rezydent chirurgii — Cairns Hospital
24 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
panicz, który marnuje swoją błękitną krew wypruwając żyły na rezydenturze z chirurgii urazowej, poza tym dumny chłopak pani architekt, choć nadal ma kłopoty rodzinne i mieszka na łodzi
Nadal nie ogarnął mieszkania. To nadal brzmiało niemal jak hymn nadziei. Kiedyś to zrobi, wynajmie coś, bo przecież ma pieniądze z funduszu powierniczego. Jak na razie jednak uparł się na życie morskiego wilka i noce spędzał na łodzi rodziców. Miał szczęście, że dostał od nich kiedyś ekstra klucze, bo trafiłby do więzienia za włamanie.
Kolejny kamyczek do stosiku zwanego nigdy nie będę idealnym synem . Stos ten rósł i potężniał w oczach, a wszystko rozpoczęło się od rzucenia prestiżowego stypendium w Szkocji. Od tamtej pory intelektualnie i społecznie opadał na same dno i dla jego ukochanych rodziców zapewne nie będzie ważne to, że nie brał narkotyków i tylko czasami popalał. Z pozycji wybitnego studenta medycyny, któremu fundują świetne stypendium cofnął się do tego, który musi prosić znajomego rodziców o ponowne przyjęcie.
I o dyskrecję, bo nadal nie miał odwagi, by zamienić z nimi kilka słów. Owszem, w tygodniu rozmawiali, ale nadal, wręcz z premedytacją udawał, że w Edynburgu pada jak nigdy i pocił się w tych prawdziwych, wełnianych swetrach, które zakładał, by uwierzyli, że w wolnych chwilach hasa po wrzosowiskach jak wielka miłość Heathcliffa. Mistyfikacja szła pełną parą i był przekonany, że nic i nikt nie stanie temu na drodze.
Tyle, że przyszło mu popełnić kardynalny wręcz błąd. Od przylotu tutaj unikał miejsc zwiazanych z okolicą jego rodzinnego domu wychodząc z logicznego założenia, że jego krewnych najłatwiej spotkać w dzielnicy nadmorskiej, gdzie mogli poszczycić się okazałą rezydencją. Zaś miejsca powszechnie znane jako te z horrorów (Sapphire River, o tobie mówię) były przez nich omijane szerokim łukiem. Z tego też powodu rozgościł się na dobre w tej podłej okolicy mając w zanadrzu statek, Shadow i sporo okazji do przećwiczenia swojego medycznego kunsztu.
W końcu tu ciągle ktoś zostawał zraniony. Nie zapuszczał się więc nigdzie indziej jak tylko w okolice szpitala w Cairns, ale przecież nie życzył swojej rodzinie pobytu w tej medycznej placówce, więc był przekonany, że jest całkowicie bezpieczny.
Poza tym to tylko w serialach klasy B nagle spotyka się kogoś przypadkiem i wyciąga się daleko idące wnioski. Życie zaś nie polegało na łowieniu znajomych twarzy z tłumu, więc był absolutnie pewny tego, że dużo wody w rzece upłynie, zanim ktokolwiek dowie się, że istnieje już na tej australijskiej, a nie szkockiej ziemi.
Pewnie dlatego przyszło mu stracić czujność i beztrosko przechadzać się nieco dalej niż po Sapphire River. I choć do jego uszu dotarły wieści o nowym mieszkaniu jego szanownego brata zbył to wzmianką o jeleniach.
Pożałował tego właśnie w tej chwili, gdy na spacerze, w tym skwarze spotkał kolejnego Buxtona. Powinien rzucić się do ucieczki? A może udawać, że to nie on?
Amnezja! Tak, chwilowa amnezja będzie najlepsza! Powie, że go napadli i obrabowali, a oni przyjmą go na rodzinne łono. Już formułował w głowie cały plan, ale zanim się obejrzał, język stanął mu kółkiem i mógł tylko obserwować znajome oblicze.
Wreszcie na żywo, a nie przez internetowe łącza.
fotograf — beast daylight photo studio
21 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
czym jest moja nicość wobec oczekującego was osłupienia?
/dwa

Wszystko, o czym milczysz, pęcznieje - wyobraź sobie, że tworzy pęcherz napięty od gęstej ropy. Wiesz, że to kwestia czasu, aż lśniąca membrana pęknie, puszczając cuchnącą masę, żółtą, sfermentowaną, chorą. To kwestia czasu, upływu lat lub tygodni, dni albo minut, nie możesz konkretnie stwierdzić. Czas jest cierpliwy, ale i bezlitosny, im bardziej w sobie coś tłamsisz, tym silniej, donośniej pęka. Kłamstwo ma krótkie nogi - miał rację ten, kto wymyślił podobny frazes. Ty tłamsisz w sobie zbyt dużo, nie lubisz być zbyt wylewny, nie lubisz być wylewny w ogóle. Otwierasz się zawsze z trudem, w półprawdach i powściągliwie. Zdarza się, że sam myślisz, jak wiele różnych tajemnic ukrywa się w gronie krewnych - czy mają grzechy i grzeszki, czy strzegą pilnie sekretów? Nie chcesz ich przecież poznać, pytasz ledwie o fakt - o sam fakt ich istnienia. Szept intuicji, snujący się z tyłu głowy, próbuje przynieść podpowiedź, że tak. Raczej tak. Nikt nie jest doszczętnie święty.
Słońce praży sieć ulic, kotara złocistych snopów opada na jęzor jezdni oraz grzbiety chodników, osuwa się po budynkach. Idziesz przed siebie, wracasz obecnie z pracy, dzień miał być szary, powszedni w założeniach splecionych we wnętrzu czaszki. Cóż, byłeś w błędzie i trudno się tobie dziwić - ciężko przewidzieć, że właśnie pośród dzielnicy, w której obecnie mieszkasz, napotkasz starszego brata. Starszego brata, syna swoich rodziców - niemal idealnego - tego, który przebywał w chłodnej oraz deszczowej Szkocji. Przyszłego lekarza, podczas, gdy ty jedynie sam byłeś tylko pacjentem - jedyne, co znałeś dobrze, to jarzmo swojej choroby.
- Alfie? - wyrzucasz z siebie i mówisz cicho, zbyt cicho, choć głos równocześnie przecina tkaninę gwaru, przechodząc przez przesmyk gardła. Podchodzisz bliżej, zupełnie, jakbyś nie wierzył, że jest on obecny tutaj, prawdziwy. Czy umysł płata ci figle? Nie, na Boga, nie pomyliłbyś brata z nieznaną, odmienną twarzą. Jeszcze nie oszalałeś - nie mogę, pomimo tego, zapewnić cię w tym momencie, że zawsze będzie w ten sposób.
- ...jak - mowa grzęznie ci w szyi, usycha i obumiera. - Jakim cudem? - jest lepiej, o wiele lepiej, formujesz już pełne zdanie. Mógłbyś mu właśnie wytknąć, to wszystko, to sprytne kłamstwo którym zwykł karmić bliskich, pal licho ciebie, jesteś w pełni świadomy, że ojciec i matka przeżyją to znacznie silniej, w odmienny, dosadny sposób. Oczy masz wciąż szerokie, rozwarte od konsternacji. Jak sądzisz, kiedy powrócił? Jak dawno mieszkał w Australii, gdzie znalazł dla siebie kąt?
- Masz przejebane - ulegasz nagłym impulsom - nie obchodzi cię, oczywiście, że nie masz prawa tak mówić. Nie powinieneś, to przecież nieodpowiednie, nie dla osoby noszącej podobny status. Czy jednak to, co uczynił Alfie, było w pełni właściwe?
Rozgrzeszasz prędko sam siebie - stwierdziłeś jedynie fakt.

Alfie Buxton
powitalny kokos
aqua regia
nie
rezydent chirurgii — Cairns Hospital
24 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
panicz, który marnuje swoją błękitną krew wypruwając żyły na rezydenturze z chirurgii urazowej, poza tym dumny chłopak pani architekt, choć nadal ma kłopoty rodzinne i mieszka na łodzi
To spotkanie było nieuniknione. Już nawet Nina obdarła go ze złudzeń i uświadomiła, że prędzej czy później będzie musiał zmierzyć się z własną rodziną. Odwlekał ten moment tak długo, że czuł się jakby uniknął katowskiego topora, ale wiedział, że gdzieś nad nim wisi. Zegar też tykał jak szalony nad jego głową zwiastując wybuch prawdziwej bomby. W końcu go odnajdą na jednej z tych ulic, którymi tak zapalczywie gardził. Wiedział dlaczego- w Australii nadal wyglądał jak wyciągnięty żywcem z innego obrazka. Ta słoneczna i euforyczna pogoda doprowadzała go do szału swoją spiekotą, nie pasowała zupełnie do jego ponurego usposobienia człowieka, któremu usunął się grunt spod nóg.
W końcu dziecko, dla którego był gotów się nawet ustatkować, nie było jego, a kłamstwa nigdy nie wybaczał. Śmieszne, że był tak krytyczny wobec oszustwa, skoro z taką łatwością przychodziło mu snucie opowieści o krainie zwanej Szkocją. Najwyraźniej jednak karma się o niego upomniała i wystarczyło tylko jedno przypadkowe spotkanie, by Buxtonowi świat zatrząsł się w posadach.
A może leciutko przesadzał? W końcu to nie inkwizycja z wyrokiem śmierci na stosie, a jego rodzony brat. Niezależnie od tego, co o nim myślał (a nie myślał za wiele i zapewne to była najgorsza zniewaga w jego wykonaniu) to przecież nie mogło być aż tak źle.
Tyle, że było i odczytał to w pierwszym pytajniku, za którym poszły następne. Jak, o bogowie, sam sobie zadawał to pytanie i co gorsza, nigdy nie odnajdywał odpowiedzi, zupełnie jakby szmata chowała się ciągle za rogiem, a on był jednak dobrze wychowanym dżentelmenem i jej nie ścigał.
Jak i również nie używał tego repertuaru słów uznawanych za obelżywe, więc skrzywił się nieznacznie. Wprawdzie mógł to wyrazić w bardziej cywilizowany sposób, ale Eugene miał rację. Dosłownie miał przejebane i już mógł zacząć pisać dla siebie epitafium.
- Wróciłem niedawno. Nie rób z tego wielkiej sprawy, co? - poprosił jak gdyby nigdy nic, choć sprawa była i to kolosalna. W końcu zbliżały się święta, a on nawet nie zamierzał udawać, że zjawi się w rodzinnym domu. Coś niewyobrażalnego zaszło między nim, a jego rodzicami, skoro tak zawzięcie unikał ich towarzystwa. Rozglądnął się uważnie i westchnął.
- Masz czas na piwo? - nadal brzmiało to jak ujma na honorze panicza Buxtona, ale wiedział, że powinni porozmawiać, a przy tym trunku jakoś konwersacje płynęły bardziej niż na trzeźwo. O tym był przekonany i tego chciał doświadczyć, nawet jeśli z bratem zawsze łączyły go specyficzne relacje.
Tymczasem miał stać się powiernikiem jego tajemnicy, klucznikiem tak głębokiego sekretu, że musiał mu zaufać. O ile zaraz nie poleci do rodziców, by się chełpić swoim triumfem.
W końcu w walce rodzeństwa o palmę pierwszeństwa w domu wszystkie chwyty są dozwolone.

Eugene Buxton
fotograf — beast daylight photo studio
21 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
czym jest moja nicość wobec oczekującego was osłupienia?
Los płata ci różne figle - masz wielokrotnie wrażenie, że śmieje się z ciebie głośnym, beztroskim rechotem głupca, wsuwając w twoją historię bazgroły zbiegów przypadków, rujnując szkielety akapitów pierwotnie stworzonych planów, w które podstępnie wsiąka plamami rozbryźniętego atramentu. Nie lubisz niespodzianek, a one - z cudaczną, zauważalną w ostatnich tygodniach natarczywością - lgną do ciebie na podobieństwo ciem wzlatujących w kierunku żarzącej się głowy lampy. Przybycie brata również jest niespodzianką i również ona wypędza cię z równowagi. Ktoś mówił ci, że stanowczo zbyt łatwo się denerwujesz? Skąd w tobie tyle gniewu? Pulsuje pod twoją czaszką jak drugie, wyklęte serce, jak supernowa, tworząca pasmo wybuchu w kosmosie twojej świadomości. Masz wiele pokładów jadu, o którym jeszcze sam nie wiesz - nigdy zresztą nie zależało ci na tym, aby być idealnym, zwłaszcza, gdy urodziłeś się z wadą drążącą twój kod genetyczny. To dość okrutne, nie sądzisz? Jedna, niewielka zmiana, jedno potknięcie szyfru odmienia w całości życie, jest sędzią, zostaje katem. Wróćmy jednak do samej idealności - Alfie był idealny, dlatego ty dodatkowo nie miałeś takiej potrzeby. Uczynny, ułożony, ambitny, inteligentny. Nie zająłbyś jego miejsca - brakowało ci identycznej, niezwykłej determinacji. Masz oczywiście ambicje, ale przejawiają się one w zupełnie odrębny sposób, inny niż chęć studiowania na prestiżowej, wymagającej wielu poświęceń uczelni. Różnicie się, oczywiście - to przecież jest naturalne, trudno od was oczekiwać, abyście byli podobni niczym dwie krople wody.
- Będziesz mieć w takim razie - poprawiasz się i ponownie uprzykrzasz spotkanie bratu. Wiesz, że nie przepada za wcześniejszym określeniem, można powiedzieć - prostackim, a jednak, z oślim uporem odmówiłeś jakiegokolwiek ujęcia sprawy delikatniej. Przez chwilę jeszcze myślałeś, że może rodzice wiedzą, że może wszystko dziś miało być niespodzianką, o zgrozo, następną z nich - zachowanie Alfiego utwierdza cię mimo tego w przekonaniu absolutnie przeciwnym, przekonaniu, że zostajesz proszony o zachowanie dyskrecji. Krzyżujesz ręce na piersiach, wsłuchując się w dalsze słowa - pytanie, propozycję. Jeśli całe zdarzenie polegające na obecności brata właśnie-tutaj-i-teraz, nie jest świadomie zorganizowanym przedsięwzięciem mającym miło zaskoczyć krewnych oraz będzie przedwcześnie odkryte przez ojca i matkę, atmosfera przedświąteczna nie zapowiada się w żaden sposób korzystnie przez zastęp najbliższych dni.
- Mam czas, ale nie mam ochoty - odpowiadasz wprost. - Możesz zamówić piwo, ja wezmę coś innego - dodajesz bez żadnej zwłoki, po prostu taki jesteś. Alfie powinien wiedzieć, że będziesz chciał go wysłuchać. Może jesteś ponury, ale jesteś Buxtonem i rodzina pozostaje dla ciebie nieodłącznie istotna. Drgnąłeś, jakby próbując dać sygnał, że jesteś gotowy udać się w jakieś miejsce.

Alfie Buxton
powitalny kokos
aqua regia
nie
rezydent chirurgii — Cairns Hospital
24 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
panicz, który marnuje swoją błękitną krew wypruwając żyły na rezydenturze z chirurgii urazowej, poza tym dumny chłopak pani architekt, choć nadal ma kłopoty rodzinne i mieszka na łodzi
Teoretycznie brat powinien być mu najbliższy. W końcu nie ma bardziej uzależniającego powiązania niż kod genetyczny i ta sama grupa krwi (na dodatek błękitnej). Tego uczyli ich rodzice wskazując na przykłady przodków, którzy zawsze trzymali się razem. Okazywało się jednak zawsze, że łatwiej było w zawierusze wojennej znaleźć pokłady braterstwa niż w czasach pokoju i względnego dobrostanu. Wydawać się mogło, że bycie blisko z osobą, z którą dzieliło się dom przez niekończące się czasy sielanki będzie najprostszym zadaniem na świecie, ale Alfie odkrywał, że w praktyce ich krainy były tak różne jak to było tylko możliwe.
Może to kwestia rywalizacji, może innego, bardziej łaskawego spojrzenia rodziców, ale chłód, jaki opanował go przy spotkaniu z Buxtonem sprawił, że poczuł się niemal jak w swojskiej Szkocji. Czuł wręcz to mrożące spojrzenie na swoich ramionach, to potępienie, które w oczach jego braciszka płonęło żywym ogniem. Gdyby byli młodsi to chętnie poczochrałby mu czuprynę, by zakryć ten wzrok, ale obecnie nie wypadało. Mogli więc przerzucać się tymi wyzwaniami w spojrzeniach i przypominać sobie wszystkie momenty, w których jeden zawiódł drugiego.
Tyle, że Alfie wiedział jedno. Nic nie równało się z jego świadomym porzuceniem i udawaniem, że jest o mile stąd podczas, gdy był na wyciągnięcie ręki. Był obojętny na jego problemy, zmartwienia, wykreślił się świadomie z tego życia i Eugene miał rację w tym stwierdzeniu.
Zapłaci za to pogardą ich wspólnych rodziców.
- O ile im powiesz - wcześnie zaczynał te negocjacje, ale przecież znali się zbyt dobrze, by sprowadzać rozmowę do ponurych banałów i pytań o to co słychać. Tak naprawdę przecież nie odszedł na tyle daleko, by nie wiedzieć. Miał kontakt z rodzicami, przeoczył jedynie informację, że mogą spotkać się na żywo i nadrobić zaległości. Jak na razie zbyt dotkliwe wydawało mu się grzebanie w przeszłości. Był tchórzem i nie potrafił zmierzyć się z tym wszystkim, więc wybrał ucieczkę na łódź.
Chciałby zobaczyć minę swojego braciszka, gdy powie mu, że pomieszkuje w Sapphire River i tam naprawdę śmierdzi. Jak na razie prowadził go do zaprzyjaźnionego baru wywracając oczami na jego deklarację o braku ochoty na piwo.
- Nie musisz być zawsze taki sztywny. To sprawia, że ludzie cię nie lubią - na końcu języka miał sugestię, że to przyczyniło się do tego, że rodzice zawsze woleli jego. W końcu był złotym chłopakiem i przyszłością medycyny. Skwapliwie korzystał z tej łatki nie bacząc na uczucia rodzeństwa. Rywalizacja potrafiła być zacięta, a Alfie wśród wielu wad (naprawdę wielu) przede wszystkim uwielbiał wygrać.
Tymczasem jednak powinien powściągnąć swoje zapędy do moralizowania, zwłaszcza gdy on przed południem sączył piwo, a nie święty i nudny Eugene.

Eugene Buxton
ODPOWIEDZ