aplikantka w prokuraturze — Crown Prosecutor's Office
28 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Od 5 lat wmawia sobie, że jej narzeczony wcale nie zginął, ale potrzebowała zmiany otoczenia, więc wyjechała z Francji i próbuje skupić się na karierze zawodowej.
Najgorsze w tym wszystkim nie było to, że Remigius był na nią zły. najgorsze były wątpliwości. Poczucie, że może faktycznie źle się zachowała, zadziałała impulsywnie, zmanipulowała Lisbeth. Wiedziała, że gdyby nie ona, Westbrook nie rzuciłaby jej kuzyna. Miała tego pełną świadomość i teraz będąc tutaj z blondynem, to przeczucie do niej jedynie wracało.
- Pod kloszem tatusia?! - zabolało, nawet mocniej niż sama mogłaby przypuszczać, że Remy kiedykolwiek ją zrani. Nie miała na to żadnego dobrego argumentu. - Masz mnie za nadętą? Do cholery, nie chcę żebyś wychodził za kobietę z wyższych sfer, chcę żebyś był z kimś normalnym! - nie mogła pozwolić mu na to, aby przypiął jej podobną łatkę. Po prostu nie i tyle. Uważała, że to, że nie jest rozpieszczona, to jej największa zaleta, a teraz Remigius próbował to podburzać. W końcu jej matka też nie była nikim z wyższych sfer, więc odebrała ten zarzut bardzo personalnie. - Tak, Remy! Żebyś wiedział, że panna mnie równa, a nie rozstrojony emocjonalnie dzieciak - nie dawała za wygraną, najpewniej nie poprawiając ich sytuacji. Na to niestety nic już nie mogła poradzić, choćby chciała. Tej rozmowy nie dało się już naprawić. - Nie patrzę na nikogo z góry! Skoro taka wspaniała ta dziewczyna, to czemu pozwoliłeś jej odejść?! - sam się prosił o to. Musiała sięgnąć po ostatnią deskę ratunku, ale ona w połączeniu z policzkiem jaki mu wymierzyła... miała ostatecznie przelać czarę goryczy. Wydawało jej się, że na moment cały świat się zatrzymał, a ona nie rozumiała nagle francuskiego. Z drugiej strony... nie wyobrażała sobie, że miałaby tutaj zostać. Poczucie winy ją przygniotło, gdy zrobiła dwa pierwsze kroki w stronę wyjścia. Poczuła, że nagle ktoś obniżył temperaturę o dwadzieścia stopni w dół i ten jeden raz chłód nie był dla niej niczym przyjemnym.
- Remigius, ja... ja chciałam dla ciebie dobrze - przypomniała mu, ale nie była tu mile widziana. Nie musiał tego mówić i musiała to uszanować, dać mu przestrzeń, by przemyślał wszystko, by oboje ochłonęli. - Jak będziesz mnie potrzebował, to zadzwoń. Pamiętaj, że jesteś dla mnie jak brat i po prostu chcę dla ciebie jak najlepiej - z tymi słowami go zostawiła, żałując wszystkiego, co powiedziała... nie tylko do niego, ale też do Lisbeth. Czuła, że sama też powinna się czym prędzej napić.

remigius soriente
<koniec> :grave:
ODPOWIEDZ