żona — poszukuje czegoś odpowiedniego dla siebie
27 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
To był jeden z tych momentów, kiedy nie zastanawiała się zbyt wiele nad czymkolwiek. Przez jej głowę nie przebiegały myśli o tym, co tak właściwie działo się aktualnie z jej życiem, jak dotarła do tego momentu ani tym bardziej, czy to wszystko było w porządku albo co będzie dalej. Nie pierwszy raz zdawała sobie sprawę z tego, że proza życia bardzo łatwo daje się zepchnąć z pola widzenia, gdy przed oczami rozciąga się widok na ocean, stopy zanurzone są w błękitnej, czystej wodzie przydomowego basenu, a w dłoni znajduje się drink z palemką… Być może nawet nie pierwszy już tego dnia. Adeline miała wrażenie, że wszystko jest w porządku. Nie wiedziała, gdzie jest jej małżonek, podobnie jak nie wiedziała, gdzie będzie się znajdował tego wieczora. Jeszcze kilka lat temu jako dobra żona, którą naprawdę starała się być, zainteresowałaby się tym, gdzie bywa i kiedy zamierzał wrócić do domu. Na obecnym etapie, po wielu razach, gdy odbiła się od braku odpowiedzi w najlepszym wypadku i pasywnej agresji w wypadku mniej pozytywnym, nie miała ochoty naciskać. Zreszta, czy był jej do czegokolwiek potrzebny? To przecież nie tak, że nie miała absolutnie niczego do zrobienia i nie potrafiła zająć sobie czasu sama…
No, może nie tak dawno temu faktycznie snułaby się z kąta w kąt tej sporej willi, wzdychając ciężko i bezskutecznie próbując znaleźć sobie coś produktywnego do zrobienia, ale teraz wolała zamiast tego snuć plany. Na przykład na to, jak dotrzeć do większej ilości pań w Lorne Bay, które być może chciałyby dołączyć do jej klubu książki. Im więcej, tym lepiej, prawda? Z takiego założenia wychodziła. Do tej pory werbowanie członkiń personalnie wychodziło jej całkiem nieźle i spróbowała wrzucić małe ogłoszenie na mediach społecznościowych, mimo że nie wiedziała, co z tego wyniknie, więc… Być może powinna pomyśleć nad czymś więcej? Albo przynajmniej wymyślić pierwszą książke, którą mogłyby przeczytać w ramach ich małego klubu…?
Wierzyła, że jeszcze kilka drinków i wszystko poukłada się w jej głowie samo. Zanim jednak miała okazję dotrzeć choćby do połowy drugiego, usłyszała dzwonek do drzwi wejściowych. Chciała otworzyć, ale uprzedziła ją sympatyczna Kubanka, która przychodziła dwa razy w tygodniu, żeby zadbać o porządek. Addie usłyszała, że wpuściła kogoś do środka, oznajmiwszy, że Pani Domu znajduje się nad basenem na tyłach…

Camelia Gilmore
Fryzjerka — DS HAIR & MAKEUP
44 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
#10

Camelia coraz bardziej czuła się jak samotna pani w średnim wieku. Nie singielka, ale samotna. Singielką była od zawsze, niemal od dwudziestu pięciu lat, jednak do tej pory miała przy sobie dwie córki, które zajmowały jej większość wolnego czasu, myśli a także i pieniędzy. Te jednak dorastały już, miały swoje życie i spędzały coraz więcej czasu same, myśląc już nawet o wyprowadzce. Co prawda Camelia, osoba która dość łatwo nawiązuje kontakty, zawsze miała do kogo się odezwać, napisać smsa, ale spędzanie wspólnego czasu to inna sprawa. Każda osoba miała swoje obowiązki, swoje hobby, swoich bliskich i rodziny - przez co czas dla bliskich był ograniczony. Co prawda w ostatnim czasie Camelia zaczęła się spotykać z Aidenem, ale to nie było jeszcze bardzo poważne. Możliwe, że wkrótce takie będzie, ale jeszcze potrzebowali trochę czasu. Chyba szybkość w tworzeniu związków była niczym parabola, w wieku nastoletnim trwa to długo, potem coraz krócej, wystarczyło się napić i pójść do łóżka a na starość trwa znowu to tygodniami. Nieważne, Camelii się nie spieszyło i chciała na spokojnie poznawać Thompsona.
Jednak czuła, że powinna była poszukać jeszcze czegoś, co dawałoby jej sens w życiu, albo już nie bawiąc się w sztampowe określenia, zajmowało by jej w miły sposób czas. Jako, że była fryzjerką i to jedną z tych lepszych w Lorne Bay, z wieloma latami doświadczenia, kursami i po prostu ręką do tego typu zabiegów, wiele słyszała plotek, czy informacji. To właśnie w taki sposób chyba po raz pierwszy usłyszała o paru kobietach, które planowały założyć klub książki. Brunetka wyobrażała to sobie w sposób taki, jaki przedstawiały to amerykańskie filmy i seriale. Czytanie książek, spotykanie się przy lampce wina i czymś smacznym do zjedzenia i plotkowanie, niekoniecznie o fabule. Brzmiało to naprawdę kusząco, bo Camelia mimo braku wyższego wykształcenia, lubiła czytać, a także pisać! Oczywiście, że podpytała klientkę co to za pomysł i czy ona też mogłaby wziąć udział, więc otrzymała kontakt do Adeline. Napisała do niej, wymieniła parę wiadomości, przedstawiła się i zgłosiła chęć bycia członkinią klubu książek, więc panie się umówiły. Fryzjerka dostała adres, więc kończąc szybciej prace jednego dnia, wpadła do pobliskiej kawiarni kupując dwa ciastka i zjawiła się przed piękną posiadłością. Zorientowała się, że to rzut beretem od domu jej rodziców, choć to akurat nie miało znaczenia.
-Hej, jestem Camelia-przedstawiła się, wchodząc na ogród. Był piękny i ten kuszący basen. Niby lato chyliło się ku schyłkowi, ale Australia miała to do siebie, że sezon na basen był cały rok. -Przyniosłam nam coś do przegryzienia, mam nadzieję, że lubisz pistacje?-zapytała, bo kupiła dwa, tak popularne w ostatnim czasie, croissanty z kremem pistacjowym. Cóż, nie ma to jak się wkupić w łaski, czy tam zrobić pierwsze dobre wrażenie. Choć chyba lepiej by było, jakby wzięła ze sobą jakaś książkę, ale wcale nie była pewna, czy to naprawdę tak ważna część tej relacji.

adeline tremaine
żona — poszukuje czegoś odpowiedniego dla siebie
27 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Lubiła myśleć, że jest w stanie przystosować się do każdych warunków i dopasować do każdej sytuacji. Jakby nie było, musiała wcielać się w wiele ról na przestrzeni swojego życia. Była bogatą córeczką bogatych rodziców na samym początku swojej egzystencji, później była dziewczyną, która straciła wszystko, ale nadal próbowała utrzymać swoją popularność i udawało jej się to dzięki charyzmie (nie przeszkadzał na pewno również fakt, że była przyjemną dla oka blondynką), następnie wcieliła się w role młodej studentki i bardzo szybko dziewczyny-narzeconej-żony swojego obecnego męża. W gruncie rzeczy mimo tych wszystkich zmian i związanych z nimi konsekwencji, udało jej się nie pogubić. A przynajmniej lubiła tak twierdzić.
Prawda była taka, że niezależnie od zajęć, które dla siebie znajdowała, nadal czuła się odrobinę samotna. To chyba nic nadzwyczajnego? Każdy potrzebuje jakichś przyjaciół, prawda? Nie potrafiła spędzać swoich dni, jedynie kręcąc się po dobie bez celu, robiąc na przemian kawę i herbate, od czasu do czasu zagryazając je tostem i uwwżając, że wszystko było w najlepszym porządku. Potrzebowała jakichkolwiek interakcji z drugim człowiekiem. Towarzyszki, z którą mogłaby wypić przynajmniej kieliszek wina…
I właśnie tak powstał ten mały klub książki. Wiedziała, że dom, w którym mieszkała, oferował sporo miejsca potencjalnym klubowiczkom i sam w sobie mógł stanowić zachętę do dołączenia do ich klubu. Nie miała niczego przeciwko, przecież nie zamierzała prowadzić żadnej ewidencji czy spisu powszechnego, na pewno by nie chciała stosować podobnych rozwiązań. Przecież jej klub książki wcale nie był elitarną jednostką – a przynajmniej nie miał być. Miał znajdować kobiety, które chciały jakoś spędzić czas. Bez wymagań, oczekiwań, bez zobowiązuwania kofokolwiek do konkretnych działań. Wszystko było pod kontrolą. Dlatego chętnie i otwarcie odpisywała każdej kobiecie, która do niej napisała, zapraszając ją do siebie. Inna sprawa była taka, że nie do końca kontrolowała, kiedy przychodziły. Otwarcie twiedziła, że każdy moment był dobry.
Gdy zobaczyła kobietę wychodzącą na jej taras z tyłu domu… Powitała ją uśmiechem, podniosła się ze swojego leżała i poszłą w jej kierunku. Naprawdę zależało jej na tym, żeby być dobrą gospodynią. - Addie – przedstawiła się również. - Uwielbiam pistacje! – zapewniła zgodnie z prawdą, uśmiechając się jeszcze szerzej, bo chociaż nie widziała jeszcze, co Camelia miała na myśli, to faktycznie, pistacje były jedną z jej ulubionych rzeczy. - Chcesz się czegoś napić? Wody, kawy, wina? Mogę też nam zrobić jakieś tosty, powinnam mieć jeszcze frytki w zamrażalniku w razie czego.. – zaproponowała. Naprawdę zależało jej, żeby być dobrą gospodynią, nawet jeśli miała dość ograniczony zakres możliwości. Tak czy siak, zawartość alkoholi w lodówce zależała w głównej mierze od niej i rościła sobie prawo do dysponowania nimi tak, jak uważała za stosowne… No i jeśli chodziło o jedzenie, to też uważała, ze jest naprawdę dobra w robieniu tostów. I nie, nie potrzebowała pomocy kogokolwiek, kto mógł się kręcić po tym domu a był zatrudniony przez jej męża. Jej klub, jej nowe koleżanki – mogła sama się nimi zajmować, na spokojnie.

Camelia Gilmore
Fryzjerka — DS HAIR & MAKEUP
44 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Chyba nie ma osoby, która by przez całe życie, od początku do końca, odgrywała jedną rolę. Wraz z wiekiem, sytuacją życiową i też tą na świecie, wiele się zmienia. Czasem zmiany są o 180 stopni, czasem mniejsze, jednak nie da się od samego początku być tą samą osobą. Camelia również o tym wiedziała. Była dobrą córką swoich rodziców, lubianą nastolatką, by potem stać się tą biedną dziewuchą, która zaciążyła i którą chłopak zostawił. Z tej roli, w którą wepchnęło ją społeczeństwo i najbliżsi, nie było łatwo wyjść, ale starała się. Nie było łatwo, ale nie chciała tego pokazywać. Musiała sobie poradzić, musiała dorosnąć, musiała być matką dla swoich córek, dorosłą kobietą. Jednak sobie poradziła. Nawet przez moment nie musiała mieszkać pod mostem, ani żyć całkowicie za pieniądze swoich rodziców. Teraz, kiedy miała jakaś tam karierę, a jej córki były dorosłe i samodzielne, ona mogła skupić się nieco bardziej na tym, aby zadbać o siebie. Bo nie oszukujmy się, dopóki była jedyną osobą odpowiedzialną za dzieci i domowy budżet, jej potrzeby były zdecydowanie spychane na dalszy plan. A spędzanie wolnego czasu na przyjemnościach, to nie było coś, na co mogła sobie pozwalać.
Teraz jednak wiele się zmieniło, dzieci miała dorosłe, one robiły co chciały, mieszkały u niej, nie mieszkały, chodziły do pracy, czy na zajęcia. Pewnie, dalej były rodziną, ale to już nie to samo. Nikt nie będzie do niej wydzwaniać, bo nie ma jej w domu. A książki zawsze były dla niej pewną odskocznią od codziennego życia. Lubiła czytać, kilka lat temu odkryła, że pisanie również ją odpręża. Nie były to żadne książki wysokich lotów, nie czytała żadnego Bułhakowa, czy nawet Jane Austen, o Odyseuszu nie mówiąc. Raczej były to książki obyczajowe, romanse. I sądziła, dlatego też taki klub książki będzie dla niej najbardziej odpowiedni.
-To będziesz zachwycona, te croissanty są po prostu przeboskie-stwierdziła. Pozwalała sobie na niego raz na jakiś czas, bo kawiarnia je sprzedająca nie była zbyt blisko ani jej mieszkania, ani miejsca pracy. -Myślę że wino będzie odpowiednie, dziękuje-powiedziała rozglądając się po ogrodzie. Nie należała do osób, które komuś czegokolwiek zazdroszczą, ale potrafiła docenić szczęście innej osoby. I wiedziała, że Addie pod względem adresu zamieszkania, była szczęściarą. O żadnym innym aspekcie życia nie mogła na razie się wypowiedzieć, a była trochę już za stara i dotknięta przez życie, aby wierzyć, że w życiu Tremaine wszystko się układa w związku z tym, że ma kasę.

adeline tremaine
żona — poszukuje czegoś odpowiedniego dla siebie
27 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Nie była żadnym literackim burżujem, nic podobnego. Prawda była taka, że w szkole nie przeczytała nawet połowy obowiązkowych lektur, bo potrafiła sobie znaleźć znacznie bardziej interesujące zajęcia od ślęczenia z nosem w książkach. Chyba zwyczajnie nie była ich największą fanką, jeśli miałaby być szczera. Wolała oglądanie seriali lub filmów, chodzenie na zakupy, ozdabianie paznokci, zwiedzanie zupełnie nowej okolicy… No, w gruncie rzeczy większość rzeczy, które nie wymagałyby od niej spędzenia wielu godzin w jednej pozycji, siedząc na tyłku z książką w dłoniach. Być może założenie lokalnego klubu książki nie było wobec tego wszystkiego najlepszym pomysłem i być może mogłaby wpaść na jakikolwiek bardziej odpowiedni, ale… To była pierwsza rzecz, która wpadła jej do głowy pod wpływem chwili, gdy natknęła się na Makaylę w lokalnym sklepie spożywczym i próbowała ją przekonać do bycia jej nową koleżanką (jakkolwiek to brzmi – to naprawdę nie było aż tak creepy!). Najwidoczniej się sprawdzała, więc Addie nie widziała powodów, aby się z tego pomysłu wycofywać. Poznawała nowe kobiety zainteresowane piciem wina – i właśnie o to chodziło!
- To z jakiejś lokalnej piekarni? – spytała i pozwoliła sobie rozchylić brzeg torebki, którą przejęła od Camelii, żeby wsadzić tam nochal. Pachniały rzeczywiście wspaniale i jak coś, co mogła totalnie określić jako przeboskie. - Wybacz, wprowadziłam się tu niedawno i jeszcze nie znam wszystkich najfajniejszych miejsc, więc jestem wścibska, kiedy tylko mogę – stwierdziła pogodnie, posyłając uśmiech w stronę swojego gościa. - Do tej pory dostałam namiar na lot balonem jako miejscową atrakcję i lokalną winiarnię.. To właśnie z niej jest to wino – uznała za stosowne zaznaczyć. - Rozgość się, usiądź, gdzie chcesz, zaraz wrócę z talerzykami i winem – stwierdziła, zostawiając Camelii ogród i basen dla siebie, nie narzucała żadnej miejscówki, bo w sumie kazda była równie dobra. Sama faktycznie po chwili wróciła z dwoma talerzykami na croissanty i butelką… A za nią młoda dziewczyna niosła na tacy dwa kieliszki wypełnione białym winem. Addie przejęła je od niej, podziękowała grzecznie i przekazała jeden kieliszek Camelii, a sama zajęła miejsce obok niej, gdziekolwiek by akurat nie siedziała. - Wiesz.. Będę szczera.. Ten klub nie ma jeszcze zbyt wielu osób – uznała za stosowne przyznać szczerze. Nie żeby uważała, że ilość osób była wyznacznikiem czegokolwiek – ale może inne osoby uważały inaczej.

Camelia Gilmore
Fryzjerka — DS HAIR & MAKEUP
44 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
To, że się nie czytało książek w liceum, wcale nie musiało świadczyć o tym, że się w dorosłości nie będzie czytać. Książek było tyle, że naprawdę każdy mógł znaleźć coś dla siebie, jeśli tylko chciał lub miał na to czas. Bo jednego nie da się zaprzeczyć, było to dość czasochłonne hobby. Owszem, można było czytać po trzy strony każdego wieczoru przed snem, ale to nie było to samo, co czytanie po kilka godzin z rzędu, kiedy można się zrelaksować i w pełni zaangażować w fabułę. Jednak było tyle gatunków, tyle rodzajów książek, mniej lub bardziej ambitne... Te ostatnie były tym, co raczej interesowało Camelię. Zarówno w temacie czytania, jak i pisania w wolnej chwili. No, ale to ostatnie to już w ogóle niskie loty.
Prawda była taka, że interesując się takim klubem książki, miała nadzieję, że będą czytać jakieś lekkie książki, romanse, czy książki akcji, może kryminały? To byłoby coś, w czym by się odnalazła i chętnie w taki sposób się odprężała. Gorzej, jakby okazało się, że będą czytać jakieś klasyki angielskiej, czy amerykańskiej literatury, książki filozoficzny czy inne psychologiczne poradniki, wtedy mimo chęci chyba musiałaby się wycofać. Nie było to coś, co ją interesowało, chyba szkoda byłoby jej wolnego czasu, aby przedzierać się przez rozdziały takich książek. Choć kto wie, może lektura wypocin jakiegoś dobrego coacha mogłaby jej pomóc? Lepiej nie ryzykować.
-Tak, jest taka piekarnia-cukiernia w Opal Moonlane, niedaleko mojego salonu. Polecam-powiedziała, szybko się orientując, że Adeline pewnie nie wie, o jakim salonie jej nowa koleżanka mówi, albo pomyśli że Camelia jest jego właścicielką. -To znaczy, salonu fryzjerskiego, w którym pracuje i polecam. -dopowiedziała. Skoro blondynka poniekąd prosiła o polecenia, to Gilmore, która w tym miasteczku mieszkała od urodzenia, mogła wiele powiedzieć. Na temat sklepików, restauracji, miejsc do spędzania czasu, ale także różnych usług. W końcu jedna z jej córek pracowała w tym samym miejscu, tylko jako manicurzystka, więc jak najbardziej mogła ją polecić!
-Lokalna winiarnia, tego polecenia chyba akurat nie znam-zauważyła, śmiejąc się i siadając przy stole ogrodowym, spoglądając przed siebie. Mając taką oazę, to nawet nie chciałoby się wychodzić na plażę czy miasto, ale nawet o kawałku własnego ogródka Camelia mogła tylko pomarzyć. A wino, które zazwyczaj kupowała było z supermarketu. Może i australijskie, ale raczej z dolnej półki cenowej. W znajdowaniu tanich, ale smacznych win Camelia miała wprawę i była pewna, że potrafiłaby zaskoczyć niejednego smakosza. Jeśli kiedykolwiek przyjdzie kolej brunetki na to, by przyjmować koleżanki, to się wszyscy przekonają, że tańsze, nie znaczy gorsze!
-A to coś złego?-zapytała odbierając zarówno talerzyk, jak i kieliszek z białym winem. Jej naprawdę nie przeszkadzało to, że miałyby się spotykać nawet we dwie, aby pogadać, odstresować się i miło spędzić czas. Choć jako, że dowiedziała się od jednej z klientek, która mogła, ale wcale nie musiała znać się z Adeline, nie sądziła że to grono jest aż tak małe.-Więc ile masz już chętnych osób? -zapytała z ciekawości. Kto wie, jakie kobieta miała plany, czy chciała stworzyć grupkę kilku kobiet, czy może celowała w całą społeczność wspierających się kobiet, które zupełnie przy okazji czytają książki, lub jest to w ogóle tylko przykrywka dla zazdrosnych mężów, partnerów i rodzin.

adeline tremaine
żona — poszukuje czegoś odpowiedniego dla siebie
27 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
No jasne, nigdy nie jest za późno, żeby odkryć w sobie miłość do książek, Addie zwyczajnie jeszcze nie miała tego momentu odkrycia za sobą. Nie była czytelniczką od najmłodszych lat, nie ciągnęło jej do literatury, nawet nie rozważała tego jako sposób na interesujące spędzanie czasu. Zwyczajnie wydawało jej się, że to nie jest dla niej i aż do niedawna nie działo się nic, przez co mogłaby zmienić zdanie odnośnie książek. Nic, co mogłoby sprawić, że poczulaby chęć, żeby po jakąś sięgnąć i w ogóle się przekonać, czy to było dla niej. A potem poznała Makaylę i założyła ten mały klub. I chociaż chodziło bardziej o poznanie nowych osób niż o książki, to rzeczywiście coś-tam dzięki temu przeczytała. I nie, zdecydowanie nie były to ciężkie lektury.
- Jesteś fryzjerką? – spytała ze szczerym uśmiechem i nawet szczyptą entuzjazmu – tylko szczyptą, bo mocno starała się nie zabrzmieć, jakby była niezdrowo podekscytowana tym faktem. - Czyli mam dwa polecenia w jednym – stwierdziła z zadowoleniem. - Z nieba mi spadłaś, już od jakiegoś czasu szukałam kogoś, u kogo będę mogła poprawiać kolor. Ostatnio zrobiłam to sama. Wiesz, w pewnych kwestiach trochę obawiam się ufać komuś nowemu… - urwała, bo zdała sobie sprawę, że rozgadała się być może odrobinę za bardzo przed kobietą, którą dopiero co poznała i to na dodatek na tak błachy temat, jakim były jej włosy. Okej, kobietom zdarzało się prowadzić dyskusje o włosach, fryzurach i fryzjerach, ale skoro Camelia była fryzjerką, to z włosami i fryzurami i gadającymi na ten temat babami miała do czynienia pewnie na co dzień… - Już przestaję, pewnie nie chcesz słuchać o pracy po pracy – uznała, a jej przeprosiny były całkiem szczere. - Ale bardzo mi się podobają twoje włosy – dodała jeszcze na koniec, co również było zgodne z tym, co faktycznie uważała. Rozgadała się. Taka paplanina nie była do końca w jej stylu. Najwidoczniej naprawdę rzadko miała okazję ostatnimi czasy widywać drugiego człowieka, z którym mogłaby przeprowadzić dłuższą konwersację. Zdecydowanie potrzebowała znaleźć sobie jakieś zajęcie, zanim zupełnie zdziczeje…
- Naprawdę? – zaskoczyło ją, że Camelia nie słyszała o winiarni. - To było jedno z pierwszych poleceń, jakie dostałam… Właściwie to od Mikayli – postanowiła się podzielić, bo to niejako dotyczyło historii tego małego książkowego klubu, w jaki się tutaj bawiła. - Pełni funkcję skarbniczki klubu. Spotkałam ją kiedyś w supermarkecie i zapytałam, jakie wino poleca i od słowa do słowa… Tu jesteśmy – wyjaśniła, bo mniej więcej tak to wyglądało. Addie też planowała swoje wino kupić w zwyczajnym sklepie, w głębi duszy była tylko prostą kobietą, jej odruchem wcale nie było sięganie po luksusy. A że wtedy też poszukiwała osób, z którymi mogłaby zamienić kilka zdań… Cóż, od słowa do słowa faktycznie założyły z Makaylą klub książki. Teraz, proponując wino z lokalnej winnicy, chciała być po prostu dobrym gospodarzem.
- Na razie… Pięć? – dokonała szybkiej matematyki w głowie. Niby blondynka, ale dodawać potrafiła! - Stwierdziłam tylko, że uprzedzę już na wstępie, że to kameralne grono. Ale bardzo sympatyczne i otwarte – zapewniła. Ona nie miała nic przeciwko. Nie miała ambicji na zostanie szefową jakiegoś babskiego gangu Lorne Bay. Ale uznała za stosowne stawiać sprawy jasno. To uczciwe, prawda?

Camelia Gilmore
Fryzjerka — DS HAIR & MAKEUP
44 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Camelia była ostatnią osobą, która była gotowa do oceniania ludzi. Wróć, była bardzo chętna do tego, aby mówić, że faceci są beznadziejni, że nie można na nich liczyć i tak dalej - cóż, miała złe doświadczenia ze swoim byłym. Tak, były był jeden, a doświadczeń wiele, bo napsuł jej krwi więcej niż jeden raz, za każdym razem w inny sposób, więc była uprzedzona totalnie. Przez resztę swojego życia jednak nie próbowała się związać z kimkolwiek innym, bojąc się, że zostanie po raz kolejny skrzywdzona. Ona i jej córki, którymi musiała się zająć. Jednak jeśli chodzi o twierdzenia, że ktoś jest niewykształcony, czy mało ambitny tylko dlatego, że nie lubi czytać książek. Z własnego doświadczenia wiedziała, że same chęci to zdecydowanie za mało, bo jeszcze trzeba było mieć czas i możliwości. Z resztą Camelia odczytywało to tylko jako chęć rozrywki, porównywalnej do oglądania seriali.
-Owszem-przytaknęła. Nie narzekała na brak klientów i pusty kalendarz, ale zawsze chętnie reklamowała siebie i swoje usługi. A jak jeszcze mogła nagadać klientkę swojej córce, to już podwójny sukces. Sage na pewno byłaby zadowolona.-Możesz zadzwonić jutro do mnie w ciągu dnia, to znajdziemy Ci jakiś termin i porozmawiamy o kolorze. Ten nie wygląda źle-zapewniła. Niektórzy mogli sobie pozwolić na zabiegi w domu, bo nie wychodzili na tym wcale źle, a inni jednak nie powinni stawać nawet w pobliżu farby do włosów, bo mogli zrobić sobie niemałą krzywdę. -Totalnie Cię rozumiem, ale jeśli miałabyś usiąść na moim fotelu, to nie będę udawać, lekko się zestresuję-Nowi klienci zawsze byli większym wyzwaniem, nie zawsze wiedząc, co taka osoba oczekuje, do czego jest przyzwyczajona, jak układają się jej włosy. A jeśli to ktoś znajomy siada po raz pierwszy, to stres jest zawsze podwójny.
-Słyszałam o niej, ale nigdy tam nie byłam-sprostowała. Cóż, mieszkając całe życie w Lorne Bay raczej trudno nie znać wszystkich lokalnych atrakcji, choćby z opowiadań znajomych. Stąd też świadomość, że istnieje w okolicy winnica, lecz nigdy tam nie była. Na romantyczny wypad nie miała z kim się wybrać, a po samo butelkowane wino... Cóż, w marketach było tańsze a również smaczne. Niekoniecznie chciała się od razu przyznawać, że jest czymś w rodzaju anty-snobki, dla niej ważne było, aby rzeczy były tanie i przystępne. Choć w ostatnich latach powodziło się jej już lepiej.
-Przypadkowe znajomości bardzo często są czymś super-zauważyła. Nie dało się ukryć, że tak poznana Makayla mogła być świetnym materiałem na przyjaciółkę, tak samo jak Camelia - bo znajomość z nią nie była aż tak przypadkowa, ale dalej zaliczała się do tej kategorii. Choć brunetce zdecydowanie dobra znajomość by wystarczyła, nie musiała od razu awansować do rangi przyjaciółki! -Pięć to wcale nie tak mało. Chyba że masz plan opanować świat!-stwierdziła. Cóż, Camelia chyba nie miałaby nic przeciwko temu, aby być częścią babskiego gangu. Trochę emocji i adrenaliny w jej nudnym życiu się zdecydowanie przyda!-A jakie plany macie z Makaylą na ten klub? Wino, plotki i książki?-zapytała właściwie to z ciekawością. Tak czy siak, można na nią liczyć. Z chęcią włączy jakieś regularne towarzyskie spotkania do swojego kalendarza. Nawet jeśli Aiden pojawiał się tam dość często. Kto powiedział, że życie kończy się po 40?!

Camelia Gilmore
żona — poszukuje czegoś odpowiedniego dla siebie
27 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Czasu miała sporo. Jakby nie było, z zawodu była w końcu żoną – bo ze względu na swój mocno okrojony zakres obowiązków nie mogłaby się nawet nazwać Panią Domu. Raczej nie sprzątała, czasem coś ugotowała, ale raczej tylko wtedy, gdy naprawdę się spieszyła i na pewno nie miała żadnych ambicji jeśli chodziło o zajmowanie się przydomowym ogródkiem. Generalnie snuła się po miasteczku, szukając sobie zajęć i nowych znajomości, a kiedy to zaczynało ją nudzić, snuła się po domu, popijając wino i przeglądając social media. Zainteresowanie się książkami było ciekawą odmianą – nawet jeśli nadal nie pochłaniała ich tonami a samym tytułom daleko było do klasyków światowej literatury. Musiała przyznać, że było to milsze zajęcie, niż się wcześniej spodziewała.
- Dzięki. To chyba tylko cud – odpowiedziała skromnie i z lekkim rozbawieniem. Prawda była taka, że obejrzała kilka tutoriali na youtubie, wypiła kilka kieliszków wina, a potem postępowała zgodnie z instrukcją dołączoną do rozjaśniacza… I przetrzymała go tylko odrobinę dłużej niż powinna. Trochę tonera zrobiło robotę. Do teraz nadal uważała, że tylko cudem nie skończyła z pomarańczowym nierównym kolorem albo totalnie łysa – obie opcje były prawdopodobne, biorąc pod uwagę, jak luźno podeszła do całego procesu, Głupie szczęście towarzyszyło jej nie od dziś. - Naprawdę? Nie lubisz strzyc znajomych? – podchwyciła temat i spytała z czystej ciekawości. Gdyby miała strzelać, pewnie stwierdziłaby, że ze znajomymi mogło być łatwiej – w końcu znało się ich lepiej. Tylko że nikt jej nie pytał i nie bez powodu, nie miała żadnych doświadczeń w temacie i przez to totalnie nie wiedziała, o czym mówi.
- Ja właściwie też jej nie zwiedzałam... Ale uznałam, że warto wyrobić sobie opinię – przyznała. Potem zerknęła na zawartość kieliszka, uniosła go, żeby zerknąć na zawartość pod światło. Ciężko stwierdzić, co spodziewała się tam zobaczyć. Ona sama raczej tego nie wiedziała. Ostatecznie wzruszyła ramionami. - Szczerze mówiąc, ani trochę nie znam się na winie – wyznała bardzo szczerze i posłała w stronę Camelii szeroki uśmiech. Addie mogła czasem sprawiać wrażenie, jakby posiadała kij zatknięty głęboko w tyłek. Ba! Czasami starała się sprawiać takie wrażenie z pełną premedytacją, wcielając się w rolę żonki swojego znanego męża. Ale w rzeczywistości naprawdę doceniała spokojne wieczory w dresie na kanapie z burgerem i winem z lokalnego supermarketu.
- Zdecydowanie! – przyznała ochoczo. - No, zdecydowanie przypadkowe znajomości są super i zdecydowanie mam plan opanować świat – sprostowała, po czym zaśmiała się pogodnie. - Ale zaczynam małymi kroczkami, od Australii, a potem pomyślimy – dodała. Oczywiście tylko żartowała…. Prawdopodobnie… - Wino, plotki i książki – potwierdziła. - W dowolnej kolejności. Wiesz, niedawno tutaj przyjechałam, nie mam wielu zajęć ani znajomych… Naprawdę potrzebuję czegoś takiego – nie widziała powodów, aby to ukrywać w jakikolwiek sposób. W końcu taka była prawda, taka była geneza tego całego przedsięwzięcia. Samotna Addie poszukiwała kontaktu z kimkolwiek. Do tej pory pomysł sprawdzał się naprawdę nieźle.

Camelia Gilmore
Fryzjerka — DS HAIR & MAKEUP
44 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Wiele osób po prostu dałoby się pokroić za to, aby nie mieć żadnych obowiązków, nie musieć nic - po prostu leżeć i pachnieć otoczonym samymi pięknymi rzeczami. Nie oszukujmy się, Camelia też czasem wzdychała do takiego życia, które nigdy nie było jej dane, ale jak widać, to było tylko wrażenie, że taki styl bycia to sama przyjemność. Pewnie, jeden dzień, drugi a nawet tydzień i miesiąc to fajnie jest tak nic nie musieć i robić tylko to, na co ma się ochotę, mogąc spacerować po najdroższych sklepach, gdzie na dzień dobry podają ci kieliszek szampana, jadać w najlepszych restauracjach i tak dalej. Na dłuższą metę to mogło być męczące, alienujące i w sumie... nudne. Nic więc dziwnego, że takie żony i narzeczone szukały kontaktu z ludźmi, nawet jeśli były to romanse. Oczywiscie, nikt nie mówi, że Adeline choć zbliżyła się do tego momentu! Camelia broń boże niczego nie insynuowała, nie było to w jej stylu, jako ofierze wielu krzywdzących plotek!
Kobieta tylko pokiwała głową ze zrozumieniem, wiele osób tak robiło - niektórzy odnajdywali swój talent fryzjerski w wieku sześciu lat jak jej córka, Anice, inni jako nastolatki (ona sama), a jeszcze inni w dorosłości. Choć nie dało się ukryć, że tacy klienci byli najtrudniejsi, bo nie zawsze dało się odratować to, co zrobili sami - a już na pewno było to trudniejsze do zrobienia, gdyby od samego początki oddali się w ręce doświadczonej osoby. Tego jednak nie mówiła na głos, bo nie lubiła się wymądrzać - ludzie często sami orientowali się, że zrobili coś głupiego, czego lepiej nie powtarzać. -Nie, lubię. Po prostu jak pierwszy raz ktoś do mnie przychodzi, to zawsze jest to odrobinę bardziej stresujące, bo nie wiem do końca, czego taka osoba oczekuje, ani jak jej włosy się zachowują. Jak kogoś strzygę i farbuję od dziesięciu lat, to jest zupełnie inna historia-wyjaśniła, mając nadzieję, że teraz to ona nie zestresowała pięknej blondynki na tyle, aby nie dała dotknąć swoich włosów.
-Słyszałam, że w okolicy zbiorów organizują różne degustacje i pikniki, więc wtedy zdecydowanie można by się wybrać-przecież spotkania klubu książki mogły też się odbywać w terenie! Wino, sery, krakersy i owoce, koc, książka i ploteczki będą jak ta lala! Pomysł był iście z instragrama, więc wcale nie było pewności, że sprawdzi się w jakikolwiek inny sposób niż fotogeniczny obiekt. W końcu mogły być mrówki, twarde podłoże i inne takie atrakcje wynikające ze świeżego powietrza, które skutecznie by obrzydziły taką formę spędzania czasu. Co innego, jakby koc rozłożyć na plaży... Tego fanką była brunetka.
-Ja też nie. A czasem by się przydało. Ostatnio byłam na ... powiedzmy randce, gdzie gość mnie pyta, jakie wino proponuję do zamówionych makaronów.-zaśmiała się. Zabrzmiało to nieco burżujsko z jego strony, bo Camelia zawsze wybierała wino tanie, na jakie miała ochotę, a nie myślała czy akurat będzie pasować to do dania, które jadła w towarzystwie. Miała prawo się bać odpowiedzieć i zbłaźnić, bo Aiden był osobą z wyższych sfer, który na pewno doskonale potrafi rozróżnić szczepy i zły kieliszek, do którego zostało nalane psuje mu smak. Jednak broń boże nie chciała krytykować mężczyzn, bo dobrze się czuła w jego towarzystwie!
-No tak, nie rozpędzajmy się zbytnio. Na razie Australia, a jak nam zacznie brakować następnych wrażeń to może opanujemy świat-zaśmiała się. Musiała przyznać, że rozmowa z Adeline, mimo dzielących ich światów wydawała się jej być taka naturalna i niewymuszona, a dopiero ledwo umoczyły usta w alkoholu. Zdecydowanie przypadkowe znajomości miały swoją wielką moc!-Ja tu mieszkam od urodzenia, jakbyś potrzebowała jakiś poleceń, czy pomocy, to śmiało pisz, czy dzwoń-zapewniła. W sumie Lorne Bay to nie było wielkie miasteczko i spokojnie można było się samemu to zorientować, ale po co strzelać w ciemno i się zawieść, skoro można zapytać kogoś, kogo się zna? Makayla, której co prawda Gilmore jeszcze nie poznała, też na pewno chętnie wprowadzi nową koleżankę w nudne życie toczące się w Lorne Bay. Może ludzkich problemów i dramatów było to sporo, ale wciąż to było małe, ciche miasteczko nad brzegiem pięknego ocenau.

adeline tremaine
ODPOWIEDZ