Prawnik — neelsen group cairns
31 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
#1

Był środek dnia. Generalnie o takich porach porach Wren nie bywał w domu... On z reguły nie bywał w domu, spał tutaj, czasem pracował po nocach, jadł i takie tam. Był zajętym prawnikiem, pracującym w renomowanej kancelarii, posiadającym czasochłonne hobby, a w domu nikt na niego nie czekał. Więc wcale mu się do czterech ścian nie spieszyło. Nie miał nawet psa, czy kota, z którym mógłby porozmawiać, gdy samotność go uderzy. Oczywiście, wtedy mógł odezwać się do swoich przyjaciół, w końcu nie był jakimś przegrywem, miał ich. Jednak oni mieli swoje życie, obowiązki - nie byli gówniakami, aby mieć dla siebie czas zawsze i wszędzie.
Tego dnia był w sądzie w Cairns przed południem, a po lunchu nie wrócił do biura, bo miał na mieście umówione spotkanie na po południe, więc postanowił wrócić do siebie, zamówić chińszczyznę po drodze i cóż... Trochę majsterkować. Kupił sobie ostatnio wieszak na ścianę na rower i mógł się pozbyć tego zawalidrogi, który do tej pory miał swoje dumne miejsce jego w biurze. Teraz też, będzie wisiał grzecznie na ścianie, czekając, aż Wren go weźmie na wycieczkę, co z reguły miało miejsce w weekendy. Sobota na desce, a niedziela na rowerze. Brzmiało jak plan.
Po powrocie z sądu, przebrał się, zjadł swojego kurczaka w pomarańczach i chwycił wiertarkę, aby powiesić ten nieszczęsny wieszak. Nie był jakimś wielkim złotym rączką, ale nie był też totalnie bananowym chłopcem, który nie wiedział, jaki wkrętak to krzyżak, ani do czego służy klucz francuski. Domu sam by nie zbudował, ale gwoździa bez problemu potrafił wbić. Kilka ruchów wiertarką, pierwsza dziurka na śrubę gotowa. Chwila ciszy, mierzenie, gdzie powinna być następna i znów wiercenie. Jeszcze dwa takie razy i cisza. Względna, bo jeszcze trzeba to wszystko zmontować, więc kilka uderzeń w ścianę też mogło być. W każdym razie, gdy już był dumny ze swojego dzieła, zrzucił z siebie lekko spoconą, okurzoną koszulkę i udawał się w stronę prysznica, gdy jego jakże długą i ciekawą wycieczkę przerwał dzwonek do drzwi. Zbyt często on nie rozbrzmiewał, bo z reguły wszyscy używali domofonu a drzwi wejściowe czekały na gościa, albo doręczyciela otworem. Tym razem to był dzwonek przy drzwiach wewnętrznych, w budynku. -Taak?-zapytał, gniotąc w łapkach swoją brudną koszulkę.


Sage Gilmore
architekt — c.w. construction
24 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
chodząca życiowa rewolucja. nie grzeszy nadmiarem pieniędzy, więc wyniosła się od matki. pracę na kilka etatów zamieniła na tą wymarzoną, architekta. a dużo dosyć przypadkowych znajomości na jedną najbardziej szczególną - to alfiemu oddaje całą swoją uwagę.
+ Wren Rhodes

Sage Gilmore sypia w dziwnych porach dnia.
Owszem, może i był środek dnia, ale to były jedyne tego wtorku cztery godziny, które młodsza z bliźniaczek mogła przeznaczyć na sen. Wyjątkowo nie obsługiwała żadnych klientek, prosto z uczelni więc skierowała swoje kroki do domu, przebrała się w wygodny podomowy komplet koszulka na ramiączkach + krótkie spodenki, na oczy naciągnęła opaskę do spania i zniknęła pod kołderką. Ledwo jednak zdążyła zasnąć, kiedy obudził ją donośny łomot, zwykle sygnalizujący dobrodziejstwo sąsiedzkie w postaci remontu. Dziś naprawdę potrzebowała tego odpoczynku. Była przemęczona, bolała ją głowa, miała problemy ze skupieniem się - rano o mało nie wlazła komuś pod auto, co prawda na pasach, ale gdyby ją stuknął, nikt by nie pytał. Usiadła na łóżku. Przeczesała włosy palcami, co wygenerowało jedną z tych nieładowych fryzur z gatunku tych po seksie, przetarła twarz dłońmi i była już bliska rozpłakania się. Oświeciło ją wtedy, że tego jeszcze brakuje jej do szczęścia, żeby miała opuchnięte oczy. Jej podenerwowanie jedynie rosło, w końcu dobijając do punktu, który nakazał jej wygrzebać się z wygodnych objęć pościeli i ruszyć nawtykać temu cholernemu sąsiadowi. Nie przeszkadzało jej nawet to, że wyszła z domu tak jak stała, w koszulce, która trochę nazbyt śmiało eksponowała biust i spodenkach tak krótkich, że jej nogi zdawały się być do samego nieba. Zupełnie jakby szła kogoś wyrwać, a nie wyjaśniać wkurzające ją towarzystwo. Zadzwoniła do drzwi i zorientowała się, że ma na czole cały czas tą maskę na oczy... Ściągała ją właśnie, kiedy drzwi się otworzyły, nieważne więc że nie wie do kogo mówi.
- Dobry człowieku, ja rozumiem że jest środek dnia i pewnie mógłbyś tu urządzać imprezę stulecia, ale na Boga to moje jedyne cztery godziny w trakcie tej doby, kiedy mogę spać i... - w tym momencie wyplątała się dopiero z gumki, która zaplątała się we włosy, tworząc jeszcze większy nieład na jej głowie. Nie zwróciła na to jednak zupełnie żadnej uwagi, bo skupiała się na tym, że typ stojący przed nią na kaloryfer narysowany chyba w Photoshopie. Przez ułamki sekund gapiła się więc na ten zarys mięśni jak jakaś tępa idiotka, nawet pewnie trzepocząc rzęsami w zwolnionym tempie. Nagle jednak jej słowotok postanowił o sobie przypomnieć, więc bez specjalnego zastanowienia paplała dalej: - ... i cholera, zajebiście wyglądasz, ale w sumie to już zapomniałam po co przyszłam. Nieważne, pójdę już. - uśmiechnęła się w ten magiczny sposób, który każde serduszko roztapiał i właśnie próbowała obrócić się na pięcie, zniknąć za swoimi drzwiami i zacząć planować przeprowadzkę do Ekwadoru. Ja pieprzę, Sage, typ nawet nie jest w twoim typie.
Prawnik — neelsen group cairns
31 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Gdyby była godzina dwudziesta pierwsza, czy dwudziesta druga, to może by się zastanowił, czy włączyć wiertarkę i poszukać młotka w skrzynce z męskimi zabawkami. Jednak był środek dnia. Normalni ludzie właśnie wtedy robią remonty, są w pracy i nie zwracają uwagi na to, co ich sąsiedzi robią. To było normalne. Zwłaszcza, że nie detonował bomby, ani nie kuł całej ściany, przez co hałas był naprawdę długi i uciążliwy. Choć i ściany trzeba było kiedyś wyburzyć, a wszystkim się nigdy nie dogodzi.
Jakby ktoś się go zapytał, czy spodziewał się awantury za cztery krótkie ruchy wiertarką, albo czy rozważał wszystkie za i przeciw, czy na pewno nie będzie przeszkadzał sąsiadom. To nie było w jego stylu, nie zależało mu na orderze dla najlepszego sąsiada. Może Wren nie był dupkiem roku, ani nawet miesiąca, ale jednak był dość samolubny. Nawet jeśli zdawał sobie sprawę, że mieszka w bloku i to, że inni słyszą jego hałasy łączy się z tym, że kiedyś on będzie słyszał cudze i mogą mu przeszkadzać.
Zmierzył wzrokiem stojącą przed nim dziewczyną. Nie mieszkał tu zbyt długo, ale jej jeszcze na pewno nie widział. Zapamiętałby ją, nawet jeśli byłaby ubrana w coś bardziej.... okrywającego. -Wybacz śpiąca królewno... To jakiś sposób, kiedy dziecko śpi, to matka też śpi?-zapytał i po chwili dodał-Psia matka, czy kocia tam...-cóż, brunetka nie wyglądała na świeżo upieczoną matkę, więc ten jego komentarz był ewidentnie nie na miejscu. I choć ostatnio stronił od kobiet, czy tam dziewcząt, nie koniecznie musiał się zachowywać jak jakiś buc. Choć jak gentlemen też nie musiał, bo po co. To nie było totalnie w jego stylu. Wystarczy że w pracy musiał zachowywać sie jakby miał kijek w tyłku.
-Chyba chciałaś mnie opieprzyć. Tylko nie jestem pewien za co-roześmiał się, bo po pierwsze, wcale nie miał klaty wyrzeźbionej jak w photoshopie. Grubaskiem nie był, ale bez przesady. Po drugie, to zachowanie dziewczyny go rozbawiło. Nie chciał jej wyśmiewać, ale to chodziło o rozbawienie. Po trzecie... Ona sama była niczego sobie, dodatkowo, również nie za bardzo ubrana, więc miał na co patrzeć. Oparł się ramieniem o framugę, wciąż w łapie trzymając swoją zmiętą koszulkę.-To jak? Dowiem się?-zapytał z uśmiechem na ustach. Takim lekko przebiegłym.

Sage Gilmore
architekt — c.w. construction
24 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
chodząca życiowa rewolucja. nie grzeszy nadmiarem pieniędzy, więc wyniosła się od matki. pracę na kilka etatów zamieniła na tą wymarzoną, architekta. a dużo dosyć przypadkowych znajomości na jedną najbardziej szczególną - to alfiemu oddaje całą swoją uwagę.
+ Wren Rhodes

Zdarza się to wyjątkowo rzadko, ale zrobiło się jej w tym momencie po prostu głupio. Stoi właściwie w piżamie, rozczochrana przed jakimś s e x y s ą s i a d e m, do którego przyleciała nie w celach matrymonialnych, a by opieprzyć go... właściwie za chęć do życia. Naprawdę miała wielką ochotę odwrócić się na pięcie i bez żadnego pożegnania opuścić ich spotkanie, przecież w żaden sposób bardziej by się już nie skompromitowała. Ale nie, nie da rady. Żadna Gilmore nie przyzna się do błędu. A tym bardziej nie przyzna się do błędu przed mężczyzną, choćby najlepiej na świecie szczuł ją teraz świetnie wyrzeźbioną klatą.
- Skucha, piękny królewiczu - rzuciła odrobinę nonszalancko, rzec można że na swój sposób zaczęła z nim nawet flirtować, po czym jednak mocniej dotarło do niej to co powiedział. Odruchowo spojrzała w dół, by ocenić czy z jej ciałem jest tak źle, by podejrzewać ją o to, że za ścianą właśnie drze się noworodek. W domu będzie musiała ocenić swoje worki pod oczami. Zresztą, co to w ogóle za argument?! Żadna matka nie zostawiłaby w domu takiego małego bombelka samego. Pfi. Wielki znawca przemówił. Nagle znowu poczuła, że jest na niego zła, i że w pełni zasłużył na opierdol, z którym tu przecież chwilę temu przybyła. Kobieta zmienną jest, czy jak to tam mówią. Formowała właśnie w głowie odpowiednią tyradę, gdy ten oparł się o framugę swoich drzwi i zaserwował jej ten swój firmowy uśmiech. Największa bajera Sage chyba właśnie zyskała godnego przeciwnika, bo nie ma co się wypierać - nogi jej trochę zmiękły. Starała się jednak nie dać zbić z pantałyku.
- Powód się zawsze znajdzie! - oznajmiła więc dumnie, i tak jak zakładała, powoli zaczęła się odwracać by wrócić do siebie. I chyba przeliczyć oszczędności - coraz mocniej liczyła bowiem na to, że starczy na bilet w jedną stronę do tego nieszczęsnego Ekwadoru. - I ubrałbyś się, a nie porządnych sąsiadów gorszysz! - dodała jeszcze, po czym jednak perliście się roześmiała. No nic na to nie zrobi, że facet ma w sobie coś takiego, że jej miękną i nogi, i serduszko. Czas wiać, bo się jeszcze dziewucha zakocha.
Prawnik — neelsen group cairns
31 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Cóż, gdyby Sage przyleciała tu w celach matrymonialnych, to ta cała sytuacja miałaby lepszy wydźwięk? Przecież gdyby byli umówieni na jakaś schadzkę, czy cokolwiek takiego, to to to ich spotkanie wyglądałoby zupełnie inaczej. Jak na jej odwrót zareagowałby Wren? Na pewno byłby zdziwiony i tak już był dość zaskoczony tym wszystkim, co się stało tego popołudnia. Nie planował tego, ani poznawania kogokolwiek ze swoich sąsiadów. I tak nie był domatorem, więc nie mieliby zbyt wielu okazji do spotkań, czy rozmów. Jak widać czasem naprawdę nie trzeba się starać, bo jak los ma ochotę zrobić coś szalonego, to i tak sobie znajdzie sposób.
-Ile szans mi zostało, dwie?-zaśmiał się. To nie tak, że Sage wyglądała jak w połogu, zaniedbana, czy otyła, po prostu tak mu się skojarzyło, dlaczego niby mogłaby spać tylko w tym momencie i przeszkadzałoby jej wszystko. Czy bąbelki zostawia się same na pięć minut, na odległość wzroku czy coś, to on nie miał pojęcia. Los go szczęśliwie oszczędził od takich przeżyć. Stąd szybko poprawił się na psa czy kota. Tutaj znacznie bardziej by rozumiał i utożsamiał się. Może nawet naiwnie zapytałby czy dziewczyna będzie chciała mu pokazać tego zwierzaka.
-W to nie wątpię. Tylko nie rozumiem, dlaczego tak skrycie to przede mną ukrywasz, nieznajoma.-zauważył. Miał swoje za uszami, nie dało się tego ukryć, ale kto nie miał w dzisiejszych czasach w ich, czy tam w jego wieku? Poza tym, wciąż bawił się gadając z Sage i patrząc na to, jak ta jest nieubrana czy jak próbuje wojować z nim na klatce schodowej na słowa.
-Nie wydajesz się być ani zgorszona, ani szczególnie bardziej ubrana, nie rozumiem zarzutu-powiedział. To był ten jeden z wielu przykładów, kiedy mężczyznom wolno zdecydowanie więcej - dziewczyna w obcisłej bluzce uznana zostałaby za ledwo ubraną, a nikt nie widział by niczego złego w tym, że on w ogóle górnej części garderoby nie miał na sobie.


Sage Gilmore
architekt — c.w. construction
24 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
chodząca życiowa rewolucja. nie grzeszy nadmiarem pieniędzy, więc wyniosła się od matki. pracę na kilka etatów zamieniła na tą wymarzoną, architekta. a dużo dosyć przypadkowych znajomości na jedną najbardziej szczególną - to alfiemu oddaje całą swoją uwagę.
+ Wren Rhodes

Ewentualna schadzka - czy bardziej zaplanowana, czy nie, byłaby chyba dużo lepszym wytłumaczeniem dla tego, jak ta dwójka w tym momencie właśnie wygląda. Gilmore właśnie łapała się na tym, że jeśli zaraz ktokolwiek z sąsiadów wyjdzie na klatkę, pomyśli że mają się ku sobie i najwidoczniej musieli się srogo pokłócić w trakcie zabierania się do rzeczy. Facet pewnie pomylił jej imię z eks albo coś. Dziewczyny przecież nie wychodzą od takich przystojniaków z rozczochraną fryzurą. Aż się pod nosem uśmiechnęła na tą "wizję" i nawet trochę parsknęła śmiechem. Będzie, że dotyczy to jej wypowiedzi!
- A co to ma niby żyć, kocie życia? - przyszła to przyszła, na co to jeszcze dodatkowo roztrząsać? Przestąpiła z nogi na nogę, co pewnie zostanie w tym momencie odebrane za jakiś rodzaj zniecierpliwienia, choć niespecjalnie tak było - typ może miał w sobie coś irytującego, ale również nie można mu było odmówić uroku osobistego, dlatego dziewczyna tu jeszcze sterczała! Przypomniała sobie też o tej swojej nieszczęsnej fryzurze, próbowała ją więc okiełznać jakoś przeczesując palcami. Taka jakaś nonszalancka się zrobiła.
- Sage. W sensie tak mam na imię, Sage. A powodu nie zdradzę, bo szukam! I idę! - oznajmiła wszem i wobec, ale między Bogiem a prawdą to nawet na milimetr w stronę własnego mieszkania - w sensie tego zajmowanego przez siebie, siostrę i markę, no bo własnym to go za bardzo nazwać nie może - nie przesunęła się. Może by i to zrobiła, ale ten wtedy zasugerował, że jest równie rozebrana jak i on. Spojrzała w dół. Cóż, gdyby była mężczyzną, z pewnością doceniłaby nieproszonego gościa w takiej a nie innej stylizacji. Cycki są. Spodenki tak krótkie, że prawie widać pośladki. Jest czym szczuć.
- Uważaj, bo ci się jeszcze spodoba - obraziła z całą mocą. Trudno jednak było wywnioskować, czy ton jej wypowiedzi jest tak bardzo obrażony, czy tak bardzo dumny. Zrobiła poważną minę. Naprawdę nie powinna kontynuować tej rozmowy, nic dobrego z niej nie wynika, co najwyżej sama zainteresowana dochodzi do wniosku, że jest coraz bardziej tym s e x y s ą s i a d e m zauroczona.
Nic nie idzie zgodnie z planem.
Prawnik — neelsen group cairns
31 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Tak, jakby zaplanowali wspólne spotkanie, to niezależnie od tego, jak byliby ubrani i jakie mieli plany, znajdowali by się raczej w jednym, lub drugim mieszkaniu. W końcu skoro Sage podsłuchiwała tego, co Rhodes wyrabiał w swoim mieszkaniu, w kawalerskim gniazdku, to musieli dzielić ścianę, a było tylko jedno mieszkanie, które mogło to być. Wren był sprytny, już dawno doszedł od tego, gdzie jego towarzyszka mieszkała. Jakby miał wiele opcji.
-Koty mają dziewięć żyć i nie tracą ich po źle wypowiedzianym zdaniu, czy wyrażeniu. Bardziej nawiązywałem do jakiś gier, gdzie z każdą pomyłką, tracisz jedną szansę a później odpadasz z gry.-powiedział, bo brunetka musiała się zagotować w sobie, że pomyliła dwa tak różne pojęcia. No ale to nie ważne. On akurat nie należał do osób, które musiały się wywyższać i pokazywać, że są lepsze, aby poczuć się dobrze. Nie musiał w taki sposób poprawiać sobie samopoczucia, czy tam własnej wartości.
-Wren. Przykro mi, że tego powodu u mnie nie znalazłaś. Następnym razem bardziej się postaram, obiecam. -położył dłoń na swojej piersi, lecz zrobił to lewą ręką na ukos, więc ewidentnie pomylił strony... Czy był taki głupi, podkładał się dziewczynie, a może po prostu prawym barkiem opierał się o futrynę i niewygodnie mu było sięgać ręką, bo musiałby zmienić pozycję, a nie koniecznie chciał. Czasem był leniuszkiem.
-Ten widok? Nie mogę narzekać, ale głupio tak rozmawiać przez próg. Myślisz, że powinienem zaprosić Cię do środka? Ale wiesz, przed chwilą krzyczałaś, że chcesz spać?-zapytał, jakby jednak chciał się wykręcić i wcale nie musieć jej zaprosić do środka. Właściwie, to poza tym, że planował iść pod prysznic, to chwilowo nie miał nic lepszego do roboty. Ale Sage? Opowiadała, że ma!

Sage Gilmore
architekt — c.w. construction
24 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
chodząca życiowa rewolucja. nie grzeszy nadmiarem pieniędzy, więc wyniosła się od matki. pracę na kilka etatów zamieniła na tą wymarzoną, architekta. a dużo dosyć przypadkowych znajomości na jedną najbardziej szczególną - to alfiemu oddaje całą swoją uwagę.
+ Wren Rhodes

Skrzyżowała ręce na wysokości biustu i wywróciła oczami tak wysoko, że gdyby tylko było to możliwe, pewnie byłaby teraz w stanie zobaczyć skomplikowane struktury własnego mózgu. Matka kiedyś wspominała, że któryś z sąsiadów jest notariuszem, czy tam innym prawnikiem, i właśnie teraz się on przed nią objawił. Magister posiadania kija w dupie. Oni ich tego uczą czy trzeba się z tym urodzić?
- A kto to przyszedł? Pan maruda... - zaczęła mówić z wyraźnie słyszalnym w głosie przekąsem. Nawet głową kiwała lewa-prawa, z każdym słowem, jak jakieś przedrzeźniające go dziecko. Pewnie zresztą tak w tej chwili wyglądała, powinna jeszcze gówniarsko wskazać go palcem. Jej aktualny towarzysz na pierwszy rzut oka nie miał co prawda vibe'u takiego człowieka, ale wyraźnie miał w sobie jakąś nutkę typowego nadęciaka, który musi mieć zawsze rację. Uśmiechnęła się jednak czarująco, żeby sobie niewiadomo jakiej kosy z sąsiadem nie fundować. Kto wie, może jego pomoc się jej kiedyś jeszcze przyda?
Oj, biedna Sage, żeby tylko mogła przewidywać pewne rzeczy.
- Masz ładne imię. Ale starasz się chujowo - oceniła rzeczowo, po czym w końcu odeszła krok czy dwa w stronę swojego mieszkania. Było miło, ale trzeba jednak to skończyć. Ta znajomość do niczego dobrego nie doprowadzi. Chyba. Zdała sobie sprawę z tego, że tak publicznie wyciągnęła tak paskudne słowo, więc zasłoniła dłonią usta, jakby miała się tego wstydzić. Oopsi! Ale wcale się nie wstydziła. Sage po prostu ma taki image. Zaczęła się przysłuchiwać temu co mówił. Czy zamiast spać, mogła spędzić popołudnie, a potem wieczór w towarzystwie przystojnego sąsiada? Hm, to chyba nie najlepszy pomysł.
- Nie zostaję na noc na pierwszej randce - zacmokała jedynie w jego stronę, znajdując się już przy swoich drzwiach. Nonszalancko oparła się o kawałek framugi, pomachała mu z gracją jak jakaś angielska księżna i wysłała całusa w powietrzu. Uśmiechnęła się jeszcze raz, na zakończenie, w ten swój charakterystycznie bajerancki sposób, który potem bajerowanym śni się po nocach. Jeśli Sage Gilmore cokolwiek wiedziała o ewentualnym podrywaniu, wiedziała z pewnością jak skutecznie zamieszkać w czyjejś głowie na dłużej. W końcu nacisnęła jednak klamkę i bez dodatkowego pożegnania zniknęła za swoimi drzwiami.
Trzymaj się mocno, Wren.

/ zt
ODPOWIEDZ