokę. Chciała nie dotknąć koki do końca życia. chciała pozbyć się łatki ćpunki i dziwki, tej łatwej, tej, którą może posiąść każdy. Wiedziała, że to będzie walka, która będzie trwała latami, ale nie sądziła, że tak szybko okaże się fiaskiem.
Gdy jej telefon zabrzęczał wskazując numer swojego byłego dilera, jej serce zabiło szybciej. Źle reagowała na każdego, kto miał do czynienia z jej poprzednim życiem. Każdego kto był koszmarem na jawie przypominającym jej jak bardzo nisko upadła. Z początku chciała zignorować otrzymywane wiadomości i nie odbierać telefonu, jednak po dłuższym okresie wyjaśniło się dlaczego diler się z nią kontaktował.
Wiem o twoim HIVie i jeśli się ze mną nie spotkasz to dowie się też każdy kogo znasz.
Kurwa, kurwa, kurwa.
Serce Evy zaczęło bić w zastraszającym tempie, ręce się trzęsły, a w głowie panowała jednocześnie pustka i milion myśli. Nikt nie mógł się dowiedzieć, nawet jej rodzina cała nie wiedziała, jedynie Saul i Oliver, przecież im musiała powiedzieć. Wiedziała Orchid, ale zabrała tę informację do grobu. I nikt więcej. Tak miało pozostać, przynajmniej do momentu, w którym przestanie się tak cholernie wstydzić swojej choroby. Z resztą, brała leki, wiremia była bardzo niska, możliwe, że już w ogóle nie zarażała. Nie czuła konieczności zwierzania się każdemu jak popadnie z informacji o HIVie i nie chciała by ktokolwiek zrobił to za nią.
Był późny wieczór, kiedy wyruszyła do Cairns. Założyła na siebie skórzaną kurtkę, wyciągnęła paczkę kolumbijskich fajek i napisała wiadomość do dilera z informacją, że niedługo pojawi się na umówionym miejscu. Z początku myślała, że jedynie chwilę porozmawiają, że wyjaśni mu wszystko i rozejdą się w swoje strony. Naiwność.
-Wytłumaczę ci wszystko.
-Na tłumaczenia już za późno.

Otaczało go kilku rosłych mężczyzn. Stanowczo przerastających ją wzrostem, masą i siłą. Z resztą, nie było to ciężko przy jej aktualnej wadze i stanowi podchodzącemu pod chroniczne wygłodzenie. Nawet nie zauważyła, kiedy padł pierwszy cios.
W jej głowie zamalowało się wspomnienie pijanego ojca krzyczącego o byciu skazą nazwiska Monroe i jego lepkie od potu pięści, które uderzały w jej ciało co rusz, ale tak rozsądnie, unikając twarzy. Tym razem nikt się nie cackał. Nikt niczego nie unikał. Cios za ciosem, aż knykcie mężczyzn przyozdobione były krwią, która przecież mogła ich zarazić.
Szybko straciła równowagę, naiwnie sądziła, że leżącej kobiety okładać nie będą, jednak i tym razem się pomyliła. Kopniak za kopniakiem, aż zamglił jej się obraz przed oczami. Całe jej ciało się trzęsło, a ból zdawał się odbierać jej zdrowe myślenie. Jej mózg się wyłączył starając się odciąć od tego co się właśnie działo. Zwinęła się w pozycję embrionalną próbując ochronić brzuch.
Splunięcie.
-Dobrze wiesz za co to.
Czy Eva kiedykolwiek spała ze swoim dilerem? Cholera, nawet nie pamiętała. bardzo możliwe. Spod jej zamkniętych powiek zaczęły wypływać łzy, gdy do je uszu dotarło, że napastnicy odchodzą. Nie była w stanie się poruszyć, bolał ją każdy skrawek ciała, krwawiła, nawet nie wiedząc skąd.
Czy właśnie tak przyjdzie jej pożegnać się ze światem? Czy w końcu połączy się z Orchid akurat wtedy, kiedy postanowiła jednak żyć?

Maverick Ashcroft
amalia
lachmaniara
szef ochrony || były policjant — klub shadow
44 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Playing with a stick of dynamite
There was never gray in black and white
Wysłano lokalizację.

To jedno powiadomienie przypieczętowało powrót Mavericka do australijskiego miasteczka. Był cholernie zmęczony podróżą, która wydłużyła się o kolejne dwa tygodnie, a pozbawiony komunikacji ze światem odczuwał niedosyt normalnych ludzi wokół niego. Brakowało mu klubu, jego przytulnego fotela w niewielkim pomieszczeniu gromadzącym wszystkie kamery i spokoju przeplatanego z wyrzucaniem awanturujących się delikwentów. Misje specjalne nie były tymi lubianymi, bo wiązały się ze wzmożoną dawką stresu i niebezpieczeństwem zakrawającym o utratę życia. Doświadczony latami służby Ashcroft nie bał się spotkania twarzą w twarz ze śmiercią, jednak obolałe kości dawały się we znaki, kiedy zmieniał opatrunek na prawym boku jeszcze przed przekroczeniem granicy Lorne Bay.

Zachowując trzeźwość umysłu przemierzał ulice Cairns, mając cichą nadzieję, że Amo zrozumie potrzebę podwózki. Tępi najemnicy wysadzili go za daleko, co poskutkowało wydłużonym spacerem do jakiegoś strategicznego miejsca, tym samym aktywując u mężczyzny tryb starego zrzędy. Klął pod nosem ilekroć świeżo zaszyte rany zaczynały ciągnąć jego skórę, jednak samotną sielankę przerwały dźwięki spoconych, napierdalających kogoś gangsterów. Maverick widząc z daleka dantejską scenę postanowił podejść bliżej, a widząc na ziemi kobietę nie omieszkał interweniować w drastyczny, idealny na bandę osiłków sposób.

Wyjął pistolet, którym wystrzelił strzał ostrzegawczy w jednego z psychopatów, a kula drasnęła jego ortalionową kurtkę i ramię. Nie mówił nic, jedynie patrząc jak mężczyźni oszołomieni nagłym pojawieniem się bohatera postanowili wycofać się z miejsca zdarzenia, zanim magnum trafi któregoś między oczy. Ashcroft westchnął ciężko, niechętnie podchodząc do skopanego, potencjalnego trupa. Dopiero z odległości metra rozpoznał barmankę, którą często widywał w Shadow.

Amelia?

Emalia?

Mealia?

Nie był najlepszy w zapamiętywaniu imion osób, które go nie interesowały, dlatego nie silił się na przypomnienie tak błahej informacji. Zrzucił z ramienia ciężki, czarny plecak, a następnie ukucnął i poklepał ofiarę po obu policzkach.

— Ej ty, słyszysz mnie? Jesteś tu jeszcze? — spytał szorstkim, ochrypłym głosem próbując złapać z dziewczyną jakikolwiek kontakt. Sprawdził puls na nadgarstku oraz oddech, przykładając ucho do jej delikatnie rozwartych ust. Żyła, na szczęście, bo transport zwłok byłby bardziej problematyczny.



Amalia e. Monroe
Amo Di Fiore
cute but psycho
Lumberjack
brak multikont
Striptizer — Shadow
23 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
najebana, ale dama

Po sypialni znajdującej Amo rozszedł się głuchy huk, gdy plecy chłopaka uderzyły o podłogę. W dłoniach dalej trzymał telefon, a poświata bijąca od wyświetlacza rozjaśniała mu twarz. Był środek nocy, ale Di Fiore jeszcze nie spał, chociaż położył się przed godziną właśnie z takim zamiarem. Nawet specjalnie nie przejął się, że zamiast pospiesznie usiąść na łóżku, to z niego spadł. Nie skupił się na obolałym od uderzenia boku, bo w umyśle krążyła mu tylko jedna, natrętna myśl: lokalizacja Mavericka. Przynajmniej miał nadzieję, że w miejscu, które otrzymał z numeru ochroniarza znajdował się on. Najlepiej cały i zdrowy.

Podniósł się do siadu i jeszcze raz sprawdził gdzie dokładnie znajduje się czerwony punkt na mapie i jak tam dojechać. Miesiąc. Maverick nie odzywał się przez cały miesiąc, chociaż miał wrócić dwa tygodnie temu. Włoch martwił się o niego bardziej, niż chciał przyznać. Znał mężczyznę na tyle, aby wiedzieć, że nie jest zbyt wylewny w wiadomościach, ale przez to jego głowę wypełniło kilka potencjalnych scenariuszy i żaden nie był zwykłą potrzebą podwózki. W jednym, tym wyjątkowo dramatycznym, ktoś wysłał lokalizację ciała Mavericka i Amo miał odkryć jego zwłoki, służące za jakąś makabryczną wiadomość dla właściciela Shadow. Na tę myśl przełknął nerwowo ślinę, a żołądek zacisnął się nieprzyjemnie, stresowo.

Drugi scenariusz, który zdecydowanie by wolał (nawet za bardzo) był taki, że Maverick wrócił i stęsknił się, więc chciał się z nim od razu spotkać. Tylko czemu w Cairns? To było zbyt bajkowe i zdecydowanie zbyt naiwne ze strony striptizera. Dlatego z jakiegoś powodu bardziej skłaniał się ku tej gorszej wersji wydarzeń.
Niezależnie jednak od tego co zastanie pod wskazanym adresem, musiał tam pojechać. Opcja zignorowania wiadomości absolutnie nie wchodziła w grę. Czy pakował się w coś niebezpiecznego? Możliwe. Czy będzie tego żałował? Być może. Czy darowałby sobie w takiej sytuacji bierność? Nigdy w życiu. Wciągając na półnagie pośladki jeansy modlił się. Na swój sposób rzecz jasna.

Proszę, proszę, proszę. Niech Maverick będzie żywy 一 mówił do siebie i do siły wyższej, o ile jakaś go słuchała i w ogóle ją to obchodziło. 一 Nie będę już dawał więcej dupy za kasę, tylko niech będzie cały 一 mruczał, wciągając przez głowę czarną koszulkę na krótki rękaw z dekoltem. Z jakiegoś powodu uznał, że taki deal zadowoli stwórcę. Spojrzał na swoje odbicie w lustrze, poprawił fryzurę, po czym zmarszczył lekko brwi i wzniósł oczy ku niebu. 一 I nie będę już kradł alkoholu z Shadow 一 dodał, przymknął na moment powieki, odetchnął głęboko i wyszedł na zewnątrz, przenosząc się do auta.

Jechał zgodnie ze wskazówkami, które doprowadziły go do obskurnej uliczki gdzieś w centrum Cairns. Gdyby wiedział, że będzie przedzierał się przez kilka warstw odpadów i skakał po szczurach wielkości kociąt, to założyłby inne buty. Skrzywił się lekko, czując smród i przez chwilę wyobraźnia podsuwała mu rozkładające się zwłoki Mavericka, porzucone w jednym ze śmietników. Pokręcił głową i ruszył dalej, rozglądając się z uwagą i nutką strachu.

W końcu go zobaczył. Kucał nad jakimś ciemnym kształtem. To bez wątpienia był on. Obecnie poznałby go dosłownie wszędzie. Wyszeptał krótkie dziękuję, czując jak kamień spada mu z serca. Jednocześnie włoski temperament rozniecił w nim płomień wściekłości, której musiał natychmiast dać upust. Ruszył więc przed siebie najszybciej jak potrafił (w obcasach nie było to wcale takie łatwe wśród tych śmieci), starając się zachować grację i godność. Obserwował jak Maverick podnosi się, widząc Amo idącego wprost na niego. Włoch, kiedy był już wystarczająco blisko, zamachnął się i uraczył Ashcrofta siarczysty uderzeniem w policzek. Chłopak oddychał szybko ze zdenerwowania, czując jak wali mu serce. Chciał powiedzieć na dodatek coś nieprzyjemnego, ociekającego ironią i złośliwością, co Maverick zapamiętałby na długo, ale kiedy miał to już na końcu języka po prostu zrobił krok do przodu i gwałtownie przytulił się do mężczyzny, zaciskając dłonie na jego plecach.

Myślałem, że nie żyjesz 一 powiedział, przyciskając policzek do jego klatki piersiowej. Patrzył w bok, a jego spojrzenie nagle zgubiło całą złość i zmieniło się w zatroskane i odrobinę zagubione. Wtedy zobaczył leżącą na ziemi dziewczynę. Melinda? Na pewno znał ją z klubu. Często ubierała się jak zdzira, podobnie jak on, więc normalne że ją kojarzył. Opuścił dłonie i przesunął się, aby pochylić się nad barmanką i przyjrzeć się jej wnikliwiej.

Mam ci pomóc pozbyć się zwłok? Nie chcę nic wiedzieć. Nic nie mów 一 powiedział, prostując się i zakładając ręce na klatce piersiowej, próbując jakoś to wszystko ułożyć w całość. 一 Mam w bagażniku worki na śmieci, możemy ją poćwiar… 一 Zaczął tworzyć w głowie plan godny najwyżej ocenianych odcinków seriali kryminalnych, ale wtedy Emilia się poruszyła, a Amo otworzył szerzej oczy ze zdumienia i zerknął pytająco na Mavericka, bo nie wiedział czy będą teraz dzwonić po karetkę, wieźć ją do szpitala czy może powinni ją z jakiegoś powodu jednak dobić.


lorne bay — lorne bay
23 yo — 162 cm
Awatar użytkownika
about
Prześpię się i zapomnę; mam własne życie, własne smutne, łachmaniarskie życie już na zawsze.
Ból co rusz odbierał jej świadomość. Czuła jak przeszywał każdy skrawek jej ciała, ciągnęło ją w miejscu ran otwartych, kuło w miejscach, w których była kopana i w których już teraz powstały kolorowe wykwity. Chyba nawet jej ojciec nie zadał jej tyle krzywdy co oburzony diler. Nie była w stanie poruszyć ani rękoma ani nogami, a z jej ust ulatywało jedynie ciche skomlenie.
Oto kończyła tak jak na to zasługiwała. Jak pies.
W jej głowie majaczyły obrazy z całego jej życia. Widziała małą siebie klepiącą babkę z piasku z Isaaciem na piaszczystej części ogródka w domu rodzinnym, nastoletnią siebie, która oberwała w twarz od pijanego ojca, gdy ostentacyjnie pocałowała swoją byłą dziewczyną przed wejściem na posesję, osiemnastoletnią siebie wymykającą się po nocy z domu z Południkiem na plecach i biletem w jedną stronę do Ekwadoru, młodą dorosłą, która przemierzała andyjskie szczyty, pijącą czarną kawę i wkładającą między zęby liście świeżo zerwanej koki, niedawną siebie, która z zachwytem przyjęła oświadczyny i tę sprzed chwili, która wypłakiwała oczy nad urną ukochanej. A to wszystko przeplatane z momentami kradzieży, ćpania i sprzedawania samej siebie za kilka monet czy garść kokainy.
Czy tak właśnie wyglądało to mityczne umieranie? Jak film, którego wcale nie chciało się oglądać? Retrospektywa, która przynosiła ból silniejszy niż te fizyczny?
Niech to się już, kurwa, skończy.
Jeszcze do niedawna o niczym tak nie śniła jak o śmierci, ale teraz, kiedy zdążyła już stanąć na nogi, kiedy znowu odzyskała wolę życia, wszystko zostawało jej odbierane. Po jej policzkach płynęły niczym niepohamowane łzy mieszające się z krwią wydostającą się z rozciętej wargi i łuku brwiowego.
Wiedziała, że zjebała puszczając się z byle kim, ale przecież wtedy nie wiedziała, że jest chora. Fakt, nie poinformowała dilera o swojej chorobie, ale kompletnie zapomniała o epizodzie z nim. Prawdopodobnie śćpał ją na tyle mocno, że nawet nie wiedziała co się działo, równie dobrze mógł ją zgwałcić. Choć znając ją to było nic innego niż oddanie się za stan narkotyczny.
Wystrzał.
Gdyby nie otumaniał jej ból być może by się przestraszyła. Jednak teraz nie potrafiła się skupić na niczym co się działo w koło niej. Znikąd pojawił się jakiś mężczyzna, otworzyła oczy by go rozpoznać, ale jej wizja była zamglona, a oczy zbyt opuchnięte by widzieć coś więcej niż jedynie rozmazane kontury twarzy.
-T-tak...-wycharczała przez zaciśnięte gardło dając znak życia. Coś usłyszała o workach w bagażniku i zaczęła się poważnie zastanawiać czy to byli wybawcy, czy napuszczeni przez dilera ludzie mający sprzątnąć jej ciało, być może zakopać żywcem nie przejmując się, że jeszcze oddychała, a być może spalając jej ciało na popiół.
Z popiołu powstałeś, w popiół się obrócisz.
Dlaczego w jej głowie pojawiały się teraz cytaty z Biblii powtarzane przez księdza z ambony, gdy matka zaciągała ją do kościoła i sadzała w pierwszej ławce uparcie wierząc, że zrobi z niej pokorną katoliczkę. czy umierający ludzie zwracali się do Boga, w którego nawet nie wierzyli?
-Po-pomóż m...-nie dokończyła bo jej świadomość po raz kolejny została odcięta by powrócić dopiero po dłuższej chwili. Przynajmniej jeszcze wracała.
Jeszcze.

Maverick Ashcroft
Amo Di Fiore
amalia
lachmaniara
szef ochrony || były policjant — klub shadow
44 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Playing with a stick of dynamite
There was never gray in black and white

Fakt, że dziewczyna żyła był bardzo pomocy, zupełnie jak dodatkowe dwie pary rąk. Słysząc zbliżające się kroki, podniósł się i obrócił w stronę widocznie zdenerwowanego Amo, który szarżował na niego jak typowy Włoch, którego nerwy zostały bezczelnie nadszarpnięte. Nie odezwał się, przyjmując na policzek siarczyste uderzenie. Oblizał się, nie spodziewając tak silnego ciosu i otworzył szerzej oczy, rozmasowując bolące miejsce.

— Zasłużone — mlasnął, pozwalając aby ciepłe ciało chłopaka wtulało się w jego własne, nieco zziębnięte. Objął go ramionami, delikatnie gładząc po głowie. Musiał przyznać, że przez ten miesiąc zaczęło mu brakować ekstrawertycznego, hałaśliwego tancerza. Tęsknił za wygodnym fotelem w klubie, pogadankami na wieczornej fajce oraz udzielaniem reprymendy każdemu pracownikowi, który nadużywał barmańskiej dobroci podczas zmiany. Nie nadawał się na najemnicze akcje, cierpiąc fizycznie po niepotrzebnej walce wręcz, która zostawiła na jego ciele dodatkowe siniaki. O bandażu wokół klatki piersiowej po złamaniu żeber nie wspominając.

Westchnął ciężko, słysząc komentarz Di Fiore. Puścił go, pstrykając karcąco w sam środek czoła i powrócił do mamroczących pół-zwłok, obracając ją na plecy. Uciekała i wracała do nich, ledwo kontaktując. Musieli zająć się nią jak najszybciej, dopóki kompletnie nie straciła woli walki oraz chęci powrotu do rzeczywistości.

— Amo...ona żyje — powiedział ze słyszalną powagą w głosie, a następnie podniósł dziewczynę, łapiąc solidnie w ramiona. — I trzeba jej pomóc — dodał, przenosząc sugestywnie wzrok na czarny plecak leżący na ziemi. Miał tam rzeczy osobiste, dlatego bardzo zależałoby mu na wzięciu ich ze sobą, jednak mając w rękach balast byłoby to niemożliwe. Miał nadzieję, że Amo zrozumie aluzję i pomoże w dalszej wyprawie, choć w wysokich szpilkach będzie ciężko.

— O twojej kontuzji porozmawiamy później. Pokaż gdzie zaparkowałeś, opatrzę ją chociaż trochę i zawieziemy ją do szpitala — polecił, rozglądając się za samochodem Włocha. Dobijanie Emilii nie było opcją. Bądź co bądź była dobrą barmanką oraz koleżanką z pracy, która nawet potrafiła podzielić się szlugiem. Maverick nie pamiętał żadnej krzywej akcji w jej wykonaniu, dlatego Amelina w jego odczuciu była osobą wystarczająco wartościową, by dostać należytą pomoc. Miał tylko nadzieję, że Menelia nie zarzyga jego czystego ubrania, bo przez dwa tygodnie musiał używać jednego podkoszulka w bardzo ciężkich warunkach i naprawdę cieszył się doznawaną świeżością.


Amo Di Fiore
Amalia e. Monroe
cute but psycho
Lumberjack
brak multikont
Striptizer — Shadow
23 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
najebana, ale dama

Zauważył siniaki na ciele Mavericka, a przynajmniej te, które były widoczne na pierwszy rzut oka. Za pewne gdyby był świadomy wszystkich obrażeń, jakie ten odniósł, to nie byłby w stanie skupić się na zadaniu pomocy barmance, która w zasadzie nic dla niego nie znaczyła. Może i wydawało się to dosyć chłodne, na pewno mało empatyczne i zwyczajnie samolubne, ale Amo był dosyć dziką osobą, co z resztą dosyć mocno akcentował na wstępie. Dopiero po bliższym poznaniu pokazywał swoją łagodną stronę. Dla bliskich zrobiłby wszystko, dosłownie, ale kosztem tych, którzy znaczyli w jego życiu mniej lub nic.

Nawet bezczelne pstryknięcie palcem, którego dopuścił się Maverick wiele by nie zmieniło, gdyby ktoś dał mu wybór: on albo ona. Nawet by się nie zastanawiał, bo nie było nad czym.

Spojrzał na mężczyznę z wyrzutem, bo nie rozumiał skąd ta przemoc w jego zachowaniu. Uniósł dłoń do czoła i teatralnym gestem przesunął palcami po miejscu, z którym przed chwilą zetknął się palec ochroniarza. Skąd Amo miał wiedzieć co Maverick tu robił? Wysłał mu lokację bez żadnego komentarza, a kiedy Włoch pojawił się na miejscu zobaczył martwą (bo przez chwilę naprawdę myślał, że Maelicja nie żyje) barmankę z Shadow i klęczącego przy niej Ashcrofta, to pierwsze nasuwające skojarzenie było takie, że z jakiegoś powodu ją zlikwidował. W końcu Di Fiore doskonale wiedział o nielegalnych interesach ich szefa (chociaż na jego głupie szczęście żadnych szczegółów, przez które musiałby skończyć jak Malezja).

Odetchnął, a bardziej fuknął, jeszcze odrobinę obrażony i jeżeli Maverick był wystarczająco spostrzegawczy, to pewnie się już domyślił, że będzie mu to jeszcze wypominał, a przynajmniej dopóki ten nie zobaczy swojego błędu i go jakoś nie naprawi, o ile w ogóle to zrobi. Odwrócił się od bruneta tyłem, wyprostował i przez kilka sekund przetwarzał otrzymane informacje, dotykając przy tym palcami własnego obojczyka. Przygryzł lekko dolną wargę, opuszczając wzrok na mamroczącą pod nosem dziewczynę i poruszał nosem, tłumacząc sobie że była tylko niewinną istotą i skoro nie padł na nią żaden wyrok, to należało jej pomóc.

Hmm? 一 mruknął, marszcząc brwi, gdy usłyszał o swojej rzekomej kontuzji. 一 Przecież nic mi… 一 zaczął, ale urwał w pół zdania, przypominając sobie, że dalej nosił opaskę uciskową na skręconej kostce. Właściwie to nawet już nie bolało, a przynajmniej nie kiedy wziął odpowiednią dawkę środków przeciwbólowych. W szpilkach też jakby mniej to czuł. Gorzej, gdy stopa jakiś czas odpoczywała i gdy potem próbował znowu nią ruszać. Głupia opaska.

Auto stoi zaraz po wyjściu z tej śmierdzącej alejki, po prawej 一 odpowiedział pospiesznie na pytanie, a głośny i szybki stukot obcasów, odbijający się od brudnych ścian echem, towarzyszył mu gdy oddalił się, kołysząc biodrami, w stronę plecaka Mavericka. Ostatnio nosił coś takiego w podstawówce, kiedy matka uparła się, żeby wyglądał jak przeciętny uczeń. Sam nie wiedział czy gorszy był plecak czy jego szkolny mundurek. Stęknął cicho, unosząc rzeczy Ashcrofta. Czy on tam kamienie nosił? Zacisnął dłoń na pasku i zamachnął się z wysiłkiem, by zarzucić sobie ten balast na plecy. Chyba by już wolał ciągnąć Mirindę. Zarzuciło nim, ale zdołał odzyskać równowagę, bo jeszcze by tego brakowało, żeby wylądował pośladkami w tym błocie, zmieszanym pewnie z krwią i spermą.

Niedługo potem dotarli do auta, które Włoch odblokował pilotem. Zerknął na czyste i pachnące wnętrze pojazdu, a potem na barmankę, a jego smutna mina wskazywała na to, że nie miał zamiaru się sprzeciwiać, tylko pogodził się z tym, że będzie musiał potem oddać samochód do gruntownego czyszczenia. Miał nadzieję, że dziewczyna była tylko pobita, a nie dodatkowo pijana i nic mu tam na tylnych siedzeniach nie zarzyga.

Kiedy Amenja otrzymywała pierwszą pomoc z rąk wysokiego przystojniaka, bystre i zazdrosne oko śledziło przez chwilę jego pracę. W końcu chłopak się ruszył, zapakował plecak do bagażniku i zapalił papierosa, stając przy drzwiach od strony kierowcy. Ułożył dłoń na biodrze i uniósł wzrok, zerkając na jedno z okien kamienicy, w którym ktoś pospiesznie zaciągnął zasłonę. Wypuścił strużkę dymu spomiędzy warg i westchnął, powoli sięgając do kieszeni po kluczyki. W normalnych okolicznościach dałby je Maverickowi, aby ten prowadził, ale w tej sytuacji sam się tym zajmie, poza tym dalej był obrażony.


lorne bay — lorne bay
23 yo — 162 cm
Awatar użytkownika
about
Prześpię się i zapomnę; mam własne życie, własne smutne, łachmaniarskie życie już na zawsze.
Ból przenikał każdy skrawek jej ciała. Była pokryta siniakami i plamami wciąż wypływającej krwi. Co rusz ciało odcinało jej świadomość, otwierała oczy by za chwilę ponownie je zamknąć. Nie poznawała osób stojących w koło niej zbyt mocno pochłonięta cierpieniem. Prawdopodobnie dopiero gdy uda jej się utrzymać oczy otwarte chociaż chwilę dłużej zrozumie, że uratowali ją jej znajomi. O ile uda się ją uratować. Była świadoma, gdy poczuła szarpnięcie i zrozumiała, że jest gdzieś niesiona. Nie miała pojęcia czy to wybawcy czy może oprawcy ją przenoszą, czy trafi do szpitala czy może do kostnicy. Próbowała rozszyfrować twarz mężczyzny, który ją niósł, ale obraz był zbyt rozmazany by dojrzeć szczegóły.
Czy to będzie ten dzień, w którym na nowo spotka Orchid?
Czy rodzina uwierzy, że została zaatakowana, a nie zaćpała w domu i zmarła z przedawkowania?
Czy, mimo jej ostatnich zapewnień, naprawdę chciała umierać?
Teraz, kiedy była tak blisko realnej śmierci, prawdopodobnie nawet bliżej niż przy wieszaniu się z Viper, zaczynała rozumieć, że wcale nie było jej śpieszno na drugą stronę. Miała jeszcze tyle do zrobienia, tyle do przeżycia, tyle do doświadczenia. Miała przed sobą całe życie, przecież była tak żałośnie młoda. Mogła jeszcze wyjechać w świat, mogła zobaczyć tak wiele, poznać tyle cudownych osób, może nawet gdzieś tam czekała na nią nowa miłość. Może miała być jeszcze szczęśliwa. A właśnie traciła do tego możliwość.
Nie zauważyła nawet, kiedy jej oczy na nowo się zamknęły. Otworzyły się dopiero, gdy leżała w jakimś aucie. Siedział przy niej ten sam mężczyzna, który ją niósł. Wzrok Amalii powoli się wyostrzał, ale w momencie, w którym była blisko rozpoznania go na nowo się blurował. Zauważyła jedynie, że chyba próbuje ją opatrzyć.
Kurwa.
-J-ja...- głos jej się łamał i miała problem ze skleceniem jakiegokolwiek sensownego zdania, ale wiedziała, że musi mu teraz powiedzieć prawdę, jeszcze zanim ten zacznie dotykać jej ran. Nie chciała sprowadzić na wybawcę cierpienia, które będzie się za nim ciągnęło do końca jego życia, tak jak było w jej przypadku.-Mam h-h-hiv-wycharczała przez zaciśnięte gardło. Poczuła jak jej powieki na nowo opadają, zaczęła wkładać całą swoją siłę w utrzymanie przytomności i wypowiedzenie kolejnego zdania:-Załóż rękawiczki-wyrzuciła na jednym oddechu po czym na nowo straciła przytomność.
Przed jej oczami malowały się obrazy peruwiańskich szczytów, rozłożonego hamaku i ciepłej herbaty robiącej się na ognisku. Moment, w którym wszystko było na swoim miejscu. Obraz uśmiechniętego Isaaca, gdy układali jego pierwszy stos ogniskowy. Błyszczące oczy Orchid, gdy pytała czy Amalia zostanie jej żoną. Grymas na twarzy Viper, gdy dawała jej wszystkie zaległe prezenty urodzinowe. Same dobre chwile, w których wszystko wyglądało tak, jakby miało być już tylko dobrze.
Nie wracały do niej momenty przedawkowania, diagnozy, obrażenia się rodziny, kłótni, śmierci ukochanej. Żadna z tych rzeczy nie pojawiała się w jej głowie. Jedynie dobre chwile. Zupełnie tak jakby mózg chciał jej osłodzić nadchodzącą śmierć.

Maverick Ashcroft Amo Di Fiore
amalia
lachmaniara
ODPOWIEDZ