Florystka — Fleuriste
31 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Początkująca Businesswoman, skupiająca swoją uwagę głównie na pracy, bo życie prywatne pozostawia wiele do życzenia
Czasem zdarza się, że najlepsze decyzje są podejmowane przez przypadek. Los potrafi sprawić, że decyzja podjęta przez przypadek, różne rzeczy niespodziewane prowadzą do najlepszej części życia. Aspen mogłaby powiedzieć, że kilka decyzji, które podjęła w młodości doprowadziły do sytuacji, w której znajdowała się teraz. I czy było to coś gorszego, niż jeśli świadomie podjęta, wypracowana przez długi czas decyzja. Można studiować wiele lat, aby spełniać się w jednej dziedzinie jest tak samo ważna i prawdziwa jak decyzja podjęta w pięć minut, z przeświadczeniem "co ma być to będzie".
Do odważnych świat należy, a kto nie ryzykuje, to nie pije szampana- tak w skrócie Aspen by powiedziała, gdyby ktoś kazał jej ocenić podejście Kayleigh. Nie to, że miała cokolwiek do powiedzenia w tym temacie, bo to nie była jej sprawa, nie należała do naczelnych plotkar Lorna Bay.
-Ode mnie-powiedziała z uśmiechem. Nie, Aspen nigdy by ... hm, nie chwaliła się prezentem od kogoś, każąc innej osobie zająć się bukietem, żeby przypadkiem nie zwiędnął, gdy będzie się czymś innym zajmować. Oczywiście, że to podarek dla pracowni, żeby im uprzyjemnił pracę, żeby ładnie pachniało i tak dalej. Kay musiała zapomnieć, że przyszłą do nich florystka mająca wiele kwiatków w sklepie, w którym pracowała, a także wielka fanka własnego ogródka, z którego mogła też coś ładnego przygotować. -Tak się właśnie kończy, jak przy okazji się chce wpaść, a nie bookuje się u was wizyty-roześmiała się. Miała na ręce pokrowiec z sukienką, o której wspominała w poprzednim poście, ale nie zamierzała odwracać się na pięcie, jako że nie ma Jenny, to nie ma sensu tu spędzać czasu.-Twoje szczęście, jej strata-dodała podsuwając kubek z kawą, który miał być przeznaczony dla koleżanki.-Mam nadzieję, że kawa z mlekiem nie jest złym wyborem?-powiedziała z lekkim uśmiechem.

kayleigh fitzgerald
asystentka krawcowej / współwłaścicielka zakładu — Dream Sewing Supplies
26 yo — 159 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
To nie tak, że Kayleigh zapomniała, że Aspen była florystką i tworzenie tego typu bukietów było dla niej praktycznie codziennością. Miała całkiem niezłą pamięć do drobnych szczegółów (tak naprawdę starała się pamiętać o urodzinach, rocznicach, imionach dzieci, rodzeństwa, preferowanym jedzeniu i ulubionym kolorze drugiej osoby, uważała, że to zwyczajnie miłe), a po ludziach spodziewała się w pierwszej kolejności lepszego niż gorszego. Była jednak skrajną romantyczką i sentymentalne wizje pchały się do jej łba jako pierwsze, zanim do głosu doszedł rozsądek i racjonalizm. Widząc kobietę z kwiatami, w pierwszej kolejności myślała, że wracała z randki (udanej, oczywiście!), dopiero w następnej zaczynała zastanawiać się nad szczegółami takimi jak to, dlaczego miałaby sama paradować po mieście z takim bukietem…
- O – odpowiedziała, jeszcze przez jakiś czas nie do końca sklejając, ale po jej minie widać było, że trybiki w jej głowie zaczęły się odpowiednio chociaż bardzo powoli przesuwać. - Ooo – aż w końcu wskoczyły na właściwe miejsce. Kayleigh uśmiechnęła się szeroko. - Dzięki, jest piękny! Daj mi chwilę, skoczę po jakieś naczynie – przeprosiła Aspen na moment, żeby zniknąć na zapleczu w poszukiwaniu wazonu… Albo czegoś, co przy zmrużeniu oczu mogło nadawać się na wazon. Dream Sewing Supplies funkcjonowało od stosunkowo niedługiego czasu. Pewnie prędzej czy później Jenny i Kay zgromadzą w tym miejscu mnóstwo rzeczy, które okażą się przydatne, nawet jeśli w pierwszym momencie za takie się je nie uważa (wazony, dwustronna taśma klejąca, taśma do kartonów, pinezki, magnetyczna tablica…), ale teraz musiała wystarczyć wysoka szklanka. - Jutro przyniosę prawdziwy wazon – zapowiedziała. Nie przeszkadzało jej to jednak w uśmiechaniu się z zadowoleniem. - Od razu jest tu znacznie ładniej! – mówiła jak najbardziej szczerze. Dopiero od niedawna zaczęła zauważać, że takie drobiazgi jak odpowiednie dekoracje czy właśnie rośliny miały bardzo duży wpływ na klimat danej przestrzeni.
- No wiesz, mamy tu bardzo napięty terminarz – powiedziała nie-krawcowa w pustym zakładzie krawieckim, ewidentnie żartując. - Dzięki – skoro Aspen proponowała kawę, to nieuprzejmym byłoby odmawiać albo wybrzydzać, więc Kayleigh przyjęła kubek. - Potrzebujesz czegoś konkretnego? Bo jeśli to pilne, mogę zawsze zadzwonić do Jenny… - zaoferowała, po raz kolejny dopiero po chwili zdając sobie sprawę, że to może być bez sensu. Aspen na pewno też posiadała numer do Callaway.

Aspen Hall-Rohrbach
Florystka — Fleuriste
31 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Początkująca Businesswoman, skupiająca swoją uwagę głównie na pracy, bo życie prywatne pozostawia wiele do życzenia
Zakładając, że Aspen od wielu lat była już mężatką i naprawdę kochała swojego męża, to można było śmiało założyć, że to nie była randka. Chociaż jakby się głębiej zastanowić... Nawet małżeństwa randkowały- choć to wyglądało zdecydowanie inaczej niż na początku związku. Z reguły nie w środku dnia, nie z bukietami kwiatów i nie rozstając się później, aby załatwiać zadania z listy "to do". Przynajmniej to tak działało u Rohrbachów. Znacznie bardziej prawdopodobne byłoby to, że w trakcie załatwiania wszystkich obowiązków, zdecydowała się kupić kwiaty do domu. A nie, to też było bez sensu, po co miałaby dawać zarobić konkurencji, nawet jeśli chodziłoby o jakiś market.
-Nie ma sprawy. I wcale nie chodzi o to, że potrzebuję was przekupić, aby coś przyspieszyć!-zawołała jeszcze rozbawiona z wytłumaczeniem. Po prostu była miłą kobietą, nie widziała najmniejszego problemu w tym, aby sprawić przyjemność, czy coś miłego drugiej osobie. Pewnie jako klientka i do tego koleżanka właścicielki mogłaby przyjść i wymagać, ale to nie Aspen.
-Wiedziałam, że wam się spodoba, a skoro wiosna za oknem, to trzeba wprowadzić ją też do środka-stwierdziła, zupełnie, jakby było to oczywiste. No i jakby pory roku faktycznie jakoś znacząco się różniły w Queensland. Nie było śniegu, więc nie zieleniła się nowa trawa, nie pojawiały się nowe liście na drzewach. Nie mniej jednak Hall-Rohrbach się cieszyła na pełnię lata, wycieczki na plażę, święta pod palmami i tak dalej. Zdecydowanie nie była fanką zimna, chłodu i śniegu.
-Nie, ani nic pilnego, ani nie musimy wzywać szefowej-zaśmiała się. Miała nadzieję, że nazywając tak Jenny nie urazi Kayleigh. Absolutnie nie to miała na myśli, nie była taką kobietą, która lubiła wbijać szpilę w jakąkolwiek koleżankę.-Potrzebuję zeszyć jedną sukienkę, ale to się nie spieszy, więc po prostu tak to tylko u was zostawię, a do Jenny zadzwonię w wolnej chwili, co Ty na to?-każda krawcowa jak zobaczy co jest w pokrowcu na ubranie, doskonale będzie wiedziała co z tym trzeba zrobić. Do Fitzgerald właściwie będzie należało jedynie to, aby przekazać kto to przyniósł. Bo może być ciężko zgadnąć, do którego mieszkańca Lorne należy taki fatałaszek

kayleigh fitzgerald
asystentka krawcowej / współwłaścicielka zakładu — Dream Sewing Supplies
26 yo — 159 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Bycie w stałym, totalnie zaklepanym, polizanym i utrwalonym na papierze związku (jakim jest małżeństwo) wcale nie jest równoznaczne z brakiem randek. Według Kayleigh na ślubnym kobiercu stawało się z osobą, którą uznawało się za najlepszego i najfajniejszego człowieka, jakiego kiedykolwiek się spotkało. W końcu czy można obiecywać komuś całą wieczność szczęścia i wspierania w zdrowiu, w chorobie, w dostatku i ubóstwie, jeśli się go totalnie nie uwielbia? A co może być lepszego od spędzania miłych, romantycznych chwil w towarzystwie kogoś, wobec kogo ma się właśnie takie uczucia? Z pewnością niewiele rzeczy! ….Czy ja już wspominałam, że Kayleigh była naprawdę skrajną romantyczką? A przy tym była nieco naiwna, jeśli chodziło o kwestie związków damsko-męskich. Pewnie dlatego, że sama nigdy nie była w takim, który można byłoby określić jako prawdziwy i nie miała okazji się przekonać, że kwiaty i motylki w brzuchu to nie wszystko, gdy obiecywało się komuś to mityczne na zawsze.
- Jasne, jasne. Gdybym dostawała bukiet za każdym razem, kiedy ktoś nie próbuje nas przekupić… - odpowiedziała żartobliwym tonem. Nie odebrała tego jako lapówkę. Aspen była przecież przyjaciółką Jenny, a co za tym idzie przyjaciółką tego małego zakładu i choćby z tego tytułu należały jej się pewne profity wynikające z dobrej znajomości. Zresztą, może i Kay była naiwną romantyczką, ale to nie oznaczało kryształowo czystej moralności. Nie widziała niczego złego w łapówkach, szczególnie tych płaconych w ciastkach. Nie, nie było jej wstyd!
- Myślisz? – spytała całkiem szczerze, rozglądając się wokół. - To znaczy tak na poważnie… Myślisz, że powinnyśmy wprowadzić tu jakieś zmiany? Odświeżyć coś? – to był jej pierwszy poważny biznes. W gruncie rzeczy pierwsza rzecz, w którą mogła (i pewnie powinna) aż tak się zaangażować, za którą była niemal w całości odpowiedzialna. Wprawdzie jej rodzina od wielu lat prowadziła Moonlight, ale odpowiedzialność nad barem rozpraszała się na całe rodzeństwo Fitzgerald, a Kayleigh z racji wieku i tego, że nie należała do najbardziej przebojowych czy walczących o swoje zdanie osób, nie miała zbyt wiele do powiedzenia podczas podejmowania ważnych decyzji. W DSS mogła się wykazać… Lub przynajmniej próbować
- Pewnie. Przekażę jej, że to twoja – zapewniła szczerze, przejmując zapakowaną sukienkę i odwieszając ją na bok. Nie była tu krawcową, nie znała się na szyciu, ale wiedziała, żeby nie rzucać na odwal rzeczami klientów. Nawet przyjaciół-klientów. To się nazywa profesjonalizm! A skoro o profesjonalizmie mowa… - Uczę się szyć! – z jakiegoś powodu postanowiła się pochwalić, bo skoro Aspen przyłapała ją na próbach ręcznych ściegów, to równie dobrze Kay mogła zaprezentować jej to, czym się zajmowała… Nawet jeśli nie do końca było się czym chwalić. Zgarnięta przez nią mała próbka „podwiniętego” materiału pozostawała jeszcze wiele do życzenia, ale hej… Nie uczy się ten, kto nie próbuje, nie?

Aspen Hall-Rohrbach
Florystka — Fleuriste
31 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Początkująca Businesswoman, skupiająca swoją uwagę głównie na pracy, bo życie prywatne pozostawia wiele do życzenia
Bycie w poważnym związku nie znaczy, że randki nie mają już miejsca, ale zdecydowanie powoduje, że te randki są w nieco innym kształcie, zwłaszcza w porównaniu do tych pierwszych etapów związku, gdzie każdy chce się dobrze pokazać, stara się i generalnie nie wiadomo, co zrobić. W małżeństwie randką można było wszystko znaleźć, wyjście na kolację, oglądanie filmu w łóżku... Bo jednak wygoda jest ważna. No ale nie to jest tematem rozmowy. Związek Aspen może nie było złe, ale miało swoje lepsze momenty. Jednak nawet wtedy raczej Penny by się nie fatygowała z otrzymanym bukietem, aby odhaczyć kolejne punkty na liście zadań na swojej kilometrowej liście.
-Zróbmy tak. Wy dalej pozwalajcie się przekupywać i sprawcie sobie jakiś wazon, a ja będę wam co jakiś czas coś podrzucać, okej?-zaśmiała się. Wiadomo, że na znajomą osobę, niezależnie czy przyszła z pustymi rękami lub z podarkami, patrzyło się nieco inaczej niż na pierwszego lepszego klienta, kiedy nie ma pewności, czy w ogóle przyjdzie drugi raz, czy jednak coś się stanie, że usługa nie przypadnie do gustu.
-Myślę, że na zbliżające się święta na pewno powinnyście coś udekorować. Uwielbiam świąteczny nastrój, choinkę, bombki, kawę z cynamonem....-rozmarzyła się, siadając gdzieś, skoro już zagłębiła się w rozmowę z Kay, więc może usadzić swoje cztery litery. Aspen nie mogła się już doczekać, aż zabierze się do dekorowania swojej posiadłości. Nie przeszkadzał jej brak śniegu i wysokie temperatury. Z resztą dla większości Australijczyków zimne boże narodzenie było naprawdę dziwne. -Super! Ja nie mam do tego cierpliwości-zaśmiała się. Mogła udawać prawdziwą panią domu, która grzebie w ogrodzie w białej koszuli, gotuje, pierze i sprząta, a także ceruje majtki. No nie, to nie było w jej stylu, choć gotować lubiła, doglądać ogrodu uwielbiała, ale innych manualnych spraw naprawdę się nie tykała. Choć właściwie, igły nie miała prawie nigdy w życiu w ręce, ale wiedziała że malować nie umie. Tylko, że piernik do wiatraka nie miał praktycznie nic wspólnego ze sobą, ale hej!

kayleigh fitzgerald
asystentka krawcowej / współwłaścicielka zakładu — Dream Sewing Supplies
26 yo — 159 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
W odpowiedzi na propozycję nie do odrzucenia (korupcja? Ale jaka korupcja?!) Kayleigh uśmiechnęła się szeroko, a potem skinęła głową. Może i była tą naiwną idealistką aż do porzygu, może i miała głowę nabitą nierealistycznymi bajkami i była wyjątkowo łasa na wszelkie historie wielkich miłości… Ale nie bez powodu poszła na ekonomie i zarządzanie. Biznes to biznes, nie? A wymiana kwiaty za priorytetowe traktowanie wydawała się w mniemaniu Kay jak najbardziej uczciwa i sądziła, że Jenny będzie miała podobne zdanie na ten temat. Zresztą, prawda była taka, że Aspen nawet bez uciekania się do łapówkarstwa, jako dobra znajoma zakładu tak czy siak dostawała miejsce na przedzie kolejki już z urzędu i Fitzgerald nie widziała w tym niczego złego ani zdrożnego.
- Kakao? Herbata z rumem i cytryną? Grzane wino? – podrzuciła chętnie dalej, czując tę świąteczną inspirację. Wprawdzie nigdy nie widziała prawdziwych białych świat, ale widziała wystarczającą ilość filmów, żeby móc je sobie dobrze wyobrazić! - Dobra, może trochę się rozpędziłam. Nie wiem, jak Jenny zareagowałaby, gdybym proponowała klientom wino na wejściu – powiedziała ze śmiechem. Może mogłaby to zrzucić na swoje geny? Była w końcu Fitzgeraldem, jej rodzina prowadziła Moonlight od czasu, który wydawał jej się wiecznością, praktycznie wychowała się w lokalnym barze. Najwidoczniej z naturą ciężko walczyć. - Ooo i możemy zamiast łańcuchów ubrać choinkę w szaliki – dodała w przypływie jeszcze większej kreatywności. Dobra, może była głupia i totalnie nic nie wiedziała, ale nie potrafiła nic poradzić na to, że w jej głowie krawiectwo kojarzyło się ze wszelkimi robótkami ręcznymi związanymi z materiałami… czyli przede wszystkim z dzierganiem szalików i swetrów na drutach.
- Ja też nie – odpowiedziała ze śmiechem, a potem wzruszyła ramionami. - Ale czasem boję się, że ktoś tu wpadnie, poprosi o przyszycie głupiego guzika, a ja zupełnie zgłupieję – wyznała bez skrępowania, bo… Aspen była swoja. Raczej nie powinno być dla niej tajemnicą, że Kayleigh nie była tutaj specjalistką od szycia. A nawet jeśli miałaby jakieś złudzenia, to ten szew, który Fitzgerald prezentowała z taką dumą, na pewno dość dobitnie mówił sam za siebie. - Chociaż… To brzmi jak całkiem niezły początek komedii romantycznej – dodała i parsknęła pod nosem po raz kolejny, po czym pokręciła głową.

Aspen Hall-Rohrbach
Florystka — Fleuriste
31 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Początkująca Businesswoman, skupiająca swoją uwagę głównie na pracy, bo życie prywatne pozostawia wiele do życzenia
To nie korupcja, bez przesady. Zwłaszcza, że nikt nie otrzymałby jakiś bardzo wymiernych korzyści z takiej transakcji. Trudno nazwać korupcję, kiedy pacjent przynosi kawę lekarzowi - bo co za człowiek ryzykowałby swoją całą karierę, dochodową, pełną sukcesu za 20 dolców? Nie, to po prostu miły gest, chęć poprawienia komuś humoru czy też może zbudowania dobrej relacji. W tym momencie musiało być tak samo. Aspen i kawkę i kwiaty przyniosła po znajomości, bo jak sama Kayleigh sama stwierdziła - bratanie się z właścicielką, czyli ich przyjaźń, dawała jej preferencyjne traktowanie. A Hall-Rohrbach potrafiła za to podziękować i odwdzięczyć się w ten sposób. Miłe zachowanie, czy drobne gesty potrafiły znaczyć o wiele więcej niż szastanie pieniędzmi.
-Wino to może nie, ale jakieś kakao? Pomyśl, niektóre klientki spędzają tutaj wiele czasu, bo przymiarki, poprawki i tak dalej, na pewno byłby to miły gest. -zaśmiała się. Upijanie klientek może nie było najlepszym planem, ale skoro w salonach z sukniami ślubnymi klientki są pojone szampanem, a u fryzjera często można dostać kawkę, to poczęstowanie czasem klientki kawą nie byłoby na pewno niczym złym, ani bardzo drogim pomysłem. -Na pewno byłoby to oryginalne. Jakby poszukać w internecie, to na pewno będzie sporo inspiracji-Ona była dobra w takie klocki, szukanie inspiracji dla Dream Sawing Supplies, nawet jeśli miałoby być to podrzucenie pomysłów, a nie szykowanie ich. -Myślę, że jak wyjdziesz z taką inicjatywą, to Jenn nie odmówi-stwierdziła. Może Kayleigh nie potrafiła jeszcze szyć, ale na pewno miała inne zalety i pomysł udekorowania studia na pewno byłby mile widziany.
-Wolę nie myśleć, gdzie ten guzik musiałby się znajdować, żeby to był wstęp do komedii romantycznej-zaśmiała się. Może i była już po 30, wydawała się być stateczna i poważna, ale takie rzeczy dalej ją bawiły i pobudzały kreatywność. Bo Aspen sobie wyobraziła już taką sytuację. Kay sama w pracowni, tak jak teraz. Wpada przystojny niczym diabeł mężczyzna, w idealnie skrojonym garniturze, któremu guzik przy spodniach odpadł. Staje na tym podwyższeniu, które każdy krawiec posiada, kobieta kuca przy nim, zerka w górę.... Stop, prrr, starczy. -Myślę, że z guzikiem być sobie bez problemu poradziła. To nie fizyka jądrowa-zaśmiała się. Choć wiadomo, że jakby ktoś patrzył na ręce, to można się w pisaniu własnego nazwiska pomylić!

kayleigh fitzgerald
asystentka krawcowej / współwłaścicielka zakładu — Dream Sewing Supplies
26 yo — 159 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Prawda była taka, że dla Kayleigh pozytywne relacje międzyludzkie znaczyły znacznie więcej niż materialne zyski, jakie by one nie były. Te wszystkie śmieszki, które wymieniały z Aspen traktowała tylko jako niegroźne i nierzutujące dowcipy. Sama uważała, że pewne drobne gesty wynikające ze zwykłej sympatii są czymś całkowicie naturalnym i nie należało się w nich doszukiwać czegoś więcej niż to, jaka była ich intencja – czyli sprawienie komuś przyjemności, tak po prostu, bez żadnych podtekstów. Jej poczucie humoru było jednak, jakie było…
- Wiesz… Myślisz, że to byłoby mile widziane? Że ludzie w ogóle chcieliby z tego korzystać? Tak już na poważnie – powiedziała szczerze, bo z tym winem to był troszkę żart (miała słabą głowę, a jednocześnie niezbyt mocny charakter, więc zbyt łatwo można ją było namówić do towarzyszenia przy spożywaniu procentów, co zdecydowanie nie stanowiło dobrego połączenia). - Bo… Klienci przychodzą tu głównie na chwilę, a jeśli coś wymaga dłuższej przymiarki, to wymaga od nich również stania dość sztywno… - stwierdziła po chwili zastanowienia, uruchamiając tę bardziej logiczną a mniej rozmarzoną część swojego umysłu. Z drugiej strony nic nie stało na przeszkodzie, żeby klienci podczas podrzucania swoich drobiazgów do przyszycia/przeszycia/zwężenia/czegokolwiek zostawali w lokalu nieco dłużej choćby tylko ze względu na dobre kakao… Kay w gruncie rzeczy lubiła ludzi.
Zarumieniła się nieco na komentarz Aspen, ewidentnie łapiąc podtekst (lub dostrzegając go tam, gdzie nie był zamierzony, bo i to było opcją), chociaż próbowała nie dać tego po sobie poznać. Naprawdę nie była aż tak pruderyjna. - Myślałam o marynarce! – powiedziała szczerze i nawet lekko się zaśmiała. Na dodatek o marynarce, do której guzików nie przyszywałaby na żywym mężczyźnie tylko jakby… obok niego. Oczywiście zakładając, że wiedziałaby, co robi. - Poradzić sobie a przyszyć coś tak, aby nie odstawało poziomem od tego, który wyznaczyła Jenny to inna sprawa – wyznała. - Ona ma w tym jednak większą wprawę ode mnie i naprawdę… Widać różnicę – a przynajmniej ona widziała. Jej guziki zawsze wychodziły jakoś krzywo, z pętelką, która była nie do końca w porządku ani idealnie ogarnięta… - A to… Sukienka na jakąś konkretną okazję? – spytała, bardziej ze zwykłej ciekawości niż bezczelnego wścibstwa. A przynajmniej tak to usprawiedliwiała w duchu.

Aspen Hall-Rohrbach
Florystka — Fleuriste
31 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Początkująca Businesswoman, skupiająca swoją uwagę głównie na pracy, bo życie prywatne pozostawia wiele do życzenia
Aspen była podobnego zdania. Robiła różne rzeczy, bo lubiła, bo mogła, a nie koniecznie dlatego, że na tym najlepiej wychodziła. Tylko, że ona była w bardzo uprzywilejowanej sytuacji, bo miała męża milionera, więc sama nie musiała martwić się o pieniądze na rachunki. Dlatego też, mogła pracować w kwiaciarni, niezależnie od tego, jak wysokie było wynagrodzenie, albo że w jednym miesiącu było niższe lub wyższe. Pęd za pieniędzmi i sławą nie był dla niej. Gdyby nie Flann... Cóż, na pewno nie marzyłaby o aż takim blichtrze, a zamiast na marmur do łazienki wolałaby wydawać pieniądze na podróże - tak właśnie żyła jako studentka.
-Myślę, że jak najbardziej!-odpowiedziała. Nie przyszła tutaj pouczać znajomą, nawet jeśli byłaby to Jenny, o sposobie prowadzenia biznesu, bo nie miała absolutnie żadnego doświadczenia w tej sprawie. -Jesteśmy w Australii, każdy się chętnie napije wody, nawet jeśli macie klimatyzację. A na dwa łyki można sobie pozwolić, gdy akurat Jenny robi notatkę, czy coś w tym stylu...-powiedziała. Jeśli Kay by miała ochotę, może totalnie sobie przywłaszczyć ten pomysł i wyjść z inicjatywą jako swoją. W końcu to ona poruszyła ten temat, a Hall-Rohrbach jej tylko przytaknęła, że to bardzo dobry pomysł, prawda? Z Klientami dobrze jest mieć dobre relacje, nie traktować ich tylko jako maszynkę do robienia pieniędzy. A jak się ktoś dobrze czuje, to może poleci większej liczbie osób, albo po raz kolejny wrócą w to samo miejsce.
-Myślałam o koszuli-uśmiechnęła się, udając niewiniątko. Cóż, to nawet lepszy motyw niż spodnie, bo tam z reguły jest taki haczyk perfidny, a koszulę każdy przystojniak z siebie zdejmie, nawet jeśli miałby być to guzik przy mankiecie.
-Tak jak mówisz. Ma wprawę, a nie wrodzony talent. To da się nadrodbić!-po raz kolejny zwróciła uwagę Kayleigh, żeby się tak nie deprecjonowała, bo to nie ma najmniejszego sensu. Ani w biznesie, ani w życiu codziennym. Aspen była szczęśliwą kobietą w takim szerokim aspekcie, tego dnia miała dobry nastrój, więc nic dziwnego, że była tak pozytywnie nastawiona do życia i była gotowa, aby poprawiać innym nastrój i samoocenę. Gdy ktoś ją znał lepiej, wiedział że było to normalne.
-Nie, ostatnio wygrzebałam ją z szafy i zobaczyłam, że potrzebuje drobnego cerowania-machnęła ręką, że nie musi t być ani pilne, ani na konkretną datę. Z mężem zastanawiała się czy nie wybrać się na święta do Nowego Jorku, a tam letnie wdzianka zdecydowanie nie będą jej przydatne.

kayleigh fitzgerald
asystentka krawcowej / współwłaścicielka zakładu — Dream Sewing Supplies
26 yo — 159 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Nigdy tak naprawdę nie wiedziała, czym jest bogactwo i prawdziwa niezależność. Jej rodzice wprawdzie byli właścicielami baru Moonlight, którym zarządzali całkiem sami, bez czyichkolwiek wpływów, jednak zarobki z baru nigdy nie były na tyle duże, żeby komukolwiek z Fitzgeraldów poprzestawiało się w głowie od dobrobytu. Kayleigh od dziecka wiedziała, że na wszystko będzie musiała zapracować sama i niczego nie dostanie ot tak, po prostu – oczywiście, jeśli nie liczyć rodzicielskiej miłości i rodzinnego wsparcia od całego rodzeństwa, co stanowiło rzecz absolutnie bezcenną i niezastąpioną. I chociaż nie została w Lorne, nie zajmowała się za bardzo rodzinnym interesem, nie wtrącała się w to wszystko, co jej rodzeństwo musiało ogarnąć po śmierci rodziców, to jednak zawsze wiedziała, że musi prowadzić swoje życie tak, aby móc być niezależną – aby móc się utrzymać. Poszła na studia, mogła być księgową, przez jakiś czas całkiem nieźle zarabiała w niczym niewyróżniającej się korporacji… Aż postanowiła wszystko to rzucić i postawić całe życie na jedną kartę, angażując się w niewielki zakład krawiecki, mimo że nie miała bladego pojęcia o szyciu. Do tej pory od czasu do czasu dopadało ją poczucie niepewności odnośnie tego, czy faktycznie dobrze postąpiła, wchodząc w spółkę z Jenny…
- A ja wystawiam stosowną fakturę. Odrobina procentów na pewno by nie zaszkodziła w przyjmowaniu rachunków – odpowiedziała, znów wracając na znajome, żartobliwe tory. Tak, tylko sobie dowcipkowała. Nie uważała, żeby kwoty, jakie pobierały za swoje usługi, były wygórowane. Jakby nie było, Jenny zwyczajnie chciała prowadzić ten warsztat, żeby zająć sobie czas, a niekoniecznie zbić szalone kokosy. Kayleigh zwyczajnie chciała zarobić na czynsz na swój mały domek w Sapphire River i tyle. Ewentualnie jakieś ciastko od czasu do czasu lub kawę z solidną porcją bitej śmietany. Dziewczyna jest tylko dziewczyną i ma swoje potrzeby, okej? - Pomyślę o tym – dodała, bo co by nie mówić, Aspen rozbudziła jej kreatywność. Może to nie musiał być tylko i wyłącznie zwykły i totalnie standardowy zakład krawiecki. Może oprócz wysokiej jakości usług mogły faktycznie oferować zwyczajnie miłe miejsce na spędzanie czasu w przerwie od pracy albo po niej…
- Mhm, o koszuli, jasne – powiedziała, a powątpiewanie było mocno wyraźne w jej głosie. Naprawdę nie musiały się przed sobą zgrywać! Zwłaszcza że oprócz powątpiewania Kayleigh była również szczerze rozbawiona. Była idealistką, ale nie była totalnym naiwnym niewiniątkiem, ok. - Talent też na pewno posiada. Ale dlatego ja mogę tu po prostu wystawiać rachunki i podawać klientkom kawę i szampana – dodała z lekkim rozbawieniem. Naprawdę, nie miała nic przeciwko roli, jaką pełniła w tym zakładzie. Teoretycznie pełnoprawna współwłaścicielka, w praktyce dziecko błądzące we mgle, które zwyczajnie chciało jak najlepiej, ale jeszcze nie wiedziało, jak do tego najlepiej dotrzeć.
- No… Okej… Obiecuję, że ja się tym zajmować nie będę – odpowiedziała, bo uznała, że to zapewnienie jest dość uspokajające.

Aspen Hall-Rohrbach
Florystka — Fleuriste
31 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Początkująca Businesswoman, skupiająca swoją uwagę głównie na pracy, bo życie prywatne pozostawia wiele do życzenia
Niezależność była ważna. Aspen w dzieciństwie bogactwa tylko lizała u kuzynki, w jej posiadłości i tak dalej. Sama żyła w dość dobrze usytuowanej rodzinie, na jedzenie nie brakowało ale już na ferrari to wcale nie mieli. I nie było to wcale nic złego. Tak naprawdę wszystko ponad czynsz, rachunki i drobne przyjemności to już dużo. A że się w pieniądze wżeniła.... Każdy kto znał Hall-Rohrbach, to wiedział, że ostatnie co można o niej powiedzieć, to to, że kobieta poleciała na pieniądze. Nie marzyła o bogatym mężu, ale nie będzie udawać, że to nie jest miłe, przyjemne i kręcące. Jednak nie była typową bogatą żoną - chciała coś robić, mieć swojego, bo nie daj boże by się rozstali i zostałaby z ręką w nocniku, bez pieniędzy, bez pracy i tak dalej. Niezaleznie kto Kayleigh wbił takie przeświadczenie do głowy, że musi sama o sobie zadbać, to zrobił wiele dobrego, nie dało się tego ukryć!
-No to jeszcze lepiej, podciągniesz to jako opłatę serwisową, czy coś takiego, to klient nawet nie będzie sobie zdawał sprawy-puściła oczko do młodszej koleżanki. To chyba byłaby już kreatywna księgowość, ale sama Aspen skończyła college artystyczny, była fotografką, a nie księgową. No ale zdawała sobie sprawę, jakie drobne machlojeczki można robić, aby nikt nic nie wiedział, ani nie widział. A będąc w korpo, na pewno wiele widziała (i wcale nie mówię tego z własnych doświadczeń) i doskonale by sobie tutaj poradziła.
-Oczywiście, że o koszuli. No bez przesady, Kay. Nie mam już piętnastu lat-powiedziała, jakby oburzona, a tak naprawdę była wręcz rozbawiona. No, to panie nawiązały wspólną rozmowę i teraz jeśli Aspen pojawi się w pracowni, to naprawdę nie będzie wiadomo do kogo przyszła. Do tej pory raczej ploteczki uskuteczniała z Jenny, ale to chyba już się raz a porządnie zmieniło. -Pomyśl, jakbyście faktycznie chciały jakoś przystroić pracownię to też dajcie znać-dodała, bo mogła nie tyle pomóc przystroić, ale zamówić różne rzeczy. Pierwszy rok w nowym biurze to prawie jak pierwszy rok w nowym mieszkaniu - wszystko trzeba wymyślić i nabyć.
-Każdy powinien znać swój zakres obowiązków. Ale ten można zmieniać-powiedziała. Nie namawiała do tego, aby rywalizować o przodownictwo w wywijaniu igłą i nitką, ale każdy biznes ma tyle stron, możliwości, że Kay wcale nie musi siedzieć wpatrzona codziennie w laptopa, bo też chyba nie mieli aż takiego ruchu, by ilość rachunków do wpisania w księgi wymagała aż tyle czasu.
-W porządku, w porządku. -uśmiechnęła się jeszcze i dopiła swoją kawę, naprawdę ciesząc się, że z Kay również można porozmawiać i się pośmiać. Choć tak naprawdę to Fitzgerald mogłaby być jakaś sztywna, czy bojaźliwa, że Hall-Rohrbach powtórzy wszystko szefowej.

kayleigh fitzgerald
asystentka krawcowej / współwłaścicielka zakładu — Dream Sewing Supplies
26 yo — 159 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Nie mogłaby przywłaszczyć sobie pomysłu Aspen i przedstawić go tak, jakby był jej własnym i nieważne, że dostała na to zgodę od samej pomysłodawczyni. Zwyczajnie nie czułaby się z tym dobrze. Wprawdzie nie była to innowacja na skalę światową, którą można byłoby opatentować, a bardziej sprytny pomysł optymalizacyjno-racjonalizatorski, ale tak czy siak Kayleigh nie mogłaby się podpisać pod czymś, co nie wyszło od niej samej. Zresztą, w tym przypadku tak czy siak nie widziała w tym żadnych korzyści. Nie czuła potrzeby szczególnego wykazywania się i wychodzenia przed szereg. Jenny ją przecież tak czy siak znała, wiedziała, co leżało w jej zakresie i najwidoczniej coś w niej dostrzegała, skoro wyszła z propozycją tej współpracy… Także spokojnie, jeśli pomysł się przyjmie, wszystkie laury zgarnie Aspen, a Kayleigh będzie mogła z dumą opowiadać, że przy tym była!
- Albo wciągniemy to jako koszty marketingu… - rzuciła całkiem na poważnie, bo jej mózg małej księgowej już zaczynał to rozpracowywać od strony praktycznej. Być może odrobinę na wyrost. Najpierw trzeba byłoby kupić dystrybutor, może jakąś lodówkę, te wszystkie butelki prosecco (tak, prosecco, jak w salonie sukien ślubnych, jak się bawić, to się bawić!)…
- O, na pewno się odezwę! To znaczy wiesz, jeżeli będziesz miała czas i w ogóle. Myślę, że przed świętami można będzie wprowadzić tutaj trochę odpowiedniego klimatu, zwłaszcza że nie wiem, czy w moim własnym mieszkaniu będziemy mieli jakąkolwiek choinkę… - stwierdziła i zupełnie mimowolnie rozproszyła się myśleniem o tym, że nadchodziły kolejne święta, a jej życie nadal było totalnie nieogarnięte. Niewielkie mieszkanko, współlokatorzy i nawet nie zapowiadało się na to, aby mieli mieć choinkę.
- Po prostu chciałabym dać z siebie więcej… To był pomysł Jenny, ona włożyła w to większość pieniędzy i to ona jest tutaj gwiazdą. I ja nie mam z tym problemu, uważam, że świetnie się to sprawdza, ale… Każdy lubi czuć się użyteczny, prawda? – właściwie to niekazdy, z czego Kayleigh nie zdawała sobie sprawy, bo była jeszcze młoda i naiwna i najwidoczniej nie miała okazji pracować z ludźmi, którzy mieli totalnie wywalone na to, czy są użyteczni czy nie nadają się do zupełnie niczego, więc równie dobrze mogą siedzieć przez osiem godzin na tyłku i za to dostawać wypłatę. W jej głowie świat był miejscem, w którym ludzie chcieli być ambitni.

Aspen Hall-Rohrbach
ODPOWIEDZ