rządzi i uczy surfingu — surf shop
36 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
Rządzi w Surf Shopie i uczy surfowania, a prywatnie mega się pogubił i nic nie wskazuje na to, żeby prędko miał się odnaleźć.
Flemming nie mógł określić siebie mianem złego kierowcy, choć warto przy tym wspomnieć, że wielokrotnie bywał zbyt impulsywny. Nie zawsze używał głowy wtedy, kiedy znajdował się za kierownicą, choć to też nie doprowadziło jeszcze do tragedii. Można przyjąć, że nie zawsze przestrzegał przepisów, ale też nie ryzykował zbyt mocno, co czyniło z niego wprawionego kierowcę. Miał na koncie wyłącznie jedną, niekoniecznie chlubną sytuację, jaką było prowadzenie samochodu pod wpływem alkoholu. Nie był z tego dumny i obecnie wiedział, że mógł doprowadzić do jakiegoś nieszczęścia – nie tylko samego siebie, ale przede wszystkim kogoś, kto znalazłby się w nieodpowiednim miejscu, o nieodpowiednim czasie. Z perspektywy czasu był w stanie stwierdzić, że popełnił błąd, ale wówczas kierowały nim emocje. Był zły, najwyraźniej też dość głupi i po prostu się im poddał. Uznajmy jednak, że obecnie nie miało to już większego znaczenia.
Zerknął na brunetkę kątem oka, a jego usta wykrzywiły się w uśmiechu. Oczyma wyobraźni widział już chyba ten rower, a choć jemu samemu wydawać mógł się komiczny, to jednak domyślał się, że jako damska własność musiał mieć pewien urok. Poza tym, liczyły się głównie gusta, prawda? - Powinienem pytać o kolor? - zagaił z przekąsem, ale już moment później mrugnął do niej. Nie było to pytanie, na które musiała odpowiadać, a jeśli zaś chodzi o ewentualną wspólną wycieczkę, Gabe był na podobne przedsięwzięcia otwarty, choć w pierwszej kolejności powinni chyba upewnić się, że po dzisiejszym dniu nie będą mieli dość swojego towarzystwa. Było przecież jeszcze wiele rzeczy, które mogły pójść nie tak, i przez które Leighton zwyczajnie mogłaby być niezadowolona. - Mówisz? - zmrużył lekko oczy, kiedy wspomniała o ewentualnych wizytach. - To może jednak rozważę tę lokalizację? - zażartował, po czym wypuścił głośniej powietrze. Jak łatwo się domyślić, dokładnie tak, jak większość facetów, Gabe nie znosił wszelkiego rodzaju zakupów, a poszukiwanie mieszkania najwyraźniej też miało wpisać się do kategorii rzeczy przez niego znienawidzonych. Już teraz słabo robiło mu się na samą myśl, zatem towarzystwo mogło okazać się czymś, czym bynajmniej by nie pogardził. Z tego właśnie powodu już chwilę później spoważniał. - Ale skoro jesteś w temacie, chętnie z tego skorzystam. Oferujesz szkolenia czy po prostu podzielisz się ze mną najlepszymi ofertami? - zapytał, ciekaw tego, czy miała może jeszcze coś, z czego sama nie skorzystała, ale uważała za godne uwagi. Sam nie miał przecież wybujałych oczekiwań i zadowoliłby się czymś, co wyglądałoby przytulnie i miałoby dobrą lokalizację. Tyle w zupełności by mu wystarczyło. - To chyba nam nie grozi - stwierdził, po czym posłał jej łagodny uśmiech. Przejście przez te krzaki nie należało do rzeczy najprzyjemniejszych, ale teraz chyba i tak nie mieli innego wyjścia. Gabe czuł, że oberwał jakąś gałązką w twarz, dlatego miał nadzieję, że nie dorobi się po tym żadnych śladów. - Jesteśmy na miejscu - zakomunikował po dłuższej przeprawie, po czym skinął głową w stronę domku na drzewie, który w końcu się przed nimi wyłonił. Kątem oka dostrzegł jeszcze jedną ścieżkę, ale tę kwestię postanowił przemyśleć – najważniejsze przecież, że dotarli do celu, prawda?

malarka — gdzie wena poniesie
31 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Leighton parsknęła śmiechem, posyłając mężczyźnie wymowne, jednoznacznie prezentujące się spojrzenie, które donośnie krzyczało, że nie powinien. Być może to była to reakcja nieco na wyrost, bo to wcale nie tak, że zakupiony przez nią rower miał kolor wściekłego różu, który sprowokowałby w każdym facecie głośny śmiech, ale lubiła budować napięcie, zgrywać się, a czasami po prostu wyolbrzymiać jedynie po to, by atmosfera nie uległa zmianie. W towarzystwie Gabe'a czuła się coraz pewniej, a co za tym szło - pozwalała sobie na coraz więcej. Miała nadzieję, że jemu to nie przeszkadzało, a nawet więcej - od czasu do czasu łapała się na myśli, że jemu chyba również przypadło do gustu prezentowane przez nią poczucie humoru.
Nie do końca wiem, jak mogłoby wyglądać takie szkolenie – przyznała ze spokojem, mrużąc powieki; z jednej strony starała się uchronić oczy przed dającym się we znaki słońcem, z drugiej pragnęła chyba dać mężczyźnie do zrozumienia, że podejmowała próbę dokładnego przeanalizowania tego tematu i pomysłu, który brzmiał jak wyzwanie. Tych Leighton lubiła się podejmować, toteż z pewnością byłaby w stanie rozważyć, jak mogłaby poprowadzić tego typu spotkanie. – Jak tylko wymyślę jego program, to na pewno dam ci znać. A w międzyczasie możemy po prostu wyjść na kawę i przejrzeć oferty – zaproponowała, spoglądając na Gabe'a kątem oka w celu zweryfikowania, czy taki układ mu odpowiadał i czy w najbliższej przyszłości miałby czas oraz ochotę zarówno na to, by wybrać sobie nowe lokum, jak i na to, by zobaczyć się z nią podobnie - tym razem w nieco mniej dzikich warunkach, choć to wcale nie tak, że te obecne jakkolwiek Wyatt przeszkadzały. Lubiła różnorodność i cieszyła się, że ich wyjścia nie ograniczały się jedynie do wspomnianego napoju wypitego w kawiarni w centrum miasta.
Szybko poszło – stwierdziła z niemałą dumą, kiedy rozejrzała się dookoła, a ostatecznie zatrzymała wzrok na wysokości znajdującego się na drzewie domku. Westchnąwszy ciężko, wsparła dłonie po bokach swojego ciała, jak gdyby liczyła, że ta pozycja pozwoliłaby nieco szybciej zapanować nad oddechem. Kłamstwem byłoby stwierdzenie, że się nie zmęczyła, ale nie było to na tyle silne, by łapczywie łapała powietrze i ledwo trzymała się na nogach. – I obyło się bez większych szkód oraz obrażeń – dodała zaraz potem, z uśmiechem sięgając do męskich włosów, wśród których zawieruszył się jakiś pojedynczy liść. Pozbywszy się go sprawnie i szybko, ruszyła w stronę wejścia na drzewo. – Mam nadzieję, że się nie rozmyśliłeś? Teraz naprawdę musimy wejść na górę – rzuciła wesoło i - nie dając mu zbyt dużego pola do wykonania jakiegokolwiek manewru - zaczęła wchodzić na górę.

Gabe Flemming
przyjazna koala
grażynko
brak multikont
lorne bay — lorne bay
100 yo — 200 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Uwaga
lokacja podwyższonego ryzyka
Gabe Flemming & Leighton Wyatt

Tajemniczy domek na drzewie na wyspie obrósł już własną (niejedną) legendą, ale niestety wciąż przyciągał do siebie nie tylko tych, którzy spragnieni byli ciszy, spokoju, pięknych widoków i tej odrobinki niewiadomej. Imprezy, chodź będące zdecydowaną rzadkością, nie oszczędziły również i tego miejsca. Jedna z nich musiała odbyć się w domku zeszłej nocy... a może wciąż nie dobiegła końca? Wspinając się coraz wyżej, z pewnością zaczęliście wyczuwać nie pasujący do tego miejsca, wciąż dosyć świeży zapach tytoniu i piwa. Co więcej, środek pomieszczenia pozostawał wiele do życzenia - wszędzie walały się puste oraz częściowo opróżnione puszki po różnych trunkach, niedojedzone opakowania po przekąskach i niedopałki papierosów. Całość wyglądała jak nagle przerwana posiadówka... tylko gdzie podziali się imprezowicze? Czy to możliwe, że zostawili to wszystko i wrócili na główny ląd, a może kręcili się wciąż w pobliżu? I - przede wszystkim - co zamierzaliście teraz zrobić? Posprzątanie tego całego bałaganu pewnie zajmie Wam sporo czasu, no i nie wiadomo czy zaraz ktoś się po te resztki nie zgłosi... z drugiej strony nie po to przecież przebyliście całą tę drogę, żeby teraz wrócić bez spędzenia w tym tajemniczym miejscu chociaż kilku wspólnych chwil, prawda?
towarzyska meduza
mistrz gry
brak multikont
ODPOWIEDZ