rzeźbiarz — lorne bay
44 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
a wszystko co kochałem — kochałem w samotności
Wykręca prawy nadgarstek, pąsowiejący brzydkim, przetartym od dłoni rumieniem; skóra w tym miejscu zawsze jest sucha, zawsze wrażliwa na zbyt często kąsający ją dotyk, mogący niewątpliwie ułożyć się pośród najczęstszego objawu nerwowości. — Mówią na mnie Tilly, ale mam na imię Tillius — mamrocze cały swój piętnastoletni żal upchnięty do jednego zdania; żal obrastający w nieplastyczny, powykręcany wstyd, jakby górująca nad nim siła utrzymująca się poza kontrolą jego najstaranniej wyciągniętych, niemogących uchwycić jej dłoni, przetrąciła mu przed laty — misternie; włókno po włóknie — wszystkie kości, a te zrosły się później niesymetrycznie i niestabilnie, pobolewając pod skórą, wżynając się w oddech i zaciskając się mdłościami w przełyku za każdym razem, kiedy ktoś tylko wspomniał o jego problemie na głos, uwidoczniając cały ból.
— Och, mój boże, nie zachowuj się jak zbity kundel. Każde imię da się nosić z dumą, nawet twoje — strofuje go kobieta o silnym, trochę męskim głosie, zachrypłym od lat wdychania papierosowego dymu. On spuszcza wzrok i się czerwieni.
— Jeśli chcesz tu zostać, Tillius, a zdecydowanie powinieneś tego chcieć, musisz popracować nad dykcją, postawą, pewnością siebie; nie możesz patrzeć mi w stopy, kiedy do mnie mówisz. Naprawdę, twarz mam dużo ciekawszą — ona dodaje z uśmiechem i Tilly także się uśmiecha. Trafił do domu pani Clearmont za sprawą matki: poznały się w szpitalu, niedługo po przyjeździe do Australii, który osłabił matczyne samopoczucie; potem ona wyzdrowiała, jej współlokatorka nie. Potrzebuję kogoś, kto będzie mi czytać, pożaliła się ze zgliszczami przełyku, a matka wysłała jego.
Kiedy pani Clearmont umiera kilka miesięcy później, zapisuje mu w spadku niewielką sumę, resztę oddaje własnej rodzinie. Na pogrzebie dzwoniącym w uszach nadciągającym omdleniem (nigdy nie widział martwego ciała, a żałobnicy odziani w czarne płaszcze straszą go i niepokoją), natrafia na syna tej kobiety, postawnego i eleganckiego mężczyznę, ze smutkiem gniotącym się między brwiami. To ty tak dobrze się nią zajmowałeś; przy tobie była szczęśliwsza, wiedziałeś o tym? pyta go akurat wtedy, kiedy nogi Tilliusa odmawiają posłuszeństwa, a sylwetka osuwa się na ziemię — nie! w ostatniej chwili zostaje pochwycony.
Dziesięć łyków chłodnej wody później mężczyzna klepie go po ramieniu, siada obok niego na ławce i mówi: a może chciałbyś pomóc też naszej córce?



Cierpki zapach pożółkłych soków trawiennych gryzie go w nozdrza, próbuje przedrzeć się przez metalową nerkę, którą podłożył Nisidzie pod brodę. Nie powinieneś tego oglądać, wyrokuje gromko, a on stuka ją w środek wilgotnego czoła i upomina: przecież nie oglądam, po prostu ci pomagam, i rzeczywiście pomaga. Sadza ją na pomiętym, śnieżnobiałym łóżku pośrodku puchatych poduszek, łapie wszystkie uciekające na twarz nitki ciemnych włosów i przytwierdza je z pietyzmem do reszty poskręcanej lokami czupryny, płucze z dbałością naczynie i przytrzymuje jej drżącą dłoń, kiedy dziewczyna próbuje umyć zęby, a później skrywa ją bezpiecznie w swoich ramionach. Nisida szlocha rzewnie w materiał jego błękitnego swetra, deszcz ulatujący z jej oczu jest ciepły i przyjemny, zabawne, Tillius nigdy nie lubił deszczu. Później wołają go jej rodzice, wsuwają do dłoni zwitek pieniędzy, dobrze się sprawdzasz, mówią i uśmiechają się swoim znużonym, bladym uśmiechem, który wyraża nic więcej, jak tylko: nasza córka umiera. Ale Nisida wychodzi z białaczki, nagle może prawdziwie się zakochać, a nie pod odpowiednią opłatą — na moment faktycznie rozstają się z Tilliusem, on szuka innej pracy o niechlubnym tytule: obdarz nasze biedne dziecko swoją sympatią, ale po Nisidzie nie potrafi. Brzydzi się kłamstwami wypowiadanymi do pobladłych od choroby uszu — udaje, że jest od pomocy w nauce, a potem pozwala oblec swoje serce czyimś uczuciem, jest miły i zawsze mówi to, co powinien. Nie sypia z nieświadomymi podstępu klientami, byłoby to nie tylko niewłaściwe, ale też przecież nielegalne; poza tym oni są zbyt słabi, by choćby spróbować swoich fizycznych sił pod tym kątem. Czuje się brudny i niegodziwy, czuje pleśniejącą pustkę pod żebrami; tam, gdzie kiedyś żywo biło serce. W końcu odszukuje Nisidę i wręcza jej mały, kolorowy pierścionek, jaki brzydki! dziwi się dziewczyna, a potem pyta: dlaczego zajęło ci to tak długo? Kilka miesięcy później biorą ślub; ładniejszy od pierścionka i jaskrawy, pośrodku norweskich gór — na moment wrócili w jego strony.



Po domu szwenda się lato; ściany splecione z ciemnych desek drzewa sandałowego czasem sapią z upału, ramy okienne pocą się w promieniach słońca, szyby parują mglistymi smugami, a porozstawiane z rozmysłem rzeźby; piękne, blade i umięśnione sylwetki unieruchomionych żyć, wyglądają, jakby za moment miały upaść na kolana. On siedzi wsparty o pracownię, ogląda dom z daleka, popielata glina próbuje zastygnąć na kości jarzmowej, ale wilgoć morskiego powietrza po prostu nie pozwala jej się zasuszyć.
Na zimę rozpocznie remont, odmaluje zszarzałe ściany na ciepły odcień gorącego mleka, odnowi wyblakły płot i wstawi brakujący szczebel, wyniesie z pokoju Laine pluszaki — nie ma jej tak długo, że niemal zapomniał już, że jest dorosła, że puchate ciałka namiastek zwierząt nie będą musiały otulać jej do snu, kiedy wróci na koniec uczelnianego semestru.
Paliczki chłodzą się o szron szklanki z zziębniętą lemoniadą, na rancie widnieje wyżłobienie — szkoda, naprawdę lubił zestaw szkieł okazanych w prezencie ślubnym przez swoich rodziców; to jedna z niewielu rzeczy, jakie od nich otrzymał. Nisida stłukła resztę z nich, bynajmniej nie z własnej niezdarności; idź do niej, wynoś się i zniknij, cedziła z zapłonionymi z gniewu policzkami, trzęsła się jej broda, wyglądała jak dziecko. Tillius nie chciał odejść, na miłość Zeusa, nawet jej nie zdradził — to po prostu była seria niefortunnych wypadków. Naczynia brzęczały; o siebie i o podłogę, o blat kuchenny i o rzeźbę Apollina z dziurą w torsie, zasklepioną prętami żeber; stamtąd wyrwał sobie serce po śmierci swojego ukochanego, Tillius wykonał ją na zlecenie, ale ostatecznie jej nie odebrano.
Mówił żonie, że się pomyliła, ale ona nie lubiła przyznawać się do błędu — wtedy wydawało mu się, że jak każda kobieta. Teraz trochę też tak uważa. Ramię Nisidy oblekło się krakelurą spękań, przecięła skórę — przypadkowo, nie z samobójczej zemsty. Tillius opatrzył pajęczynę ran, ona uderzyła go w pierś i zacisnęła palce na jego koszulce. Nie wracaj do niej nigdy, poleciła, a on obiecał czule: nie wrócę. Wyjechał następnego ranka bez słów pożegnania, nawet nie obejrzał się przez ramię. Kilka samotnych lat poza pieleszami ich małego życia gniewał się o jej brak wiary; powinna uwierzyć mu na słowo, powinna nawet nie podejrzewać. Dopiero później przypomniał mu się jej zamglony snem uśmiech, jakim żegnała go o poranku, spiesząc się do pracy. Jak plotła mu we włosach cudaczne, odstające warkoczyki, kiedy leżeli na piaszczystej plaży, a on wodził palcem po jej nagrzanym, wilgotnym brzuchu, scałowując z niego później morskie krople. Przypomniał sobie, że jednak ją kocha. A więc wrócił. Wiele długich, mniej ciepłych i barwnych miesięcy później; Nisida już go nie chciała, a może duma nie pozwoliła przyjąć jej go z rozpostartymi do uścisku ramionami. Nie wystąpiła jednak o rozwód, a więc Tillius został; w jej życiu i jej miłości, w swoim topiącym się od letniego słońca domu, w swojej małej i najczęściej szczęśliwej rodzinie, w ułudzie i przekonaniu, że powroty nie niosą ze sobą zmian, że szybko zapominają.
tillius "tilly" wellington
14 grudnia '80
geiranger, norway
rzeźbiarz
cały świat jego pracownią
fluorite view
żonaty, heteromoże bi; kto wie
Środek transportu
Takie to zmienne, te cztery kółka: w krajowych wyprawach po najlepsze, najrzadziej dostępne do rzeźb materiały, wsuwa się między fotel a przednią szybę prywatnego pickupa, zawsze zabłoconego, zawsze nieco zaniedbanego (bo należącego tylko do niego). Czasem wypożycza silniejszą furgonetkę, czasem poza wyprawami związanymi z zawodem korzysta z samochodu żony; bezpiecznego i czystego SUVa, którym podjeżdża pod supermarket, albo odbiera ją od dentysty. Potrafi także poruszać się na motorze, posiadając do tego odciśnięte na papierze prawo; córce jednak kłamie, że to nieprawda, a pojazd jest śmiercią na dwóch kółkach — jak to na nadopiekuńczego ojca przystało.

Związek ze społecznością Aborygenów
Może jedynie - związek duchowy; taki z sympatii i niegroźnego współczucia, pożałowania ich katastrof i zrozumienia, dlaczego odcięli się od reszty mieszkańców w zieleni Tingaree.

Najczęściej spotkasz mnie w:
Wypatruj go na brzegu morza i pośrodku fal, wypatruj w osłonecznionych alejach miasta i zarośniętych zielenią zaułkach, wewnątrz deszczowego lasu z drzazgami w palcach i w jego pracowni — tak, w tej podłużnej przebudówce dawnej szklarni obok domu, brudnego od gliny, od pyłu z kamienia i reszty materiałów, w jakich smakują rzeźbiarze. Natknij się na niego między regałami supermarketu, zaopatrującego się w przepych sprawunków; może nawet zdradzi, jeśli tylko poślesz mu uśmiech i okażesz chwilowe zainteresowanie, że w weekend z uczelni przyjeżdża jego córka, że z żoną ciepło pragną ją powitać, że ona wraca ze swoim chłopakiem, którego pragnie im przedstawić, on może poprosił ją o rękę.

Kogo powiadomić w razie wypadku postaci?
Nisida ślubowała mu przed ołtarzem nie tylko wieczną miłość (nawet pośmiertną!) ale też zachowanie spokoju podczas wypadków — to jedynie ona może pomóc mu w chodzeniu o kulach, przywieźć z domu ubrania i książki na czas pobytu szpitalnego, ale też tylko ona zająć się jego pogrzebem i powiadomieniem córki (o zbyt słabych nerwach, by również wpisać się w tę rubryczkę).

Czy wyrażasz zgodę na ingerencję MG?
Może tak, ale bez szaleństw; jeśli zapragnę zniszczyć życie swojej postaci, połamać jej kończyny, okraść z pieniędzy i wolności — zrobię to sama.
tillius wellington
jamie dornan
dingo
silly tilly
O fatalna Pomyłko, córko Melancholii
lorne bay — lorne bay
100 yo — 100 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky
And as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
witamy w lorne bay
Cieszymy się, że jesteś z nami! Możesz już teraz rozpocząć swoją przygodę na forum. Przypominamy, że wszelka niezbędna wiedza o życiu w niezwykłej Australii znajduje się w przewodnikach, przy czym wiadomości podstawowe odnajdziesz we wprowadzeniu. Zajrzyj także do działu miasteczko, by poznać Lorne Bay jeszcze lepiej. Uważaj na węże, meduzy i krokodyle i baw się dobrze!
twórcza foka
lorne bay
brak multikont
ODPOWIEDZ