Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Luke potrzebował czasu i naprawdę dużych ilości alkoholu i koksu, aby przetrawić niespodziewane odwiedziny jego biologicznej matki. Będąc jeszcze w pierwszej fazie szoku był przekonany, że absolutnie nie ma takiej opcji, aby z własnej woli się do niej odezwał. Ale im dłużej o tym wszystkim myślał, musiał uczciwie przyznać, że pojawienie się Karen w Lorne Bay w jakimś stopniu – oprócz wywołania w nim poczucia obrzydzenia – również go zaintrygowało. Gdyby Blair była na miejscu, na pewno przegadałby z nią temat, może siostra pomogłaby mu zrozumieć jaki może być prawdziwy cel wizyty Karen. Ale był sam. Nie powiedział też jeszcze o niczym Tomowi, nie powiedział o niczym Cami, bo był z nią obecnie w stanie wojny. Czuł się z tym wszystkim tak cholernie samotny, a samotność potrafiła doprowadzić do podejmowania nieracjonalnych decyzji. Dlatego stał teraz przed chatką Karen w Sapphire River, powtarzając sobie w myślach, że gorszego połączenia – Karen i ta dzielnica – nie mógłby sam lepiej wymyślić. I jedno, i drugie napawało go obrzydzeniem, a myśl o nich sprawiała, że zaczynał czuć mdłości.
– Cześć – wydusił z siebie, kiedy Karen otworzyła mu drzwi. Nie wyglądała na super trzeźwą, ale on też musiał sobie spalić co nieco przed tą wizytą. Z dużym naciskiem na „musiał”. Ale przecież Karen za chwilę wyjedzie, a on na spokojnie rzuci dragi, znowu. To całkiem prawdopodobny scenariusz, prawda? – Nie myśl sobie, że przychodzę do ciebie na miłe pogaduchy albo na powspominanie starych, dobrych, śmierdzących czasów – zaznaczył od razu, po czym ominął ją i wpakował się do środka. Rzucił oka na wystrój, który… no, nie należał do najprzyjemniejszych widoków. Oczywiście dał temu wyraz teatralnie się krzywiąc.
– Skąd masz hajs na wynajem chatki? – spytał bez ogródek, mając nadzieję, że Karen będzie z nim szczera i nie będzie mu tu próbowała mydlić oczu jakimiś spadkami czy darowiznami od bezdomnego. Chociaż kto wie, może wujek Leo jednak kopnął w kalendarz i Karen odziedziczyła po nim kolekcję znaczków wartą jakiś gruby hajs.
Karen Emerson
królowa zasiłków — i miss pośredniaka
51 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Stała klientka MOPSu w Perth, kolekcjonerka zasiłków, najgorsza matka na świecie. Przyjechała do Lorne Bay, bo ma interes do dorosłego już syna, którego przed laty zgubiła pod sklepem monopolowym.
/ po grach

Chyba nie liczyła na to, że Luke postanowi się do niej odezwać. Nie oznaczało to oczywiście, że zamierzała odpuścić i wyjechać z miasta z pustymi rękami. Co to, to nie! Za bardzo zależało jej na celu misji i przez chwilę, naprawdę krótką, ale jednak, zaczęła zastanawiać się nad wynajęciem kilku oprychów, którzy mogliby napaść na jej syna i w jakimś tajnym laboratorium wyciąć mu kawałek wątroby. Może i miałoby to jakiś sens, jednak pierwszy problem pojawił się już na etapie planowania ewentualnej zapłaty dla miłych panów z nożem. Drugim problemem były już kwestie etyczne, bo jednak Luke był jej dzieckiem i nie wypadało tak po prostu kraść mu narządu.
Gdyby jednak miała pieniądze...
Nie. Stop. Koniec tych pomysłów. Chyba trzeba będzie po prostu się poddać i liczyć na to, że jej chłop dożyje do przeszczepu o niespokrewnionego z nim dawcy. Oby ta sztuka mu się udała, bo kiedy tak Karen zaczęła zastanawiać się nad ewentualnymi czarnymi scenariuszami, przypomniało jej się, że tak naprawdę nie ma w szafie żadnej porządnej - uwaga - czarnej sukienki na pogrzeb. Co więcej, w swojej przyczepie w Perth nie miała nawet szafy. To dlatego mąż musiał żyć jak najdłużej. To dlatego potrzebował wątroby.
Rzeczywiście nie była całkowicie trzeźwa. Ot, natarła się Amolem. Tak naprawdę to bimberkiem, w dodatku od środka, ale czy to ważne? Ważne, że naprawdę ucieszył ją widok Winfielda.
- Luke? - spytała niepewnie, bo kompletnie się go tu nie spodziewała. Nie protestowała, gdy mężczyzna wszedł do jej domku. Przeciwnie. Od razu zamknęła za nim drzwi, by przypadkiem nie wymknął się niepostrzeżenie, zanim jeszcze zaczną rozmawiać. - To po co przychodzisz?
Nie to, żeby go wypraszała, po prostu była ciekawa, dlaczego jednak zmienił zdanie. Co się za tym kryło? Kto za tym stał? O co w tym wszystkim chodziło?
- Przywiozłam trochę oszczędności. Powoli mi się kończą, ale wynajem wcale nie kosztuje tak dużo.
Wujek żył i miał się dobrze. Co więcej, bardzo chciałby poznać Luke'a.

Luke Winfield
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Wow. Karen była naprawdę zdeterminowana w poszukiwaniu ratunku dla swojego ślubnego. Luke chyba w najśmielszych snach nie pomyślałby, że po głowie chodziły jej AŻ takie pomysły. No ale też czego się spodziewała po Luke’u? No chyba nie tego, że ten przyjmie ją z otwartymi ramionami i zaproponuje koniaczek na zgodę. Tak naprawdę w pierwszej chwili Luke był przekonany, że ją oleje i po prostu jakoś przeczeka jej pobyt w Lorne Bay. Ostatecznie doszedł jednak do wniosku, że nigdy nie domknie tego rozdziału swojego życia, jeżeli nie zada jej kilku pytań, które trapiły go od lat.
– No Luke, Luke. Chyba że masz jeszcze kilka innych dzieciaków pokitranych po kątach – wywrócił oczami. Widział, że była zaskoczona, ale nie zamierzał jej niczego ułatwiać ani tym bardziej bawić się w jakiekolwiek konwenanse. Wchodząc do środka głębiej wszedł głową w jakąś pajęczynę i od razu się skrzywił. Choć w zasadzie równie dobrze mogło być to skrzywienie w odpowiedzi na pytanie Karen, na które chyba jeszcze nie potrafił sformułować odpowiedzi, dlatego na razie je zignorował. Chwycił za to za jedno z krzeseł i przystawił je do stołu tyłem, samemu nonszalancko dosiadając je okrakiem od drugiej strony.
– Oszczędności… brzmi tak, jakbyś ciężko harowała i dzięki temu mogła sobie pozwolić na podróże na drugi koniec kraju – stwierdził uważnie się w nią wpatrując. Z tego, co zdążył się dowiedzieć od Blair, ich starzy od lat nie zmienili trybu życia. Dlatego Luke byłby bardzo zdziwiony, gdyby matka oznajmiła mu teraz, że tak, znalazła uczciwą pracę, tak, zarabia całkiem dobry pieniądz. – Nie zaproponujesz mi nic do picia? Może być zwykła, czysta wódka. Nie jestem wybredny – oznajmił czekając na jej ruch. Czy Karen podejmie jego grę, której zasad sam nie znał.
Karen Emerson
królowa zasiłków — i miss pośredniaka
51 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Stała klientka MOPSu w Perth, kolekcjonerka zasiłków, najgorsza matka na świecie. Przyjechała do Lorne Bay, bo ma interes do dorosłego już syna, którego przed laty zgubiła pod sklepem monopolowym.
Karen zdecydowanie nie pogardziłaby koniaczkiem. Szkoda, że coś takiego zdecydowanie nigdy nie nastąpi i Nie zasiądzie do wspólnej płynnej uczty ze swoim synem. Chociaż... Szansa na to wynosi przecież dokładnie 50%! Ona by chciała, on nie, hehe.
- Nie, nie mam.
No bo niby gdzie miałaby je mieć? W stolicy? W Sydney? Miasta te widziała jedynie w telewizji i to też nie u siebie, bo nie posiadała odbiornika. O ile pierwsza lokalizacja niespecjalnie ją kręciła, tak druga wyglądała już znacznie ciekawiej. Kiedy tylko jej małżonek wyzdrowieje, z pewnością pojadą tam swoim kamperem. Oby tylko auto zniosło całą podróż.
A może Luke pojechałby z nimi?
- Każdy powinien mieć jakieś oszczędności na czarną godzinę - odparła. Ona akurat nie miała ich zbyt wiele, ale gdy czasem kupowała tańsze wino, niż to odrobin droższe, wybierała chleb wczorajszy, a nie świeży, więc coś udawało jej się odłożyć. Musiała mieć środki finansowe, by opłacić swoją eskapadę na wschód. Nie było tego dużo, dlatego też zamieszkała właśnie w takich warunkach. Zresztą, czy było trzeba jej czegoś więcej? Zakładała, że wszystko nie potrwa zbyt długo, że Luke szybko zgodzi się przystać na jej prośbę, jednak póki co wciąż jeszcze nie miała odwagi powiedzieć mu prawdy.
- Mam wodę - bo wódeczka już się skończyła. - Ale po poprzednim lokatorze została też skrzynka piwa.
Nie było ono ulubionym trunkiem Karen. Chociaż... Aż dziwne, że jeszcze się do niej nie dobrała. Przecież nie musiała za nią płacić! Mimo to wolała chyba zostawić trunki po to, by oblać misję zakończoną sukcesem.
- Nie sądziłam, że przyjdziesz ze mną porozmawiać - rzuciła szczerze. Bo naprawdę nie myślała, że tak będzie. Być może przez krótką chwilę sądziła, że jednak się to uda... I najwyraźniej sobie to zwizualizowała. Dobrze wiedzieć, że człowiek posiada tak ukryty talent!

Luke Winfield
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Gdyby Karen faktycznie miała inne dzieciaki poza nim i Blair, siostra pewnie by mu sprzedała takie info. Coś takiego raczej ciężko byłoby ukryć… no chyba, że przed Lukiem było jakieś dziecko, które tak samo jak on nagle wyparowało. W okresie pomiędzy nim a Blair też przecież Karen mogła zaciążyć. Coś mu podpowiadało, że ona i jego stary raczej nie zawracali sobie głowy czymś takim jak antykoncepcja. Choć w ich przypadku najlepszą metodą było upijanie się do nieprzytomności, tak że nie byli w stanie już nic zdziałać… ale dobra, to przypis autora, bo Luke absolutnie nie myślał o swoich biologicznych starych w sytuacjach intymnych.
– Dzięki za tę życiową naukę. Mamo – prychnął ironicznie, bo to był dla niego absurd, że Karen miałaby mu rzucać teraz teksty o oszczędzaniu. Żyła w kamperze, bo prawdopodobnie nie było jej stać nawet na wynajem mieszkania. – A w kamperze żyjesz, bo lubisz niezależność i sranie do wychodka? – uniósł lekko brew, ciekaw czy madre zacznie dopisywać sobie jakieś historie do swojej sytuacji życiowej. Może zaraz mu powie, że lubi oglądać gwiazdy albo coś takiego. Wcale by go to nie zdziwiło.
– No trudno. Niech będzie to piwo – odparł. Było w tym coś obrzydliwego, że syn narkoman i alkoholik będzie się raczył trunkami u swojej matki narkomanki i alkoholiczki. Ale jednocześnie skoro już tu był, zamierzał ciągnąć ten cyrk. Zjawienie się w tym miejscu naprawdę dużo go kosztowało, a Luke ostatnio naprawdę polubił się z tym bólem i cierpieniem, które towarzyszyły mu niemal od zawsze – nawet kiedy usilnie starał się je maskować robieniem za nadwornego błazna.
– Ja tez nie – odparł szczerze, po czym parsknął śmiechem. – Nie wiem, chyba uznałem, że skoro i tak już tu jesteś, to może chociaż będziesz w stanie odpowiedzieć mi na parę pytań. Nie wiem – wzruszył ramionami. Nie wiedział też do końca, czy w ogóle chciał znać odpowiedzi… ale kontynuował. Koks dodawał mu odwagi. – Skąd wiedziałaś, gdzie mnie szukać? Blair się z tobą kontaktowała? – zaczął od chyba najprostszej kwestii, mając nadzieję że usłyszy przeczącą odpowiedź. Nie chciał myśleć o biologicznej siostrze w ten sposób, że go sprzedała.
Karen Emerson
królowa zasiłków — i miss pośredniaka
51 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Stała klientka MOPSu w Perth, kolekcjonerka zasiłków, najgorsza matka na świecie. Przyjechała do Lorne Bay, bo ma interes do dorosłego już syna, którego przed laty zgubiła pod sklepem monopolowym.
Kto wie, może to właśnie alkohol krążący w żyłach para stawała się nieco bardziej... jurna? Ale zdaje się, że ta kwestia nie interesowała Luczka, dlatego też warto spuścić na to zasłonę milczenia.
Rzeczywiście, mieszkała w kamperze właśnie z takich powodów, ale jak widać na załączonym obrazu, udało jej się jednak zgromadzić trochę wolnego kapitału.
- Z tym pierwszym trafiłeś - z drugim już niekoniecznie. Tyle dobrego, że w Australii jest ciepło i wychodzenie za potrzebą nie oznacza zakładania na siebie kilku warstw ubrań, niczym mieszkańcy Syberii. Nie to, żeby Karen wiedziała cokolwiek o życiu na tamtym terenie.
Podała mu więc jedną z butelek. Termin przydatności trunku do spożycia niebezpiecznie się zbliżał, ale zawartość flaszki nie powinna raczej wyrządzić mu krzywdy. Zdaje się, że Winfield był już na wszystko uodporniony.
- Oczywiście, odpowiem na wszystko - przytaknęła. Wyszła z założenia, że odrobina dobrej woli i chwila szczerej rozmowy może zatrzeć pierwsze kiepskie wrażenie, jakie po sobie zostawiła. - Nie. Nie rozmawiałam z nią, odkąd wyjechała z Perth. Nie miałam zielonego pojęcia, że ona też tu jest - no bo skąd miałaby to wiedzieć? Zdaje się, że tytułu matki roku nikt już jej nie przyzna, nie musiała więc czarować i udawać, że tęskniła z córką i płakała z rozpaczy zaraz po tym, jak ta wyprowadziła się z domu. Ha, z "domu". Takiego na kółkach. - Kosztowało mnie to mnóstwo wysiłku. Dotarłam do pracowników opieki społecznej, którzy zajmowali się twoją sprawą i wykradłam twoje nowe nazwisko i nazwę tego miasta.
A to cwana bestia! Istotnie posunęła się do kradzieży danych swojego syna, ale było to jak najbardziej uzasadnione posunięcie. Oczywiście uzasadnione według jej kodeksu moralnego, bo inna osoba mogłaby mieć tutaj sporo wątpliwości.

Luke Winfield
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
W zasadzie nie był zdziwiony jej odpowiedzią i był skłonny jej uwierzyć. Może z czasem po prostu szczerze przywykła do tego dziadostwa? Ludzie latami żyją w złych warunkach i z czasem po prostu przestają zauważać odpadający tynk czy zepsutą spłuczkę. A że ani jednego, ani drugiego Karen nie miała w swoim kamperze, to już w ogóle, tyle rzeczy mniej do zamartwiania się!
Luke w tym momencie wypiłby nawet upędzony przez nią bimber. Już nawet nie starał się udawać przed nią, że świetnie sobie radzi i jest trzeźwy. Ba, chciał żeby matka widziała go teraz dokładnie w takim stanie, w jakim był obecnie. Był taki przez nią. To jej przybycie do Lorne Bay tak go striggerowało, że ponownie – po czterech latach bycia czystym – sięgnął po dragi.
– Próbowaliście jej szukać? Czy po prostu stwierdziliście, że skoro się wyprowadziła, to krzyżyk jej na drogę? – dopytał. Raczej nie podejrzewał Karen o to, że szczególnie przejęła się zniknięciem córki, ale był ciekaw czy będzie starała się wybielić. Do swojego tematu miał jeszcze zamiar wrócić na późniejszym etapie rozmowy. – Nawet nie wiedziała, że miała starszego brata. Znalazła mój akt urodzenia i znalazła mnie przez neta – dodał. – Dlaczego niczego jej nie powiedzieliście? I tak raczej mieliście w dupie jej zdanie o was – raczej nie chodziło o to, żeby przed córką zgrywać dobrych starych, bo jak było – każdy widział.
Uniósł wysoko brwi, kiedy zdradziła mu jak go znalazła. – Wow. Muszę przyznać, że tego się po tobie nie spodziewałem – stwierdził, czując jednocześnie lekkie ukłucie niepokoju kiedy uświadomił sobie, że ta baba może jednak ma łeb na karku. I że doskonale wie, co robi. – Kilka miesięcy temu byłem w Perth z moim bratem – nie dodawał, że z adopcyjnym, bo no cóż, Karen za swoją rodzinę już od dawna nie uważał. – Podjechaliśmy na teren waszego kempingu. Spotkaliśmy się wtedy, pamiętasz? – upił parę łyków piwa wlepiając w nią wzrok.
Karen Emerson
królowa zasiłków — i miss pośredniaka
51 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Stała klientka MOPSu w Perth, kolekcjonerka zasiłków, najgorsza matka na świecie. Przyjechała do Lorne Bay, bo ma interes do dorosłego już syna, którego przed laty zgubiła pod sklepem monopolowym.
Szkoda tylko, że Karen kompletnie nie widziała tej zależności. Przeciwnie. Chyba nawet ucieszyłaby się, że w końcu może napić się z własnym synem. Cholera, nawet nie przyszłoby jej do głowy, że można mieć do tego wszystkiego inne podejście i "nie doceniać" tego, w jaki sposób Emerson wpłynęła na życiowe doświadczenia Luke'a oraz Blair.
- Oczywiście, że próbowaliśmy.
Co prawda jedynie przez chwilę, zanim stary zaproponował, że łatwiej im będzie szukać córki po kielichu. Oczywiście niezbyt im się to udało. Karen tak się wtedy zrobiła, że z trudem znalazłaby własne majtki, a co dopiero córkę, ale liczy się fakt, iż naprawdę próbowali. A przynajmniej... Próbowali próbować.
- Nie chcieliśmy mieszać jej w głowie. Przecież gdybyś się odnalazł, od razu wszystko byśmy jej wytłumaczyli!
Ciekawe jak. "Słuchaj, kochanie, to jest twój brat. Nie wiedziałaś o tym, że go masz? No to już wiesz" - to brzmiałoby co najmniej dziwnie, ale czy małżeństwo Emersonów przejmowało się takimi konwenansami? Wielce wątpliwe, podobnie jak wątpliwe było to, czy przejmowali się czymkolwiek poza własną dobrą zabawą.
Komplement zdecydowanie podbudował jej morale. Nie można było powiedzieć, żeby w tym momencie było ono jakoś szalenie niskie, ale teraz wędrowało niemal pod sufit. Fakt, kiedy trzeba było, to potrafiła myśleć logicznie i składnie. Po prostu potrzebowała jakiegoś celu, wielkiej idei, która będzie jej przyświecać. Okazuje się, że widmo utraty kompana do kieliszka męża skutecznie zmobilizowało ją do ruszenia głową i znalezienia jakiegoś rozwiązania.
- My? Ty i ja? - spytała zaskoczona. Nie przypominała sobie tego momentu. Nic dziwnego, prawdopodobnie szukała w pamięci chwili, gdy Luke podszedł do niej i jej się przedstawił. Nic takiego nie miało wtedy miejsca. - Poznałeś mnie? Jak?
Może to jej fluidy? Może to jej urok? Może to Maybelline?

Luke Winfield
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
– A… – zaczął, przez chwilę wahając się, czy zadawać to pytanie, ale yolo. Alkohol zdecydowanie dodawał mu odwagi. – A mnie próbowaliście szukać po tym, jak mnie wam zabrali? – spytał pozwalając, aby to pytanie zawisło na moment w powietrzu. Po chwili już żałował, że je zadał. Nie był gotów na starcie z prawdą, jaka by ona nie była. Miał przeczucie, że odpowiedź nie tylko go nie zadowoli, ale okrutnie go dobije.
– Jak miałem się odnaleźć, skoro wylądowałem na drugim końcu kraju? – zmarszczył brwi, nie rozumiejąc o co jej w tym momencie chodziło. – No kurwa świetnie wam wyszło to niemieszanie w głowie. Znalezienie aktu urodzenia jakiegoś typa, który może być twoim bratem, było zdecydowanie bardziej humanitarne – zironizował i aż musiał się napić, bo nie wierzył w to co słyszał. Aczkolwiek z minuty na minutę jego tolerancja się zwiększała i w zasadzie mało co było go w stanie już zaskoczyć. Chyba.
Niech Karen cieszy się chwilą, bo to był prawdopodobnie pierwszy i ostatni komplement, jaki usłyszała z ust syna. Chociaż nie. Może jeszcze usłyszy od niego, że jest zajebiście sprytna i przebiegła, skoro wymyśliła sobie wycieczkę aż tutaj po wątrobę dla starego.
– Ta. Ja i ty – potwierdził, po czym wziął głęboki oddech i zaczął kontynuować. – Kiedyś byliśmy z bratem z Perth, na takiej wycieczce. Nasi adopcyjni rodzice mi zafundowali na urodziny – dodał, celowo podkreślając to, że byli to „rodzice” i że całkiem nieźle im się wiodło, skoro się rzucili na taki prezent. – Balowaliśmy głównie w hotelu, ale jednego dnia podjechaliśmy na to wasze pole kempingowe – już darował sobie opowieści o poszukiwaniu tego konkretnego. – No i wtedy się na siebie natknęliśmy. Nie potrafię powiedzieć, czy cię poznałem. Ale coś mi kazało stamtąd spierdalać, więc wzięliśmy nogi za pas i się stamtąd zawinęliśmy – wyjaśnił. – Mój brat to taki wysoki ciemny blondyn z zarostem – dodał, wierząc że nie przepaliło jej styków na tyle, żeby chociaż Toma zapamiętała.
Karen Emerson
królowa zasiłków — i miss pośredniaka
51 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Stała klientka MOPSu w Perth, kolekcjonerka zasiłków, najgorsza matka na świecie. Przyjechała do Lorne Bay, bo ma interes do dorosłego już syna, którego przed laty zgubiła pod sklepem monopolowym.
- Mieliśmy taki zamiar - przyznała szczerze, bo przez moment faktycznie zaczęli się zastanawiać, czy nie warto zajrzeć na najbliższy komisariat i powiedzieć, że szukają syna, że został porwany przez urzędników. I nie, nie miało to związku z tym, że wraz ze zniknięciem Luke'a z domu zniknęły również 500plusy oraz inne benefity. Nie mogły mieć.
:|
- Uznaliśmy, że będzie ci lepiej bez nas. Że nowa rodzina da ci lepszy start, niż my - dodała po chwili. Brzmiało to naprawdę mądrze i naprawdę miało odzwierciedlenie w rzeczywistości. Emersonom naprawdę przeszło raz przez myśl, że synowi będzie lepiej u innych ludzi, ale trwało to krótko. Potem któryś z sąsiadów wyciągnął flaszkę... Chyba nie trzeba mówić, jaki był finał.
Fakt. Kilka rzeczy w życiu nie wyszło jej tak, jakby tego chciała, między innymi załatwianie spraw z córka, ale nie cofnie już czasu. O dziwo zdawała sobie sprawę z tego, że Luke ma prawo odrobinę się na nią dąsać i nie zamierzała mieć o to do niego pretensji. Mogła mieć je tylko do siebie.
Ale nie miała.
- O, masz brata? - właśnie widać stopień jej ogarnięcia. A może raczej... Nieogarnięcia. - Byliście na naszym polu? - teraz już w jej głosie dało się słyszeć lekkie przerażenie. Dopóki nie pamiętał dzieciństwa, było całkiem nieźle. Nie do końca zdawał sobie sprawę z tego, w jakich warunkach żyli jego rodzice i tak powinno pozostać. To, że widział je na własne oczy, w dodatku jako dorosły człowiek...
- Ten przystojny... - powiedziała sama do siebie, ale zdaje się, że Winfield miał szansę to usłyszeć. - Nie miałam pojęcia, że to wy...
Tak, to chyba najlepszy dowód na to, że kobieta kojarzyła tamto spotkanie. Nic dziwnego, pojawienie się "nowych" w ich okolicy nie było zbyt częste. Nikt przypadkowy nie zapuszczał się w tamte okolice. Już samo to powinno dać jej wtedy do myślenia. Jak widać - nie dało.

Luke Winfield
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Teoretycznie jej słowa powinny być dla niego choć odrobinę pokrzepiające. Odrobinę. I chciałby poczuć w tym momencie ulgę, ale już dawno przestał być tym naiwnym chłopcem, który myślał, że mama i tata naprawdę po niego wrócą. Ale czy wolałby usłyszeć, że w ogóle nie przyszło im do głowy, żeby próbować o niego walczyć? Niby mówi się, że najgorsza prawda jest lepsza niż kłamstwo, ale w tym przypadku chyba wolał, aby ten temat uległ takiemu zawieszeniu.
– Mieliście rację. Dali mi absolutnie wszystko czego wy nigdy nie moglibyście. Jeździłem na obozy pod namiot i jeszcze za to płacili – podał jako przykład. Że niektórzy byli tak bogaci i już tak nie wiedzieli na co wydawać pieniądze, że życie w polowych warunkach było namiastką luksusu, było wakacjami, za które ludzie płacili. Absurd.
Luke nawet nie był już na nią w tym momencie wkurwiony. Był po prostu cholernie rozczarowany. Jeżeli kiedykolwiek wyobrażał sobie spotkanie ze swoją biologiczną matką, to oczekiwał że padnie ona przed nim na kolana i zacznie błagać o wybaczenie. A ona siedziała tu przed nim, tak samo żałosna, jak jego wyobrażenie na jej temat. Nie pozbierała się do kupy po stracie syna, nie zmieniła swojego życia. Wciąż wegetowała.
– Tak, byliśmy. Nawet uważnie nam się przyglądałaś – przypomniał jej, a jego ponownie stanęło przed oczami jej przeszywające spojrzenie z tamtego dnia. Jakby chciała przewiercić mu duszę na wskroś. – Pewnie myślałaś, że to jacyś deweloperzy przyszli zaoferować wam hajs w zamian za wywłaszczenie terenu -zaśmiał się gorzko, bo jednak dobrze pamiętał, że oczka jej się zaświeciły na ich widok.
– Dobra, nie mam już siły na dziś. Dzięki za piwo. Może do następnego. A może już nigdy nie będę chciał cię widzieć. Zastanowię się – rzucił nagle. Nie był w stanie przyjąć więcej w ciągu jednej sesji i nawet alkohol nie pomagał w przełknięciu tego wszystkiego. Nie pożegnał się. Po prostu wyszedł, zostawiając niedopity trunek.

/zt x 2
Karen Emerson
ODPOWIEDZ