kelnerka — shadow
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
trainwreck, czarna owca w rodzinie, która i sama przed sobą udaje, że wcale nie ma długów i problemów. I że wcale nie kocha Luke'a i nie wróciła do niego.
#numer

No więc cóż. Znowu tu była. W końcu mogła wrócić. Tym razem jako rozwódka, co było dla niej całkiem nowym doświadczeniem. I tym razem wracając do… tego co miała. Tego kogo miała. Oczywiście wliczając tu także Harry’ego i kota, któremu wybrałyśmy imię, ale które teraz niestety zapomniała. Miejmy nadzieję, że masz lepszą pamięć niż ja i sobie o nim przypominasz. No ale, do rzeczy. Cami oczywiście była w absolutnym szoku, kiedy odkryłą, że jej klucz nie pasuje do zamka, zwłaszcza że przyjście tutaj było chyba jedną z najtrudniejszych rzeczy, jakie zrobiła. Bo pomyślała, że może. Może da szansę. Może spróbuje. A tu co? No wiedziała, że Luke wciąż tu mieszka, bo go obserwowała z daleka i zostawiła mu kota pod opiekę. I zwróciła psa, kiedy się okazało, że jej mąż jednak żyje i będzie musiała z nim negocjować warunki rozwodu. Z zakładnikiem, oczywiście, bo musiała się wkraść i odzyskać jego ciotkę, jeden z jej największych asów w rękawie w tej przeprawie. Ale to było niebezpieczne, więc nie mogła narażać Harry’ego, zwłaszcza że początkowo zwiała też trochę przerażona tym, jak bardzo nie chce zwiewać. I… no cóż. Chociaż raz uznała, że będzie dorosłym człowiekiem, nawet jeśli zrobi to w sposób, który był nieco pokrętny. Ale tak. Wróciła. Nie tylko ona, ale też to co zabrała ze sobą wyjeżdżając przed miesiącem. I tak, to był bardzo trudny miesiąc, bardzo trudny. W porównaniu z nim otwieranie zamka było jak bułka z masłem, bo oczywiście że sobie z tym radziła. Nie do końca radziła sobie za to ze złością, kiedy odkryła że sporo jej rzeczy… zniknęło. Dlatego chociaż Harry i kicia dostały od niej bardzo dużo miłości, jak tylko usłyszała że Luke wraca do chaty, zapłonęła poważnym gniewem.
- Czy ty chcesz mi powiedzieć gdzie do chuja są moje rzeczy? - no zapytała Luke’a n a starcie, zakładając ręce na piersi i wpatrując się w niego gniewnie. - Lepiej od razu idź odłożyć je na swoje miejsce - dodała, oczywiście, nie zamierzając się teraz ani widać, ani wyjaśniać gdzie była przez ten cały czas.
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Dla Luke’a ostatni miesiąc również był nieustannym pasmem chujozy. Zaczęło się ono dokładnie wtedy kiedy miesiąc temu wracając do domu z szybkich zakupów na kolację nie zastał w mieszkaniu już ani Cami, ani Harry’ego, a w jej pokoju zastał kilka porozrzucanych rzeczy wskazujących na to, że pakowała się w pośpiechu. Przez pierwszy tydzień nie był w stanie w to uwierzyć i stosując metodę wyparcia zachowywał się, jak gdyby nigdy nic się nie wydarzyło. Prawda dotarła do niego w drugim tygodniu, podczas którego codziennie po pracy upijał się na kanapie, z którą wiązał tyle wspomnień związanych z Cami. Poodpierdalał też trochę maniany i po pijaku odezwał się do swojej byłej, przed którą wysprzęglił się z tego, jak bardzo cierpi. Czuł się winnym jej odejścia, bo widocznie był dla niej takim skurwielem, że zdecydowała że lepiej jej będzie bez niego.
Trzeci tydzień rozpoczął się wkurwieniem, kiedy nagle zastał w mieszkaniu Harry’ego, a ze dwa dni później jakiegoś obcego brudnego kocura (imię pamiętam, ale stay tuned, wypowiem je we właściwym czasie!). Wtedy w jego głowie pojawiła się kolejna teoria – Cami traktowała to mieszkanie jak przytułek dla bezdomnych i swój prywatny magazyn na swoje rzeczy, a sama pewnie balowała gdzieś po świecie i poznawała nowych fagasów. To wkurwienie spotęgowane zostało dodatkowo przez spotkanie z jej byłym, który powiedział mu że Cami nie dawała znaku życia przez dziesięć kurwa lat. Wtedy Luke podjął decyzję o wyjebaniu jej gratów i wymianie zamków, bo nie był w stanie znieść myśli, że Cami traktowała jego mieszkanie jak darmowy hotel, a jego jak skończonego frajera, który nawet nie zasługiwał aby usłyszeć zwykłe „spierdalaj” z jej strony.
Czwarty tydzień był mieszanką wyparcia, bólu i wkurwienia, które na deser otrzymały jeszcze niespodziewaną wizytę jego biologicznej matki. Nikomu jeszcze o niej nie powiedział, udając przed samym sobą, że to przecież nic takiego. Tak samo jak niczym takim były dwa gramy koksu, które kupił i trzymał w schowku w aucie. Ale nie wziął ich. Po wizycie matki nałykał się jednak kupionego na szybko metadonu, który powalił go tak mocno, że przespał niemalże całkiem dwa ostatnie dni. Obecność opioidów w jego krwioobiegu pozwoliła mu na chwilę poczuć się jak dawniej, a raczej – przez chwilę nie czuć po prostu nic. Dlatego w niebywałej trosce o swoje zdrowie psychiczne dotarł do mieszkania niemalże w biegu, byleby tylko znowu nałykać się tabsów i móc się wyciszyć. Ale kiedy dotarł do mieszkania i zobaczył ślady włamania, z duszą na ramieniu wszedł do środka. I w sumie niebezpieczny złodziej nie byłby taką znowu najgorszą opcją, biorąc pod uwagę kogo zastał w środku.
– Popierdoliło cię do reszty?! Włamałaś mi się na chatę?! – oczywiście, że najpierw on musiał wtrącić swoja zjebę. I aż uniósł dłonie i złapał się za głowę. – Chcesz wiedzieć, gdzie są twoje rzeczy? Wypierdoliłem te graty na śmietnik, a część do pojemnika Caritasu, jeśli się pospieszysz to jeszcze je sobie może stamtąd wygrzebiesz – wysyczał wrogo, czując jak mu puls skacze i że zaraz najpewniej wyjdzie z siebie. – Na co? Jakie swoje miejsce, do chuja? – zrobił w jej kierunku dwa kroku, lekko nachylając głowę udając, że chyba nie dosłyszał. Mega zdziwiło go to pytanie, bo był przekonany, że po prostu wróciła po resztę swoich rzeczy. – To nie jest kurwa darmowy magazyn ani przechowalnia bagażu na czas twojego balowania po całym świecie! Wyjebałem twoje graty, bo już tu nie mieszkasz – dodał pukając ją paluchem w klatkę piersiową, po czym wyminął i wszedł do jej byłego pokoju, skąd wziął ostatnią spakowaną torbę i rzucił ją Cami pod nogi. – Ostatnia partia. A teraz wypierdalaj – dodał sucho, z lodowatym wyrazem twarz.
kelnerka — shadow
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
trainwreck, czarna owca w rodzinie, która i sama przed sobą udaje, że wcale nie ma długów i problemów. I że wcale nie kocha Luke'a i nie wróciła do niego.
OKEJ, ale tylko dlatego, że to ona była osobą, która się wycofała i na chwile zniknęła, nie znaczy że to nie było trudne, bolesne i że miała wszystko w dupie. Bo poza tym, że musiała posprzątać cały wielki wagon bałaganu, którym do tej pory było jej życie, to jeszcze… no nagle czuła, że czegoś obok jej brakuje. Jak szła spać, jak wstawała, jak nie słyszała za ścianą znajomych dźwięków. Byli obok siebie przez tyle dni, całą ich podróż po Europie, a potem,.. musiała się z tym wszystkim zmierzyć sama. I było to cholernie trudne, skomplikowane i.. samotne. Dziwnie było sobie pozwolić na to uczucie po raz pierwszy w jej życiu. To znaczy no, wiadomo że jak każdy człowiek, miała chwile kiedy czuła się samotna, ale przykrywała to wszystko wyparciem, imprezami, małżeństwami. No a poza tym mogła tam zginąć na swojej szalonej misji, więc nie do końca chciała żeby tak wyglądało jej pożegnanie z Lukiem. To znaczy brak pożegnania. Ale wiedziała też, że za nic w świecie nie pozwoliłby jej odejść. I możliwe że ona sama też by sobie nie pozwoliła.
Ale nie mogła narazić Harry’ego na taką przygodę, która mogła się okazać taką z biletem w jedną stronę. A potem zaczęła rozumieć, że nie chce być tak daleko Harry’ego i Luke’a. I że ta rodzina mogła się powiększyć, więc zostawiła mu także kota, który dotrzymywał jej przez pewien czas towarzystwa. W ten sposób sprawdzała, czy może wrócić. A Luke nie wyrzucił kota. Więc… no więc bardzo się wkurwiła, kiedy się okazało że wymienił te cholerne zamki.
- Jakie Ci na chatę? Przegapiłam moment, kiedy powiedziałam, że się wyprowadzam - no odpowiedziała bardziej wkurwiona niż on. Bo co on sobie myślał właściwie? Były tutaj wciąż jej rzeczy, więc to był wciąż jej pokój. Pod tym kątem nic się nie zmieniło.
- O nie, ty teraz pójdziesz i to wszystko z powrotem przyniesiesz. I jeszcze wypierzesz w jebanym perwollu - oznajmiła mu groźnie na niego łypiąc, nawet nie podnosząc już teraz głosu, a po prostu przybierając bardzo groźny ton.
- Srakie, wiesz? Pozwoliłam ci w ogóle wchodzić do swojego pokoju? - zmarszczyła gniewnie brwi, bo co to za brak poszanowania prywatności! W jej gratach były różne rzeczy, w tym także jakieś rodzinne pamiątki i inne ważne gówna, a już na pewno te niewymienialne tak łatwo na nowe.
- Balowania… - zmarszczyła brwi, a kiedy zniknął, przez moment przetwarzała to co właśnie powiedział. I kiedy rzucił jej torbę, ona ją podniosła i po prostu w niego rzuciła.
- Sam wypierdalaj. Moje rzeczy mają być na swoim miejscu za godzinę razem z kluczami. Wyprowadzę się jak sama tak zdecyduje - odwarknęła, wzięła torbę z ziemi, czy gdzie tam wylądowała jak się odbiła od Luke’a, a potem jeszcze raz mu nią jebła i wróciła do swojego pokoju, oczywiście trzaskając zamaszyście drzwiami. BO TO BYŁY JEJ DRZWI WCIĄŻ.
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Luke nie wiedział nic o tym, co nią kierowało. Z jego perspektywy Cami go porzuciła, tak po prostu, bez słowa, tak samo jak porzucała innych facetów w swoim życiu. I choć dowiedział się co nieco o tym, co kierowało nią wtedy, kompletnie nie potrafił zrozumieć co ją motywowało kiedy opuszczała jego. Na wyjeździe codziennie zasypiali i budzili się wtuleni w siebie, codziennie widział jej uśmiech, słyszał jej śmiech. Albo krzyki, które też lubił. Uwielbiał mieć ją przy sobie i kiedy nagle mu to wszystko odebrano, czuł się jakby trafił do zupełnie innej rzeczywistości. Przez pierwsze dni miał problem w zasypianiem bez Cami obok, nie mógł sobie znaleźć miejsca, wciąż zastanawiając się dlaczego odeszła. Być może sam nie był do końca świadomy tego bałaganu, który towarzyszył im w tej relacji. Jeszcze w czasie ich ostatniej nocy w Paryżu był przekonany, że wszystko „się” rozwiąże i „jakoś” to między nimi będzie. Odpychał od siebie myśli o tym, ile tak naprawdę rzeczy było między nimi do naprawienia. Był zły, samotny i kurewsko stęskniony i po prostu łatwiej było mu przekuć te wszystkie uczucia w nienawiść. Była to jego forma samoobrony. I nie, absolutnie nie pozwoliłby jej odejść, gdyby zakomunikowała mu swoje zamiary. I na pewno próbowałby ją zatrzymać wszelkimi sposobami, nawet jeśli to ona miałaby za to znienawidzić jego.
–Wypierdoliłaś stąd bez słowa przed miesiącem i z tego co widziałem zdążyłaś spakować kilka rzeczy, no wybacz, że nie wpadłem na to, że tylko wyjechałaś sobie na wakacje – wysyczał przez zęby, przekonany że za chwilę dosłownie wyjdzie z siebie. Wkurwiało go to, że próbowała zrobić tu z niego idiotę, no tak to odbierał!
– No już zapierdalam lecę przynieść ci to wszystko w zębach – fuknął, oczywiście nie mając zamiaru się nigdzie ruszać. Co prawda wiedział, że śmieciarka jeszcze tego nie zabrała, ale absolutnie nie czuł się winny. On wyjebał jej graty, ona wyjebała ich znajomość, dla niego rachunek był prosty.
– Do czyjego pokoju przepraszam? – uniósł wysoko brwi i aż zaśmiał się z niedowierzaniem. – Jeśli zapomniałaś, to przypominam ci że to moje mieszkanie, a to pokój który tylko tu wynajmowałaś. I za który nie płaciłaś od miesięcy, więc nie, nie potrzebowałem twojego jebanego zaproszenia żeby tu wejść – tak, zamierzał jej to wypomnieć tu i teraz. Przecież od tego się wszystko zaczęło, od niewinnego zamieszkania razem tylko i wyłącznie w charakterze współspaczy. Kto by przypuszczał, że współdzielenie lodówki wyjebie do rozmiarów wojny.
Nie skomentował jej słów o balowaniu, a jedynie czekał aż zabierze sobie torbę i sobie pójdzie. Nie spodziewał się, że tą torbą oberwie, więc nie zdążył nawet zareagować kiedy nią w niego rzuciła. Patrzył z niedowierzaniem jak poprawiła rzut, po czym zniknęła w swoim pokoju. Tfu, jakim swoim, w jego pokoju! Wściekły do granic możliwości kopnął torbę, po czym oczywiście wpadł do jej pokoju z impetem, tak że te jej drzwi niemal nie wypadły z zawiasów.
– Masz pierdolone pięć minut, żeby się stąd wynieść albo przysięgam, że cię stąd wyrzucę siłą – wycedził przez zęby. – Za kogo ty się tu kurwa uważasz, że możesz stawiać mi jakieś żądania? Pozbyłem się twoich gratów, bo mam zamiar wynająć te pokój komuś innemu i w dupie mam to, czy masz gdzie się podziać, jak dla mnie możesz dołączyć nawet do tych gratów na śmietnik! – warknął i zrobił w jej kierunku parę kroków, złowrogo patrząc na nią w góry. Był wkurwiony na maksa i ten wkurw przysłaniał mu jakiekolwiek rozsądkowe myślenie.
kelnerka — shadow
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
trainwreck, czarna owca w rodzinie, która i sama przed sobą udaje, że wcale nie ma długów i problemów. I że wcale nie kocha Luke'a i nie wróciła do niego.
Luke nieustannie porównywał się i właściwie zrównywał z jej byłymi i mężem… kiedy te wszystkie relacje nie były takie same. Cami była wtedy w innym wieku, faktycznie oficjalnie w relacjach z nimi i z zupełnie szalonym chaosem w głowie, ale… no ale jednak swoje powiedziała i swoje obiecała wtedy. I może i nie zdradzała nikogo tak dosłownie, sypiając z kimś innym wtedy, zdradzała ich zaufanie. A z Lukiem… no tutaj to on ją skreślił, mimo że nawet nie zbliżyli się razem do ołtarza… czy nawet związku.
- No i co z tego? Każdy kto się niby wyprowadza zostawia większość swoich gratów i zabiera tylko dwie torby? - zmarszczyła brwi, bo nie wierzyła w to co słyszała w tym momencie. I nie wierzyła w to, jak szybko Luke ją skreślił. Ale może właśnie tego powinna się była po nim spodziewać?
- No lepiej żeby tak kurwa było, ale bez śladów na rzeczach - odwarknęła, oczywiście oczekując że Luke właśnie to zrobi. To były jej rzeczy! Były… jej. Pachniały ją. To że je wyjebał na śmietnik, było… no dość wymowne.
- M-O-J-E-G-O - powtórzyła wolno i wyraźnie, a potem zaśmiała się bez` wesołości - a ja ci przypominam, że nigdy nie mówiłam że się stąd wyprowadzam. I co z tego że nie płaciłam czynszu? Nie płaciłam go też wcześniej, ale nagle ci to przeszkadza jak przestałam dodatkowo zużywać wodę i jedzenie z lodówki? - zapytała i prychnęła, bo powinien się cieszyć, że jego wydatki przez ten czas bardzo się zmniejszyły. I prawdę mówiąc trochę poczuła w tym momencie jak dziwka, płacąca za dach nad głową przygodnym seksem. Bo przecież nic innego mu nie dawała… hajs mało kiedy. I tak, trzaśnięcie drzwiami było zasłużone. A kiedy Luke nie załapał aluzji w postaci zamkniętych drzwi, znowu rzuciła mu wkurwione spojrzenie. I pokazała mu faka przez kilka chwil - no to dalej, wypierdol mnie stąd, pokaż swoje prawdziwe oblicze, trochę na nie poczekałam, ale oto jest! - rozłożyła ręce, podnosząc głos - wspaniały Luke gardzi przemocą wobec kobiet, dopóki sam jej kurwa nie zaczyna stosować - podsumowała i pchnęła go lekko w klatę - no dalej ,uderz mnie jeszcze od razu, zanim mnie stąd nie wywalisz za drzwi. A może na ten sam śmietnik, co? Szarpnij może za włosy albo od razu z pięści, pokaż swój styl pierdolonego samca alfa - dodała, a potem znowu go pchnęła, tym razem mocniej, oczywiście planując go sprowokować. No bo ona to wiedziała jak sobie wybierać facetów, nie? Może jednak Luke miał o wiele bliżej do jej byłych niż mu się wydawało….
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Luke kompletnie nie czuł tego, że pozostawione rzeczy miały oznaczać, że Cami jeszcze wróci. Sama mu zresztą powiedziała podczas wielkiej kłótni we Włoszech, że kiedy spierdalała od swoich poprzednich typów, to brała tylko to co miała pod ręką i tyle ją widzieli. Nie oglądała się za siebie, więc i w tym przypadku Luke nie miał podstaw żeby myśleć, że obejrzy się na niego. Na tle jej byłych facetów nie czuł się wyjątkowy, w zasadzie czuł się w jeszcze gorszej pozycji właśnie przez to, że nigdy nie doszli do etapu związku, o obietnicach który by coś mogły znaczyć nie wspominając.
– Cami, spierdoliłaś nie wiadomo gdzie, teraz nie wiem po chuj wróciłaś, ale nie próbuj teraz dopisywać do tego historii tylko dlatego, że nie masz się gdzie zatrzymać – wysyczał, w zasadzie nie wiedząc czego ona się spodziewała po tym powrocie. Przywitania z otwartymi ramionami? Czekającej na nią wypranej pościeli? No kompletnie nie rozumiał jakie miała oczekiwania.
– Przeszkadza mi to, że ledwo zdołałem opłacić rachunki za ostatnie miesiące ale dalej jestem w dupie z czynszem i potrzebuję tu kogoś, kto będzie płacił za ten jebany wynajem – odpysknął. No nie dało się ukryć, że Cami tej cechy nie posiadała ani wtedy, ani prawdopodobnie teraz. No ale jak dziwka nie powinna się czuć, bo kiedy jeszcze razem mieszkali, to ze sobą nie sypiali. Więc nie mogła powiedzieć, że posługiwała się tą walutą.
No a jej kolejne słowa poprawione pchnięciami sprawiły, że poczuł się tak jakby dostał po mordzie. I to nie z buta nawet, a z jakiegoś ogromnego walca, który go rozjechał… a potem jeszcze raz i jeszcze raz. – Coś ty powiedziała? – spytał posyłając jej mordercze spojrzenie, robiąc przy tym parę kroków w jej kierunku, tak że stał teraz tuż przed nią i spoglądał na nią z góry. – Waż swoje słowa do chuja, nigdy nie tknąłem ani ciebie, ani żadnej innej dupy – wysyczał wściekle wymachując jej przed twarzą paluchem. - Tak ci tęskno do dotyku męskiej pięści na twojej twarzy? To wracaj sobie po kolejnego ruska, który ci wpierdoli, ale nigdy więcej nie sugeruj mi, że to ja jestem damskim bokserem – wysyczał, wkurwiony, bo nie, nie uważał żeby miał do nich blisko pod tym względem i że zasługiwał na stawianie go z nimi w jednym szeregu. Zraniła go na maksa tymi słowami i odechciało mu się nawet na nią teraz patrzeć.
– Proszę bardzo, zostań sobie sama w tym swoim smutnym, pustym pokoiku, w którym nikt cię nie chce – prychnął wymachując żywo łapami w powietrzu. - Nawet dzieciaki zdążyły już zapomnieć kim w ogóle jesteś – dodał oschle, po czym wziął na ręce kotkę, która zaciekawiona zaczęła mu się pałętać pod nogami. – Chodź, Penny. Nie przywiązuj się, bo i tak za chwilę znowu zniknie. Daję jej maksymalnie tydzień zanim znowu się znudzi – skierował się do kotki czule ją głaszcząc i wycofując się powoli z pokoju Cami.
kelnerka — shadow
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
trainwreck, czarna owca w rodzinie, która i sama przed sobą udaje, że wcale nie ma długów i problemów. I że wcale nie kocha Luke'a i nie wróciła do niego.
Luke miał prawo do wszystkich uczuć, które pojawiały się w jego głowie, teraz, kiedyś i zawsze. Cami po prostu naprawdę… naprawdę starała się tym razem wszystko zrobić inaczej. Wszystko robiła nie tak jak zawsze, z dala od swoich schematów i nawet nie robiła tego specjalnie. Po prostu samo tak wychodziło. A jednak.. no znów była najwyraźniej w tym samym miejscu. Więc może po prostu to z nią coś było nie tak, tego przecież nigdy nie można wykluczyć.
- A czy ja gdzieś kurwa obiecywałam, że będę siedzieć w domu i pilnować ściany? - no zamrugała zaskoczona a potem jeszcze do tego zmarszczyła gniewnie brwi.
- I to niby moja wina, że jesteś w dupie z rachunkami? Ja cię nigdzie nie zatrzymywałam, mogłeś wrócić już miesiące temu do swoich zasranych rachunków - warknęła. Albo mógł je opłacić online. Albo poprosić brata żeby mu je opłacił, bo przecież nie mieszkali w żadnym schronie przeciwlotniczym. No i zresztą Cami uważała, że czas z nią i jej obecność była w jego życiu cenna sama w sobie, ale oj jacie, ależ się najwyraźniej myliła!
- To sobie kogoś znajduj, jest kanapa albo Twoje łóżko, możesz je oddać komuś za czynsz - prychnęła pogardliwie, bo czemu ona ma cierpieć, skoro to on miał problemy finansowe? Tak, wiem jak to brzmi. Ale nie zamierzała się teraz wycofać, nieważne jak absurdalne to wszystko było. No była upartą pizdą.
- No to może teraz się zastanów co ty powiedziałeś, PIĘĆ SEKUND TEMU - uniosła brwi, a potem pokręciła głową. - Tak, wiesz co, oni przynajmniej nie udawali tego kim są. Ty mi grozisz wpierdalaniem mnie stąd siłą, wyrzucaniem do śmieci, no naprawdę stajemy się tym czym gardzimy, co Winfield? - prychnęła, bo no nie przesłyszała się, to były jego słowa. Jego okrutne, zimne słowa. - Wielkie mi rzeczy, podobno z byciem niechcianym można żyć wiele lat! - odwarknęła, bo cóż… zarówno on jak i ona wiedzieli co to znaczy być niechcianym w życiu przez ludzi będących tak pozornie blisko.
- No jakoś nie wyglądają jakby miały z tym problem - prychnęła, bo co to za gówno, oczywiście że Harry się chował, bo krzyczeli jak pojebani, a za matką tęsknił jak dziki!
- LEPIEJ IDŹ PO MOJE GRATY, BO NIE RĘCZĘ ZA SIEBIE - no wydarła się i zamknęła za nim drzwi, naciskając na nie całym ciałem… i powstrzymując łzy, które z jakiegoś powodu cisnęły jej się do oczu.
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Cami po prostu trafiła na twardy mur w postaci Luke’a i jego urażonej dumy. Choć nie tylko o dumę tu chodziło. Chyba pierwszy raz w życiu od porzucenia przez biologicznych starych czuł się tak cholernie zraniony, że wytworzył sobie barierę ochronną, przez którą ciężko było się Cami przebić. I mimo, że gdzieś tam w środku pojawiła się w nim nutka szczęścia spowodowana tym, że widzi ją całą i zdrową, tak nie mógł przejść ot tak do porządku dziennego nad poczuciem bycia oszukanym, a nawet zdradzonym, mimo że teoretycznie nie miał prawa oczekiwać od Cami lojalności. A w praktyce dokładnie tego oczekiwał.
Zaśmiał się gorzko słysząc jej słowa. – Masz rację, kurwa. Niczego nie obiecywałaś – no tu musiał się z nią zgodzić, czując że wraz z tymi słowami ten nóż wbity w serce właśnie kolejny raz się przekręca.
– Dzięki za rady, może wynajmę swoje łóżko jakiejś ładnej dupie, przynajmniej będzie miała dodatkowy, bardzo przyjemny zwrot z tej inwestycji –prychnął, trochę olewając to, że sam teraz przyrównał się do dziwki, która będzie pobierała hajs od laski za sypianie z nim…
– Przestań odwracać kota ogonem! Wracasz sobie po miesiącu ciszy jak gdyby nigdy nic i czego kurwa oczekujesz? – warknął, a następnie ponownie przybrał lodowaty wyraz twarzy. – Wiesz kim naprawdę gardzę? Ludźmi, którzy nie mają na tyle odwagi, żeby powiedzieć komuś wprost, że ma wypierdalać z ich życia – oznajmił sucho, a potem zaśmiał się gorzko słysząc jej kolejne słowa. – Śmiałe założenie, że pozwolę ci tu zostać przez kilka lat – pokręcił z niedowierzaniem głową, nie komentując już jej słów o zwierzakach.
– Ochh, no tak, kiedy tobie grożą, to damski bokser, ale kiedy to ty grozisz rękoczynami, to wszystko gra, feministko od siedmiu boleści! – krzyknął na odchodne, nie mając już zamiaru więcej dobijać się do jej pokoju. Nie miał więc pojęcia, do jakiego stanu ją doprowadził, choć wychodząc z mieszkania (przy czym oczywiście soczyście jebnął drzwiami) zatrzymał się na chwilę na korytarzu, przywierając do drzwi plecami. Dopiero teraz dotarły do niego te wszystkie słowa, jakie między nimi padły… i jakie padły z jego strony. Może poniekąd chciał, żeby uznała go za skurwiela, żeby sama stwierdziła, że nie chce z nim mieszkać… Kiedy nabrał parę głębszych oddechów zszedł na dół, do śmietnika. Znalazł część wyjebanych gratów, zadzwonił gdzie trzeba aby otworzyli mu pojemnik na ubrania. Trochę mu z tym zeszło, zanim wreszcie odzyskał wszystkie kartony, których nie odniósł jednak Cami. Zaniósł je partiami do Toma, który od niedawna mieszkał w jego sąsiedztwie. A potem… a potem zrobił to, co najlepiej w życiu mu wychodziło. Zszedł do auta po skitrany w nim koks, a następnie uderzył na imprezę do Shadow, przez całą drogę myśląc o tym, jaki bardzo w tym momencie nienawidził siebie i swojego życia.

/zt x2 </3
ODPOWIEDZ