posterunkowy — lorne bay police station
39 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
od sześciu lat w Lorne i też od tylu zajmuje stanowisko zwykłego posterunkowego, próbując w sobie zdusić przynajmniej część ambicji na coś "więcej". należy do NA, żyje aktywnie, ma dwa psy i... syna, którego nigdy nie poznał
  • dziesięć
W momencie, kiedy karetka z nim w środku podjeżdżała właśnie pod pogotowie ratunkowe w Cairns, Rufus raczej niewiele pamiętał z chwili wypadku. W radiu leciała (już po raz któryś tego dnia) nowa piosenka jakiegoś boysbandu, której refren zaczynał już nawet nucić. Musiał stać na światłach, bo bez pośpiechu sięgnął po kawę, napił się i odstawił papierowy kubek na przeznaczony na niego uchwyt. A potem zapaliło się zielone, ruszył i... Co wtedy? I gdzie właściwie jechał? Z jaką sprawą? Albo skąd wracał? Miał na sobie codzienne ubrania, więc z pewnością nie był na służbie... Ach, i co z jego pickupem?
Pytania krążyły mu po najwyraźniej nieźle obitej głowie, ale bez rezultatu. Żadnych więcej szczegółów. Nawet ogólników. Za to fragment o tym, jak serce młodego wokalisty zostało złamane, mógłby zacytować bezbłędnie. Withrop miał nadzieję, że to tylko chwilowe. Że to tylko szok i adrenalina zrobiły swoje, więc kiedy tylko się uspokoi i ustabilizuje, wszystko do niego wróci. Jednego był jednak pewien - nigdy więcej zwykłego radia w aucie. Zrobi sobie playlistę, jeśli będzie trzeba.
Był przytomny przez całą drogę, ale tak naprawdę niewiele zarejestrował z tego, co mówili do niego i między sobą ratownicy. Rana głowy, coś z ręką i chyba reszta półgorącej (na szczęście nie wrzącej) kawy wylała mu się na przyrodzenie. Sam nie potrafiłby umiejscowić największych uszczerbków, bo bolało go praktycznie całe ciało. Zapytany, czy powinni kogoś powiadomić o wypadku, tylko pokręcił głową. Sam się skontaktuje z kim trzeba, kiedy poczuje się lepiej, pomyślał. Choć nie był jeszcze pewien, z kim...
Ale... zaraz!
- Telefon! Przepraszam, telefon?! Zostały same, ktoś musi... - spanikował nagle lekko, łapiąc nieucierpiałą w wypadku ręką jednego z ratowników, którzy wwozili go właśnie na noszach wprost na oddział ratunkowy. Spomiędzy mgły jego obecnych myśli i głupich słów jakiejś głupiej piosenki głupiego boysbandu, wyłoniła się Delta i Fritz, jego psy. I to właśnie o nich teraz mówił.

Charlotte Hargreeves
Rufus Winthrop
ejmi
ordynator oddziału ratunkowego — Cairns Hospital
42 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Szefowa oddziału ratunkowego w Cairns. Doświadczenie zdobywała w pogotowiu ratunkowym oraz Afganistanie. Ma na koncie kilka związków, dorosłego syna i fajnego byłego męża. Niedawno wróciła z zagranicznego wyjazdu.
/ przed Dżejkiem

Nie mogła powiedzieć, że się nudziła - na oddziale ratunkowym takie stwierdzenie w zasadzie nie powinno mieć racji bytu, ale dla Charlotte Hargreeves nawet kilkanaście minut względnego spokoju, czas, który mogłaby wykorzystać na regenerację sił, było minutami straconymi. Mogłaby w tym czasie posłać kilku pacjentów z urazami na oddział Kennetha Martina i tym samym jeszcze bardziej go zdenerwować, ale jak na złość nikt taki jej się nie trafił. A skoro tak, to może faktycznie warto wypić jakąś kawę i coś zjeść? Nigdy nie wiadomo, kiedy będzie ku temu kolejna okazja.
Weszła do dyżurki i zrobiła sobie małą kawę. Już pierwszy łyk sprawił, że na twarzy blondynki pojawił się delikatny uśmiech. Po drugim czuła już, że ma więcej energii. Trzeci łyk...
Nie było jej dane go wypić. Przynajmniej nie w ciszy i spokoju, bo zawołała ją jedna z pielęgniarek. Do szpitala przywieziono mężczyznę rannego w wypadku samochodowym. W tej sytuacji nie mogła pozwolić sobie na powolne sączenie kawy. Gdyby wróciła po nią później, prawdopodobnie już by jej nie było, dopiła więc całą zawartość i wróciła na oddział, gdzie pacjentem zajmowali się już jej rezydenci. Jeden z nich doglądał rannego, drugi uzupełniał dokumentację medyczną oraz jego dane na podstawie dokumentów wyjętych z portfela. Wszystko odbywało się tak, jak miało to miejsce już setki razy - młodzi panowali nad sytuacją, więc ona dawała im wolną rękę i nie zamierzała interweniować, dopóki nie będzie to konieczne. Ot rutyna.
Gdy zmieni się chociaż jeden element układanki, wszystko ulega zmianie. Nie miała pojęcia, co ją do tego podkusiło, ale zerknęła na dane mężczyzny. Zazwyczaj tego nie robiła, w końcu nie miało dla niej znaczenia to, czy pacjent nazywał się Carter, Smith lub Cook, ale tym razem...
- Ja się nim zajmę - zagarnęła pod pachę całą jego dokumentację na znak, że faktycznie przejmuje rannego. Zdecydowanie nie żartowała. - Zarezerwuj mu dwie jednostki krwi 0 RhD(-) i osocza AB. Uprzedź też Martina, że może być tu potrzebny. Nie chcę jego rezydenta, nie chcę innego lekarza z jego oddziału, chcę tylko Martina. I znajdź jego telefon - poinstruowała jeszcze młodszego kolegę po fachu. Niezbyt chętnie odsunął się od łóżka, ale co miał robić? Przytaknął i poszedł wypisywać zamówienia, szukać komórki pacjenta, a zaraz potem będzie dzwonił na chirurgię urazową. Oby tylko jej szef nie wyżył się na nim.
- Panie Winthrop, miał pan wypadek i jest w szpitalu w Cairns - zaraz pewnie każe mu powtórzyć to wszystko osobiście, żeby ocenić stan jego głowy, ale póki co zaczęła świecić mu w oczy, by ocenić odruch źrenic. W międzyczasie zdjęła też swój identyfikator. Oficjalnie - żeby nie krępował jej ruchów. Nieoficjalnie - żeby pacjent nie skojarzył jej imienia i nazwiska. Nie musi wiedzieć, że właśnie zajmuje się nim kobieta, z którą ma dziecko, którego przez własne wybory nigdy nie poznał.
- Może pan unieść ręce? Jeśli poczuje pan jakikolwiek ból, proszę przestać? - tym razem chciała ocenić sprawność mięśni i stawów.

Rufus Winthrop
ODPOWIEDZ
cron