kelnerka — shadow
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
trainwreck, czarna owca w rodzinie, która i sama przed sobą udaje, że wcale nie ma długów i problemów. I że wcale nie kocha Luke'a i nie wróciła do niego.
#numer

Czy Cami czuła się niechciana? No co to za pytanie. Oczywiście że tak. Ale była zbyt uparta, żeby się poddać, czy zrezygnować. Bo nawet jeśli byli dla siebie przez wiele chwil w ich relacji toksyczni, byli razem też cholernie szczęśliwi i dla siebie ważni. Oczywiście tego nie powiedziała na głos ani w swojej głowie, ani no w ogóle, nie dopuszczała tej teorii nawet w pobliżu swoich myśli, najwyraźniej kiełkowało to w niej bardzo głęboko i dlatego mimo tak wielu raniących słów, wciąż tu była. I nie zamierzała poddać sie bez walki. To były jej dzieci, jej mieszkanie i jej… życie. Uhm. No i na pewno mu powiedziała, że nawet trzem może, jak ma ochotę, skoro jedyne co go interesuje to dupa w łóżku, bo skoro on mógł ją oskarżać o traktowanie go tylko pod względem cielesnej rozrywki, to ona też mogła. I no on rzucił te słowa, które powinna była być w stanie odczytać, ale jednak tego nie zraniła. To był tylko miesiąc. Jak mógł po miesiącu wyrzucić ją na śmietnik? Naprawdę tego nie rozumiała. Ale może po prostu za każdym razem, kiedy ją krytykował, obwiniał za coś, czy nazywał chociażby dziwką, tak naprawdę mówił to oo o niej naprawdę myślał? Może cała reszta była obłudą… no teraz trochę tak czuła. I na pewno mu powiedziała, żeby sprawdził zapis stenografa, bo cóż, jego słowa były dość dosadne w tym temacie. Chciał ją stąd usunąć siłą, najlepiej na śmietnik. Nie wycofa tych słów, a sam doskonale wie jak cholernie pamiętliwą pizdą potrafi być Cami. Co prawda ona sama nie wiedziała, że to wszystko wpłyie na nią aż tak bardzo i tak głęboko, ale nieważne. Uparta pizda, tak? No tak. I dlatego została, zajmując się dziećmi, które siedziały przy jej nogach niemal non stop, jakby w obawie że znowu zniknie. Musiała też zawinąć mu klucz i dorobić sobie własny, no i zajebać mu kartę, ale zrobiła to kiedy spał. No potrzebowała ciuchów, a skoro przez niego miała ich o wiele mniej, to zamierzała sobie to odkuć. Dlatego obskoczyła kilka sklepów, kupiła seksową bieliznę, a do tego trochę basic rzeczy i już miała co włożyć na dupę. W nocy jednak nosiła co najwyżej majtki i koszulkę, która nawet nie zakrywała do końca jej tyłka… ale czy tym się przejmowała, kiedy Luke postanowił urządzić najwyraźniej imprezę o 7 rano? No zdecydowanie nie. Wstała, przetarła oczy i zostawiła zwierzaki w swojej sypialni, idąc sprawdzić co to za zamieszanie w salonie. I uniosła brwi, zaskoczona obecnością jakichś typów, którzy… no zdecydowanie zwrócili na nią uwagę, kiedy się wyłoniła z pokoju.
- Impreza\? Fajnie. Co przynieśliście do zabawy? - zapytała, oczywiście zwracając się do typów, których sprowadził Luke, a nie do niego. Przeczesała też palcami włosy i bez krępacji podeszła bliżej do przybyszów. A, no i oczywiście karta i klucze Luke’a już do niego wróciły, just saying.
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Dla Luke’a to wszystko było o tyle trudne, że sam był już świadomy swoich uczuć do Cami. Swojego zakochania, jak to obwieściła mu jego była, kiedy się najebał i zaczął jej jęczeć jak bardzo cierpi z powodu ucieczki Cam. A on nie był w stanie temu zaprzeczyć. Był czas, że niczego bardziej nie pragnął niż jej powrotu, ale kiedy już wiedział, że pojawiła się w mieście i go unikała (bo przecież dwa razy pojawiła się w ich mieszkaniu pod jego nieobecność), czara goryczy się przelała. Miotał się pomiędzy tymi wszystkimi ciepłymi uczuciami, jakimi wciąż ją darzył, a poczuciem zranienia, odtrącenia i myślami, że pojawiła się w ich mieszkaniu tylko dlatego, że nie miała się gdzie indziej podziać. Po rozmowie z Coltonem był przekonany, że jeśli Cami kiedykolwiek z nim porozmawia, to nastąpi to za jakieś dziesięć, może nawet i więcej lat. Bo przecież do żadnego ze swoich byłych narzeczonych nie wróciła, prawda? Dlatego jej widok kompletnie go zszokował. Tak bardzo, że nie dostrzegał tak prostej rzeczy, że Cami przełamała swój schemat. Dla niego… Tak bardzo się nakręcił, że nie był w stanie dostrzec choćby zalążków plusa takiego obrotu spraw. Łatwiej było mu się schować za nienawiścią, czy raczej wmawianiem sobie tej nienawiści do niej, oraz za dragami. Bo tak, koks na nowo stawał się jego wiernym towarzyszem. Pod wpływem łatwiej było mu znosić samego siebie oraz myśl, że Cami ma go po prostu za złego człowieka. Tak przynajmniej uważał, bo nie widział opcji, żeby po tym wszystkim co jej powiedział, widziała w nim faceta, z którym mogłaby potencjalnie być. I może też dlatego uciekła, uciekła od niego.
Po robocie podbił do grupy jakichś ziomków i lasek, które ci zgarnęli pewnie na imprezie, a kiedy zaczynało jaśnieć zaproponował im after u siebie. Chuj z tym, że znał ich raptem parę godzin. Był nakoksowany i najebany, więc nie myślał racjonalnie. Chciał się oddać zabawie i zapomnieć. Na miejscu odpalił głośno jakiś psychodeliczny trance, wystawił na wyspie kuchennej cały alkohol, jaki miał w mieszkaniu, a jego nowi znajomi zajęci się układaniem pięknych kresek. Zaczął robić drinki, a kiedy Cami wyłoniła się z pokoju, niemalże zamarł widząc, że paradowała tu z prawie gołą dupą i że wszyscy w pokoju oglądają jego ulubione pośladki ever. Oczywiście jego goście od razu otoczyli Cami, zaczęli jej proponować drinki, a jeden krzyknął do Luke’a, że nie wiedział że trzyma tu taki skarb.
– Taki skarb, że tylko zakopać, żeby nikt nigdy nie znalazł – prychnął mrużąc wrogo oczy kiedy patrzył na to wszystko. Ale postanowił robić dobrą minę do złej gry, więc podał drinka lasce stojącej obok, a sam podszedł do części z koksem. – Ależ proszę, częstuj się. Możemy wreszcie nadrobić imprezę z Włoch – odezwał się do Cami, po czym wziął banknot i wciągnął jedną z kresek. – Chciałaś poznać moje prawdziwe oblicze? No to proszę, patrz. Oto ono – dodał rozchylając dłonie jakby dokonywał jakiejś prezentacji, po czym skierował w jej kierunki banknot. Sam się wycofał dwa kroki i oparł o blat obok jednej z dup.
kelnerka — shadow
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
trainwreck, czarna owca w rodzinie, która i sama przed sobą udaje, że wcale nie ma długów i problemów. I że wcale nie kocha Luke'a i nie wróciła do niego.
Tak, a dla Cami ta świadomość to było za mało. Bo co z tego, że mówił mu że mu zależy, jak potem zachowywał się jakby wcale nie? I to jeszcze w europie. Tak, wyrzucał z siebie słowa i wyznania, ale wyrzucał też po drodze Cami ze swojego życia, w ten lub inny sposób. Nawet jeśli dopiero teraz wywalił jej rzeczy na śmietnik, czy nie miał tendencji do wywalania jej gdzieś za margines? No takie nazywanie ją dziwką wtedy czy coś, no to się kwalifikuje jako taki… no metaforyczny śmietnik, co nie. I tak tak, to było dawno, przeprosił za to, wyjaśnilik sobie… ALE JEJ ZWIĄZKI Z TEŻ BYŁY Z 10 LAT TEMU CZYLI BARDZO DAWNO. No zakichany hipokryta, mogła się wkurzać, okej. No więc nie można powiedzieć, że nie byli swoją własną karmą.. i no cóż, ciekawe co z tego wyjdzie, nie? No, zobaczymy.
I kiedy oni proponowali drinki, ona powiedziała na co ma ochotę i z pewną satysfakcją zareagowała na minę Luke’a. Chciał walczyć nieczysto? Nie ma sprawy, znała zasady tej gry. Oczywiście nie planowała go uwieść, ani nic, bo póki co za bardzo się bała tego co by się stało gdyby się znaleźli blisko siebie… no chryste, no jak to przewidzieć? Po ich wyprawie? Po takim czasie rozłąki? I to już teraz, w ich mieszkaniu… no damn.
No i kiedy obserwowała jego poczynanie z ćpaniem, uniosła chłodno brwi.
- Myślę że to prawdziwe poznałam już wcześniej. A to jest po prostu nieco żałosne - podsumowała, a potem palcem przesunęła najpierw palcem po swoich ustach, żeby go zwilżyć, a potem po jednej z kresek, żeby nabrać na niego proszek, no a później włożyć do ust. Zlizała go powoli, patrząc Luke’owi perfidnie w oczy i właściwie nie wiedziała co chciała tam znaleźć. I przez moment patrzyła na niego, zanim nie poczuła, że ktoś ją obejmuje w pasie i proponuje wspólne ćpanie. - Czemu nie - odpowiedziała i tym razem się nachyliła nad kreskami. - Jak to miło poznać dobrze wychowanego mężczyznę, dorosłego i dojrzałego - rzuciła, oczywiście pijąc w tym momencie Luke’a. Ale nieważne. Teraz wciągnęła całą kreskę, a potem zrobiła kilka kroków na środek salonu i kiedy narkotyk powoli zaczął docierać do jej krwioobiegu, zaczęła sobie tańczy,ć, bo czemu nie!
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
No tak, ale czy Cami swoją ucieczką również nie wyrzuciła do śmietnika jego i tego, co ich połączyło w Europie? On też miał prawo się wkurwić. Zwłaszcza, że Cami w żadnym momencie nie okazała ani grama skruchy, tylko wjechała tu jak do siebie jeszcze na niego krzycząc od progu. No święty by się zdenerwował. A za te odzywki do niej sam potrafił się najlepiej ukarać, wchodząc znowu na tę autodestrukcyjną ścieżkę i rozpoczynając jazdę bez trzymanki. A co z tego wszystkiego wyjdzie… może coś dobrego, a może coś bardzo złego. Nie wiadomo. Na pewno mieli dużo do poprawy ,a wiele spraw między nimi musieli w ogóle zbudować od nowa. W każdym razie nic, co do tej pory się wydarzyło nie zmieniło faktu, że Luke wciąż był o nią cholernie zazdrosny. I wiedział doskonale, jak jej widok w bieliźnie potrafił pobudzać zmysły, dlatego z nienawiścią wpatrywał się w typów, którzy teraz pożerali ją wzrokiem jakby nigdy nie widzieli laski w majtkach. Cami miała to „coś”, co sprawiało że Luke i inni faceci na jej punkcie wariowali. Ilość typów, którzy przed nią klękali i prosili o rękę też coś o tym mówiła.
Uniósł ironicznie kącik ust, próbując zamaskować nim, że jej słowa go zabolały. On również obserwował ją uważnie kiedy oblizywała palec, przez moment mając ochotę krzyknąć, że wszyscy mają wypierdalać, koniec imprezy. Zwłaszcza wtedy, kiedy jakiś typas objął ją w pasie, a jej to najwidoczniej odpowiadało.
– Och, bo tylko w miłych i potulnych gustujesz? Jakoś na wyjeździe ani trochę ci nie przeszkadzał mój brak wychowania, zwłaszcza kiedy się pieprzyliśmy co pięć minut – prychnął i oparł się znowu o blat. A potem patrzył jak się oddala na środek salonu i zaczyna tańczyć. Więc Luke wziął za rękę laskę, obok której przed chwilą stał i ją również zaciągnął na parkiet. Trochę pouśmiechał się do niej, kiedy zawiesiła mu ręce na szyi, a potem kiedy znowu skupił się na obserwacji Cami, uśmieszek zniknął z jego twarzy. A kiedy jakiś typ próbował do niej podbić obłapiając ją przy tym, Luke wsunął się między nich. – Odbijany – rzucił do niego, następnie znowu wlepiając wzrok w Cam, kładąc jedną dłoń na jej talii i lekko ją do siebie przyciągając. – No i po co to robisz? Chcesz mnie wkurzyć? Ani trochę mnie to nie rusza. Ani trochę – wybełkotał, choć jego zachowanie wskazywało na coś zupełnie innego.
kelnerka — shadow
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
trainwreck, czarna owca w rodzinie, która i sama przed sobą udaje, że wcale nie ma długów i problemów. I że wcale nie kocha Luke'a i nie wróciła do niego.
Mógłby tak mówić, gdyby faktycznie nie zostawiła tutaj nic… ale no, każde z nich miało prawo się wkurwiać i miało prawo być zranione. Tylko pytanie co dalej z tym faktem. To od dwóch osób zależy, czy pozwolą żeby zranione serce, strach przed kolejnym zranieniem i duma doprowadziły do zniszczenia czegoś, co może być piękne i wspaniałe. A może po prostu wszechświat im mówi, że jedyne co ich czeka to toksyczna droga. No ciężko czasami się zorientować, a nikt nie posiada klucza do życia, w którym można sobie sprawdzić z jakimi osobami będzie nam najlepiej na dłuższą metę. Można zdać się na intuicję, ale no ryzyk fizyk, może to nie intuicja, a strach? A może jednak ona? No na pewno nie były to rozkminy, w które Cami potrafiła na trzeźwo, a co dopiero pod wpływem różnych substancji i to zaraz po obudzeniu się, bez śniadania. No kiepska ta impreza, bez przekąsek. A przynajmniej bez pożywnych przekąsek.. bo do schrupania było to i owo.
I tak, Cami przyciągała uwagę, ale raczej tylko Luke był do niej przyciągany przez to kim była, a nie że po prostu była laską w majtkach. Większość tych typów pewnie nie zapamiętałoby nocy z nią, bo była tylko ciałem na wyciągnięcie ręki. Nie była dla nich Cami.
- To ma być jakaś zachęta? - no zapytała, bo sama nie wiedziała czemu teraz mówił o seksie z nią i to w taki sposób. Chciał podkreślić przed całym salonem, że ją miał? Pochwalić się? Przypomnieć jej, że między nimi tak naprawdę było tylko pieprzenie i tylko to z tego wyjazdu powinna zapamiętać? No sama nie wiedziała, więc naprawdę usilnie starała się przybrać obojętny wyraz twarzy. Nawet nie zwróciła uwagi na to w czyich ramionach się znalazła, przymykając oczy i udając, że wcale nie widzi Luke’a na parkiecie obok. A przynajmniej nie do czasu, aż jego ręce nie znalazły się wokół jej ciała.
- Po co tańczę? Przecież to ty zorganizowałeś imprezę w naszym mieszkaniu, czy nie to się na imprezach właśnie robi? - zapytała, no i skoro on ją trzymał w talii, to ona oparła dłonie na jego torsie, tak jakby faktycznie jakiś taniec wspólny miał tutaj miejsce. - Zorganizowałeś imprezę żeby nikt się dobrze nie bawił? - no dopytała, bo może tak miał cel i to mu przeszkadzało? No i jakoś jej dłonie powędrowały wyżej, żeby objąć go za szyję w tym tańcu, skoro znajdowali się tak blisko. - Zawsze mogę iść do siebie, ale wątpię czy to się uda bez towarzystwa - dodała, wzruszając lekko ramionami, jakby nigdy nic. Cholera, ależ to było skomplikowane i trudne.
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
No właśnie ten strach był ich największym wrogiem. Luke bał się zaryzykować, rzucić na głęboką wodę. On też miał swoje schematy, przez które w ciągu całego swojego życia nie udało mu się stworzyć z nikim zdrowego związku. A życie to nie bajka, więc istniały marne szanse, że nagle cudownie stanie się dobrym i wspierającym partnerem, nie wkładając w to żadnej pracy, żadnego wysiłku. Musiał sam przekopać się przez to całe szambo, w jakim się znajdował i dojść do ładu sam ze sobą. Musiał sam nad sobą pracować i przestać oczekiwać, że to ktoś go naprawi. Że Cami go naprawi.
I to prawda, dla innych Cami była anonimową dupą, a dla niego była… no, była jego Cami. Kobietą, która jak drzazga wbiła mu się pod skórę. Niezależnie co się między nimi działo i co się między nimi wydarzy, już na zawsze będzie tą jedną kobietą, której nigdy nie będzie w stanie wyrzucić z głowy. Dlatego mógł się rzucać, miotać i udawać, że nie rusza go jej widok z innymi facetami, ale prawda była taka, że wciąż coś do niej czuł i sam już gubił się pod natłokiem tych uczuć. I tak, chciał zaznaczyć swój teren, choć dopiero co kazał jej wypierdalać ze swojego życia.
– Nie udawaj, że nie wiesz o czym mówię. Chcesz mnie wkurzyć, tak? Tym, tym mnie chcesz wkurzyć – wybełkotał i dłonią, którą przed chwilą trzymał na jej talii złapał za skrawek jej koszulki, parokrotnie próbując ją obciągnąć w dół, żeby zakryć jej tyłek. – Ale mam to w dupie. Uodporniłem się już na ciebie – dodał dumnie, wciąż bezskutecznie obciągając jej koszulkę, która co chwilę i tak odskakiwała w górę. Przestał dopiero wtedy, kiedy poczuł jej dłonie na swoim torsie, spuszczając głowę i spoglądając na nie.
– Nie zorganizowałem jej, żebyś ty się tak dobrze bawiła i żeby wszyscy oglądali twoją gołą dupę – odparł po chwili. Patrzył na jej dłonie, przenosząc wzrok na twarz Cami kiedy ona objęła jego kark. Był napierdolony w trzy dupy, nie do końca już wiedział co się dzieje, ale ten jeden gest sprawił, że jego natłok myśli trochę się zatrzymał. Patrzył na nią przez dłuższą chwilę, jakby jej słowa docierały do niego z opóźnieniem, a jego do tej pory skurwysyński wyraz twarzy nieco złagodniał. Oparł swoje czoło o jej czoło i po chwili pokręcił przecząco głową.
– Nie chcę, żebyś nigdzie szła, z nikim, nigdy – wymruczał, a następnie oparł się o jej czoło policzkiem, a druga z jego dłoni powędrowała na jej odsłonięty pośladek, który zaczął lekko smyrać. Tęsknił, cholernie tęsknił za jej dotykiem, za bliskością, ciepłem jej ciała i tak cholernie trudno było mu teraz się od niej odkleić. Przesunął twarz bliżej jej ucha, opatulając jej kark swoim ciepłym oddechem. – A na pewno nie z nimi, na pewno mierzysz wyżej niż stulejarze którzy nigdy nie widzieli gołych pośladków – prychnął, nawet nie chcąc dopuszczać do siebie myśli o Cami w ramionach innego mężczyzny.
kelnerka — shadow
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
trainwreck, czarna owca w rodzinie, która i sama przed sobą udaje, że wcale nie ma długów i problemów. I że wcale nie kocha Luke'a i nie wróciła do niego.
Oboje byli skrzywdzeni przez życie, świat i swoją przeszłość, więc nic dziwnego, że mieli swoje issues. Ogromne issues. Ale no, nie mogło być tak łatwo, nie mogli od razu rozumieć swoich wszystkich problemów i jako istoty cholernie uparta… no musieli najpierw pokonać własną dumę, zanim do tego dojdą. A u obu z tej parki jest to bardzo zawzięta i waleczna… no część nich. Jak guz, który tak się zlał z ciałem, że już nie wiadomo gdzie się kończy guz, a zaczyna zdrowa tkanka. O ile trochę tej tkanki w ogóle zostało, może już była ta chorobliwa upartość wszędzie i nic nie zostało, zero nadziei…
- Tym? - spojrzała w dół na swoje ciało [/b] - no sory, planowałam zostawić cycki i nogi w szafie i wyjść bez nich. A koszula Scrooge’a jest w tym domu gdzieś głęboko w Twojej szafie [/b]- przypomniała mu, bo to on tutaj był panem marudą, psucicielem zabawy i tak dalej. Chciał imprezę? No chciał. Miał imprezę ,a teraz jak się inni na niej bawili, to już mu się nie podobało. No już po świętach (chociaż część tego posta jest przedświątczna heh xd), ale chyba komuś się przyda opowieść wigilijna i trzy duchy. Chociaż te duchy to do niego wracają… jeden z dzieciństwa, jeden z młodości i jeden… no Cami.
- Wiem wiem, wyjebałeś wszystko na śmietnik - przypomniała mu kąśliwie, chociaż… no nie chciała się kłócić, nie kiedy tak nieporadnie walczył z jej koszulką, nie kiedy był tak blisko, nie kiedy dotykała jego torsu i czuła bicie jego serca pod palcami.
- I tak pół miasta już widziała moją dupę, zapomniałeś? - wywróciła oczami, nie do końca pewna co się właśnie działo i co robili. Jego czoło na jej czole, jego usta tak blisko… A potem nie chciała już mówić nic, nie kiedy on był tak blisko, znów czuła ciepło jego ciała, jego dotyk… i słuchała jego słów. Jej głowa walczyła z myślami, które były racjonalne i nieracjonalne. Narkotyk w jej krwi nie pomagał. Luke nie pomagał. Jego dłonie nie pomagały.
- Myślę, że twoje zdanie w tym temacie leży gdzieś koło moich rzeczy na wysypisku śmieci. Nie zgrywaj urażonego psa ogrodnika, bo ktoś podniesie zabawkę wywaloną przez ciebie - no musiała się bardzo wysilić do wypowiedzenia tych słów w jego stronę. Do sformułowania ich też. Bolało ją to zapewne tak samo mocno jak jego. Ale musiała się odsunąć, uciec od tej intymności, uciec od… no właściwie nie wiedziała czego. Ale Luke był naćpany, okej? Nie powinna go brać poważnie. Powinna… powinna… iść sobie zrobić drinka. Trzeźwy Luke wywalał ją ze swojego życia, naćpany… był naćpany. Więc zrobiła sobie drinka i wdała się w rozmowę z typem, którego w sumie znała w Shadow, wypytując go o nowe laski na rurkach, bo sama nie była jeszcze w stanie zebrać myśli na normalną rozmowę.
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
–Zapraszałaś tu jakiegoś Scrooge’a? Kiedy? I na chuj wsadziłaś jego koszulę do mojej szafy? – zmarszczył brwi, bo oczywiście, że w stanie w jakim obecnie był kompletnie nie skumał, o kim mówiła. Dlatego oczywiście odpalił się w nim Luke – zazdrośnik, który nie akceptował w życiu Cami żadnego typa… poza sobą. Nawet takiego będącego wytworem wyobraźni.
– Musiałem to zrobić, bo mnie nawiedzałaś – wyszeptał niezbyt zrozumiale. Gdyby nie był tak najebany pewnie byłby w stanie jej powiedzieć, że nie wyjebał jej rzeczy zaraz po jej odejściu. Tak naprawdę przez długi czas nie był w stanie nawet wejść do jej pokoju. Dopiero po jej drugiej wizycie w mieszkaniu, podczas której podrzuciła mu kota, coś w nim pękło i musiał się w ten sposób wyładować, wyjebując jej rzeczy. A kiedy raz jedyny poszedł na randkę i próbował flirtować z laską, zauważył inną pannę tak podobną do Cami, że aż poczuł jak jakaś kłódka zapina się na jego rozporku.
– Jest taka zajebista, że jej zdjęcie powinno być zamieszczane w przewodnikach po mieście – wymruczał kompletnie nie łapiąc tego, że Cami wypomina mu tu jego atak na nią w Shadow. Akurat to gówno myślał, że już dawno przerobili. No ale nie oszukujmy się, jej bliskość nie pomagała mu się ani trochę skupić. Pomagała mu za to spuścić nieco gardę i na chwilę zapomnieć, że przecież przed chwilą był na nią kurwesko wściekły i chciał, żeby wyniosła się z jego życia na dobre. I kiedy tak stali w tym dziwnym narkotycznym uścisku, czerpał z tej bliskości ile mógł, dopóki Cami nie zdecydowała o jego przerwaniu. Kiedy wypowiedziała kolejne słowa, sam lekko się od niej odsunął, jakby chciał na nią spojrzeć i upewnić się, że się nie przesłyszał.
– Podniesie… co? – powtórzył z niedowierzaniem odprowadzając ją wzrokiem, kiedy podeszła do jakiegoś typa. Sam ruszył w stronę blatu, żeby znowu załadować koks, po czym wziął do ręki całą butelkę tequili i napił się parę łyków z gwinta. – No taaaak, zajebiście się bawiłem - wysyczał przez zęby. – A szczególnie podobała mi się ta część, kiedy się spakowałaś, wyszłaś z domu bez słowa i nawet się nie obróciłaś za siebie! Taki miałem ubaw! – krzyknął do niej próbując przekrzyczeć muzykę, nie orientując się, że w międzyczasie ktoś ją zapauzował chcąc wybrać jakąś inną nutę. Będąc już w stanie totalnego zamroczenia rozejrzał się po twarzach ludzi, którzy patrzyli z kolei na niego i które to twarze… no, nic mu za bardzo nie mówiły. Oddychał ciężko jakby dopiero teraz dotarło do niego, że sprosił tu jakichś obcych ludzi, z którymi nawet nie miałby ochoty wyjść na szluga. – Kim wy kurwa w ogóle jesteście? Wypierdalać stąd, wszyscy! – zamachnął się butelką wskazując im drzwi wyjściowe.
kelnerka — shadow
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
trainwreck, czarna owca w rodzinie, która i sama przed sobą udaje, że wcale nie ma długów i problemów. I że wcale nie kocha Luke'a i nie wróciła do niego.
- Jesteś debilem - skwitowała go krótko, bo co innego miała robić z takim człowiekiem? No jak można nie znać tak kultowej postaci, halo. Dlatego wywróciła oczami i nie wyjaśniała mu już dalej o co chodzi, bo pomyśli że wróciła na chatę z jakimś starym dziadem czy coś, no więcej wyrządziłyby szkody niż pożytku takie wyjaśnienia, co nie. Więc olała temat.
- Wcale nie, nie pierdol - prychnęła, bo cokolwiek powiedział, to na pewno nie było prawdą. Zrobiła przez ostatni miesiąc wiele dla siebie i trochę dla niego, no przecież zadbała żeby nie siedział na chacie, nie? I jednak dała mu pod opiekę swojego nowego kota, bo wiedziała że się nim dobrze zajmie. I że po niego wróci, ale tego oczywiście nie dodała na żadnej obroży czy czymś. No jak dla niej zostawiając tu rzeczy i zwierzaki, zostawiła też otwarte drzwi. A zastała je z kratą w oknie. I mieszane uczucia, których nie wiedziała… no nie wiedziała jak z tym handlować, okej. Po prostu nie wiedziała, dlatego najpierw pozwoliła mu być blisko, a potem uciekła, przestraszona że tak szybko po jego bolesnych słowach.. i zajęła się rozmową z tym typem. Chociaż była boleśnie świadoma każdego słowa, które Luke wykrzykiwał w jej stronę. Tak, ona zdecydowanie była tu zbyt mało naćpana…
- Widzę jaki jesteś zdruzgotany - prychnęła, bo jak dla niej to się jednak nie przejął, ale nieważne.. bo potem zaczął robić awanturę i wypierdalać ludzi. Dlatego stała, obserwując jak pierwsze osoby opuszczają imprezę, potem drugie i w końcu ostatni goście, poza nim i Cami.
- Tak wiem, mam wypierdalać - wywróciła oczami i weszła do swojego pokoju, oczywiście nie traktując tego wypierdolenia jako okazję do wyjścia z mieszkania. Po prostu na razie musiała zostawić Luke;a samego, chociaż nasłuchiwała uważnie pod drzwiami co robił, gdyby przedawkował czy coś, żeby zdążyła zareagować. Ale kiedy usłyszała jakiś hałas, a potem ciszę, poszła jeszcze się osobiście upewnić i znalazła go na łazienkowej podłodze. Westchnęła ciężko i poszła po koc, na który go z niewielkim trudem wpakowała. Zmoczyła ręcznik i przetarła mu powoli i delikatnie twarz, korzystając z okazji że był na jakimś pograniczu świadomości i przytomności, pewna że i tak tego nie zapamięta. Przeczesała też bardzo delikatnie jego włosy, zanim nie wstała i nie poszła do salonu pozbierać całego tego koksu… i wywalając go po prostu do kibla. A jak już pozbyła się wszystkiego, wróciła znów do łazienki i pociągnęła Luke’a na tym kocu w stronę salonu i ostatecznie jego sypialni, korzystając ze starego tipa do transportowania zwłok. A potem musiała się trochę nawysilać, żeby ułożyć wpakować go na łóżko, ułożyć bokiem w bezpiecznej pozycji i.. no usiadła sobie obok niego na łóżku robiąc to, oczywiście żeby było jej wygodniej. Ściągnęła mu też buty i odrzuciła obok, rozpięła mu spodnie, żeby go nic nie ugniatało i przykryła go kocem. I już sobie miała iść… ale jeszcze przez chwilę posiedziała obok, przeczesując bardzo delikatnie palcami jego włosy.
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Luke był chujowy w odczytywanie znaków i sygnałów, więc nic dziwnego, że odczytał to wszystko na opak. Że zostawiła go, bo zatęskniła za przygodą bez takiego patusa i chuja u boku, że to wszystko nic dla niej nie znaczyło, że zwierzaki mu podrzuciła, bo zaczęły jej przeszkadzać w zabawie… No, Cami słusznie go podsumowała, był debilem. Ale też prawda była taka, że bał się spojrzeć na to wszystko z innej perspektywy. Bał się, że jeśli pomyślałby inaczej o jej odejściu, to życie znowu rozjedzie go walcem i sprezentuje mu zimny prysznic. Nadzieja była do dupy. Dlatego wolał nie pozwalać sobie na myślenie, że być może dla niej to wszystko, co się między nimi wydarzyło, było tak samo ważne jak dla niego.
– A co ty możesz wiedzieć, skoro cię nie było – syknął, odprowadzając wzrokiem tych wszystkich ludzi, których tu sprowadził bo mieli załatać lukę wypełnioną samotnością, a ostatecznie sprawili, że czuł się jeszcze bardziej samotny niż przed ich przyjściem. Oczywiście nie zamierzał się teraz przyznawać na głos, że przez ostatni miesiąc nie było dnia, w którym by o niej nie myślał. Był na to zbyt dumny.
– Brawo, zrozumiałaś – podsumował chłodno jej słowa, a kiedy został całkiem sam, poszukał uciechy w tym, co zazwyczaj mu pomagało. Wciągnął jeszcze trochę koksu, odpalił – tym razem ciszej – jakiś smutny kawałek lat 80., a potem rozwalił się na kanapie dokańczając tequilę. O dziwo, z każdą wciągniętą kreską i z każdym wypitym łykiem wcale nie czuł się lepiej. Czuł się jak jeszcze większe gówno i nie tylko dlatego, że za chwilę żołądek odmówił mu posłuszeństwa i musiał kończyć imprezę rzygając do kibla i wmawiając sobie, że słyszy szum oceanu i ogląda australijską rafę koralową, a nie wkłady do kibla. A kiedy chciał się podciągnąć do góry, jego dłoń zsunęła się z umywalki i tym sposobem wylądował na podłodze, strącając przy tym kilka przedmiotów. Czując przyjemny chłód płytek nie starał się już nawet doczołgać do swojego pokoju, tylko pozwolił swoim powiekom powoli opaść. Ledwo zdołał je otworzył na ułamki sekund, kiedy wydawało mu się, że ktoś jest obok, że czuje na swojej twarzy jej ciepły dotyk, więc po prostu poddał się tej opiece. Na chwilę znowu zapadł w jakiś dziwny półsen, w trakcie którego zamierzchła przeszłość mieszała mu się nie tak dawną przeszłością i teraźniejszością… ale i przyszłością.
– Czuję się jak gówno, Erin. Musimy z tym skończyć – wybełkotał leżąc już na łózku, a kiedy poczuł na twarzy dotyk, zdołał powoli otworzyć zamglone oczy, trochę nie do końca wiedząc w jakim uniwersum właśnie się znajdował. Ale wyraźnie się rozpogodził widząc nad sobą Cami. – Już wstaję, mała. Nie po to przyjeżdżaliśmy do Paryża, żebym teraz spał – oznajmił, po czym delikatnie złapał jej dłoń, którą przeczesywała jego włosy i splótł swoje palce z palcami jej dłoni, przekręcając się na plecy. – Przeprowadźmy się tu. Tam na wieży było wspaniale – dodał, wciąż wpatrując się w nią swoimi ciemnymi ślepiami.
kelnerka — shadow
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
trainwreck, czarna owca w rodzinie, która i sama przed sobą udaje, że wcale nie ma długów i problemów. I że wcale nie kocha Luke'a i nie wróciła do niego.
Cami była ostatnią osobą, która mogłaby ocenić, czy taki sygnał był jasny czy nie… a co dopiero do wysyłania jasnych sygnałów. Wystarczyło porozmawiać albo zastanowić się nad tym, co się działo w głowie człowieka… no ale hej, nikt nie jest idealny. Nawet jeśli ta dwójka miała się za takowe, co stanowiło równie spory problem, co cała reszta…
No ale, wracając do tu i teraz. Może i za oknem był już rozpoczynający dzień, Cami czuła się jakby właśnie spędziła nad tym wszystkim pół nocy. Jakaś jej część chciała się po prostu koło niego położyć i zasnąć, tak jak zasypiała u jego boku tak wiele razy przez… no wiadomo, całą ich podróż. Dlatego tak trudno było jej nie dotykać jego włosów, nie muskać delikatnie jego czoła, policzka, czy ust. Nawet raz nie mogła się powstrzymać i pochyliła się, żeby pocałować go w skroń. Szybko, przelotnie, zanim ktokolwiek zauważy. Oczywiście zauważył Harry, który zjawił się na kanapie, pilnie obserwując co robią jego rodzice. A kiedy wskoczył na łóżko, Cami go pogłaskała i westchnęła sobie cicho. - Nie patrz tak na mnie, co ja mogę - mruknęła cicho, przez chwile jeszcze patrząc na pieska… dopóki Luke nie zaczął mówić. I to nie o niej. - Znasz jakąś Erin? - zapytała pieska, nie do końca wiedząc, czy mówił o swoich byłych czy nie. Nie wiem czy podawał jej ich imiona… ale szybko jej myśli zostały rozproszone przez jego kolejne słowa. Czy mówił dalej do tej Erin, czy jednak do niej? Zdecydowała się nie odzywać w tym momencie, po prostu pozwolić żeby ta chwila trwała, a jego słowa tworzyły naćpaną rzeczywistość. A kiedy znów zasnął, musiała go raz jeszcze, dla jego bezpieczeństwa przewrócić na bok… a potem zmusiła się siłą woli do wstania z tego łóżka i wyjścia z jego sypialni. Nie powinna tam być. O wiele lepiej zrobi rycząc pod prysznicem.. to znaczy biorąc prysznic. Dlatego właśnie tak zrobiła, poszła pod prysznic, potem upewniła się, że Luke dalej się nie zarzygał ani nic, przykryła go jeszcze kołdrą i w końcu poszła się ubrać i wyjść. I… sama nie wiedziała gdzie chciała pójść, ale chwilowo musiało to być gdzieś poza tym mieszkaniem.

zt x2
ODPOWIEDZ