pisarz/artysta — sam sobie u siebie
37 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
pisarz/artysta o złamanej duszy i problemie ze startem nowego życia w Lorne Bay.
~~ parę miesięcy wstecz, jakoś po przyjeździe do Lorne

Gwen Fitzgerald

Przyjeżdżając do Australii Buchanan w głowie miał ten cały spadek po wujku, to niestety zasłaniało mu wszystko w tamtej chwili. Zabrał ze sobą niewiele, ostatnie drobniaki i skromną torbę, w końcu miał zacząć tutaj na nowo swoje życie, po co brać ze sobą przeszłość, no nie? Nie liczył na cuda, ale na spory zastrzyk gotówki ewentualnie pokaźną posiadłość, coś co mógłby potem spieniężyć albo jakoś potem zainwestować. Jednym słowem - miał w głowie ułożony plan na to jakby to się zacząć rozgaszczać w nowym miejscu, jak spróbować startu niczym w grze, nowego trybu "gry". W teorii mógłby mieć jakieś obawy ale przecież co złego mogło się wydarzyć? Problemy mniejsze czy większe, jakieś już przepracował i w zasadzie liczył iż to na tyle, że to już koniec i teraz karta się odwróci, bo musi, chyba.

Rozgościł się w tutejszym skromnym hotelu, z pieniędzy które mu zostało, wnioskował iż potrzeba załatwiać sprawy związane z wujem co raz szybciej. W teorii to nie była łatwa sprawa ale liczył na to, że po drodze nie pojawią się żadne konsekwencje ani zaginione dzieci. Wuj z tego co pamiętał, nie miał potomków bo jego żona nie mogła mieć dzieci i też zmarła dosyć wcześnie z powodu swego rodzaju traumy. Dawno nie poruszał tych kwestii bo nie były one mu potrzebne. Jordan żył w swoim świecie w Ameryce i tam też planował kontynuować swoją karierę i życie, dopóki sam się nie posypał.
Okazja więc nadarzyła mu się naprawdę wielka ale problem był taki, że nie wiedział na co się pisze i że "spadek", który ma za coś miłego i przyjemnego, takowym się nie okaże.

Jeszcze przed wylotem do Australii dostał list, który mówił mu o całej zaistniałej sytuacji i to właśnie z tym dokumentem udał się pod kancelarię gdzie to miał znaleźć prawnika, który to trzymał piecze nad sprawami jego wuja. Fitzgerald & Hargrove - dumnie głosił nazwę napis na budynku przed którym się Buchanan zjawił. To było miejsce, które miało uczynić go szczęśliwszym człowiekiem i nieco bogatszym w nowej rzeczywistości. Wkroczył więc do środka niesiony całą tą historią, z uśmiechem na ustach witając asystentkę czy kogoś kto stał na straży tego miejsca.
Jak dowiedział się od przyjaznej kobietki, czekała na niego jedna z współwłaścicielek tego miejsca, nie jaka pani Gwen Fitzgerald. I to do niej miał się zgłosić w sprawie o którą dopytywała kobietka z okienka.
Udał się więc za jej pozwoleniem dalej w głąb budynku na poszukiwania pomieszczenia, gdzie miała zadziać się magia. Przynajmniej naiwny dalej na to liczył!

przyjazna koala
Ł.
brak multikont
adwokat, współwłaścicielka kancelarii — Fitzgerald & Hargrove
34 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
Wdowa. Trzy lata temu straciła męża w wypadku, a sama została ciężko ranna. Nie pracowała w zawodzie, pilnowała rodzinnego baru, ale razem z Benem otworzyła w końcu własną kancelarię.
Wciąż jeszcze byli młodą kancelarią. Szyld Fitzgerald & Hargrove nie był może jeszcze szalenie znany na lokalnym rynku, ale nazwiska właścicieli miały już pewnego rodzaju rozpoznawalność. Dawniej zarabiali pieniądze dla innych, obecnie pracowali już na własną renomę i zdecydowanie była to jedna z najlepszych decyzji, jakie Gwen i Ben podjęli w ostatnim czasie. Nie mieli jeszcze zbyt wieli klientów, więc każdego z nich mogli potraktować z większym zaangażowaniem, niż miało to miejsce w wielkich kancelariach zajmujących się ogromną liczbą spraw. Zresztą, mniej więcej w taki, dość ludzki sposób, trzeba zajmować się każdym klientem, więc w przypadku starszego pana nie mogło być mowy o wyjątku.
Mężczyzna zgłosił się do kancelarii krótko po tym, jak zaczęła ona działać. Znał rodziców Gwen, gdy ci jeszcze żyli, słyszał o tym, że ich córka skończyła prawo, nic więc dziwnego, że to właśnie do niej zwrócił się pewnego dnia, gdy uznał, że nadszedł czas uporządkowania swoich majątkowych spraw. Zapewne planował pożyć sobie jeszcze kilka lat (bo kto by tego nie chciał), ale wyszło nieco inaczej. Mężczyzna zmarł, a wszystkimi jego sprawami finansowymi zajęła się Fitzgerald.
Znalezienie spadkobierców nie było trudne. Tak naprawdę był to tylko jeden człowiek - mieszkający w Stanach Jordan Buchanan, który miał odziedziczyć wszystko po swoim wuju. Gwen całkiem sprawnie poradziła sobie z namierzeniem go gdzieś na drugim końcu świata; przedstawiła się, złożyła stosowne kondolencje oraz wytłumaczyła powody, dla których to właśnie ona do niego dzwoniła. W zasadzie jeden powód - spadek. To starszy pan był jej klientem i to jego sprawami miała się zająć, zamierzała więc doprowadzić sprawy do finału. Na szczęście spadkobierca nie kazał długo na siebie czekać.
Jej gabinet miał przeszklone ściany, więc bez problemu dostrzegła mężczyznę krążącego po kancelarii. Znała go e zdjęć, widziała go na kilku fotografiach, wstała więc ze swojego krzesła i podeszła do drzwi.
- Pan Buchanan? Gwen Fitzgerald. To ja kontaktowałam się z panem w sprawie spadku - zaprosiła go do pomieszczenia. - Proszę usiąść. Napije się pan czegoś? Kawy? Herbaty? Może wody z sokiem z lokalnych owoców?
Skoro był już w Australii, to dlaczego nie miałby spróbować tutejszych specjałów, zanim przejdą do rzeczy?

Jordan Buchanan
pisarz/artysta — sam sobie u siebie
37 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
pisarz/artysta o złamanej duszy i problemie ze startem nowego życia w Lorne Bay.

O swoim wujku nie wiedział za dużo, nie raz może przeczytał coś co napisał na widokówce z kangurem, które przysyłał im praktycznie co święta. Potem Buchanan wszedł w dorosłość i mało co wiedział co u niego się dzieje i co słychać. Wiedział jedynie, że żył ze swoją kobietą ale nie doczekali się potomka. Lata leciały a jedyne co mu o nim przypominało to te schowane gdzieś w jego rodzinnym domu, pocztówki. Oraz historie, które krążyły po rodzinie a które to przedstawiały wuja jako wielkiego bogacza, normalnie legendę Lorne Bay i Australii. Wszystko to było jednak jedną wielką bujdą na kółkach, o czym miał się przekonać sam Jordan.
Zdziwił się z jednej strony tym, że to na niego miał zostać przepisany spadek ale z drugiej strony był w tamtej chwili w kiepskim momencie swojego życia. Widział w tym szanse na nowy start ale i sam w sobie był zawsze ciekawy Australii. Niby coś odległego ale jednak tak bardzo podobnego, łącznie z językiem. Przybywając tutaj dużo czytał tych porównań w ich języku, takim samym ale jednak posiadającym ten dziwny pazur, którego nie pojmował.

Póki jeszcze miał finanse, zatrzymał się w dosyć przystępnym cenowo hoteliku, co by nie było że przyjechał prosto z lotniska. Nie chciał od razu rzucać się na ten „skarb” jak hiena. Chociaż trzeba to przyznać głośno – zżerała go ciekawość tego co miał wuj, a co miało teraz być jego.
Na miejscu w kancelarii, czuł się miło i nawet przez moment nie pomyślał, że humor czy cała otoczka tego spotkania może przybrać inne barwy. Był uśmiechnięty i przyjemnie nastawiony do kobiety, z którą jak to się domyślał miał przyjemność rozmawiać.

- Tak. Jordan Buchanana. Witam, chyba rozmawiałem z Panią przez telefon, prawda? - zaczął, witając się z nią kulturalnie. Jasnym był jego akcent, typowy dla Amerykańców ale zdaje się iż prawniczka znała doskonale jego personę, prześwietliła sprawę.

- Trochę tutaj już jestem, a nie miałem okazji spróbować, więc niech będzie ten dumny „kwiat” Lorne Bay - sok. – w teorii mógłby ją poprosić o coś znacznie mocniejszego bo nie wiedział czy na trzeźwo przyjmie taką nowinę, ale chyba nie chciał wyjść na takiego. Po za tym alkohol i on, to coś czego musiał unikać a nie w to brnąć, przy swoich problemach? Nah..
Szkoda tylko, że nie miał pojęcia jakie to informacje na niego czekają i że to tego, coś mocniejszego pasowałoby jak ulał. Mimo to rozsiadł się na krześle za jej pozwoleniem i oczekiwał tej wiekopomnej chwili jak gdyby nic, przy okazji dostając wcześniej wspomniany sok.

Gwen Fitzgerald

przyjazna koala
Ł.
brak multikont
adwokat, współwłaścicielka kancelarii — Fitzgerald & Hargrove
34 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
Wdowa. Trzy lata temu straciła męża w wypadku, a sama została ciężko ranna. Nie pracowała w zawodzie, pilnowała rodzinnego baru, ale razem z Benem otworzyła w końcu własną kancelarię.
No tak, jakby na to nie patrzeć, mit wujka mieszkającego za granicą zawsze kojarzy się ludziom z bogactwem, innym, często lepszym życiem, ale spadek... Ta, on zdecydowanie kojarzył się wszystkim dość jednoznacznie z pieniążkami oraz nieruchomościami, których właścicielem można było zostać, oczywiście pod warunkiem, że zmarły o nas pamiętał i uznał, że jesteśmy godni odziedziczenia jego dóbr. No w ostateczności mogło chodzić też o to, że nieboszczyk nie miał poza nami żadnych innych krewnych i właśnie ta okoliczność zachodziła w tym konkretnym przypadku.
Gwen dokładnie sprawdziła, czy przypadkiem nie ma jakichś innych spadkobierców, a gdy upewniła się, że ten jedyny mieszka w Stanach, od razu uruchomiła swoje kontakty. Wiadomo, załatwianie bieżących spraw musi trochę potrwać; w końcu nie każdy może tak z dnia na dzień rzucić wszystko i lecieć na inny kontynent. Na szczęście mężczyzna nie kazał na siebie zbyt długo czekać i w końcu będzie można przejść do konkretów.
- Dokładnie. Cieszę się, że w końcu możemy spotkać się osobiście.
Wiadomo, telefony i maile to jedno, ale nic nie zastąpi rozmowy w cztery oczy.
Na alkohol z pewnością przyjdzie jeszcze czas. Póki co Fitzgerald zamierzała być tak profesjonalna, jak to tylko możliwe. Poprosiła więc recepcjonistkę, by ta przygotowała im dwie szklanki wody z dodatkiem soku. Poprosiła również, by nie łączono teraz do niej żadnych rozmów. Zamierzała w pełni poświęcić się swojemu klientowi.
- Domyślam się, że mogę pominąć cały wstęp związany z nazwami ustaw i paragrafami, na które będę się powoływać? - wolała o to spytać. Niektórzy klienci wolą wiedzieć wszystko, może nawet coś sobie zapisać, by potem zweryfikować jej słowa, ale przeważająca większość ludzi uznawała to za nudne, wręcz usypiające i po czymś takim kompletnie przestają jej słuchać. Wszystko to, o czym powie, będzie zapisane w akcie notarialnym, więc chyba wszyscy na tym skorzystają.
- Zanim zacznę odczytywać testament pańskiego wuja, chciałabym wyraźnie zaznaczyć, że jest pan jedynym spadkobiercą. Na wszelki wypadek sprawdziłam wszystkie możliwości. Pozwoliłam sobie nawet wynająć detektywa, który dogłębnie przyjrzał się sprawie. Jego honorarium zostało pokryte jeszcze z zadatku pozostawionego mi przez pańskiego wuja - dodała, by Buchanan nie czuł, że musi jeszcze za to zapłacić. Już bez tego był w dupie, choć oczywiście nie mógł mieć jeszcze o tym pojęcia. Gwen je miała, a i tak nie chciała zbytnio grać na jego szkodę. Lubiła starszego pana, był dobrym klientem, więc nie miała serca, by zdzierać coś z biednego Jordana.

Jordan Buchanan
pisarz/artysta — sam sobie u siebie
37 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
pisarz/artysta o złamanej duszy i problemie ze startem nowego życia w Lorne Bay.

Kwestia spadku działa zawsze na człowieka pobudzająco, wręcz podniecająco. W głowach kreuje się wielkie oczekiwanie i wielka góra pieniędzy, która na tą osobę czeka. Jordan pewnie kiedyś by na to tak nie patrzył bo jego kariera nabierała tempa, bo miał żonę i wydawało się, że podpił właśnie świat. Teraz jednak? W momencie gdy z piedestału spadł na sam dół, dużo sobie obiecywał po tym co odziedziczył tutaj po wuju. Chciał na tym na nowo zbudować siebie, swoje nazwisko – widział w tym szansę na nowe życie, w nowym miejscu. To chyba nie dziwne, że czuł dziką wręcz ekscytację gdy ruszał na nieznane rejony, gdy docierał do Lorne Bay. Chociaż przez sam telefon nie dowiedział się żadnych konkretów, nawet przez chwilę nie miał złych myśli czy „walizki pełnej obaw”.
Cieszył się na widok pani prawnik, cieszył się z jej profesjonalizmu i tego, że chciała domknąć tą sprawę tak jak powinna zostać domknięta. Budowane napięcie co raz mocniej nakręcało samego Jordana więc gdy tylko pojawił się sok, skorzystał z okazji aby się napić i zwilżyć nieco gardło nim mu w nim zaschnie na wieści, które nadchodziły.

- Może Pani śmiało przechodzić do konkretów, nie znam się na tym całym prawniczym slangu, ale rozumiem co konieczne. - tak, bo co musiała to niech robi, on nie będzie jej specjalnie przeszkadzać. Był świadomy jak to wszystko musi się odbywać i że to takie są przepisy a nie czyjeś widzi mi się. Nie oponował i nie przeszkadzał kiedy mówiła, przytakując i akceptując to co potrzebne.

- Rozumiem wszystko. Jestem więc jedynym możliwym spadkobiercą, ok. Można kontynuować. – zachęcił ją aby dalej szła do konkretów, do tego co pewnie chciał usłyszeć. Cieszył się nawet, że staruszek pomyślał aby zawczasu wszystko opłacić co by nie miał w tej kwestii problemów, nawet jego wzrok mógł powędrować z automatu do góry – tak jakby mu dziękował.
Pewnie było miło do jednego momentu, gdy zamiast odczytać to co przyjemne, Fitzgerald wyjechała z grubej rury. Jordan zamknął na moment oczy przysłuchując się w transie, że zaraz otrzyma tutaj w spadku jakieś miliony czy może pokaźną posesje, a tu co? Z początku myślał, że to jakiś błąd albo przejęzyczenie tej całej prawniczki, ale chyba nie było tak kolorowo jakby tego oczekiwał.

Otwierając oczy, Buchanan spojrzał na nią robiąc nieco szokowaną minę, doszukiwał się w kobiecej mimice czy mowie ciała dosłownie czegokolwiek, ruchu albo nawet oznajmienie, iż wkręca go trochę bo za dobrze by miał, ale nie? Tutaj dopiero miało wyjść jak się wpakował w konkretne dziadostwo i jak daleki był od marzeń o „swoim spadku”. Emocje wręcz opadły całkowicie, ciepło z ciała uleciało a zastąpił go ponury chłód tego, co na niego spadało. Starszy człowiek, jego wuj - zostawiał mu dosłownie nic, a do tego było coś do spłacenia? Serio?

Gwen Fitzgerald

przyjazna koala
Ł.
brak multikont
adwokat, współwłaścicielka kancelarii — Fitzgerald & Hargrove
34 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
Wdowa. Trzy lata temu straciła męża w wypadku, a sama została ciężko ranna. Nie pracowała w zawodzie, pilnowała rodzinnego baru, ale razem z Benem otworzyła w końcu własną kancelarię.
Będąc na jego miejscu chyba każdy myślałby w podobny sposób. Zapewne nie chodziło nawet o same pieniądze, o bogactwo, ale również o to, że ktoś o nas pamiętał i być może coś nam zapisał, by nasza przyszłość była chociaż odrobinę lepsza. Nie wszyscy potrafili doprowadzić te sprawy do szczęśliwego finału, ale to chyba dobrze, że ludzie potrzebują prawników. Inaczej Gwen byłaby bez pracy, a mimo wszystko naprawdę lubiła swoje zajęcie.
- Muszę tylko dodać, że nasze wynagrodzenie również zostało już pokryte - uzupełniła jeszcze, żeby sytuacja była już całkowicie jasna. A skoro tak, to nie pozostało jej już nic innego, jak tylko przejść do rzeczy. - Pański wuj pozostawił po sobie nieruchomość w Lorne Bay. To niewielki dom w Sapphire River. Nie jest to najbardziej luksusowa dzielnica miasta, stąd wartość nieruchomości nie jest duża... Pan Buchanan* pozostawił również auto, marki... - potrzebowała chwili, żeby odnaleźć ją w dokumentacji. Niestety, nieszczególnie znała się na motoryzacji, więc musiała posiłkować się swoimi danymi. - Tak, to Ford z 1999 roku. Dokładna wycena tego auta zawarta jest w załączniku numer dwa - bo numer jeden dotyczył domu. - Rozmawiamy również o niewielkiej kwocie pozostawionej w gotówce. Mniej więcej podobna kwota zdeponowana była na koncie bankowym zmarłego - załączniki numer trzy i cztery. - Mówimy o takiej łącznej kwocie - pokazała mu kolejny dokument, by jednak faktyczne kwoty nie padały głośno, lecz były do wglądu strony zainteresowanej. - Niestety, mam tez złe informacje. Pański wuj miał długi. Sporo długów. Tych, które również pan dziedziczy. Ich łączna suma wynosi... - kolejny załącznik. - Zdecydowana większość majątku wuja powinna spłacić to zadłużenie. Zresztą, rozmawiałam z komornikiem i pan, jako osoba dziedzicząca wszystkie długo po swoim wuju, powinna mieć nieco więcej czasu na spłatę. Czas liczymy od dnia, kiedy dowiedział się pan o długu. Od dziś. Czyli... Zgodnie z dzisiejszym dniem, do spłaty pozostałe tyle.
Czy trzeba mówić o tym, że podsunęła u pod noc kolejną kartkę, na której widniała spora suma pieniędzy? Oczywiście tę sumę należało spłacić. Zdecydowanie nie była to kwota, którą spadkobierca dostanie na swoje konto.

* wymyślam teraz, że to wujek ze strony ojca, jeśli ściemniam, dawaj znać, zmienię mu nazwisko :sneaky:
Jordan Buchanan
pisarz/artysta — sam sobie u siebie
37 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
pisarz/artysta o złamanej duszy i problemie ze startem nowego życia w Lorne Bay.

Głównym powodem aby tutaj przyjechać, potem może i zostać i zakorzenić się w Lorne Bay, miał być cały ten spadek, o którym słyszał. Nie był aż tak zachłanny na pieniądze bo sięgnął już gwiazd i szczęścia mu to nie dało tak do końca wcale. Z drugiej zaś strony widział wizję początku dobrego, zaczęcia czegoś nowego właśnie tutaj. Cała sytuacja była dodatkiem, była historią pisaną w jego życiu i napawał się tym. Samo to, że był wręcz podniecony z samej wizji jaką roztaczał sobie w głowie, o tym co planował i chciał zrobić - a co miało mu dać to co zostawił wuj. Jakże był naiwny wsłuchując się zatem w słowa pani adwokat. Jakże był durny myśląc tylko o pozytywach, a nie biorąc pod uwagi wcale potencjalnych negatywów, zburzenia domku, który postawił sobie w wizualizacji. Był naiwniakiem, to proste.

- Ohhh.. jak miło, że nie muszę się tym martwić. Jakby nie patrzeć jestem sam w kropce i... - pewnie darował sobie kontynuację tego wątku, ale sama Gwen mogła tylko odczuwać pewne współczucie w stronę Jordana. W końcu sam jej mówił, że jest w kiepskiej sytuacji a tu proszę, miała mu jeszcze dorzucić dodatkowych zmartwień, sprawić że przyszedł tutaj z uśmiechem a wyjdzie w totalnym szoku, może i lekkim załamaniu z tego wszystkiego.

Rozglądał się wśród papierów i rzecz jasna, cieszył się pod nosem nawet z takiego banału jak stary samochód, może i zabytkowy albo po prostu niezły klasyk. Ciekawił go również i dom, a obrazy tego wszystkiego podawała mu na tacy, stąd widział to i kręcił nawet głową, bo imponowała mu to w jakiś sposób. Sam został trochę tak jakby w gołych gaciach, pozostawiając wspólne mieszkanie żonie, ale tym akurat się nie zadręczał w chwili gdy spoglądał na dokumentację i myślał o tych wszystkich dobrach. Nie oszukujmy się, oczy mu się świeciły, jak chyba każdemu kto dostał coś fajnego, albo znalazł. On teraz był w innym świecie, tak bardzo odległym, że mógł nie zrozumieć kolejnych słów.

- Dobrze, dobrze. Rozumiem. Gdzie mam podpisać? - rzucił, zanim jednak zaczęła o złych wieściach. Chyba nawet jej nie słyszał w tamtej chwili, tak bardzo omotany szczęściem i obrazami z papierów, które przeglądał. Bo pewnie było tam zdjęcie i domu i auta, a kwota z konta też nie była mała.
I gdyby nie mały trybik w jego głowie, małe zawahanie i słowo "komornik" płynące z ust kobiety, dalej żyłby w przeświadczeniu, że jest okej, że sytuacja wygląda dobrze. Poruszył się niespokojnie na krześle, odkładając te pozytywne dokumenty, po to aby spojrzeć na następne i.... Dotarło do niego w końcu!

- Jaki dług? ILE??!! To jest żart, prawda? Robi mnie Pani specjalnie w konia abym nie miał za dobrze, co? A może chcecie mnie jednak naciągnąć na podwójną opłatę, co?? Nie no, to są jakieś jaja chyba.. - westchnął wręcz wyraźnie pobudzony przez to co usłyszał, a potem zobaczył na własne konto. Okej, była tam fajna i ciekawa dla oka liczba, ale na minusie? Cholera jasna, w co on właśnie się wpieprzył i dlaczego tak okropnie to życie z niego drwiło?! Nie miał pojęcia kiedy, ale zrobiło mu się gorąco, tak mocno że aż dopił resztę soku jaki otrzymał. Musiał także intensywnie rozmasować swoje czoło, aby przeżyć to co przed nim widniało napisane na kartce, zarówno datę oczekiwanej spłaty jak i samą kwotę. Szybko policzył też w głowie, że będzie musiał do tego interesu jeszcze dołożyć. Pytanie tylko z czego?

dobrze jest proszę Pani! <33

Gwen Fitzgerald

przyjazna koala
Ł.
brak multikont
adwokat, współwłaścicielka kancelarii — Fitzgerald & Hargrove
34 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
Wdowa. Trzy lata temu straciła męża w wypadku, a sama została ciężko ranna. Nie pracowała w zawodzie, pilnowała rodzinnego baru, ale razem z Benem otworzyła w końcu własną kancelarię.
Dom, samochód, wszystko to rzeczywiście wyglądałoby świetnie u nowego posiadacza. Szkoda tylko, że nie wszystko wygląda w rzeczywistości tak wspaniale, jak na papierze. W tej wersji Jordan miał szansę zostać nieźle sytuowanym człowiekiem. Druga wersja, ta prawdziwa, przewidywała niestety same problemy, ale może i z nimi będzie można jakoś sobie poradzić.
- Proszę poczekać - zatrzymała go jeszcze, żeby był w pełni świadomy tego, co podpisuje. Jej osobiście nie przytrafiło się nic takiego, ale jej znajoma, jeszcze w dawnych czasach, przed krótką przerwą Gwen, nie powstrzymała interesanta. Ten złożył swój podpis, a kiedy dowiedział się, że odziedziczył również długi, urządził prawdziwą awanturę. Fitzgerald chciała jednak tego uniknąć. Na wszelki wypadek poprosiła też wspólnika, by był w gabinecie obok, bo ona biedna, nieco kontuzjowana, nie zamierzała z nikim się szarpać.
- Spokojnie, panie Buchanan. To nie jest żaden żart - odparła po chwili, licząc na to, że za chwilkę emocje nieco opadną. - Wszystko to, o czym mówię, jest wyszczególnione w dokumentach. Proszę mi wierzyć, nie mam żadnego interesu w tym, żeby "robić pana w konia" lub żeby "nie miał pan za dobrze", bo nasza kancelaria nie wzbogaci się w tej sytuacji nawet o dolara z majątku.
Dodatkowa opłata również nie wchodziła tu w grę. Gwen nie zasugeruje przecież, że mężczyzna mógłby zapłacić jej coś pod stołem, a ona zniszczy stronę dokumentacji, na której widnieje adnotacja o długu. Wiadomo, trudno nie być w szoku po usłyszeniu takich rewelacji, ale na wszystko musi być jakiś sposób.
- Wiem, że nie tego pan się spodziewał, ale czasami nie wiemy o naszych zmarłych wszystkiego. Mieszka pan za granicą, nie mógł pan być świadomy wszystkiego - zaczęła mu wyjaśniać. - Zdaję sobie sprawę z tego, że ta sytuacja nie jest łatwa. Proponuję, żeby nieco pan ochłonął i oswoił się z ta myślą. Na pewno znajdzie się jakiś sposób, żeby wyjść z tej sytuacji. Znam miejscowych komorników. Jestem pewna, że uda wam się jakoś dogadać i ustalić korzystny harmonogram spłaty zadłużenia.
Doskonale wiedziała, że wiadomość o tym, iż nagle trzeba coś spłacić, w dodatku coś, na co kompletnie nie miało się wpływu. Mimo to Gwen była pewna, że mężczyzna jakoś sobie z tym poradzi. Jakby na to nie patrzeć... Chyba nie miał wyboru.

Jordan Buchanan
pisarz/artysta — sam sobie u siebie
37 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
pisarz/artysta o złamanej duszy i problemie ze startem nowego życia w Lorne Bay.

Fakt, gdy tylko widział te całe dobra, przesłoniło mu to obraz na całą sytuację i kolejne kartki, mówiące o tym, że hola. Nic pan, panie Buchanie nie dostanie, a już na pewno nic dobrego. Przesadziłby gdyby faktycznie z góry to podpisał bez słuchania jej dalej i ogarniania rzeczywistości. Brutalniej ale jednak - rzeczywistości. Czy był narwany w tamtej chwili? Z jednej strony ekscytacja zasłaniała mu wszystko, chciał mieć to za sobą i szybko stąd wyjść w tanecznym wręcz podskoku, z racji swego bogactwa jakie zyska z dniem dzisiejszym. Realia jednak sprawiały, że bliżej mu było do wizji gdy wywożą go stąd na noszach przez zawał czy inny uraz czy sytuację w jakiej mógłby wylądować. W teorii był młody i zdrowy, ale kto wie?

- Cholera jasna... - rzucił i z automatu złapał się za kołnierzyk koszuli, którą musiał pewnie nieco rozpiąć i rozluźnić, szczególnie w okolicy szyi. Robiło mu się gorąco i niedobrze jednocześnie, a to nie wróżyło nic dobrego. W teorii mógłby ją poprosić o szklankę czegoś mocniejszego niż sok, ale zastanawiał się czy jest to odpowiednie? Czy czas i miejsce jest do tego w ogóle dobre. Powstrzymał się, ale chyba bez szklanki wody się nie może obejść. Chyba.

- Ja.. ja... ja.. emm... czy mogę prosić o szklankę wody? - ciężko przez gardło aktualnie przechodziły mu jakieś słowa, to emocje i cała ta otoczka, powodowały iż odczuwał i żal i złość i pewnie takie zrezygnowanie. Po co ja tu właściwie przyjechałem? Miał teraz sam do siebie pretensję o to, że zachciało mu się australijskiej przygody i brnął ślepo w nieznane z tą pieprzoną nadzieją, że życie go nie kopnie tym razem w tyłek. Stało się inaczej a on wpatrzony w odpowiednie pismo, próbował zrozumieć to, że prawda jest na wyciągniecie ręki. Pani prawnik wcale z niego nie drwiła i wręcz sprawiała wrażenie poruszonej, współczującej?

- Jasne. Nie wiem co powiedzieć bo to jest przygniatające.. Ja... eee. Nie wiem czy to jeszcze stoi w pani obowiązku i czy to zgodne z tym co zostało opłacone, ale czy mogę liczyć na pomoc? W sensie, czy przekaże pani kontakt do kogoś zaufanego w tym temacie? Jakby to powiedzieć delikatnie, cała ta sytuacja wydaje się podwójnie problematyczna.. - no tak, w delikatnych słowach chyba dawał do zrozumienia, że kiepsko z jego finansami i to wydaje się cholernie patowa sytuacja. Sam na pewno nie da rady z tym całym australijskim prawem, całym tym dziwnym zapisem. Nie ogarniał tego teraz i wątpię aby to ogarnął na dniach, tym bardziej w chwili gdy jego kieszenie świeciły pustkami.

Podziękował w międzyczasie za wodę, która się dla niego pojawiła i jak wręcz usychający wielbłąd na pustyni, wypił ją duszkiem. Nie żeby coś, ale chyba lepiej dla niego w tamtej chwili gdyby to był mocny drink, dający kopa. Na to pewnie i tak przyjdzie pora gdy tylko stąd wyjdzie, ale przedtem - chciał usłyszeć, że nie zostanie z tym sam, że będzie miał pomoc albo przynajmniej ugodowego człowieka na przeciwko siebie, który nie zażąda całej kwoty od razu. Liczył na cud, że chociaż z tym nie będzie mieć wręcz kosy na gardle.


ps - możesz pani skończyć swoim w sumie.

Gwen Fitzgerald
przyjazna koala
Ł.
brak multikont
adwokat, współwłaścicielka kancelarii — Fitzgerald & Hargrove
34 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
Wdowa. Trzy lata temu straciła męża w wypadku, a sama została ciężko ranna. Nie pracowała w zawodzie, pilnowała rodzinnego baru, ale razem z Benem otworzyła w końcu własną kancelarię.
- Tak, oczywiście - wstała i podeszła do drzwi. Wychyliła się na moment z gabinetu, porozmawiała chwilę z asystentką, która podała jej szklankę wody i zaraz już postawiła ją przed Jordanem. Rzeczywiście, w jego położeniu poproszenie o coś mocniejszego byłoby uzasadnione. W takich sytuacjach chyba każdy człowiek chciałby się napić, żeby nawet na moment zapomnieć o problemie, jaki właśnie na niego spadł. Bo owszem, to ogromny kłopot. Oby tylko nie przyszło mu teraz do głowy, żeby uciekać za granicę, bo tam też na pewno ktoś mógłby go dopaść i wyciągnąć od niego wszystkie możliwe pieniądze.
- Teoretycznie to już dwie osobne sprawy i gdyby chciałby pan, żebym zajęła się tym dłużej i bardziej profesjonalnie, musiałby nam już pan za to zapłacić, ale przekazanie panu numeru do komornika, nic mnie nie kosztuje - no chyba że policzyłaby mu za to swoją godzinową stawkę niczym za pełną poradę, ale przecież Jordan nie miał pieniędzy, miał długi, więc dziś i tak by jej nie zapłacił. - Porozmawiam z kim trzeba i się do pana odezwę.
Sięgnęła do stosika wizytówek leżących na biurku i podała mu jedną karteczkę.
- Gdyby miał pan jakieś dodatkowe pytania związane z kwestiami spadku, proszę do mnie dzwonić.
Jeśli mężczyzna czekał na cud, to takowego raczej się nie doczeka. Niestety, wszystko to, co właśnie działo się w gabinecie, zdecydowanie nie było żadnym żartem, kawałem, nie było tu również ukrytej kamery. Ot, wujek Buchanana po prostu miał długi, które przeszły na niego.
Przez chwilę Gwen instruowała go jeszcze w prawnych kwestiach, aż w końcu Jordan wyszedł. Blondynka poświęciła jeszcze moment na porządkowanie wszystkich dokumentów, a kiedy skończyła, poszła zrobić sobie porządną kawę.

/ zt Jordan Buchanan
ODPOWIEDZ