Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Jeśli Luke myślał, że bójka w klubie i problemy z dragami zwieńczały listę jego kłopotów, to oczywiście grubo się mylił. Złamane żebro, złamane dwa palce i obita twarz wydawały mu się być niczym w porównaniu z pozwem, jaki otrzymał. No bo czy patrzył komu obija mordę w klubie w Cairns pod wpływem dragów i alkoholu? No nie? Czy mógł przypuszczać, że był to synalek jakiegoś wysoko postawionego gliniarza? No też nie. Czy chciałby się teraz znieczulić koksem? No jak jasna cholera, ale nie chciał iść w takim stanie do Toma, choć nie łudził się że spyta „Mati, widać po mnie?”, a Mati odpowie, że nie. Wiedział, że ćpanie odbijało się nie tylko na jego psychice, ale również na jego fizyczności. Schudł, miał szarą twarz, podkrążone oczy. Zaczął zauważać to jeszcze bardziej odkąd Cami powiedziała mu to wprost. Nie pierdoliła się z nim, nie bawiła w jakieś usprawiedliwienia, tylko stała nad nim i kazała mu patrzeć w to lustro, kiedy on chciał uciekać wzrokiem gdzieś na boki. I cholernie jej za to nienawidził… zresztą nie tylko za to. Ale jednocześnie nie mógł poradzić sobie z tym, że nie wyobrażał sobie teraz bez niej swojego życia. Cholernie skomplikowane było to wszystko. Luke przez ostatnie tygodnie unikał kontaktu z bratem, jedynie dzwonił do niego wtedy, kiedy był trzeźwy albo wysyłał memy na Messengerze, żeby Tom nie pomyślał, że coś jest z młodym nie tak. Ale dzisiaj pukał do drzwi Toma, uzbrojony w otrzymany pozew – no bo kto miał mu pomóc, jeśli nie miejscowy radca prawny?
– Elo – rzucił, kiedy ujrzał Toma w drzwiach. Miał na sobie białą koszulkę, bo podobno dodawały one kilogramów, czapkę z daszkiem ukrywającą jego limo i szyny, w których schowane były jego złamane palce. – O stary, żebyś ty widział tego drugiego… – pokręcił z niedowierzaniem głową, oczywiście próbując obrócić wszystko w żart.
Thomas Winfield
radca prawny — w ratuszu w Lorne Bay
38 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Były wojskowy, który w ostatnim czasie zmienił swoje życie o 180 stopni. Rozstał się z żoną, przeprowadził, znalazł pracę, ale wciąż jest tym samym fajnym facetem, świetnym kumplem i najlepszym bratem na świecie.
/ po grach

Jego zdaniem... Powiedzieć, że Luke przyciągał nieszczęścia, to tak, jakby nic nie powiedzieć. Tom wiedział to w zasadzie od zawsze, odkąd tylko ci dwaj zostali rodziną. Mało to było w ich życiu sytuacji, w których starszy Winfield musiał świecić oczami za tego młodszego? Najgorzej było wtedy, gdy odstawiał go na odwyk. Chyba nigdy nie zapomni tego dnia, tej rozmowy w aucie i tego, w jaki sposób zachowywał się Luke. Mniej więcej właśnie wtedy mężczyzna obiecał sobie, że nigdy więcej nie przegapi żadnej wielkiej czerwonej flagi, bo naprawdę nie chciał, żeby bratu coś się stało lub by ten wpadł w jakieś tarapaty. I gdyby tylko...
Nie mógł non stop żyć życiem własnego brata, bo w jego własnym działo się ostatnio naprawdę sporo. Miał swoje sprawy, pracę, historię związaną ze zmarłym przyjacielem oraz jego siostrą, która przyjechała do miasta, by dokończyć stare sprawy Paula... No i jakoś tak wyszło, że w ostatnim czasie ta dwójka nieco się do siebie zbliżyła. Nie planował tego, ale to wyszło jakoś tak samo. Nic dziwnego, że Tom nie do końca chwytał wszystko, co działo się w życiu innych osób. Nie oznaczało to jednak, że nie zareaguje, gdy tylko zajdzie taka potrzeba. A zaszła. I to potężna.
- Co do... - rzucił krótko, kiedy spojrzał na ten obraz nędzy i rozpaczy - znaczy się na swojego brata, a przynajmniej to, co dawniej nim było. To chuchro miałoby być jego młodszym Winfieldem? - Bawisz się w jakiegoś żywego trupa czy co?
Mniej więcej takie właśnie miał skojarzenia w pierwszym momencie. Luke rzeczywiście przypominał jakiegoś zombie i gdyby Thomas go nie znał, uznałby pewnie, że brat idzie na jakiś konwent albo przegrał jakiś durny zakład, ale... No właśnie. Ale go znał. Nie chciał ferować jeszcze żadnych wyroków, mimo tego i tak posłał mu przeszywające spojrzenie.
- Kim był ten drugi? On w ogóle istnieje? - skrzywił się. Owszem, podejrzewał, że brat mógł po prostu ściemniać. - Wyglądasz jak gówno.
Nie silił się na jakieś specjalne metafory. Nie dało się ukryć, że Luke wyglądał źle, nic więc dziwnego, że nasz radca podsumował wszystko właśnie w taki sposób.

Luke Winfield
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Luke przez bardzo długi czas był przekonany, że nie zwróci się do Toma o żadną pomoc. Przemawiały przez niego resztki dumy, jakie mu pozostały. Chciał uniknąć tych spojrzeń pełnych rozczarowania, że głupi Luke znowu popełnia te same błędy, że znowu trzeba go wyciągać z tarapatów, że znowu nie jest w stanie utrzymać swojego życia we względnym porządku. Ale to, czego nie wiedział Tom ani nikt inny z jego rodziny to to, że w Lorne Bay pojawiła się biologiczna matka Luke’a. Zdołał powiedzieć o tym tylko Cami, żeby zaprzeczyć jej przypuszczeniom, że to przez jej ucieczkę wrócił do nałogu. I choć jej ucieczka tak cholernie go zraniła, nie była przyczyną wstąpienia na tę ścieżkę autodestrukcji, którą kroczył sobie ze stale towarzyszącym mu poczuciem wstydu.
– No, robię cosplay zombie, jak wyjdzie to powtórzę to na Halloween – rzucił starając się oczywiście nadać temu wszystkiemu charakter żartu. Czuł na sobie przeszywający wzrok brata, nawet jeśli bardzo usilnie starał się przed nim uciekać. – No przecież sam się tak nie załatwiłem – rzucił w odpowiedzi kierując się w stronę kanapy, kątem oka zerkając na wolny pokój, w którym jakiś czas temu zostawił bratu na przechowanie rzeczy Cami, które nie tak dawno wyjebał w złości na śmietnik, by chwilę później przynieść je stamtąd w zębach. – A ty jak słodki pączuś oblany lukrem – prychnął, choć wcale nie było to tak dalekie od rzeczywistości, bo kontrast pomiędzy fizycznością braci był dość wyraźny. – Masz jakieś piwo, czy coś? – spytał, nawet nie zdając sobie sprawy z tego, że nawet nie ma dwunastej. Usiadł sobie na kanapie i rzucił na stolik nocny teczkę, nie mówiąc na razie co w niej jest. Ciągle czuł na sobie przeszywające spojrzenie Toma. – Tym drugim był jakiś pajac, o którego przypadkiem zahaczyłem w klubie w Cairns i któremu już nie takim przypadkiem dałem po mordzie. Wiesz, takie zwykłe porachunki dwóch kolesi. Ale… wyniknął jeden problem. Okazało się, że to synalek jakiegoś miejscowego super-gliny, który chce mi dać nauczkę – dodał i dopiero teraz otworzył teczkę, wyjmując następnie pozew i pokazując go bratu. – Tylko że wiesz, jak to jest. Friday fun-day, huh? Byłem pod wpływem – ostatnie słowa wyrzucił z siebie z prędkością światła, nie uściślając pod czego konkretnie wpływem był.
Thomas Winfield
radca prawny — w ratuszu w Lorne Bay
38 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Były wojskowy, który w ostatnim czasie zmienił swoje życie o 180 stopni. Rozstał się z żoną, przeprowadził, znalazł pracę, ale wciąż jest tym samym fajnym facetem, świetnym kumplem i najlepszym bratem na świecie.
Być może faktycznie takie spojrzenie ze strony Toma pojawiłoby się raz czy dwa, ale czy można mu się dziwić? Jakby na to nie patrzeć, to on był tym, który odwoził go na odwyk, więc czy można dziwić się, że był trochę przeczulony na punkcie tego, co działo się z młodszym bratem. Skoro ten nie mówił mu o złych rzeczach, to starszy Winfield mógł niejako przypuszczać, że nie jest aż tak najgorzej. Byli przecież kumplami, prawda? Byli prawdziwymi ziomeczkami. Gdyby tylko wiedział o tym, jak to wyglądało naprawdę...
- Czy ja wiem? Widywałem cię już w takim stanie, że faktycznie mógłbyś zrobić sobie krzywdę na przykład wchodząc w ścianę albo spadając z balkonu - prychnął. Tak, nawiązywał tu do tych kiepskich momentów życia Luke'a (i tym samym całej ich rodziny), bo halo, martwił się! W końcu nie każdego dnia młodszy brat przychodził do niego z obitym ryjem. Oby tylko to Luke był wygranym w tym starciu. Ha, gdyby to Tom poszedł się z kimś napierdalać, to w ciemno można byłoby obstawiać jego wygraną. Może właśnie powinien zabrać kiedyś młodszego brata na jakiś trening, trochę go napompować i nauczyć kilku ciosów, by na drugi raz nie przyniósł mu wstydu wyglądem swojej twarzy.
- Pączki kochają wszyscy - z kupą było już nieco inaczej. - Mam, ale ty powinieneś dostać zimny okład z groszku.
Wyciągnął mu więc z zamrażalnika woreczek groszku. On sam również nie sięgnął po piwo. Wybrał sok pomarańczowy. Polał go zarówno sobie, jak i bratu.
- Czyli napierdalałeś się z synem gliniarza? Czy ciebie kompletnie pojebało? - uniósł nieco głos, ale jednak uznał, że nie ma to większego sensu. - I co ja mam z tym zrobić? Stary, ja nie praktykuję. Ja pracuję w ratuszu. Reprezentuję miast. Wyjaśniam przepisy burmistrzowi. Nie wbija się do mnie z pozwem, w dodatku tak gównianym. Przecież to można obalić na jednej rozprawie.
Pewnie zacząłby powoływać się na to, że to zwykła bójka, że to nie Luke zaczął, że w ogóle go tam nie było, a te ślady pobicia to... O, że to on, Thomas Winfield, tak go urządził. Niestety, nie mógł tego zrobić. Tyle dobrego, że widział w tym wszystkim wyjście awaryjne.
- Umówię cię z Gwen. Wiesz, tą od Elki. Ma teraz swoja kancelarię i jestem pewien, że da ci dobrą zniżkę.
Nawet dla kogoś, kto prał się z synem gliniarza będąc pod wpływem. Teoretycznie była to z góry przegrana sprawa, ale... Kto wie?

Luke Winfield
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Relacje Luke’a i Toma od zawsze były skomplikowane. Z jednej strony owszem, Luke uważał Toma za swojego przyjaciela, a jednocześnie nie mówił mu o tak wielu rzeczach, jakie działy się w jego życiu, że ciężko było mu mówić o stuprocentowym zaufaniu do brata. Bał się jego ocen, tego patrzenia na niego jak na ostatniego życiowego przegrywa… Luke był chory i bardzo powoli sobie to uświadamiał. A krzywe spojrzenia na pewno nie pomagałyby mu w wychodzeniu na prostą.
Luke zbył jego słowa parsknięciem śmiechem. Tak, dokładnie teraz był w takim stanie, że wypadnięcie przez balkon wcale by nie było aż takie dziwne.
– Nie trzeba, już mnie nie boli. Pozszywali mi tu i tam i jest okej – odparł, nie wspominając o złamanym żebrze. Z lekkim rozczarowaniem patrzył jak brat ignoruje jego prośbę o piwo, myśląc sobie, że to naprawdę miał ochotę teraz wypić ich co najmniej kilka, żeby wprawić się w stan lekkiego rauszu. Byłoby mu łatwiej odnaleźć się w tej rozmowie będąc podchmielonym.
– No przecież nie wiedziałem, że to syn gliniarza, kiedy się z nim napierdalałem – odpysknął, opierając głowę na dłoni i zastanawiając się, czy przyjście do Toma to na pewno był dobry pomysł. Gówniany czy nie gówniany, Luke wiedział jak było. Był tak, na nagraniach z monitoringu, na których dokładnie widać, że to Luke zadaje cios jako pierwszy. A gdyby Tom jednak zajrzał do środka to zobaczyłby wyniki badan toksykologicznych zrobionych tej nocy, której doszło do bójki. Rozchmurzył się nieco dopiero wtedy, kiedy Tom wspomniał o Gwen.
– Myślisz, że kiedy mogłaby się ze mną spotkać? – spytał unosząc lekko głowę, ale unikając kontaktu wzrokowego. Bał się, że Tom lada moment pokapuje się, że Luke jechał na opioidach, więc chciał jak najszybciej stąd spierdolić. Bo nie chodziło tylko o alkohol… znowu. – Może mógłbyś teraz do niej zadzwonić i nas umówić? – spytał, sądząc że Gwen prędzej odbierze telefon od Toma niż od jakiegoś randomowego ciągu cyfr.
Thomas Winfield
radca prawny — w ratuszu w Lorne Bay
38 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Były wojskowy, który w ostatnim czasie zmienił swoje życie o 180 stopni. Rozstał się z żoną, przeprowadził, znalazł pracę, ale wciąż jest tym samym fajnym facetem, świetnym kumplem i najlepszym bratem na świecie.
Być może z początku Tom rzeczywiście posłałby mu oceniające spojrzenie, ale zaraz potem zrobiłby wszystko, żeby tylko spróbować jakoś mu pomóc. Tak robią prawdziwi faceci. Tak robią bracia. A oni... Oni zdecydowanie byli braćmi.
- Z blizną po szwach będziesz wyglądał bardziej męsko - uśmiechnął się pod nosem. Nie jemu oceniać męskość Luke'a, ale przecież wszyscy wiedzieli, że prawdziwi mężczyźni to ci, którzy noszą z dumą rany wojenne. Młodszy Winfield miał je po tym, jak pobił się z jakimś typem, starszy Winfield został postrzelony w tyłek... Typowa wesoła rodzinka.
- Następnym razem zacznij od spytania o zawód kogoś, z kim będziesz chciał się pobić. A jeśli trafisz na zawodowego boksera? Myślisz, że tak łatwo jest zeskrobać człowieka z asfaltu?
Oby nigdy nie było takiej potrzeby, bo jednak ich mama chyba wypłakałaby po nim oczy. Szkoda tylko, że tego argumentu Luke nie musiał brać pod uwagę. Najlepiej w ogóle z nikim się nie bić, ale coś takiego raczej się nie zdarzy. Tom znał brata i zdaje się, że powinien mieć go teraz na oku.
Przed wszystkim powinien mu teraz pomóc.
- No... Mógłbym - odparł z pełnym przekonaniem. Jedynym plusem całej tej sytuacji było to, że Luke wyglądał na odrobinę przejętego swoją sytuacją i naprawdę chciał pogadać z Gwen. To dobrze. To znaczy, że jego mózg nie został do końca uszkodzony podczas bójki. A skoro tak, Tom wyjął telefon, wybrał odpowiedni numer i czekał na połączenie.
- Gwen? Cześć, tu Tom (...) Tak, u mnie wszystko dobrze. A u... - podrapał się po zarośniętym policzku. Zdaje się, że chciał zapytać ją o Elkę, ale uznał jednak, że to nie najlepszy moment. - Wiesz, dzwonię, bo mam do ciebie sprawę. Pamiętasz Luke'a, mojego brata? (...) Tak, to on. No i... Ma małe kłopoty. Wdał się w bójkę, dostał pozew i teraz panikuje - spojrzał na młodszego Winfielda i zaczął kiwać głową. "Cicho, muszę ją zbajerować" - zdawał się bezgłośnie szeptać. - No właśnie. Tylko wiesz, nie jestem pewien, czy będzie go stać na twoje usługi (...) Zniżka to moje ulubione słowo - zaśmiał się. - Jasne, sprawdź swój terminarz i daj mi znać. Będziemy na pewno.
Zamienili jeszcze kilka zdań. Thomas nie omieszkał już teraz podziękować jej za czas poświęcony Luke'owi, po czym rozłączył się i spojrzał na brata.
- Spotka się z nami. Jeszcze dziś do mnie zadzwoni i powie, kiedy mamy do niej zajrzeć. Na wszelki wypadek doprowadź się do porządku - skinął na niego głową. Ochrona budynku, w którym mieściła się kancelaria Gwen, na pewno wzięłaby go za menela i wyrzuciła na chodnik.

Luke Winfield
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
– Jeszcze bardziej męsko niż ze śliwą pod okiem? – parsknął śmiechem, bo cała ta sytuacja wydawała mu się tak cholernie abstrakcyjna, że chyba nie pozostawało mu nic innego. Znowu czuł się jak głupi, nastoletni Luke który przychodził do brata po pomoc, bo nabroił. Brakowało tylko, żeby poprosił go jeszcze o to, żeby o niczym nie wspominał rodzicom.
– Dobrze, mamo - wywrócił teatralnie oczami. No zjebał to zjebał, na uj drążyć temat. Mleko się rozlało, pięść Luka wylądowała na buźce tego młodziaka, a w sądzie wylądował pozew i elo. Luke narobił bałaganu i musiał go sprzątnąć. I powoli uświadamiał sobie, że zwracanie się o pomoc nie było atakiem na jego niezależność. W zasadzie było czymś naturalnym, o czym człowiek ze zdrowa głowa powinien pomyśleć w pierwszej kolejności.
Z narastającym niecierpliwieniem czekał, aż Gwen odbierze telefon od Toma, a następnie aż wstał i zaczął kręcić się po pokoju, kiedy Tom rozmawiał ze znajomą prawniczką, nie mogąc doczekać się aż brat przedstawi mu wynik rozmowy. Nawet rozpogodził się na słowo „zniżka”, bo przecież rozpierdolił cały hajs na dragi i narobił sobie masy długów, których nie miał już za bardzo za co sukcesywnie spłacać.
– Udało się? Udało się, prawda? Spotka się z nami? – spytał, choć odpowiedzi na te pytania były oczywiste sądząc po tym, co podsłuchał z rozmowy. – Dzięki, stary. To… naprawdę, wiele dla mnie znaczy teraz – stwierdził i nawet poklepał brata po ramieniu, co na ten moment było dużym gestem z jego strony, bo stronił od ludzi. Chyba, że mowa o dilerach. Albo innych ćpunach. Albo o Cami, która go z tej ćpialni wyciągała za fraki.
– Uwierz mi, że dzisiaj wyglądam dobrze – odparł, niby żartem, choć do śmiechu wcale mu nie było. Ale gdyby Tom zobaczył brata w noc, kiedy doszło do tej bójki… prawdopodobnie przeżegnałby się nogą. Luke był naćpany mieszanką, która równie dobrze mogłaby go wprowadzić do grobu. Ale o tym nie chciał mu teraz mówić… choć zdawał sobie sprawę z tego, że im więcej powie Gwen na ich spotkaniu, w tym lepszej sytuacji sam się znajdzie.
Thomas Winfield

/zt x 2
ODPOWIEDZ