Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
#30

Well, status relacji Luke'a i aktywności fizycznej brzmiał: to skomplikowane. Zdecydowanie nie był sportowym freakiem, ale raz na miesiąc miewał zrywy, podczas których przez tydzień biegał i cisnął na siłce. Nie, żeby to jakoś szczególnie lubił - po prostu nadchodząca 30-stka, a także ostatnia rozmowa z Remim skłaniała go do przemyśleń typu - teraz już nie chodzi o zrobienie formy życia, tylko o przetrwanie. W końcu młodszy już nie będzie, więc dobrze byłoby na zapas porobić coś, by zapobiegać bólom pleców i innym starczym dolegliwościom.
Przypadek, czy może raczej pech sprawił, że ostatnio w trakcie przerzucania się przez Luke'a i Deckard'a przezwiskami na Messengerze padła propozycja wspólnego joggingu. Parę kółek po okolicy? Pfff, potrzymaj mi piwo. Oczywiście Luke nie przewidział, że Deck może ćwiczyć częściej niż on i kondycję ma naprawdę niezłą. Początkowo młodszy Winfield nawet dotrzymywał kroku starszemu, w końcu po którymś okrążeniu wokół osiedla musiał zwolnić tempa, aż w końcu został gdzieś daleko w tyle. Zatrzymał się na moment próbując złapać oddech i nawet miał ochotę biec dalej, ale ławka obok zbyt głośno krzyczała do niego, żeby na niej przysiadł. Luke spoczął zatem na ławce, prostując nogi. Z kieszeni sportowych sportów wyjął paczkę fajek i zapalniczkę - wiadomo, nieodłączny atrybut każdego biegacza, zaraz po nowych AirPodsach. Odpalił papierosa i delektując się dymem, wsłuchał się w tupot sportowych butów brata, który najwyraźniej zorientował się po drodze, że Luke zniknął, zatem zawrócił i postanowił odnaleźć zgubę.
- Złamasie, jak chcesz mnie zabić, to od razu zafunduj mi kulkę w łeb. Nie mówiłeś, że z tym bieganiem to tak na poważnie - stwierdził z wyrzutem, wypuszczając z ust dymek. - Miało być zabawnie i co? I jest chujowo, ja już się stąd nie ruszam - zapowiedział, a na znak że nie ma zamiaru biec dalej, nonszalancko zarzucił ramiona na oparcie ławki i sprzedał bratu spojrzenie pt. "No i co mi zrobisz?".

deckard winfield
barman — moonlight bar
33 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
praktycznie pozbierał się po utracie ukochanej, starając się wrócić do normalnego trybu życia
trzy


Jak za to jest w przypadku Deckarda w połączeniu ze sportem? Bardzo dobrze, mimo minionych lat od czasów licealnych, gdzie stawiał czoła przeciwnikom w koszykówce czy piłce nożnej. Pomimo ponad trzydziestki na karku - w dalszym ciągu starał się o utrzymanie dobrej kondycji i zdrowego wyglądu ciała oraz duszy, dzięki czemu niektórzy mogą spokojnie pokusić się o wątpliwość co do prawidłowości podawanego przez niego rocznika urodzenia. Dobrze się czuł sam ze sobą, nie czując się ani przez chwilę źle w momencie patrzenia na lustro. I nie mówił tutaj, iż każdy powinien mieć takie samo podejście. Nie mógł nikomu czegokolwiek narzucić. Bo inni ludzie będą odczuwali tak albo w odmienny sposób szczęście.
Jak wyszło, że zdecydowali się na trening? Kompletnie nie wiedział, ale to zawsze lepiej. Jogging w samotności nie zawsze jest pomysłem idealnym. Raz na jakiś czas przydaje się towarzystwo, chociaż w ostatnim czasie uciekał od zgiełku i ludzi. Jak to? Deck i unikanie drugiego człowieka? Nie “rzuca” się na widok choćby znajomego, aby chwilę z nim pożartować, pogadać, a przy okazji zaproponować w najbliższym czasie spotkanie, żeby mieli dłuższą okazję porozmawiać czy to w domu przy dobrym drinku albo gdy zdecydują się wybrać do pubu? No niestety - Winfield ma ostatnio tragiczny czas. Strata ukochanej, w dodatku przespanie się z przyjaciółką, którą obarczył za śmierć partnerki… To wszystko było zbyt skomplikowane, ale nic na to nie poradzi. Musiał się z tym jakoś oswoić.
Poranek jednak był dla niego łaskawy, prędko wstając z łóżka. Ogarnął się, ubrał na sportowo, aby było mu wygodnie w trakcie biegania, po czym spotkali się z bratem w umówionym miejscu. Początkowo był zaskoczony tym, jak młodszy Winfield radzi sobie z tym tematem. Jednakże im dłużej trwał jogging - tak coraz bardziej się ociągał, gdzie Deckard praktycznie nie stracił tempa. Rozumiał to, nie naśmiewał się, bo sam był kiedyś w tym miejscu, co on. Posiadał przecież swoje początki.
Nie zauważył jednak, gdy Luke całkiem zniknął mu z radaru. Zorientował się dopiero chwilę później. Obejrzał się za siebie całkowicie, dostrzegając mężczyznę spoczywającego na ławce i… odpalającego papierosa. Pokręcił głową z lekkim rozbawieniem, po czym powrócił do niego.
- Złamasie, sam sobie szkodzisz i się zabijasz… - spojrzał konkretnie na papierosa, sugerując co takiego w tej chwili ma na myśli. - Czy ja kiedykolwiek byłem niepoważny? - no dobra, to pytanie względem Deckarda akurat nie było trafne, ale czy kiedykolwiek nie zachował powagi co do sportu? No w tym przypadku nie można było nawet przez ułamek sekundy posiadać skrupułów. Sportowa część jego życia była bardzo ważna, o czym z pewnością Luke pamiętał!
- Dawaj, stary, nie bądź cienias. Oboje dobrze wiemy, że dasz radę - i nie, nie chciał być w tym momencie trenerem motywacyjnym, nic z tych rzeczy. Zwyczajnie chciał go wesprzeć do dalszego działania. - No ale dobra, posiedzimy tu chwilę i się zregenerujesz, a potem wolniej ruszymy, żeby dokończyć co zaczęliśmy - dodał za moment, jak na szybko przemyślał sprawę. - W takim razie… - odpadł przy tym na ławkę, na jakiej spoczywał brat Deck’a. - Co u Ciebie ciekawego? Na pewno się coś działo, nie uwierzę że nie - zagaił z uśmiechem, ukrywając swoje problemy, o których naprawdę nie chciał gadać ani dziś, ani w najbliższym czasie. Sam jeszcze nie przemielił niektórych zdarzeń, więc lepiej na razie nie poruszać kwestii, jakie nie zostały przetrawione przez niego samego.

Luke Winfield
powitalny kokos
#patsy7401
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Luke z kolei wygrał chyba na loterii genowej dobrą przemianę materii i mimo przebalowania licealnych lat, a następnie niemal całych studiów, nie skończył jako zapyziały wrak człowieka. Był szczupły, miał nawet trochę mięśnia na który co prawda nieregularnie, ale trochę jednak zapracował przez ostatnie 5 lat. Tyle, że był też leniem, więc jego zrywy trwały raptem chwilę, po której znowu musiał na nowo uczyć się przebiegnięcia paru kilometrów bez zadyszki. 
Prawda była też taka, że młodszy Winfield też miał ostatnio sporo problemów, od których bardzo konsekwentnie uciekał. Po pierwsze, w jego życiu pojawiła się nagle Blair - jego biologiczna siostra, która przyjechała odszukać starszego brata aż z Perth. Luke wciąż nie do końca oswoił się z tą informacją, mimo że on i ruda od początku złapali wspólny język, którego mocną podstawą była nienawiść do biologicznych starych. Po drugie - jego dziwne relacje z Cami, która z irytującej współlokatorki w ciągu paru minut stała się laską, z którą o mało się nie przespał. O mało, bo Cami uciekła w trakcie, a im dalej w las tym trudniej było wrócić do tej sytuacji i ją wyjaśnić. Lepiej więc było udawać, że nic a nic się nie wydarzyło. Po trzecie, Luke w ostatnim czasie zaliczył małą awanturę ze swoim znajomym z tych gorszych lat - gorszych, czyli tych kiedy liczyło się dla niego tylko ćpanie i dobra zabawa. George chciał go wkręcić w dilerkę jakimś lewym towarem w Shadow, a żadne argumenty przemawiające za tym, że to gówniany pomysł, do niego nie przemawiały. Skończyło się więc na paru wyzwiskach, wymianie groźnych spojrzeń i paru groźbach rzuconych przez George'a.
W odróżnieniu jednak od Deckarda, Luke nie miał zamiaru trzymać tego w sobie - jak na typowego ekstrawertyka przystało.
- Oesu, gadasz jak nasza matka kiedy nas przyłapała na jaraniu szlugów za domem dziadków - wywrócił teatralnie oczami. Słysząc kolejne słowa Decka oraz jego zapewnienie, że da radę, ponownie zaciągnął się papierosem. Wiedział, że Deck ma w kwestii sportu dużo poważniejsze podejście, więc wydawało się że wspólny jogging będzie dla Luke'a faktycznie motywujący. W końcu zdrowie jest najważniejsze bla bla bla. Tymczasem ten usiadł i niczym uparty, zawzięty osioł odmawiał dalszej współpracy. Nienawidził, jak coś szło nie po jego myśli, stąd też ta nagła utrata zapału. - No jeszcze mi daj balkonik, taki przy którym chodzą takie stare babuleńki. Ja już zakończyłem trening - prychnął.
Luke'a nie trzeba było dwa razy namawiać na to, żeby zaczął gadać. No, może nie planował mówić bratu i kwestii numer trzy, bo jednak nie chciał go martwić tym, że znowu się w coś wpakował. Wierzył, że stary kumpel w końcu odpuści, a jego groźby były tylko czczymi gadkami - czyli, że problem rozwiąże się sam.
- Stary, aż za dużo się dzieje. Gdzie te czasy, kiedy jedynym problemem było to, że w niedzielę wieczór przyznałeś się starym, że babka od przyrki kazała zrobić zielnik na poniedziałek? - westchnął przeciągle, bo naprawdę tęsknił za czasami dzieciństwa, które były jeszcze bardziej beztroskie kiedy było się tak bezmyślnym dzieckiem jak Luke. - Okej, opowiem Ci pewną sytuację, może mi coś podpowiesz. Gadałem już z Tomem, ale nie ukrywajmy, Ty jesteś bardziej biegły w tych sprawach - oznajmił, bo Tomowi tylko Elaine w głowie, a Luke nie miał już cierpliwości wysłuchiwać o miłości brata do szwagierki, z którą ten rozwodzi się od paru lat i rozwieźć nie może. No ochujeć z nimi szło. Zatem Deckard był idealnym bratem na kwestię numer dwa. - Miałeś kiedyś taką sytuację, żeeee - pochylił się do przodu i zaczął gestykulować tak, jakby miał za chwilę wytłumaczyć bratu jak rozszczepia się atom. - Masz akcję z laską, no nie? Zaczyna się fajnie, miło, no zresztą co Ci będę tłumaczył. No. I ona nagle... spierdoliła? - zerknął na brata, drapiąc się po brodzie. Może Deck tak kiedyś miał, była to typowa sytuacja i Luke niepotrzebnie tak to rozkminiał? Mogło tak być, prawda? Prawda?

deckard winfield
barman — moonlight bar
33 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
praktycznie pozbierał się po utracie ukochanej, starając się wrócić do normalnego trybu życia
No jasne, od razu gada jak ich matka! Zwyczajna, braterska, troska, a tu został sprowadzony do poziomu ich matuleńki, która niekiedy potrafiła być aż nadto nadgorliwa z tym pilnowaniem dzieciaków. Westchnął przeciągle na to, kręcąc przy okazji głową na boki, zerkając na niego niezbyt zadowolonym. - Nie przesadzaj może, co? Bo jak będziesz dalej tak bredził, to zacznę codziennie wydzwaniać i sprawdzać czy bezpiecznie przybyłeś do domku, żeby potem oczekiwać na telefoniczne potwierdzenie, że już do niego dotarłeś! - zdecydowanie to coś, co jego najbardziej wkurzało za czasów nastoletnich i wczesnodorosłych, gdy zaczynał imprezowanie i spotykanie ze znajomymi. O której będziesz w domu? Nie siedź długo… Ale nie będziesz wracał sam? Będziesz pić? Jak tak, to nie za dużo! I bez jakichkolwiek używek! Rozumiał doskonale całe zaaferowanie w opiekuńczość, niemniej… stahp. Bez przesady! - O widzisz, to świetny pomysł. Dostaniesz taki na urodziny - dodał rozbawiony, śmiejąc się na koniec przez chwilkę. Aż sobie wyobraził brata z balkonikiem! Przedni widok!
Zaczął się jednak moment na opowiadanie co się dzieje w jego życiu. W głowie już zacierał rączki na myśl o ploteczkach! - Aż za dużo? - podniósł jedną z brwi ku górze, będąc zaciekawionym tym, co takiego i w jakiej skali miało miejsce w jego życiu. - Słuchaj, ja już dawno się pogodziłem z tym, że zmartwienia dziecięce są już dawno za mną. Pora na to, abyś i Ty do tego ostatecznie dorósł - sprostował, puszczając na koniec oczko w kierunku brata.
- Teraz to się zawiodłem. Nie jestem pierwszy, który o tym wiem? - nie, że poczuł się jak najgorszy bliski znajomy Luke’a, niemniej musiał mu to wytknąć. W końcu nie byłby sobą, gdyby tego nie zrobił, co nie?
- Eeee… Yyy… - podrapał się po tyle głowy, uciekając spojrzeniem w górę, zupełnie jakby taki zabieg miał mu pomóc w szybszym przewertowaniu głowy odnośnie wydarzeń takiego typu. Po krótkim momencie uznał, że nic takiego nie miało miejsca w jego życiu. - No powiem Ci, że stary… no mnie jakoś się to nie trafiło. Ale to co, źle Ci szło? Nie dałeś rady znaleźć od razu punktu G? A może zwyczajnie źle całowałeś? - trochę musiał pożartować. Taki już z niego typ. - Ale tak na poważnie… znasz tą laskę długo, czy to miał być szybki skok bez zobowiązań? - zagaił, żeby poznać jakiekolwiek szczegóły. Bez tego nie dałby rady jakkolwiek mu poradzić. A chyba po to podjął ten temat, prawda?

Luke Winfield
powitalny kokos
#patsy7401
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
- Blaaaah. Brzmi jak najgorszy koszmar ever - aż wystawił zniesmaczony język żeby zademonstrować, jak bardzo ten pomysł mu się nie podobał. Luke od zawsze chadzał własnymi ścieżkami, więc wszelkie formy kontroli i sprawdzania go przez rodziców nieustannie działały na niego jak płachta na byka. Im bardziej ojciec i matka próbowali mu przemówić do rozumu, tym mocniej Luke się buntował. Pół biedy, jeśli z czasem by z tego wyrósł - niestety z wiekiem wcale nie było lepiej, żeby nie powiedzieć że nawet gorzej. - Jak już masz na coś tracić hajs, to lepiej daj go po prostu mi - odparł na zapowiedź swojego urodzinowego prezentu.
Pokazał bratu środkowy palec, kiedy ten poradził mu żeby Luke dorósł. Najmłodszy z braci zdecydowanie nie był jeszcze gotowy na takie wygłupy! Prawdę mówiąc łatka niedojrzałego gościa była mu czasami na rękę - ludzie nie mieli wobec niego większych oczekiwań, więc i ryzyko że kogoś rozczaruje malało.
- Wiesz, jak jest. Tom na tym swoim bezrobociu trochę już świruje, więc muszę go zabawiać żeby całkiem nie stracił kontaktu z rzeczywistością - odparł zaciągając się fajką. Co prawda bezrobocie Toma wynikało nie z jego lenistwa, a z faktu że po powrocie z frontu wciąż musiał poddawać się rehabilitacji. Luke jednak lubił w słownych przepychankach robić z tego faktu kartę przetargową na swoją korzyść i przekomarzać się, że on sam chociaż pracuje i nie jest na żadnym zasiłku.
Trochę się bał spojrzeć na Decka i jego reakcję na wyznanie Luke'a. Co prawda liczył na jakieś "No stary, normalna sprawa!", a ostatecznie doczekał się zaczepki - ani trochę go to nie zdziwiło.
- Stary, nawet nie zdążyłem poszukać punktu G - parsknął śmiechem, bo w sumie jak tak słuchał samego siebie, to sam miałby bekę po wsze czasy. - I szło mi dobrze, okej? Przecież mówię, że na początku szło gładko - wywrócił oczami, a słysząc kolejne pytanie brata nieco nerwowo zaczął drapać się po brodzie. I tu przechodzili do tej najbardziej krępującej części - no ale byli braćmi, gadali o takich sprawach od zawsze. - Sam nie wiem, co to kurwa miało być. No bo ten, pamiętasz jak Ci opowiadałem, że mieszkam z taką wkurwiającą panną? Zapomina dokładać się do czynszu, podkrada mi żarcie i nawet jebane skarpetki - i znowu wywrotka oczami. Deck na bank musiał pamiętać opowieści młodszego brata o Cami, która totalnie pasożytowała na Luke'u i jego nieskończonej dobroci. No, przynajmniej tak to wyglądało z jego perspektywy, a w tym temacie miał tendencję do koloryzowania. - No, to właśnie była ona. Typiara wbiła mi pod prysznic z psem. O właśnie, mówiłem Ci, że mam psa? - spytał nagle od czapy, wyjmując telefon aby dokonać prezentacji fot psiaka. Cały Luke - milion myśli i tematów na raz, na tyle że czasami ciężko było się połapać o czym aktualnie mówił!

deckard winfield
ODPOWIEDZ