Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Luke tak naprawdę sam nie wiedział do końca, czego obecnie chciał i czego potrzebował. Może to pojawienie się w jego życiu jakiejś stałej - psa - sprawiło że obecnie większą przyjemność sprawiało mu siedzenie z Harrym w domu niż umawianie się z laskami z Tindera, z którymi i tak nie chciało mu się nawet gadać bo spotykali się w jednym celu i nikt nie udawał, że było inaczej. W każdym razie, coś w tym było że wszystko przychodziło z wiekiem. Kiedy Luke był w wieku Blair (hehe, "kiedy ja byłem w twoim wieku..."), to miał podobne podejście - dziewczyny zmieniał jak rękawiczki, a nawet jeśli był już w związku to i tak flirtował z innymi ile wlezie. Po prostu się bawił i miał gdzieś, ile osób przy tym ranił.
Roześmiał się słysząc historię siostry o pierwszej ucieczce. Nie dlatego, że była zabawna - wręcz przeciwnie, niemal abstrakcyjne było to że ich stary nie zczaił braku córki w przyczepie przez cały tydzień.
- Dobra z Ciebie cholera. Dalej sprawiasz problemy wychowawcze, czy mogę spać spokojnie? - puścił jej oczko, bo choć teoretycznie był już starszym bratem, tak w praktyce Shiva w jego świadomości nie istniała jako członek rodziny. Nigdy nie złapali wspólnego języka i Luke po prostu za nią jakoś szczególnie nie przepadał i wcale się z tym nie krył.
Nie zaprzeczał, kiedy Blair stwierdziła że byłaby koszmarną matką - wiadomo, nie znał jej jeszcze za dobrze. Być może nawet dwie kobiety mogłyby adoptować szkraba, ale Luke nie uważał że każdy powinien mieć dzieciaka. A niektórzy nawet nie powinni.
- Już się bałem, że powiesz coś w stylu: "Brzmisz dokładnie tak jak ojciec" albo "Stara też nie śpi pod mostem, a jest jebaną ćpunką" - zaśmiał, choć tematy były grube. Nie wiedział przecież, gdzie ta granicą między zabawą a uzależnieniem tkwiła w świadomości Blair. Może przez dorastanie w patologicznym środowisku teraz sama brzydziła się narkotyków? Chociaż było to mało prawdopodobne biorąc pod uwagę jej miejsce pracy. - Wiesz, u mnie zmiana też nie wyszła sama z siebie, z dnia na dzień. Ale no, nieważne - machnął niedbale ręką, bo jednak na opowieść o swojej byłej dziewczynie, która zmarła dławiąc się własnymi wymiocinami, nie był chyba jeszcze gotowy. Mimo wszystko czuł pewien rodzaj ulgi, że mógł się komuś wygadać. Bo też nie było tak, że nagle przestał był narkomanem - był nim i będzie nim do końca życia, tyle że czystym. Hope so.
- Masz jakieś wyobrażenie na temat... no, naszej relacji? - spytał nagle, nieco zmieniając klimat rozmowy. - Nie wiem, chcesz robić sobie spędy rodzinne i rozkminiać sens istnienia, czy może bardziej upijać się do weekend i gadać o wszystkim, tylko nie o poważnych sprawach...? - zaczął wymieniać, unosząc lekko brew. Domyślał się, że skoro go odnalazła, to chciałaby go poznać. Ale w jaki sposób? Jak bardzo? Może chciała tylko wpaść, przywitać się o prowadzić jednak swoje życie całkiem niezależnie od brata? - Możemy pójść kiedyś na piwo z moim rodzeństwem, polubiliby Cię. No i też musisz kiedyś wpaść do mnie, zobaczysz sobie jak mieszkam - rzucił luźno.

Blair Emerson
striptizerka, tarocistka — Shadow
24 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Przeprowadziła się do Lorne, by odszukać i poznać swojego starszego brata, o którego istnieniu do niedawna nie miała pojęcia. Rozbiera się w Shadow, wróży z kart i ma za sobą kilka nieudanych odwyków, ale próbuje udawać, że wcale nie ma problemu z alkoholem.
Najwyraźniej istniał cień nadziei, że i u niej z wiekiem pojawią się jakieś przemyślenia i że trochę wydorośleje, chociaż póki co niestety się nie zanosiło. Może zwyczajnie musiała upaść jeszcze niżej i sięgnąć takiego dna, że naprawdę nie będzie miała innego wyjścia niż ogarnięcie się i zrobienie czegoś sensownego ze swoim życiem.
- To zależy, jak zdefiniujesz "problemy wychowawcze" - rzuciła, uśmiechając się prowokująco. Czy faktycznie je sprawiała? No, może trochę, ale na pewno nie w takim stopniu co kiedyś! Zresztą, teraz już sama była za siebie odpowiedzialna - choć w tym przypadku odpowiedzialność to chyba troszkę za mocne słowo - i chcąc czy nie musiała ponosić konsekwencje swoich działań. - Nie no, żartuję. Już nie szukam kłopotów. - Szkoda tylko, że mimo to zawsze jakimś cudem je znajdowała. Nie miała pojęcia, czemu - bo przecież nawet przed samą sobą się nie przyzna, że to wszystko przez swoją potworną lekkomyślność. Wolała żyć w przekonaniu, że po prostu jest pechowa, dlatego problemy tak mocno się jej trzymają. Jak widać usprawiedliwianie samej siebie miała opanowane wręcz do perfekcji!
Miewała czasami - rzadko, ale jednak - jakieś pokłady zrozumienia dla innych, dlatego nie miała zamiaru oceniać Luke'a ani tym bardziej porównywać go do matki i ojca.
- Nah, co ty. Trzeba by się było naprawdę postarać, żeby spaść aż do ich poziomu - powiedziała, chociaż właściwie wcale nie mogła mieć pewności, czy Luke faktycznie nie stoczył się kiedyś niczym starzy. Trochę ją kusiło, żeby próbować podpytać o jakieś szczegóły, ale ostatecznie ugryzła się w język, uznając, że brat sam by jej wszystko powiedział gdyby chciał. Wolała nie być w tej kwestii zbyt nachalna, bo sama bardzo nie lubiła, kiedy ktoś próbował wymusić na niej jakieś zwierzenia.
- Wiem, że to zabrzmi strszanie głupio, bo przecież ledwo się znamy... ale ja nie mam nikogo poza tobą. Od starych chcę się odciąć raz na zawsze, a żadnej dalszej rodziny nawet nie poznałam, bo starzy nie widzieli potrzeby, żeby z kimkolwiek utrzymywać kontakt. - Tak więc tak, na dobrą sprawę Luke był w tej chwili jej jedynym członkiem rodziny - a przynajmniej jedynym, z którym chciała mieć cokolwiek wspólnego. O toksykach z Perth wolała zapomnieć jak najszybciej, nawet, jeśli to miałoby oznaczać, że zostanie zupełnie sama. - Więc tak... chciałabym lepiej cię poznać, spędzać z tobą czas też poza pracą. Jeśli oczywiście będziesz chciał. - Zdecydowanie nie była z takich, co by się komukolwiek narzucali, więc odpuściłaby, gdyby musiała. Póki co wolała jednak zakładać tą bardziej optymistyczną opcję, która nie skazywała jej na całkowitą samotność.
- Masz więcej rodzeństwa poza Tomem? - W sumie wcześniej się nad tym nie zastanawiała, jakoś tak podświadomie założyła, że nie mają innych braci czy sióstr. - Pewnie, możemy gdzieś kiedyś wyskoczyć, chętnie ich poznam - powiedziała, choć tak naprawdę była to dla niej cholernie stresująca perspektywa, bo miała całkiem uzasadnione obawy, czy dobrze przed nimi wypadnie, a z jakiegoś powodu jej na tym zależało. Cóż, przynajmniej będzie mogła osobiście przeprosić Toma za tą ostatnią akcję, przez którą podobno dostał zjebkę od żony.
- Mieszkasz sam? - zadała kolejne pytanie, kiedy padła propozycja, żeby Blair kiedyś go odwiedziła. Być może zaczynało brzmieć to trochę jak jakieś przesłuchanie, ale Emerson po prostu chciała dowiedzieć się o Luke'u jak najwięcej, bo informacje, które zdobyła udając zwykłą koleżankę z pracy to było jednak trochę za mało.

Luke Winfield
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
- Z tymi genami kłopoty same Cię znajdą prędzej czy później - puścił jej oczko, bo sam był przecież magnesem na tarapaty w takim samym stopniu, jak Blair. Nawet jeśli sam starał się - naprawdę bardzo się starał! - ich unikać, to dziwnym zbiegiem okoliczności i tak znajdował się tam, gdzie działy się podejrzane rzeczy. Nawet udawanie ślepego w Shadow niewiele dawało, bo zdecydowanie widział tam więcej niż powinien. No od razu wiadomo, że to rodzina! - Ja też byłem byłem problematycznym bachorem, jeśli Cię to pocieszy. Miałem taki okres w życiu, że jak wychodziłem na imprezę w środę to wracałem do domu w poniedziałek, a rodzice odchodzili od zmysłów. Z czasem już się przyzwyczaili i przynajmniej przestali obdzwaniać wszystkie szpitale w stanie - z rozbawieniem wspominał tamte czasy, chociaż państwu Winfield pewnie wcale nie było wtedy do śmiechu. A jak już zamieszkał sam, to przynajmniej starzy o niczym nie wiedzieli - co z oczu, to z serca.
Kiedyś pewnie opowie jej więcej tego typu historii. I faktycznie, nie przepadał za wierceniem mu dziury w brzuchu. Był bardzo otwartym człowiekiem (czasami aż za bardzo), ale o niektórych ciężkich i niewygodnych tematach nie potrafił rozmawiać i chował się w swojej skorupce.
- Nie, w zasadzie chyba nawet się tego spodziewałem - przyznał, kiedy odpowiedziała na jego pytanie. I wcale się nie dziwił, bo zdaje się oboje woleli myśleć że ich starzy są martwi. Sam nie wyobrażał sobie nie mieć nikogo bliskiego - zwłaszcza że od momentu adopcji kręciło się wokół niego mnóstwo ludzi. - Jasne, że bym chciał - odparł z lekkim uśmiechem. Pomyślał jednocześnie, że trochę lipa będzie ją zawieść jeśli okaże się, że Blair nie jest na tyle tolerancyjna, żeby udźwignąć jego charakter.
- Ta. Mam jeszcze jednego brata i siostrę. No, w sumie dwie siostry. Wszyscy są adoptowani - przynajmniej taki jest stan na dzień dzisiejszy, hehe. - Francis, najstarszy, wyjechał jakiś czas temu. Był burmistrzem Lorne Bay tak by the way. Billie jest dwa lata starsza ode mnie i pracuje w Moonlighcie. No i jest jeszcze Shiva, chociaż z nią to dziwna sprawa. Nie jest adoptowana, moi starzy są dla niej rodziną zastępczą. Akurat z nią średnio się dogaduję - wyjaśnił po krótce sytuację rodzinną Winfieldów. Tak naprawdę obecnie utrzymywał kontakt jedynie z Tomem i Billie, więc jedynie ich zaprosiłby na wspólny meeting. Shivę miał za dziwnego dzieciaka i prawdę mówiąc nawet nie wiedział za bardzo co u niej słychać. Przynamniej towarzystwo Luke'a było gwarancją braku niezręcznej ciszy,
- Nie, wynajmuję mieszkanie z jedną laską, Cami. Nawet się wcześniej nie znaliśmy - odparł, drapiąc się po karku w zamyśleniu, bo przypomniało mu się że ostatnio zapoznali się o wiele lepiej niż zwykli współlokatorzy. - No i ostatnio doszedł ten mały kawaler - wskazał glową na psiaka, który postanowił uciąć sobie drzemkę, bo tak bardzo był zmęczony swoim bezproblemowym życiem.

Blair Emerson
striptizerka, tarocistka — Shadow
24 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Przeprowadziła się do Lorne, by odszukać i poznać swojego starszego brata, o którego istnieniu do niedawna nie miała pojęcia. Rozbiera się w Shadow, wróży z kart i ma za sobą kilka nieudanych odwyków, ale próbuje udawać, że wcale nie ma problemu z alkoholem.
Cóż, najwyraźniej z góry byli skazani na życie pełne kłopotów, nawet, jeśli niekoniecznie im się to uśmiechało i mimo, że robili wszystko, by tego uniknąć. Cholernych genów się nie oszuka, być może to już najwyższy czas, żeby w końcu spróbować się z tym pogodzić.
- Trochę im współczuję - rzuciła w ramach kolejnego, hehe, żarciku, ale było w tym trochę prawdy. Winfieldowie mieli pewnie mocno przewalone, bo problematyczny dzieciak to przecież zawsze kłopot. No chyba, że było się jej starymi i miało się na takiego problematycznego dzieciaka wyjebane. Mogłaby skończyć na cmentarzu, wąchając kwiatki od spodu, a oni w najlepszym razie skapnęliby się po paru tygodniach. Pewnie nawet nie przyszliby zapalić jej znicza na grobie, bo po co wydawać hajs na znicz, skoro można na zioło. - Ale przynajmniej wiedziałeś, że się o ciebie martwią i że im na tobie zależy. - Naprawdę starała się powiedzieć to możliwie jak najbardziej neutralnym głosem, żeby tak otwarcie nie zdradzić się z tym, że nawet tego mu zazdrościła. Przez długi czas bardzo chciała, żeby ktoś się o nią martwił i żeby kogoś obchodziło, co się z nią dzieje - teraz przez większość czasu wydawało jej się, że już przestało jej na tym zależeć i że zdołała przekonać samą siebie, że nie potrzebuje niczyjej troski by być szczęśliwa, ale momentami sama nie do końca w to wierzyła.
- Sporo was - rzuciła mało odkrywczym spostrzeżeniem, popijając sobie dalej ze swojego kubka i znów niebezpiecznie zbliżając się do dna. - I wszyscy poza Francisem mieszkają w Lorne? - Trochę ją jeszcze kusiło, żeby zapytać, czemu zrezygnował ze stanowiska burmistrza i postanowił wyjechać, ale ostatecznie uznała, że to temat na inny raz. No i gdyby ta rozmowa miała miejsce kilka tygodni później, być może zaczęłaby się zastanawiać, czy mówiąc Shiva, Luke miał na myśli tą samą, która pracuje w Hungry Hearts i robi najlepszą kawę w Lorne. W tej chwili jednak Emerson nawet nie znała imienia swojej ulubionej, uroczej i nieśmiałej baristki. - Tylko daj mi znać szybciej, jak już uda wam się znaleźć termin, który będzie pasował wszystkim, to postaram się załatwić na ten dzień wolne. - Do tej pory miała wprawdzie niewiele do powiedzenia w kwestii swojego grafiku (a już w ogóle rzadkością było, żeby miała wolne w ten sam dzień co Luke!), ale może ten jeden raz uda jej się coś wynegocjować? Musiała mieć wolne w dzień spotkania z Winfieldami. Bardzo chciała wypaść dobrze, a w dni pracujące zwykle piła więcej, no bo bitch please, kto na dłuższą metę uciągnąłby to na trzeźwo!
- Ja bym tak nie potrafiła... to znaczy mieszkać z kimś obcym. - Może mogłaby pozwolić sobie na jakieś godniejsze warunki mieszkaniowe gdyby znalazła kogoś, kto będzie się dokładał do czynszu, ale po rozważeniu wszystkich za i przeciw, zdecydowanie wolała mieszkać po taniości na bagnach i mieć swoją melinę tylko dla siebie, niż bez przerwy znosić w swoim otoczeniu jakiegoś obcego człowieka. - Chociaż spoko jest? Ta Cami? - zapytała, bo może jednak mimo wszystko Luke'owi udało się trafić dobrze i nie ma ze swoją współlokatorką żadnych problemów. Podobno czasem zdarzały się takie cuda.

Luke Winfield
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
No tak, trochę głupio jednak żalić się na swoich złych i niedobrych starych za to, że się po prostu o niego martwili, dziewczynie która nigdy czegoś takiego nie doświadczyła. No ale taki właśnie był Luke - klepał co tylko mu ślina na język przyniosła, nieszczególnie zastanawiając się co i do kogo mówi. Nie chciał absolutnie dowalać Blair czy się jakoś dziecinnie jej przechwalać. Wiedział dobrze, że miała przejebane, a on z kolei wygrał los na loterii, w której główną nagrodą było drugie życie.
- Yup. Wszyscy, co do jednego - odparł. - Moi starzy, w sensie Winfieldowie, mają stocznię w Sapphire River. Całkiem nieźle im się wiodło, więc mogli sobie pozwolić na odrobinę szaleństwa w postaci paru przybłęd - wyjaśnił, żeby Blair nie pomyślała sobie przypadkiem że Winfieldowie byli jakimiś creepy kolekcjonerami dzieciaków. Byli to ludzie do rany przyłóż i Luke - mimo wielu scysji z ojcem - nigdy nie powiedziałby o nich złego słowa. I yup, Shiva Luke'a była Shivą Blair, z tym że Winfield do młodszej siorki się publicznie nie przyznawał. Kiedy trafiła do Winfieldów, 9-letni Luke był o nowe dziecko po prostu zazdrosny. I bał się, że jeśli będzie grzeczniejsze niż on, to jemu rodzice uprzejmie podziękują. Dlatego jeszcze mocniej próbował zwracać na siebie uwagę odwalając dziwne akcje. A potem wkroczył w okres dojrzewania, dom traktował jak hotel, zaczął ćpać i cóż, nigdy nie mieli okazji zbudować z Shivą jakichkolwiek relacji.
- Jasne. A słuchaj... gdybym nie pracował w Shadow, to i tak próbowałabyś się tam zatrudnić? A co jeśli byłbym jakimś rybakiem? - spytał, kiedy wspomniała o wolnym w pracy. Ciekawiło go na ile Blair była elastyczna w kwestii wyboru miejsca pracy.
- O widzisz. A ja z kolei chyba nie potrafiłbym mieszkać sam, bo mi wtedy odbija - no cóż, na studiach mieszkał sam w mieszkaniu wynajmowanym mu przez jego starych i co? I jeb, wpadł w nałóg, a po śmierci swojej laski miał taki zjazd że przez miesiące nie wychodził z domu. Był zwierzęciem stadnym, więc mieszkanie z kimś chociaż minimalnie powstrzymywało go przed odpływaniem jego umysłu w dziwne rejony. Na pytanie o Cami trochę się skrzywił, bo jeszcze wtedy, kiedy ta rozmowa miała miejsce, oprócz fajnych cycków Luke nie potrafił wymienić ani jednej zalety swojej współlokatorki. - Noooooo, tak o. Rzadko sprząta, rzadko płaci na czas czynsz i do tego podkrada mi żarcie i potem udaje, że to nie ona - westchnął, w zasadzie mógłby wymienić jeszcze parę rzeczy takich jak podkradnie mu ubrań czy ubrań lasek, które przyprowadzał czasami na chatę. Ale nie chciał być już taki czepialski heheh. - No ale lokalizacja jest dobra, mieszkanie też spoko, cena nie jest jakaś wyjebana w kosmos, więc jakoś to wszystko znoszę - dodał, uprzedzając pewnie pytanie w stylu "Ej, to dlaczego się nie wyprowadzisz?". No kurwa, bohater!

Blair Emerson
striptizerka, tarocistka — Shadow
24 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Przeprowadziła się do Lorne, by odszukać i poznać swojego starszego brata, o którego istnieniu do niedawna nie miała pojęcia. Rozbiera się w Shadow, wróży z kart i ma za sobą kilka nieudanych odwyków, ale próbuje udawać, że wcale nie ma problemu z alkoholem.
Nah, Blair wcale nie miała mu tego za złe, ani nic. Po pierwsze, sama miała w zwyczaju mówić bez zastanowienia co jej ślina na język przyniosła a po drugie, to przecież niczyja wina, że miała w dzieciństwie trochę mniej szczęścia niż Luke. Nie miała do nikogo pretensji - no, może poza spapranymi rodzicami, ale to raczej dość oczywiste. Akurat w ich przypadku powodów do pretensji i żalu było całe mnóstwo.
- No proszę, to nieźle jesteś ustawiony! - Teraz to ona palnęła bez zastanowienia, bo w jej bańce świadomości rzeczywistość wyglądała tak, że jeśli ktoś miał ustawionych rodziców to sam z automatu też był na lepszej pozycji. W większości przypadków się to sprawdzało! Mimo to, przeszło jej przez myśl, że pewnie powinna darować sobie ten komentarz, więc z ulgą powitała zmianę tematu.
- Nie wiem czy konkretnie w Shadow, ale moją jedyną alternatywą byłoby pewnie stanięcie za barem. Poza nalewaniem drinków i rozbieraniem się, potrafię raczej niewiele - stwierdziła fakt, który dla niej samej był bardziej niż oczywisty. Nie miała w swoim życiu okazji zarabiać w inny sposób... no, poza wróżeniem z kart, ale to był dodatkowy dochód, z którego nijak by nie wyżyła, gdyby nie robiła nic innego. - Gdybyś okazał się rybakiem, pewnie szukałabym innego sposobu na złapanie kontaktu. Proszę cię, totalnie nie nadawałabym się do takiej pracy! - Mimo, że w pływaniu łodziami miała pewne doświadczenie (dość marne, ale zawsze!) to i tak prawie się roześmiała, kiedy spróbowała sobie to wyobrazić. Chwała niebiosom, że Luke jednak spełniał się za barem, bo sporo jej to ułatwiło. - Albo w ostateczności po prostu przyniosłabym ci ten akt urodzenia, bez żadnych wcześniejszych podchodów. - Pewnie byłaby skłonna się do tego posunąć, ale chyba wszyscy się zgodzą, że to kiepski pomysł. Sam fakt, że nie wiedzieli o sobie przez tyle lat był wystarczająco dziwny i szokujący, gdyby dodatkowo, totalnie z dupy pojawiła się w jego życiu, oznajmiając już na wejściu, że jest jego młodszą siostrą, byłoby mu pewnie jeszcze ciężej to wszystko przetrawić.
- Znosisz? Tak, o, po prostu? - zdziwiła się, no bo zalety zaletami, ale co komu po nich, kiedy minusów wydawało się być znacznie więcej! - Trochę podziwiam, trochę współczuję. Ja już po kilku dniach miałabym dosyć - skwitowała. Nawet nie potrafiła sobie wyobrazić sytuacji, w której mieszkałaby pod jednym dachem z kimś, kto zachowuje się w ten sposób. I jeszcze na to nie zareagować? No nie ma opcji! Inna sprawa, że sama też nie była idealna i pewnie byłaby równie chujową współlokatorką, pozostaje więc cieszyć się, że preferowała mieszkanie w pojedynkę. - Nie wiem, a nie możesz jej stamtąd wyjebać? Albo podkablować na nią właścicielowi mieszkania, żeby on ją wyjebał? - Oczywiście nie namawiała, but hey, może przy odrobienie szczęścia udałoby się znaleźć Luke'owi kogoś mniej problematycznego, gdyby pozbył się obecnej współlokatorki. Gorzej, jeśli trafiłby na kogoś jeszcze gorszego, bo pewnie i taką opcję należało brać pod uwagę.

Luke Winfield
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Roześmiał się słysząc słowa Blair. Gdyby to było takie proste!
- Co Ty. Nikt z rodziny w życiu nie powierzyłby mi czegokolwiek związanego z rodzinnym interesem. A i na spadek pewnie nie miałbym co liczyć, bo możliwe że ojciec by mnie wydziedziczył - roześmiał się, trochę utrzymując swoją wypowiedź w tonie żartu, choć do śmiechu mu wcale nie było. Między Lukiem a papą Winfieldem bywało naprawdę różnie - ojciec miał zdecydowanie mniejsze pokłady cierpliwości do najmłodszego  syna niż pani Winfield. I jasne, Luke kochał adopcyjnego ojca, ten z kolei kochał dzieciaka - ale ojciec nie dawał się tak łatwo urobić jak matka. Z czasem ojciec nauczył się po prostu wzdychać na kolejne wybryki synalka, zupełnie tak jakby chciał mu przekazać że i tak niczego innego się po nim nie spodziewał.
- O widzisz, to zupełnie tak jak ja - parsknął śmiechem, kiedy Blair wymieniła rzeczy w których była dobra. Luke co prawda nie rozbierał się profesjonalnie, ale przez to że był trochę puszczalski, wychodziło mu to całkiem dobrze! Może powinien się zakręcić gdzieś jako męski striptizer, to chociaż by sobie dorobił na swojej pasji. - Mogłabyś udawać syrenę albo coś w tym stylu. Jakąś Arielkę. Zdziwiłabyś się jacy niektórzy ludzie mają fetysze - well, trochę creepy gadać o fetyszach z nowopoznaną siostrą, ale taki już był Luke - gadał co mu ślina na język przyniesie. - Co Ty, Twoje podchody były całkiem zabawne. No i grunt, że Tom oberwał rykoszetem - stwierdził, dumny z siebie że przypadkiem udało mu się tak strollować starszego brata! Już takie losy rodzeństwa - wbijanie sobie wzajemnie szpili było tego nieodłączną częścią. No i przynajmniej Blair miała próbkę tego, jakim Luke potrafił być bratem.
- Nooo... Tak - odparł po chwili zawahania. W jego otoczeniu nie było osoby, której by nie napierdalał na Cami, a mimo to takie pytania wciąż go dziwiły. Może Luke miał jakieś masochistyczne skłonności? To by wiele tłumaczyło! - Nie no, to też nie jest tak że przymykam na to oko. Zwracam jej uwagę i przez to się ciągle kłócimy - wyjaśnił, chociaż w jego rozumieniu "zwrócenie uwagi" to oczywiście darcie mordy i awanturki przy każdej możliwej okazji. I wypominanie, że Cami ma być dla niego dobra bo lepszego współlokatora nigdy nie znajdzie. A na koniec dnia i tak po prostu kupował więcej jedzenia i tak się kręcił ten cyrk. - Wyjebać? A po co? - spytał, znowu totalnie zaskoczony pytaniem. Well, no i się wydało - on te awanturki i gęstą atmosferę po prostu lubił!

Blair Emerson
striptizerka, tarocistka — Shadow
24 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Przeprowadziła się do Lorne, by odszukać i poznać swojego starszego brata, o którego istnieniu do niedawna nie miała pojęcia. Rozbiera się w Shadow, wróży z kart i ma za sobą kilka nieudanych odwyków, ale próbuje udawać, że wcale nie ma problemu z alkoholem.
Nie była pewna, czy Luke tylko żartuje czy faktycznie kryje się za tym trochę prawdy, ale wolała na razie nie dopytywać. Jeszcze z pewnością będzie miała wiele okazji, by dowiedzieć się czegoś więcej o rodzinnych relacjach Winfieldów - Luke przecież najwyraźniej chciał, żeby poznała jego adopcyjną rodzinę. Ona w sumie też chciała ich poznać; obawiała się jedynie, że przypadkiem zrazi ich do siebie już na pierwszym spotkaniu. W psuciu sobie dobrej opinii była przecież niekwestionowanym mistrzem!
- Może to u nas rodzinne - parsknęła, bo kto wie, czy razem z pakietem spierdolonych genów nie dostali też przypadkiem drygu do barmaństwa i skłonności do puszczalstwa. I tak, jak to drugie wydawało się bardzo mocno prawdopodobne (tak, Emersonowie na haju nie raz sypiali z kim popadnie, a Blair o tym wiedziała, chociaż wcale nie chciała), tak jakiekolwiek zdolności musiałby przejść z wcześniejszych pokoleń, bo przez dwadzieścia trzy lata życia ze starymi pod jednym dachem nie zauważyła, żeby mieli talent do czegokolwiek poza rujnowaniem sobie życia. - Za dobre pieniądze mogłabym to rozważyć. - Nawet się z tym nie kryła. Była świadoma swojego materialistycznego podejścia do wielu kwestii; za odpowiednie wynagrodzenie była w stanie zrobić naprawdę dużo i nie było sensu próbować temu zaprzeczać. - Kurde, wychodzę na sprzedajną szmatę, nie? - zaśmiała się, bo choć właściwie nazwała rzecz po imieniu, to podchodziła do tego trochę z dystansem, bo co ją właściwie obchodziło, jak ją będę postrzegać ludzie i czy wpasowuje się w jakieś odgórnie przyjęte normy.
- Jak po co? - Teraz to Blair była autentycznie zdumiona. - Czy przypadkiem kilka minut temu nie narzekałeś, że spóźnia się z płaceniem i kradnie ci żarcie? - Już nic z tego nie rozumiała, serio! Gdyby ona mieszkała z taką osobą, zapewne próbowałaby pozbyć się jej za wszelką cenę. Inna sprawa, że sama bywała strasznym pasożytem i kto wie, czy to przypadkiem ona nie byłaby taką wkurwiającą współlokatorką gdyby z kimś mieszkała, ale bardzo mocno nie chciała dopuścić tego do świadomości. - Ale wiesz co, skoro pozwalasz zabierać sobie jedzenie to spodziewaj się, że w najbliższym czasie skorzystam z twojego zaproszenia i przyjdę zobaczyć jak mieszkasz - rzuciła bardzo niewinnie, trochę żartując a trochę nie, bo przecież wiadomo, że darmowe jedzenie zawsze było na propsie. Za darmo to uczciwa cena! Tym bardziej, że z pieniędzmi było u niej nieciekawie, bo to, czego nie udawało jej się przepić, wydawała na drogie ubrania i kosmetyki, które sprawiały, że wyglądała na dużo bardziej luksusową, niż była w rzeczywistości.

Luke Winfield
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Luke niestety nie żartował. Przyzwyczaił się już do tego, że rodzina na zbyt wiele z jego strony nie liczyła pod względem życiowego ogarnięcia. Z drugiej strony, dożył prawie trzydziestki, co przy jego dotychczasowym trybie życia było nie lada wyczynem! Może co do wydziedziczenia trochę przesadzał, bo mimo wszystko wiedział że ojciec go kocha. Z wzajemnością, mimo że ostatnie "kocham Cię, tato" z ust Luke'a padło wobec papy Winfielda jakieś 20 lat temu przy dobrych wiatrach. A że Blair była częścią rodziny Luke'a, chciał żeby rodzice i rodzeństwo ją poznali. Nie wymagał z kolei od Blair, że zacznie ich traktować równie blisko, ale skoro chciała poznać brata, to pewnie również jego środowisko.
Blair i Luke najwidoczniej łączył nie tylko dryg do pijaństwa i puszczalstwa, ale też miłość do łatwo zarobionej kasy. Winfield rozważyłby sprzedaż duszy diabłu, gdyby typ z kopytem dobrze mu posmarował.
- Ani trochę - roześmiał się na wspomnienie o sprzedajnej szmacie. - Po prostu masz ekonomiczne podejście do życia - wyjaśnił oczywiście po swojemu - czyli tak, żeby to jemu było wygodnie.
- No tak. Dlatego wtedy się na nią wydzieram i na chwilę wszystko wraca do normy - odparł, serio nie widząc powodu do aż takiej eskalacji! Przecież z jakąś zwykłą typą by się zanudził. A gdyby to ona lubiła porządek, to Luke z przekory pewnie sam stałby się takim bałaganiarzem jak Cami. No wszystko musiało być w jego życiu na opak, no co zrobisz. - Spoko. Najwyżej trafisz na moją czarną listę - puścił jej oczko, po czym spojrzał na śpiącego Harry'ego. - Dobra, dzieciaku, na nas pora. Wyślę Ci smsem adres i serio, wpadaj kiedy chcesz. Tylko najpierw się zapowiedz - no mistrz zaproszeń proszę państwa!
Zwinął więc małą włochatą kulkę, pożegnał się z siostrą (dalej trawił ten fakt, że ma nowe rodzeństwo, ale hej, szło mu już całkiem nieźle!), po czym wrócił do mieszkania, gotów na zrobienie kolejnej awantury swojej najdroższej współlokatorce.

/zt <3
Blair Emerson
ODPOWIEDZ