hakerka/sprzedaje informacje — u "mistrza" Clearwater / w sieci
30 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Lepiej umrzeć niezrozumianym, niż przez całe życie się tłumaczyć.
Biegła już od dobrych czterdziestu minut gdy w
słuchawkach zabrzmiały pierwsze dźwięki piosenki.
There’s a million, billion, trillion stars but I’m down here low.
Fussin’ over scars on my soul, on my soul, on my soul, on my soul.


~^~^~^~
Astra wpatrywała się w worek na śmieci z jej prywatnymi rzeczami stojącymi na korytarzu tuż przy drzwiach, przez które właśnie weszła do mieszkania po długiej ucieczce przed ulewnym deszczem. Woda wciąż skapywała z kurtki tworząc na podłodze coraz większą kałużę wody. Żałowała, że nie mogła zalać całego domostwa przy okazji zmywając wstyd i złość, którą obdarzyli ją rodzice zastępczy.
- To hańba dla rodziny! – wyłapała, bo od razu na usta cisnęło się pytanie, o jakiej rodzinie była mowa. Nie miała nikogo poza sobą. Państwo Buckley odcięli się od bliskich i tych dalszych tworząc dom pełen imprez, po których musiała sprzątać zarzygany kibel. Nigdy w pełni nie identyfikowała się z tymi ludźmi, chociaż ci uwielbiali powtarzać, że uratowali jej życie. Nie była tu jednak bezpieczna, dlatego uciekała, wymykała się przez okno i robiła wszystko co zakazane byleby nie myśleć, że nie miała dokąd wracać. Nie chciała tu być, lecz mimo wszystko ścieżka Astry zawsze prowadziła do tego miejsca, bo miała w nim swój pokój i wspomnienia tego, co czasami było dobre. Przecież nie zawsze było źle. Rodzice adopcyjni powtarzali, że ją kochali co nieraz dawali do zrozumienia tuż po kolejnym uderzeniu w twarz. Ducette szczerze chciała w to wierzyć, bo nic innego poza tym nie miała.
- To koniec Mamy dość. – dotarło do niej z potoku słów matki i ojca dzielnie stojących u swego boku. Kiedyś chciałaby stworzyć coś podobnego; trwałego, pewnego, stabilnego, opartego na wzajemnym zaufaniu oraz ogromnym wsparciu jakiego jej samej aktualnie brakowało. Mimo iż byli dzicy, wręcz zakrwawiali o patologię, to kochali siebie nawzajem, czego Astra im zazdrościła. Życie u boku osoby, która szanowała całego ciebie, nawet jeśli jesteś skrajnie popi*rdolony, to coś rzadkiego i wyjątkowego. Szkoda, że tak samo nie kochali adopcyjnej córki.
– Wynoś się i nie wracaj. – oznajmił ojczulek bezczelnie kopniakiem podsuwając worek z śmieciami jej rzeczami.
Czy to dziwne, że teraz zastanawiała się, na którym dworcu będzie się lepiej spało? Wolała rozważać to niż dopuścić do siebie myśl, że jedyne osoby, które z reguły powinny ją kochać teraz nienawidziły za to, że nie była tym, kim oni chcieli aby się stała.
Była wygnańcem niczym Kowu albo czarna owieczka, która warczała zamiast beczeć. Nie była super mądra ani wybitna w ważnej, według społeczeństwa, dziedzinie. Państwo Buckley nawet nie doceniali jej drygu do komputerów i ich budowy ani bystrości z rodzaju tych mało przydatnych na chemii. Nie osiągnęła niczego, była przeciętna i non stop oskarżana o nieodpowiednie zachowanie. Rodzice chcieli by stała się kimś lepszym od nich, ale nigdy nie dali jej dobrego przykładu woląc odesłać na ulicę, skąd znów trafiła do systemu.

~^~^~^~
Rześki wiatr przywołał miłe wspomnienia, więc skręciła w jego kierunku chcąc więcej i bardziej.
They say it started with a big bang.
But they say it came out of a small thing.


~^~^~^~
Ducette nie uważała się za odpowiedzialną osobę. Ryzykowała, była na bakier z prawem, pakowała się w toksyczne relacje i podejmowała złe decyzje głównie z przyzwyczajenia, bo świat bez wybuchów dookoła był nudny, niekomfortowy i nieznany.
Starała się jednak jak mogła aby tego wszystkiego nie przekładać na Janet. Kilka lat starsza (prawie) przyrodnia siostra, którą poznała w jednej z rodzin zastępczych, była wielkim znakiem Stop w chaotycznym świecie Astry. To o nią i jej córkę dbała należycie w sposób, w jaki sama kiedyś chciała być traktowana. Teraz już nie miała wygórowanych wymagań. Nie wobec samej siebie, bo tą kupą mięsa, którą tworzyło jej ciepło nie należało się przejmować. Janet jednak.. oh, Janet i jej córka Tasha były tym, co nazwałaby rodziną.
Uważała się za ciocię, chociaż nie była wzorem cnót ani nie znała się na zajmowaniu dziećmi. Nie posiadała odpowiedniego wzorca, schematu wartego przełożenia z własnego doświadczenia, które przelałaby na Tashe, ale mogła robić inne rzeczy. Mogła odbierać ją ze szkoły, nakarmić fast foodem, porozmawiać o chłopakach i zapleść małe warkoczyki.
W tym była dobra.
Była też świetna w ratowaniu tyłka. Głównie własnego.. właściwie tylko jego.

nowa wiadomość tekstowa od: Janet
Błagam, pośpiesz się. On kompletnie oszalał. Zaraz wyważy drzwi.

Była niedaleko. Zdążyła, chociaż nadal uważała, że pojawiła się za późno. Wbiegała po schodach skacząc co drugi stopień, a potem przez otwarte drzwi z rozwalonym zamkiem. Od razu wpadła prosto na lufę pistoletu, przed którą skryła się za ścianą dzielącą korytarz z salonem.
- Jade, co ty wyprawiasz?! – krzyknęła nie mogąc opanować drżenia na samą myśl, że w pomieszczeniu znajdowała się przerażona Tasha razem z Janet.
- Chciała mnie zostawić. Wiedziałaś?! Chciała zabrać Tashe i wyjechać! – warkną wściekle machając bronią. Jedenastoletnia dziewczynka pisnęła silniej wtulając się w matkę, która nie potrafiła powstrzymać płaczu. Przerażenie dało się wyczuć w powietrzu tak mocno, jak woń papierosów i alkoholu unoszącą się nad mężczyzną.
- Jade, to nieprawda. Ona cię kocha, przecież wiesz. – zapewniała go starając się brzmieć pewnie i szczerze. Wiedziała o ich problemach a zwłaszcza jego z pracą oraz alkoholem. Już dawno namawiała Janet do odejścia głównie przez wzgląd na Tashe, co w końcu dotarło do ślepo zakochanego łba, ale jak widać należało zachować ostrożność. Pijaczyna okazał się niezwykle bystry i spostrzegawczy dzierżąc teraz broń a w oczach mając zamęt porównywalny do tajfunu. Nieprzewidywalny i poza kontrolą. To nie mogło skończyć się dobrze. – Jade, posłuchaj. Obie cię kochają. Rano Tasha zadzwoniła do mnie i powiedziała, że w sobotę zabierasz ją do zoo. Bardzo się cieszy, wiesz? Przypomina mi to, jak we czwórkę poszliśmy do oceanarium i udawałeś tę śmieszną rybę.. jak ona się nazywała?
- To była płaszczka.
- Płaszczka, właśnie. – Nigdy nie była dobra z biologii. – Nie rezygnuj z tego, Jade. Nie rezygnuj z nich. – starała się przemówić mu do rozsądku, ale nie była cholernym negocjatorem ani kimś, kogo w ogóle powinno się dopuszczać do roli ogarniacza lub pocieszycielki. To ją należało ogarnąć życiowo co w pewnym stopniu udawało się Janet.
- Jade?
Cisza trwała zbyt długo, co mocno ją zaniepokoiło. Zdecydowała się zajrzeć do salonu, lecz gdy tylko poruszyła się o milimetr do jej uszu dotarł strzał. Podskoczyła przykładając dłoń do ust. Drugi. Liczby były przerażające. Trzeci.
Nogi się pod nią ugięły. Wsparta o ścianę osunęła się na podłogę wciąż tłumiąc jęk dłonią, na której poczuła mokre łzy. Bała się zajrzeć do salonu; zobaczyć to, czego nie potrafiła powstrzymać.

~^~^~^~
Wydawała się nie dostrzec skraju klifu biegnąc coraz szybciej i szybciej.
I’m feeling like a big bang.
‘Cause I’ve been making something out of nothing…Like my soul.


~^~^~^~
Nie spodziewała się, że kiedykolwiek osiągnie stabilność finansową, o ile tak można mówić o pracy wśród grupy oszustów naciągających ludzi na cuda na kiju. Mogłaby to robić inaczej. Mogłaby włamywać się na konta bankowe albo szantażować ludzi danymi wyciągniętymi z ich komputerów.. poprawka, robiła to. Chciała jednak do czegoś przynależeć i poczuła, że tak właśnie się stanie, gdy cała podekscytowana stojąc na stole w mieszkaniu znajomego opowiadała o swoim udziale w prawie wspólnym pomyśle. W czymś, co pozwoli im opluć system, sikać na dobre maniery i przede wszystkim zyskać pogłos.
Po ucieczce z ostatniego domu zastępczego Ducette nie od razu znalazła sobie zajęcie. Nie takie, które pozwoliłoby jej cokolwiek opłacić, dlatego sypiała w metach, u znajomych i w czyjś autach. Z czasem zaczęła łapać drobne fuchy, zakupiła nowego laptopa, bo stary, o którego dbała bardziej niż o własne życie, w końcu zdechł w zderzeniu z butem starego bezdomnego capa. Dzięki temu mogła ruszyć dalej i robić więcej. Zawsze była świetna w komputerowych sprawach, dlatego zakręciła się tam gdzie powinna dostrzegając w tym bardzo dobry biznes, który z czasem przerodził się w coś więcej niż tylko ‘zabawy w hakera’. Posiadając kontakty na ulicy wiedziała, czego kto chciał. Pisała do nich anonimowo z propozycją zdobycia informacji za odpowiednią opłatą. W darknecie stała się sławna, na ulicy nie do końca wiedzieli czym się zajmowała, ale taka anonimowość jej odpowiadała.
Ludzie uważali Astre za zwykłą dziewczynę, która dużo wie, ale niekoniecznie coś z tym robi. On szybko pojął, że mogła mu pomóc w stworzeniu czegoś wielkiego. Coś, w co ludzie będą wierzyć całym swoim sercem oraz portfelem. Coś, czego Ducette potrzebowała po utracie przyszywanej siostry i jej córki.

~^~^~^~
Like my soul, just like my soul, you think it’s so…
Pędem gnała przed siebie pierwszy raz w życiu mając pusty umysł.
Tylko ona, zmęczone ciało i ogromna przestrzeń na końcu drogi.
Klif. Klif?! Stop!
..Infinitesimal.

Obrazek

× Od lat nikt nie nazywał ją Astrą. Wyzbyła się tego delikatnego imienia przedstawiając każdemu jako Vi, co łatwo wsiąkło i nadawało się do życia kogoś, kto uważał je za kiepski żart.
× Ojciec nieznany, nazwisko wymyślone, zaś biologiczna rodzicielka Astry była nieodpowiedzialną uzależnioną kobietą, która trudniła się w przeróżnych zawodach nie mających nic wspólnego z byciem damą. Brak stałych dochodów, złe traktowanie oraz nieodpowiednie otoczenie do wychowywania dzieci zmusiły służby socjalne do odebrania praw rodzicielskich nad dzieckiem, kiedy ta miała zaledwie dwa latka.
× Najlepiej radzi sobie z wyszukiwaniem danych oraz zdobywaniem ich z nielegalnych źródeł. Zaczynała od naprawiania komputerów małolatom, szukania danych dla dziennikarzy, detektywów, polityków, prawników oraz gangom. Z czasem, szlifując swe umiejętności w darkwebie, zajęła się tworzeniem własnych wirusów, programów zabezpieczeniowych oraz tych otwierających wszelkie blokady. Największą jednak tajemnicą jest, że nie potrafi grać w Sapera. To jedyna gra, w której zawsze trafia na bombę (tak, jak w życiu).
× Posiada szerokie doświadczenie zawodowe. Pracowała na zmywaku, jako dostawca pizzy, sortowała listy na poczcie, sprzedawała bilety w kinie, robiła za niańkę, kelnerowała, barmanowała, rozlewała kawę snobistycznym dupkom siedzącym za swoimi nudnymi biureczkami, sprzedawała kwiaty i sprzątała miejsca zbrodni. Kiedyś też pracowała w fabryce masła orzechowego. Wiele by dała by odzyskać zniżkę pracowniczą.
× Dzieci uwielbiają Astre głównie dlatego, bo zawsze mówi im prawdę i pozwala na rzeczy, na które nie zezwalają inni dorośli. Nic więc dziwnego, że jej kariera jako niani zakończyła się po dwóch miesiącach i to tylko dlatego, bo przez ten czas dzieciak, którym się zajmowała, jeszcze nie umiał mówić i.. lepiej nie wspominać jakie było jego pierwsze słowo.
× Moje życie przekracza ograniczenia ciała; stara się odreagowywać na różne sposoby, ale najskuteczniejszym od zawsze było bieganie. Zasuwa jak gepard, lecz nie męczy się tak szybko jak on.
× Była świadkiem nadania uzdrawiających mocy mistrzowi Clearwaterowi. W gęstym dymie o zapachu marihuany unosiła się niebiańska poświata widoczna tylko przez dno butelki po tanim alkoholu. Wszystkiemu towarzyszył smak kebaba, zaś w tle przygrywały anielskie chóry boysbandu, którego nazwy już nikt nie pamięta.
× Nigdy nie posiadała wzorca, idola ani nie czuła się z nikim związana. Próbowała tworzyć bliższe relacje, bawiła się w poligamię i raz w ramach eksperymentu była zaręczona, ale wszystko okazało się bujdą. Analyze this, please.
× - A gdyby tak ktoś zamknąć cię w klatce i oswoił?
- Byłabym bardziej jak róża a nie lis.

Astra ‘Vitani’ Ducette
01.11.1993r.
wmawia wszystkim, że Brisbane
haker/wyszukuje i sprzedaje informacje
”u Mistrza Clearwatera” / w sieci
Pearl Lagune
free spirit
Środek transportu
Fanka motocykli. Wymienia je za każdym razem, gdy wraz z ekipą przenoszą się do innego miasta. Jej aktualny nabytek to żółta Yamaha MT-07LA.

Związek ze społecznością Aborygenów
Brak.

Najczęściej spotkasz mnie w:
W domu Clearwatera, na dachach budynków, w opuszczonych domach i obskurnych barach.

Kogo powiadomić w razie wypadku postaci?
Biorcę narządów. Od biedy Clearwatera, ale i tak jej nie uzdrowi.

Czy wyrażasz zgodę na ingerencję MG?
Tak; bez urywania rączek i nóżek. Śmierć też sobie darujmy.
Astra ‘Vitani’ Ducette
Sofia Boutella
lorne bay — lorne bay
100 yo — 100 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky
And as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
witamy w lorne bay
Cieszymy się, że jesteś z nami! Możesz już teraz rozpocząć swoją przygodę na forum. Przypominamy, że wszelka niezbędna wiedza o życiu w niezwykłej Australii znajduje się w przewodnikach, przy czym wiadomości podstawowe odnajdziesz we wprowadzeniu. Zajrzyj także do działu miasteczko, by poznać Lorne Bay jeszcze lepiej. Uważaj na węże, meduzy i krokodyle i baw się dobrze!
twórcza foka
lorne bay
brak multikont
Zablokowany