kelnerka — shadow
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
trainwreck, czarna owca w rodzinie, która i sama przed sobą udaje, że wcale nie ma długów i problemów. I że wcale nie kocha Luke'a i nie wróciła do niego.
#numeraleprzedjoshem

Ostatni tydzień przyprawiał Cami o ogromny ból głowy. Miała prawdziwy mętlik pod tą swoją czaszką, nie wiedziała co robić i nie wyrabiała ze stresu. Nie mogła sobie oczywiście zwalać tego tylko na stres, bo już wiedziała, że problem z jej samopoczuciem jest też gdzieś indziej. I nie dowiedziała się tego, kiedy tamtej nocy zwymiotowała w pracy dwa razy po jej konfrontacji z Lukiem, a wcześniej, bo już na SORze, kiedy zrobiła wszystkie badania. I nie, nie była w ciąży, chociaż trochę i tego się obawiała. To by było paskudne podsumowanie jej smutnego życia i problemów życiowych, czyż nie? Ale nie. To nie była ciąża. To nie była też choroba weneryczna, ani hiv. Problem jak zwykle był w niej, a konkretnie mówiąc w jej nerkach. Wiedziała już po wypadku samochodowym przed laty, że jedna z jej nerek jest od urodzenia zniekształcona i nie będzie mogła na niej polegać, ani nigdy nie będzie mogła zostać dawczynią właśnie tego organu. No, chyba że po śmierci, ale to wiadomo, tego scenariusza nie bierze się na co dzień pod uwagę. I kto by chciał… no tylko masochiści. Chociaż nią chyba i tak była, bo doskonale widziała jak kiepskie ma wyniki i musiała w końcu zacząć do siebie dopuszczać taką myśl, że nie rzyga ze stresu i nie boli ją brzuch z tego samego powodu. Ale nie miała czasu teraz na badania, ani leki. Nie kiedy Luke był na granicy. Chociaż pozwalała mu się unikać, pilnowała go jak jastrząb, czy była w pracy czy nie. Zaczęła już mieć swoje źródła, zaczęła częściej gadać z dilerami, którzy sprzedawali mu prochy i powoli oferowała im namiary na świetnych klientów, zamiast na Luke’a. Na razie nie do końca wprost, a podważając stopniowo jego wypłacalność i opinię, ale hej. Nie od razu Kraków zbudowano, prawda? No właśnie. Dzisiaj jednak korzystała z tego, że on miał zmianę, a ona nie. Leżała na kanapie z psem i kotem, zawinięta w koc i z przymkniętymi oczami, próbując walczyć z bólem, na który nie pomagały już leki przeciwbólowe najwyraźniej. Ból i pulsowanie w głowie oraz ból w lędźwiach, który się nasilał za każdym kolejnym razem, kiedy go odczuwała. Starała się oddychać spokojnie, a kiedy usłyszała że wraca Luke, tylko rzuciła mu spojrzenie spod półprzymkniętych oczu, żeby ocenić jego trzeźwość… ale nie odezwała się. Nie dopóki nie znalazł się na środku salonu.
- Co? Znowu kogoś pobiłeś? - zapytała, pewnie nie do końca świadoma, że on w ogóle dostał ten pozew. Ale cóż, nie wiedziała też, czy jego rodzina zaczęła interwencję.. więc wolała nie wypytywać co nie. Zostawić tamtą noc na izbie przyjęć za nimi, w ciszy.
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Ich ostatnia konfrontacja wywołała w Luke’u przerażenie. Czuł, że zaczyna obawiać się samego siebie, że stopniowo traci nad sobą kontrolę. Bo kiedy przychodziło tylko do krzywdzenia samego siebie swoimi autodestrukcyjnymi zachowaniami, to jedno. Ale nie wiedział, do czego byłby w stanie się posunąć za jakiś czas wobec Cami. I wiedział, że go prowokowała, że trzymała go za kudły i kazała patrzeć na jego odbicie, w którym pojawiał się chory człowiek. I wiedział, że na nic zdadzą się jego kolejne ostrzeżenia, że ma się trzymać z daleka, że nie było argumentów, które przekonałyby ją do odpuszczenia. A nie chciał – dla jej bezpieczeństwa – żeby była teraz blisko niego. Wiadomo, mieszkali razem więc nie był w stanie całkiem uciąć kontaktu. Ale był w stanie przynajmniej spróbować ograniczyć ich kontakty w Shadow. Wiedział, że musi podjąć radykalne kroki, żeby trzymać Cami jak najdalej od siebie. Dlatego wkradł się kiedyś do gabinetu Makayli, nawet nie myśląc o tym, że go zajebie jeśli go tu zastanie. Pogrzebał w jej szafkach aż w końcu znalazł akta osobowe Cami. Chciał znaleźć tam cokolwiek, jakiekolwiek kłamstwo które podważy jej doświadczenie, jakiś punkt zaczepienia, żeby Wyatt ją zwolniła. Ale jedyne kłamstwo jakie znalazł, to to że była rozwódką. No i chuj, za to jej nie zwolnią, za to poczuł się zaintrygowany. Bo może po prostu skłamała dla wygody. A może nie. Dlatego kiedy wrócił do mieszkania i zobaczył leżącą na kanapie Cami, o dziwo nie ruszył ostentacyjnie do swojego pokoju. Stanął przed nią i po dłuższej chwili milczenia rzucił na stolik kawowy jej teczkę osobową.
– Wracam z Shadow – oznajmił w końcu, ignorując jej pytanie. – Wykradłem twoja teczkę. Chciałem prześwietlić twoje CV i poszukać tam jakiegoś kłamstwa, żeby podpierdolić cię do Makayli z nadzieją, że cię zwolni – rzucił bez grama żenady, nie wyjaśniając jednak swoich motywów. Nachylił się i odszukał konkretnej strony jej dokumentów. – „Rozwódka”? Po co to? Za bycie wdową nikogo nie spuszczają na drzewo w procesie rekrutacji - dodał, uważnie jej się przyglądając. Wciąż był święcie przekonany, że Boris zmarł wtedy w Rosji, co zresztą potwierdziła sama Cami, kiedy oglądali nagłówki gazet. - Okłamałaś ich czy mnie? Był ktoś jeszcze przed Borisem, za kogo wyszłaś? – spytał wprost, wciąż nad nią stojąc.
kelnerka — shadow
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
trainwreck, czarna owca w rodzinie, która i sama przed sobą udaje, że wcale nie ma długów i problemów. I że wcale nie kocha Luke'a i nie wróciła do niego.
Nie ma co ukrywać, dla Cami to też było niesamowicie paraliżujące i przerażające. Nie sądziła, że to zajdzie tak daleko. Nie sądziła, że Luke potrafi wejść w taki trans w pogoni za prochami. Bała się, czy potem coś wziął czy nie, dlatego uważnie go obserwowała, ale bała się podejść bliżej. W jej głowie wciąż dudniły jego słowa, że ma się wynosić, wypowiedziane po raz kolejny w jej stronę. I niby wiedziała, że ludzie pod wpływem i na głodzie zachowują się w różnoraki sposób, że mogą być agresywni i zrobić wszystko dla prochów. Ale zobaczyć to na żywo.. i to jeszcze u Luke’a…. Znała go tylko trzeźwego, kiedy miał wszystko pod kontrolą. Po raz pierwszy zobaczyła naprawdę ten jego mrok. A może i nie do końca… no skąd miała wiedzieć? Otworzył te drzwi, ale nie miała zielonego pojęcia gdzie prowadzą. Nie znaczyło to jednak, że zamierzała odpuścić. Może była masochistką po prostu… albo było jej wszystko jedno, co się z nią stanie. Co może też wyjaśniać to, że nie poszła do nefrologa sprawdzić co się dzieje z jej nerkami dokładnie… a może po prostu za bardzo bała się odpowiedzi i nie chciała wiedzieć jak bardzo zjebane jest jej ciało. I cóż, to nie był idealny moment na konfrontację, ale skoro Luke podszedł, przyjęła obojętny i zdystansowany wyraz twarzy, kompletnie nie podejrzewając do czego zmierzał.. aż nie powiedział co zrobił. I dopiero teraz spojrzała na to, co przed nią rzucił i zmarszczyła brwi… potem je unosząc wysoko. - Chciałeś żeby mnie zwolnili? I okradłeś Makaylę? - no powtórzyła za nim w kompletnej dezorientacji. - Brzmi jakbyś to ty chciał wylecieć, jak zauważy że tego nie ma - dodała wkurzona i nawet usiadła na kanapie, jeszcze nie rozumiejąc o co chodzi. - I co dalej, podrzucisz mi coś do szafki? Dosypiesz coś do kawy, żebym wyszła na niekompetentną? Skłamiesz że kradnę? - no chciała wiedzieć co odpierdalał, nie zwracając uwagi na to czego szukał. A kiedy powiedział, to zmarszczyła brwi. Słuchała go dalej i nie do końca wiedziała jak zareagować, nie spodziewała się tego i była kompletnie zbita z tropu. - No tak, tylko samotne matki mają przesrane - odpowiedziała na początku, zastanawiając się czy i ile mu powiedzieć teraz. - Nikogo nie okłamałam - i odpowiedziała w końcu. - A ty coś wziąłeś? Jesteś teraz pod wpływem? - no wolała odbić piłeczkę, niż rozmawiać o Borisie. Ale no, nie okłamała go, ani wtedy ani teraz.
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Tamtego wieczora ostatecznie niczego nie wziął – jeśli chodziło o dragi. Żeby uspokoić drżenie rąk wlał za to w siebie spore ilości alkoholu. Ale następnego dnia, kiedy już się obudził, odezwał się do innego znanego mu dilera, niepowiązanego z Shadow. Był przerażony samym sobą, ale nie zmieniało to faktu że wciąż był na kurewsko silnym głodzie. Ale – żeby jakoś spróbować usprawiedliwić samego siebie i lepiej wypaść w swoich oczach – wziął „tylko” dobrze mu znane tabsy przeciwbólowe, silnie uzależniające oczywiście. Próbował wmówić sobie, że zażywając je w ten sposób jest „czystszy”, niż jakby wziął koks. Co wiadomo, było tylko oszukiwaniem samego siebie. W każdym razie Luke był tak bardzo skupiony na sobie i na swoich dramatach „Cami schowała mi wszystkie woreczki”, że nie zauważał, że z Cami coś było nie tak. Nie okazywała przy nim oznak słabości, ale gdyby choć na chwilę uwolniłby swoją głowę, może skupiłby się tym razem na niej. A tak? Nie był w stanie jej w żaden sposób pomóc na ten moment. Za co na pewno będzie sobie jeszcze pluł w brodę.
– Tak. Nie powinniśmy razem pracować. Nie chcę z tobą pracować – dodał oschle, mając nadzieję że ten argument bardziej do niej trafi. – Jak myślisz, ile czasu minie zanim zauważy, że prawie na każdej zmianie jestem na haju? A jeśli nie na haju to na głodzie? I tak mnie wtedy wypierdoli – odparł zupełnie lekceważącym tonem. I pomyśleć, że tak uparcie walczył o to, żeby Makayla zatrudniła go ponownie po europejskiej eskapadzie. Stał nad nią dalej niemalże się nie ruszając. – Jeszcze o tym nie myślałem. Mam nadzieję, że wcześniej sama pójdziesz po rozum do głowy i sama odejdziesz – stwierdził absolutnie szczerze. Naprawdę był zdesperowany, żeby trzymać ją z dala od siebie. Ale kiedy wyjął dokument i w końcu doczekał się odpowiedzi, pokiwał tylko głową. – Nie rób ze mnie idioty, Cami – odparł przymykając na chwilę powieki. Nie rozumiał, dlaczego po tym wszystkim tak silnie się trzymała swojej wersji, chociaż Luke miał pewność że to blef. – Tak, brałem. Leki. Jestem na haju – odpowiedział szczerze, licząc na to że jego szczerość sprawi, że i ona taką szczerością się odwdzięczy. – Widzisz? Jestem z tobą szczery, teraz twoja kolej – odparł, po czym posadził dupsko na stoliku kawowym.
kelnerka — shadow
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
trainwreck, czarna owca w rodzinie, która i sama przed sobą udaje, że wcale nie ma długów i problemów. I że wcale nie kocha Luke'a i nie wróciła do niego.
Luke sie wyniszczał. Wyniszczał się, tkwiąc w błędnym kole, które robiło się coraz bardziej błędne. Cami czuła, że napięła linię, która albo zaraz pęknie, albo wprowadzi go w odpowiednią stronę. Ale Cami nie miała w planach sie poddawać, ani nigdzie znikać. Jeszcze nigdy w swoim życiu na nic nie była aż tak zawzięta, na niczym jej aż tak nie zależało. Więc Luke musiał to brać na klatę, co nie. Jeśli Luke zamykał drzwi, ona znajdzie okno, dziesięć okien. W końcu mogła być jego utrzymanką i i tak chodzić za nim krok w krok, co nie? Siedzieć przy barze w Shadow, zamiast podawać na stoliki obok baru. Zawsze znajdzie się sposób dla tak upartej i zawziętej baby.
- A ja mam w dupie z kim ty chcesz pracować, a z kim nie - no odpowiedziała, bo co to, koncert życzeń czy jednak praca? - A powinieneś pracować ze specjalistami na odwyku, ale cóż, jesteśmy gdzie jesteśmy - podsumowała. On tu na opioidach, ona tu, bo nie zamierzała się poddawać i dać wygnać. Kiedy ktoś cię potrzebuje… to jesteś.
- Ah, czyli do tej pory nie chciałeś iść na odwyk, bo wywalą cię w pracy, ale już masz pracę w dupie? No popatrz, to brzmi tak jakbyś tracił kontrolę… co mówiłeś, że przecież mimo że bierzesz chodzisz do pracy i tak dalej…? - uniosła brwi, oczywiście wytykając mu sprzeczność. I no, ostatecznie on też mógł zmienić pracę, żeby od niej uciec, ale tego nie zrobił.
- Nie odejdę. Ale nie wysilaj się, jak nie jako pracownica, wrócę tam w cywilu - i nawet posłała mu uśmiech, który mówił ‘proszę cię, amatorze’. Nie z nią takie gry. Jak nie znajdzie sposobu żeby wejść samej, znajdzie kogoś, komu nie odmawiają niczego w tamtych progach. O tak, Cami była gotowa pójść na całość, ale chyba Luke już to zobaczył przy ich ostatnim spotkaniu.
- `Nie robię z ciebie idioty - odpowiedziała cierpliwie i westchnęła sobie cicho. A potem pokręciła powoli głową. - Świetnie - podsumowała - tylko leki? - i dopytała, bo przecież to nie tak że mogła mu ufać, co nie. - Na tyle żebyś w ogóle zapamiętał tę rozmowę, czy mam ci robić notatki na później? - zapytała, a potem zmarszczyła brwi. - A co, piszesz moją biografię, że chcesz znać każdy detal z mojego życia? Co będzie następne, pójdziesz robić wywiady z moimi byłymi? - prychnęła cicho, a potem pokręciła głową. - Już ci odpowiedziałam - i skończyła, zastanawiając się czy w ogóle powinna mówić cokolwiek, skoro zgodnie z ich umową, czy raczej jej regułami, nie rozmawiali o nich kiedy był naćpany…
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Istniała też trzecia opcja – bo skoro lina była napięta, to równie dobrze Luke mógł pociągnąć za nią tak mocno, że Cami znajdzie się razem z nim w tej nicości. Luke nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, jaka ta walka o niego była dla niej wyniszczająca. Nie chciał jej pomocy, ale jednocześnie była dla niego ostatnim punktem podparcia, żeby nie wypierdolił się na swój chory łeb. Podświadomie czuł, że bez niej już dawno straciłby równowagę i choć werbalnie wyrażał coś zupełnie odwrotnego, cholernie jej potrzebował i nie chciał, żeby gdziekolwiek odchodziła, już nigdy więcej.
– Przestań z tym odwykiem, błagam cię -odparł kręcąc przecząco głową. – Mówiłem ci już, byłem dwa razy, jak niby teraz miałby zadziałać? – aktualnie nie miał w sobie ani grama motywacji i nadziei, że tym razem byłoby inaczej. Był teraz święcie przekonany, że poza ćpaniem nie pozostało mu już nic. No bo Cami teraz była, ale za chwilę mogła znowu uciec. I sypiać z innymi, a on… znowu zostanie sam.
Uderzyły go jej kolejne słowa, bo dokładnie tak było. Tracił kontrolę, kładł lachę na coraz więcej rzeczy, które kiedyś były dla niego cholernie ważne. – No i co mam ci powiedzieć? Tak, kłamię żeby się wybielić. Mam w dupie tę robotę i to, co się ze mną stanie – odparł po chwili, znowu z rozbrajającą szczerością. Niebezpiecznie zbliżał się do tego momentu, w którym naprawdę było mu już wszystko jedno.
– Czyli jedyny sposobem na pozycie się ciebie jest pierdolnięcie tej roboty? Wyjazd z miasta? Co mam zrobić, żebyś się ode mnie odwaliła? – spytał gniewnie, czując że takie mówienie wprost jest na swój sposób wyzwalające. Zero gierek, zero podchodów, czysta prawda.
Wywrócił oczami i wyprostował nogi, kiedy usłyszał jej kolejne słowa. Im bardziej zapewniała go, że nie robi z niego idioty, tym bardziej się takim czuł. – Czy ty kurwa prowadzisz jakiś dzienniczek mojego ćpania? Co, kiedy, ile razy dziennie? Tak, wziąłem tylko oxy, zadowolona? – prychnął gniewnie. – Jedna tabletka, daje fajny odlot, ale ogarniam. Coś mocniejszego mam na później – odparł, tym razem intensywnie patrząc jej w oczy. Chciał, żeby zobaczyła w nim potwora. Chciał, żeby się wystraszyła i go zostawiła, dla jej własnego dobra. A następnie parsknął śmiechem słysząc jej kolejne słowa. – Serio? To JA chcę poznać każdy detal TWOJEGO życia? Kurwa, od kilku tygodni mnie stalkujesz, nie mogę iść nawet do kibla żeby nie szła za mną i nie stała pod drzwiami – odparł gniewnie, po czym ze złości uderzył pięścią w stolik, na którym siedział. - Gówno mi odpowiedziałaś! – warknął, po czym wstał i drapiąc się po brodzie zaczął chodzić nerwowo po pokoju. – Miałaś innego męża przed Borisem, tak? Bo kurwa wątpię, że twój stary rusek nagle zmartwychwstał - zatrzymał się, znowu przeszywając ją wzrokiem.
kelnerka — shadow
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
trainwreck, czarna owca w rodzinie, która i sama przed sobą udaje, że wcale nie ma długów i problemów. I że wcale nie kocha Luke'a i nie wróciła do niego.
Czy z Cami mógł robić takie numery? No chyba nie. Ona była wciąż dla siebie najbardziej autodestrukcyjnym człowiekiem w tym układzie. Nie mógł zrobić niczego, czego ona już sobie nie zrobiła na jakimś etapie życia. Przecież nawet to, że nie szła teraz do lekarza… no nie można obwiniać za to Luke’a. To było jej życie, jej decyzje, jej strach przed tym, co mogą wykryć i w jak złym stanie jest aktualnie jej ciało. Bo to przecież były jej decyzje, które cóż, no nie były najlepsze, jak wiadomo. Ale no, tak z Lukiem mieli jakiś syndrom sztokholmski, może nawet większy niż się wydaje. Nie wiedziała co na dłuższą metę się stanie i jak będą wyglądać ich relacje później, chciała być tu i teraz obok, kiedy najbardziej jej potrzebował.
- Byłeś raz, bo rodzina cię zmusiła, raz bo czułeś się winny, więc nie wiem, może zmień coś w tym zestawieniu żeby było inaczej? - podsumowała zirytowana. Nie, nie powie że ma walczyć o siebie dla niej. Nie mogła go nawet o to poprosić. Ani powiedzieć, że jej na tym zależy. To była walka, którą musiał podjąć sam, żeby w końcu w niej wygrać.
- Ale ja nie mam tego w dupie - odwarknęła trochę za szybko. - To mówisz szczerze, czy kłamiesz? Zdecyduj się Luke, bo ty już chyba sam nie wiesz, co jest prawdziwe, a co nie. I zamiast odzyskać swój mózg i organizm, idziesz w to głębiej i jeszcze bardziej się wyniszczasz. Miałeś być inni niż twoi biologiczni - trochę wypadła z rytmu, trochę się zgubiła, trochę przyjęła atakującą pozę, żeby ukryć to jak się odsłoniła na moment. Miała nadzieje, że skupi się na tym ostatnim, a nie na tym od czego zaczęła.
- O proszę cię, amatorze, Jestem mistrzynią uciekania, mam kontakty wszędzie, wiem jak załatwiać takie sprawy. Znajdę cię w każdej jaskini na Islandii, w każdym bunkrze w Polsce, w każdej uliczce Londynu i dzikiej plaży w Afryce. Gdziekolwiek się schowasz, tam cię znajdę i dalej będę ci truć dupę - oznajmiła, jakby nigdy nic. Oczywiście przesadzała i nie miala aż takiej mocy, ale nieważne. Miało zabrzmieć groźnie. Poza tym nawet jak Luke ucieknie, jej twarz i tak będzie go straszyć po nocach, hehe.
- Owszem, to najlepsza część mojego dnia - rzuciła sarkastycznie, a potem skrzywiła się lekko, kiedy wspomniał że ma coś na później. Oddychała sobie powoli, żeby nie zareagować na jego intensywne spojrzenie i nie przerywać kontaktu wzrokowego. - No i? - no nie widziała w tym problemu. Powiedziała, że jest tu gdzie chce być. I udało jej się nawet nie wzdrygnąć, kiedy uderzył pięścią w stolik, za to Harry z Penny zdecydowali się po tym hałasie ewakuować. A kiedy on wstał, przez moment analizowała co zrobić. W końcu też wstała, mając nadzieję, że nie zemdleje.
- Powiem ci jak mi dasz cały towar, który dzisiaj przy sobie masz - odpowiedziała w końcu podchodząc do niego i stając naprzeciw niego. I nawet od razu wpakowała mu łapy do kieszeni, żeby sprawdzić czy tam to akurat teraz trzymał.
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Prychnął lekceważąco, kiedy zaczęła mu przypominać o jego dotychczasowych odwykach. Tak cholernie wkurwiało go to, że znowu miała rację. Że tak dobrze go znała, że nawet nie musiał mówić jej niektórych rzeczy wprost, żeby je wywnioskowała. Czuł się tak, jakby miała w oczach jakiś rentgen i niedługo miała przedostać się do najbardziej poukrywanych zakątków jego umysłu. I z jednej strony chciał, żeby je zobaczyła i się ich przestraszyła… a z drugiej strony dokładnie tego się bał. Jak cholernie skomplikowane było to wszystko…
– Ty tym bardziej się nie dowiesz, co było prawdą, a co nie. Może o odwykach też kłamałem. Może o mojej byłej też kłamałem, żeby wzbudzić twoją litość i żebyś ze mnie zeszła. Może kłamałem też, że nikogo nie ruchałem, a tak naprawdę dymałem się jak królik z co drugą dupą, która weszła do klubu – i tak plótł co mu ślina na język przynosiła, byleby tylko wyjść na tego złego w jej oczach. Na kogoś, komu już nie warto pomagać. – Może z tymi starymi ćpunami też kłamałem i jestem dokładnie taki, jak oni – odparł w końcu, czując niemal fizyczny ból wypowiadając te słowa. Czy to możliwe, że stawał się tymi ludźmi, których nienawidził najbardziej na świecie? Nawet bał się iść myślami w tym kierunku…
– Och, mów mi więcej o swoich ucieczkach – odparł niemalże wybuchając ironicznym śmiechem. – Dlaczego teraz tego nie robisz, skoro jesteś taką mistrzynią? Dopiero co pierdolnęłaś tym, co mieliśmy i nawet się nie odwróciłaś – wysyczał przez zęby, nie mogąc się powstrzymać przed wyrzuceniem jej tego, kolejny raz zresztą. Nie chciał, żeby teraz wiedziała, jak kurewsko go tym zraniła.
– No i powiedziałem ci, że nie chcę cię w swoim życiu. Masz z niego wypierdalać – powiedział powoli cedząc przez zęby każde słowo. A kiedy i ona wstała, przystanął wsłuchując się w jej propozycję. W pierwszej chwili prychnął na znak, że nie ma na to co liczyć. – Dam ci to, co mam przy sobie a ty znowu powtórzysz, że powiedziałaś mi już prawdę? Myślisz, że dam się nabrać na coś takiego? – przekrzywił lekko głowę, po czym zacisnął szczękę kiedy poczuł jej łapy w swojej kieszeni. Złapał ją za nadgarstki – wystarczająco mocno żeby siłą wyciągnąć jej dłonie z jego kieszeni. – Zimno. Lodowato – wysyczał przez zęby, udając zabawę w ciepło-zimno. Nie wiedział, jak cienka granica istniała pomiędzy tą lodowatością, a gorącem…
kelnerka — shadow
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
trainwreck, czarna owca w rodzinie, która i sama przed sobą udaje, że wcale nie ma długów i problemów. I że wcale nie kocha Luke'a i nie wróciła do niego.
Pewnie powinna teraz być wściekła, zagubiona albo zdezorientowana, ale… nie była. Była spokojna. Im bardziej on się miotał i atakował, tym mniejsze możliwości miał wpływania na to, co ona sądzi. - I tak naprawdę nazywasz się Marcel, pochodzisz z Radomia a na życie zarabiasz sprzedając buraki na targu - podsumowała, marszcząc brwi. - I nie obchodzi mnie z kim spałeś, kiedy mnie tu nie było, nigdy nie mówiliśmy że jesteśmy na wyłączność - pokręciła głową, bo naprawdę nie wiedziała do czego zmierzał. Zresztą hej, gdyby chciał jej pokazać, że naprawdę jest kłamliwym i podłym człowiekiem, to chyba ich starcie w osobnym pokoju w Shadow skończyłoby się nieco inaczej. Nieco bardzo. Tak samo jak jego groźby, że ją stąd wywali. Więc nie, to się nie kleiło, więc zdecydowała, że da mu się wykrzyczeć. - Tylko od ciebie zależy czy taki będziesz - przypomniała mu jedynie, bo starcy… to tylko starzy. Reszta to ludzkie decyzje, czy iść w ten schemat czy nie.
- Nie rozmawiamy o tym, kiedy jesteś pod wpływem - przypomniała mu, czując jakieś ukłucie mocne w środku. Bo powiedział, że to co mieli.. ale nie, nie pozwalała sobie iść w tamtą stronę. A potem pokręciłą głową, czując że jednak te słowa gdzieś tam bolą, nawet jeśli chce udawać, że wcale nie. Czy te słowa były bardziej prawdziwe, odkąd wie że z kimś spała? Czy tym razem to jednak prawdziwy Luke mówił?
- Jestem tu gdzie chcę być - powtórzyła to, co już tyle razy od niej słyszał - i będę wypierdalać tylko kiedy sama o tym zdecyduje - dodała, też cedząc swoje słowa przez zęby. Bo tak bardzo… ugh, to było tak bardzo frustrujące! I bolesne. Kręcili się w kółko, co chwile wchodzili w ślepe uliczki, prowadząc razem jakiś taniec, z którego żadne z nich nie znało kroków ani zasad. I każde z nich chciało prowadzić. I nikt nie wiedział gdzie.
- Dasz mi wszystko co masz przy sobie i u siebie, a ja powiem ci co oznacza ta rubryka - odpowiedziała, unosząc lekko brew z wyzwaniem. Co było dla niego ważniejsze? Co tym razem wybierze? Ją czy prochy? Ostatnio wybrał ją ale…. ale teraz ledwo dotknęła obuszkami poszewek, a jej nadgarstki już znalazły się w jego żelaznym uścisku i z dala od nich. - Myślisz że nie zauważyłam? - zapytała, oczywiście mając na myśli coś innego niż on. Nie miała głowy zastanawiać się nad tym jakoś dłużej, bo tym ruchem nieco straciła równowagę i pociągnęła go trochę do tyłu, opierając się o ścianę za nią z lekkim sykiem, kiedy jej biedne lędźwia się z nimi zderzyły… i przyciągając go tym samym bliżej do siebie. I kiedy tak się znalazła między zimną ścianą a nim, a pokój zaczął jej wirować przed oczami nie tylko dlatego, że wciąż bolała ją głowa, przez moment straciła nad sobą kontrolę, podciągnęła się w górę i skoro był tak blisko i tak żarliwie się w nią wpatrywał, po prostu wpiła się ustami w jego usta. To było silniejsze od niej. Jego bliskość, to że tak dawno nie czuła ciepła jego ciała tuż obok siebie, a do tego po prostu koktajl tych wszystkich emocji, strachu, troski i tęsknoty wziął górę. Całe jej ciało domagało się tego pocałunku, chociaż był na nią wściekły, kazał jej się wynosić, a do tego zaciskał boleśnie dłonie na jej nadgarstkach, więc jej ciało po prostu przejęło nad nią teraz kontrolę, tak że mogła zapomnieć o oddychaniu. A kiedy w końcu sie od niego oderwała, ledwo mogła złapać oddech i utrzymać równowagę - po prostu… oddaj mi wszystko co masz… - szepnęła, czując jak bardzo potrzebuje więcej takich pocałunków, więcej tej bliskości.. więcej jego ciepła, a nie tej zimnej wojny między nimi. Lodowatej.
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
- Och tak, wiem, bardzo korzystałaś sobie z tego braku wyłączności. Ilu ich było, co? Z iloma facetami się pieprzyłaś, Cami, przez ten miesiąc? - spytał cholernie oziębłym tonem, postanawiając uderzyć tym razem w te tony, czując jednoczenie jak w środku ból niemal rozrywa na strzępy jego wnętrzności. Nie chciał tego wszystkiego słuchać, ale jednocześnie chciał ją sprowokować do tego, by zaczęła go nienawidzić, a on żeby stał się w jej oczach skurwysynem niewartym tej całej uwagi, którą mu obecnie poświęcała. Zignorował za to jej kolejne słowa, wiedząc że znowu zacznie brnąć w to, że to wszystko go w życiu "spotyka", a nie jest wynikiem jego własnych fatalnych wyborów. Cami punktowała mu to nie raz, więc i tym razem pewnie byłoby tak samo.
- To tylko wymyślona przez ciebie wymówka, żebyś mogła sobie dalej żyć w tym swoim zamkniętym, zakłamanym świecie - wysyczał, kiedy przypomniała mu o ich umowie. Która była jak drzazga, bo perspektywa poznania odpowiedzi na pytania chodzące mu po głowie od wielu tygodni co chwilę kuła go, kiedy znowu rozmawiał z nią będąc na haju. Co ostatnimi czasy miało miejsce coraz częściej...
Machnął ręką, kiedy powtórzyła po raz kolejny że nigdzie się stąd nie rusza. Była jak zdarta płyta, jakiś posąg nie do ruszenia. Dziwiło go zresztą to, że tak długo uparcie przy czymś trwała, biorąc pod uwagę jej wszystkie ucieczki, kiedy zaczęło się robić ciężko. Ta kobieta wciąż go zaskakiwała.
- Dopiero co chciałaś dostać tylko to, co mam przy sobie. Czego zaraz zażądasz? Kontaktów do moich wszystkich znajomych, którzy mogą mi coś sprzedać? Zapomnij - warknął, bez wahania wciąż trzymając ją za nadgarstki. Być może nawet robił to teraz mocniej, niż pierwotnie planował, nie puszczając ich nawet wtedy, kiedy stracili równowagę i Cami przywarła plecami do zimnej ściany, ciągnąć za sobą Luke'a. Kiedy ich twarze dzieliło już tylko parę milimetrów, a ich ciepłe oddechy zaczęły się że sobą stapiać, Luke uniósł obie jej ręce nad jej głowę, wciąż nie puszczając jej nadgarstków. Patrzył na nią intensywnie, wręcz przeszywająco, czując jednocześnie swoim ciałem jej mocno bijące serce - był tak blisko. A kiedy go pocałowała, poczuł coś, czego nie czuł już od bardzo dawna. Odkąd spędzili ostatnią wspólną noc w Paryżu. I było to uczucie, które wprawiało go w haj kilkukrotnie mocniejszy niż po tym, co zazwyczaj brał żeby poczuć namiastkę upojenia. Całował ją namiętnie, wręcz łapczywie, myśląc tylko o tym jak cholernie za tym tęsknił. Jej ręce wciąż trzymał w górze, sprawiając tym samym że nie mieli rozpraszaczy w postaci rąk łapczywie wędrujących wzajemnie po ich ciałach. Była tylko Cami, ten pocałunek, tak długo wyczekiwany i sprawiający, że Luke momentalnie przypomniał sobie, że nie tylko od dragów był uzależniony. Był uzależniony również od niej, od jej dotyku, jej bliskości. Jego jedna miłość była obecnie postawiona na szali z tą drugą. Kiedy się od niego oderwała, jego oddech również wciąż szalał w jakimś dzikim pędzie, a myśli nie mogły go dogonić. Dlatego puścił wreszcie jej nadgarstki, a jedną z jej dłoni pokierował do tylnej kieszeni jego spodni, w której dało wyczuć się mały strunowy woreczek. Trzymał swoją dłoń na jej dłoni, tak że nie mogła jej swobodnie wyjąć. - To wszystko. Nie kupuję na zapas, bo wiem że przetrzepujesz też mój pokój i samochód - odezwał się cicho, nie zwiększając ani trochę dystansu między nimi. - Twoja kolej - wyszeptał, wciąż nie pozwalając jej wyjąć dłoni z jego tylnej kieszeni spodni, pozwalając jej jedynie dotykać woreczka opuszkami palców.
kelnerka — shadow
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
trainwreck, czarna owca w rodzinie, która i sama przed sobą udaje, że wcale nie ma długów i problemów. I że wcale nie kocha Luke'a i nie wróciła do niego.
Cami uniosła brwi, nie do końca wierząc, że on próbuje uderzać w te tony. No z kim rozmawiał? Wciąż była sobą, była Cami, którą nie dało się zawstydzić seksualnością, która nie wierzyła w żadne przebieg, w liczenie partnerów, czy w traktowanie seksu tak przedmiotowo. - No staram się dobić do tysiąca, nie poganiaj mnie tak bardzo, na pewno mi się uda do końca następnego tygodnia - odpowiedziała i nawet posłał mu ten dobrze znany zirytowany uśmieszek, który znał z początków ich znajomości i pierwszych sporów. Te tony na nią nie działały kiedyś i nie działały teraz. Pewnie by zabolało, gdyby wiedziała że Luke teraz z kimś jest czy był, ale to też było coś, co mogła przeskoczyć. Ale nie zamierzała też zaspokoić jego ciekawości liczbami ani opowiadaniem, doskonale wiedząc, że użyje tego jako kolejny argument żeby sobie przyćpać. A nie zamierzała mu dawać tej amunicji.
- Lubię swój zamknięty i zakłamany świat, przynajmniej te kłamstwa nie odkładają się w moim organizmie jako toksyny i nie mogę przez nie zdechnąć po każdej nowej działce - warknęła zirytowana, bo jeśli chciał jej dopiec, to najpierw musiał spojrzeć w lustro. Poza tym.. nie zamierzała się wybielać. Ani bronić. Bo tak było, miała swój zamknięty świat i miała swoje wymówki. I skąd miała wiedzieć, czy jak faktycznie ze sobą pogadają, to nie będzie potem miała ataku paniki i nie zniknie? Nie mogła mu tego obiecać. Też szła w rytmie one day at the time.
- Czemu nie - rzuciła, bo tak, nie przeszkadzałoby jej to. Chciała wiedzieć wszystko co mogła, chciała go chronić tak jak mogła. Przed nim samym. I może to było zbyt duże wyzwanie… może.. Ale i tak zamierzała spróbować. Nawet jeśli teraz przy tej ścianie doskonale widziała i czuła, że był od niej większy i silniejszy fizycznie. Że psychicznie nie do końca może mu ufać i wiedzieć na co się tak naprawdę pisze. Ale… jednocześnie będąc teraz tak blisko, po raz pierwszy od… no od dawna, czuła też, że wie doskonale o co walczy. I wie czego chce. Nie oponowała, kiedy przesunął jej dłonie w górę, bo nie chciała oponować. Po raz pierwszy, na kilka sekund chciała się po prostu poddać temu czego pragnęła, za czym tak bardzo tęskniła. Czy mogła się teraz powstrzymać? Ciężko stwierdzić. Była wyczerpana fizycznie, bardzo zmęczona psychicznie, a tu pokusa była zbyt wielka. Odwzajemniała każdy jego pocałunek z równą pasją i zaangażowaniem, jednocześnie napierając swoim ciałem na jego. Ale nie szarpała się, nie wyrywała, po prostu pozwoliła sobie na tą bliskość, do tego stopnia, że kiedy tylko się od niego oderwała, chciała znowu fzłączyć ich usta. Ale zamiast tego patrzyła mu w oczy, pozwalając bez słowa, żeby pokierował jej dłoń. Początkowo drugą zostawiła tam gdzie ją trzymał, trochę obawiając się ruszyć, bo nie ufała swoim nogom, że teraz ją utrzymają. Poza tym.. wciąż był tak blisko, nie chciała tego psuć, ani go spłoszyć. Wyczuła pod palcami woreczek i wzięła głębszy wdech, oczywiście starając się go końcami palców uchwycić. Wolną dłoń przeniosła powoli na jego policzek i zanim mu odpowiedziała, pocałowała go delikatnie w kącik ust. - Dziękuję - zaczęła, biorąc głębszy oddech. - Boris nie musiał zmartwychwstać, bo wtedy nie zginął. A ja nie mogłam już dłużej być jego żoną, więc dobiłam targu. Oddałam urnę, podpisałam papiery rozwodowe - odpowiedziała cichym, spokojnym tonem. Powiedziała mu prawdę… tyle prawdy, ile mogła mu zdradzić. I próbując uchwycić woreczek w całą swoją dłoń. - Mówiłam że nikogo nie okłamałam - i dodała, opierając się głową o ścianę i przeskakując wzrokiem od jego oczu do ust. Powoli zsunęła dłoń z jego policzka na kark i na klatkę piersiową. Doskonale czuła jak waliło mu serce. - Przestań próbować mnie zwolnić, to nic nie da. Jestem upartą suką - przypomniała mu, starając się wrócić do ich dawnej rozmowy i zwalczyć tą potrzebę, żeby znów przyciągnąć go bliżej siebie.
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Jedynie prychnął z wściekłości, kiedy usłyszał jej odpowiedź. Nienawidził, kiedy tak sobie z nim pogrywała, ale wiedział też, że najwyraźniej nie tędy droga do złamania jej. Poza tym był to miecz obosieczny – mogła zacząć opowiadać mu wszystko ze szczegółami. Jak ją mieli, gdzie… I tak, zdecydowanie ta wiedza byłaby dla niego kolejnym punktem zapalnym do przyćpania, gorzką pigułką, którą nie byłby w stanie przełknąć.
– To gnij sobie w tym zakłamanym świecie sama, dław się tymi kłamstwami i wymówkami i nie wpierdalaj się do mojego – odpysknął natychmiast. – Ty znowu znikniesz, więc nie oczekuj, że zostanę tu w tym świecie pokolorowanym przez ciebie twoimi kredkami – dodał wściekle, bo tak właśnie widział tę całą misję ratunkową Cami. Wciąż nie miał pojęcia, dlaczego tu siedziała, ale chciała wbić do jego małego pokoiku i poprzestawiać mu wszystko do góry nogami. A potem znowu porzucić, zostawiając go w nim samego, pogubionego i potrafiącego się odnaleźć w nowej rzeczywistości.
– Zapomnij – powtórzył. Może i miała dojścia do dilerów z Shadow, ale nie miała dojścia do każdego z jego znajomych. Niektórzy handlowali nieoficjalnie, prawdopodobnie opychając mu jakieś srogie gówno, ale dla Luke’a jakość towaru już teraz nie miała dla niego aż takiego znaczenia. Liczyła się do niego szybka ścieżka dostępu.
Luke nie zdawał sobie sprawy z tego, że jego tęsknota była aż tak ogromna. I choć przez dragi seks i kobiety nie były mu ostatnio w głowie, to przy niej na nowo przypominał sobie, czym było pożądanie i oddanie się komuś z pasją, nawet jeśli był to tylko pocałunek. Tylko i aż, bo jego też przyprawił o niemały zawrót głowy. I gdyby Cami jako pierwsza się od niego nie oderwała, istniało wysokie prawdopodobieństwo że poszedłby o krok dalej, czekając tylko na jej przyzwolenie do kontynuowania tego pełnego pasji tańca. Ale z tyłu głowy wciąż pamiętał gdzie byli, w jakich okolicznościach się znajdowali. Wciąż nie pozwalał jej chwycić w pełni woreczka. A kiedy objęła wolną dłonią jego policzek, kiedy poczuł jej usta w kąciku ust, przekręcił głowę w stronę jej ust, jakby miał nadzieję, że załapie się jeszcze na odrobinę tej bliskości. A potem słuchał jej w skupieniu, powoli marszcząc brwi. – Co? – pokręcił z niedowierzaniem głową, no bo jednak miał mały odpływ krwi z mózgu, więc potrzebował chwili na zrozumienie tego, co właśnie mu zdradziła. – Był tutaj? Znalazł cię tu? – spytał z przejęciem marszcząc czoło, lawirując wzrokiem po jej twarzy w poszukiwaniu jakiejś podpowiedzi, a siła jego uścisku wyczuwalnie zmalała, wreszcie dając dłoni Cami sięgnąć po to, czego tak bardzo od niego w tym momencie pragnęła. Blefowała? Wątpił. Nie widział logicznego wytłumaczenia, dlaczego miałaby to robić. – Skąd ty to wiedziałaś? Skąd, do cholery, wiedziałaś, że nie zginął, skoro sama tłumaczyłaś nam informację, że ten skurwysyn zdechł tam na miejscu? - dopytywał więc na nią oczekująco, żądny kolejnych informacji, a wyraz jego twarzy łagodniał z każdym jej kolejnym gestem. Czuł jej dłoń na karku, na piersi, ponownie wędrując spojrzeniem to na jej usta, to na oczy. – Jesteś cholernie upartą suką – potwierdził przygryzając lekko dolną wargę i odgarniając jej z czoła, a następnie policzka niesforny kosmyk włosów… zanim nie zorientował się, że właśnie pozbawił siebie swojego oręża na przeżycie tego wieczora.
ODPOWIEDZ
cron