studentka — JCU
26 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Księżniczka, którą wrzucono w realia gminu. Sieje zniszczenie, bo sama mocno jest zniszczona.
W I O S N A
Na początku byłam księżniczką i cały świat mnie kochał, a przynajmniej w takiej atmosferze przyszło mi dorastać. Niczego mi nie brakowało, a nawet miałam więcej, niż potrzebowałam. Rodzice urządzali przyjęcia, na których wszyscy zachwycali się falbankami zdobiącymi moje sukienki. Bracia tańczyli ze mną, kręcąc się dookoła, a rodzice przychodzili zawsze przed snem, by złożyć na moim czole po buziaku. Miałam duże szczęście... urodzić się Hemingwayem, to jak wygrać na loterii, chociaż wtedy nie mierzyłam tego takimi kategoriami. Ojciec był sędzią, a ja patrzyłam na niego, jak na bohatera, który walczy o sprawiedliwość. Taki był świat, w moich dziecięcych wyobrażeniach - pachnący hibiskusem, tonący w promieniach słońca zalewających taras przez szczeliny winorośli. Czułam się tam bezpiecznie i sądziłam, że będzie już tak zawsze.

L A T O
Okres nastoletniego buntu rządzi się własnymi prawami, ale ja tych praw nigdy nie miałam, a wychowana na modłę rodzin z wyższych klas, sądziłam, że niczego mi nie brakuje. A może... może jedynie udawałam, że w to wierzę? Nie chciałam sprawiać problemów, a już na pewno nie chciałam być powodem, dla którego dobre imię mojego ojca mogłoby zostać nadszarpnięte. Przez jakiś czas nawet się to sprawdzało, ale w końcu zaczęło mnie to denerwować... wieczne pilnowanie, wracanie ze spotkań ze znajomymi wcześniej, niż inni, słuchanie kazań o tym, jacy podstępni są chłopcy w moim wieku i jakie tragiczne konsekwencje może mieć zbyt wczesne sięgnięcie po alkohol. Wiedziałam, że robili to wszystko dla mojego dobra, ale chciałam od życia chociaż trochę swobodny, szaleństwa. Jakie więc było moje szczęście, gdy osiągnęliśmy kompromis? Tej nocy, gdy po raz pierwszy wyszłam na prawdziwą, całonocną imprezę, w letnim powietrzu unosił się zapach pieczonego na grillu mięsa, mieszaniny różnych perfum i dymu papierosowego. Czułam, że żyję i nareszcie naprawdę robię coś dla siebie.

J E S I E Ń
Mając siedemnaście lat, znalazłam swój własny balans. Spełniałam oczekiwania rodziców, a w zamian za to mogłam żyć względnie normalnym życiem. Oczywiście wciąż nie dane było mi mieć jakiegokolwiek chłopaka, bo moi starsi bracia skutecznie ich odstraszali, nigdy też nie sięgnęłam po papierosy czy alkohol, bo wówczas skończyłaby się moja swoboda, ale nie przeszkadzało mi to. Wcale nie czułam się nudna... wręcz przeciwnie, zyskiwałam na pewności siebie i być może to miało być moją zgubą. Niewiele pamiętam z tamtego wieczoru... o tym, że ktoś dosypał mi jakieś świństwo do soku dowiedziałam się na długo po tym zdarzeniu. Pamiętam natomiast, że bałam się, jak nigdy w życiu, kiedy wychodząc z klubu założono mi worek na głowę i wciągnięto do furgonetki. Pamiętam też, że błagałam na przemian krztusząc się płaczem, w nadziei, że mnie wypuszczą. Darłam się obiecując, że mój ojciec da im wszystko i nie było we mnie ani pewności siebie, ani godności, gdy jęczałam żałośnie, rozbawiając swoich oprawców. Ojciec musiał im zajść mocno za skórkę... nie chcieli okupu. Każdego dnia wysyłali mu nagrania, na których błagałam by po mnie przyjechał, gdy oni znęcali się nade mną. Potem pakowali mnie i zmienialiśmy lokalizację... i tak przez trzynaście dni, w trakcie których przestałam wierzyć, że to jeszcze będzie mogło mieć szczęśliwy koniec. Odsiecz pachniała, jak zatęchły materac na którym leżałam i wilgotne od deszczu powietrze, na które wyniósł mnie jeden z agentów federalnych. Nie czułam wówczas niczego... na pewno nie było we mnie szczęścia, nawet ulgi... po prostu odcięłam się, wyłączyłam wszystkie emocje i nie wierzyłam, że ten stan się jeszcze kiedyś zmieni.

Z I M A
Podobno tyle ile jest traum, tyle jest też sposobów na radzenie sobie z nimi. Nigdy nie byłam w tym sama... rodzicom odbili, a ja miałam najlepsze wsparcie medyczne, jakie mogli mi załatwić. Skończyły się wyjścia z domu, zaczęli ochroniarze, ale nie przeszkadzało mi to... stałam się cicha, zrezygnowałam ze szkoły, nikt mnie nie poganiał, wszyscy dawali mi czas. Pozwolono mi kumulować w sobie negatywne emocje, a kiedy te wezbrały... to jakby z dnia na dzień coś w mojej głowie się przestawiło. Nie było swobodnej, stopniowej przemiany. Po prostu któregoś dnia spojrzałam w lustro, w którym niezmiennie od porwania widziałam zasmarkaną, napuchniętą ofiarę, błagającą o litość i niewiele myśląc zbiłam te lustro w cholerę. Agresja, która wywołała ten gest była, jak narkotyk... jak najlepszy lek, który mogłam sobie zaserwować. Spodobało mi się to. Może za bardzo. Może też ktoś powinien jeszcze na tamtym etapie powiedzieć mi stop, ale rodzina była zbyt zaślepiona tym, że w końcu wyrwałam się z tej apatii. Pozwalali mi na wszystko, o ile była przy mnie ochrona, a ja zaczęłam robić dosłownie wszystko, nie przejmując się ich obecnością. Do szkoły już nie wróciłam, ojciec miał pieniądze, a ja mogłam je wydawać. Przestałam przejmować się opinią braci na temat chłopców z mojego otoczenia, wręcz przeciwnie, chciałam pokazywać, że mogę otaczać się coraz bardziej nieułożonymi, że udźwignę to. Alkohol? Stał się moją wodą, papierosy ulubioną przekąską, a inne środki odurzające - najciekawszą rozrywką. Z ułożonej dziewczynki, przez ofiarę porwania, stałam się typową skandalistką, której poczynania skutecznie tuszowali pracownicy ojca, jak i moja rodzina. Sądziłam, że zawsze będą mi na to pozwalali, na zabawę, na odreagowywanie tego, co mnie spotkało. Wierzyłam, że do końca swoich dni będzie mi przysługiwał kredyt pobłażliwości, bo przecież spotkało mnie coś okropnego i umiałam, kiedy było trzeba, wspomnieć, że nie spotkałoby mnie to, gdyby ojciec zajmował się czymś innym. Potrafiłam krzywdzić, bo wolałam zrobić to pierwsza, niż czekać, aż znowu to mnie usadzą w roli ofiary... władza była jednak tylko pozorna. Akurat bawiłam się w Nowym Jorku, gdy ojciec oznajmił, że wracam do Australii. Parsknęłam śmiechem, nie pierwszy raz ściągał mnie do domu, ale tym razem coś miało się zmienić... warunek był prosty, żarty się skończyły. Nie miał ochoty patrzeć, jak dłużej wyniszczam samą siebie. Mogłam wrócić, pójść na studia i wziąć się w garść, albo... żyć swoim płytkim życiem rozpieszczonej pokrzywdzonej księżniczki, ale bez jego pieniędzy. Cóż... chociaż niechętnie to przyznałam, druga opcja nie wchodziła w grę.



C I E K A W O S T K I
- pochodzi z bardzo zamożnej rodziny, jej ojciec jest znanym w świecie prawa sędzią i od najmłodszych lat obracała się w kręgach śmietanki towarzyskiej,
- dopiero co zaczęła studia. Ojciec wybrał dla niej zarządzanie, zaznaczając, że jeśli tego nie skończy, zostanie wydziedziczona,
- w wieku 17 lat została porwana przez jakiś gangsterów, których przywódcę skazał jej ojciec. Była wówczas przetrzymywana przez trzynaście dni, zanim ją uwolniono,
- cierpi na silne PTSD, musi zawsze mieć kontrolę i lubi ją sprawować, odkąd wyszła z apatii po porwaniu, stała się bardzo dominującym typem kobiety,
- kiedyś trenowała taniec, ten był jej największą pasją i wierzyła, że któregoś dnia będzie gwiazdą Broadwayu, ale po porwaniu zrezygnowała z treningów,
- zachowuje się tak, jakby zasady miała za nic, a moralność ją bawiła. Nie dba o to, czy ktoś ją lubi, zdecydowanie lepiej czuje się, gdy osoby w jej otoczeniu czują się przy niej niepewnie,
- robi dużo głupot i robi je tak, by ludzie to widzieli. Skandale to jej chleb powszedni, chociaż rodzina robi co w jej mocy, by je wyciszać,
- w swoim niedługim życiu spróbowała już większości używek, głównie po to, by pokazać samej sobie, że może to zrobić,
- nie jest wcale złą osobą, tak naprawdę kocha swoją rodzinę, ale... boi się, że jeśli znów będzie słaba, to powtórzy się tragedia, której powodem będzie właśnie Celest,
- zarządzanie kompletnie jej nie kręci, gdyby miała wybrać coś, co naprawdę ją interesuje, studiowałaby historię, ale na ogół udaje, że ta wcale jej nie interesuje,
- nigdy nie była w stałym związku, raczej zmienia partnerów i traktuje relacje z nimi, jak rozrywkę, niż coś trwałego,
- przez ostatnie lata głównie imprezowała i trwoniła pieniądze swoich rodziców, aktualnie... dostała absolutne minimum, tyle by starczyło jej na wynajem mieszkania, podstawowe jedzenie i bilet miesięczny,
- lubi zwracać na siebie uwagę, jest przesadnie pewna siebie, opryskliwa i głośna, ale to pozory... taki system obronny, bez którego nadal tkwiłaby zakneblowana w ciemnej piwnicy.
- rodzina i bliscy mówią na nią Celest, ale jak poznaje kogoś nowego, często przedstawia się jako Tina... szczególnie gdy przez moment chce się odciąć od tego, kim jest naprawdę.
Celestine "Celest" Hemingway
10.05.1997
Cairns
Studentka zarządzania
James Cook University
opal moonlane
Panna, niby hetero, ale po co się ograniczać?
Środek transportu
Kiedyś poruszała się z prywatnym kierowcą, teraz łapie stopa, bo wzbrania się przed komunikacją miejską, a ojciec odciął fundusze.

Związek ze społecznością Aborygenów
Nic jej o tym nie wiadomo.

Najczęściej spotkasz mnie w:
Na uczelni, w barach, klubach, na plaży, u braci.

Kogo powiadomić w razie wypadku postaci?
Anthony i August Hemingway

Czy wyrażasz zgodę na ingerencję MG?
Tak, ale bez śmierci.
Celestine Hemingway
Valentina Zenere
lorne bay — lorne bay
100 yo — 100 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky
And as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
witamy w lorne bay
Cieszymy się, że jesteś z nami! Możesz już teraz rozpocząć swoją przygodę na forum. Przypominamy, że wszelka niezbędna wiedza o życiu w niezwykłej Australii znajduje się w przewodnikach, przy czym wiadomości podstawowe odnajdziesz we wprowadzeniu. Zajrzyj także do działu miasteczko, by poznać Lorne Bay jeszcze lepiej. Uważaj na węże, meduzy i krokodyle i baw się dobrze!
twórcza foka
lorne bay
brak multikont
Zablokowany