psycholog/grafolog — james cook university
33 yo — 162 cm
Awatar użytkownika
about
Pani psycholog, próbująca pogodzić się z samobójstwem brata i bawiąca się w dom z Kieranem.
003.
{outfit}
Kupowanie prezentów zawsze było dla niej wyzwaniem. Najłatwiej było wybrać coś dla jej mamy, bo ona po prostu cieszyła się ze wszystkiego. Poza tym ją znała od dziecka i wiedziała co jej się przyda, albo co najbardziej lubi. W tym roku doszło do tego, że musiała, a w sumie to chciała, kupić coś dla swojego chłopaka. Wiedziała, że w spędzą wspólnie święta i bardzo się z tego powodu cieszyła, to dobrze zrobi zarówno jej jak i jej matce, która nie mogła się dalej pogodzić ze stratą Alexa. Przynajmniej będzie miała innego faceta, który zje jej słynny serniczek. No, ale własnie. Wracając do całego sedna. Musiała kupić prezent i chciała żeby było to coś naprawdę fajnego. Problemem było to, że nie za bardzo miała pomysł. Pomyślała, że po prostu się przejdzie po sklepach i po jarmaku i może znajdzie tam coś odpowiedniego. Pomarzyć zawsze można co nie?
Był to pomysł absolutnie głupi, bo gdy tylko znalazła się w centrum miasteczka i poczuła ten straszny upał, to od razu pożałowała, że po prostu nie zamówiła niczego przez internet. Żar lał się z nieba i czuła, że nawet ciężko się oddycha. Całe szczęście, że była na tyle mądra, by wziąć ze sobą butelkę wody, to może przynajmniej nie umrze. To już coś. Kręciła się po straganach szukając czegoś odpowiedniego i właśnie wtedy w tłumie przechodniów zobaczyła znajomą twarz. Od razu postanowiła ruszyć w stronę mężczyzny, z którym już dawno się nie widziała. – Gilbert! – Rzuciła wesoło, gdy była już na tyle blisko, by mógł ją usłyszec. – Cześć – przywitała się przytulając go na powitanie. Zawsze tak robiła. Chyba nie miała problemów z bliskością randomowych osób. Była dośc otwarta kobietą, okazywanie uczuć nie przychodziło jej jakoś bardzo ciężko. – Wieki się nie widzieliśmy, co u Ciebie? – Trochę przesadzała, bo nie minęło aż tak wiele czasu, ale przez swoją pracę nie miała zbyt wiele okazji, by spotkać się ze starymi znajomymi. Dlatego bardzo się cieszyła nawet wtedy, gdy wpadła na kogoś w ten randomowy sposób.

Gilbert Zeimer
ambitny krab
catlady#7921
joshua x luna x james x zoey x bruno x ella x eric x cece x judith, x benedict x owen
Prywatny detektyw — znudzony śledzeniem niewiernych żon
36 yo — 201 cm
Awatar użytkownika
about
I don't stalk, I investigate
#7

Mając dużą rodzinę, zawsze trzeba było kupić sporo prezentów. I jak kwestia pieniędzy nie zawsze była problemem, tak pomysły i ich wykonanie już bardziej. Niby znał ich wszystkich doskonale, przez całe swoje życie, bo święta spędzali raczej w stałym gronie, ale wciąż było to pewne wyzwanie. Miał kilkoro braci i sióstr, wszyscy już byli raczej dorośli, mogli się wiązać w poważne, odpowiedzialne związki. A jak wiadomo, przestawienie wybranki swojego serca bliskim i rodzinie należało do poważnych kroków, które mówiły, że myśli się o tej osobie poważnie. W ostatnim czasie nikt nie miał takich pomysłów, więc przynajmniej odpadał problem kupowania prezentu nieznanej osobie. Trzeba było patrzeć na wszystko w jasnych barwach, choć czasem nie było to wcale łatwe. Zwłaszcza, jak się kogoś traci w tak młodym wieku. Bo Caitrona straciła brata, a Gilbert swojego kumpla. Jednak wiedział, żeby absolutnie tego tematu nie poruszać, bo... cóż, nie było to coś, o czym miło się gadało, a oni już nie raz o tym rozmawiali, również z Parkerem.
-Hej, Cait-powiedział, z miejsca rozkładając swoje długie ramiona. Może nie był wielkim fanem bliskiego kontaktu z obcymi osobami, ale z Fairley znali się od tylu lat, że trudno było ich nazwać obcymi, z resztą był to sposób w jaki z reguły się witali. Poklepał lekko blondynkę po plecach w ramach przywitania i spojrzał na nią z góry, co przy jego wzroście nie było niczym dziwnym. -No jakoś tak wyszło. Sam nie wiem dlaczego-podrapał się po głowie, czując jakby to stwierdzenie było jakimś przytykiem w jego stronę. Niby to Alex był głównym kumplem Zeimera, ale wiadomo że odbywały się jakieś rozmowy, że niezależnie od tego, oni będą utrzymywać ze sobą kontakt i tak dalej. Może i czuł się trochę winny, bo jako kumpel powinien był się zaopiekować młodszą siostrą zmarłego przyjaciela. Będzie musiał się poprawić w przyszłości! -Szczerze? To nic ciekawego, wiesz, dorosłość-uśmiechnął się, wciąż spędzając długie godziny, by urządzić się w swoim domu. Nie spieszyło mu się za bardzo, bo już tam mieszkał, a jak wiadomo, facetom zamiast kompletu wypoczynkowego, stolika kawowego z idealnym wazonem i szafką pod telewizor wystarczał telewizor zawieszony na ścianie i cokolwiek, na czym można było się rozwalić. Szczęśliwie nie potrzebował biurka do pracy na komputerze, na stole w jadalni dawał sobie radę. -Co Cię sprowadza na jarmark? Szukasz prezentów, atmosfery świąt?-zapytał, co nie był wcale jakimś wielkim fanem bożego narodzenia, które kojarzyło mu się głównie z sztywnymi posiedzeniami rodzinnymi przed indykiem i rozmowami na temat tego, kto z dalszej rodziny i sąsiadów się ostatnio zaręczył, czy rozwiódł, czując podteksty, że państwo Zaimer też chętnie pobawiliby się na czyimś weselu, lub zostali dziadkami. Nie czuł tej magii światełek, piżam w grincha i tak dalej.


caitriona fairley
psycholog/grafolog — james cook university
33 yo — 162 cm
Awatar użytkownika
about
Pani psycholog, próbująca pogodzić się z samobójstwem brata i bawiąca się w dom z Kieranem.
Dla niej to też był problem. Nie chciała rozmawiać o śmierci brata. To wciąż był bolesny temat. Cieszyła się, że coraz mniej osób chce się jej pytać o to, jak się czuję. Nie zawracają już głowy. Teraz ważny był dla mnie jest spokój. Chciała przejść przez żałobę bez nadmiernego zwracania na siebie uwagi. Gorzej było z jej mamą, która teraz w czasie świąt nie była w najlepszej kondycji. Blanka starała się jak najbardziej odwrócić uwagę swojej mamy od problemów. Dlatego w tym roku zabierała ze sobą na wigilijną kolację swojego chłopaka. Przynajmniej mała będzie miała kim się zająć.
- Będziemy musieli to zmienić - Powiedziała uśmiechając się wesoło. Chciałem widzieć się ze swoimi znajomymi jak najczęściej szczególnie teraz w tak ciężkim okresie. Miałaby przynajmniej możliwość odciągnąć uwagę od smutnych myśli. - Zrobimy sobie kalendarz z wizytami. - Zaśmiała się wesoło, pewna, że to jakoś mogłoby pomóc. Pokiwała głową na jego kolejne słowa. Dobrze wiedziała, jak to jest. Praca – dom, dom – praca, nic ciekawego. Ona przynajmniej miała naprawdę fajną pracę, mogła się w niej spełniać. Robiła to, co lubiła i jedynym problemem byli starzy profesorowie, którzy nie wierzyli w jej umiejętności. To oni sprawiali, że miała serdecznie dość siedzenia na uniwerku. Niedawno jednak dowiedziała się, że będzie potrzebna do współpracy z policją. Tego nie mogła się doczekać. Zawsze lubiła takie akcje.- Muszę znaleźć jakieś prezenty. Nie wiem co kupić mamie. Pomyślałam, że może tutaj coś znajdę. Jeszcze muszę wymyślić, co dać swojemu chłopakowi, bo to też spora niewiadoma. – Stwierdziła z uśmiechem i rozejrzała się po stoisku, przy którym stali. Może tu coś będzie… - W pierwszy dzień świąt idziemy jeszcze spotkać się z Parkerem i jego mamą, więc też powinnam coś kupić żeby nie iść tam z pustymi rękoma. Chociaż Parkerowi to kupię jakąś odżywkę białkową… pewnie mu się przyda na te jego mięśnie. – Zachichotała, bo już sobie była w stanie wyobrazić jego minę, gdy dostanie od niej białko o smaku białej czekolady. – A Ty? Też zakupy na ostatnią chwilę? – Zapytała przyglądając mu się teraz z lekkim uśmiechem. Bardzo cieszyła się z ich spotkania.


Gilbert Zeimer
ambitny krab
catlady#7921
joshua x luna x james x zoey x bruno x ella x eric x cece x judith, x benedict x owen
Prywatny detektyw — znudzony śledzeniem niewiernych żon
36 yo — 201 cm
Awatar użytkownika
about
I don't stalk, I investigate
Gilbert na bank nie przeżywał tego jak Caitrona, czy Parker, nie był tak blisko z Alexem, ale też dla niego było to dość niewygodne. Nie często traci się przyjaciela w tak młodym wieku, bo ta ich trzydziestka to zdecydowanie nie był wiek na umieranie. Jednak niezależnie od tego, nie chce się o tym rozmawiać, nie non stop i na pewno nie z każdym. Dlatego też blondynka mogła być pewna, że Gil nie będzie zadawał zbędnych pytań, czy poruszał tematów w tym momencie. Bo to zdecydowanie nie był odpowiedni moment na to. Nie w miejscu publicznym, nie kiedy człowiek próbuje cieszyć się atmosferą świąt.
-Zdecydowanie. Musisz do mnie wpaść kiedyś bo dom mam już całkiem urządzony-powiedział. Nawet pomyślał, że może rzucić pomysł, że zorganizuje sylwestra, bo taka jakaś myśl mu chodziła po głowie, o jakiejś spokojnej domówce, po której nie będzie trzeba odmalowywać ścian i kupować nowych mebli, ale to na pewno nie było otoczenie przyrody, w trakcie którego można by poważnie rozmawiać. A i nie wiedział, czy kobieta będzie miała ochotę na imprezy, a jeśli tak, to czy z nim. Z resztą, w tym momencie, gdzieś w połowie grudnia tylko przegrywy nie mają planów na sylwestra, nie bójmy się tego powiedzieć.
-To brzmi rozwodem i koniecznością zaopiekowania się wspólnym psem-zaśmiał się, doceniając taki pomysł. Wiadomo, że jak coś będzie w kalendarzu, to już będzie trzeba się wysilić i wymyślić jakiś konkretny powód, aby się wykręcić od spotkania. -Jednak jestem skłonny się na to zgodzić.-przytaknął, żeby nie było, że się tylko wyśmiewa z tego, że ich wspólny kumpel, Parker, musi łożyć alimenty na psa swojej byłej żony.
-No tak, prezenty... Nie lubię ich kupować, moje siostry zawsze mówią, że jestem w to beznadziejny-wzruszył ramionami. Miał liczną rodzinę, na ten moment był singlem, więc nie miał kto mu pomagać w wyborze prezentów. Braciom to wiadomo, można kupić coś, z czego sam byłby zadowolony, a rodzicom? Najczęściej się na coś zrzucali z rodzeństwem, albo przynajmniej wspólnie urządzali burzę mózgów.-Mam nadzieję, że nie powiedziałaś tego po to, abym Ci pomógł.... Choć dla chłopaka może bym jeszcze coś wymyślił, zależy jaki jest...-Nie znał typa, więc nie wiedział, czy proponować szczerozłote spinki do mankietów, grę na plejaka, czy też może książkę do samokształcenia. No, ale pewnie ze względu na płeć, było mu łatwiej. -No tak, dla Parkera to łatwo było coś wybrać.-rzucił. Ilość gadżetów z krokodylem, czy wężem była naprawdę spora, a i jak się chłopa znało tyle lat to łatwiej było kupić prezent i wiadomo było, że za jakąś głupotę się nie obrazi, bo akurat chłop to dystans do siebie miał. -Tak, muszę jeszcze coś dokupić do prezentów, dla sióstr-przyznał, mając na myśli jakieś drobiazgi, może takie same dla wszystkich? Nie wiedział. Główne prezenty były już zapakowane. To jest wrzucone do torebek prezentowych.

caitriona fairley
psycholog/grafolog — james cook university
33 yo — 162 cm
Awatar użytkownika
about
Pani psycholog, próbująca pogodzić się z samobójstwem brata i bawiąca się w dom z Kieranem.
Pokiwała energicznie głowa, bo badzo chętnie zobaczy jak Gilbert mieszka. Tak naprawde to dawno odwiedzała swoich znajomych, jakoś skupiła się na pracy i swoim związku, że nie miała na spotkania towarzystkie czasu. Musiała zdecydowanie zmienić swoje podejście, to nie mogło tak wyglądać! Było jej aż siebie żal. Naprawdę. Nie spodziewała się, że kiedykolwiek zostanie taką tragiczną koleżanką. To nie tak powinno wyglądać. – Chętnie wpadnę, musisz mi tylko powiedzieć kiedy będziesz miec czas. Ocenię okiem znawcy, czy wszystko w środku dobrze zrobione. – Jej bycie znawcą kończyło się na tym, że jej kuzyn był budowlańcem i remontował ludziom domy. Tyle ona miła z tym wszystkim wpsólnego, czyli po prostu nie za dużo hihi.
- Oj nie przesadzaj – zasmiała się wesoło i klepneła go delikatnie w ramię. Już nie ma co być aż tak złosliwym! Wcale nie pachniało to rozwodem. – Poza tym, jakbyś się ze mną ożenił to już bysmy się nie rozwiedli i pies miałby spokój. – Oczywiście w życiu nawet o tym nie pomyslała, to miał być żart. – Jestem idealną dziewczyną, zapytaj mojego chłopaka – dodała puszczając do niego oczko i gdyby Caitriona była polką to zaczęłaby nucić piosenkę Moniki Brodki „Dziewczyna Mojego Chłopaka”, bo jakos tak mi się to skojarzyło.
- Dlatego to takie stresujące, żeby dobrze wybrać – ona co prawda prezenty robić lubiła, ale sporo nerwów musiała przez to stracić. – Jak są takie krytyczne to kup im bony albo dawaj hajs, niech sobie same wybiorą co im się podoba – chociaż Cait była jednak zwolenniczką dawania prezentów od serca. Ona nie chciałaby dostać jakiegoś vouchera, wolałaby mieć jakąs pierdołę, która jednak byłaby specjalnie dla niej, niż taki bezosobowy prezent. – Haha niby trochę tak, ale teraz jak już wiem, że jesteś beznadziejny w prezenty to nie wiem czy to taki dobry pomysł – odpowiedziała posyłając mu szeroki uśmiech. Przez chwilę się zastanowiła nad tym jak opisać Kierana i obecnie same niegrzeczne stwierdzenia jej przychodziły do głowy, a tak mówić do Gilberta nie powinna. Nie chciał pewnie wiedzieć, że Kieran ma seksi tyłek. – Jest idealny, chociaż mógłby mniej pracować – wiedziała, że kiedyś go ta robota wpędzi do grobu, ale starała się być wyrozumiała. – Jest agentem federalnym. Myslałam, że może powinnam nam wykupić jakąś godzinę lub dwie na strzelnicy żebyśmy zobaczyli kto lepiej strzela... ale może zostawię to na walentynki – miała nadzieję, że by go pobiła. Sama już lata temu nauczyła się korzystać z broni i teraz idzie jej dobrze, czesto sobie chodzi postrzelac żeby się wyluzować. – Co nie? Poza tym wiem, że się będzie cieszył ze wszystkiego. – To był pozytywny człowiek, na pewno, by nie wybrzydzał, że prezent nie udany. – Pomóc Ci? – Zapytała całkiem szczerze. – Może wpadnę na jakiś dobry pomysł – poza tym była kobietą, pewnie łatwiej będzie jej wybrać coś dla przedstawiecielek teamu jajników.

Gilbert Zeimer
ambitny krab
catlady#7921
joshua x luna x james x zoey x bruno x ella x eric x cece x judith, x benedict x owen
Prywatny detektyw — znudzony śledzeniem niewiernych żon
36 yo — 201 cm
Awatar użytkownika
about
I don't stalk, I investigate
Czas świąt to był zdecydowanie dobry moment na odnowienie znajomości, łażenie po znajomych i doskonałą zabawę. W końcu każdy miał trochę wolnego czasu, więcej niż w trakcie wszelkich innych miesięcy, kiedy jednak praca była na pierwszym miejscu w życiu. A jak nie praca, to zawsze coś innego było ważniejszego. Teraz można było zwolnić i przyjść napić się świątecznego drinka, zamiast siedzieć z piwskiem w ręku we własnych czterech ścianach. -Na pewno nie jest dobrze zrobione... Wiesz jak są te napisy w sklepach "mężowie mają prawo kupować farbę tylko z pisemnym potwierdzeniem żony, że wiedzą jaki kolor kupić", to ja nie miałem potwierdzenia-zaśmiał się. Nie miał też żony, ale to tylko spowodowało, że ominęła go awanti za zły wybór, a nie że jest pewien, że ma odpowiedni kolor ścian! No, ale tak sobie tylko żartował, śmieszkując z tego, jak bardzo przekichane mają jego kumple, którzy są w związkach, czy to formalnych, nieformalnych czy też radzieckich.
No kalendarz widzeń zdecydowanie pachniał naprzemienną opieką nad dzieckiem po rozwodzie! Nie da się tego nazwać inaczej, nie bójmy się tego powiedzieć.-Mówisz, że jesteś mi pisana i powinniśmy w końcu przestać udawać, że tak nie jest?-uniósł swoją grubą brew do góry, lustrując Cait wzrokiem, jakby się zastanawiał, czy blondynka mogłaby faktycznie być drugą połówką jego jabłka. Jego drugą połówką jabłka? No, pisana mu w gwiazdach. Wiadomo o co chodzi.
-Coś tam o Tobie słyszałem, spokojnie-bardzo dobrze, że Zeimer się ugryzł teraz w język, bo powiedziałby że wiele słyszał od jej brata, a to by zapewne ugasiło suchość jego żartów i zrobiłoby się dość niezręcznie. Nie wiadomo było, czy którekolwiek było gotowe na to, aby żartować ze zmarłego Fairleya.
-No nie, karta prezentowa absolutnie by ich nie zadowoliła. Stwierdziłyby, że to pójście na łatwiznę i pokazanie, że totalnie ich nie znam. I weź tu zrozum kobiety...-westchnął. No cóż, jego jedyną szansą było to, że zgada się z jedną przeciwko drugiej, a także z drugą przeciwko pierwszej, wtedy wszyscy byliby zadowoleni, ale to była wyższa szkoła jazdy i jak wiadomo, z rodzeństwem to się w ogóle najlepiej wychodzi na zdjęciach.
-Ej, ej. Zwróć uwagę na to, że wspomniałem tylko o problemie z prezentami dla sióstr, dla braci nie miałem takiego problemu!-uśmiechnął się, bo nie był aż tak beznadziejnym przypadkiem, który do niczego się nie nadaje. Bo nadaje się, bardzo dobry kawaler był z tego Zaimera, nie jedna babcia by tak stwierdziła. No a fakt posiadania seksi tyłka, nie koniecznie była dobrym określeniem, jeśli chodzi o wybór prezentu świątecznego. Chyba, że Fairley chciała mu bokserki kupić. Co może nie było wcale takim złym prezentem? Bez przesady, konkretnie kiepski był ten pomysł. -Mmm... nie ma nic tak romantycznego jak zapach prochu na randce-przewrócił oczami. No, ale nie chciał krytykować, bo może tak naprawdę nie było to wcale takie głupie? Często nie ważne jest to, co się robi, ważne że się robi wspólnie. No, może dlatego Zeimer wciąż był singlem. W końcu jakiś powód musiał być, nie?
-Poproszę. Mogę Ci dać nawet wolną rękę i kartę kredytową, a ja nam za ten czas zamówię coś do zjedzenia. Co ty na to?-zaproponował z głupia franc, nawet nie licząc na to, że Caitriona się na coś takiego zgodzi. Choć kto wie...

caitriona fairley
psycholog/grafolog — james cook university
33 yo — 162 cm
Awatar użytkownika
about
Pani psycholog, próbująca pogodzić się z samobójstwem brata i bawiąca się w dom z Kieranem.
Spojrzała na niego naprawdę długo i z bardzo poważną miną słuchając tego co on tam gada. Naprawdę długo na niego patrzyła bez słowa! Dopiero po chwili pacnęla się z otwartej dłoni prosto w czoło. Była pod wrażeniem tego żartu. Naprawdę. Szkoda, że nie miała pod ręką wody, bo aż jej zaschło wszędzie. - Trzeba było przyjść to bym Ci napisała, nikt by nie sprawdził czy jestem Twoją żoną czy sąsiadką - czy potworem spod łóżka. Prędzej na to trzecie, by się łapała. To taki żart. Caitriona była miłą dziewczyną, zazwyczaj. No chyba, że ktoś ją wyprowadził z równowagi, ale to się zdarzało raczej dość rzadko. Jeżeli już ktoś ją wyprowadzał z równowagi, to byłą to za duża ilość alkoholu i wtedy mogła prowadzić życie w poziomie zamiast pionie. Całe szczęście odkąd jest poważną, pracującą na uniwersytecie kobietą to jeszcze jej się nie zdarzyło czołgać do kibla.
Zaśmiała sie słysząc jego komentarz i rozłożyła ręce. - Może tak być, może mieliśmy się odnaleźć po latach na jarmarku jak w tych durnych filmach świątecznych... - puściła do niego oczko i uśmiechnęła się wesoło. Caitriona być może była białą kobietą, ale nie wierzyła w coś takiego jak przeznaczenie, albo raczej bardzo chciałaby żeby cos takiego nie działało. No, bo co jak się okaże, że karma rzeczywiście jest suką i jej przeznaczenie będzie cierpieć przez większość życia po tym co zrobiła jako młoda dziewczyna? Nie zgadzała się z tym. Nie chciała żeby jakiś twór wpływał na jej życie, sama miała nad nim panować. Nikt inny. - Tylko coś tam? To nie dobrze. - Całe szczęście, że nie wspomniał Alexa, bo to na pewno tylko zniszczyłoby humor zarówno jej jak i jemu. Po co to komu? Cat już i tak dość mocno przeżywała to, że będzie miała swoje pierwsze święta bez niego.
- No, bo tak by było, ale lepsze to niż rzecz, którą później musi gdzieś magazynować, bo do niczego jej nie użyje - gdyby Caitriona miała wybierać to wolałaby bon, kupiłaby sobie jakąś ładną sukienkę, miałaby do pracy żeby onieśmielać studentów. - Pewnie braciom kupiłeś czteropak piwa albo nową Fife na konsole - czy co tam faceci lubili. Ona w tym roku miała tylko jednego mężczyznę do obdarowania. Gdyby rok temu wiedziała co się wydarzy z Alexem to kupiłaby mu wizytę do terapeuty, ale nie wiedziała, nie zdążyła. - Prawda? - Zaśmiała się, bo oczywiście pewnie większość ludzi, by to wzięła za coś debilnego. - Ale myślę, że mu się spodoba... chociaż okej, zostawię to na walentynki - wtedy taka randka miałaby więcej sensu niż teraz. Cóż będzie musiała pomyśleć nad czymś innym.
- Chyba sobie żartujesz. Nie, nie... idziesz ze mną. Później coś zjemy. - Powiedziała i złapała go pod ramię. - Znajdziemy coś idealnego. Co lubią Twoje siostry, czym się zajmują? - No coś musiała o nich wiedzieć zanim im znajdzie idealny prezent.

Gilbert Zeimer
ambitny krab
catlady#7921
joshua x luna x james x zoey x bruno x ella x eric x cece x judith, x benedict x owen
Prywatny detektyw — znudzony śledzeniem niewiernych żon
36 yo — 201 cm
Awatar użytkownika
about
I don't stalk, I investigate
Patrząc na taką reakcje Caitriony, aż się zastanawiał, czy za dużo gada, czy za głupio, czy w ogóle o co chodzi. Jednak widząc reakcje swojej koleżanki tylko się uśmiechnął, bo tak naprawdę, mówił to, co mu ślina na język przyniesie, właśnie trochę licząc na to, że rozbawi swojego towarzysza, czy też wprowadzi luźną atmosferę. Potrzebował tego w życiu prywatnym, bo poważny to musiał być w sprawach służbowych i tam nie wypadało sobie śmieszkować. -Widzisz, nie pomyślałem o tym. Prędzej bym zaciągnął ze sobą siostrę, by potwierdziła, że  wiem co robię-przyznał. No, na całe szczęście żaden sprzedawca w markecie budowlanym nie odważył się być aż takim dupkiem, aby czepiać się tego, że do remontu potrzebna jest kobieta, bo tylko ona zna się na kolorach i farbach. Jakby tak się stało, to chyba  Zeimer poszedłby na łatwiznę i zamówił farbę w internecie. Tam mógłby bez problemu zaznaczć że "jest kobietą" bo pewnie zabezpieczenia byłyby bardzo podobne do tego, aby  udowodnić, że nie jest się robotem. Czyli totalnie do przejścia, nawet dla najdurniejszego robota.
-Wiesz co, ma to sens! Czyli przyszliśmy osobno, a wyjdziemy razem?-zaśmiał się, nawet jako mężczyzna kojarząc te tandetne filmy świąteczne, gdzie kobieta wraca do rodzinnego miasta, w pierwszej scenie ściera się z jakimś przystojniakiem i cóż, już wtedy, mimo że jest to dopiero piąta minuta filmu (bo napisy), to wiadomo kto z kim będzie miał swoje happily ever after.
-Wierz mi czy nie, jak malowaliśmy sobie paznokcie i nakładaliśmy maseczki, to jednak mieliśmy ciekawsze tematy do rozmów...-Dalej bał się użyć tego imienia, ale Cait nie była głupia, na pewno wiedziała o kim mówił Gil. A przecież nie było niczym dziwnym, że on, Parker i Fairley niekoniecznie plotkowali o swoich siostrach. Zeimer też je miał, więc teoretycznie tematów by im nigdy nie brakowało, no ale faceci, czy tam chłopcy, wolą rozmawiać o innych dziewczynach. Z resztą pewnie zawarli jakiś tam pakt, mówiący o tym, że cudzych sióstr nie tykają. Takie braterskie obietnice. Może również dlatego Gil i Caitriona nigdy nie mogli by się związać, bo za każdym razem, jakby szli do łóżka, to mieli by widzenie z duchem, który nie mógłby im tego wybaczyć.
-Nie, piwa nie kupowałem, bo mama by mi miotłą przyłożyła-uśmiechnął się. Jednak bliżej już było stwierdzenie z fifą, bo jeden z braci faktycznie miał dostać grę, choć planszową, by mieć też jakiś powód, aby spotkać się, napić się piwa i miło spędzić czas. Niestety, jego rodzeństwo nie podzielało jego miłości do gry w kręgle i nie dawali się namówić na wycieczki do Cairns na kręgielnie.
-Tak, na walentynki to ma większy sens. I proponuje jeszcze załatwić anatomicznie poprawne serce, sądzę, że wam się obu spodoba-trochę to wyśmiewał, ale podobno było coś takiego jak języki miłości i dla niektórych wspólnie spędzony czas był o wiele bardziej wartościowy, niż jakikolwiek diament czy inny prezent.
-O jezu...-jęknął teatralnie, choć tego się spodziewał, pozwolił się złapać blondynce i poszedł w stronę, w którą ona go pociągała.-Jednej to może coś takiego bardziej artystycznego? Lubi takie różne durnostojki i kurzołapy, czy inne obrazki. Ale nie typu live love laugh-wyjaśnił, nieco opowiadając o swoich siostrach. Czy to było pomocne? Pewnie nie, bo między faktycznymi informacjami, wrzucał czasem jakieś anegdotki na ich temat. Jak to starszy brat.

caitriona fairley 
ODPOWIEDZ