wykładowca literatury — Cairns University
34 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Do you believe in life after love?
- Aaron chyba niekoniecznie.
Tak postanowili tak, zrobili. Aaron, o ile chciał zrealizować jakikolwiek punkt ze swojego szumnego spisu postanowień noworocznych, to najwyższy czas, ażeby w końcu podejść do tego na poważnie. Melis z kolei nie mogła w nieskończoność wpraszać się do realizacji jednego z punktów z owej listy. Trochę im to zajęło, bo już maj czeka za rogiem, a więc głęboka jesień w ten części globu. Oczywiście ta jesień miała się nijak to obrazków z Europy, ale jednak temperatury nocą wyraźnie już spadały i pogoda stawała się coraz bardziej kapryśna. Jeśli nie teraz, do dopiero pod koniec toku udałoby im się wybrać na górską wycieczkę, bo właśnie o to chodzi.
Od umówienia się na spotkanie organizacyjne, do momentu, w którym doszło ono do skutku, minęło całkiem sporo czasu. To też za sprawą kolejnego listu, który pozostawiła dla niego Julia. Zawsze gdy przeczyta jeden z nich, to choćby nie wiem w jak pozytywnym tonie był on napisany, Barnard i tak podłamuje się na parę dni. Bliscy mogą zauważyć, że jest w tym czasie wyraźnie przygaszony. Ci wszyscy, którzy zajmują się wróżkarskimi bzdurami powiedzieliby też, że zmienia się w tym czasie jego aura. W każdym razie w końcu udało im się dograć terminy, wybrać lokalizację, znaleźć odpowiedni nocleg, a później już sam Aaron zajął się tworzeniem planu pieszych wycieczek, podczas tego wyjazdu.
Nastał dzień wyjazdu. Z racji wątpliwego staniu samochodu Aarona, na środek transportu wybrali auto Melis. Było całkiem pojemne, więc zabrali cały potrzebny sprzęt, a jak czegoś zapomnieli, to trzeba mieć nadzieję, że będzie można wypożyczyć tę rzecz już na miejscu. Podróż minęła im w przyjemnej atmosferze, oboje zdążyli już nabrać dystansu do swojego małego noworocznego zbliżenia, więc nawet jeśli w samochodzie zapadała cisza, to nie była ona w żadnym stopniu niezręczna. Zresztą nie była to też trwająca wiele godzin podróż, bo mieli jednak tylko weekend, więc zmarnowanie połowy czasu w samochodzie, nie miałoby najmniejszego sensu.
W piątkowy wieczór zameldowali się w hotelu składającym się z kilku, może kilkunastu domków rozsianych po dość sporych rozmiarów obszarze. Choć nie mieli doświadczenia w przebywaniu ze sobą w małej przestrzeni przez dłuższy czas, to założyli, że w jednym domku powinno być wystarczająco przestrzeni, żeby już drugiego dnia nie mieli ochoty się pozabijać.
Piątkowy wieczór spędzili leniwie. Aaron napalił w kominku, otworzyli kupiony po drodze alkohol, przyrządzili coś do jedzenia i rozsiedli się w przytulnym salonie.

melis huntington
fotograf — podróżuje po świecie
28 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
fotografuje wszystko, co uznaje za warte zapamiętania
015.
There's something I gotta say to ya, there's somewhere we gotta go
And now they're sinkin' in the sand, chasin' what we can.
{outfit}
Melis była daleka od zakładania czegokolwiek. A przynajmniej właśnie tak myślała na początku tego roku. Przecież pięć miesięcy temu wydawało jej się, że nie ma żadnej stałej w jej życiu i choć miała stadninę, to ciągle coś się waliło, paliło i było daleko do spokoju. Na szczęście wszystko ustało, a Melis zaczęła planować. Dopiero teraz myślała o jakichkolwiek postanowieniach, a właściwie o jednym. Chciała w końcu opuścić swój stary pokój na farmie. Miała dosyć różowych, nastoletnich ścian i plakatów. Tata czuł się dobrze, mama świetnie sobie przy nim radziła, a Melis absolutnie nie była im potrzebna. Owszem, zamierzała regularnie bywać na farmie, tak jak dotychczas, ale chyba nadszedł czas, żeby zrobić coś dla siebie. Pomyśleć o sobie. Na początku chciała postawić na przybudówkę w stadninie. Zamierzała zagospodarować kawałek budynku, ale wiedziała, że to pochłonie sporo kasy, z której Melis nie chciała się wyprztykać. Potrzebowała poduszki finansowej, dzięki której czułaby się bezpiecznie. Dlatego pomyślała o wynajęciu mieszkania. Przynajmniej na razie. Musiała się rozeznać, ale przynajmniej miała już jakiś zalążek planu.
Póki co, ważniejszy był plan wyjazdu. Melis nie mogła doczekać się wspólnej wycieczki z Aaronem. Kiedy spotkali się, żeby wszystko sobie zaplanować, nie mogła przestać podskakiwać z radości w miejscu. Melis mimo wszystko stawiała na dobrą zabawę, dlatego najważniejsze było dla niej znalezienie miejsca i jakiegoś domku. Kolejnym razem mogli postawić na namiot, by poczuć się bardziej survivalowo, ale teraz, kiedy nadchodziła jesień, wolała wynająć domek. Okazało się, że znalezienie domku w górach nie jest wcale takie trudne.
Dzień przed wyjazdem Melis zapakowała duży plecak. Nie potrzebowała zbyt wielu rzeczy, byleby miała dostęp do wody i odrobinę proszku do prania. A poza tym, to nie miał być szczególnie długi wyjazd. Nie mogli codziennie wspinać się, nie tracąc siły, dlatego nie mogli sobie pozwolić na zbyt długie zwiedzanie okolicy. A propos miejsca – Melis zakochała się w nim, kiedy tylko dotarli na miejsce. Okazało się, że nie miała okazji tutaj być, mimo że w najbliższych okolicach starała się zobaczyć jak najwięcej. W recepcji kupiła przewodnik, by móc stwierdzić, czy oprócz wspinaczki będą mogli porobić jeszcze coś innego. Może zjeść w jakimś przyjemnym miejscu albo dotrzeć do jakiegoś sklepu, gdzie mogliby się zaopatrzyć w podstawową żywność. Z jednej strony podobało jej się to, że wszędzie jest daleko, a oni są w środku głuszy, bo kochała to połączenie z naturą.
Melis leżała właśnie na podłodze przed kominkiem. Nie było aż tak chłodno, by trzeba było w nim rozpalać, ale to była niepowtarzalna okazja, a Huntington bardzo podobał się ten klimat. – Upiekę się – powiedziała, śmiejąc się cicho. Sięgnęła po kieliszek z winem i upiła solidny łyk. Kolejny, bo czuła, że już odrobinę szumi jej w głowie. – Podoba mi się tutaj. Jest pięknie i to na pewno nie jest ostatni raz, kiedy tutaj jestem – przyrzekła sobie.
wykładowca literatury — Cairns University
34 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Do you believe in life after love?
- Aaron chyba niekoniecznie.
Teraz nie ma właściwie sezonu urlopowego, a typowi turyści z innych zakątków świata nie przylatują do Australii, żeby pochodzić sobie po górach. On też na ich miejscu wolałby odpocząć na wybrzeżu albo odwiedzić Sydney czy Melbourne. Właśnie dlatego planowanie poszło im całkiem sprawnie i mieli spory wybór miejsc noclegowych. Bo jeśli chodzi o ewentualność z nocowaniem pod namiotem, to nie zdecydowałby się na to za pierwszym razem. To znaczy gdyby jechał sam albo ze sprawdzoną ekipą od chodzenia po górach, to czemu nie, ale jego ekipa dawno już się rozpadła. I choć Melis nie jest wcale księżniczką, która nie zaśnie, czując pod tyłkiem kamienie, to jak się rozkręcą, to przynajmniej w przyszłości będą mogli sobie podwyższać poziom trudności, nie tylko jeśli chodzi o zdobywanie szlaków, ale też wszystko, co związane z takim wyjazdem. Bo na przykład takie rozbijanie biwaku, wiąże się z kąpielą pod miejskim prysznicem albo w ogóle taki turystyczny prysznic.
Zapowiadała się naprawdę dobra zabawa, a Aaron zdawał się zostawić wszystkie problemy w Lorne Bay. Do plecaka włożył tylko czytnik, nie miał z sobą żadnej papierowej książki, to spory sukces. Oznaczało to, że są szanse na całkowite ocięcie i wiarę w to, że będzie się czuł przy Melis naprawdę swobodnie. Poza tym możliwych aktywności wbrew pozorom jest tutaj całkiem sporo, więc i tak tylko wieczorami będą mieli taki czas na leniuchowanie. To znaczy, Barnard nie chciałby do niczego przymuszać szatynki, ale on chciałby maksymalnie dużo pochodzić. W razie czego w niektórych miejscach jest też kolejka linowa, więc nie powinni mieć problemu z osiągnięciem kompromisu.
- To jedyny raz, kiedy rozpaliłem w kominku. Zawsze chciałem tego spróbować. - spojrzał z kobietę przepraszająco. W jego domu rodzinnym to w dzieciństwie mógł najwyżej napalić w takim starym piecu kuchennym. Daleko im było do standardów związanych z kominkiem, za to bardzo lubił atmosferę ogniska, teraz też było klimatycznie, choć atmosfera była inna, równie wyjątkowa.
- Możesz się trochę rozebrać. - puścił oko do Melis. On też trochę wypił, więc nie kontrolował się tak bardzo, jak zawsze. No i mimo wszystko to były tylko żarty, na które mogli pozwolić sobie w swoim towarzystwie.

melis huntington
fotograf — podróżuje po świecie
28 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
fotografuje wszystko, co uznaje za warte zapamiętania
Melis bywała na takich wycieczkach, mieszkała w różnych warunkach, bo zdarzały się takie wyprawy, że jedyne o co dbała, to aparat i zapasowa bateria. Rzeczywiście nie była księżniczką przyzwyczajoną do wyłącznie świetnych warunków. W końcu wychowała się na farmie. Nie raz sypiała pod gołym niebem. Wyruszali z tatą i rodzeństwem na wycieczki, kiedy w stadninie był mniejszy ruch, a mama mogła doglądać wszystkiego sama albo z najmłodszą siostrą. Melis jeździła na stojąco mini ciężarówką, kiedy miała dziewięć lat. Od zawsze była typową chłopczycą, której niestraszne były leśne wycieczki, pająki i inne stworzenia, których ludzie na co dzień się bali. Prawdopodobnie nie mogłaby być fotoreporterką natury, gdyby przerażały ją takie rzeczy. Ale rzeczywiście to był pierwszy raz i mogli spróbować najpierw tego, by później czegoś zupełnie innego. A domek był fantastyczny, Melis kochała takie drewniane klimaty, gdzie za oknem nie widać śladu bytności człowieka. Nie mogła doczekać się następnego dnia, kiedy wyruszą na zewnątrz. Oczywiście, standardowym elementem jej wyposażenia, prócz odpowiednich butów – był aparat. Melis zamierzała uwiecznić na nim każde wspomnienie (albo prawie każde) oraz wszystkie piękne widoki, którymi natura ich obdaruje. Nic dziwnego, że właściwie od kiedy Aaron zajął miejsce na siedzeniu pasażera, uśmiech nie schodził z twarzy Melis. Tak było również teraz. Ale obecnie częściową winę należało zrzucić na odrobinę alkoholu płynącą w jej krwi. Melis, niestety nie potrzebowała wiele, by poczuć ten charakterystyczny szum w głowie. – Wyszło ci całkiem nieźle, skoro nie podpaliłeś podłogi – pochwaliła, śmiejąc się cicho. Usiadła i napiła się ponownie wina. Było świetne (albo to Melis było już wszystko jedno co pije). Spojrzała na Aarona uważnie. – Mógłbyś oszaleć od tego, co byś zobaczył – zażartowała, puszczając do niego oko. Właśnie pozwalała sobie na jawny flirt i zarumieniła się lekko, kiedy uświadomiła sobie, co właśnie powiedziała. Ale teraz również zamierzała winę zrzucić na alkohol. Albo na ciepło płynące z kominka.
wykładowca literatury — Cairns University
34 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Do you believe in life after love?
- Aaron chyba niekoniecznie.
Dzieciństwo na wsi fajne jest pod tym względem, że to istna nauka życia od najmłodszych lat. Spanie w namiocie za domem albo w stodole, skakanie po drzewach i kradzież owoców sąsiada, bo wiadomo, że te czereśnie po drugiej stronie płotu są przecież słodsze, no i jazda maszynami rolniczymi, co dla każdego dzieciaka jest frajdą. To daje człowiekowi jakiś dodatkowy bagaż doświadczeń, ale w dobrym tego słowa znaczeniu. Bo dzięki tym wszystkim przeżyciom, Melis czy Aaron wiedzą, że poradzą sobie w każdej kryzysowej sytuacji. Do życia na wysokim poziomie bardzo szybko można się dostosować, choć są przypadki ludzi, którzy nie potrafią żyć w super apartamencie w metropolii, ale gdy z tego wysokiego poziomu, nagle spada się na zupełnie podstawowy albo chociażby wyjeżdża w miejsce, gdzie nie ma mowy o pięciogwiazdkowym hotelu, to bywa już gorzej. Choć więc Aaron w dzieciństwie nie miał wszystkiego, o czym marzył, to i tak uważa ten czas za niezwykle udany. Jeśli sam doczeka się dzieci, to nie chciałby odcinać ich od natury, właściwie to jedyne, co zmieniłby w stosunku do jego własnych rodziców, to byłby bardziej otwarty na zdanie dziecka. Tutaj jednak powraca stary temat niedogadywania się z ojcem, a tym razem Aaron nie chciałby zawracać głowy Melis swoimi rodzinnymi problemami.
W ogóle to całkiem spory postęp w życiu Barnarda, bo do niedawna w ogóle nie myślał, że mógłby jeszcze znaleźć kobietę, z którą chciałby mieć dzieci, teraz ta myśl nie wydaje się być już tak bardzo abstrakcyjna. Może przeszedł już wszystkie etapy żałoby, a może listy, które Melis regularnie mu przekazuje, mają pozytywny wpływ na jego stan psychiczny. Na początku było dosyć ciężko. Dziś po przeczytaniu każdego z nich, potrzebuje po prostu chwili na przemyślenia, ale po tym jakby kolejny kamień spadał z jego serca, a co za tym idzie, bardziej cieszy się życiem, uśmiecha się, sprawia mu radość towarzystwo ludzi, a więc wychodzi im naprzeciw i to zarówno w kwestii rozwijania dotychczasowych relacji, jak i zawierania nowych znajomości.
- Nie no, bez przesady. - lekko się oburzył, choć to wszystko było oczywiście przerysowane i w żartach. - Może i nie wyglądam, ale parę ognisk i grillów w życiu rozpaliłem. Wiem, jak się obchodzić z ogniem. - pochwalił się. Strzelające drzewo w kominku przed nimi, było zresztą najlepszym przykładem umiejętności mężczyzny.
- A wiesz, że możesz mieć rację? - rzucił i również sięgnął po swój kieliszek ze szkarłatnym trunkiem.
Trochę jednak nie widział kobiety bez ubrania, nie żeby z racji życia w celibacie w ostatnim czasie, nagle stał się jakimś wtórnym prawiczkiem, ale post robi swoje. Można potem źle przeliczyć siły na zamiary i nie wszystko mogłoby pójść zgodnie z planem. - I to z kilku powodów. - dodał enigmatycznie. W sumie jego brak zbliżeń z kobietami do jedno, ale z drugiej strony Melis jest przecież bardzo atrakcyjna, zgrabna i w ogóle. Że też przez alkohol Aaron pozwalał sobie na takie myśli w stosunku do przyjaciółki swojej nieżyjącej żony.

melis huntington
Aaron Barnard
fotograf — podróżuje po świecie
28 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
fotografuje wszystko, co uznaje za warte zapamiętania
Zdecydowanie wyniosła z tamtych czasów całą masę pozytywnych wspomnień. Doświadczeń również, ale w tamtym momencie, kiedy jeździła pół-ciężarówką z tatą, nie myślała o tym, że kiedyś będzie mogła pochwalić się taką umiejętnością. I teraz, szczerze powiedziawszy już z niej nie korzystała, ale nadal pamiętała tę radość, którą wtedy odczuwała. To było niesamowite uczucie. Owszem, nauczyła się również wielu rzeczy, ale nadal najistotniejsze było dla niej to jak bardzo była wtedy szczęśliwa. Na każdym etapie życia spotykało ją coś, co wspominała z przyjemnością, a o tych przykrych kwestiach starała się zapomnieć. Dzięki temu, patrząc wstecz odczuwała ogromną ulgę, ale również ogromną wdzięczność za wszystko, co miała. Tamto życie dało jej również pewne nawyki, bez których nie potrafiła funkcjonować. Jak choćby to, że większość swojego czasu mogła spędzić na zewnątrz – bez względu na to czy było lato czy zima. Tamto życie nauczyło ją samodzielności, ale również pokory, bo nie wszystko zawsze było idealne. Na pewno przyznałaby Aaronowi rację, że życie na farmie dało jej cholernie dużo i ona również chciała w ten sposób wychowywać swoje dzieci. Być może dlatego tak trudno było jej opuścić to miejsce, mimo że mieszkanie z rodzicami w starym pokoju wydawało jej się bardzo nie na miejscu.
Cieszyła się, że stan Aarona się poprawiał. Na pewno czas również robił swoje – leczył rany, ale miała nadzieję, naprawdę ogromną nadzieję, że te listy mu pomagają. Starała się nie poruszać tych tematów, bo to była korespondencja między Julią a Aaronem, w którą Melis nie chciała włazić z butami. Melis miała tylko zauważać szczególne momenty z życia Aarona i pojawiać się wraz z treścią od jego żony.
- Brawo – uśmiechnęła się. Miała ochotę zaklaskać w dłonie, ale czuła, że potraktowałaby go wtedy jak chłopca, dlatego darowała sobie. Ale nie potrafiła przestać się szczerzyć. – Tak? – zapytała, bo nie wiedziała już, w którą stronę idzie ich rozmowa i czy Aaron zdaje sobie sprawę z kontekstu, w jakim Melis użyła swoich słów. – Jakich? – zapytała od razu, bo naprawdę bardzo wciągnął ją ten temat. Szczerze powiedziawszy, Melis również nie miewała okazji do flirtowania. Randka z Linkiem była pierwszą po bardzo, bardzo długim okresie czasu. Ale teraz nie chciała myśleć o Linku, kiedy była z Aaronem, miała wino, w kominku strzelał ogień, a jej policzki były zarumienione i uśmiechnięte.
wykładowca literatury — Cairns University
34 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Do you believe in life after love?
- Aaron chyba niekoniecznie.
Aaron też chciałby, żeby jego dzieci doświadczyły wiejskiego życia, chociażby tych sielskich wakacji. Nie ważne gdzie zaniesie go życie, to nie będzie mógł ot tak zostawić Lorne Bay za sobą, dlatego, chociażby ze względu na własny sentyment, będzie ciągał tutaj z sobą hipotetyczną partnerkę i dzieci, chcąc pokazać im, jak życie tutaj może być piękne, nawet jeśli czasami trzeba mierzyć się z trudnościami i ciężką pracą. Po nich zawsze przychodzą przecież dobre chwile. Aaron do dziś pamięta smak mrożonej herbaty, którą mama przygotowywała dla nich mama, gdy jako nastolatkowie, on i jego rodzeństwo, pomagali w zbiorze owoców, albo ziemniaki z ogniska, które rozpalało się po wichurach, które łamały gałęzie z drzew.
Nie tylko czas i listy pomagały Aaronowi w powolnym otwieraniu się na życie i czerpaniu z niego w pełni... w końcu. Również Melis wiele dla niego w tej sprawie zrobiła i tu nie tylko chodzi o to, że pełni rolę listonosza, tylko takiego, który musi być równocześnie dobrym obserwatorem, przez co zawsze zjawia się na czas. Bo to z nią zrobił wiele rzeczy po raz pierwszy od śmierci Julii. Przez minione dwa lata, nie wyszedł na przykład ani razu do klubu, a ostatnio to zrobili i świetnie się bawił. Melis była też pierwszą kobietą, którą pocałował, po utracie własnej żony, co akurat przez chwilę nie miało dobrego wpływu na rozwój ich relacji, no ale i tak nie można było powiedzieć, że to nie jest prawdą.
Zaśmiał się z tej całej rozmowy i pokręcił głową na boki, by po chwili wziąć do ręki kieliszek z winem i upić łyk alkoholu. To miało dać mu czas do namysłu, czy aby na pewno chce w to brnąć. Tak przynajmniej by było gdyby nie byli właśnie w trakcie zerowania drugiej butelki, niby nie mocnego wina, ale niestety ciepło, w tym przypadku działało na ich niekorzyść. Skoro jednak Barnard nie jest już tak do końca trzeźwy, to nie będzie tak bardzo ważył każdego wypowiadanego słowa i zdecydował się podjąć rękawicę. - Po pierwsze... - zaczął i napił się jeszcze raz, nim odstawił kieliszek. - ...no trochę już żyję w celibacie. - powiedział krótko. Całą resztę Melis mogła sobie sama dopowiedzieć, bez wielkiego ryzyka, że jednak w niewłaściwy sposób odbierze jego słowa. - A po drugie, rzeczywistość może przerosnąć moje najśmielsze wyobrażenia. - wyznał. To nie było tak, że każdego poranka fantazjował o Melis, z drugiej strony skłamałby, gdyby twierdził, że nigdy nie spojrzał na Huntington w ten sposób. Szczególnie po ich wspólnie spędzonej sylwestrowej nocy, w głowie Aarona zakiełkowało kilka odważniejszych myśli i obrazów. - I tak w ogóle, to możesz się domyślać, że jestem długodystansowcem i nie miałem doświadczeń z wieloma kobietami w swoim życiu. - dodał już tak bardziej ogólnie. Teraz powstawało pytanie, czy jeśli jutro będzie wszystko pamiętał, to czy nie będzie mu wstyd. Bo co innego mieć świadomość, że Aaron i Julia spotykali się już od czasów szkoły średniej, a co innego mówić o intymnych rzeczach z tym związanych.

melis huntington
fotograf — podróżuje po świecie
28 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
fotografuje wszystko, co uznaje za warte zapamiętania
Na szczęście to były dalekosiężne plany. I wcale nie dlatego, że Melis nie miała nikogo z kim mogłaby te dzieci mieć. Chyba nadal nie doszła do siebie po poronieniu. Nie doszła do siebie psychicznie na tyle, by stwierdzić, że to odpowiedni czas. Chyba nadal obezwładniał ją strach, a poza tym, nawet wtedy, kiedy okazało się, że jest w ciąży z Nicholasem czuła się niegotowa. Na początku myślała, że to nieodpowiedni etap ich związku, bo każde z nich miało swoje obowiązki, jakieś dalsze plany, które nie uwzględniały dzieci. Jak teraz patrzyła w przeszłość, to nie wiedziała czy Nicholas byłby kiedykolwiek gotowy, a ona jednak kiedyś planowała mieć potomstwo. Jak się okazuje, mieli zupełnie różne priorytety, a więc dobrze się stało. Była szczęśliwa. I tylko to się teraz liczyło.
Nie wiedziała, dlaczego to akurat ją wybrała Julia. Bo przecież doskonale zdawała sobie sprawę, że kontakt Melis i Aarona był dość ograniczony. Melis nie mogła nawet szczerze określić czy go lubi, bo przecież tak rzadko z nim rozmawiała, a przed śmiercią Julii – głównie o jej stanie. Melis nie wychodziła z żadną inicjatywą, żeby go poznać, bo szczerze powiedziawszy, wiedziała, że w tym wszystkim nie ma na to miejsca. Aaron miał wtedy inne priorytety. Huntington zresztą też. Ale teraz cieszyła się, że zrobiła pierwszy krok, pojawiając się z listem. Tamtego dnia zastanawiała się czy to w ogóle dobry pomysł, bo przecież nie chciała rozdrapywać starych ran, ranić Aarona w żaden sposób, ale okazało się, że postąpiła dobrze, bo Aaron poczuł się lepiej i Melis również. Potrzebna była jej taka osoba. Przy której nie musiała się pilnować, tworzyć w głowie tematów tabu, bo najwyraźniej takich nie było, nie licząc tego, że pomógł im w tym alkohol. Ale przynajmniej się śmiała, bardzo podobały jej się odpowiedzi Barnarda. – Wszystko, o czym wspomniałeś utwierdza mnie w przekonaniu, że jesteś porządnym facetem – odpowiedziała po prostu i wstała z miejsca, bo przy ogniu zrobiło jej się strasznie gorąco. Naprawdę była bliska zdjęcia koszulki, którą miała na sobie. Usiadła obok niego na kanapie i podwinęła nogi pod tyłek. – I że umiesz prawić komplementy – dodała ciszej. Odwróciła głowę, by na niego spojrzeć. – Więc jesteś po prostu ideałem – nie było jej ani trochę głupio, bo powiedziała to z serca. I uważała tak również wtedy, kiedy w jej żyłach nie krążyła żadna ilość alkoholu.
wykładowca literatury — Cairns University
34 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Do you believe in life after love?
- Aaron chyba niekoniecznie.
Tak naprawdę mężczyzna nigdy nie jest w stanie zrozumieć co czuje kobieta, za każdym razem, gdy traci ciążę. To musi być bardzo trudne do przepracowania i to chyba niezależnie czy jest to czwarty czy dziesiąty tydzień ciąży. Na całe szczęście, świadomość społeczna w tym temacie zaczęła bardzo powoli rosnąć. Wiele jest odważnych kobiet, które decydują się podzielić swoją osobistą historię. Na szczęście, sporo jest też mężczyzn, którzy mówią o tym doświadczeniu, ale dla nich, szczególnie w tym początkowym etapie ciąży, gdy jest ona niemożliwa do zauważenia gołym okiem, to wszystko ma nieco inny wymiar. Aaron nigdy nawet przez moment nie miał realnej nadziei, że mogliby mieć z Julią dziecko, więc tak na prawdę tylko empatia pozwalała mu wczuć się w sytuację Melis, gdy po raz pierwszy wspomniała mu o poronieniu. Nawet jeśli już pojawiły się takie myśli, bo wydawało im się, że już będzie wszystko dobrze, to pozostawały one tylko w sferze marzeń. A co do przyszłości, to przez długi w ogóle nie poduszczał sobie myśli o dziecku z inną kobietą. Dziś to już nie wydaje się tak abstrakcyjne. Kobieta, a nawet dzieci, to dla niego taki realny plan na za dwa, trzy lata. Wiadomo, jakby przytrafiło się wcześniej i oboje z partnerką będą tego chcieli, to nie będzie rozpaczał, tak życiowo jest już gotowy na dziecko.
Barnard zawsze uważał, że Julia ma tzw. oko do ludzi. On nie miał nigdy takiego obycia towarzyskiego, jego żona w mig łapała kontakt z nawiązywaniem nowych relacji i też dobrze czytała ludzi. Mężczyzna myślał więc, że to wszystko ma jakiś głębszy sens. Może niekoniecznie zdawała sobie sprawę, ze te dwójka praktycznie obcych sobie ludzi, spotka się w momencie, w którym oboje będą mogli sobie pomóc, ale na pewno uważała Melis za osobę godną zaufania. Trzeba ufać drugiemu człowiekowi, aby powierzyć mu tak osobiste myśli spisane na kartkach papieru. Nawet nie chodzi o wiarę w to, że ta osoba przekaże pakunki, ale że nie wygra ciekawość i nie przeczyta wszystkiego przy pierwszej lepszej okazji.
- Dziękuję. - powiedział, może odrobinę zawstydzony. Starał się być w życiu, po prostu przyzwoitym człowiekiem, ale nadal miał swoje wady.
Na szczęście mógł trochę zmienić temat, a przynajmniej obrócić wszystkie te komplementy w żart. - Wiesz Melis, to nie tak, że dla przyjemności czytałem te wszystkie powieści Jane Austen o idealnych facetach. - stwierdził żartobliwie. - Chociaż tutaj akurat mówię samą prawdę. - zapewnił.

melis huntington
fotograf — podróżuje po świecie
28 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
fotografuje wszystko, co uznaje za warte zapamiętania
Tak naprawdę, oboje mogą czuć się podobnie, w końcu dla mężczyzny to również jest utrata dziecka. Po prostu Melis przeżyła to bardziej, bo nią rządziły hormony. Czy przeżył to również jakoś Nicholas? Trudno powiedzieć. Dla niego ta ciąża była problemem chyba jeszcze większym niż dla Melis, dlatego na pewno odetchnął z ulgą. Może Melis po części też, ale to nie tak, że nie cieszyła się i tylko czekała aż taki dzień przyjdzie. Nie, ona w duchu była szczęśliwa, że w końcu wkroczyła w ten etap, po prostu jednocześnie bardzo bała się, że sobie nie poradzi. Stadnina była wtedy w tragicznej sytuacji, od niedawna zdawała sobie sprawę jak ciężki jest stan ojca. To wszystko nie wpływało na nią zbyt pozytywnie. A później jeszcze wyrzuty sumienia z powodu konnej przejażdżki, która zakończyła się upadkiem i poronieniem. Jej stan wynikał z tego, że złożyło się na to wiele odmiennych sytuacji, z którymi nikt nie mógłby sobie poradzić na pstryknięcie palcami.
Aaron też był w tym wszystkim stratny. Może nawet bardziej niż Melis, choć to nie były sytuacje, w których można się licytować. Bo on w swoim małżeństwie zdawał sobie sprawę, że nigdy nie będzie miał dziecka, a Melis jednak miała nadzieję, że kiedyś to się wydarzy. Myślała tak wtedy, kiedy nie miała świadomości, że jej związek zaraz się rozpadnie. Teraz byli z Aaronem na takim samym etapie – mieli jakieś cele, plany, marzenia do zrealizowania i oboje chyba już wyszli w jakimś stopniu ze swoich dołków, a to było w tym wszystkim najważniejsze. Ze teraz mogli na nowo zacząć czerpać z życia, co właśnie robili. A przynajmniej Melis czuła, że właśnie bierze to, na co ma ochotę. Jest w lesie, w urokliwym domku z facetem, którego uwielbia. W kominku trzaska ogień, mimo plusowej temperatury na zewnątrz, ale to również nie miało znaczenia, bo właśnie tak chciała, żeby było. W końcu czuła się dobrze z samą sobą, czuła, że wystarczy jej to, co ma teraz, dlatego tak łatwo było jej śmiać się od ucha do ucha. Będąc pod wpływem alkoholu, czy też nie. – Moim zdaniem, wcale nie było tam zbyt wielu idealnych facetów, ale ich miłość już taka była – westchnęła, bo nadal głupio wierzyła, że to też na nią czeka. – Więc ja też dziękuję – odpowiedziała, bo przecież w swoich słowach zawarł komplement. Już kolejny. Dotknęła lekko jego dłoni. Nie chciała być zbyt nachalna w swoich podziękowaniach. – Okej, więc o czym teraz marzysz? – zapytała w końcu, bo chyba to już był ten czas, że mógł mówić o tym na głos. Julia nie żyła już prawie dwa lata, a on czuł się lepiej. Melis zastanawiała się czy miał jakieś założenia dotyczące swojej przyszłości.
wykładowca literatury — Cairns University
34 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Do you believe in life after love?
- Aaron chyba niekoniecznie.
Nieplanowana ciąża zawsze jest szokiem, nieważne czy jesteś ze swoim partnerem od kilku lat, czy to miała być jedynie przygoda na jedną noc. Grunt to wpierać się w podjęciu decyzji, nie ważne, jaka by ona była. To tylko takie rozważania, Aaron nie mógł z pełnym przekonaniem powiedzieć, jak zachowałby się, gdyby dowiedział się, że będzie miał dziecko. Nie mógł nawet być pewien, że nie zachowałby się podobnie do byłego partnera Melis. Właśnie dlatego nie powinien i nie chciał go oceniać, ale jednocześnie widział, jak jego zachowanie miało wypływ na kobietę, no i wobec tego już nie mógł pozostać bezrefleksyjny. Przyjaźń była dla niego ważniejsza, niż tzw. męska solidarność, szczególnie w obliczu tego wszystkiego, co Huntington w ciągu ostatnich kilku miesięcy dla niego zrobiła. Choć nie rozmawiali dużo o Nicholasie, to gdyby Aaron kiedyś się z nim spotkał, wówczas na sto procent będzie podchodził do mężczyzny z rezerwą. Tak to już jest, kiedy widujesz kogoś, kto rani bliską Ci osobę, a nie ma co ukrywać, że Melis jest dla niego ważna. Długo mógłby przekonywać wszystkich wokół i samego siebie, że to nic ważnego, ale kobieta nie wiadomo skąd i kiedy, stała się jedną z najistotniejszych osób w jego życiu. Może gdyby tylko sam wiedział, czego tak naprawdę chce, to nie zwodziłby brunetki, jak miało to miejsce na początku roku. Niby w obliczu wszystkiego tego, co przeżył, można go zrozumieć, ale jeśli znów miałby jej dawać sprzeczne sygnały, wtedy już ktoś powinien mu to i owo wygarnąć.
Wspólnego wyjazdu na pewno nie będzie żałował. Jak na razie wszystko układało się wręcz idealnie, a Aaron dawno nie czuł się tak swobodnie i tak we właściwym miejscu, jak dzisiaj. Może to kwestia wypitego alkoholu i górskiego powietrza, ale podświadomość mu mówiła, że to również zasługa Melis.
- Wbrew pozorom, jest trochę mężczyzn w dzisiejszym świecie, którzy potrafią takimi być. - zapewnił. Osobiście znał przecież kilka przykładów szczęśliwych związków, ale to wszystko jest wynikiem obustronnej pracy, bo dla tego idealnego związku, trzeba poświęcić często dużo czasu i energii.
- O czym marzę? - powtórzył i rozsiadł się na kanapie tak, że opierając szyję na poduszkach, mógł spojrzeć na drewniany sufit. W pierwszej chwili w jego głowie pojawiły się całkiem powierzchowne marzenia jak na przykład podróż do Stanów Zjednoczonych i tam zjechanie przynajmniej kilku stanów kamperem, ale wiedział, że przy Huntington może być tak do końca szczery, więc nie obawiał się tego, co powie i spojrzał na kobietę. - Chciałbym jeszcze kiedyś być tak szczęśliwy i beztroski, jak w studenckich czasach. Chciałbym za jakiś czas realnie myśleć o założeniu rodziny. Wiesz, tak bez wyrzutów sumienia. - wyznał. Od skrajności w skrajność, tak właśnie potrafi działać alkohol. W jednej chwili śmiali się i żartowali, by w kolejnej poruszać bardzo osobiste kwestie.

melis huntington
fotograf — podróżuje po świecie
28 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
fotografuje wszystko, co uznaje za warte zapamiętania
Generalnie Melis też miała swoje za uszami. Przede wszystkim – była uparta, nie słuchała potrzeb Nicholasa, a w późniejszym czasie przestała dawać mu szansę na bycie blisko i próbę naprawy tego wszystkiego. Poza tym, to ona była nieodpowiedzialna, to ona myślała wyłącznie o sobie i to ona doprowadziła do tego cholernego upadku. To ona to wszystko na siebie ściągnęła. Po prostu łatwiej jej było wkurzać się na Nicholasa, bo to on otwarcie mówił, że nie jest gotowy na dziecko. Miał swoje sprawy, które Melis mu utrudniała, choć przecież sama nie wiedziała, czy podoła. Nie podołała w żadnej kwestii i taki sam żal jak do niego, miała również do siebie. W dodatku była przerażona na myśl o jakiejkolwiek rozmowie, konfrontacji, dzięki której mogłaby oczyścić atmosferę. Melis naprawdę chciała zgrywać twardzielkę, którą w żadnym razie nie była. Była słaba i tylko stadnina i praca nad nią sprawiły, że jakoś się podniosła. W dodatku w tym wszystkim brakowało jej tak bardzo Julii i dobijała ją śmierć przyjaciółki, bo nie miała osoby, której mogłaby powiedzieć jak bardzo jest źle. Dlatego teraz czuła ogromną ulgę, że w jej życiu pojawił się Aaron i nie zniknął wraz z kolejnym listem. Spodziewała się, że mógłby zażądać wszystkich i powiedzieć jej, że sam będzie je sobie wyjmował, kiedy to uzna za stosowne. Melis tak naprawdę nie wiedziała, jak to wszystko się potoczy, bo nie miała pojęcia, czy pozwoli jej na aż taki wgląd w swoje życie, by mogła określić, który moment jest odpowiedni, by wręczyć Aaronowi list. A teraz był dla niej tak samo ważny jak ona dla niego, może był dla niej ważniejszy, skoro czuła do niego, to co czuła. Naprawdę było jej łatwiej, kiedy przyznawała się do tego przed samą sobą. Myślała, że będzie między nimi niezręcznie, że ta znajomość naprawdę się zakończyła, ale to chyba znaczyło, że była bardzo mocna, skoro nic nie mogło tego przerwać, nawet ten niewinny pocałunek w Sylwestra. Skłamałaby, gdyby powiedziała, że nie zerkała czasami na jego usta, tęskniąc za tamtą chwilą, ale nie mogła sobie na to pozwolić. Nie, jeśli nadal chciała mieć Aarona w swoim życiu. A chciała bardzo. – Wiem, po prostu ja jeszcze na nikogo takiego nie wpadłam – wzruszyła ramionami. Oczywiście, prócz mężczyzny siedzącego naprzeciwko, ale tego nie mogła powiedzieć, bo przecież Aaron nie był jej. Skinęła głową. – Wiesz, że masz do tego cholerne prawo, prawda? – zapytała. Musiał to wiedzieć, bo przecież był przy Julii do końca, pomimo wszystkiego. – I że to się w końcu stanie – dodała. Upiła łyk wina i wtedy przyszło jej coś do głowy. – Powiem ci, co musisz zrobić. Musisz pieprzyć wyrzuty sumienia. I konieczne musimy za to wypić – powiedziała, podnosząc swój kieliszek. – Pieprzyć wyrzuty sumienia – powtórzyła, wypijając kolejny łyk. Była już naprawdę nieźle wcięta, skoro pozwalała sobie na takie toasty. – Gdybyś mógł rzeczywiście je pieprzyć tak teraz, na pstryknięcie palcami, to co byś zrobił? – zapytała, śmiejąc się, bo czuła, że postradała rozum, gadając takie głupoty. Nie chciała go zmuszać do zwierzeń, ani stosować żadnych terapii. Po prostu codziennie, każdego dnia chciała dowiadywać się o nim kolejnych rzeczy, bo mogłaby przysiąc, że ją fascynowały.
ODPOWIEDZ