pisarz/artysta — sam sobie u siebie
37 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
pisarz/artysta o złamanej duszy i problemie ze startem nowego życia w Lorne Bay.

Sam nie wiedział cóż to za energia go zaprowadziła aż na lotnisko w Cairns. Być może była to chwila zwątpienia i rezygnacji z tego, że Australia przyniesie mu jeszcze coś dobrego. Przylatując tu inaczej widział wszystko, a już na pewno kwestię ze spadkiem wuja i ogólne rozpoczęcie życia tutaj. Wszystko skręciło na kiepski tor, a on sam wylądował wręcz w dołku, chyba najgorszym w swoim świecie. Otarł się w jednym momencie o bezdomność i brak dachu nad głową, z długiem do spłacenia i na nieznanej sobie ziemi. Czy więc to nie dziwne, że myślał o powrocie do USA? W końcu chyba lepsza była kapitulacja przed rodziną i znajomymi niż udawanie, że wszystko gra. Nie grało. W Lorne Bay ciężko było mu się odnaleźć jako artyście, chwytał się różnych zajęć, pomieszkując kątem u co rusz innej osoby. Miał kilka znajomości, które traktował poważnie, ale sam nie wiedział czy to na tyle duży powód aby zostać? Wydawnictwo spławiało go za każdym razem gdy chciał znów rzucić im swoje materiały, a tutejsza redakcja? Dopiero niedawno złożył im swoje CV w oczekiwaniu na pozytywny rezultat. Jednym słowem krążył jak zagubiony Amerykanin po obcym kraju i liczył na jakąś wskazówkę od losu.

Na lotnisku chyba sam nie wiedział czy chce już za-bookować bilet na najbliższe dni czy tylko sprawdzić loty do Denver bądź okolicznego większego miasta. To chyba była ostatnia szansa aby określić się z tym czy chce tu być i walczyć czy wraca do ojczyzny. Zostawił tam spory bałagan i praktycznie został z równie niczym co tu.. Czy więc tego chciał? Chyba sam nie wiedział. Tak samo mocno nie znał odpowiedzi na to pytanie jak także na to ile czasu spędził stojąc w kolejce do kasy biletowej. Ktoś musiał go szturchnąć, wydobyć z tej zadumy, a gdy już się to stało, Buchanan ostatecznie zrezygnował z potencjalnego zakupu. Odchodząc na bok rozglądał się jeszcze na tablice odlotów, jakby to tam miał znaleźć wskazówkę dotyczącą podjęcia własnej decyzji. Nie wiedząc kiedy wlazł finalnie na kobietę, która szła po lotniskowym holu z własnym bagażem, zapewne wracając do swojego miasta i kraju po jednym z lotów.

- Cholera. - wymamrotał pod nosem, bardziej chyba do siebie niż do niej, ale co tam. Na szczęście żadne z nich nie upadło i nie można było mówić o potężnej kolizji, ale jednak.. Stało się. Przyglądając się jej nie zwrócił uwagi na jej potencjalny strój czy inne sugestię, mające naprowadzić na zawód jakim się trudniła. Może to był ten znak, którego tak upatrywał? A może był durniem, który nie wie co z robić z wolnym dniem i błądzi po lotnisku, szukając tylko pretekstu do wylotu stąd? Obie odpowiedzi w jego przypadku można było uznać za poprawne. Był idiotą i życiowym nieudacznikiem, bo gdyby było inaczej to jego by tutaj nie było, proste.

Addie Callaghan
przyjazna koala
Ł.
brak multikont
stewardessa — cairns airport
34 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Are you someone that I can give my heart to or just the poison that I'm drawn to?
W przypadku Addison sytuacja była o wiele prostsza, bo kobieta doskonale zdawała sobie sprawę cóż to za energia przywiodła ją po raz kolejny w tym tygodniu na lotnisko w Cairns. Choć może bardziej chodziło tu o konkretną motywację niż jakąkolwiek energię. Okazało się, że start z własnym biznesem, nawet jeśli oszczędzasz pieniądze większość swojego życia, a na rozwodzie wychodzisz całkiem nieźle, to wciąż olbrzymie przedsięwzięcie. Blondynka przekonała się o tym bardzo dobitnie, kiedy sfinalizowała zakup niewielkiego lokalu niedaleko plaży. Nie był w zbyt dobrej kondycji, ale lokalizacja zrobiła swoje, jeśli chodziło o cenę. Mogła zastanowić się jeszcze raz nad zakupem, ale Callaghan też bywała uparta i tak... Odwlekła swoje oficjalne odejście z pracy stewardessy, by zapewnić sobie odpowiednie oszczędności na doprowadzenie wymarzonego miejsca do stanu używalności. Potrzebowała gotówki, a dodatkowe zmiany miały jedynie pomóc kobiecie zrealizować założenia sprawniej, pomimo trudności.
Tak więc była nieco rozdrażniona, kiedy wróciła z piątego kursu w tym tygodniu, zwłaszcza że ten był do Azji i zajął Addie cały dzień, by dotrzeć tam oraz z powrotem do Cairns. Czas na regenerację był wyjątkowo krótki. Marzyła więc jedynie o tym, by znaleźć się już w Opal Moonlane, w swoim mieszkaniu i zakopać w pościeli po długiej kąpieli. Mimo tego, że ta wizja była jeszcze dość daleka, zwłaszcza że planowała powrót pociągiem i autobusem, to posyłała uśmiechy do mijanych na swojej drodze turystów. Do czasu. Pękła, kiedy wpadł na nią wyraźnie zagubiony mężczyzna i zamiast ją przeprosić, zdobył się na niezbyt wyszukane słownictwo.
-Serio?! Człowieku! Taranujesz nieznanych sobie ludzi i komentujesz to jako cholera?! To nie ja wyrosłam ci tu, jakbym była jakąś fasolą na sterydach, jak ta z opowieści o Jasiu - fuknęła z niezadowoleniem, podnosząc przewróconą walizkę. Może ona nie wylądowała na podłodze, nie ubrudziła niczym swojego stroju, ale akcesoria nieco ucierpiały. Oceniła szybko stan materiału, ale wydawał się nienaruszony. Co innego cierpliwość kobiety, która najwyraźniej wisiała na cienkiej linii, której przerwanie nastąpiło dość... Niespodziewanie, nieprzyjemnie, nagle i nieodwracalnie. Mogłaby właściwie zostawić skołowanego mężczyznę na środku hali, udać się na swój pociąg, a następnie zapomnieć o tym absurdzie, ale zamiast tego... Stała i wyczekująco spoglądała na winowajcę.
come hold me tight
no_name4451
pisarz/artysta — sam sobie u siebie
37 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
pisarz/artysta o złamanej duszy i problemie ze startem nowego życia w Lorne Bay.

Sam nie wiedział dlaczego czuł się jak ktoś kto kręci się w miejscu i bez celu. Może stracił nieco siebie w tym wszystkim i z Jordana, który brylował na salonach i pisał ciekawe reportaże czy wiersze, stał się zapijaczonym artystą, bujającym się gdzieś po Australii. Nie widział póki co światła w tym tunelu zwanym życiem i może przez to był w takim przestoju? Może powinien przejść na inny zawód? Sprawdzić się w czymś innym i porzucić pisanie tak jak porzucił życie w Stanach? Skoro miał być to nowy start i nowy Buchanan, potrzeba było gwałtownego i mocnego ruchu, zdecydowanego. Nie był już takim młodzieniaszkiem i na pewno nie był w topowej formie i kondycji psychicznej. Z jednej strony miał myśli o tym aby odpuścić i skapitulować, wracając do Denver, ale z drugiej strony? Chyba wciąż był jeszcze fighterem i chyba chciał walczyć.
Ale skoro nim był to co robił na lotnisku? Zagubiony pośród omijających go z bagażem ludzi, wpatrywał się w odloty, głównie te kierujące się do USA. Nie żeby miał psychę, aby po prostu kupić bilet i wylecieć z powrotem do miejsca, w którym się urodził i żył tyle lat. Z jednej strony byłoby mu żal nowych znajomości i ciekawych osób jakie poznał, a do tego wciąż nieuregulowany dług. Byłby idiotą, uciekając. Tak samo jednak mógłby ktoś go nazwać, a tym bardziej kobieta, na drodze której stanął. Tyle dobrego, że żadne z nich nie wywinęło orła i nie zrobiło sobie krzywdy albo innego uszczerbku.

- Eeeee.. przepraszam? - odpowiedział po prostu po tym jej krótkim monologu, który sobie odpaliła na niego w chwili po zderzeniu. Rzeczywiście jej słowa dotarły do niego i nieco go otrząsnęły z tego idiotycznego transu w jaki wpadł. Przez moment widział swoje życie przelatujące tak samo szybko jak kolejne liczby i litery różnych miejsc z tablicy odlotów. Miała rację, że to jedno słowo nie było na miejscu, wystarczyło przeprosić albo po prostu stanąć w innym miejscu. Dopiero gdy spojrzał na kobietę, widział w niej trud tego dnia oraz cały strój, który mógłby wnioskować, że pracuje w liniach lotniczych i ma dosyć gburowatych ludzi z pokładów samolotu.

- Ciężka zmiana? Zgadując po wyglądzie to pracuje pani tutaj albo wyżej.. - pokazał na sufit, ale miał na myśli rzecz jasna niebo. Co by nie powiedzieć to też brzmiało dziwnie, jakby był napity albo naćpany, żeby tak gadać. Chyba zdał sobie sprawę z tego i po prostu się przymknął, przełykając ciężką gule w gardle, bo skoro przystanęła to może chciała mu zrobić awanturę o tym, jak zajmuje niepotrzebnie i blokuje ciąg komunikacyjny lotniska swoją osobą. Dosyć pokaźną jak to sama ujęła.

Addie Callaghan
przyjazna koala
Ł.
brak multikont
stewardessa — cairns airport
34 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Are you someone that I can give my heart to or just the poison that I'm drawn to?
Addison w żaden sposób nie miała zamiaru obrażać sylwetki mężczyzny znajdującego się przed nią, a jedynie podkreślić jak niespodziewane było pojawienie się jego ciała tuż przed nią, kiedy jeszcze chwilę wcześniej tam go nie było i zapewne nieznany kurs, który obierał nijak nie mógł wskazywać na to, że postanowi uniemożliwić komuś kontynuowanie prostego przejścia. Tak samo było z tą fasolą, bo przecież żadna nie rosła raptem w jedną noc, czy jak to dokładnie było w tej bajce, ważne, że niestandardowo. Tak jak tu i teraz z ich spotkaniem.
-To są przeprosiny, czy może zażalenie, że nie boję się panu zwrócić uwagi? - zapytała, zakładając ręce na piersiach, bo nie do końca czuła się usatysfakcjonowana, jeżeli nieznajomy blondyn przed nią uznawał takie wydukane słowo za odpowiednią rekompensatę. Dodatkowo zirytowały ją te rozważania oraz próba zagadania, opierająca się na pracy kobiety, na co wywróciła oczami. Co tak właściwie jeszcze tu robiła? -Przepraszam, nie mam na to czasu - mruknęła niezbyt zadowolona i wyminęła mężczyznę, ale zaraz stanęła jak wryta. Mina, która zdawała się nieco jedynie nie do końca radosna jeszcze przed chwilą, aktualnie była wściekła. Callaghan ujrzała przez przeszklone drzwi, jak jej autobus, który miał dowieźć ją na pociąg, odjeżdża. O tej porze wcale nie było ich tak dużo, a nie chciała brać taksówki. -świetnie - fuknęła pod nosem, bo jednak na tę taksówkę będzie skazana. Pokręciła jeszcze głową, zacisnęła mocniej palce na uchwycie walizki i zmieniła kierunek swojego marszu z przystanku autobusowego na postój taksówek, ignorując to, co robił nieznajomy, dzięki któremu komplikacje w planie się pojawiły.
come hold me tight
no_name4451
pisarz/artysta — sam sobie u siebie
37 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
pisarz/artysta o złamanej duszy i problemie ze startem nowego życia w Lorne Bay.
Nie chciał sprawić innym ludziom problemów, co prawda był nieco jak zagubiony dzieciak w dużym świecie, co szuka matki bo się zgubił, ale musiała mu to wybaczyć. Jordan czuł się wciąż świeżo w Australii, na tym lotnisku także był może dopiero drugi raz i ogólnie to miał jakiś zawsze problem z ciągiem komunikacyjnym i torowaniem innym drogi, także tej metaforycznej. Oczywiście odsunięcie się, miało być pierwszym krokiem do tego aby nieco się otrzeźwić i nie torować innym przestrzeni. Może akurat to powinien uznać za jakiś znak?
- Jasne, że przeprosiny. Fakt, to moja wina. Przepraszam. - zreflektował się w miarę szybko, co by nie dostać od kobiety jeszcze większej bury. Jej postawa, sylwetka i ubiór, jasno wskazywała na to kim jest i czym się zajmuje, że takim ludziom to jednak szacunek się należy. Jej praca była wymagająca prawie jak ta pilotów samolotów, więc tak - należało jej to oddać. Nie wiedział czy akurat wraca z jakiegoś lotu, ale sądząc po tym, że oddaliła się przed budynek, chyba mu nakreślił, że tak właśnie było. W teorii on też powinien stąd wyjść aby nie torować ruchu tym, którzy są zainteresowani skorzystaniem z usług lotniska. On był jedynie myślicielem i marzycielem w tej chwili, odnajdując na tablic to swoje ukochane Denver. Nie żeby nie tęsknił i nie myślał o powrocie, ale chyba dostał olśnienia i dlatego ruszył za nieznajomą. Liczył się z tym, że nie powinien jej wkurzać jeszcze bardziej, a tym bardziej śledzić, ale może to akurat godny materiał na następną książkę, którą napisze?
- Przepraszam. - wymsknęło mu się gdy znów się na siebie natchnęli i to w pobliżu taksówek. W zasadzie miał też wracać już do hotelu aby zebrać rzeczy i wrócić do Lorne, ale zatrzymał się na lotnisku, sam nie wiedząc po co? Może to był słowa, które wypalił w stronę Olive, że jak coś to ucieknie stąd gdy między nimi nie wypali albo popsują jeszcze bardziej swoją znajomość. - Może to głupie, że tak Panią zaczepiam, ale mam pytanie. Ważne. Egzystencjalne. Pracuje pani jako stewardesa, prawda? Co Pani czuje gdy jest daleko od domu w samolocie? W sensie czy po tylu lotach w różne miejsca, chce Pani dalej tutaj wracać? - mogła to uznać za głupie tak samo jak całego Buchanan, który wydawał się być dzisiaj na jakimś odlocie z tym swoim zachowaniem, ale on był po prostu zagubiony. Z jednej strony liczył na to, że Australia w końcu mu odda, że coś tutaj w końcu osiągnie. Z drugiej było jego rodzinne Denver, miejsce w którym zaznał dużo dobrego ale też poznał smak porażki i odrzucenia, tak jakby spalił ten most.

Addie Callaghan
przyjazna koala
Ł.
brak multikont
stewardessa — cairns airport
34 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Are you someone that I can give my heart to or just the poison that I'm drawn to?
To musiał być prawdziwy pech, że akurat ostatnia wolna taksówka została wręcz sprzątnięta Addison z przed nosa. Czy ona dziś miała jakiś nielimitowany bonus, karnet czy jak to nazwać? Naprawdę zrezygnowana usiadła na ławce, która znajdowała się na tym postoju, licząc na to, że we względnej ciszy poczeka, aż znajdzie się tu jakiś wolny taksówkarz po tym jak podrzuci pasażerów. Nadzieję też blondynka miała na to, że stanie się to prędzej niż później.
Dość szybko cisza została przerwana, ale niestety, nie ze względu na to, że usłyszała warkot gaszonego silnika, a męski głos. Ten sam, należący do dokładnie tego samego gościa, który staranował ją w hali odlotów i uniemożliwił zrealizowanie prostego planu jakim miał być bezproblemowy powrót do domu. Addie westchnęła przeciągle, bo naprawdę nie miała sił na te egzystencjalne rozmowy z nieznajomym. Nie chciała być niemiła, ale... Naprawdę nie miała pojęcia jak na to pytanie odpowiedzieć. Właściwie dlaczego ona tu ciągle wracała? Nie miała tutaj nic, do czego warto byłoby to robić. Mogła przenieść się do dowolnego miejsca na ziemi, zacząć od nowa, nie czułaby olbrzymiej różnicy. Nie zbudowała, przecież nic trwałego. Co prawda... Teraz starała się to zmienić, ale w ogólnym rozrachunku... Dlaczego na swój lokal wybrała Lorne? Czy to przyzwyczajenie? Miłość do rodzinnego miasteczka? Przywiązanie do wciąż żyjących rodziców? Nie wiedziała. Milczała więc, patrząc na nieznajomego wyraźnie skonsternowana.
-A pan to... Nie ma lepszych zajęć w życiu? Tylko zaczepiać obce kobiety i wypytywać je co czują z dala od domu? - zapytała więc, odbijając piłeczkę. Oddaliła pytanie od siebie, stawiając do tego nieznajomego w nie najlepszym świetle, ale.. Właściwie to dobre pytanie: po co mu taka wiedza? Jak wiele osób już zaczepił z podobnym tekstem? Na co tak w ogóle liczył? Callaghan nie potrafiła tego rozgryźć, a może nie miała sił.
come hold me tight
no_name4451
pisarz/artysta — sam sobie u siebie
37 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
pisarz/artysta o złamanej duszy i problemie ze startem nowego życia w Lorne Bay.
Nie miał złych zamiarów, chociaż faktycznie można było wziąć go za świra i do tego bez bagażu, na lotnisku. Co on tam właściwie robił? Szukał sensu życia czy może niczym Ci starsi ludzie, planował wycieczkę i musiał o wszystko wypytać damę z okienka czy coś? Żadne z tych, bo on po prostu myślał dużo, o wylocie z Australii i powrocie w rodzinne strony, o życiu i jego beznadziejności. Oraz także o tym, że wciąż nie ma tu nic stabilnego, nawet głupiego mieszkania, które mógłby nazwać swoim. Może faktycznie idiotycznym było zaczepiać Bogu ducha winną kobietę, która za pewne miała swoje własne problemy, ale może ona miała receptę na to wszystko? Latała tu i tam, a na końcu i tak wracała w SWOJE strony. Czy nie powinien Jordan zrobić ponownie? Wrócić tam skąd się zjawił i dać sobie spokój z tą australijską przygodą?
Miał wrażenie, że nie potrzebnie ją zaczepia i że prędzej czy później może to się źle skończyć i nawet dojdzie do rękoczynów. Nie żeby coś, ale nagabywanie to też forma przestępstwa, a kto wiedział ile Callaghan ma w sobie cierpliwości.
- Nie mam aktualnie. W sumie może i mam, ale... - zaczął, ale widząc jej minę i podejście to chyba lepiej, że nie przysiadł się jeszcze do niej. To nie brzmiało dobrze i możliwe, że tym go mogła odstraszyć na dobre, ale póki co jeszcze nie zrezygnował, zawzięty typ. - Ja po prostu.. szukam rady. Nieznajome osoby często rzucają prawdziwymi złotymi radami, ale skoro nie ma Pani humoru... To już znikam i miłego dnia.. - skłonił się jej jeszcze i .... tyle go widziała. Nie chciał szukać problemu czy zaczepki, ale skoro źle wybrał na swojego rozmówcę to nie będzie tego więcej robił, albo po prostu sam przemyśli sprawę, bez pomocy i szukania wskazówek od obcych. Może skoro ma ten dylemat to Australia nie jest i nigdy nie będzie dla niego? A może po prostu szuka kogoś kto podejmie tą decyzję o powrocie do USA za niego? Na tamtą chwilę to było wszystko już co załatwiał w Cairns i po paru dniach wrócił do Lorne Bay z nieco lepszym nastawieniem i humorem. Chciał tej ostatniej walki, chciał tu zostać i spróbować. I to właśnie miał zamiar zrobić w następnych dniach.

Koniec.

Addie Callaghan
przyjazna koala
Ł.
brak multikont
ODPOWIEDZ