historyk sztuki, kurator — northsite contemporary arts
35 yo — 179 cm
Awatar użytkownika
about
say you'll see me again, even if it's just in your wildest dreams
Na moment przerwał jedzenie, choć uciekanie się do prędkiego pochłaniania kolejnych kęsów było przecież świetną wymówką, kiedy nie do końca chciał odpowiadać na ewentualne słowa Duncana. To była taka kilkusekundowa odskocznia, kiedy na chwilę robiło się niewygodnie; jakby kilka sekund miało coś zmienić. I jakby to spotkanie w ogóle mogło być wygodne w pierwszej kolejności. W tej chwili miał wrażenie, ze to było wyłącznie siedzenie przy jednym stole i powolne rozgrzebywanie ran, a w dodatku na jego własne życzenie, a nie coś, co mogłoby zakrawać o przyjemność. Po co pytał? Po co sam poruszał ten temat? A przede wszystkim, po co w ogóle go prosił o to, by spędził z nim ten czas, jakby ich historia nie była zamkniętym rozdziałem?
To było nieodpowiednie, poruszać ten temat i przekonał się o nim tak szybko, jak dostrzegł spinającego się Duncana. Skinął głową pośpiesznie i wrócił wzrokiem do zawartości swojego talerza, który niemalże już opustoszał – zbyt szybko, a przynajmniej znacznie szybciej, niż Osiris życzyłby sobie tego. Nie czuł, by miał wiele jeszcze tego wieczoru przełknąć, ale siedzenie w ciszy nad pustym naczyniem również nie odpowiadało mu w najmniejszym stopniu; czy mógł liczyć, że zejdą jeszcze na jakiś neutralny temat a rozmowa zacznie się kleić, czy może szanse na coś podobnego były już z miejsca skreślone po tym, co padło? Nieprzyjemny dreszcz przebiegł mu po plecach, a policzki zaczęły mu płonąć ze wstydu, przez jego własną głupotę. Gdyby nie półmrok w pokoju (zbędnie w tej chwili klimatyczny), pewnie zapadłby się pod ziemię, musząc eksponować przed nim czerwoną twarz. Zażenowanie zdawało się przenikać go na wskroś, a bycie jego bezpośrednim i ewidentnym źródłem okazywało się całkowicie nie do zniesienia.
Nie chciałem sprawić, że poczujesz się nieswojo, poruszając ten temat – wypalił nagle. Temat nas, chciałoby się dodać dla pełnej precyzji, ale ugryzł się w język w porę, nim strzelił kolejną gafę. Wystarczy mu już kompromitacji. Nie było już żadnych ich, zresztą. Za kogo on się w ogóle uważał? – Myślę, że to był beznadziejny pomysł, zmuszać cię do przyjścia tutaj. Nie mam pojęcia, co mi strzeliło do głowy – dodał ciszej, podnosząc się ze swojego miejsca. Nie chciał więcej jeść. Nie chciał udawać, że kolacja, w którą włożył tyle serca, chociaż minimalnie sprawia mu radość, bo tak nie było. Ze świadomością, że ściągnął tu Duncana na siłę i jeszcze, mimowolnie, najwyraźniej siłą swojego paskudnego charakteru, poruszał tematy, które tylko pogłębiały dystans między ich dwójką, nie sposób było spokojnie przełykać kolejne kęsy i czerpać z tego chociaż odrobinę przyjemności.

duncan gallagher
ambitny krab
felietonista — freelancer
34 yo — 184 cm
Awatar użytkownika
about
I was in your wet dream
Driving in my car
Saw you at the side of the road
There's no one else around
You're touching yourself, touching yourself
Touching your, touching yourself
Touching yourself
Po tylu latach spędzania ze sobą całego czasu powinien być już przyzwyczajony do czucia się nieswojo. Przecież był tym, kto najczęściej powodował u samego siebie dyskomfort i to nie dlatego, że coś złego się działo, a dlatego, w jaki sposób on sam postrzegał wszystko dookoła siebie. Postrzegał to, co on sam sobą reprezentuje. A w jego przekonaniu było to poniżej jakiegokolwiek dna, przez co bardzo często, gdy musiał stanąć przed lustrem i spojrzeć sobie w oczy — nie potrafił. Nie był w stanie znieść widoku człowieka tak bardzo żałosnego i tak bardzo nie reprezentującego sobą niczego. Tylko się zawstydzał. Gnębił. Dołował. To były najczęstsze rzeczy, które samemu sobie robił. I to były najczęstsze rzeczy, które w samym sobie nienawidził. Czasem sądził, że nienawidzenie swojej orientacji było dla niego mniej problematyczne niż nienawidzenie samego siebie za to, jakim po prostu był człowiekiem.
Przestań — poprosił odruchowo, pocierając swoje ramię dłonią. Czuł się źle i głupio, kiedy tak spoglądał, jak najwyraźniej Ozzy nagle traci wszelką nadzieję na… cokolwiek. Nie wiedział co prawda, w jakim celu go zaprosił do siebie i co przez to wszystko mieli osiągnąć, ale wiedział jedno — skrzywdził go już dostatecznie mocno w całym swoim życiu, żeby teraz nie chcieć robić tego po raz kolejny, żeby nie chcieć oglądać go tak bardzo skołowanego całą tą sytuacją, jak był teraz. — W którym momencie mnie zmusiłeś do przyjścia tutaj? Ozzy, naprawdę — wstał razem z nim i podszedł do mężczyzny, dając bardziej przemówić przez siebie instynktowi niż temu pieprzonemu wewnętrznemu głosikowi, który niszczył mu zawsze wszystko. Jak długo mógł człowiek dawać przejmować nad sobą kontrolę strachowi?
Delikatnie położył dłoń na ramieniu Ozzy’ego i zmusił go, choć nie jakoś nachalnie, żeby odwrócił się w jego kierunku i na niego spojrzał. — Nie zrobiłeś nic złego — powiedział spokojnie i starał się też tak wyglądać. — Naprawdę, wszystko jest okej, nie musisz się niczym zamartwiać, nie musisz czuć się głupio — lekko głaskał go po ramieniu i naprawdę, naprawdę mocno marzył o tym, żeby Ozzy przestał się za wszystko obwiniać. To on tutaj był od ciągłego poczucia winy, nie Lonsdale.

ozzy lonsdale
ambitny krab
buffalo '66
brak multikont
historyk sztuki, kurator — northsite contemporary arts
35 yo — 179 cm
Awatar użytkownika
about
say you'll see me again, even if it's just in your wildest dreams
Czego w ogóle oczekiwał od tego dnia? Migał się od szczerej odpowiedzi, nawet przed samym sobą – czuł, że gdyby się o nią pokusił, spaliłby się ze wstydu. Pytań o powody, dla których zrobił to wszystko, dla których go prosił, by dał mu się zaprosić na tę jedną jedyną kolację, kłębiły się w jego głowie dziesiątki. A pytań o to, dlaczego tak bardzo się stresował, przejmował, dlaczego dopinał wszystko na ostatni guzik? Setki. A jednak Ozzy milczał, tak jakby przed sobą samym próbując zachować coś w sekrecie. Dlaczego w ogóle starał się samego siebie oszukać? Przecież od dawna wiedział, co tak naprawdę mu dolegało. Czuł doskonale to, co nosił w sobie i co trawiło go od środka jak najgorsza choroba, tym boleśniejsze, odkąd ponownie jego drogi z tym człowiekiem się przecięły.
Czuł się idiotycznie, że go tu zaprosił. To trochę tak, jakby sam posypał sobie zranioną dłoń solą i zastanawiał się, dlaczego boli, pali i piecze. Dobitnie się przekonał, że rozdział poświęcony Duncanowi nigdy nie został zamknięty; cisnął ich wspólną, krótką historią w jakiś kąt i zapomniał na jakiś czas, do pewnego stopnia, ale nic więcej – siedząc obok niego, teraz, przy stole, czuł się tak, jakby jeszcze kilka godzin temu obudzili się w jednym łóżku, jakby to wszystko co mieli nie miało miejsca lata temu, praktycznie w alternatywnej rzeczywistości, patrząc na to, jak diametralnie wszystko między nimi uległo zmianie.
Ta jego głupota uderzyła go i sprawiła, że zapragnął się skulić. Powinien o nim zapomnieć, raz na zawsze wymazać go z życia, a nie ratować go, zapraszać na kolacje i stawać dla niego na głowie. Przecież nawet tego nie chciał. Dlaczego zatem postanowił mu się narzucać? Czy przez tamten zimny wieczór na mieście, kiedy trzymał w ramionach jego bezwładne ciało, kompletnie poprzewracało mu się w głowie?
Swoją głupią, żałosną prośbą. Wykorzystaniem momentu, kiedy czułeś się zobowiązany. Mam wymieniać dalej? – spytał, odpływając wzrokiem gdzieś w przestrzeń. Odszedł od stołu, ale nie mógł ustać w miejscu. Nerwowo kręcił się po pomieszczeniu, podszedł do kwiatów na parapecie, jakby sprawdzenie, czy w doniczkach nie jest zbyta sucho, było teraz priorytetem. Dopiero czując go obok siebie zatrzymał się i nie kontynuował dyktowanego stresem spaceru po pomieszczeniu.
Muszę – zaoponował od razu, jednak nie mając odwagi na niego zerknąć. Ani dokończyć tego zdania w żaden sposób, dopełnić informacji. Nie był na to gotowy. Nie był też gotowy na dotyk, który Ducky mu właśnie oferował i od ciepła jego dłoni chciało mu się płakać. – Chyba lepiej będzie jak już pójdziesz, zanim zrobię coś głupiego i uznasz, że nigdy więcej nie chcesz mnie widzieć – dodał słabo, przelotnie spoglądając w jego kierunku. Gdyby coś takiego padło, Ozzy chyba by się po tym nie pozbierał.

duncan gallagher
ambitny krab
ODPOWIEDZ