paserka w Shadow — i konserwatorka sztuki
30 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
konserwatorka sztuki w galerii, która zajmuje się handlem lewym towarem. Wszystko po to, by jej kot miał dostatnie życie, a sama mogła popadać w kolejne nałogi
Lorne Bay nie było aż taką metropolią, aby można było ciągle znajdować jakieś nowe lokale i zrobić ogromną trasę objazdową po każdym z nich. Oczywiście parę miejsc, by się do tego znalazło, ale nie dało się ukryć, że ich ilość była ograniczona. Dlatego też nieco brakowało jej Brisbane, w którym z pewnością był całkiem spory wybór atrakcji. Zwłaszcza, że teraz nie musiałaby się aż tak ograniczać jak w czasach, gdy pozostawała jedynie biedną studentką utrzymującą się z niepełnowymiarowej pracy, stypendium i zapomogi od rodziców. Życie chyba naprawdę zaczynało się gdzieś w okolicach trzydziestki, gdy można było sobie zdecydowanie na więcej pozwolić.
- Z pewnością bardzo dobrze rokujesz - odpowiedziała, gdy tylko Mia stwierdziła, że była mistrzynią głupich skojarzeń. Na pewno jej to nie zaszkodzi i faktycznie jeśli coś było głupie, ale działało to wcale nie było takie głupie. Liczył się efekt końcowy czyli  w tym wypadku nauczenie się danego słówka lub wyrażenia, a to w jaki sposób to osiągnęły było już zupełnie nieistotne.
- To dobrze. Po pierwsze możesz się dzięki temu osłuchać z językiem i zawsze jest większa szansa, że wyłapiesz jakieś słówko, którego znaczenie zapamiętasz dzięki napisom lub też po prostu cię zainteresuje i będziesz mogła o nie później dopytać - bo u niej właśnie od tego się zaczęło.
Oczywiście pierwszy kontakt z językiem sprawia, że nie zawsze człowiek jest w stanie rozpoznać pojedyncze słowa, ale im dłużej słucha danej mowy tym bardziej jest w stanie wyłapać jakieś pojedyncze rzeczy lub rozpoznawać niektóre wyrażenia i słowa, których używają cudzoziemcy. Aby jednak to zrobić trzeba było być wystawionym na dłuższy kontakt z językiem oraz posiadać dobrą koordynację ucho-oko, aby połączyć zasłyszane teksty z wyświetlonym tłumaczeniem. No, ale zawsze lepsze to niż kompletne nic.
- W takim razie na następnych zajęciach możemy nieco popracować z tym twoim słowniczkiem. Zobaczę w ogóle jak on wygląda - ogłosiła jeszcze na sam koniec Viv, która nie była pewna tego co właściwie mogło się w nim kryć. A zakres był naprawdę spory: od zamawiania piwa w restauracji po rezygnację z usług kablówki. Nie wiadomo było, co też tacy autorzy podobnych dzieł wymyślą i czy faktycznie podadzą to w miarę przystępnej formie.
- W sumie to całkiem dobrze się składa. Wiele zespołów k-popowych nagrywa piosenki po japońsku w ramach promocji na japońskim rynku także bez większego problemu znajdziesz lubiane utwory w tej wersji językowej. Zawsze coś więcej, aby się osłuchać - odparła, gdy tylko dziewczyna wyjawiła jej swoje preferencje muzyczne po czym pochyliła się w stronę Mii z konspiracyjnym uśmiechem. - Czyli rozumiem, że jeśli będę chciała liczyć na jakiś zaciekły sparing to mam walczyć o kontrolę nad playlistą kiedy lecą z niej Bangtany albo Straysy?
W sumie nieco bawiła ją wizja Montgomery walczącej zaciekle niczym lwica o prawo do puszczania muzyki swoich ukochanych koreańskich chłopców. W sumie sama Tang nie miała nic przeciwko temu nawet jeśli preferowała bardziej girlsbandy, gdy już przychodziło do klimatów kpopowych. Chociaż rzecz jasna wszystko zależało od konkretnego utworu.
Szczerze powiedziawszy to każdemu należało się coś od życia. Tym bardziej jeśli sporo pracował lub poświęcał się dla innych. Wtedy po prostu sprawiedliwą rzeczą wydawało się to, że w pewnym momencie ta osoba powinna skupić się na sobie i swoich potrzebach czy też marzeniach. Z jednej strony chętnie powiedziałaby, że przecież nikt nie umrze jeśli tylko Mia weźmie sobie nieco wolnego i wyjedzie gdzieś za granicę, ale biorąc pod uwagę jej zawód... to jednak było to dosyć prawdopodobne. No, ale z pewnością w pewnym momencie w pełni zasłuży na tej wyjazd i będzie mogła się popisać swoimi nabytymi zdolnościami językowymi.
Od czasu wstąpienia do Atelier, Vivienne uważnie obserwowała swoją towarzyszkę i nie umknęło jej uwadze, że po raz kolejny ta zakładała kosmyk włosów za ucho. Tang przez chwilę musiała walczyć z ochotą, aby ją w tym wyręczyć. Po prostu było coś naprawdę ujmującego w tym geście, który wydawał jej się być niezwykle uroczy i niewinny.
- Yoroshiku onegaishimasu. To znaczy... miło mi cię poznać. Dodaj tę kwestię po przedstawieniu się -] powiedziała jeszcze, uśmiechając się do ratowniczki, która dosyć szybko podłapała pierwszy z przedstawionych jej zwrotów. Wciąż trzymając w dłoni długopis, Vivienne postanowiła zanotować i kolejne zapodane właśnie wyrażenie w notatniku, podając zarówno japońską pisownię jak i sposób wymowy nim w końcu umieściła obok angielskie tłumaczenie. - Nigdy nikogo tak szybko nie przekreślam. Zresztą taki jakiś system nagród i kar nie byłby głupim pomysłem. Może motywowałby cię jakoś do nauki.
Tylko, że wpierw należałoby jakiś taki system ustalić i trzymać się go na następnych spotkaniach. No, ale skoro była to dopiero ich pierwsza sesja nauki języka to śmiało miała czas na to, aby takowy obmyślić. Jeśli oczywiście Montgomery nie miała nic przeciwko temu. Zresztą to nie tak, że zaraz będzie ją lała na gołą dupę za złe wymówienie jakiegoś tam słówka... No chyba, że Mia sama by chciała, bo to zmienia od razu postać rzeczy.
- Watashi wa neko wo nihiki katteimasu - odpowiedziała bez zająknięcia, gdy tylko usłyszała pytanie o koty. W zasadzie mogła się tego spodziewać, bo jednak koty były bardzo ważnym elementem życia i warto było wiedzieć, co właściwie można było o nich powiedzieć. Zaraz też zapisała kolejne nowe wyrażenie w zeszyciku Montgomery, starając się, żeby jej pismo było dosyć eleganckie. Była też gotowa powtórzyć je kilka razy ze względu na to, że na samym początku mogło się wydawać dosyć skomplikowane. Choć na pewno wciąż mniej niż teksty na podryw po japońsku, ale do tego też kiedyś dojdą. 

Mia Montgomery
sumienny żółwik
Arisu#1538
Ratownik medyczny — Lorne Bay Fire Station
27 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Ratowniczka medyczna z pasji i miłości do adrenaliny. Po śmierci w rodziców została opiekunem prawnym młodszej siostry, Ginny. Ma 2 koty i parę złamanych serc na koncie. Trochę zdystansowana i ironiczna złośnica, ale pod maską twardej dziewuchy kryje się mały puchaty kotek
Mia w zasadzie nigdy nie ruszała się poza Lorne Bay i Cairns, więc nie miała nawet za bardzo jak porównać życia nocnego tych dwóch miast z większą metropolią. Taką, w której życie tętniło do białego rana i gdzie wybór atrakcji był wręcz przytłaczający. Mia zawsze uważała, że ze względu na młodsze rodzeństwo powinna zawsze być na miejscu. Z tym, że młodsze rodzeństwo wyfrunęło jej z domu, a ona została sama, czasami spędzając piątkowe wieczory sam na sam z vibe'm starej ciotki klotki.
Uśmiechnęła się lekko do Viv, a następnie wsłuchała się w jej słowa o plusach oglądania filmów i bajek z oryginalnym dźwiękiem i napisami.
- To w sumie podobnie jak słuchanie piosenek i zerkanie na tłumaczenie tekstu. Jak jakas fraza wpadnie w ucho, to już ciężko ją potem wyrzucić z głowy - dodała, bo sama wielu zagranicznych powiedzonek nauczyła się właśnie z piosenek. Wiadomo, raczej nie dałoby rady nauczyć się w ten sposób całego obcego języka, ale zawsze to jakieś pole choćby do wyłapywania rozłożenia akcentów i tego typu rzeczy.
Mia zapisała sobie w telefonie, żeby pamiętać o słowniczku na kolejnych zajęciach. Naprawdę wczuła się w rolę pilnej uczennicy, trzeba było jej to przyznać. Ale chyba tego właśnie potrzebowała - jakiejś zajawki, celu w życiu. A jak jeszcze robiła to z własnej woli, a nie z przymusu, to już w ogóle żyć nie umierać.
- Dokładnie tak. Tylko ostrzegam, wtedy bijemy się bez żadnych zasad, więc wyrywanie sobie włosów i naparzanie się paznokciami są jak najbardziej dozwolone - roześmiała się, wyobrażając sobie ten zaciekły sparing. Może trochę się nabijała... a może i nie, bo w walce o muzykę zawsze wychodził z niej potwór! Na szczęście na każdej imprezie pojawiał się ten moment, kiedy wszyscy są już tak porobieni, że nikt nie ma siły żeby dyskutować na temat doboru muzyki. I wtedy oto na białym koniu wkraczała Mia.
Dobrze by jej zrobiło usłyszenie od kogoś, że dbanie o własne potrzeby wcale nie robiło z niej egoistki. Ale Mia miała w sobie jakąś wrodzoną chęć poświęcania się dla innych. Może dlatego zawód paramedyka był jej po prostu przeznaczony. Najważniejsze było dla niej to, że po prostu się w tym spełniała.
- Yoroshiku onegaishimasu - powtórzyła po towarzyszce, a następnie powtórzyła już pełne zdanie. - Watashi no namae wa Mia. Yoroshiku onegaishimasu. Chyba wyszło? Czekaj, rozpiszę sobie to fonetyczne brzmienie parę razy, tak łatwiej zapamiętam. Teraz moi znajomi na tysiąc procent będą mieli już mnie dość - dodała z uśmiechem i parokrotnie przepisała nowo poznaną sekwencję słów. Mimo, że Viv robiła jej notatki, Mia musiała sama parę razy rozpisać każde nowe słowo, tak by nie wyleciało jej z głowy przy kolejnych etapach nauki. - W razie czego jestem bardziej zwolenniczką kija niż marchewki. Nie lubię jak ktoś mnie głaszcze po główce, a z kolei uważam że wkurwiona kobieta naprawdę potrafi więcej - roześmiała się, bo zdecydowanie należała do tej grupy osób, które krytyka motywowała do działania, a pochwały rozleniwiały. Dlatego bez dwóch zdań system kar byłby lepszy dla jej nauki i postępów w niej.
Roześmiała się, słysząc jak Viv bez mrugnięcia okiem odpowiedziała na jej kocie pytanie, próbując powtórzyć wyrażenie za swoją nauczycielką.
- Wiedziałam, że kto jak kto, ale Ty zrozumiesz moje pytanie. Bardzo potrzebny zwrot - dodała popijając herbatę, o której trochę zapomniała przez swoje zaaferowanie nauką i samą Tang. - Swoją drogą, jak się ma Lü Bu? Masz jakieś nowe zdjęcia? - spytała, nawiązując przy okazji do pasji obu dziewczyn. Mia kochała swoje dwie kotki o bliżej nieokreślonych imionach (nazywała je randomowo - tak, jak akurat naszła ją ochota), więc rozmowa z kimś kto miłość do kociaków podzielał, była na wagę złota.

Vivienne Tang
paserka w Shadow — i konserwatorka sztuki
30 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
konserwatorka sztuki w galerii, która zajmuje się handlem lewym towarem. Wszystko po to, by jej kot miał dostatnie życie, a sama mogła popadać w kolejne nałogi
Wyglądało na to, że Mia szybko podłapała o co właściwie chodzi. Faktycznie może i oglądanie filmów z napisami czy słuchanie piosenek z czytaniem tłumaczenia nie było właściwą metodą nauki, ale stanowiło całkiem przyjemny dodatek. Tym bardziej, że czasami można było wychwycić jakieś znajome słówko i już był o wiele lepszy humor, bo jednak coś jestem w stanie samej zrozumieć.  Nawet jeśli był to jedynie pojedynczy wyraz.
- Jesteś aż tak ostra? - zapytała jeszcze w kwestii sparingu, w którym wszystkie chwyty miałyby być dozwolone. Szczerze powiedziawszy akurat na macie treningowej nie bardzo odpowiadało jej ciągnięcie za włosy czy drapanie, ale w sumie to nie był taki zły pomysł. Przynajmniej mogłaby się sprawdzić w bardziej ekstremalnych warunkach. - Zgoda. Wchodzę w to.
Pewnie jeszcze zdąży tego pożałować, ale co tam. Będzie się tym przejmowała najwyżej w momencie, gdy dorobi się jakiejś kontuzji albo wyląduje pod Montgomery na deskach. Chociaż ta druga opcja wcale nie musiała być taka zła. Podobne rozważania na ten moment chyba nie miały większego sensu i powinna raczej skupić się na obecnym zadaniu niż snuć jakieś dziwne scenariusze w swojej głowie.
- Wyszło. Jak najbardziej - odpowiedziała z uśmiechem, gdy tylko jej nowa uczennica bez większych problemów powtórzyła wałkowane frazy. Co prawda bezbłędne to to nie było, ale na ten moment zależało im chyba na tym, aby Mia przyswoiła nowe słownictwo i zwroty, którymi mogłaby się zrozumiale posługiwać, a nie na tym, by brzmiała jak native speaker. Na to jeszcze przyjdzie czas, ale dużo później. - Pomóc ci z tym?
Z jednej strony nie chciała całkowicie wyręczać Mii w robieniu notatek, ale z drugiej wiedziała, że czasami lepiej było, żeby ktoś inny wpierw coś zrobił, aby przypadkiem na samym początku nie popełnić błędu, który potem ciągnąłby się przez kolejne zajęcia, nie pozwalając się łatwo wyplenić.
- Czyli wolisz raczej klapsy od głaskania po główce? Zapamiętam - rzuciła jeszcze w dosyć swobodnym komentarzu, ukrywając rozbawiony uśmiech za filiżanką herbaty i nie przejmując się całkowicie tym jak Montgomery mogłaby to odebrać.
Poniekąd rozumiała tę logikę. Sama w końcu też wiele rzeczy robiła tylko po to, by coś komuś lub sobie udowodnić. Szczerze powiedziawszy wiele zależało też od tego od kogo pochodziły słowa pochwały lub krytyki oprócz indywidualnego charakteru danej osoby.
- W to nie wątpię. Możemy w sumie popracować nad nazwami zwierzątek albo jakimiś innymi zwrotami, które mogą być przydatne przy przedstawianiu się i pierwszej rozmowie - zaproponowała, bo w sumie nie był to taki najgorszy pomysł. Na chwilę zrobiła jeszcze przerwę w mówieniu, aby móc nacieszyć się zamówioną szarlotką, która niestety poszła w odstawkę ze względu na siedzącą obok Montgomery.
Na kolejne pytanie wyraźnie rozpromieniła się. Cóż kot chyba wywoływał w niej prawdziwe matczyne instynkty, o które nie podejrzewałaby się w żadnej innej sytuacji. No, ale kocie dzieci były o wiele mniej wymagające i przyjemniejsze w dzieleniu wspólnej przestrzeni domowej. Mia z pewnością musiała coś o tym wiedzieć.
- Całkiem dobrze. Ostatnio udało mi się nagrać jak w czasie snu spadł z kanapy - odparła z rozbawieniem, sięgając po swój telefon, aby odnaleźć odpowiedni filmik w galerii. Galerii, która w zasadzie przepełniona była zdjęciami kocurka albo jakimiś bardziej artystycznymi fotkami zrobionymi w czasie jakiejś przejażdżki po okolicy. - A jak twoje kociaki? Nie rozrabiają za bardzo w dwójkę?

Mia Montgomery
sumienny żółwik
Arisu#1538
Ratownik medyczny — Lorne Bay Fire Station
27 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Ratowniczka medyczna z pasji i miłości do adrenaliny. Po śmierci w rodziców została opiekunem prawnym młodszej siostry, Ginny. Ma 2 koty i parę złamanych serc na koncie. Trochę zdystansowana i ironiczna złośnica, ale pod maską twardej dziewuchy kryje się mały puchaty kotek
Uśmiechnęła się pod nosem słysząc pytanie o byciu ostrą, bo oczywiście w jej głowie od razu pojawiły się mało stosowne skojarzenia. Na potwierdzenie zawartego "układu" z Viv, Mia wyciągnęła w jej stronę dłoń.
- Jasne - odparła na propozycję pomocy. - Po prostu sama muszę sobie to wszystko dodatkowo porozpisywać, żeby lepiej zapamiętać - wyjaśniła, po czym przekręciła swój notatnik w stronę Tang, by ta zweryfikowała czy Mia nie popełniła żadnego błędu. - I co? Myślisz, że będą ze mnie ludzie? - uniosła pytająco brew. Co prawda nie liczyła na to, że Viv zacznie teraz piać z zachwytu nad jej umiejętnościami lingwistycznymi, ale chciała zweryfikować czy drzemie w niej jakikolwiek potencjał.
- Tak, zdecydowanie klapsy to bardziej moja bajka - odparła równie rozbawiona, przez dłuższą chwilę przyglądając się Viv. Nie była do końca pewna, czy koleżanka umyślnie z nią flirtowała, czy po prostu był to jej typowy styl rozmowy, ale zdecydowała się podjąć tę grę.
- Super. Chciałabym też może popracować nad tym, jak zachować się w knajpie czy w sklepie. Wiesz, składanie zamówień czy nawet odliczanie drobnych - uśmiechnęła się lekko, mając nadzieję że Viv nie uzna tego za mało istotne kwestie. - A tak swoją drogą, często udzielasz korepetycji? - spytała z zaciekawieniem. Podejście Viv wskazywało na to, że nie była to dla niej pierwszyzna i że mogła mieć przed Mią już paru uczniów. Tang potencjalnie miała więc możliwość porównania w przyszłości postępów Mii z postępami innych uczniów.
Widząc entuzjazm Viv co do kociego tematu, sama usadowiła się wygodniej na krześle. Co ciekawe, Mia nie wiedziała że jest kociarą dopóki sama nie przygarnęła kociaków po akcjach kolegów strażaków. Początkowo chciała jedynie zająć się nimi dopóki kotki nie odzyskają pełni sprawności, a następnie planowała oddać je komuś bardziej - w jej ocenie - ogarniętemu pod tym kątem. Jednak koty wprowadziły do jej życia na tyle nowych przyjemnych emocji, że na ten moment nie wyobrażała sobie już ich nie mieć. Co prawda kolejnych już nie planowała - przynajmniej na ten moment - ale o czyichś kotach zawsze chętnie posłucha i zaoferuje opiekę w razie potrzeby.
Nachyliła się lekko, by mieć lepszy widok na ekran telefonu towarzyszki. Nie mogła powstrzymać uśmiechu, kiedy jej oczom ukazał się wspomniany filmik.
- Ale nic jej się nie stało? - spytała z przejęciem, lekko marszcząc brwi. Co prawda wiedziała z doświadczenia, że całkowitą prawdą było to że koty zawsze spadają na cztery łapy, jednak wolała się upewnić czy w przypadku kotki Viv było tak samo.
- Różnie. Czasami są strasznymi łobuziakami, a czasami dzięki temu że są we dwójkę, potrafią się zająć same sobą a ja mam luz i mogę coś spokojnie obejrzeć na Netflixie - zaśmiała się lekko, bo takie samotne spokojne wieczory przed tv z lampką wina były dla niej czymś na wagę złota. - Wiesz, to zabawne swoją drogą. Kiedyś śmiałam się z dziewczyn, które mówią o zwierzakach jak o dzieciach, ale teraz muszę odwołać każdy szyderczy komentarz. Naprawdę czuję się jak ich matka i nie umiem nic na to poradzić - wzruszyła ramionami z rozbawieniem, idąc w końcu śladem Viv i sama próbując zamówionego ciasta, o którym na dłuższą chwilę zapomniała.

Vivienne Tang
paserka w Shadow — i konserwatorka sztuki
30 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
konserwatorka sztuki w galerii, która zajmuje się handlem lewym towarem. Wszystko po to, by jej kot miał dostatnie życie, a sama mogła popadać w kolejne nałogi
Szczerze powiedziawszy naprawdę podobało jej się takie nastawienie Mii. I już wiedziała, że na kolejnych treningach zdecydowanie przyciśnie jeszcze bardziej, aby być w dobrej formie, gdy przyjdzie już do umówionego starcia. W końcu nic nie mogło sprawić, że poczuje się lepiej niż ustanowienie dominacji, choćby przez przyciśnięcie Montgomery do parkietu w czasie sparingu. Dlatego też odwzajemniła jej uśmiech i uścisnęła krótko acz mocno wyciągniętą w jej stronę dłoń.
- Myślę, że jeśli włożysz w to odpowiednio dużo pracy to na pewno będą z ciebie ludzie - odparła spokojnie, sięgając po długopis, aby wprowadzić drobne poprawki w fonetycznym zapisie. - Na pewno musisz uważać przy słowach kończących się na literę o. Osoby anglojęzyczne mają tendencję do wypowiadania ich z dyftongiem ou zamiast samego o
Z pewnością znajdzie się jeszcze kilka kwestii, które będzie musiała później poruszyć czy poprawić, ale na razie szło całkiem nieźle. Przynajmniej tyle mogła stwierdzić na ten moment.
- W takim razie będę musiała uważać, żeby za bardzo ci się nie spodobały te kary. Byłaby szkoda, gdybyś z pilnej prymuski zmieniła się w niegrzeczną dziewczynkę - dodała jeszcze, posyłając Montgomery tajemniczy uśmiech.
Czy flirtowała z nią umyślnie czy był to jej typowy styl rozmowy? Jak to mówią Meksykanie ¿Por qué no los dos? Vivienne miała już to do siebie, że często przechodziła w tryb flirtowania jeśli tylko znajdowała się w otoczeniu atrakcyjnych przedstawicielek płci pięknej, a co jak co, ale Mia akurat dobrze się wpisywała w tę kategorię.
- Hmm... czy poczułabyś się wyjątkowo, gdybym ci powiedziała, że jesteś moją pierwszą? - odparła jeszcze na jej pytanie w kwestii udzielanych korepetycji.
Normalnie raczej nie chciała angażować się w takie projekty przez to, że i tak miała wystarczająco na głowie z całą galerią i biznesem w Shadow. W zasadzie całe jej doświadczenie mogło pochodzić z tego, że wiele razy znajdowała się po stronie uczennicy, przyswajając kolejne języki, które wydały jej się przydatne lub fascynujące. Także trochę lekcji językowych się uzbierało w jej życiu.
Chyba nikt nie wiedział o tym, że jest kociarzem dopóki nie spotkał na swojej drodze tego jednego kota, który idealnie wpasowywał się w oczekiwania i charakter właściciela. Pewnie podobnie było z psami, ale te wymagały o wiele więcej zaangażowania i poświęcania im czasu niż Tang mogłaby sobie na to pozwolić. Dlatego też doceniała swojego całkiem samodzielnego kota, który zapewne przeżyłby jeśli postanowiłaby go puścić gdzieś wolno na przedmieściu. Lu Bu był całkiem ogarnięty i na pewno czaił się w nim instynkt drapieżnika, walczącego o przetrwanie czy to w betonowej czy w roślinnej dżungli.
- Lu Bu to prawdziwy wojownik. Dla niego upadek z kanapy to nic wielkiego - odpowiedziała w kwestii kocura, który nie takie upadki przeżywał.
Swego czasu miał nawet fazę na skakanie po meblach co skończyło się utratą kilku dekoracji i wieloma upadkami i wypadkami w przypadku młodego kotka. Niemniej zawsze spadał na cztery łapy, a nawet jeśli to nie bardzo wyszło to i tak nie nabawiał się żadnych urazów.
- Czyli niekoniecznie posiadanie dwóch kotów oznacza podwójną dawkę miauczenia o przedziwnych godzinach? Dobrze wiedzieć - skomentowała, sięgając raz jeszcze po filiżankę, z której skutecznie ubywało herbaty z każdą chwilą. - Nie mów mi nic o tym. Ja wyśmiewałam ludzi, którzy rozmawiali ze swoimi zwierzakami. Ledwo się obejrzałam, a sama zaczęłam gadać do Lulu.
Chyba naprawdę była już na dobrej drodze do zostania starą panną z kotami. Choć oczywiście nigdy tego na głos nie przyzna, bo wpierw musiałaby stwierdzić, że faktycznie jest starą panną, która powinna się już dawno jakoś ustatkować i mieć na odchowaniu dzieciaki, a na to raczej szans nie było.


Mia Montgomery
sumienny żółwik
Arisu#1538
Ratownik medyczny — Lorne Bay Fire Station
27 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Ratowniczka medyczna z pasji i miłości do adrenaliny. Po śmierci w rodziców została opiekunem prawnym młodszej siostry, Ginny. Ma 2 koty i parę złamanych serc na koncie. Trochę zdystansowana i ironiczna złośnica, ale pod maską twardej dziewuchy kryje się mały puchaty kotek
Mia była uparta i ambitna, więc to że praca nad językiem ani trochę jej nie przerażała. Zresztą, lubiła się uczyć i nawet planowała niedługo podejść do kolejnego egzaminu mającego na celu zdobycie szerszych uprawnień w pracy paramedyka. Mimo, że do pewnego momentu nie wiedziała co ma robić w życiu, to kiedy już złapała bakcyla stała się rasową kujonicą. Z uwagą więc chłonęła wszystkie wskazówki przekazywane przez Viv.
- Zawsze to jakieś urozmaicenie nauki. Prymuski bywają jednak nudne - dodała mrużąc lekko oczy.
Prawdę mówiąc Mia dawno nie miała okazji do flirtu. Odkąd przez rokiem rozstała się z narzeczonym, unikała tego typu sytuacji. Co prawda nie było tak, że kompletnie zaprzestała randek, jednak wyrzuty sumienia po zdradzie zawsze gdzieś tam się w niej odzywały i nie potrafiła być do końca sobą. Ostatnie tygodnie z kolei, z powodu wypadku w jakim uczestniczyła, kompletnie zmiotły ją z towarzyskiej planszy. Dlatego z zaciekawieniem obserwowała i słuchała Viv i próbowała odbijać piłeczkę.
- Pewnie, że tak. Z tym, że pierwsze razy, mimo że wyjątkowe, to jednak mają to do siebie że mogą przysporzyć trochę bólu - nieco teatralnie syknęła, kręcąc lekko głową.
W zasadzie dla Mii to również był pierwszy raz, bo tak jak wcześniej wspomniała, była typem samouka. Było to związane z jej charakterem i pewnym przeświadczeniem, że jeśli sama czegoś nie dopilnuje, to potem i tak straci czas na weryfikację czegoś po kimś. Głównie chodziło o zadania powierzane młodszemu rodzeństwu, no ale korki językowe to jednak inna bajka i tym razem postanowiła zaufać osobie trzeciej. Zresztą, korepetycje były przecież też po prostu dobrym pretekstem na spotkanie towarzyskie.
Mia również zdecydowanie nigdy nie mogłaby pozwolić sobie na psa. Koty jednak były dużo bardziej niezależne i z nielicznymi wyjątkami mogły zostać same w domu na parę godzin nie robiąc w nim, delikatnie mówiąc, rozpierdolu. No i psy zdecydowanie wymagały więcej pracy. Mia z lekkim uśmiechem na ustach słuchała pacjentów, którzy opowiadali czasami przy akcjach ratunkowych o tym, jak posyłają swoje czworonogi do psiego przedszkola. Good for them, ale to jednak nie była bajka Mii.
- Nie, właśnie nie. Sama byłam zdziwiona i wykupiłam chyba całą aptekę stoperów do uszu. A teraz walają się wszędzie i czekają nie wiem na co, może na trzeciego kota - zaśmiała się, bo jednak kolejnej adopcji nie panowała. Ale wiadomo, z planami bywało równie. - Wiesz, z dwojga złego gadania do zwierzaka nie jest takie najgorsze. Gorzej, jak w pewnym momencie zaczniesz słyszeć ich odpowiedzi - przytaknęła głową z lekkim uśmiechem. Jej co prawda jeszcze się to nie zdarzyło oprócz nielicznych tekstów wypowiadanych przez nią samą w stylu "Taaak, ja jestem takim pięknym kotem" albo "Ja jestem grzeczniejszy". Aż dostała ciar żenady jak sobie o tym przypomniała.
- Swoją drogą, w galerii pewnie nie zawsze masz regularne godziny pracy? - spytała nagle, bo pamiętała że gdzieś w poprzednich rozmowach w szatni po treningach Viv wspomniała lakonicznie, że pracuje w galerii. Wtedy Mia nie chciała wścibsko wypytywać, ale skoro teraz siedziały tu w kawiarni i gadały już na totalnie różne tematy, czemu by o to nie spytać?

Vivienne Tang
paserka w Shadow — i konserwatorka sztuki
30 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
konserwatorka sztuki w galerii, która zajmuje się handlem lewym towarem. Wszystko po to, by jej kot miał dostatnie życie, a sama mogła popadać w kolejne nałogi
Uśmiechnęła się z rozbawieniem na tę odpowiedź. Naprawdę jej się podobała i musiała przyznać jej rację w tej kwestii. Istotnie: grzeczne prymuski były nudne jeśli bez zająknięcia robiły wszystko, czego się od nich oczekiwało. Często też nie wykazywały większej inicjatywy i nie przejawiały jakiegokolwiek charakteru. O wiele bardziej wolała kogoś kto byłby gotowy odbić piłeczkę w starciach słownych, a nawet podążając za instrukcjami jednak przejawiał oznaki indywidualizmu, który sprawiał, że lada chwila mógł pokazać pazurki.
- Pierwsze razy nigdy nie są idealne. Zresztą ból nie zawsze jest nieprzyjemny - i tutaj już w zasadzie można było bardzo polecieć w kwestii rozumowania tego stwierdzenia. Mogło chodzić tutaj o przyjemne pieczenie w przełyku przy piciu dobrego alkoholu, ukłucie bólu przy napływie nostalgii, albo i faktycznie o mocniejszy dotyk stosowany w łóżku. Było wiele rodzajów bólu i każdy odczuwał go na swój sposób.
Jeśli zaś chodziło o udzielanie korepetycji to tutaj za bardzo skrzywdzić nikogo nie mogła. Najwyżej mogłaby przekazać coś w nie do końca jasnej formie albo nie dopilnować czegoś. Zresztą nawet zakładając scenariusz, że przez jej nauki Mia przyswoiłaby jakiś niepoprawny zwrot to i tak biorąc pod uwagę jej ewidentną urodę cudzoziemki nie byłoby tak źle, bo szybciej by jej to wybaczono i uznano za niefortunny błąd.
Jeśli istniały przedszkola dla psów to dla kotów powinny być uniwersytety. Vivienne pamiętała jak gdzieś natknęła się na jakiś artykuł, który twierdził, że koty były dużo inteligentniejsze od swoich psich przeciwników, ale ich charaktery sprawiają, że niezbyt często spełniają polecenia swoich właścicieli. Może to był kolejny powód dla którego była bardziej kociarą? W końcu osobowościowo lepiej dopasowywała się ze swoim kocurem niż jakimś psem. No i Lu Bu często sprawiał wrażenie jakby doskonale rozumiał to, co do niego mówiła, a swoje wszystkie potrzeby komunikował w jasny sposób.
- A planujesz trzeciego? - zapytała z uśmiechem, obracając w palcach widelczyk do ciasta. - Myślę, że jak już słyszysz głosy to jest naprawdę źle. Chociaż nie chcę sobie wyobrażać co mówiłyby koty jeśli faktycznie mogłyby mówić.
Bo oczywiście fajnie było fantazjować na temat tego, że twój ukochany pupil odpowiadał ci dokładnie tak jak się tego chciało, ale rzeczywistość mogłaby drastycznie odbiegać od tego stanu rzeczy. Można było się na przykład dowiedzieć nieprzyjemnych rzeczy o sobie samym i tym, co naprawdę zwierzak o nas myśli.
- Tak. Szczerze mówiąc dopóki wyrabiam się w terminie z robotą nie dbają o to czy siedzę tam od ósmej do szesnastej - odpowiedziała, wbijając widelczyk w szarlotkę. I chwała Bogu, bo inaczej pewnie nie wyrobiłaby z wizytami w Shadow, które zdecydowanie zbyt często kończyły się nad ranem. - A co? Już planujesz kolejne spotkanie?

Mia Montgomery
sumienny żółwik
Arisu#1538
Ratownik medyczny — Lorne Bay Fire Station
27 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Ratowniczka medyczna z pasji i miłości do adrenaliny. Po śmierci w rodziców została opiekunem prawnym młodszej siostry, Ginny. Ma 2 koty i parę złamanych serc na koncie. Trochę zdystansowana i ironiczna złośnica, ale pod maską twardej dziewuchy kryje się mały puchaty kotek
Jak się okazało przy ostatniej akcji ratunkowej, w której uczestniczyła Mia, sanitariuszka nie była najlepsza w słuchanie poleceń. Postąpiła po swojemu, ignorując zdrowy rozsądek oraz procedury. I choć chciałaby móc powiedzieć, że kolejny raz nie wskoczyłaby w ogień (dosłownie) za młodszym partnerem z karetki, to gdzieś w głębi wiedziała że zrobiłaby dokładnie to samo. Także z grzeczną prymuską Montgomery w gruncie rzeczy nie miała wiele wspólnego.
Z racji swojego zawodu Mia co do zasady kojarzyła ból raczej w negatywny sposób. Z kolei w życiu prywatnym trochę już zapomniała, że czasami ból faktycznie może być powiązany z przyjemnością. Ugh, musiała sobie wiele poprzypominać.
- Wow, nie wiedziałam, że korki mogą być takie inspirujące - roześmiała się, uważnie przyglądając się kobiecie. Prawdę mówiąc przez pewien urok i tajemnicę, jakie roztaczała wokół siebie, Mia trochę zapomniała jaki był pierwotny cel ich spotkania. Nauka języka zdawała się być miłym dodatkiem.
- Na ten moment nie. Ale dwa poprzednie też nie były planowane. Mam słabą wolę jeśli chodzi o koty - westchnęła nieco teatralnie, ale jednocześnie jej wyraz twarzy wskazywał na to, że niczego nie żałowała. - Mam nadzieję, że nie skrytykowałyby nowej karmy, bo wydałam na nią majątek - zmarszczyła brwi. Może faktycznie lepiej żyć w błogiej nieświadomości tego, co zwierzak miałby do powiedzenia na temat swojego właściciela. Chociaż Mia liczyła po cichu, że koty byłyby zadowolone ze swojej pani. W końcu ich zdanie w domu było najważniejsze!
- Masz szczęście. Nie wyobrażam sobie takiego siedzenia dla siedzenia. U mnie co prawda czasami to się zdarza, ale zazwyczaj jednak nie mamy kiedy napić się kawy pomiędzy wezwaniami. A niektórzy naprawdę dbają o to, żebyśmy się nie nudzili na dyżurach - stwierdziła, po czym zrobiła krótką pauzę by sfiniszować herbatę. Pacjenci bywali naprawdę... różni. Część z nich faktycznie potrzebowała pomocy, ale zdarzały się babuleńki, które po prostu potrzebowały odrobinę atencji i rozmowy. Mia, mimo że prywatnie była dość niecierpliwa, w pracy starała się zachowywać profesjonalizm i nie dawać im odczuć, że niepotrzebnie zawracają głowę bo z ich ciśnieniem wszystko jest w porządku. Były też wezwania dość osobliwe, typu różne przedmioty w różnych częściach ciała. Ich było najmniej, ale kiedy już się pojawiały to pozostawiały po sobie niezapomniane wrażenia.
Uśmiechnęła się znad filiżanki, kiedy Viv wspomniała o kolejnym spotkaniu.
- No w końcu będziemy musiały zweryfikować moje postępy w nauce - wzruszyła niby od niechcenia ramionami.

Vivienne Tang
paserka w Shadow — i konserwatorka sztuki
30 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
konserwatorka sztuki w galerii, która zajmuje się handlem lewym towarem. Wszystko po to, by jej kot miał dostatnie życie, a sama mogła popadać w kolejne nałogi
Słuchanie rozkazów nie zawsze musiało iść w parze z podążaniem za rozumem. Jasne, zdarzały się sytuacje konfliktowe, gdzie należało rozważyć odpowiednio wszystkie dostępne opcje, ale niekiedy można było naprawdę o wiele lepiej wyjść na tym, gdy nie podążało się za tym, co ktoś mówił innym. Tylko znowu wszystko zależało od tego cholernego kontekstu, który zmieniał naprawdę sporo.
Na tym świecie pełno było masochistów i po prostu zwykłych pojebów, którym ból jakoś szczególnie nie wadził, a może i nawet sprawiał przyjemność. Vivienne doskonale pamiętała słowa swojej babci, kiedy jako kilkulatka uskarżała się na jakieś dolegliwości związane z wypadkiem przy zabawie. Jeśli cię boli to znaczy, że żyjesz. Tylko trup nie czuje bólu. I dlatego nawet jeśli był on nieprzyjemny, traktowała go jako oznakę, że faktycznie nie jest jeszcze tak źle i jeszcze żyje.
- Wybacz. To chyba jakaś skaza zawodowa, że czasami zbiera mi się na filozofowanie - również się zaśmiała, opierając się łokciem o stół.
Zdecydowanie widać to kto w czasach studiów miał piątkę z filozofii oraz ma skłonności do wpadania w zamysł po używkach, gdy nagle włączają się wszelkie rozkminy egzystencjalne. Zwłaszcza jeśli nad sobą ma się rozgwieżdżone niebo, albo w tle słychać spokojny japoński pop z lat osiemdziesiątych, który towarzyszył wypalonemu blantowi. Tang była chyba naprawdę specyficznym człowiekiem.
- Czyli wystarczy, że pokażę ci zdjęcie uroczego kociaczka na wydaniu, a już zaczniesz mu planować domek? - zapytała, przyglądając się uważnie swojej rozmówczyni. W tej chwili temat kotów pochłonął je bez reszty, ale czego można było się spodziewać po dwóch kociarach, gdy jedna z nich już spytała o kota tej drugiej?
- Niektóre koty mają to do siebie, że są mega wybredne, a inne z kolei zjedzą kompletnie wszystko... Zawsze w razie czego mieć kogoś komu można opchnąć znudzoną karmę - bo to zawsze było jakieś wyjście i potem powstawał w siatce znajomych rynek wtórny karmy dla zwierzaków, bo to pimpusiowi nie odpowiadało, a kajtusiowi się znudziło.
- Dodatkowo pewnie męcząca jest praca zmianowa, co? - nie orientowała się za bardzo w tym jak rzeczywiście wyglądało życie ratowników medycznych i mogła się jedynie domyślać tego jakie wyzwania czekały na Montgomery w pracy i jak wyczerpująca ona była. Jednocześnie obserwowała uważnie jak Mia kończy herbatę. - Chcesz jeszcze jedną?
W końcu nic nie stało na przeszkodzie, aby złożyć kolejne zamówienie. W zasadzie Vivienne była już gotowa do tego, aby przyzwać do siebie kręcącą się w pobliżu kelnerkę i poprosić ją o świeży napitek.
- Oczywiście. Cóż, mój rytm dobowy jest na tyle... specyficzny, że odpowiada mi każda pora. Także mów kiedy, a jakoś się dostosuję - i kiedy mówiła o każdej porze to naprawdę miała na myśli każdą.
Galeria, Shadow, kłopoty ze snem. To właśnie te trzy czynniki sprawiały, że równie dobrze mogłaby zacząć udzielać korepetycji o czwartej nad ranem co o pierwszej po południu. Byle wcześniej wiedziała.

Mia Montgomery
sumienny żółwik
Arisu#1538
Ratownik medyczny — Lorne Bay Fire Station
27 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Ratowniczka medyczna z pasji i miłości do adrenaliny. Po śmierci w rodziców została opiekunem prawnym młodszej siostry, Ginny. Ma 2 koty i parę złamanych serc na koncie. Trochę zdystansowana i ironiczna złośnica, ale pod maską twardej dziewuchy kryje się mały puchaty kotek
Mia zdecydowanie zgodziłaby się z babcią Viv. Poszłaby nawet o krok dalej - jeśli ktoś odczuwał ból psychiczny w postaci negatywnych emocji, czyniło go to człowiekiem. Nie było niczego gorszego niż nie odczuwanie zupełnie niczego - od obojętności. Po śmierci rodziców Mia w pewnym momencie doszła do wniosku, że ból po ich stracie był jej potrzebny, bo jeśli kiedykolwiek przestałaby go odczuwać, to prawdopodobnie byłaby martwa za życia.
- No przestań, to bardzo dobra cecha. A jak wpleciesz w to jakieś egzotyczne nazwisko, to cokolwiek powiesz - zawsze brzmisz mądrze - Mia uwielbiała egzystencjalne tematy, a najlepsze rozkminy zazwyczaj pojawiały się w jej życiu po 12 godzinach dyżuru w karetce. Zmęczenie i wciąż utrzymująca się adrenalina powodowały, że człowiek miał głowę pełną rozkmin o życiu i śmierci.
- Wystarczy mi samo to, że o nim wspominasz - zaśmiała się i w sumie od razu przeszło jej przez myśl, że może jednak dałaby radę z jednym kociakiem? Ale natychmiast odgoniła te myśli, bo i tak przecież pierwotnie nie planowała żadnego zwierzaka! Co do karmy nie mogła się nie zgodzić, jej kociaki akurat były mało wybredne na szczęście, chociaż czasami kręciły nosami i zapuszczały focha.
- Idzie się przyzwyczaić. Chociaż na początku było ciężko, to muszę przyznać. Byłam ciągle niewyspana i przez to strasznie rozdrażniona. To trochę tak, jakbym miała PMS przez 24 godziny na dobę - zobrazowała sytuację w bardzo prozaiczny sposób. Kiedy sięgała pamięcią do tamtych dni, kiedy rozpoczynała pracę jako sanitariuszka, pamiętała głównie jedno wielkie wkurwienie. Dopiero z czasem zaczęło ono robić miejsce poczuciu spełnienia i satysfakcji. - Pewnie. Ale pod jednym warunkiem - na mój koszt. W końcu jesteśmy tu głównie z mojego powodu - zaznaczyła, bo w zasadzie nie dogadały tej kwestii, a to przecież Mia poprosiła o korepetycje. Nawet jeśli te korki nieco przestały je przypominać.
- Specyficzny mówisz? A co, wieczorami zakładasz kostium nietoperza i ratujesz miasto przez rzezimieszkami? - uniosła figlarnie brew, opierając się o stolik na przedramionach i z zaciekawieniem pochylając się nieco do przodu. Bo słowa Viv nie do końca pasowały do kobiety pracującej 8 godzin dziennie w galerii - bo od takiej właśnie strony na ten moment Mia znała Viv.

Vivienne Tang
paserka w Shadow — i konserwatorka sztuki
30 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
konserwatorka sztuki w galerii, która zajmuje się handlem lewym towarem. Wszystko po to, by jej kot miał dostatnie życie, a sama mogła popadać w kolejne nałogi
Możliwe, że tak, ale Vivienne z pewnością utrzymywałaby to, że jednak były sytuacje, gdy odcinanie się od emocji i pozostawanie obojętnym było najlepszą z dostępnych opcji. W zasadzie sama dążyła do podobnego stanu na co dzień, aby w ten sposób odciąć się od stresu związanego z pracą z Shadow, która niejednokrotnie potrafiła udowodnić, że podobne zajęcie nie było dla ludzi o słabych nerwach. Musiała nabrać doświadczenia w panowaniu nad sobą i nie uzewnętrznianiu swoich prawdziwych emocji. Zwłaszcza w takich momentach, gdy miała świadomość tego, że jakiś rozzłoszczony biznesmen mógł próbować rozwiązać jakiś powstały spór w mało cywilizowany sposób.
- Skoro tak ci się to podoba to możesz oczekiwać telefonów o trzeciej w nocy z pytaniem o to jakie jest nasze miejsce we wszechświecie, jaka siła nim kieruje i jaki jest dokładnie sens życia oraz czy głowa gołębia jest jakoś połączona mięśniami z jego nogami skoro przy każdym kroku tak dziwnie rusza szyją - bo nigdy nie wiadomo w jakim dokładnie kierunku pójdzie mózg, który nastawił się na tryb intensywnego myślenia. Tym bardziej jeśli nie było się pierwszej trzeźwości, a zmęczenie i zwalczany stres brały górę.
- To było czysto hipotetyczne pytanie. Teraz wiem, że powinnam uważać z tymi kociakami - uśmiechnęła się, gdy tylko Mia przyznała się do swojej wielkiej słabości do kotów. Jak dobrze, że Tang miała więcej samozaparcia, bo inaczej jej mieszkanie mogłoby się już dawno zmienić w kocie sanktuarium. Na razie jednak jakoś zadowalał ją jeden futrzak na mieszkaniu.
- Chyba do wszystkiego da się z czasem przywyknąć. Chociaż szczerze podziwiam cię, że jesteś w stanie wykonywać tak ciężką robotę - bo jednak sprawowała niezwykle ważną funkcję, musiała pracować w kontakcie z ludźmi, a do tego otoczenie nie zawsze było zbyt przyjazne, a godziny dyżurów długie i męczące. No i akurat na takim stanowisku Montgomery nie mogła sobie pozwolić na strzelenie drinka dla rozładowania stresu, gdy tylko coś szło nie tak albo ktoś zaczynał ją wkurwiać.
- Och, nie, skarbie. Nie ma takiej opcji - zaprzeczyła od razu, gdy tylko Mia wspomniała, że zamówione herbaty będą na jej koszt. - Musisz wiedzieć jedno: płacę zawsze kiedy umawiam się z kobietą na mieście.
Akurat tej kwestii nie zamierzała poddawać dyskusji. Nie lubiła, gdy ktoś za nią płacił i o ile ktoś nie podziałał jej jakoś szczególnie na nerwy to chętnie pokrywała cały rachunek. Po prostu było w tym coś, co sprawiało, że odczuwała przyjemność kiedy tylko mogła zostać sponsorką jakiegoś spotkania. Może było to poczucie kontroli nad sytuacją?
- Myślę, że strój Kobiety Kota bardziej by mi pasował, nie uważasz? - zapytała, posyłając figlarny uśmiech w kierunku swojej rozmówczyni i opierając głowę na dłoni. Zdecydowanie o wiele lepiej odnalazłaby się w takiej kreacji, która była bardziej...  uwydatniająca kształty niż w bezkształtnym stroju nietoperza. - Chociaż raczej chodzi o kwestię nieregularnego trybu życia i problemy ze snem. 

Mia Montgomery
sumienny żółwik
Arisu#1538
Ratownik medyczny — Lorne Bay Fire Station
27 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Ratowniczka medyczna z pasji i miłości do adrenaliny. Po śmierci w rodziców została opiekunem prawnym młodszej siostry, Ginny. Ma 2 koty i parę złamanych serc na koncie. Trochę zdystansowana i ironiczna złośnica, ale pod maską twardej dziewuchy kryje się mały puchaty kotek
Coś w tym było, bo w życiu zawodowym Mii kierowanie się emocjami również było niedopuszczalne. Codzienne potyczki ze śmiercią wymagały od niej pewnego rodzaju obojętności. Musiała być uodporniona na wrzaski i krzyki pełne cierpienia osób, które traciły bliskich. Nie mogła okazywać słabości, tak aby być podporą dla ludzi którzy znaleźli się w trudnej sytuacji. Gdyby sama poddała się emocjom, jedynie nakręcałaby pacjentów.
- No widzisz, nigdy nie zastanawiałam się nad tymi gołębiami. Jeśli już, to czasami rozkminiam dlaczego są takie wredne i srają nam na balkon w remizie - parsknęła śmiechem, bo cóż, nie uważała gołębi za najbardziej inteligentne stworzenia. Z kolei nad pozostałymi kwestiami chętnie poduma, nawet jeśli oznaczałoby to zarwaną od ilości przemyśleń nockę.
- Tak naprawdę dużo zależy też od tego, jakiego mam partnera w karetce. Mój obecny, Jayden, jest starszy i bardziej doświadczony niż ja, co daje mi duże oparcie. No i lubimy się też prywatnie, a to też mega istotna kwestia - dodała, bo nie wyobrażała sobie jeździć z kimś, z kim by się nie dogadywała. Nawet jeśli przy akcjach ratunkowych potrafiliby zachować pełen profesjonalizm, to jednak bywały i takie dni, kiedy mało się działo i byliby skazani na długie godziny ciszy w karetce. Albo przerzucanie się złośliwościami, bo tak też mogło się przecież zdarzyć.
- No nie wiem, strasznie mi głupio... Nie chcę, żebyś pomyślała, że Cię naciągam albo coś takiego - zmarszczyła brwi, licząc jeszcze na zmianę zdania przez Viv. Mia nade wszystko ceniła sobie samodzielność i niezależność, więc z trudem przychodziło jej przyjęcie propozycji Tang. Oczywiście wiedziała, że kobieta nie robi tego po to, by to poczucie niezależności Mii zmiażdżyć.
- No tak, racja. Już pomijając fakt nasze miłości do kotów, to świetnie wyglądałabyś w obcisłym lateksowym wdzianku. Peleryna zdecydowanie odejmuje uroku - zaśmiała się. No i nie mogła zapomnieć o fakcie, że Kobieta Kot była trochę łobuziarą, co pasowało jej do Viv. Oczywiście w tym pozytywnym tego słowa znaczeniu. - Te problemy ze snem... Jeśli to jakieś demony nie pozwalają Ci zmrużyć oka, to trzeba kazać im się jebać, a potem przewrócić się na drugi bok. A tak serio, wiem coś o tym. Był taki czas w moim życiu, że wydawało mi się że już nigdy nie zmrużę oka - pokręciła głową na wspomnienie tamtego okresu. - Tym bardziej czekam na telefon o tej trzeciej w nocy, żeby podyskutować o sensie życia - posłała jej ciepły uśmiech. Bo choć nie znały się długo, to Mia poczuła z Viv jakąś dziwną więź. No i nocne rozmowy z seksowną laską zawsze były na propsie.

Vivienne Tang
ODPOWIEDZ