obecnie nie pracuje — siedząc całymi dniami w domu
31 yo — 184 cm
Awatar użytkownika
about
There is no greater sorrow than to recall in misery the time when we were happy
Dni, podczas których odwiedzał go Achilles, były kojące. Nagle przestawało się liczyć to, jak kiepski miał za sobą tydzień, jak wiele nowych siniaków zyskał na nogach i rękach, jak często znosić musiał upokarzające komentarze. Wystarczała świadomość nadciągającego dnia, by w Dante zachodziły spore zmiany, umysł się rozjaśniał a spokój począł opanowywać nerwowe ciało. Te spotkania mieli dokładnie rozplanowane, przy czym Ainsworth dobrze wiedział o wyrzeczeniach, których przyjaciel musiał się wobec tego podejmować. Wyrzeczeniach, wśród których skrywało się rozdzielanie niewielkiej ilości czasu pomiędzy pracą i opieką nad umierającym synem. Początkowo było mu głupio; walcząc z egoistycznymi pragnieniami, odwołał kilka tych szczególnych wizyt (posługiwał się zawsze kłamstwem, w którym to odwiedzić go miał brat) i zwolnił tym samym Achillesa z nieprzyjemnego obowiązku, ale z czasem zauważył, że i jemu te ich spotkania są potrzebne. Nie robili niczego szczególnego — Achilles zajmował się kwestią posiłku na ten i kolejne dni, pomagał Dante w opanowaniu kilku nowych czynności, zmuszał do nauki braille’a, wyciągał na miasto. Czasem zostawał na noc i sprawdzał, czy w pokoju Ainswortha nie zalęgły się pająki, a potem oglądali razem jakiś film. To było jednak dość męczącym zadaniem, jako że co pięć minut musieli pauzować, a Achilles znużonym głosem opowiadał Dante wszystkie szczegóły minionej sceny; nawet jeśli obaj przy tym cierpieli, chłopak z wyczekiwaniem wypatrywał tych poszczególnych, ważnych dni.
Tym razem miało być jednak inaczej. Nieoczekiwane zmiany w życiu nie potrafiły dopuścić do tegoż ukochanego przez niego spokoju, wobec czego od rana znów był zgorzkniały i zgryźliwy, odmawiając wyjścia poza teren swojego mieszkania. W oczekiwaniu na przybycie przyjaciela usiłował w dodatku samodzielnie przygotować jakiś posiłek (lub raczej odgrzać i odpowiednio zaserwować jeden z gotowców) doprowadził do wybuchu lazanii w mikrofalówce, poparzył się i w finale siedział po prostu zagniewany na kanapie, owijając obolałą dłoń mokrą, zimną szmatką. Gdy usłyszał dźwięk przekręcanego klucza, a do mieszkania wkradł się typowy achillesowy zapach, uśmiechnął się dość krzywo (a jednak radośnie). — Moi starzy chcą tu przyjść. Dzisiaj. Za dwie godziny — poinformował go nerwowo, choć było to zaledwie początkiem niezwykle stresujących wiadomości.

achilles cosgrove
dyrektor generalny — prywatnej firmy wojskowej
38 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
tragedię ma wpisaną w imię
Zawirowania ostatniego miesiąca odznaczały się w rysach jego twarzy, wyrażającej nieustannie już tylko strapienie. Przewijające się w myślach twarze, to Philemona, to Willow, to Laurissy, to Othello, to Leona czy w końcu Dante, spędzały mu sen z powiek i pchały ku krawędzi, na której czekało go już tylko całkowite szaleństwo. W chaosie tym jednak istniała jedna osoba, z którą łatwiej było mu na moment się zatrzymać i wziąć kilka głębszych wdechów i to właśnie do tej osoby zmierzał teraz zawiłą klatką schodową, nie potrafiąc już przypomnieć sobie, dlaczego zrezygnował z windy. Gdy dotarł już pod drzwi z lśniącym chłodno numerem trzydzieści dwa, wszedł jak do swego jedynego domu i bezwiednie się uśmiechnął, choć wyraz ten przepełniony był przytłaczającym zgnębieniem. - Co tu tak śmierdzi spalonym serem - rezygnując z typowego powitania, właśnie tymi słowami zdecydował się zacząć swą dzisiejszą wizytę. Uwagę od wyczuwalnego już na wejściu zapachu odciągnął po chwili widok zakopanej w skrawku materiału dłoni Ainswortha, na co zmarszczył czoło i od razu do niego podszedł, zatrzymawszy się zaraz przy kanapie. - Znowu próbowałeś gotować? - westchnął, do swojego pytania dołączając przepełnione dezaprobatą kręcenie głowy. W głosie jego skrywała się jednak nuta rozbawienia. Bez pytania sięgnął także do zranionej dłoni, która zapewne prędko została wyrwana mu z uścisku. - Za dwie godziny mówisz - wrócił do wcześniejszego tematu, tym razem kierując się do okna, które otwarłszy, wpuścił do pomieszczenia strumień gorącego powietrza. Tak jakby za każdym razem zapominał, że jedynym ratunkiem na panujące tu upały jest klimatyzacja. - To od razu dam znać Willow, że wrócę szybciej - nie podejrzewał bowiem, że w tym spotkaniu mógłby być Ainsworthowi potrzebny. Bo niby w jaki sposób?

dante ainsworth
obecnie nie pracuje — siedząc całymi dniami w domu
31 yo — 184 cm
Awatar użytkownika
about
There is no greater sorrow than to recall in misery the time when we were happy
Próbował. Udawać że żyje, że nie różni się niczym od nikogo, że daje sobie radę. Że utrata wzroku — choć tymczasowa (jakże on lubił to maniakalnie podkreślać) — nie jest w stanie odebrać mu czerpania przyjemności z wykonywania najprostszych zadań. Że te wszystkie spotykające go wypadki są zdarzeniami przytrafiającymi się każdemu, bez przerwy. I że, wreszcie, nie jest mu wcale potrzebny współlokator. Poszukiwania odpowiedniej osoby były w dodatku procesem dość osobliwym, bo albo to Dante miał zastrzeżenia, albo Achilles. Nie mogąc dojść do porozumienia odprawiali każdego, aż wreszcie w całym mieście poczęło brakować chętnych do zajęcia dużego i przytulnego pokoju. — Czy to przypadkiem nie ty mówiłeś mi, że mam przestać się mazać i nauczyć się tego wszystkiego? — prychnął z urażeniem, w istocie prędko cofając poszkodowaną dłoń. Nie miał pojęcia w jakim była stanie, nie miał pojęcia, jak odnajdzie w kuchennych szafkach maść na poparzenia, ale za nic w świecie nie zamierzał prosić Achiellesa o pomoc. Może Elle. Może znów zadzwoni do niej.
Ciało jego wzdrygnęło się lekko, gdy napotkało podmuchy morskiego wiatru, lecz przy tym wszystkim Dante nie zmieniał ani pozy, ani całego swojego nastawienia. — Słuchaj, zadzwonił do mnie, bezczelny, mówiąc, że przyjdą. Nie, nie zapytał, po prostu oznajmił. Bo byli w k o ś c i e l e i rozmawiali sobie z tym swoim bogiem, który im powiedział, że może jednak ich syn zdążył się już zmienić. Tak mi powiedział. Dużo czasu minęło, miałeś czas zaakceptować boski plan — począł przedstawiać swą historię żywym tonem, machając przy tym zdrową dłonią. Był oburzony. Wściekły. Przerażony. I to chyba najbardziej było widoczne. — No to ja mu na to, że niczego sobie nie przemyślałem, że jestem zajęty i nie chcę ich widzieć, ale on, wyobraź sobie, w ogóle mnie nie słuchał. Jasper, fałszywa gnida, dał im mój adres— relacjonował, tonąc pośród gwałtownie wypowiadanych słów. — No to spanikowałem i mówię, że nie mieszkam sam, tylko z kimś. I że jesteśmy w związku. Na co on, że cóż, to nie PO BOŻEMU, ale chętnie poznają tę dziewczynę. Więc mu tak jakoś nagle powiedziałem, że to nie dziewczyna, bo naprawdę nie chcę, żeby przychodzili, ani dzisiaj, ani kiedykolwiek — wśród zalet tejże przyjaźni leżało przekonanie, że Achilles nie będzie usiłował skłonić go do zmiany zdania. Każdy w jakiś sposób usiłował wpłynąć na jego relację z rodzicami, ale czy mógłby kiedykolwiek wybaczyć im to, że wyparli się go, gdy miał ukończone żałosne osiem lat? I że odmówili złożenia mu wizyty po tym całym wypadku twierdząc, że jest to jego karą za grzechy, które musi odpokutować? — A on się zaśmiał. Powiedział, że nie muszę w tak paskudny sposób kłamać i że będą o piętnastej. No i nie wiem co teraz — zakończył wzdychając, przy czym najlepszym planem zdawało się mu zaryglowanie drzwi i udawanie, że zdążył dokądś przed nimi uciec.

achilles cosgrove
dyrektor generalny — prywatnej firmy wojskowej
38 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
tragedię ma wpisaną w imię
Odnosząc wrażenie, że nie robili nic poza ciągnięciem wiecznych sprzeczek, czasem dziwił się, że to właśnie z Ainsworthem najchętniej spędzał czas. Nie było w tym przecież żadnej logiki. - Ale nie poprzez piromanię - westchnął, czasem przeklinając Dante za to, że był prawnikiem i wykorzystywał słowa Achillesa przeciwko niemu. Tak się przecież nie dało żyć. Od czasu jego wypadku, czyli odkąd zaczęli spędzać ze sobą większość czasu, musiał wykształcić w sobie zdolność umiejętnego odpierania słownych ataków i był coraz bardziej pewny, że jak pójdzie tak dalej, sam aplikować będzie mógł na adwokata.
W częściowym skupieniu wsłuchiwał się w wytaczane z gniewem opowieści, obserwując go kątem oka. Częściowo, bo umysł jego wciąż w większym stopniu pochłaniała choroba Philemona i to, jaką zmianę w jego życiu miała ze sobą wkrótce przynieść. - Nie dziewczyna to co, kot? - prychnął jedynie, póki co wstrzymując się przed dalszym komentarzem. Zdawało się, że z całej usłyszanej historii wyłapał tylko ten jeden szczegół. - Nie wiem Dante, ja też bym ci nie uwierzył. Szybciej w tego kota niż to, że masz faceta - zaśmiał się w końcu, tak swobodnie i szczerze, czyli tak, jak nie śmiał się od ostatnich kilku tygodni. Nigdy o tym wprost nie rozmawiali, ale ze strzępków mniej lub bardziej poważnych rozmów Achillesowi udało się nakreślić pewien konkretny obraz tego, jakie jego przyjaciel miał podejście do tego typu relacji. I choć musiał przyznać, że skrajnie różnili się w tym przypadku, tak nigdy mężczyzny za to nie skrytykował. Wyśmianie go natomiast było czymś całkiem innym. - No, teraz to po prostu mój drogi, masz paskudnie przerąbane. Musisz w dwie godziny znaleźć sobie chłopaka i przy tym nie zwymiotować, a szybciej to udałoby ci się dostać na księżyc - przyznał, bezskutecznie próbując zachować powagę. Znów parsknął śmiechem i pokręcił głową, opierając się o parapet, nad którym wciąż przepływało obrzydliwie ciepłe powietrze. - Nie wiem, coś się tu szybko ogarnie do jedzenia, o ile nie planujesz podać im tego spalonego sera, możemy też przećwiczyć wszystkie skurwielskie pytania, jakimi cię zaatakują albo też możemy wybrać się do Tasmanii - przedstawił mu najrozsądniejsze rozwiązania, już z większą powagą.

dante ainsworth
obecnie nie pracuje — siedząc całymi dniami w domu
31 yo — 184 cm
Awatar użytkownika
about
There is no greater sorrow than to recall in misery the time when we were happy
Gdyby tylko chodziło o rodziców, zachowywałby się inaczej. Prawdopodobnie. Wbijając swe ciało w kanapę rozmyślał nad tym, czy zdecydowałby się stawić im czoła jakiegokolwiek innego dnia, kiedy wszystko byłoby względnie w porządku, a echo wypadku nie prześladowało go z maniakalnym wręcz oddaniem. Mógłby przecież wyjść — i wyszedłby — samotnie bądź z Achillesem; wyszedłby i nie wracał do późnego wieczora bądź przez kilka kolejnych dni, unikając ich z widoczną przesadą. Mógłby też wybrać się do nich — tak byłoby lepiej, bo zyskałby przewagę — wygarnąć wszystkie przepełnione goryczą pretensje i liczyć na to, że jakoś się sprawy ułożą. Jednakże skoro dwadzieścia lat temu nie potrafili odnaleźć w sobie krzty miłości do niego, a dziś jego myślami kierowało przerażenie, zdecydował się na najgorsze rozwiązanie z możliwych. Czy bowiem całe to komiczne kłamstwo miało przysłużyć się czemukolwiek dobremu? Nie, nie, a mimo to nie zamierzał ze swego dziecinnego planu rezygnować.
Wiem, wiem, to strasznie głupie — potwierdził kiwając energicznie głową, lekko uśmiechając się na wzmiankę o kocie. Być może Achilles miał rację i całe to oszustwo miało zostać prędko zdemaskowane, ale musiał zaryzykować. Po prostu. — No wiesz, pomyślałem że… może… — lekkie skrępowanie zabarwiło jego słowa, a ręce mimowolnie sięgnęły po jedną z poduszek, by odnaleźć jakieś rozpraszające zajęcie. Nie uważał, by w prośbie, którą między kolejnymi zdaniami posłał Achillesowi, było cokolwiek złego czy niewłaściwego — miał wyświadczyć mu prostą przysługę, ot co. — Do jedzenia? — powtórzył za nim ze zdumieniem, kręcąc głową. — Nie podałbym im nawet tej pieprzonej, spalonej lazanii, Achilles! — wykrzyknął z oburzeniem, bo nie tak to wszystko sobie wyobrażał. Nie zamierzał podchodzić do sprawy rozsądnie i dojrzale, nic z tych rzeczy. — Chcę tylko, żebyś tu ze mną na nich poczekał, a jak… a jak przyjdą, to… Nie wiem, możesz się rozebrać, przecież mi to wszystko jedno, poczekam w swoim pokoju, owiniesz się ręcznikiem i im otworzysz. Mówiąc, że są za szybko i że ja jestem jeszcze pod prysznicem. Uciekną tak prędko, że nie zdołają nawet zapamiętać twojej twarzy i cóż, dadzą mi spokój na kolejne sto lat — wyjawił mu swój plan z widocznym zacięciem, wierząc w to, że tak byłoby najprościej. Najszybciej. Bo jak to miałby z nimi o tym rozmawiać? Nawet jeśli Achillesa uwielbiał nieco mdliło go na myśl, że mieliby odstawiać przed jego rodzicami jakiś nieco bardziej śmiały teatrzyk.

achilles cosgrove
dyrektor generalny — prywatnej firmy wojskowej
38 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
tragedię ma wpisaną w imię
Na tym konkretnym polu nie mógł popisać się swoją pomysłowością i obeznaniem, jako że rodziców utracił wiele lat temu, wraz z synowskim poczuciem przyzwoitości. Nie wiedząc więc, czy państwo Ainsworth (kiedy określał ich tym mianem i generalnie denerwował się ich rychłą wizytą, czuł się nagle dwadzieścia lat młodszy i pięćdziesiąt lat głupszy) zasłużyli sobie na podobne traktowanie ze strony Dante, próbował podejść do sprawy ze zdrowym rozsądkiem, ograniczając go jednak do niewinnych sugestii, a nie ingerując bezpośrednio w jego decyzje. - Że co? - zapytał z zaciekawieniem, zachęcając go tym samym do dokończenia swych nagle urwanych słów. Nie domyślał się nawet, o co takiego mógłby teraz zapytać, co zaproponować, jako że cała ta sytuacja była dla niego ciężka do zrozumienia. Rozbawiło go natomiast skrępowanie bruneta, co przy sprawnym wzroku, Dante mógłby wyczytać z niewielkiego uśmiechu tańczącego mu w kącikach ust. - Ale… Nie rozumiem - odrzekł skonsternowany, z płomiennym zapałem starając się za nim nadążyć, lecz bezskutecznie. Dotychczas był przekonany, że Ainsworth planuje ich przyjąć i że to właśnie z ich powodu wypełnił mieszkanie niemożliwym do zniesienia zapachem spalonego jedzenia. Wydawało mu się nawet, że w wyrazie jego twarzy dostrzegł szczerą chęć poprawienia z nimi swych stosunków, ale w obliczu wyznania padającego przed momentem, zwyczajnie zgłupiał. A następnie, za sprawą najnowszych wyjaśnień, oburzył się, odskoczył od parapetu tak, jakby ten go poparzył i wyprostował jak struna - Nie chcę się rozbierać przed twoimi rodzicami - zakomunikował mu, nie spodziewając się, że kiedykolwiek z jego ust padną podobne słowa. Teraz już w zupełności czuł się na szesnaście, czternaście lat, bo tylko wówczas rozważało się tak skrajnie absurdalne zagrania. W końcu… rozbieranie się, udawanie pary, chęć dopieczenia komuś… Były to bardzo osobliwe metody dla trzydziestolatka na przyjęcie swoich rodziców. - Dante, chryste, chyba nie do końca przemyślałeś to wszystko. Zastanów się nad tym, o co mnie prosisz, okej? Tak… tak n a p o w a ż n i e zastanów. Masz na to w końcu aż dwie godziny - poradził mu, dochodząc do nadzwyczaj przykrego wniosku, że gdyby Ainsworth poprosił o to samo po raz drugi, ale tym razem ze struprocentową pewnością, że jest to najlepsze rozwiązanie, Achilles zapewne by się zgodził. Najwidoczniej cały czas miał to przeklęte czternaście lat.

dante ainsworth
obecnie nie pracuje — siedząc całymi dniami w domu
31 yo — 184 cm
Awatar użytkownika
about
There is no greater sorrow than to recall in misery the time when we were happy
Miewał sporo momentów zgubnej śmiałości, kierowanych nie tylko naiwnością, ale zwykłą potrzebą posiadania rodziców. Zazdrosnym wzrokiem wpatrując się w Jaspera usiłował nieraz doprowadzić do pojednania z ludźmi, którzy sprowadzili go na ten świat, jednakże każda taka próba kończyła się spektakularną porażką. Wszystko sprowadzane było do tamtych mglistych dni, pochodzących jakby z innego życia, kiedy to mając lat osiem nie tylko po raz pierwszy doświadczył przemocy fizycznej — matka pozostawiła na jego policzku ślad swej dłoni — ale i agresywnie spakowany w szkolny plecak usłyszał, że wobec swej niewdzięczności ma prawo odnaleźć sobie inny dom. Gdyby nie Cassie, będąca mu najbliższą przyjaciółką, ściągnąłby na swoją rodzinę opiekę społeczną (kiedy myślał o tym teraz niezwykle żałował, że tak właśnie się nie stało), lecz dzięki niej zyskał kilka miesięcy namiastki rodzinnego ciepła. No ale w końcu do domu wrócił, lecz niewiele spraw uległo poprawie — wieczne wyrzuty, porównania z Jasperem, krytyka za wszelkie wybory. Jego rodzice popadali w coraz większy religijny fanatyzm, a on chcąc zwrócić na siebie ich uwagę to starał się ich zadowolić, to łamał podstawowe zasady. Choć do niedawna tliła się w nim jednakże jeszcze nadzieja na to, że kiedyś uda im się wreszcie zacieśnić więzi, a także pozbyć wszelkich źdźbeł przeszłości nasiąkniętych trucizną, ów marzenia runęły, gdy po raz drugi kompletnie się od niego odwrócili w chwili, w której najmocniej ich potrzebował. Nie byłby już więc w stanie brać pod uwagę tego, że cokolwiek mogłoby się zmienić, że mogliby go przeprosić i choć przez chwilę potraktować jak swego syna, a tak przynajmniej twierdził. Gdzieś w głębi swej duszy liczył jednakże na to, że świat go czymś zaskoczy, że wręczy mu to upragnione poczucie, że wcale nie był dzieckiem niechcianym. — Że, kurwa, nienawidzę cię czasem, moglibyśmy poudawać, że jesteśmy razem. I zanim powiesz, jakie to głupie i dziecinne, to się chwilę nad tym zastanów, dobra? Bo to naprawdę ułatwia życie, to znaczy takie zapewnienia, że się kogoś ma. I ja tak jakby już skłamałem kilku osobom, że jesteś moim chłopakiem — wyrzucił z siebie na wdechu, poprzez palce przeplatając w tym czasie frędzle poduszki. Nie sądził, że byłby kiedykolwiek niektóre zdania wypowiedzieć. Nie uważał tym samym, by najgorszym aspektem ów pomysłu było samo udawanie — nie miałby z tym problemu — a jednak to, że ucierpieć na tym miała jego reputacja. Ludzie mieli zacząć gadać między sobą, oceniać go i jego preferencje seksualne, a on musiał utwierdzać ich w przekonaniu, że należy do tego nowomodnego pokolenia nastawionego na wszelakie eksperymenty. Niekoniecznie jednak przerażało go tak, jak przypuszczał, że będzie — chciał raczyć się samotnością, prywatnością, a gdy tylko komuś sporadycznie wspominał, że ma faceta, ludzie przestawali się jego życiem interesować. — Chcę, żeby tu przyszli. Zobaczyli, przekonali się, że to wszystko nie ma sensu i że musimy definitywnie zerwać kontakt — odparł spokojnie, acz z wysoką powagą, bo była to dla niego istotna sprawa. To, by rodzice dali mu w końcu spokój. Bądź nagle odnaleźli w sobie miłosierdzie, przy tym ostatnim, najgorszym sprawdzianie. — Zastanowiłem się. Przemyślałem to sobie dobrze, bo rano dzwonili do mnie z kliniki w sprawie operacji i uznałem, że jeśli cokolwiek ma z tego wyjść, to muszę raz na zawsze zostawić swoją rodzinę w tyle. Rozumiesz? Przecież to nic takiego, Achilles! Kilka kłamstw i głupich zapewnień, żeby mogli zrozumieć, że nic mnie z nimi już nie łączy — odparł nieco gniewnie, tracąc już cierpliwość. Jeśli Achilles tego nie rozumiał, jeśli było to dla niego aż tak straszną perspektywą, nie zamierzał tracić czasu na dalsze przekonywanie go o swoich racjach — sprawa ta nie była warta kolejnej ich kłótni, która mogła z całej tej rozmowy wyniknąć. — Ale skoro to dla ciebie problem, to poproszę kogoś innego, nie ma sprawy. Tak się składa, że poznałem ostatnio jakiegoś faceta, który jest w tych sprawach, ehm, bardziej otwarty i pewnie nie miałby z tym problemów — co prawda proszenie Terry’ego było kompletną głupotą, której wcale by nie podołał, ale był jednocześnie jego jedyną opcją.

achilles cosgrove
dyrektor generalny — prywatnej firmy wojskowej
38 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
tragedię ma wpisaną w imię
Konsternacja niczym kurz osiadająca na rysach twarzy rozwiała się w powietrzu jak za podmuchem wiatru, kiedy dotarły do niego wyjaśnienia, o które sam poprosił, a których wcale słyszeć nie chciał. Pył podrywający się do góry i tańczący tam chwilę w słońcu tłumionym przez rozgrzaną szybę okna, opadł ostatecznie na jego usta w formie niewysublimowanego oburzenia. - Co? KOMU powiedziałeś, że jesteśmy parą? - och, oczywiście, że nowina nie mogła skończyć się niczym innym, jak natychmiastowym obruszeniem się Achillesa. Nie był przygotowany na tego typu rewelacje, bo w końcu… jak mógłby? Jak, na miłość boską, jak miałby się choćby domyślać? - Oszalałeś? - dopełnił swe wzburzenie jeszcze takim mało delikatnym pytaniem, które posłał mu niemalże litościwie. Liczył bowiem na to, że mężczyzna odpowie twierdząco. Byłoby to teraz dla nich jedynym ratunkiem.
Przemierzając w zdenerwowaniu niewielki odcinek mieszkania, gromił go co rusz morderczym spojrzeniem, wściekając się dodatkowo na fakt, że równie dobrze ukierunkowywać mógłby je w ścianę, jako że Dante i tak nic z tego nie był w stanie dostrzec. - Nic takiego? Cholera, Dante, rozmowa to nic takiego. Dlaczego nie możesz z nimi po prostu porozmawiać? - starając się wyłożyć mu to w jak najbardziej rozsądny sposób - to jest rozsądny na ten moment, czyli kiedy całe ciało rozpalała złość - zatrzymał się między kuchnią a salonem, za wszelką cenę starając się okiełznać uniesienia głosu. Tyle że, jak widać, do Ainswortha dzisiaj nic nie mogło dotrzeć, o czym Achilles przekonał się już po chwili, słysząc o jakimś żigolaku! - Co? Jakiego faceta? Zabłądziłeś do burdelu? - innych wniosków na ten moment wyciągnąć nie potrafił - brzmiało to wszystko bowiem dość jednoznacznie i nieodpowiednio. Do mozaiki zaskoczenia, gniewu i żalu doszedł także nieco inny kolor - Achilles bowiem poczuł się nie na żarty dotknięty. Nie tylko bowiem Ainsworth umniejszał jego oddaniu tej przyjaźni, ale też porównywał go do obcego człowieka, rzekomo dużo lepszego od Cosgrove’a! Było to naprawdę nadzwyczaj raniące.

dante ainsworth
obecnie nie pracuje — siedząc całymi dniami w domu
31 yo — 184 cm
Awatar użytkownika
about
There is no greater sorrow than to recall in misery the time when we were happy
Czego oczekiwał? Czy raczej, czego mógł oczekiwać po zadaniu tak abstrakcyjnego pytania? Wsłuchując się w padające kolejno słowa, niosące w sobie to gniew, to jakiś promień nadziei na usłyszenie — żartowałem — sam już nie był pewien, o czym wcześniej myślał. Zdawało się mu to wszystko bzdurą tak wielką, że kompletnie nieistotną. Bo, gdyby na przykład Elle poprosiła go o to, żeby przedstawił się komuś, jako jej chłopak, nie miałby z tym najmniejszego problemu. Albo gdyby w barze zaczepiła go jakaś nieznajoma, błagając o chwilowe wsparcie — najpewniej po to, by uciec przed maniakalnym natrętem — nie dostrzegłby niczego złego w tym, by odnaleźć się w roli jej troskliwego chłopaka. Ale. Ale czy nie miałby jednakże problemu w sytuacji, w której to jakiś mężczyzna, nieważne jaki, poprosił go o coś takiego? — Właścicielce pensjonatu. Tamtej parze, która przyjechała do Australii z Norwegii. Ryleigh, tej która sprzedaje w markecie. No i pani Caddel, która mieszka na parterze — wyliczył spokojnym głosem, wciąż rozmyślając nad granicą swojej tolerancji. Nie, zdecydowanie nie zgodziłby się na odgrywanie roli czyjegoś faceta, to znaczy — w żadnej innej sytuacji, niż ta. Mógłby śmiało założyć, że gdyby Achilles poprosił go o wyświadczenie podobnej przysługi, zgodziłby się bez zastanowienia, ale byłyby to słowa niezwykle wygodne — wiedział po prostu, że Cosgrove nawet będąc pod wpływem alkoholu nie złożyłby mu podobnej propozycji. — O co ci chodzi? Aż tak bardzo mierzi cię jedno, niewinne kłamstwo? Nie proszę cię przecież, żebyś poszedł ze mną do łóżka, a o to, żebyś jednym słowem potwierdził moją wersję wydarzeń — starał się w sposób powściągliwy podchodzić do swej irytacji, bo jeśli zamierzał nadal Achillesa o to wszystko błagać, to przecież nie powinien posługiwać się gniewem, prawda? — Przecież to nic takiego, zupełnie niewinna sprawa. Nic złego z tego nie wyniknie — czyżby Achilles aż tak przejmował się możliwymi plotkami? Jego rodzice nie chwaliliby się tą fatalną wieścią nikomu, więc to też nie tak, że cała tutejsza społeczność miała już kolejnego dnia poddawać ich związek ocenie. — Bo nie — wymamrotał, ze zdenerwowania zaplatając już supły na frędzlach tandetnej poduszki. Bardziej interesowało go teraz to, kto kupił mu tak kiczowatą rzecz niż to, że Achilles za niecałe pięć minut opuści jego mieszkanie, a on zostanie rzucony wilkom na pożarcie. Ton jego głosu jednakże jasno wskazał, że nie jest to wcale sprawa błaha, że nie jest dla niego jakkolwiek łatwa. Wśród rzeczy, a raczej osób, których tak naprawdę szczerze się bał, znajdował się nie tylko Michael Kemper, lecz także jego rodzice. — To znaczy jasne, mógłbyś z nimi spróbować porozmawiać — rzekł wzruszywszy ramionami, niechętnie, nie chcąc po prostu, by Achilles go zostawił. Może miał rację, może jednak nie miało być aż tak źle? Może zmienili się, może zmądrzeli, może w końcu, po raz pierwszy, mogliby poczuć się jak prawdziwa rodzina? — Ma na imię Terry. I poznaliśmy się w sklepie, bo mi p o m ó g ł, kiedy ty kazałeś się mi jebać — pożalił się cierpko, wiedząc naturalnie, że ubarwił tę opowieść nieprawdziwym zdarzeniem, ale cóż, nadal miał mu za złe to, że tamtego dnia nie potrafił znaleźć dla niego czasu.

achilles cosgrove
dyrektor generalny — prywatnej firmy wojskowej
38 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
tragedię ma wpisaną w imię
Należało zapewne zastanowić się, dlaczego dla Achillesa sama idea udawania czyjegoś partnera - j e g o partnera - wydawała się tak nieodpowiednia i oburzająca. Odpychająca wręcz, jak można by po zademonstrowanym przed momentem zachowaniu pomyśleć. Tyle że Cosgrove ani myślał rozkładać to na czynniki pierwsze, a z całą pewnością nie zamierzał wiązać swej (zdecydowanie zbyt przesadzonej) reakcji z Othello, z którym to przecież, kilka wieczorów temu, niemal przekroczył tę konkretną granicę, o której chyba nie potrafił już zwyczajnie żartować. - Wiedziałem! Wiedziałem, że coś tu nie gra, kiedyś mnie zapytała, czy łóżko w twoim pokoju jest wygodne - chodząc z podenerwowaniem z jednego kąta pomieszczenia do drugiego, oznajmił lekko zaaferowany, nie wspominając już o odpowiedzi, jakiej wówczas udzielił właścicielce pensjonatu, kiedy stał tak przed nią zbity z pantałyku. Owszem, bardzo wygodne i nie słychać sprężyn. A o sprężynach napomknął tylko i wyłącznie w kontekście siadania na materacu, choć teraz zdawało mu się to nadzwyczaj niefortunnym wyrażeniem. - Dlaczego nie mogłeś powiedzieć mi wcześniej? - spytał po chwili, podczas której w całkowitej ciszy analizował zasłyszane informacje. Usiadł nawet na fotelu, oparł kostkę o kolano drugiej nogi i przybrał ten karykaturalny wyraz dogłębnie zamyślonej twarzy, udekorowanej palcem wskazującym stukającym o brodę i zmarszczonym czołem. Wyglądał tak, jakby właśnie rozwikłał zagadkę istnienia wszechświata. - Chciałem się z nią umówić. Z Ryleigh. Ale ona nie była w ogóle zainteresowana i uznałem, że jest lesbijką - dodał powoli, mrużąc przy tym oczy. Brzmiał idiotycznie, z czego doskonale zdawał sobie sprawę, ale obecnie jego uwagę przyciągały całkiem inne kwestie. - O nic mi nie chodzi! - zaperzył się nagle, drastycznie wyrwany z zamyśleń tym wyrażeniem o pójściu z Dante do łóżka. Wyskoczył nawet z fotela jak poparzony, choć zupełnie nie miał ku temu powodów. Bo Dante, tak jak to zresztą podkreślił, niczego takiego wcale mu nie proponował. - Dobra, w porządku - odrzekł niespodziewanie, przybierając już całkiem inny, wyważony ton głosu. - Naprawdę, nie ma problemu. Ale przyjdziesz w niedzielę do mnie i Willow na obiad i jej o tym opowiesz - postawił swój warunek, nie chcąc po prostu, by przypadkowo usłyszała o tym wszystkim od jakiejś przeklętej Ryleigh z marketu. Wypuścił następnie z piersi głośno powietrze i postanowił nie mówić już nic na temat rodziców mężczyzny, a przynajmniej chwilowo. - Świetnie. Skoro pomógł ci w zakupach i jest tak bardzo otwarty na wszystko, to życzę wam szczęścia - odrzekł sucho, początkowo chcąc dodać jeszcze “...życzę wam szczęścia, jak już cię porwie i zmusi do ślubu ze swoimi kukiełkami”, ale ostatecznie uznał, że byłby to bardzo niesmaczny i w szczególności nieśmieszny żart, patrząc na doświadczenia Ainswortha. Podszedł do niego następnie zrezygnowany, nie mając siły się już o cokolwiek sprzeczać i kucnął. - A teraz pokaż mi tę swoją rękę - westchnął i nie czekając dłuzej na pozwolenie bruneta, po prostu ujął jego dłoń, odwinął ją z wilgotnego materiału i wnikliwie obejrzał. Maszerując następnie do zamrażarki, wyciągnął kostkę lodu, sięgnął po przewieszoną na oparciu krzesła szmatkę i tym razem zajął już miejsce obok Ainswortha na kanapie, układając uszkodzoną rękę na suchym materiale i krążąc po zaczerwienionej powierzchni zamrożonym sześcianem wody. Ta jego durna szmatka nabrała już przecież temperatury pokojowej, co skwitował przeciągłym westchnieniem pełnym rozczarowania. Później pozostawało mu tylko poszukać w szafce odpowiedniego preparatu na poparzenia i przyszykować coś do jedzenia, nie tylko w celu zwalczenia głodu, ale też zajęcia czymś myśli do czasu przybycia Państwa Ainsworth. Nie spodziewał się, że aż tak będzie denerwować się ich wizytą. Gdy więc po pomieszczeniu rozniósł się wkrótce później dzwonek domofonu, drgnął niespokojnie i z ogromną niechęcią pozbył się ubrania, przeklinając przy tym cały czas bruneta i w końcu owinął się w pasie ręcznikiem. Nie wierzył, że n a p r a w d ę realizował jeden z najbardziej idiotycznych planów mogących zaistnieć, ale pozostawało mu solennie wierzyć w jego powodzenie i - tym samym - rychłą ucieczkę rodziców mężczyzny. Co, naturalnie, się nie stało. Kiedy bowiem uchylił drzwi wejściowe, tłumacząc pośpiesznie, że Dante i on są teraz zajęci i te odwiedziny trzeba przełożyć, szanowna pani Ainsworth pchnęła je niespodziewanie do przodu i stanowczo wkroczyła do środka, ciągnąc za sobą swojego męża i upominając Achillesa, że rodziców po prostu wyganiać nie można i nie zajmą im wcale dużo czasu. Nie potrafił nawet stwierdzić, co było gorsze. To, że musiał podzielić się z nimi przygotowanym wcześniej spaghetti, że Dante początkowo zamknął się w łazience i Achilles przez to nie mógł włożyć na siebie żadnych ubrań, że przebywał z jego rodzicami s a m przez przeszło dwadzieścia minut, czy to, że panu Ainsworth spadł na kolano Cosgrove’a gorący makaron, przez co Achilles poderwał się z zaskoczenia do góry, gubiąc tym samym swój ręcznik.

dante ainsworth
obecnie nie pracuje — siedząc całymi dniami w domu
31 yo — 184 cm
Awatar użytkownika
about
There is no greater sorrow than to recall in misery the time when we were happy
W pewnym sensie mogłoby to być zastanawiające; wystarczyłoby kilkanaście kolejnych minut głośnych protestów, by z ust Dante poczęły wydobywać się jawne kpiny względem nazbyt potężnej niechęci względem tak absurdalnej sztuki teatralnej. Tym bardziej, że on sam naiwnie uważał, że jest całkowicie pewien własnej orientacji i uczuć — wyłącznie przyjacielskich — jakimi Achiellesa obdarzał. Nazbyt zdenerwowany wizytą rodziców nie był jednak w stanie skupić się na jakichkolwiek drobnostkach, dlatego też westchnął głośno, by ukazać mężczyźnie swą irytację. — Ty. Ty się chciałeś umówić. Kurwa, Achilles, nie wygłupiaj się, kiedy ty ostatnio byłeś na jakiejś randce? — prychnął, żałując, że nie jest w stanie wywrócić przy tym oczyma. Przecież to nie on odpowiadał za jego brak życia towarzyskiego; nie, Achilles samodzielnie utkał dla siebie los smutnego samotnika. — Niczego ci nie powiedziałem, bo po pierwsze było to niezwykle zabawne, a po drugie nie sądziłem, że jest o czym. Chociaż raz w pewnym sensie o tym wspomniałem, wiesz? Wtedy, kiedy powiedziałem ci zdziwiony, że zaskakuje mnie otwartość ludzi w tym staroświeckim miasteczku — rzucił ze śmiechem, pewien jednak, że Chilly nawet go wówczas nie słuchał; ciężko jednak było się mu dziwić, skoro gdzieś tam czekała na niego Willow i umierający syn, któremu nie sposób było pomóc. — Oczywiście, że jej powiem. I razem będziemy się z tego śmiać — prychnął, wdzięczny jednak niezwykle za to, że przyjaciel ostatecznie postanowił się poddać i uratować go tym samym przed wykonaniem telefonu do mężczyzny poznanego w sklepie. Tym bardziej, że znając swoje szczęście podejrzewał, że znów mógł przyciągnąć do siebie jakiegoś świra, heh. Całkiem możliwe więc, że ten niewypowiedziany dowcip trafiłby w jego gusta i Dante szczerze by się zaśmiał. — Nie musisz się martwić, Chilly, wolę dręczyć ciebie — pozwoliwszy na to, by uśmiech rozbawienia przyozdobił jego twarz, dość niechętnie zwrócił ku niemu swą dłoń; nienawiść związana z koniecznością przyjmowania pomocy na kilka długich chwil uciszyła go, odebrała mu pozorny rezon i wprawiła w dziwny stan melancholii. Jeszcze tylko kilka miesięcy. Kilkadziesiąt dni i odzyska wzrok, a więc i dawne życie.


Nie sądził, że przyjdą. Nie sądził także, że Achilles wytrzyma w swej obietnicy; pewność, że ten opuści jego mieszkanie po zaledwie kwadransie sprawiła, że poczęło go to wszystko jakoś denerwować. Wściekając się na niego o byle błahostki dostrzegał, że złość ta nie wiąże się wcale z wizytą rodziców, a jedynie całym tym przedstawieniem. Czy słowa na pewno wystarczą? Czy będą musieli przekroczyć jakieś granice przyjaźni, czego Chilly nie wybaczy mu nigdy? Powtarzał sobie, że jest gotowy na wszystko, że da sobie radę, lecz gdy tylko do jego uszu dotarły irytujące powitania matki (jakim cudem nie uciekła na widok Achillesa?), czmychnął do łazienki i zakluczywszy się uznał, że nigdy z niej nie wyjdzie. Miał prawie trzydzieści lat, odnosił sukcesy w zakresie prawa i zarabiał więcej, niż jego rodzice wspólnie byliby w stanie zgromadzić przez rok, a mimo to się ich bał. Cholera. Dopiero pisk matki i oburzony ton głosu ojca zmusił go do powrotu do salonu, choć robił to wyłącznie dla Achillesa. By ten przypadkiem wobec całej tej katastrofy nie postanowił zerwać z nim kontaktu. — Donatello Lazarusie Ainsworth, przestań zachowywać się jak dziecko! — ryknęła matka, co Dante zdołał skwitować tylko nieśmiałym “ale”. — Nie wiem ile mój syn panu płaci za cały ten teatrzyk, ale będzie lepiej, jeśli zostawi nas pan samych — dodał ojciec, a Dante mógł sobie tylko wyobrazić, jak tym swoim surowym wzrokiem spogląda to na niego, to na Achillesa. — Wymyślić coś tak potwornego, tylko żeby nas zranić… — mruczała matka pod nosem, gdy Dante znów próbując coś powiedzieć wydukał tylko “ale”. — Niechże pan założy spodnie, przyjmować gości w takim stanie… — dodał w tym wszystkim ojciec, gdy matka jęczała: —... do kościoła, taki widok, boże dopomóż… — a Dante rozumiał kompletne nic. I stał jak idiota, nie potrafiąc wydobyć z siebie jakkolwiek sensownego zdania. — Jesteś taki okropny, Donatello, jak możesz nas tak traktować? Biednych, schorowanych rodziców, tyle dla ciebie zrobiliśmy… — pozostawało się tylko zastanowić, jakim cudem wytrwali początkowe dwadzieścia minut w względnej ciszy. I co sprawiło, że nagle tak potwornie spanikowali.

achilles cosgrove
dyrektor generalny — prywatnej firmy wojskowej
38 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
tragedię ma wpisaną w imię
Czasem lubił na niego zerkać; kiedy liczył pokonane w mieszkaniu kroki, mające później posłużyć mu za drogowskaz w dotarciu do kuchni. Kiedy niesiony dumą samodzielnie próbował nalać do szklanki wody, trafiając jej strumieniem na blat, podłogę i swoje stopy. Kiedy zakładał skarpety nie do pary lub wciskał na prawą nogę lewy but i płonął rumieńcem, wierząc, że Achilles nie dostrzegł tej chwilowej pomyłki. Teraz natomiast, widząc, jak kęs po kęsie zżera go panika, jak nie potrafi odpowiednio wysłowić się przy swych rodzicach, jak braknie mu słów i powietrza, błyskawicznie musiał ściągnąć z niego wzrok. Jeśli przy udzielaniu zgody na całą tę maskaradę czuł się jak dziecko, tak teraz, kiedy stali z opuszczoną głową i pozwalali strofować się jego matce, był już chyba samym niemowlakiem. - Nie zostawię was samych. Jestem bardziej jego rodziną, niż wy kiedykolwiek byliście - sprzeciwił się wreszcie, w reakcji na polecenie o wyjściu z mieszkania. Wyprostował ramiona i uniósł głowę - wzrostem przewyższał ojca Ainswortha o jakieś dwadzieścia centymetrów. Matkę o co najmniej trzydzieści pięć. Pięćdziesiąt pięć centymetrów przewagi nie pozwalało mu wysłuchiwać ich roszczeń bez słów obiekcji. Nie uważał już, by rozmowa z tymi ludźmi była dobrym pomysłem. - I niczego nie założę, jestem u siebie, to państwo tu wtargnęli - odrzekł niezłomnie, gdy wciąż - to jest od czterech bardzo długich minut - dociskał do ciała duży, bawełniany ręcznik, związany supłem z dwóch przeciwległych końców zaraz nad biodrem. Drugi raz nie zamierzał dać mu opaść, choć z sekundy na sekundę coraz bardziej uważał, że chyba powinien. Że by się im to należało. - Wyjdę dopiero, jak sam mnie o to poprosi - oznajmił wreszcie, w końcu decydując się na niego spojrzeć. Wątpił, by przedstawiona sytuacja miała mieć miejsce - Dante zdawał się nie potrafić mówić nic więcej, jak tylko krótkie i nędzne “ale”. Podchodząc do niego czuł, jak ręcznik nieprzyjemnie plącze się między jego nogami - trudno. Zbyt już był wzburzony, by przejmować się jakimkolwiek fizycznym dyskomfortem. - Mam wyjść? - spytał, znajdując się ledwie krok od niego. Wkrótce i ten dystans zniwelował, nieznacznie nacierając swoją klatką piersiową na jego tors i zniżając się do jego ucha. Udawać, miał u d a w a ć. Dante sam poprosił go, by udawał. - Mam wyjść, Dante? - powtórzył szeptem, sunąc delikatnie prawą dłonią po jego nadgarstku, łokciu, ramieniu. Jeśli udawał, to dlaczego wzdłuż kręgosłupa rozeszło się przyjemne, dawno nieodczuwalne mrowienie, przyozdabiające jego barki i szyję gęsią skórką? Uznał, że to wina złego przepływu powietrza.

dante ainsworth
ODPOWIEDZ