graficzka komputerowa — freelancerka
28 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
tworzy grafiki, dużo kłamie i udaje, że lubi aktualne życie
Jeśli wziąć pod uwagę ostatnie słowa Spencera (mówiące coś o zakazie zbliżania się) istniała spora szansa, że nigdy nie przyjdzie jej tłumaczyć się z tego kłamstwa. Wiedziała to, dlatego pozwoliła sobie przekroczyć granicę po raz pierwszy. Istniała tym samym szansa, że nie po raz ostatni, ale jeśli w zbyt wielki obłęd popadnie, to prawdopodobnie ktoś w końcu da jej do zrozumienia. W końcu Teagan wierzyła w te swoje bajki całkiem mocno poniekąd dlatego, że nie sądziła, by ktokolwiek je w którymś momencie kwestionował. Co było naiwnym założeniem, jeśli wziąć pod uwagę, jak często jej wyobraźnia wymykała się spod jakiejkolwiek kontroli.
— Więcej, niż swoje ciuchy — zapewniła go. Część poupychała w miejscach, w których później nie mogła ich odnaleźć. Inne trafiły na śmietnik bez namysłu, więc ostatecznie poświęciła kubki na herbatę na rzecz kieliszków do wina, a garnki po to, by upchnąć tam swoje ubrania. Tak długo, jak zdoła tak funkcjonować, będzie żyła w naiwnym przekonaniu, że poradziła sobie świetnie.
— Mogę. Powiedz tylko, kiedy — dodała. Oczywiście przeceniła samą siebie podczas tej prezentacji, ale mogła wpaść mu pomóc, wiedząc, że wiązało się to z darmowym jedzeniem. Nic nie cieszyło jej jak pyszny obiad, za który nie nie musiała płacić. Popołudnie spędzone w towarzystwie Marcy’ego też stanowiło całkiem spory plus — podobnie jak możliwość wyrwania się z przyczepy, której wielkość, po całym dniu, potrafiła ją mocno już przytłoczyć, budząc tęsknotę za przestronnym mieszkaniem, które dzieliła ze Spencerem. Oczywiście do czasu, gdy żył… — Patelnię — przyznała bez wahania. Nie miała teraz żadnej, a chwilami się przydawała, gdy nachodziła ją szalona myśl, by coś ugotować. Zdarzała się rzadko i znikała chwilę po otwarciu pierwszej szafki, w której nie było nic przydatnego. Któregoś dnia jednak może nie opuścić jej jednak na tyle szybko, że zdoła ją użyć.
Kiedy on się krzywił, Teagan uśmiechnęła się szeroko, zupełnie niewzruszona. Wiedziała, że jej podejście do świąt oraz kolorowego, świecącego szajsu zupełnie różniła się od tego, które przejawiał na co dzień Marcy.
— Nie wywali — zapewniła, ściągając brwi. W żadnym momencie nie pomyślała o tym, jak o faktycznej i realnej możliwości. Napiła się piwa, przyglądając mu się z pełnym skupieniem. — Naprawdę są ograniczenia? — burknęła oburzona. Czy mieszkanie w przyczepie mogło być jeszcze gorsze?

szef kuchni — salsa bar and grill
28 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
You, you enchant me, even when you’re not around. If there are boundaries, I will try to knock them down.
Spencer brzmiał, jakby był nieco dramatycznym człowiekiem. Być może dlatego im nie wyszło, skoro Tea była jeszcze bardziej dramatyczna. I raczej nie lubiła w tej kwestii konkurencji, pewnie dlatego Marcy zatrzymywał swoje dramaty dla siebie… Żeby nie czuła się przytłoczona i przede wszystkim, żeby nie miała wrażenia, że chce jej ukraść zainteresowanie.
Gratulacje — musiał jej przyznać, że nieco mu zaimponowało to, że jej się to udało. Za imponujące można było też uznać, że była aż taka wytrwała i nie postanowiła na przykład zamieszkać na kanapie u któregoś ze swojego rodzeństwa, które wybrało do życia dom (szczęśliwy i bezpieczny Red), tylko dalej się trzymała swojego postanowienia, że zostaje w przyczepie. I w dodatku dalej też się trzymała w tym udawaniu, że jest jej to super na rękę i że o tym właśnie marzy, co zupełnie nie kleiło się z jej osobą i jej podejściem do życia. Ale tego już na głos jej nie powie, bo może i byłby to komplement, jakby jej pogratulował też wytrwałości, ale jednak jednocześnie musiałby przyznać, że jest przekonany, że Teagan jest w tej kwestii kłamczuszką. A to raczej byłby cios prosto w serduszko dla niej.
Jak nie masz co robić, to możesz wpaść pod koniec tygodnia — zaproponował, chociaż liczył, że tak naprawdę w większości wtedy rozpakuje się sam, a ona zajmie się jakimiś pierdołami. To nie najgorsza motywacja, bo był przekonany, że gdyby rzeczywiście pozwolił się jej tym zająć, to wszystkiego by szukał przez sto lat, bo nie da się ukryć, że ich logika i sposób myślenia dość mocno od siebie odbiegały. Zapewne się dla niej naturalne było umieszczanie konkretnych rzeczy w miejscach zupełnie innych niż dla niego.
Okej — to był dobry adres na takie prośby, więc nie wdawał się w szczegóły i po prostu przyjął do wiadomości. Na pewno kupi jej super patelnię, którą kiedyś zostawi u typa przyjaciółki i będzie drama jak w Emily w Paryżu. Teagan była dla niego czasami trochę jak abstrakcyjna bohaterka jakiegoś serialu Netflixa, więc pasowało. Na szczęście nie była tak wkurwiająca, jak Emilka, bo wtedy zapewne by z nią tu nie siedział.
Skoro jesteś o tym przekonana — wzruszył ramionami, bo jednak nie miał zamiaru się z nią kłócić. — Sprawdź lepiej w umowie dla pewności albo dowiedz się u właściciela — podsunął jej, bo w sumie może lepiej to sprawdzić. Podejrzewał, że część jej sąsiadów może być mało wyrozumiałymi ludźmi, któzy nie bawią się w uprzejmości, gdy ich coś wkurwi.
graficzka komputerowa — freelancerka
28 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
tworzy grafiki, dużo kłamie i udaje, że lubi aktualne życie
Całkiem sporo prawdy kryło się w stwierdzeniu, że Teagan nie lubiła dzielić się uwagą. Kochała bycie w centrum zainteresowania do tego stopnia, że nie hamowała się podczas lekkieg naciągania prawdy nawet wtedy, gdy w towarzystwie były osoby odrobinę lepiej zorientowane. Miło więc, że jej brat nie tylko to akceptował, ale potrafił to też odpowiednio uszanować, nie prowokując kruchej cierpliwości Teagan.
W gruncie rzeczy blondynka wiedziała, że dziecięcym uporem robiła krzywdę jedynie sobie. Nikt z nich nie nakazywał jej zamieszkiwać w niewygodnej przyczepie i nikt nie oceniłby, gdyby zdobyła się na to, by przyznać, jak źle było jej w tej ciasnej przestrzeni. Sęk w tym, że bardzo mocno zakodowała sobiejednak potrzebę omijania niewygodnej dla niej prawdy, by nie dawać powodów ku temu, by ktokolwiek kwestionował jej życie w jakikolwiek sposób. A wniosek, że nikt by tego nie zrobił, nie był w stanie przebić się w żadnym momencie do jej podświadomości jdnak. Dlatego właśnie uśmiechnęła się na jego słowa lekko, przyjmując gratulacje, na które nie do końca zasługiwała.
— Zabrzmiało tak smutno, że musze zapewnić, że mam. Ale dla ciebie odwołam wszystkie seriale i książki — dała mu słowo. Wprawdzie odrobinę daleko było jej do najporządniejszej pani domu, więc jej pomoc mogła okazać się nie tak pomocna, jak na to liczył (z czego zdawałby sobie sprawę, gdyby miał okazję zajrzeć do którejkolwiek jej szafek), ale pozostawała święcie przekonana, że sama oferta była godna pochwały. Podobnie jak fakt, że naprawdę zamierzała swoje słowa w życie wcielić, dotrzymując danego słowa.
Prawdopodobnie był to jeden z elementów składających się na jej prośbę. Chciała porzucić ją u kogoś, by w późniejszym czasie patrzeć jak świat płonie. Chociaż usmażenie sobie po prostu naleśników też było scenariuszem, który całkiem na poważnie brała pod uwagę. Zapominając tylko o tym, że nie potrafiła tego robić, bo od gotowania był Spencer zwykle. Od sprzątania, bycia porządnym i dorosłym też. Teagan miała jedynie za zadanie być sobą — w pełnej, dramatycznej okazałości.
— Ale naprawde mogą mnie wywalić? — zapytała mrukliwie, rozczarowana. Na chwilę zapomniała o jedzeniu, dłubiąc w nim jedynie z niezadowoleniem, widocznym juz na pierwszy rzut oka w jej twarzy. — Co za gówniany system, żeby człowiek nie mógł w tym małym paskudztwie… — urwała nagle, prostując się z uśmiechem. — Nie mógł podłączyć odpowiedniej ilości światełek, by rozświetlić całą okolicę — skończyła, ucinając swoją nagłą potrzebę wylania frustracji na przyczepę, w której mieszkała.

szef kuchni — salsa bar and grill
28 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
You, you enchant me, even when you’re not around. If there are boundaries, I will try to knock them down.
Zdążył to zauważyć lata temu i przez to, że była tylko odrobinę od niego starsza i miała takie niesamowite historie, to Marcy przez długi czas mocno ją podziwiał i w centrum zainteresowania stawiał. Wierzył jej jako smarkacz, który nie potrafił poprawnie wypowiadać trudniejszych słów, w te wszystkie zmyślone rzeczy, które mu imponowały. Potem już mniej w nie wierzył, ale nadal trochę mu imponowała. Tym, że potrafi tak sprytnie to wszystko układać i z taką łatwością wymyślać nowe rzeczy.
Dopiero wróciłaś, może nadal czujesz się zagubiona. Albo potrzebujesz czasu, żeby się zaaklimatyzować, zanim zaczniesz robić sobie plany i szukać więcej zajęć — wyjaśnił jej, przewracając przy tym oczami, co miał na myśli. — Wiem, że czasami masz życie, pewnie nawet jak go nie masz, to i tak masz je bardziej bujne niż ja — nie dodał wspaniałomyślnie, że na pewno tak wyglądało w jej opowieściach, a czy miało to pokrycie w rzeczywistości, to inna sprawa. Teoretycznie obydwoje wiedzieli, że często się jej to rozjeżdżało, ale po co to komuś wypominać i wyciągać, żeby rzucić mu w twarz? No nie od tego ma się rodzinę. To znaczy w sumie od tego, ale Marcy był jednak wobec niej całkiem wyrozumiały i szanował to, że sobie czasami używała kredek w swojej głowie, aby swój świat odrobinę pokolorować na lepsze barwy.
A potrafisz w ogóle ugotować coś nowego? — dopytał jeszcze tak w temacie patelni. Zapewne jeszcze całkiem niedawno bałby się ją zostawić w swojej własnej kuchni, bo jednak była ona dla niego ważnym miejscem, nawet jeśli częściej używał tej w pracy, a nie swojej w mieszkaniu. Był ciekawy więc, czy poszerzyła horyzonty.
Jesteś jak naburmuszony dzieciak — zaśmiał się z niej. — Nie wiem, czy powinienem kontynuować ten temat, ale wiesz, że święty Mikołaj nie istnieje, prawda? — tak, trochę się z niej nabijał, jednak cóż. Ona była świątecznym świrem, on był Grinchem. I to nie tylko na Boże Narodzenie, któregoś roku musiało mu to zostać (jak te głupie miny, których babcie nie pozwalały im robić, bo im tak zostanie) na zawsze.
Poszukamy lampek, które mają mniejsze napięcie i może coś się uda zrobić — zapewnił ją, kręcąc lekko głową. — A jak nie, to obsypiemy Ci przyczepę brokatem, to w sumie możemy zrobić nawet teraz, chociaż pamiętaj, że od tego umierają delfiny i wieloryby — brokat był mocno nieekologiczny, jak wiadomo. Zużywanie ogromnych ilości prądu w sumie też.
graficzka komputerowa — freelancerka
28 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
tworzy grafiki, dużo kłamie i udaje, że lubi aktualne życie
Zwykłe życie wydawało się na tyle smutne, że przemycenie kilka kłamstw było prawie ich obowiązkiem. Z takiego założenia wychodziła już jako dzieciak i mocno trzymała się go jako dorosła kobieta — zbliżająca się wielkimi krokami do trzydziestki, która, jak można by założyć, odrobinę wpłynie na dziecinne postrzeganie świata przez Teagan. Niestety nic podobnego. Złamane serce najwidoczniej wcale nie pomogło jej w sposób, w jaki mogłoby, wstrząsając nią tak, jakby ktoś brutalnie chwycił za jej szczupłe ramiona i potrząsnął.
— Tak naprawdę to aktualnie nie bardzo mam. Kiedyś będę miała, ale chwilowo odpoczywam — wtrąciła, spuszczając wzrok na trzymane piwo. Nie kłamała wyjątkowo — naprawdę zamierzała poczekać z poszukiwaniem sobie nowego, życiowego towarzystwa. Nie żyła w żałobie, jak to próbowała utrzymywać, ale złamane serce było najszczerszą prawdą. Pozbawiało Teagan chwilowo chęci na to, by angażować się w inne relacje, niż czysto przyjacielskie — a takich miała wystarczająco, jak na to, że nie tak dawno wróciła dopiero do miasteczka.
— Kilka rzeczy. Naleśniki umiem — wyjaśniła nie tylko z przekonaniem, ale i szczerą dumą, jakby oczekiwała, że w ramach gratulacji, Marcy zabije dla niej brawo. — Poza tym gotowanie nie jest trudne, nie? — zapytała, jakby nigdy wcześniej nie miała okazję tego robić. Poniekąd tak było — w czasach studenckich unikając stania przy garnkach dzięki gotowcom, a później wykorzystując wygodnie Spencera. Dopiero niedawno została postawiona przed patelnią, z przepisem i brakiem jakiegokolwiek pojęcia. Raczkowała w tym temacie, poznając nowe przepisy, które wydawały się całkiem zjadliwe!
— Mogę ci w tym momencie obiecać, że w te święta kupię ci sweter, rozwieszę lampki i przyjdę z jakimś szitem, który wygrywa kolędy. Jeśli nie wpuścisz mnie do domu, to będę siedziała pod oknem całą noc — zapewniła go. Skoro nabijał się z jej dziecięcej potrzeby, to Teagan mogła zrobić wszystko, by jego Grinchowe serduszko tez poruszyć — tym chętniej, że wiązało się to prawdopodobnie z lekką irytacją ze strony Marcy’ego. Nie od dzisiaj wiadomo, że jako starsza siostra miała przecież święte prawo do tego, by jego cierpliwość stale wystawiać na próbę — dlatego w święta tym mocniej zamierzała to robić.
— Dzięki, jesteś spoko — zapewniła go z uśmiechem, bo mogli poszukać innych lampek. Nie była przywiązana do tych, co kupiła, mogła mu oddać. Wprawdzie jego miłe słowa wymuszały na niej cofnięcie wcześniejszych gróźb, ale jeszcze tego nie zrobiła. Niech drży, zastanawiając się, czy faktycznie się pojawi.

szef kuchni — salsa bar and grill
28 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
You, you enchant me, even when you’re not around. If there are boundaries, I will try to knock them down.
Jako dziecko mogło jej to częściej uchodzić na sucho. W dorosłym życiu wybujała wyobraźnia wykorzystywana w celu ubarwiania rzeczywistości raczej była mniej pożądana i akceptowana. Być może Teagan powinna przemyśleć pisanie jakichś książek, żeby ten nadmiar pomysłów z głowy wyrzucić. Nie zamierzał jej jednak życia układać i mówić, jak ma od teraz żyć — wątpił, aby dało to jakiekolwiek skutki, chyba wręcz przeciwnie. Raczej uważał ją za osobę, która za bardzo lubiła robić po swojemu i na złość innym, nawet jeśli miała świadomość, że mieli rację. I chyba mieli to w pewnym stopniu zapisane w genach, bo sam nie był lepszy.
Skoro tego Ci trzeba — brzmiało to całkiem rozsądnie, skoro dopiero co zakończyła dość dramatycznie związek z facetem, który umarł. Przynajmniej tak twierdziła. Odpoczynek od ludzi czasami dobrze robił, chociaż Marcy w tej kwestii miał skłonność do przesady. Nie warto było więc podążać za jego przykładem w tym zakresie, skoro pewnie wypadłby na sztywnego i mało rozmownego nawet na samotnej imprezie na cmentarzu, wśród umarlaków.
Naleśniki, to już coś — pokiwał lekko głową, a potem napił się piwa, żeby spojrzeć na nią z rozbawieniem. — Nie mam pojęcia, czy jest — przyznał lekko rozbawiony. Jego poranione i pokryte bliznami po rozcięciach i licznych oparzeniach, których dorobił się w pracy na kuchni, dłonie i przedramiona raczej mówiły coś innego. Ale to jednak było inne gotowanie, które chyba nie do końca można było porównywać do tego w domu. Albo w przyczepie. — Ale skoro umiesz naleśniki, to patelnia na pewno Ci się przyda — także mogła na niego liczyć, dostanie prezent.
Okej, czyli muszę się wyprowadzić na okres okołoświąteczny, zapamiętam — pokiwał głową z miną, jakby koniecznie musiał zanotować to w pamięci. — Mogę założyć sweter, jeśli będę miał wolne w święta i będziemy się widzieć, ale jeśli dołożysz do tego śpiewanie gównianych piosenek i przyniesiesz mi jakiegoś Mikołaja wygrywającego kolędy, to raczej zgłoszę Cię na policję — dodał, bo powinna być tego świadoma. Był nieco Grinchem od zawsze (marzył o samotnych świętach z psem, wiadomo), ale jednak praca jeszcze mocniej w nim to podejście utrwaliła. Albo zabiła w nim resztki radości z życia, ale to brzmiało zbyt mrocznie nawet jak na niego.
Wspaniale, że tak uważasz — napił się piwa ponownie. — Pamiętaj o tym w święta — wtedy, gdy będzie rozważać, jak bardzo go dręczyć.

teagan reddington
graficzka komputerowa — freelancerka
28 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
tworzy grafiki, dużo kłamie i udaje, że lubi aktualne życie
Z wyobraźni stale korzystała w pracy — w mniejszym stopniu i najwidoczniej niewystarczająco, by wyzbyć się wszystkich absurdalnych historii, rodzących się w jej zakamarkach. Na pewno nie chciałaby jednak, by nagle jej życie stało się nudne i typowe w historiach, które z takim zapałem opowiadała. Potrzebowała, by nadal miało sporo koloru i atrakcji, które jeśli ktoś nie znał jej na tyle, potrafiły wprawić w osłupienie.
— A ty teraz odpoczywasz, czy nie? — zapytała w międzyczasie, nabierając trochę jedzenia na widelec. Nie sformułowała tego wprost, ale chciała wiedzieć, czy wszystko układało się u niego tak, jak powinni i czy codzienność nie uzupełniała jakaś osoba, której imieniem chciałby się podzielić. Wbrew pozorom lubiła słuchać, tym bardziej szczegółów z życia młodszego brata.
— Będę mogła rozwijać się dalej — podchwyciła. Nauka gotowania nie znajdowała się na liście jej życiowych planów priorytetów dotychczas, ale wystarczyło, by te słowa zawisły między nimi, by Teagan klasnęła w dłonie podekscytowana. — Chyba że ty będziesz chciał mnie nauczyć — zaproponowała. Sądziła, zapewne zgodnie z prawdą, że jako szef kuchni znał się na rzeczy. Cierpliwość i wyrozumiałość względem siostry mogła stanowić większe wyzwanie, niż konieczność przekazania jej cennych wskazówek, ale jeśli tylko będzie chciał, to Tea obieca mu słuchać, nie krzywić się na nic i nawet zaangażować w pełni.
— Jesteś okrutny — poinformowała go z pełnym przekonaniem. Usta jej nawet nie drgnęły, gdy to mówiła, a poważna mina świadczyła, ze jest nim szczerze oburzona. — Jestem w stanie poświęcić Mikołaja za pierniki i światełka — zaoferowała, wierząc, że była to uczciwa wymiana, która powinna go skusić. Wprawdzie nie miała pewności, że będzie miał wolne w święta, ale miłą odmianą byłoby spędzić ten wieczór w towarzystwie braci (Aldreda też ściągną!), niż samotnie. W przyczepie, której nie znosiła, ze światełkami, które głupie nakazy jej ograniczyły.
— Będę pamiętać, wybierając ci prezent — dała mu słowo. Chciała, by zabrzmiało to tajemniczo, żeby nie wiedział do końca, czy mówiła poważnie i wybierze coś, co wciśnie w najdalszy kąt obrzydzony, czy może jednak spisze się na medal. Uśmiechnęła się więc lekko, dla lepszego efektu. — Teraz będę rozczarowana, gdy nie będziesz miał wolnego — przyznała uczciwie. Brzmiało to wszystko jak bardzo ładny scenariusz, który liczyła, że uda im się zrealizować. Na jego zasadach bardziej, niż na jej, skoro to do domu Marcy’ego się wciśnie.

szef kuchni — salsa bar and grill
28 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
You, you enchant me, even when you’re not around. If there are boundaries, I will try to knock them down.
Być może był to inny rodzaj kreatywności, więc czerpała te zasoby z nieco innego źródła. A może po prostu była patologiczną kłamczuchą i potrzebowała profesjonalnej pomocy i terapii — to też było oczywiście możliwe jak najbardziej. Tak samo, jak to, że po prostu wystarczyłoby, aby się przemyślała poważnie i zaczęła gryźć się w język, zanim puści wodze fantazji, ubarwiając swoje historie o rzeczy, które nie miały miejsca. Na razie jednak chyba dość sprytnie ukrywała rozległość swojego problemu w tym zakresie, więc chyba nikt poza nią samą nie był w stanie określić, do jakiej kategorii należy do zakwalifikować.
Od ludzi? Tak, poza pracą — przyznał, co było prawdą. Widywał się oczywiście z niektórymi osobami, ostatnio nawet był na jakichś randkach i był umówiony na kolejną, ale podchodził do tego z dużym dystansem i żadnej presji. Jak nie miał ochoty na towarzystwo, to z niego rezygnował. Być może miał skłonność do tego, aby robić to nieco zbyt często, ale po pierwsze nad tym pracował, a po drugie jego praca miała taki charakter, że naprawdę trudno go winić, że miał po jej zakończeniu odrobinę dość zgiełku, hałasu i ludzi.
Kupię Ci do pakietu książkę kucharską — skoro chciała się rozwijać, to na pewno jej się taka z podstawami ważnymi przyda. Niektórym ludziom wydawało się, że wystarczy podążać za przepisem i na pewno wszystko wyjdzie świetnie, ale prawda była taka, że wszystko dało się spieprzyć, jeśli nie miało się ogólnego obycia w kuchni. — Ale nie w Twojej kuchni — skrzywił się na samą myśl o potencjalnej nauce siostry w tak małej przestrzeni, gdzie pewnie prędzej by się jednak pozabijali, gdy stracą do siebie wzajemnie cierpliwość, a nie czegokolwiek ją nauczyli.
Pierniki, okej — mruknął i skinął lekko głową. — Świąteczne ciastka i egg nog też Ci zrobię, tylko nie oczekuj żadnego śpiewania i wesołego ho, ho, ho — przewrócił oczami. Nawet teraz to ho, ho, ho, wypowiedziane najmniej entuzjastycznym tonem na świecie pozbawionym emocji, ledwo przeszło mu przez gardło.
Niczego Ci nie zagwarantuję, ale powiedzmy, że może się postaram — była to średnia obietnica, ale chyba trudno było liczyć na lepszą z jego strony, skoro jednak nadal był sobą, Tea znała go na tyle, aby być tego świadoma. Teraz mógł mieć dobre intencje i nie chcieć jej zawieść, ale do świąt sporo mogło się zmienić i jednak mogło okazać się, że w pracy będzie miał tyle ciekawych wyzwań i rzeczy, że będzie wolał postawić na to.

teagan reddington
graficzka komputerowa — freelancerka
28 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
tworzy grafiki, dużo kłamie i udaje, że lubi aktualne życie
Problem w tym, że kiedy było się taką dobrą kłamczuchą, to łatwo przychodziło oszukiwanie siebie, że nie ma się z tym wcale problemu. Co dowodziło tego, że faktycznie należało to omówić w końcu z jakimś specjalistą.
— To dobrze, to zdrowe — przyznała. Tea nie była do końca odpowiednią osobą do tego, by wygłaszać podobne teorie, nie do końca potrafiąc przecież określić, co takiego mogło być zdrowe, a co raczej niekoniecznie. Mówiąc to, miała jednak na tyle poważną minę, że nie pozostawało nic innego jak uwierzyć jej na słowo.
— Świetnie — przyznała zadowolona, przekonana przez te kilka sekund, że faktycznie byłaby gotowa ze skupieniem studiować kartki w książce kucharskiej, chcąc trochę się rozwinąć w tej dziedzinie. Chociaż Teagan raczej była tym typem osoby, która zapomina o tym, że przeczytanie przepisu nie wystarczy — trzeba go jeszcze skrupulatnie najpierw odwzorować. — Nie, oczywiście, że nie — potwierdziła, bo chociaż naturalnym odruchem była chęć obrony jej kuchni, wiedziała doskonale, że nie ma argumentu, który mógłby go przekonać do tego. Ona sama też nie chciała uczyć się czegokolwiek w przyczepie, która pozbawiała Teę chęci do życia.
— Okej. Ja się przebiorę za Mikołaja — dała mu słowo, którego i tak nie zamierzała dotrzymać. Nie sądziła, by gdziekolwiek, w Lorne Bay, istniała wypożyczalnia, która umożliwiłaby jej przebranie się za dziadka z czapką i workiem na plecach.
— To wystarczy — rzuciła podekscytowana, klaszcząc z ekscytacją w dłonie. Oczywiście nie powinna w tym miejscu brać niczego za pewnik, ale to Tea — już zastanawiała się, jakie filmy świąteczne mogłyby jednak wchodzić w grę u kogoś takiego, jak Marcy.

<3
rolnik — doyle's farm
35 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Przejął farmę po starym przyjacielu, gdzie zajmuje się uprawą ziemi. Z ogromną ochotą poznaje kobietę, która twierdzi, że kiedyś ją kochał.
004.
bronte & beacon
Every date is a chance to fall in love again.
{outfit}
Posprzątał furgonetkę — wytargał z farmerskiego domu odkurzacz pamiętający lata siedemdziesiąte, który ku jego zaskoczeniu doskonale poradził sobie z warstwami kurzu oraz ziemi nanoszonymi w zakamarkach podeszwy przez długie miesiące. Zabrakło mu czasu, by umyć samochód z zewnątrz, choć przypuszczał — a przypuszczenie to graniczyło z pewnością — że żaden specjalistyczny szampon nie był w stanie poprawić wyglądu odrapanego lakieru i prześwitującej rdzy. Z większą dbałością o szczegóły zajął się własnym ciałem. Sięgnął nawet po krem, choć nie miał pewności czy data wyznaczająca termin jego przydatności nie minęła. Nie pożegnał się natomiast z krótkim zarostem, pamiętając, że przyjaciółka podarowała mu komplement, zaznaczając, że jego twarz nabiera charakteru, gdy zdobi ją krótka, ale ujarzmiona broda. Cokolwiek wyprawiał przed spotkaniem z Bronte — które jak na pierwszą randkę wydawało się całkowicie spóźnione — starał się wypaść dobrze. Lub przynajmniej znośnie.
Kraciastą koszulę wymienił na coś bardziej stonowanego, nie będąc pewnym, czy Bronte w ogóle dostrzeż w nim tę zmianę. Zapakował do samochodu — w jego odczuciu — niezbędne rzeczy, świadomy, że prawdopodobnie zapomniał o czymś, co w połowie r a n d k i okaże się niezastąpione, ale nie miał wystarczająco dużo czasu, by przewertować internetowe poradniki zawierające wcześniej przygotowane listę tego, co przydać się może w p l e n e r z e.
Nie zdążył zgasić silnika, kiedy jego oczom ukazała się zbiegająca po kilku schodkach kobieta. Mimowolnie uśmiechnął się na ten widok, bo pośpiech niewspółgrający z malującym się na jej twarzy zdenerwowaniem wyglądał uroczo. Zdążył wyjść z samochodu, żeby ją przywitać. I zanim cokolwiek powiedział, odnalazł jej dłoń i przyciągnął ku sobie, by poczuć bliskość, za którą — co zrzucił na niesamowity seks, nie e m o c j e — tęsknił. Wydawało mu się, że Bronte chciała coś powiedzieć, może zwyczajnie się przywitać, ale zamknął jej usta pocałunkiem, który trwał zdecydowanie za długo jak na standardy pierwszej randki. — Tak, ty też wyglądasz wspaniale — stwierdził, nie dając jej dojść do słowa. Poprowadził ją ku miejscu dla pasażera i zamknął za nią drzwi samochodu — szarmanckie gesty były częścią jego osobowości sprzed wypadku i wynikały (między innymi) ze szkoleń, które miały go przygotować do pracy w każdych warunkach.
Jedziemy na targ — powiedział, zanim Bronte zdążyła zadać pytanie i nim zastanowił się nad następnym gestem, jego dłoń powędrowała do jej kolana, którą zabierał tylko wtedy, gdy musiał zmienić bieg.
ODPOWIEDZ