opiekun żółwi | wikliniarz — wildlife sanctuary | market
28 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Wrażliwa dusza o artystycznych skłonnościach. Obarczony dziecięcą naiwnością, ale za to obdarzony niezwykłą siłą ducha. Wiele przykrych rzeczy go spotkało w życiu, więc teraz stara się cieszyć z tego co ma.

Do całej tej sesji podchodził z ambiwalentnymi uczuciami. Rozumiał, że ich social media potrzebowały poważnej reanimacji i że nikt się tym nie zajmował od lat, ale równie dobrze mogli zająć się tym sami, prawda? Na pewno ktoś z pracowników miał jednego z nowszych iPhone'ów, a tam aparat w zupełności wystarczył. Dodatkowo to oni najlepiej znali swoje zwierzaki i wszystko byłoby wtedy tak... od serca. Niestety nie on był w tym miejscu organem decydującym więc musiał się grzecznie podporządkować. Problemu z tym oczywiście nie miał, ale swoje myślał i ze pewnego rodzaju stresem wyczekiwał aż fotograf dotrze do jego żółwiego królestwa.
- Dzień dobry. Lowell Hawkins - wyciągnął do niej dłoń w geście tego dość oficjalnego powitania, kiedy to mieli już się okazję spotkać. Teoretycznie mógł ją kojarzyć bo nie różnili się tak bardzo wiekiem, ale Lowell nie znał/nie pamiętał zbyt wielu osób z którymi faktycznie nie utrzymywał kontaktu w szkole, więc twarz kobiety była mu zupełnie obca. - Mam nadzieję, że nie będziesz używać flesza...? - posłał jej pytające spojrzenie. Nie chciał być niegrzeczny i raczej też tak nie brzmiał. Jeśli coś, to był zwyczajnie przejęty. Miał nadzieję, że blondynka po prostu będzie się przyglądać ich życiu i dokumentować naturalną rutynę ich dnia, bo on nie zamierzał do niczego zmuszać swoich żółwich podopiecznych.

Lizzie Blackford
fotograf — freelancer
25 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Młoda pani fotograf, która niedawno wróciła do Lorne po studiach w Sydney i chce pomóc matce w remoncie chaty, a później wyjechać zwiedzać świat.
powiedzmy, że będzie #20, bo absolutnie nie chce mi się szukać numerku

Lizzie szukała teraz każdej roboty. Potrzebowała jak najwięcej pieniędzy żeby wesprzeć mamę w remoncie domu. Im szybciej się z tym uporają, tym szybciej Blackford będzie mogła wrócić do Sydney, albo innego wielkiego miasta, o którym marzyła odkąd była małym dzieckiem. Nie żałowała powrotu do Lorne, bo jednak miło było spędzić czas z mamą, ale... no właśnie, było dość spore ale. Nie miała tutaj tak wiele zleceń, nie mogła się mocno rozwijać i jeżeli spędzi tu za wiele czasu jen wszelkie kontakty, które tak pieczołowicie nawiązywała na studiach w Sydney, mogą wygasnąć. Nikt nie będzie już pamiętał o miłej blondynce z aparatem.
Gdy tylko dowiedziała się o robocie rezerwacie od razy złożyła swoją aplikacje i po kilku dniach dostała pozytywną odpowiedź. Najwyraźniej niewiele fotografów chciało się podjąć tak niewdzięcznego zadania jak fotografowanie dzikich zwierzątek. Miała kilka dni żeby wydobyć najlepsze ujęcia bardziej i mniej puchatych mieszkańców rezerwatu. Taki też miała plan. Dzisiaj miała ogarnąć żółwie i krokodyle. Wczoraj udało jej się uchwycić całkiem ciekawą pozę jednego z koali, który był super słodki, także już czuła się usatysfakcjonowana. Wiedziała, że z dzisiejszymi zwierzakami nie będzie tak łatwo, głównie dlatego, że nie są tak słodkie i puchate, przynajmniej w głowie Lizziie.
W końcu, po chwili błądzenia, dotarła w odpowiednie miejsce i od razu podeszła do chłopaka, który prawdopodobnie był opiekunek tych zwierzątek. - Hej, Lizzie Blackford - przedstawiła się wydobywając na swoją twarz najładniejszy z możliwych uśmiechów, bo jednak Lizzie juz tak miała, że lubiła się ludziom przypodobać, a gdzieś wyczytała, że ładny uśmiech to połowa roboty. - Spokojnie, nie będę im świecić po oczach, będę się starała robić wszystko żeby im jak najmniej dokuczać - nie chciała żółwi niepotrzebne stresować. - Możemy wejść na wybieg, czy tak niekoniecznie? - W najgorszym wypadku będzie robić zdjęcia na dużym przybliżeniu, ale wiadomo, że ładniej wyszłyby, gdyby pojawiła się gdzieś bliżej nich.


lowell hawkins
przyjazna koala
catlady#7921
opiekun żółwi | wikliniarz — wildlife sanctuary | market
28 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Wrażliwa dusza o artystycznych skłonnościach. Obarczony dziecięcą naiwnością, ale za to obdarzony niezwykłą siłą ducha. Wiele przykrych rzeczy go spotkało w życiu, więc teraz stara się cieszyć z tego co ma.
- Miło mi - uścisnął lekko jej dłoń i posłał jej przyjazny uśmiech. Jego za bardzo nie trzeba było nawet przekupywać, bo już takim jednym szczerym uśmiechem pokazała mu, że była sympatyczną osobą. Może wcale tak nie było, może tylko udawała, ale on nie doszukiwał się nigdy drugiego dna. Patrzył na świat w taki sposób w jaki był mu on przedstawiany i starał się wierzyć, że większość osób była z natury dobra.
Odetchnął z ulgą i wizualnie też się jakoś rozluźnił. Cieszyło go, że nie musiał sam nic za bardzo mówić i ona od razu zastrzegła, że nie miała zamiaru ich męczyć. Dobrze, bo nie czuł się komfortowo ze zwracaniem uwagi czy kontrolowaniem kogoś, a do tego by się to wszystko ostatecznie zeszło. Tak czy siak miał zamiar przyglądać się jej pracy, ale mógł sobie odpuścić stały nadzór. Ciekawiło go w sumie jak inni jej pomagali w robieniu zdjęć, ale niestety nie pomyślał wcześniej o tym aby się kogoś podpytać. Była więc skazana na jego improwizację.
- Jasne, jak najbardziej. Najlepiej jest je zostawić w spokoju. Gdy są dotykane albo zaczepiane, to z reguły po prostu czekają i nie robią niczego ciekawego - dał jej krótki instruktarz, a następnie otworzył jej drzwi i podążył za nią na żółwi wybieg. - To chyba tyle z rzeczy które warto wiedzieć. Poza tym nie stanowią żadnego zagrożenia - uśmiechnął się z rozbawieniem. Nie przypuszczał aby ta się jakkolwiek bała, bo żółwie były przez wszystkich niedoceniane w kwestiach ofensywnych, ale nie znał życia ten, kto nie widział na żywo biegnącego żółwia. - Czy będę Ci do czegoś potrzebny? - zapytał. W sumie to stał za nią i niewiele robił, ale nie wiedział czy czegoś od niego oczekiwała czy mógł się zająć swoimi sprawami.

Lizzie Blackford
[ przerwana ]
ODPOWIEDZ